• Nie Znaleziono Wyników

Kim był Tadeusz Kościuszko? Żołnierzom polskim w setną rocznicę

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kim był Tadeusz Kościuszko? Żołnierzom polskim w setną rocznicę"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

TADEUSZ KOŚCIUSZKO?

.Żołnierzom polskim w setną rocznf*

napisał

JERZY BA N D R O W SK I.

WYDHNIE DRUGIE.

N akład i w ła sn o ść W ład y sław a K arpińskiego i S-ki

K i j ó w , 1918. W arszaw a-

(2)

olskiej w Kijowie.

(3)
(4)
(5)

wiedzieć, jeśli się odpowie poprostu.

Potom ek rodziny szlacheckiej, a więc rycerskiej, wychowany w założo­

nej w W arszawie przez króla S tan i­

sława A ugusta Szkole Rycerskiej, w ydoskonalony w swej specjalności—

inżynierja wojskowa i arty lerja—we F ran cji, większą część swego życia spędził Kościuszko w w alkach, wśród huku dział—naprzód w Ame­

ryce, gdzie w walce o wolność zyskał był szlify jeneralskie, potem w Arm ji K rólestw a Polskiego w woj­

nie z R osją pod koniendą księcia Józefa Poniatowskiego, wreszcie ja­

ko d y k tato r i N aczelnik pow stania polskiego przeciw R osji i Prusom . Z urodzenia, z wychowania i z pracy życia swego b ył Tadeusz Kościusz­

ko żołnierzem.

(6)

6

W wieku, w którym on żył i dzia­

ła ł, żołnierzy dobrych było dużo.

Był to wiek przełom u w m oralności narodów a zatem wiek w ielkich wo­

jen. N arody przelew ały krew za praw dę swego życia. Męzczyzn wi­

dziano przeważnie z szablą u boku.

Pom ijając w ielu dzielnych i sła­

wnych żołnierzy, powiedzmy odrazu, że Kościuszko m iał nieledwie rówie­

śnika i kolegę w Napoleonie Bona­

p arte , który, jak on, był artyle- rzy stą i inżynierem wojskowym i ja k on, przyszedł w czas burzy i zaw ieruchy, aby ratow ać swój naród.

Sława wojennych czynów N apo­

leona niepom iernie przewyższa wojen­

ne czyny K ościuszki. Napoleon został przezwany «bogiem wojny»

a zwycięstwo zdawało m u się służyć posłusznie. Kościuszko takiego szczę­

ścia nie m iał. Sławne jego zwycię­

stwo pod R acław icam i było, jeśli na nie patrzym y ze stanow iska woj­

(7)

skowego, utarczką drobnych sil, klę­

skę pod Szczekocinami spowodo­

w ała zła służba wywiadowcza ze strony polskiej, zam knięcie się z ar- m ją polską w W arszawie, obleganej później przez Prusaków , było istotnie błędem . Cała Kościuszkowska kam- pan ja by ła mało szczęśliwa, a skoń­

czyła się tragicznie. N aczelnik padł ranny pod M aciejowicami, dostał się do niewoli i został osadzony w Piotrogrodzie w tw ierdzy św. P io tra i P aw ła. O ileż szczęśliwszym od niego by ł Napoleon B onaparte, któ­

ry prowadząc arm je swoje od zwy­

cięstwa do zwycięstwa mógł potęgę F ran cji utożsam ić z potęgą w łasną, aż połączył się z n ią koroną ce­

sarską?

A jednak cały św iat sław ił i- mię Kościuszki i w ielbił go w jego upadku i nieszczęściu. K iedy, opu­

ściwszy Rosję, przejeżdżał przez F in lan d ję, w itano go serdecznie, a czasopisma szczyciły s ię ' w im ieniu

(8)

F in la n d ji, iż zaw itał do oiej «jeden z największych mężów wieku nasze­

go». Do Getheborgu, gdzie Kościu­

szko czekał na statek m ający go przewieść do A nglji, zjeżdżały tłu ­ m y gości z cajej Szwecji, aby tego sławnego człowieka zobaczyć. Tak samo serdecznie przyjęto go w An­

glji, mimo iż w ojna am erykańska, w której Kościuszko zdobył był po­

czątki swej sław y, pozbaw iła Anglję w ielkich terytorjów . K iedy K ościu­

szko m iał w siadać na statek , o ta­

czający go angielscy i am erykańscy obywatele przenieśli go na łódź i «wśród serdecznych okrzyków po­

żegnalnych, pow iew ania chustkam i i kapeluszam i, p ły n ął ta k N aczelnik obok skalistych wybrzeży, a każda skała pełna była żegnających i da- lekiem , długiem echem rozlegały się okrzyki tłum ów . Do «Adrjany»

p rzy bijały łodzie pełne kw iatów . Część osób weszła na pokład i jechała z K ościuszką jakiś czas.

(9)

W porcie filadelfijskim pow itały Koś­

ciuszkę tłu m y lud u, a kiedy go przeniesiono do powozu, wyprzę- żono konie i wśród okrzyków zacią­

gnięto powóz przed w ynajęte mie­

szkanie». Jakżeż inaczej żegnano zdetronizowanego cesarza Napoleona, który wyjeżdżając na E lbę, słyszał po drodze tylko wyzwiska i groźbyl

Żołnierz 1 Na dźwięk tego słowa staje w naszych oczach ktoś silny i srogi, dzwoniący stalą, surowy, rozkazujący, niem iłosierny, czasem straszny, ktoś, komu tę jego krw a­

wą dzikość w ybaczam y, ponieważ nas słabych bro.ni, sam się na śmierć narażając. Jego zwycięstwa 'd a ją nam sławę i bezpieczeństwo — ale jego gospodarka jest dla nas bolesna i niszcząca. On rządzi się prawem, przed którem drżym y, ale które i przeklinam y równocześnie — p ra­

wem miecza.

Kościuszko był niew ątpliw ie du­

szą i ciałem żołnierzem — a przecie

(10)

10

dźwięk jego nazwiska nigdy nie wy­

wołuje przed nąsze oczy krwawego obrazu w ojny, zdziczenia i nieludz- kości. Kościuszko nie jest bohate­

rem miecza, lecz bohaterem serca.

Jeśli naw et na obrazie M atejki wi­

dzim y go wśród trupów i rannych obok kurzących się jeszcze dział, wśród kałuż krw i, to w iem y, że to jest po bitw ie, k tó ra w rozum ieniu naszem złam ała siły wrogie życiu, oddaliła niszczącą burzę i pomogła słońcu w ydostać się z chm ur. Krew krzepnie, ran n i są obw iązani, opa­

trzeni a ponure tw arze jeńców giną i nie przerażają nas^ bo cały św iat rozjaśniony jest uśm iechem szczęś­

cia lud zi, którzy krwawym trudem odepchnęli daleko od siebie zagła­

dę. W śród ty c h bolesnych śladów w alki postać N aczelnika w białej sukm anie chłopskiej jaśnieje szczę­

ściem i dobrocią, oczy jego promie­

nieją słodyczą, usta zdają się wy­

m aw iać jakieś słowa zacne i kojące.

(11)

Obrazy wielkich artystów , legendy narodów opisują nam wielu dziel­

nych żołnierzy i wodzów — między nim i jednakże jeden ty lk o Kościuszko ow iany jest ta k ą glorją rozbrajają­

cej dobroci i m iłości. N ic niema w nim żołdackiego, nic z obozowej surowości i dzikości, nic z b ru ta l­

ności koszarowej. Tw arz tego wodza ukochanego jest łagodna i dobrotliw a jak tw arz nauczyciela i patrząc na nią, nie wierzy się, aby te u sta zdolne b yły do w ym aw iania wyro­

ków śm ierci lub dyktow ania praw miecza.

A jednak był to niew ątpliw ie żołnierz i ty lk o żołnierz.

Rzem iosło żołnierskie kochał a szablę przypasał do boku w chwili, kiedy naród polski najbardziej żoł- i nierza potrzebował. Zagrożona była praw da narodu polskiego, to znaczy zagrożone były jego praw a, jego zie­

m ia, jego wolność. Ale naród, ska­

zany na zagładę, zanim jeszcze obcy

(12)

z jego dóbr go obedrą, dotknięty jest niemocą w swem własnem łonie i choćby naw et m iał siły do obrony, nie jest zdolny do ich użycia. Dla- tegp dla K ościuszki, mimo iż był to bardzo w ykształcony i zdolny ofi­

cer, nie było wówczas m iejsca w arm ji polskiej. Tak było z wielu innym i oficeram i polskim i w owych czasach. N aród polski tylko arm ja ocalić mogła — i do arm ji tej zgła­

szali się ludzie, którzy potem na świecie w ielką sławę zdobyw ali — ale w Polsce b y li niepotrzebni.

Zam iast arm ję powiększać—zm niej­

szano ją.

Zdarzało się to nie tylko w Polsce.

Książę Eugenjusz S abaudzki nie zna­

lazłszy dla siebie pola we F ran cji, przeniósł się do A ustryi i później na czele wojsk austryackich bił wojska francuskie. Laudon, K urland- czykj zniecierpliw iony tru d n ą służbą w arm ji rosyjskiej, ofiarow ał swe usługi Prusom a gdy i ta m nie dano

(13)

mu warunków, jakich się dom agał, w stąpił do wojska austryackiego i bił Prusaków . Iluż cudzoziemców słu­

żyło w wojskach rosyjskich! W szyscy ci ludzie bili się za żołd i dlatego byli żołdakam i.

Nie ta k rozum ieli honor i zawód żołnierza Polacy. Pow ołaniem p ra­

wdziwego żołnierza jest życiem swo- jem , pracą, tru d am i, krw ią i śm ier­

cią dawać świadectwo praw dzie — to znaczy walczyć ze wszelką nie­

spraw iedliw ością i . krzyw dą, ze w szyslkiem złem. W ielkie nieszczę­

ścia zagrażały narodowi polskiem u—

ale naród ten nie m iał już dość sił, aby zużyć swych własnych żołnie­

rzy, więc K ościuszko oglądnął się za robotą — i znalazł ją.

Dziś, kiedy znowu św iat cały stoi pod bronią i chcąc nie chcąc zaczyna kochać jej św ietny blask, łatw iej może niż kiedyindziej ludzie zrozum ieją tę niezm ierną czystość zam iarów K ościuszki i szlachetność

(14)

14

jego duszy. Cóż byłoby dziwnego w tem , gdyby ów oiicer polski, je­

den z najzdolniejszych wychowan­

ków królewsl iej Szkoły R ycerskiej, w ykształcony w najlepszej wówczas szkole inżynier]i francuskiej, szukał był pracy w arm ji, k tó ra też zdol­

nościom jego i energji mogła dać wszelkie pole do popisu, dając m u w obfitości potrzebny do tego ma- te rja ł. Jak ież szczególne w idoki mógł mieć oficer w arm ji am erykańskiej nie wyćwiczonej, źle uzbrojonej, po­

siadającej zby t m ało oficerów, nie­

karnej, dem okratycznej ? Jakież były nadzieje, że wojsko ta k ie oprze się św ietnie wyćwiczonym wojskom W ielkiej B ry ta n ji? W ty m stanie rzeczy A m erykanom groziła klęska, a ty m , któ rzy by im pom agali, prze­

śladow anie i nędza.

Ale Kościuszko nie odznaczeń szukał lecz pracy. Żołnierzem b ył, a tedy rozum iał, iż bić się i wojo­

wać znaczy nie starać się o odzna­

(15)

czenia i zaszczyty, ale bronić do śm ierci dobrej spraw y. P rzeto w j- jechał do A m eryki i stan ął w sze­

regach gorzej może zaopatrzonych w broń, a zato silniej wierzących w słus/ność swojej spraw y.

Nie miejsce tu na opisyw anie historji tej wojny, k tó ra A m eryka­

nom szła opornie i z w ielkiem i tr u ­ dnościam i. Postępek K ościuszki n ie-^

w ątpliw ie piękny, szlachetny i ry-®

cerski, został m u też sowicie w yna­

grodzony. N ie m am tu na m yśli wynagrodzeń m aterjaln ych, d o sta t­

ków, które Kościuszce potrzebne nie by ły, ponieważ ich nigdy d la siebie nie używ ał. N ie m ów iłbym też o sławie, któ ra jest pustą rzeczą, gdyby nie to, że w ty m w ypadku ona ode- grałą w ażniejszą rolę.

Jeśli człowiek wie, że zdolny jest do spełnienia jakiegoś dobrego czy­

nu, którym może słusznej spraw ie oddać w ielką usługę a czynu tego wykonać m u nie pozwolą—wówczas

(16)

16

duszę jego bardzo często zatru w a żal, który niweczy wszelkie szla­

chetniejsze zdolności. Swemi czynam i Wojennemi w Ameryce, Kościuszko do pewnego stopnia te n żal swój zm niejszył: To, czego nie mógł zro ­ bić dla swoich, uczynił dla obcych—

i było m u przecież pozwolonem słu­

żyć sprawie wolności i zwalczać prze­

m oc. N iech m ałoduszni nie mówią, że nie w ielki był zysk z tego dla P olski, iż polski oficer wyzwalał Am erykę. Niech tego nie mówią, bo na ta k ich czynach w łaśnie zbu­

dowało się święte nasze hasło „ z a wolność waszą i naszą“ a niedale­

kim już jest czas, w któ rym się I okaże, iż w alki te przyniosą nam

błogosławione owoce.

Prócz tego, będąc świadkiem woj­

ny am erykańskiej, Kościuszko wi­

d z ia ł jedną z nielicznych wówczas arm ji narodowych. B yła to arm ja przew ażnie źle wyćwiczona, nie zawsze dobrze uzbrojona, nieraz pół-

(17)

goła, wyniszczona, głodna, niekarna.

Były liczne niepowodzenia orężne.

W iadom o, iż tru d y wojenne nie mniejsze są, gdy arm ja zwycięża, niż gdy przegrywa — w ojna jest ogromną pracą. Otóż, jeśli rzedły szeregi nie­

raz dobrze bity ch A m erykan, nie­

m niej rzedły szeregi wojsk angiel­

skich, które z trudnością zapełniano żołdakam i, kupow anym i dość tanio od książąt niem ieckich. Zato szeregi am erykańskie zapełniały się i uzu­

pełniały z w ielką łatw ością. Czemu?

O byw atel am erykański czuł, że czy się chce bić czy nie chce. bić się przecie m usi, bo w grze jest istn ie­

nie jego ojczyzny — a przeto choć czasem zw lekał a czasem uciekał, ! w końcu przecie szedł i stanąw szy przed wrogiem, b ił się jak lew. Tu mógł Kościuszko zastanaw iać się nad tem , iż każdy świadomy siebie obyw atel jest bezwarunkowo żołnie­

rzem swej ojczyzny a przeto, kiedy ta ojczyzna jest w niebezpieczeń­

(18)

stw ie, mimo niechęci do broni bić się m usi, bo jest w nim żywy jakiś głos wewnętrzny, silniejszy od wszyst­

kiego na świecie. Że zatem jeśli ojczyzna chce mieć w ielką arm ję, m usi mieć bardzo wielu nie podda­

nych lecz wolnych obyw ateli, któ­

rzy w ojczyźnie swej m ając wszystko dla siebie potrzebne, m uszą jej bro­

nić, ponieważ ona jest d la nich w szystkiem na ziem i. N auczył się też, że m usztra, uczone m arsze, kun­

sztowne i zręczne spraw ianie szy­

ków jest zabaw ką, k tó ra nie może się oprzeć porywowi mas w szla­

chetnym rozpędzie rzuconych na wroga. B yła to rzecz bardzo ważna, bo arm ie ówczesne b y ły niby śm ie­

ta n k ą z narodów lecz najczęściej ty lko zszumowaną od biedy pianą.

K to b y przeciw tak im arm jom po­

tra fił dźwignąć obyw atelstw o zagro­

żonego kraju, jego lud czyli jego ziemie i skały, ten pewnym mógł być, iż arm je najeźdźcy legną w pro-

(19)

chiT zmiażdżone i potrzaskane. Że ta k jest, że wolność prócz skrzydeł m a też i szpony, którem i się bronić potrafi, o tem się Kościuszko w Ame­

ryce w łasnem i oczami przekonał.

T ak więc żołnierz ten wysłużywszy sobie za morzem rycerskie ostrogi w walce o wolność, powrócił do k raju , gdzie tym czasem w arunki znacznie się. zm ieniły — na korzyść i na niekorzyść. N a korzyść — bo z dniem każdym w zrastała świado­

mość, iż w alka na śmierć i życie jest konieczna i do obrony sposobić się należy, na niekorzyść, albowiem siły wrogów P olski w zrastały i kraj nasz b ył w coraz trudniejszym po­

łożeniu. Kościuszko w ierzył w dobrą wolę narodu, w stąpił do wojska i słu­

żył, służył bez szem rania z zam ia­

rem uczynić jak najwięcej. Swój obowiązek żołnierski spełnił — ale kraj nie spełnił swego. W ojska było zam ało, król trzym ał z n ieprzyja­

cielem, agitacja targow ieka brała

(20)

20

w kraju górę. Dziw ną ślepotą ude­

rzeni obyw atele, częściowo b y li prze­

ciwni rozrastaniu się arm ji polskiej, przekonani, iż dla istn ien ia. Polski w ystarczą gołosłowne zapewnienia jej sąsiadów, ty le razy już przekona­

nych, iż zam iary ich wobec tego państw a bynajm niej nie są przyjazne.

Doszło do tego, iż oficerowie polscy, a m iędzy nim i Kościuszko, w ypo­

wiedzieli służbę królowi i wyjechali za granicę.

Aż przyszedł rok 1794-ty, w któ­

rym w ybuchło pow stanie przeciw R osji i w iarołom nem u Fryderykow i Gwilelmowi pruskiem u. N ajcnotliw si obyw atele Polski, najlepsi żołnierze przekonali się, iż ich cnota posłu­

szeństwa, ten fundam ent karności wojskowej i obyw atelskiej, naduży­

wana jest przez rząd, k tó ry nie jest zdolny do uczynienia zadość potrze­

bom narodu. Przeto wbrew rozm ai­

ty m układom króla i jego rządu organizowano pow stanie, na którego

(21)

czele stan ął Kościuszko jako dy­

k ta to r.

N ik t od niego nie by ł do tego zdolniejszym . Rozum iano dobrze, że Polskę zbawić może nie dw orak, lecz wódz, ale nie jakiś jenerał sta­

rej daty, a tylko w ielki naczelnik, k tó ry zna w szystkie źródła życia i siły narodu, który p otrafiłb y do tych źródeł trafić, zakląć je, prze­

m ienić i odświeżyć całą postawę na­

rodu w im ię jego cnót i honoru. T a­

kim nowym człowiekiem isto tn ie Kościuszko b ył i tych przem ian do- kazał i dlatego pamięć jego jest nam ta k droga a przykład jego zawsze naśladow ania godny.

B itw a pod R acław icam i nie b yła . w ielką b itw ą, to praw da. H istorja polska zna wiele bitw większy cli, w iele zwycięstw św ietniejszych.

W księgach one w szystkie są wy­

m ienione i opisane, ależ czemu po­

danie ludowe nie zapam iętało ich sobie? Pamięć ludu jest zawsze w ier­

(22)

22

na i w skarbcu doświadczenia prze­

chowuje wszystko, co w ielkie i dro­

gie. Czemże się to stało, że ta w łaśnie bitw a na zawsze pozostąła w pam ię­

ci lu du polskiego ?

Było to po długim czasie niepo­

wodzeń orężnych pierwsze zwycię­

stwo — to praw da. Ale nie to jest najważniejsze, a to , że zwycięstwo to zostało uzyskane nowo o d k ry tą siłą narodową, nowym a zarazem p rastarym rodzajem broni — m asą ludow ą, rzuconą w prost na pobojo­

wisko. K unsztow ną bitw ę wyćwi­

czonych oddziałów wojsk m anew ru­

jących według złożonych praw ideł sztuki wojennej roztrzygnęło proste jak uderzenie tw ardej pięści, błyska­

wiczne natarcie kosynierów — masy chłopstwa z wojskowego p u n k tu w i­

dzenia naw et bezbronnej, bo zaopa­

trzonej w kosy, nieużywand w żad­

nej arm ji. Kościuszko um iał zebrać ty c h ludzi, jako tako wyćwiczyć w najpotrzebniejszych obrotach i te

(23)

liw ym uśmiechem na tw arzy, rzucić na najpotężniejszą i najstraszliw szą broń arm ji — na arm aty . Ta nowa siła od jednego zam achu zdobyła zwycięstwo. Staw iany jej opór był darem uy — tem u rozmachowi nic się oprzeć nie zdołało.

O piew ają pieśni racław icką bitwę, opisują ją historycy narodow i, z u- śmiechem mówią o niej wielcy je­

nerałowie, którzy nie dopatrują się w niej nic ponad szczęśliwą potycz­

kę, a była to rzecz ogromnej wagi, był to gienjalny błysk, były to szczę­

śliwe narodziny nowej idei, idei zwycięskiej i zapewniającej narodo­

wi nową, niezłomną siłę!

Nową! Ona nie była nowa. Chło­

p i, których Kościuszko rzucił na a r­

m aty rosyjskie — to b yła ziemia krakowska. Zali ziemia krakowska jest nowa? Zali lud krakowski po raz pierwszy szedł na wroga? Któż

(24)

24

jeśli nie ten lu d, wałem slanął u bo­

ku Ł o kietk a, ściganego przez wro­

gów? Czy nie przy pomocy tego właśnie ludu zebrał do kupy swe rozdzierane i kradzione ziemie wy­

pędzony ze swych dziedzin gospo­

darz?

Pierwsze słowo, czarodziejskie słowo zaklęcia zostało znalezione i wypowiedziane. Kościuszko sięgnął w głąb swego serca i tam znalazł to słowo. On, żołnierz z krw i i ko­

ści, żołnierz z ducha i czynu, krzyk­

nął, że potrzebuje żołnierzy. K to in ny m usiałby w ysyłać werbowników odzianych w błyszczące m undury i w abiących lekkom yślną młodzież m uzyką, winem i pobrzękiwaniem dukatów w cieniu sztandaru. Tu żołnierze przyszli sam i, gotow i,z bro­

nią w ręku, bo wiadomo było, że gdy K ościuszko każe się bić, bić się trzeba, bić się m usi, albowiem tylko w broni jest zbawienie. Ten żołnierz nigdy nie dobywał szabli dla pustej

(25)

lub złej spraw y, blask sta li nigdy go, nie baw ił, gonitw y wojenne nigdy mu nie były radością. Jeśli przele­

w ał krew, to tylko aby nią gasić p o żar w niesiony zbrodniczą ręką pod rodzinną strzechę. Jego wezwa­

nie pod sztandary było okrzykiem ,,gore!“ , okrzykiem gospodarza, wzywającego ludzi do ratu nk u. Wy, którzy znacie lud polski, powiedzcie, czy on kiedy lenił się ratow ać od ognia, czy podpalaczy nie ścig ał?

J a k a nauka w ynikała z bitw y racław ickiej? Że lud polski zdolny jest do boju i może być niezwycię­

żonym żołnierzem Polski — a za­

tem , że, jeśli się ten lud postaw i na nogi, m a się w nim arm je olbrzy­

m ią i straszną, mogącą staw ić zwy­

cięski opór najeźdźcom. D yktow ało to nową ta k ty k ę — za pomocą od­

powiedniego m anew ru podsuwać pie­

chotę ludową jak najbliżej nieprzy­

jacielskich b aterji a potem rzucać ją na nie z kosam i. D ziała ówczesne

(26)

nabijane z przodu nie mogły szybko dawać ognia, prócz tego nie biły na bardzo daleki dystans i atak pie­

choty na arm aty nie przedstaw iał zbyt wielkich trudności.

W ten sposób znalazł Kościuszko to, co właśnie było potrzebne— no­

wego żołnierza i nową takty kę. To było wszystko, czego od niego, jako od żołnierza żądać można było.

Reszta należała do narodu, do ,'ządu.

Kościuszko jako d y k ta to r, m iał w ręku swym moc. Pozornie zda­

wało się iż m iał siłę, potrzebną do pow ołania pod sztandary nowego żołnierza — chłopa polskiego. W rzeczywistości tej siły nie posiadał.

Aby módz tę myśl jego urzeczy­

w istnić,cały naród polski m usiałby się jej chwycić, m usiałby się był wewnętrznie przerodzić. Tak zwany

»pan« czyli właściciel ziemski, in a­

czej- mówiąc rolnik na większym szmacie ziemi pow inienby był pu­

ścić robotników , wysłać co zdrów-

(27)

m u, żywiącem u k raj, siły robocze za pomocą umowy z gm iną, k tóra m usiałaby dostarczyć rąk roboczych, z drugiej strony lud m usiałby był nie p ytać o to , co na tern wszyst- kiem zarobi, pow inien b ył nie ta r ­ gować się o pańszczyznę i robociznę, ale zerwać się, powstać, chwycić za broń, sprać wroga, w yrzucić z k ra­

ju, wymieść, a potem przyjść jako zwycięzca i spraw iedliw ie, poważni- powiedzieć czego żąda, powiedzieć jako obrońca tego k raju i gospodarza który w nim zrobił porządek— a wówć ćzas czyżby na swojem nie postaw ił,

Tego zrozum ienia nie b y ło — dl- Łego na -nic się zdała kam panj?

K ościuszki. Gdyby ona naw et b y ła szczęśliwsza, nie wiele byłaby poa mogła. Zbawienie P olski nie zale­

żało od k ilk u bitw , lecz od odro­

dzenia całego narodu — a tego na­

ród nie rozum iał. Siłą m u tego wbi-

(28)

28

jać w głowę Kościuszko nie chciał i nie mógł. On rozum iał pow stanie arm ji narodowej, rozum iał naród uzbrojony, czyli obyw atela w alczą­

cego z wrogiem. Był żołnierzem , mogącym dowodzić pułkam i —• wy­

chowanie obyw ateli nie było jego rzeczą. N ie mówiąc, nie opow iada­

jąc o swoich p lanach — dał żywy przykład i bitw ą racław icką dowiódł, że w iedział, czego chce.

L ud polski kocha im ię Kościuszki i czci w nim bohatera narodowego.

Za co? Czy sądzicie, że za to, iż Kościuszko dał m u wolność? T ak nie

^ jest. Jeśli naw et dziś w ludzie żyje podanie, iż Kościuszko tę wolność m u dał, to jestto ty lk o upiększone w spomnienie. Ci, którzy Kościuszkę ta k kochali, ci, którzy szli za nim na arm aty , ci w iedzieli dobrze, iż było to rzeczą niem ożliwą i ci też tego ani dzieciom swoim an i wnu­

kom nie pow tarzali. Kościuszko mógł daw ać ty lk o ulgi ty m chłopom, któ-

(29)

rzy służyli wojskowo, ale ustroju państwowego zm ieniać nie mógł, choć się o to starał, choć zbaw ien­

ną konieczność takich zm ian na każ­

dym kroku przedstaw iał i choć jej szczerze narodowi życzył. Ludowi polskiem u te zam iary Kościuszki były znane

i

niew ątpliw ie zyskały mu wdzięczność, zdobyły m u żoł­

nierzy — ale lud zb y t jest trzeźwy, aby poprzestawał na dobrych chę­

ciach, o których mówi, że niem i jest w ybrukowana droga do piekła.

Za cóż ten lud Kościuszkę ta k uko­

chał? Czy za to , że ciepłem i ser- decznem słowem N aczelnik w yrwał go z chat cichych, porwał od pługa i brony i z kosą tylko w ręku rzu­

cił na ogniem ziejące arm aty? Za krew na sukm anie i rany usypał mu lud krakow ski mogiłę na wieczną pam iątkę? '

Za krew i rany, nie inaczej.

Albowiem Kościuszko to b yl, któ ry do chłopów polskich powie­

(30)

30

dział: — B oreńci swojej Polski, b ro ń­

cie swojej ziemi! — I podanie lu du m aluje Bartosza Głowackiego w wy­

prostow anej dumnej postaci n akry­

wającego czapką swą, zapał działa nieprzyjacielskiego i patrzącego pro­

sto w oczy N aczelnikowi. Rozum ie­

cie, że ta k było, że Bartosz Gło­

w acki p atrzy ł Kościuszce w oczy z dum ą i z wdzięcznością. Z dum ą, ponieważ dowiódł swym czynem, iż jest obrońcą swej ziem i, swojej P olski — z wdzięcznością za to, że go Kościuszko do tego czynu zachę­

cić p o trafił; że mu pokazał, jak tę Polskę dla siebie zdobyć może.

W idzicie — w ten sposób nau­

czać może ty lko żołnierz, oficer, k tó ­ ry nie gada, nie tłom aczy, nie opo­

w iada, ale pokazuje, co się m a zro­

bić i jak.

Potem przyszły maćsze i kontr- m arsze, Szczekociny, oblężenie W ar­

szawy, zm ienne koleje pow stania, wreszcie klęska — ale nie przyszło

(31)

najważniejsze: Ziem ia polska nie ruszyła się z posad — mrowie ludu polskiego nie powstało.

Kościuszko, jako wódz, ro bił błędy. I Napoleon B onaparte robił je też. Ale Napoleon B onaparte m iał to szczęście, iż rząd F ran cji u m ia ł dlań zawsze znaleźć arm ję. Rewolu­

cyjna F rancja b iła się ze zmiennem szczęściem ta k jak i Polska. Ale re­

wolucyjna F ran cja um iała dla swych wodzów arm ję znaleźć — czego n ie um iała Polska naw et wówczas, kie­

dy jej Kościuszko wskazał, gdzie tej arm ji należy szukać i jak jej użyć można.

Ciężko ranny padł Kościuszko na polu bitw y — i po w yjściu z nie­

woli moskiewskiej już się więcej na czele szyków polskich nie pokazał.

Do Napoleona nie m iał zaufania i w czystość jego zam iarów wobec P olski nie w ierzył. Kościuszko by ł w calem znaczeniu tego sło­

wa żołnierzem wolności i pod

(32)

32

ty m względem w swem niepo­

kalanie czystem rozum ieniu ho­

noru żołnierskiego stał nieporówna­

nie wyżej od Napoleona. W idział i czuł doskonale, że gienjusz woj­

skowy Napoleona zaćmiony jest żą­

dzą sławy i panow ania a przeto nie wieżył w trw ałość jego zwycięstw i powodzeń orężnych. Nie dziwota, że żołnierz polski Napoleona kochał, ponieważ w ielki ten wódz m iał wiele praw dziw ych cnót żołnierskich, a zwycięstwa jego, ognisty jego duch i w ielkie wojenne natchnienie mogły żołnierzy olśnić i zachwycić. Że w łaśnie Kościuszko jeden omamić się ty m św ietnym czynom i zaletom nie dał, to dowodzi więcej może niż jego um iejętność przew idyw ania, niezłomnej w iary w to, iż miecz w rękach najzręczniejszego szermierza traci siłę, jeśli szermierz w duchu swym nie jest czysty i jeśli ' nie walczy wyłącznie dla dobra uczci­

wej sprawy. Wszelka w alka jest

(33)

zawsze bożym sądem a kto nie może się oprzeć na słuszności swej spraw y, ten prędzej czy później osłabnąć musi.

Im ię N apoleona jest św ietnym klejnotem wysadzanym niby dro- giemi kam ieniam i jego w ielkiem i czynami orężnemi. Nad im ieniem Kościuszki lśni jak gwiazda im ię bitw y racław ickiej a choć bitw a sama była nieznaczna, echo jej sławy żyje w Polsce wiecznie. Nazwy bitw na­

poleońskich są wspaniałem i grobow­

cam i bohaterów — Racław ice są hasłem życia, źródłem nowej siły , chw ałą narodzin w ogniu i krwi no­

wej m yśli, Było to wskrzeszenie m yśli piastow skiej, która naw iedziła Kościuszkę w prerjach Ameryki w al­

czącej o wolność. Zanim jeszcze gdzieindziej, w innych krajach za­

częto o tem pisać książki, u nas ta myśl już przeszła w czyn, k tó ry jak płom ienisty drogowskaz świecił narodow i polskiem u w m rokach jego

(34)

34

porozbiorowych dziejów. Lud! Lud!

Ludl — to było hasło w szystkich pow stań polskich — i to było n a j­

silniejsze hasło całej naszej porozbio- rowej pracy. Bo lud — to arm ja.

Kościuszko złożywszy broń, od­

dał się cały pełnieniu dobrych uczyn­

ków. B ył to dalszy ciąg jego służby żołnierskiej. W yzw alał — wyzwolił z poddaństw a włościan w swoint m a­

ją tk u , swój m ajątek am erykański oddał na cele ośw iaty dla m urzy­

nów. starał się ubogich i chorych wspomagać — to robił przez całe życie. K iedy z szablą w ręce spie­

szył na pomoc zagrożonemu swemu narodow i, szedł z pomocą choremu i biednemu. Zawsze pom agał i bronił.

I Polska poszła śladem i jego.

Nie brakło w Polsce żołnierzy do­

brych, którzy obowiązki swe rozu­

m ieli tak, jak Kościuszko. K iedy nie można się b jło bić o wolność na własnej ziem i, szli żołnierze polscy na obczyznę, ale nigdy nie

(35)

byw ało, aby pom agali przem ocy do tryu m fu nad wolnością. Wszędzie, gdzie bito się o wolność, tam wszę­

dzie P olacy b y li pierw si. G inęli na barykadach paryskich, ginęli za Bel- gję, b ili si^j za W łochy, za W ęgry, za wolność w szystkich ludów. A jeśli wyzwolone lud y wolność swą ko­

chają, jeśli rozum ieją, że ona jest skarbem narodów i jeśli przez to św iat cały idzie dziś ku wolności—

to je st w tern zasługa w szystkich ty c h ta k licznych i bezim iennych nieraz bohaterów , którzy podobnie jak Kościuszko, nie p y ta li nigdy, po czyjej stronie jest lepsza broń i w iększa siła a ty lk o po czyjej stro­

nie jest praw da i słuszność. Za to, ty lk o za to czczone było w całym świecie im ię żołnierza polskiego, któ­

rego dusza zawsze front trzym ała swemu N aczelnikow i. Ale ta k ą gwia­

zdą przew odnią, prow adzącą w sło­

neczną krainę wolności, było nazw i­

sko Kościuszki nie tylko dla nas.

(36)

36

W szystkie ludy, które ukochały wol­

ność, w ynosiły je pod niebiosa, na­

dając je gwiazdom lub niebotycznym wierzchołkom górskirii i gwiazd się­

gającym i im ię to jest równoznaczne ze strzelistem i zam iaram i czynów bohaterskich.

Gzem dla nas jest Kościuszko, o tem już chyba nie potrzebuję mó­

wić. Niem a dziś w Polsce człowieka, któryby nie rozum iał, iż lud jest arm ją, że ty lk o haród uzbrojony może praw swych skutecznie bronić, że najdzielniejszym żołnierzem jest świadomy i w olny obyw atel kraju.

Za czasów K ościuszki nie wszyscy to rozum ieli dlatego niewiele zwy­

cięstwo racław ickie pomogło. Zwy­

cięstwo idei Kościuszki jest ważniej- szem od zwycięstw orężnych, jakie on mógł odnieść i w tem właśnie leży żywa siła jego czynów.

Dobrze. Jednakże wolność ko­

chają w szystkie ludy na świecie, jedne może m niej, drugie więcej —

(37)

zależnie od tego, jak ją pojm ują i rozumieją. Bohaterów walczących o wolność ma każdy naród i nigdzie ich nie brakowało —czemże się dzieje, iż Kościuszko jest właśnie polskim bohaterem , zwłaszcza jeśli walczył o wolność ludu obcego, na obcej ziemi? I praw dą jest, że Kościuszko b y ł przedewszystkiem żołnierzem,

•ale. wszakże na początku powiedzie­

liśm y, iż żołnierzy już w jego cza­

sach dużo było dobrych a dziś czyż ich jest m niej?

Zapewne. W idzim y za czasów K ościuszki Napoleona, który walczy 0 wielkość i sławę F rancji, albowiem F ran cja pod bronią to on, a orły złote jego pułków to jego pyszne -myśli. W idzim y dalej Moltkego, któ­

ry rozwija po mistrzowsku swe karne arm je, godząc zręcznie w słabe p u nk ty wojsk francuskich z m yślą, iż czyni to , aby pokazać siłę swego narodu 1 wydrzeć dla niego ziemię. Na ta k i bój id ą dziś jenerałow ie niemieccy.

(38)

Rzućmy okiem wstecz i spytajm y — komu i czemu miecz służy? W szyst­

kiemu — począwszy od pychy zdo­

bywcy a skończy wszy na religji. Lecz gdzież to szabla służy sercu i do­

broci? K to dobywa jej dlatego, iż nie może obojętnie patrzeć na krzy­

wdę? K to nigdy nie użył jej dla zysku, dla pustej sław y ? K to jest rycerzem bożym, sięgającym . po miecz wyłącznie w obronie praw dy ?

«Za waszą i naszą wolność»? Bez względu na zap łatę?

Szukajcie 1 Znajdziecie czasem aw anturników , którzy ukochali wojnę dla wojny.

Ale ta k ą rycerską tradycję ma ty lk o naród Jag iełły , W arneńczyka, Sobieskiego i Kościuszki.

(39)
(40)

3 7 6 3 8 6

, i --- E m ilia B a g i e ń s k a . Szkice i No

tatki. C e n a ... rb. 2 40 J e r z y B a n d r o w s k i . Biaty Lew.

K siążka o historji organizacji pow sta nia czesko-sio w ackie- go przeciw R ustro-W ęgrom . rb. 4.—

I g n a c y G r a b o w s k i . Credo. Stu- d ju m p sy c h o lo g ic z n o - poli- ' tyczne. C e n a ...rb. 3.—

G u s t a w O l e c h o w s k i . Tajem nica miłości. Z po rtre te m a u to r a i 3 -m a ry s u n k a m i Ireny B o ­ jarskiej w tekście. C e n a . . rb. 3.—

P O L E C A :

K S IE G M IU i U r a O W A

W llDTSUV EAlPliSKl i S-ka

KIJÓW, KRESZCZRTYK N 2;25, m. 103,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przesyłamy Pani artykuł Zygmunta Rytla - autor, z oczywistych względów, uwydatnił uczestnictwo Pani Wandy w LWP, ale sam fakt wydaje się bezsporny. Pozdrawiamy Panią

Amerykanie uhonorowali dokonania naszych bohaterów, nazywając ich imionami miasta, autostrady, mosty, szkoły, budynki i

Washington wiedział, że w armii północnej znajduje się niezwykle zdolny, czynny i pierwszorzędne usługi oddający cudzoziemski inżynier, ale nie wiedział początkowo, że

holt durchreist, nach 1792, schon eine europäische Berühmtheit, in Sachsen, dem traditionellen Absteigequartier der Polen, längeren Aufenthalt genommen, zwei Jahre

MARII CURIE- SKŁODOWSKIEJ, LUBLIN 2009, 236 SS. Jeden z recenzentów wydawniczych tej pracy napisał, że książka ma „charakter prasoznawczy i rekonstruujący medialny

wane terytorialnie działanie państwa na rzecz zrównoważonego rozwoju miast i ich obszarów funkcjonalnych oraz wykorzystania potencjału miast w procesach rozwoju kraju. Jest

2) ©.. b- bie franjofifcbe 2Irmee) fidb bem Orte ber ^anbtung naben unb ben länblidben grieben ju ftören broben. S8on Xbabbäu« erhoffen G u tter unb £ocljter

Previously, a statistical scintillation detection algorithm using a calibration based approach was applied to an EM-CCD based gamma camera with a micro-columnar scintillator 165 and