ROK V
JCtanika miesięczna
M łodzież z a rm ią. T ego roczn e u ro c z y s to ś c i ś w ię ta N ie p o d le g ło ści w d n iu 11 lis to p a d a , o d b y ły się pod z n a k ie m b r a te r s tw a m ło d zieży z a rm ią . W ła ś c iw ie b y ł to z e w n ę trz n y w y r a z te g o b r a te r stw a , k tó r e w is to c ie is tn ie je ju ż od d a w n a . S z e re g i m ło d z ie ż y b o w ie m to prze cie ż n a jc z ę ś c ie j ż o ł
n ie rz e re z e rw y , sp o so b ią cy się do o b ro n y k r a ju .
W ła ś c iw y sens te j w s p ó ln e j de
f ila d y a r m ii i m ło d z ie ż y , le ż y w s y m b o lic z n y m łą c z e n iu ty c h dw óch c z y n n ik ó w ż y c ia , k tó r e w y k r e ś la ją p rzyszło ść. B o lo s y p a ń s tw a zależą od do brze z o rg a n iz o w a n e j s iły z b ro jn e j i od tę ż y z n y i w a rto ś c i d u c h o w e j m ło dego p o k o le n ia . T a k a będzie p r z y szłość, ja k im i są m ło d z i, k tó r z y w ch od zą do ż ycia .
W d n iu Ś w ię ta N ie p o d le g ło ś c i, w e w s z y s tk ic h m ia s ta c h i m ia s te czka ch P o ls k i p rz e d e filo w a ły z w a rte s z e re g i a r m ii i m ło dzie ży.
O c z y w iś c ie n a jb a rd z ie j okazale u ro c z y s to ś c i te w y p a d ły w W a r szaw ie, gd zie d e fila d ę n a p la cu n a R o zdro żu, p r z y ją ł M a rs z a łe k E d w a rd Ś m ig ły -R y d z .
W d e fila d z ie m ło d z ie ż y b r a ł u d z ia ł p o czet s z ta n d a ro w y o d d z ia łu w a rs z a w s k ie g o A k a d e m ic k ie g o Z w ią z k u M o rs k ie g o z p p .: H . G le g o ls k im , J. B rz o z o w s k im , J.
L e s z c z y ń s k im i T . T e m is z e w s k im . W z d łu ż c a łe j tr a s y d e fila d y , m im o z im n a i deszczu, z e b ra ły się n ie z lic z o n e t łu m y p u b lic z n o ści. W ogóle s tw ie rd z ić m ożn a z w ie lk ą rad ością, że p u b lic z n o ś ć w a rs z a w s k a c o ra z s iln ie j re a g u je n a w s z e lk ie te g o ro d z a ju u ro c z y stości, co ra z ż y w ie j m a n ife s tu je na cześć a r m ii. W y lę k n ie n ie i po nu rość u lic y w a rs z a w s k ie j, ja k o n a s tró j, p o z o s ta w io n y po za
b o rc a c h p o w o li z n ik a . W ra c a r a dość i rad ość ta z n a jd u je w ła ś c i
w y up ust.
P ra w d z iw ie cieszyć się u m ie ją t y lk o lu d z ie n a w s k ro ś p rz e s ią k n ię c i a tm o s fe rą w o ln o ści.
ś w ię to N ie p o d le g ło ś c i o d b y ło się ró w n ie ż n a s ta tk a c h p o ls k ic h , k t ó re w d n iu ty m z n a jd o w a ły się pod ró ż n y m i s z e ro k o ś c ia m i g e o g ra fic z n y m i. I t a k m/s „ P iłs u d s k i“
z n a jd o w a ł się n a w o da ch a m e ry - g a ń s k ic h , m ię d z y N e v -J o rk ie m a H a lifa x e m , s/s „ P u ła s k i“ z b liż a ł się do Buenos A ire s , s/s „P o lo n ia “ zaś do b rz e g ó w G re c ji.
*
N ie obeszło się je d n a k bez p rz y k re g o z g rz y tu . O to je d e n z c z ło n k ó w R a d y P o r tu w G dańsku z w r ó c ił u w ag ę d y r e k c ji g d a ń s k ie g o o d d z ia łu „P a g e d u “ , że w y w ie szanie p o ls k ic h f la g n a gm a c h u f ir m y b y ło n iep ożąd an ą dem on- s tr a ć ją ( ? !) p o lity c z n ą w G dań
sku.
P rz y p u s z c z a m , że ju ż n ik o g o nie z d z iw i te n f a k t , b y ło ic h
rz a to — i p rz y g n ę b ia , ty m b a r
d z ie j, g d y się zw a ży, że je d n a k k lu c z od na sze j b r a m y n a ś w ia t le ż y w G dańsku,
A f a k t ó w ty c h n a z b ie ra ło się ju ż b a rdzo w iele .
*
Kaszubi u Naczelnego W odza.
J a k b y d la m ocn ie jszeg o za a k c e n to w a n ia swego org a n iczn e g o z w ią z k u z P o ls k ą , w t y m s a m y m m n ie j w ię c e j czasie, k ie d y c z ło n e k R a d y P o r tu G da ńskie go k w e s tio n o w a ł w y w ie s z e n ie f la g i p o l
s k ie j w „P a g e d z ie “ K a s z u b i p r z y b y li do N a czeln eg o W o d z a M a r s z a łk a E. Ś m ig łe g o -R y d z a — z d a ra m i. N a co s ta ć ic h b y ło ■— d a li. A p ro s to i w p r o s t do serca m ó w ili — tą s w o ją k a s z u b s k ą g a d k ą . N a w e t z a ta ń c z y li.
T o te ż w z ru s z y ła M a rs z a łk a ta serdeczna, pe łn a p r o s to ty i serca w iz y ta kaszu bska . P o d z ię k o w a ł im — serdecznie.
„ D zięk u ję w am — m ó w ił — za serca was'ze, d ziękuję za zalicze
nie m nie w poczet w aszych współ
obywateli.
T y m głębiej i serdeczniej od
czuw am ten a k t, że zdaję sobie dokładnie sprawę z pewnych spe
cjalnych momentów, specjalnych okoliczności, k tó re się w ią żą z w am i, ja k o Kaszubam i.
Kiedyście w ró cili na wieczne trw a n ie i nierozerw alne w spółży
cie do M a c ie rz y Polskiej, od tego czasu, w y, K aszubi i wasz k r a j wzbogaciliście Polskę w p rzekro ju m a te ria ln y m i w p rzek ro ju du
chowym o jedną w ie lk ą w artość, a m ianow icie o element' m orski.
T oteż cała P olska otacza was serdecznie sw ą m yślą i specjalną troskliw ością, zdaje sobie bowiem sprawę, ja k w ie lk ą rolę w naszym ustroju państw ow ym odegrać mo
żecie w y i w asz k ra j.
E lem en t m orski sta je się coraz częściej hasłem dnia p rac y w e
w nętrzn ej Polski, celem w ysiłków mnogich rzesz społeczeństwa pol
skiego.
D latego też jestem głęboko przekonany, że życząc w a m ja k najlepszego rozw oju, ja k n a jw ię k szego wzbogacenia w aszych w alo rów, w ypow iadam to, co jes t m y ślą i co jes t uczuciem serdecznym całej Polski.
Jeqzcze ra z za przybycie tu do m nie w ta k m iłe j o k a z ji i 1'ak licznym grctnie — serdecznie w szystkim d ziękuję“ .
W iz y ta K a s z u b ó w w W a rs z a w ie — u N a czeln eg o W odza, -—
to d a ls z y w y r a z pow szechnego p rz y w ią z a n ia lu d u n a d m o rs k ie g o do a rm ii.
*
M a ry n a rz e c z y ta ją . W o s ta tn im czasie, n a ro d y o du żej flo c ie h a n d lo w e j c o ra z b a rd z ie j z w ra c a ją u- w a g ę na s tro n ę k u ltu ra ln o -o ś w ia -
w s z a k ba rdzo dużo. N ie m n ie j obu- to w ą m a ry n a rz y . I s tn ie ją s p e c ja l
ne o rg a n iz a c je , k tó re p r z y c z y n n y m w s p ó łu d z ia le a rm a to ró w , z a jm u ją się d o s ta rc z a n ie m m a r y n a rz o m k s ią ż e k do c z y ta n ia .
W A n g lii is tn ie je R a d a E d u k a c y jn a ż e g la rz y , k t ó r a p ro w a d z i teg o ro d z a ju a k c ję w ś ró d m a r y n a rz y . N a je d n y m z o s ta tn ic h ze
b ra ń R a d y b y ł n a w e t ks. K e n tu , co n a le ż y k o m e n to w a ć o docenia
n iu i p o d k re ś la n iu t e j o rg a n iz a c ji prze z n a jw y ż s z e a u to ry te ty .
W y n ik ie m d z ia ła ln o ś c i R a d y E d u k a c y jn e j Ż e g la rz y je s t zaopa
trz e n ie 554 s ta tk ó w a n g ie ls k ic h , n a le żą cych do 4 to w a r z y s tw że
g lu g o w y c h , w b ib lio te k i d la m a ry n a rz y .
Podobno, a n a w e t b a rd z ie j in te n s y w n a a k c ja p ro w a d z o n a je s t w N iem czech , gd zie w iększość s ta tk ó w h a n d lo w y c h p o sia da b i
b lio te k i d la s w o ic h załóg. N ie z a le żnie od teg o N ie m ie c k i F r o n t R o b o tn ic z y p ro w a d z i n a s ta tk a c h k u r s y d o k s z ta łc a ją c e .
N ie tru d n o do m y ś la ć się, ja k i ro d z a j e d u k a c ji o tr z y m u ją m a r y narze n ie m ie c c y , n ie m niej, je s t tc o b ja w , z m ie rz a ją c y do u t r w a la n ia ś w ia d o m o ś c i społecznej i o- b y w a te is k ie j w m a ry n a rz u .
W p o ls k ie j m a ry n a rc e h a n d lo w e j je s t jeszcze w ie le s ta tk ó w , gd zie nie m a n a jm n ie js z e j b ib lio te c z k i.
D o ty c h c z a s n a jin te n s y w n ie j a k c ja ta p ro w a d z o n a je s t n a s t a t k a c h L i n ii ż e g lu g o w y c h G d y n ia — A m e ry k a .
M a ry n a rz e lu b ią c z y ta ć , g d y m a ją w o ln ą c h w ilę . K u p u ją p rz e to k s ią ż k i za w ła s n e pieniądze.
M oże to d o b ry e k s p e ry m e n t -—
w y c h o w a w c z y z u w a g i n a k u lt u rę c z y te ln ic z ą w Polsce, le cz na - pew no z ły ry s w y c h o w a w c z y z u w a g i n a tro s k ę o m a ry n a rz a - o b y w a te la . A w ła ś c iw ie to ta k n ie tru d n o je s t z o rg a n iz o w a ć b i
b lio te c z k i d la m a ry n a rz y . W ię k s z a b y ła b y k o rz y ś ć i po
ż y te k , n iż z s z u m n o m o rs k ic h a k a de m ii.
*
S ta te k bunkrow y w Gdyni. F i r m a „ P o ls k a ro b “ , P o ls k o -S k a n d y - n a w s k ie T o w a rz y s tw o T ra n s p o r
tow e w G d y n i, b u d u je obecnie w H o la n d ii, n a s to c z n i N . V . W e r f G usto, S chiedam , s p e c ja ln y s ta te k b u n k ro w y . S ta te k ten , o p o je m n o ś c i 1000 to n , p o sia d a ta ś m o w e u rzą d ze n ie do b u n k ro w a n ia s ta tk ó w , w y d a jn o ś ć k tó re g o o b li
czona je s t n a 300 to n b u n k r u na godzinę. S p e c ja ln ie s k o n s tru o w a n y d ź w ig , p o z w a la n a b u n k ro w a n ie z a ró w n o d u ż y c h tr a n s a tla n ty k ó w , ja k i m a ły c h s ta tk ó w z n a j
b a rd z ie j n ie w y g o d n y m i lu k a m i b u n k ro w y m i.
(Sz.)
CENA 60 GROSZY
SZKWAŁ
N r 12 G R U D Z IE Ń 1937Sedna sptcawy macskief ~ ta cztomek
P o d s u m u je m y d y s k u s ję , k t ó r a p rze z r o k c a ły n ie u s ta n n ie to c z y ła Się n a ła m a c h „ S z k w a łu “ n a te m a t w y c h o w a n ia „c z ło w ie k a m o rs k ie g o “ . D y s k u s ja z a to c z y ła s z e ro k ie k o ło : z a b ie ra li g ło s w te j s p ra w ie ci, k tó r z y 1 w y c h o w u ją , p is a li ta k ż e w y c h o w a n k o w ie n a s z y c h s z k ó ł h a n d lo w y c h , k t ó r z y z t r u - diem z n a jd u ją s ta n o w is k a n a o d c in k u m o rs k im , ja k też w re s z c ie ci, k tó r z y d a re m n ie p o s z u k u ją odpo
w ie d n io w y s z k o lo n y c h p ra c o w n ik ó w . P lo n z o s ta ł ze
b ra n y o b fic ie , a szczególna w a rto ś ć p rz e p ro w a d z o n e j w y m ia n y z d a ń po le ga n a ty m , że z w y ją t k ie m t y l k o je d n e j k w e s tii i to n a t u r y ra c z e j te o re ty c z n e j.
M a m ma m y ś li tezę p r o f. H ilo h e n a , że re a liz a c ja zad ań n a o d c in k u m o r s k im w y m a g a po prze dnieg o u re g u lo w a n ia p o d s ta w o w y c h w a r u n k ó w g o s p o d a r
c z y c h w k r a ju , a w szczeg ólności z n o rm a liz o w a n ia p o ję ć re n to w n o ś c i k a p ita łu p ry w a tn e g o . R o zw a ża n ia n a te n te m a t w y c h o d z ą je d n a k d a le k o po za w ła ś ciw e g ra n ic e na sze j dyskusji-.- Z o s ta ła u s ta lo n a z u pe łn ie z g o d n a o p in ia co do n a jis to tn ie js z y c h s p ra w naszego p rz y g o to w a n ia do p ra c y n a o d c in k u g o spo da rczo - m o rs k im .
P ie rw s z ą w a ż n ą zdo byczą na szej d y s k u s ji je s t szerząca się o p in ia co do p o w ie rz c h o w n o ś c i z a in te re s o w a n ia s p ra w ą m o rs k ą w P olsce: b r a k g łę b szego n a o g ó ł p o d e jś c ia je s t n a jc z ę ś c ie j z a stę p o w a n y g ło ś n y m i h a s ła m i, h a ła ś liw ą fra z e o lo g ią , z k t ó re j, p r z y b liż s z y m p o de jściu , w ie je po p ro s tu p u s tk a n ie z ro z u m ie n ia is t o t y s p ra w y m o rs k ie j, n a s z y c h z a d a ń i n a s z y c h m o ż liw o ś c i.
D r u g ą n ie z m ie rn ie w a ż n ą na szą zdo byczą je s t s tw ie rd z e n ie d o b itn e i ścisłe z ró ż n y c h s tro n , że s p ra w m o rs k ic h i t a k sam o w y c h o w a n ia i p rz y s p o so b ie n ia m o rs k ie g o n ie m ożn a i n ie n a le ż y t r a k t o w a ć iz o lo w a n ie od c ałości s p ra w go spodarczych.
N a u k a i p r a k ty k a h a n d lu m o rs k ie g o n ie da się w y iz o lo w a ć w c a ło ś c i z n a u k i i p r a k t y k i o g ó ln e j w y m ia n y h a n d lo w e j, n a u k a i p r a k ty k a tr a n s p o r tu m o r skie go n ie da dzą się d ź w ig n ą ć same, bez u w z g lę d n ie n ia całeg o s p lo tu s to s u n k ó w g o s p o d a rc z y c h i w y ch o w a w czych , w k tó r y c h tk w ią . O d d a jm y h o łd na ty m m ie js c u p a m ię c i G en erała O rlio z -D re s /.e ra , k t ó r y s ta le h o łd o w a ł t e j id e i i m ia ł w ie lk ą a m b ic ję , żeby a rm ię L i g i M o r s k ie j i K o lo n ia ln e j w y c h o w a ć ja k o a w a n g a rd ę b o jo w n ik ó w o p o stęp go spo da rczy P o ls k i, k tó re g o w id o c z n y m s ym bo le m , b a ro m e tre m i s k a lą je s t w ła ś n ie to , co się d zie je n a o d c in k u m o rs k im na szej rz e c z y w is to ś c i. J e ste m p e w ie n, że p rz e b ie g d y s k u s ji na szej dopom oże s p a d ko b ie rco m id e i G u s ta w a O rlic z -D re s z e ra — w y k o n a ć te n Jego n ie n a p is a n y te s ta m e n t.
T rz e c im ró w n ie ż d o n io s ły m i ró w n ie n ie w ą tp li
w y m sukce sem ( ja k k o lw ie k b a rd z o s m u tn y m ) b y ło s tw ie rd z e n ie , że n a o d c in k u w y c h o w a n ia h a n d lo w ego na szej m ło d z ie ż y je s t b a rd z o źle. S zczególnie g ło s y s a m e j m ło d z ie ż y w s k a z u ją , ja k fa ta ln ie je s t ona p rz y g o to w a n a do o c z e k u ją c y c h ją o d p o w ie d z ia l
n y c h zadań w p rz e d s ię b io rs tw a c h tra m p in g o w y c h ,
ż e g lu g o w y c h , a n a w e t i h a n d lo w y c h n a o d c in k u z a g ra n ic z n y m , ś w ia d e c tw e m ja k ż e w y m o w n y m b r a k u s ił i m y ś li w t e j d z ie d z in ie cz y ż n ie je s t to , że n ie m a m y w c a le a n i p rz e d s ta w ic ie ls tw w ła s n y c h , a n i po p ro s tu p ra c o w n ik ó w - P o la k ó w w fir m a c h p o rto w y c h poza G d y n ią i G d a ń skie m ?
Z te g o w s z y s tk ie g o n a le ż y w y c ią g n ą ć n a le ż y te w n io s k i. T rz e b a s p ra w ę p rz y g o to w a n ia k a d r m o r
s k ic h uznać za je d n o z p ie rw s z y c h i p iln y c h zadań.
W z ią ć tę s p ra w ę „ n a w a r s z ta t“ L i g i M o r s k ie j i K o lo n ia ln e j — o to c z y ć szczególną op ie ką, z w ró c ić u- w a g ę o d p o w ie d z ia ln y c h c z y n n ik ó w , z a n ie p o k o ić i o s trz e c o p in ię p u b lic z n ą , n ie dać s p o k o ju szko ło m , se n a to m i p ro fe s o ro m , po b u d zić w re s z c ie sam ą m ło dzież do s a m o k s z ta łc e n ia i p r a c y n a d sobą. M a n ie w ą tp liw ą słuszność p ro fe s o r H ilc h e n , że n ie da się t e j s p r a w y ro z s trz y g n ą ć od rębnie d la s p ra w m o r s k ic h , bo w te j sa m e j p o z y c ji z n a jd u je się całe n a sze w y c h o w a n ie h a n d lo w e i p ra k ty c z n e — pod z n a k ie m c h o ro b liw e g o p rz e ro s tu t e o r ii i s c h o la s ty k i nad p r a k ty k ą .
C h cem y w ie rz y ć , że w ła ś n ie p r o f. H ilc h e n , z w ią z a n y ty lo m a w ę z ła m i i z p r a k t y k ą m o rs k ą , zechce u tr z y m a ć i p o g łę b ić sw o je k o n t a k t y z ż y c ie m p o r to w y m i o d p o w ie d n io o d d z ia ły w a ć też n a s w o ic h k o le g ó w ; w te n sposób p r z y c z y n i się do n a p ra w y s to s u n k ó w n a je d n y m w a ż n y m o d c in k u s z k o ln ic tw a , k tó r e je s t d o p ra w d y cho re p rz e z b r a k p o w ią z a n ia z p o trz e b a m i ż y c ia , że n ie o p ie ra m się w t y m sądzie je d y n ie n a s u b ie k ty w n y c h i n ie p o g łę b io n y c h w ra ż e n ia c h i n ie k ie r u ję się s a m y m s e n ty m e n te m , n ie c h będzie ś w ia d e c tw e m ta k ie ze s ta w ie n ie , o p ra cow ane w In s ty tu c ie B a łty c k im p rz e z A . M a k a rs k ie - go, n a p o d s ta w ie a n a liz y p ro g ra m ó w trz e c h sz k ó ł h a n d lo w y c h ; w a rs z a w s k ie j, a n tw e r p ijs k ie j i w M o n tre a lu . D a je ono o b ra z tego, ile g o d z in ty g o d n io w o po św ię ca .się p rz e d m io to m te o re ty c z n y m , a ile p r a k ty c z n y m o ra z ję z y k o m o b cym i ćw icze n io m .
P r z e d m io t y
rok 1 rok II r o k
w A M W A M W A M
1. T e o r e t y c z n e i o g ó l n o k s z t a ł c ą
c e ... 1 0 8 6 13 9 5 8 1 0 9
II . T e c h n ic z n o -
h a n d l o w e . . . 14 14 14 7 13
J 8 4 1 0 1 5
III . J ę z y k i o b c e
i ć w i c z e n i a . . 5 11 7 8 10 J C 12 6 4
W p ie rw s z e j ru b ry c e d la p ie rw sze g o ro k u podane d o ty c z ą : W a rs z a w y , w d r u g ie j — A n tw e r p ii, tr z e c ie j — M o n tre a lu .
J a k w id z im y z teg o z e s ta w ie n ia , p ro g r a m y ró ż n ią się b ieg uno w o (z u p e łn ie ta k , ja k lite r a M od W !) w z a s a d n ic z y m u ję c iu p ro g ra m ó w szkół, z n a n y c h ja k o n a jle p s z e k u ź n ie do p rz y g o to w a n ia p ra c o w n i
k ó w do w a rs z ta tó w m o rs k ic h .
J e d n a k s z k o ły i p ro g r a m y z m ie n ia ją się t y lk o z lu d ź m i i ra d y k a ln e z a ła tw ie n ie te j s p ra w y w r a m ach s z k o ły — o ile chcem y u n ik n ą ć s z k o d liw y c h w s trz ą s ó w — w y m a g a p a ru g e n e ra c ji; n a s tą p i do
p ie ro w te d y , g d y obecna m ło d z ie ż „d o ro ś n ie “ i r a zem z n o w y m i to g a m i w p ro w a d z i n o w y d u ch : duch z m y s łu p ra k ty c z n e g o i k o n ta k tó w z życie m . D o te - g'o czasu n a le ż y szuka ć ro z w ią z a n ia poza s z k o łą — w z a p ro je k to w a n y m przeze m n ie „p rz y s p o s o b ie n iu m o rs k im ", n a tu r a ln ie p r z y n a jż y w s z y m ud zia le szkoły.
P ro p o n u je m y , żeby w k ilk u n a jw a ż n ie js z y c h o ś ro d k a c h h a n d lo w y c h , a w ię c n a jp ie r w w W a rs z a w ie, L w o w ie i G d y n i, z o s ta ły u tw o rz o n e p r z y I z bach P rz e m y s ło w o - H a n d lo w y c h ob ok p r o je k to w a n y c h R e jo n o w y c h K o m ite tó w p r a k ty k W a k a c y jn y c h , c z y te ż w ra m a c h ty c h k o m ite tó w osobne „ K o m is je P rz y s p o s o b ie n ia M o rs k ie g o “ , złożone z p rz e d s ta w i
c ie li danego o k rę g u L i g i M o rs k ie j, p ro fe s o ró w , d z ia ła ją c y c h w d a n y m o ś ro d k u W y ż s z y c h S z k ó ł H a n d lo w y c h i L ic e ó w H a n d lo w y c h , o ra z d e le g a tó w S am o
rz ą d u G ospodarczego. K o m is je te o p ie ra ją c się n a w z o ro w y m p ro g ra m ie „d o k s z ta łc a ją c y c h k u rs ó w m o rs k ic h “ , o p ra c o w a n y c h w L id z e M o r s k ie j i K o lo n ia ln e j, w p o ro z u m ie n iu ze Z w ią z k ie m Iz b P rz e m y sło w o - H a n d lo w y c h i D e p a rta m e n te m S z k ó ł Z a w o d o w y c h M in is te r s tw a O ś w ia ty — d b a ły b y o to , że
b y ra z do r o k u u ru c h o m ić s y s te m a ty c z n e w y k ła d y lu b k u r s y d la w yższego i śred niego s to p n ia s z k o l
n ic tw a ha nd low eg o.
S tate k w doku p ływ a ją cy m
Ż y w a
„Szkwał“ decyzją władz L ig i Morskiej i Kolonialnej przestaje wychodzić.
Wschodom i zachodom wszelkich spraw towarzyszy zawsze jakieś serdeczne słowo, myśl która albo przenika przyszłość, albo wraca ku przeszłości.
Tym razem należy zrobić nawrót ku prze
szłości, by znaleźć w niej to wszystko, co złoży się na istotny charakter działalności pisma, skreślanego w chwili obecnej z reje
stru morskich zdarzeń.
Bo nawskroś morska atmosfera pragnień
S am p ro g ra m , sądzę, dosyć ła tw o d a łb y się u s ta lić , ja k k o lw ie k n ie uwiażam, żeby b y ło b a rd z o p o m ocne dotychczasow e dośw iadczenie L i g i M o rs k ie j i K o lo n ia ln e j z u k ła d a n ie m p ro g ra m u k u rs ó w d la in s tr u k to r ó w 1 d z ia ła c z y społecznych. Przede w s z y s t
k im o b a w ia łb y m się p o w ie rz e n ia w y k ła d ó w „ p o w sze chn ym zna w co m zag ad nie ń m o rs k ic h ", p rz e w a ż n ie a m a to ro m i e n c y k lo p e d y s to m ; ra c z e j z a u fa ł
b y m z a w o d o w y m w y k ła d o w c o m g e o g r a fii i n a u k h a n d lo w y c h , je ż e li ch o d z i o część te o re ty c z n ą . P oza ty m a p e lo w a łb y m do k ie ro w n ik ó w f ir m h a n d lo w y c h i p rz e m y s ło w y c h , m a ją c y c h ja k ą k o lw ie k styczno ść z im p o rte m , e k s p o rte m lu b tra n s p o rte m to w a ró w — c i u m ie lib y dać p ra k ty c z n e w s k a z ó w k i, k a ż d y w d zied zinie n a jle p ie j p rz e z siebie zna ne j. T a k ie w s p ó ł
d z ia ła n ie p r a k ty k ó w z n a u c z y c ie ls tw e m , a je d n y c h i d ru g ic h z L ig ą M o rs k ą i K o lo n ia ln ą — uw aża m za rzecz w iie lk ie j w a g i.
P o w s ta n ie od ra z u kw estia, k o sztó w . T rz e b a l i czyć, że k u r s d la p o z io m u lic e a ln e g o o b e jm o w a łb y ja k ie ś 24— 30 godzin, a k u rs d la s łu c h a c z y W y ż szych S z k ó ł H a n d lo w y c h łą c z n ie m oże z k a n d y d a ta m i d la n a u c z y c ie li do lic e ó w h a n d lo w y c h m ó g łb y m ie ć n a w e t 60 go dzin, na, p o c z ą te k n a le ż a ło b y u r u c h o m ić 3 k u r s y o po zio m ie lic e a ln y m i 2 k u r s y o p o z io m ie a k a d e m ic k im . P o c ią g n ę ło b y to w sum ie w y d a te k o k o ło 10 ty s ię c y z ło ty c h , sądzę, że L ig a M o r s k a i K o lo n ia ln a ła tw o z n a la z ła b y n a to> ś ro d k i, do
c e n ia ją c , że p rze z ta k ie p o c ią g n ię c ie r o k roczn ie p rz y b y w a ło b y po k ilk a d z ie s ią t osób le p ie j z o rie n to w a n y c h w z a g a d n ie n ia c h h a n d lu m o rs k ie g o . B a r dzo is to tn e p r a y t y m je s t jednoczesne w c ią g n ię c ie k ilk u d z ie s ię c iu w y k ła d o w c ó w i s p e c ja lis tó w do s ta łe g o w s p ó łd z ia ła n ia w w y c h o w a n iu „c z ło w ie k a m o r
s k ie g o “ w Polsce — n ie m ó w ię ju ż o w yso ce o ż y w czy m p rą d zie , k t ó r y się w y tw o r z y p rz e z c a łą tę im p re z ę w o ś ro d k a c h o rg a n iz a c y jn y c h s a m e j L ig i M o rs k ie j i K o lo n ia ln e j:
O ile b y o g ó ln a ilo ś ć s łu ch a czy n a ta k ic h k u r sach w y n o s iła k a ż d o ra z o w o o k o ło 100 n a 3 k u rs a c h o po zio m ie lic e a ln y m i o k o ło 30 n a 2 k u rs a c h n a po zio m ie a k a d e m ic k im — n a le ż a ło b y p rz e w id z ie ć z 20 p r a k t y k d la niższego p o z io m u i z 10 d la w y ż s z e g o o ra z p rz y z n a ć o d p o w ie d n ie s ty p e n d ia n a o kre s 2— 3 m ie s ię c z n y ; na le ża ło b y te ż u d z ie lić k ilk a w y ją tk o w y c h s ty p e n d ió w n a w y ja z d za g ra n ic ę , n a o- k re s y dłuższe, 6— 12 m ie sięcy. S p o w o d o w a ło b y to jeszcze d o d a tk o w y w y d a te k . Sądzę je d n a k , że w c a ło ś c i „p rz y s p o s o b ie n ie m o rs k ie “ d a ło b y się z r e a li
zow ać z budżetem 30 ty s ię c y z ło ty c h rocznie.
W p rz y s z ło ś c i z re s z tą część ty c h c ię ż a ró w p rz e ję ło b y n ie w ą tp liw ie ży c ie gospodarcze. A le w y d a te k te n b y łb y — n a s z y m 'zdaniem — je d n ą z n a j
tę p ie j z a sto so w a n ych in w e s ty c y j L i g i M o rs k ie j i K o lo n ia ln e j.
D r Józef Borow ik
m y ś i
towarzyszyła zarówno narodzinom, jak i pięcioletniemu okresowi żywota „Szkwału“ .
„Szkwał“ powstał, jako pismo Akademic
kiego Związku Morskiego. Niejednokrotnie na łamach „Szkwału“ pisałem o tej organi
zacji, o je j zmaganiach i pragnieniach.
Organizacja ta bowiem postawiła sobie za
cel akcję wychowawczą wśród młodzieży a-
kademickiej, prowadzoną z jednej strony za-
pomocą atrakcyjności sportu żeglarskiego,
z drugiej zaś przez umiejętne skierowywanie
zainteresowań młodzieży w kierunku wiel
N r 12/1937
3kich możliwości, jakie otwierają się przed inicjatywą i przedsiębiorczością młodych — na morskim odcinku polskiego życia.
Pośrednio obok tych bardzo istotnych za
gadnień wychowawczych, wyłonił się jeszcze jeden sens tego rodzaju ideologji — pierw
sza próba konsolidacji młodzieży, oderwa
nie je j od nastroju politykowania i konspi
racji.
Niestety na spotkanie tej zdrowej i o wiel
kich horyzontach myśli — nie wyszły wła
dze oświatowe.
Na żywej,, drgającej nerwem niepokoju sprawie legł szablon. Jeszcze w urzędowych biurkach leży nifezałatwiona sprawa legali
zacji AZM‘u — mimo, iż upłynęło prawie sie
dem lat od chwili założenia Akademickiego Związku Morskiego.
A szkoda. Bo niewątpliwie właściwa tro ska o rozwój tej idei w środowisku akade
mickim, wydać by mogła większe rezultaty niż wszelkie sztuczne tw ory organizacyjne.
„Szkwał“ był zwierciadłem pragnień i po
rywów tej myśli wychowawczej, nasiąkał go
rącem niepokoju, skłębiającego się w mło
dych sercach — w trosce o zakreślanie przed młodzieżą tej rozległości wielkiej, którą nie
sie w sobie rytm morza i jego pracy; wzra
stał w promieniach zapału.
Nic dziwnego przeto, że pismo to uderzy
ło we właściwy, mocny ton. „Przedtem była cisza, aż przyszedł „Szkwał“ — i wniósł w nasze życie ożywienie...“ — jak to na pew
nym zebraniu w owych czasach wyraził się jeden z członków Oficerskiego Jacht Klubu.
Przeróżne trudności, jakie wyłaniać się po
częły przed pismem, a jednocześnie troska 0 zyskanie bardziej rozległego zasięgu, szer
szych przestrzeni — skłoniła jego kierowni
ków do znalezienia oparcia w Lidze Morskiej 1 Kolonialnej.
Projekt ten został zrealizowany, z tą je
dynie różnicą, że kryterium kolportażu pisma w rzeczywistości wypływało nie z istoty za
sięgu ideowego, lecz z rodzaju członkowstwa.
Toteż „Szkwał“ otrzymywali bezpłatnie członkowie popierający LMK, płacący po 50 g r miesięcznie, bez względu na ich wiek, środowisko i rodzaj zainteresowań.
Pierwotne intencje realizatorów tego pla
nu poczęły się gmatwać w sieci spraw orga
nizacyjnych.
W rezultacie tych różnych organizacyj
nych właściwości i potrzeb następuje obecna likwidacja pisma.
Leżą przede mną poszczególne numery pi
sma, te pierwsze, te późniejsze i te ostatnie.
Ogarniam pamięcią cały okres wydawni
czy _i dla sprawozdawczej ścisłości muszę tu wymienić najbardziej charakterystycz
ne pozycje dorobku „Szkwału“ .
Obok utrzymywania poziomu sprawy wy
chowania morskiego wśród młodego pokole
nia, obok naświetlania aktualnych zdarzeń pracy portu i statków, „Szkwał“ — prowa
dził jeszcze pewne stałe działy, jak: „Morze w literaturze polskiej“ i „Sztuka żeglarska“ .
„Sztuka żeglarska“ , redagowana przez Ol
gierda Jabłońskiego z Gdańska, zamyka się wraz z pismem, natomiast „Morze w litera
turze pięknej“ , redagowane od początku ist
nienia pisma przez Zbigniewa Jasińskiego, znikło już od kilku miesięcy z łamów
„Szkwału“ . Dział ten został przeniesiony do
„Morza“ . Stanowi on w tym ogólnym dorob
ku jedną z najbardziej cennych pozycyj.
Znajomość twórczości marynistycznej w Polsce zamykała się bowiem w granicach niezmiernie skromnych. Społeczeństwo znało zaledwie kilka nazwisk.
„Morze w literaturze pięknej!“ odsłoniło całą rzeczywistość naszej twórczości mary
nistycznej1 , naświetlało stale w sposób obiek
tywny i rzeczowo każdy nowy przejaw tego życia, każdy nowy rys.
Najważniejsze, że dział ten skupił wokół siebie większość piór marynistycznych, przy
ciągnął szereg nowych indywidualności pi
sarskich.
Z trojga laureatów nagrody marynistycz
nej Tow. L it. i Dziennikarzy Polskich im. Je
rzego Szareckiego, — Wanda Karczewska i Fryderyk Kulleschitz rozpoczęli publiko
wać swe pierwsze utwory marynistyczne wła
śnie w „Szkwale“ . Pierwszy laureat tej na
grody, Janusz Stępowski, był również stałym współpracownikiem pisma.
Gdyby ktoś chciał szukać bardziej sprecy
zowanej oceny wpływu — działu „Morze w l i teraturze pięknej“ na znajomość twórczości marynistycznej w Polsce, niech śledzi w chwili obecnej uważnie wszelkie przejawy tego zainteresowania w prasie krajowej. Ja
kiekolwiek będzie to zainteresowanie, w mniejszym lub większym stopniu, jest niewątpliwą zasługą działu litera tury mary
nistycznej, prowadzonego stale i regularnie poraź pierwszy na łamach pisma polskiego.
Jest jeszcze jedna sprawa, o której tru d no zamilczeć w chwili zamykania „Szkwa
łu“ —to ostatnia dyskusja na temat „przy
sposobienia morskiego“ , wypływająca jednak z najbardziej istotnych zainteresowań pi
sma — wychowania morskiego młodzieży.
Dyskusja ta, rozpoczęta artykułem niżej podpisanego p. t. „Złoty róg“ , kończy się właśnie w tym numerze. Kończy ją dyr. Jó
zef Borowik w artykule „Sedno sprawy mor
skiej — to człowiek“ .
O zbyt rozległy zakres spraw potrąciła dy
skusja, by móc w tym miejscu skreślić jej charakterystyczny kształt. Zainteresowanych odsyłam do rocznika „Szkwału“ za rok 1937.
Jeśli wspominam tę sprawę — to z myślą
jedynie o przyczynach, które tę dyskusję spowodowały. A przyczyny te tkw ią silnie we współczesnym życiu młodzieży. Wyczuć je można z dysproporcji, istniejącej! między zainteresowaniami młodzieży, a istotnymi potrzebami i możliwościami, zestawić je ła
two z tablic statystycznych, z których jasno wynika, że ilość młodych absolwentów pra
wa jest niewspółmiernie wielka w stosunku do ilości kończących szkoły handlowe, że wreszcie wśród studiów i przygotowań han
dlowych nie ma prawie miejsca dla właści
wego przygotowania młodzieży do spraw ekspansji zamorskiej i transportu mor
skiego.
Wracam do tego problemu właśnie w chwili zamykania pisma—rozmyślnie, przejęty oba
wą, by sprawa nie zamarła w nastrojach kon- ferencyj urzędowych, ku uwadze i trosce or- ganizacyj i instytucyj, mających w swym działaniu sprawy przygotowania młodzieży do życia lub całokształt spraw handlowych i przemysłowych.
I jeszcze jedno. Pragnę na tym miejscu podziękować wszystkim kolegom i najbliż
szym współpracownikom za ich pozytywny wysiłek, ja k i złożyli sprawie. Jednocześnie pożegnać się z nimi. Długi korowód nazwisk zamyka pięcioletni okres pracy „Szkwału“ , chciałbym jednak zwrócić się do tych przede wszystkim, którzy pełni zapału i w iary od zarania aż do ostatka wiernie trw ali na po
sterunku.
W pierwszym rzędzie Zbigniewowi Jasiń
skiemu za realizację i stałą troskę o dział
„Morze w literaturze pięknej“ , Olgierdowi Jabłońskiemu za nieustanną pieczę o „Sztu
kę żeglarską“ , dalej Wandzie Karczewskiej, Fryderykowi Kulleschitzowi, członkom pier
wszego zespołu redakcyjnego, Januszowi Stępowskiemu oraz pracującemu bez rozgło
su, skromnie, lecz z wielkim entuzjazmem dla sprawy — Giedyminowi Jabłońskiemu.
Poza kołem najbliższych współpracowni
ków istnieje jeszcze duża rzesza tych, któ
rych z pismem łączył serdeczny stosunek, którzy przez stały kontakt z nami, stwarzali wokół nas atmosferę wiary, pogłębiając jed
nocześnie świadomość spełnianej przez nas roli.
O tych myślimy również w te j chwili z u- czuciem wielkiej serdeczności i wdzięczności.
Tyle — fa k ty i nazwiska, które nierozer
walnie związały się z pięcioletnim istnieniem i działaniem naszego pisma. I tyle o przeszło
ści, a jednocześnie pierwszym etapie wiel
kiej sprawy serc młodych, które paliły się myślą porwania i poprowadzenia podobnych sobie poprzez gorzki trud poznawania mo
rza, przez ciche ślęczenie nad tajemnicą frachtów i czarterów, przez otw arty gdyń
ski horyzont, ku nowemu życiu.
Etap to tylko, okres odmierzony przez oko
liczności, krótka przerwa między uderzeniem pulsu.
Myśli jeśli jest żywa, potężniejąca, jeśli z bujnej gleby uczuć i pragnień wyrasta, — porzucić nie można. Zbyt silnie przenika każ
dą formę życia, nawet najbardziej obcego je j właściwościom. Promieniuje i niepokoi.
Dlatego mówiąc o idei wychowywania morskiego młodych, złączonej dotąd ściśle z działalnością wydawniczą „Szkwału“ — nie można mówić o porzuconej i zagubionej myśli.
Żyje ona w te j chwili może znacznie inten
sywniej, niż kiedykolwiek przed tym. Mówią o niej coraz ważniejsze fakty, notowane z życia akademickiego, życia młodzieży w ogóle.
Niedawno rozmawiałem ze studentami Sżkoły Głównej Handlowej w Warszawie, członkami zrzeszenia, powstałego dla handlu rybami.
Każdy z członków tego akademickiego zrzeszenia kupieckiego wniósł 20 złotych ka
pitału. Razem to już jest dość dużo, jak na początek.
Studenci nawiązali kontakt z Towarzyst
wem Połowów Dalekomorskich „Mewa“ , otrzymywane stamtąd ryby sami na wóz
kach dostarczają do sklepów warszawskich.
Spotyka się ich z rana na ulicach Warsza
wy, ja k pchają małe wózki, rozwożąc swój towar. Zdobywając doskonałą, bo od pod
staw pojętą praktykę handlową, zarabiają jednocześnie na naukę. Nie potrzebują śmi
gać po piętrach za korepetycjami, ani ze zbolałą miną narzekać na świat cały, że tak trudno w tych czasach o posadę.
Przykłady podobne, nieliczne wprawdzie, znaleźć można w innych dziedzinach życia, ale nie wiele.
I właśnie ta nierównomierność, jaka istnie
je między ogromem możliwości, jakim i ce
chują się wszystkie komórki morskiej pra
cy, a istniejącymi, nielicznymi faktami, mie
rzy potęgę te j myśli o morskim wychowaniu młodych.
Myśl staje się już formą. To nie pięć lat temu, gdy była jeszcze majakiem, marze
niem noszonym z wielką troską w sercach nielicznych. Teraz już zarysowuje się jej kształt, n ikły jeszcze, chwiejny. Ale myśl sa
ma żyje. Nie ulega przecież materialnym pra
wom zagłady niepokoi.
Tak. Myśli, gdy jest żywa, wypływająca z głębin serdecznych, zabić ani porzucić nie można nawet wtedy, gdy niesie ból i gorycz.
A cóż dopiero, gdy sama jest ja k radość, jak jasny, samotny promień w ciemności.
S ta n is ła w Z a d ro ż n y
JCiedy. taitą złotych mu acchipelaąi
Słucham rytmu, który nie nadchodzi, któ
ry zgasł, który nadejdzie.
Słucham ciszy zdarzeń małych, małych, małych. (Oczekuję grzmotu mosiężnego spraw wielkich).
Cisza.
(Żeby — przed burzą. Żeby — chmur czar- ność i błyskawic tajemnicze zapowiedzi. Że
by — cień lęku przed codziennością dni dzi
siejszych).
Cisza.
Zakleił się horyzont bielmem mgielnym, zamarł chlupot bagiennego morza, zawisł opar stęchły nieruchomą martwotą—ciemno.
Jak usłyszeć rytm , któ ry nadejść musi?...
Jak dojrzeć zbawcze latarń ogniki, ja k prze
drzeć wyblakłym wzrokiem zasłonę pajęczą, co gęstwą osnuła tonący korab niedoszłych zdobywców ?
Cisza.
Oto — nie złotych run archipelagi, nie ma
rzeń młodzieńczych zaistnienia, nie kształty, wyciosane czynem. Zaledwie osiągnięcia. Za
ledwie poczynania. Mgławicowość nijaka.
Tratwa bez żagli, bezwolna biernotą, do snu tępego kołysana lepkim bezwładem.
Zdawało się: zdobyte pierwsze szańce.
Okazało się: brzuchy porosły tłuszczem.
W takim zasiedzeniu niemrawym, zasłu
chaniu bezmyślnym w żabi puls krw i limfa- tycznej, syropem leniwie cieknącej poprzez żył wzdętych sklerozę, — w takim zapatrze
niu ślepym
wrzeczy małe — cóż usłyszy
cie?... dojrzycie?... dokonacie czego?...
Morze...
Może...
Może przecież skroś błonę, zarastającą młodą istność rzeczy, przeniknie, srebrna igła dźwięku — zrazu bzyk wibrujący koma
ra, — drżąca, ledwosłyszalna zapowiedź pod
świadomości, — niepokojem stężona w ton ciągły, rosnący, huczący sygnałem alarmo
wym aaaaa... ! — SOS...!— SOS...!— SOS... !—
aaaaa...! — który woła, pełni nabieraaaaa...!
— SOS...! — głębi coraz głośniejszej, donio
ślejszej, mosiężnej, dalekosiężnej — trzepot listowia—trzask konarów, targanych wzma
gającym się szkwałem — wizg wichru sztor
mowego — łomot lawiny granitowych gła
zów — realny ryk Ju tra !
Fale wracają. Fale są falami. Fale, sztor
mem czynu oszalałe, czynem zmęczone, czy
nem spokojnieją, słabną, drzemią, letargiem, zamierają.
Fale wracają zawsze. Słyszę fa l powrót, fal niepokój wieczysty, fa l tęsknotę do czynu.
C zy dojrzą? F o t. J. S ie n n ic k i
Rytm zdarzeń nadejść musi.
Jako wczoraj zaledwie — krok w krok — pięść w pięść — serce w serce — z tchem zapartym — z czołem hardym — wzrokiem w dal — zębami iskry krzesać — a twardo naprzód iść!
Klęska?
Nigdy.
Nie klęską jest — w zmaganiu paść za
szczytnie.
Nie klęską jest utonąć, gdy poprzez war
stwę zawierającej się nad tobą głębi płyn
nej — w słońce — skroś toń prześwitujące — niezłomny wpierasz wzrok.
Nie klęską jest być powalonym o ziem, je
śliś dech wytchnął ostatni — z pieśnią o zwy
cięstwo.
I nie jest klęską, jeśli — padając — wiesz, że jutrzejszym zrywem porwiesz się mocniej, twardziej, zacieklej,, wspanialej.
Którzyście pokonani przeciwieństwami dnia dzisiejszego, jeśli po męsku stać was na wiarę — słuchajcie ciszy, słuchajcie rytmu, który zgasł, lecz który znów się rodzi, któ
ry nadejdzie, bo nadejść musi, bo nadchodzi...
Z b ig n ie w J a s iń s k i
Tłlai&kie. epitafium
K ie d y ś , g d y pierw sze s z k w a ły w y p ły n ę ły na n ie bo zdarzeń, n ie o c z e k iw a n y c n c h m u ra m i, k tó re w p a d ły w żag le s t o ik ó w — m a ja k ó w e g z o ty c z n y c h — any b y ły sreb rne i zielone ja k m orze. D z iś w id a ć , ja k b a rdzo zielone: 1 pe w n ie d la te g o sny te w y d a w a ły się w te d y talk b a rdzo ro z fa lo w a n e m orze m bairwi, choć d r g a ły w te d y t y lk o oistzą n ie w ie d zy, s z to rm e m przeczuć, g w ia z d a m i ś w ia tó w nie od k r y ty c h , u ro k ie m w ła s n y c h po m yśle ń, n ie u ję ty c h w k s z ta łty .
N a S a n ta O rna de T e o e rife — m ó w iło się — m o d lą się p a lm y , ś w ia t p rz e w a la ł się h u ra g a n e m we k r w i k r y t y c h ocze kiw a ń. Od A n t a r k ty d y ąż po A r k t y k ę g n a ły w ś c ie ra n iu się o b rz ę k ły c h chm u r
ze z w a ła m i oceanów — f r e g a t y m ło d z ie ń c z y c h u- niesień. S z la k i, 'kędy n ie g d y ś sizły k o ro w o d y s t a t k ó w k o rs a rs k ic h , gdzie k r e w i p o t c z a rn y c h n ie w o ln ik ó w m ie s z a ł się z g o r z k im p o s m a k ie m k ro p e l oceanów, sączonych p rze z n i t y w p ó ło b łą k a n e ję k i i m ia ro w y p o d ź w ię k ła ń c u c h ó w — dro g ii d a w n o z a p o m niane — c z e k a ły n a ponow ne zdobycie. N a o d k ry c ie p rze z n o w e s t a t k i o ż a g la c h , g a rn ą c y c h się k u słońcu, o ła d u n k u nied orzeczn ie z a c ie k łe j m ło dości — s ta tk i, pędzone p o ry w e m nagłego, potężne
go s z k w a łu .
Z d a w a ło się: ręce w y c ią g n ą ć , a u c h w y c i się w palce p y ł b łę k itn y c h m o t y li i po M le c z n e j D ro dze po żeg luje w o zem W ie lk ie j N ie d ź w ie d z ic y .
A z ra z u w y s z liś m y t y lk o n a B a łty k .
B o d a j to , czy n a w e t n a B a łty k ? N a Z a to k ę led
w ie, prz y b rz e ż e , uczepione lą d u -i lu d z k ic h s p ra w lą d o w ych , ja k k o tw a d n a m o rs k ie g o . S zczenięta z u chw ałe, im a ją c e się lip , ż a g li i ,ru m p la z w y t r w a łością, rz e k łb y ś , lo n d o n o w s k ic h w y g ó w z „ W ilk a m o rs k ie g o “ . L e d w ie to to od m a tc z y n y n c h k ie c e k o- derw ane, a d a rło się n a p o k ła d y ja c h tó w , ja k b y z ie m ia się p o d s to p a m i p a liła . K ilw a t r a m i p a ru s ta te c z k ó w m o ś c ili drogę, k u r s w y ty c z a li pochodom ż a g li, k tó re na dejść m ia ły — a nie n a d c h o d z iły . O czam i z b y t m a ło p rz e w id u ją c y m i ro z g a r n ia li h o ry z o n ty , p rz y c ia s n e n a w iz y jn e z ja w y użaglone, a przecież t a k rea ln e ja k drzew o, żelazo, lin y i p łó t no. W n ie s p o k o jn y c h sercach h o d o w a li n o w y ty p c z ło w ie k a : m ia ł d w u d z ie s to le tn im i ra m io n a m i na k o lu m n a c h m a s z tó w w esprzeć o m o rz e ten k a w a ł g lo b u zie m s k ie g o , k t ó r y le ż y po obu s tro n a c h W is ły .
M łode, nieo pie rzon e k łę b k i id e a łó w m o rs k ic h ! T ru d n o było. P rze cie ż m u s ia ło b y ć tru d n o : w ża
g le w p a d a ł s z k w a ł, w ic h r, co p o w s ta ł z niczego a c h c ia ł po gnać n a k ra j; ś w ia ta — n a za tra ce n ie , lu b — z w y c ię s tw o . Ł a m a ł op o ry, s z a rp a ł m o rz e — a m o rz e ? J a k to m o rz e : woda. Z abierze n a k a r k u fa li, s k o tłu je , z g m a tw a , z im n y m b ry z g ie m o s tu d z i ro z p a lo n ą g łow ę , w o c z y p ia n ą ch lu śn ie szyderczą.
W o czy, w m łode, g łu p ie oczy... I to je s t rz e c z y w is to ś ć !
A z d a w a ło się ręce w y c ią g n ą ć , a u c h w y c i się w pa lce p y ł b łę k itn y c h m o ty li...
M o rz e je s t g o rz k ie .
I trz e h a b y ło m o c n ie j s ta n ą ć n a n o g a c h — na lądzie. A n o — to s ię te d y z a k o p a ł w p ia s k a c h n a d m o rs k ic h te n c a ły m ło d y n a ry b e k ż e g la rs k i. Z a k o tw ic z y ł się i — k rz e p ł. Choć teg o p ia c h u g r y z ą cego pełne u s ta i oczy b y ły , choć bez n ie p o trz e b n y c h a fr y k a ń s k ic h m a ja k ó w S a h a ra ja w n ie p rz y c h o d z iła n a s k rz y d ła c h zachodniego s a m u m u — ta m w ła śnie — s m a g a n a w ia tre m , c h ło s ta n a s tr u g a m i de
szczu, b ic z a m i m ia łk ie g o ż w ir u — ta m , n a w y d m ach — ro d z iła się — Idea. K u la w e , k rz y w e , tr z e szczące n a w ie trz e ja k s ta ra ła jb a n a f a l i — b a r a k i z p ro s ty c h , n ie h e b lo w a n y c h desek, n a m io ty p rz y w a la n e z w a ła m i p ia c h u i t a d o o k o ln a n ie u f
ność, od sep arow an ie — a m im o to , a może i pe w n ie w ła ś n ie d la te g o : s po istość s p ó ln y c h w y s iłk ó w , ja -
Chodziliśmy w dalekie podróże
B u ks zp ryt ry ł w b iałej pianie
Z d ję c ia O. J a b ło ń s k ie g o Pokład m usiał się lśnić
N r 12/1937 7
k ie g o ś zacięcia się w sobie, p ły n ą c e g o w s plecio
n e j je d n y m n e rw e m g ro m a d z ie n u rte m ję d rn e j a p ło m ie n n e j m yśli, w ychow aw czej,, choć o d k o lo ro w a - nej, z n ie p o trz e b n y c h ro je ń . T e n n u r t m ia ł i p o w i
nien, b y ł .rozejść się p o tężną p ie ś n ią W ik in g ó w , c ią g n ą c y c h n a m orze — śród m ło d ych . C h ciało się w y d rz e ć , w y s z a rp a ć rosnące p o k o le n ie z zatrw a nd a lądow ego, p rz e ra s ta ją c e s iły , ale Id e a n ig d y nie je s t za w ie lk a -— to t y lk o w y k o n a n ie je j t r a f ia do n ie w ła ś c iw y c h rą k , n a n ie w ła ś c iw ą glebę m ózgów , k t ó re je j nie ro z u m ie ją , n ie cenią c ią g ło ś c i p o d tr z y m y w a n ia ; ro z b u d o w y w a n ie — ta k ż e k a rle je , w y in a c z a się. M y ś l zdo bycia m ło d y c h d la z d ro w ych , m o rs k ic h p o c z y n a ń — s z tu rm e m -s z to rm e m — b y ła w a lk ą — p ó jś c ie m n a p rz e c iw przesądom , n a w y k o m , ła tw iz n o m we w c ie la n iu p ro g ra m u m o rs k ie g o . W a lk a — to b y ła cecha c h a ra k te ry s ty c z n a , m łodego ż e g la rs tw a . A przecież ka ż d a w a lk a nie w o b ron ie „ s ta tu s quo“ , ale w im ię no w e go p o rz ą d k u rz e c z y — je s t po stę
pem , ch o ć b y łą c z y ła się z b u n te m . Coś z je j zd o b y c z y zosta je. W w a lc e o Ideę - - s iłą je s t poczucie sw ej w a rto ś c i, nie o g lą d a n ie się na oko ło, lecz zdanie na siebie, p o c z ą tk ie m zaś p rz e g ra n e j je s t pó jście na k o m p ro m is y , na u s tę p s tw a , n a z w y c ię s tw a zastęp
cze, k tó r e z a d o w a la ją a m b ic ję , ale m y lą drogę.
N a pia ch a ch n a d m o rs k ic h s ta n ą ł O środek ż e g la r
ski. T a m , gdzie za d a w n y c h la t prze cha dzał się w ła d czo n is z c z y c ie ls k i sztorm w est,, g w iz d a ł n a w s z y s tk o i w s z y s tk ic h w szpa rach b a ra k ó w , n a trz ą s a ł się z n a m io tó w , trz e p o c ą c y c h w 7 z ie lo n y m s tra c h u przed uleceniem w niebo, ro z s ia d ły się zażyw ne b u d y n k i, n ie w ie le sobie ro b ią c e z g w a łto w n y c h n a ta rć lo tn e g o p rz e c iw n ik a . Słońce, m ia s t w c is k a ć się w c e lu lo id o we o k ie n k a n a m io tó w , s t r o i .się w b a r w y p rz e d lu s tre m — s z k la n ą w e ra n d ą — i w y le g u je się bezczyn
nie w salach, p o k o ja c h .
N o i po, s ta re m u cha d za ją sobie za g ra n ic ę „S w a - ro ż y c e “ , „ S z k w a ły “ , „Z a w is z ę “ ... C zy źle ? Och nie, p rze cie ż i o to w a lc z y ło się kie dyś, ja k o f o r t do-
W ia t r b y w a ł p o m y ś ln y F o t. O. J a b ło ń s k i
C h w ila z a m y ś le n ia F o t. O. J a b ło ń s k i g o d n y do w ie lk ie j o fe n s y w y . F o r t je st... a o fe n s y w a ? Z a is te co było, a co w y d a je się b yć celem ? Z d a je się, że ci, c,o g iy ź li się w te d y w p ia ska ch , k o p a li i r y li, p rz e o ry w a li p s y c h ik ę s w o ją i p s y c h i
kę w y d a r ty c h ś w ia tk o w i b lic h t r u lu d z i — odeszli.
C z y ż b y n ie p o trz e b n i, n ie z ro z u m ia n i p rz e z n a s tę p ców, c z y ż b y zm ęczeni w a lk ą , zm am ieni, b ła h y m i u- s tę p s tw a m i — t y m i — z w y c ię s te w k a m i ?
O deszli— s łu c h a ją c t y lk o z a m a rłe j p ie ś n i o w y r o ju b ia ły c h ż a g li, cichnącego s z k w a łu un ie sień g o rą c y c h , a p rz e m ija ją c y c h — ja k m łodość.
A zd a w a ło się: ręce w y c ią g n ą ć , a u c h w y c i się w palce p y l b łę k itn y c h m o ty li...
B łę k itn e m o ty le ! W y ro je b ia ły c h ż a g li, W ie lk ie N ie d źw ie d zice !
N ie m a b łę k itn y c h m o ty li. W y ro je b ia ły c h ż a g li są, ale za m orzem . N ie u nas. W ie lk a N ie d ź w ie d z i
ca ż e g lu je niebem — śród m o rz a g w ia z d , śród m o rz a c hm u r.
M o rze je s t g o rz k ie .
Gdzieś z a b łą k a ła się m y ś l, w y k o le b a n a w p io n ie rs k ic h rejsach, w y h a rto w a n a w spiekocie lip c o wej: i żarze zap ału, w chłodzie s z to rm o w y c h no cy je s ie n n y c h i n ie c h ę tn e j obcości n ie ro z u m ie ją c y c h . M oże s c h ro n iła się w żag le sza lu p y, k t ó r a z p ię c io m a ż e g la rz a m i — ś la d a m i W ik in g ó w — o b n io s ła naszą banderę po p o rta c h B a łty k u , budząc śród obcych p o d z iw , szacunek d la z u c h w a łe j o d w a g i — a u nas przede w s z y s tk im pełne ir y t a c ji z d z iw ie n ie — „że te ż ta k ą łó d k ą “ ...
C ichnie sz k w a ł...
K ie d yś, g d y p ie rw s z e je g o p o r y w y w y p ły n ę ły na niebo zdarzeń, n ie o c z e k iw a n y c h c h m u ra m i, k tó r e w p a d ły w żag le s ta tk ó w - m a ja k ó w e g z o ty c z n y c h — s n y b y ły sreb rne i' zielone. J a k m orze.
I zd a w a ło się, ręce w y c ią g n ą ć , a u c h w y c i się w palce p y ł b łę k itn y c h m o ty li...
M o rze je s t g o rz k ie .
J e s t jeszcze i t a św iadom ość, że p o s z k w a le cza
sem s z to rm p rz y c h o d z i, choć n ie k ie d y po prze dza go cisza m o rs k a - zap ow ied ź prze cie ż ja k ie jś in n o ści, k t ó r a —r ja k a b y nie b y ła — nadejdzie.
W an da Karczew ska
Tli i f a i ą . . .
Ś w ia tło k s ię ż y c a s re b rn y m deszczem za c in a ło z ukosa. C ienie ż a g li n a f a l i to się w y o lb r z y m ia ły n ie z m ie rn ie , to się fa łd o w a ły w śm ieszne s k r ó ty . P lu s k m o rz a u b u rt, z d a w a ło b y się, p o tę g o w a ł m o n o to n ię ciszy. Od czasu do czasu d o la ta ł z „ o k a “ m e ld u n e k o ś w ia tła c h z da le ka, a basowe „ d o b r a !“
o fic e ra w a c h to w e g o , n ib y tłu s ty m n a w ia sem , z a m y k a ło m ik r o fr a g m e n t ż y c ia m orza .
ś w ia tło k s ię ż y c a s re b rz y ło z u k o s a p o s ta ć ro z - k rz y ż o w a n ą n a k o le s te ro w y m . N a g ie , m u s k u la rn e ra m io n a s te rn ik a , m le czno -b la de w p o ś w ia c ie k s ię ż y c o w e j, z d a w a ło b y się o d p o c z y w a ją w ty m r o z k r z y - ż o w a n iu , osłab łe w p a rn o ś c i nocy. Jeno k r ó tk ie d rg a n ia k łę b o w is k a m ię ś n i pod b la d ą s k ó rą z d ra d za ły, że n ie m a rtw o ta , le cz s iln e ż y c ie n a k o le s te ro w y m się ro z p ię ło .
W z ro k s te r n ik a n ie c h ę tn ie się o d ry w a ł od k s ię ż y co w e j d r o g i n a m o rz u , a b y m usn ąć ś w ie tlis tą p la mę k o m p a su . C zęsto ru c h b r w i, c e c h u ją c y sku p ie n ie , ro z p ra s z a ł senną zadum ę w oczach. S te r n ik odcho
d z ił w bok, k ilk u s p rę ż y s ty m i c h w y ta m i n a s ta w ia ł s ta te k n a k u r s i z n ó w się k ła d ł k rz y ż e m n a n ie r u c h o m y m kole.
Co m y ś la ł s te r n ik D z ię g ie l w ta k ie ciepłe noce k s ię ż y c o w e ? I n ie o lą d a c h z n a n y c h i nie zn a n ych , i n ie o oczach d z ie w c z y n y , i n ie o lo dach a r k ty e z - n y c h , w ś ró d k tó r y c h p a rę la t się o b ija ł. N a jm n ie j g o in te re s o w a ł cel p o d ró ż y : m ia ł k re s k ę n a k o m p a sie, p o d y k to w a n ą fo rm u łą . F o rm u łą , w y p is a n ą k r e d ą p rz e z n a w ig a to r a n a c z a rn e j ta b lic z c e . T a r u cho m a p o z io m a k re s k a m u s ia ła ,się z la ć z p io n o w ą k re s k ą n ie ru c h o m ą . K u rs — to w s z y s tk o . P r z y z w y c z a ił się do p o d y k to w a n e j k r e s k i n a k o m p a sie . N ie n ie p o k o i go o n a n a w e t w c ię k ic h c h w ila c h s z to rm u . D a w n ie j b y ło in a c z e j, P a m ię ta , g d y od w y s iłk u s te ro w a n ia , od u s ta w ic z n e j p o g o n i m ię ś n i i w z ro k u za ta ń c z ą c ą k re s k ą — k r e w m u n ie ra z się z nosa la ła . S te r n ik D z ię g ie l m y ś li, że za g o dzinę z f a jk ą w zę
ba ch w y c ią g n ie s ię n a s w e j k o i w d u s z n y m k u b r y - k u . W ia t r d o b ry , n a s z to rm s ię n ie zanosi. I k ie ł
ba sy tro c h ę od k u c h a rz a w y c y g a n ił. Z a s ta n a w ia go, że k s ię ż y c o w a ś w ie tlis ta s m u g a n a fa la c h w c ią ż za n im id zie. J a k b y k to ś r e f le k to r n a ń n a s ta w ił i p o w o li ś w ia tło z a n im k ie ru je . A lb o k o ło ste ro w e o ja k iś c u d o w n y w ię c ie rz z a w a d z iło i w lecze go z sobą po g ra n a c ie m o rz a . N ie m ożn a m inąć...
T o s tw ie rd z e n ie p o d ju d z a o cię ża łą m y ś l D z ię g ie - la. P rz y p o m in a ty s ią c e ś w ia te ł, k tó r e w id z ia ł n a m o rzu. B ia łe , zie lon e i czerw on e ś w ia tła p o z y c y jn e ś w ia tła s ta tk ó w , la ta r n ie m o rs k ie o ro z m a ity c h ro z b ły s k a c h , f ig la r n e m r u g a s k i b o ji, fe e rie o g ro m n y c h portów.. M ija ły , lu b b y ły m ija n e . N a w e t g w ia z d y d a ją s ię m in ą ć . I w y s p y p ię k n e i b rz y d k ie , i c y p le s k a lis te , i p ió ro p u sze p a ro w c ó w , i b ie l ż a g li n a h o ry z o n c ie . W s z y s tk o się m ija w dro dze do celu — do p o rtu . A p ó ź n ie j n a s tę p n y p o rt, d ru g i, setny.
I p o r t y m ija ją — cele z a tr a c a ją s ię w n ie p a m ię c i, n ib y za ko p co n a la ta r n ia n a k u tr z e ry b a c k im .
S te r n ik D z ię g ie l w p a t r z y ł się w s m u g ę k s ię ż y c o w ą. Z a p o m n ia ł o s w o je j kresce n a k om p asie. S ta ła m u się t a k o b o ję tn a , ja k ta tu a ż n a ra m ie n iu . B o d a j p ie rw s z y r a z w ż y c iu t a k się zad um a ł.
P ra w ie d z ie c k ie m z a p ę ta ł się o n g iś z w io s k i m a z u rs k ie j aż n a s te p y u k ra iń s k ie . Z a chlebem . Odes
sa, w łó c z ę g a n a d m o rs k a , b o s ia c k ie życie . P rz y p a d k ie m d o s ta ł się n a ja k iś s z k u n e r, p rz y p a d k ie m s ta ł się m a ry n a rz e m , ża g lo w c e , pa row ce, r e js y p rz e ró ż ne, w re s z c ie s ta lo w y p o k ła d k rą ż o w n ik a podczas w o jn y . P ó ź n ie j p o ls k a d y w iz ja n a S y b e rii — p r z y p a d k ie m . D o p ie ro z b ia ły m o rz e łk ie m p r z y czapie polskość s w ą z a c z ą ł n a le ż y c ie u ś w ia d a m ia ć . I znów
K urs to wszystko
Kotwa ł liny Z d ję c ia O. J a b ło ń s k ie g o Znów port