• Nie Znaleziono Wyników

Tadeusz i Józef Mostowscy, i czynności polityczne polskie w r. 1792 i 1797-ym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tadeusz i Józef Mostowscy, i czynności polityczne polskie w r. 1792 i 1797-ym"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Tadeusz i Józef Aostowscy,

i c z y n n o ś c i p o lity czn e polskie

va

r. 1792 i I797«ym.

T adeusz M ostowski J) był człowiekiem wesołym: rzecz nazbyt

rzadka, aby nie miała być cenną na tle tragicznem czasu, śród

ludzi pokolenia pogrobow ców , których nietylko życie, lêcz i cha­

rak te ry zdobi m ęczeńska korona nieszczęścia. Miał dowcip żywy,

a głow ę zawsze pełną pom ysłów i bliskiem je st jego duchow e po­

winow actw o z pokoleniem pół-aw anturników , pół-mężów stanu,

z ludźmi, lubującymi się zarów no w zaw ikłaniach myśli, jak

i w bezdennem użyciu rozkoszy. Należał jednem słow em Mostow­

ski duszą swoją do XVIII wieku. A le myśl parła go naprzód

i otw ierała dalsze horyzonty. Pokazyw ała mu życie now e, po trze­

by, rozwój społeczny, ciągłość, ale i ciągłą zmienność form polity­

cznych. W idział i obejmował m yślą praw a człowieka, w ypisane

na now ych sztandarach, przew idyw ał ich rozrost do niewiadom ych

wielkości, pośród ciągłych zmian. W ięc też nie był niewolnikiem

tradycyi, ale w agę rzeczywistą przyw iązyw ał jeno do czynności,

do ich żywego skutku. W ięc stał się człowiekiem now ożytnym

i widzieć go można w końcu, tego uczestnika w szystkich zabaw,

uciech, planów, program ów i intryg, na w ysokiem i odpowiedzial-

nem przed dziejami narodu stanow isku m inistra spraw w ew nę­

trznych w K rólestw ie K ongresow em , jako w ybitnego statystę nowej

P o ls k i2). T aka postać i taki charakter zasługują na bliższą uw agę,

na dłuższe zatrzymanie na nich oczu.

N in ie jsz y szkic m a na celu w y ja śn ie n ie tła do p o d a n y ch w z a łą c z n i­ kach d ok u m en tów , k tó re cz e r p a liśm y z A rch, w R a p p e r sw ilu , A rch. O sso li­ n eu m w e L w o w ie , z Geh S t. A w B e r lin ie i z p a p ie r ó w p o je n e r a le S ok ol- nickim .

2) A sk en azy: P r ó b y d yp l. poi. w 1831; tegoż: T ry b u n ludu, B ibl. W a rsz. 1903 i 1907.

(3)

Mostowski pochodził z kresów , z tych krańców Rzeczypospo­

litej, które, opodal, w ydały szlachtę kurlandzką i junkrów pruskich.

Ojciec, Paw eł, czynny stronnik familii, możny pan, sowicie staro­

stwami obdarow any, wpływami, kupnem i podstępem zdobyw ał

krzesła wojewódzkie, w 1758 pomorskie, w 1766 mazowieckie;

przed samą śm iercią w 1781 otrzym ał ty tu ł hrabiow ski pruski,

który przez synów jego nigdy użytym nie był. Człowiek możny

w stronnictw ie i na Dworze, w yrobił dla całej swej rodziny nie­

poślednie stanow isko i znaczenie. Za żonę miał A nnę Rozalję

Hylzenów nę, w ojew odziankę mścisławską. R odzeństw a było troje,

starszy od T adeusza o trzy lata brat, Józef, i m łodsza siostra, Maryan-

na, w ydana za Michała P latera, pińskiego starostę. T adeusz urodził

się 19 października 1766 r.; dom był „przytułkiem uczonych“; syn

otrzym ał staranne domowe w ykształcenie, ze szczególniej zwróconą

uw agą na praw no-polityczne oświecenie. Bardzo młodo, za wcześnie

przeszedł do praktyki i z w ygodną łatw ością zdobyw ał stopnie

urzędniczej karyery. Z podstolego w yszogrodzkiego, mając lat 23,

w 1790 r. przeznaczony był na asesora w sądzie kryminalnym,

a już w następnym roku podniesiony na kasztelanię raciąską.

Młody wojewodzie, „najmłodszy sen ato r“, okazał pew ną zabiegli-

wość w pracach sejmu czteroletniego. W ziął udział najżywszy

w zakulisowych robotach około przygotow ania konstytucyi 3-go

maja. R oboty owe niezawsze były czyste, a przynajmniej — nie-

wszędzie jasne. Chodziło o utrzym anie opinii króla, jako bez­

względnie koniecznego czynnika nowej budow y i chodziło, jeśli nie

o zyskanie, to przynajm niej o zneutralizowanie twTorzącej się partyi

przeciw ników konstytucyi, a chociażby o odciągnięcie od niej ludzi,

których, jak Branickiego, można było kupić—nie kupić, ale potar­

gować. Zdaje się, że i patryotyczne króla zapały szczególniej umiano

podsycić widokam i nam acalnych korzyści, spłacenia długów przy­

najmniej l). Do niektórych takich czynności używ any był przez

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY. 6 7

‘) S z c z e g ó ły o ro d zin ie, w y ch o d zą cej z p ło c k ie g o , u Ż y ch liń sk ieg o , X , 226 sq q , por. S o b ie sz c z a ń sk i, Tad. M ostow ski; T y g . 111. 1860, 1,113 sqq. Z H y lze- n ó w M ostow ska, córka Jana A u g. i K onstancyi z P la te r ó w , w o je w . inflanckiej, um . w w a rsza w ie 12 paźdz. 1791. P iattoli do króla, 1 c z e r w c a 1791: J ’ai couru... chez M. M ostow ski... Q ue ce je u n e hom m e e s t in téressan t! Q u e lle âme! quel coeur! et qu'il aim e V . M.!... L e Grand G én éra l Branicki a eu d e r n iè r e m e n t d es co n féren ces av ec M. M ostow sk i, et a p ro m is ainsi qu’à M. L anckororiski de saisir la p r e ­ m ière o c ca sio n d é cen te pour p a rler en faveu r de la con stitu tion et s e déclarer une fois p ou r tou tes du c ô té du Koi. Il tâche d e s e ra p p r o c h e r d e V. M. à tout prix, et m o n tre une le ttr e d e sa fem m e qui l’e n g a g e à tou t sacrifier pour ne pas s e la is s e r d ép o u iller. S ’il n o u s v e u t trom p er du m o in s faut il le ten ir ju

(4)

-Ignacego Potockiego P iattoli *), wszędzie w ciskający się i ucha

nastaw iający „abbé“, w szędobylski, wszędzie potrzebny, w każdym

interesie, w każdej intrydze mający swój udział; gorzej zapewne,

że w ytw arzający z komplikacyi na pół mu znanych spraw i sto­

sunków, swoją w łasną, pow ierzchow ną i zawikłaną, ale niebezpie­

czną intrygę, której właściwym celem była może ostatecznie w y­

goda w ielkopańskiego życia, której celem pobocznym staw ałjT się

jednak najważniejsze spraw y Rzpltej, z lekkiem sumieniem staw io­

ne na szwank, w ywodzone w pole, wreszcie brukane. P iattoli

pośredniczył między królem a marszałkami, między królem, a de-

putacyam i w spraw ach miejskiej, żydowskiej; co ważniejsze jesz­

cze, pośredniczył coraz częściej w próbach i przedw stępnych roz­

mowach dyplom atycznych, w formalnych rokow aniach m iędzypań­

stwowych; tą drogą także działać będzie niebawem , w początku

1792 r. usypiająca trwożliwości polskie, tam ująca przygotow ania

do obrony Polski — dyplom acya pruska.

Otóż przy boku P iattolego, a przez P iattolego przy królu, p ra ­

cował, coraz więcej w próżne spraw y wielkiej wagi wtajemniczany,

Mostowski. Dużo m ógł widzieć, wiele się nauczyć. Zbytecznie

się sam w nic nie angażował, lecz spraw y w szystkie a w szcze­

gólności królew skie i dyplom atyczne, znał i przejrzał na wylot.

W tym w łaśnie czasie, 16 maja 1791 r., przy now ych w yborach do

Deputacyi konstytucyjnej, w ybrany został do jej składu i od tej

chwili podw aja swoją gorliw ość i pracę. Piattoli nie może się nim

dość nacieszyć: „Mostowski je st nieporów nany“, „M ostowski ściele

się do stóp W . Kr. M ości“, „Mostowski pracuje i cierpi dużo...“

Mostowskiego, jak i Piattolego żywo obchodzą niewczesne zachody

m iłosne S tanisław a Augusta: a przez wzdychanie i w zruszenia ser­

deczne księdza-cynika dla jedynego serca, „Ojca ojczyzny“, dostrze­

gamy drw iący śmiech M ostowskiego. M ostowski je st w szędzie

i wie dużo: w yszperał, że p artya przeciw konstytucyjna nosi się,

bezpośrednio po uchw ale majowej, z zamiarami zamachu stanu;

usłyszał, że inne, mniejsze koło, przygotow uje ostre saty ry i n ap a­

sq u ’à la lim itation p roch ain e de la d iè t e 1'... tenże. 7 czerw .; 8 czerw .; o roli króla w ty m że czasie o p o w ie m y na in n em m iejscu i p ostaram y s ię bliżej o b jaśn ić w y łu sz c z o n ą p o w y ż e j h y p o te z ę .

r) Ksiądz P iattoli, p r z y b y ły z P a r y ż a (na p o le c e n ie M azzei’eg o ) w p ie r w ­ szy ch dniach grudnia 1789 r., odtąd kanonik h o n o r o w y in flancki, je d e n z s e ­ k retarzy p ryw atn ych króla (C o n seiller p r iv é du roi). Od początk u 1790 r. w sta­ łej co d zien n ej k o re sp o n d e n c y i z e S ta n isła w e m A u g u stem , i w n a jczęstszy m , coraz b liższy m o so b isty m stosu n k u

(5)

ści w prasie: na ten w ypadek daje trafne lekarstw o, polecając sw o­

jego zausznika, który w to dobrane kółko wejdzie i w szystką ro­

botę mu popsuje. S tarał się Mostowski ze swojej strony, z nie-

większem niźli Piattoli szczęściem, ukręcić głowę kandydaturze

dynastyi saskiej na tron polski, pomódz Stanisław ow i A ugustow i

do osadzenia na tronie rodu Poniatow skich, w pierw szym rzędzie

księcia Stanisław a. Przyczynił się do rzeczy o wiele bardziej sku­

teczniej, był głównym inicyatorem i jedną ze sprężyn działalności

klubu konstytucyjnego. O bracał się wszędzie, znał ludzi, przezie­

rał ich stosunki; kaptow ał zw olenników i obezw ładniał wrogów.

Zdaje się jednak, że bardzo prędko zoryentow ał się m łody sena­

tor, jak śliskie są drogi takich stosunków i zapew nił sobie obok nich

niezależne stanow isko polityczne, które wyzw alało go nieco od pow i­

kłań zakulisowej roli, pokazyw ało go natom iast poraz pierw szy i to

w świetle rzęsistem , naw et modnem, szerokiej, nowej opinii kraju.

Taką już, patetyczną i zw racającą uwagę, była jeg o rola w klubie kon­

stytucyjnym. Teraz, „wspierając czynnie rozw inięte dążności“, bezpo­

średnio po wejściu w skład deputacyi sejmowej razem z W eysenhof-

fem i Julianem Niemcewiczem, zorganizował i prow adził „G azetę

narodow ą i obcą.“ Sam zajął się przedew szystkiem działem fran­

cuskich spraw . Przedtem czas jakiś przebyw ał we Francyi, gdzie po

ojcu odziedziczył dobra ziemskie. A le nie arystokratycznym i stosun­

kami ani koligacyami, które w łaśnie przez swe m ałżeństw o z Radziwił­

łów ną umocnił, nie swoją rolą wielkiego posiadacza dóbr we Francyi,

rolą tak w owym czasie niebezpieczną, kierow ał się Mostowski,

aby opinią publiczną sterow ać. Przenosił z Francyi idee ośw ie­

cenia akademickiego, propagow ał humanitaryzm now ych zasad,

w yczuw ał w sercach u wielu żyjące i w ydzw aniał głośno, z siłą,

jaką po raz pierw szy w Polsce odzierżyła prasa, idee now oczesne

Rewolucyi Francuskiej. Jednocześnie zawiązał bliskie, serdeczne

stosunki z „obyw atelem “ D escorches’em, posłem francuskim, peł­

nym już podówczas sympatyi rewolucyjnych, a przez niego i dzięki

swoim innym drogom, do Francyi wiodącym, zeszedł się z w ybi­

tnymi konstytucyonalistam i, niebaw em —kierownikami decydującej,

później panującej partyi „de la G ironde.“

Pozostaw ał jednocześnie w stosunkach bliskich z tajną kan-

celaryą Piattolego, załatw iał interesujące spraw y dyplom atyczne;

odbyw ał specyalne konferencye z Lucchesinim; uczestnicz}7! w w a­

żnej pracy redagow ania instrukcyi poselskich, w ysyłanych do D re­

zna i do W iednia. Tam , w obec pierwszych podejrzeń, powziętych

w Polsce względem przym ierza pruskiego, koncentrow ała się uw a­

ga dyplom acyi polskiej. W końcu m arca w yruszył do D rezna, to­

(6)

w arzyszył tam wielkiemu poselstw u A dam a Czartoryskiego, je n e ­

rała ziem podolskich, ofiarującem u koronę polską elektorowi. Mógł

się tam dowoli przyjrzeć potrójnej grze dyplom atycznej, osnuwa-

jącej zdanie w łasne i wolę elektora: o samym elektorze przesyłał

dw orow i polskiem u dow cipne i trafne spostrzeżenia. Nie zanie­

dbyw ał i swoich stosunków w dziedzinie krajow ych spraw w e­

w nętrznych: między innemi, na dw a lata przed spełnieniem rew o­

lucyjnego wyroku na biskupie Kossakowskim, wie on o groźbach

pow ieszenia go w W ilnie, „jeśli takow y najm niejszą rzecz przeciw ­

ko konstytucyi uczyni.“

T rzeba pono było interw encyi pow a­

żnych obyw ateli, aby tę ew entualność na plan dalszy usunąć.

Jednakże ksiądz biskup nie na żarty się nastraszył i odtąd nie

mieszkał w W ilnie.

To wszystko było jednakże pełne tym czasow ości i trw ało

tylko do czasu. O statnie swe spostrzeżenia komunikuje Mostowski

P iattolem u i królow i w tragicznej chwili przygotow ań do w ojny

z Rosyą. W reszcie, w nocy z 18 na 19 maja, Piattoli i Mostowski

razem z Potockim i Ignacem i Stanisław em , redagują odpowiedź na

deklaracyę w ojenną rosyjską. W późniejszej, naszpikow anej bez­

czelną nieco blagą, spowiedzi swojej przed Im peratorow ą, dość je ­

dnakże trafnie określa M ostowski rolę swoją w tych przełomowych

m om entach w ytw arzania się nowej Polski i zniszczenia Rzpltej:

„Impuls pow szechny istniał od trzech ju ż lat: nie przeszkadzając

mu, ani go zwiększając, poprostu płynącem z prądem ...“ Nie grał

roli pierw szorzędnej; nie był duchem twórczym; przesuw a się nie­

co w cieniu na tle wielkich postaci współczesnych. Lubi drogi

tajemne; zwiedza, ukryte za jasnym i pozorami spraw i wypadków',

nie zawsze czyste zakamarki, nie wszędzie w yraźne i bezpieczne

ścieżki, którem i się trafia w głębiny dusz ludzkich, i skąd młodzie­

niec na życia swojego dni w iększe zachow a zdolność rządzenia

ludźmi. Zachow a też sobie do użytku tę w ówczas poznaną prostą

praw dę, że niczem innem nie je st panow anie nad ludźmi, jeno

świadom ością ich słabości.

La barque flo tta it au hasard... O kręt płynął, zdany na łaskę

losów. Mostowski nie należał do tych ludzi, którzy zawsze, „kie­

dy okręt w alczył“, stali na maszcie, ani też do tych, którzy, kiedy

tonął, „z okrętem poszli pod w odę.“ W następstw ie, raz, spróbuje

takiego „sp ortu “, i tego jednego razu będzie miał dość na całe

swoje życie. Zauważyć przytem należy, że jeśli naw et kiedy „pod

w o dę“ pójdzie, to nie utonie bynajmniej, lecz da nurka i najnie-

spodziewaniej, w całkiem niewiadom em miejscu, w ypłynie n a po­

(7)

TADEUSZ I JÓŻEF MOSTOWSCY.

71

wierzchnię. Z wielką znajomością ludzi łączyła się u niego umie­

jętność życia.

Teraz, na początku lata 1792 r., był chory. O bydw aj, ze sw o­

im starszym bratem, Józefem, nie zdają się wcale cieszyć dobrem

zdrowiem x). Od w iosny do jesieni 1792 r. słyszym y o ciągłych w y­

jazdach naprzem ian jednego z dwóch braci do Spa, do K arlsbadu.

Chory był i w ygodny księżunio, sobie-spryt Piattoli. On już bez

żadnej w ątpliw ości umiał w porę chorow ać i kwękać. On był też

z pomiędzy tych, którzy z cudzego tonącego statku, wziąwszy nogi

za pas, i objuczywszy się na odchodnem wszystkiem , co tylko

unieść było można, uciekali najpierw si, poczem byli do wzięcia,

au prem ier venu, a raczej au prem ier payant.

M I C H A Ł S O K O L N I C K I .

L isty P ia to leg o do króla: 21 czerw . 1791: „petite s o c ié té Mier, Turski, S w a c isz e w sk i, C zyż, B o rzęck i etc. a u g em en te chaque jo u r et on y travaille à un o u v ra g e, qui se r a à c e q u ’on p réten d terrib le con tre la n o u v e lle co n stitu ­ tion. L ’a ctif et chaud M ostow sk i de L iv o n ie croit q u e si on e n g a g e a it Jan i­ k o w sk i d e confier à V. M. c e qui se p a ss e dans cette co m b ricco le ou p ourrait p rév en ir d e s lib elles et d es a ig reu rs“; w tym że czasie, (listy z 1 lip ca i nast.), zajm uje się P iatoli g o r liw ie fin a n so w y m i in teresam i króla; 14 lut. 1792 r.: „Di- donetta aura lu p e u t-être à M ostow sk i une letre co n fid en tielle. w całym sz e ­ regu listó w w zm ian k i cy n iczn e o M-me Sala; 23 m arca 1792 r., w sp ó ln a z Pia- tolim red ak cya m em oryału , w y s ła n e g o do W iednia; 14 k w iet. 1792 r. „M osto­ w ski est toujours in com p arab le. V oilà un hom m e qui aim e bien V otre M ajesté! Et m oi d onc?“ 4 m aja 1792 r. (p o r 0 p o sta n o w ien iu i upadku konst. 3 maja, przedr. W a r sz a w a 1830 r. str b9 sq q .) z ło żo n a nota d w u zn aczn a L u cch esin ie- go, zap ow iad ająca ju ż zdradę, je d n o c z e ś n ie z a ś n a stęp u ją ce czy n i w ynurzenia: „M ostowski m ’a dit: L u c c h e sin i a reco n n u avanthier de travailler afin que V. M. tie n n e ferm e et s e m on tre d eterm in e. J ’ai rep on d u que p e r so n n e n e peut plus y co n trib u er que lui, L u cch esin i, par sa con d u ite e n v e r s nous, et en en ­ g a g ea n t sa cour à n o u s fa v o r ise r dans n o s d em an d es... M ostow ski m ’assu re qu’il sait de b onne part que l’E v è q u e K o ssa k o w sk i a été m en a cé à W ilno d’être p en d u , s ’il fait la m oindre ch o se con tre la Constitution; q u e là -d essu s de bons c ito y en s ont fait d es d ém arch es p ou r d é c o n se ille r tout acte v io len t, et fr a n ç a ise s.) m ais que cep en d a n t l’e v ê q u e s ’est tenu d ep u is fort tran q u ille et qu’il doit m êm e avoir qu itté W iln o p ou r s e retirer sur se s terres. T ou t cela m érite confirm ation...“ P ie r w s z a żona: A nna Olim pia z ks. R a d z iw iłłó w , prim o voto P rzeżd zieck a (por. b łę d y w artykule M ost. Tad. w Enc. O rgelb r.), córka S ta- n iław a i K aroliny P o c ie jó w n y , z tejże linii K., z której p o c h o d z ił dziad jej, Mikołaj F austyn U dalryk, k on iu szy lit., dziw ak, eru d yt i w a rch o ł, obaj będ ący ju rg ieltn ik a m i R osyi; Marcin, kabalista, tyran, sza len iec; w r e s z c ie w n u k teg o ż, A ntoni, n am iest. W . K s. P ozn . A . O. b y ła aułorką „Moich r o z r y w e k * , W iln o 1806 r., 3 t ; „A stoldy, k siężn iczk i z krw i Palem ona, p ie r w sz e g o k się c ia lite w ­ sk ie g o “, W iln o 1807, 2 t. i „Z ab aw ek w sp oczyn k u p o trudach“, W ilno 1809 r.

(8)

D O D A T E K .

i.

Tadeusz (?) M ostow ski do Księdza Piattolego.

W a rsza w a

,

12 m a ja 1791.

')

J a b ło n o w sk i n o n ce de Nur s ’e n tê te à co n tra rier la C onstitution. Il veut a b so lu m en t à la sé a n c e d’aujourdhui aj’o u ter au n om b re de c eu x qu’on a la is s é crier contre n otre ouvrage. C’e s t une b reb is ég a r é e , m ais non g a le u s e q u ’il fera it bon de faire r e v e n ir au b ercail gén éral. B reza et m oi, n o u s l’a v o n s e n ­ trepris h ier, et à la su ite d’une d iscu ssio n de 4 h eu res n ou s a v o n s n o u s flatter de l ’a v o ir sin on m atté tout à fait, du m o in s fo rtem en t éb ra n lé. N ous cro y o n s q u e le R oi pourra fa cilem en t a c h e v e r de la détou rn er de son d e ss e in d e crier aujourdhui, en le faisant a p p eller avant la sé a n c e . C’e s t un d e s e sp r its qui se r o id issen t c o n tre une con trariété v io le n te , v o ilà pou rq u oi M. Z a m b rzy ck i n ’a fait ju s q u ’ici que de l’aigrir. Q ue S. M. d aign e a v e c sa b o n té ord in aire lui fa sse se n tir la h on te q u ’il y a p ou r un je u n e h o m m e com m e lui de se d éta ­ ch e r d’un R oi a u q u el il rend lui-m êm e ju stice, et d e tout ce q u e la nation offre de p lu s sa g e e l de p lu s éclairé; qu ’E lle le tranquilise sur les restrictio n s à d o n n er au jus agratiandi, e.t sur la san ction du S én a t, en l’a ssu ra n t q u e ce co rp sera ch oisi par la nation; d eu x articles qui l’in q u ièten t le p lu s et su r le sq u e ls il n ’a p a s v ou lu s ’en rap p orter à n o s assu ra n ces. E nfin que S. M. d a ig n e lui faire en tr e v o ir la p e r sp e c tiv e du q u elq u e b ien v eilla n ce de sa part.

S o n co llèg u e Z ieliń sk i qui est v raim en t le S u c h o r z e w sk i de n o tr e s y ­ stèm e, est arrive hier. Il avait q u elq u es d o u tes m ais ils son t tout a fait détruits. Il e s t à n o u s de co rp s et d’âm e. Il sera it b on que S. M. le fit a p p eler aussi, m ais c’e st pour lui té m o ig n e r sa gratitude, et pour lui recom m an d er de n e pas s e la isser em p o rter p ar un e x c is d e z è le dont p e r so n n e n ’e st plus que lui s u ­ sc e p tib le . U n e v io le n c e de sa part e st d ’autant p lu s à crain d re qu’il veu t ton ­ n er co n tr e c e S k ó r k o w sk i le q u e l s e p r o p o se du crie r en co re aujourdhui sur un ton p lu s q u e licen tieu x . N ’v а-t il donc p as q u elq u e m o y en d e (le ) m etre â la raison...? J e n’ai m a lh eu reu sem en t aucune e s p è c e de rela tio n a v e c lui, je n e con n ais au cu n e de s e s liaison s h orm is c e lle qui l’attache à l’ex -ch a n celier Ma­ łach ow sk i: m ais c e que je sais très bien, c ’est qu’il n ’e s t p e rso n n e dans la C ham bre dont a v e c un peu de travail on n e .p u is s e v e n ir à bout, et il se m b le que ce travail est n é c e ssa ir e su rtou t quand on s ’e s t d écid é de p réferer a v o ie d es tem p eram en ts. Ce S k ó rk o w sk i n ’a-t-il p as v ou lu q u ’o n le tuât à la d ern ière séan ce? C’est un jeu . T o u tefo is c e l am b itieu x qui v o u d ra it par le ch em in d’in iq u ite se faire un nom et u n e fortune, p eu t fort b ien , et cela par- ceq u ’il n’a ni v érita b le cou rage, ni v érita b le é n e r g ie s e p orter par un ou b li de so i-m ê m e à un m anque d’égard a ss e z in ju rieu x pour n ou s faire perd re p a tien ­ c e . Q ue le R oi d aign e, quand l’o c ca sio n se p r é se n te r a dire q u elq u es m o ts e n

-1) A rch . R ap p ersvil. Zap. P iattolego: „p ap iers ci jo in ts que j e r e ç o is de la part de M. M ostow sk i, n o n ce de L iv o n ie. Il y a q u elq u e c h o se qui n ’a plus b e so in d 'écla ircissem en t, q u elq u e autre q u i n e peut p as a v o ir lieu. Mais en g é n é r a l le s a v is so n t e s s e n tie ls. Q u ’il e s t b eau de v o ir et de lire ce jeu n e h o m m e.,.“ B y ł to , jak s ię zdaje, p ie r w sz y w y stę p M o sto w sk ieg o , za p o śred n i­ c tw e m P ia tto le g o d okonany.

(9)

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY. 7 3

cou ragean ts à J e ż e w sk i n o n ce de P ło c k qui e st dans le s m e ille u r s p rin cip es p o ssib les, et qui a de l’e n e r g ie autant que qui que se soit. V o u s l’a v e z dit: n on satis v in c e r e , sed fru ctib u s v ictoriae*u ti op ortet. V o ilà pourquoi il n ou s parait e ’ss e n tie l d’en co u ra g er le s b o n s et de g a g n er ou faire trem b ler le s m é­ d ia n s . Q ue la C ham bre c o n se r v e toujours sou appareil. J e m e su is p erm is de le recom m an d er à G orzeńsk i, G ołgoski *) et C ichocki. C’e st p a rceq u e nous n e v o u lo n s que la p aix, q u e n o u s d e v o n s a v o ir l’air d’être prêt à faire la g u erre Ce que S. M. v ie n t de faire pour le s S z y m a n o w sk i a fait plaisir à tous ceu x qui d ésiren t et p rêch en t l ’union. L e v ie u x D łu sk i aura-t-il le co rd o n bleu? A p rop os d e cord on , a y e z la b ou té d e d ire en c o r e une fois à S M. que c ’est u n iq u em en t le bien de so n se r v ic e , qui m ’a fait la loi d e su iv re l’e sp è c e de ca p rice d e m e s c o llè g u e s et c ’e st p ou r n e pas perdre cette in flu en ce que je m e flatte d’a v o ir su r leu rs délib ération s. Quand ils ont dit que ia m od estie devait c o n so lid er une rev o lu tio n éta b lie par l’en th o u sia sm e que par c o n sé ­ qu en t ce n ’était pas le m o m en t de fronder le s p r é ju g e s en affichant des c o r ­ dons, p o u v a is-je et d ev ra is-je p e r d r e leu r con fian ce, en m e distinguant d’eux? D ’ici en p eu de tem p s j e saurai le s d éterm in er tous de p orter cette m arque du so u v e n ir de leur roi. Mais que le C astellan d e C zersk 2) n e s’en p laign e plus, com m e il a fait d ev a n t p lu sieu rs de c e s Mss. Ce q u e S . M. a bien voulu faire pour G utakow ski, a p rod u it un e x c e lle n t effet. C om m e la conduite du Grand G én éra l n ’e st p a s d es p lu s claires il le faut su rv eiller. Q u ’on é c r iv e en V o lh y n ie p ou r y o b s e r v e r le s d ém arch es d es K u rd w an ow sk i q u ’il a e n v o y é dans c e tte p rovin ce. Il n ’y aurait p as de m al que S. M. té m o ig n â t dans l’o c c a ­ sion sa su rp rise à S a p ieh a 3) sur le s p ro p o s p lu s qu’e q u iv o q u e s qu’il se p e r ­ m et d e ten ir à d roite et à g au ch e. N otre J an ik ow sk i se ferait h acher pour la C onstitution. Il p r ê c h e à sa m a n iè r e du matin au soir le s sa te llite s de Brani- cki. J e cro is v o u s faire plaisir, à V o u s dont j e con n ais tout le z è le en v o u s assu ra n t que je n e reste pas un instant eii rep os. Je donne d es cou p s d’é p é - rons d e tous côtés. Q u e d e p e in e s n e m ’en a-t-il p a s coûté p o u r form er n otre cloub, ou association d es am is d e la C onstitution. Il ou vrira se s sé a n c e s dès lundi prochain et à fo rce de d ém arch es le sy stè m e que j ’ai conçu p ou r cet é ta b lisse m e n t a cep en d an t p rev u e. V eu iller a vec V . in d u lg en ce ordinaire e x ­ cu ser cette rap sod ie... La C onstitution sera traduite avan t la fin de la sem aine· Je n ’ai en v é r ité le tem p s d e m e liv rer à ce travail qu ’à b aton s ro m p u s.“

8/19 Janvier 1795 St. Petersbourg.

2. Ma Confession.

S a n s preten d re n u llem en t m e d iscu lp er su r le désir q u e j ’ai tou jou rs eu, d e v o ir e x is te n c e nation ale et un G ou vern em en t durable a ssu ré dans m a Patrie: je d éclare n éa n m o in s que la v é r ité se u le m e guidera dans l'e sp o sé que j e v a is

') G łębocki?

2i O strow sk i T om asz.

3) C hodzi tu o K azim ierza, m arszałka. W ciągu p rzy g o to w a ń , c z y n io ­ nych do k on stytu cyi, z a c h o w y w a ł się d w u zn aczn ie, i p r z y ję c ie g o do liczb y w ta jem n iczo n y ch , w m arcu, natrafiało na trudności. P r z y ję ty z o sta ł na p rzed ­ sta w ien ie Ign. P o to ck ieg o .

(10)

faire et q u e la m oin d re altération d’aucun fait n e sou illera ni m on coeu r, ni m a plum e. J e co m m en cerai le p récis h isto r iq u e de ma con d u ite d ep u is m on en trée dans la c a r r iè r e p o litiq u e d e m on A y s .

I. D iitte constitutioneile du 3 de M ai 1791 — 1792.

En 17Э1 (?) le R oi de F o lo g n e m e fit S én a teu r, et j ’eu s p la c e à la D iéte. La C onstitution du 3 de Mai était a rra n g ée. L a b arq u e flottait au hasard, p o u s s é e d’u n e part par le d é sir d e l’in d ép en d a n ce n ation ale, de l’autre, par le s m a n o u v res et le Illu sio n s o ffertes par le C abinet de B erlin. L ’Im pulsion g é n é r a le était d o n n ée d e ­ puis 3 ans: san s la heu rter, ni l’a u gm en ter, je su iv is sim p lem en t le torrent, et je restai, la p lu s g ra n d e p artie d e tem p s à la C am pagne. J ’o b s e r v e en p assan t, q u ’on n e trou vera aucun d iscou rs, aucune d éclaration inflam m atoire d e m oi, so it co n tre la R u ssie, so it c o n tr é son G o u v ern em en t. J ’e u s part à la G azette n ation ale de P o lo g n e : l’article F ran ce fut so u m is à m a réd a ctio n L e R ég im e C on stitu tion el è c lo s et m ort la m êm e a n n ée dans ce P a y s plaisait a ssez à ma je u n e s s e ; je le louai; d elà m e s p r é te n d u e s lia iso n s a v e c Mr D e sc o r c h e s M inistre de F ra n ce â V a rso v ie dont on m ’a p o sté r ie u r e m e n t fort a ccu sé devan t M-rs de S iv e r s e t d’Ig elstrô m , liaison s cep en d an t, qui s e so n t b o r n é e ss à a v o ir diné d eu x fois ch ez lui, pen d an t tous le tem ps d e son séjo u r en P o lo g n e . M ais d es lo rs et dans cette gazette, j e fis la g u e r r e aux J a co b in s, ce qui e st a isé à v érifier.

II . Voyage et séjour à P a ris 1792 — 1793.

A p r è s la C am pagne de 1792 j e v o y a g e a is. J e trou vais à L a u sa n n e la P r in c e s s e A lexan d ra L ubom irska, à qui le B aron d’E rlach, B ailli p e u endurant de c e tte V ille, e n g e o ig n it in op in ém en t, de q u itter la S u is se , à cau se de q u elq u e lé g e r té dans se s p ro p o s, N e p ou van t m e réso n d re à l’ab an d on n er dans une circo n sta n ce très em b arassan te p ou r elle; e x c ité s d’ailleu rs tous deux, par un m otif d e curiosité, n ou s allâm es à Paris; où n ou s a rriv â m es un m ois a p rès le s h o rri­ b le s m assacres d e sep tem b re 1792 La V ille d e s plaisirs était d e v e n u e c e lle d es tom beaux; et le sile n c e , la con stern ation , la d efian ce que j ’y trou vais, l’h orreu r s e c r è te que j ’y lisais su r tous le s v is a g e s, la su c c e ssio n de b a rb a ries, q u i se d é ­ v elo p p a it so u s m e s y eu x , n e m ’jsp irèren t certa in em en t aucun g o û t ni p o u r la lic e n c e , ni pour le d élire atroce d es Français: l ’y vaicu s a v e c l e s d éb ris de l’a n cien n e b o n n e so c ié té , a vec q u elq u es g e n s d e letres: J ’y v is b eau cou p aussi le s d ép u tés d e la G ironde, qui, r e v e n u s trop tard d e leu rs p r e m iè r e s e r r e u ir s , p rêch a ien t alors la m odération, la v ertû et qui tous en fu ren t en su ite le s v ic ti­ m e s. J e n ’y co n n u s aucun Jacob in au con traire lo rsq u ’un P olon ais, n om m é T ur­ ski, vint, s e disant m em b re de la D iette rév o lu tio n n a ire d e P o lo g n e à la barre de la C on ven tion pour y faire une d éclaration co n tre le s P u issa n ces v o is in e s d e la P o lo g n e et notam m ent co n tre la P e r so n n e d e sa Maj: l ’Im peratrice d e tou tes le s R u ssies, j e fis im p rim er dans le M oniteur du landem ain une r é c la ­ m ation s ig n é e de m on nom en toutes lettres d an s laq u elle j e d ésev o u a i T u rsk i et niais, q u ’il eut été m e m b r e de la D iète P o lo n a ise D ès que le s J a co b in s e u ren t abattu le parti d e la G iron d e ils rech e r c h è r e n t tou s ceu x, qui avaien t eu q u e lq u e s lia iso n s a v ec lui, co m m e aussi tou s le s N ob les nationaux et é tr e n g e r s. Je fus a rrêté à d eu x rép r ise s d iffe r e n te s à P a ris, et je n e d u s m a d éli­ vran ce, q u ’aux so in s et à l’am itié d’un C o m m issa ire d e P o lic e , d e la section

(11)

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY. 7 5

d e s q u a tres Nations, n o m m é R o u sselin , qui passait pour m o d éré e t était ari­ stocrate. A in si san s c e ss e h a ra ssé du S p e c ta c le que j ’avais d ev a n t m oi, la s sé d’h orreu rs et d’a n x iétés co n tin u elles, n e d ésiran t que de r e to u rn er d an s m a P a ­ trie pour y trou ver la p aix dans m e s cham ps; au bout de cin q m o is d'attente, j ’obtins enfin d es p a sse p o r ts et j e partis pour la P o lo g n e II était tem ps: q u el­ q u e s jo u rs ap rès m on d épart, on v in t en c o r e par ordre d es Ja co b in s à ma m aison d e Paris pour m ’arrêter; n e m ’y ayant plus tr o u v é on fouilla partout dans c e lle s de q u elq u es D am es P o lo n a ise s, qui se trouvaient p ou r lo rs dans cette v ille et on m it en p rison l’in fo rtu n ée P r in c e sse A lexan d ra L ubom irska qui retardait so n dép art et dont tout le crim e était d e s e n o m m er P r in c e ss e et d’a v o ir fr eq u en té la m êm e so c ié té que moi: C ondam née en su itte à la G u illotin e e lle s e sau va en se déclarant en cein te. L e m êm e so rt san s la p o ssib ilité de la m êm e r e sso u r c e , m 'etait in fa ilib lem en t r e se r v e .

I I I . Retour en Pologne et détention 1793 — 1794.

P ersu a d é que le s tro u b les d e la P o lo g n e etaien t a p p aisés et que j e p o u v a is m ’y liv r e r p a isib lem en t a m on g oû t p ou r l’ag ricu ltu re, d o n t j ’a v a is fait une étu d e p a rticu lière en A llem a g n e en S u is se et en F ra n ce, j e v in s sans m ’arré- ter n u lle part à V arsovie; je m ’y p r é se n ta is, c h e z Mr le B aron d’Igeïstrom , auquel j ’ex p lica is fran ch em en t et cla irem en t m e s sen tim en ts et m e s d essein s. Muni de son aprobation, je m e ren d is au ssitôt à la C am pagne, et j ’y gouttais enfin qu in ze jou rs de p aix et d e b on h eu r. H élas! ils p a ssèren t b ien v ite . D eja on m ’accusait devant Mr S ie v e r s p ou r lors à G rodno, d’être Ja co b in , p a rceq u e j é v e n a is de Paris; il y crut p a rceq u e m es accu sateu rs éta ien t d e s français, et je fus arrêté. C ette d éten tio n dura trois m ois; m ais e lle m e parut m o in s dure, que le m otif qui l’avait d éterm in ée; d’autant p lu s, qu’on trouva dans m e s p a­ p iers b eau cou p d e s b illets de fem m es aristocrates, n otam m en t de Me la D u­ c h e ss e de C hoiseul, de la P r in c e ss e de M onaco et de Me de V a le n c e , g u illo tin ée depuis, dont on n e fit au cu n e m ention, tandis qu’on n ’oublia p as de co p ier q u e lq u e s p h ra ses é to u rd ies de la P r in c e sse A lexan d ra L ubom irska e t de ma fem m e, qui se livraieu t à d es lam êtation s sur le so r t d e la P o lo g n e. C es p h r a se s une attestation d’avoir m on té la gard e n ation ale, que j ’a v a is r e s e r v é e e x p r è s de trente p areilles, q u e j’ai dû p ayer à P aris et sur le s q u elles la form ule était d’é crire tou­ jours, qu ’on avait m on té cette gard e; tan d is q u e m on v a let d e ch a m b re m êm e n e l’avait jam ais m onté; en fin u n e le tr e in te r c e p té e de m o n com m ission aire à P aris, qui m e parlant de q u elq u es effets, que je lui a vais la issé , ajoutait, que ce R o u sselin , cité plus haut, et auquel j ’avais offert une retraite dans ma Cam ­ p a g n e, ce préparait à v en ir en P o lo g n e ; tels fu rent les g riefs, q u ’on articula con tre m oi p ou r p ro u v er m on J a co b in ism e, car c e p au vre R o u sselin g râ ce à m e s accusateurs était d ev en u un fu rieu x J a co b in et avait m êm e é t é se b a i­ g n er dans le sa n g d es m alh eu reu x L y o n n a is. J e n ’ajoutterais ici aucune r é fle ­ xion: je dirai seu lem en t, que la ju stic e S o u v era in e d e S a M ajesté l’Im p eratrice, autant au d essu s d e p e tite s p a ssio n s, que sa G loire est au d essu s d e beaucoup d e gra n d es G loires, fit c e ss e r m a C aptivité, par un o rd re ém a n é de sa m ain et e n v o y é à Mr le B aron d’Igielstrôm , au q uel j e donnais très v o lo n tie r s un r e ­ v e r sa i, qu’il m e dem anda, et dans le qu el je d éclarais que d etestan t le s J a co ­ b in s français, je n e d issém in era is p as leu rs p r in c ip e s en P o lo g n e , et que d e v e ­ nu su jet de S a M ajesté Im p eria le (p u isq u e lè s p lén ip oten tiaires d e m a fem m e

(12)

avaien t p r ê té le se r m e n t d e fid élité, req u is pour s e s te r r e s dans le s G o u v ern e­ m ent d e Minsk) j e tâch erais d e lui p laire par m a conduite. V o y o n s a c tu e lle ­ m ent, com m en t dans la d ern ière crise d e la P o lo g n e , j ’ai pû tenir et j ’ai tenu c e s d eu x p ro m esses.

IV . Dernière Jnsarrection Polonaise 1794.

J’étais libre; m ais m on P h y siq u e n’a v a it pû r e siste r en fin a c e m ela n g e b izarre et contrastant d e p e r sé c u tio n s et d’infortune: J e tom bais g ra v em en t m alade: u n e forte et lo n g u e inflam m ation à la g o r g e , a cco m p a g n ée d’une fièv re b ilieu se et n e r v e u s e m ’a m is d eu x fois au bord du tom beau, et m e retin t p en ­ dant d eu x m o is alitté a la C am pagne. A u bout de ce tem ps je pus m e faire transporter à V a r so v ie p ou r y être p lu s à p o rtée d e s M édecins ap rès en avoir av erti Mr le B aron d’Ig elstrô m qui d ’a illeu rs m ’y invitait lui m êm e. L ’J n - s u r r e c tio n avait d éjà é c la té e à C ra co v ie, différents b ru its circulaien t sur le p a v é de la C apitale; m ais incapable a lors d’autres sen tim en ts que ce lui de m e s m aux, j e n e v o y a is p erso n n e, je n ’a v a is de relation s a v e c p e r so n n e , j e n ’était instruit de rien: j ’en atteste m es C om pagnons de m alheur et tous m e s C om patriotes instruits. Je n ’ap p ris la R év o lu tio n de V a r so v ie , que par le bruit du Canon, qui m e rév eilla . _ Q u elq u es jo u rs après, on v in t m ’in viter rèvolu tion n airem en t à m e ren d re à l’H ô tel de V ille. Je m ’y transportai c o n v a le s c e n t à p e in e et j ’y tro u v a is Mr Z a k rzew sk i, qui m ’a p p rit q u e le R oi d e P o lo g n e l’avait e n g a g é à r e p r e n d r e la ch a rg e de P r é sid e n t de la V ille, à la queKe il avait été élû p e n ­ dant la D iè tte C onstitutionelle. Il s ’y tro u v a it fo rcem en t de c e tte m a n iè r e à la tête d’un C onseil p ro v iso ire, qui s ’était in stallé tu m ultueusem ent, et co m ­ p o s é de 15 p e r so n n e s d iv e r s e m e n t r a ss e m b lé e s , dont j e n’ a vais l’h onneur de connaître que 3 ou 4. On m e dem anda d’en être: m on arrestation, la m alad ie qui s ’en était su iv ie m ’a v a ien t m is en é v id e n c e . P la cé a lo rs en tre le p e r sp e c tiv e de l’anim ad version p opulaire d’une part, et la p o ssib ilité d’ê tr e u tile à m on P ays de l’autre, m on ch o ix n e pu t être ni lo n g ni difficile; d 'ailleurs v o y a n t la ch o se faite, il m e parut, qu’il était du d e v o ir d’un h o m m e p ro b e, sinon de co n trib u er à b eau cou p d e bien, du m oin s d ’em p ê c h e r q u elq u e m al. J e m e jo ig n is donc à Mr Z a k rzew sk i et à d eu x au tres m em b res pour dem an d er et o b ten ir, q u e ce C on seil fut au gm en té d e dix p e r so n n e s n o ta b les et se n s é e s et p o u r em p lo y e r to u tes le s m e su r e s difficiles, m ais très n é c e ssa ir e s, dans c e s p rem iers instants de su b v e r s io n , afin d’a ssu rer la vie et q u e lq u e s com m od ités aux différents p riso - n iers. J e fu s n om m é pour aller a v ec une D éputation chez le R oi, Lui garan­ tir la sécu rité et la lib erté d e sa p e rso n n e, ainsi q u e le re sp e c t q u e le C onseil aurait p o u r son rang. N om m é a v e c Mr D eb oli, pour ê tr e au p rès d e la P r in ­ c e s s e G agarin, e t d e s D a m es d é te n u e s , j e tâchais autant qu’il était en m oi d ’ad ou cir leu r sort, et là d essu s je n e peu q u e recou rir au tém o ig n a g e d e la P r in c e ss e E lle m êm e: j e le s flattai d e l’e s p o ir d e leur délivran ce, tant q u e je l’eu s m oi m êm e, m ais au bout de qu in ze jo u rs, ayant p erdû c e t esp oir, à cau se de la tournure q u e p ren a ien t les affaires, et n e p o u v a n t m ’ habituer, ni au triste m é ­ tier d e g e ô lie r , ni au sp ecta cle de leur situation, j e m e d em is d e c e p en ib le em ploi, du r e s te j e tachais d’ètre sim p le et uniform e dans ma conduite, don­ nant le s C o n seils q u e j e c r o y o is u tiles au b ien public, évitan t ou com battant le s e x c è s . J ’éclairais p lu sieu rs de m e s C om p atriotes su r le siste m e des J a co ­ b in s, sur le R é g im e absurde d e R o b e r sp ie r r e et m algré la p ro p en sio n du m o ­

(13)

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY. 7 7

m ent et la r e ss e m b la n c e d es p o sitio n s je n e d issim ulais jam ais m e s sentim ents à cet égard.—C ependant le d éfaut de fo r c e arm ée, avait rendu la rév o lu tio n de V a rso v ie n é c e ss a ir e m e n t p o p u la ire et tou te ju s te sse dans le s v u e s était na­ tu rellem en t ban n ie pour q u elq u e tem s. L e seul e sp o ir ra iso n n a b le, celu i de p ro p o ser q u elq u e arran gem en t co n v e n a b le à la P o lo g n e , se trouvait retardé et r e n v o y é à u n e é p o q u e postérieure; il n ’y avait pas m o y en de so n g e r à q u elq u e conciliation, m oin s en c o r e d’en parler; il fallait p o u v o ir attraper l’h i­ v e r , pour q u e la cessa tio n d es h ostilités, pût en am en er la p o ss ib ilité . D ’après c e s d o n n é e s n otoires, j e n’accep tais lo rs de la n om ination du Grand C onseil, qu’une p la ce de S u p p léa n t dans le D ep a rtem en t de v iv r e s qui était p résid é par un h om m e in tèg re et où j e p o u v a is serv ir ma P a trie sa n s con trarier ni m es vu es, ni m e s en g a g e m e n s. L e s S u p p léa n t n ’entraient p as au C on seil, d'aprés son institution, et j ’étais b o rn é aux se u le s fonction de m on d icastère ‘).

A la m a lh eu reu se jo u r n é e du 28 Juin j'accom p agn ais une se c o n d e fois Mr Z a k rzew sk i au P a la is de B rühl, je l ’aidais à sa u v e r q u e lq u e s victim es, et je fus tém oin d e s soin s in fatigab les, qu ’il s ’y donna. L e len d em a in le C onseil m e nom m a C on seiller et P r é sid e n t du D ep artam en t d e l’Instruction publique; je refusais, car m e s raison s ex ista ien t toujours et je restais su p p léa n t au D e ­ partam ent d e s V iv r e s ju sq u ’à la fin de la R év o lu tio n . A u m ois d e Juillet les S u p léan ts furent a p p elle au C onseil, et si la p u reté d e m e s avis et la droiture de m e s in ten tion s, y ob tin ren t d ep u is q u elq u e in d u lgen ce, je n e cro is p as n on p lu s que le la p s de tem s qui s ’e s t é c o u lé d ep u is cette é p o q u e , ait é té m arqué par des e x c è s . A p rès la prise d e P ra g u e, le C on seil en g a g e a la V ille d e V a r so ­ v ie à capituler, et p o sté r ie u r e m e n t m e chargea d’a ller au C am ps d e Mr le Com te de S ou voroff, p ou r y p orter au C om te P otock i un p lein p ou voir, à l’effet d e p r o p o se r é g a le m e n t une concilation au nom du R o i, du G ou ver­ n em en t et de l ’A rm ée. Il était trop tard, m ais Mr le C om te d e S o u v o r o ff n ou s prom it une am n estiè g e n e r a le e t l’ou b li du p a ssé. N ous restâ m e s à V arsovie, nous n e v o lû m es pas p rofiter d es p a ssep o rts, qu’on n o u s offrit, attendant a v e c p atien ce e t résign ation c e qu ’il plainait à S a M ajesté Im p ériale d ’ordon­ n er à n o tre sujet.

T e lle est l’h istoire de m e s tro is d e r n iè r e s a n n é e s, te ls so n t m es torts, m e s e r r e u r s et p eu t être m e s m alheurs; j e crois avoir dis tout ce qui m e co n cern e; j e suis sûr d’avoir en tou t dit la v é r ité . S i c e p en d a n t dans ce resu ­ m é rap id em en t a rra n g é j ’avais om is q u e lq u e s details n e c é ssa ir s, j ’atten d rais d es q u estio n s pour y r ep o n d re et pour d o n n er le s r e n seig n em en ts qu’on pourra d e sir e r et qui se r o n t à m a connaissance. J e dois declarer n éa n m o in s q u e q u o i, que le d estin en oit d isp o se au trem en t d es a p p a ren ces, jam ais aucune haine co n tre la R u ssie, ni co n tre so n G ou vern em en t, n ’e x ista dans nos coeurs; que b ien au co n tra ire, m e s v u é s et m a C onciction, ainsi q u e c e lle s d e p lu sieu rs d e m es C om p agn on s d ’in fortu n e étaient: que la P o lo g n e n e p o u v a it ê tr e h eu ­ r e u s e ni tranquille san s l’appui et l’alliance de la R u ssie q u e jam ais d eu x P eu ­ p le s , ayant la m êm e o rigin e, les m ê m e s m oeu rs, et p resq u e la m êm e langue, n ’au raien t du ê tr e en n em is. D e s écrits d’an cien n e et de n o u v e lle date, tro u v és dans m e s p a p ie r s e t que p eu t êtr e on aura e n v o y é au G o u v ern em en t, atteste­ ron t ce que j ’avan ce. L e s circo n sta n ces n ou s ont en tra în és à d es m e su r e s et à d e s actions o p p o s é s à n o s v u e s, et il e s t p o ssib le q u e le ch o ix d e s m o y en s

(14)

en ait é té la co se: m ais dans un P a y s, dans une p o sitio n , et san s un gou v er- nem an t, te ls q u e c eu x de la P o lo g n e , c e n e so n t p a s le s é v é n e m e n s qui son t d ir ig é s par le s h o m m es, ce so n t le s h o m m es, qui son t e s c la v e s d e s é v é n e m e n ts. Q u ’il m e soit p erm is d’ajouter ici u n e ré fle x io n g é n é r a le . Tout le s c o n v u l­ sio n s de la P o lo g n e so n t n é e s de l'im p ossib ité d’allier l’é ta b lisse m e n t d’un G o u v ern em en t a v e c la n é c e ss ité de la d ir ig e r 'p a r d e s m o y e n s étran gers à c e g o u v ern em n t, ainsi à l’issu e de ch a q u e c r ise , ou é ta b liss a it un rég im e, et c e ­ p en d an t la R u ssie éta it o b lig é e d’avoir un M inistre m uni de gran d s p o u v o irs qui con stitu ait un g o u v ern em en t à part: L a d e r n iè r e in su rrection , n ’aurait certa in em en t p as eu lieu , sa n s c e tte ca u se p rim itive, et peut être san s l’a d o p ­ tion de q u e lq u e s m e s u r e s, qui on en traîn é à con fier l’e x e r c ic e d es fon ction s n a tio n a les, à d es h o m m es qu ’on em p loyait, san s p o u v o ir le s estim er. L es A rm es p u issa n tes et v ic to r ie u se s d e S a M ajesté l ’Im p eratrice on t seu les te r ­ m in é e s cette R ev o lu tio n . Q u’E lle d aign e, qu'E lle v e u ille p ro n o n cer; tous les coeu rs, tou s le s bras d es P o lo n a is lui appartiendront! Il est fa cile, il e s t doux, de ch é r ir so n vain q u eu r; c ’e st u n e C on solation pour le s vain cu s, c ’e st p r e sq u e un b e so in , e t il n ’ya q u ’un pas de l’adm iraton à l’am our.

Stanisław W oyczyński do Caillarda.

P a ry ż, w p a źd ziern iku t796 1 ).

L e sy s tè m e sur la P o lo g n e , q u e v o u s a v é s d a ig n er ex a m in e r a v ec m oi m ’est ici com m u n iq u é, a v e c q u e lq u e s détails, com m e la cop ie de la letre écrite au P rin ce R adziw iłł, v o u s ap prendra, C M. J e suis V os con seils; je n e p resse rien et j e n ’é cris rien; il faut que la force de la ch o se l’em p orte. P a r rapport à m e s v u e s m ilitaires, j ’e x p o sa is a u ssi tout au m in istre d es aff. étr.; il e x ig e a q u e j e d on n e c e s p rojets par écrit. D ą b ro w sk i v ie n t d’arriver a v e c d e s lettres de K leb er, a v e c qui il s’e st b eau cou p lié; j ’e sp è r e qu’il obtiendra la p erm issio n de se r v ir co m m e v o lo n ta ire. C’e st a v e c lui q u e j e travaille e n sem b le, et dans c e s jo u r s n o u s rem etton s un m ém oire. En attendant on é c r it ici b eau cou p sur la P ologn e; on d ém o n tre le s fâ c h e u se s c o n sé q u e n c e s de n otre a n éa n tissem en t, dans le s v u e s p o litiq u es et com m erciales; c ’e st W ybicki qui y travaille a v ec, b eau cou p d’assiduité; il e st lié a v e c S a n d o z et tous le s erits lui so n t com m u ­ n iq u és; si on p eu t cro ire, il e s t lui m êm e dans ce sy s tè m e et e n v o y e tou s ces é crits à sa cour. M algré tous m e s soin s et du g é n éra l D ą b ro w sk i, il m ’était im p o ssib le d e rap p ro ch er tout à fait le s e sp r its des P a trio tes P olon ais; co m ­ m e l’o p in ion e st p a rta g ée sur le m érite d es p erso n n es, la con fian ce n e peu t, r e v e n ir si tôt. En attendant, leu rs v u e s so n t id en tiq u es et co n cen trées; ils trava­ ille n t dans le m êm e sy s tè m e , et j ’e sp è r e , que si le d én o u n em en t app roch e, on saura tro u v er le p ou voir lé g a l et lé g itim e , cap ab le d e traiter e t p o sséd a n t la co n fia n ce d e la nation. J e r e ste ici en co re q u elq u e tem ps.

(15)

TADEUSZ I .JÓZEF MOSTOWSCY·! 7 9

4. M em oryał Franciszka Barssa dla Stanisław a Małachowskiego.

P a ry ż, w m arcu 1797 r. J).

...O d te g o m om entu 2) n ie m ia łem n ik ogo, k om u b ym m ó g ł z e sp ra w s w o ­ ich zd ać rachunek; sta ra łem się w ię c przyn ajm n iej, na p o d sta w ie p ozysk an ej u fn o ści oso b istej, u trzym ać p a try o ty czn y sto su n ek z rząd em francuskim . T w ier­ d ziłem , ż e znajdują się j e s z c z e w kraju p atryoci, k tó rzy w d anym m o m en cie g o to w i b ęd ą je s z c z e d o w ie ść , ż e n ie o p u ściła ich je s z c z e en erg ia , i ż e dobre u sp o s o b ie n ie F ran cyi dla p o lsk ie g o narodu, jak n ie m niej p rzek o n a n ie, iż dla F ran cyi e g z y ste n c y a P o lsk i je s t w ażn ym punktem , tak p od w z g lę d e m p o lity ­ cznym , h a n d lo w y m , ja k i m oraln ym , g o to w e są n o w e ż y c ie tchnąć w ich du­ s z e . M yśl ta n ie b y ła c a łk o w icie b ezp łod n ą: a g en t francuski otrzym ał, w sk u ­ tek n iem o żn o ści d ojech an ia do P o lsk i, rozkaz w y b ra n ia ja k ie g o k o lw ie k m iasta n ie m ieck ieg o 3); m iał on u trzy m y w a ć odtąd stosu n k i z patryotam i w e w s z e l­ kich sp r a w a c h , jak ie c za s z e sobą p r z y n ie s ie , ty czą cy ch o d b u d o w a n ia ich oj­ czy zn y . D o ść , iż utrzym ała s ię tym sp o s o b e m z rząd em francuskim droga ja ­ k ich ś p o ro zu m ień i sto su n k ó w , g d y ż a g en t francuski, ani w ó w c z a s, ani też aż dotąd o d w o ła n y n ie został. P rzed tem , zanim ratyfik ow an ym b y ł p rzez k o n w en - c y ę traktat pokoju z k rólem pru sk im , w r ę c z y łe m m em o ry a ł, g d zie p r z y ­ p om in ałem rząd ow i o P olak ach , k tó rzy p rzez d y w e r sy ę , dokonaną na k orzyść F ran cyi, p rzy czy n ili się do zaw arcia pokoju i teraz tak bez w s z3’stk ieg o om i­ n ię c i b y ć n ie m ogą i j. R ząd francuski w c a le nie za p r z e c z y ł słu sz n o śc i takiego poglądu; le c z m usiał w z ią ć pod u w a g ę p r z e d e w sz y stk ie m w s z e lk ą fo rm ę leg a l­ ną. M im o tego z d e c y d o w a n o w K om itecie P u b liczn eg o O calenia, ż e obyw : S ie y ć s , je d e n z n a jw y b itn iejszy ch czło n k ó w rządu, o d b ęd zie z e m ną naradę w tej sp r a w ie , o której ju ż p rzed tem , p o za p om ien ion ym m em o ry a łem , m ó­ w iłe m z R en ard em , p ie r w sz v m sek reta rzem w k w e sty a c h p ó łn o cn y ch , o b ecn y m m in istrem p rzy m iastach han zeat. P o p rz e d w stę p n e m ro z m ó w ie n iu się pouf- n em . o trzym ałem od rep rezen ta n ta S ie y è s a w w y ra za ch s e r d e c z n e g o w s p ó ł­ czu cia i w śr ó d w ylan ia łe z , n astęp u jącą od p ow ied ź: w d ob rem u sp o so b ien iu F ran cyi dla narodu p o lsk ieg o traktat z P ru sam i żadnej zm ia n y nie czyni; j e ­ dnakże F ran cya m u si p r z e d e w sz y stk ie m p o z b y ć się sam a w ła sn y c h sw o ic h

2) G eh. St. A rch iv, B erlin. M em oryał zaczyn a się od op isu ro k o w a ń r. 1794. P o d a jem y z n ie g o c z ę ść , tyczącą w y p a d k ó w p o p o w sta n iu , w e d łu g n ie ­ m ie c k ie g o tłóm aczen ia z a k tó w p r o c e su k r a k o w sk ie g o (1798/9). Na początku: „ e in g e sc h ic k t durch W . P. R .“ , ozn acza S ta n isła w a W o y c z y ń sk ie g o , k tó ry w k w ietn iu p r z y b y ł do kraju, jad ąc z W ło c h od D ą b ro w sk ieg o , p rzez P a ry ż. M ichał K och an ow sk i na śle d z tw ie krak: „i m nie, gd ym b y ł w za m ia rze od je­

chania z P aryża i żąd ał od B a r ssa w y p isu n iek tó ry ch za szły ch o k o liczn o ści, P o lsk i d otyczących , B arss d a w a ł list d o .. M a ła ch o w sk ieg o ., w z ią łe m (list) sz c z e g ó ln ie dla p a m ięci n iek tó ry ch w y sz c z e g ó ln io n y c h w nim o k o l i c z n o ś c i ‘ P o z a tem p or. Kraushara, B a rss, str. 1н8 sqq.

2) O trzym ał w ia d o m o ść o kapitulacyi rad oszyck iej.

3) 8 v e n tô s e an III (26 lu ty 179Ď) p rojet ď a rrété D yr. w sp ra w ie Paren- diera z e w sk azan iem m u A lto n y na m iejsce p o b y tu , K raushar, 1. c., 163.

*) P o r . inform acya u K raushara, 168. R z e c z o n y m em o ry a ł r ó w n ie ż nie j e s t tam o g ło s z o n y .

(16)

n iep rzy ja ció ł, p o tem zaś d o p iero , z p o m o cą zy sk a n y ch p rzy ja ció ł, b ęd zie w sta­ n ie ra to w a ć innych; p o za tem P o la c y o tw orzą so b ie n a jlep szą d ro g ę do innych śro d k o w , je ż e li p ostarają się o p rzyjaźń b e r liń sk ie g o dw oru. N a leży zaś p rócz te g o w ie d z ie ć , ż e F rancuzi, w c za sie traktow ań o pokój b azylejsk i, p o sta w ili z e sw o jej stron y w n io se k o d b u d o w a n ia P o lsk i. Toż sam o uczyn ili później w k on feren cyach z cesa rzem , a n a w e t po raz ostatni je s z c z e , g d y otw arto r o ­ k o w a n ia z A nglią. O d p o w ia d a n o im na to w ciąż: „ P o z w ó lc ie nam n ajp ierw n a sze w ła sn e sp r a w y om ów ić; w te d y d o p iero p rzy jd zie cza s na te, k tóre mają zn a czen ie n iety lk o dla n as sa m y c h .“ Mj'sl S ie y è s a u czyn iła na m oim sp o s o b ie m y ślen ia n ajsiln iejsze w ra żen ie. W z ią łe m so b ie za zadanie z e sta w ić plan m o ­ ich n a stęp n y ch działań, z tym celem , a żeb y zb ad ać, ja k ie g o sy s le m u trzym ać s ię b ę d z ie F rancya w z g lę d e m P ru s i R o sy i. W y d a łe m p ism o p. t.: „ R eflex io n s su r le traité de p aix e n tre la F rance e t la P r u s s e ...* R o z e s ła łe m kilkanaście e g z e m p la r z y p o m ięd zy c z ło n k ó w kom itetu, a k ied y od ty ch że u sły sz a łe m , że p ism o m oje w y ra ża ca łk o w ic ie punkt w id zen ia Francyi, d o szed łem w r e sz c ie do w n iosk u , ż e nasz sy s te m p o lity c z n y m o ż e w e jść w w y k o n a n ie od ch w ili n a sz e g o aliansu z Prusam i. P aren d ier o trzy m a ł rozkaz rezy d o w a n ia w B erli­ nie w ch arak terze ajenta francuskiej k o resp o n d en cy i w sp ra w a ch p olsk ich ... Ob. W y b ick i p r z y c z y n ił s ię b ard zo do trafnych w n io sk ó w op in ii w sp raw ach p ó łn o cn ej E u ro p y p r z e z w y d a n ie w ie lu pism , z d rugiej za ś str o n y do p o z y ­ skania p rzy ja źn i p ru sk ieg o m inistra S a n d o za . (O szc z e g ó ła c h p o w ie W y b ic k i i S ta n isła w S z c z e r z e c k i '), z którym B. k oresp on d u je...). Z n aczna c z ę ś ć p ru ­ s k ie g o m in isteryu m i n a w e t sam król n ie u w ażali za n ie k o r z y stn e zb u d ow an ie w a łu o ch ro n n eg o p r zeciw R o sy i za p o m o cą od b u d ow an ia P olsk i. O s o b iste d ys- p o z y c y e króla p ru sk iego m u sia ły w sz c z e g ó ln o śc i od p o w ia d a ć n aszym ż y c z e ­ niom , g d y w śr ó d sam ej r o d z in y k r ó le w sk ie j n ie w ah an o się w c a le dyskutow ać k w esty i, czy korzystni ej szem dla P ru s b ęd zie w stą p ie n ie p ro stej, lub te ż b o ­ czn ej linii dom u b ran d en b u rsk iego na tron p olsk i. K siąże L u d w ik F erd y n a n d , m ło d zien iec, p e łe n w o jsk o w y c h talen tów , i takich p rzy m io tó w , k tó ry ch b y n a­ le ż a ło so b ie ży c z y ć od w s p ó ln e g o w ła d c y , w y r a ż a ł w z g lę d e m P o la k ó w , którzy się do n ie g o zb liżyli, w y ra źn ą sw o ją n ie c h ę ć do R o sy i. N ie u k ry w a ł p rzy tem bynajm niej s w e g o ż y c zen ia , aby o so b iśc ie m ó c p o p rzeć nasz n aród , a je g o sk ło n n o ść w tym kierunku m iała n a p ew n o w y ż s z e s w o je p rz y c z y n y , n iźli te, ja k ie m u p o d su w a ł zw ią zek z d om em R a d ziw iłłó w . K sią ż e H en ry k , je d e n z g łó w n y c h tw ó r c ó w p od ziału P o lsk i z r. 1773 d ał do p oznania, ż e ostatnie jej ro zd a rcie u w aża za n ie s k o ń c z e n ie n ie p o lity c z n e a s z k o d liw e dla sp o k o ju i tr w a ło ś c i pruskiej m on arch ii. W P aryżu w y p o w ie d z ia ł się m in ister sp raw z e w n . w o b e c m n ie i W y b ic k ie g o w y r a ź n ie , ż e za je d y n y sp o só b o d ro d zen ia P o lsk i, k tóre z e stanem sp ra w fra n cu sk ieh s ię zgadza i F ra n cy i d o g o d n em b ę d z ie , u w aża plan oddania k o ro n y p olsk iej k om u ś z dom u B ran d en b u rsk iego, p r z y za p ro w a d zen iu je d n o c z e s n e m k o n sty tu cy i З-g o m aja i zn iesien iu p oddań­ stw a i p r z y w ile jó w , s z k o d liw y c h dla w o ln o ści. W sz y s tk ie te o k o liczn o ści, k tó­ rych a u ten ty czn o ść je s t n iew ą tp liw ą , o k reśla ją n a sz e r o b o ty i n a d zieje. N ie- p o trzeb a ró w n ież d o w o d ó w na to, ż e g a b in et p etersb u rsk i z n ó w u ż y ł w sto ­ sunku do króla p ru sk iego ty c h ż e sa m y ch w y ra żeń p o g a rd y i gróźb , ja k ie b y ły w e z w y cza ju w te d y , gd y za sejm u c z te r o le tn ie g o P ru sy b u n to w a ły n a s p rze­ ciw k o R o sy i, a z nam i alians ob ro n n y z a w r z e ć b y ły g o to w e . T raktat su b

(17)

TADEUSZ I JÓZEF MOSTOWSCY.

81

d v ó w p o m ię d z y A n g lią a K atarzyną II, k tó reg o za w a rciu śm ierć tej ostatniej p rzeszk o d ziła , sta w ia ł P ru sy p o m ię d z y dw a o g n ie i n ie p o z o sta w ia ł mu in n ego w yjścia, je n o tylko, albo z F ran cyą zerw a ć, o sła b ić s ię w k rótce i z krajów sw y c h ła tw ą z d o b y c z dla cesarza i R o sy i u czynić; albo te ż z F ran cyą się p o ­ łączyć, otrzym ać od niej g w a ra n cy ę s w e g o p o sia d a n ia .. F ran cya sta ra ła się najbardziej sta n o w c z o zm usić T u rcy ę do d y w ersy i p r z e c iw c e sa r z o w i i król pruski, znajdując w tem sw ó j in teres, p o p iera ł to żąd an ie. T aki obrót sp raw o tw ie r a ł P o la k o m p r z y je m n y w id ok , gd yż w ik ła ł w sz y stk ie trzy m ocarstw a r o z b io r o w e w stan w o jn y i c zy n ił nas n iezb ęd n y m i dla P rus, T u rcy i i F ran cyi. W stąpienie na tron P a w ła I, który po c z ę śc i dla p o trzeb y sw y c h p aństw , po c z ę śc i zaś, ja k m ó w ią , dla zasad o so b iste g o charakteru, p ragn ie pokoju, zm ie­ niło p ostać rzeczy , a je g o d ecyzya, która w p ły n ie na p ostać sp r a w E u rop y, je s t d o ty ch cza s n ie o k r e ślo n a . Tutaj pragną, aby się on z b liż y ł do sy stem u francu­ sk ieg o , aby zerw a ł, o ile m o ż liw e , z A n glią, aby (p orzu cił) z e w z g lę d u na Tur­ cy ę p lan u tw o rzen ia w sch o d n ieg o cesa rstw a , i ab y do ew en tu a ln ej u m o w y w ło ­ ż y ł z a p e w n ie n ie od b u d ow an ia p o lity czn ej e g z y ste n c y i P olsk i. T akie je s t n ie ­ w ą tp liw ie zdanie F ran cyi, dla zrea lizo w a n ia k tó reg o S ie y è s u żyje w szystk ich sił sw o ich .

Nad scen ą p o lity czn y ch i m ilita rn y ch działań na P ó łn o c y panują d ziś n ie ­ porozu m ien ia, trw ające m ię d z y A u stryą a Prusam i. T e n iep o ro zu m ien ia są rów n ie dla nas, ja k dla F ran cyi k o rzy stn e. P rzyczyn iają się do o sła b ie n ia na­ szy ch sąsiadów , a p rzy ja cio ło m dają sp o só b u d zielen ia nam p o m o cy . Ĺ w ielu stron nadchodzą tu w ia d o m o ści, że ła g o d n o ść n o w e g o cara osła b ia w n arodzie chęć o d zysk an ia p o lity czn ej e g z y s te n c y i. Na s z c z ę ś c ie są je s z c z e lu d zie w kra­ ju, k tó rzy n ie mają w c a le zam iaru p o św ię c ić p ra w narodu w d z ię c z n o śc i za o sob iste ła sk i S ą j e s z c z e lu d zie, którzy n ie w ątpią, ż e p rzed za w a rciem p o ­ w s z e c h n e g o pokoju, i w cza sie o b ecn y m p o w sz e c h n y c h e u r o p e jsk ie h p o w i­ kłań, b ęd ziem y św iad k am i takich w y p a d k ó w , jak ie b ęd ą k o rzy stn em i dla z e r w a ­ nia o w o c ó w n a szy ch n ad ziei. N ic n iem a tru d n iejszeg o , aniżeli p r z e w id z ie ć co za p ó ł roku, co za m iesią c je d e n stać się m o że. W a żn e w yp ad k i zdają się p rześcig a ć w zajem n ie. Gdy zaś p r z y sz ło ść z a sło n a j e s z c z e kryje, n ie n ależy w ątp ić że p rzez ca łe sz e r e g i sp ra w .. je s z c z e przejrzą p r o m ie n ie n ieo m y ln ej nadziei. P o d cza s gd y ja to p isz ę , napadają n ie k tó r z y ju ż na tych, k tó rzy na sy ste m ie francuskim budują o d ro d zen ie P o lsk i. O pierają s ię oni na tem , że Francya d o ty ch cza s nic sta n o w czeg o dla n a s n ie p r z e d s ię w z ię ła i n ie w ch od zą w to w c a le , iż rząd tu te jsz y sam je s z c z e nic n ie w ie w c a le , jak d alek o d zia­ łać mu w ypadnie; m y śli on w p ra w d zie o tem , ab y d o p iero po z w y c ię ż e n iu z u p e łn e m n ie p r z y ja c ió ł narodu, w zm o cn ić r zeczp o sp o litą ; a le w arunki o g ó ln e ­ go pokoju są dlań tak sam o z u p e łn ie jak dla in n y ch m o ca rstw problem atem , który je d y n ie siła o ręża ro zstrzy g n ie. G dyby rząd francuski w s w ó je m p o s tę ­ p ow an iu w z g lę d e m in n ych m o ca rstw rząd ził się p e w n y m sy ste m e m , m ożnaby b y ło w te d y w ie d z ie ć , albo conajm niej z p e w n e m p r a w d o p o d o b ie ń stw e m sądzić, jakim sp o s o b e m p rzyjd zie ten m om en t, g d y rząd ó w nam rę k ę p o m o cn ą poda. Gdy jed n a k niem a tu ża d n e g o system u , a są tylko c ią g łe zm ian y w y p a d k ó w w o jn y , to pozostaje p r z e b ie g p o lity czn y ch sp ra w dla nas tak sam o, jak dla rządu F ra n cy i, tajem nicą. K ied y w p op rzed n iej kam panii zb liżał się Jourdan ku C zechom , M orawom i gran icy austryjackiej, bliskim b y ł ju ż rząd francuski m om en tu takiej p rzew a g i, w k tó ry m m ó g ł b yć sęd zią sp ra w y n a szej n ie p o d le g ło ­ ści. Ż e n ie b r a k o w a ło m u w te d y szc z e r e j ch ęci p o m o żen ia nam , w ie m o tem z ust takich osób, k tóre posiadają n a jp e łn ie js z e zau fan ie rządu. N astęp n ie, p

Cytaty

Powiązane dokumenty

Równie istotne, jak wyżej opisane, wydają się działania nauczyciela religii w formie profilaktyki drugorzędowej. Ten rodzaj aktywności obejmuje tzw. Jest adresowany

Przyjmuje się także, że nie ma mocy wiążącej dlla sądu karnego roz­ strzygnięcie innego sądu (cywilnego), a nawet tego samego sądu.. W wyjątkowych zatem

(«Слово») Деление мира по признаку свой-чужой происходит не только из-за разных взглядов людей на политические события, но и из-за их

Autorzy zwracają uwagę czytelnika nie tylko na utwory Sartre’a, ale także na twórczość Alberta Camusa, która pozostaje w duchu egzystencjalizmu, a przed czym

В условиях, когда человек должен был быть физически крепким, чтобы до- быть себе пищу и обеспечить семейный очаг необходимым, когда сила

[r]

Prowadzona analiza wykazuje, że dla Łukasza wniebowstąpienie było jedynie zewnętrznym znakiem chwały, która stała się udziałem Jezusa w chwili Jego zmartwychwstania..

Bardzo słusznie podkreśla on wyjątkową sytuację -szkolnictwa wyż- szego, które na Kielecczyźnie rozwinęło się dopiero w okresie okupacji.. Wartość naukową książki podnoszą