• Nie Znaleziono Wyników

"Arkady" (V 1935-VII/VIII 1939)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Arkady" (V 1935-VII/VIII 1939)"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Wilczek, Maria

"Arkady" (V 1935-VII/VIII 1939)

Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 6/1, 105-125

(2)

M A R IA W ILCZEK

W 1936 r. ukazyw ało się w Polsce 18 czasopism artystycznych', z cze­ go -tylko cztery pośw ięcone b yły w całości zagadnieniom p lasty ki. B yły to: „ A rk a d y ” , „ F o rm a ” , „Głos P la sty k ó w ”, „ P la s ty k a ” . Jeżeli do tych czterech ty tu łó w doda się trz y z zakresu a rc h ite k tu ry i budow nictw a, tzn. „Dom, Osiedle, M ieszkanie”, „ A rc h ite k tu ra i B ud ow nictw o” i „W nę­ trz e ”1, uzyska się wów czas p e łn y zestaw czasopism pośw ięconych a rc h i­ te k tu rz e i sztuce uk azu jący ch się w 1936 r . 2

In te resu ją ce ze w zględu n a sw ą tem atykę, w szystkie z w y ją tk ie m „ A rk a d ”, rep re z en to w a ły n ie z b y t w ysoki poziom ed y to rsk i i n ie d o ró w ­ n y w a ły pod ty m w zględem a rty sty c z n y m czasopismom zagranicznym , takim np. ja k fran cuskie: „ L ’A rc h ite c tu re d ’A u jo u rd ’h u i”, „ A rt e t déco­ ra tio n ”, „ L ’A rt v iv a n t”, ilub angielskie: „The S tu d io ” czy „The A rch i­ te c tu ra l R ev iew ” . J e d y n y m czasopismem , k tó re mogło pod ty m w zglę­ dem śm iało z nim i konkurow ać, był m iesięcznik „ A rk a d y ” , które, w edług opinii rec e n z e n ta „ A rc h ite k tu ry i B u dow nictw a” , w ypełniło „lukę w n a ­ szej p ub licystyce ■— lukę, k tó re j nie m oże zapełnić żadne pism o czysto fachow e”3.

B adając m a te ria ły dotyczące p ra s y la t trzy dziestych, nie n a tra fiła m n a żadną pozycję om aw iającą p rasę a rty sty c z n ą tego okresu. Je d y n y m więc źródłem info rm acji o „ A rk a d ac h ” , oprócz n ic h sam ych oczywiście, s ta ły się p rzede w szy stkim re la c je by łej tw órczyni, re d a k to rk i i później­ szej w łaścicielki pism a — W andy Filipow iczow ej, oraz w spółpracow ni­ ków: fo to g ra fik a Czesław a Olszewskiego, prof. M ichała W alickiego i d ra

„ A R K A D Y ” (V 1935 — V II/V III 1939)

1 Obok ty c h V czasop ism u k a z y w a ł się rów n ież p op u larn y „P rzegląd A r ty sty c z ­ n y ”, n a k tó reg o ła m a ch p o ru sza n e b y ły n ie k ie d y p r o b lem y z w ią z a n e z p la sty k ą . (Po­ św ię c o n y jed n ak p rzed e w s z y s tk im tea tro w i, k in em a to g ra fii, operze, te m a ty te trak­ to w a ł m a rgin aln ie.

2 D an e w e d łu g S p i s u g a z e t i c z a s o p i s m R P 1936/1937, w y d . T. P ietraszek , W ar­ szaw a.

(3)

106 M A R I A W I L C Z E K

T ad eu sza Przypkow skiego. S ta ły się one podstaw ą opracow ania części po ­ święconej in te resu ją cy m losom pism a, zespołowi re d a k c y jn em u i w spół­ pracow nikom .

R Y S H ISTO R Y C ZN Y

W iosną 1935 r. odbył się zjazd ko respo nd entó w agen cji tele g ra fic z ­ nych w Rzymie, n a k tó ry z ram ienia Polskiej A gencji Telegraficznej w y ­ jechała W anda Filipowiczową, zajm ująca stanow isko re fe re n tk i sto su n ­ ków m iędzyagencyjnych. Podczas zjazdu zapoznała się cna z in te resu ją cą ekspozycją p ięk n y c h w ydaw nictw w łoskiej D ru k a rn i P ań stw ow ej. Do W arszaw y w róciła z przekonaniem o konieczności u tw o rze n ia w Polsce ró w n ie pięknego ja k w łoskie czasopisma, k tó re m ogłoby stać się r e p r e ­ z e n ta ty w n e dla polskiego p rzem ysłu poligraficznego.

W P A T po w sta ły możliwości zrealizow ania tego p ro je k tu , poniew aż w ty m w łaśnie ro k u p rz e ję ty został przez agencję zarząd n ad D ru k a rn ią P aństw ow ą, w yposażoną w najnow sze m aszyn y i urządzenia. D y re k to r PA T, K o n ra d Libicki, w yraził zgodę n a w ydanie pism a z jedn y m zastrze­ żeniem , że pow inno on o być ren to w n e.

Ta d ecy dująca rozm owa z d y re k to re m zapoczątkow ała okres w zm o­ żonej p ra c y n a d przygotow aniem pierw szego n u m e ru „ A rk a d ”. W ciągu m iesiąca zaledw ie opracow ana została m ak ie ta pierw szego n u m eru p rzez W andę Filipowiczową, k tó ra objęła oficjalnie stanow isko red a k to rk i pis­ m a, i H e n ry k a M unda, k iero w n ik a A te lie r G ra fik i R eklam ow ej PA T. Na jed n y m z pierw szych ze b ra ń re d a k c y jn y ch został p rz y ję ty zaproponow a­ n y przez W andę Filipow iczow ą ty tu ł m iesięcznika — „ A rk a d y ”.

Dla nowego czasopism a zostały sprow adzone specjalne czcionki z A n­ glii, zam ów iono p ap ier k red o w y w znanej wów czas fab ry c e S. A. J. F r a - naszek, fa rb y w F a b ry c e Chem icznej d ra R a ttn e ra , a d y re k to r D ru k a rn i P ań stw o w ej, F ranciszek G uranow ski, w yznaczył do technicznego opraco­ w ania „A rk a d ” praw dziw ych a rty stó w -d ru k a rz y , z k tó ry c h n a jw y b itn ie j­ szym i byli Brzozowski i Jesionowicz. W m a ju 1935 r. u kazał się pierw szy n u m e r pisma.

„»A rkady« będą ty m i n ajp ro stszy m i i ta k dobrze z n an y m i w naszym k r a ju ark adam i, k tó re ś. p. prof. N oakow ski oznaczał za pom ocą k ilku linii n a tablicy, gdy chciał dać w yob rażenie ry n k u polskiego m ia sta — będą to a rk a d y s ta ry c h sukiennic i gm achów now oczesnych, w k tó ry c h cieniu k r y ją się sklep y i to w a ry polskie pow stałe z m yślą o ładzie, sm a­ k u i w y siłk u a rty sty c z n y m [...] »Arkady« m a ją stać się więc łącznikiem m iędzy polskim a rty stą , przem ysłow cem , kup cem i odbiorcą i pow ażną placów ką k rzew ien ia p ięk n a w życiu codziennym ” . T aka b y ła koncepcja pism a w y rażo n a w przedm ow ie do pierw szego n u m e ru „ A rk a d ” . W ciągu niespełna czterech i pół roku istn ien ia profil ich u leg ał zmianom .

(4)

Kata-„ A R K A D Y ” (V 1935 — V I I / V I I I 1939) 107

log prasy, Spis gazet i czasopism R zeczypospolitej Polskiej z 1935, 1936 czy 1938 ro ku określał „ A rk a d y ” niezm iennie jako czasopismo poświęco­ ne „zagadnieniom w yrobów przem ysłow ych i rękodzielniczych” . W a­ chlarz te m a ty c z n y pism a był je d n a k o w iele szerszy. Na łam ach „ A rk a d ” pojaw iały się a rty k u ły poświęcone w ielu dziedzinom a rc h ite k tu ry i sztu ­ ki: m alarstw u , grafice, a rc h ite k tu rz e w nętrz, rzeźbie, szkolnictw u a r t y ­ stycznem u, itp.

Pism o zyskało w ielu czytelników i entuzjastó w , k tó rz y uk azan ie się każdego n u m e ru u znaw ali za pow ażne w y d arzen ie k u ltu ra ln e . W ty m czasie, w edług słów W andy Filipow iczow ej, w polskim życiu a rty sty c z ­ n y m ścierały się dw a kieru n k i. A kadem ia S ztuk P ięk n y ch , pod w p ły w em ta k w y b itn y c h jednostek, ja k prof. W ojciech Jastrzęb ow sk i, prof. J a n Szczepkowski, prof. J e r z y W archałow ski, szuk ała oparcia i k ie ru n k u w u sta le n iu rodzim ych odrębności tw órczych, czerpiących n atch n ien ie przew ażnie z naszego zdobnictw a zabytkow ego i ze sztuki ludow ej. I n ­

n y św iat rep re z en to w a ła a rc h ite k tu ra skupiona około P o litech n ik i W a r­ szaw skiej. T u taj działalność tak ic h a rty stó w jak prof. R udolf S w ierczy ń- ski rozszerzała h o ry zo n ty m yśli i w iązała twórczość polską z twórczością św iatow ą. Konieczność łączenia a rty sty c z n y c h osiągnięć ze zdobyczam i technicznym i unow ocześniała k u ltu r ę tej uczelni.

O scylując pom iędzy sfe rą ty ch różnych w pływ ów , „ A rk a d y ” zawsze sk łan iały się do w spółpracy ze św iatem m łodych arch itek tó w , gdyż ich założenia zdaw ały się m ieć przed sobą przyszłość.

L a ta 1935— 1937 b y ły jed n a k bardzo tru d n e dla „ A rk a d ” . W ydaw anie pism a stojącego n a ta k w ysokim poziomie e d y to rsk im było bardzo kosz­ towne. F a k t te n w y k o rz y sta li przeciw nicy, organizu jąc k am p anię p rze ­ ciwko „ A rkad o m ” , k tó re w edług ich opinii b y ły pism em zby t drogim , niep otrzebnie obciążającym sk a rb pań stw a. W 1937 r. sp raw a oparła się o sejm . Na szczęście zw yciężył rozsądek. P ism o u k azyw ało się n ad al w nie zm ienionej szacie graficznej i objętości.

W ty m sam y m ro k u PA T z a tru d n ił energicznego ak w izy to ra Dzie­ w ulskiego, k tó ry zdołał w yprow adzić pism o z niem iłego im pasu. S y tu a cja finansow a „A rk a d ” uleg ła d ia m e tra ln e j zmianie. Pism o zaczęło zdoby­ wać coraz w ięcej rek la m i w k ró tk im czasie nie ty lk o przestało być. d e­ ficytow e, ale zaczęło przynosić znaczne zyski4.

4 W n u m erze 1 „A rkad” u k a za ły się za le d w ie d w ie rek lam y, w ó sm y m (grudzień 1935) — 7, w 14 (maj 1936) — 21, w n u m erze lip c o w y m 1937 b y ło ich już 63, a w ostat-. n im z tego roku aż 109. W n u m erze k w ie tn io w y m 1938 z n a jd u je m y 128 reklam , a w k w ie tn io w y m 1938 — 73. L iczb ę 79 m o żn a u w a ż a ć za śred n ią u k a zu ją cy ch się r ek la m w p oszczególn ych num erach „A rkad” w o k r e sie od sty czn ia 1937 r. do s ie r p ­ n ia 1939 r. C ena egzem p la rza w y n o s iła 3 zł. C eny ogłoszeń: stro n a — 6|00, 1h stron y — 320 zł, V4 stro n y — 170, a d reso w a — 50 (w g d a n ych z n -r u 6 z czerw ca 1937 r.).

(5)

108 M A R I A W I L C Z E K

Pod koniec 1938 r. „ A rk a d y ” zostały sprzedane re d a k to rc e W andzie Filipowiczowej za stosunkow o niew ielk ą sum ę, ponieważ, w edług relacji d y re k to ra P A T K o n ra d a Libickiego, dochód, jak i przyniosły, k ilk a k ro tn ie przew yższył zainw estow ane niegdyś sum y. N ak ład pism a w zrósł w 1938 r. z około 2500 egzem plarzy d o 3000.

Rok 1937 b y ł z inn ych w zględów w ażn y dla pism a. E n tu zjasty czn ie p rzy jm o w an e w k ra ju , „ A rk a d y ” zdobyły pow ażne sukcesy za granicą. W m aju 1937 r. n a w y staw ie e d ytorskiej w P a ry żu , d o k tó re j j u r y zosta­ ła zaproszona W anda Filipowiczowa, eksponow ane w k ilk u stoiskach „ A rk a d y ” zdobyły trz y złote m edale, dw a G ra n d P r ix i w iele k o rz y s t­ n y ch recen zji5. Nie stra c iły swej pozycji w artościow ego i pięknego w y ­ d aw nictw a p rzez la ta następn e.

W 1939 r „ p o w ystaw ie ed yto rskiej w N ow ym Jork u, „ A rk a d y ” zosta­ ły w je d n y m z a m ery k ań sk ich pism a rty sty c z n y c h uzn an e za czasopismo 0 w y jątk o w y ch w artościach plasty czn ych i literackich, świadczące o „od­ rębności i poziom ie k u l tu r y p o lsk iej”. W m yśl sfo rm ułow ania innego re ­ cenzenta „ A rk a d y ” p o w in n y stać się „ostrogą” dla wydaw ców , poniew aż ich p rzy k ła d w ykazał, że m ożna stw orzyć oryginalne, interesujące, n ie ­ szablonowe pism o o sztuce6.

W czerw cu 1939 r. u k azał się p rze d o statn i n u m e r „ A rk a d ”. O statni, za lipiec—sierpień, został z d ję ty z m aszyn już w czasie oblężenia W a r­ szawy.

W ojna zniszczyła doszczętnie polsk i przem y sł poligraficzny. Spłonęło całe bogate a rc h iw u m „ A rk a d ”. W 1945 r. n ajw ażn iejszą sp ra w ą stała się odbudow a zniszczeń. Czasopisma wów czas w y d aw an e w iele m iejsca po­ św ięcały ty m w łaśnie problem om . J e d n y m z ty ch czasopism stała się r e ­ dagow ana przez W andę Filipow iczow ą „S k a rp a W arszaw ska” . „A rk a d y ” nie zostały wznowione.

Zanim jed n a k zaczęto m ówić o nich w czasie przeszłym , w okresie po ­ w o jenn y m odegrały jeszcze sw oją pożyteczną rollę. N a początku 1945 r. w salach M uzeum N arodow ego zorganizow ana została w y staw a p a m ią te k w arszaw skich. E ksponow ano rów nież w szystkie n u m e ry „ A rk a d ”, w k tó ­ ry ch zam ieszczone b y ły zdjęcia zru jn o w a n y c h wów czas obiektów W ar­ szawy.

Z ESP Ó Ł A U T O R S K I

„A rk a d y ” n ig dy w łaściw ie n ie p osiadały zespołu redak cy jn eg o w dzi­ siejszym rozum ieniu. T ru d red ag o w an ia pism a i całk ow itą odpow iedzial­

5 W ty m roku ró w n ież W anda F ilip o w iczo w a jako redaktorka „A rkad” od zn a­

czona zo stała K rzyżem O ficerskim Orderu O drodzenia P o lsk i, k tóry p rzekazała

„A rk ad om ” i z e sp o ło w i p r z y czy n ia ją cem u się do ich op ra co w y w a n ia .

0 C y ta ty z p ra sy am ery k a ń sk iej w e d łu g n o ta tek red. W an d y F ilip o w iczo w ej 1 arch. C zesław a O lszew sk iego.

(6)

„ A R K A D Y ” (V 1935 — V I I / V I I I 1939) 109

ność za jego poziom’ podjęła W anda Filipow iczow ą od pierw szego n u m e ­ ru. W p ra c y red a k c y jn ej pom agał jej skutecznie M ichał W alicki, a póź­ niej Z y g m u n t Skibniew ski. Stosunkow o szybko jed n a k pism o zyskało gro­ no oddanych w spółpracow ników . Ani razu, co je s t bez w ą tp ie n ia zjaw is­ kiem u n ikaln y m , poza pierw szym num erem , nie było p o trz e b y zam aw ia­ nia m ateriałów . Pęczniało a rc h iw u m pism a. Podczas n iespełn a czterech i pół ro k u u k a z y w a n ia się „ A rk a d ” po n ad stu pięćdziesięciu siedm iu a u to ­ ró w opublikow ało swe a rty k u ły n a łam ach pism a, w tej Ijiczbie 99 a u to ­ rów — jeden, a 39 w ięcej niż dw a a rty k u ły . Przeszło 50 a u to ró w re p r e ­ zentow ało dział histo rii sztuki, ponad czterdziestu ·—■ a rc h ite k tu rę . P o ­ zostali m. in. m alarstw o, m uzykologię, lite ra tu rę , sztukę stosow aną, etn o­ grafię, dziennikarstw o, polonistykę, historię, biologię, inżynierię.

W ielu spośród tych a u to ró w u znaw ano wów czas za w y b itn y ch specja­ listów, część stanow ili młodzi, u ta le n to w a n i fachow cy, k tó rz y wów czas zaczęli osiągać sukcesy.

Spośród stu pięćdziesięciu siedm iu au to ró w p u b lik u ją cy c h swe a r t y ­ k u ły na łam ach „ A rk a d ” szesnastu m ożna uznać za w spółpracow ników bliżej zw iązanych z pism em . Dwóch z te j liczby objęło stanow iska re d a k ­ torów działów: w sp om niany już h isto ry k sztuki M. W alicki — dział za­ bytków i h isto rii sztuki; a rc h ite k t Z. S kibniew ski — dział a rc h ite k tu ry . Obok nich z „ A rk a d am i” w spółpracow ali m. in.: F elicja A skenazo- wa — h isto ry czk a sztuki, r e d a k to rk a k ro n ik i „Pod A rk a d a m i” , a u to rk a ciekawego c y k lu Przegląd przeglądów z życia sztuki; J e rz y H ry niew iec­ ki, a rc h ite k t, a u to r in te re s u ją c y c h a rty k u łó w zw iązanych z z ag ad n ien ia­ m i a rc h ite k tu ry ; J a n G ralew sk i — h isto ry k sztuki, w spółpracow nik „A rk a d ” z la t 1938— 1939, a u to r a rty k u łó w pośw ięconych ówczesnej sz tu ­ ce eu ro p ejsk iej; P io tr L ubiński — a rc h ite k t, a u to r ciekaw ych a rty k u łó w zw iązanych z a rc h ite k tu rą w n ę trz i m eb larstw em ; Lech N iem ojew ski — profesor W ydziału A rc h ite k tu ry , a u to r a rty k u łó w pośw ięconych a rc h i­ te k tu rz e ; M aciej Nowicki — a rc h ite k t, w y k o n y w a ł dla „ A rk a d ” szereg p ięknych szkiców i ry sunków ; Czesław Olszew ski — fotografik, a u to r in ­ tere su ją c y c h fotogram ów licznie zam ieszczanych w „ A rk a d ac h ” i ciek a­ w ych a rty k u łó w (Pałac m u z y k i i W sp om nien ia o N o a k o w s k im ); J a n P a- randow ski, p isarz o z n a n y m ju ż wów czas nazw isku, a u to r a rty k u łó w po­ święconych p ro b le m aty c e pow iązania sztuki z życiem ; T adeusz P r z y ­ pkow ski, h isto ry k n a u k ścisłych, był a u to re m in te re su ją c y c h re p o rta ż y i fo to re p o rta ży z P olski i zagranicy; S tan isław a S aw icka — h istory czk a sztuki, k ierow niczka G a b in e tu R ycin Biblioteki UW, a u to rk a ciekaw ych a rtyk u łów , najczęściej pośw ięconych m a la rstw u ; S te fa n Sienicki —

a rc h ite k t, a u to r cennych a rty k u łó w , m. in. dotyczących a rc h ite k tu ry

(7)

110 M A R I A W I L C Z E K

r y k sztuki z serca, ja k go określali koledzy, a u to r a rty k u łó w o z a by tk ach sztuki, re c e n z ji książek pośw ięconych sztuce, rów nież re d a k to r kro n ik i „Pod A rk a d a m i” ; K aro l S tro m en g er, m uzykolog, a u to r św ietn ych a r t y ­ kułów pośw ięconych zagadnieniom m uzycznym ; W anda T elakow ska — ab so lw en tk a A SP, a u to rk a w y jątk o w o in te re su ją c y c h a rty k u łó w zw iąza­ n ych ze sztu k ą użytkow ą, szkolnictw em zaw odow ym i a rty sty c z n y m .

S Z A T A G R A FIC Z N A I W Y G L Ą D ZEW N Ę TR Z NY P IS M A

W pierw szych dniach każdego m iesiąca u k azy w ał się n o w y n u m e r p is­ ma. Na sztyw nej, jed n o b arw n ej okładce u góry ty tu ł „ A rk a d y ” , o p ię k ­ n y m k ro ju czcionki, odcinał się odm iennym ko lo rem od b a rw y tła. Niżej ilu stracja, najczęściej fra g m e n t szkicu prof. S. Noskow skiego, i napis: miesiąc, rok w ydania, n u m e r; okładka, po tem stro n a ty tu ło w a. Poniżej, zanim n a s tą p ił rz ą d ko lejno n u m ero w a n y c h kolum n, okno n u m e ru — półprzezroczystą, delikatną, b ia łą b ib u łk ą oddzielona od stro n następnych, w kom ponow ana w c a łą kolum nę, p ięk n a kolorow a rycina, czasem d rze ­ w o ry t — ilu stra c ja jednego z zam ieszczonych arty k u łó w , najczęściej pierwszego. Po n im n astę p o w a ły inne, uzupełnione liczn y m i jed n o - lub w ielob arw n ym i ilustracjam i. Z estaw a rty k u łó w ko ńczy ła k ro n ik a a k tu a l­ nych w y d arzeń arty sty c z n y c h „P od A rk a d a m i” — dział s ta ły pism a, u trz y m a n y p rzez w szystkie la ta u k a z y w a n ia się „ A rk a d ” .

Po kronice na stę p o w a ła szachow nica rek la m . U dołu o statn iej k o lu m ­ n y w id n iała stopka pism a: R edakcja: K ró lew sk a 5, tel. 278-18, ad m in i­ stracja: M iodow a 22, tel. 11-80-13. K onto PK O . . .

Początkow o, w lata c h 1935— 1936, objętość poszczególnego egzem pla­ rza zam ykała się w granicach od pięćdziesięciu k ilk u do sześćdziesięciu kilku stronic. W roku n a s tę p n y m zm alała nieco, a w latach' 1938— 1939 w ynosiła od czterdziestu k ilk u do pięćdziesięciu k ilku stronic, najczęściej nie p rzek raczała pięćdziesięciu.

Biały, o idealnie gładkiej pow ierzchni p a p ie r k red o w y stanow ił w sp a­ n iałe tło dla jed nobarw nych płaszczyzn d ru k u , jed no - i w ielobarw nych ilu stracji. W niczym n ie u stę p o w ał zagranicznym ; p ro d u k o w ała go bo­ wiem znana fa b ry k a J. Franaszka, m ająca w te j dziedzinie przeszło s tu ­ letn ie doświadczenie.

W śród białych k a rte k n u m e ru kilka nieco grubszych odcinało się od pozostałych k rem o w y m odcieniem nie zadruk ow an ych kolum n. Na ich odwrocie poum ieszczano duże, b a rw n e ilustracje. Jeszcze ciem niejsze od tych, o żółtaw ym odcieniu i łatwo, w yczuw alnej pod p alcam i chropow a­ tości odm iennej f a k tu r y p a p ie ru , służy ły za tło k ilk u zamieszczonym w „ A rk a d ac h ” d rzew orytom . C z w arty g a tu n e k p ap ieru, w k tó ry F ra n a

(8)

-„ A R K A D Y ” (V 1935 — V I I / V I I I 1939) 111

szek w yposażył „ A rk a d y ” , to owa cienka, półprzezroczy sta biała bibułka, k tó re j d e lik a tn e 'kartki ch ro n iły n iek tó re -barwne ilu stra c je . T ekst p rz y ­ ciągał oko· p ięk n y m k ro je m czcionek. Zm ieniał się te n k ró j, wielkość i grubość, i to w p ły w ało bez w ą tp ie n ia k o rzy stn ie n a urozm aicenie ko­ lu m n pism a, ale nie tylko. G d y b y lek a rz S ta n isław Sokół sw oją p racę d o k to rk ą D zienn iki polskie z p u n k t u w idzenia higien y w zro k u , w y d an ą w W arszaw ie w 1939 r., pośw ięcił dru k o w i nie gazet, ale polskich czaso­ pism , bez w ą tp ie n ia oceniłby w ysoko w a lo ry d r u k u „ A rk a d ” . Oko bez zm ęczenia przebiega rząd k i słów zestaw ione w w iersze k o lu m n a po k o ­ lum nie.

P o w ierzchnię k o lu m n urozm aicały zestaw ione z tek stem ilustracje, najczęściej jedn a, dw ie lu b trz y w kom ponow ane w stronę. Z m ieniały się ich fo rm a ty od niew ielkich, najczęściej czarno-białych, do z ajm u jący ch całą k olu m n ę, najczęściej kolorow ych ilustracją. P rzew ażn ie uzu pełn iały one tekst, n ieraz te k s t był ich u zup ełnien iem . Najczęściej b y ły to foto­ gram y, rzad ziej szkice, ry su n k i czy d rzew ory ty . T r a f ia ły .d o re d a k c ji czasem p rzek azan e przez a u to ró w a rty k u łó w jak o ich uzupełnienie, częś­ ciej p rze z w sp ółp racujących z re d a k c ją fotografików : L e o n a rd a Z ającz­ kowskiego, znanego dziś o p e ra to ra P K F , A. Kocha, a najliczniej przez jednego z n a jb a rd z ie j oddanych „ A rk ad o m ” w sp ółp raco w n ik ów fo to g ra ­ fika Czesław a Olszewskiego. P ra w ie k a ż d y n u m e r pism a, począw szy od n r 2 z czerw ca .1935 r. aż do ostatniego z lipca— sierpn ia 1939 r., zaw ierał k ilk a jego in te resu ją cy c h prac.

Zam ieszczane -obok fotogram ów ry su n k i i szkice w y k o n y w a li -współ­ p ra c u ją c y z „ A rk a d am i” graficy o znanych ju ż wów czas nazw iskach: E d­ m u n d B artłom iejczyk, M aciej Nowicki, S ta n isław a Sandecka-N ow icka, oraz z a tru d n io n e w k ie ro w a n y m p rzez H e n ry k a M unda A telier G rafik i R eklam ow ej PA T m a la rk a E u genia Różańska, wów czas absolw entka ASP, i W anda W ernerow a.

P rz ek azan e red a k c ji ilu stra c je tra f ia ły d o poszczególnych nu m eró w , opracow ane technicznie W zakładach chemigraficzny-ch B orkcnhagona w Łodzi, czasem w W arszaw skich Z akładach J. W ierzbickiego czy firm ie „Helios” . Technicznie św ietne, te m a ty c z n ie n iezw y kle in te resu ją ce s ta ­ no w iły głów ny e lem en t ko m pozycyjny pisma.

W dw óch pierw szych lata c h u kazyw ania się „ A rk a d ” objętość tek stu zajm ow ała przew ażnie m niej niż % objętości n u m e ru , a w 1937 r. nieco w ięcej niż %. Ta sy tu a c ja u trz y m y w a ła się w lata c h n astęp n y ch , p rzy czym z d arzały się n u m e ry , w k tó ry c h objętość te k s tu znacznie p r z e k r a ­ czała Уз, k ilk a k ro tn ie dochodząc d o połow y objętości n u m e ru . J a k w y n i­ ka z przedstaw ionych tu danych, około % objętości n u m e ru zajm ow ały ilu stra c je i płaszczyzny ś w ia tła o d g ry w a ją c e niezw yk le w ażn ą rolę

(9)

112 M A R I A W I L C Z E K

w kom ponow aniu poszczególnych koilumn. Dzięki n im uzysk ana została m iła dla oka p rzejrzy sto ść stro nic pism a. K ażda k olu m na stano w iła n a j ­ częściej odrębną kom pozycyjnie całość, czasem je d n a k te k s t w iązał w jedną, dwie sąsiadujące ze sobą ko lu m ny . P ro blem em graficznym ro z ­ w iązy w an y m p rzez H e n ry k a M unda było więc w łaściw e zestaw ienie płaszczyzn te k s tu w obrębie owej jed nej czy też dw óch stro nic sąsied­ nich, ilu stra c ji i pow ierzchni św iatła; skom ponow anie ko lu m n ,i. z kolei całego n u m e ru w m y śl wów czas obow iązujących założeń plastycznych. Załączony zestaw zdjęć pozw ala n a jle p ie j osądzić u k ład g raficz n y „ A r­ k a d ”. Z m ieniała się te m a ty k a „ A rk a d ”, u k ła d g raficzny pozostał m im o u p ły w u l a t n ie zm ieniony i dziś łatw o m ożna odróżnić „A rk a d y ” od w ie­ lu p ok rew nych te m a ty c z n ie czasopism li tylko n a po dstaw ie spojrzenia na kilk a p rzyp ad k o w o w y b ra n y c h kolum n.

„ A rk a d y ” b y ły bez w ątp ien ia cen n ym św iadectw em naszej k u ltu r y plastycznej.

T E M A T Y K A „ A R K A D ”

„ A rk a d y ” .pow stały jak o czasopismo poświęcone sztuce użytkow ej, zgodnie w ięc z p ierw o tn y m i założeniam i ich te m a ty k a m iała się ogran i­ czyć do tej jed n ej dziedziny sztuki.

P ierw sze n u m e ry św iadczą rzeczyw iście o realizow aniu p ro g ra m u zgodnego z życzeniam i d y re k c ji PA T. S tosunkow o szybko jed n a k „A r­ k a d y ” prze k sz ta łc iły się z czasopisma w p ew n y m sensie branżow ego w p is­ m o poświęcone w ielu dziedzinom sztu k plastycznych. Ow a zm iana p ro filu pism a zaznaczyła się już pod koniec 1935 r. U k azy w ały się oczywiście n a d a l in te resu ją ce a rty k u ły zw iązane ze sztu ką użytkow ą, ale p rzestała być ona jedyna, a stała się jedn ą z w ielu om aw ianych n a łam ach pism a dziedzin sztuki.

Z m iana p ro filu pism a nie w p ły n ęła niek orzy stnie n a zainteresow anie czytelników „ A rk a d am i” . W ynikało to z fa k tu , że n ie ty lk o n ie było w Polsce pism a poświęconego w yłącznie sztuce użytkow ej, ale nie było rów nież pism a p opulary zu jącego zagadnienia a rc h ite k tu ry i sztuki. „A r­ k a d y ” więc i w swej zm ienionej postaci w y p e łn iły pow ażną lukę w cza­ sopiśm iennictw ie a rty sty c z n y m tego okresu. Poszerzenie tem atyki, k tó re w płynęło bez w ą tp ie n ia n a u a tra k c y jn ie n ie „ A rk a d ”, m ożna więc uznać za słuszne posunięcie redakcji.

W skorow idzu tem a ty c z n y m „ A rk a d ” z 1938 r. w yo dręb niany ch zo­ stało 15 pozycji-działów : a rc h ite k tu ra , a rc h ite k tu ra w n ętrz, grafika, k ro ­ nika życia artystycznego, m alarstw o, ogrody, p rzem ysł i rzem iosło a rty s ­ tyczne, rzeźba, spraw ozdan ia z książek i czasopism, szkolnictw o a r t y ­ styczne, te a tr, m uzyka, taniec, u rb a n isty k a , zabytki. Oczywiście p r z y ta k

(10)
(11)

Щ""

8£Л uvbnjpfa v*· ro^pJktt

rp*w $i*«xm яъ*гг**>$&Щ «»**&<> Ч ачк-давячатда*?»# йдадо» ?*H ""' e#a: ®ϊ^ ( Μ Λ · · · · ^ ^ . · ''Ρ · · · 1*8К*& W#4» ' *Ш«Г<!й ? ::|*«4... -· ' ** «'кпакгаИя ^ " *Ш .^Ю тЩ ГЖ Щ йх ■ %'*■. |т « Ш : ł*>*s. tla т г*Ш >$1г \ «»-fet Klikfea S» £ * t f*ç*H- *$■. щ ш т » y e t a « ia 4

' vv|»«|^«Îy:; 4t «îôitA.i*> pia,- #*?:· ·. « « S y ta 'ttefeî*$|йкча&Ц*|цШ ifett: «tsga >■ .Щ * <>bw* да*ку!?|.*% « j«ewa,g* |й т < * й0« | prseyr«*i?> \ щ № т -& <Staęt«k ■■ ■■ ■■ да'кЖ*»вй>- *««> w iïjî '/рт !т Ы щ г> , р т н ! /» « »<·£ |>itŁnaś»>? Л м к т а ? * !. £s«é xaxai {ик-Н&ф;. 4>i к » k îw j »Iren«*, f a ih i {>«даа**«*<да pose k«w<n*,. ftn x m sk st \tr/,vr «р»н> Ь ч » , B aw j«t 1?#фч ?Ы%\<ч*$ w rat·!«* tek âfkkîftt, gok vvkfwkWkaj^ » k a ^ v a a g ^ty « tirç ^ y к’чиш яи«. ·■■■" « -» gk?b* |K**«śata kw ęiysfow s n a üjsokajw·}, aie- |« т к < у « % ‘1 да««*», - f С«к*Ч<* «(WtiJC*, '«K'W jH·» 1*>τφί< '£Vn shasmws·« t» w ażna |κ»λ4·|β « ^ г й И * ч * р ф к Ц . Sytew ik» C&re- *ΛθΆ·<&\#$α φ > . Цк*1»ч «iLfnéJaaa, jpbfe.v jwa*5»ął’ }r«tf « 4 » »{дакнг-В- я » . Raiaxjiaftln d ra p w o rjtn se®*j«k»· |»r «Ii» «&$»> ЖфМ? f*** »' »{ичдажЬш Щ irm in ą îtf»'fefiikt? 4 a g ra fik i . «iylfcott«'}. H *aj«-»**a- MiWfł,

яш рк. зГш ии*,. п у к Ц к а г к , pra- g?at»fâ»rfe .~l3*yi«|a»v#feS*ta]ra ча? » ta k «y*öfc« }даек»т S tjy « ly t^ay , # i* y *?l«k» w i j « 8 ł'Oc!xirHt№«ł ń h % l» tjîk « Ы*Ж" Ь ?*я*м рпт Лда«»*яа< <k«i*i.ak' |« g a $дадачр, |»р*»рдатг£я» dfa к<да«-а JcW fa И»1*«*Ькк‘£ « к» К>»к«*« да? екйе «Лч акЛ*1«!» stîona » i t£»j«*4- >к«Мк j*»«·* ta« ·* ’« |à«4eçrte·« aöwv«» 8?m*vH» ί saw *»’ аргакчдаж кч |м>1 я«« »»s-«(s«'kt » #г|ч*«да, · rrn v x tb чЦ' sk H^iâracfe »ail»«k>1»· t«-j* *{х*ч»к b a ifa k ' >*<?' fcallHCk*

(12)

„ A R K A D Y ” (V 1935 — V I I / V I I I 1939) 113

szerokim w ach larzu tem a ty c z n y m n ie m ogło być m ow y o p e łn y m omó­ w ieniu zagadnień zw iązanych z poszczególnym i dziedzinam i sztuki, ty m bardziej że a rty k u ły „ A rk a d ” poświęcone b y ły n ie ty lk o zjaw iskom zwią­ zanym ze w spółczesnym życiem plasty czny m , ale w znacznej m ierze sztu­ ce daw nej, twórczości epok m inionych. P r z y tego rod zaju u n iw ersalizm ie tem a ty c z n y m niezw y k le w ażna była w łaściw a selekcja m a te ria łó w i odpo­ w iednie ich zestaw ienie w obrębie n u m eru . U p od staw w y b o ru m a te ria ­ łów dotyczących zab y tk ó w sztuki leżało słuszne założenie, iż p rzeciętn y in te lig e n t zna n ajzn am ien itsze o b iek ty polskiej sztuki d aw nej z obser­ w acji lub z podręczników h istorii sztuki, n a le ż y więc przybliżyć społe­ czeństw u poznanie cennych, a m ało znanych zab ytkó w a rc h ite k tu ry , m a ­ larstw a , grafiki, rzeźby, rzem iosła artysty czneg o itp. „ A rk a d y ” p rez e n ­ tow ały więc czytelnikom wiele cennych, p rzede w szystkim polskich dzieł daw nego m a la rstw a czy rzeźby, u k ry ty c h często w e w n ę trz a c h kościołów p ro w in cjo nalny ch m iasteczek, dzieł znanych najczęściej i docenianych przez nielicznych znawców.

Piękno rzeźby M adonny z D zieciątkiem z Sobótki, Gniezna, C hrybska, k ru cy fik s z Szam otuł, m alow idła try p ty k u w W ieniaw ie poznać mogli czytelnicy dzięki, niezw y kle in te resu ją cy m a rty k u ło m M. Walickiego.

Działy zabytków , a rc h ite k tu ry , u rb an isty k i, ogrodnictw a rep re z en to ­ w ały m. in. a rty k u ły Arkadia — park ro m a n ty c z n y , Zamość, miasto ar­ kad Odrodzenia, Pałac m u z y k i.

Obok a rty k u łó w pośw ięconych zab ytko m sztuki, w k tó ry c h in fo rm a ­ cja o ciekaw ych obiektach sztuki by ła albo celem sam ym w sobie, albo p u n k te m w yjścia do rozw ażań ogólnych, p rezen to w ały „ A rk a d y ” szereg ciekaw ych pozycji przede w szy stkim o polskiej sztuce i a rc h ite k tu rz e czasów najnow szych.

Oczywiście nie w szystkie d z ia ły p lasty k i b y ły rep rezen to w an e podob­ n ą ilością arty k u łó w . Stosunkow o dużo m iejsca pośw ięcano problem om a rc h ite k tu ry w n ętrz, p lano w an ia i urządzania ogródków, zabytkom , sz tu ­ ce użytkow ej, m n iej problem om w spółczesnej a rc h ite k tu ry i u rb an isty k i, niew iele w spółczesnem u m a la rs tw u i rzeźbie.

D użym m a n k a m e n te m pism a b y ł b ra k ciekaw ych pozycji in fo rm u ją ­ cych o now ych k ie ru n k a c h ro zw oju współczesnej a rc h ite k tu ry i sztuki obcej. Z am ieszczane sporadycznie n a te n te m a t a r ty k u ły nie pozw alały w yrobić sobie pojęcia o bieżącym życiu plasty c zn y m za granicą. Można było je uznać najczęściej za pozycje pisane na m arg in esie w ażn ych d y ­ sku sji społecznych, ja k np. a rty k u ł P. M. L ubińskiego Hiszpańska r e w o ­ lucja Le Corbusiera, om aw iający e k sp e ry m e n t b ud ow y tan ich m ieszkań dla robo tn ikó w hiszpańskich, czy J. H ryniew ieckiego Aosta — u w a gi do planu regionalnego doliny A o sty, o zagospodarow aniu reg io n u z an ied b a­ nego gospodarczo.

(13)

114 M A R I A W I L C Z E K

G en eraln ie m ożna więc stw ierdzić, iż „ A rk a d y ” in te reso w ały się sz tu ­ k ą w spółczesną p rze d e w szystkim pod k ą te m jej społecznej użyteczności. Nie d aw ały pełnego p rzeg ląd u zjaw isk zw iązanych z rozw o jem w sp ół­ czesnej a rc h ite k tu ry i sztu k i św iatow ej, n a to m iast p re z e n to w a ły w iele ciekaw ych uw ag, p ro p ozycji-p rojektó w , dotyczących polskiej u r b a n is ty ­ ki, a rc h ite k tu ry , szkolnictw a artystyczn ego, a rc h ite k tu ry w n ę trz — p ro ­ jektów , k tó ry c h re a liz a c ja m ogłaby przyczynić się do rozw iązania w ielu pro blem ó w współczesnego życia w Polsce.

J e d n ą z w ielkich bolączek l a t trzy d ziesty ch b y ła trag iczn a sy tu a c ja m ieszkaniow a w ielu rodzin. „ A rk a d y ” zam ieściły na te n te m a t k ilk a in ­ te re su ją c y c h a rty k u łó w , k tó ry c h a u to rz y dość obrazow o s c h a ra k te ry z o ­ w ali tę sy tuację. Obok luksusow ych willi, w ygodnych jed n o ro d zinn ych dom ków, p o w sta w a ły kam ieniczki czynszowe o ciasnych, najczęściej w il­ g otn y ch i nie dośw ietlonych m ieszkaniach. Budow ało się m ało dobry ch obiektów, te, k tó re pow staw ały, cechow ało najczęściej złe rozw iązanie fu n k cjo n a ln e m ieszkań, brzydkie elew acje, złe w ykonanie. P o w sta w a ły nieliczne tylko dom y robotnicze, często zresztą zam ieszkałe przez in te li­ gencję, n a to m ia st liczba m ieszkań budo w an ych w su te re n a c h now oczes­ ny ch dzielnic W a rszaw y była procentow o w iększa od liczby tak ic h m iesz­ k a ń w s ta ry c h budynkach .

R ez e rw a t spiętrzonych o d rap a n y c h dom ów Pow iśla, n a k tó ry m „ b ru k je st zbytkiem , a błoto zasadą” 7, b y ł chyba n a jsm u tn ie jsz y m św iadec- w em b u d o w n ictw a m ieszkaniow ego la t trzy d ziestych. U zupełniał jego obraz w idok przedm ieść, n a k tó ry c h w y ra s ta ły b u d k i n ę d z arz y służące za schronienie ty m , k tó ry c h n ie stać było n a w e t n a n a jsk ro m n ie jsz y b y t w mieście.

A rty k u ł M. L ey k am a z aw ierał celne sform ułow anie, będące odpow ie­ dzią n a p ytan ie: dlaczego pow sta w a ła zła a rc h ite k tu ra , zła u rb a n is ty k a , tw o rzo n a bez m y ś li o isto tn y ch p o trz e b a ch społecznych? „ A rc h ite k tu ra w spółczesna je st w y k re se m k o n iu n k tu ry polityczno-gospodarczej [. . .] je st fu n k c ją w y n ik a ją c ą z p ra w w szechw ładnego p ro c e n tu ” . To pierw sze sform ułow anie a u to ra a rty k u łu Z rozw ażań arch itekta pociągnęło n a s tę p ­ n e n iem niej odważne: „Nędza w y tw o rzo n a w t y c h . w a ru n k a c h m ieszk a­ niowych, w k tó ry c h kupczy się zielenią, słońcem , p rzestrzen ią, w im ię lepszego o procen to w an ia p ry w a tn e g o k a p ita łu , każe n a m często m yśleć o jak ie jś form ie społecznego życia, k tó ra by zabezpieczała w szelkie p r z y ­ rodzone d o b ra ogólne p rze d ra b u n k ie m lich w iarzy ”8.

Ż aden z a u to ró w nie pró b o w ał p rzedstaw ić w skazań, w m yśl k tó ry c h m ożna by zrealizow ać h u m a n isty c z n y postu lat: dla każdej ro d zin y w y

-7 M. S z a n c e r , W a r s z a w a l e ż y n a d Wisłą, „A rkady”, 1'935, n r 11, s. 363. s „ A rk ad y”, 1937, nr 1, s. 32— 34.

(14)

„ A R K A D Y ” (V 1935 — V I I / V I I I 1939) 115

godne m ieszkanie w pięknym , p rz e s trz e n n y m i zielonym mieście, n ie ­ m n iej m ożna zebrać szereg ciekaw ych uw ag i p ro je k tó w z w ielu in te r e ­ sujący ch a rty k u łó w . N ależą do nich bez w ątpienia: a rty k u ł P. M. L u b iń ­ skiego H iszpańska rew o lu cja L e Corbusiera — o ekonom icznym p ro je k ­ cie dom ów robotniczych w B arcelonie, T. B e rlin e rb la u ’a Osiedle pod S z to k h o lm e m — o ek sp ery m en cie sam odzielnego bu do w ania — p rz y p o ­ p arciu ze s tro n y w ładz m iejsk ich — typow ych, tan ich dom ków p r e f a b ­ ry k o w an y ch , oraz obszerne spraw ozdanie z W y sta w y B udo w lanej n a K o­ le i a rty k u ł o zrealizow anym ta m osiedlu robotniczym .

P o d k reślen ie ro li p lano w ania przestrzen n eg o było c h a ra k te ry sty c z n e dla k ilk u w ypow iedzi. W ró żn y ch w e rs ja c h pow racało tw ierdzenie, iż nie m oże być m ow y o dobrych, „zd ro w y ch ” organizm ach m iejsk ich i osiedlo­ w ych bez św iadom ej koncepcji u rb an isty c z n e j w y su n ię te j przed ich tw o ­ rze n ie m przez zdolnych a rc h ite k tó w z n a jd u ją cy c h zrozum ienie u odpo­ w iednich władz. K onieczne je s t ra c jo n a ln e p lanow anie, ale nie tylko w skali m ia sta i osiedla, lecz rów nież regionu. R ealizacja słusznych p ro ­ je k tó w z dziedziny p lan o w a n ia przestrzen n eg o m oże się m. in. przyczynić do odnow y w ielu rejo n ó w zan ied b an y ch gospodarczo. U d a n y e k s p e ry ­ m e n t zagospodarow ania zaniedbanego re jo n u dolin y Aosty, om ów iony przez J. H ryniew ieckiego, udow odnił istnienie ty c h możliwości.

Stosunkow o dużo m iejsca pośw ięciły „ A rk a d y ” pro blem o w i ra c jo n a l­ nego p lan o w an ia zieleni i poszanow ania już istn ieją c ej. A u to rzy w y stę ­ pow ali .w sw ych a rty k u ła c h zdecydow anie przeciw ko d ew astacji k r a j ­ obrazu, b e zm y ślnem u niszczeniu cennego drzew o stanu , dom agali się su ­ row y ch k a r za p rze stęp stw a w tej dziedzinie. „ S p raw a och ro ny zieleni i k ra jo b ra z u pow inna dziś stać w p ierw szym rzędzie p o trz e b gospodarki pow szechnej [. . .]” — stw ierd ził Z. S k ibniew sk i9. Z arów no więc sta re zespoły zieleni, ja k i now e zrealizow ane p ro je k ty a rc h ite k ta ogrodnika w y m a g a ją poszanow ania społecznego i ochro ny władz. W ażne je s t jed n a k nie tylk o szanow anie już istn iejących , lecz tak że tw orzen ie now ych zało­ żeń zieleni. Konieczne są zarządzen ia na k a zu ją c e sadzenie drzew wokół zagród, dom ów m iejskich, szkół, szpitali, dom ów ludow ych, klub ów sp o r­ tow ych, fa b ry k ; konieczne w m ieście ogródki jordanow skie, boiska sp o r­ tow e, m iejsca spacerow e, p arki, skw ery , ogródki działkowe, ogrody p rzy szpitalach, a za m iastem odpow iednio urządzone te r e n y w eekendow e. Z ieleń w m ieście to nie tylko zad rzew ienie ulic czy duże założenia tw o ­ rzone przez specjalistów ogrodników , ale i m ałe ogródki p rz y dom ach czy m ikrosk o pijne n a balkonach. W „ A rk a d a c h ” zamieszczono rów nież kilk a a rty k u łó w i n a te n te m a t. Z a w ie ra ły one szereg r a d dotyczących

(15)

116 M A R I A W I L C Z E K

n ie tylko zasad p lanow ania ogródków, ale i doboru roślin, ich pielęgnacji i ochrony.

Zieleń to jed en pro b lem w ażn y dla m iasta i regionu; d ru g im była w łaściw a sieć dróg o p rze m y śla n y m p ro filu i u rządzo nym otoczeniu. S ta n polskich dróg pozostaw iał w iele do życzenia. Pom in ąw szy już fa k t ich niedostatecznej ilości, istn iejące m ożna było zaliczyć najczęściej do k a ­ teg o rii złych lub bardzo złych. D latego zasygnalizow anie konieczności po­ lepszenia s ta n u dróg w Polsce zaliczyć m ożna rów nież do cennych in ic ja ­ ty w pism a. Siecią ulic m iejskich zajm ow ały się „ A rk a d y ” od stro n y ich szczegółu, k tó ry pow inien kształtow ać zdolny p lasty k lu b a rc h ite k t. O prócz d rzew i kw ia tó w bowiem, g ru p o w an y ch estetycznie w -myśl k o n ­ cepcji a rc h ite k ta ogrodnika, w iele je st elem entów , k tó re mogą u ro zm a i­ cić i upiększyć w ygląd placów czy ulic. W łaściw ie u sy tu o w an e pom niki, fo n ta n n y z pióropuszem wody, dla którego op raw ą dobre dzieło rzeźb ia­ rza, ciekaw a a rc h ite k tu ra p a rte ró w sklepow ych, źródła św iatła, la ta rn ie , reflek to ry , pozw alające odkryw ać nocą now e oblicze znanej a rc h ite k tu ry , w końcu p lak a ty , w a ż n y ak cen t plasty czn y ulicy — piękny, gdy tw o rzo ­ n y rę k ą zdolnego a rty s ty ; o ty ch w szystkich elem en tach pisali in te r e s u ­ jąco liczni autorzy.

P ro b lem ow i w łaściwego kom ponow ania w n ętrz, ich d etalom i w y p o­ sażeniu poświęcono rów nież szereg ciekaw ych arty k u łó w , w k tó ry c h a u to rz y s ta ra li się przekazać czytelnikom niezbędne wiadom ości nie ty l­ ko praw idłow ego, ale i pięknego u rządzen ia m ieszkania. B yły cme n ie ­ zw ykle cenne w czasach, w k tó ry c h we w n ę trz a c h k ró lo w ały najczęściej b rzyd k ie m eble i ta n d e tn e ozdoby,· grom adzone dzięki złem u gustow i m ieszkańców . P rzy czy n tego sta n u rzeczy szukać m ożna było nie tylko w stosunkow o niskim poziomie k u ltu r y p lasty cznej społeczeństw a w y ­ chow anego w prześw iadczeniu, że „zdobycie szafy z lu stre m je s t w e j­ ściem w s fe rę ” 10, ale i w fakcie przesycenia r y n k u tw orzo ny m i przez p s e u d o arty stó w — najczęściej brzy d k im i — m eblam i, sprzętam i, ozdo­ bami, w śród k tó ry c h niełatw o było znaleźć este ty cz n y egzem plarz do swego domu.

„ A rk a d y ” a d re so w a ły więc swe a rty k u ły jako m a te ria ł do p rz e m y ś­ le ń nie ty lk o dla konsum entów , ale i producentów , k tó ry c h w łaściw y k o n ­ ta k t z p lasty k a m i m ógłby zm ienić p rz y k rą sy tu ację n a polskim ry n k u m eblarskim . Te a rty k u ły podające ogólne zasady p ro je k to w a n ia w n ętrz, p re z e n tu ją c e dobre p rz y k ła d y już urządzonych, k o rzy stn ie u zu p e łn ia ły m a te ria ły dotyczące dośw iadczeń in n y ch k ra jó w w dziedzinie u rz ą d z a ­ n ia w nętrz. A rty k u ły P. M. Lubińskiego: Kuchnia, Łazienka, Sypialnia, Jadalnia, p odaw ały szereg p ra k ty c z n y ch w skazów ek w ażn y ch dla fu n k

(16)
(17)

„ A R K A D Y ” (V 1935 — V I I / V I I I 1939) 117

cjonalnego rozw iązania w n ętrz, najczęściej w chodzących w skład m iesz­ k a n ia przeciętnie zarabiającego obyw atela; podobną rolę spełnił a r ty k u ł S. Sienickiego O norm ach w m eblarstw ie.

Piękno pow inno w kroczyć do każdego w n ę trz a , a w p ro w ad zi je ta m skutecznie nie tylk o koncepcja jego estetycznego u rządzenia, nie tylk o piękne m eble i sprzęty, ale i pięk n e p rze d m io ty ' codziennego użytku. K ażd y bowiem przedm iot, k tó ry bierze się do ręki, pow inien służąc cie­ szyć e stetycznym w yglądem . Z pew nością spełni te n w a ru n e k , g d y tw o ­ rzony będzie przez zdolnego a rty s tę z m yślą o funkcji, k tó rą m a spełnić.

„ A rk a d y ” głosiły więc m. in. konieczność pow ołania do stałej w sp ó łp ra ­ cy z p rzem y słem grona zdolnych a rty stó w . B y łb y to w a ż n y k ro k n a p rz ó d ku d obrej przem ian ie up o d o bań i podniesieniu ogólnego poziom u m aso ­ wo w y ra b ia n y c h przedm iotów . P rz y k ła d e m w ty m względzie może stać się dla P olski Szwecja, stw ierdził w sw ym a rty k u le P la te r y współczesne W. Podoski, gdzie doskonałe r e z u lta ty dało z a tru d n ie n ie w f a b ry k a c h plastyk ów n a stanow isk ach kiero w n ik ó w arty sty c z n y c h . Tego ty p u e k sp e ­ r y m e n t słuszny b y łb y i w Polsce, gdzie p ro d u k cja estety czn y ch p rz e d ­ miotów, tw orzonych p rze w aż n ie jako w y tw o ry rzem iosła arty sty czn eg o , ze zrozum iałych w zględów była k ró tk o se ry jn a . K onieczne b y ło b y je d ­ n a k przejście do p ro d u k c ji m asow ej p ięk n y c h przedm iotów , bo pięk n o m a rów nież w arto ść handlow ą. Słuszne było więc p ro d u k o w an ie p r a k ­ tycznych, ale i pięk n y ch tow arów , k tó re m ogły się stać rów nież p rz e d ­ m iotem e k sportu; słuszne tw o rzen ie polskich m odeli zam iast sp ro w a ­ dzania drogich, zagranicznych, bo d a ło b y to oszczędność rz ę d u m ilionów złotych, możliwość z a tru d n ie n ia b ezrobotnych i ro zw ijan ia w łasn ej tw ó r ­ czości plastycznej. K onieczny sta ły k o n ta k t m iędzy przem y słem , h a n ­ d lem i gronem nowocześnie w y k ształco n y ch plastyków .

I jeszcze jed en podniesiony w „ A rk a d ac h ” p ro b lem w a r t jest t u za­ sygnalizowania, m ianow icie roztoczenie opieki n a d zab y tk am i. O chrona zabytkó w pow inn a być szeroko p o ję tą ak cją zabezpieczenia cennych obiektów ta k m a la rs tw a , rzeźby, rzem iosła artystycznego, grafiki, jak i a rc h ite k tu ry i u rb an isty k i. N ieporozum ieniem jest, iż r a t u j e się p o ­ szczególne eksponaty, pisał Z. S kibniew ski w swoim a rty k u le W arszawa wczoraj, dziś i jutro, nie m yśląc o całości zbiorów zabytkow ego zespołu i k rajo b raz u .

Z te m a te m och ro n y z a by tk ó w wiąże się pro b lem ich użytkow ości w ogóle, właściwego w y k o rz y sta n ia o d resta u ro w an y c h już obiektów a r ­ chitektonicznych. T en p roblem podniósł w sw y m a rty k u le Pałac m u z y k i Czesław Olszewski. Z decydow anie b łęd n y m założeniem jest, stw ierdził odbudow a z a bytków w yłącznie pod k ą te m p rzek ształcan ia ich w obiekty do zwiedzania. W swoim a rty k u le p rze d staw ił r e a ln y p ro je k t p rz e k sz ta ł­ cenia sta re g o pałacu w O tw ocku w pałac m uzyki.

(18)

118 M A R I A W I L C Z E K

„ A rk a d y ” p o w sta ły jak o pism o poświęcone sztuce uży tk o w ej, ale są ­ dząc po ich prob lem atyce, nie pozostały o bojętne w obec w ielu w ażn y ch społecznie problem ów , i to stanow i bez w ą tp ie n ia ich w ielką zasługę.

O K U L T U R Z E P L A S T Y C Z N E J M ŁODZIEŻY N A ŁAM A CH „ A R K A D ”

Zam ieszczone w piśm ie liczne a rty k u ły poświęcone w y ch o w an iu p la s ­ tycznem u dzieci i m łodzieży świadczą o tym , że „ A rk a d y ” w p ełn i po ­ p a rły p o s tu la t b udow ania „pow szechnej k u l tu r y p lasty c zn e j” . Pism o udzieliło sw ych łam ów w szy stk im tym , k tó rz y chcieli stać się p ro p a g a ­ to ra m i idei w y chow ania przez sztukę i w zrozum ieniu dla sztuki.

P rz e d s ta w ia ją c b o gaty m a te ria ł do p rze m y śle ń i d y sk u sji dla ro d zi­ ców, pedagogów i w szystkich z a in tereso w an y ch p ro b le m em w ych o w an ia m łodych w k u ltu rz e plasty cznej, „ A rk a d y ” chciały nie ty lk o kształtow ać opinię pu bliczn ą w tej dziedzinie, ale, co rów nie w ażne, w pływ ać n a od­ pow iednie posunięcia władz, np. odnośnie do zm ian p ro g ra m ó w szkol­ nych pod k ą te m w ycho w an ia plastycznego czy p o lity k i k ad ro w ej pod k ą te m pow szechnego z a tru d n ie n ia w przem y śle ab so lw en tó w szkół a r t y ­ stycznych.

Na m arginesie w y s t a w y pedagogicznej — W a n d y Telakow skiej, tej sam ej a u to rk i — Trzeb a u m ie ć patrzyć, Rola szkół za w o d o w yc h w naszej k u ltu r z e pla sty c zn e j, Na m arginesie sowieckiej książki dla dzieci; S. Sie- nickiego — K a żde dziecko r y s u j e ; T. Skórzew skiej ■— R y s u n k o w e ognis­ ko w a k a c y jn e w L ic e u m K rze m ie n ie c k im ; S. P. Koczorowskiego — Pol­ ska książka ilustrow ana dla dzieci; M. W e rte n — W rażenia z A m e r y k i; J. H ellm an ■— Zabaw ka; J. P aran do w sk ieg o — O u p o m in k a c h oto dzie­ sięć n a jb a rd z ie j in te re s u ją c y c h a rty k u łó w pośw ięconych w y ch o w an iu p lastycznem u młodego pokolenia. Ich a u to rz y stw ierdzili jednom yślnie konieczność w ychow ania w k u ltu rz e plastycznej dzieci i m łodzieży i w skazyw ali ró w n ież m eto d y i środki, k tó re do osiągnięcia tego celu m o ­ gą posłużyć.

„Całe w ychow anie dziecka w w iek u p rzed szk o ln y m m a c h a ra k te r es­ te ty c z n y ” 11. Na łam ach „ A rk a d ” zrozum ienie tej dziś u zn an ej p ra w d y w y ra ż a się m. in. w a lk ą o pop ieran ie p rzez rodziców i opiekunów spon­ tanicznej twórczości ry su n k o w e j dzieci w w iek u przedszkolnym , o p ięk n ą książkę i pismo i p ięk n ą zabaw kę dla dzieci.

Z abaw ka, k tó ra w edłu g słów B a u d e la ire ’a, jest p ierw sz y m w ta je m ­ niczeniem dziecka w św iat sztuki, po w in n a być piękna. Na ogół nie m oż­ na było p ięk ny m i nazw ać zab aw ek zapełniających półki p rzed w o jen n y ch sklepów. M ałym odbiorcom d ostarczane b y ły w w ielkiej ilości zabaw ki brzydkie i tan d e tn e , często za znaczne su m y spro w ad zan e z zagranicy.

(19)

„ A R K A D Y ” (V 1935 — V I I / V I I I 1939) 119

A u to rzy k ilk u a rty k u łó w pośw ięconych zabaw ce byli zgodni w ocenie ich w artości.

„ A rk a d y ” w licznych spraw o zd aniach z w y s ta w szkół zaw odow ych zam ieszczały w zm ian k i o osiągnięciach m łod y ch p lasty k ó w w dziedzinie p ro je k to w a n ia now ych ty p ó w zabaw ek, k tó re nie ty lk o dzięki w alo ro m estetycznym , ale i łatw o d o stęp nem u i ta n ie m u surow cow i n ad aw ać b y się m ogły do p ro d u k cji se ry jn e j. Na ogół je d n a k ich p ro d u k cja nie w y ­ krac z a ła poza w a rs z ta ty szkolne czy pracow n ie plastyków .

P rz e d polskim p rze m y słe m z a b aw k a rsk im stało więc pow ażne z a d a ­ nie dostarczenia dzieciom o ry g in a ln y ch i e stety czn y ch zabaw ek. Możliwe było to ty lk o wówczas, g d y b y ły b y one p ro je k to w a n e i tw orzone p rzez a rty stó w lu b pod ich n ad zo rem i k ied y słuszna w te j dziedzinie in ic ja ty ­ w a z ich stro n y sp o tk a ła b y się z w łaściw y m zrozum ieniem p roducentów . Tego ro d z a ju p o s tu la ty w y su w ali a u to rz y a rty k u łó w pośw ięconych za­ baw ce. „ A rk a d y ” p rzezn aczały je pod rozw agę ty m , k tó rz y m ogliby w p ły n ąć na postaw ien ie n a w łaściw y m poziomie polskiego p rze m y słu za- baw karskiego.

D rug im w ta je m n ic z e n ie m dziecka w św iat sztu k i jest jego k o n ta k t z książką i czasopismem . „ P ięk n a książka dla dziecka to najlep sza fo rm a p ro p a g a n d y sztuki — to n a jk ró tsz a droga do zrealizow ania idei w ielkiej, pow szechnej k u l tu r y p la sty c z n e j” 12 — s tw ie rd z ała W anda Telakow ska. A żeby m ogła je d n a k odegrać swą rolę p ro p a g a to ra sztuki, k siążka m usi być łatw o dostępna dla szerokich rzesz m łodych czytelników . W iąże się to z koniecznością nie ty lk o zw iększenia nakładów , ale i u sta le n ia odpo­ w iednio niskiej ceny egzem plarza. W Polsce n a to m iast m ożna było odno­ tow ać niepokojące zjaw isko w zro stu cen książek dziecięcych,, co pow odo­ wało, że sta w a ły się one dostępne jed yn ie dla nielicznych rodzin. O p ra ­ cowanie ty c h książek pow inno być p ow ierzane w y b itn y m m alarzo m i g r a ­ fikom . I to należało b y uznać za zasadę obow iązującą p rz y w y d a w an iu książek dziecięcych. O bow iązkiem w y d aw ców pow inno być też poznanie, k im jest polskie dziecko, ażeby nasycić ry n e k czytelniczy książkam i do­ stosow anym i do po trz e b i pożiomu m ały ch odbiorców.

Rzucenie m yśli o konieczności b a d a ń środow iska dziecięcego pod ty m w łaśnie k ą te m w y d a je się n iezw ykle n o w ato rsk ie w ow ych czasach, p o ­ dobnie ja k uzn anie za niezbędne w łączenie do p ra c y e d y to rsk iej a rty s- tów -grafików .

W lata c h trz y d z ie sty ch u k azyw ało się w Polsce szereg dziecięcych czasopism ilu stro w an y ch , z k tó ry c h n a jp o p u la rn ie jsz y m i były: „Słonko” , „M oje P isem k o ”, „ P ło m y k ” i „Płom yczek” . „ A rk a d y ” doceniały ro lę t e ­

12 W. T e l a k o w s k a , N a m a r g i n e s i e s o w i e c k i e j k s i ą ż k i d la dzi eci , „A rk ad y”, 1936, n r 3, s. 167.

(20)

120 M A R I A W I L C Z E K

go ty p u w y d a w n ic tw . B iorąc pod uw ag ę fak t, dla kogo są przeznaczone i jak i cel m a ją spełnić, u z n a w a ły za konieczne w y d a w an ie ich niezw ykle sta ra n n ie , ta k pod w zględem red a k c y jn y m , ja k i plastycznym , dodanie do in te re su ją c e j treści rów nież p ięk n ej szaty graficznej.

„T ru d n o je d n a k rozbudzić głębsze zain tereso w an ie k o n tem p lac y jn e bez uprzedniego p obudzenia z ain tereso w ań tw ó rcz y c h ”13. Dzieci ry su ją , m alu ją, k iero w an e w e w n ę trz n ą p otrzebą, p rze le w a ją swoje w izje n a p a ­ pier. R ozpoczynają sw oją „tw órczość” wcześnie od n ie w p ra w n y c h baz- grot, od obrazów św iata w idzianego przez p ry z m a t sw y ch k ilk u lat. T a spontaniczna, nie k iero w an a działalność jest niezw ykle w ażn a dla ich ro z­ woju. T a dzisiaj przew ażn ie znan a sp ra w a nie b y ła w te j m ierze r o z u ­ m iana w lata c h trzydziestych, ty m w iększa zasługa „ A rk a d ” , że w ty ch w łaśnie lata c h zam ieściły n a te n te m a t a rty k u ły au to ró w , k tó rz y w i n ­ te re s u ją c y sposób o ty c h w ażn y ch p ro b lem ach inform ow ali czytelników . O kres spontanicznej twórczości, pisał S. Sienicki, jest niezw ykle w a ż n y dla ksz ta łto w an ia osobowości dziecka, a tw orzone w ty m okresie „ o b ra ­ zy” , ja k stw ierd zała W. T elakow ska, w a ż n y m ele m e n te m poznania jego psychiki. O bow iązkiem dorosłych jest więc stw orzenie o p ty m aln y ch w a ­ ru n k ó w dla ro zw o ju twórczości dziecięcej. Potem , około dziesiątego ro k u życia, przychodzi odkrycie św iata, k tó ry jest in n y niż te n z w ła sn y ch r y ­ sunków, i zniechęcenie, a często d e fin ity w n e odejście nie ty lk o od w ła s ­ nej „twórczości” , ale i zain te re so w a ń p lasty k ą w ogóle. Tego m o m en tu nie wolno pedagogom przeoczyć. L e k a rs tw e m m ogą się wów czas okazać ciekawie prow adzone lekcje ry su n k u .

Po p rzed szk oln y m okresie spontanicznej twórczości n a s tę p u je okres kierow anego już kształcenia plastycznego. N ajw iększą rolę w ty m p ro c e ­ sie odg ry w a szkoła. J e j działalność p rzejaw iać się pow in n a przed e w sz y st­ kim w dobrze, a tr a k c y jn ie prow ad zo n y ch lek cjach ry su n k ó w , k tó re d a ­ wać będą niezbędn e d la k ształcen ia plastycznego teo re ty c z n e i p ra k ty c z ­ ne wiadomości. W lata c h trzy d ziesty ch wokół zagadnień związanych z ich ro lą w w y ch o w an iu p lasty c zn y m rozgorzały liczne dyskusje. D o ­ tyczyły one nie tylk o p ro b le m u ich u trz y m a n ia jako zajęcia obow iązkow e­ go w szkole, ale ró w n ież p ro g ra m u i m eto d nauczania. Zrozum iałe, że te m a t ten, in te re s u ją c y nie ty lk o nielicznych, ale i ogół społeczeństwa, m usiał znaleźć obszerne om ów ienia n a łam ach prasy. P o d ję ły go „ A rk a ­ d y ” . W ypowiedzi p rzeciw ników ry su n k ó w jako zajęcia obowiązkowego by ły n a ty le liczne, że p ierw sz y m zadaniem stało się uzasadnienie ich niezbędności w p ro g ra m ie szkolnym . W n u m erz e 1 z 1937 r. „ A rk a d y ” zam ieściły n a te n te m a t Głosy senatów w y ż s z y c h uczelni w s Polsce.

N ajpełn iejszą je d n a k a rg u m e n ta c ję na rzecz ry su n k ó w i ogólnie

13 W. T e l a k o w s k a , N a m a r g i n e s i e w y s t a w y p e d a g o g i c z n e j , „A rk ad y”, 1935, nr 11, s. 431.

(21)

P R А С O W N 1 â

M. N O W I C K I E G O I S. S A N D E C K I E J

4 N; » ·. s

tji& w esn «Üa « iebilcfe lo i а& *Ш ят , a a ksàse Ы тюЬ&»ъ& « Jtmte*

<*йг*йг-^ . « , ί ι κ I .'· м * Λ . ai urr· ■ . : . v ’Wr.-a-»y« w PoŁłb* ttà o d K æeïttîaVsl Ы в щ t& $syïka ««Ni» * *-?wey-sÀâ<à,«ô* * :s l* l,&*y«.Kde.i*o».· &âÉ&l$r«?; ptiKlabég erty*ff«aaa| kt&caą sereNS aa са*|*>

**,-..«**54 iï. t y . . -.r -S J-3^?-S.ltr-«.b I w ·

w i^ n rm i œât^aa»l*ai ^œra«#!g 4 я

Cï?é te |к*#4*чт!Г^в10 $*»«%&* « *: .· ц .-■?.· - <·Ρίί.ϊΐ* i w Г . Ł ' k z ‘ ·- . - 1 * i .· «*■ · ,« .· α ι*

i a «Ute&a jKW№ç*«*aeisi &&r tvm -m & o m ä *

<Ы& Ы·«.* ««Ц ciaenÿtR, й»к&у<н*йй&а Jrcib*» 4к&>4

rfic-ł s »rtoiw«! г а г г е д Ô«ïeî* <й*& «BüteeMéew#

I S * î . J . ■ 'fc f <!· ! -4 '-.·

—■-<â?cb l <J*8*îeyçb ΐαΙβΛίώΆ. w t& eæ are <£«&«· ï»*l* ç^o*»ciny<sfe *e4?ôdowei>w, g^ésyab *aât banłsa p t^

(22)

im &am jak Ша1 *

::« 'J ir.-w%t!k' <!·;.1Λ(1 p c c w n ·.·* . я « . .г . : 4 · -··: - . “ : ■

ав«>сйк*|*«Г^^^ najftôwszaśo eysiemu - olo jedyny posięp techniki

тъЬзмШ»'ърстш1&жг Ш funkcję.

061 byi

K<? o ó tó u 6*6 à o îu je , p r z y одгйы о э г г е ш г .

Oôiaft fëema&sïak potrzebny do życia, jak powietrze i wodo. j#si io jedna г tych Ы 1 з ч ·.·:-· r. k ï.v a .. · ■ : . · , . , κ . . · -·,·.#

'ftf*mtldîkiniê fliraww' s zfci-e rodzinne «kuprafo &<# od raasdw rdovds-k » « wе р ■fr. pSfniakiŁ a cbov- iormy od owej po^y zwomty się do dnia ddatejsza^o

(23)

„ A R K A D Y ” (V 1935 — V I I / V I I I 1939) 121

kształcenia plastycznego, pod an ą w skrócie poniżej, z a w iera ły a rty k u ły W and y T elakow skiej pt. Na m arginesie w y s t a w y pedagogicznej i Rola szkół za w o d o w yc h w naszej k u ltu r z e p la s ty c z n e ju . K ształcenie p lasty c z ­ ne — dowodziła a u to r k a — jest p o trz e b n e jednostce dla n iej sam ej, po ­ nieważ m, in. poszerza ono jej sferę odczuw ania i spostrzegania, zwiększa zdolność perc e p c ji dzieła sztuki, po śred nio zapobiega rozdźw iękow i p o ­ m iędzy odbiorcą a n iezro zu m ian y m tw órcą. J e s t ono pom ocne p rz y zdo­ byw aniu kw alifik acji zaw odow ych w w ielu dziedzinach, jest niezbędne dla k sz tałto w an ia gustów ko nsu m entó w , wreszcie kształcenie p lasty cz­ ne jest konieczne dla w y ch o w ania zastępu przy szły ch twórców , k tó rz y pow inni odegrać w y b itn ą ro lę rów nież w w a rs z ta ta c h i fab ry k ach .

S tw ierdzając niezbędność kształcenia plastycznego, k tó reg o p o d sta ­ w ow ym sk ładn ik iem jest n auczanie rysu n k ó w , w skazyw ali a u to rz y ró w ­ nież na konieczność zm ian y m eto d ich prow adzenia. A by sp ełn iły swoje zadanie, ry s u n k i m uszą być prow adzone in teresu jąco . K onieczna jest zm iana n astaw ien ia ogółu do tego dotychczas lekcew ażonego p rzed m io ­ tu, konieczne są d ysk usje fachow ców o ry su n k a c h , k tó re dadzą jed n a k re z u lta t w postaci k o rzy stn y c h zm ian w p row adzonych do pro g ram ó w szkolnych. R y su n k i m uszą być a tr a k c y jn y m w p ro w a d z e n ie m w tru d n ą , ale p a sjonu jącą sztukę k om ponow ania linii, b r y ł i p lam b a rw n y c h .

Nie może być je d n a k m ow y o sukcesach w dziedzinie w ychow ania m łodzieży w k u ltu rz e p lasty czn ej bez zastępu o d d an y ch sp raw ie św ia­ tłych pedagogów. O m aw iając w licznych spraw o zd an iach oceniane dzię­ ki w y staw o m sukcesy tw órcze uczniów, p od k reślan o w „ A rk a d ac h ” n ie ­ je d n o k ro tn ie w y b itn ą rolę, jak ą odegrali w u zy sk an iu ty ch sukcesów ar- tyśći-pedagodzy, często re z y g n u ją c y z w łasnej, in d y w id u aln e j k a rie ry a rty sty c z n e j n a rzecz p ra c y pedagogicznej w szkołach. Stan o w ili oni g r u ­ pę e ntuzjastó w , sw ym p rz y k ła d e m p rzy ciąg ający ch in n y ch a rty s tó w do p rac y pedagogicznej.

Istn ien ie sporej g ru p y a rty s tó w pedagogów nie zm ieniło je d n a k f a k ­ tu, że liczba nauczycieli z odpow iednim i k w alifik ac ja m i była n a d a l m ała. K onieczna s ta ła się więc a k c ja przeszkolenia k a d r nauczycielskich. „ A r­ k a d y ” z a b ie rały głos n a te n tem a t, p o d k reślając rolę te j ak cji zapocząt­ kow anej m. in. otw arciem w ak acy jn eg o ogniska ry su n k o w eg o w Liceum K rzem ienieckim i konieczność jej dalszego k o n ty n u o w an ia.

O m aw iając w p ły w różnych czynników n a poziom k u l tu r y plastycznej, nie m ożna pom inąć roli, jak ą od g ryw a otoczenie, w k tó ry m m łodzież , w zrasta. P rz e b y w a n ie w p ięk n y m w n ę trz u , w śró d estety czn y ch m ebli, przedm iotów i sprzętów , to niezw ykle w a ż n y e le m e n t w ych o w an ia w k u l­ tu rze plastyczn ej. J u ż w słowie w stę p n y m „ A rk a d y ” u zn ały w alkę o piękne to w a ry polskie za jedno ze swych naczelnych zadań. Pośw ięciły

(24)

122 M A R I A W I L C Z E K

tem u zagadnieniu szereg in te re s u ją c y c h a rty k u łó w , w a rto je d n a k s tw ie r­ dzić, że w a lk a o p ięk n e p rze d m io ty codziennego u ż y tk u czy piękn e w n ę ­ trz a prow ad zo na b y ła ró w nież z m y ślą o w p ły w ie ty c h czynników na rozw ój k u l tu r y p lasty czn ej młodzieży.

P R Ó B A OCENY P IS M A I JEGO SPO Ł E C Z N E J P R Z Y D A T N O ŚC I

P o p u la ry z a c ja zagad n ień sztuki — zadanie, k tó re p ostaw iła prze d so­ bą re d a k c ja „ A rk a d ” — b y ła k o n se k w e n tn ie p rze p ro w a d z a n a przez cały okres u ka z y w a n ia się pism a. Dzięki p rzy stęp n ie n apisanym , in te r e s u ją ­ cym a rty k u ło m „ A rk a d y ” m og ły spełniać to zadanie. P rz y cz y n ia ły się rów nież do w y ra b ia n ia p o sta w y św iadom ego odbiorcy sztuki, u m iejącego szukać p iękn a nie ty lk o w salach m uzeów czy znan y ch galeriach sztuki, ale w yczulonym sp o jrzen iem um ieć je znaleźć w założeniu starego p a rk u i w dziełach ludow ego rzeźbiarza, w kolorow ych obrazkach N ikifora i w p rac y śląskiej k o ro n k ark i, w e w n ę trz a c h zabytkow ego kościółka i w pięknie w y d a n e j książce. To szerokie spojrzenie n a sztukę s ta r a ły się więc w yrobić „ A rk a d y ” u sw ych czytelników . I to b y ła ich n iew ą tp liw a głów na zasługa.

Z ty m zam ierzeniem w iązała się ró w n ież chęć p rzek azan ia p ostaw y szacunku dla tw órcy, szacunku, k tó ry m pow inno się darzyć p racę nie ty l ­ ko znanych a rty stó w , ale i sk ro m n y ch twórców , k tó ry m radość tw o rze ­ nia m usi często zastąpić popularność i uznan ie ogółu.

„ A rk a d y ” już p rz e d przeszło ćw ierćw ieczem głosiły w licznych a r t y ­ k u łac h konieczność w ych o w an ia w k u ltu rz e p lastycznej młodego poko­ lenia, a stw ierd zając tę konieczność u k a z y w a ły drogi, k tó re do tego celu m ogą prowadzić. Stanow iło to .rów nież zasługę pism a.

W m yśl swych założeń „ A rk a d y ” m ia ły się stać rów nież po średn ik iem m iędzy polskim p rzem y słem , a rty s tą , k u p c e m i odbiorcą. P o d k re śla ją c w licznych a rty k u ła c h m. in. konieczność m asow ej p ro d u k cji pięk ny ch tow arów , zain tereso w an ia a rty s tó w tw o rzeniem m odeli dla p rzem ysłu i przem ysłow ców z am aw ian iem ty c h m odeli, zw racając uw agę n a w alo ry handlow e pięk n y ch egzem p larzy i dom agając się kształcenia g ustów k on ­ sum entów , w p ew n ej m ierze w y p e łn iły swe zadanie pośrednika, i to zali­ czyć m ożna rów nież do ich zasług.

Dzieło sztuki je s t b ogactw em n a ro d o w ym i bez w zględu na to, czy je s t c e n nym obrazem , rzeźbą, obiektem , czy zespołem architektonicznym , w ym ag a troskliw ej opieki i odpow iedniej konserw acji. Ta p ra w d a u z n a ­ n a przez „ A rk a d y ” nie zawsze znajd o w ała w łaściw e zrozum ienie w śró d społeczeństw a i odpow iednich władz, dlatego do ' n iew ątp liw y ch zasług pism a zaliczyć m ożna ró w n ież jego w alk ę o w łaściw ą ochronę k ra jo b ra z u i z a bytkó w sztuki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Porównanie profilu kwasów tłuszczo- wych mleka owiec olkuskich stada RZD Swojec (Oczkowska, 2013) oraz ich zawartości w tłusz- czopocie badanej wełny wykazało

Najwięcej przypadków włośnicy (n=6) w mięsie świń odnotowano na tere- nie województwa zachodniopomorskiego, zaś w 11 województwach włośni w mię- sie zwierząt tego

[r]

du, który już wtedy uznał za właściwe nazywać planimetrom, a opis ten, zredagowany po francusku ’), wydrukowany został w r. W środku podstawy umocowany jest słup

nych i kurczeniu się tektury porgamiin odstaje od oprawy, nadym a się i fałduje, i' tworzy ja k gdyby luźną membranę.. Obok tych pergam inow ych opraw,

Pom im o jednak m ałej pewności liczbowych wartości elem entów orbity, widać wyraźnie, że kąt, jaki tw orzyła jej płaszczyzna z płaszczyzną orbity Ziemi,

Jednak autorka wyraźnie podkreśla, że dotarcie do zakończenia książki jest jednocześnie otwarciem i rozpoczęciem kolejnej – w tym przypadku wspomina przede wszystkim o