• Nie Znaleziono Wyników

Konspiracyjne dyskusje literackie (1939-1945)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Konspiracyjne dyskusje literackie (1939-1945)"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Stępień

Konspiracyjne dyskusje literackie

(1939-1945)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/3, 71-100

(2)

MARIAN STĘPIEŃ

K O N SPIR A C Y JN E D Y SK U SJE LITERACKIE (1939— 1945)

Z astanaw iano się w czasie w ojny n ad przyszłym kształtem lite ra tu ry polskiej. W rzesień 1939 i jego konsekw encje n a polskich ziem iach spow o­ dowały, że wszyscy zw iązani z tw órczością literack ą rozum ieli, iż stało się coś, co rów nież lite ra tu rę m usi zasadniczo zm ienić; nie będzie ona ju ż m ogła być tak a jak lite ra tu ra przed rokiem 1939.

W spom inała te rozm ow y i roztrząsania prow adzone w „gronach p rzy ­ jació ł” M aria D ąbrow ska, kiedy w r. 1946 recenzow ała tom opow iadań pt. Noc. P rzyp om in ała zadaw ane sobie w czasie w ojny py tan ia: „Jakim też głosem odezwie się lite ra tu ra polska, kiedy ucichną arm aty, a zacznie m ów ić oniem iały człow iek” h

Je d n i się obaw iali, że lite ra tu ra po straszliw ych dośw iadczeniach za­ niem ów i zupełnie, zdaniem innych zaś — „zdziczali po tak odczłowie- czonym okresie bytow ania, w ydam y ze siebie raczej ry k n iea rty k u ło ­ w any, niż abyśm y m ieli przyw racać praw o w ity sens n ad u żytem u sło­ w u ” 2. Albo też popadano w in n ą skrajność przypuszczając, że po n ie ­ byw ałych dośw iadczeniach w ojny i okupacji „ogrom satysfakcji, k tóre uzyskam y za ogrom cierpienia i bohaterstw a, uskrzydli naszą lite ra tu rę do niebyw ałego w jej dziejach lo tu ” 3.

W ro ku 1942, m yśląc o przeżyciach pierw szego m iesiąca w ojny, pisał K azim ierz W yka:

I pieśń po w szystkie czasy narodu polskiego mieć będzie w tych niewielu tygodniach w rześniow ych hojną żyłę tragizmu, w ielkości i ofiary. Nie dotarła jeszcze do tej żyły dzisiaj i minie zapewne w iele czasu, zanim jej pełny roz­ miar zdoła ogarnąć 4.

Je d en był w ty ch dyskusjach w spólny m otyw , k tó ry łączył poglądy ludzi o różnych o rien tacjach ideow ych i o różnej przynależności pokole­

1 M. D ą b r o w s k a , Pisma rozproszone. Pierw sze wyd. książkowe. Pod re­ dakcją i z przypisam i E. K o r z e n i e w s k i e j . T. 2. Kraków 1964. s. 538.

2 Ibidem, s. 539. 3 Ibidem.

(3)

niow ej: przekonanie o b an k ru ctw ie lite ra tu ry przedw rześniow ej. Różne były stopnie n asilenia tego negatyw nego osądu, różnorodna — jego m o­ tyw acja, ale jednakow o stanow czo odrzucono to, co znam ionow ało lite ­ ra tu rę polską przed rokiem 1939.

W idziano bow iem — w edle sform ułow ania W yki — ,,zasadniczą roz­ bieżność możliwości zaw artych w tym , cośmy przeżyli, a w yrazu, jak i jest im w stan ie dać n aty ch m iast piśm iennictw o” 5. Za tym stw ierdze­ niem kryło się zw ątpienie w skuteczność dotychczasow ej form y pow ieś­ ciowej, uznanej przez k ry ty k a za dalece niedostateczną wobec przeżyć lat w ojennych, dom agających się w y m iaru trag ed ii i w ielkiej epiki. Ocze­ kiw ał on lite ra tu ry , jakiej kształt tru d n o zrazu przew idzieć. Był św ia­ dom, że spełnienie estetyczne może nie n astąpić nigdy, pojaw ią się tylko kolejne p róby zbliżenia, w y ra sta jąc e n a grun cie pam ięci o przeżyciach w ielkich i w zniosłych, k tó ra u trzy m a stan niepokoju i poszukiw ań.

A nonim ow y a u to r zapow iadał w krakow skim piśm ie podziem nym z r. 1941 „N aród i K u ltu ra ” :

Nie pozwolimy, nie możemy pozwolić, by p o w t ó r z y ł się okres sprzed roku 1939, kiedy „literackim wydarzeniem ” staw ały się książki Sergiusza P ia ­ seckiego i U kniew skiej. [KP 4 1 ]6

A rtykuł program ow y „K uźni” odżegnyw ał się od lite ra tu ry m iędzy­ w ojennej jako „pustej i jało w ej” , p rzypisyw ał jej „pław ienie się w bły- skotliw ościach fo rm alistycznych” (KP 118). Zarzucano tej litera tu rz e b rak społecznych am bicji, u tra tę poczucia odpow iedzialności za słowo, zagu­ bienie w rażliw ości pisarza na spraw y ogółu. Z apytyw ano naw et, m yśląc o zakresie zainteresow ań przedw rześniow ej prozy :

Czyż np. w dynamicznej społecznie Rosji Sowieckiej dopuszczalne byłoby tego rodzaju w yżyw anie publiczne perwersji? [KP 165]

„W olność” , pism o społeczno-polityczne w y d aw ane przez socjalistów ugrupow ania „Wolność, Równość, Niepodległość”, ubolew ało, że po śm ier­ ci S tefana Żerom skiego n ik t nie podjął w twórczości literackiej donio­ słych a bolących problem ów społecznych, że n ik t nie kontynuow ał jego śmiałości m yśli i jego wielkości. O braz lite ra tu ry przedw rześniow ej w y ­ daw ał się nieciekaw y, b ezbarw ny i m iałki :

Nużą nas i nudzą dziś owe niby to subtelne analizy psychologiczne w po­ w ieści współczesnej, mierzi kunszt form alny poetów bezustannie strojących swe artystyczne instrum enty do jakiegoś nie zrealizowanego nigdy koncertu, błahy i bez znaczenia w ydaje się nam ich liryzm płynący ze ściśle jednostko­ wych przeżyć, nie uzasadniona tryum falna apologia życia pojętego jako proces... biologiczny. [KP 180]

5 Ibidem.

6 Tym skrótem odsyłam y do wyd.: K onspiracyjna publicystyka literacka 1940— 1944. Antologia. Opracował i w stępem poprzedził Z. J a s t r z ę b s k i . Kraków 1973. Liczba po skrócie oznacza stronicę.

(4)

N egatyw ne oceny odnoszące się do piśm iennictw a dw udziestolecia w y ­ pływ ały z prześw iadczenia o dużym a bezpośrednim znaczeniu prakty cz­ nym oddziaływ ania lite ra tu ry n a postaw ę jej odbiorców. W yraźnie p rze­ jaw iło się tak ie m yślenie w a rty k u le Bolesława K ujaw skiego:

K a r m i l i ś m y s i ę f i n e z j a m i p s y c h o l o g i z m u i e s t e t y z m u , p o d c z a s g d y t r z e b a s i ę b y ł o k a r m i ć h e r o i z m e m , r o z w i j a ć w ł a d z e w o l i , p o c z u c i e o d p o w i e d z i a l n o ś c i z b i o r o w e j i i n d y ­ w i d u a l n e j z a k a ż d y p o s t ę p e k i c z y n p o d k ą t e m w i d z e n i a d o b r a o g ó l n e g o , i n s t y n k t y w ł a d z y i m o c y . [KP 162]

O statnie słow a przytoczonego frag m en tu brzm ią dw uznacznie i nie­ jasno. W p rzededniu w ojny, a ty m bardziej ju ż w czasie jej trw a n ia wszel­ ka frazeologia dotycząca w ładzy, mocy, siły, ojczyzny, n aro d u staw ała się coraz bardziej złożona w sw ych rzeczyw istych sensach. W cześniej, tj. jeszcze w latach dw udziestych i n a początku trzydziestych, słowa takie były najczęściej sygnałem zdradzającym postaw y solidarne z program em sanacji i w spierające rodzim e ten den cje faszystow skie. Później jednak, gdy zagrożenie ze stro n y hitlerow skich Niem iec staw ało się coraz re a l­ niejsze, a ty m bardziej gdy od 1 IX 1939 stało się rzeczywistością, takie hasła jak : siła, ojczyzna, patriotyzm , potęga, moc, naród — nab ierały inn ych sensów. I fa k t te n u tru d n ia w łaściw ą in te rp re ta c ję prezento w a­ nych tu m ateriałów . R acje pop lątały się i przem ieszały. Rozw ikływ anie ich nastręcza więc trudności szczególne.

Jednakże w p rzy p ad k u cytow anego wyżej Bolesława K ujaw skiego stw ierdzić m ożna, że k ry ty k i polskiej przeszłości k u ltu raln ej okresu m ię­ dzyw ojennego dokonyw ał on z pozycji w yraźnie praw icow ych. Zarzucał tej ku ltu rze zainteresow ania pozytyw izm em , m aterializm em dziejowym , freudyzm em , „m dłym estety zm em ”, pacyfizm em , „m asońskim h um ani­ taryzm em ” i stw ierdzał, że jej p atrio ty zm b y ł tylko deklaraty w ny . K ry ­

tykow ał k u ltu rę , k tó ra jego zdaniem była „ i s t o c i e n a s z e g o n a ­

r o d u o b c a , a n a w e t w r ę c z w r o g a ” (KP 162). Za w inę pol­ skich środow isk tw órczych poczytyw ał zajm ow anie się w yłącznie in teli­ gentem i jego problem am i, a pom ijanie szerokich kręgów n aro d u w cza­ sie, gdy „m nożyły się szeregi k arn y ch obyw ateli, gotow ych żyć, działać i ginąć dla w ielkiej idei, rzuconej im przez przyw ódców ” (KP 161).

Taka frazeologia w y raźn ie zdradzająca sw oje sanacyjne pow inow actw a ideologiczne n a k azu je dużą ostrożność wobec k ry ty k i w ym ierzonej prze­ ciw m iędzyw ojennem u dw udziestoleciu — rów nież w jego literackim przekroju. N iem niej głosy kry ty czn e rozlegały się z w ielu kierunków , rep rezen tu jący ch różne o rien tacje i pokolenia.

N ajsurow iej oceniała lite ra tu rę przedw rześniow ą generacja urodzona około r. 1920, k tó ra pozostaw ała do chw ili uzysk an ia pełnoletności pod jej w pływ em , a nie poczuw ała się — bo i z racji w ieku poczuwać się nie m ogła — do jej w spółautorstw a. Toteż m anifestacjom tej generacji w y ­

(5)

p adnie poświęcić najw ięcej m iejsca. W cześniej jed n a k w arto się p rz y j­ rzeć poglądom pokolenia o dziesięciolecie starszego, k tó re w tam tym , p rzedw ojennym okresie zdobywało ostrogi, w spółtw orzyło w praw dzie ta m tą lite ra tu rę , ale nie w ty m stopniu i nie ta k długo, by w czasie w ojny nie um ieć odnieść się do niej z k ry ty czn y m dystansem . Nie wszyscy przedstaw iciele tego pokolenia w lite ra tu rz e zabierali głos n a te n tem at, nie w szystkie w ypow iedzi m ożna tu zgromadzić. W ybrać w a rto d oku ­ m enty, k tó re w yszły spod pióra trzech pisarzy: Jerzego Zagórskiego, K a ­ zim ierza W yki, Bolesława M icińskiego.

Je rz y Zagórski bardzo kryty czn ie oceniał poezję dw udziestolecia. W i­ dział w niej „w iew zdum iew ającej rezy g n acji” , k tó rą ch arakteryzow ało lenistw o, kw ietyzm , m inim alizm am bicji. W twórczości sk am an dry tó w znajdow ał „naskórkow ość” w zruszeń, w poezji L eśm iana i T uw im a — „dziw aczne, zgoła żargonow e »słow otw órstw o«” , odm aw iał ap ro b aty dla głoszonego po r. 1918 przez Lechonia p rogram u — ja k określał — re ­ zygnacji i abdykacji. Sceptycznie rów nież odnosił się do now ato rstw a upraw ianego przez A w angardę krakow ską. N azyw ał je „podróżą do k resu niezrozum ialstw a”, n ieum iejętnością d ojrzenia „oblicza nieuniknionej przyszłości” (KP 74). U w ażał też, że now atorstw o A w angardy tylko w niew ielkim stopniu było oryginalne i sam odzielne.

K azim ierz W yka rów nież bardzo krytycznie, chociaż spokojniej niż Zagórski, oceniał dorobek ówczesnej poezji:

nie należy się spodziewać, by ton poetycki nadać mogły teraz dwie zasadnicze form acje stylow e 20-lecia: form acja awangardy i formacja skamandrycka. [KP 68]

W idząc w praw dzie konieczność zm iany sądów n a tem a t poezji m iędzy­ w ojennej, W yka uw ażał jednak, że liry k a tego okresu w k o nfron tacji z dośw iadczeniam i w niesionym i przez d ru g ą w ojnę św iatow ą w ygląda korzystniej niż proza. Ta okazała się, jego zdaniem , zupełnie bezw ar­ tościowa. W spom inając sw oje okupacyjne lek tury , stw ierdzając czytel­ ność w latach w ojny dzieł w ielkich realistów — Tołstoja, Szołochowa, U ndset, O rzeszkow ej, B alzaka i F la u b e rta — o polskiej prozie m iędzy­ w ojennej pisał:

N atom iast w yblakły był i jałow y realizm powieści polskiej, i to tym w ię ­ cej, im bardziej się zbliżał do tzw. rzeczywistości zewnętrznej, chw ilow ej. N aj­ gorszy był ten cały pomiot fotografów najniższego rzędu, szczególnie rozwydrzo­ nych w sprawach seksualnych. A przecież, i to najbardziej drażniło, w starszej krytyce całe drugie dziesięciolecie nosiło miano realizmu, z przyczepką neo. O przyczepkę mniejsza, grunt, że chwałę czasu widziano w jego rzekom ych uzdolnieniach realistycznych. Cóż za p om yłk a!7

Z w ielką p asją oskarżał k u ltu rę i lite ra tu rę Polski m iędzyw ojennej Bolesław M iciński w o statnich p a ru latach swego życia, zn ajd u jący się

(6)

w tedy w e F rancji. R efleksje n a ten tem a t form ułow ał bądź to w listach do przyjaciół, bądź to w n o ta tn ik u osobistym . Jego uw agi n a tem a t k u l­ tu ry europejskiej la t m iędzyw ojennych to jak gdyby uzupełnienie opinii W yki dotyczących prozy tam tego okresu. In teresu jący m kom entarzem do sądu W yki o jałow ości realizm u polskiej powieści jest uw aga M iciń­ skiego o ch arak tery sty czn ej „ciekaw ości”, o „podglądow iczostw ie” cechu­ jący m k u ltu rę ówczesnej Europy. W liście do Jerzego Stem pow skiego pisał :

Zastanawiając się nad przyczynami katastrofy kultury zachodnioeuropejskie] m yślę, że jednym z doniosłych czynników rozkładowych było nadm iernie roz­ budowane uczucie c i e k a w o ś c i . [...] Taka ciekawość stawia człowieka jakby w „oknie”, pozw ala p o d g l ą d a ć św iat. Ciekawość to trzecia wartość lo­ giczna, która do w artości „dobre” i „złe” [...] w niosła to trzecie pojęcie: „cie­ k aw e”. Tu na jednej ław eczce siedzą obok siebie Homer, Platon, Plotyn, Plethon i Platina; w ariat Pitoń, którego po piętnastu latach pracy nauczono w K ościa­ nie otw ierać puszkę z cukrem; Poe i Noe; lew ica i prawica; Lewiatan i Pra- wiatan; lew atyw a i praw atyw a; M ickiewicz i M ackiewicz; cielę ze świńską nóżką, Flaubert i Boy — jednym słowem w itryna „W iadomości” 8.

W tej postaw ie ciekawości, w „podglądaniu” św iata w idział M iciński p rze jaw „kap italizm u in telek tu aln eg o ” , „kulturalnego re n tie rstw a ”, k tó ­

rego isto ta polega n a ko rzy stan iu — bez osobistego W kładu uczuciow e­ go — z w artości rodzących się z bólu. P ostaw a taka, nazw ana też przez M icińskiego „com plexe spectaculaire”, odbiera w alor rzeczywistości zja­ w iskom i rzeczom św iata, dostrzegając jedy n ie ich w artość widowiskową. Rzecz p aradoksalna, M iciński zbliżał się tu do dyskusji, jak ie kilka la t w cześniej prow adzili przedstaw iciele lew icy literackiej n a łam ach „Epoki” , poszukując w łaściw ej form uły współczesnego realizm u, odrzu­ cając propozycje neorealizm u, o k tó ry m ta k kryty czn ie pisał W yka w cy­ tow anym przed chw ilą fragm encie, oraz w szelką reportażow ość odzna­ czającą się tak ąż ciekawością, o jakiej pisał Miciński. On zaś w prost, nieoczekiw anie, sp o ty k ał się w ty ch słow ach z Ignacym Fikiem , jako au to re jn szkicu Litera tu ra chorom aniaków , zapisując w n o tatn ik u ;

Ohyda naszych czasów: przeświadczenie, że w ystarczy komuś wleźć do kuchni, aby w szystko zrozumieć. Tak jakby nie było czynów, słów, ruchów, w których, w łaśn ie zawarta jest b e z r e s z t y podświadomość. Mieć przed sobą człow ieka i zaglądać mu w tyłek, to tyle co znać W ersal z tego, że w Wer­ salu nie było klozetów . Mądrość! I duma! I radość! Id io c i9.

W yznaw ał M iciński sw ą „bezgraniczną nienaw iść” do czasów przed ­ w ojennych. Jej obiektem było zaniechanie w ysiłku w k ieru n k u odnale­ zienia jak ie jś h iera rc h ii w artości, rezy g n acja z poszukiw ania praw dy, p odeptanie w szelkiej w ielkości, pochw ała życia ułatw ionego. O skarżenie kończył M iciński tak :

8 B. M i c i ń s k i , Pisma. Eseje, artykuły, listy. Kraków 1970, s. 527. 9 Ibidem, s. 192.

(7)

Gdybym m iał określić jednym słowem kulturę przedwojenną — p ow ied ział­ bym i n f a n t y l i z m . Nie tylko okrucieństwo podpatrującego dziecka. Dadaizm, surrealizm, „oficjalnie” infantylne rysunki à la ślady siusiu na pieluszkach, karykatury naśladujące rysunki dzieci, i pismo, pismo infantylizujące! To był okres kultury in fa n ty ln e j10.

O strością sform ułow ań, kategorycznością potępienia, c h a ra k te re m za­ stosow anych k ry te rió w był M iciński bardzo bliski następn ej g eneracji, o dziesięciolecie m łodszej, której postaw ę w krótce będziem y om awiać. Nim to jed n ak nastąpi, kilka jeszcze słów o tym , w jakich zjaw iskach literackich w y m ienieni trzej pisarze u p atry w ali pew ne w artości.

Zagórski w idział je tam , gdzie przejaw iały się ślady św iadom ości po­ w agi położenia w przed ed n iu w ybuchu drugiej w ojn y św iatow ej. Ślady takie dostrzegał w poezji Józefa Czechowicza i jeszcze, jak pisał, u „trzech, czterech poetów ” , k tó ry ch nazw isk nie w skazyw ał, a którzy re p re z e n to ­ w ali w poezji polskiej tonację katastroficzną, „um ieli spojrzeć w surow ą n i e u n i k n i o n o ś ć w zrokiem pow ażnym , z jak im lek arz oczekuje bliskich narodzin, a żołnierz nadchodzącej b itw y ” (KP 75). Twórczość ty ch poetów w opinii Zagórskiego nad aw ała sens istn ien iu polskiej poezji m iędzyw ojennej. K on ty n u ację n u rtu katastroficznego u p a try w a ł w poezji la t w ojny, w tw órczości poetyckiej Tadeusza Borowskiego, K rzysztofa Baczyńskiego i T adeusza Gajcego, k tó rą staw iał bardzo wysoko. Różnicę m iędzy przedw rześniow ym k atastrofizm em a ich tw órczością ujm ow ał w słow ach:

inna jest skala napięć, a jeśli idzie o tem atykę, to w ieszczenie i przew idyw anie tu zostało zastąpione przez doświadczenie, poznanie. [KP 241]

W ty m sam ym w istocie k ieru n k u prow adziła reflek sja k ry ty c z n a W y­ ki. W Czechowiczu w łaśnie w idział on poetę, którego b rak będzie od­ czuw any n ajb ard ziej. Przeciw staw iał go tak Skam androw i jak i A w an­ gardzie, porów nując przy ty m z Przybosiem :

Czechowicz jest także człowiekiem wsi, ale takim, dla którego prowincja, sielskość, polski krajobraz liryczny, „pejzaże sentym entalne” są główną w ar­ tością poetycką. Przesącza je przez osobowość moralną na wskroś nowoczesną, daleką od łatw izn y uczuć i poglądów, przepuszcza przez opanowaną i świadomą konstrukcję, lecz ostatnim w ywarem pozostaje zaw sze sw ojski liryzm , nie bu­ dowa intelektualna i zam knięta w sobie n .

W yka w łaśnie Czechowiczowi poświęcił dłuższy esej publik ow any w konspiracy jn y m „M iesięczniku L iterack im ” w 1942 roku. Podkreślał w artość p atrio ty z m u tego poety, p atrio ty zm u przejaw iającego się w e wrażliwości n a uro dę ziemi, n a której się żyje, podnosił — w opozycji do teorii i p ra k ty k i A w angardy — „nieśpiew ność m uzyczną” jego w ie

r-10 Ibidem, s. 194.

(8)

szy, sw obodniejszy i bardziej rozśpiew any rytm , chociaż o aw angardo­

wym rodowodzie. v

W yka opisyw ał poezję Czechowicza, lecz w tym opisie zaw ierały się zarów no oceny, a więc i elem enty program u, i także uzasadnienie w łasnego w y b o ru z trad y cji m iędzyw ojennej lite ra tu ry . U korzeni tw ó r­ czości tego poety w idział „w stydliw ą, nie znos?ącą obnaszania się, prze- błyskującą najrzadziej, postaw ę m o raln ą” 12. Nad nią zaś „m oralność obo­ w iązku wobec piękna, m oralność im p eraty w u arty sty czneg o” 13.

C harak tery sty czne jest to połączenie odpowiedzialności m oralnej z od­ pow iedzialnością artystyczną. C haraktery sty czn e dla szczególnie znaczą­ cych przem yśleń krytyczn o literack ich z lat w ojny. Tylko bardzo nielicz­ ni tw órcy m iędzyw ojenni tem u podw ójnem u k ry te riu m um ieli sprostać. Jed n y m z nich był Czechowicz. Podstaw ow y dla jego twórczości elem ent trad y cji u p a try w a ł W yka u N orw ida, zwłaszcza w jego lapidarności. 0 Czechowiczu pisał W yka w słow ach oznaczających i ocenę, i postulat:

Czechowicz nie był bynajmniej organizacją czysto artystowską. [...] Cze­ chowicz był w istocie o r g a n i z a c j ą m o r a l n ą w p o e z ji14.

Twórczość Czechowicza w pełni W yki nie zadow alała. W idział jej istotne ograniczenia, niekonsekw encje, w ew n ętrzn e załam ania, w y pły w a­ jące z niechęci au to ra do w yciągania w niosków m oralnych z jego w łasnej postaw y arty sty cznej. M oralne k ry te ria W yki, a także Zagórskiego zbli­ ż ają ich sty l m yślenia do postaw y m łodzieży literackiej, zaledw ie dw u- dziestoparoletniej w czasie w ojny.

Z prozy i d ram atu rgii ostaw ało się także jedno tylko nazw isko: S tan i­ sław Ignacy W itkiewicz. W yka nie bez pew nego zaskoczenia to stw ier­ dzał:

Nie należy się temu dziwić. Głębia okupacyjnej nocy tylko w jego m aka­ brycznej historiozofii znajdowała odpowiednik 15.

Pow ody, dla k tó rych zyskiw ała n a aktualności twórczość W itkacego, próbow ał w yjaśnić S tefan Szum an. P rzypom inał on, że pisarz dostrze­ gał nieuchronność nadchodzących procesów. K ry ty k w skazał na ironicz­ ny, dem askatorski c h a ra k te r twórczości W itkacego, k tó ra była w yrazem świadom ości zła, „drążyła zło, zw iastow ała grozę, jak ą przyniosła w ojna 1 o k upacja” . Tak pisał Szum an w 1943 roku:

Dramat W itkiewicza jest zaprzeczeniem filisterskiego dostatku, jest dobro­ w olnym skazaniem ducha na wędrującą po stepach bytu, kresu swego nie znającą bezdomność, przystani ostatecznej szukającą. Dramat W itkiewicza nie dociera do mądrości pewnej siebie, do już uszczęśliwionej dobroci. Naprowadza na bardzo długą, wieczną, skalistą i zawrotną drogę ku prawdziwem u czło­ 12 Ibidem, s. 66—67.

18 Ibidem. 14 Ibidem, s. 66.

(9)

w iekowi. Kroczy drogą najboleśniejszego zaprzeczenia, ale jest na w łaściw ej drodze. [KP 83]

Znacznie surow sze od refero w an y ch pow yżej opinie o lite ra tu rz e m ię­ dzyw ojennej form ułow ali młodzi, dw udziestoletni tw órcy d eb iu tu jący w tru d n y ch okupacyjnych i konspiracy jn y ch w arunkach. Ja k ie k ry te ria podstaw ow e m ieli n a m yśli, gdy ferow ali ostre w yroki i przekreślali do­ robek praw ie w szystkich tw órców owego okresu? In fo rm u je o tym po trosze zestaw p y tań ankiety, k tó rą ogłosiło pism o „S ztu ka i N aró d” w ro ­ k u 1942 (nr 5). Zwłaszcza trz y pierw sze p y ta n ia w ty m zestaw ie są zna­ czące :

1. Czy okres 1919—1939 można nazwać odrębną epoką w historii literatury? 2. Jaki był w tym okresie stosunek pisarzy do otaczającej ich rzeczyw istości

i atmosfery społecznej?

3. Na jakiej problem atyce tego okresu: życiowej czy form alnej, leży punkt ciężkości?

4. Jaki był najw ybitniejszy pisarz (ewentualnie najw ybitniejsi pisarze w po­ szczególnych gatunkach literackich) tego okresu?

5. Jaki pisarz przeszłości m iał najsilniejszą tradycję w tym okresie? 6. Jaka grupa literacka (ew entualnie pismo) była w ówczas najwybitniejsza? 7. Jaka była w tym okresie rola krytyki literackiej?

8. Kto był najw ybitniejszym krytykiem tego okresu?

B ezpośrednich odpowiedzi n a tę ankietę pism o nie opublikow ało, ale z różnych arty k u łó w jego czołowych w spółpracow ników nietru d n o się domyślić, jak te odpowiedzi brzm ieć mogły. W ydaje się n aw et uzasad­ nione przypuszczenie, że red ak to rzy ogłaszając tak ą ank ietę bardziej li­ czyli na zebranie dowodów oskarżenia niż n a elem enty rzeczowego, obiek­ tyw nego obrazu lite ra tu ry m iędzyw ojennej.

Młodzi tw órcy, p orw ani przez histo rię do spraw w ielkich i zasadni­ czych, w ystaw ieni przez n ią n a próby najw yższe, w ym agające m aksym al­ nej odwagi, wielkości m oralnej, zdolności do pośw ięcenia, oceniali lite ra ­ tu rę m iędzyw ojennego dw udziestolecia bardzo krytyczn ie przede w szyst­ kim za jej m ałość i m iałkość, za zanik poczucia odpow iedzialności. L eon Zdzisław Stroiński w skazyw ał, że daw niejsza wielkość lite ra tu ry polskiej jest dziełem n aro d u w niewoli, garnącego się do tw órczości literackiej, bo ona stanow iła uosobienie polskości. G dy państw o polskie odzyskało nie­ podległość w r. 1918, lite ra tu ra była ju ż zdana n a sam ą siebie, „została lite ra tu ra i tylko lite ra tu ra ” 16, słaba, o skrom nych am bicjach.

Tę małość lite ra tu ry m iędzyw ojennej podkreślał W acław B ojarski:

W ytwarza się stopniowo koszmarny stan rzeczy, w którym sztuka staje się m. i. aktem niw elow ania w szelkiej w ielkości do poziomu przeciętności. O śm ie­ szyć wszystko, co zrywa z błogosławionym lenistw em m yśli, przelewanym z formy w form ę — oto hasło tego okresu. [KP 50]

16 L. Z. S t r o i ń s k i , Okno. Wstęp i wybór Z. J a s t r z ę b s k i . Lublin 1963, s. 78.

(10)

J a k poprzednio w p rzy p adku sądów M icińskiego, tak i tu ta j, w zw iąz­ ku z opinią Bojarskiego, nie m ożna nie zwrócić uw agi na uderzającą zbieżność jego poglądów z poglądam i tych, któ rzy w przededniu w y buchu w ojny dom agali się lite ra tu ry budującej silnego, w ielkiego człowieka. K iedy B ojarski z iro n ią i sarkazm em odtw arza styl m yślenia przyśw ieca­ jący litera tu rz e m iędzyw ojennej, solidaryzuje się z Ignacym Fikiem , a na innym biegunie — z W łodzim ierzem P ietrzakiem , k ry ty k u ją c konw encję literack ą i odkrycia psychologiczne W itolda Gom browicza:

Człowiek jest przecież słaby, opanowany bez ratunku przez podświadomość, która kłam ie ciągle wszystkim jego odważniejszym słowom, a nawet myślom. N ajwyższym aktem odwagi człowieka wobec samego siebie może być zresztą tylko przyznanie się do własnej słabości. Człowiek bowiem tak czy inaczej jest tylko jedną z szybko przem ijających form bytu, gnije przecież od w e ­ wnątrz. Należy w ięc zedrzeć z niego m askę łudzących pozorów. Niech wreszcie w szyscy zobaczą, że każdy heroizm to tylko udawanie, „robienie gęby”, um owna gra z samym sobą. Motorem każdego nadludzkiego czynu są zawsze małe, zw y ­ czajne, ludzkie namiętności. N ależy to wykazać jak najwyraźniej, aby w szyscy zrozumieli, że naprawdę nie ma wielkości. W szyscy są słabi, jednakowi, prze­ ciętni. [KP 50]

B ojarski k ry ty k o w ał rów nież pesym izm lite ra tu ry m iędzyw ojennej. Z iro n ią odnosił się też do tej form y „ b u n tu ”, jak im był pacyfizm A nto­ niego Słonim skiego. Szydził z rozw oju, w k tó ry m „legenda żołnierza zm ie­ n ia się szybko w legendę u rzęd n ik a” (KP 49).

Tadeusz G ajcy natom iast odw rócenie się młodego pokolenia tw órców od dorobku lite ra tu ry m iędzyw ojennej uzasadniał tym , że zarzuciła ona p roblem atykę m o ralną tak żywo obchodzącą w o jenn ą generację: pow ażny stosunek do twórczości literackiej, kapłański w ręcz c h a ra k te r sztuki, odpowiedzialność a u to ra wobec odbiorców za oferow ane im w artości i m o­ ralne, i artystyczn e 17.

Rom an B ratn y zarzucał litera tu rz e dw udziestolecia rezygnację z „ n a j­ tru d n iejszy ch am bicji kreow an ia sobą rzeczyw istości” , ucieczkę od „ele­ m en ta rn y c h realii psychicznych” człowieka, oparcie się na „in fan ty liz­ m ie szaroczłowieczej, bezw ierzeniow ej egzystencji” (KP 250). Ucieczkę od tru d n y c h zagadnień w artości etycznych w sferę p ryw atn ych , egotycz- ny ch przeżyć, w beznam iętny opis, w rodzaj owość, w żart i igraszkę p a ra ­ doksu lutT w urzędow y patos, w idziała w litera tu rz e m iędzyw ojennej i potępiała Ew a Pohoska (KP 137).

A ndrzej Trzebiński zarzucał litera tu rz e dw udziestolecia przeciętność, kontem placyjność, dążenie do. wygody; rezy g n ację z p ro blem atyk i na m iarę historii, zgodę n a w ąski krąg odbiorców, porzucenie prób w y rw a ­ n ia się spod hegem onii k u ltu raln ej zachodniej E uropy (TK 6 5 )18. Nie

17 Zob. C o n s t a t [T. G a j c y ] , Znamienny tomik. „Twórczość” 1949, nr 7, s. 122.

18 Туш skrótem odsyłam y do wyd.': A. T r z e b i ń s k i , K w i a t y z d rze w z a k a ­ zanych. Proza. Słowo w stępne i opracowanie Z. J a s t r z ę b s k i . Warszawa 1972. Liczba po skrócie oznacza stronicę.

(11)

znajdow ał w litera tu rz e tam ty ch lat — znam iennego dla tw órczości epok poprzednich, zwłaszcza dla ro m an ty zm u — b u n tu zrodzonego n a gruncie sprzeczności m iędzy dążeniam i pojedynczego człow ieka a życiem i dąże­ niam i w ielkich g ru p społecznych. Zanik tej buntow niczej p ostaw y T rze­ biński tak w yjaśn iał:

w ubiegłym dwudziestoleciu jednostka straciła już wiarę w prawo do buntu, straciła już zaufanie do samej siebie, postawiona ponad jakim ś-tam quasż-nur- tem sił społecznych i rzekomo coraz to bardziej uspołeczniona. [TK 21]

Trzebiński k ry ty k ę tę przeprow adzał z pozycji personalistycznych, w ią­ żących z lite ra tu rą problem atykę w artości, odrzucających podporządko­ w anie człowieka prądom i dążeniom zbiorow ym :

Wyrzekano się samego siebie, wyrzekano się człowieka w im ię jakiejś fa ta ­ m organy prądów zbiorowych, w ielom ilionowych — zupełnie tak, jakby w ie lo ­ m ilionow e prądy zbiorowe płynęły sam e przez się, powstaw ały już nie tylko poza „świadomością kulturalną jednostki”, ale w ogóle poza człow iekiem . [TK 21—22]

Je d en z tego pokolenia, S tanisław Ziembicki, pisał n a łam ach ,.Dziś i J u tr o ” w 1946 roku:

Dziś, mimo desperackiego trzepotania się garści oponentów, nie ulega już chyba w ątpliw ości, że data 1939 położona na nagrobku „Skamandra” jest słu sz­ na i ostateczna. [...] Ta twórczość [...] stała się denerwująco nieczytelną. Poezja skamandrycka była poezją wygodną i prywatną, poezją rzeczy m ałych i sza­ rych, drobnych bólów i cieplarnianych szczęść, statyczną i płaską, dlatego zmarła na udar serca, gdy w oczach poetów „dnia dzisiejszego” stanął dzień w ielkiej klęski. [...] K lęska w rześniowa narzuciła nam konieczność szybkiego, brutal­ nego wprost korygowania postawy tw ó r cz ej19.

P ragnien ie wielkości w yrażające się w k ry ty ce lite ra tu ry tej w iel­ kości pozbawionej było bardzo ch arak tery sty czn ą cechą p ostaw y m ło­ dych ludzi zw iązanych z tw órczością literack ą i ko nsp iracy jn ą działal­ nością zbrojn ą w okupow anej W arszawie. Ludzie ci, żyjący pod c iśn ie ­ niem szczególnych w arunków , wielkość narodow ą sam i rep rezen tow ali i żyli pragnieniem jej uchronienia. K ształt pożądany lite ra tu ry fo rm u ło­ w ali n a m odłę w łasnych potrzeb i tęsknot. Życie zaś, jakie prow adzili, i codzienne ryzyko najw yższe daw ało im poczucie p raw a do zgłaszania pod adresem sztuki i lite ra tu ry żądań n a m iarę w łasnych przekonań, w łas­ nej w iary, w łasnej odwagi i pośw ięcenia 20.

W rezygnacji lite ra tu ry m iędzyw ojennej z donioślejszej p ro blem aty ki widziano przyczynę jej zainteresow ań form alnych. Toteż re z u lta ty po­ szukiw ań form alnych przyjm ow ano bardzo sceptycznie i bez w iększej uwagi. W acław B ojarski np. kw estionow ał ich przydatność, gdyż są g en e­

19 S. Z i e m b i c k i , Jedność twórczości i walki. „Dziś i Jutro” 1949, nr 7. 20 Zob. charakterystykę tego pokolenia w: J. S t r z e l e c k i , Próby św iadectw a. Warszawa 1971.

(12)

tycznie zw iązane z odm ienną, obcą postaw ą. Uw ażał zresztą, że w lite ra ­ tu rz e m iędzyw ojennej doszło do h ip ertro fii form alizm u, u której podstaw ,,tkw iła w łaśnie rozpaczliw a świadom ość tej nicości i w spom nienie o w ielu o statnich b an k ru ctw ach usiłow ań zw iązania sztuki z życiem ” (KP 48).

Ew a Pohoska dodaw ała, że poszukiw ania form alne nie prow adziły tw órców przedw rześniow ej lite ra tu ry do odnalezienia form uły pełnej w ypow iedzi arty sty czn ej. K ończyły się one w w arstw ie pow ierzchniow ej, w słow nictw ie, m etaforze, fabule (KP 137).

Na twórczość poetycką tego okresu spojrzano ze stanow iska zupełnie odm iennego, niż czyniło się to w m iędzyw ojennym dw udziestoleciu. Z da­ niem A n d rzeja Trzebińskiego liry k a poniosła śm ierć w e w rześn iu 1939.

U m arła dlatego, że skończyła się oto e p o k a s ł ó w w l i t e r a t u r z e . [...]. Że m usi się w niej zacząć e p o k a c z y n u . [KP 53—54]

T rzebiński w prow adził opozycję: pokolenie liryczne — pokolenie d ra ­ m atyczne, o czym dokładniej będzie się jeszcze mówiło. L iryka — to dla niego nie rodzaj literacki, lecz sty l literackiego przeżycia, c h a ra k te ­ ryzu jący się odchodzeniem poety od zdarzeń w samotność, kam eralność, oddalanie się tw órcy od realnego życia. T aką w łaśnie postaw ę, k tó rą od­ rzucał, w idział w w ielu przedw rześniow ych u tw o rach poetyckich. K ry ty ­ kow ał zwłaszcza „k abareto w y n u r t” S kam an d ra (TK 67), napisał bardzo surow ą, p ełną zjadliw ej ironii recenzję K w ia tó w polskich Tuw im a (pt. „To

czas się w strzy m a ł i odwrócił lica”, KP).

N a te m a t em igracyjnej twórczości — także i T uw im a — w ypow iadał się rów nież Bojarski. P isał on, że „w ciepłej A m eryce daleki jest [Tuwim] od zrozum ienia naszej rzeczyw istości, jak jego tricki w ersy fik acy jne d a­ lekie są od praw dziw ej sz tu k i” '21. W ogóle do poetów przebyw ających na em igracji m ieli m łodzi tw ó rcy stosunek pogardliw y — przekonani, że sam i dysp o n u ją n iew spółm iernie bogatszą w iedzą o w ojnie i spraw ach okupow anego kraju.

Z w iększą uw agą odnoszono się do dorobku poetyckiego A w angardy. W praw dzie i tu znajdow ano p u stk ę problem ow ą i form alistyczne rozw ią­ zania k o n stru k cji utw orów , ale czyniono w y jątk i dla niektó rych poetów, szczególnie dla dorobku Ju lia n a Przybosia. A ndrzej T rzebiński pisał pracę se m in a ry jn ą o hom onim ach w jego twórczości i tak w yrażał w p am ięt­ n ik u sw e zainteresow anie ty m tw órcą:

na przykładzie przybosia dopiero widać, co tu znaczy pisarz prawdziwie żyw y. piszę o hom onim ie z coraz w iększym kultem dla tem atu. [...] kto w ie, czy to nie posłuży mi jako odskocznia do szukania perspektyw dla poezji m ającej się narodzić. [TK 108]

A jeszcze w inn ym m iejscu:

21 J. M a r z e c [W. B o j a r s k i ] , „Twórczość” emigracyjna. „Sztuka i Naród” 1943, nr 8.

(13)

ogłaszam heroizm twórczy przybosia i zestawiam go z norwidem. teore­ tycznie ma to być problem w artości w sztuce. [TK 79]

Bardziej k rytyczn ie odnosił się do „k u g larstw a A w an g ard y ” Tadeusz Gajcy. Nie m iał zaufania do „dziw olągu arty sty czneg o” P e ip era i jego g ru p y (KP 129). N arodziny A w angardy krakow skiej określał G ajcy jak o „narodziny tragicznego n ieporozum ienia”.

Twórczość kultu ludzi bardzo ambitnych, bardzo zarozumiałych m iała w ó w ­ czas [tj. W 'latach dwudziestych] stanowić front przeciw łamiącej się lin ii Ska- mandra. Dzisiaj — am algamat dziwactw jest historycznym św iadectw em b łą ­ dzenia, poszczególne w artości — dowodem złego smaku artystycznego, tezy „nowej poezji” — ślepą uliczką n .

Z achw yty nad A w angardą osądzał G ajcy jako przejaw snobistycznego zakłam ania. O ew en tualn ej k on ty n u acji Przybosia pisał ze zjadliw ą iro ­ nią:

Jak wyobrazić sobie dalszą kontynuację drogi z Równania se rca? To byłoby okropne, owo ciągłe m ówienie jąkały, który w zasadzie jest człow iekiem nor­ malnym 23.

Tadeusz Borowski, chociaż czytał chętnie u tw o ry poetów A w angardy, odnosił się jed n ak do ich program u sceptycznie, w idział w nim złą szkołę dla młodego p isarstw a 24.

Trzebiński z tej ogólnej d ezaprobaty ocalał twórczość Przybosia. G ajcy w innej stronie poszukiw ał w artościow ej lite ra tu ry . W yliczał cztery n a ­ zw iska poetów, k tó ry ch dzieła cenił za „w idzenie k a tastro ficzn e” , za przew idyw anie kataklizm u :

W pozornie pogodnej, nie grożącej nowym potopem atm osferze czasu, do­ strzegli oni zbliżającą się zatratę. Czechowicz, Miłosz, Zagórski, Sebyła — oto nazwiska katastrofistów . W ładzie nieba, w porządku spraw ziem skich, do­ strzegli cień przeznaczenia nieuchronny i groźny. Poezja katastroficzna zrodziła się z przeczucia. Jesteśm y po etapie, w którym realizacja przeczucia przybierała form y konkretne, niszczące. W sferze m etafizyki błądzące zarysy zniszczenia potw ierdziły się kształtem rzeczywistym . Surowa zapowiedź przyjścia wroga sprawdziła się nie w obłędnym, niesprawdzalnym empirycznie w ieszczeniu zła, lecz w strefie naszych codziennych, potocznych istnień 25.

Z innych obszarów twórczości literackiej S tanisław Ignacy W itkiew icz przyciągał uw agę m łodych. Trzebiński zwłaszcza składał „hołd rodow i W itkiewiczów” (TK 79), a liry k ę definiow ał tak :

sztuka, liryka jest w yw ołaniem w człowieku m etafizycznego uczucia dziwności, jak chciał tego Ignacy W itkiewicz, czy może prawdziwiej: sztuka, liryka jest medium, poprzez które poznajem y absolutną i niepowtarzalną tajem nicę piękna. 22 T. S. G a j с у, O w aw rzyn. „Kierunki” 1967, nr 19.

23 Ibidem.

24 Zob. T. D r e w n o w s k i , Ucieczka z kamiennego świata. (O Tadeuszu Bo­ rowskim). Warszawa 1972, s. 72.

(14)

Tajem nicę pojedyńczego dnia,, pojedyńczej i gorzko osamotnionej w kosm osie czasu godziny. [TK 23]

Borow ski jed n a k kpił z tych fascynacji, a o W itkacym napisał sa ty ­ ryczną fraszkę 26.

E ugeniusz K olanko, ko n sp iracy jn y poeta zw iązany ze środow iskiem krakow skim , próbow ał brać w obronę lite ra tu rę dw udziestolecia, zw łasz­ cza przed k ry ty k ą dokonyw aną z pozycji totalistycznych. U pom inał się m. in. o pisarstw o T adeusza Boya-Żeleńskiego (Twórczość pod obstrza­

łem , KP).

Na m arginesie ty ch osądów pojaw iały się jeszcze inne, odpychające tony, k tó re w y ra sta ły z ideologicznego podglebia bliskiego faszyzm ow i, odw oływ ały się do n astrojó w antysem ickich. Taki obniżający dyskusję ton w niósł m. in. Tadeusz G ajcy:

Trzeba postawić w reszcie jasno i powiedzieć, że to bardzo ważne, że za­ sadnicze: poezja dwudziestolecia była w 3/4 twórczością psychicznie obcą tej ziem i i duszy człowieka z tej ziemi. [KP 129]

W yrażał W yka ogólne nastro je, obejm ujące k ilka generacji, gdy stw ie r­ dzał:

Tradycja problem owa dwudziestolecia nie budzi w nikim entuzjazmu. Ciągłość problemowa drugiej Rzeczypospolitej nie będzie wynikać z tradycji m iędzyw ojennego 20-lecia. [KP 66, 68]

Z m yślą o poszukiw aniu w łaściw ych i p rzy d atn y ch trad y cji dodaw ał:

Bez żalu i bez poczucia, że krzywdzimy, sięgam y wstecz, przed to dw u­ dziestolecie [...]. [KP 67]

N iektórzy spośród m łodych, ale i oni w tej postaw ie nie byli n a szczęś­ cie k onsekw entni, chcieliby w szystko zaczynać z p u n k tu zerowego, zu­ pełnie od now a, odw racając się od wszelkiej trad y cji. Dla Trzebińskiego np. sztuka to „ciągłe o dkryw anie teraźniejszości, kolum biada p ięk n a” (TK 23), a więc sztuka uw olniona od w szelkiej trad ycji, zw rócona ku dniom dzisiejszym i przyszłym . Częstsze były jed n ak ślady sięgania m yślą w stecz, ku przeszłym narodow ym doświadczeniom , w poszukiw aniu in s p i­ racji, form uły, trad y cji, wzorców.

N a w ielką doniosłość p y tan ia o tra d y c ję zw racał uw agę W yka, zazna­ czając, że w łaśnie w tak ich m om entach jak w ojna „w yłania się p y tanie o praw dziw ych przodków nowego w ą tk u m yślowego i artystycznego, p y ­ ta n ie o istotne n astęp stw o h u m an istyczn e” (KP 63).

W yróżniał dw a przek roje tra d y c ji: problem ow ą, bardziej stałą, w y ­ p ełn io n ą zagadnieniam i podobnym i do tych, k tóre stanęły przed pokole­ niem poszukującym trad y cji w łasnej; i artystyczną, nacechow aną przez pam ięć o najsp raw n iejszy ch form ach i p rądach artystycznych, a odzna­

(15)

czającą się silniejszym i w ahaniam i, w iększą zm iennością. D ostrzegał p e r­ spektyw ę pow rotu do lite ra tu ry w ielkich problem ów : „P rzed nam i [...] wznosi się daw na, k u służbie pisarskiej zniew olona tra d y c ja ” (K P 66). K ieru n ek zw rotu był dla W yki raczej oczyw isty:

sięgam y w stecz, [...] do zagadnień, które w szystkim pokoleniom literackim porozbiorowym były w spólne i wiązały je pomimo różnic. W ielka problem atyka okresu romantycznego, pozytywistycznego i neorom antycznego jest nadal aktu­ alna [...]. [KP 67]

To, co w y b itn y k ry ty k ujm ow ał w history czno literack ie kategorie i nazyw ał posługując się term inologią w łaściw ą dla poznania h istorycz­ nego — dośw iadczenia narodow e — znaleźć można, choć w in n y sposób w yrażone, w przem yśleniach m łodego pokolenia. Sym ptom atyczne i u jm u ­ jące są słowa A n d rzeja Trzebińskiego, k tó ry przecież w teo retycznych w ypow iedziach odnosił się negaty w n ie do w szelkiej trad y cji, w imię nowości arty sty c z n e j, a w sw ym p am iętn ik u zanotow ał :

Byłem wczoraj z Anną w Agrikoli. Jeszcze raz pomnik Sobieskiego, w ie­ czór rozczapierzony chmurnie w wysokich na stokach gór rosnących drzewach. Jeszcze raz świadomość, że tu — w tym m iejscu — stali ludzie z 30 roku, Nabielak, Goszczyński i inni. To nie jest „sentym entalizm ”, jak to nazwała Anna — to tylko zaostrzona wrażliw ość historyczna, pam ięć historyczna. [TK 261]

K rzysztof K am il Baczyński był św ietnie obeznany z tw órczością J u liu ­ sza Słowackiego. Jego p ro sem in ary jn ą pracę n a tem a t G robu A g a m em -

nona uznano za n ajlepszą z prac stu d en tów owego ro k u 27, pow inow actw a

jego twórczości z ty m poetą odnajdow ało w ielu kom entatorów . Zw iązki w spółczesnej lite ra tu ry pow stającej w czasie w ojny z ro m an tyczn ą spuś­ cizną w yczuw ał raczej niż w yraźnie określał S tro iń s k i28.

A nonim ow y recenzent konspiracyjnej antologii poetyckiej Pieśń n ie ­

podległa ukazyw ał p erspektyw y, k tó re otw ierałby zw rot k u trady cjo m

rom antyczn y m jako w yjście z sy tu acji osam otnienia i odosobnienia, w y ­ rażan ych w w ierszach poetów okupacyjnych, nie m ających jeszcze „po­ czucia nierozerw alnego zw iązku z narodem , [...] bliższego k o n tak tu z tą częścią społeczeństw a, k tó ra otrząsnęła się ju ż z bierności i zajęła po­ staw ę czynnej w alki o narodow e w yzw olenie” (KP 210).

Jak o wzorce w ielkiej trad y cji, k tó ra uczyła reagow ać na w ażne dla n a ro d u w ydarzenia, głosić hasła b u n tu przeciw niew oli narodow ej i pro­ w adzić naró d do w alki, w ysuw ał: Konrada W allenroda, D ziady d rezdeń ­

skie, K ordiana i Beniow skiego.

27 Zob. Z. W a s i l e w s k i , „Taki to mroczny czas...” W zbiorze: Żołnierz, poeta, czasu kurz... Wspomnienia o K r zysztofie Kamilu Baczyńskim. Pod redakcją Z. W a-

s i l e w s k i e g o . Kraków 1967. — M. J a w o r s k i , Na kompletach. W: jw. 28 L. Z. S t r o i ń s k i , O tak z w a n y m upadku literatury w dwudziestoleciu. W: Okno. Lublin 1963.

(16)

Poza M ickiewiczem i Słow ackim żyw a okazała się spuścizna N orwida. Jego słowa stały się m ottem „Sztuki i N arodu” : „A rty sta jest organiza­ torem w yobraźni n aro d o w ej”, o N orw idzie w spom inał Trzebiński w sw o­ im pam iętniku, n a N orw ida w skazyw ał w konspiracyjn ych arty k u łach K azim ierz Wyka.

Bliska im była też trad y cja, k tó ra w dziejach polskiej k u ltu ry stan o­ w iła k o n ty nu ację w artości w niesionych przez rom antyzm : twórczość W yspiańskiego, Żerom skiego, czyli ci pisarze i te dzieła, k tó re pow stały w rezultacie uznania i realizow ania społecznej i narodow ej służby lite ra ­ tury, które były w ypełnione poczuciem odpowiedzialności za los narodo­ wy. Bo na porządku dziennym stanęła a lte rn a ty w a : uniw ersalizm , pięk­ no — czy służba narodow a. W ahania przesądzono n a rzecz służby n aro ­ dowej. W piśm ie „N aród i K u ltu ra ” z r. 1941 zn ajd uje się opinia w tym względzie znam ienna dla tam ty ch lat:

W czasie pokoju, w akademickich dyskusjach, można było mieć takie czy inne poglądy — dziś rozstrzygnęło życie. Toczymy walkę. Już nie o takie czy inne formy politycznej struktury, nie o gospodarczą czy kulturalną ekspansję — toczymy najcięższą w dziejach narodu walkę o p r a w o do życia. W w alce tej literatura, znów rezygnując z w ielu ambicji „estetycznych”, musi stać się j e d n y m z czynników dających zwycięstwo. [KP 41]

T radycja rom antyczna była bliska w ielu orientacjom ideow ym i poli­ tycznym , które w yb ierały z niej różne w artości i różnie znaczące sygnały. Oprócz trady cy jnego pojm ow ania rom anty zm u zgodnego z solidaryzm em narodow ym , u trw ala n y m przez przedw rześniow ą szkołę i oficjalną poli­ tykę ku ltu raln ą, co na ogół do k u m en tu ją wyżej przytaczane opinie i św ia­ dectw a, były rów nież próby przew artościow ania trad y cji rom antycznej z pozycji lewicowych. S tefan Żółkiew ski pisząc o w ydaw anym pod egidą Polskiej P a rtii Robotniczej „P o rad nik u O św iatow ym ” podkreślał, że p u ­ blikacja ta m iała za zadanie:

odkłamać przeszłość narodową, odsłonić historyczny, twórczy, demokratyczny, radykalny i rew olucyjny nurt w dziejach polskich i w dziejach m yśli p o lsk iej29.

Również w k ręg u PPR -ow skiego „P rzełom u” sięgano do tradycji E dw arda Dem bowskiego, H en ry k a K am ieńskiego, R yszarda B erw ińskie- go 30. H elena Ja w o rsk a w spom inała rok 1943:

B ył to okres, kiedy „odkryliśm y” M ochnackiego. Stał się na parę tygodni pasjonującą le k tu r ą 31.

Teofil Głowacki n a łam ach lewicowego pism a „Lew ą m arsz” (1943. n r 4) przedstaw iał ciąg tra d y c ji prow adzący od rom antyzm u przez n a ­

29 S. Ż ó ł k i e w s k i , Przepow iednie i wspomnienia. Warszawa 1963, s. 246. 30 Ibidem, s. 243.

31 Cyt. za: Z. J a s t r z ę b s k i , Literatura pokolenia wojennego wobec d w u ­ dziestolecia. Warszawa 1969, s. 110.

(17)

stępujące ogniw a: D ziady drezdeńskie, R edutę Ordona, M azura ka jd a­

niarskiego, C zerw ony sztandar, W arszaw iankę 1905, twórczość A ndrzeja

S truga, W ładysław a Broniew skiego, dorobek „Nowej W si” .

Przesądzenie w w yborze tra d y c ji literack iej na rzecz czynu określiło podstaw ow y w ybór z epoki Młodej Polski: Stanisław a W yspiańskiego i S tanisław a Brzozowskiego. O pierw szego z w ym ienionych upom inała się „K uźnia”, k tó ra przypom inała jego „tw ard e słow a w zyw ające uśpiony naród do czynu i b o h a te rstw a ” (KP 115). W ty m piśm ie akcentow ano m yśl W yspiańskiego, że n aród może podźwignąć się jed y n ie w łasną pracą. W yspiański był dla „K uźni” przykładem poety czynu, w zorem tw órcy walczącego. Ten m otyw też zadecydow ał o naw iązaniu do m yśli S ta n i­ sław a Brzozowskiego.

W w aru n k ach okupacji w iele zjaw isk życia literackiego, w iele ocen m usiało ulec przew artościow aniu. Pozostało, a może naw et się pogłębiło, zainteresow anie N orw idem i Brzozowskim . Słowa N orw ida patronow ały, jak już w spom niano, pism u „Sztuka i N aród” , Brzozowskiego zaś pism u „P łom ienie”, u kazującem u się z m ottem :

Rewolucja działania, aby była zdrowa, opierać się musi na pozytywnej treści, którą w nosi w życie dane organizujące się pokolenie.

Spośród generacji urodzonej około r. 1920, w tej jej części, która zw iązała się z w ym ienionym i periodykam i i w niosła isto tny w kład do intelektualn eg o ru ch u Polaków w latach w ojny i okupacji — Brzozow­ ski był najbliższy A ndrzejow i T rzebińskiem u. Był dla niego autorytetem , k ry te riu m w artości w łasnej indyw idualności. Trzebiński szedł jego śladem w autoanalizie. W sw ym p am iętn ik u zapisał:

coraz częściej oceniam siebie ,,po brzozowsku”... w mojej m yśli nie ma jeszcze najgłębszych wzruszeń. [TK 85]

Do Brzozowskiego w racał w ielokrotnie, pisarz te n był dla niego czymś w rodzaju ko n tro lera stopnia autentyczności. Zanotow ał też np.: „czy brzozowski nie ^odczuw ałby w s trę tu wobec zakłam ania, sztuczności itp m ojej m yśli?” (TK 85). Od Brzozowskiego p rzejął Trzebiński istotne ele­ m enty sw ych poglądów estetycznych, k tó ry ch w yrazem był znany a rty ­ kuł Pokolenie liryczne i dram atyczne.

wartościujące podejście do sztuki, dramatycznie nawet wartościujące, za­ w dzięczam brzozowskiem u, pewne rzeczy przyjm owałem od brzozowskiego pod­ świadom ie. to przede wszystkim . [TK 106]

Rodem z Brzozowskiego są idee i m arzenia o sztuce, k tó ra by nie była kontem placją, oglądaniem św iata, lecz działaniem i czynem . To au tor

L egendy M łodej Polski p atronow ał buńczucznym i energicznym sfo rm u ­

łow aniom — przyw ołajm y u ry w ek cytow anego ju ż tek stu : „skończyła się e p o k a s ł ó w w l i t e r a t u r z e . [...] m usi się w niej zacząć e p o ­

(18)

Z całą ostrością przypom niała też o sobie podstaw ow a antynom ia pol­ skiego ro m an ty zm u w jego walczącym , rew olucyjnym nurcie: antynom ia słowa i czynu. Jeszcze raz określiła losy kolejnego pokolenia Polaków. Tw orzyć czy w alczyć? Pisać czy iść do akcji? Poznaw ać k u ltu rę i sztukę europ ejską czy uczyć się regulam inów w ojskow ych i posługiw ania się bronią? Analizow ać m etafo ry i porów nania czy przygotow yw ać akcje od­ w etow e? C hronić więc życie w im ię twórczości i tale n tu czy stanąć w pierw szym szeregu w alczących i narazić się n a n iechybną śm ierć? N ajw iększy ciężar rozstrzygania ty ch dylem atów wzięło na siebie poko­

lenie w ojenne. J a k je rozstrzygnęło — w iem y. P am iętam y piękne a p rze j­ m ujące słow a Pigonia w ypow iedziane po śm ierci K rzysztofa B aczyńskie­ go: „Cóż, należym y do narodu, którego losem jest strzelać do w roga z b ry la n tó w ” 32. Tadeusz Borow ski w e w spom nieniu o Trzebińskim cyto­

wał jego odezw anie się:

Pam iętaj, że poeta m usi być żołnierzem. Jeżeli nie potrafi zasłonić się w ierszem , to niech zasłania się ciałem

M yśląc o takiej sytu acji w spom inał Bogdan Suchodolski:

Który był człow iekiem prawdziwym: czy ten, który m iał w rękach stena, czy ten, który pisał wiersz? Lub m ówiąc bardziej ogólnie: czy „rzeczą ludzką” m iała być kultura, trwająca, mimo wojen i zniszczeń, przez w ieki jako wspólny i dostojny skarb — czy tą „rzeczą ludzką” m iała być wojna sp raw ied liw a?34

P okolenie w o jenne próbow ało rozw iązać tę antynom ię w tro jak i spo­ sób. Po pierw sze — przez uczestniczenie tw órców w pracy k o n spiracyj­ nej, w łaśnie przez czyn pojm ow any dosłownie, jak najdosłow niej, czyli przez podejm ow anie aktów praktycznej działalności zwróconej przeciw ko okupantow i.

„W iadomości Polskie” w r. 1942 (nr 3) zam ieściły a rty k u ł Literaci

polscy a w ojna, k tó ry mówił, czego konspiratorzy — sam i nie u p raw ia ­

jący twórczości artysty czn ej — oczekują od ludzi lite ra tu ry i sztuki. Z na­ m ien ny to dokum ent, bo w yrazić m usiał n astro je określające klim at, jak i otaczał tw órców :

Chcielibyśmy, by grupa m ężnych wzrastała. Chcielibyśmy, by przysłowiow e i tradycyjne poczucie odpowiedzialności za los Narodu i w tym straszliwym m om encie dziejowym stało się przedmiotem ich najgłębszej troski oraz żywą treścią serca. Chcielibyśm y widzieć ich w e własnym gronie przy stole narad, przy warsztatach pracy tajnej. Chcielibyśm y z ich uczuć, m yśli, wyobraźni korzystać; potęgować siły moralne świadomością, że oprócz szarych „niezna­ nych żołnierzy” stają z nami solidarnie ram ię przy ramieniu do w alki o w o l­ 32 Cyt. za: K. W y k a , w stęp w: Κ. K. B a c z y ń s k i , U tw o r y zebrane. T. 1. K raków 1970, s. LXVII.

33 T. B o r o w s k i , U tw o r y zebrane w pięciu tomach. Ze wstępem W. W o r o ­ s z y l s k i e g o . T. -2. Warszawa 1954, s. 248.

34 B. S u c h o d o l s k i , Podwójn e życie. W zbiorze: Żołnierz, poeta, czasu kurz..., s. 166.

(19)

ność — w ybrańcy Narodu. Chcielibyśmy umocnić w sobie pewność, że tw ór­ czością jest nie tylko słowo pisane, lecz i budowana czynem rzeczywistość. [KP 45]

T y m ‘czynem m ogły być odczyty, wieczory autorskie, spotkania, uczest­ nictw o w konspiracyjn ym życiu politycznym .

We w szystkich tych formach może objawić się ich [tj. pisarzy] postawa moralna godna ludzi pióra, w e w szystkich spożytkowany być m oże ich auto­ rytet, indyw idualność i talent. [KP 46]

To dokum ent „ z ew n ętrzn y ”, u jaw n iający poglądy rep re z en ta n tó w kon­ spiracji, którzy oczekiwali od twórców , od „w yb rańców ” — pomocy, przykładu, w sparcia au to ry tetem . O czekiw ania takie m usiały być jed ny m z w yznaczników określających statu s a rty sty w polskim życiu podziem ­ n ym lat w ojny i okupacji.

D okum entów „w ew n ętrznych ” , tzn. tak ich tek stów literack ich czy paraliterack ich , k tó re by stano w iły bezpośrednie dopełnienie cytow anego arty k u łu , w niesione przez dru g ą stronę tego uk ład u — nie m am y. I jest to niezw ykle godne zastanow ienia. P rzem yślenia prow adzące tw órców lite ra tu ry do osobistej w alki orężnej z okupantem nie zostały chyba w yraźnie sform ułow ane, choć niew ątp liw ie stanow ią zaplecze znanych tekstów i faktów biograficznych. N ajbardziej w artościow e arty styczn ie tek sty poetyckie, u tw o ry Baczyńskiego, Gajcego, Stroińskiego, nie d o star­ czają podstaw do zreko nstru o w an ia „drogi m y śli” prow adzącej do żoł­ nierskiego czynu. Z drugiej stro n y — biografia w szystkich trzech w y ­ m ienionych i w ielu innych dowodzi, że tę „drogę m yśli” isto tn ie prze­ byli — ona w łaśnie prow adziła ich w znanym k ierun ku . Z naddatkiem spełnili oczekiwania, k tó ry ch w yrazem jest przytoczony a rty k u ł z „W ia­ domości Polskich” , przezw yciężyli tkw iącą początkam i sw ym i w rom an ­ tycznej trad ycji, tak typow o polską, antynom ię słow a i czynu. Zbigniew W asilew ski w e w spom nieniu o K rzysztofie B aczyńskim p ró b u je tę „drogę m yśli” zrekonstruow ać:

Pam iętał M ickiewicza i „swego” Słow ackiego rozrachunki sumienia za uchylenie się od w alki zbrojnej w roku trzydziestym pierwszym . Uwierzył w m it poety-żołnierza, tak mocno obecny w tradycjach literatury polskiej, który sam zresztą w swych wierszach kontynuował i w spółkształtow ał. Słaby i chory na astmę, nienaw idzący i brzydzący się swej nienawiści, rozdwojony na miłość i walkę, na świadomość swego przetrwania i ziemską, ułomną doczesność za­ pragnął pokazać, że „jest ze swego pokolenia” — r ó w n y z i n n y m i . Że potrafi nie tylko czuć tętno swego czasu, przeżywać wzm ocnione uczucia i myśli sw ych rówieśników, ale też razem z nimi walczyć — zabijać i w ystaw iać się na c io sy 85.

Siad przem yśleń prow adzących do decyzji żołnierskiej znajdu jem y w znanym fragm encie dziennika Trzebińskiego:

Pochłonie nas historia. Młodych, dwudziestoletnich chłopców. N ie będziemy Mochnackimi, M ickiewiczam i, Norwidami sw ojej epoki. M ogliśm y być Rim ­ 35 W a s i l e w s k i , op. cit., s. 230.

(20)

baudami. A le odrzuciliśm y to, bo szliśm y gdzie indziej. Rozumieliśmy siebie dobrze, bardzo dobrze. M yślałeś o sobie jako o postaci historycznej. Ja także. Nie byliśm y specjalnie do historii — upozowani, nie, przecież nasz gest m iał powstać naturalnie, prosto, jako cień naszego działania. [TK 199]

D rugi sposób rozw iązyw ania antynom ii czynu i słowa opierał się na prześw iadczeniu, stanow iącym w ażny elem ent ówczesnej świadomości li­ terackiej, że w w aru nkach , które n a polskiej ziemi stw orzył okupant, samo tw orzenie jest też w alką. Stanow iska takie określił W acław B ojar­ ski w w ystąp ien iu z okazji zdobycia nagrody w k onspiracyjnym k o n ­ kursie poetyckim z roku 1942:

Gotowi do w alki o wolność państwową — stwierdzamy spokojnie i mocno, że nietknięta jest nasza w olność wewnętrzna 36.

M anifestacją tej wolności była w łaśnie twórczość literacka. Rozum o­ w anie takie nie m iało nic z w erb aln ej, efektow nej ekw ilibrystyki. O dda­ wało au tenty czn ą rzeczywistość. W w aru n k ach totalnego zagrożenia przez hitlerow ski faszyzm sam ak t tw orzenia literackiego, m an ifestujący n ie ­ zależność duchow ą narodu, n ab ierał ran g i czynu.

Świadom ość tak ą w y raża zapow iedź k o nspiracyjnej antologii poetyc­ kiej K rw aw e i zielone zam ieszczona n a łam ach ,,W a try ” . Tw órcy an to ­ logii nie dbali o a rty z m w ierszy; doniosły był sam ak t ich pow staw an ia i publikacji. Rodziły się one w obozach, w ięzieniach, n a ulicy okupow a­ nego m iasta, zgodnie z ty m przekonaniem w yrażonym w przedm ow ie do antologii:

Dziś wyboru dokonało ostrze bagnetu pruskiego. I polskie serce. Dzisiaj artyzmem jest każde słowo polskie w yprute z piersi wrażą kulą, wykrzyczane krzywdą i św iętą zemstą, w ypłakane z m atczynych oczu, zrymowane gen iu ­ szem Polskiej Ofiary a zrytm izowane hukiem ołowiu mierzącego huk serca. To artyzm najwyższej miary człowieczej: śmierci i ż y c ia 37.

Trzecią w reszcie drogą, z poprzednią blisko związaną, w iodącą do przezw yciężenia an ty no m ii słow a i czynu było odpow iednie kształtow a­ nie w łasnej twórczości, sform ułow anie p ro g ram u now ej litera tu ry , takiej k tó ra by staw ała się czynem . D okładniejszą odpowiedź na nasuw ające się tu p y tan ia p rzyniosą dalsze rozw ażania, któ re zap rezen tu ją program literacki k o n stru o w an y w czasie w ojny. Na w ypracow anie tego p ro g ra­ m u nastaw ione były um ysły m łodych tw órców , którzy po starem u tw o ­ rzyć nie um ieli, a now ych rozw iązań m usieli poszukiw ać sam odzielnie. Często zanim zdążyli to osiągnąć, ginęli z ręk i okupanta.

Postaw ę tak ą u jaw n ia w ypow iedź w łożona przez Bojarskiego w usta jednego z uczestników dialogu o w spółczesnej litera tu rz e :

Ja, wiesz, teraz nie piszę prawie wcale. I nie zacznę pisać, dopóki nie znajdę jednego stylu w ew nętrznego mojej twórczości i mojej w alki. [...]

36 Cyt. za: J a s t r z ę b s k i , op. cit., s. 72.

37 Cyt. za: J. J a r o w i e с к i, „ K r w a w e i zielone”. Antologia poezji polskiej 1939—1943. „Ruch Literacki” 1966, nr 6, s. 302.

(21)

Wielka twórczość pow staje chyba ze zgody z samym sobą. Tworzyć n a­ prawdę można tylko sobą całym. Jeśli się tej całości uzyskać nie może, trzeba mieć odwagę niepisania w ogóle. [KP 92, 94]

K rąg „Sztuki i N arodu ” był przeciw ny „nie przetraw io n em u ” cier­ p ien iu w literatu rze, przeciw ny „rozm am łaniu człow ieka” . G rupie tej nie w ystarczał w ielki tem at, ból, cierpienie. T rzebiński w recenzji a n to ­ logii konspiracyjnej Pieśń niepodległa pisał:

Okazało się raz jeszcze: czysto ludzki ból, lęk i rozpacz straciły swą suge- stywność, straciły swą żywość. Brzmią m onotonnie, obojętnie i nieładnie. Oka­ zało się raz jeszcze, że oryginalność to już nie tylko oryginalność, ale wprost konieczny warunek widzialności rzeczy, odczuwalności zjawisk. [KP 205]

Na podstaw ie podobnych przesłanek ogłaszał Trzebiński w spom nianą tu już śm ierć liry k i (sym bolicznie zbiegającą się ze śm iercią Józefa Cze­ chowicza).

L iryka dla Trzebińskiego nie była rodzajem literackim . To było coś znacznie więcej. To był styl literackiego przeżycia. Toteż T rzebińsk w prow adził opozycję: pokolenie liryczne — pokolenie dram atyczne. Ce­ chą pierwszego jest opow iadanie, w ysław ianie, w yrażanie, kontem placja. Cechą drugiego — kom ponow anie u tw orów z bezpośrednich działań, k reo ­ w anie utw orów literackich, w spółdziałanie z całym organizm em społecz­ nym przez tw orzenie praw dziw ej w ielkiej sztuki, k tóra jest w artością estetyczną i etyczną zarazem . We w spom nieniu o sw ym p rzy jacielu , Bo­ jarskim , Trzebiński zanotow ał rozm owę z nim n a tem a t liryk i:

— czy nie uważa pan, że liryka... jako rodzaj literacki... jest dziwnie n ie­ pełna — ? Tak. N ie wystarcza mi. Chociaż nie piszę w łaściw ie nic innego. Czy pan także pisze głów nie liryki ·— ?

— tak. Głównie liryki... Ale zerwanie z liryką będzie czymś w ięcej niż n a ­ szym indyw idualnym buntem czy odejściem... Musi stać się... [TK 50]

T rzebiński bardzo ściśle łączył w artości estetyczne z etycznym i. W arto przypom nieć, co sądził o istocie stylu:

Styl artysty — to owoc w ielu poświęceń, sam oprzekreśleń, to dowód u sta­ lonego, choć żyw ego system u wartości tkw iącego w twórcy. Praw dziw y styl wymaga wew nętrznego skomponowania człowieka, stworzenia własnej, skrysta­ lizowanej osobowości, wyboru spomiędzy nieskończonych m ożliwości jednej — i najcenniejszej. [TK 72]

Etyczna postaw a tw órcy znajduje, zdaniem Trzebińskiego, odbicie w jego dziele. „Żeby dobrze kom ponować, trz e b a być i w życiu kimś, kim ś może nie zrealizow anym jeszcze, ale w każdym razie p o ten cjaln y m ” (TK 72). W yraża się to w dystansie, czyli w sto su n k u człow ieka tw o rzą­ cego wobec fik cy jn y ch zdarzeń, bez czego nie m ożna sobie w yobrazić zwłaszcza powieści.

Piękno z w artością m o ralną łączyła Ew a P ohoska :

Czyste w yczucie piękna i moralna ocena wartości, którą nazyw am y su ­ m ieniem — to nie są niezależnie funkcjonujące władze. Pow stają z tej samej w alki o w iększe piękno św iata — w alki tworzącego je człowieka. [KP 138]

(22)

Tak więc Trzebiński i blisko niego stojący młodzi tw órcy poszukiw ali możliwości przezw yciężenia antynom ii słowa i czynu przez przyjęcie określonej postaw y, k tó ra może znaleźć w yraz zarów no w sztuce jak i w życiu. J e st to postaw a „ b e z p o ś r e d n i e g o s t o s u n k u d o r z e ­ c z y w i s t o ś ć i”, postaw a „ c z u c i a s i ę w s e r c u t e j r z e c z y w i ­ s t o ś c i ” (KP 56).

J a k zarysow ały się persp ek ty w y nowej — pożądanej, przew id yw a­ nej — lite ra tu ry ? Zapowiedzi program ow e sy tu u ją się w dwóch planach: ogólnym i szczegółowym. W żadym z nich nie dochodzi do zam knięcia system u. W każdym zn ajd u jem y poglądy ścierające się ze sobą, a nawel w ykluczające się w zajem nie. Spory nie zostały doprow adzone do końca. Pozostały wszakże św iadectw a ru ch u m yśli, k tóre w niejed ny m znalazły k o n ty n u ac je w dyskusjach późniejszych.

D o m in an tą w p rzew idy w an iu i p rogram ow aniu nowej lite ra tu ry była idea jedności sztuki i m oralności. K azim ierz W yka spodziew ał się, że

po uciszeniu się szaleństw a w yłoni się taki świat, gdzie nie trzeba będzie tłu ­ mić sw oich postaw moralnych, gdzie nie trzeba będzie buntów zamieniać w po­ zorną niezależność i sam oistność form poetyckich, natomiast całą osobą swoją m ożna będzie św iadczyć lub przeciwstawiać 88.

W łaśnie z trad y cji, któ re teraz ukazały sw ą aktualność, a które zo­ stały w yżej ju ż określone, w yprow adzał W yka cechę przyszłej litera tu ry , polegającą n a gotowości sąsiadow ania z w ielką problem atyką, co w kon ­ sekw encji łączy się z najw yższym i obow iązkam i artystycznym i. W ielkość m o raln a i wielkość a rty sty czn a — oto postulat, a zarazem św iadectw o obaw y, by w sztuce przyszłej „nie było fałszerstw kosztem w ielkich

zagadnień i w ielkich słów ” (KP 68). ,

W jak i sposób będą staw iane w ielkie problem y m oralne i społeczne: p raw d a i wolność, odpow iedzialność i swoboda, siła etyczna a siła realn a ojczyzny — na to p y tan ie W yka nie zam ierzał udzielać dokładniejszej odpowiedzi.

W ystarczy gotowość podejm owania tych kwestii, a jeśli ona nie jest w m ó­ w ieniem , lecz prawdą domagającą się głosu natychm iastowego, przyjdą odpo­ w ied zi twórcze. [KP 68] x

Jednego był W yka wszakże pew ien: że będzie to lite ra tu ra poddana ładow i ry g o ru i dyscypliny tw órczej, h ołdująca klasycyzm ow i trosk ą o p ra w a w ew n ętrzn e form i ich czystość.

L ata pow ojenne rysow ały się b o w iem 'w w yobraźni k ry ty k a jako okres odbudow y, w k tó ry m nie będzie w aru n k ó w do ekstraw ag ancji (jak po pierw szej w ojnie św iatow ej), jako okres zw rócony ku klasycyzm ow i, k tó ­ rego isto tą je s t „n orm a i p raw o ” 39.

38 W y k a, Rzecz wyobraźni, s. 76. 39 W y k a , Pieśń i dzieje, s. 150.

Cytaty

Powiązane dokumenty

przez Podwykonawców lub dalszych Podwykonawców przed dniem Odbioru częściowego robót budowlanych, lub jeżeli roszczenia Podwykonawców lub dalszych Podwykonawców nie

przez Podwykonawców lub dalszych Podwykonawców przed dniem Odbioru częściowego robót budowlanych, lub jeżeli roszczenia Podwykonawców lub dalszych Podwykonawców nie

Wynagrodzenie Wykonawcy, o którym mowa § 5 może być za zgodą Zamawiającego rozliczane, na podstawie faktur VAT (częściowych) wystawianych przez Wykonawcę na kwotę

Jednostka planistyczna D.Z.08 powierzchnia 36,33 ha Uwarunkowania Stan zainwestowania: zabudowa mieszkaniowa jednorodzinna i wielorodzinna, usługi, w tym usługi

……… zł netto /litr (zgodnie z cennikiem publikowanym na stronie www.orlen.pl). Zmiany wynagrodzenia następować będą w formie aneksu na podstawie przedstawionych przez

„wnioskodawcą”, przekazują w formie dokumentu elektronicznego przez teletransmisję danych oraz pobierają drogą elektroniczną potwierdzenie wysłanej informacji

Płatność realizowana będzie miesięcznie (jako stały miesięczny abonament) przez okres 24 miesięcy a dodatkowe koszty napraw/wymiany uszkodzonych części płatne będą

Zawartość projektu budowlanego instalacji wentylacji mechanicznej nawiewno - -wywiewnej w palarni w budynku domu pomocy społecznej przy ul.Pod Młynik 4a w Wąbrzeźnie ,