• Nie Znaleziono Wyników

Podłoże historyczno-społeczne poezji ludowej Lenartowicza i Konopnickiej : cz. I

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Podłoże historyczno-społeczne poezji ludowej Lenartowicza i Konopnickiej : cz. I"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Zofia Bessażanka

Podłoże historyczno-społeczne poezji

ludowej Lenartowicza i Konopnickiej

: cz. I

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 26/1/4, 342-372

(2)

PO DŁO ŻE HISTORYCZNO-SPOŁECZNE POEZJI LUDO W EJ LENARTOW ICZA I KONOPNICKIEJ.

Cz. I.

Kiedy M ickiewicz na swe „D ziady“ zaprosił lud w iejski, w w yrazistej form ie w eszła do polskiej poezji rom antycznej — ta k młodej jeszcze w trzecim dziesiątku XIX stulecia — kw e- stja społeczna. W idmo okru tn eg o pan a w ypow iada słowa cha­ ra k te ry sty cz n e :

Tak m uszę dręczyć się w iek w iekiem *) Spraw iedliw e zrządzenia Boże !

Bo kto n ie był ni razu człow iekiem , Temu człow iek nic nie pom oże.

D otychczas w poezji naszej by ła w ieś już to ową id y l­ liczną ustro n ią, n a któ rej tle rozgryw ały się dzieje W iesław a i H aliny, baw ili się i tańczyli K rakow iacy i G órale, — już to u rozbujałych rom an ty k ów siedzibą tajem niczych czarów, g u ­ seł i zjaw niezw ykłych.

W iek XIX odkryw ał nadto ludzi pierw otnych w m ieszkań­ cach wsi. P oeci-rom antycy w ludzie szukając poetyckiego n a t­ chnienia, badali jed n ak z upodobaniem tylko pieśni, w ierzen ia, podania, nie życie ludu. D aw nego ty p u statystów , którzy by zajęli się realnem życiem chłopów, po Staszicu i K ołłątaju brakło, chociaż od czasu n ad an ia K onstytucji Trzeciego M aja lud i spraw y ludu coraz częściej pojaw iały się na aren ie pol­ skiego życia. N ieuregulow ane pod trzem a zaboram i stanow isko chłopa, pom im o w ysiłków szlachetnych jed no stek znoszącego jarzm o poddaństw a, było to zjaw isko społeczne, dom agąjące się gw ałtow nie rozstrzygnięcia. Ku rozstrzyg nięciu zaś spraw społecznych dążyła wówczas cała Europa. B ujny siew now o­ czesnych idei w szechludzkiego b ra te rstw a padł krw aw o na rolę

ZQFJA B E SSA Ż A N K A .

(3)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 3 4 3

św ia ta w czasie W ielkiej R ew olucji; w iek XIX m iał się stać stuleciem rozkw itu myśli dem okratycznej w E uropie, w iekiem uw łaszczenia niew olnego chłopa n a niew olnych ziem iach pol­ sk iego n arodu.

Lud, zbiór jednostek złączonych w spólną dolą poddańczą i najniższem stanow iskiem społecznem , był dla szlachty pol­ skiej stan em pogardzanym , m ało ciekaw ym . Jeszcze w począt­ k ach w ieku XVIII nie godziło się „u rodzonem u“ popisyw ać znajom ością tej w arstw y, z k tó rą się przecież bezpośrednio s ty k a ł i k tó rą znał bardzo dobrze. Dopiero p rzew rót społeczny w e F rancji i po stu laty wieku O św iecenia1) (nie now e zupełnie u nas, bo już w XVI stuleciu rozw ażane), w ybiły pierw szy w y­ łom w społeczeństw ie szlacheckiem . Je d n a k nie zasadniczy. K o n sty tu cja Trzeciego Maja, jakkolw iek dzieło um ysłów „oświe­ c o n y c h “, nie była w zupełności d em o kraty czną; uczyniła ona w praw dzie jed en wielki k ro k naprzód: chłop stał się człow ie­ kiem osobiście wolnym , cieszącym się opieką praw a — ale po­ zostały bez zm iany ciężkie w aru n k i ekonom iczne (niem ożliw e zre sz tą do natychm iastow ej sanacji), pańszczyzna, choć złago­ dzona, darem szczyzny.

Nie zm ienił się i c h a ra k te r chłopski pom im o Racławic. A jed n ak w tym chłopie ponurym , w zgardzonym , tkw iły w ar­ tości godne uw agi, a niezauw ażone. Pomimo, iż historja oddała m u spraw iedliw ość — najlepszem św iadectw em szereg w strzą­ śnięć i przew rotów społecznych w ostatniej ćwierci XVIII i dwóch pierw szych XIX w ieku — na to, by poezja polska rów ­ noup raw n iła w ieśniaka z innem i stanam i, trzeb a było czekać aż do Lenartow icza, jego bowiem poezja w yrosła najbujniej z kręg u zainteresow ań społecznych, choć już wcześniej tw ó r­ czość ludow a stała się ową k rynicą, z której czerpali nasi poeci; żeby bowiem lud stał się tem atem „m odnym “, starczy ł pow iew rom an tyzm u na polską krainę. Rom antyzm bowiem niósł um i­ łow anie (poetyckie !) tego, co nieznane i dalekie, jak śred n io ­ w ieczne tu rn ieje rycerskie, sklepione w łuki gotyku klaszto ry , m alow nicze zam czyska rycerzy -rab usió w , i tego, co niezw ykłe dla przepojonej uczonością atm osfery pseudoklasycznej : szuk a­ nie w yższych w artości w pieśniach, stw orzonych przez ów da­ leki od społeczeństw a „w ykształconego“ lud, ciem ny, naiw ny (jak tw ierdzono), i zabobonny. W ytrysło now e źródło n atch n ień poetyckich. „D alekość“ ludu w abiła do siebie, budziła się chęć poznania tw órców tak pięknych podań, m elodyjnych pieśni i w ierzeń niezw ykłych.

O dkryw ano chłopa we w łasnym k raju . Chodakow ski r u ­ szył na w ędrów kę, młodzi rom antycy „szli do lu d u “. Jedni, , ja k ciekaw i badacze w poszukiw aniu uk ryteg o w nim p ięk na, drudzy, by ten lud tak ciem ny i w zgardzony oświecić, pod­

(4)

3 4 4 I. ROZPRAWY. — Zofja B essażanka.

nieść, uszlachcić. Lud był więc kopalnią now ych pom ysłów , nie uw ażano go jed n a k za doskonałość. Nie b y ł nią zresztą n aw et u sw ych rzeczników w epoce K onstytucji 3 Maja, w Kuź­ nicy K ołłątajow skiej, pism ach Staszica. Owszem, um ysły w y­ bitniejsze zdaw ały sobie jasn o spraw ę, że długow iekow a nie­ wola m usiała w nim w yrobić ry sy ujem ne, że nędzne położe­ nie ekonom iczne, ciężka praca, p rzygniotły go i zw iązały z zie­ m ią wcale nie idealnem i węzłam i, że tem u chłopu krzyw da się dzieje, że pan, którem u po śm ierci słusznie m ogą kaw ki i k ru k i szarpać ciało, nie jest unik atem , że wiele zostało win do zm a­ zania i dużo złego do napraw y.

Nie zam ykali oczu i poeci-rom antycy na upośledzenie chło­ pów, na niegodziw e postępow anie panów w odniesieniu do pod­ danej im rzeszy w iejskiej grom ady. Po M ickiewiczu, k tó ry z całą surow ością osądził nieludzkiego dziedzica, silnie p rze ­ m ówił G oszczyński w „Zam ku K aniow skim “, piętn u jąc nieli- tościw e rząd y półpanków u kraińskich. Praw dziw ym jed n ak piew cą ludu stał się Lenartow icz.

K iedy K onopnicka żalić się będzie na dw ór daleki od chaty, ta k niezm iernie, że gw iazda naw et, co ośw ieca prom ie­ niam i swem i p ań sk ą siedzibę, nie sięga ni jednym prom ykiem do chłopskiej lepianki, niesłusznie entuzjaści jej talen tu i po­ litycznych przeko nań pow itają jej w ystąpienia jako nowe, do­ tychczas niesp o ty k an e. Stało się to już wcześniej — w „Dzia­ d a c h “ M ickiewicza fragm entary czn ie — od L enartow icza z całą św iadom ością.

Odtąd popłynie w poezji polskiej podw ójna fala: sielanka w iejska żyć będzie dalej i krzew ić się bujnie wieś — raj, w ieś — idylla, tak w m yśli społeczeństw a, jak i w poezji — a rów nocześnie chłop gnębio n y i k atow any znajdzie i w po­ ezji i w rozm yślaniach polskich hu m an itary stó w m iejsce w y­ bitne. Do tych dwu w artości bieg dziejów dołączy trzecią. Upa­ dek pow stania listopadow ego w ykaże słabość szlachty, bezsiłę społeczeństw a. Stąd pow szechne szukanie czynników ożyw­ czych. Objawi się zarazem dążność do zam iany orężnej siły n a siłę inną, niedocenioną dotychczas: pogardzaną pracę fi­ zyczną ludu, jego cechę najszlachetniejszą. O tem , jak ciężko chłop pracuje, wiedzieli już i C hodakow ski i Mickiewicz i Go­ szczyński i Zaleski, dla nich jed n ak praca nie stanow iła istoty chłopa. Nowe pojm ow anie ludu przyniosła nie poezja, nie n a ­ uka, ale p o stu laty chwili dziejowej. D latego też poetą p raw ­ dziwie ludow ym pozostanie zawsze, pomimo idealizacji przed­ m iotu swej poezji, Lenartow icz, — on bowiem w chłaniał je w siebie najobficiej.

Do poezji polskiej w szedł chłop-pracow nik, na tle wsi — idylli.

* *

(5)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 3 4 5

L en a rto w ic z x) w yszedł ze środow iska w arszaw skiego. Młody poeta, sam ouk, g a rn ą ł się do tych, któ rzy mogli m u użyczyć pom ocy, kierow nictw a i św iatła na drodze poezji, po k tó rej zap ra g n ą ł kroczyć. W ybitny działacz z niwy ludowej K. W. W óycieki sta ł się dlań praw dziw ym duchow ym przew o­ dnikiem . Na łam ach „Bibljoteki W arszaw sk iej“ pojaw iały się począw szy od r. 1850 utw ory m łodzieńcze L enartow icza, za­ sadniczo zgodne z kieru nk iem czasopism a. „B ibljoteka“ nie w sk a­ zyw ała ludu jako siły społecznej, zajm ow ała się nim, jako o d ­ łam em narodu, dotąd nieznanym , niezbadanym , naukow o r a ­ czej bad ając jego tw órczość, rów nolegle z panującym podów­ czas prądem zajm ow ania się ludem w ch arak terze cząstki Sło­ w iańszczyzny. K. Wł. W óycicki zachęcał m łodego poetę do studjów n ad tw órczością lu d ow ą; on to nauczył go zachw ycać się poezją w ieku złotego, a Ja n a K ochanow skiego nadew szystko.

Gościł też często m łodociany śpiew ak M azowsza w dom u W ilkońskich, znanych z zam iłow ań literackich i utw ory sw oje p osyłał do pism a, w ychodzącego pod kierunkiem A. W ilkoń- skiego. (Należał n a w e t do składu redakcji, w raz z B. Dziekoń- skim , W. W olskim , J. Kenigiem, A. Niew iarow skim . H onoro­ w ym i członkam i byli K. Wóycicki, K. W itte i A. Lesznow ski.) To w pływ przew ażnie „sta rsz y c h “. R ów nocześnie na ludow y ton n astrajało swe lu tnie grono ów czesnej C yganerji w arszaw ­ skiej. K. W itte w „Tygodniku Illu stro w an y m “ r. 1904 n r 27 p rzy ­ tacza list L enartow icza; w yznaje w nim poeta, iż do owej grupy nie należał. P raw d a — bezw ątpienia — gdy się bierze pod uw agę try b życia m łodej Cyganerji, ideowo w szakże łączyło L enartow icza z tą g a rstk ą artystyczn y ch cyganów w spólne um i- łom anie ludu. Pociągały m łodą w yobraźnię poety fan tasty czn e w zloty au to ra „W ieży siedm iu w odzów “ — w listach do wdowy po Rom anie Zm orskim wypow ie niejed no kro tn ie sąd bardzo dodatni o autorze i poem acie — i sam spróbuje lotów pod ­ n iebny ch k tó re jed n ak prędko porzuca, nie odpow iadają b o ­ wiem jego n atu rze. O rganizacja duchow a L enartow icza była in n a : p ełna p ro sto ty , entuzjazm u, gorącego um iłow ania ziem i ludu, pozbaw iona bujnej fantazji. Skarży się w praw dzie p o e ta

„Chciałbym lecieć gdzieś daleko, gdzieś daleko, Tam, gdzie ludzkie łzy nie cieką, łzy nie cieką“,

idzie do nieba oglądać rajskie piękności — ale w raca zaw sze na szarą ziemię, do m azowieckiej wioski.

W idoczniejszy w pływ na m uzę ludow ą naszego p o e ty , w yw arł inny „C ygan“, C yprjan K. Norwid. W „Bibljotece W a r­ szaw sk iej“ z ro k u 1841 spotykam y ciekaw y w ie rs z 8) późn iej­ szego a u to ra rzeczy o sztuce polskiej i m alarza typów

chłop-9 Ur. w Warszawie 1822.

*) „Pierwsze przedstaw iènie H am leta“. 3) Wiersz o dziew częciu w iejskiem

(6)

346 I. ROZPRAWY. — Zofja B essażanka.

skich ; ze w zględu na podobieństw o treściow e i obrazow e z li­ rykam i lud. Lenartow icza, nie będzie zbyteczne, wiersz ów za­ cytow ać w całości. Z resztą utw ór to m ało znany, a nadzw y­ czaj typow y dla g rupy entu zjastów w arszaw skich.

„Witaj, nadobne dziew czę, co w niedzielny ranek, D ługie pacierze m ów isz — cicha jak baranek Na chorągw i kościelnej. W każdym kącie chaty, Żyjąca św ieżym czynem, tu, na prostym stole Zmyte naczynie stawiasz, jak po deszczu kw iaty, Tam znów w ilgotny piasek w złotem sypiąc kole Szarą podłogę rosisz, m aisz tatarakiem, Ażeby w szystko było w edle tej pogody,

Którać na czole św ieci. — Ty z dom ow ym ptakiem, I z kwiatem , co na szybach gęste liście w spiera, Zawsze masz coś pom ów ić, — a jak w toniach w ody Cichy brzeg mchem zielonym cicho się przeziera, I polotnym obrazem nęci wzrok w odbiciu, Tak i m yśl twoja póty, póty w sercu zbiera, Aż m im ow olnym czynem odbije się w życiu. Twoje m yśli są w sercu, tw oje serce w dumu, I dom bez serca tw ego byłby tylko drew nem , Jak drewno znikłby w próchnie, lub uściskach grom u1), Rozpłakałby się może — lecz nie czuciem rzewnem, „Jedno tym głosem ducha, co pod mokrą korą, Dłu^o, cieniuchno piszczy, kiedy drewka górą. Miłość tw a, jak jagoda, sam a w usta płynie, A uścisk szorstkiej dłoni, lubo nie św iatow y, Jednakże taki pew ny, żeby nie dziew czynie, Lecz w ojakow i przystał. - Ty nie łam iesz głow y Nad strojem, jako brzoza, co się nie kłopoce, Czy ją śnieg brylantuje, czy ją wicher krzywi, Bo gdy da Pan Bóg dożyć, bocian zaklekoce, W szystko się razem znajdzie, w szystko się od żyw i“ !

P ro sto ta dziew częcia, u w ydatniona rów nie silnie, jak w dziew częcych postaciach Lenartow icza, zaznacza się nadto pew ien realizm („szorstka d ło ń “). Lirnik m azowiecki usuw a ze sw ych p o rtretó w dziew częcych w szystko, co ostre. N adew szystko w spólny jest obu poetom zachw yt nad sw oistym wdziękiem dziew czyny i jej rolą słońca i centrum chaty.

Miłość ludu, w yniesiona z dzieciństw a — poznał ten lud dobrze poeta w w iośnie swego życia — rosła z latam i, w ęzłam i sym patji na zawsze zw iązały jego serce z sercem ludu w ę­ drówki, jakie odbyw ał ze swym i tow arzyszam i po polach n a d ­ w iślańskich i n adnarw iańskieh, piętno zaś decydujące na umy- słowość w yw arły przekonania dem okratyczne, w yniesione z W ar­ szaw y, a u stalo n e dzięki przyjaciołom poznańskim .

Epoka roku 1848, k tóra w ychow ała L enartow icza czło­ w ieka i poetę, niosła głośne h asła w olnościow e2) dla poszcze­ h A nalogicznie cechy posiada dziewczę Lenartowicza (W iochna, Ja­ goda, etc.).

*) W ęglarstwo — Młode W łochy (Italia), Młoda Polska, Stowarzyszenie ludu polskiego (G oszczyński), T-wo Dem okratyczne, Gmina Humań i Grudziąż

(7)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 3 4 7

gólnych narodów i stanów . Polacy nie pozostali w tyle. Polskie T ow arzystw o D em okratyczne w P aryżu postaw iło sobie za cel działalność w śród em igracji i w kraju . Działalność na gruncie polskim (pisze odezwa Twa. Dem. r. 1832) ma przybrać ściśle dem ok raty czn y ch arakter, „należy dążyć do Polski, w której będą m iljony szczęśliwych, wolnych, dobrodziejstw u ż y w a ją ­ cych m ieszkańców , a nie g a rstk a uprzyw ilejow anych“. D zia­ łalność tego Tow arzystw a, od sam ego założenia żyw a i e n e r­ giczna, polegała na głoszeniu swych zasad zapom ocą u stn ej i piśm iennej propagandy.

P oglądy T ow arzystw a D em okratycznego na spraw ę lu ­ dow ą k ry stalizu ją się w znanym M anifeście T ow arzystw a z ro k u 1836, u znanym przez ogół dem okracji polskiej. S p rze­ ciw w niosły jedynie gm iny G rudziąż i Hum ań, nie uznające p ry w atn ej w łasności, w yznaw anej przez M anifest, gdy C entra­ lizacja uw ażała socjalizm (nazw a dzisiejsza i dzisiejsza w ar­ to ść słow a) za h u m an itarn ą utopję. Jej zdaniem , krańcow y in dy ­ w idualizm wieść może jed yn ie do anarchji, a socjalizm do niew oli.

Stąd też „praw o posiadania ziemi i w szelkiej innej w ła­ sności pracy tylko p rzyznane być m oże“. B ezw arunkow e usa- m ow olnienie i uw łaszczenie ludu, pow ołanie m as chłopskich do praw i pow inności obyw atelskich, w cielenie ich do jedności narodow ej, unarodow ienie — oto program społeczny T ow arzy­ stw a D em okratycznego, zaw arty w M anifeście grudniow ym z r. 1836.

Siła Polski leży w ludzie — C entralizacja w sw ych okólni­ k a c h 1) ujm uje spraw ę ludow ą jasn o i niedw uznacznie, w duchu dem ok ratyczn y m 2). „Dla duchow ego usam ow olnienia ludu : zn ie­ sien ie niewoli, poddaństw a, służebności, zniesienie wszelkich przyw ilejów , urodzenia, szlachectw a, tytułów , książąt, hrabiów , baronów , zniesienie praw , stanow iących różnice w m ożności p ełn ie n ia funkcji w społeczeństw ie i tych, któ re dają przew agę jedn ym w yznaniom nad drugiem i, słowem zniesienie w szel­ kich, czyto rzeczyw istych, czyto fikcyjnych zależności jednych osób lub klas i korporacyj od d ru g ich ; w m iejsce zaś zniesio­ n y ch głoszenie najobszerniejszej, zupełnej wolności osobistej, zrów nanie w obliczu n arodu w szystkich dotychczasow ych sta ­ nów ; rów ne i jedno dla w szystkich praw o do posiadania u rz ę ­ dów; rów na i jed n a dla w szystkich spraw iedliw ość; rów na dla w szystkich religijnych w yznań o p iek a; słow em rów ność

cy-x) W edle Lim anow skiego: Historja demokracji Polskiej w epoce po- rozbiorow ej, cytat odnosi się do lat 1834—1837.

2) Założenie pracy pow oduje zbyt w ielką może liczbę przytoczeń. Ze w zględu jednak na ich w artość dow odow ą i na rozprószenie po mało d ostęp n ych ogółow i dziennikach, rozprawach i dziełach, a przedew szystkiem na now e ośw ietlenie, jakiego dzięki nim nabiera ludow a tw órczość Lenar­ tow icza i Konopnickiej, pozw alam sobie je cytow ać w całości lub skrótach.

(8)

3 4 8 I. ROZPRAWY. — Zofja B essażan ka.

w ilna, polityczna, religijna. Dia m aterjaln ego usam ow olnienia: uniew ażnienie dotychczasow ych tytułów , posiadłości przyw ła­ szczeniam i będących, i zniesienie pańszczyzny, czynszów , da­ row izn, darem szczyzn, ofiar, propinacyj i w szelkich innych gruntow ych ciężarów. Zniesienie w szelkiego rodzaju m onopo­ lów i przyw ilejów handlow ych i rzem ieślniczych, a w ich m iejsce uw łaszczenie m ieszkańców u p raw ą roli zajętych, usam ow olnie- nie pracy, jej naw et, ile m ożności dozwoli urząd zenie — w szystko to z pierw szym okrzykiem : Do broni! m oże być przez a k t u ro ­ czysty, urzędow y ogłoszone i w w ykonanie w prow adzone, a za­ tem ogłoszone i w prow adzane być po w in no “.

U sam ow olnienie ludu m iało być środkiem , wiodącym do zrealizow ania naczelnego celu D em okracji polskiej : odzyskania niepodległości państw ow ej drogą zbrojnego p o w s ta n ia 1).

Dotychczasow e zbrojne p ow stania m usiały upaść, bo nie pow oływ ano pod bro ń ludu, bo, ażeby ten lud zachęcić do s a ­ m orzutnego zgłoszenia się w szeregi walczące, nie nadano m u żadnych praw w chwili k rytyczn ej. P o w stańcy liczyli nadto n a pom oc obcą, a nie tw orzyli silnego i pew nego rządu.

Pro p ag and a T ow arzystw a D em okratycznego objęła Kon­ gresów kę i zabór pruski. Drugim niejako organem sprzysięże- nia dem okratycznego był K om itetet C en traln y poznański, a Po­ znań odgryw ał naów czas rolę um ysłow ej stolicy Polski. Tu pracow ali Libelt i T rentow ski, tu w ychodziły poezje B ohdana Zaleskiego i Lucjana Siem ieńskiego; w M iłosław iu, m ajątku hr. M ielżyńskich (późniejszern schronieniu Lenartow icza), tw orzył Siem ieński historję polską dla „Ludu“ , swe „W ieczory pod lip ą “. W Poznańskiem przeb yw ał znany d em o k rata Barw iński, tu działał w śród m łodzieży Edw ard D em bow ski, filozof i lite­ rat, w yznaw ca n ajsk rajn iejszych haseł rew olucyjnych. Tu w y­ chodziło pod red ak cją M oraczewskiego pism o zbiorow e „Rok“, tu pojaw iła się rozpraw a Libelta o „Miłości o jczy zn y“, a w roku 1844, rzecz o w łościanach, p rzedstaw iająca dokładnie ekono­ miczne i p raw ne położenie tej w arstw y społecznej. W zrosła w tej atm osferze p rzesiąkniętej ideam i wolnościow em i m łodzież poznańska zaproponow ała C entralizacji sw ą gotow ość do w spół­ działania w pracy spiskow ej. Głównym obok Poznania punktem agitacji patrjotyczno dem okratycznej stał się M iłosław. Ruch ogarnął w szystkie sfery narodu, szlachta działała na lud, m ie­ szczanie łączyli się w związki narodow e. K sięgarz poznański, n a ­ zwiskiem Stefański, zakłada w raz z m łynarzem E ssm anem i ślu­ sarzem Lipińskim Związek Plebejuszów , z siedzibą w Poznaniu. Poznańskie w ysyłało sw ych em isarjuszy do K rólestw a i do Krakowa (Tyssow ski, D em bowski). Chociaż pow stanie, przez ruch ów wyw ołane, u p a d ło 2) (1846), w strząsn ął on całym n a ­

') Zdaniem T-wa Demokratycznego. ’) Pow stanie Ludwika M ierosław skiego.

(9)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 349

rodem polskim . Naród nasz w ystępow ał wów czas nietylko w obronie w łasnej odrębności, jako państw o, ale dom agał się reform w ew n ętrzn ych : zniesienia poddaństw a. D latego też ru ch polityczny 1846 ro k u m iał silny podkład społeczny, mimo, iż zniesienie pańszczyzny nie było dla przywódców celem, lecz środkiem do odzyskania niepodległości wiodącym . W iedziały o tem rządy zaborcze i nie dozw alały wszelkiem i sposobam i szlachcie uw łaszczyć z w łasnej inicjatyw y poddanych chłopów; we w szystkich zaborach rząd sam dokonał uw łaszczenia1), w ie­ dząc o tem, jak ą wdzięczność pozyska u ludu i jak pow ikła stosunk i m iędzy w iejską grom adą a dziedzicam i, którzy do zniesienia pańszczyzny oddaw na dążyli, zrazu w celach poli­ tycznych, a n astęp n ie ekonom iczno-społecznych.

E uropejski ruch wolnościowy 1848 ro k u 2) w znow ił kw e- stję polską. Uwolniono przebyw ających w więzieniu berlińskiem M ierosław skiego i Libelta. M ielżyński, Stefański, ks. P ru si­ now ski, G u ttry 3) przew odniczyli społeczeństw u polskiem u w Po­ znaniu. Znowu w ypłynęła na w idow nię spraw a w łościańska. K om itet Narodowy, w którego skład wchodzili w ym ienieni dzia­ łacze, uw ażał chłopów za braci i obyw ateli. W odezw ie Komi­ tetu z dnia 24 m arca czytam y :

„My, jako o brana z ram ienia ludu w ładza, oświadczam y, że w szelkie, jakie dotąd ist-niały m iędzy nam i różnice stanów , znosim y n a zawsze. Niema już szlachty, niem a chłopów, ale wolni obyw atele, pom iędzy sobą bracia i rów ni, bośm y w szyscy dziećmi jednej m atki Polski, k tó rą z nieszczęścia wy dźw ignąć pierw szą tera z naszą i najśw iętszą pow innością“ .

W kilka dni potem K om itet Narodow y P oznański ogłosił n astęp u jące p o stu laty w kw estji w łościańskiej:

„1. W łościanie, którzy posiadają własności, zatrzy m u ją je z um niejszeniem ciężarów.

2. N adanie w łasności i zniesienie pańszczyzny w tych czę­ ściach Polski, w których to jeszcze nie nastąpiło, za uw olnie­ niem k raju niezaw odnie nastąpi.

3. Obm yśli się polepszenie bytu dla tych, którzy nie po­ siadają własności.

4. Podatki będą rozłożone stosow nie do m ajątków i do­ chodów.

5. W ynagrodzenie w łościaństw a za udział w wojnie, 6. Możność dojścia do urzędów za udział w wojnie. I ten ruch dem okratyczny nie pozostaw ił trw ałych w yni­ ków, pow stanie upadło, zakończone ugodą z gen. pruskim Wil- lisenem w Jarosław iu.

9 Z niesienie pańszczyzny nastąpiło w zaborze pruskim w r. 1823, w zaborze austrjackim w r. 1848, w zaborze rosyjskim 1864.

2) Zaczątek w Paryżu r. 1848. R ewolucja lutowa. 3) Guttry: Kom itet w ojskow y.

(10)

350 I. ROZPRAWY. — Zofja B essażan ka.

Galicja, w yczerpana rokiem 1846 i „rab acją chłopską", w ybrała drogę p a rlam en tary zm u ; rep re z en ta n te m tego k ieru n k u je st S m o lk a 1)· Zniesienie pańszczyzny, proponow ane na rok 1848, dzień 23 kw ietnia (C yrkularze H eltm ana), uprzedził czujny rząd. W dzień 17 kw ietnia 1848 pojaw ił się re sk ry p t cesarza F e rd y n an d a I, znoszący pańszczyznę i służebności w Galicji.

W owym o kresie najw iększego n asilenia prądów dem o­ kratycznych w E uropie i w Polsce zarazem , m łody Teofil Le­ nartow icz, zm uszony stosu n kam i politycznem i w stolicy, o p u ­ szcza W arszaw ę i przez K raków dąży do Poznania, gdzie go w ita rycerz dem okracji, wojującej p ió re m , Jędrzej Mora- czewski. Przepojony ideologją dem o kraty czną jeszcze w W a r­ szaw ie, przeszedł L enartow icz w K rakow ie a głów nie w Po- znańskiem szkołę praw dziw ego d em o k raty zm u ; posiew ten wzrósł bujnie w duszy poety i w ybujał zkolei w jego tw ó r­ czości poetyckiej.

D em okratyzm Lenartow icza nie skoncen trow ał się b y n aj­ mniej jedynie w credo obyw atelskiem tego istotnego Polaka- obyw atela i na k a rta ch jego poezji. „ L irn ik “ zap rag n ął dzia­ łalności bezpośredniej i praktycznej, obrał pracę pedagogiczną. Zanim pozna E stkow skiego i do jego „S zkółki“ posyłać będzie swe najpiękniejsze u tw ory ludow e, pracuje na polu w ychow aw ­ stw a już w K rakow ie, jako członek czynny „T ow arzystw a wza­ jem nej n a u k i“, założonego przez uczniów wszechnicy k rak ow ­ skiej na wiosnę 1848. K ierow ał tam że w ydziałem literacko-hi- storycznym . Obok dążności T ow arzystw a, przygotow ania w ten sposób do służby obyw atelskiej m łodzieży uniw ersyteckiej, podkreślić należy usiłow anie, m ające na celu nieść światło w ie­ dzy w w arstw y najniższe i najbardziej poniżone. Założone w K rakowie 26 lipca 1848 „Tow arzystw o naukow ej pom ocy“, utrzym yw ało szkołę na K azim ierzu, w której udzielano w ie­ czorami, w sposób p rzy stęp ny n auki języka i historji polskiej i wiadomości politycznych. W szkole tej w ykładów o dziejach ojczystych podjął się Lenartow icz. W iadom ość o tem podaje „ Ju trz e n k a “, dziennik krakow ski (rok 1848, Nr. 122). W y stę­ pow ał też poeta w roli mówcy. Dnia 16 października 1848 w 28-letnią rocznicę w zniesienia m ogiły Kościuszki przem ów ił do zebranych tw órca legendy o „Bitwie R acław ickiej“.

P obyt L enartow icza w Poznańskiem zapraw ił m łodego w yznaw cę dem okratyzm u w pracy społecznej ; stosunki zaś pa­ nujące w śród w iejskiej ludności w dzielnicy poznańskiej, zn a­ lazły odzw ierciedlenie w poezji tego dziecka W arszaw y. Bez- w ątpienia ludność w łościańska, w zaborze pruskim od szeregu lat (od r. 1823) uw łaszczona, zdołała już przejść stadjum p ier­ wszej niezaradności po usam ow olnieniu. Szlachta zaś m iała ą Smolka jednakow oż m iał też za sobą udział w spiskach i prześla­ dowania przez rząd austrjacki.

(11)

czas przystosow ać swe gospodarstw o ziem skie (gospodarkę) do zm ienionych stosunków — choć zaprzeczyć nie m ożna, iż u w ła­ szczenie dało rządow i sposobność do p opierania kolonizacji nie­ m ieckiej na ziem iach polskich. Niemniej jednakże ów fakt za­ ważył dodatnio na życiu włościan wielkopolskich. W arstw y w yż­ sze ze swej stro ny przew ażnie pojęły dobrze rolę przew od­ nią w społeczeństw ie l), a liczne zastępy inteligencji, przepojone

duchem szczerze dem okratycznym i patriotycznym , rozw ijały w ielostron ną działalność w śród ludu i nad ludem . W zorow e gospo darstw a ziem iańskie służyły za wzór włościanom . P rąd dydaktyczny stw orzył lite ra tu rę dla ludu. Na tem polu n iez a ­ przeczone zasługi położył E w aryst Estkow ski, nauczyciel po­ znański. Kiedy ruch zbrojny 1848 ro k u upadł, zw olennicy pracy organicznej, podług p ro jektu A ugusta C ieszkow skiego w B er­ linie, (25 czerwca), postanow ili założyć stow arzyszenie „Ligi Narodowej P o lsk ie j“, na wzór Ligi angielskiej przeciw praw om zbiorow ym , celem jaw nego i legalnego działania na korzyść narodow ości polskiej. Jako cel przyśw iecała ośw iata lu d u 2). W krótce też zaczął wychodzić „W ielkopolanin“, założony w rok u 1848 przez księdza A leksego P rusinow skiego, od 1 p aździer­ nika 1849 pojaw iał się w dalszym ciągu pod redak cją W alen ­ tego Stefańskiego, znanego z dem okratycznych przekonań k się­ garza i nakładcy poznańskiego. W r. 1850 w ydaw ał ks. P ru si­ now ski w Poznaniu pism o dla ludu pod n. : „ W ia ru s“. W e w rze­ śniu 1848, głów nie za staran iem E w ary sta Estkow skiego, p rzy ­ jaciela Lenartow icza, zaw iązało się w Poznaniu Stow arzyszenie Pedagogiczne, m ające na oku zrealizow anie następ ujących za­ d a ń : 1) prace pedagogiczne w języ k u polskim i w rzeczach, które całe stow arzyszenie za najp o trzeb n iejsze uzna, 2) ćwi­ czenie się w m owie ojczystej, 3) pow olne popraw ianie i re fo r­ m ow anie szkółek naszych w duchu narodow ym , 4) w ydaw anie pism a pedagogicznego, jako o rgan u dążeń i prac całego sto ­ w arzyszenia, 5) w yrobienie opinji publicznej w śród nauczycieli i księży, 6) zaw iązanie filjalnych stow arzyszeń pedagogicznych po w szystkich pow iatach polskich, pod p ruskiem panow aniem zostających. P un kt trzeci w skazuje, jak ą tro sk ą zam ierzono otoczyć szkółki w iejskie, cały zaś pro jek t dowodem , iż m yśl Komisji Edukacyjnej żyła w um ysłach polskich, a sp raw a ośw iaty, po utracie niepodległości i świeżej klęsce, stała się najżyw otniejszą.

W łaściw ie u jęte w ykształcenie i w ychow anie w społeczeń­ stwie staje się podstaw ą jego b y tu narodow ego.

N iestrudzonym szerm ierzem na pedagogicznej placów ce stał się Estkow ski ; um iał połączyć p rak ty czn ą działalność w y ­

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 3 5 1

’) N ie w chodzę w pow ody, czy utylitaryzm , czy bezinteresow ne zro­ zum ienie zagadnienia chw ili dziejowej, kierow ały szlachtą pozn.

(12)

3 5 2 I. ROZPRAWY. — Zofja B essażan ka.

chow aw czą z pedagogią na P °lu publicy sty k i. Od 1 kw ietnia 1850 r., do końca 1853 w ydaw ał „Szkółkę dla dzieci“ !). L en ar­ tow icz, przyjaciel E stkow skiego, zaciągnął się w szeregi n aj­ gorliw szych w spółpracow ników „S zkółki“ ; p o sy łał na ręce E st­ kow skiego swe najpiękniejsze utw ory, któ re pojaw iały się w tem w ydaw nictw ie, w pokaźnej ilości. K orespondencja Le­ nartow icza z E w ary stem E stkow skim w y d ana przez Dr. Bole­ sław a E rzepkiego (Poznań, 1922) pt. „Listy T. L enartow icza do E w ary sta E stkow skiego 1850—56“, m a w artość nieocenionego źródła dla poznania przekonań poety i tego k ręg u działaczy na niw ie społecznej, z którym i łączyły lirnik a m azow ieckiego w ę­ zły przyjaźni i poufna w ym iana m yśli; w reszcie liczne w zm ianki o pism ach w ielkopolskich i ocena tych pism są dowodem , ja k dem okratyzm L en arto w icza, zaszczepiony w W arszaw ie, wzmocnił się i utw ierdził w śród społecznych i p ublicystycznych z a in te ­ reso w ań i poczynań pedagogicznych. Bo Lenartow icz pozostaje zaw sze pedagogiem : bezpośrednim w utw orach dla dzieci, w „Szopce“, „Pieśniach dla o chronek w iejskich“, pośrednim we w szystkich u tw o rach ludow ych; zaw sze p rag n ie w ychow y­ wać całe społeczeństw o polskie i podnieść je do ideału, co mu przyśw ieca w ludzie.

S zereg w ynurzeń, sk ierow anych do przyjaciela, um ożliw ia nam n ależy te zrozum ienie ów czesnej psychiki Lenartow icza. Dnia 30 m aja 1850 pisze z S ielca:

’) R. I. 1850, Poznań. 1) Лак to na Mazurach (w iersz dołączony do arty­ kułu o Mazurach, napisanego przez E. E stkow skiego. W spisie rzeczy p o­ dano tytu ł popraw nie: : „Jak to na M azowszu“. Poezje przez 'Г. Lenartowi­ cza str. 12.

2) Dwa dęby, str. 27.

Szkółka dla dzieci R. II. Т. II. 1851. K olęda str. 1.

3) Mały Ś w iatek : 1) Dworek. 2) K ościół. 3) Karczma. 4) Wioska. 5) Pole. 6) Żniwa. 7) Noc, str. 207.

4) Nad kołyską Zosi, str. 207.

5) O Panu Jezu sie i o św iętym Piotrze, jako chodził po tym nędznym św iecie (bajka gm inna) str. 271—273.

6) W stęp (Na polskiej ziem i gad, żmija — Po całym kraju się suwa. Wiersz ten jest w sp isie rzeczy opuszczony, str. 315.

7) Wiochna, str. 317—321.

8) Ukraińska str. 322. Jest to w idocznie uryw ek z jakiejś dumki ukra­ ińskiej.

Szkółka dla dzieci. R. III. Т. III. 1852. 1) Pogrzeb str. 1—2, 2) P o­ żegnanie, str. 4 1 —2, 3) Flis, str. 77—8, 4) Z achw ycenie, str. 117 — 129, 5) Na­ rodziny, str. 165—7, 6) Za A niołem , str. 167 — 8, 7) Cudowna Marja Panna Studzienniecka, str. 249—60.

Szkółka dla dzieci Т. IV. R. IV. 1853. 1) W igilie, str. 1 — 2, 2) Życie- sen, str. 125—7, 3) W yroki (Przedruk z P okłosia 1853, str. 161—3, 4) Pio­ senki: 1) Dumka w ygnańca, 2) Kalina, 3) Kapryśna, 4) Mazur (za w ołam i), 5) D ziew czyna, 6) Złoty kubek, 7) Jaskółka, 8) Duch sieroty 165 -1 7 6 , 5) Lato (z Pokłosia), str. 241—2, 6) Rozm owa z słow ik iem , str. 242—3, 7) Życzenia, str. 291— 2.

Szkółka dla m łodzieży (jako dalszy ciąg Szkółki dla dzieci) Rok V. Tom V. 1854. 1) W iecznie to sam o, str. 1 — 4, 2) Nad W isłą, str. 4 —5, 3) Bło­ gosław iona, str. 261—272. (W edług dr. Erzepkiego.)

(13)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ- poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 3 5 3

„M nie w cale nie tęsk n o do m iasta, m iasto nie dla n as, g d y b y ś m ógł ciągle n a wsi m ieszkać i serce byś m iał spo ko j­ niejsze i um ysł w eselszy. Dośw iadczam tego na sobie. Praw da, że jed n o stajn e życie, zaw sze ciż sam i ludzie, ale za to, jeśli to są ludzie dobrzy, po co szukać zgiełkliw ych tow arzystw , gdzie obłuda, potw arz, zarozum iałość i g łu p stw a o rd y n ary jn e na prze­ m ian lizą do oczu. Na wsi m ożna pracow ać skuteczniej i w ię­ cej, m yśl nie rozryw a się, nikczem nicy nie zakłucają serca, b o ­ daj to w ioska! Na wsi jak w yjdę w pole, a spojrzę w górę, to cały okrąg nieb a widzę nad sobą, n iby ogrom ne m odre oko Ojca Stw orzyciela, w m ieście w lokąc się po gorących kam ie­ niach, ledw ie gałg an chm ury u jrzeć m ożna w górze nad d a­ cham i, poszarp an y , b ru d n y “.

W yższość wsi nad m iastem (podobnie jak chłopa nad nie- chłopem ), w ykazana arg u m en tam i etycznem i i estetycznem i, była w yznaniem w iary L enartow icza. Z Sielca rów nież odzyw a się w te słow a w r. 1850: „Nie mieć ziemi w łasnej, to dopiero bólów — b ól“ ! Z W rocław ia, 18 sierpnia 1850 ro k u donosi przyjacielow i: „S potkałem się, już to w W rocław iu, już to w G raefenbergu i S alzb ru nn z rozm aitem i ludźm i z K ongre­ sówki, z Galicji, z K sięstw a, mój Boże, jaki okropny w idok! Każdy z nich zw ątpił o Polsce, nik t już nie w ierzy w m ożność w ydźw ignienia się z dzisiejszej nędzy, m ów ią o tem , w ta k dobrej w ierze, z takim żalem , że gniew ać się na nich nie można; ludzie, k tó ry ch znałem , jako najgorliw szych, upadli, p o tęg a m oskiew ska cara ich zabiła, nadzieję w przyszłość narodow ą odjął kom unizm , a raczej m ara kom unizm u, na m iejsce tej zro ­ dziła się złość, w yszydzanie, przek leń stw a przeciw ko tym , k tó ­ rzy o postępie m a rz ą ; czytałem niektóre pism a czasow e, jakiż to zielony kolor ducha dzisiejszej litera tu ry , jakiś niby mo­ skiew ski i n iby w ę ż o w y 1) — owa świeżość, m łodzieńczość, któ- rąśm y niedaw no widzieli, zanikła, to straszn a, stra szn a rzecz. P raw ią o Słow iańszczyźnie, k tórej nie rozum ieją, o panslaw iź- m ie i w szystkiem prócz Polski, o Polsce nik t nie m yśli, — fi­ nita la comedia. Dla m nie p rzedew szystkiem Polska, to jest wolność i m iłość na ziem i od B ałtyku do Czarnego Morza, dla nich (tych ludzi p. w.) organ izacja społeczna, gm iny 2) w łady ­ kowie, starostow ie, w ojew ody, dobrzeć to w szystko, ale p ie r­ wej wolność i m iłość, o pracach organicznych niem a co z niem i mówić, szał ustaw od aw stw a ich ogarnął, m ówiłem z jednym z obyw ateli galicyjskich m ożniejszych o potrzebie działania dla dobra narodow ego, o stow arzyszen iu , czy to dla niesienia p o ­ m ocy przez jednych drugim w dzisiejszym up ad k u finansow ym , czy to o sto w arzy szeniu k u ośw iecaniu ludu zbłąkanego, o po­ ą Zbyt ostry i niezasłużony sąd: cecha niektórych w ypow iedzeń się Lenartowicza.

(14)

3 5 4 I. ROZPRAWY. - Zofja B essażanka.

m ocy tej części Polski, k tó ra dziś u m iera z głodu za gran icą, na to odpow iedział m i: masz rację, ale z tego nic być nie m oże dla b rak u środków “ .

'* C iekaw y to list z charakterystycznem i słow am i: „Dla m nie Polska, to jest wolność i m iłość na ziem i“, k tóre m alu ją ideał Polski u Lenartow icza, w s k a z u ją *) zarazem , iż poeta nie po­ gardza środkam i praktycznem i, w iodącem i do urzeczyw istn ien ia tego ideału ( — dalsze słowa listu mówią o potrzebie stow arzy ­ szeń ekonom icznych, ośw iatow ych i sam opom ocowych).

Dla Polski rad b y Lenartow icz pracow ać w tym zakresie, do jakiego czuje się pow ołany. (Paryż, 2 gru dnia 1852) E. Str. 48/9. „Pracujm y, bracia, pracujm y, nie bądźm y, jak owi nie­ gdyś czynni pracow nicy, a dzisiaj cienie, którzy w ątpią o u ży ­ teczności słów : „bo są dary i każdy z otrzym anego m usi zdać ra c h u n e k “.

Pracuje więc Lenartow icz słowem, p rzy sy łając do „S zkółki“ swe utw o ry ; p racuje gorliw ie i w ydatnie.

J a k zaś pojm ow ał ten znaw ca ludu istotę pism a ludo­ wego i pism a dla m łodzieży (Lenartow icz łączył te dw a poję­ cia), św iadczy jasno list, w ysłany do E. Estkow skiego, E. Str. 78/9), dnia 5 lipca 1854 z P a ry ża :

„Mój drogi E w ary stk u, nie zrażaj się niczem, w ydaw aj swoją „Szkółkę“, ja Ci coraz now ych pieśni dostarczać będę, bo ci przyrzekłem , a ty mi za to m iałeś co m iesiąc pisać i pięknie się w yw iązujesz, oj, nic dobrego. Na potentató w literackich nie licz ; wiem, że trud n o to bardzo dziś coś w ydaw ać, kiedy um y­ sły zw rócone w inn ą stronę, ale p am iętaj: że twoi czytelnicy w iejscy, prostacy, więcej czytają książki do nab o żeństw a, jak gazety. P rzyjdzie się bić, to pójdzie, a przed czasem głowy so­ bie nie zaw raca, otóż ci czytelnicy radzi będą zawsze tw ojej „Szkółce“. Życie B rodzińskiego bardzo dobrze złożone. Co się tyczy lite ra tu ry gm innej, tę za lekko trak tu jesz, mój E w ary stk u , (odnosi się to do a rty k u łu Ew. Estk. w Szkółce : „Kilka słów o przypow iastkach... i t. d. czyli o litera tu rz e niepisanej, ludo­ w e j“ 1854)“.

Podaje tu Lenartow icz swój program ludow ego pism a — na tle poglądów na w artość poezji gm innej.

„Co tam utw o ry PP. Mickiewiczów, Zaleskich, G oszczyń­ skich etc, przy Hom erze, k tó ry nie pisał, bo był ślepy, przy rap so dach serb sk ich, przy naszych n iektórych pow ieściach gm in­ n y c h ; oni nie rob ią honoru tym pieśniom , że się w nich uczą najw yższej estetyki, jest-że coś piękniejszego nad S k an d y n aw ­ skie Sagi, albo Pieśni O ssyana, a to w szystko gm inni śpiew acy. Mickiewicza i w szystkich zasługa, że w yciągnął jednem u dzia­ dowi p arę stru n z ludow ego w arito, to ja, widzisz ta k m yślę o gm innych pieśniach i pow ieściach. T eraz-że słuchaj dalej,

(15)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 355

w szyscy ci zbieracze pieśni i pow ieści bez tale n tu , bez zm ysłu najm niejszego, jak np. W ójcicki1), Baliński, ten, którego c y tu ­ jesz, Lipiński, Pauli, W acław z Oleska etc., najniem iłosierniej rzecz p su ją — u nas jest jeden tylko Michał G rabow ski, k tó ry się na tem zna, on kiedyś tłum aczył z pism P. K uleszy (Ku- lisza) p arę bajek ruskich — oto w iernie w yjęte z u st lu d u , oto język, oto piękności — reszta nędza, ja wolę tę p arę ba jek, niż G rażynę, taki barbarzyniec ze m nie, nie tak to łatw o otrząść się z klasycyzm u, naw et sam ym PP. R om antykom . P u ­ szkin o b rab iał szczęśliwie gm inne powieści w ierszem , ale tu o obrab ian ie, przestrajan ie nie idzie, trzeb a być chłopem duszą, sercem , ciałem , bólem, to się zrozum ie“.

— Chłopem duszą, sercem i bólem był Lenartow icz w swem rozum ieniu rzeczy.—

Ja k zaś pojm uje on zadanie pism a ludow ego, niech m ó ­ wią jego w łasne uwagi, w y słan e do przyjaciela, w tym sam ym liście:

„Nie radzę ci um ieszczać rzeczy w Szkole, któ re z nią to n u nie trzym ają. — Pam iętaj, że mówisz, jak p ro stak do p ro ­

staków , z genjuszam i się nie w daw ajm y, bez sław y św iata idźm y sobie po cichu swoją drogą, a ręk a w ręk ę, to i p rze j­ dziesz, da Bóg, z dobrem i życzeniam i biednych ludzi. Z resz ty m ożem y skw itow ać — filozoficzne w iersze dla chłopa na nic się nie przydadzą. Groza, Pol, Odyniec, Zakrzew ski, (nie m ó­ wię o Adam ie, ani Bohdanie, ani Sew erynie, bo ci nic nie pi­ s z ą —), to są autorow ie, na k tórych dzieła zw racąj oko, filozo­ fów puszczaj na cztery w iatry. I oni się przydadzą, ale w in nej sfe rz e “.

W w ędrów kach po zachodniej E uropie, (B ruksela 1852, Paryż 1852, Rzym 1853), m yśl Lenartow icza biegła nieu stan n ie do Polski. Rok 1855 (wojna kry m sk a) w zbudził w sercach em i­ grantów polskich nadzieję zm artw ychw stania Polski. „L irnik“ nie orjentow ał się w sytuacji politycznej; w yczuw ał tylko ową atm osferę niepokoju i oczekiw ania, jak a zaw ładnęła um ysłam i ów czesnych Polaków .

...„Nie żądaj odem nie E w ary stk u , politycznych szczegó­ łów, ja żyję ex tra m uros, zdaleka od w szystkiego, bo p rzek o ­ nałem się, że na tem polu nie poradzi, quot capita, tot sensus,

choćbyś drgające serce rzucił im pod nogi, nie uw ierzą, p re ­ tensje, g adaniny szum ne i gorączkowość, oto w szystko, co po­ m iędzy nam i — bogdajby lepiej było u was, inaczej nie w sta ­ nie Polska, ale jak aś Grecja, jakieś ciało, którem obcy duch poruszać b ę d z ie ,2) głosu z rodzinnych pól, tych m iłościwych dźwięków nik t nie słucha, nik t nie słucha głosu z św iątyni,

*) Zmiana przekonań.

2) Ciekawy przyczynek do ideologji Lenartowicza o dwu przew odnich motorach: m iłości ojczyzny i Boga. — Jak daleki od sw ej następczyni na niw ie lud. poezji K onopnickiej!

(16)

3 5 6 I. ROZPRAWY. - Zofja B essażanka.

i dlatego niespokojni udają się o pom oc do R o u sseau ’a, do C ezara, do F o u rie r’a, do Johna, a s ta ra p raw d a: kogo Bóg stw orzył, tego nie um orzył i w łasny rozum leżą na gołej ziemi, czekając, rychło je kto podejm ie. Nie mój E w ary stk u , dajm y tem u pokój. Nie m ylisz się, ko chany mój, licząc na w spółudział w pracy z mojej s tro n y ; do o statk a, podaw szy ci raz rękę, do­ staw ani; nie pracu jem y dla sław y, ani dla zysku, m yślę więc i w ierzę, iż p rzyniesiem y pom oc poczciw em u u b ó stw u ; m ało dajem y, ale ze szczerego serca. Nie o kryw ajm y się togą, ani m iana Lew ity nie bierzm y na siebie, cicho, skrom nie, jak m ie­ szkańcy jednej z chałup na w ygonie, na której boże ptactw o odpoczyw a w przelocie.

Poeci i pedagogow ie ex professo, wielkim i krokam i s tą ­

pający, nie p atrzą na nas — tym ci lep iej.“

Nie m ożem y na mocy takich w yzn ań zaliczyć L enartow i­ cza do szeregów dem okratyzm u w ojującego; lirnik m azow iecki uw ażał się zaw sze — i czynem to stw ierd zał — za skrom nego pracow nika na ojczystym zagonie, nie za wodza, ale za sługę narodu. P raca poety ck a nigdy dlań nie stała się sztuką dla sz tu k i; owszem, w sam em założeniu m iała czynnik u ty litarn y (w znaczeniu dodatniem tego słowa). Ta słu żba boża i n a ro ­ dow a wiodła poetę na niw y i pola o jczy ste; kazała mu śpie­ wać dla tych, któ ry m śpiew a jedynie p taszę polne, by im serca krzepić, a w „ludzkie łzy i tę sk n o ty “ w platać złote prom ienie pogody słonecznej.

Czuł się L enartow icz nietylko poetą, lecz i obyw atelem swej ojczyzny, działał dla jej dobra słow em ż y wem, w spółpracą w czasopism ach dla lu d u 1), z tym i zaś w szystkim i, którzy stali z nim na jednym łanie, łączyły go węzły b rate rsk iej przyjaźni, J a k już w spom niano — listy, w ydane przez Dr. Erzepkiego. pozw alają nam poznać liczne grono pracow ników sp o łeczn y ch2) szóstego dziesięciolecia w ieku ubiegłego, nie b ra k w niem p ra ­

wie żadnego z nazw isk, jak ieb y h isto rja ru ch u społecznego w Polsce pom ieściła na m iejscu zaszczytnem . P rzedew szystkiem sam ad re sa t E w ary st Estkow ski, zasłużony pedagog, red a k to r „Szkółki dla dzieci“ i „Szkółki dla m łodzieży“3) położył ogrom ne zasługi w zak resie pedagogiczno-publicystycznym .

Liczne w zm ianki w listach m ówią o W alentym Stefańskim , znanym z p rzekonań i działalności dem okratyczno-narodow ej księgarzu i w ydaw cy poznańskim . On to przygotow yw ał w roku 1850 do d ru ku drug ie zbiorow e w ydanie w ierszy Lenartow icza pt. : „Polska Ziem ia“ w obrazkach. Cz. II. Na ziem i poznańskiej pow itał poetę pierw szy J. M oraczewski, dem okrata-historyk. Gościł zaś „w y g nań ca“ w Sielcu o b y w a te l-p atrjo ta M illeszted.

’) Szkółka, Dzwon lw ow ski, później interesow ał się „Gwiazdą“ lw ow ską. 2) Głównie poznańskich.

(17)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 3 5 7

Rów nie gościnne schronienie znalazł Lenartow icz n a ziemi w iel­ kopolskiej w dom u hr. M ielżyńskich w M iłosławiu, ognisku ruch u dem . n a ziemi Piastów . G łębokie u znanie żywił L en ar­ towicz dla księdza A leksego Prusinow skiego, k tó ry w P ozn a­ niu w r. 1850 w ydaw ał pism o dla lu d u : „W iaru s“, jeszcze zaś w r. 1848 założył „W ielkopolanina“. W spom ina L enartow icz z uznaniem w korespondencji z E stkow skim o Tom aszu A u gu ­ ście Olizarowskim , auto rze g łośnych w swym czasie poem a­ tów : „Z a w e ru ch a “ i „B ru n o “, osn u tych na tle ludow em — o W i­ k torze lle ltm an ie , publicyście i h isto ry k u em igracyjnym — o prof. Dr. J a n ie R ym arkiew iczu, badaczu lite ra tu ry polskiej1) — o W ła­ dysław ie B entkow skim , red ak to rze „Gazety P olsk iej“ w P ozna­ niu — o Dr. Jan ie W olfram ie, późniejszym od r. 1863 profesorze filozofji w Szkole Głównej, a sw ym w spólnym z E stkow skim przyjacielu — o K azim ierzu Błociszewskim , k tó ry b ra ł czynny udział w k o n sp irato rsk iej akcji 1846 roku, a potem p rzeby w ał na em igracji w P ary żu , autorze h istorji pow szechnej — o L esła­ wie Łukaszew iczu (zm arł jako w ięzień polityczny au strjack i w tw ierd zy T h e resien sta d t, a u to r „Rysu dziejów piśm ien ni­ ctw a p o lsk iego “, K raków 1836) — o Lepnie B entkow skim , sy n u prof. F eliksa B entkow skiego — o Adolfie Rozw adow skim , członku redakcji „Krzyż a M iecz“ — o arty ście W. S ztattlerze. Poświęca Lenartow icz chlubne w zm ianki ów czesnym księżom — n a ro ­ dowym działaczom ; obok w spom nianego już ks. Al. P ru sin ow ­ skiego poznajem y O. B enw enuta, B ern ard y n a, (osadzony w cy­ tadeli w arszaw skiej w r. 1850; zesłan y w roku 1852 na w y­ gnanie do W ołogdy, pow rócił do k raju w 1856 r. w lipcu), ks. K azim ierza W norow skiego, późniejszego bisk up a lubelskiego, ks. W alentego W ojciechow skiego, k atech etę gim nazjum Marji M agdaleny w Poznaniu, przyjaciela serdecznego L enartow icza i rów nie serdecznego m iłośnika ludu, ks. W incentego Ciechow ­ skiego, D ra Teologji i profesora w Poznaniu.

W ażną rolę w życiu L enartow icza odegrał ks. Hipolit T e r­ lecki, R u sin 2), w okresie, którym poeta zam ierzał sostać k się ­ dzem . P rzy jaźń ta nie p rzetrw ała jed n ak długo, a Lenartow icz w ydał sąd bardzo o stry o postępow aniu ks. T erleckiego wo­ bec rządu.

— Pisze też Lenartow icz z uw ielbieniem o ks. Jan ie Re- sp ądk u, profesorze p raw a kanonicznego p rzy sem inarjum teo- logicznem w Poznaniu, m iłośniku jego „ludow ej“ muzy.

Oto k rąg znajom ych Lenartow icza, ludzi czynu i pracy. Do „znajom ych“ m ożnaby zaliczyć pism a, k tó re d ru k o ­ w ały u tw o ry Lenartow icza, a z któ rych red ak to ram i łączyły go stosun ki duchow ego pokrew ień stw a.

b Rymarkiewicz o g ło sił w w yd aw n ictw ie Ew. Estk. „Krótki rozkład nauki o narodow ości (?) etnologją zw anej“.

2) P ośw ięcił mu Lenartowicz wiersz, drukowany z rękopisu w Pam ięt­ niku literackim R. 1918.

(18)

358 l. ROZPRAWY. — Zofja B essażanka.

N aczelne m iejsce zajm uje redag o w an a przez E. E stko w ­ skiego „Szkółka dla dzieci“ (1858— 1853), której n iestru dzon y pracow nik dla dobra ludu i m łodzieży śle tw ory swego d u c h a 1).

N astępnie należy się w zm ianka d rugiem u w ydaw nictw u poznańskiem u „Krzyż a M iecz“ (w ychodził w Poznaniu pod r e ­ dakcją B alińskiego i Adolfa Rozw adow skiego w r. 1850). Pism o to pom ieściło szereg utw orów L enartow icza :

1) Baśń o W alecznym Księciu (Z Polskiej Ziemi, cz. II), 2) Sen Króla Jan a i 3) Moją Piosenkę.

W poznańskim „Gońcu polskim “ u kazał się „Kniaź O stro­ ró g “, pośw ięcony przyjacielow i-ukraińcow i Józefow i R aw skiem u. Z redak toram i „ W iaru sa“ i „W ielk o p olanin a“ sym patyzow ał nasz p oeta osobiście, nie godząc się zupełnie z ultrareligijnym kierunkiem tego o statniego pism a.

„Przegląd P o zn ań sk i“, wyd. przez J. K oźm iana, zam ieścił w r. 1852 o b szern ą w iadom ość o w ydaw nictw ach E stkow skiego „Szkoła P o lsk a “ i „Szkółka dla dzieci“, zaw ierającą bardzo p o ­ chlebne uw agi o ślicznych w ierszach L enartow icza, k tó re s łu ­ sznie tam nazw ano : „Główną i w ielką ozdobą „S zkó łki“.

W takiej to szkole dem okratyzm u p rzeb yw ał Lenartow icz, z takim i ludźm i b ratał się i łączył na tle w spólnych um iłow ań i pracy. Ów ty p społeczny, jaki w ytw orzyła w nim W arszaw a, w y­ kształciły w ędrów ki po polach nadw iślańskich i nadgoplańskich, a um ocniły w ielkopolskie stosunki, w tułaczce po P ary żu i W ło­ szech nie uległ zm ianie. Choć lata biegły, karm iąc go chlebem w ygnania i goryczą zapom nienia, a nie przynosząc poecie speł­ nienia żadnych św ietlanych wizyj przyszłości, trw ał w iern ie przy starym sztandarze, ulgi szukając coraz częściej w sztuce — w rz e źb ie — nie zaniedbując jed n a k pracy słowem. W r. 1874 w y g ła­ sza w Bolonji cykl w ykładów o literatu rze polskiej w A kadem ji M ickiewicza; zajm uje się polityką, p ublicystyką. Dochowali poecie przyjaźni do dni ostatnich żyw ota tow arzysze w łaśn ie ze społecznej, dem okratycznej niw y, pom ni na w spólne ideały. W liście do M ieczysława D arow skiego, ogłoszonym w r. 1893 w „Tygodniu lw ow skim “, p isze: „Usiłowaniem naszem być po­ winno obudzić sam odzielność u ludu, żeby się nie oglądał na um arłych w h istorji — duch o b rony ojczystej przeszedł, albo raczej rozszedł się i rozprom ienił w m asach, w ludzie, w ca­ łym naro d zie; stąd zdaje się czasami, że m niejszy, że m niej skoncentrow any, ale to n iepraw da, owszem przechodzi on i w zru­ sza całe ciało społeczne zdrow iej i skuteczniej, jak pierw ej, a chwila szczęśliw a pokaże moc jego i nieśm iertelność. Nie cierpię w ątpień i rozpraw z Panem Bogiem — Bóg zaw sze jest ojcem św iata, a zdrow e n a tu ry czują Go, nie w zyw ając nadarem no, najsilniej w w ykonyw aniu obow iązków rodzinnych, tow arzyskich, ojczystych i ogólno-ludzkich — kto tych

(19)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-3poł. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 359

nia, nie ma czasu na oglądanie się, co drudzy robią, on robi swoje i podług tego bierze zapłatę. Mamy młodzież i m łodzież poczciw ą i patrjotyczną, lud zaczyna przeglądać i zastanaw iać się, z m ożniejszych wielu wzięło się do roboty, do pióra, do przem ysłu, do nauki, czego daw niej nie byw ało, a że rew o ­ lucji w tej chwili nie robią, to niczego nie dowodzi, robią zw rot wielki w siebie, w tę fortecę, której w róg nie rozbije, a k tó ra nazyw a się duch em “ .

Do założonego zaś przez M. D arow skiego stow arzyszen ia rzem ieślników „G w iazda“ (we Lwowie) zw raca się w liście z dnia 26 lu teg o 1880 w tych słow ach :

„Lud polski na gruncie swoim, na roli polskiej jest ową sk ałą nadm orską, o k tórą się w szystkie fale rozszalałego ży­ wiołu rozbijają. Jedna m yśl stała, niew zruszona, utw ierd za go i czyni niezw yciężonym , jedno słowo „m yśm y na swojej ziem i“; niech sofista spróbuje przekonać go, że ta ziem ia je st m oskiew ­ ską, niem iecką, czy m u się uda, i niech mu spróbuje odebrać w iarę w jego siły, kiedy dzień szczęśliw y powoła go do p racy i pośw ięceń. Zwycięstwo nie w bija go w pychę, porażka nie odbiera nadziei, zam ienia kosę na pług albo pług na kosę, i przy tem żelazie ojczystem odnajdzie siły do życia p o trzeb n e; w życiu nie szuka rozkoszy, w zgonie nie widzi złego ; ciężka praca rą k uw alnia go od walki m yśli, nie pozbaw iając ducha i zdrow ego o rzeczach sądu. Nie w ybiega on nad poziom w sw o­ ich utęskn ien iach , których w ysokość lotu skrzydło skow ronka zak reśla, on ziemi się trzym a, na której żyje, w której się g rz e ­ bie, k tó rą kocha i k tórą upraw ia. Jego m ądrość stanow ią praw dy dośw iadczeniem nabyte, a pieśni jego to niby uśm iechy słońca, k tóre niekiedy łaskaw ie w ydobyw a się z za chm ur, oświecić

biedne życie człow ieka“ .

Zdaniem L en arto w icza1), Brodziński położył kam ień w ę­ gielny Polski km iecej, ani Kochanow ski, ani Szym onowie, ani K arpiński nie śpiew ali dla ludu. Do ludu polskiego z chęcią zespolenia się z nim, pierw szy on przem ów ił, a po nim W in­ centy Pol. „W szyscy inni poeci polscy pisali dla ojczyzny, dla uczonych, dla miłości piękna i praw dy, ale pieśni z ludu dla ludu, spisali tylko ci dwaj żołnierze polscy, oparci na law ety a rm a tn ie “... „Zdolnościam i nie rów nam się z poprzednikam i, ale sercem , ale łzam i m ęki w spólnej, ale ubóstw em , k tó re się nigdy nie użala, ale ukochaniem n ietylko każdego dobrego człowieka w Polsce, ale każdej rośliny i kam ienia, jestem im ró w n y m “ !

Czyż potrzeba szukać lepszej a u to c h a ra k te ry sty k i u L e­ nartow icza ? — Dalej zaś pisze, o d kryw ając swe najgłębsze p rze­ konanie : „Żyjem y w czasie, w którym co chw ila zm ieniają się chorągw ie (a to, co je s t treścią żywą, pozostanie treścią życia

(20)

360 I. ROZPRAWY. — Zofja Bessażanka.

dla ludzi), a tym czasem n a dnie duszy km iecia polskiego i każdego Polaka je st owa sonda, g raw itująca do swego dna, do ziemi polskiej, daj m u tylko jed n ą chw ilkę w olną od nędzy, a w net tej sondzie posłuszny, dąży do ojczystych progów i choćby do ojczystych g ro b ó w “.

Na dziesięć lat przed d atą listu gościł Lenartow icz na ziemi polskiej, w K rakow ie. W zruszyło go niezm iernie m iłe przyjęcie, jak ie m u zgotow ała młodzież u n iw ersy teck a, a tak zaw sze p rag n ął z nią naw iązać kon tak t. W itali poetę w swem gronie profesorow ie W szechnicy k rakow skiej — m iłośnikowi ludu sam o zbliżenie się do inteligencji nie w ystarczało. Dnia 18 w rześnia baw ił w szkółce w iejskiej w W oli Justow skiej, za­ wiodło go zaś w te progi szkolne — bijące gorącem tętn em dla ludu i m łodzieży, zaw sze m łode serce.

W „L enartow iczianach“ czytam y w iersz, jakim powitał lirn ik a m azow ieckiego W ładysław Bełza, M azur, za całe Ma­ zowsze. J e st to jedna z piękniejszych c h a ra k te ry sty k twórczości L enartow icza i jego um iłow ań:

„Pytasz... czy zawsze, jak było o św icie, Skowronek piosnką zw ie ludzi do pracy? Czy przepióreczka dotąd śpiew a w ży cie ? Czy kraj ten sam y, czy ludzie jednacy? ...Czy w w iejskim ludzie taż sam a ochota, Serce poczciw e i prastara cnota,

Taż żyw a wiara — to czyste sum ienie, Co im daw ało niebios zachw ycenie...

...W ieszczu, któż m oże lepiej znać nad ciebie, Coś z ludem polskim i zrósł się i zbratał, Ową kryjów kę, gdzie lud skarby grzebie, Aby wróg nim i butny nie pomiatał, Któż się nad Ciebie, w m iłości dziecięcej, U m iał zróść bliżej i z ludem i z krajem “.

Jeśli isto tn ą praw dę zaw ierały w sobie te strofy, w k tó ­ rych Bełza u jął typ poetycki i społeczny L enartow icza, nie­ m niej ch arak tery sty czn e są słow a, jakie w yrzekł sam poeta w odpowiedzi n a przem ow ę Dr. W eigla, na uczcie pow italnej: „ Ja ośw iatę ludu w ytknąłem sobie za głów ny cel życia, i był czas, kiedym p rag n ą ł wziąć ro zb ra t z szerszą w idow nią i m a­ rzyłem tylko o tem , ab y zostać profesorem szkółki w iejskiej. I dziś jeszcze... z obczyzny zw racały się ustaw icznie m yśli moje do k ra ju “.

To też, gdy n a ziemi obcej, we Florencji, przestało bić to gorące, a pro ste serce, mogło całe społeczeństw o polskie po­ w tórzyć słow a, jakie m u pośw ięcił Kazim ierz Tetm ajer.

„Znowu Ci, Polsko, ubył syn, Z najlepszych Tw oich synów , u obcych progów kędyś tam , o łanach naszych śpiew ał nam, sercem m iłow ał prosty gmin, ____________ (tęsknił doń z pod w aw rzynów “).

(21)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i Konopnickiej. 3 6 1

Do m ogiły zstąp ił n iestrud zo n y pracow nik-tułacz w chwili, kiedy jeszcze nad Polską nie w eszła zorza Zm artw ychw stania.

R ozsnuł L enartow icz przed oczym a duszy czytelnika w ieś idyllę, w ieś siedzibę p racy ; pokazał m ieszkańców wioski, zdą­ żających drogam i prosterni pracy i w iary do niebieskiego za­ chw ycenia. Nietylko ludzi ukochał poeta i o nich śpiew ał — ze szczególnym pietyzm em on, w ygnaniec, barw am i um iłow ania i tęsk n o ty w ym alow ał i w yczarow ał obraz wioski m azow iec­ kiej, w ram ie lasów zielonych, n a tle łanów złotego zboża, obraz wsi, jak ą poniósł w sercu i w yobraźni na tułaczkę po F rancji i W łoszech. Idzie za nim wizja wsi polskiej, niemal do­ tykalna. na K am panję rzym ską, w ciska się z nim do ruin w ło ­ skich, do siedziby Tassa, do m iejsc, w sław ionych pam iątkam i R afaela i Dantego.

W łochy, k rain a m arzeń i cudów, nie może usunąć m u z duszy tej wizji.

„Coś, jak z bajki, coś jak z książk i“

mówi p oeta o pięknej Italji, której czaram i szczerze się za­ chwyca, ale zaraz dodaje, jak b y z pośpiechem uczucia, k tó re m u zachw yt p rzery w a:

„Jednakowoż — Bóg mi św iadkiem , Kopnąłbym się na Mazury

Z m oich siw ych lat ostatkiem “. W Neapolu śni m u się wioska polska:

„Niebo rodzinne sercu się przymili, Piosenka, krzyczek, oddalone dzwony, I szum pow ieje od sosny żyw icznej, I rób ty co chcesz, nie odpędzisz czaru, I takbyś zapić chciał w ody krynicznej, I tak ogłuszeć się od tego gw aru“.

W yostrzonem i przez tęsk no tę zm ysłam i „czuje“ L enarto­ wicz wieś p o lsk ą; widzi ją i słyszy zarazem . W chłania w sie­ bie jej zapach, dotyka się niem al rękom a i stopą — zdaje się pić wodę kryniczną i spożyw ać jej chleb czarny. On tę biedną wioskę kocha, bo to „kraj jego lat dziecinnych“, chłopięcych w ędrów ek po chłopskich ugorach i m łodzieńczych wycieczek nad Narew, do puszczy M yszynieckiej, n ad Gopło, — więc, gdy na obczyźnie on, a rty sta , z zachw ytem spojrzy na w sp aniałe gm achy italskie, n a dzieła pędzla i dłóta m istrzów w łoskich, piękno, w ytw ór rą k ludzkich, staw ia przed oczy myśli inne piękno, tw ór najw iększego z artystów , Boga; jak żyw ą widzi przed sobą wieś, tę um iłow aną i u tęsk n io n ą w ioskę polską, której daleko do czaru w łoskiego krajob razu , a którą jed nak sam Stw órca ozdobił kopułą lazurow ą nieba, by najpiękniejszą św iątynię, uścielił kobiercem kw iatów polnych i zesłał całe

(22)

3 6 2 I. ROZPRAWY. — Zofja Bessażanka.

rzesze ptaków -m uzykantów na k apelę do tego w iejskiego raju. Jeśli n a w ygnaniu z takiem um iłow aniem i p raw dą mówi Le­ nartow icz o wsi polskiej, znać, że już w k raju odczuł i zgłębił isto tę piękna wsi.

P rzed ew szy stk iem znał ją dobrze, tę m azow iecką wioskę. Poznał, iż cechą zasadniczą k rajo b razu jest tu daleka p e rsp e ­ kty w a. Ja k życie w iejskie nie w tłacza duszy człow ieka w formę sztu czn ą, w ytw orzoną przez ludzką cywilizację, ale zapew nia jej sw obodny rozwój, wedle odwiecznych praw Boskich w zw iązku z ziem ią żyw icielką, tak i wieś pociąga głów nie ogrom em p rze­ strzen i w krajob razie.

M ała w ioska w ram ach rozległych borów, pod czystem sk lep ien iem niebieskiem , doskonale sym bolizuje szeroki dech drobnej istoty-człow ieka. Oko m a gdzie spocząć, w zrok nie u d erza bezsilnie o m ury, jak w m ieście.

Mimo p ro sto ty odczuw ania i w ykształcenia, w ykarm iony lite ra tu rą rom an ty czną szukał zrazu w przyrodzie rom anty cz­ nych czarów i zjaw, wcześnie jed n ak zdrow a, m azurska n a ­ tu ra kazała mu nad rusałki i pałace nadw odne, nad noc księ­ życow ą, p ełn ą tajem nicy, przenieść uśm iech w iejskiego dziew ­ częcia, dzień słoneczny, łan y , nurzające się w przeczystym k ry sz ta le prześw ietlonego pow ietrza, wieś m alow aną, jak chło p­ s k a pisan k a, barw am i zdecydow anem i, o k o n tu rach w yrazistych, pełnych.

Jeszcze w r. 1850 snuje Lenartow icz sw e m arzenie ro ­ m antyczne, ale już w liście tylko, z Sielca 30 m aja datow anym . „Byłem już dw a razy na Gople, raz w nocy o godzinie — pew nie już była trzecia, p łynąłem tratw ą, po jeziorze z ry b a ­ kam i, co zastaw iali w ięcierze na ry b y ; noc była najśliczniej­ sza, m iesiąc świecił, widno jak we dnie, cisza, tylko wiosła sk rz y p ią raz po razu i b ąk w trzcinach bębni swoim długim dziobem , oglądałem się, czy gdzie jaka G oplana nie tańcuje na brzeg u , albo topielice czy nie czeszą włosów złotych grze­ bieniem sreb rn y m i nie w idziałem nic; spojrzałem w wodę, czy tam stary ch bogów 1) Radgościa, Biełyboga nie ujrzę, czy mi się jak a D zedzylja nie uśm iechnie z głębi, gdzie tam ! Na po­ w ierzchni zdaleka m iesiąc się rozsypał w żyw e srebro, a d a ­ lej n ib y zły duch, co po nocach straszy, w ieżyca kruszw icka, widm o Popielow e, stała na końcu jeziora, daleko, jakby na końcu św ia ta “.

P rzy ro d a L enartow icza żyje w łasnem , bujnem życiem 2). Ja k o isto ta uduchow iona, czuje i myśli — w spółczuje z czło­ w iekiem w jego doli i niedoli. O tej jed n ak właściwości p rzy ­ ’) Św iat baśni ma stale u Lenartowicza charakter napól m ityczny — napół historyczny.

2) Na antropopsychizację przyrody u Lenartowicza zw rócił uwagę Ka­ sprow icz, w studjum o liryce Lenartowicza, drukowanem w „Pam iętniku Literackim “.

(23)

I. ROZPRAWY. — Podłoże hist.-społ. poezji lud. Lenartowicza i K onopnickiej. 3 6 3

ro d y nie czas n a tem m iejscu długo się rozw odzić — tu zw ró­ cić należy jedynie uw agę na zrozum ienie i odczucie jej roli dla żyw ota wieśniaków. Z ziem ią zżył się na wieki chłop pol­ ski i zaw arł ślub dozgonny. Na jej łonie się rodzi, po niej stąpa, w niej spoczyw a. Glebae adscriptus!

Na wsi żyje chłop-gospodarz. On więc dzieli naw spół z przyrodą miłość m azow ieckiego lirnika. Głęboki i praw dziw y pierw iastek dem okratyczny, znajom ość osobista ludu a praw da h istory czn a nie zawsze dadzą się podciągnąć pod jeden m ia­ now nik w poezji; Lenartow icza spotkał zarzut, iż jego lud to tw ór idealny, nigdy w rzeczyw istości nie sp o ty k an y na ziemi pol­ skiej, iż jego wieś to zjawa cudowna, w yczarow ana w w yobraźni tułacza, u b ran a w sam e blaski i tęcze, bez cienia n ajm n iej­ szego. O dpow iadam y: Lenartow icz, m alując swe „W iochny“ i „Z achw ycenia“, nie kładł przysięgi na bezw zględną zgodność zeznań poetyckich i realnych przejaw ów życiow ych J). To jedno. Pow tóre, jakże niesłuszne jest tw ierdzenie, jakoby poeta widział sam e tylko św iatła, a nie dojrzał cieniów, kry jących się we wsi naszej, i nie d ostrzegał nędzy chłopskiej chałupy, jej m rocz­ nego w nętrza — zapatrzony jed yn ie w te strugi św iatła, j a ­ kiem i wyzłacało słońce sczerniałą strzechę, lub tajem niczem , bladem św iatłem posreb rzał księżyc w noc pogodną ; że ze wsi Lenartow icza słychać tylko w esołe głosy skrzypiec, śpiew dziew ­ czę0^ gw ar uciechy św iątecznej, dzwonów rezurek cy jny ch — a nie dosłucha się ucho niczyje jęk u siero ty wiejskiej, w y b u ­ chu rozpaczy gospodarza, którem u d opust boży odeb rał rodzinę i m ienie. — Czy jeno wesoły chłopak przew ija się przed nam i w rytm ie m azurka i oberka w św iątecznej szacie, w atm osfe­ rze niedzielnej b e z tro sk i? Nie sposób włożyć poezyj L enarto­ wicza, naw et jego przeciw nikow i, m iędzy piękne, daw no p rze ­ śnione, a nigdy nie ziszczone baśnie, bo nie sam ą radość ży­ cia w yśpiew ał ten lirnik pogodny i nie sam ą beztroskę. Z n a ­ ciskiem podnieść należy rys, m ało d o strzeg any w literatu rze krytycznej, a w ażny dla zrozum ienia i oceny praw dziw ej jego tw órczości: jest Lenartow icz nietylko poetą w iejskiej sielanki, ale św iadom ym odtw órcą wsi, w arsztatu narodow ej pracy, piew cą chłopa, dla którego pług staje się najszczytniejszem orężem , a praca nad ziem ią najw znioślejszą m odlitw ą, orędow nikiem niestrudzonym w iejskiej grom ady, co ziem skim znojem zdo­ byw a tw arda i nieustępliw a — niebieskie zachw ycenie.

Poezja ludow a ucznia poznańskiej szkoły dem okratycznej nie sam ym tylko żyje zachw ytem nad tem , co w chłopie doj­ rzał szlachetnego; jako przyjaciel ludu od lat w czesnych, jego m iłośnik i obrońca, w imię spraw iedliw ości historycznej i n aj­

1) Podobnie i Słow acki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Essentially, the interacting stage is characterized by a strong tendency of the smaller eddies to local isotropy, while the locally isotropic stage is characterized by a

Skrawek przedmiotowej tkaniny oraz pobrane z niej pasma włókien (przędzy) i pojedyncze włókna badano za pomocą mikroskopu scaningowego CamScan S 4/80DV i sprzężonego z

[r]

wyższego i zgodnie z koncepcją unitarnej trafności Samuela Messicka dokonano jej pod kątem: (A) ugruntowania teoretycznego ewaluacji pracy naukowej i dydaktycznej; (B)

Obecnie wiele środowisk naukowych, zawodowych, a przede wszystkim edukacyj- nych, zwraca coraz większą uwagę na fakt, iż gry komputerowe nie tylko realizują funkcję rozrywkową,

Edukacja na temat praw człowieka na Tajwanie powiązana została z zakazem kar cielesnych w szko- łach, ograniczeniem dyscyplinujących metod w pracy nauczycieli z uczniami,

Na szczycie w Kopenhadze w 2002 roku kraje Unii Europejskiej zobowiązały się do podjęcia decyzji o przyjęciu Turcji w roku 2004 po wcześniejszym spełnieniu