Marian Stępień
Konspiracyjne dyskusje literackie
(1939-1945)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/3, 71-100
MARIAN STĘPIEŃ
K O N SPIR A C Y JN E D Y SK U SJE LITERACKIE (1939— 1945)
Z astanaw iano się w czasie w ojny n ad przyszłym kształtem lite ra tu ry polskiej. W rzesień 1939 i jego konsekw encje n a polskich ziem iach spow o dowały, że wszyscy zw iązani z tw órczością literack ą rozum ieli, iż stało się coś, co rów nież lite ra tu rę m usi zasadniczo zm ienić; nie będzie ona ju ż m ogła być tak a jak lite ra tu ra przed rokiem 1939.
W spom inała te rozm ow y i roztrząsania prow adzone w „gronach p rzy jació ł” M aria D ąbrow ska, kiedy w r. 1946 recenzow ała tom opow iadań pt. Noc. P rzyp om in ała zadaw ane sobie w czasie w ojny py tan ia: „Jakim też głosem odezwie się lite ra tu ra polska, kiedy ucichną arm aty, a zacznie m ów ić oniem iały człow iek” h
Je d n i się obaw iali, że lite ra tu ra po straszliw ych dośw iadczeniach za niem ów i zupełnie, zdaniem innych zaś — „zdziczali po tak odczłowie- czonym okresie bytow ania, w ydam y ze siebie raczej ry k n iea rty k u ło w any, niż abyśm y m ieli przyw racać praw o w ity sens n ad u żytem u sło w u ” 2. Albo też popadano w in n ą skrajność przypuszczając, że po n ie byw ałych dośw iadczeniach w ojny i okupacji „ogrom satysfakcji, k tóre uzyskam y za ogrom cierpienia i bohaterstw a, uskrzydli naszą lite ra tu rę do niebyw ałego w jej dziejach lo tu ” 3.
W ro ku 1942, m yśląc o przeżyciach pierw szego m iesiąca w ojny, pisał K azim ierz W yka:
I pieśń po w szystkie czasy narodu polskiego mieć będzie w tych niewielu tygodniach w rześniow ych hojną żyłę tragizmu, w ielkości i ofiary. Nie dotarła jeszcze do tej żyły dzisiaj i minie zapewne w iele czasu, zanim jej pełny roz miar zdoła ogarnąć 4.
Je d en był w ty ch dyskusjach w spólny m otyw , k tó ry łączył poglądy ludzi o różnych o rien tacjach ideow ych i o różnej przynależności pokole
1 M. D ą b r o w s k a , Pisma rozproszone. Pierw sze wyd. książkowe. Pod re dakcją i z przypisam i E. K o r z e n i e w s k i e j . T. 2. Kraków 1964. s. 538.
2 Ibidem, s. 539. 3 Ibidem.
niow ej: przekonanie o b an k ru ctw ie lite ra tu ry przedw rześniow ej. Różne były stopnie n asilenia tego negatyw nego osądu, różnorodna — jego m o tyw acja, ale jednakow o stanow czo odrzucono to, co znam ionow ało lite ra tu rę polską przed rokiem 1939.
W idziano bow iem — w edle sform ułow ania W yki — ,,zasadniczą roz bieżność możliwości zaw artych w tym , cośmy przeżyli, a w yrazu, jak i jest im w stan ie dać n aty ch m iast piśm iennictw o” 5. Za tym stw ierdze niem kryło się zw ątpienie w skuteczność dotychczasow ej form y pow ieś ciowej, uznanej przez k ry ty k a za dalece niedostateczną wobec przeżyć lat w ojennych, dom agających się w y m iaru trag ed ii i w ielkiej epiki. Ocze kiw ał on lite ra tu ry , jakiej kształt tru d n o zrazu przew idzieć. Był św ia dom, że spełnienie estetyczne może nie n astąpić nigdy, pojaw ią się tylko kolejne p róby zbliżenia, w y ra sta jąc e n a grun cie pam ięci o przeżyciach w ielkich i w zniosłych, k tó ra u trzy m a stan niepokoju i poszukiw ań.
A nonim ow y a u to r zapow iadał w krakow skim piśm ie podziem nym z r. 1941 „N aród i K u ltu ra ” :
Nie pozwolimy, nie możemy pozwolić, by p o w t ó r z y ł się okres sprzed roku 1939, kiedy „literackim wydarzeniem ” staw ały się książki Sergiusza P ia seckiego i U kniew skiej. [KP 4 1 ]6
A rtykuł program ow y „K uźni” odżegnyw ał się od lite ra tu ry m iędzy w ojennej jako „pustej i jało w ej” , p rzypisyw ał jej „pław ienie się w bły- skotliw ościach fo rm alistycznych” (KP 118). Zarzucano tej litera tu rz e b rak społecznych am bicji, u tra tę poczucia odpow iedzialności za słowo, zagu bienie w rażliw ości pisarza na spraw y ogółu. Z apytyw ano naw et, m yśląc o zakresie zainteresow ań przedw rześniow ej prozy :
Czyż np. w dynamicznej społecznie Rosji Sowieckiej dopuszczalne byłoby tego rodzaju w yżyw anie publiczne perwersji? [KP 165]
„W olność” , pism o społeczno-polityczne w y d aw ane przez socjalistów ugrupow ania „Wolność, Równość, Niepodległość”, ubolew ało, że po śm ier ci S tefana Żerom skiego n ik t nie podjął w twórczości literackiej donio słych a bolących problem ów społecznych, że n ik t nie kontynuow ał jego śmiałości m yśli i jego wielkości. O braz lite ra tu ry przedw rześniow ej w y daw ał się nieciekaw y, b ezbarw ny i m iałki :
Nużą nas i nudzą dziś owe niby to subtelne analizy psychologiczne w po w ieści współczesnej, mierzi kunszt form alny poetów bezustannie strojących swe artystyczne instrum enty do jakiegoś nie zrealizowanego nigdy koncertu, błahy i bez znaczenia w ydaje się nam ich liryzm płynący ze ściśle jednostko wych przeżyć, nie uzasadniona tryum falna apologia życia pojętego jako proces... biologiczny. [KP 180]
5 Ibidem.
6 Tym skrótem odsyłam y do wyd.: K onspiracyjna publicystyka literacka 1940— 1944. Antologia. Opracował i w stępem poprzedził Z. J a s t r z ę b s k i . Kraków 1973. Liczba po skrócie oznacza stronicę.
N egatyw ne oceny odnoszące się do piśm iennictw a dw udziestolecia w y pływ ały z prześw iadczenia o dużym a bezpośrednim znaczeniu prakty cz nym oddziaływ ania lite ra tu ry n a postaw ę jej odbiorców. W yraźnie p rze jaw iło się tak ie m yślenie w a rty k u le Bolesława K ujaw skiego:
K a r m i l i ś m y s i ę f i n e z j a m i p s y c h o l o g i z m u i e s t e t y z m u , p o d c z a s g d y t r z e b a s i ę b y ł o k a r m i ć h e r o i z m e m , r o z w i j a ć w ł a d z e w o l i , p o c z u c i e o d p o w i e d z i a l n o ś c i z b i o r o w e j i i n d y w i d u a l n e j z a k a ż d y p o s t ę p e k i c z y n p o d k ą t e m w i d z e n i a d o b r a o g ó l n e g o , i n s t y n k t y w ł a d z y i m o c y . [KP 162]
O statnie słow a przytoczonego frag m en tu brzm ią dw uznacznie i nie jasno. W p rzededniu w ojny, a ty m bardziej ju ż w czasie jej trw a n ia wszel ka frazeologia dotycząca w ładzy, mocy, siły, ojczyzny, n aro d u staw ała się coraz bardziej złożona w sw ych rzeczyw istych sensach. W cześniej, tj. jeszcze w latach dw udziestych i n a początku trzydziestych, słowa takie były najczęściej sygnałem zdradzającym postaw y solidarne z program em sanacji i w spierające rodzim e ten den cje faszystow skie. Później jednak, gdy zagrożenie ze stro n y hitlerow skich Niem iec staw ało się coraz re a l niejsze, a ty m bardziej gdy od 1 IX 1939 stało się rzeczywistością, takie hasła jak : siła, ojczyzna, patriotyzm , potęga, moc, naród — nab ierały inn ych sensów. I fa k t te n u tru d n ia w łaściw ą in te rp re ta c ję prezento w a nych tu m ateriałów . R acje pop lątały się i przem ieszały. Rozw ikływ anie ich nastręcza więc trudności szczególne.
Jednakże w p rzy p ad k u cytow anego wyżej Bolesława K ujaw skiego stw ierdzić m ożna, że k ry ty k i polskiej przeszłości k u ltu raln ej okresu m ię dzyw ojennego dokonyw ał on z pozycji w yraźnie praw icow ych. Zarzucał tej ku ltu rze zainteresow ania pozytyw izm em , m aterializm em dziejowym , freudyzm em , „m dłym estety zm em ”, pacyfizm em , „m asońskim h um ani taryzm em ” i stw ierdzał, że jej p atrio ty zm b y ł tylko deklaraty w ny . K ry
tykow ał k u ltu rę , k tó ra jego zdaniem była „ i s t o c i e n a s z e g o n a
r o d u o b c a , a n a w e t w r ę c z w r o g a ” (KP 162). Za w inę pol skich środow isk tw órczych poczytyw ał zajm ow anie się w yłącznie in teli gentem i jego problem am i, a pom ijanie szerokich kręgów n aro d u w cza sie, gdy „m nożyły się szeregi k arn y ch obyw ateli, gotow ych żyć, działać i ginąć dla w ielkiej idei, rzuconej im przez przyw ódców ” (KP 161).
Taka frazeologia w y raźn ie zdradzająca sw oje sanacyjne pow inow actw a ideologiczne n a k azu je dużą ostrożność wobec k ry ty k i w ym ierzonej prze ciw m iędzyw ojennem u dw udziestoleciu — rów nież w jego literackim przekroju. N iem niej głosy kry ty czn e rozlegały się z w ielu kierunków , rep rezen tu jący ch różne o rien tacje i pokolenia.
N ajsurow iej oceniała lite ra tu rę przedw rześniow ą generacja urodzona około r. 1920, k tó ra pozostaw ała do chw ili uzysk an ia pełnoletności pod jej w pływ em , a nie poczuw ała się — bo i z racji w ieku poczuwać się nie m ogła — do jej w spółautorstw a. Toteż m anifestacjom tej generacji w y
p adnie poświęcić najw ięcej m iejsca. W cześniej jed n a k w arto się p rz y j rzeć poglądom pokolenia o dziesięciolecie starszego, k tó re w tam tym , p rzedw ojennym okresie zdobywało ostrogi, w spółtw orzyło w praw dzie ta m tą lite ra tu rę , ale nie w ty m stopniu i nie ta k długo, by w czasie w ojny nie um ieć odnieść się do niej z k ry ty czn y m dystansem . Nie wszyscy przedstaw iciele tego pokolenia w lite ra tu rz e zabierali głos n a te n tem at, nie w szystkie w ypow iedzi m ożna tu zgromadzić. W ybrać w a rto d oku m enty, k tó re w yszły spod pióra trzech pisarzy: Jerzego Zagórskiego, K a zim ierza W yki, Bolesława M icińskiego.
Je rz y Zagórski bardzo kryty czn ie oceniał poezję dw udziestolecia. W i dział w niej „w iew zdum iew ającej rezy g n acji” , k tó rą ch arakteryzow ało lenistw o, kw ietyzm , m inim alizm am bicji. W twórczości sk am an dry tó w znajdow ał „naskórkow ość” w zruszeń, w poezji L eśm iana i T uw im a — „dziw aczne, zgoła żargonow e »słow otw órstw o«” , odm aw iał ap ro b aty dla głoszonego po r. 1918 przez Lechonia p rogram u — ja k określał — re zygnacji i abdykacji. Sceptycznie rów nież odnosił się do now ato rstw a upraw ianego przez A w angardę krakow ską. N azyw ał je „podróżą do k resu niezrozum ialstw a”, n ieum iejętnością d ojrzenia „oblicza nieuniknionej przyszłości” (KP 74). U w ażał też, że now atorstw o A w angardy tylko w niew ielkim stopniu było oryginalne i sam odzielne.
K azim ierz W yka rów nież bardzo krytycznie, chociaż spokojniej niż Zagórski, oceniał dorobek ówczesnej poezji:
nie należy się spodziewać, by ton poetycki nadać mogły teraz dwie zasadnicze form acje stylow e 20-lecia: form acja awangardy i formacja skamandrycka. [KP 68]
W idząc w praw dzie konieczność zm iany sądów n a tem a t poezji m iędzy w ojennej, W yka uw ażał jednak, że liry k a tego okresu w k o nfron tacji z dośw iadczeniam i w niesionym i przez d ru g ą w ojnę św iatow ą w ygląda korzystniej niż proza. Ta okazała się, jego zdaniem , zupełnie bezw ar tościowa. W spom inając sw oje okupacyjne lek tury , stw ierdzając czytel ność w latach w ojny dzieł w ielkich realistów — Tołstoja, Szołochowa, U ndset, O rzeszkow ej, B alzaka i F la u b e rta — o polskiej prozie m iędzy w ojennej pisał:
N atom iast w yblakły był i jałow y realizm powieści polskiej, i to tym w ię cej, im bardziej się zbliżał do tzw. rzeczywistości zewnętrznej, chw ilow ej. N aj gorszy był ten cały pomiot fotografów najniższego rzędu, szczególnie rozwydrzo nych w sprawach seksualnych. A przecież, i to najbardziej drażniło, w starszej krytyce całe drugie dziesięciolecie nosiło miano realizmu, z przyczepką neo. O przyczepkę mniejsza, grunt, że chwałę czasu widziano w jego rzekom ych uzdolnieniach realistycznych. Cóż za p om yłk a!7
Z w ielką p asją oskarżał k u ltu rę i lite ra tu rę Polski m iędzyw ojennej Bolesław M iciński w o statnich p a ru latach swego życia, zn ajd u jący się
w tedy w e F rancji. R efleksje n a ten tem a t form ułow ał bądź to w listach do przyjaciół, bądź to w n o ta tn ik u osobistym . Jego uw agi n a tem a t k u l tu ry europejskiej la t m iędzyw ojennych to jak gdyby uzupełnienie opinii W yki dotyczących prozy tam tego okresu. In teresu jący m kom entarzem do sądu W yki o jałow ości realizm u polskiej powieści jest uw aga M iciń skiego o ch arak tery sty czn ej „ciekaw ości”, o „podglądow iczostw ie” cechu jący m k u ltu rę ówczesnej Europy. W liście do Jerzego Stem pow skiego pisał :
Zastanawiając się nad przyczynami katastrofy kultury zachodnioeuropejskie] m yślę, że jednym z doniosłych czynników rozkładowych było nadm iernie roz budowane uczucie c i e k a w o ś c i . [...] Taka ciekawość stawia człowieka jakby w „oknie”, pozw ala p o d g l ą d a ć św iat. Ciekawość to trzecia wartość lo giczna, która do w artości „dobre” i „złe” [...] w niosła to trzecie pojęcie: „cie k aw e”. Tu na jednej ław eczce siedzą obok siebie Homer, Platon, Plotyn, Plethon i Platina; w ariat Pitoń, którego po piętnastu latach pracy nauczono w K ościa nie otw ierać puszkę z cukrem; Poe i Noe; lew ica i prawica; Lewiatan i Pra- wiatan; lew atyw a i praw atyw a; M ickiewicz i M ackiewicz; cielę ze świńską nóżką, Flaubert i Boy — jednym słowem w itryna „W iadomości” 8.
W tej postaw ie ciekawości, w „podglądaniu” św iata w idział M iciński p rze jaw „kap italizm u in telek tu aln eg o ” , „kulturalnego re n tie rstw a ”, k tó
rego isto ta polega n a ko rzy stan iu — bez osobistego W kładu uczuciow e go — z w artości rodzących się z bólu. P ostaw a taka, nazw ana też przez M icińskiego „com plexe spectaculaire”, odbiera w alor rzeczywistości zja w iskom i rzeczom św iata, dostrzegając jedy n ie ich w artość widowiskową. Rzecz p aradoksalna, M iciński zbliżał się tu do dyskusji, jak ie kilka la t w cześniej prow adzili przedstaw iciele lew icy literackiej n a łam ach „Epoki” , poszukując w łaściw ej form uły współczesnego realizm u, odrzu cając propozycje neorealizm u, o k tó ry m ta k kryty czn ie pisał W yka w cy tow anym przed chw ilą fragm encie, oraz w szelką reportażow ość odzna czającą się tak ąż ciekawością, o jakiej pisał Miciński. On zaś w prost, nieoczekiw anie, sp o ty k ał się w ty ch słow ach z Ignacym Fikiem , jako au to re jn szkicu Litera tu ra chorom aniaków , zapisując w n o tatn ik u ;
Ohyda naszych czasów: przeświadczenie, że w ystarczy komuś wleźć do kuchni, aby w szystko zrozumieć. Tak jakby nie było czynów, słów, ruchów, w których, w łaśn ie zawarta jest b e z r e s z t y podświadomość. Mieć przed sobą człow ieka i zaglądać mu w tyłek, to tyle co znać W ersal z tego, że w Wer salu nie było klozetów . Mądrość! I duma! I radość! Id io c i9.
W yznaw ał M iciński sw ą „bezgraniczną nienaw iść” do czasów przed w ojennych. Jej obiektem było zaniechanie w ysiłku w k ieru n k u odnale zienia jak ie jś h iera rc h ii w artości, rezy g n acja z poszukiw ania praw dy, p odeptanie w szelkiej w ielkości, pochw ała życia ułatw ionego. O skarżenie kończył M iciński tak :
8 B. M i c i ń s k i , Pisma. Eseje, artykuły, listy. Kraków 1970, s. 527. 9 Ibidem, s. 192.
Gdybym m iał określić jednym słowem kulturę przedwojenną — p ow ied ział bym i n f a n t y l i z m . Nie tylko okrucieństwo podpatrującego dziecka. Dadaizm, surrealizm, „oficjalnie” infantylne rysunki à la ślady siusiu na pieluszkach, karykatury naśladujące rysunki dzieci, i pismo, pismo infantylizujące! To był okres kultury in fa n ty ln e j10.
O strością sform ułow ań, kategorycznością potępienia, c h a ra k te re m za stosow anych k ry te rió w był M iciński bardzo bliski następn ej g eneracji, o dziesięciolecie m łodszej, której postaw ę w krótce będziem y om awiać. Nim to jed n ak nastąpi, kilka jeszcze słów o tym , w jakich zjaw iskach literackich w y m ienieni trzej pisarze u p atry w ali pew ne w artości.
Zagórski w idział je tam , gdzie przejaw iały się ślady św iadom ości po w agi położenia w przed ed n iu w ybuchu drugiej w ojn y św iatow ej. Ślady takie dostrzegał w poezji Józefa Czechowicza i jeszcze, jak pisał, u „trzech, czterech poetów ” , k tó ry ch nazw isk nie w skazyw ał, a którzy re p re z e n to w ali w poezji polskiej tonację katastroficzną, „um ieli spojrzeć w surow ą n i e u n i k n i o n o ś ć w zrokiem pow ażnym , z jak im lek arz oczekuje bliskich narodzin, a żołnierz nadchodzącej b itw y ” (KP 75). Twórczość ty ch poetów w opinii Zagórskiego nad aw ała sens istn ien iu polskiej poezji m iędzyw ojennej. K on ty n u ację n u rtu katastroficznego u p a try w a ł w poezji la t w ojny, w tw órczości poetyckiej Tadeusza Borowskiego, K rzysztofa Baczyńskiego i T adeusza Gajcego, k tó rą staw iał bardzo wysoko. Różnicę m iędzy przedw rześniow ym k atastrofizm em a ich tw órczością ujm ow ał w słow ach:
inna jest skala napięć, a jeśli idzie o tem atykę, to w ieszczenie i przew idyw anie tu zostało zastąpione przez doświadczenie, poznanie. [KP 241]
W ty m sam ym w istocie k ieru n k u prow adziła reflek sja k ry ty c z n a W y ki. W Czechowiczu w łaśnie w idział on poetę, którego b rak będzie od czuw any n ajb ard ziej. Przeciw staw iał go tak Skam androw i jak i A w an gardzie, porów nując przy ty m z Przybosiem :
Czechowicz jest także człowiekiem wsi, ale takim, dla którego prowincja, sielskość, polski krajobraz liryczny, „pejzaże sentym entalne” są główną w ar tością poetycką. Przesącza je przez osobowość moralną na wskroś nowoczesną, daleką od łatw izn y uczuć i poglądów, przepuszcza przez opanowaną i świadomą konstrukcję, lecz ostatnim w ywarem pozostaje zaw sze sw ojski liryzm , nie bu dowa intelektualna i zam knięta w sobie n .
W yka w łaśnie Czechowiczowi poświęcił dłuższy esej publik ow any w konspiracy jn y m „M iesięczniku L iterack im ” w 1942 roku. Podkreślał w artość p atrio ty z m u tego poety, p atrio ty zm u przejaw iającego się w e wrażliwości n a uro dę ziemi, n a której się żyje, podnosił — w opozycji do teorii i p ra k ty k i A w angardy — „nieśpiew ność m uzyczną” jego w ie
r-10 Ibidem, s. 194.
szy, sw obodniejszy i bardziej rozśpiew any rytm , chociaż o aw angardo
wym rodowodzie. v
W yka opisyw ał poezję Czechowicza, lecz w tym opisie zaw ierały się zarów no oceny, a więc i elem enty program u, i także uzasadnienie w łasnego w y b o ru z trad y cji m iędzyw ojennej lite ra tu ry . U korzeni tw ó r czości tego poety w idział „w stydliw ą, nie znos?ącą obnaszania się, prze- błyskującą najrzadziej, postaw ę m o raln ą” 12. Nad nią zaś „m oralność obo w iązku wobec piękna, m oralność im p eraty w u arty sty czneg o” 13.
C harak tery sty czne jest to połączenie odpowiedzialności m oralnej z od pow iedzialnością artystyczną. C haraktery sty czn e dla szczególnie znaczą cych przem yśleń krytyczn o literack ich z lat w ojny. Tylko bardzo nielicz ni tw órcy m iędzyw ojenni tem u podw ójnem u k ry te riu m um ieli sprostać. Jed n y m z nich był Czechowicz. Podstaw ow y dla jego twórczości elem ent trad y cji u p a try w a ł W yka u N orw ida, zwłaszcza w jego lapidarności. 0 Czechowiczu pisał W yka w słow ach oznaczających i ocenę, i postulat:
Czechowicz nie był bynajmniej organizacją czysto artystowską. [...] Cze chowicz był w istocie o r g a n i z a c j ą m o r a l n ą w p o e z ji14.
Twórczość Czechowicza w pełni W yki nie zadow alała. W idział jej istotne ograniczenia, niekonsekw encje, w ew n ętrzn e załam ania, w y pły w a jące z niechęci au to ra do w yciągania w niosków m oralnych z jego w łasnej postaw y arty sty cznej. M oralne k ry te ria W yki, a także Zagórskiego zbli ż ają ich sty l m yślenia do postaw y m łodzieży literackiej, zaledw ie dw u- dziestoparoletniej w czasie w ojny.
Z prozy i d ram atu rgii ostaw ało się także jedno tylko nazw isko: S tan i sław Ignacy W itkiewicz. W yka nie bez pew nego zaskoczenia to stw ier dzał:
Nie należy się temu dziwić. Głębia okupacyjnej nocy tylko w jego m aka brycznej historiozofii znajdowała odpowiednik 15.
Pow ody, dla k tó rych zyskiw ała n a aktualności twórczość W itkacego, próbow ał w yjaśnić S tefan Szum an. P rzypom inał on, że pisarz dostrze gał nieuchronność nadchodzących procesów. K ry ty k w skazał na ironicz ny, dem askatorski c h a ra k te r twórczości W itkacego, k tó ra była w yrazem świadom ości zła, „drążyła zło, zw iastow ała grozę, jak ą przyniosła w ojna 1 o k upacja” . Tak pisał Szum an w 1943 roku:
Dramat W itkiewicza jest zaprzeczeniem filisterskiego dostatku, jest dobro w olnym skazaniem ducha na wędrującą po stepach bytu, kresu swego nie znającą bezdomność, przystani ostatecznej szukającą. Dramat W itkiewicza nie dociera do mądrości pewnej siebie, do już uszczęśliwionej dobroci. Naprowadza na bardzo długą, wieczną, skalistą i zawrotną drogę ku prawdziwem u czło 12 Ibidem, s. 66—67.
18 Ibidem. 14 Ibidem, s. 66.
w iekowi. Kroczy drogą najboleśniejszego zaprzeczenia, ale jest na w łaściw ej drodze. [KP 83]
Znacznie surow sze od refero w an y ch pow yżej opinie o lite ra tu rz e m ię dzyw ojennej form ułow ali młodzi, dw udziestoletni tw órcy d eb iu tu jący w tru d n y ch okupacyjnych i konspiracy jn y ch w arunkach. Ja k ie k ry te ria podstaw ow e m ieli n a m yśli, gdy ferow ali ostre w yroki i przekreślali do robek praw ie w szystkich tw órców owego okresu? In fo rm u je o tym po trosze zestaw p y tań ankiety, k tó rą ogłosiło pism o „S ztu ka i N aró d” w ro k u 1942 (nr 5). Zwłaszcza trz y pierw sze p y ta n ia w ty m zestaw ie są zna czące :
1. Czy okres 1919—1939 można nazwać odrębną epoką w historii literatury? 2. Jaki był w tym okresie stosunek pisarzy do otaczającej ich rzeczyw istości
i atmosfery społecznej?
3. Na jakiej problem atyce tego okresu: życiowej czy form alnej, leży punkt ciężkości?
4. Jaki był najw ybitniejszy pisarz (ewentualnie najw ybitniejsi pisarze w po szczególnych gatunkach literackich) tego okresu?
5. Jaki pisarz przeszłości m iał najsilniejszą tradycję w tym okresie? 6. Jaka grupa literacka (ew entualnie pismo) była w ówczas najwybitniejsza? 7. Jaka była w tym okresie rola krytyki literackiej?
8. Kto był najw ybitniejszym krytykiem tego okresu?
B ezpośrednich odpowiedzi n a tę ankietę pism o nie opublikow ało, ale z różnych arty k u łó w jego czołowych w spółpracow ników nietru d n o się domyślić, jak te odpowiedzi brzm ieć mogły. W ydaje się n aw et uzasad nione przypuszczenie, że red ak to rzy ogłaszając tak ą ank ietę bardziej li czyli na zebranie dowodów oskarżenia niż n a elem enty rzeczowego, obiek tyw nego obrazu lite ra tu ry m iędzyw ojennej.
Młodzi tw órcy, p orw ani przez histo rię do spraw w ielkich i zasadni czych, w ystaw ieni przez n ią n a próby najw yższe, w ym agające m aksym al nej odwagi, wielkości m oralnej, zdolności do pośw ięcenia, oceniali lite ra tu rę m iędzyw ojennego dw udziestolecia bardzo krytyczn ie przede w szyst kim za jej m ałość i m iałkość, za zanik poczucia odpow iedzialności. L eon Zdzisław Stroiński w skazyw ał, że daw niejsza wielkość lite ra tu ry polskiej jest dziełem n aro d u w niewoli, garnącego się do tw órczości literackiej, bo ona stanow iła uosobienie polskości. G dy państw o polskie odzyskało nie podległość w r. 1918, lite ra tu ra była ju ż zdana n a sam ą siebie, „została lite ra tu ra i tylko lite ra tu ra ” 16, słaba, o skrom nych am bicjach.
Tę małość lite ra tu ry m iędzyw ojennej podkreślał W acław B ojarski:
W ytwarza się stopniowo koszmarny stan rzeczy, w którym sztuka staje się m. i. aktem niw elow ania w szelkiej w ielkości do poziomu przeciętności. O śm ie szyć wszystko, co zrywa z błogosławionym lenistw em m yśli, przelewanym z formy w form ę — oto hasło tego okresu. [KP 50]
16 L. Z. S t r o i ń s k i , Okno. Wstęp i wybór Z. J a s t r z ę b s k i . Lublin 1963, s. 78.
J a k poprzednio w p rzy p adku sądów M icińskiego, tak i tu ta j, w zw iąz ku z opinią Bojarskiego, nie m ożna nie zwrócić uw agi na uderzającą zbieżność jego poglądów z poglądam i tych, któ rzy w przededniu w y buchu w ojny dom agali się lite ra tu ry budującej silnego, w ielkiego człowieka. K iedy B ojarski z iro n ią i sarkazm em odtw arza styl m yślenia przyśw ieca jący litera tu rz e m iędzyw ojennej, solidaryzuje się z Ignacym Fikiem , a na innym biegunie — z W łodzim ierzem P ietrzakiem , k ry ty k u ją c konw encję literack ą i odkrycia psychologiczne W itolda Gom browicza:
Człowiek jest przecież słaby, opanowany bez ratunku przez podświadomość, która kłam ie ciągle wszystkim jego odważniejszym słowom, a nawet myślom. N ajwyższym aktem odwagi człowieka wobec samego siebie może być zresztą tylko przyznanie się do własnej słabości. Człowiek bowiem tak czy inaczej jest tylko jedną z szybko przem ijających form bytu, gnije przecież od w e wnątrz. Należy w ięc zedrzeć z niego m askę łudzących pozorów. Niech wreszcie w szyscy zobaczą, że każdy heroizm to tylko udawanie, „robienie gęby”, um owna gra z samym sobą. Motorem każdego nadludzkiego czynu są zawsze małe, zw y czajne, ludzkie namiętności. N ależy to wykazać jak najwyraźniej, aby w szyscy zrozumieli, że naprawdę nie ma wielkości. W szyscy są słabi, jednakowi, prze ciętni. [KP 50]
B ojarski k ry ty k o w ał rów nież pesym izm lite ra tu ry m iędzyw ojennej. Z iro n ią odnosił się też do tej form y „ b u n tu ”, jak im był pacyfizm A nto niego Słonim skiego. Szydził z rozw oju, w k tó ry m „legenda żołnierza zm ie n ia się szybko w legendę u rzęd n ik a” (KP 49).
Tadeusz G ajcy natom iast odw rócenie się młodego pokolenia tw órców od dorobku lite ra tu ry m iędzyw ojennej uzasadniał tym , że zarzuciła ona p roblem atykę m o ralną tak żywo obchodzącą w o jenn ą generację: pow ażny stosunek do twórczości literackiej, kapłański w ręcz c h a ra k te r sztuki, odpowiedzialność a u to ra wobec odbiorców za oferow ane im w artości i m o ralne, i artystyczn e 17.
Rom an B ratn y zarzucał litera tu rz e dw udziestolecia rezygnację z „ n a j tru d n iejszy ch am bicji kreow an ia sobą rzeczyw istości” , ucieczkę od „ele m en ta rn y c h realii psychicznych” człowieka, oparcie się na „in fan ty liz m ie szaroczłowieczej, bezw ierzeniow ej egzystencji” (KP 250). Ucieczkę od tru d n y c h zagadnień w artości etycznych w sferę p ryw atn ych , egotycz- ny ch przeżyć, w beznam iętny opis, w rodzaj owość, w żart i igraszkę p a ra doksu lutT w urzędow y patos, w idziała w litera tu rz e m iędzyw ojennej i potępiała Ew a Pohoska (KP 137).
A ndrzej Trzebiński zarzucał litera tu rz e dw udziestolecia przeciętność, kontem placyjność, dążenie do. wygody; rezy g n ację z p ro blem atyk i na m iarę historii, zgodę n a w ąski krąg odbiorców, porzucenie prób w y rw a n ia się spod hegem onii k u ltu raln ej zachodniej E uropy (TK 6 5 )18. Nie
17 Zob. C o n s t a t [T. G a j c y ] , Znamienny tomik. „Twórczość” 1949, nr 7, s. 122.
18 Туш skrótem odsyłam y do wyd.': A. T r z e b i ń s k i , K w i a t y z d rze w z a k a zanych. Proza. Słowo w stępne i opracowanie Z. J a s t r z ę b s k i . Warszawa 1972. Liczba po skrócie oznacza stronicę.
znajdow ał w litera tu rz e tam ty ch lat — znam iennego dla tw órczości epok poprzednich, zwłaszcza dla ro m an ty zm u — b u n tu zrodzonego n a gruncie sprzeczności m iędzy dążeniam i pojedynczego człow ieka a życiem i dąże niam i w ielkich g ru p społecznych. Zanik tej buntow niczej p ostaw y T rze biński tak w yjaśn iał:
w ubiegłym dwudziestoleciu jednostka straciła już wiarę w prawo do buntu, straciła już zaufanie do samej siebie, postawiona ponad jakim ś-tam quasż-nur- tem sił społecznych i rzekomo coraz to bardziej uspołeczniona. [TK 21]
Trzebiński k ry ty k ę tę przeprow adzał z pozycji personalistycznych, w ią żących z lite ra tu rą problem atykę w artości, odrzucających podporządko w anie człowieka prądom i dążeniom zbiorow ym :
Wyrzekano się samego siebie, wyrzekano się człowieka w im ię jakiejś fa ta m organy prądów zbiorowych, w ielom ilionowych — zupełnie tak, jakby w ie lo m ilionow e prądy zbiorowe płynęły sam e przez się, powstaw ały już nie tylko poza „świadomością kulturalną jednostki”, ale w ogóle poza człow iekiem . [TK 21—22]
Je d en z tego pokolenia, S tanisław Ziembicki, pisał n a łam ach ,.Dziś i J u tr o ” w 1946 roku:
Dziś, mimo desperackiego trzepotania się garści oponentów, nie ulega już chyba w ątpliw ości, że data 1939 położona na nagrobku „Skamandra” jest słu sz na i ostateczna. [...] Ta twórczość [...] stała się denerwująco nieczytelną. Poezja skamandrycka była poezją wygodną i prywatną, poezją rzeczy m ałych i sza rych, drobnych bólów i cieplarnianych szczęść, statyczną i płaską, dlatego zmarła na udar serca, gdy w oczach poetów „dnia dzisiejszego” stanął dzień w ielkiej klęski. [...] K lęska w rześniowa narzuciła nam konieczność szybkiego, brutal nego wprost korygowania postawy tw ó r cz ej19.
P ragnien ie wielkości w yrażające się w k ry ty ce lite ra tu ry tej w iel kości pozbawionej było bardzo ch arak tery sty czn ą cechą p ostaw y m ło dych ludzi zw iązanych z tw órczością literack ą i ko nsp iracy jn ą działal nością zbrojn ą w okupow anej W arszawie. Ludzie ci, żyjący pod c iśn ie niem szczególnych w arunków , wielkość narodow ą sam i rep rezen tow ali i żyli pragnieniem jej uchronienia. K ształt pożądany lite ra tu ry fo rm u ło w ali n a m odłę w łasnych potrzeb i tęsknot. Życie zaś, jakie prow adzili, i codzienne ryzyko najw yższe daw ało im poczucie p raw a do zgłaszania pod adresem sztuki i lite ra tu ry żądań n a m iarę w łasnych przekonań, w łas nej w iary, w łasnej odwagi i pośw ięcenia 20.
W rezygnacji lite ra tu ry m iędzyw ojennej z donioślejszej p ro blem aty ki widziano przyczynę jej zainteresow ań form alnych. Toteż re z u lta ty po szukiw ań form alnych przyjm ow ano bardzo sceptycznie i bez w iększej uwagi. W acław B ojarski np. kw estionow ał ich przydatność, gdyż są g en e
19 S. Z i e m b i c k i , Jedność twórczości i walki. „Dziś i Jutro” 1949, nr 7. 20 Zob. charakterystykę tego pokolenia w: J. S t r z e l e c k i , Próby św iadectw a. Warszawa 1971.
tycznie zw iązane z odm ienną, obcą postaw ą. Uw ażał zresztą, że w lite ra tu rz e m iędzyw ojennej doszło do h ip ertro fii form alizm u, u której podstaw ,,tkw iła w łaśnie rozpaczliw a świadom ość tej nicości i w spom nienie o w ielu o statnich b an k ru ctw ach usiłow ań zw iązania sztuki z życiem ” (KP 48).
Ew a Pohoska dodaw ała, że poszukiw ania form alne nie prow adziły tw órców przedw rześniow ej lite ra tu ry do odnalezienia form uły pełnej w ypow iedzi arty sty czn ej. K ończyły się one w w arstw ie pow ierzchniow ej, w słow nictw ie, m etaforze, fabule (KP 137).
Na twórczość poetycką tego okresu spojrzano ze stanow iska zupełnie odm iennego, niż czyniło się to w m iędzyw ojennym dw udziestoleciu. Z da niem A n d rzeja Trzebińskiego liry k a poniosła śm ierć w e w rześn iu 1939.
U m arła dlatego, że skończyła się oto e p o k a s ł ó w w l i t e r a t u r z e . [...]. Że m usi się w niej zacząć e p o k a c z y n u . [KP 53—54]
T rzebiński w prow adził opozycję: pokolenie liryczne — pokolenie d ra m atyczne, o czym dokładniej będzie się jeszcze mówiło. L iryka — to dla niego nie rodzaj literacki, lecz sty l literackiego przeżycia, c h a ra k te ryzu jący się odchodzeniem poety od zdarzeń w samotność, kam eralność, oddalanie się tw órcy od realnego życia. T aką w łaśnie postaw ę, k tó rą od rzucał, w idział w w ielu przedw rześniow ych u tw o rach poetyckich. K ry ty kow ał zwłaszcza „k abareto w y n u r t” S kam an d ra (TK 67), napisał bardzo surow ą, p ełną zjadliw ej ironii recenzję K w ia tó w polskich Tuw im a (pt. „To
czas się w strzy m a ł i odwrócił lica”, KP).
N a te m a t em igracyjnej twórczości — także i T uw im a — w ypow iadał się rów nież Bojarski. P isał on, że „w ciepłej A m eryce daleki jest [Tuwim] od zrozum ienia naszej rzeczyw istości, jak jego tricki w ersy fik acy jne d a lekie są od praw dziw ej sz tu k i” '21. W ogóle do poetów przebyw ających na em igracji m ieli m łodzi tw ó rcy stosunek pogardliw y — przekonani, że sam i dysp o n u ją n iew spółm iernie bogatszą w iedzą o w ojnie i spraw ach okupow anego kraju.
Z w iększą uw agą odnoszono się do dorobku poetyckiego A w angardy. W praw dzie i tu znajdow ano p u stk ę problem ow ą i form alistyczne rozw ią zania k o n stru k cji utw orów , ale czyniono w y jątk i dla niektó rych poetów, szczególnie dla dorobku Ju lia n a Przybosia. A ndrzej T rzebiński pisał pracę se m in a ry jn ą o hom onim ach w jego twórczości i tak w yrażał w p am ięt n ik u sw e zainteresow anie ty m tw órcą:
na przykładzie przybosia dopiero widać, co tu znaczy pisarz prawdziwie żyw y. piszę o hom onim ie z coraz w iększym kultem dla tem atu. [...] kto w ie, czy to nie posłuży mi jako odskocznia do szukania perspektyw dla poezji m ającej się narodzić. [TK 108]
A jeszcze w inn ym m iejscu:
21 J. M a r z e c [W. B o j a r s k i ] , „Twórczość” emigracyjna. „Sztuka i Naród” 1943, nr 8.
ogłaszam heroizm twórczy przybosia i zestawiam go z norwidem. teore tycznie ma to być problem w artości w sztuce. [TK 79]
Bardziej k rytyczn ie odnosił się do „k u g larstw a A w an g ard y ” Tadeusz Gajcy. Nie m iał zaufania do „dziw olągu arty sty czneg o” P e ip era i jego g ru p y (KP 129). N arodziny A w angardy krakow skiej określał G ajcy jak o „narodziny tragicznego n ieporozum ienia”.
Twórczość kultu ludzi bardzo ambitnych, bardzo zarozumiałych m iała w ó w czas [tj. W 'latach dwudziestych] stanowić front przeciw łamiącej się lin ii Ska- mandra. Dzisiaj — am algamat dziwactw jest historycznym św iadectw em b łą dzenia, poszczególne w artości — dowodem złego smaku artystycznego, tezy „nowej poezji” — ślepą uliczką n .
Z achw yty nad A w angardą osądzał G ajcy jako przejaw snobistycznego zakłam ania. O ew en tualn ej k on ty n u acji Przybosia pisał ze zjadliw ą iro nią:
Jak wyobrazić sobie dalszą kontynuację drogi z Równania se rca? To byłoby okropne, owo ciągłe m ówienie jąkały, który w zasadzie jest człow iekiem nor malnym 23.
Tadeusz Borowski, chociaż czytał chętnie u tw o ry poetów A w angardy, odnosił się jed n ak do ich program u sceptycznie, w idział w nim złą szkołę dla młodego p isarstw a 24.
Trzebiński z tej ogólnej d ezaprobaty ocalał twórczość Przybosia. G ajcy w innej stronie poszukiw ał w artościow ej lite ra tu ry . W yliczał cztery n a zw iska poetów, k tó ry ch dzieła cenił za „w idzenie k a tastro ficzn e” , za przew idyw anie kataklizm u :
W pozornie pogodnej, nie grożącej nowym potopem atm osferze czasu, do strzegli oni zbliżającą się zatratę. Czechowicz, Miłosz, Zagórski, Sebyła — oto nazwiska katastrofistów . W ładzie nieba, w porządku spraw ziem skich, do strzegli cień przeznaczenia nieuchronny i groźny. Poezja katastroficzna zrodziła się z przeczucia. Jesteśm y po etapie, w którym realizacja przeczucia przybierała form y konkretne, niszczące. W sferze m etafizyki błądzące zarysy zniszczenia potw ierdziły się kształtem rzeczywistym . Surowa zapowiedź przyjścia wroga sprawdziła się nie w obłędnym, niesprawdzalnym empirycznie w ieszczeniu zła, lecz w strefie naszych codziennych, potocznych istnień 25.
Z innych obszarów twórczości literackiej S tanisław Ignacy W itkiew icz przyciągał uw agę m łodych. Trzebiński zwłaszcza składał „hołd rodow i W itkiewiczów” (TK 79), a liry k ę definiow ał tak :
sztuka, liryka jest w yw ołaniem w człowieku m etafizycznego uczucia dziwności, jak chciał tego Ignacy W itkiewicz, czy może prawdziwiej: sztuka, liryka jest medium, poprzez które poznajem y absolutną i niepowtarzalną tajem nicę piękna. 22 T. S. G a j с у, O w aw rzyn. „Kierunki” 1967, nr 19.
23 Ibidem.
24 Zob. T. D r e w n o w s k i , Ucieczka z kamiennego świata. (O Tadeuszu Bo rowskim). Warszawa 1972, s. 72.
Tajem nicę pojedyńczego dnia,, pojedyńczej i gorzko osamotnionej w kosm osie czasu godziny. [TK 23]
Borow ski jed n a k kpił z tych fascynacji, a o W itkacym napisał sa ty ryczną fraszkę 26.
E ugeniusz K olanko, ko n sp iracy jn y poeta zw iązany ze środow iskiem krakow skim , próbow ał brać w obronę lite ra tu rę dw udziestolecia, zw łasz cza przed k ry ty k ą dokonyw aną z pozycji totalistycznych. U pom inał się m. in. o pisarstw o T adeusza Boya-Żeleńskiego (Twórczość pod obstrza
łem , KP).
Na m arginesie ty ch osądów pojaw iały się jeszcze inne, odpychające tony, k tó re w y ra sta ły z ideologicznego podglebia bliskiego faszyzm ow i, odw oływ ały się do n astrojó w antysem ickich. Taki obniżający dyskusję ton w niósł m. in. Tadeusz G ajcy:
Trzeba postawić w reszcie jasno i powiedzieć, że to bardzo ważne, że za sadnicze: poezja dwudziestolecia była w 3/4 twórczością psychicznie obcą tej ziem i i duszy człowieka z tej ziemi. [KP 129]
W yrażał W yka ogólne nastro je, obejm ujące k ilka generacji, gdy stw ie r dzał:
Tradycja problem owa dwudziestolecia nie budzi w nikim entuzjazmu. Ciągłość problemowa drugiej Rzeczypospolitej nie będzie wynikać z tradycji m iędzyw ojennego 20-lecia. [KP 66, 68]
Z m yślą o poszukiw aniu w łaściw ych i p rzy d atn y ch trad y cji dodaw ał:
Bez żalu i bez poczucia, że krzywdzimy, sięgam y wstecz, przed to dw u dziestolecie [...]. [KP 67]
N iektórzy spośród m łodych, ale i oni w tej postaw ie nie byli n a szczęś cie k onsekw entni, chcieliby w szystko zaczynać z p u n k tu zerowego, zu pełnie od now a, odw racając się od wszelkiej trad y cji. Dla Trzebińskiego np. sztuka to „ciągłe o dkryw anie teraźniejszości, kolum biada p ięk n a” (TK 23), a więc sztuka uw olniona od w szelkiej trad ycji, zw rócona ku dniom dzisiejszym i przyszłym . Częstsze były jed n ak ślady sięgania m yślą w stecz, ku przeszłym narodow ym doświadczeniom , w poszukiw aniu in s p i racji, form uły, trad y cji, wzorców.
N a w ielką doniosłość p y tan ia o tra d y c ję zw racał uw agę W yka, zazna czając, że w łaśnie w tak ich m om entach jak w ojna „w yłania się p y tanie o praw dziw ych przodków nowego w ą tk u m yślowego i artystycznego, p y ta n ie o istotne n astęp stw o h u m an istyczn e” (KP 63).
W yróżniał dw a przek roje tra d y c ji: problem ow ą, bardziej stałą, w y p ełn io n ą zagadnieniam i podobnym i do tych, k tóre stanęły przed pokole niem poszukującym trad y cji w łasnej; i artystyczną, nacechow aną przez pam ięć o najsp raw n iejszy ch form ach i p rądach artystycznych, a odzna
czającą się silniejszym i w ahaniam i, w iększą zm iennością. D ostrzegał p e r spektyw ę pow rotu do lite ra tu ry w ielkich problem ów : „P rzed nam i [...] wznosi się daw na, k u służbie pisarskiej zniew olona tra d y c ja ” (K P 66). K ieru n ek zw rotu był dla W yki raczej oczyw isty:
sięgam y w stecz, [...] do zagadnień, które w szystkim pokoleniom literackim porozbiorowym były w spólne i wiązały je pomimo różnic. W ielka problem atyka okresu romantycznego, pozytywistycznego i neorom antycznego jest nadal aktu alna [...]. [KP 67]
To, co w y b itn y k ry ty k ujm ow ał w history czno literack ie kategorie i nazyw ał posługując się term inologią w łaściw ą dla poznania h istorycz nego — dośw iadczenia narodow e — znaleźć można, choć w in n y sposób w yrażone, w przem yśleniach m łodego pokolenia. Sym ptom atyczne i u jm u jące są słowa A n d rzeja Trzebińskiego, k tó ry przecież w teo retycznych w ypow iedziach odnosił się negaty w n ie do w szelkiej trad y cji, w imię nowości arty sty c z n e j, a w sw ym p am iętn ik u zanotow ał :
Byłem wczoraj z Anną w Agrikoli. Jeszcze raz pomnik Sobieskiego, w ie czór rozczapierzony chmurnie w wysokich na stokach gór rosnących drzewach. Jeszcze raz świadomość, że tu — w tym m iejscu — stali ludzie z 30 roku, Nabielak, Goszczyński i inni. To nie jest „sentym entalizm ”, jak to nazwała Anna — to tylko zaostrzona wrażliw ość historyczna, pam ięć historyczna. [TK 261]
K rzysztof K am il Baczyński był św ietnie obeznany z tw órczością J u liu sza Słowackiego. Jego p ro sem in ary jn ą pracę n a tem a t G robu A g a m em -
nona uznano za n ajlepszą z prac stu d en tów owego ro k u 27, pow inow actw a
jego twórczości z ty m poetą odnajdow ało w ielu kom entatorów . Zw iązki w spółczesnej lite ra tu ry pow stającej w czasie w ojny z ro m an tyczn ą spuś cizną w yczuw ał raczej niż w yraźnie określał S tro iń s k i28.
A nonim ow y recenzent konspiracyjnej antologii poetyckiej Pieśń n ie
podległa ukazyw ał p erspektyw y, k tó re otw ierałby zw rot k u trady cjo m
rom antyczn y m jako w yjście z sy tu acji osam otnienia i odosobnienia, w y rażan ych w w ierszach poetów okupacyjnych, nie m ających jeszcze „po czucia nierozerw alnego zw iązku z narodem , [...] bliższego k o n tak tu z tą częścią społeczeństw a, k tó ra otrząsnęła się ju ż z bierności i zajęła po staw ę czynnej w alki o narodow e w yzw olenie” (KP 210).
Jak o wzorce w ielkiej trad y cji, k tó ra uczyła reagow ać na w ażne dla n a ro d u w ydarzenia, głosić hasła b u n tu przeciw niew oli narodow ej i pro w adzić naró d do w alki, w ysuw ał: Konrada W allenroda, D ziady d rezdeń
skie, K ordiana i Beniow skiego.
27 Zob. Z. W a s i l e w s k i , „Taki to mroczny czas...” W zbiorze: Żołnierz, poeta, czasu kurz... Wspomnienia o K r zysztofie Kamilu Baczyńskim. Pod redakcją Z. W a-
s i l e w s k i e g o . Kraków 1967. — M. J a w o r s k i , Na kompletach. W: jw. 28 L. Z. S t r o i ń s k i , O tak z w a n y m upadku literatury w dwudziestoleciu. W: Okno. Lublin 1963.
Poza M ickiewiczem i Słow ackim żyw a okazała się spuścizna N orwida. Jego słowa stały się m ottem „Sztuki i N arodu” : „A rty sta jest organiza torem w yobraźni n aro d o w ej”, o N orw idzie w spom inał Trzebiński w sw o im pam iętniku, n a N orw ida w skazyw ał w konspiracyjn ych arty k u łach K azim ierz Wyka.
Bliska im była też trad y cja, k tó ra w dziejach polskiej k u ltu ry stan o w iła k o n ty nu ację w artości w niesionych przez rom antyzm : twórczość W yspiańskiego, Żerom skiego, czyli ci pisarze i te dzieła, k tó re pow stały w rezultacie uznania i realizow ania społecznej i narodow ej służby lite ra tury, które były w ypełnione poczuciem odpowiedzialności za los narodo wy. Bo na porządku dziennym stanęła a lte rn a ty w a : uniw ersalizm , pięk no — czy służba narodow a. W ahania przesądzono n a rzecz służby n aro dowej. W piśm ie „N aród i K u ltu ra ” z r. 1941 zn ajd uje się opinia w tym względzie znam ienna dla tam ty ch lat:
W czasie pokoju, w akademickich dyskusjach, można było mieć takie czy inne poglądy — dziś rozstrzygnęło życie. Toczymy walkę. Już nie o takie czy inne formy politycznej struktury, nie o gospodarczą czy kulturalną ekspansję — toczymy najcięższą w dziejach narodu walkę o p r a w o do życia. W w alce tej literatura, znów rezygnując z w ielu ambicji „estetycznych”, musi stać się j e d n y m z czynników dających zwycięstwo. [KP 41]
T radycja rom antyczna była bliska w ielu orientacjom ideow ym i poli tycznym , które w yb ierały z niej różne w artości i różnie znaczące sygnały. Oprócz trady cy jnego pojm ow ania rom anty zm u zgodnego z solidaryzm em narodow ym , u trw ala n y m przez przedw rześniow ą szkołę i oficjalną poli tykę ku ltu raln ą, co na ogół do k u m en tu ją wyżej przytaczane opinie i św ia dectw a, były rów nież próby przew artościow ania trad y cji rom antycznej z pozycji lewicowych. S tefan Żółkiew ski pisząc o w ydaw anym pod egidą Polskiej P a rtii Robotniczej „P o rad nik u O św iatow ym ” podkreślał, że p u blikacja ta m iała za zadanie:
odkłamać przeszłość narodową, odsłonić historyczny, twórczy, demokratyczny, radykalny i rew olucyjny nurt w dziejach polskich i w dziejach m yśli p o lsk iej29.
Również w k ręg u PPR -ow skiego „P rzełom u” sięgano do tradycji E dw arda Dem bowskiego, H en ry k a K am ieńskiego, R yszarda B erw ińskie- go 30. H elena Ja w o rsk a w spom inała rok 1943:
B ył to okres, kiedy „odkryliśm y” M ochnackiego. Stał się na parę tygodni pasjonującą le k tu r ą 31.
Teofil Głowacki n a łam ach lewicowego pism a „Lew ą m arsz” (1943. n r 4) przedstaw iał ciąg tra d y c ji prow adzący od rom antyzm u przez n a
29 S. Ż ó ł k i e w s k i , Przepow iednie i wspomnienia. Warszawa 1963, s. 246. 30 Ibidem, s. 243.
31 Cyt. za: Z. J a s t r z ę b s k i , Literatura pokolenia wojennego wobec d w u dziestolecia. Warszawa 1969, s. 110.
stępujące ogniw a: D ziady drezdeńskie, R edutę Ordona, M azura ka jd a
niarskiego, C zerw ony sztandar, W arszaw iankę 1905, twórczość A ndrzeja
S truga, W ładysław a Broniew skiego, dorobek „Nowej W si” .
Przesądzenie w w yborze tra d y c ji literack iej na rzecz czynu określiło podstaw ow y w ybór z epoki Młodej Polski: Stanisław a W yspiańskiego i S tanisław a Brzozowskiego. O pierw szego z w ym ienionych upom inała się „K uźnia”, k tó ra przypom inała jego „tw ard e słow a w zyw ające uśpiony naród do czynu i b o h a te rstw a ” (KP 115). W ty m piśm ie akcentow ano m yśl W yspiańskiego, że n aród może podźwignąć się jed y n ie w łasną pracą. W yspiański był dla „K uźni” przykładem poety czynu, w zorem tw órcy walczącego. Ten m otyw też zadecydow ał o naw iązaniu do m yśli S ta n i sław a Brzozowskiego.
W w aru n k ach okupacji w iele zjaw isk życia literackiego, w iele ocen m usiało ulec przew artościow aniu. Pozostało, a może naw et się pogłębiło, zainteresow anie N orw idem i Brzozowskim . Słowa N orw ida patronow ały, jak już w spom niano, pism u „Sztuka i N aród” , Brzozowskiego zaś pism u „P łom ienie”, u kazującem u się z m ottem :
Rewolucja działania, aby była zdrowa, opierać się musi na pozytywnej treści, którą w nosi w życie dane organizujące się pokolenie.
Spośród generacji urodzonej około r. 1920, w tej jej części, która zw iązała się z w ym ienionym i periodykam i i w niosła isto tny w kład do intelektualn eg o ru ch u Polaków w latach w ojny i okupacji — Brzozow ski był najbliższy A ndrzejow i T rzebińskiem u. Był dla niego autorytetem , k ry te riu m w artości w łasnej indyw idualności. Trzebiński szedł jego śladem w autoanalizie. W sw ym p am iętn ik u zapisał:
coraz częściej oceniam siebie ,,po brzozowsku”... w mojej m yśli nie ma jeszcze najgłębszych wzruszeń. [TK 85]
Do Brzozowskiego w racał w ielokrotnie, pisarz te n był dla niego czymś w rodzaju ko n tro lera stopnia autentyczności. Zanotow ał też np.: „czy brzozowski nie ^odczuw ałby w s trę tu wobec zakłam ania, sztuczności itp m ojej m yśli?” (TK 85). Od Brzozowskiego p rzejął Trzebiński istotne ele m enty sw ych poglądów estetycznych, k tó ry ch w yrazem był znany a rty kuł Pokolenie liryczne i dram atyczne.
wartościujące podejście do sztuki, dramatycznie nawet wartościujące, za w dzięczam brzozowskiem u, pewne rzeczy przyjm owałem od brzozowskiego pod świadom ie. to przede wszystkim . [TK 106]
Rodem z Brzozowskiego są idee i m arzenia o sztuce, k tó ra by nie była kontem placją, oglądaniem św iata, lecz działaniem i czynem . To au tor
L egendy M łodej Polski p atronow ał buńczucznym i energicznym sfo rm u
łow aniom — przyw ołajm y u ry w ek cytow anego ju ż tek stu : „skończyła się e p o k a s ł ó w w l i t e r a t u r z e . [...] m usi się w niej zacząć e p o
Z całą ostrością przypom niała też o sobie podstaw ow a antynom ia pol skiego ro m an ty zm u w jego walczącym , rew olucyjnym nurcie: antynom ia słowa i czynu. Jeszcze raz określiła losy kolejnego pokolenia Polaków. Tw orzyć czy w alczyć? Pisać czy iść do akcji? Poznaw ać k u ltu rę i sztukę europ ejską czy uczyć się regulam inów w ojskow ych i posługiw ania się bronią? Analizow ać m etafo ry i porów nania czy przygotow yw ać akcje od w etow e? C hronić więc życie w im ię twórczości i tale n tu czy stanąć w pierw szym szeregu w alczących i narazić się n a n iechybną śm ierć? N ajw iększy ciężar rozstrzygania ty ch dylem atów wzięło na siebie poko
lenie w ojenne. J a k je rozstrzygnęło — w iem y. P am iętam y piękne a p rze j m ujące słow a Pigonia w ypow iedziane po śm ierci K rzysztofa B aczyńskie go: „Cóż, należym y do narodu, którego losem jest strzelać do w roga z b ry la n tó w ” 32. Tadeusz Borow ski w e w spom nieniu o Trzebińskim cyto
wał jego odezw anie się:
Pam iętaj, że poeta m usi być żołnierzem. Jeżeli nie potrafi zasłonić się w ierszem , to niech zasłania się ciałem
M yśląc o takiej sytu acji w spom inał Bogdan Suchodolski:
Który był człow iekiem prawdziwym: czy ten, który m iał w rękach stena, czy ten, który pisał wiersz? Lub m ówiąc bardziej ogólnie: czy „rzeczą ludzką” m iała być kultura, trwająca, mimo wojen i zniszczeń, przez w ieki jako wspólny i dostojny skarb — czy tą „rzeczą ludzką” m iała być wojna sp raw ied liw a?34
P okolenie w o jenne próbow ało rozw iązać tę antynom ię w tro jak i spo sób. Po pierw sze — przez uczestniczenie tw órców w pracy k o n spiracyj nej, w łaśnie przez czyn pojm ow any dosłownie, jak najdosłow niej, czyli przez podejm ow anie aktów praktycznej działalności zwróconej przeciw ko okupantow i.
„W iadomości Polskie” w r. 1942 (nr 3) zam ieściły a rty k u ł Literaci
polscy a w ojna, k tó ry mówił, czego konspiratorzy — sam i nie u p raw ia
jący twórczości artysty czn ej — oczekują od ludzi lite ra tu ry i sztuki. Z na m ien ny to dokum ent, bo w yrazić m usiał n astro je określające klim at, jak i otaczał tw órców :
Chcielibyśmy, by grupa m ężnych wzrastała. Chcielibyśmy, by przysłowiow e i tradycyjne poczucie odpowiedzialności za los Narodu i w tym straszliwym m om encie dziejowym stało się przedmiotem ich najgłębszej troski oraz żywą treścią serca. Chcielibyśm y widzieć ich w e własnym gronie przy stole narad, przy warsztatach pracy tajnej. Chcielibyśm y z ich uczuć, m yśli, wyobraźni korzystać; potęgować siły moralne świadomością, że oprócz szarych „niezna nych żołnierzy” stają z nami solidarnie ram ię przy ramieniu do w alki o w o l 32 Cyt. za: K. W y k a , w stęp w: Κ. K. B a c z y ń s k i , U tw o r y zebrane. T. 1. K raków 1970, s. LXVII.
33 T. B o r o w s k i , U tw o r y zebrane w pięciu tomach. Ze wstępem W. W o r o s z y l s k i e g o . T. -2. Warszawa 1954, s. 248.
34 B. S u c h o d o l s k i , Podwójn e życie. W zbiorze: Żołnierz, poeta, czasu kurz..., s. 166.
ność — w ybrańcy Narodu. Chcielibyśmy umocnić w sobie pewność, że tw ór czością jest nie tylko słowo pisane, lecz i budowana czynem rzeczywistość. [KP 45]
T y m ‘czynem m ogły być odczyty, wieczory autorskie, spotkania, uczest nictw o w konspiracyjn ym życiu politycznym .
We w szystkich tych formach może objawić się ich [tj. pisarzy] postawa moralna godna ludzi pióra, w e w szystkich spożytkowany być m oże ich auto rytet, indyw idualność i talent. [KP 46]
To dokum ent „ z ew n ętrzn y ”, u jaw n iający poglądy rep re z en ta n tó w kon spiracji, którzy oczekiwali od twórców , od „w yb rańców ” — pomocy, przykładu, w sparcia au to ry tetem . O czekiw ania takie m usiały być jed ny m z w yznaczników określających statu s a rty sty w polskim życiu podziem n ym lat w ojny i okupacji.
D okum entów „w ew n ętrznych ” , tzn. tak ich tek stów literack ich czy paraliterack ich , k tó re by stano w iły bezpośrednie dopełnienie cytow anego arty k u łu , w niesione przez dru g ą stronę tego uk ład u — nie m am y. I jest to niezw ykle godne zastanow ienia. P rzem yślenia prow adzące tw órców lite ra tu ry do osobistej w alki orężnej z okupantem nie zostały chyba w yraźnie sform ułow ane, choć niew ątp liw ie stanow ią zaplecze znanych tekstów i faktów biograficznych. N ajbardziej w artościow e arty styczn ie tek sty poetyckie, u tw o ry Baczyńskiego, Gajcego, Stroińskiego, nie d o star czają podstaw do zreko nstru o w an ia „drogi m y śli” prow adzącej do żoł nierskiego czynu. Z drugiej stro n y — biografia w szystkich trzech w y m ienionych i w ielu innych dowodzi, że tę „drogę m yśli” isto tn ie prze byli — ona w łaśnie prow adziła ich w znanym k ierun ku . Z naddatkiem spełnili oczekiwania, k tó ry ch w yrazem jest przytoczony a rty k u ł z „W ia domości Polskich” , przezw yciężyli tkw iącą początkam i sw ym i w rom an tycznej trad ycji, tak typow o polską, antynom ię słow a i czynu. Zbigniew W asilew ski w e w spom nieniu o K rzysztofie B aczyńskim p ró b u je tę „drogę m yśli” zrekonstruow ać:
Pam iętał M ickiewicza i „swego” Słow ackiego rozrachunki sumienia za uchylenie się od w alki zbrojnej w roku trzydziestym pierwszym . Uwierzył w m it poety-żołnierza, tak mocno obecny w tradycjach literatury polskiej, który sam zresztą w swych wierszach kontynuował i w spółkształtow ał. Słaby i chory na astmę, nienaw idzący i brzydzący się swej nienawiści, rozdwojony na miłość i walkę, na świadomość swego przetrwania i ziemską, ułomną doczesność za pragnął pokazać, że „jest ze swego pokolenia” — r ó w n y z i n n y m i . Że potrafi nie tylko czuć tętno swego czasu, przeżywać wzm ocnione uczucia i myśli sw ych rówieśników, ale też razem z nimi walczyć — zabijać i w ystaw iać się na c io sy 85.
Siad przem yśleń prow adzących do decyzji żołnierskiej znajdu jem y w znanym fragm encie dziennika Trzebińskiego:
Pochłonie nas historia. Młodych, dwudziestoletnich chłopców. N ie będziemy Mochnackimi, M ickiewiczam i, Norwidami sw ojej epoki. M ogliśm y być Rim 35 W a s i l e w s k i , op. cit., s. 230.
baudami. A le odrzuciliśm y to, bo szliśm y gdzie indziej. Rozumieliśmy siebie dobrze, bardzo dobrze. M yślałeś o sobie jako o postaci historycznej. Ja także. Nie byliśm y specjalnie do historii — upozowani, nie, przecież nasz gest m iał powstać naturalnie, prosto, jako cień naszego działania. [TK 199]
D rugi sposób rozw iązyw ania antynom ii czynu i słowa opierał się na prześw iadczeniu, stanow iącym w ażny elem ent ówczesnej świadomości li terackiej, że w w aru nkach , które n a polskiej ziemi stw orzył okupant, samo tw orzenie jest też w alką. Stanow iska takie określił W acław B ojar ski w w ystąp ien iu z okazji zdobycia nagrody w k onspiracyjnym k o n kursie poetyckim z roku 1942:
Gotowi do w alki o wolność państwową — stwierdzamy spokojnie i mocno, że nietknięta jest nasza w olność wewnętrzna 36.
M anifestacją tej wolności była w łaśnie twórczość literacka. Rozum o w anie takie nie m iało nic z w erb aln ej, efektow nej ekw ilibrystyki. O dda wało au tenty czn ą rzeczywistość. W w aru n k ach totalnego zagrożenia przez hitlerow ski faszyzm sam ak t tw orzenia literackiego, m an ifestujący n ie zależność duchow ą narodu, n ab ierał ran g i czynu.
Świadom ość tak ą w y raża zapow iedź k o nspiracyjnej antologii poetyc kiej K rw aw e i zielone zam ieszczona n a łam ach ,,W a try ” . Tw órcy an to logii nie dbali o a rty z m w ierszy; doniosły był sam ak t ich pow staw an ia i publikacji. Rodziły się one w obozach, w ięzieniach, n a ulicy okupow a nego m iasta, zgodnie z ty m przekonaniem w yrażonym w przedm ow ie do antologii:
Dziś wyboru dokonało ostrze bagnetu pruskiego. I polskie serce. Dzisiaj artyzmem jest każde słowo polskie w yprute z piersi wrażą kulą, wykrzyczane krzywdą i św iętą zemstą, w ypłakane z m atczynych oczu, zrymowane gen iu szem Polskiej Ofiary a zrytm izowane hukiem ołowiu mierzącego huk serca. To artyzm najwyższej miary człowieczej: śmierci i ż y c ia 37.
Trzecią w reszcie drogą, z poprzednią blisko związaną, w iodącą do przezw yciężenia an ty no m ii słow a i czynu było odpow iednie kształtow a nie w łasnej twórczości, sform ułow anie p ro g ram u now ej litera tu ry , takiej k tó ra by staw ała się czynem . D okładniejszą odpowiedź na nasuw ające się tu p y tan ia p rzyniosą dalsze rozw ażania, któ re zap rezen tu ją program literacki k o n stru o w an y w czasie w ojny. Na w ypracow anie tego p ro g ra m u nastaw ione były um ysły m łodych tw órców , którzy po starem u tw o rzyć nie um ieli, a now ych rozw iązań m usieli poszukiw ać sam odzielnie. Często zanim zdążyli to osiągnąć, ginęli z ręk i okupanta.
Postaw ę tak ą u jaw n ia w ypow iedź w łożona przez Bojarskiego w usta jednego z uczestników dialogu o w spółczesnej litera tu rz e :
Ja, wiesz, teraz nie piszę prawie wcale. I nie zacznę pisać, dopóki nie znajdę jednego stylu w ew nętrznego mojej twórczości i mojej w alki. [...]
36 Cyt. za: J a s t r z ę b s k i , op. cit., s. 72.
37 Cyt. za: J. J a r o w i e с к i, „ K r w a w e i zielone”. Antologia poezji polskiej 1939—1943. „Ruch Literacki” 1966, nr 6, s. 302.
Wielka twórczość pow staje chyba ze zgody z samym sobą. Tworzyć n a prawdę można tylko sobą całym. Jeśli się tej całości uzyskać nie może, trzeba mieć odwagę niepisania w ogóle. [KP 92, 94]
K rąg „Sztuki i N arodu ” był przeciw ny „nie przetraw io n em u ” cier p ien iu w literatu rze, przeciw ny „rozm am łaniu człow ieka” . G rupie tej nie w ystarczał w ielki tem at, ból, cierpienie. T rzebiński w recenzji a n to logii konspiracyjnej Pieśń niepodległa pisał:
Okazało się raz jeszcze: czysto ludzki ból, lęk i rozpacz straciły swą suge- stywność, straciły swą żywość. Brzmią m onotonnie, obojętnie i nieładnie. Oka zało się raz jeszcze, że oryginalność to już nie tylko oryginalność, ale wprost konieczny warunek widzialności rzeczy, odczuwalności zjawisk. [KP 205]
Na podstaw ie podobnych przesłanek ogłaszał Trzebiński w spom nianą tu już śm ierć liry k i (sym bolicznie zbiegającą się ze śm iercią Józefa Cze chowicza).
L iryka dla Trzebińskiego nie była rodzajem literackim . To było coś znacznie więcej. To był styl literackiego przeżycia. Toteż T rzebińsk w prow adził opozycję: pokolenie liryczne — pokolenie dram atyczne. Ce chą pierwszego jest opow iadanie, w ysław ianie, w yrażanie, kontem placja. Cechą drugiego — kom ponow anie u tw orów z bezpośrednich działań, k reo w anie utw orów literackich, w spółdziałanie z całym organizm em społecz nym przez tw orzenie praw dziw ej w ielkiej sztuki, k tóra jest w artością estetyczną i etyczną zarazem . We w spom nieniu o sw ym p rzy jacielu , Bo jarskim , Trzebiński zanotow ał rozm owę z nim n a tem a t liryk i:
— czy nie uważa pan, że liryka... jako rodzaj literacki... jest dziwnie n ie pełna — ? Tak. N ie wystarcza mi. Chociaż nie piszę w łaściw ie nic innego. Czy pan także pisze głów nie liryki ·— ?
— tak. Głównie liryki... Ale zerwanie z liryką będzie czymś w ięcej niż n a szym indyw idualnym buntem czy odejściem... Musi stać się... [TK 50]
T rzebiński bardzo ściśle łączył w artości estetyczne z etycznym i. W arto przypom nieć, co sądził o istocie stylu:
Styl artysty — to owoc w ielu poświęceń, sam oprzekreśleń, to dowód u sta lonego, choć żyw ego system u wartości tkw iącego w twórcy. Praw dziw y styl wymaga wew nętrznego skomponowania człowieka, stworzenia własnej, skrysta lizowanej osobowości, wyboru spomiędzy nieskończonych m ożliwości jednej — i najcenniejszej. [TK 72]
Etyczna postaw a tw órcy znajduje, zdaniem Trzebińskiego, odbicie w jego dziele. „Żeby dobrze kom ponować, trz e b a być i w życiu kimś, kim ś może nie zrealizow anym jeszcze, ale w każdym razie p o ten cjaln y m ” (TK 72). W yraża się to w dystansie, czyli w sto su n k u człow ieka tw o rzą cego wobec fik cy jn y ch zdarzeń, bez czego nie m ożna sobie w yobrazić zwłaszcza powieści.
Piękno z w artością m o ralną łączyła Ew a P ohoska :
Czyste w yczucie piękna i moralna ocena wartości, którą nazyw am y su m ieniem — to nie są niezależnie funkcjonujące władze. Pow stają z tej samej w alki o w iększe piękno św iata — w alki tworzącego je człowieka. [KP 138]
Tak więc Trzebiński i blisko niego stojący młodzi tw órcy poszukiw ali możliwości przezw yciężenia antynom ii słowa i czynu przez przyjęcie określonej postaw y, k tó ra może znaleźć w yraz zarów no w sztuce jak i w życiu. J e st to postaw a „ b e z p o ś r e d n i e g o s t o s u n k u d o r z e c z y w i s t o ś ć i”, postaw a „ c z u c i a s i ę w s e r c u t e j r z e c z y w i s t o ś c i ” (KP 56).
J a k zarysow ały się persp ek ty w y nowej — pożądanej, przew id yw a nej — lite ra tu ry ? Zapowiedzi program ow e sy tu u ją się w dwóch planach: ogólnym i szczegółowym. W żadym z nich nie dochodzi do zam knięcia system u. W każdym zn ajd u jem y poglądy ścierające się ze sobą, a nawel w ykluczające się w zajem nie. Spory nie zostały doprow adzone do końca. Pozostały wszakże św iadectw a ru ch u m yśli, k tóre w niejed ny m znalazły k o n ty n u ac je w dyskusjach późniejszych.
D o m in an tą w p rzew idy w an iu i p rogram ow aniu nowej lite ra tu ry była idea jedności sztuki i m oralności. K azim ierz W yka spodziew ał się, że
po uciszeniu się szaleństw a w yłoni się taki świat, gdzie nie trzeba będzie tłu mić sw oich postaw moralnych, gdzie nie trzeba będzie buntów zamieniać w po zorną niezależność i sam oistność form poetyckich, natomiast całą osobą swoją m ożna będzie św iadczyć lub przeciwstawiać 88.
W łaśnie z trad y cji, któ re teraz ukazały sw ą aktualność, a które zo stały w yżej ju ż określone, w yprow adzał W yka cechę przyszłej litera tu ry , polegającą n a gotowości sąsiadow ania z w ielką problem atyką, co w kon sekw encji łączy się z najw yższym i obow iązkam i artystycznym i. W ielkość m o raln a i wielkość a rty sty czn a — oto postulat, a zarazem św iadectw o obaw y, by w sztuce przyszłej „nie było fałszerstw kosztem w ielkich
zagadnień i w ielkich słów ” (KP 68). ,
W jak i sposób będą staw iane w ielkie problem y m oralne i społeczne: p raw d a i wolność, odpow iedzialność i swoboda, siła etyczna a siła realn a ojczyzny — na to p y tan ie W yka nie zam ierzał udzielać dokładniejszej odpowiedzi.
W ystarczy gotowość podejm owania tych kwestii, a jeśli ona nie jest w m ó w ieniem , lecz prawdą domagającą się głosu natychm iastowego, przyjdą odpo w ied zi twórcze. [KP 68] x
Jednego był W yka wszakże pew ien: że będzie to lite ra tu ra poddana ładow i ry g o ru i dyscypliny tw órczej, h ołdująca klasycyzm ow i trosk ą o p ra w a w ew n ętrzn e form i ich czystość.
L ata pow ojenne rysow ały się b o w iem 'w w yobraźni k ry ty k a jako okres odbudow y, w k tó ry m nie będzie w aru n k ó w do ekstraw ag ancji (jak po pierw szej w ojnie św iatow ej), jako okres zw rócony ku klasycyzm ow i, k tó rego isto tą je s t „n orm a i p raw o ” 39.
38 W y k a, Rzecz wyobraźni, s. 76. 39 W y k a , Pieśń i dzieje, s. 150.