Kuczyński, Antoni
Z Łomży przez Warszawę na Daleki Wschód
"Studia Łomżyńskie", 11, 2000, s. [125]-131
Zdigitalizowano w ramach projektu pn. Budowa platformy "Podlaskie Czasopisma
Regionalne", dofinansowanego z programu „Społeczna odpowiedzialność nauki” Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego (umowa SONB/SP/465121/2020).
Udostępniono do wykorzystania w ramach dozwolonego użytku.
KUCZYŃsKI ANTONI (Wrocław)
Z Łomży przez Warszawę na Daleki Wschód
Zapewne niejeden z czytelników tego tekstu przypomni sobie wyświetlany w Polsce przed wielu laty film pt. "Dersu Uzała", w roli głównej z japońskim aktorem Toshiru Mifune, którego reżyserem był wielki mistrz sztuki filmowej z Kraju
Kwitnącej Wiśni Akiro Kurosawa. Film oparty był na autentycznych wydarzeniach, które rozegrały się na rosyjskim Dalekim Wschodzie w początkach XX wieku, kiedy to jego ,bohater, stary Gold o imieniu Dersu zaprzyjaźnił się ze znakomitym rosyjskim podróżnikiem Włodzimierzem Arseniewem (1872-1930). Kto dzisiaj wie,
że W. Arseniew przez pewien czas przebywał w Łomży pod koniec XIX wieku, gdzie jako wojskowy pełnił swoją służbę warmii carskiej? Jego biografowie
podkreślają, że właśnie w Polsce, początkowo w Łomży, a później w Warszawie
kształtowały się zainteresowania przyrodnicze tego badacza Dalekiego Wschodu.
Stacjonując w Łomży częstokroć w chwilach wolnych od służby odbywał terenowe wycieczki interesując się florą i fauną okolicznych pól, rzek i łąk. Po latach służby
w Polsce odkomenderowany został do Władywostoku, gdzie zwielokrotniły się
jego zainteresowania badawcze w zakresie geografii i przyrody rosyjskiego Dalekiego Wschodu. Stał się znanym w dziejach nauki rosyjskiej wybitnym badaczem, którego dorobek do dzisiaj ceniony jest przez uczonych zajmujących się skomplikowanymi problemami etnicznymi i geograficznymi tej części Rosji.
By skończyć wątek z Dersu Uzałą należy dodać, że w swoich wyprawach nadamurskich wiele razy korzystał W. Arseniew z jego pomocy, nikt bowiem inny nie znał lepiej tych terenów jak ów stary Gold, dziecię nadamurskiej tajgi. To on
służył W. Arseniewowi za przewodnika, uczył go życia w surowej i groźnej tajdze.
Nieraz ratował z wielu opresji, a nawet przed utratą życia. Przyjaźń ta była tak silnie złączona związkami uczuciowymi, że gdy stary Gold niedomagał już na zdrowiu wówczas W. Arseniew zaprosił go do swego domu w Chabarowsku, w którym mógł on żyć swobodnie w dostatku. Tęskniąc za tajgą wybierał się nieraz na peryferie Chabarowska, by tam wędrować po okolicy i oddychać wonią dzikiej tajgi, która przez wiele lat była dla niego domem. Niestety, wędrówki te skończyły się dla niego tragicznie, gdy podczas jednej z nich został zastrzelony przez jakiegoś
126 ANTONI KUCZYŃSKI
niegodziwca, najprawdopodobniej Moskala, który złakomił się na jego strzelbę.
Powieść zatytułowana "Dersu Uzała", której bohaterem jest ów stary Gold ukazała się w polskim tłumaczeniu w 1938 roku i cieszyła się dużym powodzeniem
zwłaszcza wśród młodych czytelników, przeto w latach późniejszych, już po wojnie
ukazało się w Polsce drugie jej wydanie, podobnie jak innych książek W. Arseniewa
cieszących się dużą popularnością·
Jest jeszcze jeden polski wątek w życiu W. Arseniewa, łączący się przyjaźnią
z polskim etnologiem Stanisławem Poniatowskim (1884-1944), co jest jeszcze jednym przykładem, że w nienapisanej ciągle historii kontaktów polsko-rosyjskich w dziedzinie nauki, przewija się wiele interesujących wątków. Trudno zgodzić się
z wieloletnim zakazem, iż sięgając po ten temat trzeba było oczekiwać tylko niepokoju i niepewności skażonych względami politycznymi. Każda próba zmierzenia się z tą problematyką nie musi być jednak stale uwikłana w negatywne relacje między Polską a Rosją, w okrucieństwa stalinowskich represji, w Katyń,
gdzie zginęła także kadra akademicka polskich uczelni. Gwoli prawdy dodać tu
także należy, że w okresie likwidowania tzw. sprawy polskiej w ZSRR, latach 30.
naszego stulecia, uwięziono lub skazano na śmierć uczonych polskiego pochodzenia
pracujących w różnych placówkach akademickich i instytutach naukowych. Nie jest to tylko zwalisko ruin, masowych grobów i wieloletnich przemilczeń.
W związkach polsko-rosyjskich na płaszczyźnie nauki jest też dużo dobrego.
Wiele wspólnych osiągnięć w dziedzinie humanistyki, nauk przyrodniczych i technicznych. Nawet w czasach radzieckich udawało się nieraz przełamać polityczne bariery i współpracujące ze sobą Polska Akademia Nauk i Akademia Nauk ZSRR
organizowały konferencje omawiające kontakty polsko-rosyjskie w dziedzinie geografii i geologii, a historycy realizowali programy badawcze dotyczące polskich ruchów wyzwoleńczych i polsko-rosyjskich kontaktów rewolucyjnych. Przy tej
sposobności zawsze udało się powiedzieć coś nowego, wskazać na źródła zalegające
w rosyjskich archiwach, nawiązać osobiste kontakty. Związki instytucjonalne w nauce, to niewątpliwie zagadnienie ważne! Jakże jednak istotne są w niej osobiste
więzi między badaczami. Takich przykładów w historii kontaktów polsko-rosyjskich w dziedzinie nauki jest wiele. Wyraźnie widać to w dziejach wkładu Polaków w poznanie Syberii i rosyjskiej Azji Środkowej. Przejawia się to w związkach Polaków z rosyjskimi uczelniami akademickimi, typu humanistycznego, technicznego czy medycznego.
Byłem niedawno w Tomsku, gdzie wysłuchałem paru interesujących referatów podczas odbywającej się tam konferencji, które dotyczyły spraw polskich na uczelniach tego syberyjskiego grodu. Przy sposobności przewijały się także polskie nazwiska związane z uczelniami Władywostoku, Irkucka, Kazania, Sankt Petersburga czy Moskwy. Słowem temat rzeka. Nić tych polsko-rosyjskich powiązań przeplatała się w różnych kierunkach, tworząc po wielekroć sieć przyjacielskich
związków. Tematowi temu poświęcona też była odbywająca się w Kazaniu w 1993 roku konferencja pod nazwą "Polskie professora i studenty w uniwersytetach Rossii
(XIX - naczało XX w.", zorganizowana przez Komisje Historyków Polski i Rosji
działające przy obu Akademiach Nauk, a pewne wątki dotyczące tego problemu
przewijały się także podczas kolejnej konferencji kazańskiej (1988) noszącej nazwę
"Polskaja zsyłka w Rossii XIX-XX wiekow: Regionalny je centry".
Nieprzenikniona logika losów kierowała tymi związkami. Nie przeszkadzała
im okoliczność, że przez lata Polska znajdowała się pod zaborem rosyjskim. Jest to tradycja głęboko osadzona w gruncie rodzimej nauki. Wyrastała ona z powikłanych
losów kraju znajdującego się ponad 100 lat pod panowaniem rosyjskim. O jednej z takich przyjaźni warto napisać, bo w gąszczu spraw wielkich zeszła na odległe
pobocze historii polskiej nauki. Wiąże się ona z postacią Włodzimierza Arseniewa, znanego powszechnie badacza przyrody rosyjskiego Dalekiego Wschodu, pisarza, kartografa i etnografa. Zanim jednak wpisał się on w historię badań tego rejonu przez cztery lata przebywał w Królestwie Polskim. Był absolwentem Petersburskiej
Szkoły Oficerów Piechoty. Po jej ukończeniu w 1896 roku skierowany został do
Łomży, niewielkiego miasta guberialnego na terenie Królestwa Polskiego.
Stacjonowały tam wówczas trzy pułki piechoty oraz pułk kawalerii. Łomża pełniła rolę ważnego ośrodka strategicznego, ze względu na pobliską granicę z Prusami.
Szacuje się, że kwaterowało w niej wówczas około 7.000 żołnierzy. Zatem i korpus oficerski musiał być liczny. Macierzystąjednostką W. Arseniewa był 11 Ołoniecki Pułk Piechoty stacjonujący w tym mieście.
Zjednej strony wojska te strzegły ważnego punktu strategicznego, z drugiej
zaś, czynnie baczyły by ruchy patriotyczne w guberni łomżyńskiej tłumić skutecznie, a kozackie patrole po wielekroć pacyfikowały tamtejsze wsie. Jeszcze przed powstaniem styczniowym częstokroć sprzeciwiano się rusyfikacji, a gdy wybuchły
walki powstańcze przystąpiło do nich wielu ziemiańskich i chłopskich synów.
Wówczas władze carskie mianowały naczelnikiem wojennym na tym terenie
doświadczonego w walkach partyzanckich generała Michała Wrangla, mającego w swoim życiorysie służbę na Kaukazie i walkę z górskimi plemionami
zamieszkującymi ten obszar Rosji. Gdy powstanie ustało i wielu jego uczestników
poszło na syberyjskie zesłanie, władze carskie mianowały w 1867 roku gubernatorem
łomżyńskim Wasyla Mienkina. Urząd ten sprawował on do 1880 roku. Był to oficer z patentem absolutorium jednej ze szkół wojskowych Rosji. Zajego rządów Łomża stała się ważnym rejonem zgrupowania wojsk rosyjskich. Kolejnym gubernatorem Łomży był Arkadiusz Kołoczanów, piastujący ten urząd w latach 1880-1883, kiedy to na stanowisku tym zastąpił go Essen Reinholdt włodarzący w tej guberni do 1895 roku. Potem krótki czas na stanowisku gubernatora był Eugeniusz Szczirowskij, natomiast po nim urząd ten objął (1897) Siemion Korf, pełniący go do 1906 r. B ył to zdolny administrator, ale i srogi satrapa, wobec którego dokonano nieudanego zamachu. Wiadomo, że sprawnie zarządzał on carskimi służbami
cywilnymi na podległym mu terenie.
Życie w Łomży pod carskim zaborem miało wyraźne dwa nurty oddzielone od siebie. Polski - pełen nieufności wobec rosyjskiej administracji, częstokroć
128 ANTONI KUCZYŃSKI
obfitujący w aresztowania i zsyłki na Syberię i drugi - rosyjski nacechowany
przedsięwzięciami mającymi zapewnić ład i porządek prawny w mieście oraz totalną rusyfikację. Społeczność rosyjska, do której należeli urzędnicy, korpus oficerski i jego rodziny, nauczyciele, kupcy, tworzyła raczej środowisko zamknięte, żyjące własnym rytmem. Korpus oficerski miał swoje kluby, w mieście były cerkwie, liczne koszary i urzędy, na ulicach napisy z rosyjskimi nazwami sklepów i instytucji.
Było dużo wojska.
Łomżyński okres służby wspomnianego powyżej W. Arseniewa nie jest dobrze udokumentowany. Z nikle sączących się wiadomości źródłowych wiadomo, iż miał dużo czasu i z zapałem oddawał się czytaniu książek oraz odbywał liczne wycieczki za miasto o charakterze przyrodniczym. Ciekawa jest wiadomość, że już wówczas
zbudował sobie terrarium, w którym umieszczał gady i płazy, co stanowiło niemałą osobliwość w tym mieście. Często więc odwiedzały jego dom dzieci
zaprzyjaźnionych rosyjskich rodzin by podziwiać znajdujące się w terrarium różne
okazy.
Naturalną rzecząjest, iż oprócz służby wojskowej i pracy samokształceniowej polegającej głównie na czytaniu książek o tematyce geograficznej i przyrodniczej oraz obserwacjach przyrodniczych, będąc wówczas młodym oficerem uczestniczył
W. Arseniew w życiu towarzyskim korpusu oficerskiego. Było to ważne znamię w rytmie wojskowej służby. Tętno jego życia rozciągało się więc między przewidziane regulaminem wojskowe obowiązki oficera, zabawy i pracę samokształceniową. Ta ostatnia stanowi swoistą wyjątkowość w życiu W. Arseniewa. Wiadomo bowiem,
że gdy skończył się okres pobytu w Łomży, przeniesiono go (1897) do 15 batalionu saperów stacjonującego na Powązkach, stanowiących przedmieście Warszawy.
Pozostawał tam do roku 1900, tj. do czasu przeniesienia na własną prosoę do
władywostockiego garnizonu. Okres warszawski, podobnie jak służba w Łomży miał dwa nurty. Wojskowy, to rzecz oczywista i drugi - może bardziej intensywniejszy niż w łomżyńskim garnizonie, to samokształcenie. Krążyły one po dwu różnych orbitach. Widocznie ta druga samokształceniowa miała już wówczas
rozległą perspektywę. Był zdolny i umiał robić rzeczy odmienne. Odległe od siebie.
Gospodarując oszczędnie czasem odbywał wycieczki przyrodnicze nad brzegi Wisły
i do okolicznych lasów. Posiadał także bliżej nieudokumentowane kontakty z Gabinetem Zoologicznym Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego, a jego zainteresowania skierowały się ku nauce o pająkach. Autorytetem w tej dziedzinie na gruncie polskiej nauki był wówczas przyrodnik Władysław Taczanowski i nie wykluczone że spotkali się ze sobą?
Wiadomo, że jedną z jego lektur w warszawskim okresie była książka Wacława
Sieroszewskiego, wydana w Petersburgu w roku 1896 zatytułowanajakuty. Opyt etnograficzeskiego issledowanija, co jest pewną wskazówką, iż przejawiał już
wówczas zainteresowania etnograficzne. Tak więc okres służby wojskowej W.
Arseniewa w Królestwie to czas zainteresowany przyrodą i pasja jej poznania.
Ludzie, z którymi wówczas rozmawiał, książki które czytał, skrawki polskiego
krajobrazu, które postrzegał stanowiły początek jego późniejszych osiągnięć
poznawczych w dziedzinie etnografii i nauk przyrodniczych Dalekiego Wschodu.
Sam zresztą wspominał o tym okresie po latach, gdy w 1914 roku spotkał się w Chabarowsku z polskim etnologiem Stanisławem Poniatowskim. Przybył on tam z ramienia Instytutu Smithsona w USA by przeprowadzić badania etnograficzne i antropologiczne wśród ludności tubylczej Kraju Nadamurskiego. Udając się w taką podróż zawsze czynione są różne przygotowania organizacyjne, szuka się kontaktów i rekomendacji. Taką właśnie rekomendację wiózł z sobą S. Poniatowski od Lwa Sztemberga, znanego wówczas badacza ludów Dalekiego Wschodu.
Odnośnie do spotkania S. Poniatowskiego z W. Arseniewem, to z zapisów w dzienniku wyprawy, który prowadził polski badacz, wynika, że po raz pierwszy
spotkał się z nim 3 czerwca 1914 roku po przybyciu do Chabarowska. Zwięzłe
zapisy poczynione przez S. Poniatowskiego informują:
"Środa. 3NI. W muzeum zastaję Arseniewa. Szczupły, trochę wyżej niż
średniego wzrostu lat 40 (jak sam później powiedział) twarz o trochę surowyn, ale bardzo sympatycznym wyglądzie. Rozgadaliśmy się, przy czym od razu wytworzyła się atmosfera, jak między dobrymi znajomymi. Arseniew oprowadza mnie po muzeum, objaśnia, mówi trochę o własnych badaniach. Muzeum odnośnie do miejscowych rzeczy bardzo bogate. Zajmuje oddzielny dwupiętrowy budynek, postawiony przezjednego z byłych generał-gubernatorów, Grodeskowa. [ ... ] Zawiera
niewielką galerię obrazów w sali posiedzeń, przyrodę, etnografię i archeologię.
Ostatnie głównie z badań własnych Arseniewa."
Później spotykali się jeszcze parokrotnie, rozmawiali o wyprawie, szkicowali przebieg jej trasy, omawiali realia panujące w terenie. Chabarowskie spotkania z Arseniewem, wielkim znawcą kultury ludów nadamurskich, znakomitym kartografem, a także wybitnym podróżnikiem, pomogły S. Poniatowskiemu w
sformułowaniu bardziej optymalnych założeń badawczych. Dzięki niemu uzyskał też znakomitych przewodników terenowych.
Jeżeli mowa o stosunku W. Arseniewa do polskiego badacza ijego roli jaką wniósł w końcowe przygotowanie wyprawy, warto może tutaj wspomnieć o tym, jak on sam ocenił spotkanie z S. Poniatowskim. Tuż po przyjeździe S.
Poniatowskiego do Chabarowska, który - jak wiemy - przyjechał tu z listem
polecającym od L. Sztemberga, doszło do spotkania obu badaczy. W jednym z listów, który wysłał W. Arseniew tuż po tym spotkaniu, pisał on L. Sztembergowi:
"Złożył mi wizytę polecony przez Pana S. Poniatowski. Poznaliśmy się dobrze i
dokonaliśmy pomiarów antropologicznych tubylców oraz zdjęliśmy gipsowe odlewy ich twarzy. Okazałem jemu pełną życzliwość". Natomiast już po wyjeździe S.
Poniatowskiego na badania w kolejnym liście W. Arseniew pisał, że "przebywał
on w Chabarowsku stosunkowo długo. Poznaliśmy się wzajemnie i poświęciliśmy
sobie stosunkowo dużo czasu. On nauczył mnie robić gipsowe odlewy ludzkich twarzy. Dziękuję Panu serdecznie za to, że przesyła Pan ~o mnie ludzi, tak bardzo
rozmiłowanych w antropologii i etnografIi. Od niego dowiedziałem się wielu nowych
130 ANTONI KUCZYŃSKI
rzeczy mających odbicie w literaturze naukowej i wzbogaciłem swoją wiedzę".
W takim potraktowaniu gościa z dalekiego kraju ujawnia się życzliwy stosunek W. Arseniewa do przybysza. Odbicie tego jest też wyraźne w dzienniku z wyprawy S. Poniatowskiego, który wspomina o tym, że to W. Arseniew wspomagał go przed wyruszeniem na wyprawę do osad Goldów i Oroczonów nad Amurem.
Udzielał porad, charakteryzował postawę tubylców wobec białej ludności, radził
jak unikać konfliktów z nimi, pomagał w kompletowaniu ekwipunku wyprawy,
organizował przewodników, wypożyczał mapy itp. Interesujące są też w dzienniku S. Poniatowskiego fragmenty charakteryzujące opowiadanie W. Arseniewa o losach Dersu Uzały, Golda, który związał się przyjaźnią z badaczem. Przyjaźnią, dodajmy
odwzajemnioną i serdeczną. W dzienniku jest zapis, że 8 czerwca W. Arseniew
odwiedził polskiego etnologa i długo opowiadał mu o swoich wyprawach.
"Pochłaniałem je z ogromnym zainteresowaniem - wspomina S. Poniatowski.
Opowiadał o starym Goldzie Dersu Uzała, który kiedyś w nocy przyszedł zgłodniały
do jego obozowiska w tajdze i odtąd przez kilka lat towarzyszył mu w jego wyprawach, dzieląc wspólne przygody i nieraz ratując mu życie." Ta opowieść o Goldzie zapisana przez S. Poniatowskiego jest wielowątkowa i przewija się w niej
wyraźnie szacunek W. Arseniewa do ludności tubylczej, do jej wysokiej etyki, do pomocy tym, którzy jej potrzebują. Z rozmów tych nabrał S. Poniatowski przekonania, że W. Arseniew troszczył się o tubylczą kulturę i widział potrzebę jej ochrony przed niszczącymi wpływami zdegradowanej cywilizacyjnej moralności.
Z informacji tych wynika jednoznacznie, że los Dersu Uzały, przyjaciela
wędrówek W. Arseniewa poznał S. Poniatowski wcześniej aniżeli ukazała się książka opisująca te wydarzenia. Dodajmy tu, że Dersu Uzała zginął 13 marca 1908 r. Opisując los starego Golda uczynił W. Arseniew szczególny ukłon wobec tubylczej ludności, jej etycznym zasadom i poszanowaniu przyrody. Przyjazny stosunek Dersu Uzały do otaczającego go środowiska naturalnego nakazuje mu tak samo traktować ludzi. Jest on człowiekiem, który w swej istocie równie przyjaźnie
traktuje przyrodę oraz tych, których coraz więcej spotyka w dzikich ostępach tajgi penetrowanej przez białego człowieka, ba stara się im pomagać i nieraz ratuje z rozlicznych opresji. Jest to więc często występujący motyw we wszelkich
opowieściach, obrazujących proces kolonizacji, w których, jak na ironię,
prymitywniejsi od białych eksploratorów żółtolicy czy czerwonoskórzy tubylcy
charakteryzujący się otwartością, szczerością, czy chęcią ofiarowania swojej
przyjaźni, giną z ręki bardziej cywilizowanego przybysza. Powieść ta przełożona została na język polski i ukazała się w 8 lat po śmierci W. Arseniewa, w Warszawie w 1938 r. Nie wykluczone, że S. Poniatowski był osobą rekomendującąjej przekład
i polską edycję. Kolejne jej polskie wydanie ukazało się w 1948 r. Natomiast w 1951 r. wydano polski przekład książki W. Arseniewa zatytułowanej Po Kraju UssuY)1skim. Podróż w Góry Sichote-Alin w latach 1902-1906, a w 1960 r. ukazały się kolejne tłumaczenia książek W. Arseniewa najęzyk polski: Na bezdrożach tajgi i W tajdze, które cieszyły się dużą popularnością wśród czytelników.
Powróćmy jednak na szlak wyprawy S. Poniatowskiego, który 16 czerwca 1914 roku udał się do kraju Goldów i Oroczonów nad Amurem. Przebywał tam do 8 sierpnia. Wybuch pierwszej wojny światowej zmusił go do przerwania ekspedycji i powrotu do kraju. W Chabarowsku ponownie spotkał się z W. Arseniewem, który
pomógł mu w uporządkowaniu materiału z wyprawy. Obaj zresztą powzięli myśl, że w latach 1915-1916 wyruszą wspólnie na kolejną wyprawę. Niestety, wypadki wojenne zniweczyły te plany. Wiadomo dzisiaj, że W. Arseniew pozostawał w korespondencyjnych kontaktach z polskim etnologiem. Zapraszał go do przyjazdu nad Amur, charakteryzował w tych listach swoje prace badawcze. Pomoc jaką S.
Poniatowski otrzymał od rosyjskiego badacza w trakcie wyprawy nad Amur każe wspomnieć o tym, iż była to pomoc bardzo istotna. W powodzeniu badań
etnograficznych oraz antropologicznych S. Poniatowskiego kryje się również cząstka
trudu W. Arseniewa. Ich wyniki nie zostały do dzisiaj w pełni opublikowane. S.
Poniatowski zginął w 1944 roku w niemieckim w obozie koncentracyjnym. Ostatnio jednak podjęte zostały próby opracowania wyników jego badań etnograficznych nad kulturą Goldów i Oroczonów oraz wydania z komentarzami rękopiśmiennych
dzienników wyprawy. W tej dziedzinie nawiązane zostały przyjazne kontakty
Ośrodka Badań Wschodnich Uniwersytetu Wrocławskiego z Muzeum w Chabarowsku. Należy mieć nadzieję, że na płaszczyźnie tej naukowej współpracy zaistnieją równie przyjazne kontakty jakie łączyły W. Arseniewa, wybitnego badacza Dalekiego Wschodu i polskiego etnologa, S. Poniatowskiego, tak mało znane w dziedzinie naukowych kontaktów polsko-rosyjskich, na mapie których znajduje się również Łomża. Byłoby rzeczą niezmiernie ciekawą, gdyby udało się ustalić miejsce zamieszkania W. Arseniewa w tym mieście oraz odnaleźć jakieś inne dane źródłowe dotyczące okresu jego łomżyńskiej służby. Przez lata indoktrynacji nauki radzieckiej
postać W. Arseniewa spychana była na margines historii nauki tego wielkiego kraju. Wiadomo, że w latach 20-dziestych spotykały go i jego rodzinę liczne szykany. Nic przeto dziwnego, że i o jego dorobku było głucho na kartach nauki.
Dzisiaj ożywia się nurt badań biograficznych dotyczący postaci W. Arseniewa, a
wiodącym ośrodkiem w tej dziedzinie jest Władywostok, gdzie we wrześniu 2000 roku odbyła się konferencja omawiającajego badania naukowe oraz liczne meandry przebogatej biografii tego niezmiernie zasłużonego badacza Dalekiego Wschodu, w której przewija się także polski wątek.