z serii Pętla Czasu
Wydawnictwo Psychoskok Konin 2017
Mateusz Dydyna
„Wyrok Nocy z serii Pętla Czasu”
Copyright © by Mateusz Dydyna 2017
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o. o. 2017 Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji
nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Agnieszka Marzol Projekt okładki: Mateusz Dydyna
Zdjęcie okładki © CC0 - Free for personal and comercial use Korekta: Janusz, Bożena Sigismundowie
ISBN: 978-83-7900-749-3
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
http://wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl
Spis treści
Prolog ... 5
Tom I – Wyroki nocy ... 7
Rozdział 1 – Decyzja ... 8
Rozdział 2 – Ostatnie tchnienie wolności ...42
Rozdział 3 – Pełna kontrola ...66
Rozdział 4 – Doświadczenie ...107
Rozdział 5 – Utopia ...144
Rozdział 6 – Nowe priorytety ...192
Rozdział 7 – Młodość ...241
Rozdział 8 – Niepewność ...285
Rozdział 9 – Kolejny krok ...335
Rozdział 10 – Ironia losu...376
Rozdział 11 – Kanuy ...430
Rozdział 12 – Początek podróży...453
Rozdział 13 – Film ...480
Rozdział 14 – Połowa drogi ...544
Rozdział 15 – Trening ...570
Rozdział 16 – Eveneris ...602
Rozdział 17 – Ostatnia prosta ...637
Rozdział 1 – Zatracone wartości ...666
Tom I – Wyroki nocy
Kim jesteś? Dokąd zmierzasz? Budzisz się co rano w jakimś celu. Inaczej ten trud byłby daremny. Dźwiganie egzystencji niepotrzebne. Bezproduktywne. Dążysz do czegoś.
Czy jesteś stary, czy młody – masz kierunek prosty, choć odległy. Bo tylko takie ostają się w pędzie codzienności.
Pragniesz i to trzyma cię przy życiu. Bez tego nie byłbyś w stanie istnieć. I to główny powód, dla którego opowiadam tę historię. Aby nie dać umrzeć marzeniom. Aby przedłużyć choćby przez chwilę ogrom tych zjawisk.
Kim jestem? Narratorem z czarnej pustki, ale to nieistotne. Ważne, kto jest głównym bohaterem tej powiastki.
Ta historia opisuje dzieje nastolatka. Dlaczego właśnie jego? Nie wiem. Może nie macie ze sobą nic wspólnego.
Zapewniam jednak, że oboje jesteście skłonni do marzeń.
Niezależnie, jakie by one były. Każdy z nas je ma.
Ten siedemnastolatek także jakieś miał. Wkraczał jednak w wiek, kiedy marzenia zaczyna przekształcać się w cele życia. Mniej wybujałe, realniejsze. W dużym skrócie – on myślał o dziewczynach. Chciał zapełnić stratę dzieciństwa czyjąś miłością i na nieszczęście spotkał na swojej drodze duszyczkę płci przeciwnej.
Rozdział 1 – Decyzja
Zdarzyło się to latem, kolejnego dnia lipca, w sobotę.
Franek, bo tak miał na imię, jechał na rowerze do sklepu spożywczego. Nie spodziewał się zastać tam żadnego cudu.
Ewentualnym ewenementem na jego liście oczekiwań była zmęczona życiem kobieta. Przyjęłaby od niego zamówienie, wydała resztę i na tym koniec. Nie tym razem!
Chłopak zaplątany we własne myśli przekroczył próg sklepu usadowionego gdzieś w centrum wsi. Poszedł tam z konkretnym zadaniem. Jego żołądek potrzebował nasycić się cukrem i solą.
Ta żądza pojawiała się, ilekroć przekraczał świadomością granice innych światów. A robił to bardzo często, bo obcował praktycznie nieustannie z myszką i padem. Grał niczym nałogowiec. Oglądał tyle, ile czasu poświęca krytyk na analizę tworów dużego ekranu. Słowem – rasowy smakosz.
Cała jego rzeczywistość miała ulec natychmiastowej zmianie za sprawą jednej osoby. Ta wspaniała i niepowtarzalna dziewczyna stała przed nim i witała go szerokim uśmiechem.
Ale on nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Przyjął za fakt ten wcześniejszy dziwaczny schemat i zajął myśli chrupkami serowymi nowej edycji. Rozważał dwie opcje.
Mógł kupić cały regał, żeby starczyło mu na drogę powrotną i do końca dnia. Zakładał też możliwość nabycia jakiegoś napoju, aby nie zejść z powodu wysuszenia
organizmu. Postanowił przeżyć podróż, dlatego wybrał wariant drugi. Złapał za tyle paczek, ile tylko zdołał objąć ramionami i z tym zapasem pognał w kierunku lady. Rzucił zdobycze z niechlujnością, tak że część rozpierzchła się po podłodze. Uświadomiwszy sobie jak haniebne było to działanie zanurkował ku gumoleum w poszukiwaniu paczek.
Wtedy właśnie dziewczyna zapytała:
– Dać panu na to jakiś karton? – Jej głos wyraźnie odbiegał od schematu starszej, przygarbionej kobiety. Ten wyjątkowy sygnał wyrwał go z zadumy nad chipsami. Wstał niesiony ciekawością, po czym zamarł. Nieznajoma była absolutnie cudowna.
Nie wiedział, czy chodziło o jej gładką cerę, łagodne rysy twarzy, czy może palisandrowe włosy sięgające bioder.
Potrafił skategoryzować ją tylko jednym słowem. Obłędna.
Jeśli facet mógł się zakochać od pierwszego wejrzenia, to było to właśnie takie coś. On nie tylko myślał, że ona jest idealna. On to wiedział. Pytał sam siebie jak to możliwe, bo przecież nigdy wcześniej tak nie reagował na kobiety. A tym razem opętała go pozytywna fala bodźców. To musiał być sygnał lub coś większego. Przeznaczenie? Niezręczną ciszę Franek przerwał, odpowiadając:
– Tak, dzięki. Szykuje się duża impreza u mnie w domu – skłamał. Tak naprawdę planował przegrać całą noc w nowego RPG-a i dostać niestrawności.
– Znajdę coś dla ciebie. Mamy dużo pustych kartonów na zapleczu – powiedziała, chowając się za kotarą złożoną z tęczowych paseczków wmontowanych w górą część futryny.
Franek, wykorzystując moment jej nieobecności, sprawdził oddech. Nie był on zadowalający, bo przecież od trzech dni nie szczotkował zębów. Jego organizm także jakoś stronił od wody. Z higieną osobistą Franek miał mocno na pieńku. Można by powiedzieć, że się posprzeczali, choć właściwie powodem, dla którego się nie mył było lenistwo. Po co miał się kąpać, skoro następnego dnia znowu był brudny.
Prosta logika.
Teraz jednak się tego wstydził. Bo przecież śmierdział jak stare gacie, a z ust waliło mu niczym z japy zdychającego kojota. Istna mieszanka najgorszych zapachów, jakie wydziela twój organizm kilkanaście godzin po śmierci.
Niestety, on się nie rozkładał, choć bardzo tego pragnął.
Wolał zginąć niż w jakiś sposób spłoszyć tę piękność. Nie potrafiłby sobie wybaczyć takiej straty. Na szczęście miał sprytny plan. Gdy tylko dziewczyna wróciła, odsunął się dwa kroki od lady i zapytał:
– Dostanę u ciebie gumę do żucia?
– Tak, leżą tam – oznajmiła, wskazując palcem plastykową gablotkę po swojej prawej.
Chłopak niczym wygłodniały wilk rzucił się na małe niebieskie paczuszki z drażetkami. Chwycił jedną i otworzywszy ją od razu włożył do ust trzy sztuki.