• Nie Znaleziono Wyników

Termodynamiczno-informacyjne podłoże dobra i zła

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Termodynamiczno-informacyjne podłoże dobra i zła"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Taczanowski

Termodynamiczno-informacyjne

podłoże dobra i zła

Studia Philosophiae Christianae 34/1, 87-97

(2)

STEFAN TACZANOW SKI

TERMODYNAMICZNO-INFORMACYJNE PODŁOŻE DOBRA I ZŁA

W PROW ADZENIE

U znanie matem atyczności przyrody nie jest rów now ażne dostrzeganiu jej w szędzie tam, gdzie w rzeczyw istości jej rola je st szczególnie doniosła. Tkw iące w głębi złożoności świata ścisłe praw idłow ości pozostają najczęściej ukryte, choć m anifestują się w wielu form ach i dzie­ dzinach. Stąd poszukiw anie zw iązków pozornie egzotycznych m iędzy m atem atycznym i pod­ stawam i fizyki i teorii inform acji a problem atyką wartości, dobra i zła m oże budzić zastrze­ żenia.

H istoryczne koleje pow stania i rozw oju rachunku praw dopodobieństw a sugerują raczej jego em piryczny charakter, jednak w spółczesne ujęcie wskazuje na jego topologiczne korzenie. N atom iast em piryczną praw dą poszerzającą zakres m atem atyczności św iata jest spostrzeżenie oddane słowam i M. Hellera: „...do opisu św iata m ożna stosować m etody probabilistyczne” 1. O znacza to podporządkow anie św iata praw om rachunku praw dopodobieństw a zw erbalizow ane m.in. w II Zasadzie Term odynam iki (IIZT).

Pytania o „sposób realizacji” nie-dobra w świecie są głęboko uzasadnione. W ydaje się, że bazujący na prawach rachunku praw dopodobieństw a jed en z filarów funkcjonow ania przyrody - term odynam ika daje m ożliw ość pokazania naturalnych źródeł braku dobra, ja k rów nież w yjaśnienia podłoża naturalnego zła, jak o nieuchronnego i oczyw istego skutku podstaw ow ych praw przyrody. Będzie to próba objaśnienia istotnych ułom ności ludzkich częściow o w od­ w ołaniu do w cześniejszych prac autora2.

W brew szkolnym skojarzeniom, obszar stosowalności IIZT daleko wykracza poza zakres czys­ to fizyczny. A choć niemożność rozumienia procesów chemicznych bez IIZT jest powszechnie przyjmowana, znacznie dalej idące konsekwencje wynikających z niej zakazów są rzadko uświadamiane. Ciągle jeszcze słabo rozumiane działanie ludzkiego umysłu jest nieodłączne od swej bazy materialnej, a tym samym energetycznej. Można oczekiwać, że nie tylko fizjologia ludzkiego ciała, lecz także zachowanie człowieka, a w tym dokonywanie wybom spośród wielu możliwości, nie wyłamuje się z tego prawa.

Z łożoność problem atyki etycznej, nierzadka kontrow ersyjność jej postulatów, spory i em o­ cje z nią zw iązane oraz „delikatność samej m aterii” nie ułatw iają jej rozw ażań na gruncie fizy­ ki. N iebezpodstaw nie m ożna się obawiać, że pew na jednostronność tego podejścia, pom im o uniw ersalizm u, fundam entalności i rygoryzm u praw fizyki m oże podryw ać zaufanie do w y­ pływ ających z nich wniosków. Także zarzut redukcjonizm u nie m oże być zaskoczeniem . Kontrargum entem je st spostrzeżenie, że choć rozw ijającej się przez m iliardolecia teilhar- dowskiej Złożoności tow arzyszy pojaw ianie się now ych jakości i rządzących nim i praw, te ostatnie nie funkcjonują z pogw ałceniem bardziej podstaw ow ych.

Z ŁO M O R A LN E

Term odynam ika inform acyjna a podejm ow anie decyzji

Przed aktem w yboru osoba znajduje się w stanie nieokreślonym p o d w zględem p o dlegających w yborow i w ariantów . P odjęcie decyzji, usuw ające tę niepew ność, je st rów now ażne swego rodzaju uporządkowaniu układu, redukcji wachlarza stanów przypad­ kow ych do stanu sprecyzowanego, innymi słowy - zm niejszeniu entropii czyli - w zrostowi negentropii. E ntropia układu nieokreślonego („niezdecydow anego”) czyli przed wyborem

1 M. Heller, Szczęście w przestrzeniach B anacha, Znak, K raków 1995.

2 S. Taczanowski, Term odynamiczne determ inanty podejm ow ania decyzji, Zagadnienia filo ­ zoficzne w Nauce, XVI (1994) 7 5 -8 5 ; S. Taczanowski, Term odynam iczno-inform acyjne uwarunkow ania wyborów m oralnych, Mat. Konf. W SRP „Czy je st m ożliw a etyka uniw ersal­ na?” , Siedlce W rz. 1994, 145.

(3)

d anego w ariantu (stanu) je s t tym w iększa im m niejsze je st praw dopodobieństw o a priori dokonania określonego wyboru (znalezienia się w wybranym stanie). Formalnie, entropia układu po podjęciu decyzji m oże nawet w przypadku absolutnej jednoznaczności osiągniętego stanu, spaść do zera. Zatem wielkość zm iany (zmalenia) entropii układu czyli odnośny w zrost negentropii w dokonyw anym rozstrzygnięciu jest zdeterm inow ana przez jego praw dopodobieństw o a priori przed aktem wyboru. Rozkład tego praw dopodobieństw a jest pojęciow o najbliższy spectrum wektora postaw (attitude vector) stosowanem u przez W eidlicha w jego pracach z zakresu fizyki społecznej3. N atom iast, decydującym czynnikiem powszechnie zrozum iałym a bezpośrednio odpow iedzialnym za jego kształt, jest po prostu ludzkie sumienie.

W spom niana wyżej redukcja nieokreśloności, zgodnie z IIZT, w ym aga oczyw iście zużycia (degradacji) energii wysokiej jakości i jej dyssypacji, zależnej jednak nie tylko od w zrostu negentropii, tym w iększego im mniej praw dopodobna, bardziej oryginalna, mniej spodziew ana je s t w ybrana opcja, lecz także od nie znanych w łasności ludzkiej psychiki. A któw w yboru o da­ nym ładunku negentropii nie m usi bow iem cechow ać zużycie proporcjonalnej ilości energii. Podobnie ja k pracę m echaniczną m ożna w ykonać z m ałą lub dużą dyssypacją energii do otoczenia, zależnie od sprawności silnika, rów nież w term odynam ice inform acyjnej nie m ożna przyjm ow ać identycznej spraw ności um ysłu w dokonyw aniu aktów wyboru. Należy raczej oczekiw ać daleko w iększego zróżnicow ania w łasności psychicznych człow ieka (tu: zdolności transform acji negentropii) niż spraw ności m aszyn cieplnych. Jednocześnie należy przyznać, że pojęcie energii w odniesieniu do zjaw isk zachodzących w um yśle traci swe ścisłe fizyczne znaczenie i prostotę. W psychicznym w ym iarze w ydatkow anie energii sprow adza się do zdol­ ności człow ieka do w ysiłku dla osiągania postaw ionych sobie celów, popraw y sytuacji życiow ej, do cennych inicjatyw, w yrzeczeń natury etycznej, pracy twórczej, szeroko rozum ia­ nej autorealizacji itp.

N iniejsze rozw ażania naturalnie m ają sens jedynie w w arunkach m ożliw ości w yboru, który - choć niekoniecznie zaw sze jednakow o bogaty, jest zaw sze zakładany. Tym sam ym przyjm u­ jem y oczyw iście istnienie Wolnej Woli. N atom iast zupełny brak sw obody w yboru oznacza rów nie niską entropię układu - przed i - po takim pseudow yborze - a stąd brak konwersji negentropii. Faktyczny brak aktu podejm ow ania decyzji, zw alnia od zużyw ania nieodzownej d la tego celu energii, a zatem i zw iązanego z tym w ysiłku. W św ietle tych uw ag często w idoczny kom fort braku m ożliw ości w yboru znajduje fizyczne uzasadnienie. W ygoda klatki - w arunków braku wolności, ale i braku kłopotów wybierania i zw iązanych z tym w ysiłków - je s t lepiej zrozum iała na gruncie II Zasady. U ciążliw ość w ybierania i w ygoda jeg o braku przejaw iają się w spraw ach różnej wagi. Począw szy od kłopotów nabywcy na rynku kon­ sum enta zalanym pow odzią konkurujących a podobnych towarów, nie dostarczających zatem w yraźnych przesłanek dla dokonania w yboru (odpow iada to maksymalnej entropii a p rio ri - czyli podobnego wzrostu negentropii w akcie w yboru), a na unikaniu odpow iedzialności w sys­ tem ach totalitarnych za w łasne, czasem zbrodnicze czyny, kończąc (p.niżej).

A spekt aksjologiczny

Jest niespornym , że na ogół w ysoką pozycję w hierarchii wartości w każdej nieom al d ziedzinie zajm ują elem enty (w łasności, czyny, zdarzenia itp.), które nie są typow e i spow szed- niałe, a w ręcz przeciw nie są rzadkie lub naw et wyjątkowe. Nie cenim y w ysoko osiągnięć nie kosztujących w iele wysiłku. Łatw o przyszło - łatw o poszło, głosi m ądrość ludow a. O bserw acja ta prow adzi do uznania w yróżniania się i niepow szedniości za atrybut wartości. Choć oczyw iś­ cie nie są one warunkiem w ystarczającym wartości, w ydają się jed n ak jej w arunkiem koniecznym . Za takim kryterium w artościow ania ukryw a się nieodłączne od w ysiłku podej­ m ow anej decyzji zm niejszenie entropii, choć nie gw arantuje to autom atycznie wysokiej w artoś­ ci decyzji. N egentropia je st bowiem rów now ażna - nie w artości - lecz inform acji, której ta sam a ilość m oże wyrażać skrajnie różne treści (np. 1 bit na ostatnim m iejscu znaczącym liczby zapisanej binarnie w pam ięci kom putera nie zm ienia jej wartości naw et o jed n ą m iliardową; taki sam 1 bit zaledwie, zaw arty w położeniu kciuka cezara - w górę albo w dół - decydow ał

(4)

o życiu pokonanego gladiatora). A zatem w takim samym ładunku negentropii towarzyszącym jakiem uś aktowi wyboru zaw ierać się m ogą zarów no znaczenia dyskw alifikujące ja k i przeciw ­ nie - podnoszące jego wartość. Podkreślając ten aspekt sem antyczny, autor jest tym samym jak najdalszy od postulow ania w yłącznego kryterium w artości działania na bazie samej tylko ter­ m odynam iki inform acyjnej.

Ładunek negentropii podejm ow anych decyzji zależy od indyw idualnie zróżnicow anego ro­ zkładu praw dopodobieństw odnośnych wyborów. Tym samym identyczna decyzja, lecz w ym a­ gająca konwersji różnych ilości negentropii przez poszczególnych rozstrzygających, zyski­ w ałaby różną ocenę.

W powyższej m ierze wartości, nie bez pew nego zaskoczenia m ożna dostrzec fizyczną bazę etycznych poglądów Kanta, który w idzi w artość w postępow aniu z obow iązku narzuconym przez wolę. „Tylko to, [...] co nie służy mej skłonności, a l e j ą przezw ycięża, a przynajm niej przy dokonyw aniu wyboru zupełnie ją w yłącza z obrachunku, [...] m oże być przedm iotem sza­ cunku.”4. Poglądy Kanta byw ały nie bez racji krytykow ane5, jed n ak to indyw idualnem u kry­ terium w artościow ania odpow iadają słow a Ew angelii: „...tak będzie w N iebie radość w iększa nad jednym grzesznikiem pokutę czyniącym , niż nad dziew ięćdziesięciu dziew ięciu spraw ied­ liw ym i, którzy nie potrzebują pokuty.” (Łuk. 15, 7). Ta w ysoka ocena je st zrozum iała w św ietle „niepraw dopodobieństw a” podjęcia przez grzesznika decyzji popraw y, a zatem zw ią­ zanego z nią w ielkiego ładunku negentropii.

A lternatyw ą tej postaw y byłoby kierow anie się m iarą odpow iadającą przeciętnej dla popu­ lacji konwersji negentropii w danym akcie wyboru, na w zór znanego w ekonom ii społecznie niezbędnego nakładu pracy. Przyjęcie m iary społecznej oznaczałoby uniezależnienie oceny od indyw idualnych cech osoby podejm ującej daną decyzję. Stąd, być m oże najsłuszniejszym byłby kom prom is godzący oba pow yższe aspekty.

N ie je st sprzeczne z intuicją spostrzeżenie, że dobro w iąże się zaw sze z pew nym porząd­ kiem, nie z dow olną, a z uregulow aną strukturą stosunków m iędzyludzkich, z określonym i istotnym i ograniczeniam i dow olności zachow ań człow ieka. W zorzec życia godziw ego w za­ kresie rozstrzygnięć m oralnych je st w yznaczony istotnym i „w ięzam i” ograniczającym i jego postępow anie. Zm alenie entropii w trudnym akcie wyboru zgodnego z zasadam i oznacza małą sw obodę m anew ru w ich ram ach, w porów naniu z niezm ierzoną liczbą m ożliw ości w ykracza­ nia poza te ograniczenia. W przestrzeni decyzyjnej trajektorie o wysokiej wartości zamyka niew ielki obszar. Jest to fizyczna podstaw a asym etrii świata: trudu tw orzenia (i zachow yw ania) dobra i łatwości (spontaniczności) pow staw ania - jeżeli nie w prost zła - to w każdym razie braku dobra. N ie trzeba się naw et identyfikow ać ze św iatopoglądem religijnym , by widzieć w ysiłek zw iązany z przestrzeganiem norm m oralnych i łatw ość ich przekraczania - trud niesienia dobra i łatw ość czynienia zła.

Utrzym anie stanu niskiej entropii skutkiem przestrzegania norm m oralnych je st uw arunk­ ow ane stałym wydatkow aniem energii. W ielkość tego wysiłku je s t oczyw iście indyw idualnie zróżnicow ana zależąc od szeregu czynników w rodzonych i nabytych (p. niżej) determ inujących spraw ność konw ersji negentropii w dokonyw anych decyzjach. W idzim y więc teraz lepiej, dlaczego łatwiej je st „pójść na łatw iznę” niż zdecydow ać się na w ybór w ym agający w yrzeczeń. Zatem sam brak dopływ u tej energii, czyli niezdolność do „w ykrzesania” jej z sie­ bie ju ż przesądzają nieuchronny w zrost entropii - pojaw ianie się zachow ań nieetycznych. Interpretacja taka prowadzi w prost do Augustyńskiej koncepcji zła przejaw iającego się n iejak o aktyw ny i transcendentny byt, lecz jako skutek braku czynnika w arunkującego dobro. Jan Paw eł II w liście apostolskim 6 nazw ał zło .jak im ś brakiem , ograniczeniem lub wypaczeniem dobra.”

Kluczowym elem entem oceny produkcji negentropii w aktach w yboru je st analiza uw arun­ kow ań praw dopodobieństw a priori w szystkich m ożliw ych opcji stojących przed mającym i podjąć decyzję.

4 I. Kant, Uzasadnienie m etafizyki m oralności, PW N, W -w a 1971, 21. 5 Zob. np. J. Bocheński, Etyka, Philed 1995.

(5)

U w arunkow ania w rodzone

N atura ludzka została ukształtow ana w w yniku procesu ewolucji przyrody ożywionej toczącego się w edług danych jej praw. W ypływ ający z nich bezpośrednio m echanizm selekcji naturalnej jest ambiwalentny. Z jednej strony zaw dzięczam y mu jej kulm inację - pow stanie rodzaju ludzkiego, czyli po prostu w łasne istnienie, a w bogactw ie pow stałych gatunków niezw ykłe piękno św iata (jaka surow ość em anuje z krajobrazów M arsa czy K siężyca w porów ­ naniu z Ziem ią!). Z drugiej jednak - wiemy, że m iejsce dla jednych gatunków m ogło się zna­ leźć jedynie w drodze eliminacji - a przynajm niej ograniczeń - innych. Proces bioew olucji ani w łasności jeg o owoców trudno określić m ianem łagodnych.

Proporcja m iędzy postawam i egoistycznym i i altruistycznym i w naturze człow ieka ukształ­ tow ana została w taki sposób, aby zapew nić gatunkow i przetrw anie. M echanizm ew olucji jest zasadniczo m inim alistyczny, zapew nia jed y n ie m inim um cech niezbędnych dla przetrw ania. M am y w sobie przeciętnie tyle altruizm u, ile było konieczne dla tego celu. M ożem y sobie też w yobrazić, że mniej egoizm u, niż na ogół spotykam y nie m ogło się utrwalić, poniew aż pośw ię­ cający się dla innych nosiciele tego genu (i ich dzieci) nie mieli szans przeżycia. Z kolei osob­ niki w yzute zupełnie z w szelkiego altruizm u nie utrw aliły swoich cech w obec radykalnie zm niejszonych um iejętności sw ego w spółdziałania z innym i, też w arunkującego przetrw anie. O stateczny rezultat, autor Trylogii ujął w słowach: „w tym człow ieku zło z dobrem prze­ m ieszane, jak o plewy z ziarnem ”.

A. Plantinga, w pracy wydanej niedaw no w Polsce Bóg, wolność i zło7 posługuje się ter­ m inem „skażenie ponadsytuacyjne” , zw ięźle ujętym przez J. Życińskiego8: „...istnieje nie- pusty zbiór sytuacji, które prow adziłyby przez nas do wyboru zła m oralnego, gdybyśm y się znaleźli w jednej z nich.” N a gruncie niniejszych rozw ażań m ożna się pokusić o próbę objaśnienia „skażenia ponadsytuacyjnego” . W ynika ono z podporządkow ania praw om przy­ rody, praw om fizyki, podlegającej z kolei nieubłaganej ścisłości m atem atyki. „Skażenie pon­ adsytuacyjne” - grzech pierw orodny w nas, został zadany w najbardziej fundam entalnych p ra­ w ach rządzących światem, z których w yniknęły takie a nie inne zasady funkcjonow ania i struk­ tura przyrody ożyw ionej, nie m ogącej się z nich w yłam ywać.

N arzucone przez instynkty ograniczenia ludzkiego postępowania, choć wpraw dzie nie obow iązujące absolutnie, w yznaczają m u ram y o decydującym znaczeniu. Rzeczywiste uwolnie­ nie się spod przemożnej potęgi instynktów jest zjaw iskiem bardzo rzadkim, mało praw dopodob­ nym. Oznacza to więc stan w ym agający znacznej produkcji negentropii, czyli kosztujący daną osobę stałe (acz indywidualnie i czasow o niew ątpliw ie silnie zróżnicowane) w ydatkowanie energii psychicznej. Nie m ożna się więc dziwić, że ten stan jest udziałem tylko nielicznych.

W naszych ocenach postępowania ludzkiego czynnik uwarunkowań wrodzonych byw a z jednej strony niedoceniany - z drugiej - często przesadnie uznawany za negatywny. Skądinąd często powołujący się na Kanta K. Lorenz ostro polemizuje z jego niską oceną postępowania zgodnego z naturalnymi skłonnościami człowieka np.: „...przyjacielskie uczynki oceniamy także z punktu w idzenia tego, czy była to ciepła naturalna przychylność, która skłoniła go do takiego zachowania! G dybyśmy byli prawdziwie konsekwentnymi kantystami musielibyśmy odczuwać zupełnie inaczej: cenilibyśmy bowiem najwyżej takiego człowieka, który z natury nas wręcz nie znosi, a wskutek analizy samego siebie dyktowanej poczuciem obowiązku wbrew skłonności serca zm u­ szony jest zachowywać się w stosunku do nas przyzwoicie. Tymczasem w rzeczywistości dla takich dobroczyńców odczuwamy najwyżej bardzo chłodny szacunek...”9. Powyższe spostrzeżenie zdaje się wynikać z naszego, zapew ne nieuświadomionego, braku zaufania do siły czyjegoś poczu­ cia obowiązku, wolimy raczej polegać na instynkcie jako czjnniku bardziej niezawodnym...

„W arunki początkow e” , ja k ie uw arunkow ania w rodzone narzucają kształtow aniu się spec­ trum praw dopodobieństw określonych w yborów m oralnych, są i były w toku filogenezy czło­ w ieka także istotnym zabezpieczeniem . Zapew niają one bow iem m ałe praw dopodobieństw o w ielkich odstępstw natury od przeciętnej nie tylko w dobrym , ale przede w szystkiem - w złym

7 A.Ç. Plantinga, Bóg, w olność i zło, (1974), Znak, Kraków 1995. 8 J. Życiński, G łębia Bytu, W drodze, Poznań 1988, 95-102. 9 K. Lorenz, Tak zw ane zło, PIW, W -w a 1972.

(6)

kierunku. Niestety, nie m ożna nie zauw ażyć wyraźnych ograniczeń skuteczności wrodzonych inhibitorów czynienia zta. Dla ich zilustrow ania trzeba sięgnąć do przykładów nieco drasty­ cznych, odnoszących się do skali i granic agresji wewnątrzgatunkow ej.

Nie tracąc z oczu ogromu okrucieństw, do których (w warunkach o których niżej) ludzie okazują się zdolni, skłonni będziemy uznać, że uśmiercić przeciwnika (z rzadkimi wyjątkami np. obrony własnej) bezpośrednio gołymi rękami, są w stanie nieliczne jednostki o wyraźnych skłonnościach sadystycznych. Poważny krwotok budzi przerażenie niemal u wszystkich. Niestety cywilizacyjny rozwój przyniósł człowiekowi możliwości dwojakiego, skutecznego działania na odległość. W sensie dosłownym - ju ż oszczep czy łuk, nie mówiąc o w spółczesnych broniach uwalniały sprawcę od bliskości widoków instyktownie odrażających. Ale powstanie hierarchii społecznej dokonało tego jeszcze skuteczniej, umożliwiając posługiwanie się jednostkami pod­ ległymi, dla wykonywania zbrodni na skalę niewyobrażalną w w arunkach przedcywilizacyjnych. Zadawanie największych cierpień cudzymi rękami (z punktu widzenia rozkazodawcy), a z cu­ dzego rozkazu (w oczach wykonawcy) zostało tą drogą istotnie ułatwione. Nie m a wrodzonego mechanizmu, powstrzymującego pióro mocodawcy przed złożeniem podpisu pod aktem wy­ powiedzenia wojny, wydaniem na męki, wyrokiem śmierci, podobnie skutecznie, jak instynkt, który zapewne powstrzymałby tego samego decydenta przed osobistym rękoczynem. W łaśnie ten dystans wytworzony przez kartkę papieru i hierarchię społeczną między prześladowcą a ofiarą uniemożliwia zadziałanie inhibitora agresji uruchamianego przez (wzbudzający litość) obraz zdominowanego przeciwnika. Między innymi z tego powodu, dla wspomożenia czy uzupełnienia naszych nie wystar­ czających cech pozytywnych, szczególną rolę pełnią nabyte wzorce postępowania (p. niżej), których zadaniem będzie jego korygowanie w warunkach życia w społeczeństwie, do których natura ludzka nie została filogenetycznie przygotowana. Niestety, bywa to pracą niemalże Syzyfową.

Do wrodzonych czynników wybitnie patologicznie kształtujących praw dopodobieństw a a p rio ri dokonyw anych wyborów zalicza się dodatkow y chrom osom Y radykalnie zw ięk­ szający agresyw ność obdarzonego nim człow ieka. Statystyki m edyczne potw ierdzają skłonnoś­ ci przestępcze osobników typu XYY, nie w ykluczając poza tym oczyw istych zróżnicow ań w łasności wrodzonych nie kw alifikujących się jak o aż patologiczne. Człow iek przynosi ze sobą na św iat pew ien zapas energii do pokonyw ania trudności, określoną gotow ość do podejm ow a­ nia wyzwań, których życie nam na ogół nie szczędzi. Nie ma pow odu w ątpić by ze zw ykłego, nieraz ogrom nego rozrzutu jego uzdolnień w kierunku najróżniejszych um iejętności wyłączone były w łaśnie jego predyspozycje m oralne, siła woli itp.

Najsilniejszy z wszystkich instynktów - sam ozachow aw czy - daje się opanow ać jedynie z najw yższym trudem. Postępow anie ściśle w brew niemu w ym aga skrajnie silnej m otywacji w yzw alającej niezbędne zasoby energii. Tym niem niej odnośne przypadki się zdarzają: ratow anie zagrożonych z narażeniem życia w łasnego, bohaterstw o w w arunkach wojny it.p. N ajsłynniejszy przypadek podobnego postępow ania w osobie św. M aksym iliana w szedł do his­ torii. (Pow ołanie O. Kolbe, człow ieka o wyjątkow ej osobow ości, w poczet św iętych ilustruje kierow anie się społeczną m iarą w artości w yboru i - odnośnej negentropii). M niej rzadkie są przypadki nieulegania instynktow i sam ozachow aw czem u w jego pośrednich, „m niej czystych” postaciach - np. instynktow i posiadania. Podobnie - instynktow i zachow ania gatunku. Osoby, w im ię w yższych celów rezygnujące z grom adzenia dóbr m aterialnych, czy z m ałżeństw a i posiadania potom stw a (szczególnie w kręgu religii katolickiej), spotyka się w zględnie często.

U w arunkow ania nabyte

Z uwagi na znaczenie przyjętych w zorców postępow ania i zdobytej wiedzy, na szczególną uw agę zasługują najszerzej rozum iane procesy w ychowania.

Na gruncie term odynam iki inform acyjnej edukacja przez w zrost inform acji u uczącego się, oznacza z jednej strony w zrost konw ersji negentropii w podejm ow anych przez niego decyz­ jach, a z drugiej - form ow anie określonych preferencji dla przyszłych rozstrzygnięć. G łów nym znaczącym efektem edukacji dla w yborów m oralnych pozostaje w łaśnie przysw ojenie i identy­ fikow anie się z przedkładanym i wzorcam i wartości. W środow isku w ierzących religia od­ znacza się szczególnie odpow iedzialną ro lą zaw sze obecnego drogow skazu poprzez m eandry życiow ych dylematów. K ształtując w sposób zasadniczy sum ienie człow ieka, form uje ona tym sam ym główny determ inant praw dopodobieństw jeg o przyszłych rozstrzygnięć m oralnych. M ając św iadom ość w ysiłku zw iązanego z podejm ow aniem decyzji niepow szednich rozum iem y lepiej zalety w yrobienia odpow iednich naw yków w toku w łaściw ego w ychow ania, znaczenie

(7)

przysw ojenia pozytyw nych regularności w naszym życiu, w pojenia pew nych autom atyzm ów, które uw olnią nas od konieczności (i w ysiłku) konwersji negentropii w banalnych spraw ach codziennych. Potrzeba skuteczności działania nakazująca ekonom ię w ysiłku sprow adza się tu do dążenia do takiej organizacji życia w niem al w szystkich jeg o dziedzinach, przy której utrzy­ m anie jeg o porządku będzie zapew nione przy dokonyw aniu m inim um - w tym celu niezbęd­ nych, zatem nieuniknionych - wyborów. Postulat ten dotyczy wszelkich problem ów - od utrzy­ m ania porządku w okół siebie począw szy, poprzez punktualność, słowność, rzetelność, spolegli- wość, niezaw odność i pośw ięcenie, aż na bohaterstw ie skończywszy. B yłoby błędem w idzieć w pow yższym naw oływ anie do zubożenia życia, do ograniczania jego niepodw ażalnego bogactw a - w olności. M ożliw ość w yboru przecież zaw sze pozostaje. Jednakow oż, ludzka zdol­ ność do produkcji negentropii nie je st niew yczerpana, stąd jej oszczędzanie w relatyw nych błahostkach dla spraw ważnych, je st ze w szech m iar pożądane. Tym sam ym w ykształcenie zw iększonego praw dopodobieństw a w łaściw ych wyborów pow szednich pozw ala zachow ać energię do spraw pow ażniejszych. Jest potrzeba takiego form ow ania charakterów, które pod­ nosi zdolność dokonyw ania wyborów trudnych, hartującego wolę. W każdym przypadku trud odnośnej konw ersji negentropii może być tym mniejszy, im bardziej spontaniczne i oczyw iste b ędą podejm ow ane decyzje. Lub - innym i słow y - im bardziej, w rodzone, a potem ostatecznie ukształtow ane przez życie (w ychow anie, szkołę, otoczenie itp.) spectrum praw dopodobieństw w yborów m oralnych będzie przesunięte w kierunku rozstrzygnięć pozytyw nych. Jest tak lepiej pom im o, że osiągnięta tą drogą pew na łatw ość w ybierania trudnych rozw iązań odbiera im nimb w yjątkow ości, a tym sam ym, w edług m iary indyw idualnej, pom niejsza ich wartość. Ta deprec­ jacja proporcjonalna do m niejszej zaw artości negentropii w spodziew anym , w łaściw ym w yborze człow ieka o wysokiej etyce, nie odbija się jednak na jego ocenie w skali społecznej.

Inną ilustracją skutków czynników nabytych są skrajne trudności w ytw orzenia negentropii u uzależnionych. W olność narkom ana (czyli spectrum praw dopodobieństw jeg o m ożliw ych w yborów ) je st istotnie uszczuplona. Podejm ow ane przez niego decyzje narkotyzow ania się, jak o niem al całkow icie zdeterm inow ane, nie są aktam i wyboru zw iększającym i negentropię. Tym sam ym , niezw ykle trudna (i m ało praw dopodobna) decyzja rezygnacji z narkotyku oznaczałaby drastyczny w zrost negentropii. W ym agać będzie zatem skrajnego zużycia energii. W przypadkach uzależnień od używ ek (np. nikotynizm u) jej w ystarczającym źródłem m oże być bardzo silna m otyw acja np. strach przed śmiercią, ciąża, groźba bliskiego zaw ału itp. Niestety, w razie uzależnienia fizycznego (np. od heroiny) najczęściej nie starcza energii do uw olnienia się od narkotyku.

C zynniki zew nętrzne

N iezadow alająca skuteczność uw arunkow ań w ew nętrznych w przeciw działaniu wyborom nieetycznym zw raca naszą uw agę ku czynnikom zew nętrznym , spośród których w spom niano ju ż wyżej norm y m oralne. Ich pozytyw na rola polega w łaśnie na zm niejszaniu praw ­ dopodobieństw a czynów z nim i sprzecznych, na konieczności istotnego w ysiłku niezbędnego do ich drastycznego przekraczania.

Jednak naw et najbardziej naganne postępow anie, lecz m ieszczące się - w edług subiekty­ w nego kryterium - w ram ach rozstrzygnięć „norm alnych” , nie spędza snu z oczu podejm u­ jący m odnośne nieetyczne decyzje. W obec zaw odności przeciętnych ludzkich sum ień, pojaw ia się zatem w zm ożona potrzeba niekw estionow alnego „zew nętrznego” w zorca postępow ania. N ie m oże jed n ak jego przekaz ograniczać się w yłącznie do inform acji słow nej w ustach w ychow aw cy, lecz musi być poparty zgodnością w łasnego postępow ania z głoszonym i treścia­ mi. W przeciw nym razie z tak głoszonym i norm am i niew ielu się utożsam i. M ałe szanse sku­ teczności m ają w ezw ania do w yrzeczeń, do altruistycznego dzielenia się z bliźnim , ogranicza­ nia konsum pcji, czy ubóstw a ze strony bogacących się osób, organizacji św ieckich i religijnych lub przedstaw icieli państw o najw yższej stopie życiowej.

Innym czynnikiem , który nie pow inien pozostaw ać bez w pływ u na praw dopodobieństw o dokonyw anych wyborów jest zw iązane z nim i brzem ię odpow iedzialności. D otyczy to szcze­ gólnie decyzji podejm ow anych przez obdarzonych w ładzą - polityczną i ekonom iczną, spraw ujących rządy, ale także spraw ujących „rządy dusz” - szafarzy inform acji w środkach kom unikacji m asow ej oraz form ujących um ysły i serca w szkołach i św iątyniach.

Jakkolw iek paradoksalne w ydaw ać by się m ogło, w ykroczenie poza ukształtow ane spectrum ro zstrzy g n ięć w kierunku w yborów w ybitnie n ieetycznych rów nież w ym aga w ysiłku

(8)

zw iązanego z radykalnym w yłam yw aniem się z obow iązujących norm . Czasem nawet przekracza on w ytrzym ałość psychiczną człowieka, co najlepiej obrazują klęski Judasza i M ak­ betów. Nie jest to oczywiście regułą, a raczej rzadkością, zaś pospolitość postępowania nieety­ cznego pom im o trudności w konwersji negentropii także w „kierunku” zła, tłumaczy ukształtow anie rozkładu praw dopodobieństw wyborów, kwalifikujące dane postępowanie jako (co najmniej) usprawiedliwione. U łatwiać to może otoczenie - patologiczne obszary i systemy społeczne.

Struktury zła

Szokująca nieraz częstość masowych zbrodni i cierpień wym aga objaśnienia. Jednym z m oż­ liwych jej źródeł wydaje się być efekt rów nież dający się opisać na gruncie fizyki - synergia zjawisk kolektywnych. W ynikające z nieliniowości przyrody (m.in. o cechach chaosu), niepro­ porcjonalne w zm ocnienie następstw początkowo niepozornych fluktuacji prow adzące finalnie do skokow ych, jakościow ych przem ian nie omija również sfery zachow ań ludzkich grup i całych społeczeństw. Rolę czynnika oddziaływującego pełni tu presja otoczenia. Liczenie się z jego zdaniem może, zależnie od okoliczności, zupełnie zniekształcić (czasem w dobrym, lecz znacznie skuteczniej i częściej w złym kierunku) uprzedni w ewnętrzny rozkład preferencji wyborów. Ponieważ, odróżnianie się od otoczenia wymaga stałego w ysiłku, zatem poddanie się w pływ ow i środowiska m ożna uznać za typowe. Społeczne struktury zła - zarówno trwale zor­ ganizow ane (np. mafie, partie totalitarne) jak i powstające doraźnie (pseudokibice, bachanalie itp.) kierują się własnymi, głęboko schorzałym i normami postępowania. W m asie przyjm owanie ich za własne przychodzi bardzo łatwo. Efekty synergiczne osiągają sw oje apogea najczęściej w okolicznościach głębokiego emocjonalnego zaangażowania członków danej społeczności czyli np. w w arunkach wojen - także, a może szczególnie - domowych. Koincydencja zastąpienia ogólnie obowiązujących norm przez patologiczne - z uczuciem (nienawiści) w zm ocnionym podzielaniem go przez cały kolektyw owocuje niestety bestialstwem o rozm iarach niew y­ obrażalnych w innych warunkach.

Powyższe spostrzeżenia dotyczą także zjawisk o mniejszej skali społecznej, lecz występujących ze zmiennym natężeniem praktycznie we wszystkich epokach obejmując głównie środowiska tzw. marginesu społecznego. Ułatwione dzięki współczesnemu poziomowi techniki zorganizowane formy przestępczości okazują się bardzo trudne do zwalczenia. Kultywowany w tych środowiskach swego rodzaju anty-etos, oddziaływujący bezpośrednio (a czasem wręcz narzucany) lub za pośred­ nictwem mass-mediów społeczeństwu należy do bardziej negatywnych zjawisk współczesności. E.Fromm kładzie nacisk na poczucie bezpieczeństwa jakie zyskuje identyfikująca się z masą sobie podobnych jednostka10. Obserwuje się wówczas homogenizację postaw ludzkich na kształt przemian fazowych, podobną porządkowaniu przypadkowego rozkładu atomów przechłodzonej cieczy w regularną strukturę kryształu. Historia jednak wielekroć wykazała ja k złudne bywa to bez­ pieczeństwo, już to ścierając na m iazgę zjednoczone obłędem agresji kolektywy (hitleryzm), ju ż to pokazując jak rewolucje „pożerają własne dzieci” (stalinizm). Celowym jest więc raczej pod­ kreślenie tu innego elementu ucieczki od wolności społeczeństw totalitarnych - wolności od wyboru. Atrakcyjność jej zasadza się na unikaniu trudów podejmowania decyzji drogą zdjęcia odpowiedzialności za własne postępowanie z siebie i przeniesienie jej na innych - od bezpośred­ nich przełożonych, aż do uważanych za bogom bliskich, nieomylnych przywódców.

Ustrój totalitarny bazuje nie tylko na czysto m echanicznych ograniczeniach wolności, lecz - przez transfer odpow iedzialności (w m niejszym lub większym stopniu pozorny) - na wypacze­ niu spectrum ludzkich wyborów ku uzasadnianiu niemoralnych decyzji. Istota deform acji ety­ cznej w tych systemach nie polega na absolutnym ubezwłasnow olnieniu człow ieka, lecz na ułatw ieniu mu wewnętrznej legitym izacji czynów nieetycznych. Stwarzają one szeroki wachlarz sytuacji (różniących się stopniem przym usu), w których wielu załam uje się w poczuciu pełnego uspraw iedliw ienia swojej słabości, zupełnie bez oporów w ewnętrznych wybiera opcje negatyw ­ ne przy jednoczesnej subiektywnej cesji odpow iedzialności na rzecz „siły w yższej” , w odza itp. G am a przyw oływ anych wtedy argum entów jest bardzo szeroka - od dobra publicznego, poprzez

(9)

odpow iedzialność za najbliższych, kierowanie się zasadą „m niejszego zla”, aż po autosu- gerow anie, że „inny na moim miejscu byłby jeszcze gorszy” . A bsolutne odebranie ludziom możliwości wyboru byw a na ogól tylko pozorne, a rzeczyw iste zdarza się rzadko. A.L Solżeni- c y n 11 pokazuje ja k człow iek m ający coraz mniej do stracenia, zatem uwolniony od ograniczeń narzucanych przez obaw ę utraty, może zyskać jednocześnie niezw ykłą wolność wewnętrzną.

ZŁO N A TURALNE

N ie m niej uzasadniony od pytań o podłoże m oralnego zła w świecie je st nam ysł nad złem naturalnym . N iezaw inione cierpienia, ból, choroby, w rodzone upośledzenia, nieszczęśliw e w ypadki, kalectw o, klęski żyw iołow e i w końcu lęk um ierania rodzą upraw nioną potrzebę za­ stanow ienia i poszukiw ań odpow iedzi.

Niezwykły i nadal daleki od zadowalającego poznania fenomen życia opiera się na procesie samoorganizacji. Forma zużywanej przezeń energii, określana zwyczajowo niezbyt jasnym ter­ minem - swobodnej, daleka jest od dowolnej. Ściśle - musi ona spełniać dwa dość oczywiste, choć często trudne warunki: 1) dostępność, 2) fizyczną dopuszczalność wykorzystania. Tę drugą własność, wykazuje wyłącznie energia szlachetnej postaci - energia w stanie nierównowagi z oto­ czeniem: m.in. chemiczna - substratów reakcji. Choć bowiem dostęp do jakiejkolwiek energii jest powszechny - jesteśm y przecież zanurzeni w oceanie energii termicznej - to właśnie ΠΖΤ czyni ją bezużyteczną, a energię nierównowagową - wyjątkową ponosząc odpowiedzialność za istniejącą postać świata i przyrody ożywionej w szczególności. To IIZT wykluczając możliwość wykorzysta­ nia otaczającej energii w stanie równowagi dla usuwania nieporządku nieuchronnie tworzącego się w układach o najwyższym stopniu złożoności (Schrödinger: „living beings feed on negative entropy” 12) stała się praprzyczyną rywalizacji wszystkich istot żywych o dostęp do rzadkich źródeł energii nierównowagowej. Jest to konieczność - organizm pozbawiony możliwości „eksportu” entropii na zewnątrz, której nośnikiem może być tylko energia „wysokiej jakości” - musi zginąć.

Z tego pow odu w szystkie form y życia, od najprym ityw niejszych począw szy, w ykazują niezm iennie tendencję do w ypełniania sobą w szelkich nisz ekologicznych - silniejsze bezw zględnie w ypierając słabsze. N ie obserw uje się form zachow ujących inaczej, bo - m ożna m niem ać, że - naw et gdyby takie m utanty przypadkow o powstały, w krótce zostałyby w yelim ­ inow ane. Już ryw alizacja o dostęp do źródeł św iatła (najwcześniej chyba w ykorzystanej przez życie postaci energii) - niew inne a śm iercionośne rzucanie cienia - odznacza się tylko pozor­ n ą łagodnością. N astępnie „ew olucja odkryła” w tych pierw otnych form ach zasoby energii nadającej się do w ykorzystania. Pojaw iły się organizm y nieco wyżej zorganizow ane - het- erotrofy, które „zrezygnow ały” z m ało wydajnej absorpcji fotonów słonecznych o niskiej gę­ stości strum ienia na rzecz w ysoko skoncentrow anej energii chem icznej zm agazynow anej w or­ ganizm ach autotrofów. Pow stało w tedy pierw sze ogniwo łańcucha pokarm ow ego - relacji, w której jed n e istoty żyw e w arunkują byt innych służąc im własnym i organizm am i za pokarm. D łuto ew olucji-rzeźbiarza w ydobyw ające drogą bezw zględnego w spółzaw odnictw a o dostęp do źródeł negentropii coraz doskonalsze form y Złożoności z prym ityw nych form przeszłości przypom ina skalpel bezlitosnego chirurga. Prem ią przetrw ania nagradzane je st doskonalenie, którego ukoronow aniem okazał się Człow iek. Jest czym ś więcej niż tylko cząstką przyrody ożyw ionej, ale żyje poddany jej praw om . W tym kontekście należy przytoczyć nieco odm ien­ ne poglądy A. Plantingi, który utrzym uje: „zarów no m oralne, ja k i naturalne zto [...] m oglibyśm y nazw ać szeroko rozum ianym złem m oralnym - złem w ynikającym z wolnych działań bytów osobow ych, ludzkich, bądź nie.” 13 W ydaje się jednak raczej, że odw rotnie - to w łaśnie zło m oralne w olnych w yborów ludzkich m a źródła istotnie naturalne. U znawszy brzytw ę O ckham a - lepiej byłoby unikać zapełniania braków naszej znajom ości św iata przy pom ocy nadm iarow ego bytu „devil o f the gaps” 14. Do w yjaśnienia podłoża egoizm u, agresji

11 A.J. Solżenicyn, A rchipelag G U ŁAG , Paris 1987. 12 E. Schrödinger, What is life, C am bridge 1951. 13 A.C. Plantinga, op. cit., 92.

(10)

w ew nątrzgatunkow ej czy tendencji do prom iskuityzm u itp. wystarczy uznanie obow iązyw ania praw, które w ynikają hierarchicznie z logiki poprzez m atem atyczność świata (rachunek praw ­ dopodobieństw a) i fizykę. W toku przechodzenia od fundam entów Logosu ku praw om nauk coraz bardziej szczegółow ych, te pierw otniejsze nie są podw ażane. Pozostają najczęściej nie­ jaw ne, byw ają zaledw ie m ilcząco zakładane, ale nie przestają obowiązywać.

Pociąga to bardzo daleko idące konsekwencje. Ciało człowieka, jak każdej istoty żywej, za­ wiera wielkie zasoby negentropii, potencjalnie możliwej do wykorzystania przez niezliczone orga­ nizmy o różnym stopniu rozwoju - od wirusów po wielkie drapieżniki. Stanowi ono poszukiwaną niszę ekologiczną dla bardzo wielu form życia o najniższym stopniu złożoności, które przy każdej nadarzającej okazji będzie przez nie wykorzystywane. Jesteśmy wprawdzie wyposażeni w na ogół skuteczne mechanizmy obronne, tym nie mniej jest utopią oczekiwać, że przy bardzo wielkiej licz­ bie możliwości infekcji nigdy do zachorowania nie dojdzie. Z rachunku prawdopodobieństwa wynika bowiem niemożliwość dokładnie stuprocentowej gwarancji niezakłóconego działania żadnego układu, a tym bardziej tak złożonego jak organizm ludzki. Sprawne funkcjonowanie wszelkich struktur złożonych wymaga poprawnego działania wszystkich elementów. Organizm żywy ju ż nie jest (w pełni) sprawny, jeżeli ma miejsce dysfunkcja choćby jednej ich części lub organu. Rozumiemy więc stąd nieuchronność chorób, których względną rzadkość przez większą część życia zapewnia jedynie wielka nadmiarowość n a tu rin y c h zabezpieczeń. Jednak nie mogą być one skuteczne przez czas dowolnie długi. Wynikająca z IIZT niemożliwość nieskończonego trwania układów skrajnie złożonych wyklucza doskonałość organizm ów zapew niającą im nieśmiertelność jednostkow ą zastępując ją z sukcesem osiągnięciem praktycznej nieśmiertelności gatunkowej. (W którymś momencie naprawianie każdego samochodu zawsze stanie się trudniejsze niż wyprodukowanie i droższe niż kupno - nowego egzemplarza).

Ale śmiertelności jednostkow ej organizmu - wbrew instynktownej ocenie - nie wolno wyłącznie odbierać jako zło. N ie tylko dlatego, że pojawianie się coraz doskonalszych form życia, a więc też nas, było uw arunkowane „robieniem miejsca” dla kolejnych „edycji” dzięki śmiertel­ ności poprzednich. Przede wszystkiem możemy w niej w idzieć warunek konieczny łaski w spółuczestnictwa wszystkich ludzi w niezwykłym Dziele Stworzenia istot „na obraz i podo­ bieństwo swoje” . Bardzo niewielu bowiem może być obdarzonych talentem zapewniającym innego rodzaju wkład w tym Dziele. Odkrywanie nieznanych obszarów dla umysłów, czy torowanie now ych dróg w yrazu dla serc pozostanie zawsze przyw ilejem bardzo nielicznych.

Czy pełni lęku w przygnębiającym nam yśle nad fenom enem śm ierci uśw iadam iam y sobie, że „zaw dzięczam y” jej przyw ilej m iłości i rodzicielstw a? Ale nie tylko Eros - co oczyw iste - lecz także Caritas zw racająca się ku m ałym i słabym, chorym i cierpiącym nie m a racji bytu w św iecie istot w olnych od chorób, słabości i śmierci. Czy tęskniąc za nieśm iertelnością pam ię­ tamy, że odebrałaby ona sens w szelkim działaniom , na które pozostaw ałoby zaw sze nieskończenie w iele czasu? Czy niezbędne składow e ludzkiego odczuw ania szczęścia - pozy­ tyw na zm iana, rozw ój, awans, popraw a (dodatnia w artość „pochodnej z życia” ) byłyby do utrzym ania przez czas nieskończenie długi? N ie m a lęku przed śm iercią, ale i dumy jego pokonyw ania. Brak tylu dokuczliw ych potrzeb, ale i m ożliw ości satysfakcji ich zaspokajania. N ieśm iertelność kryje w sobie antynom ie, um ysł nie radzi sobie z nieskończonościam i...

Lecz rozum ustępuje przed odruchem . N ie może przetrw ać żaden gatunek, którego przed­ stawiciele nie odczuw aliby lęku, nie doznaw aliby cierpień w w arunkach zagrożenia. Są one bow iem w arunkiem niezbędnym egzystencji, bodźcem do obrony, do przeciw działania. Podobnie ból fizyczny, niem al zawsze utożsam iany ze złem , jest kluczow ym sygnałem ostrze­ gaw czym o najczęściej w ręcz zbawczej roli, bez którego trudno w ogóle w yobrazić sobie utrzy­ manie się dłużej przy życiu. M iażdżyca, nadciśnienie, cukrzyca - bezpośrednio nie bolą i - zbierają obfite żniwo. A ileż razy okazuje się, że ząb je st ju ż nie do uratow ania - bo nie bolał. Skutki braku odczuw ania bólu fizycznego groźnie dem onstrują ciała chorych na w ielką plagę, należącą ju ż na ogół do przeszłości - trąd. Ta choroba układu nerw ow ego pow oduje, że ich straszne okaleczenia - nie bolą. Ból je st ważnym , pozytyw nym zjaw iskiem , a nie tylko złem naturalnym . Niestety, zapew niona przez naturę konieczność je g o istnienia byw a niezm iernie często w ykorzystyw ana do zadaw ania ludziom przez ludzi zam ierzonych cierpień. W tedy je d ­ nak, je st to skutek zła m oralnego.

W iele nieszczęść w ynika także ze zjaw isk naturalnych o charakterze żyw iołow ym i katas­ tro f o przyczynach antropogennych. Skutki pow odzi i pożarów , trzęsień ziemi, huraganów, w ybuchów w ulkanów, suszy i mrozów, lawin i piorunów nie m ogą w cudow ny sposób omijać

(11)

czło n k ó w społeczności ludzkich. R ów nież i to byłoby sprzeczne z praw am i natury, z rachunkiem praw dopodobieństw a.

A nalogicznie, liczne nieszczęśliw e wypadki m ają swe źródło w zaw odności urządzeń, w które obfituje w spółczesna cyw ilizacja - techniczna przecież. Ze niszczyć je st łatw iej, niż budow ać też w ynika z II Zasady. N iedoskonałość w szelkich m echanizm ów podobnych orga­ nizm om , pom im o najbardziej w yrafinow anych zabezpieczeń jest nieunikniona. Idealne funkcjonow anie urządzeń je st uw arunkow ane iloczynem praw dopodobieństw ich bezbłędnego działania przez cały czas. Liczba prób jakim bezustannie są poddaw ane w szystkie twory ręki ludzkiej je s t olbrzym ia. Zw ażyw szy zatem , że ju ż jednokrotna niespraw ność któregoś z nich m oże być przyczyną nieszczęścia, w idać, że m uszą one być nieuchronne. D otykają one w ielu, bynajm niej nie tylko tych, którzy w m niem aniu postronnych zasługiw aliby na karę. Zgodnie z pow iedzeniem , los je st ślepy (w przeciw nym razie zdarzenia losow e przestałyby być losow e i nie rządziłby nim i rachunek praw dopodobieństw a). Także od organizacji społeczeńst­ wa i od nas - ludzi nie m ożna oczekiwać absolutnej niezaw odności. Stw ierdzenie to nie zw al­ nia nas oczyw iście od obow iązku dążenia ku niej.

UWAGI K O Ń C O W E

Przedstawione tu refleksje nad związkami między term odynam iką a problemami dobra, wyborów moralnych i zła naturalnego z pewnością nie wyczerpują całej głębi zagadnienia, a lista w zm iankowanych powiązań i spostrzeżeń jest oczywiście niepełna. Tym niemniej autor chciałby z góry ubiec zarzut usprawiedliwiania zła, jaki m ożna by wysnuć z niniejszych przemyśleń. Rezygnacja z personifikacji zła także nie uprawnia do takiego wniosku. U łom ność natury ludzkiej jest niespornym faktem, a próba jej interpretacji na gruncie praw nauk podstawowych, choć objaś­ nia - bynajmniej nie usprawiedliwia. Zaś matematyczność świata, można widzieć nie tylko jako latarnię rozjaśniającą ścieżki jego poznania, ale akceptować „z dobrodziejstwem inwentarza” - z wszelkimi konsekwencjami, także tymi odbieranymi czasem nie bez oporów.

Prawa rządzące przyrodą ożyw ioną doprowadzając za pośrednictw em okrutnego m echaniz­ m u bioew olucji do pow stania gatunku ludzkiego przedeterm inują jego własności: nieuchronność konfliktów , zderzanie się indyw idualnych obszarów w olności, skłonność do zła... Trud postępow ania etycznego, właściw ego rozstrzygania m oralnych dylematów, niesienia dobra, zna­ jd u je sw ą fizyczną podbudow ę w Drugiej Zasadzie Term odynam iki. Również relatyw nie w ięk­ sza łatwość podejm ow ania decyzji na rzecz dobra, przez ludzi o odpowiednio ukształtow anym (np. przez w ychow anie lub otoczenie) spectrum m ożliw ych wyborów staje się lepiej zrozum iała. I przeciw nie - łatwiej pojąć ludzką niezdolność do rozstrzygnięć trudnych, wysoko etycznych, do znalezienia w sobie dość energii niezbędnej do w ytw orzenia nieodłącznej od tych rzadkich opcji negentropii. Także leżące poza obszarem w artościow ania moralnego wybory (wielce praw ­ dopodobne - zatem bez zużycia energii) w naszych codziennych czynnościach oraz rzadkość dobra w połączeniu z m nogością i różnorodnością jego braków znajdują tu uzasadnienie.

Podejście term odynam iczno-informacyjne służy również do innego wyjaśnienia podłoża zła naturalnego. Od dawna nie kom pensujemy przy pom ocy Pana Boga naszych intelektualnych słabości, nawet nie jako admiratorzy Ockhama, lecz głów nie chyba dlatego, by uniknąć pow ażnych kłopotów w razie zniknięcia tej potrzeby - skutkiem wielce prawdopodobnego postępu naszej wiedzy. Naturalnie, w ydźwięk usunięcia uosobionego zła z naszego obrazu świa­ ta byłby zupełnie inny. Tym niemniej, wprowadzanie bez absolutnej konieczności, hipotezy „...osób nie będących ludźm i.” - wg określenia Plantingi15, w ydaje się mało przekonujące. Ńieszczęścia naturalne są po prostu nie do uniknięcia jako rezultat funkcjonowania świata w zgo­ dzie z podstawowym i prawam i natury.

Z ło jaw i się nam więc nie jako sam odzielny elem ent aktyw ny w opacznym kierunku, lecz raczej jak o nieuniknione zakłócenie porządku16, bliższe tzw. złośliw ości rzeczy m artw ych aniżeli uosobionej sile napędowej w szelkich negatyw nych zjaw isk i czynów. Przeciw nicy m anicheizm u m ogą w zbogacić swój arsenał argum entów o fundam entalne praw a fizyki.

15 A.C. Plantinga, op. cit., 92.

(12)

Rów nież celow e w ydaje się odniesienie pow yższych rozw ażań do podzielanych przez bar­ dzo wielu rozterek pogodzenia nieskończenie dobrego, doskonałego Boga z cierpieniem i złem świata. W łaśnie bowiem ten konflikt dla wielu (np. sir P.Medawar) byw a przeszkodą „w zaak­ ceptow aniu religijnej wizji św iata” 17. Na gruncie niniejszych refleksji staje s ię lepiej zrozu­ m iale w jaki sposób Bóg - jeżeli m a być Bogiem Logosu - realizuje nasz świat. Św iat, właśnie dlatego, że B óg jest Bogiem Logosu, jest podatny na opis m atem atyczny, jest poddany Prawom, bez łam ania których nie m ożem y pogodzić logicznie Wolnej Woli z brakiem zla m oralnego.

Z tych sam ych względów, nasz św iat nie m oże być wolny od zla naturalnego, jeżeli tylko nie będziem y oczekiw ać od Pana Boga roli w szechobecnego D em ona M axw ella przeci­ w działającego wzrostowi entropii w naszych ciałach i jednocześnie dżinna z lam py Aladyna, czujnie chroniącego nas przed każdym zagrożeniem , z pogw ałceniem w szelkich praw natury. Staw ianie takich w ym agań pod adresem Pana Boga zasługuje raczej na m iano arogancji. Być może natom iast, w następstw ie konsekw entnego uśw iadom ienia sobie wniosków z niniejszych refleksji, żal niektórych w ątpiących do Pana Boga, że nie stworzy! św iata lepszym okazałby się złagodzony w stopniu um ożliw iającym przyjęcie Jego istnienia.

Z uwagi na nieuniknioną spekulatyw ność m ożliw ych odpow iedzi, staw iane czasem pytania o potencjalną realność św iata innego, lepszego, który np. „zaw ierałby tyle sam o moralnego dobra, ale mniej moralnego zla?” 18 w ydają się dość jałow e. Nie wiemy w jakim stopniu rozwój przyrody ożywionej różny od zaistniałego - m ożliw y byłby inną ścieżką. N iew ątpliw ie m ożna by przew idyw ać wiele spektakularnych efektów, ale trudno bez rów noczesnego odrzucenia fizyki leżącej u podstaw funkcjonow ania naszego św iata oczekiw ać jeg o w ariantów różniących się istotnie. O znacza to - przyjąw szy m atem atyczność św iata - że podstaw ow e w łasności przy­ rody ożywionej nie m ogłyby zostać zasadniczo zmienione.

W zakończeniu autor chciałby podkreślić, że nie pretenduje pod żadnym pozorem do zupełności zaprezentowanej tu fizycznej interpretacji objaśnianych zjawisk, natom iast widzi potrzebę now ego spojrzenia na zagadnienia dotąd rozum iane raczej niedość dogłębnie. W obec­ nej dobie skrajnej specjalizacji i oddalenia się od siebie różnych kierunków m yśli ludzkiej w badaniach interdyscyplinarnych widzi m ożliw ość najszybszego postępu w rozum ieniu otaczającego nas św iata i nas samych.

17 J. Życiński, W prow adzenie do: A.C. Plantinga, op. cit., 15. 18 A.C. Plantinga, op. cit., 88.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy przyjąć, że jest późno, to dzieci śpią oraz że nieprawdą jest, że słońce świeci, a dzieci śpią zawsze i tylko wtedy, gdy słońce nie świeci wtedy jeśli dzieci

Pierwsza grupa to pojazdy, które mogą poruszać się na dużych dystansach w trybie „czy- sto elektrycznym”, charakteryzują się dużą wydajnością RESS (Rechargeable

Nie można jednak oprzeć się na rozumie, ponieważ kompromis jest zawsze nieudolną próbą wypośrodkowania między nieporównywalnymi wartościami.. Jest zawsze rezygnacją z

Na tym polega metafizyczny i aksjologiczny heroizm czlowieka i taki jest poczetek ludzkiego dramatu - dramatu wartoSci.. Stajec wobec wartosci „czlowiek wie mniej

Oprócz tego, zarządy koncernów energetycznych coraz częściej podejmują decyzje o zmianie technologii wytwarzania energii elektrycznej lub zmianie wykorzystywanego paliwa, co

W publikacji (Kamiński 2009) badano wpływ liberalizacji rynku energii elektrycznej na krajowe górnictwo węglowe, zaś w publikacji (Iwicki i in. 2014) wpływ libe- ralizacji rynku

Z punktu widze- nia polityk nakierowanych na walkę z  ubóstwem szczególnie istotna może okazać się informacja o  tym, które potrzeby wydatkowe są ważne i 

Jackson, Psychospołecznakonstrukcjaagresywnychdyskursówpolitycznych:psychopato- logiawżyciupolitycznym ,[w]: Przemocimarginalizacja.Patologiespołecznegodyskursu