• Nie Znaleziono Wyników

Widok O koncepcji związku przyczynowo-skutkowego Hume’a raz jeszcze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok O koncepcji związku przyczynowo-skutkowego Hume’a raz jeszcze"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

vol. VI, fasc. 1 (2011)

PIOTR ŻUCHOWSKI Uniwersytet Łódzki

O koncepcji związku

przyczynowo-skutkowego Hume’a raz jeszcze

Koncepcja związku przyczynowo-skutkowego Hume’a krytykowana była już nie- jednokrotnie1. Wskazywano zarówno wewnętrzne niespójności, a priori przyjęte założenia ontologiczne2, jak i nieadekwatność przyjętej siatki pojęciowej użytej do opisu naszego doświadczenia. W artykule tym zamierzam rozważyć dwa aspek- ty teorii przyczynowości Hume’a, które do tej pory, jeśli nie były w ogóle pomija- ne, to z pewnością nie doczekały się szczegółowego rozwinięcia. Interesować mnie będzie, po pierwsze, relacja podobieństwa i jej znaczenie dla związku przyczyno- wo-skutkowego na gruncie omawianej koncepcji. Po drugie zaś, zamierzam zbadać argument Hume’a wysuwany przez niego przeciwko adwersarzom — argument, który nazywam „argumentem z wyobraźni”. Postaram się wykazać, że obraca się on w równym stopniu przeciwko własnej koncepcji Hume’a. Ograniczam się więc do jej krytyki immanentnej.

Zarówno w Traktacie o naturze ludzkiej, jak i Badaniach dotyczących rozumu ludzkiego Hume rozpoczyna swoje rozważania od sformułowania zasady empiry- zmu. Głosi ona, że nie ma w umyśle niczego, co by wcześniej nie było obecne w doświadczeniu zmysłowym. W sformułowaniu bardziej szczegółowym: wszystkie nasze idee proste, gdy zjawiają się po raz pierwszy, wywodzą się z impresji pro- stych, które im odpowiadają, i których są one dokładnym odbiciem3. Uzasadniając

1 J. Szewczyk, Krytyka teorii przyczynowości Dawida Hume’a, Kraków 1980; A.N. Whitehead, Process and Reality, New York 1978; R. Ingarden, Spór o istnienie świata, t. I. Ontologia egzystencjal- na, Warszawa 1987; idem, Spór o istnienie świata, t. III. O strukturze przyczynowej realnego świata, tłum. D. Gierulanka, Warszawa 1981; I. Johansson, Hume’s Scottish Kantianism, „Ruch Filozofi czny”

3 (2002), s. 421–453.

2 Por. J. Szewczyk, Krytyka, s. 18, 160, 175, 179, 200.

3 D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej, tłum. J. Łukasiewicz, K. Twardowski, Warszawa 1977, s. 16.

(2)

naczelną zasadę swojej fi lozofi i, Hume odwołuje się do dwóch faktów, które — jak twierdzi — bez kłopotu można odnaleźć w naszym doświadczeniu. Po pierwsze, zauważamy podobieństwo impresji do idei4, po drugie zaś, dostrzegamy to, że im- presje zawsze poprzedzają idee5. Jest rzeczą niewątpliwą, że tylko dzięki owemu podobieństwu jesteśmy w stanie ustalić jedno-jednoznaczną odpowiedniość między dwoma rodzajami percepcji i przekonać się, które zjawiają się jako pierwsze w na- szym umyśle. W tym znaczeniu, z poznawczego punktu widzenia, podobieństwo byłoby czymś najbardziej podstawowym, wręcz nieodzownym, by móc stwierdzić zachodzenie jakichkolwiek w ogóle związków przyczynowo-skutkowych. Gdyby im- presje i idee były całkowicie odmienne, z pewnością nie zdołalibyśmy rozstrzygnąć, czy jakiejś idei odpowiada wcześniejsza od niej impresja. A wtedy, nawet gdyby zasada empiryzmu faktycznie obowiązywała, nie bylibyśmy w stanie stwierdzić zachodzenia tej prawidłowości, a przynajmniej nie z taką pewnością, z jaką czyni to Hume — pozostałaby nam jedynie czysta spekulacja na temat przyczyn naszych idei.

To podobieństwo i poprzedzanie w czasie, które świadczą o stałym powiązaniu naszych percepcji jest dla Hume’a przekonywającym dowodem, że jedne (impresje) są przyczyną drugich (idei)6. Pomijam tu większą siłę i żywość impresji, wymienio- nych przez Hume’a jako kryterium, dzięki któremu poznajemy, że są one przyczy- ną idei — pomijam z tej racji, że, aby móc wyciągnąć wniosek, iż natężenie tych charakterystyk zawsze jest większe po stronie przyczyn, muszę uprzednio przypo- rządkować im skutki, w tym zaś opieram się wyłącznie na podobieństwie. Jeśliby takie podobieństwo nie zachodziło, nie byłbym w stanie przekonać się, iż przyczy- ny są zawsze żywsze. Nawet jeżeli przyjąć, że rozważany również przez Hume’a,

4 Ibidem, s. 14.

5 Pomijając słynny kontrprzykład z odcieniem barwy niebieskiej — jedynym, którego nie doświad- czyliśmy z całego spektrum odcieni, a który możemy sobie „dosztukować”. Hume, choć przykład ten rozważa co najmniej dwukrotnie, ostatecznie bagatelizuje problem, twierdząc, że przykład jest zbyt szczególny i wyjątkowy, by go poważnie brać pod uwagę; por. D. Hume, Traktat, s. 19; D. Hume, Bada- nia dotyczące rozumu ludzkiego, t. I. O rozumie, tłum. C. Znamierowski, Warszawa 1963, s. 22.

6 D. Hume, Traktat, s. 17–18. W późniejszych Badaniach ten punkt nie ulega zmianie: idee mają być kopiami impresji. Kopia zaś zakłada podobieństwo. Miejscami Hume mówi wprost o kopiach po- dobnych (Badania, s. 19, 20, 76). Prof. M. Rosiak zasugerował mi, że być może Hume w tym wstępnym określeniu związku idei i impresji posługuje się potocznym rozumieniem przyczynowości, które dopiero zamierza poddać krytyce i ostatecznie odrzucić. Tak więc używa pojęcia przyczynowości — jeśli można tak powiedzieć — w sposób niezobowiązujący. Jednak teza głosząca, że impresje są przyczyną idei, wieńczy długi akapit stanowiący w całości przygotowanie do kończącego go wniosku i zanim Hume ostatecznie decyduje się ten wniosek sformułować, stopniowo i ostrożnie określa coraz precyzyjniej i mocniej relację między percepcjami: początkowo jako stałe powiązanie, następnie jako duży związek, znaczny wpływ, zależność i wreszcie więź przyczynową. Terminy zdają sie być tu starannie dobrane (Traktat, s. 17–18). W Badaniach (s. 17, 19, 20, 22) mówi się zaś, że impresje są pierwotne, a idee po- chodne, powstają, wywodzą się, są zależne. Nadto, Hume (Traktat, s. 106, 207) utożsamia ideę związku koniecznego ze zdolnością sprawczą, zdolnością działania, mocą, siłą, energią, powiązaniem, własnością wytwórczą, a tym samym — należy dodać — ze związkiem przyczynowym. To utożsamienie również stanowi dobitnie wyrażoną przez Hume’a tezę i jest ważnym elementem przeprowadzonej przez niego krytyki pojęcia przyczynowości. Tak więc i bez explicite sformułowanego w Traktacie wniosku o im- presjach jako przyczynach idei, tego typu konkluzja implicite zawarta jest w głoszonych przez Hume’a tezach.

SWP_III_korekta.indb 78

SWP_III_korekta.indb 78 2011-03-18 11:06:522011-03-18 11:06:52

Studia Philosophica Wratislaviensia vol. VI, fasc. 1, 2011

© for this edition by CNS

(3)

zarzut wyjątkowo realistycznych snów i mglistych doświadczeń udaje się autorowi Badań zneutralizować, to brak możliwości odnalezienia dla każdej idei odpowiada- jącej jej impresji, uniemożliwiałby przekonanie się o trafności wniosku o większej sile i żywości tych drugich. Jeśli jestem w stanie po jakimś dojmującym marzeniu sennym stwierdzić, że mimo wszystko doświadczenia, na których sen wyrastał, przewyższały go swoją żywością, to tylko dlatego, że wiem, które doświadczenia brać pod uwagę. Jeśli zaś musiałbym uwzględnić, z racji braku jakiegokolwiek po- dobieństwa, całe spektrum poprzednich przeżyć zmysłowych, to wśród nich znajdą się i takie, które będą słabsze od marzeń sennych, a mogące równie dobrze stano- wić podstawę dla tych ostatnich. Swoją drogą, siła i żywość okazują się na gruncie koncepcji Hume’a charakterystykami, dziedziczonymi przez idee po impresjach.

Wychodzi więc na to, że odnajdujemy tu coś wspólnego, co jest przekazywane, udzielane skutkowi przez przyczynę, a to stanowi jawną niekonsekwencję z przyj- mowanymi przez Hume’a założeniami7.

Również styczność w czasie bądź przestrzeni, nie wchodziłaby w tym wypadku w rachubę jako kryterium więzi kauzalnej między impresjami i ideami8. Mogę mieć przecież jakieś doznanie nieskutkujące bezpośrednio wywołaniem odpowiadającej mu idei. Wprawdzie Hume twierdzi, że nasze percepcje są zawsze zdwojone, że każ- dej impresji odpowiada idea i na odwrót, jednak twierdzenie to ilustruje przykła- dem sytuacji, w której po czasie dopiero tworzę (!) sobie ideę pokoju, widzianego wcześniej9. Brak więc mechanizmu natychmiastowego wywoływania myśli przez doznanie. Konieczność pojawienia się idei po odpowiadającej jej impresji, o któ- rej mówi Hume, jest wynikiem nawarstwiania się wielu podobnych doświadczeń, w naszym wypadku zaś chodzi o pierwotne doznanie jakiejś jakości. Jeśliby jednak przyjąć, że w każdym wypadku, nawet pierwotnego doznania pewnej jakości, nasz umysł musi momentalnie wytworzyć duplikat impresji w postaci odpowiadającej jej idei, to tezy takiej nie sposób pogodzić z antysubstancjalistyczną koncepcją umysłu Hume’a, zgodnie z którą umysł nie jest substancją, której atrybutami miałyby być percepcje. To percepcje tworzą umysł. Jeśliby więc każda impresja z konieczności wywoływała ideę, to ta ostatnia musiałaby zostać jakoś zmagazy-

7 Jeśli bowiem najbardziej podstawowe elementy naszego doświadczenia mają charakter mona- dyczny, o żadnym przekazywaniu charakterystyki, ani nawet o żadnej wspólnej charakterystyce gatun- kowej, mowy być nie może. Absolutnie proste, bezwzględnie izolowane atomy doświadczenia w postaci na przykład punktów barwnych (pojęcie samo w sobie będące swoistym kwadratowym kołem), do któ- rych Hume sprowadza nasze doświadczenie, nie mają prawa mieć żadnego pokrewieństwa gatunkowe- go. Monadyczność przypisywana przez Hume’a impresjom prostym, cechująca się absolutną prostotą budowy, niezróżnicowaniem jakościowym, odrębnością formalną o charakterze radykalnego odgranicze- nia — bezwzględnego oddzielenia od reszty, wymaga absolutnej swoistości i niepowtarzalności. Taka koncepcja indywiduum wyklucza koniec końców jakiekolwiek podobieństwo, czy to między impresjami, czy impresjami i ideami; por. J. Szewczyk, Krytyka, s. 179, 194, 201, 221, 222, 227, 230, 248.

8 Choć sam Hume twierdzi coś przeciwnego: stosunek styczności jest istotny dla stosunku przy- czynowości, (Traktat, s. 104), jednak chodzi mu w tym wypadku o styczność zjawisk, których doświad- czamy. Przeczy więc możliwości oddziaływania na odległość. Nie wydaje się, by to kryterium miało zastosowanie w wypadku impresji i idei i jest jednym z wielu przykładów na to, że Hume posługiwał się dwiema teoriami przyczynowości (por. niżej).

9 D. Hume, Traktat, s. 15.

(4)

nowana, by móc przetrwać upływ czasu, po którym byłbym w stanie wydobyć ją z zakamarków mojej pamięci i dokonać porównania z utworzoną właśnie ideą, względnie z wcześniejszą percepcją. Uznaję więc, że konieczność wystąpienia idei po impresji ma miejsce jedynie w wypadku działania nawyku uwarunkowanego wielokrotnym doświadczeniem10. Mogę więc swoje doznania poddać refl eksji dopie- ro pod koniec dnia, wcześniej „przechodząc nad nimi do porządku dziennego” i do- piero po czasie odszukać właściwe impresje dla wszelkich odnalezionych w umyśle idei. Sam Hume, zresztą, coś podobnego postuluje — do takiej właśnie odwle- czonej w czasie refl eksyjnej procedury odwołuje się, gdy uzasadnia wprowadzoną przez siebie zasadę empiryzmu11. Przekonuje, że każdy jest w stanie dla dowolnej idei, którą znajdzie w swoim umyśle, odnaleźć minione pierwotne doświadczenia, z których się ona wywodzi.

Podobieństwo między przyczyną a skutkiem stanowiłoby zatem istotny, naj- bardziej podstawowy element składowy więzi kauzalnej. Na poparcie tego przyto- czyć można również następujące rozważania. Hume podaje przykład hipotetycz- nego osobnika12, który rzucony w świat bez uprzedniego doświadczenia, niezdolny jest w zwykłym następstwie zjawisk odkryć żadnych związków. Związek ich bo- wiem może być arbitralny i przygodny. Jak twierdzi Hume, ów osobnik nie byłby wręcz w stanie powziąć na temat faktów żadnych hipotez ani wniosków. Zatem, innymi słowy, Hume wydaje się twierdzić, że w wypadku zwykłego następstwa cał- kowicie odmiennych zjawisk, nie zrodziłoby się w nas najmniejsze przypuszczenie, że zachodzą między nimi jakiekolwiek związki. Choć Hume używa tego przykładu dla zobrazowania roli powracających doświadczeń w budowaniu wiedzy, a w kon- kluzji swoich rozważań stwierdza, że dopiero stałe powtarzanie się podobnych zja- wisk13 pozwoliłoby zbudować wiedzę na temat faktów, nie będzie nadużyciem, jeśli odniesiemy ten przykład do związku między impresjami i ideami. Okaże się wtedy, że bez podobieństwa impresji (przyczyny) i idei (skutku) nawet stałe ich powta- rzanie nie mogłoby nam dopomóc w sformułowaniu zasady empiryzmu leżącej przecież u podstaw całej koncepcji. Nawet jeśli nasze doświadczenia powtarzałyby się niezmiennie parami (na przykład doznanie ciepła wywoływałoby zawsze myśl o smaku pomarańczowym), to, aby się przekonać, że każdej idei odpowiada nie- mająca z nią nic wspólnego impresja, owe powtarzające się pary heterogenicznych percepcji musiałyby w naszym doświadczeniu występować w pewnej izolacji, to znaczy za każdym razem istniałaby tylko bardzo ograniczona liczba takich par.

Tak jednak nigdy nie jest. Zawsze dana jest nam wielość doznań powodująca, że nasze doświadczenie jest zbyt różnorodne i płynne, ażeby dokonać niezbędnego przyporządkowania. Mało tego, jak już wspomniano, nie zawsze jakieś doznanie od razu wywołuje w nas myśl (ideę). W jaki zatem sposób należałoby odszukać odpowiednik dla idei pojawiającej się w umyśle długo po impresji, jeśli nie byłoby

10 Choć — jak postaram się wykazać, omawiając „argument z wyobraźni” — wywody Hume’a są w tym względzie wyjątkowo niespójne.

11 D. Hume, Traktat, s. 16.

12 D. Hume, Badania, s. 53.

13 W tym wypadku chodzi o podobieństwo między kolejnymi impresjami (kolejnymi przyczynami), a nie impresją i ideą (przyczyną i skutkiem)! Kwestia ta będzie jeszcze przedmiotem rozważań.

SWP_III_korekta.indb 80

SWP_III_korekta.indb 80 2011-03-18 11:06:522011-03-18 11:06:52

Studia Philosophica Wratislaviensia vol. VI, fasc. 1, 2011

© for this edition by CNS

(5)

między nimi żadnego podobieństwa? Nie bylibyśmy zatem w stanie uzyskać pew- ności o jedno-jednoznacznej odpowiedniości między naszymi percepcjami, a tym samym przekonać się, że impresje są przyczyną idei, a tego — jak twierdzi autor Badań — możemy być pewni. Co więcej, przytoczony przykład służy Hume’owi do zobrazowania tezy, że na podstawie jednorazowego wystąpienia dwóch zjawisk nie można z zasadniczych powodów stwierdzić zachodzenia więzi kauzalnej, na- tomiast o pochodzeniu danej idei od odpowiadającej jej impresji jesteśmy w sta- nie powziąć niezachwiane przekonanie, nawet jeżeli doznaliśmy jej wyłącznie raz.

Hume niewątpliwie przystałby na to, że w wypadku niepowtarzalnego zapachu czy koloru łatwo udaje nam się odszukać w pamięci pierwotne doświadczenie (a zapewne przede wszystkim dałoby się tego dokonać przy unikalnych ideach).

Gdybym na przykład chciał pomalować mieszkanie na kolor „marina blue”, to bez problemu mogę wskazać, że jest to kolor nowego samochodu teścia, który zauważy- łem wczoraj w jego garażu. Mogę przy tym być w zasadzie pewny, że nigdy wcześ- niej nie było mi dane zobaczyć takiego koloru. Natomiast w wypadku, powiedzmy, popularnego odcienia zieleni, trudniej mi z niezachwianą pewnością przesądzić o tym, że najpierw taką zieleń widziałem i odtąd jej ideę przechowuję w pamięci, nie było zaś odwrotnie — doświadczenie tylko potwierdziło to, co znałem „z góry”.

Okazuje się zatem, że w wypadku impresji i idei, dzięki zachodzącemu między nimi podobieństwu, jednostkowy przypadek jest nas w stanie przekonać o łączącej je więzi kauzalnej.

Hume posługuje się jeszcze jednym — choć przyznać trzeba nieco kuriozalnym

— przykładem, w którym podobieństwo członów związku przyczynowo-skutko- wego odgrywa decydującą rolę. Otóż, porównując utwory historyczne i epickie14, wskazuje, że mimo ich odmienności, niezbędna jest dla obu rodzajów narracji pew- na jedność akcji oraz, że węzłem łączącym jest tu stosunek przyczyny i skutku. Jak zauważa, nawet w dziełach Miltona owa jedność zostaje zachowana, gdyż wszyst- kie przedstawione w nim zdarzenia (oprócz „stykania się” w czasie, które samo z racji nierealności opisanych zdarzeń jednak nie wystarcza tu do ugruntowania jedności) są do siebie „podobne, ponieważ są cudowne i leżą poza zwykłym bie- giem przyrody”. Dzięki temu zaś umysł może je pojąć jako człony jednego szeregu przyczyn i skutków. Ponownie więc jakiś wspólny mianownik między członami związku przyczynowo-skutkowego okazuje się być integralnym elementem łączącej je więzi.

Powyższa koncepcja, której istotny składnik stanowi podobieństwo między przyczyną i skutkiem, nie znajduje jednak rozwinięcia w wywodach Hume’a doty- czących związku koniecznego (tj. przyczynowego) między zjawiskami. Hume budu- je jego drugą teorię15, w której o żadnym podobieństwie (innym niż podobieństwo kolejnych przypadków przyczyn bądź skutków) mowy nie ma i być nie może.

Ta dwoistość koncepcji prowadzi do sytuacji, w której Hume tak naprawdę zakłada w sposób ukryty te elementy doktryny, które explicite krytykuje i stara się odrzu- cić (do sprawy tej powrócę w dalszej części artykułu).

14 Ibidem, s. 32.

15 Mimo pewnych pozorów ciągłości wywodu.

(6)

Zanim rozważymy drugą ze wspomnianych teorii, przyjrzyjmy się bliżej, gdzie Hume sytuuje samo podobieństwo. Rozważając pojęcie stosunku, wskazuje na dwo- jakie rozumienie tego terminu16: w znaczeniu potocznym nazwą stosunek — jak twierdzi Hume — oznaczamy własność, za pomocą której dwie idee są związane z sobą w wyobraźni, i dzięki której jedna z natury rzeczy wprowadza drugą17. W fi lozofi i zaś rozszerzamy to znaczenie tak, by objęło wszelkie możliwe okoliczno- ści zestawienia z sobą przedmiotów, choćby nie wiązała ich żadna zasada. Takich ogólnych rodzajów, będących źródłem wszelkich stosunków fi lozofi cznych, wskazu- je Hume siedem. Na pierwszym miejscu wymienia podobieństwo, bez którego, jak twierdzi, nie może istnieć żaden stosunek w znaczeniu fi lozofi cznym18. Podobień- stwo zatem byłoby stosunkiem najbardziej podstawowym i zarazem ogólnym19. Hume zastrzega jednak, że podobieństwu takiemu nie zawsze towarzyszy powią- zanie idei. Jak sugerują dalsze rozważania, należy to rozumieć zapewne w ten sposób, że, aby zestawić ze sobą dwie rzeczy, muszą one mieć cokolwiek wspól- nego, co stanowiłoby zasadę zestawienia, choć może to być coś na tyle ogólnego, iż nie uważamy tych rzeczy za połączone w naturze i tym samym, gdy w naszej percepcji dana jest jedna rzecz, w wyobraźni nie pojawia się automatycznie idea drugiej z nią związanej. Przykładowo, dwie rzeczy mogą być skrajnie od siebie odmienne i oddalone w przestrzeni i czasie tak, że nigdy nie przyszłoby nam na myśl wiązać je z sobą, jednak już sama możliwość dokonania takiego stwierdzenia o ich odmienności i oddaleniu wymaga zestawienia ich z sobą razem jako należą- cych do tej samej przestrzeni i mających przeciwne sobie cechy w ramach tego

16 Por. D. Hume, Traktat, s. 28–30. Charakterystyczne, że Hume mówi o „stosunku związku przy- czynowego”, a nie po prostu o związku. Termin stosunek ma wskazywać, że jest on, w przeciwieństwie do związku, wytworem umysłu; por. też J. Szewczyk, Krytyka, s. 13. Pogląd, że wszystkie relacje są tworem umysłu dziedziczy Hume po Locke’u; por. J. Locke, Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, t. I, tłum. B.J. Gawecki, Warszawa 1995, s. 445–453.

17 Te trzy tak zwane stosunki naturalne, dzięki którym powstaje kojarzenie idei to: podobieństwo, styczność w czasie lub przestrzeni i związek przyczynowy; D. Hume, Traktat, s. 24–26; por. idem, Ba- dania, s. 25, 63.

18 Obok niego Hume wymienia tożsamość, stosunek czasu i przestrzeni, wielkość, jakość i jej stop- nie, przeciwieństwo oraz stosunek przyczyny i skutku.

19 Tkwi w tym pewna niejasność. Chwilę wcześniej bowiem, omawiając stosunki naturalne, Hume stwierdza, że związek przyczynowy ma największy zasięg. Czy te dwa twierdzenia nie wykluczają się?

Z jednej strony podobieństwo, jako najbardziej podstawowe, ma być składnikiem związku przyczy- nowego, a skoro są również takie relacje podobieństwa, które nie konstytuują więzi kauzalnej, to ono powinno okazać się stosunkiem najbardziej pojemnym, z drugiej strony, to związek przyczynowo-skut- kowy ma mieć największy zasięg. By uniknąć sprzeczności, należałoby uznać, że Hume ma na myśli, iż stosunek przyczynowości spośród stosunków naturalnych łączy największą ilość rzeczy. Innymi słowy, kojarzenie idei częściej opiera się na tym stosunku niż na stosunku podobieństwa. Większą ilość przed- miotów wyobraźnia łączy z sobą, gdy umysł „uzna”, że jeden jest przyczyną drugiego, niż ma to miejsce w wyniku nawykowego przejścia między percepcjami spowodowanego podobieństwem przedmiotów.

Jest to wyłącznie przygodny fakt i mogłoby się zdarzyć odwrotnie. To podobieństwo stanowiłoby częstszą motywację naszych czynności psychicznych. Natomiast jeśli podejmiemy refl eksję fi lozofi czną, okaże się, że u podstaw wszelkich stosunków musi leżeć podobieństwo, choćby szczątkowe czy najbar- dziej ogólne, a przez to niedostrzegalne w codziennym doświadczeniu i tym samym nie wywołujące automatycznych skojarzeń w naszym umyśle. Różnicę między podobieństwem jako relacją naturalną i fi lozofi czną omawia też Johansson (Hume’s Scottish Kantianism, s. 437).

SWP_III_korekta.indb 82

SWP_III_korekta.indb 82 2011-03-18 11:06:532011-03-18 11:06:53

Studia Philosophica Wratislaviensia vol. VI, fasc. 1, 2011

© for this edition by CNS

(7)

samego ich gatunku. Tym samym również w ostatnim z wymienianych stosunków

— stosunku przyczyny i skutku — tkwić musi podobieństwo jako najbardziej podstawowy składnik. Podobieństwo, które — jak zapowiada Hume — wymaga jeszcze wyjaśnienia20.

Krytykując koncepcję koniecznego powiązania między przyczyną a skutkiem oraz rekonstruując ideę związku koniecznego21 zgodnie z zasadą empiryzmu, Hume stwierdza, że styczność w czasie i przestrzeni oraz następstwo czasowe, mimo że istotne22, nie wystarczają do ugruntowania przekonania o zachodzeniu związku przyczynowego. Żadnego powiązania koniecznego nie odnajdziemy w jednostkowym przypadku bezpośredniego następowania po sobie zjawisk, a jednak przekonanie o koniecznym ich następstwie w wielu wypadkach żywimy. Jeśli więc jednostkowy przypadek nigdy nie jest w stanie takiego przekonania w nas wzbudzić, niezbędne jest do tego wielokrotne powtarzanie się podobnych doświadczeń. W tym wypad- ku jednak podobieństwo nie zachodzi między przyczyną i skutkiem (jak to miało miejsce w wypadku impresji i idei), lecz wyłącznie między kolejnymi przyczynami oraz kolejnymi instancjami skutków23. Dzięki temu, że wielokrotnie zaobserwowa- liśmy, iż zawsze po określonym zjawisku następuje inne zjawisko, w sytuacji, gdy po raz kolejny widzimy pierwsze z nich, możemy zasadnie przypuszczać, że wystąpi drugie. Taka jest też defi nicja przyczyny skonstruowanej przez Hume’a: „podobne rzeczy, znajdujące się w podobnych warunkach, dadzą zawsze skutki podobne”24.

„Możemy zdefi niować przyczynę jako rzecz, która poprzedza i która jest styczna z inną rzeczą, przy tym wszystkie rzeczy, które są podobne do pierwszej, znajdują się w podobnych stosunkach poprzedzania i styczności do tych rzeczy, które są po- dobne do drugiej”25.

Ponownie więc podobieństwo stanowić ma istotny element związku przyczyno- wego. Nigdzie jednak nie ma mowy o podobieństwie między połączonymi więzią kauzalną zjawiskami. Mogą być one całkowicie różne. W kolejnych rozdziałach Traktatu tylko raz Hume wspomina o tym, że podobieństwo między przyczyną i skutkiem wzmacnia stosunek między nimi, ale twierdzi, iż jest to wpływ bar-

20 Jest to w pewnej mierze symptomatyczne, że Hume w tym miejscu dopiero zapowiada wyja- śnienie stosunku podobieństwa leżącego u podstaw związku przyczynowo-skutkowego, podczas gdy we wcześniejszych wywodach stosunek ten służył mu do określenia więzi kauzalnej między impresjami i ideami. Wskazuje to na fakt posługiwania się przez Hume’a dwiema teoriami przyczynowości, w któ- rych relacja podobieństwa łączy odmienne elementy (por. przypis 13).

21 Który nota bene utożsamia ze zdolnością sprawczą, zdolnością działania, mocą, siłą, energią, po- wiązaniem, własnością wytwórczą; D. Hume, Traktat, s. 106, 207. Zabieg ten budzić może uzasadniony sprzeciw i wymagać będzie jeszcze osobnych rozważań.

22 Choć, jak argumentowałem wcześniej, w wypadku związku impresji i idei, styczność takiej roli nie odgrywa.

23 D. Hume, Traktat, s. 104–105, 119, 122, 124, 205–206, 215–217; por. idem, Badania, s. 42, 45–46, 77, 90–93.

24 D. Hume, Traktat, s. 141.

25 Ibidem, s. 224. W Badaniach defi nicja przyczyny otrzymuje analogiczne sformułowanie: „Podob- ne przedmioty łączą się zawsze z podobnymi. Tego uczy nas doświadczenie. Zgodnie zatem z tym do- świadczeniem można zdefi niować przyczynę jako przedmiot, po którym następuje przedmiot inny, przy czym po wszystkich przedmiotach podobnych do pierwszego następują przedmioty podobne do drugie- go”; D. Hume, Badania, s. 93.

(8)

dzo słaby i nieokreślony oraz — jak wynika z rozważań — podobieństwo nie jest nieodzownym elementem więzi kauzalnej26. Co więcej, odmienność przyczyny i skutku odgrywa kluczową rolę w argumentacji Hume’a przeciwko konieczne- mu, rzeczowo określonemu związkowi zjawisk. Hume twierdzi, że wśród własności przedmiotów mojego doświadczenia nie znajdę nigdy cechy wskazującej na to, iż rzecz ta jest przyczyną, a więc że musi wywołać taki a nie inny skutek27. Prze- ciwstawia się on tym samym poglądowi dominującemu we wcześniejszej fi lozofi i, że skutek jest zawarty w przyczynie, a tym samym, iż mogę ten skutek w niej „wy- patrzyć”. Jeśli skutek miałby być zawarty w przyczynie analogicznie jak wniosek jest zawarty w przesłankach, to relacja między nimi byłaby relacją analityczną, ergo konieczną28. Rozpatrując więc każdą rzecz z osobna nigdy z niej nie wyde- dukuję jej przyszłych czy minionych skutków29. Nie sposób dowieść, że przyczyna jest konieczna dla swego skutku, bez sprzeczności bowiem — jak twierdzi Hume

— mogę sobie pomyśleć sytuację, w której rzecz czy zdarzenie uznawane przez nas za skutek zaistniało, choć żadna jego przyczyna nie wystąpiła i na odwrót30. Żąda więc od swoich adwersarzy, by dowiedli w sposób matematycznie pewny, że okre- ślona przyczyna z konieczności musi wywołać skutek, chociażby przez sprowa- dzenie do logicznej (formalnej) sprzeczności założenie przeciwne. Jeśli więc skutek nie zawiera się w przyczynie, jak orzecznik w podmiocie w zdaniach analitycznych, żądania Hume’a spełnić nie sposób. Wydaje się, że przypisuje on oponentom tezę, której w rzeczywistości nie głoszą lub głosić nie muszą. Konieczność nastąpienia

26 D. Hume, Traktat, s. 146–147. Hume wskazuje również, że domniemywanie podobieństwa między przyczyną i skutkiem jest podstawą zabobonu — jak ma to miejsce w wypadku czczenia fi gur świętych;

ibidem, s. 136.

27 Ibidem, s. 109, 112, 149, 213; D. Hume, Badania, s. 78. Gdybyśmy taką własność odnaleźli, byłaby to impresja, którą można by uznać za przyczynę idei związku koniecznego, jaką odnajdujemy w umyśle. Skoro, jak twierdzi Hume, zauważamy, że każda rzecz rzeczywiście jest przyczyną innej rze- czy, to taka własność musiałaby się dać odkryć we wszelkich rzeczach. Żadnej jednak takiej wspólnej własności, która bez wyjątku przysługiwałaby wszelkim przedmiotom, nie jesteśmy w stanie wskazać (D. Hume, Traktat, s. 103). Dla każdej własności, którą odnajdujemy w naszym doświadczeniu, znaj- dziemy taką rzecz, której owa własność nie przysługuje. Jest to wystarczający argument, by odrzucić tezę, że jest jakaś cecha „bycia przyczyną”. Nawet jednak, gdyby taką wspólną wszystkim bytom cechę dało się wskazać, pozostawałoby jeszcze wykazać, że ma ona poszukiwaną charakterystykę związku koniecznego.

28 Taki pogląd miał również swoją podbudowę teologiczną. Skutek nie mógł mieć więcej dosko- nałości niż przyczyna, która tej doskonałości mu użycza. Jeśli w skutku mogłoby być zawarte coś, co nie jest w przyczynie, to skutek mógłby przyczynę w pewien sposób przewyższyć. Tym samym zaś świat mógłby okazać się doskonalszy niż jego stwórca.

29 Jednym z głównych zarzutów, które J. Szewczyk stawia Hume’owi, jest to, że przyjmując a prio- ri taką a nie inną koncepcję indywiduum (por. przypis 7), z góry wykluczył możliwość zachodzenia i tym samym postrzegania jakichkolwiek procesów ciągłych. W konsekwencji jedyne co może być dostępne naszemu badaniu, to serie niezwiązanych z sobą mnogości wrażeń. Ostatecznie zaś Hume, po- szukując własności przyczyn świadczących o wymuszaniu skutku, czuje się uprawniony do brania pod uwagę jedynie tych cech, które ujawniają nieruchome przedmioty w całkowitej izolacji, podczas gdy należałoby przede wszystkim uwzględnić te charakterystyki, które przedmiot prezentuje w procesach, dynamicznych związkach i na tle innych przedmiotów; J. Szewczyk, Krytyka, s. 111, 116, 160–170, 194, 201, 210–223, 230; por. D. Hume, Badania, s. 90.

30 D. Hume, Traktat, s. 109, 112, 149, 213; D. Hume, Badania, s. 34, 44.

SWP_III_korekta.indb 84

SWP_III_korekta.indb 84 2011-03-18 11:06:532011-03-18 11:06:53

Studia Philosophica Wratislaviensia vol. VI, fasc. 1, 2011

© for this edition by CNS

(9)

skutku po przyczynie może być koniecznością fi zyczną. Hume wmawia swoim ad- wersarzom, że twierdzą, iż we własnościach pojedynczej rzeczy jest zawarte to, że jest przyczyną tych konkretnych skutków. To jednak nieprawda. Hume zdaje się mylić kwestie ontologiczne i epistemologiczne. Można utrzymywać, że poznajemy skutki danej rzeczy co do ich rodzaju, to znaczy, że gdyby ta oto masywna kula spadła, to zrobiłaby takie to a takie szkody albo, że jej ruch musi wywołać przy zderzeniu ruch innej kuli. To da się, wbrew Hume’owi, „wypatrzyć” w samej tej kuli — w jej własnościach, na przykład doświadczanej w ręce ciężkości czy zauwa- żalnym pędzie. To jednak, jakie konkretne skutki jednostkowe ta rzecz faktycznie wywoła, tego rzeczywiście nie wiadomo.

Można zająć jeszcze słabsze stanowisko i utrzymywać, że jednorazowe doświad- czenie danej rzeczy nic nam nie mówi nawet o tym, jakie skutki (co do rodzaju) może wywołać, jednak ex post, po zaobserwowaniu tej rzeczy „w działaniu” przeko- nujemy się, że jej skutki są rzeczywiście zawarte w jej własnościach. My po prostu nie byliśmy w stanie ich z góry wywnioskować. Zatem porządek poznawczy to jed- no, a ontologiczny to drugie. Być może więc rzeczywiście nie widzimy w rzeczy konieczności wywołania takich a nie innych skutków. Nieprawdą jest jednak, że nie ma nic w przyczynie, co byłoby następnie w skutku, iż są one całkowicie od- mienne. Innymi słowy, ex post możemy stwierdzić konieczność takiej a nie innej zmiany — te same elementy muszą charakteryzować przyczynę i skutek, na przy- kład ruch musi wywołać ruch. Związek między zjawiskami jest konieczny, ale my go odkrywamy ex post. I na odwrót, znając skutek, możemy być pewni, że jakaś przyczyna podobna do skutku musiała działać, choć nie wiemy, która konkretnie

— mogła przecież przestać już istnieć. Tylko dzięki wiedzy o takiej konieczności Hume mógł stwierdzić, że impresje są przyczyną idei. Podobnie więc jak musimy mieć jakiekolwiek doświadczenie, żeby wiedzieć, że coś w ogóle się dzieje, iż w świe- cie zachodzą zjawiska, nie wydedukujemy przecież tego, siedząc w fotelu i rozważa- jąc ideę jednej z rzeczy, tak o konieczności związków przekonujemy się z minionego doświadczenia i wiedzę tę rzutujemy na doświadczenia przyszłe31.

Podstawą argumentacji Hume’a przeciwko związkom koniecznym jest jednak nie tylko wykazanie braku własności „bycia przyczyną” wśród przedmiotów na- szego doświadczenia. Jako jeden z głównych argumentów przeciwko koniecznemu powiązaniu zjawisk wskazuje, że można sobie przedstawić bez sprzeczności sytua- cję skrajnie różną od faktycznego biegu rzeczy. Sytuację tę — jeśliby rzeczywiście zaszła — uznalibyśmy jednak w niemniejszym stopniu za skutek, choć byłby on skrajnie różny od przyczyny32. Hume zakłada więc nie tylko, iż skutek musi być formalnie całkowicie odrębny od przyczyny33, ale również, że może mieć radykalnie

31 J. Szewczyk, Krytyka, s. 112.

32 D. Hume, Traktat, s. 149; D. Hume, Badania, s. 38.

33 D. Hume, Badania, s. 78: „Cielesność, rozciągłość, ruch — wszystkie te własności są w sobie zamknięte i nigdy nie wskazują innych zjawisk, które miałyby z nich wynikać”. Zatem nie tylko sta- tyczne stany rzeczy, ale nawet zjawisko ruchu, któremu Hume wyraźnie nie przeczy, nie odsyła w żaden konieczny sposób do komplementarnych zjawisk czy elementów. Hume może tak twierdzić wyłącznie dlatego, że wcześniej utożsamił ruch z ciałem poruszanym; por. D. Hume, Traktat, s. 26; J. Szewczyk, Krytyka, s. 144, 170.

(10)

odmienną jakościową charakterystykę. Innymi słowy — między przyczyną i skut- kiem może nie zachodzić żadne, nawet najmniejsze podobieństwo34. W odkrywa- niu związków przyczynowych możemy obyć się bez niego. Być może przypadek stanowi najlepszy przykład tego rodzaju sytuacji, w której mielibyśmy do czynie- nia z przekonaniem o związku przyczynowo-skutkowym przy braku podobieństwa między jego członami: nie ma nic w przyczynie, co by zapowiadało skutek, mimo to jednak rodzi się w nas przeświadczenie, że to sytuacja poprzedzająca wywołała obserwowane konsekwencje. Mamy w tym wypadku przeczucie (choćby mgliste) jakiejś istotnej więzi między zjawiskami, potrafi my ją odróżnić od ich zwykłego na- stępstwa. Nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że Hume utrzymywałby, iż — z ra- cji niewspółmierności biorących udział czynników — odrzucamy jako przypadki warunkowania przyczynowego sytuacje, w których skutek jest nieporównywalnie większy niż przyczyna (na przykład iskra powodująca wybuch)35.

Podsumowując tę część rozważań, stwierdzić należy, że relacja podobieństwa, która stanowiła dla Hume’a istotny element więzi kauzalnej między impresjami i ideami, we wprowadzonej przez niego koncepcji związku przyczynowo-skutkowe- go, który miałby zachodzić między zjawiskami świata zewnętrznego, żadnej roli już nie odgrywa. Pozwala to stwierdzić, że Hume posługiwał się dwiema teoriami związku przyczynowo-skutkowego: jedną, przyjmowaną bezkrytycznie, pozwalają- cą uzasadnić zasadę genetyczną, drugą skonstruowaną na użytek krytyki związku koniecznego. W ostatecznej konkluzji należałoby postawić Hume’owi zarzut peti- tionis principii: próbując wykazać brak zachodzenia koniecznych związków między rzeczami, z góry założył przyczynową teorię umysłu36.

34 D. Hume, Badania, s. 37: „Przy najdokładniejszym nawet badaniu umysł nie zdoła w przyczynie znaleźć jej skutku. Albowiem skutek jest zupełnie różny od przyczyny, a zatem nie można go w niej nigdy wykryć. Ruch drugiej kuli bilardowej jest czymś od ruchu pierwszej zgoła odmiennym i nie ma nic takiego w jednym ruchu, co by nam nasuwało chociażby najlżejszą myśl o drugim”.

35 W ten właśnie sposób często określa się przypadek; por. też D. Hume, Traktat, s. 166–167; idem, Badania, s. 71.

36 J. Szewczyk na innej jeszcze zasadzie wyróżnia w Traktacie dwa pojęcia przyczynowości. Twier- dzi bowiem, że Hume, aby móc skonstruować swoją drugą, nawykową koncepcję przyczynowości, musiał wprzódy posługiwać się potocznym, intuicyjnym pojęciem powiązania rzeczy. Tylko dzięki niemu był w stanie (zadziwiająco) trafnie dobierać przykłady związków przyczynowo-skutkowych, które czynią zrozumiałymi twierdzenia wprowadzające koncepcję nawykową. Hume zatem wiedział o przyczynowo- ści przednaukowo więcej, niż pozwalała mu to stwierdzić jego własna teoria. Jeśli — jak argumentuje J. Szewczyk — w ogóle nie widzielibyśmy związków przyczynowych, nie moglibyśmy też nic wiedzieć o ich swoistości i strukturze. Hume zaś z góry przyjął jako tezę, że stałe towarzyszenie i poprzedzanie jest jednym z kryteriów wyróżniających związek przyczynowy, podczas gdy teza ta powinna dopiero zostać udowodniona; por. J. Szewczyk, Krytyka, s. 11, 14, 24, 118, 126. J. Szewczyk wskazuje więc, że na gruncie koncepcji Hume’a, już w „sferze zjawisk” należy wyróżnić dwie teorie przyczynowości (przednaukową i skonstruowaną w oparciu o zasadę empiryzmu). Nie przecząc temu, starałem się poka- zać, że jeszcze inną charakterystykę (a tym samym trzecią teorię) związku przyczynowego znajdziemy w „teorii umysłu” Hume’a.

Również I. Johansson wskazuje, że u Hume’a funkcjonują dwa pojęcia przyczynowości: „necessity- causality” oraz „regularity-causality”. Ta pierwsza przyjmowana jest przez Hume’a milcząco, explicite zaś odrzucana. Musi ona zachodzić między impresjami i ideami, stanowiąc podstawę poczucia koniecz- ności, na której Hume wznosi swoją epistemologię. W przeciwnym wypadku, jeśli przyjąć — jak chce

SWP_III_korekta.indb 86

SWP_III_korekta.indb 86 2011-03-18 11:06:532011-03-18 11:06:53

Studia Philosophica Wratislaviensia vol. VI, fasc. 1, 2011

© for this edition by CNS

(11)

Ostatnie rozważania doprowadziły nas do drugiego ze wspomnianych na wstę- pie elementów doktryny Hume’a, który zamierzam poddać krytyce, mianowicie

„argumentu z wyobraźni”. Został on już przytoczony wcześniej. Otóż Hume prze- ciwko zwolennikom związków koniecznych wysuwa argument, że takich powiązań być nie może, gdyż w wyobraźni jestem w stanie bez sprzeczności przedstawić sobie dowolne następstwa jakichś zjawisk37. Jest to główny oręż Hume’a w walce z adwersarzami. Jeśli jednak zestawimy ten argument z koncepcją nawyku, którą autor Badań wysuwa jako właściwe ugruntowanie idei związku przyczynowo-skut- kowego, swoboda naszej fantazji okazuje się bronią obosieczną. Argument z wyob- raźni godzi w równym stopniu w koncepcję nawyku.

Wywody Hume’a rażą w omawianym względzie brakiem spójności. To nawyk bowiem ma być odpowiedzialny za przekonanie o zachodzeniu związków przyczy- nowo-skutkowych. Działa on na zasadzie psychicznego przymusu wywoływania odpowiedniej idei po wielokrotnym doświadczeniu powtarzających się par zjawisk.

Konieczność zostaje sprowadzona do „subiektywnej potrzeby wykonania pewnych określonych czynności wyobrażeniowych”38. Nawyk ów ma być doskonały i z ko- nieczności sprawiać, że umysł musi zawsze przedstawiać sobie „bez wyboru i wa- hania” i „bez najmniejszej zmiany” ideę rzeczy towarzyszącej stale tej rzeczy, która jest aktualnie dana w impresji39. Równocześnie jednak Hume utrzymuje — wy- suwając swój koronny argument — że bez względu na przeszłe doświadczenia, jakąkolwiek wiedzę analityczną i wszelkie inne okoliczności, widząc jakąś sytuację po raz kolejny, mogę zawsze wyobrazić sobie odmienny, niż to bywało dotychczas, bieg zdarzeń. A zatem z owego tak przemożnego nawyku mogę się z łatwością w dowolnej sytuacji wyzwolić, w żaden sposób nie krępuje on mojego myślenia.

Poczucie psychicznego przymusu, którym Hume zastępuje (według niego rzekome) związki konieczne40, pada pod tymi samymi ciosami, które zostały wymierzone w oponentów.

Koncepcję Hume’a dodatkowo pogrąża to, iż zdaje się on utożsamiać myślenie i w ogóle wszelkie działania umysłu z naocznością wzrokową. Wszystko to, czego umysł może doświadczyć, to przesuwający się ciąg obrazów czy to w postaci per- cepcji wzrokowych, czy wzrokowych wyobrażeń odtwórczych41. Tak więc, zgodnie

to uczynić Hume — jedynie „regularity-causality”, jego koncepcja obala samą siebie; I. Johansson, Hume’s Scottish Kantianism, s. 439, 442.

37 D. Hume, Traktat, s. 121, 129, 147, 149, 213; idem, Badania, s. 38, 45, 59.

38 J. Szewczyk, Krytyka, s. 113, 121–122, 172.

39 D. Hume, Traktat, s. 25, 145, 148, 176, 206.

40 Ibidem, s. 137–138, 217–218; idem, Badania, s. 54, 58, 60, 62; por. J. Szewczyk, Krytyka, s. 22, 172, 190–193.

41 Symptomatyczne jest to, iż Hume działania czy siły próbuje doszukać się właśnie w naoczności wzrokowej, w której dane są nam przedmioty. Zakłada, że z wyglądu wzrokowego i odpowiadającego mu wyobrażenia, można zdobyć całą wiedzę o rzeczy. Jeśli jednak jestem w stanie odtwórczo wyobrazić sobie kształt, barwę i inne wzrokowe charakterystyki przedmiotu, to już w wypadku na przykład ciepła czy siły, z jaką przedmiot mnie uderzył, wydaje się to niemożliwe. W zadziwiający więc sposób Hume pomija całkowicie pozostałe rodzaje zmysłów. Wydaje się, że to dzięki nim właśnie, nawet w jedno- razowym zetknięciu się z przedmiotem, możemy przekonać się o wpływie, jaki na nas wywiera; por.

J. Szewczyk, Krytyka, s. 146, 168. Taki jest też zarzut Whiteheada wobec Hume’a koncepcji nawyku.

(12)

z wywodami Hume’a, gdy po raz kolejny doświadczam jakiejś impresji, moja wyob- raźnia w sposób nieunikniony odmalowuje przede mną obraz rzeczy, która dotych- czas współwystępowała z przedmiotem doświadczanym42. Być może do pewnego stopnia dałoby się uratować koncepcję Hume’a, gdyby rozróżniał on dwie wła- dze umysłu — myślenie i wyobraźnię. Wtedy na przykład można by uznać, że nasz umysł jest przymuszony do pomyślenia sobie takiego biegu rzeczy, jaki zgadza się z dotychczasowym doświadczeniem (innymi słowy mogę uwolnić się od my- śli, że za chwilę nastąpi takie to a takie zdarzenie), jednak w tym samym czasie w wyobraźni mogę odmalować sobie odmienny rozwój wypadków, choć wiem, iż jest to tylko wytwór mojej fantazji. Nigdzie jednak Hume takiego zdwojenia pro- cesów umysłowych nie postuluje. To ta sama władza umysłu ma być przymuszana nieuchronnie do takich a nie innych przedstawień i zarazem mieć nieograniczo- ną swobodę tworzenia fi kcyjnych ciągów przyczynowych. Trudno również znaleźć podstawy, by przypisać Hume’owi ekwiwokacyjne użycie terminu ‘wyobraźnia’:

raz w znaczeniu nieskrępowanej przez nawyk fantazji, drugi raz w znaczeniu pod- legającej psychicznemu przymusowi władzy myślenia za pomocą obrazów (innego myślenia bowiem nie ma)43. Byłby to błąd logiczny, który mimo wszystko nie naru- szałby fundamentów systemu. To jednak w wyobraźni stosunek przyczyny i skutku wytwarzać ma powiązanie najsilniejsze44, to właśnie jej reakcję wrodzoną stanowić ma nawykowe przejście od impresji do idei45. Hume więc wprost mówi o wyobraźni lub o przedstawianiu sobie przez umysł. Nawet jeśli ten ostatni termin może sam w sobie nie implikować naoczności wzrokowej, to już teza o ograniczonej mocy twórczej umysłu sprawę jednoznacznie rozstrzyga46.

Swoją drogą, w tym upatruję kolejną znaczącą wadę koncepcji Hume’a, że brak w niej jednoznacznych rozróżnień kluczowych składników. Po systemie, który nie wprowadza ostrej różnicy między podstawowymi elementami doświadczenia

— impresjami i ideami (różni je tylko siła i żywość) — oraz wszelkie konieczno- ści lokuje po stronie umysłu, oczekiwalibyśmy, iż będzie w stanie wskazać ścisłe odgraniczenia między władzami umysłu, by na tej podstawie uzyskać pewność co do trafności naszej wiedzy: teraz używam pamięci, więc wiem, że odtwarzam ciąg zdarzeń zgodnie z faktycznym ich przebiegiem, teraz zaś wyobraźni, więc tylko sobie coś roję. Niestety, również w wypadku władz umysłu Hume nie potrafi

Nawyk musiałby być rodzajem naoczności — innej kategorii u Hume’a nie ma. Jeśli więc nie widzimy związku przyczynowo-skutkowego, to w równym stopniu nie widzimy nawyku i tym samym nic wie- dzieć o nim nie możemy. Skłonność do zawężania doświadczenia do naoczności wzrokowej i traktowania danych z niej płynących jako pierwotnych elementów, na których można dedukcyjnie wznieść gmach systemu fi lozofi cznego, Whitehead zarzuca nie tylko Hume’owi czy empiryzmowi brytyjskiemu, lecz w ogóle całej tradycyjnej fi lozofi i; A.N. Whitehead, Process, s. 36, 81, 117–119, 123, 171, 175.

42 D. Hume, Badania, s. 58, 60, 61, 92, 93.

43 Cała twórcza moc umysłu sprowadza się jedynie do zdolności kombinowania materiału do- starczonego pierwotnie przez zmysły; D. Hume, Badania, s. 19. Rozum nie może tworzyć idei, może działać jedynie na wytworzonych przez wyobraźnię ideach będących kopiami impresji zmysłowych; por.

I. Johansson, Hume’s Scottish Kantianism, s. 428–430.

44 D. Hume, Traktat, s. 25.

45 D. Hume, Badania, s. 60, 93.

46 Zob. przypis 43.

SWP_III_korekta.indb 88

SWP_III_korekta.indb 88 2011-03-18 11:06:542011-03-18 11:06:54

Studia Philosophica Wratislaviensia vol. VI, fasc. 1, 2011

© for this edition by CNS

(13)

przeprowadzić jednoznacznych rozróżnień (co jest oczywiście zgodne z naszą obec- ną wiedzą psychologiczną na temat selektywności pamięci zarówno w procesach zapamiętywania, jak i odtwarzania faktów), ale podkopuje, zamiast umacniać, twierdzenia systemu. Pamięć, według Hume’a, ma być ze względu na siłę i żywość swoich percepcji czymś pośrednim między impresją a ideą i w przeciwieństwie do wyobraźni zachowywać naturalny porządek rzeczy. Jednak pamięć ostatecznie okazuje się rodzajem wyobraźni (tj. naocznego odtwarzania impresji), ta zaś — jak powiedziano — raz jest przymuszana nawykiem, drugi raz całkiem swobodna, a czasem Hume twierdzi, że kierują nią jedynie siły działające łagodnie47.

Z wprowadzoną przez Hume’a koncepcją nawyku związana jest jeszcze jedna niespójność, o której warto wspomnieć. Hume, odrzucając metafi zyczne konieczno- ści, sprowadza je do psychicznego przymusu. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że chcąc dać nową subiektywistyczną podbudowę związków koniecznych, pragnie mimo wszystko utrzymać pewność naszej wiedzy dotyczącej faktów. Brak funda- mentu dla przyczynowych powiązań po stronie rzeczy w żaden sposób nie narusza adekwatności naszych przekonań, które do tej pory kierowały naszymi działania- mi. Dlatego Hume twierdzi, że sterujący działaniami umysłu, nawykowo utwo- rzony (a więc pojmowany już subiektywistycznie) związek konieczny, daje nam pewność i oczywistość co do nastąpienia skutku po przyczynie, a wnioskowanie o przyczynie ze skutku jest najbardziej niezawodnym rodzajem rozumowania do- tyczącego faktów, że związek kojarzeniowy w wyobraźni działa tak, iż nie może być podejrzenia, że zachodzi jakiś błąd, a doskonale wyćwiczony nawyk pozwala na całkowitą pewność przewidywań48. Są to stwierdzenia, które świadczą, iż Hume bał się wyciągnąć wszelkie konsekwencje ze swojej koncepcji, podającej, odmienną niż tradycja fi lozofi czna, genezę naszej wiedzy o koniecznych powiązaniach rzeczy.

Trudno bowiem tę wiarę w nieomylność naszych władz poznawczych pogodzić z innymi twierdzeniami Hume’a, w których jedyną wiedzą pewną ma być wiedza (bezpośrednia bądź demonstratywna) wynikająca z porównania idei, a więc doty- cząca konieczności analitycznych. Argumentuje przecież, że pewność w stosunku do zjawisk można by uzyskać jedynie przez sprowadzenie do sprzeczności założenia przeciwnego w stosunku do ich faktycznego biegu, a takiego reductio ad absurdum przeprowadzić się nie da. Możemy jedynie zakładać, że przyszłość będzie podobna do przeszłości49.

Zatem w świetle wiedzy analitycznej wiedza o faktach ma być jedynie praw- dopodobna. Niemniej jednak, jak zdaje się twierdzić Hume, tak naprawdę może- my „spać spokojnie” w niezachwianym przekonaniu, że gdzie przymuszany przez

47 D. Hume, Traktat, s. 22–25. Wnikliwą analizę władz umysłu w koncepcji Hume’a zawiera artykuł Johanssona Hume’s Scottish Kantianism.

48 Ibidem, s. 102, 131, 137, 173.

49 Por. ibidem, s. 108, 112, 118, 124; idem, Badania, s. 32, 42. Nawet geometria w oczach Hume’a, choć góruje powszechnością i ścisłością nad sądami opartymi na zmysłach, to jednak nie osiąga dosko- nałej precyzji i ścisłości; zob. idem, Traktat, s. 98. Takie postrzeganie geometrii jako nauki empirycznej bierze się ponownie z utożsamienia wszelkich operacji umysłu z naocznością wzrokową. Stąd nie mo- żemy być pewni, że dwie linie równoległe, które odmalowujemy sobie w fantazji, nie przetną się, gdy przebiegniemy okiem wyobraźni dostatecznie długi ich odcinek.

(14)

nawyk umysł odczuwa powiązanie percepcji na zasadzie przyczyny i skutku, tam rzeczywiście zachodzi więź silniejsza niż zwykłe następstwo dwóch stanów. Co wię- cej, na gruncie omawianej koncepcji trudno również uzasadnić, w jaki sposób jesteśmy w stanie odróżnić następstwo dnia i nocy od związku przyczynowego

— w pierwszego typu sytuacjach nawyk powinien działać co najmniej równie moc- no, jak w wypadkach więzi kauzalnej. Choćby więc czasem udało nam się odkryć, że za dwoma towarzyszącymi sobie stale zjawiskami stoi jakiś trzeci czynnik50, nasza wiedza okazuje się — wbrew temu, co twierdzi Hume — wysoce zawodna i iluzoryczna. Albowiem nawet jeżeli koncepcję Hume’a wzbogacić o możliwość weryfi kacji przekonań, o której jednak nie wspomina się ani w Traktacie, ani w Ba- daniach, to, żeby móc zweryfi kować wiedzę, trzeba najpierw powziąć podejrzenie, że w jakiś sposób nie przystaje ona do rzeczywistości. Nawyk niestety zmusza nas do tego, byśmy czuli się bezpiecznie w świecie aktualnych przeświadczeń.

Podsumowując, raz jeszcze należy podkreślić funkcjonowanie dwóch teorii przy- czynowości na gruncie koncepcji Hume’a: pierwsza pozwala mu na wzniesienie gmachu empirystycznej doktryny wiedzy, druga, odrzucając explicite to, co impli- cite bądź wprost zakłada pierwsza, wymierzona jest w tradycyjne poglądy uzna- jące konieczne powiązania między zjawiskami. W związku z tym warto poczynić następującą uwagę: podobieństwo — jak starałem się wykazać — jest istotnym elementem więzi przyczynowej między prostymi impresjami i ideami. Możemy je w tym wypadku rozumieć bądź jako częściową identyczność, bądź jako pierwotną relację, jak to ujmuje tak zwana resemblance theory51.

Jeśli weźmiemy pod uwagę pierwszą ewentualność i uwzględnimy, że prostota percepcji oznacza ich „punktowość”, brak wewnętrznego zróżnicowania, to podo- bieństwo w takim wypadku sprowadzać się musi wprost do identyczności. Pod tym względem — tj. swojej treści — skutek zawierałby się całkowicie w przyczynie.

Tym samym Hume grzązłby na powrót w scholastycznej doktrynie, której chce za wszelką cenę uniknąć.

Przyjrzyjmy się zatem drugiemu rozwiązaniu. W świetle wspomnianej teorii podobieństwo to nieredukowalna do niczego innego relacja, którą rozpoznajemy bezpośrednio52. Jest ona równie indywidualna, jak obiekty, które łączy, jest właści- wa im i tylko im, nie stanowi więc jakiegoś szczególnego przypadku podobieństwa w ogóle53. W gruncie rzeczy zatem w myśl resemblance theory nie można w sensie ścisłym mówić o podobieństwie osoby żyjącej do Jagiełły, ale jedynie o podobień- stwie tejże osoby do jakiejś (aktualnie istniejącej!) podobizny króla, będacej na przykład kopią wcześniejszego portretu „zdjętego” już bezpośrednio z modela54. Tudzież musimy przyjąć jako warunek konieczny istnienie zawsze co najmniej jed-

50 Jak w wypadku grzmotu i błysku. Mimo że błysk zawsze dochodzi do nas pierwszy i towarzyszy mu grzmot, a więc spełniają doskonale hume’owskie kryteria dla przyczyny i skutku.

51 Na drugi sposób rozumienia relacji podobieństwa w koncepcji Hume’a zwrócił mi uwagę prof.

M. Rosiak.

52 Szczegółową rekonstrukcję i krytykę resemblance theory można znaleźć w pracy M. Rosiaka, O niektórych kategoriach ontycznych (Z zagadnień orzekania), „Filozofi a Nauki” 3–4 (1999), s. 15–41.

53 Ibidem, s. 28–29.

54 Ibidem, s. 32–32.

SWP_III_korekta.indb 90

SWP_III_korekta.indb 90 2011-03-18 11:06:542011-03-18 11:06:54

Studia Philosophica Wratislaviensia vol. VI, fasc. 1, 2011

© for this edition by CNS

(15)

nego egzemplarza danego gatunku (w naszym wypadku gatunek stanowiłyby dwie percepcje: impresja i odpowiadająca jej idea). Na takim indywiduum zachodzić muszą pewne stany rzeczy zawierające odniesienie do przeszłości, w przeciwnym wypadku zerwana zostałaby gatunkowa ciągłość55. Nie zawsze ma to jednak miej- sce w interesującej nas sytuacji. Jak wskazywałem, impresji nie musi towarzyszyć momentalnie wytworzona przez wyobraźnię idea. Refl eksję nad własnym doświad- czeniem, w wyniku której rodzić miałyby się idee, możemy podjąć z opóźnie- niem. Tak więc impresję i ideę może dzielić pewien nawet spory upływ czasu.

Istnienie kopii impresji (analogicznych do portretu Jagiełły), mających stanowić podstawę dla stwierdzania podobieństwa impresji do idei, nie wchodzi tu w grę

— powodowałoby to spotęgowanie problemu podobieństwa między omawianymi rodzajami percepcji. Również wspomniane stany rzeczy, które miałyby stanowić piętno odciskane przez przeszłość na jedynym istniejącym egzemplarzu gatunku, nie przynoszą zadowalającego rozwiązania. W takim wypadku bowiem mielibyśmy do czynienia nie tylko z działaniem (impresji na idee), czego Hume chce przecież uniknąć, ale byłoby to działanie na odległość!

Bez względu na to, jak pojmować będziemy podobieństwo impresji i idei, gdyby w najbardziej bezpośrednim doświadczeniu więzi kauzalnej (związku między im- presjami i ideami) zabrakło podobieństwa, nie wiedzielibyśmy, że jakiekolwiek po- wiązania przyczynowe mają miejsce, tym samym problem przyczynowości w ogóle by nie powstał56. Hume ma zaś pierwotną intuicję przyczynowości, potrafi wyjąt- kowo trafnie odróżnić sytuacje warunkowania przyczynowego od zwykłego następ- stwa dnia i nocy, do czego — trzymając się wyjątkowo prostej psychologii autora Badań — nie powinniśmy być w żaden sposób zdolni. Dodatkowo Hume utożsamia związek przyczynowy ze związkiem koniecznym, wskazując, że tego ostatniego nie znajdziemy w percepcyjnym obrazie przyrody, co z kolei pozwala mu zrównać konieczność z psychicznym przymusem. Wydaje się, że oponent Hume’a nie musi twierdzić, iż związek konieczny jest mu dany w doświadczeniu zmysłowym, a jedy- nie, że związek taki między zjawiskami trzeba postulować. Ideę związku koniecz- nego można zaś na gruncie omawianej koncepcji wyprowadzić w odmienny sposób niż czyni to Hume. Jej źródłem może być konieczność analityczna, której doświad- czamy, porównując idee — takiej rzeczowo określonej konieczności Hume nie prze- czy. Wydaje się zatem, że nawet bez wykroczenia poza ramy doktryny Hume’a, powyższy zabieg byłby uprawniony: odnalezioną wśród analitycznych związków między ideami konieczność moglibyśmy „rzutować” na rzeczywistość, wypróbowu- jąc zasadność używania tej kategorii w kolejnych wypadkach zjawisk57. Skoro zo- stałaby ona zaczerpnięta z operacji porównywania i rozkładania idei, empiryzm Hume’a pozostałby empiryzmem genetycznym.

55 Ibidem, s. 34–35.

56 Taki argument wysuwa między innymi A.N. Whitehead: gdybyśmy nie dysponowali dostępem do sytuacji, w których rzeczywiście dochodzi do warunkowania przyczynowego, problem natury związ- ku przyczynowego nie miałby prawa pojawić się w naszych umysłach; A.N. Whitehead, Science and the Modern World; Cambridge 1946, s. 33; idem, Process, s. 175.

57 Nawet od geometrii Hume nie wymagał całkowitej ścisłości, a twierdził, że doskonale nadaje się ona do celów praktycznych.

(16)

On Hume’s Theory of Cause–Eff ect Relation Once Again

Summary

In the paper I consider two aspects of Hume’s theory of causation which have been rather neglected or have not been developed in details so far. Firstly, I exami- ne resemblance relation between impressions and ideas and its role in cause–eff ect relation. I conclude that there are two diff erent theories of causation to be found in Hume’s philosophy; one designed to substantiate empiricism principle (impressions are causes of ideas), and the other, based on the concept of mind’s habitual reaction on observed similar circumstances. I argue that in the fi rst theory Hume implicitly assumes those elements of the causation theory which he explicitly rejects issuing the second. Secondly, I analyse Hume’s argument pointed against his opponents, which I named “argument from imagination.” According to that argument, we are not justifi ed in claiming that there are necessary relations in the world because we are always able to imagine a chain of events diff erent than the actual one. The same mind faculty, however, is forced by habit to present ideas according to pre- vious experiences which is due to the fact that, according to Hume, there is only one kind of mind’s actions. Thus the “argument from imagination” turns out to be two-edged, both fatal to Hume’s own theory as well as to his adversaries.

SWP_III_korekta.indb 92

SWP_III_korekta.indb 92 2011-03-18 11:06:542011-03-18 11:06:54

Studia Philosophica Wratislaviensia vol. VI, fasc. 1, 2011

© for this edition by CNS

Cytaty

Powiązane dokumenty

Biorąc pod uwagę te obserwacje, możemy stwierdzić, że jeśli K jest ciałem liczbowym, do którego należą współrzędne wszystkich punktów danych do wykonania pewnej konstrukcji,

Sobór ten zdaniem autora wypow iadał się w tym dekrecie nie jako najwyższa władz nauczycielska Kościoła, lecz jedynie jako ciało ustawodawcze form ułujące

Wpływ zmiany referencyjnej stopy procentowej na wolumen obrotów na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie.. Studia i Prace Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania

In summary, we used time series of daily counts of shorebirds to estimate upper and lower bounds on daily net flow of birds into and out of two stopover

Koncentracja na tym segmencie JST wynika z tego, że gminy wiejskie, poza kilkoma wyjątkami, cechują się stosunkowo niskim poziomem wykorzysta- nia przedmiotowych platform,

Przez wiele lat pełnił funkcję kierownika Kate- dry Historii Prawa Kościelnego w Polsce, a w latach 90-tych przez kilka lat był kierownikiem Katedry Kościelnego Prawa Osobowego.

Dane te stanowi³y: ortofotomapa w barwach naturalnych RGB o pikselu 0,5 m (pozyskana w ramach nalotu fotogrametryczne- go w tym samym czasie, co rejestracja danych z

T o też znalazły się rychło jednostki energi­ czne, które ud ały się do lasów, twmrząc drobne ogniska organiza- cyi partyzanckiej... now czą przew agę,