Stosunki rodzinne na Wołyniu
na p rzełom ie XVL-go i XVII~go w ieka. (D o k o ń c z e n ie ). T a k ie b y ły ró żn o ro d n e przyczyny, przy zn aw an e w ow e czasy za p o w ó d p raw o w ity ro zw od ó w . W isto cie rzeczy, w jm zerpyw ały one w szystko, co m ogło służyć za przeszko dę do u rzeczy w istn ie
n ia fizycznych a oso bliw ie m o raln y ch zadań m ałżeń stw a. Sam
o brząd ro zw o d u p o leg a ł n a tern jed y n ie , że m ałżonkow ie, w o bec ności św iadk ó w , w y d aw ali sobie wzajem listy ro zw o d o w e a p o tem ośw iadczali to osobiście, p rze d urzędem , pod k tó reg o jurysdjdc- cyą znajdow ali się; kto zaś chciał, p rzed staw iał je n a d to urzędow i d u chow nem u, p aro ch ialn em u czy eparcbialn em u . Taki po rząd ek w szakże sprzeciw iał się zarów n o p raw o m cerkiew nym , ja k o też i o b ow iązującem u w te czasy p a ń stw o w e m u u sta w o d aw stw u , mocą k tó reg o rozw iązanie m ałżeń stw było po d d an e w yłącznie kom pe- tencyi sąd u duch o w n eg o ; mimo to u rzę d y grodzkie, staro ściń sk ie i inne, jak e śm y to w idzieli, przyjm ow ały, nie w ahając się, p o d an ia 0 ro zw o d y i najsw ob o d niej w nosili do ksiąg akto w y ch listy roz
w o d ow e, ja k i w szelkie inne ak ty p raw n ie sp orządzone ■— co było
dow odem , że p o rzą d e k ten zd o b y ł o d d a w n a u znanie pow szechne 1 nikom u nie zd aw ał się być b ezp raw iem . Isto tn ie też, s ta ro ru sk ie praw o zw yczajow e dopuszczało p o d o b n ież bardzo szero k ą sw o bo dę ro zw o d ó w i p rak ty k o w a ło tęż sam ą form ę ich d o k o n an ia—t. j. um ow ę p iśm ien n ą m iędzy m ałżonkam i, p rze d staw io n ą sądow i św ieckiem u czy ducho w nem u („O b zo r ist. ru ssk . p raw a" W ła d . B udanow a). O to dlaczego i d u c h o w ie ń stw o ru sk ie p o stęp o w ało to le ra n c y j nie w zględem ro zw o dó w , jak i w ogóle słabo w alczyło z tem , że stosunki m ałżeńskie reg u lo w a n e b yły nie tyle przep isam i k a n o n i cznemu ile obyczajam i i podaniam i, odziedziczonemu po w iekach p o
3 4 8 S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N I U .
w tym czasie oso b n ej, zam kniętej k o rp oracyi i żyjąc życiem po- w szedniem jed ynie ze sw ą o w czarnią, du ch o w ień stw o parafialne w sto su n k u sw ym do sp ra w m ałżeńskich p o d d aw ało się całkow icie z a p atry w a n io m p ra w a zw yczajow ego i zgoła nie m yślało w y stę p o w ać przeciw ko nim w imię w ym agań kanonicznych, o któ re i sam o m ało się troszczyło. W jed n y m też z pow yżej w sk azy w anych p rz y k ła d ó w ro zw o d o w y ch sp o tk aliśm y p a ro ch ó w W roli św iad k ó w rozw odu, zupełn ie p o d łu g try b u zw yczajow ego. Co się tyczy w yższych p rzed staw icieli b łah o czestyw ej n a W o ły n iu c e r kw i, to oni też w stępow ali n a u rzę d y ep isk o p ó w i w ładycze, ze św ieckiego śro d o w isk a b ez p o śre d n io i n a now em sw em d o sto je ń stw ie zach o w y w ali w szy stk ie pojęcia i przyzw yczajenia, w łaściw e sp o łeczeń stw u ów czesnem u. Sam i oni n a każdym k rok u m ocno nad w erężali zasadn icze w y m ag an ia p ra w a cerkiew nego i d y scy pliny, a nie ich też było rzeczą troszezjm się o ścisłe w y p ełn ianie p rze pisów k ano n iczn y ch przez ich d u ch ow n e ow ieczki. O to dlaczego, do k o ń ca X V I-go w., nie w idzim y z ich stro n y bodaj najm niej e n e r gicznego p ro te s tu p rzeciw zw yczajom lu d u w sp ra w ie rozw o dó w . L ed w ie słab e sło w o p o tęp ie n ia tych zw yczajów daje się słyszeć w n a kazie m e tro p o lity S y lw e s tra no w o w y św ięco n em u duch o w n em u (1562 r.) „a na w esele nie chodź, gdzie m ąż żonę puści, albo żona m ęża bez w iny, a gdziendziej się pojm ają". Z darzało się, że sami królo w ie, g o rsząc się łatw o ścią ro zw od ów , zup ełnie niedop uszczalną p o d łu g p ra w id e ł kościoła k atolickiego, p rzed staw iali błah o czesty - w em u m etro p o licie i w ładykom , że śró d ich ow czarni „częste i n ie słuszne ro zw o d y w stad le m ałżeńskiem dzieją się, co je s t p rzeciw Bogu i p rzy k azan iu Jeg o św iętem u ". W o d po w iedź na to szły ze stro n y błah o czesty w y ch h iera rc h ó w skargi, że są bezsilni, by w yk orzen ić to zło, ile że sta ro sto w ie i dzierżaw cy w dobrach k ró le w sk ic h oraz sam i dziedzice i ich u rzęd n icy w m ajętnościach p ry w a tn y c h „w s p ra w y d u ch o w n e w stę p u ją się, m ężów z żonam i rozpuszczają i ro zp u sty (opłaty) biorą, a do p raw a i do kaźni d u chow nej ich nie- w y d a ją ". Isto tn ie, ro zw o d y w tym czasie o bcią żane b y ły o p łatą pien iężn ą na rzecz osób lub instytuc}^, p rzy jm u jących p o d an ia o ro zw o d y i sta n o w iły dla nich w ażną ru b ry k ę docho du . W lu strac y a c h s ta ro s tw kró lew sk ich o p łaty te, p od m ia nem „ro zp u stó w " i „rozw odów " fig u ru ją (jakeśm y to widzieli) otw arcie w re g e s tra c h zw ykłych staro ścińsk ich dochodów ; toż sam o bez w ą tp ie n ia było i w d o b rach p ry w atn y ch ; ztąd, p rześla dując ro zw o d y zw yczajow e, d u ch o w ień stw o p rzez to sam o d o ty kało m a te ry a ln y c h in te re só w sta ro s tó w i dziedziców . Z asp ak ajając p ro śb y m etro p o litó w , k ró lo w ie n ie je d n o k ro tn ie w ydaw ali o d ezw y
S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N I U . 3 4 9
do książąt, w ojew o d ó w , sta ro stó w , dzierżaw ców , u rzęd n ik ó w ziem skich i całej szlach ty d u ch o w n eg o i św ieckiego stan u , niem niej do w ójtów , b u rm istrz ó w i innych u rzęd n ik ó w m ag ista tu i ra tu s z o w ych z su ro w y m nakazem , żeb y „w d o cho dy cerk iew n e i w e w szelkie sp ra w y i są d y d u ch o w n e nie w stępow ali się i ro zp u stó w m ężów z żonam i nie czynili, g d y ż to nie św ieckiem u, ale d u c h o
w nem u sądow i należy". T ak ież n akazy starosto m sw ym i u rzę d
nikom w y daw ali czasem , na p ro śb y d u ch o w ień stw a, i n iek tó rzy m ożnow ładzcy błah o czesty w i, w ro d zaju ks. K o n sta n ty n a O stro g - skiego. Lecz w szystkie zakazy zo stały oczyw iście bez sk u tk u , ile że d o ty k ały m ate ry a ln y ch in te resó w potężnej szlachty, p rzew ażn ie ju ż (na W o ły n iu , na przełom ie w . X V I-go z XVII-m) ró żn o w ier- czej (dysydenckiej, aryańskiej g łó w n ie —bo jeszcze nie katolickiej) i ztąd w ielce obojętnej n a d o b ro cerkw i błaboczestyw ej. A le i sami w ładykow ie, dążąc do p o d d a n ia s p ra w o ro zw od ach w yłącznej sw ej ju ry sd y k c y i, kto w ie czy nie w ięcej starali się o p om nożenie sw ych do ch o d ó w , niż o su ro w e w y k o n an ie przep isó w cerkiew nych, bo też ich pozw y i d e k re ty w tak ich sp raw ach z ap ew n iały o p łaty i „ w in y -1, (k ary pieniężne) n a ich dobro; sami zaś oni w sw ych •decyzyach, sp ra w ro zw o d o w j'ch dotyczących, nie zaw sze kierow ali się p raw id łam i kanonicznem i, lecz częstokroć tem iż zw yczajam i m iejscow em i.
T a k oto znany je s t p rzy k ład zezw olenia w ład zy eparch ial- nej na rozw ó d ks. A n d rz e ja K u rb sk ieg o z jego żoną M aryą Ju r- jew n ą H o lszań sk ą 1578 r., za k tó reg o je d y n y p o w ó d służyły ich dom ow e n iesnaski — przyczyna, ja k w iadom o, nie d ająca p o d łu g p ra w cerkiew nych żadnej p o d sta w y do rozw odu, co je d n a k nie przeszkodziło K u rb sk iem u , po upły w ie roku, w stąp ić w p o w tó rn y
zw iązek m ałżeński za życia rozw iedzionej żony. A jeszcze w cze
śniej, w 1570 r., m etro p o lita kijow ski J o n a dał rozw ód łuckiem u sędziem u ziem skiem u, H a w ry le Bokijow i, ró w n ież z p rzy czyn y n ie zgodnego p ożycia je g o z żoną.
Lecz m am y też p rzyk ład , w k tó ry m najw ybitniej w y raził się sto su n e k ów czesnej w ład zy duchow nej do zw yczajow ych ro zw o dów , k tó ry to p rzy k ła d zasłu g uje n a szczegółow e p rz e d sta w ie nie, ile że n ad to ry su je on żyw o dom ow e n iep ow od zen ia je d n e g o z w ybitniejszych ludzi teg o w iek u n a W ołyniu — k a szte la n a bra- cław skiego, W a sy la P io tro w icza Z ab o ro w skieg o. Z asłu g u je tem- bardziej, że p od aje nam zarazem w najw yższym sto p n iu p la sty cznie, ob raz k u ltu ra ln e g o i m o raln eg o sta n u ó w czesnego sp o łe czeń stw a w ołyńskiego. Z atem i m y tu taj, biorąc za p rzew od nik a O. L ew ickiego, zaw iły p rzeb ieg sp ra w od n o śn y ch w całej pełni podam y.
O to w te sta m e n c ie sw ym , pisan ym w K rym ie, w niew oli
tata rsk iej, n a k azy w ał Z ah oro w sk i synom swoim , ab y ci przy
w y b o rz e sobie żon, „nie kw apili się n a k rasę ludzką ani n a m a ję tn o ś ć i sław ę on eg o dom u, w ielm ożnego i ozdobionego, i nie patrzy li po żonach w ielkich p o sa g ó w '1, lecz on sam nie trzy m ał się teg o m ąd reg o p raw id ła, za co też p rzy p łacił zu pełnem zni w eczeniem szczęścia sw eg o fam ilijnego. P o ch od ząc z niezam o żnego ziem iańskiego ro d u , lecz szybko w znosząc się n a służbie k ró lew sk iej, um yślił w zm ocnić sw oje p ołożenie społeczne przez sp o k re w n ie n ie się z m ożnym i znacznym dom em k siążąt Z baraz- kich, co nie o dstąpili byli jeszcze w te d y b łah o czestya, ale już m o cno byli dotknięci w pływ am i k u ltu ry polskiej.
W lu ty m 1566 r. w stą p ił on w stan m ałżeński z ks. M aru- szą (M aryną), có rk ą s ta ro s ty k rzem ien ieckiego M ikołaja A n d rze- jew icza Z b arazk ieg o , i w um ow ie przedślu bn ej w ym ów ił, ażeby
oprócz p o sag u , w yd zielo n e jej byfy d o b ra m acierzyste. P o c z ą t
kow o m ło d e m ałżeń stw o żyło w m iłości i zgodzie i p o d łu g o b y czaju w ieku o b d a ro w y w a ło się w zajem : ks. M arusza zap isała m ę żowi trzecią część sw ych d ó b r d arow izną, dw ie trzecie zaś w za staw7 za m n iem an y dług; lecz w p rę d c e pom iędzy nimi p o w sta ły n a g ru n cie rac h u n k ó w m ajątk o w y ch w łaśnie nieporozum ienia, sk u t kiem czego w d ała się w nie ro d z in a M aruszy. W czerw cu 1567 r. ks. Z barazki p ro te s to w a ł form alnie, że Z ah o ro w sk i „niem ając w e dług p rzy k a z a n ia B ożego i p rzy sięg i sw ojej d o b reg o w m ałżeń stw ie św iętem m ieszkania" z jego córką, w nió sł do k siąg akto w y ch ja k ie ś „poniew o ln ie u czynione" przez nią zapisy darow izny. W te d y też ks. Z barazk a, m acocha M arusi, chciała b yła odw iedzić ją w n ie obecności m ęża, lecz u rzęd n ik Z a h o ro w sk ie g o nie puścił jej do d w o ru i nie pozw olił w idzieć się z p a sie rb ic ą . Po u p ływ ie kilku dni sam ks. Z barazki z oddziałem sług uzbro jon ych p rzy jech ał do córki i w yw iózł j ą do siebie. Z ah o ro w sk i n a ty c h m ia st w niósł n a niego skargę, w której p rze d staw ił sp ra w ę tak, że był to najazd zbrojny ze stro n y ks. Z b arazk ieg o , k tó rem u to w a rz y sz y ł ro zg rom dw oru i dom u i g rab ie ż m ajątku. P o d łu g tłóm aczen ia się ks. M ikołaja, nie b y ł on n a w e t w cale w e d w o rze sw ego zięcia, zatrzym ał się w e w si i dał znać córce, iż się chce z n ią widzieć; M arusza n a ty ch m iast p rzy b ieg ła „i zam iast w itan ia, zarazem p a d łszy przed Imcią, łzaw ię p ro siła, ab y ją z ta k w ielkiej a ciężkiej niew oli, ja k ą o d czasu n iem ałeg o od sw ego m ałżonka, jak o je d n a niew o ln ica u ży w a i cierpi, w yzw olić i ją z so b ą w ziąć raczył" co też on uczynił. P o p rzy b y c iu z ojcem do W ło d zim ierza, ks. M arusza sk arży ła się też i p rze d u rzęd em g rodzkim , ja k o b y ona od m ęża sw ego „w ię
S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU . 3 5 1
zienia, boje i zran ien ia przy jm o w ała i cierpiała, k tó reg o zranien ia i tera z znaki u siebie n a g ło w ie ma; a to w szy stko nie dlaczego inszeg o jej czynił, je d n o p rzym uszając, aby m u im ienia m acierzy ste p o m im ow olnie zapisała, n a co ona, krom w oli i w iadom ości Imci ks. ojca i sam a z um ysłu sw eg o zezw olić i teg o uczynić nie chciała, dodając: „i gdzieby się tak o w e zapisy n ap o tem pokazały, te d y o nich, jak o o takich, n a k tó re nig d y nie zezw alała, nic w iedzieć nie chce, bo też po w sze te czasj’, ja k za p. W a sy la Zab., w m ałżeń stw o od ojca w ydana, pieczęci sw eg o h erb u księcia ojca sw ego u siebie nie m iała". W taki sp o só b jed n o cześn ie rozpoczęte zo stały w sądzie dw ie sp raw y : Z ah o ro w sk i obw iniał teścia o n a jaz d zb ro jn y na je g o dw ór, w yw iezienie żony i g rabież m aję tn o ści, ks. zaś M arusza o sk arżała m ęża o fałszersk ie spo rządzenie z jej ja k o b y stro n y zapisów darow iznow 7ych. P ierw ej je d n a k nim pójść dro gą sądow ą, zgodziły się s tro n y oddać sp raw ę pod roz strzy gnięcie sędziów p o lu b o w n y ch , któ ry m , po w ielo kro tny ch p ró bach, u d ało się n areszcie pojed n ać je na n astęp u jący ch w arunkach: Z ah oro w sk i zobow iązał się p rze rw a ć ro zp o czętą p rzezeń w są dzie grodzkim sp ra w ę z teściem o najazd i grabież, oraz zw rócić d o b ra żony; ks. Z barazki zaś o biecał odesłać m u sw o ją córkę. Z ah o ro w sk i spełn ił sw oje zobow iązanie co do p rze rw a n ia sąd o w ego p ro cesu , lecz d o b ra żony tym czasem zatrzym yw ał, a ks. Z b a razki nie w ró cił mu córki. W te d y (w sierp niu 1368 r.) Z ah o ro w sk i p ozw ał M aruszę n a sąd d u chow ny, przed w ład yk ę w łodzim ier skiego, T e o d o zeg o Ł azow skiego, obw iniając j ą oczyw iście o o p u szczenie go sam ow olnie, a M arusza, p rzy pom ocy sw ego b rata, ks. J a n u sz a Z b arazk ieg o , siłą o d e b ra ła o d eń sw oje dobra.
T y m czasem M arusza p rzep u ściła term in staw ien ia się przed sądem du chow nym i rozeszła się w ieść, jak o b y w ła d y k a zaocznie ro zw ió d ł ją z Z aborow skim . K iedy ks. Z barazki p o słał z a p y ta ć w ła dykę, czy to p raw d a, ten o dpow iedział, że „za n iestaniem i n ie p o słu szeń stw em " M aruszy, on „uczynił w olnym p. Z ah o ro w sk ieg o
od niej". Było to p ow ied zian e w obecn ości w oźnego, k tó ry tak
zeznał o tem urzędow i gro d zk iem u dla w niesienia do k siąg akto-
wTvch. Ks. Z barazki uznał jed nak , że dla je g o córki będzie przy-
zwoiciej rozw ieść się z m ężem za d o b ro w o ln ą zgodą, niż być roz w ied zion ą skutkiem w y ro k u sąd u ducho w n ego , i dlatego począł skłaniać zięcia do p o lu b o w n eg o zasp o k o jen ia p ow stały ch m iędzy nimi nieporozum ień, oraz do rozw od u . Z ah oro w ski nie był tem u przeciw n y. Z no w u te d y zostali zaproszeni „jednacze", którzy, po długich układach, sporządzili i napisali „list u g o d y ", czyli „zasta no w ienie p rzy jacielskie", p rzy jęte przez strony. M ocą jego oboje
352 S T O S U N K I R O D Z I N N E N A W O Ł Y N I U .
m ałżonkow ie uczynili w y zw olen ie w zajem ne „ze szlu bu i zakonu m ałżeń sk ieg o "; p rzy tem „pozw olił p. W asy li księżnie M aruszy za innego m ęża pójść, a kn. M arusza p. W a sy le m u Z ah o ro w sk iem u pozw oliła d o b ro w o ln ie in n ą żonę pojąć, kogo chcąc". U m ow a zo stała u b ezp ieczo n a zw yczajnem i „zarękam i, aby się to w iecznem i czasy n ie w spo m in ało p rze d żad n em p raw em , tak duchow nem , ja k o i św ieck iem ", oraz stw ie rd z o n a pieczęciam i św iadkó w „i sam a Jejm ć k siężn a M arusza, pieczęć sw ą do on ego listu p o s ta n o w ie nia przyjacielsk ieg o p rzy ło ży w szy , rę k ą sw ą w ła sn ą po p o lsk u pod p isać raczy ła". T am że om ów iono, że ro zw od zący się m ałż o n kow ie zobow iązyw ali się um ow ę o b e c n ą (lub osobne listy ro zw o dow e) „do p ra w a d u c h o w n eg o dać albo zeznać"; lecz dla czegoś p u n k t ten nie zo stał w y k o nan y . S ko ńczy w szy z rozw odem , Z a b o ro w sk i zw ró cił M aruszy jej d a ro w izn y i zastaw n e zapisy n a do bra, on a zaś form alnie p rze d u rzędem grodzkim o d rzek ła się od ob w in ień je g o o to, że ja k o b y p rzem o cą w ym uszał od niej zapisy te i sp orząd ził je bez jej zgody.
T a k zakończył się pierw szy ak t rod zin n eg o d ram atu Z ab o ro w sk iego . P rzeży ł on w m ałżeń stw ie z ks. Z b arazk ą p ó łtrzecia
ro k u zaledw ie. W y je c h a ła zaś ona od niego brzem ienną i już
w dom u ojcow skim uro dziła córkę, lecz dziecko to, p o d łu g w oli m atki, nie w idziało nig d y sw ego ojca.
Z ah o ro w sk i nie długo p rzecie p o z o sta w a ł w dow cem . W e
dw a la ta po tem p o ślu b ił on ju ż ks. K ata rz y n ę Iw an ó w n ę C z a rto ry sk ą i w um ow ie przedślu bn ej n a s ta w a ł n a to, aby jej p o sa g nie był m niejszy od tego, ja k i o trzju n ała jej sta rsz a sio stra, O lena, w ychodząc za sy n a w w d y no w o g ro d zk ieg o , O stafiego H o rn o staja. W e se le Z ah o ro w sk ieg o o d było się w sty czniu 1571 r. Ś lu b d aw ał ihum en in o n aste ru p ereso p n ickiego , k tó re g o posiadaczam i i d o b ro dziejam i o d d a w n a byli K s. C z a r to ^ s c y i C y ryl L askow ski; on to z czasem św iad czy ł w sądzie grodzkim , że przed daniem ślu bu w idział o ry g in a ln y akt „ugody" o ro zw ó d Z ah o ro w sk ieg o z p ierw szą ż o n ą i, oprócz tego, czyta! jeszcze jakiś „list" w ładyki w łodzi m ierskiego, T e o d o z e g o Ł azow skiego, z k tó reg o „zrozum iał, iż nie tak W asy li Z ah orow ski p rzy czy n ę do ro zerw an ia m ałżeń stw a dał, ale Jejm ć księżn a M arusza Z b arazk a sam a przy czy n ą ro ze rw a n ia m ałżeń stw a b y ła", dlaczego też on, ihum en, ze spoko jnem sum ie
niem p rzy stą p ił był do d an ia ślub u. O czyw iście, księżna C zarto
rysk a, w y dając córkę za człow ieka ro zw iedzion eg o, p o trz e b o w a ła p rzek o n ać się, czy p raw id ło w o p rz e p ro w a d z o n y został je g o roz w ód, i w tym celu sta ra ła się zasięg n ąć w iadom ości i u m iejsco w ego arch ijereja.
S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU . 353
R ó d k siążąt C zarto ry sk ich b y ł bogatszym i znakom itszym od
ro d u pierw szej żony Z ah o ro w sk iego . Sam i oni uw ażali się za
G ed ym in ow iczó w i jeszcze w poło w ie w. XV-go otrzym ali od kr. W ła d y sła w a Iii-g o o so b n y przyw ilej, w któ ry m przy zn aw ał on p o k re w ie ń stw o ich z Jag iello n am i i n a tej zasadzie dał im p raw o
używ an ia litew sk ieg o w ielko k siążęceg o h erb u Pog on i. P o n a d to
K s. C z a rto ry scy o d d a w n a odznaczali się gorliw ością w zględem cerkw i błaho czestyw ej i ofiarn o ścią dla m o n asteró w , jak ic h zn aj
d ow ało się kilka w ich d o b rach . S p o k re w n ien ie się z tak im
dom em zdaw ało się zapew niać zasp o k o jen ie w szelkich pożąd ań a m bitnem u i pob o żn em u zarazem Z ah oro w skiem u . Isto tn ie też, po u p ływ ie ro k u po je g o d ru g iem o żen ien iu się, o trzy m ał on rzad k ą tem i czasy dla n ie ty tu ło w a n e g o R u sin a p rom ocy ę urzędow ą! ofia ro w a n o m u k a szte la ń stw o b racław sk ie a zarazem k rzesło w se n a cie. Lecz szczęście ro d zin n e nie uśm iech n ęło m u się i po raź drugi. Z aczęły się niep o rozum ien ia z teścio w ą z p o w o d u rac h u n k ó w m a jątk o w y c h i w r. 1574 Z ahorow ski sk arży ł się w szędzie, że ks.
H a n n a C z a rto ry sk a o d e b ra ła zap isan e m u przez n ią sam ą dobra; ta zaś w p ierała, iż Z ah o ro w sk i, zarządzając tem i dobram i w c h a ra k te rz e opiek u n a, n iep e łn o le tn ie g o jej syna, zniszczył je . T a kie n iepo ro zu m ien ia nie m ogły nie odb ić się ujem nie i na s to sunk ach w zajem nych Z ah o ro w sk ieg o z żoną; jeśli tylko i p ierw ej sto su n k i te nie b y ły ju ż do cna zep su te. K siężna K a ta rz y n a też,
n iew ątp liw ie, nie lu b iła męża, czuła się u d ręczon ą pożyciem
z nim, i tylk o w y czekiw ała dogodnej okoliczności, by go porzucić, W czerw cu te d y 1576 r., p o d pozorem o d w iedzenia chorej m atki, p o jechała do niej i nie chciała ju ż w ięcej w racać do m ęża i m a łoletnich dzieci. N apróżno Z a h o ro w sk i p o sy ła ł sw oich p rzyjaciół, „zacnych ludzi", nak łan iać ją, ab y „przysiędze sw ej dosyć czyniła i do m ałżon k a i dzieci sw oich w dom jec h a ła "; n a p ró ż n o w ręczał jej i jej m atce przez w oźnego „nap o m in aln e listy" od sąd u ziem
skiego z tem że w ym aganiem . S ta ra księżna o d p o w iad ała na to: „ja jej do m ałżonka i do dzieci jec h a ć nie bronię, ale mi jej, ja k o dziecka sw ego, z dom u w yganiać nie godzi się"; sam a zaś księżna bez o g ró d ek odparła: „w idząc grzesznem sw oje m ieszkanie w m ał żeń stw ie z kasztelanem , do Imci jec h a ć i z Im cią żyć nie chcę, ażby Imć szlubił i dobrze mię u p e w n ił żadnej sp ra w y m ałżeńskiej do żyw o ta sw ojego ze m ną nie m ieć".
Po tem Z ah o ro w sk iem u p o zo stało już ty lko sta ra ć się o roz wód; lecz p ierw ej, nim zdążył to zrobić, d o tk n ęło go nieo cze kiw ane nieszczęście: w m arcu 1576 r., w y stąp iw szy z p o sp o litem ruszeniem ziem i W ołyńskiej dla o d p arcia n ajazdu tata rsk ieg o ,
354 S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N I U .
znał klęski, z o sta ł ran io n y i d o s ta ł się do niew oli tata rsk iej. Mę cząc się w niew oli, n ap ró żn o p rz e sy ła ł on w zruszające o dezw y do
sw3'ch przyjaciół, błagając o pożyczkę pien iężn ą dla okupu; ani
przy jaciele, ani bogaci k rew ni nie pom ogli m u w ykupić się z n ie woli. C ierp iąc od ran i niesp o d ziew ając się ju ż „złożyć sw oich k o ści obok g ro b ó w ro d zicó w ", Z ab o ro w sk i p rzysłał z K rym u te s ta m ent, p ełen g orzk ich w y rz u tó w i użalań się n a „nieżyczliw ość i n iestateczn ość" żony, co rzuciła dzieci w takim w ieku, kied y one „p o trzeb u ją m ieć przy nich se rd e c z n eg o przyjacieła, k tó ry by je n iety lk o p okarm em cielesnym w y k arm iał, ale i d o d o b ry ch obyczai u staw iczn ie p rzyuczał, o n a zaś, w zg ard ziw szy tym św ięty m o b o w iązkiem „i dom mój sobie obrzydziw szy, a w łóczęgow ski ży w o t ulu b iw szy , tam , gdzie się jej p o d o b ało , m ieszka i przejażdżek uży w a"; d lateg o Z aho row ski zu p ełn ie u su n ą ł żonę od opieki n ad dziećm i i n aw et p o zb aw ił j ą p ra w a p o w ró c e n ia do nich do ich p ełn o letn o ści, w y c h o w an ie zaś dzieci i p e łn e rozrząd zen ie je g o dobram i p oruczył ciotce sw ej, Zofii Z ab o ro w sk iej. Nie zap om niał on w testam en cie i o córce sw ej z p ierw szeg o m ałżeń stw a, H a n nie, „chociaż jej (skarży się) przez nieżyczliw ość m atki je j nig d y oczym a m oim i nie w idziałem "; jej on zapisał na p o sa g ty siąc kóp gro szy i część ruchom ości.
W asy li Z ah oro w sk i u m arł w K rym ie 29 lu te g o 1580 r. L e
dw ie w ieść o je g o śm ierci doszła do W o ły n ia, p o słu ży ła tu za h asło do w y w o łan ia n iesły ch an eg o p ro cesu sądo w ego . T e ż sam e żony Z aho ro w sk ieg o , ks. M arusza Z barazk a i ks. K atarzy n a C zar to ry sk a, k tó re tak m ało ceniły go za życia, w y stą p iły teraz jak o n am iętn e w spółzaw odniczki w w alce o h o n o r noszenia je g o nazw i
ska. In ic y a ty w a w tym n ie p rz j’zw oitym p ro cesie należała do ks.
Z barazkiej, a rozp oczęła go o n a z p o b u d e k w yzysku. D la niej było m ało tego, co Z ahorow ski zapisał ja k o p o sag córce swej H annie; z a p ra g n ę ła on a by có rk a ta b y ła p rzy zn an a za je d y n ą sp a d k o b ierczynię całego m ajątk u o jcow skiego. K o rzy stając z tej okolicz ności, iż ro zw ó d jej z Z ab oro w sk im z o sta ł d o k o n an y try bem d o m ow ym , p rzy udziale sęd zió w p o lu bo w ny ch tylko, i n a w e t bez p rze d staw ie n ia ak tu ro zw o d o w eg o w jak im k o lw iek urzędzie, ks. Z b arazk a p o d jęła w sądzie d u ch o w n y m sp raw ę o niew ażno ść d ru giego m ałżeń stw a Z ah oro w sk ieg o, a więc i o niep raw o ść u ro d ze nia p o w sta łe g o z teg o m ałżeń stw a p o to m stw a. O b w in ien ie ks. K a tarz y n y C zarto ry sk iej zostało sfo rm u ło w an e w ten sposób, że ta, „ p rzy p isaw szy so b ie tytu ł, ja k o b y m ałżon ką p. W a sy la Z a h o ro w sk ieg o , k asztelan a b racław sk ieg o , b \ x m iała, czem ona, m im o niej, żyw ej żony, być nie m oże, d o b ra i m ajętn ość całą n ie b o
S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU . 355
szczyka m ałżonka Jejm ości (ks. Z barazkiej) za b ra ła i p rz y so bie m a".
R az pierw szy s p ra w a ta ro zw ażan a b y ła przez w ład y k ę w ło dzim ierskiego T eo d o zeg o Ł azow skiego, w lutym 1583 r., lecz nie z o stała u k o ń czo n a i skutkiem ap elacyi ks. C zartory skiej p rze n ie sion a p rze d sąd m etro p o lity . L ecz ów czesny m etro p o lita O nisy for D ziew oczka, ro zejrzaw szy sp raw ę tę w obecności stron, uznał, że nie je s t m u o na p o d są d n ą, i na m ocy p raw id e ł ap osto lsk ich i p o stanow ień so b o ru , po d leg a jedynie sądow i ep arch ialn eg o archijereja, t. j. tego ż T e o d o zeg o Ł azow skiego. W te d y król n ak azał ep. T eo- dozem u rozp atrzy ć p o w tó rn ie i ro zstrzy g n ąć tę sp ra w ę ze sw ą kapi tu łą, przyd ając m u za a sy ste n ta w ładykę chełm skiego, L eoncy usza Z enow icza P ołczyckiego. Dni kilka (od 1 do 7 listop. 1583 r.) cią gnęło się ro zp a try w a n ie tej niezw ykłej sp ra w y p rzy udziale n aj lepszych o b ro ń có w w ołyńskich, um ocow anych przez je d n ą i drugą stron ę.
P ołożenie dw óch w spó łzaw od n iczek w obec sąd u było w ielce nieró w ne. Ks. Z b arazk a w y stą p iła u zb ro jo n a pełnią p ra w d u cho w nych i św ieckich. P rz ed sta w iła ona całą w iązan k ę piśm iennych po św iadczeń m etro p o lity , w ład y k ó w łuck ieg o i pińskiego, a n a w e t od sam ego p a try a rc h y k o n sta n ty n o p o lsk ieg o , n a u d o w o d n ien ie tego, że żaden z p om iędzy nich nie daw ał p raw n eg o ro zw odu z Z ahoro- w skim . N iedość n a tem , p o sta ra ła się ona o o so b n y list od p a try a r chy, w k tó ry m ten o sta tn i o stro p o tęp ia ł prak ty k u jące się n a R usi ro zw o d y , n azy w ał cudzołoztw em m ałżeń stw a p o w tó rn e, o p a rte na pod o b n y ch rozw o d ach i p o d d a w a ł klątw ie duchow nych, ośm ielają cych się błog osław ić takie m ałżeństw a. T ym czasem ks. C z a rto ry ska p rze d staw iła n a sw ą o b ro n ę kilka dokum entów , k tó ry ch moc d o w o d o w a z łatw ością była p o k o n y w a n a przez o b rońcó w stro n y przeciw nej. N aprzód te d y p rze d staw iła w y p is ak to w y don iesienia w oźnego, o b ecn eg o p rzy tem , jak w sierp n iu 1568 r. w ładyk a T eo- dozy kazał ja k o b y ośw iadczyć ks. Z barazkiem u, że za n iesta w ie nie się p rze d nim na sąd, z pozw u m ęża ks. M aruszy, „uczynił w olnym " p. Z ah o ro w sk ieg o od m ałżeń stw a z nią, lecz p rez e s sądu odrzucił ó w d okum ent, jak o „niesłuszny i n ie p ra w n y '1, a stro n a p rzeciw n a p rze d staw iła w y p is ak to w y d o niesien ia d rugieg o w oź nego o tem , że w k w ietn iu 1581 r. ten że ep. T e o d o z y ośw iadczył ks. Ja n u sz o w i Z barazkiem u, b ra tu ks. M aruszy, że „żadnego rozw odu jej z Z ah orow skim nie czynił", ani b ło g o sła w ie ń stw a tem u o sta
tniem u na p o w tó rn e m ałżeń stw o nie daw ał. P rz e d sta w iła też ks.
C z a rto ry sk a w y p isy różnych dok u m en tó w , w k tó ry ch ks. Z baraz- ska, po rozw odzie z Z ahorow skim , zaw sze p o d p isy w ała się jed n e m
356 S T O S U N K I R O D Z I N N E N A W O Ł Y N I U .
ro d o w em nazw iskiem , n ie m ian u jąc się ż o n ą Z ah o ro w sk ieg o ; p o
w o ły w a ła się jeszcze i n a to, że w ciągu 5-letniego jej zam
ęż-cia, do sam ej śm ierci Z a h o ro w sk ieg o , po zy w ająca nie zaprzeczała p raw o w ito śc i jego d ru g ieg o m ałż eń stw a . W ię k sz e w zględnie w ra żenie n a sędzió w w y w a rł p rz e d sta w io n y p rzez p o zw an ą o ry g i n aln y a k t „u g o d o w y " alb o „ p o sta n o w ie n ia p rzy jacielsk ieg o " co do
ro zw o d u Z ah o ro w sk ieg o , p o d p isa n y p rzez sam ą ks. Z b arazk ą
i stw ie rd z o n y jej pieczęcią, gdzie, p om ięd zy innem i zaznaczone zostało , że „księżn a M aru sza jejm ć p a n u W a sy lo w i Z a b o ro w sk ie m u p o zw o liła d o b ro w o ln ie in n ą żonę p o jąć, kogo chcąc".
U m ocow ani pozyw ającej u siło w ali ze szczególniejszą en e rg ią osłabić siłę i znaczenie teg o d o k u m en tu . K ry ty k o w ali go też i ze stronjr form y i co do isto ty sam ej. S ta ją c całkow icie n a p u n kcie z a p a try w a n ia się k an o nicznego, n a sta w a li oni, że są d d u c h o w n y nie je s t w p r a w ie n a w e t rozw ażać p o d o b n y c h d o k um entó w . „R oz w ód w m ałżeń stw ie", dow odzili oni, „bez przyczyny, w piśm ie św iętem opisan ej, stać się nie m ógł, a je ś lib y za przyczyną, w p i śm ie o pisaną, stał się, to nigdzie indziej, ty lk o p rzed sądem d u chow nym ", ja k uczy i S ta tu t; d late g o „jeśli by kto tak o w e listy (rozw odow e) za słuszne rozum ieć chciał, te d y by to było po ży dow sku, czego chrzęściaristw o b ro ni. T e d y i ty, ojcze w ład y ko, jak o p asterz, teg o strzed z i tego zab ra n ia ć p o w in ieneś, ab y się żadne jaw n o g rzeszn ictw o w ch rześciaństw ie nie działo". A cho ciażby by ł d o k o n a n y rozw ó d Z ah o ro w sk ieg o , czego stro n a p o zyw ająca nie dopuszcza, to i w tak im razie ów „drugiej żony, m im o tej, żyw ej żony, aż do śm ierci sw ojej po jm ow ać nie m ógł, w e d łu g pism a i słów C h ry stu sa u św . M ateusza, ust. 10 i do K o ry n ty an w liście P a w ła św ięteg o , ust. 7 “. Z g o d n ie z tą „nauk ą p ism a B o żego" w ła d y k a też obow iązan y w y dać sw ój w yrok.
Lecz w ła d y k a T e o d o z y b y ł sy nem sw ego w ieku i człow ie kiem sw eg o sp o łeczeń stw a, i d lateg o ro zu m iał należycie, że ścisłe zasto so w an ie m iarki kanonicznej p rzy ocenie dan eg o w y p a d k u było b y n ajw ięk szą n iesp raw ied liw o ścią. N ie zdo by ł się on też n a stan ow czo ść, b y pozbaw ić p o zw an ą p rzy znan ych jej przez ogół p raw dla d o g o d zen ia p o zyw ającej, k tó ra do b ro w o ln ie zrzek ła się m ałżeń stw a z Z ah o ro w sk im i form alnie d ała m u „pozw olenie oże nić się z inszą żoną"; a dlateg o , w ezw aw szy B oga n a św iad ectw o tego, że sądzi p o d łu g sum ienia, w y d a ł w y ro k , m ocą któ reg o ks. K a ta rz y n a C z a rto ry sk a zo stała u z n a n a za p ra w o w itą żonę Z a h o ro w sk ieg o , a jej sy n m ało letn i (sta rsz y W a sy l, m ło d szy M aksym już w te d y nie żył) za p raw e g o je g o po tom k a.
ła-S T O ła-S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N IU . 357
dyczym d u ch o w ień stw o , za w yjątk iem w ładyki chełm skiego L eon- cyusza, k tó ry p o zo stał p rzy o so b n em zdaniu. Ks. Z b arazk a w y ra ziła niezad o w o len ie z teg o w y ro k u i od w o łała się do są d u k ró le w sk ieg o , lecz k ró l nie w ziął n a siebie ro zstrzy g n ięcia tej sp raw y , i o d d ał j ą n a sąd osob n ej kom isyi, składającej się z lw ow skiego arcy b isk u p a k atolickiego i b łah o czesty w y ch w ład y k ó w chełm skiego
i lw ow skiego . Z a p e w n e i ta kom isya nie w y d ała ostatecznej de-
cyzyi, p o niew aż w 1388 r. jeszcze ks. Z b arazk a p o zy w ała w łady k ę T e o d o zeg o Ł azo w sk ieg o n a sąd m etro p o lity , obw iniając go o n ie p raw id ło w e ro zstrzy g n ięcie sp ra w y jej z ks. C zarto ry sk ą.
K ońca teg o in te resu jąc e g o p ro cesu nie da się ju ż zbadać p o d łu g aktów . Je d n o ty lk o je s t w iadom e, że ja k ks. M arusza Z b a razka, tak i ks. K a ta rz y n a C z arto ry sk a, każda z nich do śm ierci swej m ia n o w a ła się „panią W a sy lo w ą Z ah o ro w sk ą, k a sztelan o w ą b rac ław sk ą ", p rzy czem ks. C z a rto ry sk a w ła d a ła s. S uchodołam i, ro d o w y m m ajątkiem Z a h o ro w sk ieg o , a cerk iew Iliń sk a w m. W ło dzim ierzu, z jej g ru n tam i i poddanym i, należąca p ierw ej do W a syla P io tro w icza Z ah o ro w sk ieg o w r. 1596 i w ia ta c h n astęp n y ch , okazuje się być w e w ład an iu ks. M aruszy Z barazkiej, z czego m o żna w yw nio sk o w ać, że obiedw ie w spółzaw odniczki, koniec k o ń ców, zgodnie podzieliły m iędzy so b ą sp a d e k po ich byłym m ężu. T a k oto zakończył się ten in te resu jąc y w y p a d e k starcia się p ier w iastk u kanoniczneg o z życiow ym .
Z nam y też i drugi p o d o b n y p rzy k ła d , chociaż n ietyle w y razi sty ja k p op rzed ni, lecz ciekaw y p o d innym w zględem , ja k o św ia dectw o tego, że w ow e czasy p ró b a ścisłego zastoso w ania k an o nicznych w ym agań do sp ra w ro zw o d o w y ch zm uszała m ałżonków do ro b ie n ia sobie w zajem h anieb n ych zarzu tó w j u ciekania się św iadom ie do u słu g św iadk ó w fałszyw ych. P rzy k ład ten p rzed sta w ia o sta tn ia sp ra w a ro zw o d o w a ks. A n d rzeja K urbskiego. W yżej już w spom nieliśm y o rozw o d zie ks. K u rbsk iego z jeg o p ierw szą żoną, ks. M aryą H olszańską. (O czyw iście „pierw szą" n a W ołyniu, p ierw sz ą po tej, k tó rą b y ł zostaw ił n a M oskwie, a k tó ra w p ręd ce sk o ń czy ła życie, z synkiem , n a dalekiem w ygnaniu). C hociaż przy tym rozw o d zie nie w ym ów ił on sobie p raw a do p o w tó rn eg o m ał żeń stw a, lecz, n aśladu jąc m iejscow e obyczaje, bez w ah ania, w rok potem ożenił się z A le k sa n d rą S iem aszk ó w ną, z k tó rą p rzeży ł spo kojnie trzy łata, m iał z nią dzieci i w yruszając n a w y p ra w ę w o je n n ą , zostaw ił w 1581 r. testam en t, w którym zap isał jej z dziećmi w szy stk ie sw oje d o b ra. W tem ks. H olszariska, z k tó rą i po rozw o dzie zo sta w a ł dalej w e w rogim sto su n k u , w ytacza m u sp ra w ę o nie p ra w n e ro zerw an ie m ałżeń stw a z n ią i p ozyw a go n a sąd m etro
358 S T O S U N K I r o d z i n n i: n a W O ł . Y N I U .
polity. Ks. K urbski zo stał p o sta w io n y przez to w tru d n e m n a d z w y czaj poło żen iu: w y ro k sąd u d u ch o w n eg o m ógł mieć dla niego, a szczególnie dla je g o now ej rodziny, bardzo n iebezpieczne n a s tę p
stw a. W idząc przed so b ą gro zę nie do un ik n ien ia i p rag n ą c dla
swej o b ro n y p rze d staw ić p rzyczynę, k tó ra b y i p o d łu g p raw c e r k iew n y ch u sp ra w ie d liw ia ła ro zw ó d je g o z p ierw szą żoną, uciek ł się K u rb sk i do tego ż śro d k a, jaki nie bez sk u tk u p rak ty k u je się czasem i obecnie: w pisał on w księgach ak to w y ch w łodzim ierskiego sąd u g ro d zk ieg o doniesienie, ja k o b y ks. H olszańska, będąc je g o żoną jeszcze, zd rad ziła go, i p rzy tem p rze d staw ił w sądzie dw óch św iad k ó w , k tó rzy bez o g ró d ek zeznali, że n ib y w łasnem i oczym a widzieli, ja k ta o sta tn ia o d d aw ała się ro zp u ście ze sługą swym , Z danem M erenow iczem . S p ra w a nie doszła je d n a k do sąd ow eg o w yroku, gdyż K u rb sk iem u u d ało się zaw rzeć z H olszań sk a p o jed naw czą ugodę, poczem ani ona sam a ani w ładze d u ch ow n e nie w y stę p o w ały ju ż w ięcej przeciw p raw o w ito śc i je g o d ru g ieg o m ałżeń stw a i p ra w zrodzonych w tem m ałżeń stw ie dzieci.
W y p a d a zaznaczyć je d n a k , że p o d o b n e do dw óch przytoczonych p rzy k ładó w fakta, k ied y je d n a z rozw o dzący ch się stron, stając na g ru n cie p rze p isó w kanonicznych, sta ra ła się zw alczyć p raw o w ito ść
w łasn eg o rozw odu , były w ty m czasie b ard zo rzadkie. W y w o ły
w ane zw ykle pob u d k am i w y zy sku lub złośliw ej zem sty, z ak u sy p o d o b n e — w ątp liw e czy m ogły sp o ty k a ć p o p arcie m oralne albo w spółczucie w sp ołeczeń stw ie ó w czesnem i, ja k to w idać w p ro cesie ks. Z barazkiej, w ładza ' d u c h o w n a n a w e t nie o k azy w ała im osob liw eg o p o parcia, ani opieki.
T a ż sam a m oc opinii społecznej p o w strz y m y w a ła ludzi tego
w ieku i od n ad u ż y w a n ia łatw o ści rozw odów . B ądźcobądź pew n e
ręk o jm ie przeciw tego rodzaju nadużyciom za w iera ły się i w sa mej form ie d o k o n y w a n ia ó w czesnych rozw odów , ja k ie zw ykle były p o przed zan e przez u k ład y k rew n y ch i p rzy jació ł jed n ej i drugiej stro n y , w obecności i p rzy u czestnictw ie których sp o rząd zane były i z a p ity rozw odow e, a co głów na — w y m agan a była p rzy tem do b ro w o ln a i w y raźn ie w y p o w ied zian a zgoda koniecznie obojga
rozw o d zący ch się m ałżonków . Isto tn ie też, w księgach aktow y ch
w o ły ń sk ich d ok u m en ta ro zw o d o w e sp o ty k ać się dają dosyć rzadko. W id o czn ie do ro zw o d ó w u ciek ano się nie w un iesien iu tylko, lek kom yślnie, lecz z ro zw ag ą, z p e łn ą św iado m o ścią całej doniosłości teg o a k tu i w razach isto tnej konieczności jed y n ie . T em się tłom a- czy też i ó w spokojny, p rzy jazn y .charakter, jak im n a c ech o w an a je s t w ięk sza część znanych d o tąd (w ołyńskich) zap isó w rozw o d ow ych . W zapisach tych, n ieje d n o k ro tn ie czuć się daje n ie u d a n y żal ro z
S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N I U . 359 w odzących się nad u tra c o n ą harm onią rodzinną i u znanie zobo- pó ln e za ub ieg łą m iłość i opiekę w zajem ną. W jed n y m z p rz y to czonych zap isó w , żona, u w aln iając m ęża od m ałżeństw a z nią, że g na go rozczu lającą życzliw ością: „niech zdrów z d ru g ą się żeni 1 niech Bóg błogosław i z d ru g ą w lepszem m ałżeństw ie pożyć niż ze m n ą “. C zasem też b y w ało i tak , że rozw odząc się, m ałżonko w ie o bd aro w y w ali się w zajem —pieniędzm i i w inny sposób.
W o b ec znanej zkądin ąd suro w o ści obyczajów ów czesnych, d o b ro czy n n y w p ły w ro zw o d ó w na życie rodzinne i m o raln o ść sp o łeczną był n iew ątp liw y . P rz ed sta w iały one n a tu ra ln e i spokojne w yjście dla ów czesnego rod zaju d ow olnych i m im ow olnych starć w życiu rodzinnem , jak ie bez nich d o p ro w ad zały by nieodzow nie do straszn y ch p rzestęp stw . W r. 1573 na W o ły n iu zaszło takie oto zdarzenie: Z iem ianka T e o d o ra C ho łon iew sk a, córk a R om ana H ulew icza, źle żyjąca z mężem, uciekła od niego do m atki, z a b ra w szy posag. Mąż, W asy l A n d rejew icz C hołoniew ski, p o sy ła „dobrych ludzi" z w ym aganiem jej po w ro tu . T eścio w a P elag ia M atyasów na, 2 v. ż. Iw an a K urozw oriskiego, o d p o w iad a posłanym : „ja do niego żony jego nie poszlę, ale radzę m u, iżby jej dał pokój a j ą w y zwolił z m ałżeń stw a, a ona je g o , bo w eźm ie sobie nie żonę je d n o n iep rzy jaciela". C hołoniew ski chciał był sprzeciw ić się tej rozum nej radzie: „z żoną m ą ślu b n ą bez p o trzeb y rozw odzić się nie m y ślę", lecz p e rsp e k ty w a m ienia w dom u, zam iast żony, „nieprzyja ciela", zach w iała je g o upór: rozp o częły się u k ład y p rzy p o ś re d n i ctw ie „przyjaciół" i rozw ó d p rzecie przyszedł do skutku.
P o d o b n e u stę p stw a w tym czasie b yły nieuniknio n e, ile że w iększa część ów czesnych tra g e d y i rodzinnych pochodziła ztąd m ianow icie, że je d n o z m ałżeń stw a odm aw iało u porczyw ie d ru giem u zgodzenia się n a ro zw ó d d o b ro w o lny . M ężow ie starali się w ym usić tak ie zgodzenie się d ro g ą dzikich g w ałtów , żony n ie jed n o k ro tn ie uciek ały się do trucizn y lub u słu g najem nych za bójców .
Ś w iad czą o tem ze sm u tn ą w ym ow nością n astęp n e, pom. inn. sp raw y , w aktach sąd ow ych w oły ńskich ow ego czasu zaznaczone. O to r 1567, 24 m arca skarży się w sądzie zam k. w łodzim ierskim ziem ianka M aryna Iw an ow n a M eleszków na (siostrzenica Je rz e g o w o jew o dy brzeskiego i K alen ik a m arszałk a hosp. W asylow iczó w T y - szkow iczów ) na m ęża sw ego P ro k o p a W ołoszka Z askow skiego, że ten , „przyw iózłszy j ą na W o ły ń " , trzym ał w zam knięciu, m orzył głodem i chłodem , często ją bił i w e w szelaki sp osób zn ęcał się n a d nią, zm uszał do w y d an ia mu zapisu ro zw o dow ego i nakoniec w m iesiąc po ślub ie kazał odw ieźć do m atki, zatrzym aw szy u sie
360 s t o s u n k i r o d z i n n e n a Wo ł y n i u.
bie cały jej p o sag . A p o d o b n y ch sk a rg n a b ru ta ln o ść m ężów
znajdzie się dosyć. W ięcej p rzy k ład ó w zapam iętałości p rze d
staw iają ko b iety , ż o n y — w razach przy m u so w eg o pożycia. T a k znane są sp ra w y o zab ó jstw o męża: N astazyi z O szczo w sk ich —B o ry sa O c h ło p o w sk ieg o 1583 r.; N astazyi z S z a b a n ó w — K a rp a Pu- zo w sk iego — 1601 r.; H e le n y z M onw idów D o ro h o sta jsk ic h — S zczęsn eg o C h a rh ń sk ie g o 1604 r.; — zaś O rszuli z Jak ub ow skich 0 o tru cie sw eg o m ęża A le k sa n d ra Ł u k aszew sk iego r. 1631.
Je śli p o d o b n e p rz e stę p stw a zd arzały się czasem i p rzy sw o bodzie ro zw o d ów , to m ożna z p ew n o ścią pow iedzieć, że bez takiej sw o b o d y , p rzy ó w czesnych p raw ach i c h a ra k te ra ch , w szelkie r o dzinne p o w ik łan ie p ro w ad ziło b y do k rw aw eg o rozw iązania. W tem , być m oże, za w iera ła się je d n a z przyczy n, dlaczego ro zw o d y na Rusi p ołu dn io w ej w ogóle, nie p rzy zn aw an e nig dy przez u s ta w o d a w stw o p a ń stw a i w y raźnie przeciw n e p raw u kanonicznem u,
w ciągu X V I—X V II, a m oże i d aleko w cześn iejszy ch stuleci, cie-
szyty się jaw n e m uznaniem ze stro n y są d ó w św ieckich i p o b ła żliw ą to le ra n c y ą n a w e t ze stro n y w ład zy duchow nej, (błabocze-
styw ej) T a k się w y p o w ia d a O. Lew ickij; lecz i M. H ruszew sk ij
nie je s t innego zdania: „m oralność — p o w ia d a on (Ist. Ukr. R usi
t. VI, 319) — nie w idać, ażeby cierp iała od tego; d o b ro w o ln a roz
łąka, przeciw nie, ch ro n iła sto su n k i m ałżeńskie od różnych p o k u s 1 p rzykrości..."
A le nareszcie, m im o w szy stk o to, w p ły w k u ltu ry polskiej w ogóle, n a d e w sz y stk o zaś o dd ziaływ an ia żyw e Unii religijnej, sk rę p o w a ły sw o b o d ę ro zw o d ó w — aż do sp ro w ad zen ia ich do no rm y przy zn aw an ej kanonicznie. Co do Unii religijnej — to ta od p ie rw szych dni sw eg o p o w sta n ia zajęła ja w n ie w rogie stan o w isk o w zglę dem zw yczajów ludow ych w zak resie p rak ty k , dotyczących m ał że ń stw a . P o szło to zap ew n e ztąd, iż latjm o-po lscy polem iści, k ry tyk u jąc ze sw eg o p u n k tu w id zen ia zw yczaje cerkw i ru sk iej, ze szczególniejszym naciskiem przy gan iali b łah oczesty w ym sw o b o d ę ro zw o d ó w . S k a rg a u znaw ał to za je d e n z g łó w n y c h „błędów " ru skiej cerkw i. P o d w pływ em ty ch zarzu tów , w końcu X V I-go w. jeszcze ci z błah o czesty w ych w ładyk ów , k tó rzy przych yln i byli unii religijnej z R zym em (a do k tó ry ch należeli w ła śn ie obaj hie rarc h o w ie w o ły ń scy —w łodzim ierski i łucki), staw ali się też w n a stę p stw ie gorliw y m i przeciw nikam i zw yczajów ro zw odo w y ch i s ta
rali się je w yko rzen ić. N ie m ając m ożności o d e b ra n ia urzędom
św ieckim p ra w a p o tw ierd z an ia takich rozw odów , u siło w ali oni o d e b ra ć je p rzynajm niej z rąk p arafialn eg o d u ch o w ień stw a, k tó re z d aw n y ch czasó w p rzy sw oiło b y ło sobie to p raw o , w b re w k a
S T O S U N K I R O D Z I N N E NA W O Ł Y N I U . 361
nonom . Z n a n y p ro m o to r Unii, H ip acy Pociej, będąc jeszcze bła-
hoczestyw ym w ład y k ą w łodzim ierskim i brzeskim , w y d ał 1594 r. „so b o rn ą h ram o tę", w której p o d gro zą destytu cyi i an atem y n a kazy w ał paro ch om sw ojej eparchii, żeby nie śm ieli nikom u daw ać „ro zp u stó w ", lecz odsyłali takie sp ra w y do jego sąd u w łady-
czego. A w ro k p otem , g d y w ład y k o w ie ruscy zjechali się dla
ro zw ażen ia w a ru n k ó w zam ierzonej unii, w liczbie inn ych p u n któw , dodali p ro źb ę do króla, „żeby oso b y św ieckie, w dobrach k tórych, często na ich życzenie, p aro c h o w ie sam ow olnie rozw iązują m ałżeń stw a, nie b ro n iły takich p aro chó w , lecz w y d a w ały ich w ła dykom dla k a ry duch o w n ej". S zczeg ó ln ą o d p o rn o ścią w zględem ro zw od ów odznaczał się (w sw ej gorliw o ści w ogóle) tenże H ip acy
Pociej. B ędąc ju ż m etro p o litą unickim , w y d a ł on 1608 r. p o lem i
czne pism o w ob ron ie unii, p o d tyt.: „H arm onia w schodniej c e r kwi z kościołem rzym skim ", w k tó rem pom iędzy innem pisze: „Ale mi się ow e ro zw o d y bieso w sk ie częste i o lad a co, k tó ry ch u nas ni za co nie m ają, nie podobają! P o d o b n o zapom nieli, że C h ry stu s pow iedział: co Bóg złączył, człow iek niech nie rozłącza". I w obec teg o sta w ia za p rzy k ła d p ra k ty k ę kościoła katolickiego, w k tó ry m „o ro zw o d ach rzadko i usłyszysz, i to nie inaczej, ja k dla w ażnych przyczyn, w skazanych w kościeln ych k ano nach ". Lecz tak ich go rliw ców unii, ja k P ociej, było (na razie n a W o ły n iu ) nie wielu.
Z ak orzen io ne zw yczaje ro zw o d o w e trzym ały się i dalej tw a rd o p rzy życiu i d o p iero ku pocz. X V III-go w., po znanyeh p rz e w ro tac h w kraju, d u ch o w ień stw o unickie m ogło doczekać się tego, że jak zaw iązanie ta k i ro zw iązanie m ałżeń stw o d b yw ać się m usiało p o d łu g p raw id e ł cerkiew n ych — n a w e t w śró d zjednanego dla unii n a W o ły n iu lu d u —g d y w iększość tam ziem ian b y ła ju ż -rz y m sk o katolicką.