• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedź mojej recenzentce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Odpowiedź mojej recenzentce"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Sergiusz Sowietow

Odpowiedź mojej recenzentce

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 48/1, 291-296

(2)

ODPOW IEDŹ MOJEJ RECENZENTCE

Z przyjem n ością d ow ied ziałem się, że mój artykuł „Баллады и роман-

цы“ А д а м а Мицкевича в их идейно-тематическом единстве1 zw ró­ cił na sieb ie u w agę i w y w o ła ł p ew n e k rytyczn e spostrzeżenia A lin y W itk ow ­ skiej, recen zen tk i P a m i ę t n i k a L i t e r a c k i e g o 2. P on iew aż jed n ak n ie m ogę się zgodzić z szeregiem argum entów , które szanow na recenzentka w y ­ su n ęła pod m oim adresem , p ostan ow iłem odpow iedzieć na nie i w yrazić swój punkt w id zen ia.

P o p ierw sze: nie m iałem zam iaru dow odzić jedynie lu d ow ości ballad (w w ą sk im znaczeniu tego słow a), tzn. w y k a zy w a ć, jak M ick iew icz w b a l­ ladach okresu w ileń sk o -k o w ień sk ieg o w y k o rzy sta ł n iep isan ą tw órczość lu ­ dow ą w jej surow ej form ie. W itkow ska m a słuszność, k ied y jako tezę pod­ sta w o w ą w y su w a dla badacza zadanie n astępujące: „Rzeczą studium o lu d o ­ w ości M ick iew icza b y ło b y zbadać, jak su row y m ateriał fo lk lo ry sty czn y w ta ­ pia się w uogóln iające sądy poety o św iecie, jak nasyca lu d ow ym i praw dam i kategorie filo zo ficzn e i m oraln e“ 3.

T eza ta ca łk o w icie zgadza się z m oim i słow am i, na które recen zen tk a przy ob iek tyw n ej ocen ie pow inna się była pow ołać. P rzypom inam je: „P rzy­

toczone słow a M ick iew icza [a recenzentka w ie, jakie!] zupełnie ściśle w y ­ rażają tę m yśl, że w y k o rzy sta n ie jed yn ie trad ycyjn ej tw órczości ludow ej w jej surow ej form ie n ie jest jeszcze praw dziw ą sztuką realistyczn ą; sztuka bow iem w y m a g a artystyczn ego opracow ania niepisanej tw órczości ludow ej w ścisły m p ow iązan iu z praw dą życia, tzn. w ym aga rea listy czn eg o odzw ier­ cied len ia rzeczyw istości, opartego na lu d ow ym rozum ieniu różnorakich zja ­ w isk i p ro cesó w “ 4.

Po drugie: zadania m oje i D. K acnelson są zupełnie odm ienne i n ie n a ­ leży ich w żadnym w yp ad k u m ieszać. K acn elson pragnie w yk azać, jak M ic­ k iew icz w y z y sk a ł m a teria ł niep isan ej tw órczości ludow ej (i w w ie lu w y ­ padkach obserw acje jej są ciekaw e), ja n atom iast poruszam sp raw ę sw o ­ istego pod w zględ em id eow ym u k ładu ballad i rom ansów , dokonanego przez

1 С. С. С о в е т о в , ,,Б а л л а д ы и р о м а н ц ы “ А д а м а Мицкевича в их идейно-

тематическом единстве. В е с т н и к Л е н и и г р а д с к о г о У н и в е р с и - т е т а , 1 9 54, нр 12.

2 Zob. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X LV II, 1956, z. 1, s. 281—286. W d a l­ szym ciągu oznaczam y tę pozycję skrótem PL. [Od R e d a k c j i : n a w ia sy ostre pochodzą od tłum acza.]

3 PL, s. 283.

(3)

292 K O R E S P O N D E N C J A

sam ego M ick iew icza. U kład ten n ie w ą tp liw ie w ią że się z n a jg łęb szy m i oso­ b istym i i ogóln ym i p rzeżyciam i p oety, z p o w sta w a n iem ok reślon ych obrazów artystyczn ych w jego tw órczej św iad om ości. N ie m ożna przecież n egow ać, że stw orzon a w ty m ok resie postać „złego p an a“ jest ja sk ra w y m w y stą p ie ­ niem M ick iew icza p rzeciw k o p ań szczyźn ie, a obraz ten p okazany został przez p ryzm at św ia d o m o ści rew o lu cy jn eg o rom antyka. K oncepcja „rozdw ojenia u czu ć“ w zględ em u k ochanej (z jed n ej stron y gorąca m iłość, z drugiej — n ien aw iść) zn alazła odbicie w m onologu „rom an tyczn ego“ G u staw a z IV cz.

D z i a d ó w 5; kon cep cja ta w id oczn a je s t rów n ież w ostateczn ym u kładzie

ballad.

P ragn ąłem p rzed sta w ić c y k l ballad jako j e d e n o g ó l n y s y s t e m , g łęboko p rzem y śla n y i p rzeżyty; pokazać w ew n ętrzn ą , id eo w o -a rty sty czn ą p r a w i d ł o w o ś ć tego s y s t e m u B. W tak im sy stem ie w szy stk ie b allad y łą ­ czyło w jedną całość zd ecy d o w a n ie w yrażon e i n aczelne, g łó w n e ogn iw o obrazow e <главное обр азн ое зв е н о ). I n ie m ożem y ow ego zagadnienia b a gatelizow ać, n ieza leżn ie od p rzy jęty ch przy b ad an iu tych ballad zało­ żeń estety czn y ch . S ta n o w isk o takie nie zabrania zajm ow ać się z osobna każdą balladą, która sta n o w i p rzeja w rom an tyczn ej litera tu r y w P olsce.

R ecen zen tk a zarzuca m i n iezro z u m ien ie tekstu, w obec czego ch ciałb ym ją zapytać, d laczego M ick iew icz w b a lla d zie To lu b ię podkreśla:

„O jciec m ój [M aryli], p ierw szy u r z ę d n i k w p ow iecie, M o ż n y , poczciw y, b o g a t y “ 7.

A dalej, w sło w a ch Józia zw rócon ych do M aryli:

„Ty ja k b y ś w p iersiach m iała s e r c e z g ł a z u [...]“.

N ie w id zę tu żadnej sp ecy ficzn ej aleg o ry czn o ści czy m eta fo ry k i rom an­ tyczn ej. P ytam : d laczego b ezp ośred n io po tej b allad zie M ick iew icz daje w ierszo w a n ą p o w ia stk ę S ch illera, w której p rzed sta w io n y zo sta ł obraz n ie ­ dostęp n ej, dum nej M a r t y ? W arto p rzy tym zaznaczyć, że S ch illero w sk ą K u n egu n d ę (K ingę) poeta zm ien ia na M a r tę 8. P ytam : d laczego „m ieszczkę“, „p rzekupkę“ p an ią T w a rd o w sk ą p rzed sta w ia autor jako k ob ietę tak chytrą, że u ciek a od niej n a w e t sam d iabeł, i — co w ięcej — czyni z niej głów n ą b oh aterk ę b allad y? N ie m ó w ię, że p an i T w ard ow sk a b yła arystokratką. M ieszczki tego ty p u n a śla d o w a ły „ a ry sto k ra tk i“ czy też „ m iejsk ie d am y“ ; tak ich p rzykładów ży c ie dostarczało w ie le . A le M ick iew iczow i w dan ym w y ­

5 A . M i c k i e w i c z , Dzieła. W yd an ie Ju b ileu szow e. T. 3. W arszaw a 1955, s. 82— 87.

6 Teza ta od n osi się rów n ież do S o n e t ó w k r y m s k i c h i so n etó w erotycz­ nych. S o n e t y k r y m s k i e w A l b u m i e M o s z y ń s k i e g o w c a le n ie są tym sam ym co S o n e t y k r y m s k i e w ed y cji M o sk iew sk ieg o U n iw ersy tetu z roku 1826.

7 M i c k i e w i c z , op. cit., t. 1, s. 137. W szystk ie p o d k reślen ia w cytatach p ochodzą ode m n ie — S. S.

8 T a m że , s. 140— 142. Por. F. S c h i l l e r , S ä m t li c h e W erke. T. 1. S tu tt­ gart 1883, s. 193. K rótka an aliza tłu m a czen ia zn ajd u je się w książce: Z. S z m y d t o w a , M i c k i e w i c z ja k o t ł u m a c z z l i t e r a t u r z a c h o d n i o e u r o p e j­

(4)

padku n a w et o to nie chodziło, czy pani T w ardow ska b yła m ieszczką, p rze­ kupką. N ie w spom ina o tym . N atom iast m ocno p od k reślił jej charakter złośnicy. I nie p rzypadkow e w yd aje m i się to, że poeta z tą „przekupką“ (typem n iew ą tp liw ie ujem nym ) zestaw ia obraz niem niej n egatyw n y: eg o ­ isty i bogacza T ukaja, sprzedającego sw oją duszę diabłu. A lin a W itk ow ­ ska m ów i: „Nie w iem y, czy T ukaj b ył bogatym szlach cicem [...]“ 9. Odpo­ w iadam sło w a m i ballad y M ickiew icza:

„B yłem p a n e m m n o g i c h w ł o ś c i , S ła w n y potęgą i zbiorem ; , Z a m k i m e sta ły otw orem

D la przyjaciół i dla g o ści“ . 10 ltd.

Czyż odrażającą postać zabijającej sw ego m ęża szlach cian k i z b allady

Lilie m ożna p ostaw ić w jednym szeregu z czarującą sy lw etk ą prostej d zie­

w eczki ze Ś w it e z ia n k i , w ieśn iaczk ą z R y b k i czy w reszcie ze zm arłą b oh a­ terką sen ty m en ta ln o -ro m a n ty czn eg o K u rh a n k a M a r y l i? Itd., itp. To jest w ła śn ie ow o „naczelne ogn iw o“ (m ów iłem o nim w cześn iej) łączące w sz y st­ k ie ballad y w jedną całość n iezależn ie od czasu ich p ow stan ia i różnicujące je rów n ocześn ie na dw a w yraźn e określone cykle, w k tórych chw ytam y od m ienne bicie serca, rozm aitą tonację „m uzyczną w iersza.

D laczego to recen zen tk a u ch yla się od tego zagadnienia, uw ażając je za d r u g o r z ę d n e („z punktu w id zen ia tez m oralnych ballad y jest to spraw a [w tym w yp ad k u bogactw o Tukaja] zu p ełn ie drugorzędna“ u )? W rzeczy w i­ stości n ie je s t to spraw a drugorzędna! T rudność zagadnienia polega ty lk o na ok reślen iu , w jak i k szta łt a rtystyczn y się w ciela i jakim i środkam i ek sp resji a rtystyczn ej realizu je się w p rak tyce poetyck iej tem atyk a erotyczna i sp o­ łeczna <тема лю бовная и гр а ж д а н ск а я ). N atom iast A lin a W itk ow sk a dow odzi, że niektóre b allad y — np. R y b k a , K u r h a n e k M a r y li i in n e — m ają sen ty m en ta ln y charakter. Czy ja tem u zaprzeczam ?! W tym w ła śn ie ich urok! R om an tyczn i boh aterow ie, w ieśn ia cy Józiow ie n iepodobni są, oczyw iście, do pań szczyźn ian ego słu gi w o jew o d y — U kraińca N aum a z C z a to w i W itkow ska próbuje odkryć sen s m oraln y — filo z o fię każdej ballady. A le m oralności tej, n iestety, b liżej n ie określa. B ezp od staw n ie narusza także id eo w o -a rty sty czn e w ięzy, którym i M ick iew icz sam złączył w szy stk ie ballady w jeden cykl. P isze ona: „T rzeba n ie chcieć zrozum ieć w ielk iej i dum nej m iło ści m łodego ro­ m an tyk a do poetycznej i po literack u eg zaltow an ej panny, aby przypuszczać, że r o z m i e n i ł a s i ę o n a [tzn. ta w ielk a i dum na m iłość?] n a d r o b n ą m o n e t ę s e n t y m e n t a l n y c h s k a r g różnych b allad ow ych Józiów . [...] n ie p o w in n iśm y czytać ballad jak s k a n d a l i c z n e j k r o n i k i to ­ w arzysk iej. Tak je czy ty w a ły w latach d w u d ziestych — salon y i dw ory [...] b i e d n y n a u c z y c i e l i d u m n a s z l a c h c i a n k a “ 12.

Z tego w y n ik a , że najgłęb sza tragedia m iłości M ick iew icza do M aryli, która w y w o ła ła k o n flik t w duszy p o ety -filo m a ty , i w balladach, liryce oraz

» PL, s. 286.

10 M i с k i e w i с z, op. cit., t. 1, s. 147. 11 PL, s. 286.

(5)

294 K O R E S P O N D E N C J A

w IV cz. D z i a d ó w oddana została ze w sz y stk im i n a jsu b teln iejszy m i w zru sze­ n iam i i różnorodnym i p rzeży cia m i (w sposób do tego pod w zględ em a r ty ­ sty czn y m dosk on ały), „ r o z m i e n i ł a s i ę [...] n a d r o b n ą m o n e t ę s e n t y m e n t a l n y c h s k a r g [...] b a l l a d o w y c h “ b o h a t e r ó w r o ­ m a n t y c z n y c h w rodzaju „ n ieszczęśliw ej w ieśniaczki" porzuconej przez p ana (w R ybce). A cóż w takim razie robić z „b a lla d o w y m i“ N aum am i, k tórzy zab ijają sw oich w ojew od ów ?! O kazuje się, że ta w ew n ętrzn a, d u ­ ch ow a traged ia to ty lk o „ s k a n d a l i c z n a k r o n i k a t o w a r z y s k a“, że ty lk o „ s a l o n y i d w o r y “ w id z ia ły w tej tragedii k o n flik t m iędzy „ b i e d n y m n a u c z y c i e l e m i d u m n ą s z l a c h c i a n k ą “. O kazuje się, że to w szy stk o m a dru gorzęd n e znaczenie. A n a jw a żn iejsze, iż „w w ięk szo ści [w ypadków ] ta p rzy leg a ln o ść sy tu a cji literack ich do b iografii jest zaw od ­ na [...]“ (? ! )13. ltd ., itp.

Na to m ożn a o d p ow ied zieć ty lk o tyle: je ś li ja, jak tw ierd zi recenzentka, g rzeszę „so cjo lo g izm em “, to W itk ow sk a n ie w ą tp liw ie grzeszy „ ab strak cyj­ n y m i sch em atam i lite r a c k im i“ i n ie ch ce w id zieć realnej praw dy. Już reak ­ cy jn y pisarz, K ajetan K oźm ian, n a jlep iej ze w szy stk ich zrozum iał p o lity czn o - r ew o lu cy jn y sen s O d y do m łodości, a L u d w ik O siń sk i m ów ił: „gaw iedź, k o ­ rzystając z tego, iż S en at en dis g râ ce 14, ciągle teraz w yjeżd ża z w ojew od am i, k a sztela n a m i i w e łby im str z e la “ 15 — i czy n ił w ten sposób aluzję do p o­ stęp k u N au m a z C za tó w . D latego nic w tym dziw n ego, że w ła śn ie w dw orach i salonach oceniano b a lla d y jak o k o n flik t m ięd zy b iednym i bogatym szla ch ­ cicem . P rzecież M ick iew icz sam m ó w ił: „K iedy tak w p rzedpokojach czytają, w s a l o n a c h ś m i e c h i o b u r z e n i e “ ’6. W salonach drw ion o z d u ch o­ w y c h k o n flik tó w m łod ego rom an tyk a, z n iezw y k łej fo rm y artystyczn ej ballad. A form a każdej z n ich b y ła w dan ym w yp ad k u w y w o ła n a przez treść ballady.

B allad y o d b ija ły p ra w d ę życia w św ie c ie rom an tyczn ym , tzn. rea listy czn ą filo zo fię i m oraln ość w rozu m ien iu M ick iew icza -h u m a n isty , a n ie jakąś n a ­ rzuconą z zew n ątrz filo z o fię m oraln ości. B y ły odpow iedzią p o ety na sta n o w i­ sko, jakie z a jm o w a li w ob ec n iego p rzed sta w iciele dw orów i salon ów . B allad y rom an tyczn e — p rzyn osząc n ow e p ogląd y estety czn e — odp ow iad ały na p rze­ starzałe zasad y a rty sty czn e „k la sy k ó w w a rsza w sk ich “.

J eśli sza n o w n a recen zen tk a ze m ną się n ie zgadza, ch ciałb ym , aby m ojej „k ark ołom n ej“ k o n cep cji p r zeciw sta w iła po prostu sw oją k on k retn ą in ter­ pretację. P rzecież ja w sw o im a rty k u le n ie p reten d u ję do w yczerp u jącej od ­ p ow ied zi, lecz staw iam ty lk o h i p o t e z ę . C h ciałob y się w ied zieć, jakąż to h i p o t e z ę p rzeciw sta w ia m i recen zen tk a. N ie ign oru ję p o ety k i rom antyzm u, p rzeciw n ie, pokazu ję, ja k im i środkam i tej p o ety k i w yraża M ick iew icz sw oje u czu cia i m y śli. To, co o b allad ach i rom ansach p ow ied ziałem , jest o czy ­

13 PL, s. 286.

14 Od R e d a k c j i : en d is g râ ce (popadł w n iełask ę). S o w i e t o w , podając pow ód tej n ieła sk i, fr a g m e n t ten tłu m aczy: „П ом и ловали заговорщ и к ов“ (u ła sk a w ił ob w in ion ych ).

15 L. S i e m i e ń s k i, Obóz k l a s y k ó w . K raków 1866, s. 92.

16 A. M i c k i e w i c z , D zie ła w s z y s t k i e . W ydanie S ejm ow e. T. 16. W ar­ szaw a 1933, s. 225.

(6)

w iśc ie ty lk o częścią pracy k oniecznej do u ja w n ien ia kom pozycji i sty lu b a l­ lad i -rom ansów jako całości oraz do ukazania ideow ej, m oralnej strony każdej ballad y oddzielnie.

Już Pogodin, uczony burżuazyjny, m ów ił, że M ickiew icz w b alladach od­ k rył duszę l u d u 17. I w tym w yp ad k u m iał słuszność!

C hciałbym jeszcze zrobić k ilk a u w ag w zw iązku z dw iem a spraw am i. W itk ow sk a -pisze np.: „zakończenie Lilii to n ie ukłon w stronę »upiornej« rom antyki, jak c h c ą t o i n t e r p r e t o w a ć o b a j b a d a c z e r a d z i e c- c y. Z akończenie to p rzynosi w ie lk ie u ogóln ien ie m oralne, w rom antycznym sym bolu poetyck im zam yk a optym istyczn ą lu d ow ą tezę o k on ieczn ości triu m ­ fu dobra [...]“ 18.

G dzież ja m ów ię, że zak oń czen ie b allad y Lilie to zw rot w stron ę ta jem ­ niczej, strasznej, upiornej rom antyki? Oto m oje słowa: „K oniec b allad y [M ickiew icz] zm ienił, czym przydał jej sw oistego, rom antycznego k o lo ry tu “ 19. To p rzecież nie znaczy w cale, żebym sugerow ał reak cyjn ą „rom antykę u p io­ ró w “ ! N a stęp n ie p isałem : „M ickiew icz [...] bierze pieśń ludow ą jako pod­ sta w ę w sp an iałej ballad y Lille, w której, jak w ludow ej baśni, wyrażona* b yło idea w a l k i o l u d o w ą p r a w d ę o r a z i d e a z e m s t y z a k r z y w d ę“.

S ło w a te p olem izu ją z sądam i A lin y W itkow skiej. R óżnica w naszych ocenach Lilii jest jed y n ie ta, że ja dostrzegam optym izm w całej balladzie, a recen zen tk a ty lk o w jej zakończeniu. A p rzecież pieśń lu d ow a jest n ie­ m niej op tym istyczn a.

M ów iąc o P an i T w a r d o w s k i e j podkreślam , że M ickiew icz tylk o T w ard ow ­ sk iego p otrak tow ał św iad om ie z dobroduszną ironią. I n ie m y ślę go za to obciążać ja k ą k o lw iek „społeczną“ odpow iedzialnością.

W itkow ska pisze: „[M ickiew icz] [...] dojrzałby w p ostaci tego k ra k o w ­ sk iego F au sta coś w ięcej niż pana, niż szla ch cica “ 20. N ie w ą tp ię w to. W danym m om en cie sy lw etk a sam ego T w ard ow sk iego w ogóle o w ie le m niej m n ie in teresu je.

Na zak oń czen ie chcę przypom nieć A lin ie W itkow skiej, jak M ick iew icz rozum iał l u d o w o ś ć poezji w szerokim znaczen iu tego słow a. W rozm o­ w ie z poetą W incentym Polem p ow ied ział: „Czy ty sądzisz, że drukow ane i szeroko rozrzucone dzieła są znam ieniem i próbą ich poetycznej w artości? [...] Ja ci p ow iem [...]: pisz i rzucaj, co napiszesz, na los szczęścia, a jeżeli poezje tw o je obejdą w odpisach ziem ie p olskie i pow rócą do ciebie, jeżeli je będą p rzep isy w a ć i śp iew a ć i podaw ać sobie, n ie pytając o to, skąd się w z ię ły i k to je n apisał, jeżeli jako w ęd row n e p tak i pow rócą do cieb ie nie tym szlak iem , jakim w św ia t od leciały, — w ów czas m ożesz p oezje tw o je d ru ­ kow ać na śm iało, bo staną się one nie tw oją, ale cząstką w ła sn o ści n arod u “ 21. 17 A. JI. П о г о д и н , А д а м Мицкевич. Его жизнь и тнорчество. Т. П. Мосва 1912, s. 220. 18 PL, s. 283. 10 С о в е т о в , op. cit., s. 116. 20 PL, s. 286. 21 M i c k i e w i c z , D zie ła w s z y s t k i e t t. 16, s. 112.

(7)

296 K O R E S P O N D E N C J A

Czyż n ie je s t to n a jg łęb sze i o rygin aln e, M ick iew iczo w sk ie o k reślen ie p o ety n arodow ego? T akim w ła śn ie poetą b y ł w św iad om ości narodu ro sy j­ sk iego P uszkin.

J a k k o lw iek p o w y ższe sło w a p o w ied zia ł M ick iew icz w w ie le la t po n a ­ p isa n iu ballad, to jed n ak odnoszą się on e i do ballad, w których — jak w sp om n iałem — ro zczy ty w a li się, w ed łu g św ia d ectw a sam ego p oety, lu d zie z gm inu. P oezja ta była im bliska.

W pracy sw ej brałem pod u w a g ę realn e fa k ty , tek sty u tw o ró w M ick ie­ w icza, obrazy p rzez niego stw orzon e, by ustrzec się od p rzed sta w ien ia poety jak o ograniczonego m oralizatora od erw an ego od ży cia czy chodzący m anekin litera ck i w k o stiu m ie sen ty m en ta ln o -ro m a n ty czn y m .

Chce czy n ie chce to przyzn ać sza n o w n a recen zen tk a, fa k t pozostaje fak tem : całą sw ą w czesn ą tw órczością p oetyck ą (nie tylk o b alladam i) M ic­ k iew icz d ow iód ł, że m oraln a, d uchow a siła p rostego ludu jest n iep orów n an ie w y ższa od m oraln ości szla ch eck iej, i tym sam ym zd em ask ow ał reakcyjną leg en d ę szlach eck ą o „ ch ło p ie-ch a m ie“. N ie przyp ad k ow o w sw y m p óźn iej­ szym rea listy c zn y m p oem acie P a n T a d e u s z poeta z głęboką ironią w k ład a tę „ legen d ę“ w u sta starego G erw azego (X II, 540— 543), pragnąc tym sam ym pod k reślić k o n se r w a ty w n y ch arak ter żyjącego p ań szczyźn ian ym i ideam i R ębajły.

S e r g i u s z S o w i e t o w

P rzełożyła

Hel en a L i m a n o w s k a

W SPR A W IE U W A G I PRO F. TA SZY CK IEG O

W serii S t u d i a S t a r o p o l s k i e , w y d a w a n ej przez In sty tu t B adań L iterackich P A N , u kazał się tom 4 pt. O p o c h o d ze n iu p o ls k ie g o j ę z y k a l i t e ­

rackiego (W rocław 1956), w k tórym op u b lik ow an o m. in. rozp raw ę człon k a-

k oresp on d en ta P A N , prof, dra W itold a T a szy ck ieg o . R ozpraw a ta zaw iera przykrą u w a g ę sk iero w a n ą pod ad resem człon k a rzeczy w isteg o P A N , prof, dra K azim ierza N itsch a, o treści n ie w iążącej się b ezp ośred n io z m e r i t u m za­ w a rtej w tom ie p olem iki. Ja k o d yrek tor In sty tu tu B adań L iterackich P A N w yrażam z teg o pow odu u b o lew a n ie.

Jed n o cześn ie pragnę stw ierd zić, że w ob ec zastrzeżonej przez au torów w sp o m n ia n eg o tom u in teg ra ln o ści p o m ieszczon ych w nim rozp raw redaktor tom u oraz d yrek cja IBL n ie m iały m ożności in gerow an ia w ich zaw artość.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z kolei zachodzą poważng przesłanki, które wskazują na to, że nie­ prawdziwość zarzutu nie stanowi znamienia czynu zabronionego w art. Przede wszystkim trzeba

7 § 2 d.u.k.s., utrzymał w mocy -— przy odpowiednio złagodzonych następ­ stwach — w ramach ustawy karnej skarbowej konstrukcję idealnego zbiegu przestępstw

Rzecz wiąże się również z etapem postępowania (zwłaszcza karnego), ze stopniem doj­ rzewania sprawy, z jej pełnym lub dopiero częściowym wyjaśnieniem. 1

Zasada zaś równości stron powinna przemawiać za możliwością swobodnego i pełnego (a więc już po przyjściu do zdrowia) oświadczenia powódki w związku z

[r]

(odsyłającego do art. i to zarówno wtedy, gdy z żądaniem udziału w czynnościach występuje podejrzany, jak i wtedy, gdy pochodzi ono od jego obrońcy.

Nie trzeba jednak, jak się wydaje, uciekać się do hitlerowskich wspominków, wystarczy przyjrzeć się „skromnym”, szaraczkowym przejawom patologii życia

Równie prosta będzie sytuacja, gdy nowe przestępstwo zostanie popełnione przed zatarciem wcześniejszego skazania i przed upływem tego okresu dojdzie do wydaniu