• Nie Znaleziono Wyników

Mirosław Habowski Instytut Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Mirosław Habowski Instytut Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Habowski

Instytut Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego ORCID 0000-0002-1924-9311

Przyszłość stosunków chińsko – amerykańskich w perspektywie amerykańskiego neorealizmu

W przypomnianym niedawno przez Błażeja Sajduka artykule na temat brytyjskiego i amerykańskiego podejścia do badania polityki zagranicznej państw Steve Smith wskazywał, że to pierwsze zakłada, iż każde państwo ma swoistą dla siebie politykę zagraniczną, a model amerykański wykazuje tendencje do szukania uogólnień i wspólnego wzorca postępowania dla wszystkich państw. Polski politolog zauważa zarazem, że obecnie rozróżnienie to straciło na ostrości1. W niniejszym artykule poddane analizie zostaną teksty dwóch amerykańskich neorealistów, które stanowią potwierdzenie trafności opinii sformułowanej w ostatniej fazie zimnej wojny. Badacze ci to John Mearsheimer – czołowy przedstawiciel realizmu ofensywnego i Charles Glaser – twórca realizmu zależnego (contingent realism)2, który traktuje on jako wariant realizmu defensywnego3. Obaj nie ukrywają, że przyszłość chińskiej polityki zagranicznej oraz relacji amerykańsko – chińskich przewidują na podstawie ogólnego wzoru zachowań wzrastających potęg. Szukając odpowiedzi na pytania czy wzrost potęgi Chin zwiększa prawdopodobieństwo wojny wielkich mocarstw?, czy era napięć chińsko – amerykańskich będzie równie niebezpieczna jak Zimna Wojna? Czy może będzie jeszcze gorzej, że względu na fakt, iż Chiny stają się, inaczej niż ZSRR, równie poważnym konkurentem gospodarczym dla USA, jak geopolitycznym? Glaser swą odpowiedź zaczyna od stwierdzenia, iż kwestie te zostały podjęte przez specjalistów z wielu dziedzin:

regionalistów, historyków i ekonomistów – wszyscy oni mają prawo twierdzić, że są w stanie rozpoznać pewne aspekty sytuacji. „Jednak unikalne cechy, przeszłe zachowania i trajektorie gospodarczego rozwoju Chin mogą okazać się mniej ważne w kierowaniu przyszłymi wydarzeniami niż wielu przypuszcza, ponieważ to, jak państwo działa jako supermocarstwo i czy jego działania oraz działania innych zakończą się na polu bitwy jest kształtowane tak

1 B. Sajduk, Tradycyjne metody analizy polityki zagranicznej, [w:] K. Szczerski (red.), Podmiotowość geopolityczna. Studia nad polską polityką zagraniczną, Warszawa 2009, s. 59.

https://www.researchgate.net/publication/259646389_Tradycyjne_metody_analizy_polityki_zagranicznej, data dostępu 2 III 2016 r.

2 J. Czaputowicz, Teorie stosunków międzynarodowych. Krytyka i systematyzacja, Warszawa 2007, s. 197 – 198.

3 Ch. Glaser, A U.S. – China Grand Bargaining? The Hard Choice between Military Competition and Accomodation, “International Security” 2015, vol. 39, nr 4, s. 52 – 53.

(2)

samo przez ogólne wzorce polityki międzynarodowej, jak przez czynniki osobliwe dla danego państwa. Właśnie takie, szersze kwestie dotyczące warunków w jakich tranzycja potęgi prowadzi do konfliktu są tym, co badają teoretycy stosunków międzynarodowych. W konsekwencji także oni mają coś do dodania w dyskusji na ten temat”4. Podobnie John Mearsheimer: „Aby przewidzieć przyszłość w Azji potrzeba teorii, która wyjaśnia jak wschodzące mocarstwa działają i jak inne państwa na to reagują”5. Jako główny powód, który wymusza opieranie się na teorii w prognozowaniu przyszłości Mearsheimer wskazuje, że nie mamy faktów o przyszłości, ponieważ jeszcze się one nie zdarzyły6. Stanowisko takie zgodne jest z pozytywistyczną epistemologią uznającą generalną wyższość teorii nad faktami7. Ton polemiczny wobec twierdzeń zwolenników teorii zakładających stanowiący charakter cywilizacji dla charakteru polityki zagranicznej państw oraz ekonomistów jest u Mearsheimera nawet silniejszy niż u Glasera: „Niektórzy twierdzą, że Chiny reprezentują kulturę konfucjańską, która jest z natury pasywna, inni utrzymują, że gospodarki Chin i jej potencjalnych rywali są zbyt blisko ze sobą powiązane, aby pozwolić im ze sobą toczyć wojnę. Koszty ekonomiczne byłyby zbyt wielkie. Inni wreszcie twierdzą, że wspólne zagrożenia ze strony międzynarodowego terroryzmu i globalnego ocieplenia sprzyjać będzie wystarczająco chińsko – amerykańskiej współpracy, aby osłabić przyszłą rywalizację”8.

Prezentacja teorii realizmu ofensywnego stanowi znaczącą część wszystkich tekstów Mearsheimera poświęconych prognozie rozwoju ChRL i spodziewanym relacjom Pekinu z Waszyngtonem. Według niej najsilniejsze państwa próbują ustanowić hegemonię w swoim regionie i zapewnić sobie, że żadne rywalizujące z nimi mocarstwa nie dokonają tego samego w swoim regionie. Rywalizacja ta odbywa się w systemie anarchii i niemożności zdobycia pewnej wiedzy na temat przyszłych intencji innych państw. Najlepszym sposobem przetrwania w takim systemie jest być tak silnym jak tylko możliwe w stosunku do

4 Tenże, Will China Rise Lead to War?, “Foreign Affairs” 2011, nr 2 (March/April),

https://www.foreignaffairs.com/articles/asia/2011-03-01/will-chinas-rise-lead-war, data dostępu 2 III 2016

5 J. Mearsheimer, The Rise of China Will Not Be Peaceful at All, “The Australian”, 2005, November 18; Zob.

także: tenże, Taiwan’s Dire Straits, “The National Interest” 2014, nr 130 (March/April), s. 31; Wszystkie cytowane artykuły tegoż autora dostępne pod adresem internetowym http://mearsheimer.uchicago.edu/all- pubs.html, data dostępu 2 III 2016 r. Zob. także Ch. Glaser, A U.S. – China Grand Bargaining?, s. 52, gdzie znajdujemy twierdzenie, że wybór teorii stosunków międzynarodowych, którą wykorzystujemy do wyjaśnienia danej sytuacji ma duże znaczenie, gdyż „różne teorie stosunków międzynarodowych generują rozbieżne prognozy odnośnie wyniku wzrostu chińskiej potęgi i różne zalecenia na poradzenie sobie z nim”.

6 J. Mearsheimer, Taiwan’s..., s. 31.

7 Zarazem jednak stanowisko takie wystawia się na krytykę ze strony kontyngentyzmu (sformułowanego już w XIX wieku przez Ėmile’a Boutrouxa) podważającego konieczny charakter związków przyczynowo-skutkowych.

Zarzucał on pozytywistycznym koncepcjom nauki „mniej lub bardziej ukryty fatalizm”. Zastanawiające jak bardzo owe obserwacje są adekwatne do, szczególnie najstarszego, z analizowanych tekstów „chińskich”

Mearsheimera. D. Leszczyński, K. Szlachcic, Wprowadzenie do francuskiej filozofii nauki. Od Comte’a do Foucaulta, Wrocław 2003, s. 23 – 29, 44 - 48.

8 J. Mearsheimer, Rivalry in the Offing, “China Security” 2008, vol. 4, nr 4.

(3)

potencjalnych rywali. Im silniejsze państwo, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zostanie ono zaatakowane przez inne. Ostatecznym celem jest zdobycie pozycji jedynego mocarstwa w systemie, jednak współcześnie osiągnięcie pozycji globalnego hegemona jest niemal niemożliwe: nawet USA są hegemonem regionalnym, ale nie globalnym. Z tezy, iż regionalny hegemon nie chce dopuścić do wyłonienia się równych mu konkurentów (czyli innych hegemonów regionalnych) wynika, że dąży on do utrzymania innych regionów w stanie podziału pomiędzy kilka mocarstw, tak by współzawodniczyły one ze sobą nawzajem9.

Mearsheimer odwołuje się do przykładu wzrostu potęgi USA w XIX wieku. Waszyngton zawzięcie dążył wówczas do osiągnięcia dwóch celów: opanowania ogromnych przestrzeni kontynentu oraz wyparcia wpływów mocarstw europejskich z terenu obu Ameryk. Po osiągnięciu tego celu, przez cały wiek XX USA dążyły do zapobieżenia powtórzenia ich wyczynu w innych regionach świata. Tym właśnie Mearsheimer tłumaczy odgrywanie przez Stany Zjednoczone kluczowej roli w (skutecznym) zapobieżeniu osiągnięcia statusu regionalnego hegemona przez Cesarstwo Japońskie, Cesarstwo Niemieckie, III Rzeszę i ZSRR10.

Ch. Glaser przedstawia alternatywną wersję realizmu, bardziej dopracowaną (more nuanced), jak zapewnia. Oprócz poziomu systemu międzynarodowego i wzorców ogólnych wypływających z teorii (l. mnoga) stosunków międzynarodowych postuluje w prognozowaniu rozwoju stosunków chińsko – amerykańskich branie pod uwagę, jak przywódcy obu państw będą dostosowywać się do nowej sytuacji – może to nawet – twierdzi - odegrać większą rolę niż elementy z poziomu systemowego. Stanowczo odrzuca swoisty realistyczny determinizm.

Swe rozważania rozpoczyna od przywołania strukturalistycznej tezy, iż nie trzeba szukać wewnętrznych czynników, by wyjaśnić konflikt międzynarodowy. „Rutynowe działania niepodległych państw usiłujących zapewnić sobie bezpieczeństwo w anarchicznym świecie mogą doprowadzić do wojny. Nie zdarza się to w każdym przypadku, wobec czego wyjaśnienie jak poszukujące bezpieczeństwa państwa znajdują się w stanie wojny jest w rzeczywistości czymś w rodzaju zagadki (puzzle), gdyż można by się spodziewać, że zamiast tego wybiorą współpracę i korzyści płynące z pokoju. Rozwiązanie zagadki leży w koncepcji dylematu bezpieczeństwa – sytuacji, w której wysiłki jednego państwa na rzecz wzrostu

9 Tenże, The Rise of China...; Zob. także: tenże, The Gathering Storm: China’s Challenge to US Power in Asia,

“The Chinese Journal of International Politics” 2010, vol. 3, s. 383, 387 – 388; tenże, Taiwan’s..., s. 31 – 32.

Teoria ta jest w obszernej formie przedstawiona w tenże, The tragedy of great power politics, New York 2001, w której przypomina się także typowe dla realizmu przekonanie, że ustrój polityczny (czyli to czy Chiny staną się demokratyczne) nie ma znaczenia dla analizowanego problemu, gdyż państwa demokratyczne też troszczą się o swoje bezpieczeństwo.

10 Tenże, The Gathering..., s. 388; tenże, Taiwan’s..., s. 33 – 34.

(4)

własnego bezpieczeństwa redukują poziom bezpieczeństwa innych państw”11. W rozważaniach Glasera nad dylematem bezpieczeństwa znajdujemy polemikę z Mearsheimerem. Glaser wskazuje na dwa czynniki oddziaływujące na intensywność dylematu bezpieczeństwa:

1) łatwość przeprowadzenia ataku;

2) przekonań państw na temat motywów postępowania i celów innych państw.

Ad 1. Jeżeli przeprowadzenie ataku jest łatwe, wtedy nawet niewielki wzrost siły jednego państwa może znacząco zmniejszyć bezpieczeństwo innych, napędzając spiralę strachu i zbrojeń. Odwrotnie, jeżeli obrona i odstraszanie są łatwe: wtedy zmiany w sile militarnej jednego państwa niekoniecznie rodzą zagrożenie dla innych i możliwość utrzymania dobrych stosunków politycznych pomiędzy uczestnikami systemu międzynarodowego wzrasta.

Ad 2. Glaser konstruuje dwie sytuacje, w których zakłada się odmienność postępowania państw w zależności od tego, czy postrzega działania swego przeciwnika jako spowodowane poszukiwaniem przez niego bezpieczeństwa, czy też wrodzonym pożądaniem zdominowania systemu (czyli tendencji zakładanej przez Mearsheimera). W tej pierwszej sytuacji wzrost siły militarnej przeciwnika jest mniej kłopotliwy i nie rodzi poczucia konieczności odpowiedzi tego samego rodzaju, w konsekwencji zapobiegając spirali politycznej i militarnej eskalacji12. Trudno zaprzeczyć stanowisku Glasera, że możliwość zróżnicowania intensywności dylematu bezpieczeństwa ma dla teorii strukturalnego realizmu dramatyczne konsekwencje: nadaje jego prognozom bardziej optymistyczny charakter niż to się zwykle zakłada. „Kiedy dylemat bezpieczeństwa jest ostry, konkurencja będzie naprawdę intensywna, wojna bardzo prawdopodobna. Takie są klasyczne zachowania przewidywane przez realistyczny pesymizm.

Jednak kiedy dylemat bezpieczeństwa jest łagodny, strukturalny realista zobaczy, że system międzynarodowy tworzy możliwości dla umiarkowania i pokoju. Odpowiednio rozumiany, jednakże, dylemat bezpieczeństwa sugeruje, że państwo będzie bezpieczniejsze jeśli jego przeciwnicy są bezpieczniejsi – ponieważ brak bezpieczeństwa wymusza na przeciwnikach przyjęcie konkurencyjnych i rodzących zagrożenie polityk. Ta dynamika tworzy bodźce dla powściągliwości i współpracy. Jeśli przeciwnik może być przekonany, że wszystko czego chcemy to bezpieczeństwo (jako przeciwieństwo dominacji), przeciwnicy mogą się odprężyć”13.

11 Ch. Glaser, Will China’s...,

12 Jak wyżej.

13 Jak wyżej.

(5)

Swoją poprawioną wersję neorealizmu Glaser nakłada na aktualny stan debaty na temat przyszłości stosunków obu mocarstw. Opisuje ją jako spór „optymistycznych liberałów” z

„pesymistycznymi realistami”. Argumentacja liberalna opiera się na tezie, iż obecny ład międzynarodowy jest określony przez gospodarczą i polityczną otwartość. W efekcie jest on w stanie pokojowo dostosować się do wzrostu potęgi Pekinu. USA i inne wiodące mocarstwa dadzą Chinom do zrozumienia, że są one zaproszone do włączenia się do istniejącego porządku i rozwoju w jego ramach. Chiny zaś prawdopodobnie raczej przyjmą ich ofertę niż zdecydują się na wszczęcie kosztownej i niebezpiecznej walki mającej na celu obalenie systemu i zastąpienie go nowym ładem, bardziej odpowiadającym jego interesom14. Natomiast „standardowy” (czyli „niedopracowany”) realizm przewiduje intensywne współzawodnictwo. Większość realistów argumentuje, że wzrastająca potęga Chin spowoduje, że będą one bardziej asertywnie realizować swoje interesy. To zaś z kolei skłoni Stany Zjednoczone i inne państwa do równoważenia Państwa Środka. Ów prognozowany cykl zrodzi co najmniej podobieństwa do zimnowojennego impasu pomiędzy ZSRR a USA.

Nie wykluczają oni nawet możliwości wybuchu hegemonicznej wojny15.

Obraz to z pewnością poważnie uproszczony. Z jednej strony teoria liberalna zawiera szereg „mocnych” przekonań nie tylko na temat zasad regulujących współistnienie państw, ale także ich wewnętrzne funkcjonowanie. Zgodnie z teorią demokratycznego pokoju tylko państwa o ustroju demokratyczno-liberalnym są pokojowe, a „autokratyczne”16 (a do tej grupy zaliczają oni Chiny) są z założenia potencjalnie agresywne17. Liberalizm ekonomiczny

14 Wyraźnie słyszymy tu echo tez zawartych w artykule G. J. Ikenberry, The Rise of China and the Future of West. Can the Liberal System Survive?, “Foreign Affairs” 2008, nr 1 (January/February), s. 23-38. Tekst ten przywołuje także J. Nye, który nie ukrywa, że ostatecznym atutem USA jest jego militarna przewaga nad ChRL i sojusze Waszyngtonu z innymi mocarstwami regionu (Ikenberry tymczasem zakładał, że nawet jeśli USA utracą swą dominującą pozycję, to i tak zachowany zostanie stworzony przez to państwo system

międzynarodowy odzwierciedlający w jego przekonaniu postulat Johna Rawlsa, by tworzyć instytucje za zasłoną niewiedzy, aby zapewnić ich sprawiedliwość). J. Nye, Przyszłość siły, przekład B. Działoszyński, Warszawa 2012, s. 332. Konflikt w tym ujęciu jest jednak możliwy na skutek „awanturniczej polityki” Chin, bądź

„motywowanymi strachem” nadmiernymi reakcjami USA. Tamże, s. 362. Główny nurt współczesnego amerykańskiego liberalizmu nie wykazuje klasycznego dla tej szkoły niepokoju o konsekwencje dla zakresu indywidualnej wolności i swobód obywatelskich płynących z militarystycznej polityki zagranicznej, lecz wręcz przeciwnie pełni funkcje apologetyczne wobec imperialnych tendencji w polityce USA. W pewnym sensie można się doszukiwać podobieństw z funkcjami jakie pełnił urzędowy marksizm w państwach realnego socjalizmu.

15 Ch. Glaser, Will China’s...

16 Na temat słabości tego typu kategorii do opisu rzeczywistości politycznej państw o ustrojach innych niż liberalna demokracja zob. J. Bartyzel, Odpowiedź na ankietę dotyczącą autorytaryzmów, „Historia i Polityka”

2009 – 2010, nr 2 – 3 (9 – 10), s. 26 – 30.

17 R. Kagan, Powrót historii i koniec marzeń, przekład G. Sałuda, Poznań 2009, s. 31-42. Wymowny jest następujący fragment: „Zamiast zgadzać się na wprowadzenie zasad ograniczających suwerenność i zmniejszenie ochrony prawa międzynarodowego dla państw autorytarnych, Rosja i Chiny popierają

międzynarodowy porządek prawny, w którym poczesne miejsce zajmuje pełna suwerenność państwa i który chroni w ten sposób autokratyczne rządy przed obcą ingerencją” (s. 76). Zob. także s. 106 – 115.

(6)

promuje zaś (niekiedy dość bezwględnie) zasady konsensusu waszyngtońskiego – alternatywnego dla konsensusu pekińskiego. Z drugiej zaś strony w twórczości przedstawicieli realizmu możemy odnaleźć bardziej „optymistyczne” prognozy (prawdopodobieństwo) o czym świadczy chociażby obszerna książka Henry’ego Kissingera („On China”, New York 2011). Niewątpliwie jednak trafnie przedstawia stanowisko J.

Mearsheimera, który nie ukrywa swego pesymizmu odnośnie pokojowych perspektyw rozwoju chińsko – amerykańskich relacji. Ponieważ koncepcja Glasera jest próbą korekty prognoz Mearsheimera, wyjść należy od prezentacji koncepcji uczonego z Chicago.

Uważa on, iż niezależnie od swego ustroju Państwo Środka będzie dążyło do zdominowania Azji w taki sam sposób, jak wcześniej USA zdominowały zachodnią hemisferę. Będą one dążyły do powiększenia swej przewagi (the power gap) nad sąsiadami, szczególnie tymi najpotężniejszymi (Japonią i Rosją). W ten sposób będzie mogła uzyskać pewność, że żadne państwo azjatyckie nie ma wystarczających środków by im zagrozić. Nie sądzi jednak (choć nie wyklucza), by prowadziły one politykę militarnych podbojów innych państw regionu. Za bardziej prawdopodobne uważa, że będą one chciały narzucić im granice akceptowalnych zachowań – tu także widzi analogię z relacjami pomiędzy USA i innymi państwami amerykańskimi. Wyjątek stanowi Tajwan, który Pekin będzie chciał odzyskać.

Będzie on także dążył do wyparcia z Azji Amerykanów – identycznie jak głosiła amerykańska doktryna Monroe’a czy też Japończycy w latach 30. XX wieku. Realizacja takich właśnie celów jest w pełni racjonalna z perspektywy Pekinu, identycznie jak Waszyngton preferuje sąsiedztwo ze słabymi militarnie Kanadą i Meksykiem. Wątpiących w trafność przedstawionych prognoz, Mearsheimer pyta dlaczego Chiny miałyby się czuć bezpiecznie z siłami amerykańskimi rozlokowanymi w pobliżu jej granic? Czy ich bezpieczeństwo nie wzrosłoby, gdyby udało się wyprzeć Amerykanów z Azji? Dlaczego Chiny miałyby działać w inny sposób niż działali Amerykanie? Czy są oni bardziej pryncypialni i moralni niż Amerykanie? A może mniej nacjonalistyczni i mniej zainteresowani zapewnieniem sobie przetrwania? Mearsheimer w odpowiedzi na pytania o charakter Chińczyków udziela stanowczej odpowiedzi negatywnej. Nie są one jednak oparte o wyniki jakichkolwiek badań dotyczących cech narodowych Chińczyków – a w każdym razie żadnych takich badań nie przywołuje, ale o apriorycznie przyjęte i niezwerbalizowane wprost założenia odnośnie ludzkiej natury.

Zagrożenie dla pokoju nie będzie jednak jedynie wynikiem wzrostu potęgi Chin, ale także spodziewaną reakcją USA i sąsiadów ChRL. Waszyngton nie toleruje równorzędnych konkurentów i dąży do zachowania pozycji jedynego regionalnego hegemona. W

(7)

konsekwencji podejmie ogromne wysiłki w celu powstrzymania wzrostu potęgi ChRL i osłabienia tego państwa. Będzie to przypominało sytuację z czasów Zimnej Wojny.

Zaniepokojenie wzrostem chińskiej potęgi wystąpi także w polityce sąsiadów Chin, zarówno tych o statusie mocarstwowym (Japonia, Rosja, Indie), jak i państw słabszych (Singapur, Południowa Korea, Wietnam). Mearsheimer przypuszcza, że wszystkie te państwa stworzą antychiński sojusz pod przywództwem USA. Wreszcie wskazuje Mearsheimer na strategiczne znaczenie Tajwanu dla kontroli morskich szlaków we wschodniej Azji. W 2005 r.

Mersheimer jeszcze sobie nie wyobrażał (it is hard to imagine), aby Stany Zjednoczone, ale także Japonia, pozwoliły Chinom kontynentalnym na sprawowanie kontroli nad tą wyspą.

Powyżej przedstawione tezy, przedstawione w artykule dla prasy australijskiej18 zostały rozwinięte pięć lat później w dokonanej przez Mearsheimera analizie Białej Księgi australijskiego Departamentu Obrony z 2009 r. Potwierdzała ona, w odniesieniu do Australii, hipotezę, iż wzrost chińskiej potęgi i zmniejszanie się przewagi USA zrodzi zaniepokojenie sąsiadów.

Mearsheimer poddał badaniu trzy kluczowe argumenty na rzecz optymistycznej prognozy odnośnie pokojowego wzrostu Chin:

1) Chiny mogą rozwiać obawy sąsiadów odnośnie wzrostu ich potęgi poprzez przekonanie sąsiadów i USA, że ich intencje są pokojowe, i że nie zamierzają one używać siły dla zmiany równowagi sił;

2) Chiny mogą uniknąć konfrontacji poprzez rozbudowę defensywnych, a nie ofensywnych sił wojskowych. W ten sposób przekonałyby one, że nie zamierzają zmieniać globalnego status quo (być państwem rewizjonistycznym), bo nie posiadając zdolności ofensywnych, nie mogłyby prowadzić ofensywnych działań;

3) pokojowe odnoszenie się przez Pekin do sąsiadów jest wiarygodnym wskaźnikiem jak Chiny będą postępowały w przyszłości.

Mearsheimer podważa prawdziwość wszystkich powyższych argumentów:

Ad 1) Państwa nie mogą mieć nigdy pewności odnośnie intencji innych państw, nie mogą mieć pewności, czy mają do czynienia z państwem rewizjonistycznym czy konserwatywnym.

Wynika to z faktu, że inaczej niż w przypadku środków militarnych, które można ująć kwantytatywnie, intencje nie mogą być empirycznie zweryfikowane. Tkwią one w umysłach decydentów i są szczególnie trudne do rozpoznania. Oczywiście, zapewnienia, że ma się pokojowe intencje takiej pewności nie dają, gdyż istnieje obawa, że mogą oni kłamać. Istnieje

18 J. Mearsheimer, The Rise of China...

(8)

jednak jeszcze istotniejsza przeszkoda w poznaniu przyszłych intencji państw. Nie wiadomo nawet kto będzie rządził jakimś państwem i kierował jego polityką zagraniczną za 5 czy 10 lat, a jeszcze mniej czy ci nieznani przyszli decydenci będą mieli agresywne intencje, czy też nie będą ich mieli.

Ad 2) Choć chińscy przywódcy składają zapewnienia, że ich siły wojskowe są przeznaczone wyłącznie do celów obronnych, to jednak – nawet jeśli są one szczere – nie dają żadnej pewności innym, gdyż w rzeczywistości trudno jest rozróżnić zdolności militarne ofensywne od defensywnych: uzbrojenie, w które państwo wyposaża swą armię w celach obronnych, ma także znaczący potencjał ofensywny19. Mearsheimer wskazuje na odmienną percepcję rozbudowy chińskiej floty wojennej zdolnej do projekcji siły poza tzw. drugim łańcuchem wysp i plany budowy floty mającej zdolność działania na Morzu Arabskim i Oceanie Indyjskim. Zmierzanie do takiego celu przez Chiny Mearsheimer uważa za zrozumiałe, bo muszą sobie one zapewnić zdolność do ochrony istotnych dla nich szlaków handlowych i nie być w tym względzie zależnym od USA, ale przywołany w artykule Robert Kaplan wskazywał na inspirowanie się Chińczyków agresywnymi koncepcjami Alfreda Thayera Mahana. W konsekwencji, choć wielu chińskich liderów sądzi, że ich flota ma obronny charakter i będzie taką miała w przyszłości to żaden z sąsiadów obserwujących jej rozbudowę nie będzie takiego stanowiska podzielał: ktokolwiek miałby określić przyszłe intencje Chin na podstawie obserwacji ich sił zbrojnych prawdopodobnie dojdzie do wniosku, że skłaniają się one do przyjęcia polityki agresji.

Ad 3) Według Mearsheimera przeszłe zachowania nie są zwykle wiarygodnym wskaźnikiem dającym podstawy do określenia przyszłych zachowań. Jest to konsekwencją zarówno zmian na stanowiskach przywódców państw20, ale także zmian okoliczności (wewnętrznych i międzynarodowych), które mogą czynić użycie siły mniej lub bardziej atrakcyjnym. W konkretnym przypadku ChRL Mearsheimer wskazuje na fakt, że obecnie nie posiadają one potężnej armii i nie są w stanie podjąć walki z USA, choć oczywiście nie są też

„papierowym tygrysem”. Jednakże powszechnie uznaje się, że z upływem czasu w tej dziedzinie zajdzie zmiana i wtedy właśnie okaże się, jak bardzo Pekin jest przywiązany do status quo21.

Mearsheimer rozwinął także swe tezy na temat wpływu zachowań USA i sąsiadów Chin na wzrost niebezpieczeństwa wybuchu wojny. Przeprowadza swoisty eksperyment myślowy,

19 Należy pamiętać, że Mearsheimer jest byłym oficerem i ma wykształcenie wojskowe.

20 Mearsheimer wychodzi tutaj poza strukturalistyczną ortodoksję, która nie jest skłonna do brania pod uwagę takiego czynnika jak usposobienie czy cechy charakteru konkretnego przywódcy państwa.

21 Tenże, The Gathering Storm..., s. 382 – 385.

(9)

próbując dociec jak chińscy przywódcy mogą wyjaśniać sobie przyszłe zachowania Amerykanów poprzez obserwowanie ich intencji, możliwości i obecnych zachowań.

Odnośnie intencji USA, Chińczycy stoją oczywiście w obliczu tych samych niemożności co inni ludzie (nie wiedzą kto będzie odpowiedzialny za przyszłą politykę zagraniczną USA w nadchodzących latach, a tym bardziej jakie będą oni mieli intencje). Wiedzą oni natomiast, że wszyscy amerykańscy prezydenci po zakończeniu Zimnej Wojny oświadczali, że są zobowiązani do utrzymania amerykańskiej dominacji. Oznacza to, że USA będą się skłaniać do podjęcia znaczących działań dla zapobieżenia osiągnięciu przez Chiny zbyt dużej potęgi.

Rozważając amerykańskie możliwości, wskazuje, że państwo to wydaje niemal połowę światowych wydatków na cele militarne, amerykańskie siły zbrojne są przygotowane do walki na całym świecie, a także znaczna część tychże sił jest rozmieszczona w regionie Azji i Pacyfiku albo, w razie potrzeby, może szybko być tam przerzucona. Z perspektywy Pekinu widzimy więc ogromną i groźną armię w najbliższym sąsiedztwie, na dodatek w dużej mierze przeznaczonej do realizacji napastniczych celów. Zapewne, kiedy amerykańskie lotniskowce wpływają na Cieśninę Tajwańską (jak w 1996 r.) albo kiedy amerykańskie łodzie podwodne na zachodni Pacyfik, Chiny widzą owe militarne aktywa morskie nie jako obronne, ale ofensywne. I dzieje się tak, mimo, że większość Amerykanów myśli o swej armii jako instrumencie defensywnym. W konsekwencji, jeśli jakikolwiek Chińczyk usiłuje ocenić intencje USA przez ocenę ich zdolności militarnych prawdopodobnie pomyśli, że jest to państwo rewizjonistyczne, a nie starające się zachować status quo.

Rozważa wreszcie Mearsheimer co może wywnioskować Chińczyk na podstawie obecnych zachowań USA. Podtrzymuje on, że nie jest to wiarygodnym wskaźnikiem dla prognoz, ale jeśli ów hipotetyczny chiński przywódca usiłowałby przewidywać przyszłe działania Stanów Zjednoczonych na podstawie tego co czynią one obecnie to doszedłby do konkluzji, że są one zamiłowanym w wojnie i bardzo agresywnym państwem. Od zakończenia Zimnej Wojnie toczyły one wojny przez 14 z 21 lat (okres 1989 – 2010).

Przywołuje także ówczesne pogróżki administracji prezydenta Baracka Obamy pod adresem Iranu. Co prawda, nie wysuwały one w owym czasie podobnych gróźb pod adresem Pekinu, ale politycy obu amerykańskich partii podzielają przekonanie sekretarz stanu Madelaine Albright o tym, iż USA są „niezbędnym narodem” i to czyni Stany Zjednoczone uprawnionymi i zobowiązanymi do nadzorowania całego świata. Przywołuje także historyczne doświadczenie Chin, jakim było wykorzystanie przez USA ich słabości na początku XX wieku (niesławna polityka „Otwartych drzwi”) oraz wojnę koreańską (1950- 1953). „Wydaje się, że jest to przypadek, w którym powinniśmy być wdzięczni, że państwa

(10)

zwykle nie zwracają wielkiej uwagi na przeszłe zachowania potencjalnego rywala, gdy próbują określić jego przyszłe intencje”22 – konkluduje Mearsheimer.

W artykule z 2010 r. politolog z Chicago wskazuje kilka wydarzeń, które świadczą na rzecz jego tezy o zacieśnianiu współpracy sąsiadów Chin pomiędzy sobą i z USA. Należą do nich indyjsko – japońska Wspólna Deklaracja Bezpieczeństwa z października 2008 r., ocieplenie stosunków indyjsko – amerykańskich czy też wznowienie współpracy USA z elitarnymi siłami specjalnymi Indonezji, pomimo faktu, że w administracji Obamy nie brakuje orędowników praw człowieka, a indonezyjskie służby mają na swoim koncie ich łamanie.

Zauważa także modernizację singapurskiej bazy morskiej Changi z umożliwieniem korzystania z niej przez Amerykanów, jak również zezwolenie Japonii na dalsze przebywanie floty amerykańskiej na Okinawie23. Jest jednak wymownym faktem, iż Mearsheimer nie przedstawił żadnego przykładu pogorszenia relacji na linii Pekin – Moskwa.

Kolejny aspekt poruszony przez twórcę realizmu ofensywnego to różnice pomiędzy przewidywaną konfrontacją chińsko – amerykańską a Zimną Wojną. Po pierwsze, ZSRR był zlokalizowany zarówno w Europie, jak i w Azji, w konsekwencji USA musiały tworzyć koalicje równoważące na obu tych kontynentach. Chiny są wyłącznie azjatyckim mocarstwem24 i nie zagrażają Europie w żaden znaczący sposób. Po drugie, odmienny charakter ma rywalizacja obu potęg na Bliskim Wschodzie: inaczej niż w czasie Zimnej Wojny, USA nie muszą się obawiać, iż wrogie supermocarstwo dokona bezpośredniej inwazji militarnej, na jakieś państwo w tym kluczowym dla rynku ropy naftowej regionie. Mimo to, Bliski Wschód także może być regionem współzawodnictwa obu potęg. Po trzecie, główny teren potencjalnej „gorącej” wojny amerykańsko – sowieckiej był w centralnej Europie, rodziło to duże zagrożenie eskalacji prowadzącej do użycia broni jądrowej, ale także zdecydowane zwycięstwo ZSRR spowodowałoby fundamentalną zmianę światowej równowagi sił. Zupełnie inaczej jest w przypadku przyszłych relacji amerykańsko – chińskich. Przypuszczalnie jedynym terenem, na którym mogłyby one stoczyć konwencjonalną wojnę lądową jest Korea. Jednak stawka i wielkość takiego konfliktu nie byłyby tak duże, jak w przypadku zimnowojennego konfliktu w Europie Środkowej. To samo można by powiedzieć o skali i konsekwencjach ewentualnej wojny amerykańsko-chińskiej o Tajwan, inne sporne wyspy wzdłuż chińskiego wybrzeża oraz o kontrolę nad morskimi

22 Tamże, s. 386.

23 Tamże, s. 390 - 391.

24 Należy zauważyć, że ekonomiczna ekspansja Chin w Afryce zrodziła amerykańskie przeciwdziałania, także o charakterze militarnym. W wojnach domowych jakie toczą się w Kongo i w Sudanie można dostrzec

amerykańskie wsparcie dla rebeliantów. Podobnie, być może rodząca się współpraca chińsko – egipska była przyczyną amerykańskiego wsparcia dla obalenia prezydenta Husni Mubaraka w lutym 2011 r.

(11)

szlakami między Bliskim Wschodem a Chinami. W rezultacie jednak Mearsheimer wnioskuje, iż różnice wskazane w trzecim punkcie zwiększają prawdopodobieństwo wybuchu wojny (czynią je wyższe niż dla wybuchu konfliktu w Europie Środkowej przed 1989 r.). Jest tak według niego dlatego, że niższa jest stawka ewentualnego konfliktu, a także więcej możliwych scenariuszy przewiduje konflikt na morzu, w przypadku którego ryzyko eskalacji jest łatwiejsze do ograniczenia. Dodatkowo, między ZSRR a USA nie istniał konflikt terytorialny, który byłby tak obciążony nacjonalistycznymi emocjami, jakie Chińczycy żywią w stosunku do Tajwanu25.

Kolejna zasygnalizowana różnica może w przypadku przedstawiciela realizmu strukturalnego nieco zaskakiwać. Mearsheimer przypomina, iż pomiędzy ZSRR a USA oprócz konfliktu wynikającego ze względów geopolitycznych istniał także silny konflikt ideologiczny. W obecnych relacjach chińsko – amerykańskich czynnik ideologiczny nie odgrywa istotnej roli. Wskazuje, że Chiny nie widzą potrzeby narzucania innym państwom swego modelu państwowego kapitalizmu, natomiast amerykańska skłonność do eksportowania własnego systemu do innych państw zostanie zapewne utemperowana wskutek niepowodzeń odniesionych w Afganistanie i w Iraku, a także na skutek kryzysu gospodarczego, jaki wybuchł w 2008 r. Czynnik ideologiczny będzie więc sprzyjał zmniejszeniu intensywności konfliktu pomiędzy obu mocarstwami.

Ostatnią wskazaną różnicą jest fakt, iż w przeciwieństwie do sytuacji z okresu Zimnej Wojny, gdy pomiędzy oboma supermocarstwami nie istniały rozwinięte stosunki gospodarcze, chińska gospodarka jest głęboko zintegrowana z gospodarką światową. Ta różnica napawa optymizmem zwolenników teorii, według której ekonomiczna współzależność skutkuje pokojowymi relacjami międzynarodowymi. Sam Mearsheimer się do nich nie zalicza, ale nie zalicza się także do zwolenników przeciwnego stanowiska, reprezentowanego przez Kennetha Waltza, według których silne więzi gospodarcze sprzyjają pojawieniu się napięć pomiędzy mocarstwami. Zdaniem Mearsheimera czynnik ten nie ma znaczącego oddziaływania na geopolitykę w żaden ze wskazanych powyżej sposobów26.

W 2014 r. Mearsheimer postawił pytanie, jakie skutki wynikną ze stałego wzrostu potęgi Chińskiej Republiki Ludowej dla Tajwanu. Zaznaczył, że interesuje go stan rzeczy za kilkadziesiąt lat, gdy ChRL będą znacznie potężniejsze (co uznaje za bardzo prawdopodobne,

25 Tamże, s. 391- 392.

26 Tamże, s. 392 – 393.

(12)

chociaż nie całkowicie pewne)27. Uczony z Chicago dostrzega, że współczesne Chiny nie stanowią znaczącej siły zbrojnej – oczywiście w porównaniu do potęgi militarnej USA.

Stanowczo stwierdza, że Pekin uczyniłby wielki błąd, gdyby podjął obecnie walkę przeciwko Amerykanom. Innymi słowy, pisze Mearsheimer, Chiny są ograniczone przez obecną światową równowagę sił, która jest wyraźnie ułożona na korzyść Waszyngtonu. Zaznacza jednak, że potęga ma charakter dynamiczny, a nie statyczny i kontynuuje: „Najważniejszym pytaniem, które często jest pomijane, jest kwestia co się stanie w przyszłości, gdy równowaga sił przesunie się ostro przeciwko USA i Tajwanowi, w świecie w którym Chiny będą kontrolowały o wiele więcej relatywnej siły niż obecnie, i w którym Chiny będą w przybliżeniu w tej samej gospodarczej i wojskowej lidze co USA?”28.

Przyszłość odrębnego od ChRL Tajwanu postrzega Mearsheimer w ciemnych barwach.

Powtarza, znaną już z poprzednich tekstów, prognozę skutków wzrostu potęgi chińskiej opartą na analogii ze skutkami wzrostu potęgi amerykańskiej29. Podtrzymuje w efekcie swoją hipotezę, iż Chińczycy będą dążyli do likwidacji amerykańskiej obecności militarnej w Azji, co spotka się z silnym oporem ze strony USA. Niezależnie jednak od wyniku prognozowanej przez Mearsheimera konfrontacji, nie będzie ona korzystna dla Tajwanu. Realne scenariusze przyszłości tego kraju znajdują się pomiędzy najlepszym30 możliwym ekstremum polegającym na zachowaniu status quo, a najgorszym polegającym na unifikacji z Chinami na całkowicie dyktowanych przez Pekin warunkach. „Najmniej złe”, w przypadku konieczności unifikacji byłoby zjednoczenie z zachowaniem przez Tajwan znacznej autonomii, podobnie do tej, którą posiada obecnie Hong Kong („jeden kraj – dwa systemy”).

Mearsheimer zwraca uwagę z jednej strony na przyjęte w 2005 r. przez chińskie władze prawo antysecesyjne, wprost grożące użyciem siły zbrojnej w przypadku gdyby Tajwan podjął kroki zmierzające do uzyskania niepodległości de iure. Z drugiej zaś przypomina, iż

27 J. J. Mearsheimer, Taiwan’s..., s. 29. Należy wskazać, że podobną kwestię, ale w odniesieniu do Australii, Mearsheimer rozpatrywał w ostatnim rozdziale artykułu „The Gathering Storm: China’s Challenge to US Power in Asia” (s. 394- 396).

28 J. J. Mearsheimer, Taiwan’s..., s. 29.

29 Tamże, s. 29, 31 – 33. Zauważmy, że z elementu teorii polityki wielkich mocarstwa Mearsheimera, jakim jest domniemane dążenie państwa, które osiągnęło regionalną hegemonię w jakiejś części świata do uniemożliwienia osiągnięcia takiego samego statusu przez inne państwo i zachowanie stanu, w którym inne regiony są podzielone pomiędzy kilka konkurujących mocarstw wypływa konkluzja, że zachowanie odrębności Tajwanu byłoby w interesie USA nawet gdyby wyspa ta nie miała tak strategicznego położenia.

30 Mearsheimer zauważa, że według badań tajwańskiej opinii publicznej, gdyby Tajwańczycy nie bali się odwetowej agresji ze strony ChRL to największym poparciem cieszyłaby się opcja ogłoszenia niepodległości.

Natomiast opcja zachowania status quo cieszy się większym poparciem Tajwańczyków niż opcja zjednoczenia.

Dodatkowo, ponad połowa badanych określiła swą tożsamość jako wyłącznie tajwańską, a nieznaczna mniejszość jako wyłącznie chińską. Tamże, s. 30.

(13)

USA nie uznają Tajwanu za suwerenne państwo i administracja prezydenta Baracka Obamy podtrzymała swe pełne poparcie dla polityki jednych Chin31.

Rozpatrując chińskie postrzeganie problemu, analizuje dwa rodzaje jego percepcji: 1) nacjonalistyczne, związane z emocjami wynikającymi z przesłanek historycznych i 2) wywodzące się z kategorii „bezpieczeństwa”. Z obu „logik” wypływają wnioski zmierzające do uznania, że najlepszym rozwiązaniem dla ChRL jest zjednoczenie Tajwanu z „owczarnią”

(the fold). W rozumowaniu odwołującym się do kategorii „bezpieczeństwa” pojawi się wniosek, iż strategiczną racją bytu (strategic rationale) dla Chin jest – co najmniej – próba rozerwania bliskich związków Tajwanu z USA i neutralizacja wyspy. Jednak najlepszym możliwym rozwiązaniem dla Pekinu, które zapewne będzie z upływem czasu realizowane z coraz większym wigorem, byłoby uczynienie Tajwanu częścią Chin. Unifikacja dawałaby Pekinowi dwie poważne korzyści. Po pierwsze, dawałaby mu do dyspozycji tajwańskie zasoby gospodarcze i militarne. Po drugie, Tajwan jest gigantycznym „lotniskowcem”

umiejscowionym u chińskich wybrzeży – jego uzyskanie dałoby ChRL zdolność do projekcji siły na zachodnim Pacyfiku32.

Dla naszego tematu szczególnie istotne są rozważania Mearsheimera nad prawdopodobną reakcją USA na przewidywane przez niego konsekwencji wzrostu chińskiej potęgi. Ponownie przypomina, jak w dotychczasowej historii na dążenia do powtórzenia amerykańskiego wyczynu uzyskania regionalnej hegemonii reagowały Stany Zjednoczone. Wkrótce po wyeliminowaniu ostatniego z konkurentów administracja prezydenta George’a Busha przygotowała dokument „Defence Planning Guidance”, w którym śmiało stwierdzano, że USA są obecnie (tj. w 1992 r.) najpotężniejszym państwem na świecie i planują pozostać na tej wysokiej pozycji. Takie same stanowisko znajdujemy w ogłoszonej w 2002 r. przez administrację George’a W. Busha „National Security Strategy”. Uczony z Chicago zauważa, że choć z szeroką krytyką spotkała się zawarta w nim koncepcja wojny prewencyjnej, to jednak tylko nieliczni protestowali przeciwko stwierdzeniu, że USA powinny kontrolować wzrastające mocarstwa i utrzymać swą przywódczą pozycję w globalnej równowadze sił. W efekcie Mearsheimer podtrzymuje swe znane z wcześniejszych artykułów stanowisko, iż Stany Zjednoczone będą się zachowywały wobec Chin podobnie, jak w czasie Zimnej Wojny wobec ZSRR. Podtrzymuje także przekonanie, że wzrost potęgi ChRL będzie rodził

31 Jak wyżej.

32 Tamże, s. 33.

(14)

wzrastającą obawę wśród sąsiadów tego państwa i ostatecznie dołączą one do kierowanej przez Amerykanów antychińskiej koalicji33.

Dopiero po tych rozważaniach Mearsheimer wraca do kwestii tajwańskiej. Wskazuje na kilka elementów: 1) tradycję bliskich związków USA z Tajwanem od początku Zimnej Wojny; 2) brak traktatowych zobowiązań USA do pośpieszenia z pomocą Tajwanowi w przypadku ataku nań ze strony ChRL, czy kogokolwiek innego; 3) potężne bodźce zachęcające USA do włączenia Tajwanu do antychińskiej koalicji związane z tymi samymi czynnikami, które dałyby korzyści Chinom w przypadku zjednoczenia wyspy z Chinami kontynentalnymi (tajwański potencjał oraz geopolityczny „lotniskowiec”); 4) amerykańskie zaangażowanie w pomoc Tajwanowi jest nierozerwalnie związane z wiarygodnością USA w regionie: „Ponieważ Stany Zjednoczone są blisko sześć tysięcy mil od wschodniej Azji, muszą ciężko pracować, by przekonać swoich azjatyckich sojuszników - szczególnie Japonię i Koreę Południową – że udzielą im poparcia w przypadku zagrożenia ze strony Chin albo Korei Północnej. Najważniejsze jest przekonanie Seulu i Tokio, że mogą one polegać na amerykańskim parasolu nuklearnym jako swej ochronie”34. Dla Mearsheimera jest oczywiste, że gdyby USA zerwały swe wojskowe związki z Tajwanem albo zawiodły go w ewentualnym kryzysie z Chinami to wysłałyby w ten sposób do swoich sojuszników w regionie silny sygnał, że nie są godnym zaufania sojusznikiem, na którego pomocy można oprzeć swą obronę. Czynnik ten będzie skłaniać amerykańskich przywódców do uniknięcia takiej sytuacji i podtrzymania swej reputacji wiarygodnych partnerów.

Mearsheimer zauważa jednak, iż tak jak istnieją silne bodźce które skłaniają USA do wciągania Tajwanu do budowy antychińskiej koalicji, to istnieją także przesłanki, by przypuszczać, iż taki związek nie jest możliwy do utrzymania w dłuższej perspektywie.

Będzie to konsekwencją znacznie większej siły przyszłych Chin w połączeniu z geograficznym faktem niewielkiej odległości Tajwanu od wybrzeży Chin i ogromną odległością do USA. Gdyby doszło do rywalizacji pomiędzy obu supermocarstwami w dziedzinie projekcji siły w Tajwanie, Chiny by ją wygrały. W przypadku walk o Tajwan amerykańscy przywódcy z pewnością byliby niechętni do wszczęcia poważnego ataku na chińskie terytoria na kontynencie z obawy przed eskalacją konfliktu z mocarstwem nuklearnym. Z podobnego powodu Mearsheimer wysuwa wątpliwość, by wobec niemożności zapewnienia przez USA konwencjonalnej ochrony przed Chinami rozpiąć nad nimi „parasol

33 Tamże, s. 34.

34 Tamże, s. 35.

(15)

nuklearny”: stawka nie jest tak wysoka, jak w przypadku Japonii i Korei Południowej, by podejmować takie ryzyko.

Drugim powodem, który może skłonić USA do opuszczenia Tajwanu, to fakt, iż jest on wyjątkowo zapalnym punktem, który może wywołać nie leżącą w amerykańskim interesie wojnę USA z Chinami. Amerykańscy liderzy rozumieją, że Tajwan jest przedmiotem poważnego zainteresowania Chin i chińscy przywódcy będą bardzo źli, jeśli będą widzieli, że USA zapobiega zjednoczeniu. A dokładnie to będą Amerykanie czynili w przypadku utrzymania bliskiego militarnego sojuszu z Tajwanem.

Mearsheimer obszernie w omawianym artykule omawia istotną różnicę, jaką kwestia tajwańska stanowi w porównaniu do amerykańsko – sowieckiej rywalizacji z czasów Zimnej Wojny. Jak pamiętamy, kwestia ta była już sygnalizowana w artykule „The Gathering Storm:

China’s Challenge to US Power in Asia” z 2010 r. Tym razem jest, ze zrozumiałych powodów, omówiona dokładniej. Mearsheimer ze szczególną uwagą przygląda się twierdzeniu, że w okresie zimnowojennym podobną rolę co obecnie Tajwan, odgrywał Berlin.

Realista z Chicago wskazuje jednak, iż odmiennie niż dla Chińczyków Tajwan, Berlin nie był świętym terytorium dla Sowietów i miał małe strategiczne znaczenie dla obu stron konfrontacji. Całkowicie inaczej jest w przypadku Tajwanu. Dla potężnej siły, jaką jest chiński nacjonalizm, dużą rolę odgrywa pamięć o upokorzeniach, jakie w przeszłości odczuły Chiny w stosunkach z mocarstwami, m. in. z USA. Upokorzeniach odnoszonych w czasie, gdy Państwo Środka było słabe, a mocarstwa przywłaszczały sobie chińskie terytoria, takie jak Hong Kong i Tajwan. W efekcie chiński nacjonalizm może być siłą eskalującą ewentualny kryzys tajwański w kierunku wybuchu wojny35.

Biorąc pod uwagę te czynniki przywódcy USA mogą dojść do wniosku, iż istnieją strategiczne powody porzucić Tajwan i pozwolić Chinom na zmuszenie Tajpej do zaakceptowania unifikacji. Zanim jednak taka decyzja ewentualnie zostanie podjęta, można się spodziewać, że w najbliższych dziesięcioleciach amerykańska polityka wobec Tajwanu będzie w pewnym sensie schizofreniczna. W najbliższej przyszłości USA będą chronić Tajwan, ale jak długo to będzie trwało pozostaje kwestią otwartą. Zapewne w coraz większym stopniu będzie oddziaływał na amerykańską politykę pogląd, że korzyści z utrzymywania bliskich związków z Tajwanem (jako krajem członkowskim równoważącej koalicji mającej powstrzymać Chiny) są niższe niż potencjalne ogromne koszty kontynuacji tego związku36.

35 Tamże, s. 36.

36 Jak wyżej.

(16)

Na koniec Mearsheimer rozważa jaką politykę prawdopodobnie będzie prowadził rząd Tajwanu. W ciągu najbliższej dekady (czyli do połowy lat 20. XXI wieku) Tajwan nie powinien mieć problemów z realizacją zasadniczego celu swej polityki, jakim jest utrzymanie niezależności od Pekinu, m. in. dlatego że będą podtrzymane bliskie związki z USA. Stany Zjednoczone będą miały nie tylko silny bodziec do podtrzymywania takich relacji, ale także wystarczające zdolności, by obronić niezależność wyspy. Następnie jednak, według prognoz ofensywnego realisty, strategiczna sytuacja Tajwanu będzie się pogarszać w znaczący sposób.

Będzie tak się działo przede wszystkim dlatego, że Chiny będą szybko przybliżać się do punktu, gdy będą mogły zdobyć Tajwan, nawet gdyby w jego obronę militarnie zaangażowali się Amerykanie. Może to być moment, w którym Amerykanie podejmą przewidywaną powyżej decyzję o rezygnacji z zaangażowania w ochronę Tajwanu. W rezultacie Tajwan ma wybór między trzema opcjami: 1) rozwój własnej broni nuklearnej; 2) rozwój konwencjonalnych zdolności obronnych do takiego stopnia, by w przypadku chińskiego ataku, agresor zapłacił za zwycięstwo ogromną cenę (Mearsheimer nie wierzy, by istniała możliwość odparcia agresji ze strony tak silnego przeciwnika); 3) przyjęcie strategii zmierzającej do zjednoczenia z ChRL z zachowaniem autonomii i statusu przypominającego aktualny status Hong Kongu37.

Ponieważ powyżej wskazane opcje nie dotyczą bezpośrednio naszego tematu, nie będę ich w tym miejscu omawiał. Wspomnę jedynie o aspekcie bezpośrednio dotyczącym polityki USA wobec Chin, na który Mearsheimer wskazał analizując pierwszą opcję. Przypomniał on mianowicie, że w latach 70. XX wieku, gdy w następstwie amerykańskiej porażki w wojnie wietnamskiej władze w Tajpej obawiały się, że zostaną porzucone przez Amerykanów zaczęły rozwijać własny program nuklearny. Został on jednak zastopowany pod naciskiem Waszyngtonu. Tajwan próbował go kontynuować w sposób tajny w latach 80., ale Amerykanie dowiedzieli się o jego istnieniu i znowu zmusili Tajpej do rezygnacji z nuklearnych ambicji. „Jest rzeczą bardzo niefortunną dla Tajwanu, iż nie powiodło mu się zbudować bomby, gdyż wtedy jego perspektywy utrzymania niepodległości byłyby o wiele większe z racji posiadania własnego arsenału nuklearnego”38. Co prawda Tajwan ma jeszcze wystarczająco dużo czasu, by zrealizować program nuklearny zanim równowaga sił w Azji przesunie się zdecydowanie na jego niekorzyść. Mearsheimer nie ma jednak wątpliwości, że realizacji takiej koncepcji bezpieczeństwa zdecydowanie przeciwstawiłyby się zarówno ChRL, jak i USA. Sprzeciw tych ostatnich wyjaśnia dwiema przyczynami. Po pierwsze,

37 Tamże, s. 37 – 39.

38 Tamże, s. 37.

(17)

przykład Tajwanu zachęciłby do naśladowania Japonię i Południową Koreę. Po drugie zaś, Amerykanów przeraża myśl, że ich posiadający broń atomową sojusznik rozpocząłby atomową wojnę, w którą oni mogliby zostać wciągnięci. Jak nietrudno się domyślić, sprzeciw chiński wobec tajwańskiego programu nuklearnego wynikałby z rozumienia przez nich, iż uzyskanie przez Tajwan takiej broni uczyniłoby zdobycie tej wyspy bardzo trudnym, albo wręcz niemożliwym. W konsekwencji Mearsheimer wątpi, by Tajwan zrealizował pierwszą z opcji i dlatego za realny uważa wybór między drugą a trzecią39.

Jak widać, realizm ofensywny, którego Mearsheimer jest czołowym reprezentantem istotnie jest pesymistyczny w swych prognozach odnośnie rozwoju stosunków chińsko – amerykańskich. Sam zresztą to przyznaje: „Taki świat może wydawać się groźny, może nawet złowieszczy, ale jest on taki, jaki być może nadejdzie”40.

Inaczej niż realizm ofensywny, wersja neorealizmu zaproponowana przez Glasera wyprowadza bardziej optymistyczne wnioski odnośnie szans na pokojowy rozwój relacji pomiędzy obu potęgami. Jego zdaniem, strukturalne siły popychające mocarstwa do konfliktu będą stosunkowo słabe. Niebezpieczeństwa jakie dostrzega dla pokoju nie wypływają z poziomu systemu międzynarodowego (jak przewiduje teoria Mearsheimera), ale z drugorzędnych sporów szczególnych dla północno-wschodniej Azji: ogólne bezpieczeństwo w systemie międzynarodowym jako całości powinny ułatwić USA i Chinom poradzenie sobie z nimi. „W końcu przeto, rezultat chińskiego wzrostu będzie zależał mniej od nacisków generowanych przez system międzynarodowy niż od tego, jak dobrze amerykańscy i chińscy przywódcy będą zarządzali sytuacją. Konflikt nie jest z góry ustalony, i jeśli USA potrafią dostosować się do nowych międzynarodowych warunków, czyniąc pewne niewygodne koncesje i nie przesadzając z zagrożeniami, to poważne zderzenie będzie możliwe do uniknięcia”41. Skąd taka konkluzja? Jeżeli pamiętamy przywołaną na początku artykułu tezę, iż jeśli państwa są zainteresowane zapewnieniem sobie bezpieczeństwa, a nie uzyskaniem dominacji, to dzięki posiadaniu broni atomowej oba mocarstwa są w stanie zapewnić sobie ochronę swych witalnych interesów. Nawet gdyby w przyszłości, chińskie siły przewyższyły amerykańskie, USA nadal będą dysponowały siłami, które będą w stanie przetrwać chiński atak i zagrozić zmasowanym i niszczącym odwetem. Natomiast poważny konwencjonalny atak Chin na USA jest niemal niemożliwy ze względu na oddzielający oba państwa ogromny ocean. Żaden możliwy do przewidzenia wzrost chińskiej potęgi nie będzie w stanie

39 Jak wyżej.

40 Tamże, s. 29.

41 Ch. Glaser, Will China’s Rise...

(18)

przezwyciężyć tego podwójnego atutu USA. Te same defensywne atuty posiadają jednak Chiny. Co prawda, obecnie są one militarnie słabsze, ale wkrótce będą zdolne zbudować siły jądrowe wystarczające do zaspokojenia swych potrzeb obronnych. Chiny nie powinny – przekonuje Glaser – traktować jako szczególnie groźnych amerykańskiej przewagi w broni konwencjonalnej ponieważ zdecydowana większość zasobów w tej dziedzinie USA mają za Oceanem Spokojnym.

Taka diagnoza prowadzi Glasera do tezy o umiarkowanym natężeniu dylematu bezpieczeństwa i warunkach sprzyjających współpracy pomiędzy obu mocarstwami. Stany Zjednoczone powinny zrezygnować z odpowiedzi na chińską modernizację sił nuklearnych.

Taka powściągliwość powinna pomóc w uspokojeniu Pekinu i przekonać, że celem Waszyngtonu nie jest zagrożenie jego bezpieczeństwu.

Glaser przyznaje, że tak optymistyczny obraz powstał dzięki pominięciu kluczowej kwestii sojuszniczych zobowiązań USA wobec Japonii i Korei Południowej. Uspokaja jednak, że choć wzięcie pod rozwagę zobowiązań USA wobec północno-wschodniej Azji czyni obraz bardziej złożonym, jednak nie podcina ogólnego optymizmu na temat konsekwencji wzrostu chińskiej potęgi. Proces ten doprowadził do wznowienia debaty na temat kosztu tych – utrzymywanych od początku Zimnej Wojny – dalekowschodnich sojuszy.

Neoizolacjoniści twierdzą, że alianse te są niepotrzebne (USA potrafią skutecznie obronić się same z powodów wskazanych dwa akapity wyżej) i ryzykowne (mogą wciągnąć USA w konflikty swych aliantów z Chinami). Krótko mówiąc: wzrost chińskiej potęgi zdaniem tej grupy nie zagraża amerykańskiemu bezpieczeństwu, ale mogłoby mu zagrozić utrzymanie dotychczasowych sojuszy (nie tylko azjatyckich, ale także europejskich).

W przeciwieństwie do nich, zwolennicy selektywnego zaangażowania (którzy według Glasera są reprezentatywni dla faktycznie prowadzonej przez USA polityki zagranicznej, a ich poglądy są zgodne w ogólnych zarysach ze strukturalnym realizmem) twierdzą, że zachowanie sojuszniczych zobowiązań w Europie i w Azji jest najlepszym sposobem zapobieżenia wybuchowi konfliktu. Zbadanie, jak istniejące amerykańskie zobowiązania sojusznicze będą prawdopodobnie „współdziałać” z wzrostem chińskiej potęgi jest kwestią kluczową. Jeśli USA utrzymają – co jest prawdopodobne – swe zasadnicze zobowiązania sojusznicze, to będą musiały rozszerzyć swą ochronę na Japonię i Południową Koreę, gdzie będą musieli stawić czoła znacząco większej i posiadającej większe zdolności chińskim konwencjonalnym siłom zbrojnym. Takie wyzwanie przypominałoby sytuację Europy z czasów Zimnej Wojny, gdy oba supermocarstwa miały ogromne nuklearne zdolności odwetowe, a ZSRR w powszechnym przekonaniu miał przewagę w siłach konwencjonalnych

(19)

i był zdolny dokonać inwazji na zachodnią Europę. Wtedy także spierano się, czy USA ma wystarczające zdolności do odparcia zmasowanego konwencjonalnego ataku ZSRR na Europę, i czy doktryna elastycznego reagowania umożliwiała USA uczynić groźby nuklearne wystarczająco wiarygodnymi dla odparcia sowieckiego ataku konwencjonalnego.

Wątpliwości odnośnie amerykańskiej woli eskalacji odzwierciedlały oczywiste niebezpieczeństwo, że amerykańska eskalacja może spowodować sowiecki nuklearny rewanż.

Jednak okazało się, iż był to wystarczający środek odstraszający Sowietów przed konwencjonalnym atakiem, gdyż nawet małe prawdopodobieństwo amerykańskiej nuklearnej eskalacji było postrzegane w Moskwie jako nadmierne ryzyko. Takie samo rozumowanie można zastosować do przyszłej superpotęgi chińskiej: kombinacja jasnych zobowiązań sojuszniczych, rozmieszczenie wysuniętych sił konwencjonalnych i ogromne siły nuklearne powinny umożliwić USA odparcie ewentualnego chińskiego ataku zarówno na Japonię, jak i Południową Koreę.

Zaufanie w amerykańskie odstraszanie będzie prawdopodobnie wzmacniane przez stosunkowo dobre relacje Waszyngtonu z Pekinem. Ponieważ nie ma praktycznie żadnych dowodów na to, by ChRL był, jak swego czasu ZSRR, wysoce rewizjonistycznym państwem skłonnym do radykalnego obalenia status quo, więc ochrona sojuszników azjatyckich powinna być łatwiejsza niż europejskich przed 1989 r. Nawet jednak, gdyby Chiny wyewoluowały w taki niebezpieczny stan, odstraszanie dalej byłoby możliwe, chociaż znacznie trudniejsze. Nawiązując do przekonania „realistycznych pesymistów” (w których rozpoznajemy wyraźnie Mearsheimera), iż Chiny będą zmuszone do dążenia do uzyskania regionalnej hegemonii, co z natury rodzi konflikty, Glaser twierdzi, że Chiny nie będą musiały wypychać Amerykanów ze swojego regionu w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa, ponieważ wysunięta amerykańska obecność nie podważa rdzenia chińskich zdolności odstraszających42. Ten argument nie wydaje się przekonujący, nie bierze bowiem pod uwagę chociażby opisanej przez Kissingera chińskiej percepcji rzeczywistości międzynarodowej odzwierciedlającej zasady gry „weiqi”43. Znacznie ciekawszy wydaje się drugi argument: wycofanie się Amerykanów z regionu nie przyniosłoby automatycznie Chinom regionalnej hegemonii. Glaser stawia tezę, iż skutkiem takiej decyzji Amerykanów byłoby dążenie Japonii i Południowej Korei do zwiększenia swych sił konwencjonalnych i stworzenia własnych sił nuklearnych, poważnie zmniejszając w ten sposób chiński potencjał przymusu. W ten sposób chińskie dążenie do osiągnięcia regionalnej hegemonii okazałoby się

42 Jak wyżej.

43 H. Kissinger, O Chinach, przekład M. Komorowska, Wołowiec 2014, s. 39 – 40.

(20)

niepotrzebne i nieosiągalne. Wysunięta amerykańska obecność wojskowa, która zagraża chińskiej zdolności do obrony swych morskich szlaków zaopatrzeniowych i nacisku na Tajwan, z drugiej strony przynosi Chinom korzyść poprzez umożliwienie Japończykom dokonywania mniejszych wydatków na cele wojskowe. Chociaż potęga amerykańska jest o wiele większa niż japońska, Chiny widzą sojusz jako korzystny dla regionalnej stabilizacji, ponieważ obawiają się bardziej Japonii niż USA. Wraz ze wzrostem swej potęgi Chiny mogą coraz bardziej oburzać się na amerykańskie wpływy w północno-wschodniej Azji. Jednak nawet jeśli chińsko – amerykańskie stosunki staną się mocno napięte, to i tak prawdopodobnie Chiny będą wolały zaakceptować kontynuację amerykańskiej obecności w regionie ze względu na omówione powyżej alternatywy dla tego stanu.

O ile Glaser nie przewiduje konieczności dokonania zasadniczych zmian w amerykańskiej polityce wobec Japonii i Korei Południowej, o tyle dopuszcza możliwość takich

„nieprzyjemnych” zmian w polityce wobec Tajwanu. Uważa on, iż właśnie ta kwestia jest szczególnie niebezpieczna poprzez łatwość z jaką może doprowadzić do nuklearnej wojny.

Choć aktualna amerykańska polityka zmierza do zmniejszenia prawdopodobieństwa ogłoszenia przez Tajwan niepodległości i otwarcie zaznacza, że nie udzieli Tajpej pomocy jeżeli ten taki krok uczyni, to i tak USA mogą się znaleźć pod naciskiem, by chronić Tajwan przed każdym rodzajem ataku, niezależnie od tego, co było jego przyczyną. W ten sposób USA znajdą się w sytuacji, w której rozwój sytuacji kieruje zachowaniami Waszyngtonu, a nie Waszyngton kieruje nimi.

Takie zagrożenie nie jest niczym nowym, ale stała poprawa chińskich zdolności wojskowych może uczynić Pekin bardziej skłonnym do eskalowania kryzysu tajwańskiego.

W dodatku, przypomina Glaser, ChRL nie tylko poprawia swe konwencjonalne zdolności, ale modernizuje także siły nuklearne w celu zwiększenia ich zdolności do przetrwania i odwetu po masowym ataku amerykańskim. Standardowa teoria odstraszania utrzymuje, że bieżąca zdolność Waszyngtonu do zniszczenia większości albo całości chińskich sił nuklearnych poprawia jego pozycję przetargową. Chińska modernizacja sił nuklearnych może usunąć ten rodzaj kontroli nad chińskimi działaniami, prowadząc Pekin do bardziej śmiałych zachowań w przyszłych kryzysach niż ma to miejsce obecnie. Amerykańskie próby zachowania swej zdolności do obrony Tajwanu będą czynnikiem sprzyjającym konwencjonalnemu i nuklearnemu wyścigowi zbrojeń. Na przykład strategiczna obrona przeciwrakietowa może być przez Pekin interpretowana jako sygnał złych intencji USA, skłaniając Chiny do dalszych wysiłków w dziedzinie wojskowej i ogólnego zatrucia ich relacji ze Stanami Zjednoczonymi.

(21)

I w tym momencie następuje jedno z najważniejszych zdań w całym artykule: „Biorąc pod uwagę takie ryzyka, USA powinny rozpatrzeć wycofanie się ze swych zobowiązań wobec Tajwanu”. W przekonaniu Glasera powinno to usunąć najbardziej oczywisty i sporny punkt zapalny pomiędzy USA i ChRL i wygładzić drogę do poprawy stosunków pomiędzy nimi w nadchodzących dekadach. Polemizuje ze stanowiskiem, iż takie ustępstwo ośmieli Pekin do dalszych żądań: „Nie wszyscy przeciwnicy są Hitlerami” – zauważa, wskazując iż jeśli przeciwnik ma ograniczone żądania terytorialne, ich zaspokojenie może prowadzić nie do dalszych żądań, ale do usatysfakcjonowania nowym status quo i zmniejszeniem napięcia.

Oznacza to, że kluczowym zagadnieniem jest ustalenie czy Chiny mają cele ograniczone, czy nieograniczone. Glaser bierze pod uwagę, że ChRL ma spory z niektórymi swoimi sąsiadami, co ewentualnie może w przypadku wycofania się USA z zobowiązań wobec Tajwanu zachęcić Pekin do bardziej napastliwej polityki w przypadku spornych wysp i morskich granic na morzach Wschodniochińskim i Południowochińskim. Ryzyko utraty wiarygodności USA może być jednak zachowane, jeśli zmianie polityki wobec Tajwanu będą towarzyszyły takie środki jak odnowione deklaracje sojusznicze wobec aliantów z regionu, wzmocnienie rozmieszczonych w Azji amerykańskich oddziałów, wzrost liczby wspólnych ćwiczeń wojskowych i współpracy technologicznej z tamtejszymi sojusznikami).

Glaser uważa, że jeśli USA zdecydowałyby się na redukcję swego zaangażowania w kwestię tajwańską to lepiej, gdyby robiły to stopniowo, a nie jedną, podjętą nagle, decyzją.

Konkludując swe rozważania nad tym aspektem stosunków amerykańsko – chińskich Glaser stwierdza, że następujące w wyniku wzrostu chińskiej potęgi przesunięcie w równowadze siły nie czyni życiowych interesów obu mocarstw niekompatybilnymi.

Potencjalne zagrożenia nie dodają się tak, by doprowadzić do takiego zderzenia interesów, które mogą być rozwiązane tylko przez ryzykowna wojnę wielkich mocarstw.

Ostatnim aspektem rozpatrywanym przez Glasera jest „niebezpieczeństwo przesady”.

Wychodzi od dwóch elementów pod którymi podpisałby się także Mearsheimer. Pierwsze to założenie racjonalności państw i przekonanie, że prawidłowo postrzegają i reagują na międzynarodowe sytuacje, którym stawiają czoła. Opuszczoną i domyślną przesłanką mniejszą zastosowanego entymematu jest stwierdzenie oczywistego faktu, że USA to państwo. Wypływający z tego wniosek, iż amerykańskie elity zdają sobie sprawę, iż współczesne USA cieszą się niezwykle wysokim stopniem bezpieczeństwa i będą prowadzić zgodną z tą diagnozą politykę44 wiąże Glaser z „realistycznym optymizmem”. Gdyby okazało

44 Ch. Glaser, Will China’s Rise.... Podkreślenie znaczenia dla realizmu tezy o państwie jako racjonalnym aktorze zob. J. J. Mearsheimer, Reckless States and Realism, „International Relations” 2009, nr 23, s. 241 – 256;

(22)

się ono błędne, USA powinny przesadzać z zagrożeniem jakie stanowią Chiny, co zwiększa ryzyko przyszłego konfliktu. Okazuje się, że Glaser ma wątpliwości, czy założenie o racjonalności państw nie są nadmiernie optymistyczne.

Jako przykład wskazuje konsekwencje popularnego przekonania, że wzrastająca potęga Chin poważnie zagraża bezpieczeństwu USA, które może stać się samospełniającą się prognozą. Rezultatem takiego założenia będzie negatywna spirala napędzana nie przez międzynarodową sytuację, której państwa aktualnie stawiają czoła, ale przez ich przesadne poczucie zagrożenia. Co więcej, państwa przeceniają poziom grożących im niebezpieczeństw i błędnie oceniają łatwość/trudność obrony/ataku. Do tej pory USA nie zareagowały nadmiernie na wzrost chińskich zdolności militarnych, ale potencjalnie takie zagrożenie istnieje. Glaser obawia się o skutki niejasności zawartych w obowiązującej ówcześnie

„National Security Strategy” – w znajdującym się w niej wezwaniu, by USA utrzymał swą przewagę w broni konwencjonalnej, co będzie miało konsekwencje, gdy Chiny zaczną zmniejszać lukę jaka istnieje w zdolnościach projekcji siły obu państw. Jeszcze większe obawy o przesadne reakcje na zagrożenie bezpieczeństwa budzi przygotowana przez administrację Baracka Obamy „2010 Nuclear Posture Review” utrzymująca, że USA i azjatyccy sąsiedzi Chin są zaniepokojeni bieżącymi chińskimi wysiłkami modernizacji armii, włączając w to jakościowe i ilościowe unowocześnienie ich nuklearnego arsenału. Dokument ten nie wskazuje dokładnie, jakie owa modernizacja stanowi zagrożenie.

„Nie ma wątpliwości, że rozbudowa chińskiego arsenału konwencjonalnego i nuklearnego zredukuje pewne amerykańskie zdolności, które Waszyngton chciałby utrzymać. Jednak USA nie powinny się spieszyć z przypisywaniem złośliwych motywów owej rozbudowie i zamiast tego powinny być wrażliwe na możliwość, że po prostu odzwierciedlają one uprawnione chińskie pożądanie bezpieczeństwa”45. Glaser nie ukrywa zdziwienia słowami sekretarza obrony w administracji G. W. Busha, Donalda Rumsfelda: „ponieważ nikt Chinom nie zagraża, musi zastanawiać: Dlaczego te rosnące inwestycje? Dlaczego te ciągłe i coraz większe zakupy broni?” Optymistyczny neorealista wskazuje, że gdyby chińskie lotniskowce były zdolne do działania w pobliżu wybrzeży USA, a chińskie bombowce dalekiego zasięgu były zdolne do atakowania amerykańskiego terytorium, Waszyngton naturalnie chciałby stępić takie możliwości. Bardziej ogólnie: gdyby USA były w takiej sytuacji, jak są Chiny to

Mearsheimer także wyraża przekonanie, że współczesne USA są mocarstwem o wyjątkowo wysokim poziomie bezpieczeństwa, zarazem jednak podaje dużą liczbę przykładów, w których wysocy przedstawiciele

amerykańskiego establishmentu politycznego i wojskowego dają wyraz przekonaniu, iż USA są poważnie zagrożone. Tenże, America Unhinged, „The National Interest” 2014, nr 129, s. 9 – 11.

45 Ch. Glaser, Will China’s Rise...

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pozwolę sobie przytoczyć cytat z książki Hermanna Weyla Symetria (PWN, Warszawa 1960, s. Mach opowiada, że jako chłopiec doznał wstrząsu intelektualnego, gdy się

Jeśli pole elektryczne będzie się cyklicznie zmieniać, molekuły będą się starały nadążyć za zmianami kierunku pola, zderzając się przy tym z

 pozytywna ocena opisowa postępów naukowych i w pracy nad rozprawą doktorską dokonana przez opiekuna naukowego/promotora w indeksie i w Karcie przebiegu studiów

dňa 20.10.2010 sa konala na gréckokatolíckej teologickej fakulte Pu v Prešove med- zinárodná vedecká konferencia vedeckého projektu Vega s názvom Ekumenický aspekt života a

dumny, to czego dopiął w pocie czoła, przykryło czarne wieko trumny, pod którem niema nic, nic zgoła. Li to zostało przywiązanie, co jemu na nic, mnie zaś dławi, bolesne

view of International Affairs, Vol.. of the implementation of the Ahtisaari plan. Considering the above one can describe the Kosovo issue as a vital interest of the EU in its capacity

Przy okazji debaty na temat udziału Polski w agresji na Irak Marek Jurek (PiS) jednoznacznie wskazywał na powody, dla których Polska dążyła do członkostwa w NATO:

Związek tyranii z monarchią nie jest dialektyczny, lecz raczej posiada wspólną faktyczną podstawę 19 – tyrania jest formą monarchii w której władca rządzi