• Nie Znaleziono Wyników

"Małpa - człowiek", anonimowa satyra z czasów saskich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Małpa - człowiek", anonimowa satyra z czasów saskich"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Paulina Bachwaldówna

"Małpa - człowiek", anonimowa

satyra z czasów saskich

Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej 7, 75-91

(2)

PAULINA BUCHW ALDÔW NA

„M AŁPA-CZŁOW IEK", ANON IM OW A SA TYRA Z CZASÓW SA SKICH Jednym z cennych, a mało znanych i dotąd nie opublikowanych utworów z początków X V III wieku je st obszerna satyra anonimowego autora pt. M a łp a -c z ło w ie k w c n o ta c h , o b y c z a ja c h i k ro ju . Satyra ta zn aj­

duje się w kilku rękopisach, fragm enty je j zostały przedrukowane v/ „M onitorze" z 1769 r o k u 1, ostatnio zaś przez R. P o lla k a 2 i J . G ierow ­ skiego 3. W literaturze naukow ej znajdujem y liczne, na ogół pochlebne wz:mianki4 o M a łp ie, ale, ja k dotąd, jedyną obszerniejszą pracą om aw ia­ jącą tę satyrę je st studium K. Bartoszew icza 5 z 1882 r. Praca ta stała się głównym źródłem wiadomości o utworze, gdyż Bartoszew icz umożliwił zapoznanie się z treścią satyry przez dokładne je j streszczenie i liczne cytaty. Starał się on także nieco b liżej określić anonimowego autora satyry „tęgiego szlach cica", k tóry pisał „ręką od korda od jętą", n ie­ wprawnie, ale zam aszyście, i od „serca i do serca pragnął przem aw iać"

U w aga: strony M a łp y podaję zawsze według T. Leszczyńskiej, zob. przyp. 6. 1 „M onitor” z 1769 r., nry 66— 68, 72— 75.

г R. P o 11 a k, A n t e c e d e n c j e „ M o n a c h o m a c h ii" , „Zeszyty W ro cław sk ie", R. 6,

nr 1, s. 143— 145.

3 J . G i e r o w s k i , R z e c z p o s p o lita w d o b i e u p a d k u , 1700— 1740. W y b ó r i r ó d e ł , W rocław 1955, s. 187— 188.

4 Np. I. C h r z a n o w s k i , Z d z ie jó w s a ty r y p o ls k i e j X V III w ie k u , W arszaw a 1909, s. 62, 101; T. S i n k o, P o ls k i g ło s ic ie l sta n u n a tu ry z p o c z ą t k ó w X V III w ie k u , „Roz­ praw y W ydz. Filolog. PAU” , t. 45, 1910, s. 320; A. B r ü c k n e r , R ecenzja p racy Sinki, „Pam. L it.", 1910, s. 144; A. B r ü c k n e r , Z d z ie jó w s a ty r y P o l s k i e j w X V III w ie k u , „Pam. Lit.” , 1910, s. 81; P. C h m i e l o w s k i , H is to r ia lite r a tu r y p o ls k i e j , Lwów 1914, s. 422; A. B r ü c k n e r , D z ie je k u ltu r y p o ls k i e j , t. 3, W arszaw a 1930, s. 116; T. M i k u l s k i , R ód

Z o iló w , „Prace H istoryczn oliterack ie", nr 42, W arszaw a 1933, s. 76; T. G r a b o w s k i , H istoria lite r a tu r y p o ls k i e ] , t. I, Poznań 1936, s. 346; W . B o r o w y , O p o e z ji p o l s k i e j

w X V III w ie k u , Kraków 1948, s. 18— 19; R. K a l e t a , „ M o n ito r” z 1763 r o k u n a i le

sw y c h c z a s ó w , „Studia H istoryczn oliterack ie", t. 20, W ro cław 1953, s. 43; К. K r e j ć i, D ëjin y p o ls k é lite r a tu r y , Praha 1953, s. 129; J . K r z y ż a n o w s k i , H is to r ia lite r a tu r y p o ls k i e j , W arszaw a 1953, s. 398; B. S u c h o d o l s k i , N a u k a p o ls k a w o k r e s i e o ś w i e ­ c e n ia , W arszaw a 1953, s. 23.

5 K. B a r t o s z e w i c z , M a łp a -c z ło w ie k . N ie z n a n a s a ty r a z p o c z ą tk u X V III w ., ..Ateneum ” , 1882, przedruk w S z k ic a c h i p o r t r e t a c h lit e r a c k ic h , t. 1, W arszaw a 1930.

(3)

7 6 P A U L I N A B U C H W A L D Ö W N A

W szystkie późniejsze prace 6 nie zm ieniły zasadniczo ogólnej oceny

M a łp y zaw artej w studium Bartoszew icza, a nawet przyniosły mało no­

wych uwag o utworze. Nadal zagadką pozostała sprawa autorstwa utworu, jego oryginalność, recep cja przez współczesnych.

Praca m oja nie ma am bicji rozwiązania w szystkich kw estii związa­ nych z omawianą satyrą, zadaniem je j je st zebranie dotychczasow ej w ie­ dzy o M a łp ie i dodanie kilku now ych szczegółów. Sądzę, że takie przy­ pomnienie utworu je st potrzebne — może w ten sposób pogłębi się zain­ teresow anie nim i zwiększą się szanse w yśw ietlenia k ry jący ch się w nim zagadek. Może jeszcze w jakichś sylw ach szlacheckich k ry je się niejeden odpis u tw oru 7, ale dotarcie do nich umożliwi jedynie przypadek. Zresztą wiadomość o kilku odpisach M ałp y zawdzięczamy w łaśnie temu, że np. Brückner 8 w recen zji pracy I. Chrzanowskiego o satyrze polskiej X V IÏI w'ieku, mówiąc o M a łp ie, wspomniał o je j petersburskim i dzikowskim odpisie. Podobnie C hrzanow ski9 zanotował istnienie dwóch rękopisów te j satyry w W arszaw skiej Bibliotece U niw ersyteckiej. Dzięki tym no­ tatkom wiemy dziś o kilku odpisach M ałp y , nazwanych od m iejsc ich przechowywania: rękopis kaliski, drezdeński, 2 warszawskie, petersbur­ ski, czyli nieśw ieski, dzikowski i k ó rn ic k i10.

Rękopis k a l i s k i albo ł ó d z k i odkrył i opisał K. Bartoszew icz. Zainteresow anie budzi poprawka tytułu rękopisu. Pierw otny tytuł brzmiał

M ałpa c z ło w ie k w c n o ta c h , później ciem niejszym atram entem inna ręka

(a według Bartoszew icza ta sama) zmieniła to na tytuł S aty ra. M ałpa

c z ło w ie k w c n o ta c h , o b y c z a ja c h i k ro ju . Na te j podstawie Bartoszew icz

twierdzi, że jest to autograf i że sam pomysł satyry rozrastał się w cza­ sie je j pisania. Prawdopodobnie jednak najpierw wypisał kopista nad tek ­ stem jedynie tytuł pierw szej części: M a łp a c z ło w ie k w c n o ta c h , a póź­ n iej ktoś inny uzupełnił to, d ając pełny tytuł satyry. Sam tekst pisany

6 Do wyżej w ym ienionych wzmianek i uwag należy dodać dwie nie drukowane p race m agisterskie, napisane w 1952 r. pod kierunkiem prof. R. Pollaka, przechow y­ wane w Zakładzie Historii Literatury Polskiej przy Uniw. im. A. M ickiew icza w Po­ znaniu: H. K a ż m i e r c z a k ó w n a , „M a lp a - c z lo w ie k " — p r ó b a m on og rafii-, T. L e ­ s z c z y ń s k a , P r ó b a p r z y g o to w a n ia d o d ru ku te k s tu a n o n im o w e j s a ty r y z X V III w ie k u

p t. ,,M a lp a -c z lo w ie k " (na podstawie odpisu z rękopisu w arszaw skiego, przechow y­

w anego w Poznaniu, z uwzględnieniem odmian tekstu rękopisów drezdeńskiego, kórnic­ kiego i łódzkiego, czyli kaliskiego).

7 Tak prawdopodobnie je st w Ossolineum, ale mimo poszukiwań nie udało mi się odnaleźć tam tekstu M ałp y .

8 A. B r ü c k n e r , Z d z ie jó w s a ty r y p o l s k i e j w X V III w ., „Pain. Lit.” , 1910, s. 81. 9 О. c., s. 101.

10 H. K ażm ierczaków na w ylicza jeszcze rękopis „suski", ale ta w iadom ość jest błędna, gdyż opiera się jedynie na źle zrozum ianej uwadze Briicknera w cyt. wyżej artykule.

(4)

„ M A Ł P A - C Z Ł O W I E K “, A N O N IM O W A S A T Y R A 7 7

je st bardzo starannie, prawie zupełnie bez poprawek i sk re:leń , choć z wielu opuszczeniami. Nie przepisany został fragm ent w iersza ,,Ach,

sromoto urodzenia. . i dalej początek ustępu o m iastach — kopista

pozostawił na to wolne m iejsce. Rękopis ten został w yrw any z klocka i pozbawiony je st notatek prow eniencyjnych, od Bartoszew icza wiemy jednak, że poprzednio był w łasnością Cezarego Biernackiego i przywie­ ziony został z Kalisza. O becnie przechow yw any je st w Archiwum M ie j­ skim w Łodzi n .

Rękopis d r e z d e ń s k i budzi zainteresow anie swym przeznacze­ niem — był przepisany przez Niem ca (zniekształcającego fonetycznie niektóre wyrazy) sp ecjaln ie dla biblioteki króla. Na grzbiecie oprawy w ytłoczony je st herb dynastii saskiej, a na okładce — złocony medalion z inicjałam i „FA " 12. O becnie rękopis ten znajduje się w K rólew skiej Bibliotece w Dreźnie 13.

Z dwóch rękopisów w a r s z a w s k i c h , o których wspomina C hrza­ nowski, pozostała tylko kopia w B ibliotece Zakładu H istorii Literatury P olsk iej przy U niw ersytecie im. A. M ickiew icza. W edług u stnej infor­ m acji Działu Rękopisów W arszaw skiej Biblioteki U niw ersyteckiej oba te rękopisy spłonęły w czasie ostatn iej w ojny.

W czasie w ojny zniszczeniu uległ również rękopis p e t e r s b u r s k i , jed yny ze znanych nam dotąd, który m ieścił się w sylw ie u . Ta okolicz­ ność m ogłaby może coś powiedzieć o autorze satyry, tym bardziej że cprócz M a łp y m ieściła się w sylw ie kronika doprowadzona do 1726 roku. Rękopis ten pochodził z Biblioteki Radziw iłłow skiej w Nieświeżu, na­ stępnie był w łasnością J. Ch. Załuskiego, a z Biblioteki Załuskich prze­ szedł do C esarskiej Biblioteki w Petersburgu. Zrewindykowany, spłonął w W arszaw ie w czasie ostatn iej w ojny 15. Satyra M a łp a -c z ło w ie k figu­ rowała w tym kodeksie pod zmienionym tytułem : S z c z ęśliw e p r z y p o m ­

n ien ie z ło t e j s ta r o p o ls k ie j w o ln o ś c i . . . Prawdopodobnie z tego rękopisu,

jako należącego do Załuskiego, przedrukował fragm enty satyry Boho- m olec w „M onitorze’' („O byczaj m iłości i przyjaźni bliźniego", „Obyczdj in klin acji i gotow ości do postanow ienia", „O byczaj posłuszeństwa i uniż- ności" — z drugiej części satyry i „K rój białogłow ski i m ęski" — z tr z e ­ ciej części).

Bohom olec łagodził drastyczne w yrażenia M ałp y , tłumaczył niektóre

11 Rękopis nr inwent. 355.

12 Opieram się na opisie T. Leszczyńskiej w wym ienionej p racy m agisterskiej. 15 Biblioteka Królew ska w Dreźnie, Msc Dres G 44.

14 J. K o r z e n i o w s k i , Z a p is k i z r ę k o p i s ó w C e s . B ib l. P u bi, w P e t e r s b u r g u . . . , „Archiwum do dziejów literatu ry i ośw iaty” , t. 11, Kraków 1910, s. 284.

15 S tra ty b i b l i o t e k i a r c h iw ó w w a r s z a w s k ic h w z a k r e s i e r ę k o p iś m ie n n y c h ź r ó d e ł

(5)

7 8 P A U L I N A B U C H W A L D O W N A

w yrażenia łacińskie, w zamian za to fragm enty M ałp y opatryw ał cy ta­ tami z pisarzy łacińskich. M odernizował też trochę zagmatwaną inter­ punkcję rękopisu i przez odpowiedni układ drukarski czynił go czy tel­ niejszym.

Tytuł bardzo rozszerzony znajdujem y w rękopisie d z i k o w s k i m , przechowywanym obecnie w B ibliotece Ja g ie llo ń s k ie jie. Egzemplarz ten ma zanotowaną prow eniencję z drugiej połowy X V III wieku (był w łasnością Onufrego Brodzkiego 17), został jednak sporządzony w cześ­ n iej. Data „1722”, w idniejąca na k arcie ty tu ło w e j18, w skazuje chyba na czas przepisania tekstu. W lewym dolnym rogu notujem y nieczytelny monogram ,,KM[?]", ,,KH[?]"; je st to może podpis kopisty, gdyż również ten rękopis jest odpisem — świadczą o tym poprawki błędów powsta­ ły ch przy przepisaniu. Satyra w tym rękopisie nie została przepisana do końca — urywa się na początku „Stroju m ęskiego św iatow ego” (a w ięc już przy końcu utworu), w środku s. 222.

Z podobnych względów ja k przy rękopisie dzikowskim uznać musimy za kopię rękopis k ó r n i c k i 19. O tym, że był on przepisyw any — i to nie w sposób ciągły — świadczy pozostaw ienie wolnego m iejsca na k. (nlb.) 6; widocznie kopista zostawił w ięcej m iejsca na przepisanie początku, niż potrzebował. W rękopisie tym brak 3 kart, w tym karty ostatn iej; są natom iast ślady ich wydarcia. Nie ma też k arty tytułow ej ani wiersza od Zoila. Do Kórnika rękopis ten przywędrował dopiero w 1931 roku od p. Sterczyńskiego z W arszaw y — poprzednie jego losy nie są znane. Na ty ln ej okładce znajdujem y uwagę kopisty, odnoszącą się do księdza w Szydłow icach: „Nb. Xiądz D otchory (?) w Szydłowi- c a c h " 20. Prawdopodobnie notatka ta odsyła do ostatniej, b rak u jącej k arty rękopisu — w każdym razie nie je st to podpis kopisty, ja k tw ier­ dziła T. Leszczyńska 21.

16 A k c . 157/1951. P ełn y ty tu ł rę k o p isu : M a lp a -c z lo w ie k w c n o ta c h , o b y c z a ja c h i w ła sn y m u ło ż e n iu , a n ie w p o s tu r z e c z ło w ie k a , k t ó r a lu b o j e s t o d -B oga, j e d n a k p r z e z z e p s o w a n ie n a tu ry i w n ę tr z n e j a p li k a c j i lu b p r z e z św ia t t e r a ź n ie js z e j d y s p o z y c ji, b e z ­ p ie c z n ie d o t e j b e s t y i p rz y r ó w n y w a s ię , na w s ty d ty c h , k t ó r z y j ą c z y li też o n a ic h n a ­ ś la d u je , i o ra z p r z e jr z a w s z y s ię w s o b i e i p o z n a w s z y p r a w d ę , n a p o p r a w ę o n y c h ż a

w y d a n a p rz ez d o m o w e g o a u th o r a s t a r o p o l s k i e g o s z la c h c ic a A . 1722.

17 O n u f r y B r o d z k i b ył sy n em Jó z e f a S ta n isła w a , p o d sta ro ście g o k rz e m ie ­ n ie ck ie g o , i T eo fili z K am iń sk ich . W ra z z b ra te m A n to n im u dow od nił sw e p och o d zen ie sz la ch e c k ie w sąd zie ziem sk im lw ow skim w 1782 i 1783 r. ( B o n i e c k i , H erbarz:

t. 2, s. 129).

18 S. V r t e l - W i e r c z y ń s k i , D o d a tk o w y s p is r ę k o p i s ó w d z ik o w s k ic h . . . , po­ d a je d a tę 1724.

19 B. K. 1630.

20 P raw d o p o d o b n ie ch odzi o S zyd łow ice k. R o h a cz e w a w gub ern i m o h y lew sk iej

(S ło w n ik g e o g r a lic z n y , t. 12, W a rs z a w a 1892, s. 99).

(6)

„ M A Ł P A - C Z Ł O W I E K " , A N O N IM O W A S A T Y R A 7 9

Porów nując tek st dostępnych dzisiaj rękopisów : kaliskiego, kórn ic­ kiego, dzikowskiego, poznańskiej kopii rękopisów warszawskich i rę­ kopisu drezdeńskiego 22, stwierdziłam, że rękopisy te dzielą się na dwie

grupy. N ajp ełniejszy tekst (z wierszem do Zoila, nie znanym z innych rękopisów, który cy tu je również Z a łu sk i23 opisując satyrę) przynosi kopia poznańska. N ajbardziej do tego tekstu zbliża się rękopis dzikow­ ski. Nie jest on jed nak kopią rękopisu warszawskiego, ale prawdo­ podobnie tak ja k on został odpisany z jak ieg o ś wspólnego wzoru. Do te j grupy zaliczam również tekst M ałp y drukowany w „M onitorze", a w ięc prawdopodobny tekst rękopisu petersburskiego. Drugą grupę tworzą rękopisy: kórnicki, kaliski i drezdeński. Robią one wrażenie drugiej red akcji utworu — tekst ich między sobą różni się w małoznacz- nych szczegółach, natom iast w iększe zmiany w porównaniu z poprzednią grupą, głównie stylistyczne, rozbudow ujące jeszcze zdania, m ają te same.

Dotychczasow e badania pozw alają nam stwierdzić, że dotąd nie zna­ my autografu M ałpy. Odszukanie jego pom ogłoby nam w rozwiązaniu sprawy autorstwa, ale sam utwór je st dosyć ciekaw y, aby zainteresow ać nas bez względu na osobę swego tw órcy, a tylko z uwagi na w artości poznawcze satyry. O w alorach satyry pod tym względem decydują dwie rzeczy: przedstawiony przez anonim owego autora obraz rzeczyw istości polskiej i program pozytyw ny satyry.

W ch arak terysty ce tych burzliw ych czasów, którą wydobyć możemy z utworu, w iele m iejsca zajm ie sprawa w ojny — bo w rzeczyw istości od 1702 roku trwał niem al bez przerw y „m ieniony" taniec na ziemiach Rzeczypospolitej. Co prawda Połtaw a pozornie go skończyła, nie usu­ nęła jednak w ojennego zamieszania i szerzącego się bezprawia.

Zniknęli Szwedzi, ale przecież w ojska saskie nie by ły od nich lepsze, poczynając sobie w Polsce ja k w k raju okupowanym. Jaskraw ym tego dowodem są skargi na sejm ikach i burzenie się szlachty przeciw uciskow i kontrybucji i samowoli żołnierzy, którzy dopuszczali się naw et zabójstw. Doprowadzi to w 1715 roku do w ystąpień zbrojnych szlachty przeciwko Sasom, a w końcu do kon fed eracji tarnogrodzkiej.

Prawdopodobnie w czasie bezpośrednio poprzedzającym konfederację tarnogrodzką została napisana M ałpa. W tek ście je j mamy niew iele aluzji do konkretnych w spółczesnych wypadków, a może są one dla nas niedostrzegalne. Jed y n ie kilka aluzji odnoszących się do króla cudzo­ ziemca, człow ieka dość młodego, nie znającego języ k a polskiego, cie­ szącego się wielkim wzięciem u niew iast, wzmianka o panach, handlu­ jący ch w olnością „na S ak sy " — um ieszczają satyrę na początku wieku

22 Rękopis drezdeński znam jed yn ie z p racy T. Leszczyńskiej. 25 J . Ch. Z a ł u s k i , B ib lio t h e c a p o e ta r u m p o lo n o r u m , 1754, s. 22.

(7)

8 0 P A U L I N A B U C H W A L D Ô W N A

X V III. Nieco b liżej czas powstania satyry określa aluzja do Orderu Orła Białego, ustanow ionego w 1705 r. w Grodnie, i obawa autora przed zesłaniem do A nkony (gdzie w 1709 r. został osadzony biskup poznań­

ski St. Św ięcicki, a w 1706 — Załuski) lub Königsteinu (uwięziono tam Jakuba i Konstantego Sobieskich w 1704 r., a w 1713 r. Jan a Stanisław a Jabłonow skiego). W „O byczaju służby żołn ierskiej" znajdujem y wiado­ mość, że w ojsko m aszeruje z generalnego obozu pod Zamościem pod Krzeszów — prawdopodobnie chodzi tu o obóz hetmana Sieniaw skiego wT 1709 r.24 W „O byczaju chw ały b o sk iej" w kościele W izytek w W a r­ szawie wita króla podczas odpustu biskup poznański — mógł nim być jedynie biskup M ichał Bartłom iej Tarło, rezydujący w W arszaw ie, mia­ nowany w 1709 r.

Czas powstania utworu trudno w ięc określić ściślej — mógł on po­ w stać w latach 1710— 1715. Datę 1715 podaje rękopis warszawski (ręko­ pisy kórnicki i kaliski nie posiadają karty tytułow ej), a rękopis dzikowski twierdzi, że je st to satyra „wydana przez pewnego autora, staropolskiego szlachcica, A. 1722". Są to chyba daty przepisania utworu. Ustalenie jednak nawet tak przybliżonego czasu, w jakim prawdopodobnie M ałpa została napisana, pozwala nam z większym zrozumieniem spojrzeć na odtworzony w satyrze obraz ów czesnej Rzeczypospolitej. Anonim pod­ kreślał naturalnie głównie ujem ne strony życia. W idział zło toczące cały organizm Rzeczypospolitej.

Satyra ukazuje jed nak nie tylko ogólne przejaw y zła, ale stara się też znaleźć jego przyczynę: je st nią zepsucie daw niej doskonałej natury człowieka. K onkretnie w wypadku w ojny przyczyną je j wybuchu jest polityka króla, dbającego już nie o dobro państwa, lecz o sw ój interes — w ten sposób bowiem król chce wzmocnić swą władzę. W tym celu królow ie pośw ięcają ty siące swych poddanych, „ciągnąc" ich „na rzeź". W ładcom dopomagają panowie, którzy z w ojennego zamieszania ciągną dla siebie korzyści. Dzięki wspólnym knowaniom królów i panów daw­ n iej szczęśliwe, bogate i ludne królestw a zmieniły się teraz w pustynie, a na żyznych przedtem polach widać jedynie kości poległych lub zmar­ łych z głodu biedaków, „których się chlebem nienapchany tuczy drab niepotrzebny", nie oszczędzający zresztą także ani „chałup szlacheckich”, ani świątnic pańskich czy domów sędziwych plebanów. Przez w ojnę rozluźniły się o by czaje we w szystkich stanach. Prawa w ojenne zastą­ piły te, które obowiązywały daw niej: szlachcic przestał być nietykalny, mógł bez sądu być uwięziony, a naw et skazany na śmierć. Często szlachta była zmuszona do niezgodnych z je j urodzeniem służb: stróży, chędożenia

51 Por. J. W i m m e r , W o j s k o R z e c z y p o s p o lit e j w c z a s ie w o jn y p ó łn o c n e j, W a r­ szaw a 1956, s. 335.

(8)

„ M A Ł P A - C Z Ł O W I E K “ , A N O N IM O W A S A T Y R A 8 1

kordygardy. Autor skarży się tu głównie na samowolę w ojsk polskich. W całym utworze znajdujem y jedną tylko wzmiankę odnoszącą się do w ojsk obcych — saskich lub m oskiewskich, „gościnnych": „siła nervum swe u traciła domowa, gościnna ma w szystkiego zbytek" (s. 145).

Je s t to jak b y echo zatargów w ojsk polskich z saskimi, a głównie utyskiwań hetmana, którego żołnierzy pozbawiano należytego zaopatrze­ nia, dając je Sasom. I w innych m iejscach mówi autor o funkcjach h et­ mańskich, stw ierdzając zm niejszenie się jego władzy, brak należytego posłuchu w w ojsku i jak b y oddalenie się jeg o od swego wodza. Hetm an zresztą sam je st winien upadkowi piastow anego przez siebie urzędu przez to, że w ojska używa do swych pryw atnych celów , że stara się gromadzić tylko zyski z h itern , lo k acji itp. W ten sposób w ojsko nie spełniało sw ej fu nkcji ochrony ojczyzny. Inną plagą ówczesnego w ojska je s t po­ w szechne tchórzostwo, nie dziwiące już czasem nawet w spółczesnych Anonimowi. Na narzekania na żołnierzy w płynęła z pew nością tradycja, ale mimo to fragm enty M ałp y pośw ięcone sprawom w ojny są oryginalne i bardzo m ocne w w yrazie 25. Na tym tle powstała k rytyka króla i m agna­ tów jak o głównych sprawców tego stanu rzeczy.

K rytyka króla je st ‘ miała, ale zarazem dość ogólnikow a; robi wprost wrażenie, jak b y autorowi specjalnie chodziło o to, by można było od­ nieść ją nie tylko do jednego króla polskiego, ale w ogóle do panują­ cych. Było to uwarunkowane ówczesną sy tu acją — w Polsce w alczyły w ojska pod rozkazami czterech królów : Augusta II, Stanisław a Lesz­ czyńskiego, cara Piotra i K arola X II.

A kcentów krytycznych odnoszących się do samego Augusta II jest niew iele, sprow adzają się one do jednego: obaw y absolutnych, rządów. A utor najpierw ogólnie stwierdza, że „lada ja c y poddani" i tacyż kró­ low ie sprawili, iż obecnie je st „sedycyja poddaństwa z tyraństw em ", gdyż „tron osiada panowania am bicyja, ciężka ludziom potęga, bezprawie, niezbożne uciem iężenie i tyraństw o" (s. 4). „Zginęło bezpieczeństw o w radzie”, gdyż nikt nie mówi, co słuszność każe, ale: „W szyscy prawie radzą, co muszą, co sercu, woli najw yższej i potrzebie p rzy jem n o .. (s. 13).

W dodatku:

Zginęła w senacie pow aga, bo to do skutku nie przychodzi, co tam uradzą, chyba że się samemu panu na co przyda mówić do nich, co mówić powinni, a nie słuchać tego, [co] do kogo innego należy [s. 13].

Je s t to jaw ne już naruszenie swobód szlacheckich. M iędzy królem a szlachtą w yrasta jeszcze jedna przegroda: nieznajom ość języka kraju przez króla, w skutek czego dochodzi do łam ania słowa królew skiego

15 Stwierdził to już W . B o r o w y , о. c.,

s.

18. • P a m i ę t n i k B i b l i o t e k i K ó r n i c k i e j

(9)

8 2 P A U L I N A B U C H W A L D Ô W N A

przez jego podwładnych („Przygoda szlachcica słusznego na funkcji ziemi sw ej będącego w W arszaw ie" 26). Ostrą ironią posługuje się autor (w każdym razie można uznać to za ironię) w rozmowie p. M ikołaja i p. Stanisław a o spowiedzi króla:

A cóż by to była za nieostrożność pana sumnienia dobrego podaw ać się na taksę ludziom, a osobliwie stanom Rzeczpospolitey, skrytości serca swego nie­ winne. W zd yć to tu by anatomij było po dostatku, że król w błędach w iary se­ kretnie zostaw ał albo ją do publicznego w królestw ie upadku sekretnie sposobić zam yślał, albo że stan wolnego narodu do odmiany siłuje, albo że też matkę ojczyznę zabił, ludzi m ilijony pogubił, m atek i córek w spólny plejzer w w szete- czeństw ie m ieści i tam dalej, czym się w najm niejszy sposób serce pańskie św iad­

czyć nie może [s. 90].

W szystkie te zarzuty istotnie spotykały Augusta II.

Bardziej w szechstronny je st obraz magnatów. Do panów odnosi się Anonim z dużym szacunkiem, często zaznacza, że mu w ięcej pisać nie pozwala „respekt stanu", mimo to nie szczędzi i im ostrych słów. Dla autora najw iększym skarbem jest szlachectw o, nie może w ięc patrzeć spokojnie, ja k zadufani w sw o jej potędze wielmoże, „prawo w potędze sw ej m ając za nic i według woli zażyw ając granic" (s. 19), depcą rów ­ ność szlachecką i wynoszą się nad swych b raci w h erbie i prawach. Dopomaga im przez swe łakomstwo szlachta, nie pam iętając, że po w y­ korzystaniu spotka się z rozmaitymi szykanam i ze strony panów, którzy „w oju ją" szlachtę, pozbaw iają ją je j własności, a naw et poryw ają ją „na gnój pod k ije od strasznego ołtarza". W o jn a domowa na Litwie świadczy, że nie były to jed ynie w ym ysły autora. Narzędziem sw ej zemsty czynią m agnaci także kw atery i hiberny, o bciążając nimi uboż­ szych lùb ciągnąc z nich zyski (autor m yślał tu chyba o przekupstwach, jakich się dopuszczano w celu uwolnienia się od nich). Rozprawia się przy te j okazji Anonim (naturalnie nie w ym ieniając ich imiennie) z het­ manem i poskarbim, któremu wprost grozi sejm em konnym, tym ulu­ bionym straszakiem szlachty na magnatów.

Anonim nie waha się nazwać ich „odrodkami dawnych senatorów — ojców ojczyzn y" — „kiernozami i zdrajcam i”. U ciskanie słabszych, krzyw ­ dzenie ubogich nazywa krótko „pańską fu n k cją" lub „m anijerą pańskiej rozryw ki". Dla swego w yniesienia gotowi są oni zawsze do „machia- w elstw " i zdrad, prowadząc na w łasną rękę konszachty z zagranicą. Pom agają też królow i w wprowadzaniu rządów absolutnych, w olnością handlując „na S aksy ". K ry tyce autora podlegają również o by czaje m ag­ nackie — główną winą panów jest według niego szerzenie cudzoziem- czyzny.

26 Podobny fakt podaje H. K ołłątaj, odnosząc go do A ugusta III; por. S tan o ś w i e ­

c e n ia w P o ls c e w o s ta tn ic h la ta c h p a n o w a n ia A u g u sta III, B. N., s. I, nr 144, W rocław

(10)

„ M A Ł P A - C Z Ł O W I E K “ , A N O N IM O W A S A T Y R A 8 3

Z życia szlachty autor w ybiera i omawia jedynie pewne dziedziny życia obyczajow ego, chociaż pośw ięca tym sprawom większą część swego dzieła. N ajbardziej niepokoi go zniew ieściałość szlachty, zam iło­ wanie do zbytku, pijaństwo, nadmierny erotyzm i w iążące się z tym rozprzężenie życia rodzinnego, czyniące je piekłem.

Podobnie k ryty k u jąc duchowieństwo zwraca Anonim uwagę głównie na stronę obyczajow ą. Zagadnieniu temu pośw ięca obszerne „Opisanie duchownego stanu" w pierw szej części satyry. Zwraca tam uwagę na zaniedbywanie przez księży zarówno sw ych obowiązków, ja k i swego wyglądu zewnętrznego, na niedbałe odprawianie nabożeństw, a w y­ łączne zajęcie się sprawami świeckimi, interesam i i zabawą. N aturalnie nie są to nowe m otyw y w n aszej literaturze, możemy znaleźć w iele im podobnych, choćby u R eja czy Krzysztofa i Łukasza Opalińskich. U Łu­ kasza np. znajdujem y bardzo podobną w tonie parodię mszy św.

Anonim żąda od księży, aby byli dobrymi przewodnikami i opieku- ,nami sw ych wiernych, gdy oni m yślą tylko o tym, aby się wzbogacić. T raf­

nie też Anonim spostrzega, że nie ma w tym nic dziwnego, gdyż kapłań­ stwo uważa się za swoistą drogę kariery i awansu, przebiegającego zresztą w zależności od tego, jak i był punkt w yjścia. Odpowiednio do tego, czy kandydat na księdza był z pochodzenia chłopem, czy też szlachcicem , otrzym ywał m niej lub w ięcej tłuste plebanie lub inne godności. Autor ze szczególną n iech ęcią mówi o księżach pochodzenia chłopskiego. Może przemawia tu przez niego pogarda stanowa, ale być też może, że dostrze­ gał on ujem ne strony związane w yłącznie z tym pochodzeniem. Ksiądz pochodzenia chłopskiego z powodu złych warunków m aterialnych nie mógł należycie odbyć studiów i wskutek tego dochodziło do takich katastrofalnych dowodów nieuctwa, jak ie podaje autor w swym utworze; po drugie taki ksiądz nie czuł się nigdy dość niezależnym od pana, by móc go należycie gromić. Nie potępiając ,,m achiaw elstw " możnych, duchowni ci byli jednak niezw ykle czuli na wszelką krytykę ich stanu:

D otchnąć się choćże dyskretnie księdza świeckiem u — tysiąc zaraz ekskomunik i irregularitas krym inalna, i odszczepieństwo będzie.

Anonim n ajbardziej gorszył się jednak w ykroczeniam i kleru prz3- ciwko cnocie czystości. Sprawa ta poruszana jest kilkakrotnie w utworze, autor kładł w ięc na nią w ielki nacisk. Zresztą w łaśnie tego typu „grze­ ch y " (obok pijaństw a) piętnował n ajsiln iej — nie wiadomo jednak, czy ze względu na szczególne rozpowszechnienie się ich, czy też z powodu szczególnej do nich niechęci.

W związku z duchowieństwem zauważyć należy, że wszystko, co autor mówi na jego temat, odnosi się do duchowieństwa niższego i św ieckiego, a w ięc zw ykłych w iejskich plebanów. Z astanaw iające je st przem ilczenie zakonów, a zwłaszcza tak związanych ze szlachtą jezuitów. M ożna naw et

(11)

8 4 P A U L I N A B U C H W A L D Ö W N A

znaleźć w ^ t y r z e pozytyw ne stwierdzenia, które dadzą odnieść się do nich:

J a zaś, uchow aj Boże, dobrych nie tykam ani nie mówię, aby dobrych nie b y ł o . . . Latent sub modio, po ubogich zakonach, po ciem nych zgrom adzeniach, po szarych klasztorach, po św iętych kolegiach św ięte i nader św ięte osoby

[s. 82— 83].

Trudno stwierdzić, ja k ie powody w płynęły na tę przychylną opinię, zwłaszcza że jesteśm y pozbawieni wiadomości o autorze i k olejach jego życia. Może w tym stosunku Anonima do kleru odbiło się trad y cyjn e u szlachty przywiązanie do zakonów, a zwłaszcza jezuitów, a może w płynęły tu inne względy. Duchowieństwo zakonne, zamknięte w klasz­ torach, nie gorszyło tak obserw atora nie związanego z nim ani mu nie przeszkadzało, nie trzeba było dawać mu danin czy rozm aitych opłat — a o niechętnym stosunku do ty ch świadczeń nieraz słyszym y nawet u gorliw ych katolików , do jak ich zresztą należy zaliczyć naszego A no­ nima.

Autor, om aw iając po k olei w szystkie stany, przechodzi do mieszczan, w łaściw ie do miast. O pisuje ich wygląd zewnętrzny, ich zaniedbanie i zubożenie. Zdaje sobie sprawę z tego, że do należytego ich rozw oju ko­ nieczne je st rzemiosło i handel, ten zaś nie może się rozw ijać w obec ogólnego stanu kraju, niebezpieczeństw a dróg i zdzierstw. Odpowiedzial­ nymi za zły stan m iast czyni Anonim magnatów, a w ięc tych, którzy „n aj­ wyższego rządu niesprawiedliw ie, przysiąg i obowiązków n ieproporcjo­ nalnie, w olności i prawa w swawoli zażyw acie" (s. 40). D alej jednak stwierdza, że wina za stan m iast spada i na samych m ieszczan ze względu na ich niedbalstwo, pijaństw o oraz tolerow anie dysydentów i panoszenia się Żydów.

W podobny sposób podchodzi Anonim do sprawy chłopów. W idzi ich opłakany stan, dostrzega, że w chłopach „zgoła w szystek człowieka pozór okrutniejszy niż z bestiam i leśnym i zagluzował postępek" (s. 49— 50), że ich „poszarpało nieznośne w panowaniach okrucieństwo, zdarło do szczętu niepom iarkow anie w podatkowaniu” (tamże). D alej jednak autor daje w yraz przekonaniu, że główną przyczyną nędzy daw niej szczęśliw ych ch łop ów 27 je s t utrata przez nich pobożności. Znów w ięc m oralistyczny punkt widzenia zw yciężył w poglądach Anonima.

W szystko to, co mówiłam dotąd o obrazie rzeczyw istości polskiej w M ałp ie, obraca się w sferze ogólników i w zasadzie nie wnosi nic nowego do n aszej wiedzy o czasach saskich. W spomniałam jednak, że

M ałp a odznacza się dużymi w aloram i poznawczymi. W idzę je w spo­

sobie przedstawienia przez Anonima stanu Polski i współczesnego mu

27 N a opinię autora o dawnej szczęśliw ości chłopów, w prost sielankow ej, wpłynąć mógł S. H. L u b o m i r s k i R o z m o w a m i A r t a x e s a z E w a n d rem .

(12)

„ M A Ł P A - C Z Ł O W I E K “ , A N O N IM O W A S A T Y R A 8 5

społeczeństw a. Także wnioski, jak ie w yciąga anonimowy autor, są dla nas in teresu jące, gdyż pozw alają zapoznać się dość bezpośrednio z po­ glądami przeciętnego obyw atela. W iąże się to ze sprawą programu sa­ tyry, a w ięc z osobistym i postulatam i autora. Są one dość niekonse­ kwentne. Przykładem może tu być potraktow anie przez autora miesz­ czan i chłopów, ja k również ocena m agnaterii: Anonim trafnie widział zły stan m iast i wsi, dostrzegał naw et przyczyny tego (samowolę panów i nadmierny ucisk chłopów), ale w końcu przerzucił winę na zepsucie tych stanów.

Program pozytyw ny utworu sprowadza się do hasła powrotu do tego, co było dawniej. To „daw niej" nie je st bliżej określone przez autora. Z rozrzuconych po całym dziele wzmianek można jednak zbudo­ wać jak iś „m odel" Rzeczypospolitej. Państwo miało mieć charakter w y­ bitnie stanowy. W szystkie stany winny „wiązać się na jeden dobra pospolitego in teres" (s. 7). Na czele stać ma król — ale nie rządzący samowładnie. Stanow isko jego tak autor określa:

Król winien starać się o ludzkie nad ludźmi panowanie. To jest w przyjem nej każdemu łaskaw ości, w przykładnej bogobojności, w ostrożnej i w iecznej spraw ie­ dliwości, w usilnym o pomnożenie chw ały boskiej i dobra pospolitego pieczoło- waniu (s. 3).

Obok króla stoi senat i hetman, będący w rozumieniu autora siłą pra­ wie równorzędną królowi, fundamentem i podporą m ajestatu królew ­ skiego. Co w ięcej, Anonim pochwala to, że daw niej hetman wydawał się obcym siln iejszy od króla — przeciw staw ia się w ięc tendencjom ograniczenia władzy hetm ańskiej, podobnie ja k i zmniejszeniu liczby w ojska.

N ajcenn iejszą dla Anonima w artością je st w olność w szlacheckim rozumieniu tego słowa. Zdaje on sobie co prawda sprawę z tego, że w „zbytnim a nieostrożnym w olności jako niepom iarkow anego lek ar­ stwa zażywaniu nieszczęśliw i trujem y się i giniem y" (s. 67) — ale zbyt trad ycyjn ie je st do tego p o jęcia przywiązany, by m óc zdobyć się choć na cień krytyki. Jednym z n ajcen n iejszych przyw ilejów w olności jest w ybieranie królów.

W państw ie najw iększą rolę ma mieć szlachta. W łaśnie rola szlachty w Polsce upodabnia ją do rzeczypospolitej rzym skiej, która je s t dla Anonima doskonałym wzorem. Szlachtę utożsamia autor M a łp y z ry cer­ stwem i wymaga od n iej, aby odznaczała się doskonałą naturą ludzką. Anonim daje je j zbiór reguł postępowania, które nazwać można „Deka­ logiem cnót ry cersk ich ". Przestrzega w nich przed pychą i zapalczy- wością, obżarstwem, tchórzliw ością, nieczystością, skąpstwem, kłam ­ stwem, niechlujnością w mowie i lenistwem. Z rzeczyw istością polską wiążą te reguły obrazki z życia szlachty, pokazujące, jak przebiegało

(13)

8 6 P A U L I N A B U C H W A L D Ö W N A

stosow anie ty ch zasad w rzeczyw istości. Ciekaw e je s t podkreślenie potrzeby gościnności i tow arzyskości.

Reguły te m iały być wzięte przez autora z praw rzymskich, ale wią­ zać je należy nie ty le z literaturą rzymską, co z D e k a lo g ie m — podchwy­ cił to już K. Bartoszew icz. „Dekalog cnót” z M a łp y ma pewne analogie w innym utworze z tego czasu pt. Q u estio n es P o lo n ic o -M o ia le s in A c a d e ­

m ia L ip s ie n s is 28. W utworze tym w 9 punktach, po łacinie zostały u jęte

cechy „Eques Polonus moderni tem poris", w w ierszach zaś polskich po nich n astępu jących zostały uwydatnione polityczne konsekw encje rozprzężenia — a w ięc panoszenie się obcych na ziemi polskiej. „Deka­

log cnót” z M a łp y w sposób dość ogólnikow y określa cnoty idfealnego rycerza (po łacinie), a omówienie polskie pokazuje, ja k w rzeczyw istości w yglądała dana „cn ota” u Polaków. M ów iąc o modelu Rzeczypospolitej postulowanym przez Anonima nie można zapominać o roli, jak ą wyzna­ cza on w n iej magnatom, których mimo o strej krytyki zupełnie poważnie nazywa, ja k Skarga, „ziemskimi bogam i”. W łaściw e ich m iejsce widzi w senacie.

Program, jak i wysuwał anonimowy autor, pozwala określić go jako ideologia szlachty, i to je j odłamu bardziej konserw atyw nego. Nie mówi to jednak o nim w szystkiego. O bciążony wielu przesądami szlacheckim i, uw ażający szlachectw o za najw yższy wykwit człow ieczeństwa, potrafił on jednak dostrzec i inne w arstw y — mieszczan i chłopów, i o położeniu ich wypowiedzieć kilka trafnych uwag.

Rozpatrywanie dzieła w ten sposób, ja k również pobieżne zapoznanie się z nim może budzić w ątpliw ości co do obdarzania tego utworu nazwą satyry, gdyż sam tekst robi wrażenie raczej traktatu m oralizatorskiego. A jednak je st to satyra — utwór był nią już w kon cep cji autora. To tylko sposób realizacji te j kon cep cji zbliża M a łp ę do traktatu, tym bardziej że styl utworu chwilami staje się echem napuszonych barokow ych k a­ zań. Styl epoki — spraw iający, że często odnajdujem y całe zdania z M ał­

p y w wielu w spółczesnych utw orach — widoczny je s t zresztą nie tylko

w zamiłowaniu do zdań złożonych, w stosowaniu licznych figur retorycz­ nych, antytez, kontrastów , konceptyzmu, ale również w specjalnych konstrukcjach składniowych. W ym ienić by tu można „styl b ib lijn y ”, p oleg ający na używaniu sw oistych „motywów kon stru k cy jn ych ”, np. powtarzaniu pew nych członów zdań lub nawet całych zdań. Styl epoki widać również w dążeniu autora do system atyczności i pew nej

28 Utwór ten przedrukował J . Gierowski w antologii R z e c z p o s p o lita w d o b i e

u p a d k u , s. 170. Tekst ten znajduje się również w tzw. kodeksie Lekszyckiego w Bibl.

Uniw. w Poznaniu, sygn. 72, i w rękopisie B. K. 513. Q u e s tio n e s pow stały w 1. 1703— 1704.

(14)

„ M A Ł P A - C Z Ł O W I E K “ , A N O N IM O W A S A T Y R A 8 7

rytm iczności wykładu, do rozczłonkow yw ania tego, co mówi, na poszcze­ gólne, równoważne z sobą części — znać tu p rzejęcie się zasadami re ­ toryki. System atyczność tę widzieć trzeba by raczej w formie niż w treści utworu, gdyż mamy w nim liczne powtórzenia (np. prawie bez zmiany powtórzony opis ,,niechlu jnego" zachowania się w kościele). Dążenie do system atyczności widoczne je st przede wszystkim w samym rozplano­ waniu treści, a w łaściw ie w zamiarze autora, aby w pierw szej części dać portret „w ew nętrznej” tw arzy człowieka, a w dalszych (cz. 2 i 3) — „zew nętrznej" i omówić go kolejn o „stanam i”, przechodząc od najw yż­ szego — króla, do najniższego — chłopów. W budowie poszczególnych częici satyry też je st widoczne stosow anie pewnego schem atu: pierwsza i trzecia część m ają formę rozprawy, środkowa zaś składa się z 8 roz- działków, z których każdy ma początkową partię pisaną dialogiem, po nim omówienie prozą, a kończą się w szystkie, z w yjątkiem I i V III roz- działku, wierszami. Podobnie w pierw szej części w iersze m ają ściśle określone m iejsce — zam ykają ustępy pośw ięcone królowi, szlachcie, senatorom i miastom.

Autor stara się urozmaicić sw ój utwór, stosując pytanie retoryczne lub zw racając się bezpośrednio do czytelników („o patres conscripti"). W prowadził również różne typy w ierszy — najprostsze dwuwiersze rymow ane parami, kw artyny z rymami przeplatanymi, sestyny, oktaw y, strofę saficką oraz obok 11-zgłoskowca 13- i 8-zgłoskowce. W iersze te są często chropawe. Bardzo często spotykam y rym y gram atyczne i rym y dokładne tylko fonetycznie (rymowanie i z é; i z y; é j z i lub z y). Po zbadaniu stylistyczn o-w ersyfikacyjn ej strony dzieła można stwierdzić, że autorowi nieobce były tajn iki kunsztu rymotw órczego.

Jed n ak w artość literacka M ałp y w ynika z czego innego. Pew ien wkład artyzmu, zaw arty w dziele Anonima, płynie nie ze stosow ania wyuczonych prawideł, lecz z pisania o tym, co autor widział wokół sie­ bie, z plastyki i bezpośredniości stylu. Na szczęście dla siebie i dla czytelnika autor używał m etafor i porównań przeważnie konkretnych, podpadających jeg o obserw acji. Pisał niejednokrotnie tak, ja k mówił — stąd rubaszność i nieprzebieranie w w yrażeniach w pew nych partiach utworu. Pow staje w ten sposób charakterystyczne dla utworu m ieszanie kaznodziejskiej wzniosłości (nieco sztucznej) z mową żywą, starannego obm yślenia k on cep cji z pisaniem tego, co czuł w danej chwili.

Kw estia, czy ta k on cep cja (zaznaczona już w tytule) była oryginalna, nie je st jeszcze rozstrzygnięta. Chrzanowski 29 chciał wiązać ją z utworem Fenélona o identycznym tytule M a łp a -c z ło w ie k — jednak z pew nością nasz A nonim nie słyszał o tym wierszu. Oddziałała tu raczej trad y cja

(15)

8 8 P A U L I N A B U C H W A L D Ô W N A

lerack a — przecież już R e j 30 porównywał niemądre naśladownictwo z postępowaniem małpy, podobnie stwierdzał, mówiąc o stanie ry cer­ skim, anonimowy autor W ie r s z y k ó w k r ó c iu c h n y c h p o d s p o s o b e m B u ce­

p h a la , ta k ż e i M ałpy, a lia s Sim ii, w ydanych według Estreichera w Grodzi­

sku w 1573 roku. W wieku X V II w yraz „m ałpa" pojaw ia się często w S a­

ty ra ch K. Opalińskiego, głównie jed nak dla określenia dziewcząt lek ­

kiego prowadzenia (podobnie je st u W . Potockiego). W anonimowej, w ierszow anej satyrze pt. S a ty ra n a p ie s z c z ą c y c h ro d z ic ó w d z ie c ię c ie 3\ prawdopodobnie z drugiej połowy X V III wieku, znajdujem y zdanie, że rozpieszczający swe dzieci rodzice postępują ja k „dzika małpa ow a", Podobnych przykładów przytoczyć by można w ięcej.

W szystko to mogło wpłynąć pobudzająco na wybór tytułu i c a łe j kon­ cep cji utworu, ale ostatecznie pozostanie ona w łasnością Anonima. W swym utworze powtarza on znane już tem aty satyryczne, nie wysu­ w ając żadnego nowego zarzutu, chyba że je st nim protest przeciwko wywoływaniu w ojen dla swych pryw atnych celów ; ale niezaprzeczoną jego zasługą będzie to, że z tych różnych „tem atów " satyrycznych stw orzył pewną całość, w zbogacając ją rysam i współczesnego mu życia. Nie je st to jed nak tylko kom pilacja. Do M a łp y odnieść można uwagę R ap p ap orta32 o satyrze W . Potockiego — że m otyw y jego utworów sa­ tyrycznych by ły te same, co u innych satyryków , gdyż w spólnych tem a­ tów dostarczało samo życie.

Czy nasz Anonim znał oprócz Krzysztofa O palińskiego (a może także i Łukasza) innych polskich satyryków , nie udało się stwierdzić. Prawdo­ podobna jest znajom ość W . Potockiego: w M a łp ie znajdujem y pewne sen ten cje i w yrażenia używane przez W . Potockiego, ale nie mogę stwierdzić, czy były one w powszechnym użyciu, czy też zostały za­ czerpnięte wprost z Potockiego, tym bardziej że tw órca M a łp y zmieniał bardzo to, co wziął z obcych utworów. Przekonuje nas o tym opowiada­ nie o Kammie, „jed n ej damie g reck iej zn aczn iejszej", zaczerpnięte z Plu- tarcha, zużytkowane już przez Ja n a Kochanow skiego we W zorze pań

m ęż n y c h i przez Łukasza G órnickiego w D w orzan in ie. Anonim opiera

się bezpośrednio na tek ście Plutarcha lub na nieznanej jeg o przeróbce (pewne szczegóły są inne niż u Kochanow skiego i G órnickiego, np. po­ św ięcenie Kammy Dianie), skraca jed nak tekst i zmienia, np. u niego Kamma daje Sinoriksow i truciznę przy stole biesiadnym, a nie przy ołtarzu, a później żale swe w yśpiew uje (wierszem!) na lutni. C harakte­

30 M. R e j , W iz e r u n e k w ła s n y ż y w o ta c z ło w i e k a p o c z c iw e g o , „Pisma prozą i w ier­ szem " (wybór), B. N., s. I, nr 151, W ro cław 1954, s. 188.

31 Ossol. 2788/11.

** R a p p a p o r t , W . P o to c k i j a k o s a ty r y k , „Prace H istoryczn o-literack ie", nr 14, Kraków 1920, s. 102.

(16)

„ M A Ł P A - C Z Ł O W I E K " , A N O N IM O W A S A T Y R A 8 9

rystyczna je st zmiana tonu w tym wierszu: w m iarę odbiegania od wzoru staje się on coraz bardziej niecenzuralny.

Nie wiem, czy i w innych ustępach Anonim korzystał w podobny sposób z jak ich ś źródeł (naturalnie wiadomo, że w „O byczaju rządu i po­ w agi" oparł się na R o z m o w a c h A ita x e s a z E w a n d iem Stanisław a H. Lu­ bomirskiego, ale i tam zbliżenia są raczej w sam ej treści niż w sposobie je j ujęcia). Dwukrotnie twierdzi, że przytacza tekst obcy: „prawa rzym­ sk ie" dla rycerzy („Dekalog cnót rycerskich ") i „wiersz pewnego cudzo­ ziem ca" o karczm ach polskich, ale prawdopodobnie są to fik cy jn e źródła. Rozpatrzenie treści M ałp y oraz je j strony form alnej je st konieczne również dla określenia je j anonimowego tw órcy. W szyscy zajm u jący się tym zagadnieniem stw ierdzają za Bartoszew iczem (zgodnie z zapowie­ dzią tytułu satyry), że autor był szlachcicem , niezbyt zamożnym, byłyrn żołnierzem. Dowodem na to je st fakt, że reag u je on szczególnie silnie na te wypadki, które godziły w fortunę średnio zamożnego szlachcica (zniszczenia w ojenne, kontrybucja, dymowe). Z w iększością szlachty dzielił Anonim neutralność polityczną, niechęć do wiązania się z k tórą­ kolw iek z w alczących p otencji i poprzestaw anie na krytycznym ich obserwowaniu. W ykształcen ie Anonima je st powierzchowne. Często po­ w ołuje się na „księgi", przeważnie jednak ogólnikowo. Z pisarzy staro ­ żytnych wymienia Plutarcha, Diodorusa Siculusa, Senekę i Epikura. O czytany jest natom iast w literaturze relig ijn ej — prócz dokładnej zna­ jom ości B iblii, na co w skazują liczne aluzje tekstu, zna Augustyna, Chryzostom a, listy Pawła i Ambrożego, a ze szczególnym sentymentem wspomina Drexeliusza. Z podziwem i zachwytem mówi o R o z m o w a c h

A it a x e s a z E w a n d iem St. H. Lubomirskiego i o S a ty ra c h K. Opalińskiego,

niechętnie zaś wspomina „rom anse" o M agieionie, Banialuce i A rge- nidzie.

Znajom ość kultury antyku widoczna je st przy posługiwaniu się nim w porównaniach. Na tym tle dość dziwnie w yglądają niektóre uwagi Anonima — np. o posągach A pollina i Jow isza:

. . . lubo z prostego drewna, na proste naczynie zgodnego, istotę m ają, że jed­ nak figury z niego Apollina, Jow isza, M erkuriusza albo inszych, którego uformo­ wano, i że diabół i niecnota przez niego gada i c z y n i. . . [s. 19].

W idać tu charakterystyczne dla Anonim a m ieszanie wiadomości erudycyjnych z własnymi, naiwnymi sądami.

Utwór, a w łaściw ie jego strona językow a mówi nam jeszcze coś o ano­ nimowym autorze. Zdarzające się w satyrze dialektyzmy, choć je st ich niew iele, pozw alają na hipotetyczne związanie Anonima z południową częścią województwa krakow skiego. Badając języ k utworu, oparłam się na kilku jedynie odpisach (kopii poznańskiej, rękopisie kórnickim , dzi­ kowskim i częściow o łódzkim), ale ponieważ w ybrane przeze mnie w ła­

(17)

9 0 P A U L I N A B U C H W A L D Ô W N A

ściw ości gwarowe zachowane są w tych w szystkich odpisach, z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić można, że są one odbiciem mowy

autora, a nie jego kopistów. Do tych w łaściw ości zaliczam:

1) m ałopolską (względnie m azowiecką) postać grupy sr', zr' = śr, ź i — przy czym widoczna jest tu pewna niekonsekw encja: z w ie r c ia d ło (s. 150) / / z w ie r ś c ia d ło (s. 125, 128), w e jr z e n ie m (s. 46, 58, 74) //w e jz r a w s z y (s. 45, 103), d o jź r e ć (14), w e jr z y jm y (s. 58) / / w e jz r e jm y (s. 10, 12), p o d e j-

źran y, ź ren ica (s. 67), ź r e b c a (s. 109);

2) p rzejście e i ^ oł, ch arakterystyczne dla M ałopolski, a głównie je j okolic podgórskich: d ia b o ł (s. 17, 52, 141);

3) P rzejście c h ~ ^ k \ w s p ik le r z a c h (s. 6), b a ld e k in (s. 87), d o tc h n ą ć (s. 16, 72, 77) — forma hiperpoprawna;

4) dwukrotne użycie wyrazu g a c e k 33, w ystępującego na niewielkim obszarze na południe od górnej W isły, a na wschód od linii łączącej Kraków z Nowym Targiem ;

5) dla tego też obszaru typow y jest wyraz gunia (choć spotykam y go i w innych dzielnicach);

6) forma z io b r a (s. 29); 7) n a le p a 34.

Inne w łaściw ości gwarowe (wymowa é jako i, form y typu w id z iem y ) nie mówią już o pochodzeniu autora.

W y stęp u jące w tek ście nazwy m iejscow e odnoszą się też przeważnie do południowej Polski: Zamość, Krzeszów, H rebenna pod Lwowem, Tu­ robin, Kusienice. Oprócz nich znajdujem y wzmiankę o W arszaw ie, którą autor znał dość dobrze, i o przysłow iow ej Kiernozi.

Przy związaniu autora z podgórzem krakow skim zrozumialszą stanie się jego uwaga o „subtelnych praktykach chłopskich", o ich ucieczkach, co dawało się we znaki zwłaszcza na tym terenie, przy w zbierającym na sile zbójnictw ie góralskim (choć mogło się to odnosić także do buntu P a leja i Samusia).

Strony rodzinne Anonima zbliżają go w ięc do innego Anonima — Erazma Otwinowskiego, autora D z iejó w P o lsk i p o d p a n o w a n iem A u gu sta

II, przebyw ającego prawdopodobnie w okolicach Częstochow y lub K ra­

kowa. Stwierdziłam w iele styczności w ich poglądach, gdyż oni o b aj są przedstaw icielam i szarego ogółu szlacheckiego, z którym dzielą w iele uprzedzeń. O baj jed nak rekrutują się ze zdrow ej części społeczeństw a: widzą zło i starają się znaleźć drogę w y jścia dla Polski. Je s t to tylko podobieństwo, nie mamy bowiem żadnych podstaw do identyfikowania

ss Pisarz rękopisu dzikowskiego nie rozum iał widocznie tego słowa i przekręcił je na „G ajek” (Pajek?). W rękopisie kórnickim zam iast „g ack a" mam y „p ająk a” .

31 Por. Z. S t i e b e r , O j ę z y k u W . P o t o c k ie g o , „P race polonistyczne” , s. 5, Łódi 1947.

(18)

„ M A Ł P A - C Z Ł O W I E K “ , A N O N IM O W A S A T Y R A 9 1

obu tych anonimów. Do chwili znalezienia jakiegoś przekazu stw ierdza­ jącego autorstwo M a łp y staw ianie jakichkolw iek hipotez co do osoby autora te j satyry będzie zawsze niepewne. Próbow ał to uczynić Brückner, przypisując autorstwo M a łp y Antoniem u Ponińskiem u 35, ale p ó ź n ie j3ß w ycofał się z tego. H. Kaźm ierczakówna 37 za autora M ałpy uważała W o jciech a St. Chróścińskiego, ale w szystkie je j dowody nie w ytrzym ują krytyki. Przeciw ko autorstwu Chróścińskiego świadczy cho­ ciażby sam styl M a łp y •—■ w iersze je j są znacznie bardziej nieporadne form alnie niż w iersze W . St. Chróścińskiego. O baj autorzy m ają pewne ulubione w yrażenia odmienne u obu, obaj dokonują innego wyboru sy ­ nonimów (w M a łp ie mamy zawsze: ch a łu p a , p a sk u d a , tiunna-, u Chróściń­ skiego: c h a ta , s z k a ia d a , trum na — i to w utw orach z różnych okresów jeg o twórczości). U obu autorów w ystępują też inne cech y gwarowe.

Tak w ięc sprawa autorstwa satyry nadal nie je st rozwiązana. Je s t to tym bardziej dziwne, że dość duża ilość odpisów tak obszernego utworu świadczy o pew nej jego popularności, która jednakże nie je st zaznaczona żadnym bezpośrednim przekazem. Z ału sk i38 ocen iając przychylnie satyrę uważał ją też za anonimową. Podobnie w „M onitorze" przy przedruko­ w anych fragm entach satyry nie znajdujem y żadnych wzmianek o utwo­ rze ani o jego autorze.

Dla nas utwór ten zachował swą w artość nie tylko przez to, że dał nam obraz swych czasów. W większym jeszcze stopniu je st on św iadec­ twem myśli i uczuć zwykłego szlachcica. I w łaśnie dlatego w powiązaniu z pewnymi w aloram i literackim i, jakim i się odznacza (żywa mowa, pla­ styka obserw acji), satyra M ałp a c z ło w ie k może być uznana za w artoś­ ciow y utwór czasów saskich. N ależałoby ją zatem wydać w ja k n a jk ró t­ szym czasie w całości.

3$ A. B r ü c k n e r , R ecenzja p racy Sinki, „Pam. L it.", t. 10,

s.

81. 35 A. B r ü c k n e r , D z ie je k u ltu r y p o ls k i e j , t. 3, s. 116.

37 W nie drukowanej p racy m agisterskiej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli faktycznie plejotropowe działanie małych dawek riwaroksabanu w połączeniu z ASA jest tak korzystne dla pacjentów z miażdżycą — nawet tych wiele lat po

GRAŻYNA RIGALL: Myśmy zaproponowali takie… może nie najstarszą formę animacji, bo jedna ze starszych była taka forma, która jest dosyć trudna i myślę, że może

Jest wiele krajów (m.in. Włochy), gdzie państwo wywiązu- je się ze swoich zobowiązań wobec placówek ochrony zdrowia bez pośrednictwa tego typu instytucji.. W mo- jej ocenie

Teraz Sama mniej się już boi i nie daje się już tak łatwo przestraszyć. Potrafi lepiej skupić się

sezonu najczęściej pojawiają się Misha Col- lins (anioł Castiel) i Mark Sheppard (demon Crowley). Częste występowanie tych postaci jest nie tylko związane z ciekawymi

Być może zaś wystarczyłoby powiedzieć, że podstawowy podział to podział na użycia UR i UA i że użycie UR dzieli się na użycia URI (referencyjneStrawson>

Najogólniej rzecz ujmując, jest to problem tego, jak to się dzieje, że nasz umysł składa się przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, ze stanów, które mają

Być może – znów opieram się tylko na własnych przypuszczeniach – były takie przypadki, że nikogo owe osoby nie spotkały, ale przez miesiące, a później lata spędzone