Ks< B. ŻYCHLIŃSK!
BHMBB
b m h h
B*5siS€*£<
t -
i
N5
V/L • i
• •
r. i
U*£*
*R
••o Af
*4. \
^ W liczyć ' *\ %
& * 6 ul 2łok
CHLEBA
NASZEGO
POWSZEDNIEGO M
m DAJ NAM DZISIAJ.
PRZEZ
KS. BOLESŁAWA ŹYCHLINSKIEGO.
Ml
•C /# #wuL Z ielo n a
LWÓW.
Z DRUKARNI JÓZEFA CHĘCIŃSKIEGO, UL. LEONA SAPIEHY L. 77.
1912.
L. 3648
NIHIL OBSTAT.
Leopołi, die 24. Maii 1911.
J . Gaworzezuski.
Censor librorum.
L. 3648.
Biblioteka Uniwersytecka KUL
1001034553
POZWALAMY DRUKOWAĆ.
W e Lwowie, dnia 29. maja 1911.
t J ó zef
Arcybiskup
u l (
•ROZDZIAŁ I.
Wielkie dzieło Piusa X.
Jakie to dzieło Piusa X. m am y na m yśli? Odpo
w iadam y na to krótko: wskrzeszenie ja k najczęst
szej, ile możności codziennej Komunii św. Rozumie
m y przez tOj że Pius X'. u su n ął w śjw. gorliwości o zbawienie dusz, te przeszkody do jak najczęstszej, ile możności codziennej Kom unii św., które było w Jego m ocy usunąć. Nie wszystkie przeszkody do takiej
częstej Komunii św. m ógł usunąć, ale co było w Jego m ocy zrobić w tym względzie, to spełnił. Nie jestże
to w i e l k i e m d z i e ł e m Jego pontyfikatu? Chyba tym, którzy zapoznają nieomal cudowne skutki co
dziennej Komunii św., potrzeba tego dowodzić. To też nie dziw, że od chwili, kiedy się ukazał pam iętny D ekret Piusa X. o codziennej Kom unii św., aż po dziś dzień odzyw ają się w całym Kościele niezliczone głosy największego uw ielbienia dla tego Jego dzieła.
N ajw ybitniejsi pisarze wszelkiej narodow ości idą z sobą w zawody, ażeby ja k należy uw ydatnić wiel- kość, znaczenie tego dzieła. Jeden z n ich nazyw a je k r u c y a t ą Piusa X. Celem tej E u c h a r y s t y c z n e j k r u c y a t y : ratofwać Kościół przed dziką h o rd ą niedow iarstw a i niem oralności, która m u coraz w ię
cej zagraża, ratofwać chrześciaństw o przed nowoczes-
4
nem pogaństwem. Idzie tu o to, ażeby zrobić z katoli
ków m ężnych i w ytrzym ałych bojowników , którzy w niebezpieczeństwach naszych czasów nie chw ieją się i nie uciekają z pola walki, lecz wszędzie, tak w pryw atnem życiu, ja k i w publicznem odważnie b ro n ią Kościoła i zasłaniają go przed pociskam i jego nieprzyjaciół. Nie m a w tych słowach żadnej prze
sady. O ddają one w iernie przew odnią myśl, najgo
rętsze pragnienia wielkiego Papieża. Idzie tu rzeczy
wiście o odnowienie oblicza całej ziemi, o przeisto
czenie obyczajów wszystkich klas społeczeństwa, wszystkich stanów i nie m a żadnej wątpliwości, że zupełne odnowienie, przeistoczenie całego społeczeń
stwa prędzej czy później nastąpi, jeżeli się spełni najgorętsze życzenie Piusa X.: ja k najczęstsza, ile możności codzienna K om unia św. przestanie być rzadkością, należeć do w y jątk ó w a stanie się regułą, powszechnym zwyczajem, ogólną potrzebą. Tak.
Żadnej nie może podlegać w ątpliw ości zupełne d u chowe odrodzenie się całego katolickiego świata, spełnienie się tycJh słówt, z którem i Pius X. w stąpił n a Stolicę P io tro w ą „ w s z y s t k o w C h r y s t u s i e o d n o w i ć“, jeżeli się spełni Jego życzenie ja k n a j
częstszej, ile możności codziennej Komunii św. Cóż to odnowiło p r z ed wszystkie m innem oblicze zie
m i w pierw szych wiekach chrześciaństw a ? Cóż to odmieniło obyczaje pierw szych chrześcian do tego stopnia, że się nim i zachwycali naw et najw ięksi ich nieprzyjaciele i prześladowcy ? Czy nie częsta, co-;
dzienna K om unia ,św. ? Czy nie w iem y o tern od nich sam ych ? Czy nie w yznali niezliczone razy swo
im prześladowcom, że wszystko, co w nich podzi
w iają, zawdzięczają temu, że się co dzień k arm ią
ciałem i k rw ią b a ra n k a Bożego, k tó ry choć się co-
o r*
dzień ofiaruje za każdego z jnich przez ręce k ap łan a n a ołtarzu, jed n ak wiecznie żyje, nigdy nie umiera, cały, nietknięty pozostanie do końca w iekó w ? Jeżeli się więc spełni życzenie Piusa X.: ja k najczęstsza, ile możności codzienna K om unia św. znowu po
w ró ci w e wszystkich klasach, stanach społeczeń
stwa, czy m ożna w ątpić o tem, że z nią pow rócą we w szystkich klasach, stanach społeczeństwa także święte obyczaje pierw szych chrześcian ? Czy wątpić
o tem nie znaczyłoby to samo, co w ątpić o tem, że K om unia św. po 19 w iekach zachowała swoją da
wniejszą dzielność, skuteczność? A jeśli tak, jeśli nie może być żadnej wątpliwości o tem, że jak n a j
częstsza, ile możności codzienna Komunia św. może w ydaw ać w czasach naszych zupełnie takie same bło
gie, cudowne owoce, jakie w ydaw ała w pierwszych w iekach i które podziwiało ze zdumieniem całe ów
czesne pogaństwo, czy potrzebujem y dłużej rozw o
dzić się nad tem, że Pius X. dokonał istotnie wiel
kiego, pamiętnego dzieła usuw ając zaraz n a wstępie Swego pontyfikatu te przeszkody do jak najczęstszej, ile możności codziennej Komunii św., które było w Jego mocy u su n ąć? T o te ż , nie rozwodząc się dłu
żej nad tem, przechodzim y do rozpatrzenia tych przeszkód codziennej Komunii św., którym tak pilno było Piusowi X. ja k najprędzej położyć koniec.
Niestety, dwom tylko takim przeszkodom było w Je
go mocy położyć stanowczo koniec. Pierw szą z nich b y ło m niem anie ogromnej liczby katolików, że Kościół iśw. nie życzy sobie jak najczęstszej, tem mniej codzien
nej Komunii św., skoro żąda jej tylko raz na rok, zobo
wiązuje do niej tylko n a Wielkanoc. Że podobny
fwniosek, jaki wyciągano bardzo często z przykaza-
nia kościelnego o jednorazowej, W ielkanocnej Ko
6
mUnii św., pow strzym ywał ogrom ną liczbę katolików od jak najczęstszej, codziennej Komunii św., łatwo się domyślić, nie potrzeba dowodzić. Tę pierwszą do częstej Komunii |św. przeszkodę usunął Pius X.
najzupełniej. Nie tykając, nie znosząc przykazania kościelnego o jednorazowej, W ielkanocnej Komunii św., tak w yraźnie, jasno ogłosił światu najgorętsze
życzenie Kościoła, ażeby wszyscy w ierni, bez różnicy stanu i wieku, ja k najczęściej, ile możności codzień przystępow ali do Stołu Pańskiego, że ktoby dziś jeszcze, po tern ogłoszeniu Piusa X., z przykazania kościelnego o jednorazow ej W ielkanocnej Komunii św. wyciągał, ja k dawniej wniosek, że Kościół nie życzy sobie jak najczęstszej, codziennej K om unii św., z pewnością sam nie w ierzyłby praw dziw ie w niego !
Oto nawlet dla dziecka zrozumiałe, jasne słowa De
k retu Piusa X. w polakiem tłom aczeniu:
1. C z ę s t a , a naw et c o d z i e n n a K om unia św., jako o d p o w i a d a j ą c a gorącym ż y c z e n i o m C hrystusa P a n a i K o ś c i o ł a katolickiego, m a b y ć dozw olona w s z y s t k i m w iern y m każdego stanu i za\vodu tak dalece, żeby uczestnictwo Stołu Pańskie
go nie było w zbronione nikom u, który jest w stanie łaski i do KomUnii |ś|w. przystępuje z sercem p ro siłem i pobożnem, czyli *w dobrej intencyi.
2. D o b rą intencyę, jako w a ru n e k do K om unii św.
Wymaganą, tak pojm ow ać należy, aby chęć przystą
pienia do Stołu Pańskiego nie w ypływ ała z nabytego zwyczaju, z próżności, albo z innych względów ludz
kich, lecz ze szczerego p ragnienia pod o b an ia się Bo
gu, ściślejszego zjednoczenia się z Bogiem więzami miłości, zaczerpnięcia w 1 Najśw. Sakram encie lek ar
stwa na uleczenie sw ych niem ocy i błędów.
7
3. W ypada w praw dzie i jest ze wszech m ia r po- żądanem, b y dusza często lub codziennie pożyw ająca Ciało Pańskie, w olną była od grzechów powszednich, przynajm niej całkiem dobrow olnych, i w yzuta z przy
w iązania do tych swoich d ro b n y ch upad k ó w ; je d n a kowoż, jeśli chodzi o pytanie jakie usposobienie do częstej Komunii jśw. wystarcza, odpowiedzieć należy, iż w ystarcza być w olnym od grzechów śm iertelnych i mieć silne przedsięwzięcie nigdy ich nie popełniać.
4. Poniew aż S akram enta św. nowego zakonu, lubo skutek swój w y w ierają w łasną swą dzielnością i siłą przez Chrystusa P a n a sobie udzieloną, tem większą d a ją łaskę, im lepiej osoba p rzyjm ująca Sa
k ram en t jest doń przysposobiona, zatem starać się trzeba, by Komunię św. poprzedziło pilne przygoto
wanie, a po niej następowało stosowne do godności tego Sakram entu dziękczynienie, w m iarę sił, stanu i w a ru n k ó w przyjm ującej osoby.
5. Ażeby do częstej i codziennej Komunii św.
przystępow ać z większą roztropnością i obfitszą za
sługą, pow inno się w tej mierze iść za ra d ą własnego spowiednika. Spowiednicy jed n ak ze swej strony niech się strzegą, b y częstej, czy codziennej nawet Kom unii jśw. nie zabraniali, jeżeli osoba prosząca jest w stanie łaski i m a d o b rą intencyę.
6. Ponieważ przez częstą i codzienną Komunię św. najoczywiściej w zrasta zjednoczenie duszy z Chry
stusem, wzm acnia się życie wewnętrzne, dusza w zbo
gaca się w sk a rb y cnót i pewniejszą otrzym uje rę k o j
mię wiecznego zbawienia, obowiązkiem jest probo
szczów, spowiedników, kaznodziei, w myśl nauki za
w artej w katechiźmie rzymskim, często i usilnie za
8
chęcać lud w iern y do tego pobożnego i zbawiennego zwyczaju.
7. Zwyczaj częstej i codziennej Komunii św. n a leży szerzyć przedewlszystkiem we wszelkiego rodza
ju zakonnych zgromadzeniach, względem których wszakże pozostaje w swej mocy uch w ała zaczyna
jąca się od słów: „Quem adm odum “, w ydana dnia 17. grudnia 1890 r. przez kongregacyę dla spraw biskupów i zakonników.
Ten sam zwyczaj ma być popierany po Semina- ryach dyecezyalnych tem usilniej, że ich w ychow an
kowie pragną w łaśnie poświęcić się służbie ołta
rz a ; to samo odnosi się rów nież do wszystkich in
nych chrześciańskich zakładów wychowawczych.
8. Jeżeli reguły, czy ustawy, czy szczególne przepisy jakichkolw iek zgromadzeń zakonnych o ślubach uroczystych, czy też zwykłych, K om unią św.
do pewnych tylko stałych dni przyw iązują z obo
wiązkiem przystępow ania do niej w tych oznaczo
nych czasach, wszystkie tego rodzaju określeniaiprzy- ją ć trzeba jedynie za {wskazówki a nie za ściśle obo
wiązujące ustawy, p rzep isan ą zaś liczbę Komunii św.
uw ażać należy za ten najniższy stopień, z którego zejść niżej pobożność zakonnika już nie pozwala.
Stąd wszystkim osobom zakonnym m a być dozwo
lone częstsze i codzienne naw et przj^stępowanie do Stołu Pańskiego, według rozporządzeń w niniejszej Uchwale wyżej podanych. Żeby zaś wszystkim za
konnikom było dobrze wiadomo jakie przepisy ta uchw ała zawiera, poleca się staran iu przełożonych poszczególnych domów, b y postanow ienia niniejsze wszystkim wspólnie zgrom adzonym odczytywano w języku ojczystym corocznie, podczas oktawy świę
ta Bożego Ciała.
9
9. Po ogłoszeniu wreszcie tej uchw ały m a ją wszyscy pisarze kościelni w strzym ać się nadal od
sp o rn y ch ro zp raw w przedmiocie usposobienia d u szy, jakiego (wymaga iczęsta lub icodzienna nawet Ko
m u n ia św.
Dan w Rzymie, d n ia 20. grudnia 1905. r.
f W incenty
Kard. Bisk. Palestryny, Prefekt.
D rugą nie m ałą przeszkodą do ja k najczęstszej, ile możności codziennej Komunii św. w naszych czasach była w ielka różnica zdań teologów i spo
w iedników co do w arunków , potrzebnych do ta
kiej częstej Komunii św. Jedni teolodzy i spowie
dnicy skłaniali się w tym względzie do łagodności, drudzy stawiali do codziennej Komunii św. ostrzejsze w arlm k i a i takich było bardzo wiele, którzy posu
wali swoją surow ość w tym względzie do ostatecz
nych granic. Źe tak a różnica zapatryw ania się na w a ru n k i koniecznie potrzebne do częstszej, zwłaszcza codziennej Komunii jśw., między spowiednikam i była szczególnie do codziennej Komunii św. nie m ałą przeszkodą dla wielkiej liczby w iernych, znowu się łatwo domyśleć, nie potrzeba dowodzić. P rzy takiej
różnicy zdań spow iedników zależała częstsza, m ia
nowicie codzienna K om unia św. penitenta, nie dosyć powiedzieć głównie, ale jedynie od szczęśliwego trafu. Jeżeli tra fił szczęśliwie na spowiednika, który w duchu Kościoła św. rządził się pod względem częstszej Komunii św. roztropnością, łagodnością, to
spełniało się jego najgorętsze życzenie, p ro śb a jego
10
o codzienną Komunię św. byw ała w ysłuchiw aną bez trudności. Jeżeli zaś trafił na spowiednika, k tó ry choć w dobrej intencyi, jed n ak nie w duchu Kościoła skłaniał się do rygoryzmu, to mógł z góry wiedzieć, że do częstszej, tem więcej do codziennej Komunii
św. nie będzie przypuszczony, choćby szczerze prosił o nią. N ieraz się więc zdarzało, że penitenci, którzy
na częstszą, na'wet codzienną K om unią św., niew ąt
pliwie rów nie dobrze, ja k drudzy, a może naw et wię
cej od drugich, zasługiwali, nie bywali przypuszczani do niej. Nie potrzeba pew nie dodawać, że z tego pow stawał tylko zamęt, niezadowolnienie, zaniepoko
jenie sumień, niepotrzebne mowy, słuszne i niesłusz
ne skargi i narzekania. Któż mógł źródłu tego wszystkiego — stanowczo, n a zawsze koniec poło
żyć? Jedynie Papież. R adykalnym środkiem, ażeby tej różnicy zdań teologów i spowiedników co do w a
ru n k ó w codziennej Komunii św., k tó ra dla tylu dusz b y ła nieprzezwyciężoną przeszkodą do codziennej
Kom unii św., położyć n a zawsze koniec, było jasne, dokładne określenie tych w aru n k ó w przez samego
Papieża, któreby wszystkich teologów i spowiedni
ków zobowiązywało w sumieniu, jako autentyczna,, od najwyższego Nauczyciela w Kościele pochodząca uchwała. Czy długo po Swojem w stąpieniu na Sto
lice P iotrow a kazał P ius X. czekać n a tak dawno
wu p rag n io n ą autentyczną, od samego Najwyższego Nauczyciela w Kościele pochodzącą odpowiedź n a to ważne pytanie: jakie są w a ru n k i do codziennej.
Komunii św. p o trzeb n e? Odpowiedzią na to jest pam iętny Dekret Jego o codziennej Komunii św. da
tow any w Rzymie 20. grudnia 1905 r. A więc ju ż w drugim ro k u Swego błogosławionego panow ania
Sam w w spom nianym Dekrecie jasno, dokładnie
11
określił w a ru n k i do codziennej Komunii św. potrze
b n e i w ystarczające, ażeby zaś różnica zdań pisarzy kościelnych i spowiedników co do tychże w aru n k ó w nie stała się znow*u kiedyś w przyszłości, ja k b y ła dotąd, nieprzezwyciężoną przeszkodą do codziennej
Kom unii św. dla wielu dusz, nie tylko w w spom nia
nym Dekrecie w yraźnie zaznaczył, że wszelkie uchw ałom tego D ekretu sprzeciwiające się rozpo
rządzenia, jakiekolw iekby one były, przestają zobo
wiązywać, ale i to nakazał, ażeby pisarze kościelni po ogłoszeniu tego D ekretu zaprzestali wszelkich dalszych spornych ro zp raw w przedmiocie w a ru n ków, jakich w ym aga częsta lub codzienna naw et
K om unia św. Jeżeli weźmiemy n a uwagę, jak wspo
m n ian y D ekret Piusa X. od razu, jak b y jednem cię
ciem położył koniec tak nieprzezwyciężonej dla w ier
nych przeszkodzie do codziennej Komunii św. , jak ą.
b y ła różnica zdań spow iedników w przedmiocie Usposobienia potrzebnego do codziennej Komunii, czy nie przyznam y chętnie, że mu się sprawiedliwie należy nazw a „ w i e l k i e g o d z i e ł a " ? Dla czego więc widzimy, choć już tyle lat upłynęło od ogłosze
n ia D ekretu P iusa X. całemu światu katolickiemu, ta k m ałe owoce z tego wielkiego dzieła ? Bo czy co
dzienna K om unia św., czy choć częsta K om unia św.
zrobiła od czasu ogłoszenia D ekretu takie postępy, jakich sobie gorąco życzył Pius X., jakich się może naw et n a pewno spodziewał ? Czy się kto odważy to tw ierdzić? Zaprawdę, m ałem się kontentuje, kto to twierdzi. Serce się m usi k rajać każdemu, kto podziela życzenia Piusa X., n a w idok tych bardzo jeszcze licznych parafij, w których liczba kom uni
kujących przez cały tydzień, od niedzieli do niedzieli,
rzadko wynosi więcej, ja k kilka dusz! Dla czego
tak małe owoce tak wielkiego dzieła, jakiem jest nie- zaprzeczenie D ekret Piusa X. o codziennej Komunii św. ? Odpowiedź na to łatwa. W spom niany D ekret usunął tylko dwie wielkie przeszkody do codziennej
Komunii św., te, które było w m ocy Ojca św. usu
nąć, t. j. to błędne m niem anie wielu, że Kościół św.
nie życzy sobie tak częstej Komunii św., ja k codzien
na, skoro zobowiązuje tylko do jednorazowej, W iel
kanocnej Komunii, i tę w skutkach swoich tak zgu
b n ą różnicę zdań teologów i spowiedników w przed
miocie w aru n k ó w potrzebnych do codziennej Komu
nii św., o której mówiliśmy dopiero. Wszystkie inne przeszkody do tak częstej Komunii św., jak codzienna, które Pius X. przy objęciu rządówT zastał, których była niem iara a których nie było w Jego mocy usunąć, trw a ją zatem do dnia dzisiejszego da
lej. Nic więc dziwnego, że przy tylu i tak ogrom
nych przeszkodach do codziennej Komunii św., któ
rych Pius X. mimo najszczerszych chęci i zabiegów nie mógł usunąć, pam iętny Jego D ekret z r. 1905 przez te wszystkie lata, które upłynęły od jego ogło
szenia, tak m ałe przyniósł owoce, tak mało powięk
szył do tego czasu liczbę codzień kom unikując 3 ^ch
w iernych, szczególnie tam, gdzie mniej, niż gdziein
dziej, został objaśniony wiernym . Ale bardzo by się mylił, ktoby sądził, że D ekret Piusa X. m iał i ma tylko tę j e d n ą zasługę, że usu n ął tak wielkie prze
szkody do codziennej Komunii św., jakiem i były to przekonanie, że Kościół nie życzy sobie tak częstej Komunii św., ja k codzienna, i ta wielka różnica za
p atry w an ia się n a w aru n k i potrzebne do codziennej Komunii św., ja k a aż do ostatnich czasów panow ała między spowiednikami. Miał on niewątpliwie i jeszcze dziś m a i d r u g ą swoją d o b rą stronę, tę, że wezwał
i jeszcze dziś wzywa Duchowieństwo, ażeby każdy
słtigci ołtarza, szczególnie każdy pasterz dusz, za przy kładem Najwyższego P asterza w Kościele św., przy
kładał się gorliwie do usunięcia tych przeszkód do codziennej Komunii 'św., do których usunięcia, byle praw dziw ie chciał, może się przyczynić z swej stro
ny. Idąc za tem wezwaniem, pragniem y się na tych k a rtk a c h przyczynić do usunięcia przynajm niej je
dnej przeszkody do częstszej, szczególnie codziennej K om unii św. T ą przeszkodą jest przekonanie i ta wcale nie ta k rzadkie, ja k może czytelnik sądzi, że
D ekret Piusa X. o codziennej K om unii św., to nie
w ątpliw ie „nowość" w Kościele, że to „pierw szy ra z"
objaw ił Kościół takie życzenie, że naszym dziadom i pradziadom było ono zupełnie nieznane. Spotyka
m y się z tem przekonaniem szczególnie u tych osób, k tó ry m bardzo jest wygodne, na ręk ę czwarte przy kazanie kościelne o jednorazow ej, W ielkanocnej Ko
m unii św., które też żadnego przykazania nie um ieją tak dobrze n a pam ięć i żadnego się tak chętnie i ściśle nie trzy m ają, ja k tego przykazania. Że to prze
konanie dla tych, którzy je podzielają, jest aż n a d to w ystarczającym powodem do pow strzym yw ania się od częstszej, tem więcej od codziennej Komunii św., nie potrzeba pewnie dowodzić. D la tego w Roz
dziale II. będziemy się starali wykazać, że D ekret Piusa X. o codziennej Kom unii św. bynajm niej nie nie jest „nowością" w Kościele, że to nie „pierwszy raz", ani drugi lub trzeci dopiero raz, ale już bardzo wiele razy ja k najw yraźniej objaw ił Kościół św., to życzenie ja k najczęstszej, ile m ożności codziennej Komunii św., że nie tylko naszym dziadom i p r a dziadom było ono już dobrze znane, ale że już w ten
czas znano je w Kościele, kiedy naszych pradzia
dów nie było jeszcze n a świecie !
ROZDZIAŁ II.
Kościół św. życzył sobie zawsze, po wszystkie wieki, jak najczęstszej, ile możności codziennej Komunii św.
Czy m am y już z najdaw niejszych czasów, z p ier
wszych trzech wieków, dowody n a to, że Kościół św.
już w tych najdaw niejszych czasach, już w pierwszych w iekach nieraz oświadczał, ogłaszał swoje życzenie,
ażeby wszyscy, którzy mogą, bez różnicy ja k n a j
częściej, ile możności codzień kom unikow ali ? Nie.
Z pierw szych trzech w ieków nie m am y żadnego do- twodu, że Kościół już w tych najdaw niejszych cza
sach nieraz p u b l i k o w a ł to samo życzenie, co De
k ret Piusa X. o codziennej Kom unii św. Czy dla tego mogą tryum fow ać przeciwnicy naszego powyż
szego twierdzenia, że Kościół św. życzył sobie za
wsze, po wszystkie wieki ja k najczęstszej, ile m ożno
ści codziennej Kom unii św. ? Żadną m iarą. Jeżeli zaś tryum fują, to lichy ten ich tryum f, nie m a ją się z niego co szczycić. Pokazują nim, że nie znają Wcale historyi pierwszych trzech wieków. Bo czego
Uczy nas h isto ry a o tych pierw szych trzech w ie
kach ? Czy nie uczy nas, że w owych czasach p rz y stępowali w ierni do Stołu Pańskiego jak najczęściej z w ł a s n e g o p o p ę d u , poczuwali się do codziennej
Kom unii św. s a m i ? Czy nie stwierdza, że słowa
15
Dziejów Apostolskich: „c o d z i e ń też trw ając jed nom yślnie w kościele a ł a m i ą c c h l e b po do
mach, p o ż y w a l i p o k a r m u z radością i w p ro stocie serdecznej “ spraw dzały się nie tylko w{
pierw szym wieku, w k tó ry m były napisane, ale, bez p rzerw y aż do samego końca trzeciego wieku ? Czy nie podaje nam te dw a znam ienne szczegóły, że pragnienie za K om unią św. było w ow ych czasach tak wielkie, iż tym, którzy dla słusznych powodów nie mogli przyjść do K om unii św. do Kościoła, po
zw alał Kościół św. n a ich p ro śb ę zanosić ją do domu, tam zaś, gdzie się o fia ra Mszy ,św. nie odprawiała'
codzień, tylko k ilk a razy tygodnowo albo rzadziej jeszcze, wolno było zabierać Najśw. S akram ent ze sobą do domu, przechow yw ać Go u siebie, samemu (udzielać sobie Kom unii św. w domu, ażeby zachować
swój zwyczaj codziennej K om unii? Ten drugi zna
m ienny szczegół z owych błogosławionych czasów podaje nam między innym i list z końca drugiego w ieku niejakiego T ertu lian a do żony, w którym prosi ją, ażeby po jego śmierci albo nie wychodziła wcale drugi raz za mąż, albo w\^szła przynajm niej znow u za chrześcianina, bo gdyby jej drugi m ąż był poganinem i nie znał tajem nic i obrzędów jej wiary, to „nie w iedziałby c o o n a t o r y c h ł o r a n o w
s k r y t o ś c i p r z e d w s z e l k i m i n n y m p o k a r m e m s p o ż y w a ”. Nie potrzeba długo dowodzić,
że ten rychło ustalony święty zwyczaj regularnej, codziennej Kom unii ś^v., k tó ry przetrw ał szczęśli
wie aż do samego ko ń ca trzeciego wieku, b y ł główną zasługą Apostołów św. Przez ciągłe obco
w anie z swoim ukochanym Mistrzem niejako zrośli
się z Nim zupełnie, tak, iż po rozłączeniu się z Nim
16
na górze Oliwnej w dniu Jego W niebowstąpienia, było im praw ie niepodobnem żyć bez Niego. W Eu- charystyi mieli Go przy sobie, w codziennej Komunii św. mieli Go nietylko przy sobie, ale i we w łasnem sercu, byli z Nim najściślej złączeni. Święty zwy
czaj regularnej, codziennej Komunii św. ustalił się zatem bardzp prędko najpierw u nich samych. Cóż Więc dziwnego, że ten w łasny swój zwyczaj zaszcze
pili i w uczniów swoich, t. j. w w iernych wszystkich Kościołów, jakie założyli ? Im więcej się ustalał ten święty zwyczaj regularnej, codziennej Komunii św.
we wszystkich Kościołach, tem więcej samo się rozu
miało, że kto przyszedł do kościoła n a Mszę św., przyszedł nie tylko n a Mszę św., ale i do Komunii
św. Inaczej postępować, być na Mszy św. a nie przy
stąpić razem z wszystkimi do Stołu Pańskiego, było
b y w tych pierwszych trzech wiekach, o jakich m ó
wimy, to samo znaczyłó, co wyłączać się samemu z wspólności, jedności z wszystkimi wiernymi. P yta
m y każdego, kto rozważy to, cośmy powiedzieli do
tąd o tych najdaw niejszych czasach, o pierw szych trzech wiekach, czy b y ła p o t r z e b a , czy był c e l , ażeby się Kościół św. o d z y w a ł w tych czasach do w iernych z .'życzeniem, żeby jak najczęściej, ile m o
żności codzień kom unikowali ? Skoro przystępo
w ali do Stołu Pańskiego jak najczęściej z w ł a s n e g o p o p ę d u , poczuwali się do codziennej Komunii
św. s a m i , czy milczenie Kościoła w tym względzie nie było zupełnie naturalne, właściwe ? Czy przeci
wnie w śród1 takich w aru nk ó w nie byłoby było nie-i właściwe ' u p o m i n a n i e g ł o ś n e , p u b l i c z n e do ja k najczęstszej lub codziennej Komunii św. ? Czy po
dobne upom inanie nie byłoby w takich czasach
wywołało największego ździwienia u wszystkich ?'
17
Czy w rodzinie, że użyjem y przykładu, gdzie dobre dzieci odgadują życzenia rodziców i zaledwie je od
gadną, zaraz same, z własnego popędu spełniają, rodzice często oznajm iają, w y rażają im swoje ży
czenia? Nigdy, a d la tego w łaśnie nigdy, że do
bre dzieci odgadują ich życzenia rodzicielskie a odgadłszy je, czemprędzej same, z własnego popędu spełniają. Czy więc jest co dziwnego w tem, że;
Kościół św. w tych pierw szych trzech w iekach nigdy się nie o ;d » zy w ał do w iernych z tem życzeniem, ażeby ja k najczęściej, ile możności codzień kom uni
kowali, skoro 'uważając je za najgorętsze życzenie tak samego Zbawiciela, jak i Kościoła św., spełniali je z rzadką w ytrw ałością s a m i , z w ł a s n e g o p o
p ę d u ? Pytam y zatem jeszcze raz: czy przeciwnicy naszego powyższego twierdzenia, że Kościół św. ży
czył sobie zawsze, po wszystkie wieki ja k najczęst
szej, ile możności codziennej Komunii św., mogą tryum fow ać z tego, że z pierw szych trzech wieków nie m am y żadnego dowodu na takie życzenie Kościoła ? Po tem co się powiedziało, każdy pewnie przy zna, że nie m ogą tryum fow ać z tego, że tylko w tym razie m ogliby tryum fow ać, gdyby nie było historycz
ną praw dą, że w owych błogosław ionych pierwszych trzech w iekach wszyscy w ierni z własnego popędu przystępowali ja k najczęściej do Stołu Pańskiego, sami się poczuwali do codziennej Komunii św. Ale jakże ,się zmieniło od razu całe za-chowanie się w tym względnie dobrej matki, Kościoła św., skoro tylko jego dzieci zmieniły się na gorsze, zaczęły święty a tak dawny, kilka w ieków liczący zwyczaj swoich przodków jak najczęstszej, ile m ożności codziennej
Komunii św, coraz więcej lekceważyć! Jakże wtedy
od razu przerw ał swoje długie, wiekowe milczenie
18
i zaczął głośno nawoływać, napom inać do pow rotu na drogę przodków, do dawnego świętego zwyczaju jak najczęstszej, iłe możności codziennej Komunii
św. ! W ykażem y w krótkości, że w łaśnie w tych sm utnych wiekach, W których najrzadziej przystę
powano do Stołu Pańskiego, zaledwie przestrzegano przykazanie jednorazow ej, W ielkanocnej K om unii św., w których codzienna K om unia św. była największą
rzadkością, Kościół św. najgłośniej, najwięcej stanow czo nawoływał, n ap o m in ał do niej najodw ażniej wzy
w ał do pow rotu na drogę pierw szych wieków. Doświad
czenie juczy, że jak człowiek zazwyczaj nie od razu lecz po mału, stopniowo staje się gorliwym, tak samo też w zwykłym porządku rzeczy nie od jednego razu, lecz zwolna, stopniowo przestaje być gorliwym. T ak samo więc było i ze fśw. gorliw ością w przyjm ow aniu Komunii św. Nie zgasła ona od razu, w jednej chwi
li. Gasła stopniowo, lecz niestety nie m ożna zaprze
czyć, iże choć stopniowo, jed n ak gasła bardzo prędka i (że zupełnie zgasła daleko prędzej, aniżeli się m ożna było spodziewać tego po tym św. zapale, jakim się odznaczały pierwsze wieki. Zaczęło się od zaniecha
nia regularnej, codziennej Komunii św., od tego, że przestano uważać czw artą prośbę „Ojcze nasz“ jako prośbę nie tylko o zwykły chleb codzienny, ale przeJ
dewszystkiem o nadprzyrodzony, Niebieski chleb co
dzienny, słowem, o codzienną K om unią św. Łatwo zrozumieć, że taki b y ł początek złego, ale trudno uw ierzyć ja k szybkim krokiem po tym początku zło postępowało, ja k nadzwyczajnie prędko .przybierało, w ja k krótkim stosunkowo przeciągu czasu zupełnie
ustał zwyczaj jak najczęstszej, codziennej Kom unii św,,
a ustalił się 'wręcz przeciwny zwyczaj ja k najrzadszej,
jednorazowej, rocznej Komunii św. Jeszcze na sa
19
m ym końcu trzeciego wieku i na początku czwartego b y ła ja k najczęstsza, ile możności codzienna Komu
nia św. ogólnym zwyczajem, a już przy końcu n a stępnego wieku, piątego, zadowalano się prawie:
ogólnie ja k najrzadszem , jednorazow em , rocznem przystępow aniem do Stołu Pańskiego. W ym ow nie o tern świadczy Synod z Agde w południowej F ran - cyi, odbyty n a początku szóstego wieku, 506 roku.
J a k m usiała się już w tedy coraz więcej rozpow szech
niać ja k najrzadsza, roczna K om unia św., możemy Wnosić z tego, że w spom niany Synod z Agde czuł się zniewolony do w y d an ia następującego w y ro k u :
„świeccy, którzy nie przystępują do Stołu Pańskiego n a Boże Narodzenie, na W ielkanoc i n a Zielone Świątki, nie m a ją być uważani za katolików .“ He-- fele, Konciliengeschichte II., 653. Nie wiele to pomo
gło. P o p ra w a nie nastąpiła. Święta gorliwość p ier
wszych w ieków nie odżyła. Oziębłość trzym ała świat ja k b y w kleszczach. J a k najrzadsza, roczna K om u
nia św. święciła coraz większy tryum f ! Cóż Kościół n a to ? Czy osądził, że w czasach takiej obojętności byłoby z pewnością na próżno naw oływ ać do jak najczęstszej, codziennej Komunii św. i milczał na tę obojętność? Bynajm niej. Oto ja k w tych sm utnych czasach największego indifferentyzm u Papież Miko
łaj I. (858 — 867) gorąco wzywał do c o d z i e n n e j Komunii św. N a p ro śb ę przedłożoną Mu przez Buł
garów czyby im było wolno w tym czasie, kiedy co
dzienna K om unia (św. praw ie nieznaną jest rzeczą, przynajm niej w czasie Wielkiego Postu codzień przy^
stępować do Stołu Pańskiego, dał następującą pa
m iętną odpowiedź: „Ażeby się spełniło wasze ży
czenie, prosim y o t o Boga z całego serca i w z y
w a m y W a s d o t e g o n a j g o r ę c e j “ ! Oto dalej
20
jak w tych samych czasach ogólnej obojętności re ligijnej Synocl w Akwizgranie z roku 836-g'o śmiało n a
pom inał przynajm niej 'do regularnej tygodniowej .Ko
m unii św. „Zaprawdę, — są jego słowa — Komunia św.
pow lnnaby regularnie co niedzielę być przyjm ow a
ną ! Zwyczaj nowoczesny potrzebuje niezbędnie n a praw y !“
Lecz nie były to jeszcze najgorsze czasy pod tym względem. Nie tak długo nastały jeszcze
daleko smutniejsze. Mamy n a myśli czasy tak zwa
nej reform acyi 16-go wieku. Serce m usi boleć ka
żdego, komu przychodzi z bbowiązku choć tylko w spom inać o nizkim upadku religijnym owych cza
sów ! Mało to jest niewątpliwie raz tylko n a rok, na Wielkanoc, przystępować do Stołu Pańskiego i nie jest to z pewnością najchlubniejszem świadectwem dla katolika, gdy tylko raz w ro k u daje się widzieć u Stołu Pańskiego. Jednakże aż do owych czasów reformacyi, o jakich mówimy, ogólnie przestrzegano przynajm niej tego. Od rocznej, W ielkanocnej Ko
m unii św. n ik t się jeszcze nie zwalniał, kto chciał uchodzić za katolika. Zaniedbyw anie naw et W ielka
nocnej Komunii św. ściągało nazwę złego katolika, było ogólnie ostro piętnowane. Teraz naw et to usta
ło ! Coraz więcej powiększała się liczba takich, któ
rzy jsię nie mogli izdobyć nawet na roczną, W ielka
nocną K om unią św. a jednak chcieli uchodzić za
katolików. Cóż m ów ić dopiero o częstszej Komunii
św., n. p. tygodniowej a choćby tylko miesięcznej ?
Ta była najw iększą rzadkością, nadzwyczajnym
wyjątkiem. Łatwo się z tego domyślić, że codzienna
Komunia św. w owym czasie zupełnie była nieznaną !
Nawet w zakonach, i to nie tylko męskich, ale i
żeńskich zupełnie ustała. Nawet w takich zakonach,
21
ja k Benedyktynów, Dominikanów, Franciszkanów kontentow ano się miesięczną, nieraz naw et jeszcze rzadszą K om unią św. Świeckie duchowieństwo jeszcze więcej ow iane było tym duchem obojętności.
Łatwo sobie Wystawić, że spowiednicy owiani tym duchem w yrządzali tym, którym służyli za przewo
dników w życiu duchow nem , najcięższą krzywdę, w strzym yw ali ich od częstszej Komunii św. bez ża
dnych słusznych powiodów. Dość n a to przytoczyć jeden przykład. Nawet takiej w y b ran ej duszy, jak św. Lidwina, nie pozwalał jej spowiednik częściej przystępow ać do Stołu Pańskiego, ja k raz na rok.
Dopiero po długich naleganiach otrzym ała pozwole
nie przez Wzgląd n a swoją niezwykle ciężką chorobę, k tó ra ją lata całe przykuw ała do łoża, kom uniko
w ać mniejwięcej sześć razy do roku. P rzy schyłku swego iście męczeńskiego życia wolno jej w praw dzie było kom unikow ać co drugi tydzień, lecz uważano to ogólnie za coś zupełnie nadzwyczajnego. Kto sam ostygnie w św. gorliwości czy to o w łasne czy to o drugich zbawienie, nie znosi jej zazwyczaj u d r u gich, razi go i drażni wszędzie, gdzie ją widzi, stąd sta ra się ją przytłum ić i w drugich, stawia jej opór wszędzie, gdzie może, choć nieraz nie zdaje sobie
sam sp raw y z tego, sam nie przyznałby się do tego.
Pokazało się to jasno i w tych sm utnych czasach, o ja k ic h mówimy. Wszyscy gorliwi zwolennicy i
krzewiciele ja k najczęstszej, ile możności codzien
nej Komunii św., zgodnej z n au k ą i duchem Kościo
ła, ilu ich jeszcze było w tych sm utnych czasach, p a dali ofiarą niechęci, zazdrości, zaciekłości zagorza
łych przeciw ników częstszej Komunii św. Ten los
spotkał św. Ignacego Lojolę, ten sam jego zakon,
św. Filipa Nereusza, bł. P io tra Fabera. Wszyscy oni
22
przez przeciwników częstszej Komunii św. byli prze
śladowani, potw arzani, oskarżani naw et o ta k ą zbro
dnię, jak herezya. Musieli się przed try b u n ałem W ładzy duchownej uniewinniać, oczyszczać z za
rzutu krzew ienia błędnej nauki. Gdy 6ł. Piotr F ab er pewnego razu n a jakiem ś zebraniu w P arm ie tylko w spom niał o codziennej Kom unii św., został przez wszystkich w y ś m ia n y ! Już z tych kilku w k ró t
kości zestawionych faktów historycznych każdy pewnie widzi i przyzna, że sm utnie w owych cza
sach reform acyi wyglądało pod względem przy
stępowania do Stołu Pańskiego. Znowu pytam y: cóż Kościół na to ? Czy się uląkł tego ogólnego odstęp
stwa od tradycyi pierw szych wieków, od św. zwy
czaju przodków przystępow ania ja k najczęściej do Stołu Pańskiego ? Czy uznał, że naw oływ anie do codziennej Komunii św. w takich czasach byłoby z pewnością głosem wołającego n a puszczy i m il
czał ? Przeciwnie. W łaśnie te smutne czasy re fo r
m acyi najlepiej dowodzą ja k praw dziw em jest nasze powyższe twierdzenie, że w łaśnie w tych wiekach, w których najrzadziej przystępow ano do Stołu P a ń
skiego, Kościół ,św. najgłośniej, najwięcej stanow czo naw oływ ał do ja k najczęstszej, codziennej Ko
m unii św. Ażeby się przekonać o tem, że w łaśnie te czasy, 'o jakich mówimy, najlepiej potw ierdzają to nasze powyższe twierdzenie, nie potrzeba nic wię
cej, ja k uprzytom nić sobie niestrudzone zabiegi po
wszechnego Soboru Trydenckiego o jak najprędsze przyw rócenie w całym Kościele ja k najczęstszej, ile możności naw et codziennej Komunii św. Oto n. p.
pierwsze odezwanie się tego Soboru do całego świata
katolickiego w spraw ie przyw rócenia ja k najczęstszej
Komunii ś w .: „Św. Sobór życzy sobie gorąco, aże-
23
b y obecni n a wszystkich ofiarach Mszy św. n i e t y l k o d u c h o w o k o m u n i k o w a l i , a l e t a k ż e s a - k r a m e n t a l n ą K o m u n i ę ś w. p r z y j m o w a ł i,
ażeby tak w owocach najświętszej Ofiary obfitszy, udział b r a li“ Sessya 22-ga. Na tem jednem wezwa
niu nie poprzestał Sobór. Jego to wielkiem dziełem jest Katechizm Rzymski. On go ułożył, On p raco w ał nad rozpowszechnieniem go w całym Kościele.
Słowa Katechizmu Rzymskiego są zatem niew ątpli
wie słowem Soboru Trydenckiego a w Katechizmie tym czytamy: „Obowiązkiem każdego duszpasterza jest w iernych często upominać, ażeby, ja k uw ażają za potrzebne ciało swoje karmić, odżywiać codzień,
t a k s a m o s t a r a l i s i ę i d u s z ę s w o j ą t y m S a k r a m e n t e m k a r m i ć , n a s y c a ć c o d z i e ń " P.
II. c. 4. n. 60. J a k Katechizm Rzymski jest dziełem Soboru Trydenckiego, tak samo liczne Synody, które się odbyw ały po reformacyi, słusznie uważać m o
żna za Jego dzieło. On je kazał zwoływać, On prze
pisał ja k się m iały odbywać. W y ro k i ówczesnych Synodów zatem słusznie uważać m ożna w pewnem znaczeniu za w yroki samego soboru, a oto w y ro k je
dnego z ówczesnych prow incyonalnych Synodów.
Trzeci p ro w in cy o n aln y Synod Mediolański, odbyty pod przew odnictwem św. K arola Boromeusza, zawy
ro k o w ał: „Duszpasterze i kaznodzieje w in n i lud jak najczęściej nawoływać, a ż e b y s i ę t r z y m a ł n a j - z b a w i e n n i e j s z e g o z w y c z a j u j a k n a j c z ę s t
s z e j , a n a w e t c o d z i e n n e j K o m u n i i św . Kto- b y w ystępow ał przeciwko tem u zwyczajowi, temu pow inien bikup zakazać opowiadać słowo Boże".
Bóg widocznie błogosław ił tym wszystkim gorliwym zabiegom Soboru Trydenckiego o przyw rócenie częst
szej Komunii św. Nie przyw rócił w praw dzie złotego
24
wieku Komunii .św., t. j. pierwszych trzech wieków, kiedy to codzienna K om unia św. była powszechnym zwyczajem. Ale Jego to zasługą, że wielu nareszcie przestało trzym ać ,się niewolniczo litery tego przy
kazania kościelnego ,,spowiadać się przynajm niej raz w ro k i około W ielkiejnocy kom unikować", a za
częło się trzym ać ducha tego przykazania, zrozu
miało nareszcie tę prostą prawdę, że chociaż Kościół św. nakazuje pod ciężkim grzechem tylko raz na ro k komunikować, to jednak to nie dowodzi wcale, że nie życzy sobie częstszej Komunii św., bo dobra matka, ja k ą jest Kościół św., nie wszystko, czego sobie życzy od dzieci, zaraz nakazuje im, nieraz tylko bardzo mało nakazuje z tego wszystkiego, czego sobie
gorąco życzy, bądź to dla tego, że ma wzgląd na słabość, ułom ność swoich dzieci, bądź dla tego, ażeby im dać sposobność do większej zasługi, jeżeli będą chętnie spełniały nie tylko jej w yraźne rozkazy, ale i to, czego im nie nakazała, lecz o czem dobrze wiedzą,
że sobie gorąco tego życzy. Postąpm y dalej i przy
patrzm y się choć tylko jeszcze jednym takim czason w dziejach Kościoła, które w ym ow nie potw ierdzają nasze powyższe twierdzenie, że Kościół św. w ła
śnie w tych czasach, kiedy najrzadziej przystępow ano do Stołu Pańskiego, najodw ażniej naw oływ ał do jak najczęstszej, naw et do codziennej Komunii św. Nie potrzebujem y szukać daleko takich czasów. Już wiek 17-ty, a [więc już czasy tuż po skończonym Soborze Trydenckim , o którym m ów iliśm y dopiero, służyć mogą za dowód na to nasze pow yższe tw ier
dzenie. Zaledwie zaczęły nowe praw a, nowe rozpo
rządzenia w ydane przez Sobór T rydencki w ydaw ać błogie owoce, zaledwie zaczął się zwolna na nowo
i
25
ustalać daw ny zwyczaj częstszej Komunii św., gdy pow stała w F ra n c y i i zaczęła się prędko rozszerzać i po za jej granicam i nieszczęsna sekta Jansenistów.
Zło nie byłoby tak prędko przybrało tak wielkich roz
m iarów , gdyby Duchowieństwo i E piskopat Francyi nie było pozwoliło wciągnąć się do niej. Niestety, stało się inaczej, naw et uczeni teolodzy pozwolili się uwieść, choć nie zdawali sobie sp raw y z tego,
nie przyznaw ali tego. W ybitną cechą tej sekty był rygoryzm , posunięty do ostatecznych granic. Jeżeli wszędzie, gdzie mogła, zapraw adzała go, to już szcze
gólnie przy S akram entach św. Spowiednicy duchem Jansenizm u przeniknieni udzielali rozgrzeszenia do
piero po odpraw ieniu nadanej pokuty, przeciwko dawno już w owych czasach istniejącem u ogólnemu zwyczajowi, w nadaw aniu zaś pokuty przekraczali wszelką miarę. N iektórzy zadawali ta k ostre po
kuty, że penitenci albo przestaw ali zupełnie chodzić do spowiedzi św., albo przypłacali je u tra tą zdrowia, a naw et życiem. T ak n. p. p o d ają kroniki z owych czasów, że pewne dziewczę musiało za pokutę w zi
mowej porze całe godziny boso stać przed drzwiam i Kościoła a pew na niew iasta za tajne grzechy otrzy
m ała tak u p ak arzającą publiczną pokutę, że to dało mężowi jej powód do opuszczenia jej. Daleko jeszcze gorzej było z otrzym aniem pozwolenia na Komunię
św. W a ru n k i do Komunii św. potrzebne tak w y śru bow ała nieszczęsna ta sekta, że przygotow anie się do Stołu Pańskiego stało się praw dziw ą męczarnią.
Zasady, których się w tym względzie trzym ała i uczyła, były mniej więcej następujące. P an Bóg jest ta k wielki, tak święty, że przedewszystkiem w y
strzegać się trzeba poufalenia się z Nim. A więc
26
tylko bardzo rzadko m ożna sobie pozwalać przy
stępow ać do Niego, zbliżać się do Niego, a wtedy tylko z bo jaźnią w ielką i z drżeniem. K om unia św.
zatem nie jest dla zwykłych śmiertelników, dla po
spolitych grzeszników. Ci pow inni poprzestaw ać na pragnieniu K om unii św. P an Bóg więcej m a chwały z ich w zdychania za K om unią św., aniżeli z tego,
gdy się odw ażają rzeczywiście przyjąć Go do swego serca. Rzeczywista, sakram entalna K om unia św. jest przeznaczoną tylko dla dusz, które już są doskonałe, wolne od wszelkiej skazy. Ta uczta niebieska, m a
wiali ci sekciarze, nie jest dla w ro n i kruków , tylko dla orłów. Znaczyło to, że Komunia nie jest dla tych, którzy jeszcze nizko pełzają po ziemi, tylko dla tych, którzy już wysoko, ja k b y orły, wznieśli się w życiu duchownem , w doskonałości chrześciań-
skiej. Oczywiście więc częstsza K om unia św., n. p.
miesięczna a tem więcej tygodniowa jest tylko dla dusz szczególnie w ybranych, uprzywilejow anych, a więc tylko dla małej liczby wiernych, bo takich wy
b ra n y c h dusz mało jest między ludźmi. Codzienna zaś K om unia św. jest tylko dla praw dziw ych anio-
łólw ziemskich, t. ■ j. tylko dla tych, którzy już tu na ziemi prow adzą ja k b y anielskie życie, a zatem tylko
dla bardzo małej garstki ludzi, bo takich aniołów’
ziemskich najm niej na świecie. Ktoby się odwa
żył na codzienną K om unią św., zanim się wzniósł do
takiej anielskiej niewinności, byłby największym
zuchwalcem, k tó ry b y zasługiwał, ażeby go za to
wcale nie przypuszczano do Stołu Pańskiego ! Jakie
następstw a takie zasady, takie nauki pociągły, m u
siały pociągnąć za sobą, łatwo odgadnąć, szczególnie
jeżeli się weźmie na uwagę, że wychodziły z ust
D uchow ieństw a a nieraz i z ust samych ówczesnych biskupów Francyi. K om unia św. w ogóle stała się postrachem dla wszystkich. Zamiast budzić p r a gnienie, budziła przerażenie. Takich, którzy zanied
byw ali naw et nakazaną, roczną, W ielkanocną Ko
m u n ią św., zwiększała się liczba od ro k u do roku.
W parafii św. Sulpioyusza n. p. w stolicy F ran cy i zmniejszyła się w jednym ro k u liczba kom uniku
jących o 3000 dusz. Powodem do tego nie było niedbalstwo, jedynie obawa, aby nie popełnić święto
kradztwa, którem ciągle straszyli Janseniści. Nawet takich nie brakło, którzy i n a łożu śmierci w zb ra
niali się przy jąć W iatyk z obaw y przed św iętokradz
twem. Takich, którzy się odważali na częstszą, choćby tylko miesięczną lub tygodniową K om unią
św., m ożna było, że użyjem y pospolitego przysło
wia, na palcach policzyć. Takich, którzyby się po
ważali codzień przystępow ać do Stołu Pańskiego, w ojczyźnie Jansenistów , w Francyi, nie było po- niejakim ś czasie, w cale! T ak to zniszczyła zupełnie,
do szczętu ta nieszczęsna sekta w stosunkowo b a r d z o - krótkim czasie cały mozolny zasieiw Soboru T ry d e n ckiego w praw dzie nie w całym Kościele, jednakże w całej F rancyi a nawet daleko po za jej granicami.
Każdy, chyba że jest jzupełnym ignorantem w re lig ii,.
widzi z pew nością ja k daleko wszystkie powyższe zasady i nauki Jansenistów odbiegają od prawdziwej nauki Jezusa Chrystusa, w jakiej rażącej sprzeczno
ści są z temi słow am i Zbawiciela: „Pójdźcie do Mnie w s z y s c y , którzy pracujecie i jesteście obciążeni,
a J a was ochłodzę" Mat. 11, 28 „Nie potrzeba z d r o w y m lekarza, lecz ź l e się m ającym " Mat. 9, 12.
Ale powodzenie zazwyczaj zaślepia. Pokazało się to -
28
i na Jansenistach. Chociaż cały świat widział prze
w rotność ich rygoryzm u i potępiał go, powodzenie jakie w F ran cy i mieli, zaślepiło ich tak dalece, że po
kusili się nawet o to, żeby Rzym przeciągnąć na swo
ją stronę, pozyskać dla swoich przew rotnych nauk.
Świadczy o tem najlepiej cały szereg tez, jakie przed
łożyli Ojcu św. do zatwierdzenia. W tedy to znowu mógł się przekonać każdy, że Kościół św. właśnie
w tych czasach, kiedy ja k najrzadsza K om unia św.
w zwyczaj wchodzi, najodw ażniej taką rzadką Ko
m unię potępia a naw ołuje do jak najczęstszej Ko
munii św. Papież Innocenty XI. panujący na ówczas, nie tylko bezw arunkow o potępił wszystkie do zatwier
dzenia przedłożone Mu tezy Jansenistów, ale nadto osobnym Dekretem wezwał całą F ran cy ę do jak n a j
częstszej Komunii św. W Dekrecie tym z r. 1879 podniósł z naciskiem, ażeby się żaden spowiednik nie poważał z góry w strzym yw ać kogokolwiek naw et od tak częstej Komunii św., ja k codzienna, chociaż licz
b a Komunij św. w poszczególnych razach zależeć po
w inna od zdania spowiednika. W spom niany Dekret Innocentego XI. w praw dzie nie n ap raw ił wszystkiego złego, jakie w yrządził przew rotny rygoryzm Janseni- stófw, nie przyw rócił w F rancyi od razu częstszej Ko
m unii św., jednakże przyniósł znaczną ulgę tym wszy
stkim, którzy pod jarzm em tego przew rotnego rygo
ryzm u już tyle lat musieli niew innie najcięższe krzy-
w dy znosić. Dla tych, których to wszystko, cośmy
w tym rozdziale powiedzieli, jeszcze nie przekonało,
że D ekret Piusa X. o codziennej Komunii św. nie jest
żadną „now ością” w Kościele, że Poprzednicy Jego
na Stolicy Piotrowej nieraz zupełnie w tym samym
d u c h u odzywali się do całego świata katolickiego,
29
chociaż nie w tej samej formie, nie w tych sam ych s ł o w a c h , przytaczam y jeszcze na zakończenie ustęp z pam iętnej a nie tak dawnej Encykliki o Eu-
charystyi wielkiego Poprzednika Piusa X. W w spom nianej Encyklice rozwodzi się Leon XIII. szeroko nad różnym i sposobami, jakim i można oddawać
cześć E ucharystyi, a w końcu dodaje te znamienne dla nas s ł o w a 3 „ S z c z e g ó l n i e jed n ak trzeba się starać o to, aby zwyczaj c z ę s t e g o przyjm ow ania św. E u ch ary sty i u n aro d ów katolickich n a nowo od
żył w ja k n a j s z e r s z y c h kołach. Do tego w zyw ają wyżej opisane przykłady pierw szych wieków, D ekre
ty Soborów, powaga Ojców Kościoła i najświętszych mężów wszystkich czasów. Bo jak ciało, tak i dusza
potrzebuje częstego pokarm u. Tym pokarm em , który j ą u trzy m u je przy życiu, jest przedewszystkiem’.
najśw. Eucharystya. Dla tego należy całkowicie usu
nąć uprzedzenia przeciwników, próżne obaw y wielu dusz, wreszcie pozory, którym i się zasłaniają, aże
by się. trzym ać zdała od Komunii św.“ Leona XIII E ncyklika Mirae caritatis.
Oddajem y się nadzieji, żeśmy się wywiązali z n a szego zadania, t. j. żeśmy przytoczyli dostateczne do
w ody na nasze twierdzenie, że Kościół św. nie jeden już raz w zyw ał świat katolicki do tego samego, t. j.
do ja k najczęstszej, codziennej Komunii św., do czego w zyw a D ekret Piusa X. z r. 1905, że zatem Pius X. nie zaprow adził żadnej „nowości" w Koście
le, lecz przeciwnie ogłaszając Swój D ekret o codzien- Komunii św., trz y m a ł się w iernie jednej z n a js ta r
szych trą d y cyj Kościoła św. Niech więc nikt nie w y
m aw ia się od ja k najczęstszej, codziennej Komunii
św. tem, że życzenie Piusa X., to jakaś „nowość",
bez której się wieki o b y w a ły ! Ktoby się tą wy
80
m ów ką po tem, co się tu powiedziało, nadal zasła
niał, z pewnością sam nie w ierzyłby w jej słuszność.
Kto zaś do tego czasu zasłaniał się nią w dobrej wierze, niech się odtąd do ja k najczęstszej Komunii św. pobudza w łaśnie tą myślą, że spełni tem n a j
dawniejsze, najgorętsze a dla siebie samego najzba- wienniejsze życzenie swojej dobrej m atki — Ko
ścioła św.
•-* ■
*