Edmund Morawiec
Sympozjum filozoficzne poświęcone
analizie punktu wyjścia kinetycznego
i teleologicznego argumentu na
istnienie Boga
Studia Philosophiae Christianae 4/2, 225-270
S tu d ia P hilo so p h iae C h ristian a e ATK 4/1968/2
SPRAWOZDANIA
(część I) M o r a w i e c E.S ym pozjum filozoficzne pośw ięcone a n a liz ie p u n k tu w y jśc ia k i netycznego i teleologicznego a rg u m e n tu n a istn ie n ie Boga.
S y m p o z j u m filozoficzne pośw ięcone analizie p u n k t u w y jśc ia k in e ty c zn e g o i teleologicznego a r g u m e n t u na istn ien ie Boga.
S ym pozjum filozoficzne, któ reg o te m a te m było zag ad n ien ie a n a liz y p u n k tu w y jśc ia kinetycznego i teleologicznego a rg u m e n tu n a istn ie n ie Boga odbyło się w K ra k o w ie w a rc y b isk u p ie j rez y d en cji Ks. K a rd y n a ła K aro la W o jty ły w d n iach od 10— 11 sty c zn ia 1968 r. U czestnikam i S ym pozjum byli w zasadzie p ro fe so ro w ie i w y k ład o w c y n ie k tó ry c h dyscyplin filozoficznych K atolickiego U n iw e rsy te tu L ubelskiego, A k a dem ii T eologii K ato lick iej w W arszaw ie, oraz liczn i p ro feso ro w ie i do cenci fizyki, biologii U n iw e rsy te tu Jagiellońskiego.
P ierw szy dzień S ym pozjum pośw ięcono p ro b le m a ty c e a n a liz y k in e tycznego dow odu n a istn ie n ie Boga, d ru g i dzień p ro b le m a ty c e analizy a rg u m e n tu teleologicznego. P o d staw ę d y sk u sji sta n o w iły trz y re fe ra ty : dw a w ygłoszone p rzez prof. dr K. K łó sa k a: p ie rw sz y p t.: „Czy i w j a kim za k re sie uw zględnić w p u n k cie w y jśc ia a rg u m e n tu k inetycznego
poglądy w spółczesnych fizyków ” 1; drugi, „Czy w niezależności od p rze św iad c zen ia o istn ie n iu Boga m ożna w p ro w ad zić teleologiczną in te r p re ta c ję p rz y ro d y w płaszczyźnie n a u k fizy k a ln y ch , biologicznych oraz w o b ręb ie filozofii p rz y ro d y i m e ta fiz y k i” ; oraz je d en w ygłoszony p rze z prof. J. Iw anickiego pt. „W artość ; dow odu z celow ości n a istn ie n ie
B oga” 2. ’
P ro g ra m S ym pozjum w y p e łn iły . w yżej w y m ie n io n e trz y odczyty, oraz d y sk u sja. W p ie rw sz y m dniu om aw iano z a g ad n ien ia zw iązane z p ro b le m a ty k ą dow odu k inetycznego, d ru g i dzień pośw ięcono p ro b le m a ty ce teleologicznej a rg u m e n ta c ji n a istn ie n ie Boga.
O tw a rc ia S ym pozjum dokonał J. Em. Ks. K a rd y n a ł K a ro l W o jty ła w stę p n y m zagajeniem , w k tó ry m p rz y w ita ł uczestn ik ó w i podziękow ał im za przybycie, p o d k re śla ją c w ażność p ro b le m a ty k i p o d ejm o w an e j, ta k dla sam ej filozofii ja k też k o n tro lo w a n ia św iatopoglądu. Oto fr a g m e n ty za g ajen ia : „ P ra g n ę rozpocząć to S ym pozjum a k te m w dzięczności, m ian o w icie p ra g n ę podziękow ać w szy stk im za to, że p rzy b y li n a m o je zaproszenie, i że p rz y b y li tu ta j n ie ty lk o z K ra k o w a, a le ta k ż e spoza K rak o w a. W szczególny sposób je ste m w dzięczny n aszy m gościom : fizykom , biologom , p rzy ro d n ik o m , k tó rz y u sto su n k o w a li się b ardzo życzliw ie do te j in ic ja ty w y i p o d jęli ją, chociaż jeszcze nie w iedzą do czego n a s to d o p ro w ad zi”. Jego E m in e n cja po n a k re ś le n iu k ró tk ie j h i sto rii tego sp o tk a n ia w sk az ał n a s tę p n ie n a w a rto ść p o d ję ty c h n a S y m po zju m zag ad n ień : „ Z a g ad n ie n ia p o d ejm o w an e są n ajw y ż sz ej w agi, są to zag ad n ien ia p o d sta w o w e d la filozofii i dla św iatopoglądu... P rz e w id zian e in te rw e n c je p rzy ro d n ik ó w , biologów i fizyków , m am y n a dzieję, że b ęd ą dla n as b ard z o pożyteczne” .
D z i e ń p i e r w s z y
W ypow iedzi d y sk u sy jn e ze w zględu n a z a w a rtą w nich p ro b le m a ty k ę m ożna podzielić n a dw ie g ru p y :
I. w ypow iedzi dotyczące zag ad n ien ia ru c h u i m a te rii,
II. w ypow iedzi o ce n ia jąc e z p u n k tu w id ze n ia m etodologicznego w y k o rzy sty w a n ie w dow odzie k in e ty cz n y m n a istn ie n ie B oga poglądów fizy k i w spółczesnej. P rz eb ie g d y sk u sji p rz e d sta w i się, rozp o czy n ając od w ypow iedzi p ie rw sz ej g ru p y 3.
1 P rz e re d a g o w a n a tre ść tego r e f e r a tu sta n o w i a r ty k u ł p t.: „ Z a g ad n ie nie p u n k tu w y jśc ia k in e ty cz n ej a rg u m e n ta c ji za istn ie n ie m B oga”, za m ieszczony w dziale ro p ra w n iniejszego zeszytu.
2 P e łn y te k s t a r ty k u łu prof. J. Iw anickiego z n a jd u je się w „S tud. P h il. C h rist.” 4 (1968) 1, 23—45.
3 T reść S ym pozjum odtw orzono na p o d sta w ie ta śm y m agneto fo n o w ej. R e d ak c ja p rz e p ra sz a A u to ró w w ypow iedzi za e w e n tu a ln e zn iek ształcen ia.
I. N a szczególną uw agę w śró d w ypow iedzi dotyczących p ro b le m u r u chu i m a te rii za słu g u ją te, k tó re 1° c h a ra k te ry z u ją sto su n ek ru c h u do m a te rii, 2° p re z e n tu ją odpow iednio z in te rp re to w a n y ru c h w za sto so w a n iu do k in e ty c z n e j a rg u m e n ta c ji n a istn ie n ie Boga.
1° Z ag a d n ien ie „ru c h a m a te r ia ” n ajczęściej w y ra ża n o w p y ta n ia c h i odpow iedziach zw iązanych z b a rd z iej szczegółow ym p ro b lem em m ia n o w icie, czy ru c h je st w łasn o ścią m a te rii. P oruszono ta k ż e w zw iązku z ty m sp ra w ę istn ie n ia p ew n y c h p o d o b ie ń stw m iędzy fizy k a ln y m u ję ciem z jaw isk a ru c h u , a ary sto te le so w sk ą jego koncepcją. W iele uw ag p adło rów n ież n a te m a t sam ego fizy k aln eg o o k reśle n ia ru ch u .
Je d n y m z pierw szych, k tó ry p o d ją ł za g ad n ien ie r u c h u ja k o w łasności m a te rii b y ł prof. J. G ieru la. N a te m a t, w ja k im sensie ru c h je s t sta łą w łasnością m a te rii, prof. J. G ie ru la w y ra ził n a s tę p u ją c y pogląd.
S tw ierd zam y , że b io rąc pod ob se rw ac ję coraz w iększe o bszary z n a j d u je m y w n ic h coraz to w iększą liczbę ciał zm ien iają cy c h w za jem n e p o łożenia. S tw ie rd z a m y niem ożność zn a le zie n ia takiego u k ła d u o d n iesie nia, w k tó ry m w ro zw ażan y m obszarze p a n o w a łb y bezruch. W ty m sensie ru c h je st sta łą w łasnością m a te rii. P o zn an ie fizyczne u ja w n ia u sta w icz n e zm n iejszan ie się ob szaru , w k tó ry m m a te rię m oglibyśm y uw ażać za p ozbaw ioną ru ch u . C hcąc podać p rz y k ła d te j te n d e n c ji nie m a p o trze b y uciekać się do o sta tn ic h osiągnięć fizyki. S p ra w a z a ry so w a ła się ju ż z końcem X IX w. W iadom o np., że n ie ru c h o m a k ro p la cie czy, gdy sp o jrzeć n a n ią przez m ik ro sk o p , u ja w n ia w e w n ę trz n e b ez ła d n e ru c h y zaw iesin z n a jd u ją c y c h się w n ie j, (k tó re o d w zorow ują b ezład n y ru c h m olekuł) ■— ru c h y B row na.
P rof. d r J. W. W eissenhof, n aw ią z u ją c do z a g ad n ien ia ru c h u jako w łasności m a te rii p rz e d sta w ił w ty m w zględzie p o g lą d y zw iązane z te o r ią w zględności. P o d k re ślił, że dopóki w p y ta n iu : „czy ru c h m echaniczny je s t sta łą w łasn o ścią m a te rii choć zacieśnioną do p ew n y ch u k ła d ó w od n ie sie n ia ” będzie w y stęp o w ać słow o „ m a te ria ” nie będzie m ożna dać o k reślo n e j odpow iedzi. W y rażen ie b ow iem ,m a te r ia ” je st m ało określone. P rz e to ab y m ożna odpow iedzieć n a p o staw io n e p y ta n ie , z pozycji te o rii w zględności, n ależy w y ra że n ie „ m a te ria ” za stą p ić w y ra że n iem „ p u n k t m a te r ia ln y ” . W m a k ro fiz y ce w y ra ż e n ie to oznacza ja k ie ś m a łe ciało, sztyw ne, ja k iś szczególny p rzy p a d ek m a te rii. Je że li te ra z p rzez w y ra ż e n ie „ m a te ria ” będziem y rozum ieć p u n k t m a te ria ln y , to nie m ożna po w iedzieć, że ru c h je s t w łasnością tego p u n k tu m a teria ln eg o , gdyż p u n k t m a te ria ln y sam przez się nie m a żad n y ch prędkości. On m a in n ą p rę d kość — ja k się m ów i w języ k u potocznym — w zględem ziem i, in n ą m a w zględem słońca, w zględem pociągu itp. R aczej ■— ja k to coraz częś ciej się p o d k re śla i zw ra c a uw agę — ab y m ów ić o pręd k o ści trze b a, aby b y ły p rz y n a jm n ie j dw ie cząstki. W ówczas je s t p ręd k o ść bądź zb li ża n ia się bądź o d d alan ia się. K ażda z ty c h p ręd k o śc i je s t ró żn a w zglę
dem określonego u k ła d u o d n iesien ia np. słońca, ziem i, pociągu. S y tu a c ja ta zdaniem prof. W eissènhofa w sk az u je , co z re sztą w ielu fizyków p rz y j m u je, że k aż d a c z ąstk a m a te rii b r a n a z osobna n ie m a w łaściw e j sobie prędkości. To b y ró w n ież przeczyło sta w ia n e j tezie stw ie rd z a ją c e j, że ru c h je s t w łasn o ścią m a te rii.
Je że li w yżej w y p o w ied zian y p ogląd n a sto su n ek ru c h u do m a te rii z pozycji te o rii w zględności n ie w sk az y w ał n a ru c h ja k o n a w łasność m a te rii, to w y d a je się że z a p reze n to w an e u w agi n a te m a t ru c h u w m a - k rokosm osie, kosm osie i m ik ro k o sm o sie z u w zg lęd n ien iem „ o b sza ru ” a to m u i jego ją d ra , p rzez S. Ja d w ig ę T w aro w sk ą, w sk az y w ały n a w ręcz coś przeciw nego. Z d an iem bow iem w yżej w y m ienionej zjaw isk o ru c h u je s t stw derdzalne n a jp ie rw w m akrokosm osie. C h a ra k te ry z u ją go b o w iem zasady d y n am ik i N ew to n a w ed łu g k tó ry c h : 1) w a ru n k ie m u tr z y m a n ia ciała w spoczynku lu b w s ta n ie ru c h u je d n o sta jn e g o po linii p ro ste j je s t rów now ażność sił, lu b ich m om entów , 2) siła n ie ró w n o w aż n a w y w o łu je ru c h zm ienny, 3) jeżeli ciało A działa n a B, to ciało В działa
na ciało A. K ażde ciało je s t p o d d a n e d ziała n iu ciał otaczających. W iel
kości w y stę p u ją c y c h sił fo rm u łu je p ra w o pow szechnego ciążenia dla m as i p ra w a C oulom ba dla ciał p o sia d ający c h nab ó j e le k try c z n y lub w łaściw ości m agnetyczne.
Z jaw isk o ru c h u je st c h a ra k te ry sty c z n e ta k ż e dla kosm osu. Ja k o p rz y k ła d S. J. T w aro w sk a w sk az ała: ru c h ziem i dokoła słońca, słońca w ra z z in n y m i gw iazd am i n aszej ' g a la k ty k i dokoła je j ją d ra itp. Z jaw isk o r u c h u w m ik ro k o sm o sie om ów iła n a p rzy k ła d zie ru ch ó w w ta k ic h c ia łach ja k : gazy, ciecze i ciała stałe. W iele uw agi p ośw ięciła ru ch o w i w szerszym znaczeniu tego słow a, to znaczy p rze m ian o m en erg ii i m asy w ato m ac h i ich ją d ra c h . Szczegółow e w ypow iedzi n a te m a t z jaw isk a r u c h u w m ikrokosm osie S. T w aro w sk a zakończyła o sta te czn ie stw ie rd z e niem , że ru c h je s t w łasn o ścią m a te rii i zasadza się n a „ ru c h u ” jej ele m e n tó w (np. ru c h cząstek w gazie, ru c h e lek tro n ó w w m etalu).
B ezpośrednio do zag ad n ien ia sto su n k u ru c h u do m a te rii n aw ią za ł L. B alczew ski. S ądzi on, że b a d a n ia w z a k resie fizy k i m o le k u la rn e j idą w k ie ru n k u stw ie rd z e n ia ścisłego zw iązku m iędzy ru c h e m a m a terią .
B a d an ia w dziedzinie fizy k i m o le k u la rn e j, tj. fizyki d ro b in i cz ąste czek, d oprow adziły do stw ie rd z en ia, że w szy stk ie dro b in y , z k tó ry c h sk ła d a ją się ciała przez n a s obserw ow ane, p o sia d a ją p e w n ą en e rg ię k i n ety cz n ą, a co za ty m idzie, są w sta ły m ru ch u . E n e rg ia ta zależy od te m p e r a tu ry ciała i je st odpo w ied n ik iem e n e rg ii cieplnej. D ok ład n iejsze b a d a n ia n a d ty m zag ad n ien iem d o prow adziły d alej do sfo rm u ło w an ia trze cie j zasady te rm o d y n a m ik i, z k tó re j w yn ik a, iż osiągnięcie zera ab so lu tn e g o je st niem ożliw e (Cz. B iałobrzeski, T e rm o d y n a m ik a , str. 178). F ro f. S zczeniow ski tę „nieosiągalność zera a b so lu tn e g o ” n az y w a w p ro st „n ied o k ła d n y m sfo rm u ło w an ie m trze cie j zasady te rm o d y n a m ik i” (S.
S zczeniow ski, F izy k a dośw. II, str. 164). P o n iew aż e n e rg ia k in e ty cz n a cząsteczki je s t p ro p o rc jo n a ln a do te m p e r a tu ry (kT), z trzeciej zasady te rm o d y n a m ik i w y n ik a, że nie m ogą istn ie ć cząsteczki całkow icie po zb a w ione e n e rg ii k in ety czn ej.
F izy k a atom ow a i ją d ro w a p rz e d sta w ia b u d o w ę ato m ó w i ją d e r p o przez m odele dynam iczne, w k tó ry c h e n e rg ia i ru c h o d g ry w a ją isto tn ą rolę. F izy k a cząstek e le m e n ta rn y c h o d k ry ła w ty c h cz ąstk ach istn ie n ie spinu, tj. m o m e n tu pędu, w ielkości ściśle zw iązanej z ru c h e m i energią.
Na czołow e m ie jsc e w o m aw ian y m za g ad n ien iu w y su w a się w zór w y p ro w ad zo n y przez E in ste in a n a g ru n c ie szczególnej te o rii w zględności i p o tw ie rd z a n y w codziennym dośw iadczeniu fizyki ją d ro w e j, a m ia n o w icie: E = m c2. W zór te n p o d a je zw iązek m iędzy m a są i energią. M asa je st ty m p a ra m e tre m fizycznym , k tó ry n a jb a rd z ie j w iążem y z pojęciem m a te rii. E nergia, ja k om ów iono w yżej, w iąże się ściśle z ruchem . Z n a czenie zatem tego w zoru i rów ności p o sta w io n ej m iędzy e n e rg ią a ilo czynem m asy i k w a d ra tu pręd k o ści św ia tła je s t b ardzo duże w p o ru szanym problem ie. Sprawrę tę d o k ład n ie s ta r a się w y ja śn ić D avid B ohm w sw ej książce: T he S pecial T h eo ry of R e la tiv ity (str. 91—95 i 110—118). P rz e d sta w ię tu jego in te rp re ta c ję .
F izyczne ró w n a n ie : E 0 = m oc2 oznacza, że c z ąstk a n ie b ęd ą ca w r u chu posiad a energię spoczynkow ą p o d an ą p rzez pow yższy w zór. (Po dobnie P. G. B erg m an n , In tro d u c tio n to th e T h eo ry of R e la tiv ity ). P o w sta je p y ta n ie, co oznacza en e rg ia spoczynkow a? Je śli rozw ażać b ę dziem y ciało p o zo stające w spoczynku, to w iem y, że sk ła d a się ono z cząsteczek b ęd ący ch w sta n ie ciągłego ru ch u . Ś re d n ia je d n a k tych ruchów , w y rażo n y ch np. przez pęd, d aje pęd śred n i ró w n y zero. D latego w sk a li m ak ro sk o p o w ej ciało p o zo staje w spoczynku, ale n a jego m asę sk ła d a się su m a m as spoczynkow ych cząsteczek i ich e n e rg ia k in e ty cz n a podzielona p rzez c2 (k w a d ra t p ręd k o ści św iatła). Z atem w k ażd y m ciele m ożna w y ró żn ić ru c h zew n ętrzn y ja k o całości i ru c h w ew n ętrz n y , tj. ru c h części tego ciała w zględem siebie. P o d zia ł te n m oże być w ielo w arstw o w y , tzn. te n sam ru c h n a p ew n y m poziom ie .może być ze w n ętrz n y , a n a w yższym poziom ie ro z p a try w a n ia je s t w ew n ętrz n y . Np. ru c h d ro b in y ro z p a try w a n y w zględem in n y c h dro b in , lu b ja k o części całego ciała. Czym będzie m a sa w ta k im ujęciu ? — M asy i en erg ii nie m ożna w ty m w y p a d k u rozw ażać, ja k o w arto śc i p o w sta jąc e w isto tn ie ró żn y sposób. N ależy je rac zej tra k to w a ć , jako różne, ale zależne od siebie, a s p e k ty jednego, pełnego p ro cesu ru c h u danego uk ład u . U kład te n p o sia d a p ew n ą bezw ładność, tj. sta w ia opór przy sp ieszen iu , ja k ró w n ież podlega p rzy c iąg a n iu g ra w ita c y jn e m u . O bydw ie te cechy o k re ś lam y m ia n em „ m a sa ”. W ta k im uk ład zie k aż d y poszczególny ru c h d aje pew ien przy czy n ek te j w arto ści, tj. m asie w ed łu g w zoru: A m = /JE/c2. C ałk o w ita m asa to su m a w szy stk ich przyczynków . Z am ian ę m asy
(a w ięc m a terii) n a energię należało b y w ta k im w y p a d k u rozum ieć ja k o zm ian ę je d n e j fo rm y ru c h u , (tj. w ew nętrznego) n a in n ą (zew nętrznego). W ta k im u jęciu m asy i energii zro zu m iałe je s t po jęcie cząstki m a te r ia l nej z zerow ą m a są spoczynkow ą, ja k ą je s t foton. C ząstkę ta k ą n a le żałoby rozum ieć, ja k o cząstkę nie p o sia d ającą ru c h u w ew n ętrzn eg o , tylk o ze w n ętrzn y , c h a ra k te ry z u ją c y się p ręd k o śc ią św iatła. J e s t to cząstka, kt.óra nie m oże być w spoczynku.
I n te rp re ta c ja w zoru E = m c2, p o d an a przez Bohm a, je s t jego in d y w id u a ln ą te o rią. N iem niej, je śli w eźm iem y pod uw agę fa k ty : zam ian ę m asy n a en erg ię w rozszczepieniu ciężkich p ie rw ia stk ó w i sy n te zie w o doru, zjaw isk o ja k gdyby o d w ro tn e, tj. p rz y ro st m asy cząstek w sy n - ch ro tro n a c h , n a s tę p n ie przech o d zen ie e n e rg ii p ro m ie n iste j w m asę czą stek i n a o d w ró t w zjaw isk u tw o rz e n ia p a r i an ih ila c ji, to m u sim y p rz y znać, że istn ie je b ard z o ścisła w e w n ę trz n a w ięź m iędzy tym , co n az y w am y m asą, a en e rg ią, zw iązaną z ruchem .
Na p ew n ą k o n tra d y k c ję , sprzeczność m ieszczącą się w zd an iu „ruch je st sta łą w łasn o ścią m a te rii” w sk az ał prof. J. C hojnacki. W edług niego, zgodnie z pow szechnie p rz y ję ty m poglądem w fizyce a sfo rm a lizow anym m a te m a ty c z n ie przez h in d u sk ą szkołę te o re ty c z n ą R am an a, p rzez w łasności ja k ieg o k o lw iek o b ie k tu fizycznego ro zu m ie się zbiór re la c ji in w a ria n tn y c h w zględem tra n s fo rm a c ji p rz e strz e n i i czasu. O znacza to nic innego ja k p rze ciw sta w ien ie p ojęcia „w łasność” cechy n iezm ien n ej, w m a te m a ty c e in w a ria n ty , p ojęciu zjaw isk a, k tó re je st zm ienne, p rz e m ija ją c e , a m a te m a ty c z n ie w y ra ż a się p rzy pom ocy f u n k cji z a w ierając ej ex p lic ite czas, ja k o je d e n z arg u m en tó w . W ty m sensie ru c h należy do k a te g o rii zjaw isk , ■ a w ięc z d efin icji nie m oże należeć do k a te g o rii w łasności.
N a konieczność w p ro w a d ze n ia, a rów nocześnie u św ia d o m ie n ia sobie odrębności znaczeń te rm in ó w ta k ic h ja k : „ sta ła w łasność m a te rii” , „ m a te ria ru c h u ”, itp. w fizyce i w filozofii zw rócił uw agę prof. S t . . K a m iński. P o d k re ślił on, że te rm in y w yżej w y m ie n io n e w in n y m sensie uży w an e są n a te re n ie fizy k i a w in n y m sensie n a te re n ie filozofii. P o d d ał w w ątp liw o ść tezę, że fizy k m oże m ów ić o n a tu rz e ru ch u . Jego zd an iem znajom ość n a tu ry ru c h u w fizyce je s t n ie p o trzeb n a . Z resztą fiz y k a ln e o k reśle n ia ru c h u nie w sk a z u ją n a jego n a tu rę b r a n ą w sensie filozoficznym . R ów nież jego zdaniem je st w ątp liw y m , ab y fizyk m ógł stw ierd zić, że ru c h m ech an iczn y je st sta łą w łasn o ścią m a te rii. N ap o ty k a tu n a p ow ażne tru d n o śc i — ja k to św iadczy te o ria w zględności. R a czej o stro żn iej je s t m ów ić o p ew n e j ilości energii, ale w ów czas r e zy g n u je się z p ró b y o k re śla n ia n a tu ry ruchu.
Nieco od in n e j stro n y do z a g ad n ien ia ru c h u podszedł prof. C hyliński. W d an y c h w spółczesnej fizy k i p ró bo\vał d o p atrzeć się p ew n y ch analo g ii w z a k resie a ry sto tele so w sk ie j koncep cji ru c h u , zw łaszcza jego w y ró ż
n ie n ia sta n ó w p o te n c ja ln y c h oraz a k tu a ln y c h m a te rii. U w agi sw oje na te n te m a t rozpoczął od w sk az an ia, że n a te re n ie fizy k i od w ielu la t rozró żn ia się, a w szczególności czyni to n a jb a rd z ie j p re c y z y jn ie H eisen berg , ru c h p o te n c ja ln y i ru c h a k tu a ln y . W tym w łaśn ie ro zró żn ie n iu zdaniem prof. C hylińskiego, p o tw ie rd z a ła b y się w yżej w sp o m n ia n a g e n ia ln a , zdaniem jego, in tu ic ja A ry sto telesa .
J a k długo bow iem m am y u k ła d izolow any — m ów i prof. C hy liń sk i — ta k długo m ożem y m ów ić o całk ach ru c h u i o zw iązku en erg ii z m asą itd. N iem niej je d n a k o ty m układ zie izolow anym od a p a r a tu ry nie m ożna się nic dow iedzieć. Jeżeli się chce uzyskać ja k ą ś in fo rm ac ję, m usi się w łączyć a p a ra tu rę . T ej o sta tn ie j nie trz e b a od ra z u id e n ty fik o w ać z ja k im ś psychologizm em . A le fa k te m je s t b ezspornym , i to p rz y jm u je się w e w spółczesnej fizyce, że w m om encie k ie d y się chce uzyskać ja k ą kolw iek in fo rm ac ję uk ład u , trz e b a go odizolow ać od „ k o n tek stu , w k tó ry je s t u w ik ła n y ” . O dizolow anie p ow oduje, że u k ła d cały, łączn ie z ty m k tó r y chce otrzy m ać in fo rm ac je, n ie m oże być w iąz an y p ra w e m k a u z a l nym , ta k im ja k p ra w o S ch rö d in g era. In n y m i słow y m am y ab so lu tn e k ry te riu m za ro zró żn ien iem procesów a k tu a ln y c h , k tó re sta n o w i p o m iar. P o m iar to tw ie rd z en ie , że cząstka, czy ja k iś sy stem je s t w ta k im a ta k im sta n ie k w an to w y m . N ato m iast sy stem „puszczony” sam sobie doznaje kau zaln eg o rozw o ju , k au z aln eg o w n ajsze rszy m sensie, n a w e t k w an to w y rozw ój n az y w a się k au z aln y m . A le ta k i u k ła d pozostaw iony sam sobie m a to do siebie, że nie m ożem y się dow iedzeć o ża d n ej jego cesze. I tu w łaśn ie w y d a je się, że n ależy b ro n ić w sp a n ia łe j in tu ic ji A ry sto telesa. A ry sto teleso w sk a p o te n cja ln o ść będzie odpow iadać w łaśn ie sam em u rozw ojow i sy stem u , k tó ry je s t zo staw iony sobie. Rozwój ten je s t czym ś a b so lu tn y m , w sensie: niezależn y m od u k ła d u odniesienia. N ato m ia st a k tu a liz a c ja to ty le , co pom iar. T en podział zdaniem p ro fe so ra n ie je st p ro b lem em jak ieg o ś e ta p u ro zw o ju fizyki, lecz je s t to p ro b lem p rze ciw sta w ie n ia o b iektu, n a k tó ry p a trz y m y , czy k tó ry ch ce m y poznać, k o m u ś k to poznaje. Z a w ie ra też m ożliw ości doko n y w an ia p rze ró ż n y ch sp e k u lac ji, chociaż p o zo staje fa k te m b ezspornym , że k w e stia o rg an iz ac ji tego sy stem u je s t d ziałalnością lu d z k ą, tzn. rzeczy w i stość je s t p rze d człow iekiem , ale fizy k a je st po człow ieku.
W yrażoną w yżej m y śl prof. C hyliński b ard z iej jeszcze w yprecyzow ał n a w niosek prof. J. Ja n ik a , k tó ry p o p ro sił o b a rd z ie j k o n k re tn e w s k a zanie, m ianow icie gdzie w obecnej fizyce zaznacza się w łaśn ie k o n ty n u a c ja g en ialn e j idei A ry sto telesa . O to jego w y ja śn ie n ia : „W ydaje się, że p o te n cja ln o ść to ty le , co rozw ój, k tó ry je s t o pisany — w fizyce k w a n tow ej — fu n k c ją falow ą. N ato m iast a k tu a ln o ść to tyle, co k aż d y p o m iar, czyli to, co się m ą d rz e nazy w a re d u k c ją p a k ie tu falow ego, a proces re d u k c ji p a k ie tu falow ego m ożna zam odelow ać n a ak tu a liz a c ji, k tó ra n ie m oże w y n ik ać z żadnego kau zaln eg o ró w n a n ia ty p u S ch rö d in g era,
k tó re rządzi rzeczyw istością p o te n c ja ln ą . W ty m sensie m ó w i się, że A ry sto teles je s t g en ialn y , iż ro zró żn ił w ogóle dosyć s p e k u la ty w n ie k o n cepcję p o te n cji, że cz ą stk a m oże się znaleźć gdzieś. O czyw iście A ry s to te les m odelow ał sobie n a k a te g o ria c h klasy czn y ch , bo n ie m ia ł n a czym in n y m m odelow ać. D zisiejsza fizy k a z m ate rializo w ała to p o ję cie p o te n cji. M ianow icie fu n k c ja sta n u , rzą d zo n a k a u z a ln y m ró w n a n ie m ty p u S ch rö d in g era, sta n o w i to w szystko, co się m oże stać. C ząstk a m oże p rz e chodzić rów nocześnie przez dw adzieścia szpar. N ato m iast k w e stia ak tu a liz a c ji, to je s t to, co ja stw ie rd z am , a to stw ie rd z e n ie nie m oże się odbyw ać bez p o m iaru . S tw ierd ze n ie, że cz ą stk a p rz e sz ła tęd y , a nie gdzie indziej, je st re d u k c ją p a k ie tu falow ego. G dybyśm y n a w e t chcieli pow iedzieć, że oprócz cząstki w łączę do uogólnionego ró w n a n ia , a b s tra h u ję tu od tru d n o śc i te ch n ic zn y c h ro zw ią zan ia, e k ra n łączn ie z całą a p a r a tu r ą , i będę u p ra w ia ł ta k ie ró w n a n ie n a 10/28 sto p n i swobody, to ta s y tu a c ja n ie uw olni m nie zu p e łn ie od tego, że ja z żadnego takiego ró w n a n ia n ie d o sta n ę re z u lta tu , że cząstk a p rz e jd z ie p rze z je d n ą ze szpar. To n ie je st p ro b lem pow iększenia. C iągle ilek ro ć będ ę chciał m ieć sch em at, k tó ry je st u o g ólnieniem m e ch a n ik i k la sy cz n ej, tzn. ile k ro ć b ęd ę chciał m ów ić o rozw o ju , o ca łk a ch ru c h u , to w ów czas m am św ia t zam k n ięty , św ia t p o te n cji. I w ty m sensie go w idzę jako św iat p o te n cja ln y . N ato m iast k ażd e stw ie rd z en ie, a do n ic h sp ro w ad za się każdy p o m iar, je s t stw ie rd z en iem czegoś, że coś się stało, że cząsteczka je s t tu . A le w ów czas trz e b a „p łacić” odizolow aniem uk ład u . P odział w ra m a c h fizyki w spółczesnej n a ak tu a ln o ść i p o te n cja ln o ść je st zn a k o m itą ilu s tra c ją tego, co uczynił A ry sto te le s w ra m a c h sp e k u la c ji m e n ta ln ej. I w ty m w łaśn ie sensie w y d a je się, że A ry sto te le s był g e n ia l nym in tu ic jo n istą .
N a in n ą analogię, bo n a podob ień stw o p rz y n a jm n ie j w n ie k tó ry c h p rz y p a d k a c h m iędzy fiz y k a ln ą k o n ce p cją s tr u k tu r y ciała k ry s ta lic z nego a a ry sto tele so w sk ą k o n ce p cją s tr u k tu r y b y tu m a te ria ln e g o , jego złożenia z m a te rii pie rw sz ej i fo rm y su b sta n c ja ln e j, zw rócił uw agę prof. J. G ierula. O d p ow iednikiem m a te rii p ie rw sz ej w ciele sta ły m o s tr u k tu rz e k ry sta lic z n e j b y ła b y zdaniem P ro fe so ra tzw. sieć k r y s ta liczna, n a to m ia st odpo w ied n ik iem fo rm y su b sta n c ja ln e j b y ła b y tzw. ąuasicząsteczk a. P rof. G ie ru la m yśl tę p rz e d sta w ił n astęp u jąco . S tru k tu ra k ry sta lic z n a ciała m a te ria ln e g o w y g ląd a w te n sposób, że istn ie ją pew ne c e n tra k ry stalicz n e, k tó re sta n o w ią p ew n ą u p o rzą d k o w a n ą k o n s tru k cję — k o n stru k c ję a rc h itek to n icz n ą. K o n s tru k c ja ta, nie je s t sta ty c zn ą ale dynam iczn ą, w sensie, że poszczególne c e n tra m ogą w y k o n y w ać r u chy oscylacyjne. P o n iew aż c e n tra te są z sobą p ow iązane, stą d w spom n ia n e ru c h y przenoszą się z jednego c e n tru m n a d rugie, z drugiego na trz e c ie itd. F izycy, a w szczególności fizycy ciała stałego, tw ie rd z ą że m ężna tego ro d z a ju ru c h y przen o szące się n a całe w n ę trz e k ry sz ta łu
nazw ać, lub tra k to w a ć ja k o falę, a n ie k ie d y n a w e t n a d a je się im nazw ę ąuasieząsteczek. M ów i się np., że w k ry sz ta ła c h pod w p ły w em „w z b u dzeń” tego k r y s z ta łu (te rm in „w zbudzenie k r y s z ta łu ” je s t te rm in e m u ży w an y m w k ry sto lo g ra fii) p o w sta je ąu a sic zą ste czk a . Is tn ie je cały szereg tego ro d z a ju cząsteczek. Owe ą u a sic zą ste czk i z pew nego p u n k tu w idzenia są tw o ra m i hip o tety czn y m i. Q u asicząsteczka p o w sta ła bow iem w w y n ik u w zb u d z an ia k ry sz ta łu nie d o d aje do niego nic, ż a d n y ch „o b iek tó w m a te ria ln y c h ”. T k w ią one w całości sieci k ry sta lic z n e j, tzn. są one tw o ram i, a w rzeczyw istości są to w zb u d zen ia p ew n y ch fa l w te j sieci k ry sta lic z n e j. I w ty m sen sie tę sieć k ry sta lic z n ą m ożna by nazw ać ja k b y m a te rią pierw szą. S am a zaś a k tu a liz a c ja te j sieci k r y s ta licznej d o k o n u ją ca się w drodze ąu a sie zą ste cze k , b y ła b y o dpow iednikiem tego co A ry sto teles n az y w ał form ą.
W iele uw ag w ypow iedziano ta k ż e n a te m a t sam ego fizykalnego o k re ś le n ia ru ch u . C hodziło tu p rze d e w szy stk im o to, w ja k im sensie m ów i się o r u c h u n a te re n ie fizyki.
P ro f, J. G ie ru la w y pow iedział m yśl, że przez ru c h fizyk ro zu m ie zm ian ę w za jem n y ch położeń ciał. Z azw yczaj z k ażd y m i ciałam i fizyk w iąże tzw . u k ła d odniesienia, w zględem k tó reg o o p isu je zm ian y p o ło żeń in n y c h ciał. W ty m sen sie ru c h je st w zględny. W ty m sensie dla każdego ciała um iem y znaleźć układ, w k tó ry m ono spoczyw a (nie po ru sz a się). Jed n ak o w o ż ju ż dla dw u ciał m oże n ie istn ieć ta k i układ, w k tó ry m b ra k ruchu.
W edług prof. C hojnackiego zd efin io w an ie po jęcia ru c h u je st m ożliw e ty lk o w p rzy p a d k u , gdy p rzy jm iem y p ojęcie czasu i p rz e strz e n i jako p ie rw o tn e i n ie w y m ag a jąc e definicji. R uch je s t w ów czas re la c ją w iążącą p rz e strz e n n e w sp ó łrzę d n e cząstki z je j w sp ó łrzę d n ą czasową. R e la c ja ta je s t je d n o zn aczn a ty lk o dla zdefiniow anego u k ła d u odniesienia. Z m ia n a u k ła d u o d n ie sie n ia p o w oduje tra n s fo rm a c je w spółczynników re la c ji i w szczególnym p rz y p a d k u m oże sprow adzić je do zera.
N a p ew n e ty p o w e opisy z jaw isk a r u c h u c h a ra k te ry sty c z n e dla fizy k i w sk az ał L. B alczew ski. P o d k re ślił on, że w n a jp ro stsz y m ro zu m ien iu dla fizyka, ru c h je s t zjaw isk iem zm ian y p o łożenia ciała w zględem j a kiegoś u k ła d u odniesienia. Ś cisłym opisem fizycznym tego zjaw isk a będzie p o d an ie ró w n a n ia , k tó re będzie zaw ierać w sobie w ielkości c h a ra k te ry z u ją c e to zjaw isko, tzw . p a r a m e try i pozw oli d o k ład n ie w y znaczyć k o le jn o zachodzące w czasie e ta p y zm iany. T ak im ścisłym opisem dla ru c h u je d n o sta jn eg o p rostoliniow ego będzie ró w n a n ie : x = x Q + v t lu b X = vt, tj. droga p rz e b y ta p rzez ciało ró w n a się ilo czynow i p ręd k o śc i i czasu, k tó ry u p ły n ą ł od m o m en tu , gdy ciało z n a j dow ało się w p u n k cie zerow ym u k ła d u odniesienia.
P o d a n e o k reśle n ie r u c h u n ie je s t jeszcze p ełn e i całkow ite, je s t ty lk o opisem szczegółowego p rzy p a d k u . J e ś li uw zg lęd n im y te ż in n e
elem enty, k tó re m ogą się w iązać z ciałem będ ący m w ru c h u , ta k ie np. ja k m asa, siła d ziała ją ca, opis sta n ie się b ard z iej d o k ła d n y i ogólny. W y razem tak ieg o opisu są n ew to n o w sk ie ró w n a n ia ru c h u , zn an e jako d ru g a zasad a dyn am ik i, czyli ró w n a n ie F = am . M a tem aty c zn ie są to, w ro z p isa n iu n a w sp ó łrzęd n e, trz y ró w n a n ia ró żniczkow e drugiego stopnia. D alsze uogó ln ien ia tego opisu p oprzez r ó w n a n ia d ’A lem b erta i L a n g ra n g e ’a dop ro w ad ziły do ró w n a ń H a m ilto n a (w zględnie H a m il to n a — Ja co b i’ego), k tó re są n a jb a rd z ie j w y p ra co w a n y m i do k ład n y m k lasycznym opisem z ja w isk a ru ch u . .W szelkie szczegółow e p rzy p a d k i ciał w ru c h u da się opisać ja k o szczegółow e ro zw ią zan ia ty c h ró w n ań . W ró w n a n ia c h H a m ilto n a isto tn ą ro lę o dgryw a tzw . h am ilto n ia n . J e s t to fu n k c ja , k tó ra p o d a je ca łk o w itą e n e rg ię u k ła d u w zależności od pędów i w spółrzędnych. F u n k c ję tę p rz e ję ła po tem m e ch a n ik a k w a n tow a, k tó ra łącząc ją w sw oisty sposób z fo rm alizm em ra c h u n k u s ta tysty czn eg o , sk o n stru o w a ła w ła s n e ró w n a n ia , rów n ież o p isu jąc e ru c h i zw iązane z nim zjaw isk a , choć nieco w od m ien n y sposób.
Z tego szkicow ego p rz e d sta w ie n ia po jęcia ru c h u w idać,' że n a jd o k ła d n ie jsz y opis zjw isk a ru c h u zw iązany je s t ściśle z en erg ią. Z e n e r gią z kolei łączy się zasada za ch o w an ia e n e rg ii (rów nież p ęd u i k rętu ), k tó r a zre sztą bezpośrednio w y n ik a z ró w n a ń ru ch u . Z asad ę za chow ania en e rg ii (analogicznie pędu i k rę tu ) m ożna w y ra zić te ż i w n a s tę p u ją c y sposób: w u k ła d zie za m k n ię ty m w szelk a zm ian a e n e rg ii (też p ędu i k rę tu ) zachodzić m oże ty lk o pod w p ły w em z a d ziała n ia z zew n ątrz.
Je ślib y śm y za te m ró w n a n ie ru c h u n az w ali d efin icją ru c h u , to d efi n ic ja ta zaw ierać w sobie będzie p ojęcie en erg ii i zasadę je j zacho w an ia .
2° Do zag ad n ien ia za sto so w a n ia ru c h u z in te rp re to w a n e g o w sensie w łasn o ści m a te rii w k in e ty cz n ej a rg u m e n ta c ji za istn ien iem Boga n a w ią z a ł prof. A. S trz ałk o w sk i. Jego zdaniem pogląd w y ra żo n y w r e f e ra c ie prof. К. K łósaka, że w p rzy p a d k u , gdy ru c h je s t sta łą w łasnością m a te r ii nie m a m ie jsc a n a dow ód k in e ty cz n y , zd a je się być n ie u za sa d niony. W szystko bow iem zależy od jak o ści o d czy tan ia ty p o w y ch dla m a te rii p raw . R ów nież p o d k re ślił istn ie n ie n ie jed n o lito śc i z a p a try w a ń w fizyce n a sp ra w ę w sze ch św ia ta jako zam k n ięteg o uk ład u . Jego z d a n iem m ożna w sk azać a rg u m e n ty za tym , że w szech św iat je s t u k ład em z a m k n ię ty m , ale m ożna te ż w skazać ra c je u za sa d n ia ją c e coś w ręcz przeciw nego.
W sp ra w ie e k sp lik a c ji te rm in u „ab alio m o v e tu r” n a g ru n c ie fizyki w y p o w ied z iał się prof. J. G ieru la. Jego zdaniem w y ra ż e n ie to, je st zro zu m iałe je d y n ie w płaszczyźnie bard zo pow ierzchow nego tłu m ac ze n ia z jaw isk a ru ch u . N a ta k ie j płaszczyźnie jeśli za u w aża się, że in d y w i d u a ln a cz ąstk a m a te ria ln a zm ienia sw ój sta n , to w te d y m ów i się, że f a k t te j zm iany s ta n u d o k o n u je się pod w p ły w em in n e j cząstki m a te
-ria ln e j, lub in n y c h cząstek m a te -ria ln y c h . S y tu a c ja zaczyna się k o m p li kow ać w p rz y p a d k u u św iad o m ien ia sobie, że w łaśn ie ow e cząstk i m a te ria ln e , k tó re m ożna o kreślić nazw ą „fonom y” , są tw o ra m i tylk o cz ąstk am i nazw an y m i, a w rzeczyw istości są to w zb u d zen ia p ew n y ch fa l w sieci k ry sta lic z n e j, a w ięc w m ie jsc u gdzie tk w ią te fonom y. T u w y d aje się zacierać zrozum ienie fo rm u ły „ab alio m o v e tu r”, dlatego, że za c ie ra się g ra n ic a m iędzy tym , co o k reśla się naz w ą „cząsteczka m a te r ia l n a ” a tw o rzy w em , k tó re sta n o w i s tr u k tu r a stałego ciała krystaliczn eg o . Nieco od in n e j stro n y n a św ie tlił skuteczność p o słu g iw a n ia się d a ny m i w spółczesnej fizy k i w k in e ty cz n y m dow odzeniu istn ie n ia Boga, prof. J. C hojnacki. Jego zdaniem za p re z e n to w a n a p ró b a w y k o rz y sty w a n ia d an y c h z fizyki w dow odzeniu istn ie n ia B oga m oże m ieć z n a czenie p o zy ty w n e je d y n ie w p rz y p a d k u sk ie ro w a n ia dow odzenia do lu d zi sk ą d in ą d w ierzących, n a to m ia st sp ra w a inaczej w y g lą d a w p rz y p a d k u k ie ro w a n ia a rg u m e n ta c ji do lu d z i o w y k ształc en iu z za k resu fizyki, ale n iew ierzących. S kuteczność w y k o rz y sty w a n ia d an y c h fizyki je st zak w estio n o w an a ze w zględu n a to, że n a jp ie rw te rm in „w ła śc i w ość” o ile je st u ży w an y w fizyce, m a in n e znaczenie, niż w filozofii, n a s tę p n ie p odobnie sy tu a c ja w y g ląd a gdy chodzi o te rm in „ istn ie n ie ”. P rof. C hojnacki n ad to znaznaczył, że te rm in „w łasność” n a te re n ie sa m ej fizy k i n ie je st jednoznaczny. M ianow icie od czasów M axw ella toczy się d y sk u sje, co należy rozum ieć przez w łasność, a co przez obiekt. J a k a je st różnica pom iędzy obiektem a w łasnością obiektu. N iektórzy z fizyków sądzą, że w łasności są ty m , p rzy pom ocy czego d efin iu je się obiekt, że w y sta rc z y podać w łasności, by m ieć zd efin io w an y obiekt. N owsze je d n a k k ie ru n k i w fizyce zap o czątk o w an e w N iem czech, a u p r a wniane przez szkołę h in d u sk ą in aczej in te r p re tu ją te rm in „w łasn o ść” . W edług ty c h k ie ru n k ó w odróżnia się z jaw isk a b ad a n e, k tó re p o le g ają na zm ianie p a ra m e tró w w czasie i na sz u k an iu w łasności p rze d m io tó w b a danych. N ato m iast p rzez w łasności ro z u m ie ją fizycy h in d u sc y te fu n k cje , k tó re są n iezależne od u k ła d u o d n ie sie n ia tzn. w sp ó łrzęd n y ch p rz e s trz e n n y ch i czasow ych. O k reśla się je te rm in e m „n iez m ie n n ik i”. Otóż w ła sność w edług te j szkoły to tyle, co n ie zm ien n ik jak ieg o ś zjaw iska. P o w s ta je p y ta n ie, czy ru ch , tzn. zm ian a je s t niezm iennikiem . P y ta n ie to — zd an iem prof. C hojnackiego — je s t tro c h ę p a ra d o k sa ln e , lecz n ie je s t p y ta n ie m bez sensu. W ró w n a n ia c h bow iem ru c h u , są p ew n e w ielkości, p ew n e fu n k c je niezm iennicze. N ie m ożna ty lk o pow iedzieć, że w szystkie są niezm iennicze. Są ty lk o n ie k tó re n iezm ien n ik am i. W ru c h u np. je d n o sta jn y m n ie zm ien n ik iem je s t szybkość, w ru c h u o sc y lato ra h a rm o n ic z nego n ie zm ien n ik iem je s t okres d rg an ia , w ja k ic h ś in n y c h ru c h a c h m ogą być in n e niezm ienniki. J a k w id ać w łasność je s t tu p o ję ta jako cecha niezm ienna, i p rze ciw sta w io n a zjaw isk u , k tó re je s t zm ienne. Czy w ta k ie j sy tu a c ji ru c h m ożna nazw ać w łasnością, a gdyby n a w e t od
pow iedź b rz m ia ła p ozytyw nie, co n a te re n ie szkoły h in d u sk ie j je s t n ie m ożliw e, to ro d zi się p y ta n ie , czy znaczenie te rm in u „w łasn o ść” w ję zyku filozoficznym je s t id e n ty cz n e ze znaczeniem tego te rm in u w ję zy k u fizy k i w spółczesnej.
S y tu a c ja analo g iczn a zachodzi w p rz y p a d k u ro zu m ien ia te rm in u „ istn ie n ie ” . W edług prof. C hojnackiego filozofia te rm in o w i „ istn ie n ie ” n a d a je in n y sens, niż czyni to fizyka. D la fizy k a p rze d m io t X istn ie je w ów czas, gdy: a) p o tra fi się w sk azać p ew ie n zbiór, czyli dziedzinę, k tó ra za w ie ra te n p rzedm iot. M ożna nie um ieć w skazać k o n k retn e g o p rze d m io tu , a le trz e b a um ieć pokazać p ew ie n zbiór, w k tó ry m te n p rze d m io t je s t z a w a rty ; b) p o tr a f i się w y k o n ać n a ty m p rzedm iocie ja k ie ś działanie. P rz ed m io t m usi oddziaływ ać n a inne, bez tego o d d zia ły w a n ia nie da się stw ierd zić istn ie n ia , gdyż o b se rw ac ja nie może zachodzić bez oddziały w an ia; c) p o tra fi się zaobserw ow ać re z u lta ty o d d ziały w a n ia tego p rze d m io tu n a inne.
Je że li się w te n sposób będzie tra k to w a ć pojęcie istn ie n ia , to w edług prof. C hojnackiego d y sk u sja n a te m a t istn ie n ia Boga — ja k się w y ra z ił — u ry w a się.
II. P re le k c ję m a ją c ą n a uw ad ze ocenę w y k o rz y sta n ia d an y c h fizyki w spółczesnej (poglądów ) w k in e ty cz n y m dow odzie n a istn ie n ie Boga w ygłosił prof. St. K am iń sk i. O to zasadnicze m y śli p rele k cji.
T em at ja k i o trzy m ałe m do za g ajen ia z a w iera w sobie liczn e i zło żone p ro b lem y : dotyczą one k o n cep cji filozofii, kon cep cji a rg u m e n ta c ji filozoficznej, epistem ologicznego u ję cia tego, co określono n az w ą „po g lą d y fizy k i w sp ó łczesn ej”. A d alej ja k o szczególny p rz y p a d e k p ie rw szego zag ad n ien ia w y stę p u je n ie zm iern ie w aż n e p y ta n ie o to, ja k i je st sto su n ek filozofii do tzw. n a u k szczegółow ych, a w k o n k re tn y m p rz y p a d k u do fizyki. N ie sposób dokonać k o m u n ik a ty w n eg o za g ajen ia w szy stk ich w /w sp raw . Zw łaszcza, że grono słuchaczy je st m ocno zróżnicow ane co do rep rez en to w an e g o ty p u w iedzy czy n a w e t sposobu jej tra k to w a n ia . D latego proszę w ybaczyć p rzy p o m in an ie rzeczy z n a nych, albo n ie k tó re uproszczenia. Z dru g iej stro n y tru d n o b y łoby p o m in ąć k tó re ś z w y m ien io n y ch zagadnień, p rz y n a jm n ie j w te j jego specy fik acji, w k tó re j ju ż tu zo stała zasygnalizow ana. P o s ta ra m się p rz e to n aszkicow ać odnośną p ro b le m a ty k ę w za k re sie je d y n ie ta k im , ja k i w y d a je się nieodzow ny do sp e łn ie n ia ro li usługow ej m etodologii, dla s p ra w d otąd p o ruszanych.
P ie rw sz a s p ra w a to kon cep cja filożofii. Is tn ie ją ró żn e kon cep cje filo zofii. W szystko się w p ra w d zie n az y w a filozofią, ale p o zn a n ie filozoficz n e w ty c h różn y ch u ję cia ch ta k dalece odbiego od siebie, że w sp ó ln a nazw a filozofia je s t p ra w ie w ieloznacznym te rm in em . F ilozofia k la syczna też n ie je s t je d n o lita . U jęcie filozofii ja k o n a u k i o n a u k a c h (pozytyw istyczna koncepcja), k o n ce p cja filozofii ja k o ro zw ażań w ogóle
n a d p o znaniem ,albo kon cep cji filozofii ja k o z a sta n a w ia n ie się,, r e fle k s ja n a d b ardzo ogólnym i sp raw am i, a w reszcie ja k ie ś uogólnie n ie sy n te ty z u ją c e r e z u lta ty n a u k — to są k o n ce p cje nieklasyczne. A le w klasy czn y ch k o n ce p cjac h filozofii też są zasadnicze różnice. P o w o d u ją one to, że w y n ik p o zn a n ia filozoficznego m oże stan o w ić bądź n ie o b a la ln e poznanie, bądź obalalne. A w ięc poznanie, k tó re je s t k o n ieczne albo inaczej — p e w n e i zarazem u n iw ersa ln e, bądź też m oże to być p o zn a n ie hipotetyczne. Od czego to zależy. D y sk u sja toczy się t u o to, co m a być p rze d m io te m filozofii, celem filozofii, m eto d ą filo zofii. I od tego zależą te ró żn e k o n ce p cje filozofii. W k o n k re tn y m n a szym p rz y p a d k u chodzi o ta k ą kon cep cję filozofii, k tó ra d aje poznanie n ie o b a la ln e tzn. pew ne, konieczne i u n iw ersa ln e. U n iw ersaln e, bo p r o b lem istn ie n ia B oga n ie m oże się m ieścić w ja k im ś z a m k n ię ty m w y c in k u rzeczyw istości, lecz m usi dotyczyć w szystkiego, co je s t bytem . W artościow e w p ro b lem ie Boga będzie je d y n ie w te d y poznanie, jeżeli n ie ty lk o będzie praw d o p o d o b n e, ale będzie w ła śn ie nieo b alaln e. Nie m a pow odów do rez y g n acji z g ó ry 'z ta k ie j w iedzy. W obec tego z p u n k tu o d p ad a ją w szelkie ta k ie kon cep cje filozofii, k tó re nie z a k ła d a ją sobie, że m a ją dać w łaśn ie p o zn an ie ogólne i konieczne. P ow iedzenie, że filo zofia m oże być re fle k s ją n a d dośw iadczeniem , n ie w iele jeszcze m ówi. Z ależy to bow iem od tego, ja k a będzie re fle k s ja . M ożna robić k o n te m p la c ję n a d dośw iadczeniem , jeżeli n ie będzie d o k ład n ie o k reślony i k o n tro lo w a n y jej sposób, to n ie z a g w a ra n tu je się w arto śc i i re z u lta to m poznaw czym . T ok ro zu m o w a n ia w y k o n a n y n ad d an y m i dośw iad czenia m u si być zh a rm o n izo w a n y z c h a ra k te re m tego dośw iadczenia. N ie k aż d y p u n k t w y jśc ia g w a ra n tu je w y n ik poznaw czy o n ie p o w ą tp ie - w aln e j w artości.
W śród dyscy p lin filozoficznych w y ró ż n ia się ró żn e działy filozofii. I znow u ro d zi się p y ta n ie , w ja k im dziale filozofii m a się znaleźć p ro b lem istn ie n ia Boga. Czy w dziale filozofi p rzy ro d y , czy m e tafiz y k i, czy w osobnej d y scyplinie?
C h a ra k te r filozoficznej p ro b le m a ty k i Boga, d ecyduje, że m usi się ona znaleźć w m etafizyce. Nie będzie w te d y u w a ru n k o w a n a ja k ą ś w cześn iejszą k o n ce p cją Boga. To je st bard zo w ażne. T u było bow iem po w iedziane ta k : dla w ierzącego będzie to p rze k o n u jąc e, ale dla n ie w ierzącego będzie to n ie p rzek o n u jące. Nie ty lk o dlatego, że m a in n ą kon cep cję filozoficzną istn ien ia, lecz ta k ż e dlatego, że n ie w ierzą cy nie będzie w ied z ia ł dlaczego m u si szukać k o n cep cji B oga w w y ja ś n ia n iu ru ch u . Otóż to. P rzecież k to ś m oże u p ra w ia ć fizykę, n ie w iedząc w cale o kon cep cji Boga i będzie fizykiem zn akom itym . I nie p o trz e b a m u tego w y jaśn iać. P o d o b n ie m a być z filozofią Boga. Na g ru n c ie ta k ie j n a u k i m usi się za g ad n ien ie istn ie n ia B oga p ostaw ić, żeby sam a p ro b le m a ty k a w te j n au ce zm uszała do dojścia do Boga, a n ie żeby m ożna
tę n a u k ę u p raw ia ć i nie rozw iązy w ać tego p ro b lem u . T ak ą n a u k ą je st w łaśn ie te o ria, k tó ra z a jm u je się b y te m w ogóle. A b y t w ogóle m usi ro zciągać się też n a b y t ab so lu tn y . M usi go ja k o ś tłum aczyć. W ięcej — n ie da się w y jaśn ić do ko ń ca jak ieg o k o lw iek fa k tu istn ie n ia bez ko niecznego p rz y ję c ia istn ie n ia A bsolutu. D latego w iększość filozofów k lasy cz n y ch p o stu lu je dzisiaj, żeby p ro b lem istn ie n ia B oga r o z p a rty - w ać w m etafizyce. I nie sta w ia m y go ta m ja k o p ro b le m u istn ie n ia Boga ■— czy Bóg istn ie je ? Nie. P o z n a je się k o n k re tn y b y t i żeby go osta te czn ie w ytłu m aczy ć, czy się chce czy n ie chce, m u si się p rzy ją ć A bsolut. J a k te n A b so lu t pojąć, jego n a tu rę bliżej o kreślić, m ożna się różnić. A le ja k się chce n a p ra w d ę dogłębnie tłu m aczy ć b yt, to nie da się pom inąć p ro b le m u eg zy sten cji A bsolutu. A w ięc p ro b lem istn ie n ia Boga n ależ y z n a tu ry do m etafizyki.
T eraz sp ra w a sto su n k u filozofii do tzw . n a u k szczegółow ych. P ro b le m b ard z o często d y sk u to w an y . W ja k im sto su n k u m e ta fiz y k a k lasy czn a po zo staje do n a u k szczegółow ych. R elacja m e tafiz y k i, nie ogólnej, ty lk o poszczególnych je j działów , do n a u k szczegółow ych, je s t p o w ied z ia ł bym tru d n ie js z a do u sta le n ia . A le n as to n ie obchodzi. O bchodzi nas m e ta fiz y k a ogólna, k tó r a z a jm u je się b y te m w ogóle. T u ta j zaś trz e b a z n acisk iem podk reślić, że epistem ologiczny zw iązek z n a u k a m i szcze gółow ym i je s t żaden. A le zw iązek te n je s t żaden m etodologicznie tzn., że an i m e ta fiz y k a n ie z a k ła d a p rz e sła n e k z n a u k szczegółow ych, ani n ie p rz e jm u je sp e cja ln y ch sposobów ro zu m o w a n ia z n a u k szczegóło w ych. T e są w spólne, nie tylk o dla n a u k szczegółow ych, ale d la b a r dzo w ielu dziedzin. N ie k o rz y sta się z n a u k , co je st tu n ajw ażn iejsze, jeżeli chodzi o tzw . pojęcia. D laczego ta k je st? Bo m e ta fiz y k a k la syczna (i tu ta j pow iem y coś o przed m io cie m e tafiz y k i k lasycznej), n ie z a jm u je się ta k im asp ek te m rzeczyw istości, k tó ry m z a jm u ją się n a u k i szczegółowe. J a k to m ożliw e, przecież m e ta fiz y k a z a jm u je się w szy st kim . O w szem , in te re s u je się b y te m każdym , a n a u k i szczegółow e ty lk o n ie k tó ry m i jego ro d za jam i, cząstkow ym i a s p e k ta m i w rzeczyw istości. A le m e ta fiz y k a z a jm u ją c się k ażd y m bytem , b a d a go n ie z ty c h p u n k tó w w id zen ia co n a u k i, nie su m u je a sp ek tó w n a u k szczegółow ych. M ożliw e je st to dlatego, że m e ta fiz y k a bierze pod uw agę b ard z o szcze gólny a s p e k t całej rzeczyw istości, n ie zm iern ie p ro sty , n ie b o g aty jeżeli chodzi o jakościow e uposażenie rzeczyw istości. N au k i szczegółow e z a j m u ją się rzeczyw istością od stro n y ja k b y jakościow ej, w zględnie iloś ciow ej. M e tafiz y k a n a to m ia st docieka ostatecznego sensu z r a c ji św ia ta od stro n y bytow ej.
Co to znaczy a s p e k ty jakościow e? Otóż bierze pod uw agę to, co w szerokim sensie n az y w a się cechą, k w a lifik a c ją , s tr u k tu r ą , re la c ją . N ato m iast m e ta fiz y k a b ierze szczególny a s p e k t rzeczyw istości, a m ia now icie istn ie n ie w ogóle rzeczyw istości. Co to znaczy? To w ła śn ie
sły n n e p y ta n ie , dlaczego coś w ogóle istn ie je jeśli n ie m u si istn ieć ? J a k n a nie odpow iada filozof? S zu k a n ajg łęb szy ch ra c ji, w s tr u k tu r z e rz e czyw istości, ale od te j w łaśn ie stro n y istn ie n ia rzeczyw istości w ogóle. A to je s t dziedziną, k tó rą się nie z a jm u je ża d n a z n a u k szczegółow ych.
S łyszeliśm y dzisiaj o genezie w ogóle ru ch u . M etafizyk pow ie, że „geneza w ogóle istn ie n ia czegoś”, to je st już sfo rm u ło w an ie p o śre d n ie m iędzy m e ta fiz y k ą a fizyką. M ożna je ro zu m ieć ściśle m etafizycznie, a le m ożna jeszcze w idzieć w n im w y ra ż e n ie sensow ne n a te re n ie fizyki. J e s t cała m a sa problem ów , k tó re są ja k b y w y n ik ie m sz u k a n ia p ołącze n ia m iędzy n a u k ą a filozofią. Bo u p ra w ia ją c y n a u k i szczegółow e ja k o osoba, nie jako fizyk, chce filozofow ać i często filozofuje. S p ra w y ta k ie bard zo dla św iato p o g ląd u zasadnicze obchodzą go żywo. W ydaje m u się, że języ k potoczny będzie tą płaszczyzną p o ro zu m ien ia się fizy k a z m etafizy k iem . To się ta k ty lk o m ów i. Ję zy k potoczny sta n o w i p ła sz czyznę poro zu m ien ia ty lk o pozornie. T ak ie słow a, ja k ru ch , b y t, isto ta , n a tu ra itp. m a ją zasadniczo in n e zn aczenie w m ow ie p otocznej oraz filozofii a n a w e t w różn y ch sy stem a ch filozoficznych. S zu k an ie ję zy k a w spólnego m iędzy potocznym , fizy k a ln y m i m e tafiz y cz n y m je s t n ie porozum ieniem . To je st ty lk o d obra chęć, k tó ra d aje pozo rn e re z u lta ty . T ak ie filozofow anie żadnego fachow ca n ie zad aw ala, bo n ie g w a r a n tu je m etodologicznej p o p raw n o ści rob o ty . A ni fizj'k jako fizyk nie uzna p o p raw n o ści p o sta w ien ia p ro b lem u o genezę istn ie n ia w ogóle ru c h u , a n i m e tafiz y k n ie zgodzi się n a ta k ie sfo rm u ło w an ie. T łu m aczenie b y tu zm iennego m u si on sfo rm u ło w ać w sobie w łaściw y ch te rm in a c h . S zu k an ie ra c ji zm iany w s tr u k tu r z e w e w n ę trz n e j b y tu w y m ag a od te j stro n y w ła śn ie odróżnienia: istn ie n ia , isto ty , m ożności, a k tu itd. S ą to ściśle m etafizyczne pojęcia. A te ra z pow iedzm y, że m e ta fiz y k chce u ży w ać po jęcia ru c h u , ale uw aża, że an i p rz y pom ocy m ożności i ak tu , an i in n y c h te rm in ó w ściśle m etafizycznych nie m oże tego zdefiniow ać, ty lk o o k reśli ja k o ś inaczej. Czy będzie on m ógł d alej u p ra w ia ć k lasy czn ą m e tafiz y k ę? A le pow iedzm y, ja k słyszeliśm y, że m ożna inaczej d e te rm i now ać p o ję cia m etafizyczne. M ożna b ra ć p o ję cia z fizy k i i „analogizo- w a ć ” je tzn. p rz e tra n sp o n o w a ć n a po jęcie m etafizy k i. Co to znaczy p rze tra n sp o n o w a ć ? P rz y tra n sp o n o w a n iu jednego p ojęcia z je d n ej dzie dziny do d ru g iej trz e b a p a m iętać o ty m , że in n y a s p e k t rzeczyw istości je s t p rze d m io te m je d n ej n au k i, a in n y d ru g iej. T ran sp o n o w ać przeto z n a czy przen ieść oznaczanie słow a n a in n y asp ek t. Je że li p rzenosić n a in n y asp ek t, to po co z ta m te g o p rzenosić n a ten . L ep iej po p ro stu pow iedzieć, że p o zo staje ty lk o słowo, bo sens trz e b a zasadniczo zm ienić, ab y w ła ś ciw ie odnieść słowo do odm iennego ty p u desygnatów . D latego n ie k tó rzy w olą w zw iązku z ty m m ów ić, że filozofia zależy od n a u k genetycznie, bodźcow o, co b a d a raczej psychologia filozofa. A w ięc za m ia st zależności m etodologicznej, zależność psychologiczna. Zgoda. N ie w idzę je d n a k
p o d sta w do u ży w a n ia te rm in u zależności p o śred n ia . Co to je s t bow iem zależność p o śred n ia ? Z a p o śred n ic tw em czego? P o w ied ze n ie zależność p o śre d n ia , je śli bliżej n ie zo stan ie zd e te rm in o w a n e, nic m etodologow i n ie pow ie. A lbo też, jeżeli k to ś pow ie, że tru d n o w y k o n ać ja k ie ś ro zu m o w an ia m etafizy czn e pozbaw ione p o d te k stu fizycznego, to je s t p rz y pom nienie, że fizyk w iąże z ty m i sam y m i słow am i zu p e łn ie in n ą treść. Cóż to innego bow iem znaczy p o d te k st fizyczny? N ajp ra w d o p o d o b n iej chodzi o psychologiczne podłoże. No to w ty m se n sie ta k m ożna m ów ić, ale w m etodologicznym znaczeniu zależności tu jeszcze nie w idać. Z re sz tą trz e b a ró w n ież dom yślać się p o d te k stu ję zy k a potocznego, bo te rm in y : m ożność, ak t, b yt, istn ien ie, isto ta itp. też w ję zy k u potocz nym w y stę p u ją . Czy je d n a k pam ięć o ty c h p o d te k sta c h pom aga ro z u m ow aniom m etafizy czn y m ? R aczej przeszkadza.
T eraz p rzechodzim y do sp ra w y zależności m e ta fiz y k i od fizyki w tzw . p u n k cie w y jśc ia dow odu istn ie n ia Boga.
S zo k u jące je s t pow iedzenie, że w p u n k cie w y jśc ia m e ta fiz y k i od rz u c a się d an e dośw iadczenia n aukow ego n a korzyść potocznego, t e r m in y n a u k o w e n a rzecz potocznych. Czyż m ożna w ychodzić od te rm in u niep recy zy jn eg o , tak ieg o p ry m ity w n e g o , w ziętego z dośw iadczenia potocznego, jeżeli n a rz u c a ją się p rec y zy jn ie w y p ra c o w a n e n au k o w e te rm in y ? Otóż n a u k i szczegółow e z a jm u ją się jakościow ą s tro n ą rze czy w istości. P od ty m k ą te m p re c y z u ją te te rm in y . T ym czasem m e tafiz y k a dotyczy zu p ełn ie innego a s p e k tu rzeczyw istości. D latego sw oje p ojęcia u ra b ia w oparciu o in n y m a te ria ł em p iry czn y niż fizyka. S tąd k o rz y s ta n ie z fizy k aln eg o o p rac o w a n ia dan y ch dośw iadczenia nie u ła tw ia u p ra w ia n ia m etafizy k i, a m oże n a w e t p rzyczynić się do z a ta rc ia ró ż n icy p rze d m io tu oraz a p a r a tu pojęciow ego w fizyce i m etafizyce. T ak w ięc bogactw o w m a te ria le d ośw iadczalnym i k ry ty cy z m w jego o p ra cow an iu fiz y k a ln y m n ie sta n o w ią ty c h w alo ró w w o d n ie sie n iu do m e ta fizy k i, bo w y stę p u ją w in n e j płaszczyźnie. P ow iedziano, że zachodzi zależność m e tafiz y k i w p u n k c ie w y jśc ia nie od te o rii fiz y k a ln e j, bo ona je s t h ip o te ty c zn a , a le od fa k tó w n au k o w o opraco w an y ch , a fa k ty i te o ria, to są rzeczy różne. T ak ie tłu m ac ze n ie je s t ab s o lu tn ie n ie do p rz y ję c ia dla m etodologa. F a k ty n a u k o w e są w y rażo n e w term in o lo g ii teorii. N ie m oże być f a k t n au k o w y o p isan y inaczej ja k w ję zy k u w ła ś ciw ym dla całej teorii. P o zo rn ie o d różnia się ty lk o język fa k tó w od ję zy k a teorii. K ażdy m etodolog n a u k p rzy ro d n icz y ch dobrze w ie ja k m ocno w iążą się fa k ty i te o ria. M a to m iejsce, gdy chodzi o obalalność teo rii. Z d an ie o b se rw ac y jn e m oże obalić teo rię. A le m ogę odrzucić te o rię a zachow ać to zdanie o b serw acy jn e. O ddzielenie p rze to języka te o rii i fa k tó w je s t w cale n ie do przyjęcia.
N astępnie, w n a u k a c h szczegółow ych, poniew aż od jakościow ej stro n y b ie rz em y rzeczyw istość, n ie m ożem y dokonać tra n sc e n d e n c ji czy e x tra
-p o la cji -poza te n ty -p dziedziny, k tó ry d an y je s t w -p u n k cie w yjścia. O na sta n o w i p ew ie n m odel p o d sta w o w y dla ja k ie jk o lw ie k teorii. T y m czasem w m e tafiz y ce n ie m u sim y ta k ie j g ra n ic y p ostaw ić. O b iera się ta k i a s p e k t rzeczyw istości, żeby nie b y ł o g raniczony ja k im iś ja k o ścio w y m i k w a lifik a c ja m i. T ak w łaśn ie m a się sp ra w a z ogóln o -eg zy sten - cja ln ą stro n ą d an ej rzeczyw istości. P o zw ala ona n a tzw. ontyczną tran sc e n d e n c ję . W sz u k an iu o stateczn y ch r a c ji w olno iść ta k daleko, ja k daleko sięga ja k ik o lw ie k byt. J a k tw o rzę p ojęcie b y tu , ty lk o ja k o b y tu , czyli że coś istn ieje, to albo coś istn ie je i w te d y ju ż je s t b y te m aibo jeżeli nie, to n ie m a bytu . T ak ie tw ie rd z e n ie n ie m a żadnych g ran ic z d e te rm in o w a n y ch dan y m i d ośw iadczenia w yjściow ego. M e ta fizyk p rze to n ie m a p ro b le m u g ranic, skończoności lub nieskończoności św ia ta w sensie ja k i może m ieć, ale nie m usi p rzy ro d n ik . A w ięc i pod ty m w zględem zachodzi ró żn ic a m iędzy m e ta fiz y k ą a n a u k a m i szczegó łow ym i.
P ro b le m a rg u m e n ta c ji filozoficznej. P ow iedziano o u z a sa d n ia n iu filo zoficznym , że to n ie je s t dow ód w ścisłym sensie, ale a rg u m e n ta c ja . S p ra w a n azw nie je s t isto tn a, a le w ty m p rz y p a d k u ogólnie p rz y ję ta je s t raczej in n a te rm inologia. P rz y jęło się m ów ić, że jeżeli w u z a sa d n ie n iu w y stę p u ją ty lk o ro zu m o w a n ia n iezaw odne, to ono m oże być n a zw ane dow odem . R ozum ow ania są w ted y podm iotow o n ie zrela ty w iz o - w an e an i do odbiorcy, an i do nadaw cy. Czy m u si być zaw sze ro zu m o w a n ie ty lk o d e d u k c ją fo rm a ln ą , o p a rtą n a logice, to podlega dyskusji. Je d n i m ów ią że ta k , a d ru d zy się te m u sp rze ciw ia ją , a le w te j chw ili to nie je s t isto tn e. Z daw ać sobie trz e b a ty lk o sp ra w ę , że a rg u m e n ta c ja m a zaw sze m o m en t ro zu m o w a n ia su b ie k ty w n eg o tzn. dla kogoś lub przez kogoś. A w ięc w p ły w am y w ted y n a p rz e k o n a n ie czyjeś. G dy a r g u m e n ta c ja je d y n ie ta k i m o m en t osobow y uw zględnia, to zowie się p e r sw azją. A rg u m e n ta c ja m oże być ty lk o p ersw a z ją , a m oże być rów n ież ra c jo n a ln ą a rg u m e n ta c ją o b ie k ty w n ą, gdy uw zg lęd n ia ta k ż e m o m en t w ażny p rzedm iotow o i p o słu g u je się a rg u m e n ta m i ra c jo n a ln y m i. W arto zauw ażyć, że te ra z je s t m oda m ów ienia o ra c jo n a ln y c h arg u m e n tac h , o p rac o w u je się n a w e t te o rię a rg u m e n ta c ji dla filozofii. S tąd p ra w d o p odobnie pochodzi te n d e n c ja do m n ie m a n ia, że w filozofii w y stę p u je a rg u m e n ta c ja . P rzeciw k o te m u m ożna n ie p ro testo w a ć, o ile ta a r g u m e n ta c ja nie je s t je d y n ie p ersw a z ją , ale sta n o w i u za sa d n ien ie obiek ty w n ie konieczne. C hciałbym tu zw rócić uw agę jeszcze n a jedno: ro z u m o w an ie żeby było niezaw odne, tzn. żeby m ożna było n ie p o w ą tp ie w a ln ie w nioskow ać, m usi zaw ierać konieczny zw iązek, n a k tó ry m się o p iera p rze jście z jednego do drugiego zdania. Otóż zw iązki ta k ie m ogą być fo rm a ln e , z a re je stro w a n e w p ra w a c h lu b reg u ła c h logiki. N iekiedy zaś zw iązki re a ln e n ie w y ra żo n e w p ro st w logice są p o d sta w ą do n ie zaw odnego w nioskow ania. Od stro n y fo rm a ln e j m ożna je n azw ać r e
la c ja m i je d n o -jed n o zn a cz n y m i lu b w ielo -jed n o zn aczn y m i. Otóż a r g u m e n ta c ja o p a rta n a ta k ic h w łaśn ie re la c ja c h m oże daw ać w nioski n iezaw odne, jeśli język je st dostatecznie zd e te rm in o w a n y .
P rzech o d zim y te ra z do k o n k re tn y c h s p ra w zw iązan y ch z dow odem k in e ty cz n y m n a istn ie n ie Boga. S p ra w a kon cep cji ru c h u , k tó ry m a być p u n k te m w yjścia. Z tego, co ju ż p ow iedziałem ja sn e jest, że ja k iek o lw iek tw ie rd z e n ie o ru ch u , ab y znalazło się zasad n ie w p u n k cie w y jścia, ab y stan o w iło p rz e sła n k ę ro zu m o w a n ia a rg u m e n ta c ji m e tafiz y cz n ej, ru c h m usi być p o ję ty ty lk o m etafizycznie, inaczej ro zu m o w a n ie nie zostanie p rze p ro w ad z o n e w je d n y m języku. P y ta m y się te ra z , czy to pojęcie ru c h u m etafizycznego u tw o rzy ć w drodze o p era cji n azw an ej ja k im ś tra n sp o n o w a n ie m p ojęcia ru c h u z fizyki? N ie w y d a je się to p otrzebne. P o jęcie r u c h u z fizyki je s t p rec y zy jn ie jsz e w p ew n y m aspekcie. Czyni dow ód b a rd z ie j k o m u n ik a ty w n y m dla fizyków . A toli w y g ląd a ta k sp ra w a pozornie, bo fizyk n ie zrobi te j tran sp o z y cji. A ja k będzie ją fak ty c z n ie w ykon y w ał, to w te d y s ta je się filozofem . W ów czas zaś nie p o trz e b a tego z fizy k i robić, to znaczy — n ie k o rz y sta z tre śc i fizy k a ln e j, ale m usi zaczerp n ąć now ą tre ść z d ośw iadczenia innego. D la czego ta k je st? J a sp e cja ln ie p y ta łe m się w czasie d y sk u sji o n a tu rę , "o genezę ru ch u . P y ta n ia sta w iałem , żeby u w y ra źn ić różnice ja k ie za
chodzą m iędzy fizy k a m i a filozofam i w sp raw ie po jęcia ru c h u ; a k c e n tu ją oni zup ełn ie in n e m om enty. M etafizyk m usi m im o w szystko w y razić ru c h w p o ję cia ch ty p o w y ch dla m e tafiz y k i, a czy p o trz e b u je fizy k i do tego, ab y stw o rzy ć sw oje ta k b ardzo p ro ste u ję cie ru ch u ; b ard z o p ro ste pojęcie, bo ja k a k o lw ie k zm iana. A le słow o zm ian a je st potoczne. P o d k ła d a się pod n ie specyficzną treść. O zm ian ie m ów i się ja k o a k tu a liz a c ji m ożności. A k tu a liz a c ja n ie w p otocznym sensie. A k tu a liz a c ja ta pochodzi od słow a ac tu s i m usi być ta k b ra n a , ta k ja k je st w m etafizy ce w zięty ak t, bo inaczej n ie będzie m e tafiz y cz n e p o jęcie ru ch u . A k tu a liz a c ja m ożności to ja k a k o lw ie k zm iana. A w ięc od p a d a p roblem , czy ru c h je s t w m ikrokosm osie, czy ru c h je st ta k i a ta k i, lu b ja k ie są ro d z a je ru c h u , czy p rz y słu g u je k aż d ej m a te rii czy nie. U siło w an ia r e f e r a tu szły w ty m k ie ru n k u , że A ry sto te le s ta k p o ją ł ru c h i później m ia ł k łopot z tym . Otóż k ło p o ty ro d ziły się z fizy k a ln ą in te r p re ta c ją ru c h u u S ta g iry ty . M etafizy k o w i n ie p o trz e b n y ta k że p ro b lem z tą nieskończonością serii. Bo jeżeli stw ie rd z am , że istn ie je ja k iś ru ch , a w ięc m ożność i ak t, m ożność a k tu a liz u ją c a się, to znaczy, że n ie m a sam ego ak tu . A ja k nie m a sam ego a k tu to a k tu a liz a c ja m oż ności m usi m ieć ak t, k tó r y ju ż n ie będzie p o trze b o w ał a k tu a liz a c ji, bo będzie sam y m ak tem . I nic w ięcej m e ta fiz y k n ie chce w ykazać. G ra n ic nie za k reśla , gdzie je st te n ak t, an i czasowo, an i p rze strz e n n ie , dlatego pro b lem nieskończoności, skończoności, se rii ru ch ó w , nieskończenie licznych p o ru sza n y ch m otorów , nie p o trz e b a rozw ażać. M etafizyk to