• Nie Znaleziono Wyników

Mariusz Furmanek - Szkice o bezpieczeństwie Utrudnienia w walce z terroryzmem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Mariusz Furmanek - Szkice o bezpieczeństwie Utrudnienia w walce z terroryzmem"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

UTRUDNIENIA W WALCE Z TERRORYZMEM

Pozostaje do omówienia jeszcze jedno zagadnienie, które wiąże się

z terroryzmem i jak się wydaje w pewien sposób utrudnia skuteczną z nim walkę. Zagadnieniem tym jest relatywizm, zjawisko o charakterze filozoficzno – politycznomoralnym, poddające w wątpliwość słuszność jakiejkolwiek prawd absolutnych, negujące istnienie autorytetów, hołdujące przekonaniu, że nie ma rzeczy dobrych i złych, są one po prostu jedynie inne.

Stawiając jednostkę poza dobrem i złem nurt ten stał się w drugiej połowie wieku XX dominującym sposobem pojmowania świata przez ludzi zachodu.

Zanim się to jednak stało sto lat wcześniej, pokrzepione doświadczeniami rewolucji francuskiej, zaczęły dochodzić w Europie do głosu skrajne nurty polityczne jak anarchizm i komunizm. Mimo, iż losy obu potoczyły się odmiennymi drogami często anarchiści stali u boku komunistów w walce ze znienawidzonym porządkiem świata. Tak było zarówno w Hiszpanii w latach wojny domowej, tak też było w Rosji w czasie bolszewickiej rewolucji.

Głoszone w masowym, zuniformizowanym społeczeństwie doby przemysłowej poglądy komunistów

i anarchistów prowadziły do gwałtownej reorientacji zapatrywań na miejsce jednostki w świecie, relacje człowieka do państwa, człowieka do człowieka i jego miejsca w rodzinie.

Centralną postacią wszechświata przestawał być Bóg z prawami ukształtowanymi przez rzymską tradycję i etykę chrześcijańską, stawał się nią egoistyczny człowiek poszukujący wolności i zrywający wszelkie pęta, które według anarchistów wolność tę krępowały. Człowiek zgodnie z głoszonymi przez anarchistów poglądami miał prawo występowania przeciwko rodzinie,

(2)

społeczności i państwu jako instytucjom ograniczającym jego prawo do

„zdrowego egoizmu”. Tendencje do niczym nieograniczonej wolności jednostki i nieuznawania jakichkolwiek autorytetów pojawiały się w myślach licznych filozofów począwszy od starożytności, jednak dopiero wiek XIX wysłał zwolenników tych teorii na barykady i pchnął do zamachów terrorystycznych wymierzonych we wszelkie tak znienawidzone instytucje i ich symbole.

Obiektem zamachów terrorystycznych zaczęły stawać się nie tylko instytucje polityczne i administracyjne, nie tylko urzędnicy rządowi i politycy ale także kaplice i kościoły. Tak było np. w Portugalii gdzie dokonano zamachu bombowego na figurę Matki Boskiej w Fatimie, tak było i w Meksyku gdzie terroryści próbowali bezskutecznie wysadzić w powietrze obraz Matki Boskiej z Gwadelupy.

Celem niniejszych rozważań nie jest pisanie historii ruchów politycznych

i społecznych o skrajnym i destrukcyjnym charakterze, nie od rzeczy będzie jedynie wspomnieć, że z doświadczeń anarchistów zrzeszonych do dziś w międzynarodowe stowarzyszenie, korzystały niektóre skrajne organizacje ekologiczne i współcześni terroryści.

Jednak to właśnie próby zerwania z wszelkimi autorytetami, postawienia się poza dobrem i złem, uwolnienia się od wszelkich kodeksów i praw, utorowało drogę do wszelkiej maści neopogańskich ruchów europejskich w początku XX w., w dalszej zaś perspektywie stworzyło podstawę ideologiczną

i „moralne” prawo funkcjonowania międzynarodowego terroryzmu doby dzisiejszej.

Anarchiści wieku XIX uczynili ludzkie „ja” centralną postacią wszechświata,

(3)

zaś komuniści, faszyści i narodowi socjaliści, równie zażarcie walczący ze starym porządkiem świata i jego prawami, wpisali tę centralną postać, w początku wieku XX, w większą całość tj. państwo, naród i społeczeństwo, które zajęły miejsce Pana Boga. Miarą dobra lub zła stała się przydatność jednostki dla państwa, klasy i rasy. Po nieudanych doświadczeniach zamachowców, budowniczych tysiącletniej rzeszy i kraju sprawiedliwości społecznej, zamęcie moralnym powstałym po obu wojnach światowych i upadku komunizmu w ZSRR, miast powrotu do źródeł europejskiej i amerykańskiej cywilizacji koniec wieku XX uczynił podstawową miarą oceny człowieka i jego czynów miarę skuteczności

i sukcesu.

Dlaczego stosując sukces jako kryterium wartości, skuteczność jako wymiar sensu działania w show biznesie polityce i gospodarce, bez baczenia jakie to zastosowane środki zostały uświęcone przez naznaczony cel, dziwimy się, że miarę sukcesu, nie bacząc na metodę i cenę jego osiągnięcia stosują również terroryści. Prze ostatnie co najmniej dwieście lat uparliśmy się ( ludzie zachodu), żeby systematycznie pozbywać się kryteriów pozwalających odróżniać dobro od zła, relatywizować wszystko co się tylko da, potem zaś oburza nas, że ktoś „dobry inaczej” wysadza to i owo w powietrze. Zdziwienie takie towarzyszył nam zwłaszcza w dniu 11 września 2001 roku, kiedy patrzyliśmy na obrazy płonących i walących się wież WTC. Przez ponad 200 lat budowano w Stanach Zjednoczonych Ameryki system polityczny zakładający dość naiwnie, że jeżeli jednostka szanuje życie i wolność innych, ci zachowają się w stosunku do niej tak samo. Znaczna część Amerykanów i nie tylko Amerykanów doszła do wniosku, iż ukochana przez nich zasada wolności i równości obowiązuje powszechnie.

W imię niwelacji napięć kulturowych i etnicznych konfliktów doprowadzono do

(4)

powszechnego niemal przekonanie, że równość nakazuje traktować wszelkie prawdy jako względne i równowartościowe. Jak się przy tym zwykło sądzić przyjęcie przeciwnego stanowiska powodować ma zamknięcie się na przyjmowanie odmienności, a w konsekwencji nietolerancję. Dodatkowo upieranie się przy swoich poglądach jako jedynie słusznych musi prowadzić do napięć i konfliktów. Lepiej więc stwierdzić, że w istocie wszyscy mają racje.

Pozwala to pozostać elastycznym i otwartym na każdy typ inności. Wszystko to pięknie i wzniośle ale prowadzi do całkowitej niezdolności identyfikowania i wskazywania zachowań zasługujących na pochwałę i naganę ( poza prostymi odruchowymi ocenami demokratyczne i zdrowe = dobre, niedemokratyczne i chore = złe) nie wspominając już o potępieniu. Wydawało się, że zamiast kłócić się o wyższość wartości lepiej konkurować w skuteczności. W polityce międzynarodowej trzeba było dopiero Ronalda Regana aby przypomnieć Amerykanom i wolnemu światu, że komunistyczna Rosja nie jest odmianą państwa demokratycznego a jej przywódcy nie reprezentują jedynie odmiennego, równie dobrego jak amerykański czy zachodnio europejski sposobu postrzegania świata. Przypomnienia, że GUŁAG nie jest formą obozów resocjalizacyjnych dla skałtów a jedynie rodzajem obozu koncentracyjnego.

Znaczna część z nas negując cywilizacyjne podłoże aktów terrorystycznych zapominała, że prawa człowieka, ideały wolności i równości nieodzowne atrybuty demokracji ukształtowały się nie pod wpływem filozofii chińskiej, perskiej, peruwiańskiej czy afrykańskiej lecz europejskiej. Ta zaś, jeśli nawet bardzo się od tego odżegnuje tkwi korzeniami w greckiej filozofii, rzymskim prawie

i chrześcijańskiej etyce. To te właśnie elementy pozwoliły rozwinąć się systemom rządzenia obecnym w USA i po części w Europie XIX i XX wieku.

(5)

To nie kodeks Hammurabiego ani medytacje mnichów buddyjskich z całym do nich szacunkiem wpłynęły na ukształtowanie się relacji człowieka do człowieka i człowieka do państwa w szeroko rozumianej cywilizacji i kulturze zachodu.

To one pozwalają nam kwalifikować ludzkie postępki jako złe lub dobre, nieludzkie czy zwyrodniałe.

Utrzymywanie, że wartości, które legły u podstaw prawnego zdefiniowania człowieczeństwa i jego praw, są dla nas tak samo dobre jak każde inne (usprawiedliwiające lub lepiej powiedziawszy sankcjonujące tak jak jest to np.

w Chinach dzieciobójstwo) wydaje się być katastrofalnym nieporozumieniem.

Jeśli zgodzimy się na tak, nie oszukujmy się, wygodny pod wieloma względami relatywizm nie silmy się na próbę osądzania działań terrorystów, którzy zaatakowali we wrześniu 2001 roku Stany Zjednoczone Ameryki czy wysadzili w powietrze w październiku roku 2002 dyskotekę z bawiącymi się w niej turystami na indonezyjskiej wyspie Bali.

Zakładając bowiem, że wszystkie systemy wartości są równoprawne będziemy mogli terrorystów najwyżej nazwać „miłującymi inaczej”.

Przyjęcie poglądu iż to co dla jednych jest dobre dla innych pozostaje złe, z natury jednak pozostaje neutralne pozwala podjąć, często niestety udaną, próbę życia poza dobrem i złem. Jeśli jednak miał by się okazać, że wojna wypowiedziana części świata przez terrorystów ma cokolwiek wspólnego

z systemem wyznawanych wartości, ten zaś z różnicami w pojmowaniu świata przez przedstawicieli odmiennych kręgów kulturowych to jak to powiedzieć ludziom, którzy dawno uznali wszelkie wartości tego świata za równoprawne?.

Jak wytłumaczyć to w świecie, w którym jednoznaczne wyrażenie sądów wartościujących natychmiast spotyka się z zarzutem nietolerancji i kończy często w sali sądowej. Stwierdzić wprost, że uwarunkowania kulturowe i filozoficzne leżą często u podstaw przemocy to zakwestionować specyficznie

(6)

rozumianą przez większość społeczności zachodu zasadę równości.

Poza tym jak bez wywoływania napięć i konfliktów w coraz bardziej multikulturowych społeczeństwach Europy i Ameryki oświadczyć, że istnieją kultury bardziej lub mniej godne szacunku a tolerancja jest jedynie wyrzeczeniem się stosowania przemocy fizycznej i psychicznej w zwalczaniu czyichś poglądów? A przecież dla Osamy ben Ladena ani jemu podobnych pozostałości Partenonu i amfiteatrów greckich i rzymskich są jedynie kupą nikomu niepotrzebnych gruzów.

Jeśli ktoś ma w tym względzie wątpliwości polecam przypomnieć sobie z jakim zapałem kierująć się dogmatem religijnym zabraniającym przedstawień osób i zwierząt w sztuce, Talibowie w Afganistanie niszczyli z granatników przeciwpancernych statuy Buddy uznane za dziedzictwo kultury światowej.

Z mojego punktu widzenia były to działania antycywilizacyjne, słowo antycywilizacja nie oznacza bynajmniej w moim rozumieniu rzeczownika, którym można ochrzcić jakiś określony naród, a odnosi się jedynie do nieakceptowalnych form emanacji ideologii.

W tym kontekście antycywilizacyjne były również neopogańskie filozofie europejskie zrodzone z dzieł F. Nietzschego i K. Marxa. Hitleryzm, faszyzm i komunizm, stanowiąc zwyrodnienie dziedzictwa etycznego kultury europejskiej. , stanowiły próbę wykorzenienia esencji kultury europejskiej.

„Uśmierciwszy” najpierw Pana Boga, stworzyły nadczłowieka stojącego ponad dobrem i złem. Następnie w imię czystości rasy i walki klas kazały mu budować hitlerowskie i sowieckie obozy koncentracyjne i uprawiać pola śmierci.

Przyzwolenie społeczne na wcielanie ideologii totalitarnych w życie, zachwyt nimi wyrażany przez część elit intelektualnych zachodu, w końcu tęsknota za nimi, przejawiająca się choćby w opiniach typu: „narodowy socjalizm był dobry

(7)

lecz źle wprowadzany”, czy „rewolucja bolszewicka była dobra ale zaczęła gnić po śmierci Lenina”, „Trocki był dobry a Stalin zły” świadczyć może jedynie o kryzysie cywilizacyjnym.

Brak zdolności do jednoznacznego negatywnego oceniania zła, bez względu na to czy jest nim komunizm, hitleryzm, faszyzm, terroryzm czy wypaczenia

i deformacje struktur demokratycznych czy organizacji powołanych do świadczenia miłosierdzia musi budzić smutne obawy.

Zastąpienie refleksji nad dobrem i złem rozważaniami nad efektywnością i możliwością osiągania sukcesu kieruje nas na manowce.

Sprowadzając sprawę do absurdu, można by rzec, że Osama ben Laden w kategoriach współczesnego wartościowania, może uchodzić wśród znacznej części ludzi zachodu za idola. Jest wysoki, w sile wieku, stosunkowo przystojny, bardzo bogaty i wpływowy, elokwentny, medialny, skuteczny i niezwykle sławny. Podobnie skuteczni, medialni i sławni, uroda i bogactwo mają tu drugorzędne znaczenie byli A. Hitler, J. Stalin nie licząc paru innych psychopatycznych morderców na nieco mniejszą skalę.

Co ciekawe wszyscy z nich zaangażowani byli w walkę o lepsze jutro jeśli nie całej to przynajmniej części ludzkości.

Bez odrzucenia relatywizmu moralnego we wszelkich jego aspektach – gospodarczym, politycznym i obyczajowym, a co za tym idzie bez uznania prostej prawdy, że dobro jest lepsze od zła, bez wskazania źródła oceny ludzkich postępków jako dobrych lub złych, nasze oburzenie na działania terrorystów będzie jedynie połączeniem schizofrenii z hipokryzją.

Wydaje się, że jeśli nie będziemy potrafili powrócić do europejskich źródeł prawdy o godności osoby ludzkiej, jej podmiotowości, prawie do wyboru

(8)

pomiędzy nie tylko dobrem i złem, określenia relacji człowieka i państwa, rządzonego i rządzącego pogrążać się będziemy w niewidocznym kryzysie.

Kryzysie podobnym do tego, który wygasił cywilizację rzymską w starożytności bo przestała być atrakcyjna wewnętrznie i zewnętrznie. Kryzysy przeżywane przez dominujące w świecie potęgi doprowadzają do chaosu a w konsekwencji do nieszczęść będących efektem prób nowego zdefiniowania świata.

Niezależnie od kryzysu wewnętrznego, którego zgubne skutki mogą ujawniać się powoli podobnie jak w przypadku następstw palenia tytoniu, cywilizacja bądź jak kto woli świat zachodni stanął w obliczu kryzysu, na spotkanie z którym czekać nie musi i do którego wydaje się być nie przygotowany.

Rację należy przyznać Ryszardowi Kapuścińskiemu, który na łamach

„Rzeczpospolitej z 2-3.03.2002 napisał, ... „w skali globalnej ścierają się dwie potężne siły. Jedna , to dynamika odrodzenia kulturowego Trzeciego Świata, jego duchowej i mentalnej dekolonizacji, jego ambicji równościowej. Druga, to stojąca na drodze tego odrodzenia struktura ukształtowana przez wieki porządku światowego, który chciałby zachować dotychczasowy kształt, hierarchię

i zależności. Zderzenie tych sił to główne napięcie współczesności, ognisko napięć i konfliktów, a także źródło głębokiej frustracji, goryczy i zawiści, charakteryzujących atmosferę stosunków pomiędzy Północą a Południem- dwoma głównymi antagonistami świata. Do upadku systemu komunistycznego stosunki te znajdowały się na dalszym planie, przesunięte i zdominowane przez główny konflikt pomiędzy Wschodem i Zachodem, między demokracją

a totalitaryzmem. Lata 1989 – 1991 zmieniły wszystko, jednakże zakończenie konfliktu Wschód – Zachód zostało mylnie uznane za globalne zwycięstwo demokracji liberalnej. W latach 90. nastąpił „ dziesięcioletni urlop od historii”, spędzony na rozrywkach, bogaceniu się i konsumeryzmie – zakończony gwałtownie 11 września”...

(9)

W marcu 1995 roku w tokijskim metrze „Najwyższa Prawda –Aum”1. - japońska sekta religijna nawiązująca do buddyzmu dokonała terrorystycznego ataku chemicznego przy użyciu niezwykle niebezpiecznego – zabójczego gazu bojowego – sarinu .W wyniku zamachu śmierć poniosło 12 osób zaś około 5 tysięcy na trwałe straciło zdrowie. Sekta stanowiąca międzynarodową organizację przestępczą, posiadającą możnych zwolenników na całym świecie, próbowała za pomocą terroru pogrążyć Japonię w chaosie i kryzysie i przejąć w niej władzę. Członkowie sekty poza eksperymentami z sarinem próbowali, na szczęście nieskutecznie uzyskać jad kiełbasiany w aerozolu ( technika pozwalająca rozpylić truciznę na danym obszarze lub w pomieszczeniu ), posunęli się nawet do wysłania do Zairu ekspedycji, której celem było pozyskanie zarazków wirusa gorączki krwotocznej Ebola.

Po zamachu w tokijskim metrze aresztowano guru sekty Shako Asaharę oraz 428 członków grupy, ponad 12 tysięcy jej członków zadeklarowało oficjalnie zerwanie z nią kontaktów.

Władze Japonii nie zdecydowały się jednak na delegalizację ugrupowania, zaś jego przywódca do dziś czeka na proces w tokijskim więzieniu stanowiąc rodzaj męczennika dla czynnych wyznawców, których liczbę ocenia się obecnie na ponad 2 tysiące osób. Sekta nadal prowadzi działalność gospodarczą pozwalającą jej gromadzić środki na szerzenie własnego wyobrażenia o świecie.

Główne źródła dochodów stanowią zyski ze sprzedaży sprzętu i oprogramowania komputerowego. Według oficjalnych danych w roku 1998 firmy kontrolowane przez sektę zarobiły na tym jedynie rodzaju działalności około 60 milionów dolarów. Pozostałe dochody sekty pochodzą z koncertów, odczytów usług internetowych oraz min. sprzedaży ciastek. W roku 2000 na

1Prawdopodobnie to jej członkowie stali za zabójstwem japońskiego polityka zasztyletowanego w dniu 25 października 2002 roku w Tokio. On to bowiem właśnie walcząc z przestępczością zorganizowaną przyczynił się do ujęcia guru sekty i jej delegalizacji.

(10)

czele sekty,

po wyjściu z więzienia, stanął były rzecznik prasowy i szef jej rosyjskiej filii, Fumihiro Joyu. Sekta zmieniła nazwę na Aleph – Alfa, posiada stronę internetową redagowaną po angielsku i rosyjsku.

Nadal posiada swoje struktury w Japonii w Rosji i innych państwach świata.

Wydawać by się mogło, że z logicznego punktu widzenia próba przebudowy świata w kierunku innym niż demokratyczny i liberalny to wierutna bzdura.

Przyjęcie jednak założenia, że świat przeobrażał się będzie w jedynie słusznym tj. liberalno – demokratycznym kierunku jest bzdurą wcale nie mniejszą,

ba nawet arogancją. Ludzie bowiem ani jako jednostki, ani jako zbiorowości nie posługują się w swych działaniach logiką matematyczną. Gdyby tak było strzały w Sarajewie w roku 1914, od których rozpoczęliśmy ten rozdział nie doprowadziły by do wybuchu pierwszej wojny światowej.

W różnych okresach historycznych, stosownie do możliwości zewnętrznego oddziaływania rozmaite mocarstwa potrafiły narzucać dostępnemu sobie światu swe ideologiczne przywództwo. Ono to kształtowało relację człowieka

w odniesieniu do państwa, współobywatela, żony i dzieci, lokowało jednostkę w przestrzeni materialnej i duchowej. Po upadku cesarstwa rzymskiego na ponad 1500 lat porządek świata regulowany był przez cywilizację łacińską opartą na religii chrześcijańskiej. To ona i centralna jej postać nieprzemijający Pan Bóg kształtowały punkty odniesienia i definiowały cechy autorytetów.

Po zdetronizowaniu Pana Boga przez rewolucję francuską i jej późniejszych ideologicznych spadkobierców, świat zastąpił proroków Starego i Noego Testamentu prorokami - intelektualistami „pełniącymi szczególne misje społeczne.”

Kult profesjonalizmu i skuteczności zamienił ich jednak z czasem

w rzemieślników – fachowców od pisania, wyrywania zębów, wywiadów,

(11)

reportaży czy sprawnej obrony przed sądem. Powszechne autorytety zaczęły masowo wymierać. Zastąpiły je autorytety niszowe dedykowane np. muzykom, młodzieży i kibicom sportowym. Państwo wraz ze swoimi instytucjami pozbawione pierwiastka magicznego – duchowego nie zastąpiło bo i mogło zastąpić boskiego autorytetu. Wbrew wszelkim najbardziej nawet agresywnym przykładom, człowiek poza realizowaniem najbardziej nawet wysublimowanych i snobistycznych potrzeb natury materialnej, nie potrafi normalnie funkcjonować bez zaspakajania potrzeb irracjonalnych – duchowych. Zapotrzebowanie na nie to po prostu zapotrzebowanie na nadzieję i zwykłe ludzkie szczęście. To ta właśnie potrzeba pozwala egzystować zawodowo między innymi setkom tysięcy przepowiadaczy przyszłości, jasnowidzów, wróżek i magów w kompletnie pomieszanym pojęciowo, bogatym i światłym świecie zachodu. To ona kreuje zapotrzebowanie na kolejne tomy Harrego Pottera i dostarcza wyznawców sekcie scjentologów. W świecie, w którym państwo stało się Bogiem a jego instytucje takie jak parlamenty, sądy i sale bankietowe zastąpiły świątynie zaś spektakle medialne msze, zapanowała duchowa pustka.

Skorumpowani politycy uwikłani w nadinterpretację racji stanów swoich państw, nieuczciwi, zagarniający setki milionów dolarów prezesi międzynarodowych korporacji pozbawiający swoimi spekulacjami emerytur tysięce pracowników zarządzanych przez siebie firm, bezdusznie proceduralni urzędnicy państwowi, zdemoralizowani funkcjonariusze służb i nieuczciwi sędziowie, sukcesywnie przeżarli i przeżerają jak szkorbut iluzje liberalnego, sprawiedliwego państwa dobrobytu otwierając na oścież drzwi dla świata alternatywnego.

Sztandarowym odźwiernym politykiem świata alternatywnego wydaje się być były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder.

Jako głowa jednego z najbardziej liczących się państw europejskich Schroeder

(12)

stał się animatorem i ojcem chrzestnym budowy gazowego rurociągu północnego, który połączyć ma bezpośrednio z pominęciem Polski, Białorusi i Ukrainy rosyjski system przesyłu gazu z Niemcami.

Nic nie było by w tym zdrożnego gdyby nie fakt, że na kilka dni przed złożeniem przez Schroedera funkcji kanclerskiej Rosja otrzymała tajną gwarantowaną przez niemiecki rząd miliardową pożyczkę w euro na rozpoczęcie budowy tego gazociągu. Nie to jednak jest odrażające.

Obrzydzenie wzbudził dopiero fakt zatrudnienia wkrótce potem byłego kanclerza Niemiec przez Rosjan na stanowisku prezesa konsorcjum mającego przygotować wspomnianą inwestycję.

Kolejny raz za Edwardem Lucasem ( Nowa Zimna Wojna str.238) podam, że [...] Tom Lantos, amerykański kongresmen, który przeżył holokaust [...] chciał nazwać Schroedera polityczną prostytutką ale jak twierdził zrezygnował gdyż pracownicy sektora usług seksualnych jego okręgu wyborczego się temu sprzeciwili[...]

Jedyną wiarą powszechnie uznawaną i propagowaną, pozostawała do jesieni roku 2008 wiara w trwałość relacji ekonomicznych i wolność jednostki .

[...]Przez wiele pokoleń przekonanie , że ciężka praca zaowocuje zwiększeniem dobrobytu była podstawową motywacją i kamieniem węgielnym ekonomii politycznej w Stanach Zjednoczonych. Kiedy jednak prowadząca do postępu mobilność gospodarcza została zahamowana dla wszystkich z wyjątkiem nielicznej elity, wiara ta uległa zachwianiu[...] – S. Solomon op.cit.str.231

Wydaje się ,że pogrzebały ją wydarzenia końca roku 2008 kiedy elity finansowe Ameryki splajtowały moralnie. Sygnały swej plajty wysyłano od roku 2001 na długo przed krachem roku 2008. To właśnie osiem lat wcześniej świat musiał oswoić się z nowym terminem finansowym to jest kreatywną księgowością. Jej ojcem była korporacja Enron. Firma ta popadająca sukcesywnie w długi

(13)

ukrywała ten fakt tworząc niezliczone spółki zależne do których transferowała zadłużenie. W spółce matce wyniki były świetne. Inwestorzy giełdowi optymistycznie nabywali jej akcje. Koniec końców spółka z czterdziestomiliardowym długiem ogłosiła upadłość. Upadł jednocześnie fundusz emerytalny jej pracowników.

W krótkim czasie ceny akcji Enron spadły z 90 dolarów na 61 centów. Zanim opadł pył po tej aferze, światem finansowym wstrząsnęła następna znana jako INSIDER. Brali w niej udział pracownicy takich instytucji jak UBS, Morgan Stanley i Bear Stearns jednym słowem elita finansowa świata. Ludzie tych instytucji szczodrze wynagradzani przez beneficjentów przekazali im setki poufnych danych o zmianach notowań pozwalających przewidzieć spadki

i wzrosty na giełdzie .

Wydaje się, że krach finansowego końca roku 2008 stał się ostatecznie krachem wiary w trwałość relacji ekonomiczny.

Njpierw okazało się, że banki padają jeden po drugim jak muchy, potem załamały się giełdy na koniec zaś świat obiegła informacja, że nestor indeksu nowych technologii „cudotwórca z Wall Street” BERNARD MADOFF okazał się oszustem wszech czasów. Nie był bowiem wybitnym pomnożycielem fortun a jedynie budowniczym największej piramidy finansowej w dziejach .

Wielkie banki, politycy i prywatni inwestorzy zostali przez niego oszukani.

Straty inwestorów oceniano wstępnie na 50 miliardów dolarów. Skala oszustwa i naiwności oszukanych wydaje się porażająca, jednak moim zdaniem nie to jest najważniejsze . Znacznie istotniejszym wydaje się pytanie o to gdzie podziały się środki stracone przez oszukanych. Mało prawdopodobne aby wyjaśniło to toczące się śledztwo FBI.

Okazało się, że symbole stabilności i zaufania - banki i instytucje finansowe- świątynie i wyrocznie współczesnego świata przynajmniej po części

(14)

splajtowały.

Giełda okazała się bańką mydlaną, a prezesi instytucji finansowych albo nieudacznikami albo powszechnie szanowanymi dyletantami albo oszustami lub co gorsza tzw. słupami, osobami które za milionowe pensje podpisywały decyzje podsuwane im przez faktycznych sprawców kryzysu.

Kpiną okazał się system kontroli, kpiną okazuje się gospodarka wolnorynkowa, bo jak inaczej nazwać częściową nacjonalizację banków w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji czy Szwajcarii, czy wielomiliardową pomoc dla przemysłu samochodowego w USA. Straty liczone są już nie w miliardach ale przekroczyły bilion dolarów. Zakładając że część z nich to nietrafione kredyty hipoteczne to co stało się z pozostałą „gotówką”, która wyparowała, czyżby powiększyła zasoby świata alternatywnego? Któż to wie.

Kiedy kończyłem tę książkę doszło do kolejnej plajty w świecie liberalnej demokracji. Na ulicach Kairu i Tunisu okazało się, że pełen hipokryzji pomysł Zachodu by w obawie przed fundamentalizmem islamskim popierać i finansować łamiące prawa człowieka autorytarne reżimy na Bliskim Wschodzie nie był pomysłem do końca trafionym – represjonowani upomnieli się o swoje prawa.

Gra zaczęła toczyć się o wielką stawkę, bynajmniej jednak nie o prawa wyborcze Egipcjan czy Tunezyjczyków. Bez względu bowiem na sposób traktowania własnych narodów przez rządzące nimi autorytarne reżimy zawsze otrzymywały one wsparcie Wielkiego Brata.

Trudno traktować demokrację, jako system wartości sam w sobie, za dobro niemal najwyższe i eksportować narzędzia tortur i gaz potrzebny policji do rozpędzania demokratycznych protestów ludności pozostając przy tym wiarygodnym.

Condoleezza Rice w przemówieniu wygłoszonym na Uniwersytecie w Kairze w

(15)

czerwcu 2005 stwierdziła, że „ stabilizacja często była promowana kosztem demokracji”, i że w rezultacie nie udało się zbudować ani jednego ani drugiego”…( za Tygodnik Powszechny nr.6 z dnia 6 lutego 2011 str.27 – tekst Magdaleny Rittenhouse „Potworny Dylemat”). Uwaga cenna lecz w praktyce jak się wydaje bezwartościowa ot taka nienajgłupsza refleksja.

Jednocześnie bowiem ( dalej cytując za Tygodnikiem Powszechnym ) Martin S.Indyk były ambasador USA w Izraelu stwierdza „ Jeśli Stany Zjednoczone zdystansują się od Mubaraka, ryzykujemy, że dojdzie do obalenia kluczowego dla nas partnera, a to może wywołać tsunami; zatrzęsą się wszystkie autokratyczne reżimy w świecie arabskim, z którymi Stany dotąd współpracowały”

Sprzedawanie demokracji, prawa i sprawiedliwości za poczucie świętego spokoju, jak i zdradzanie sojuszników nie jest w polityce wielkich tego świata niczym nadzwyczajnie nowym.

Czy to nie dążenie do świętego spokoju i stabilizacji oddało narody Europy Środkowo Wschodniej, w tym najwierniejszego sojusznika Zachodu Polskę w ręce Józefa Stalina po Drugiej Wojnie Światowej.

Czy nie cofnięcie poparcia dla szacha Iranu oddało ten kraj w ręce Chomeiniego?

Czy to nie chęć poprawy stosunków z Rosją skazała na śmierć od 100 do 200 tysięcy Czeczenów, którzy zginęli w obronie własnej wolności w trzech kolejnych wojnach stoczonych na Północnym Kaukazie ?

I wtedy okazało się, że demokracja nie jest dla wszystkich, że cytując G.

Orwella

mimo, że „wszystkie zwierzęta są równe to świnie są równiejsze”.

(16)

Wymierające autorytety zrelatywizowanej demokracji, nie są w stanie zapełnić pustki w zapotrzebowaniu świata na duchowe przywództwo. To właśnie w tę pustkę duchową wdziera się świat alternatywny w tym międzynarodowe sekty, także i te, dla których terroryzm i inne formy zorganizowanej przestępczości są normalnymi procedurami działania.

Wraz z kolejnymi aferami korupcyjnymi, spektaklami nieudacznictwa, czy rozpowszechnianymi „przypadkowo” przez WIKI LEAKS sensacyjnymi doniesieniami np. o bogactwie prezydenta Egiptu czy Tunezji hodowcy ekstremistów ze świata alternatywnego otrzymują do ręki kolejne argumenty przemawiające za tezą, że świat zachodu jest odrażający, brudny i zły

i dlatego należy go zniszczyć.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

* W przypadku kryterium” obojga rodziców pracujących lub uczących się w systemie dziennym” wymagane jest złożenie oświadczenie przez każdego z

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, przyznaje, że młodzi ludzie w stolicy województwa

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się

To, co zwykło się nazywać „mariwodażem", jest w istocie formą humanizacji miłości,. która pragnie jak najdalej odv.,:lec i tym samym złagodzić

własnych, zrozumiałam, czego wspinacz musi się nauczyć, jaki ro- dzaj doświadczenia cielesnego musi osiągnąć, by móc w ogóle za- cząć się wspinać i wykonywać zjazdy oraz