A n d r z e j C h o l e w a .
Coby nam dala niepodległość.
Historia o pew nym gospodarzu, co miał zJego sąsiada.
Był raz jeden zamożny gospodarz, którem u w yd arzy ła się ta
ka przykra historja: Oto pewnego poranka chciwy sąsiad, któ
remu nie chciało się na s wojem pracow ać i który miał swego za mało, korzystając z tego, że jest silniejszy, w targnął na je
go kolonję. Kiedy gospodarz chciał mu bronić dostępu, pobił go dotkliwie. Potem wprowadził się do jego domu i tak rz e k ł:
„Od dziś nie jesteś panem u siebie, ale ja jestem twoim panem.
Kolonji twojej nie zabieram ci, nie wypędzam cię z niej, a!e musisz tak robić:
Przedew szystkiem musisz hyć posłuszny, naw et jeżeli będę działał na twoją szkodę. Jeżeli w czemkolwiek nie spełnisz mojej woli, będzie z tobą źle. Mam broń i będę cię pilnował ustawicznie, żeby ci się nie zachciało wypędzić mnie ztąd, albo żebyś mi się w czem nie sprzeciwił. Musisz pracow ać na mnie pilnie. Część tego, co zbierzesz, możesz sobie zostawić, żebyś miał sił do pracy, resztę oddasz mi, jako daninę, za to, że tu przyszedłem . Będziesz miał tyle tylko, ile ci koniecznie po
trzeba na zakupno narzędzi do p racy; zyski twoje schowam do kieszeń! ja sam. Musisz nadto opatrzyć wszystkie moje po
trzeby. Nie będzie ci wolno chodzić do twojego kościoła, tyl
k o do mojego
Nie wolno ci handlować z sąsiadem, chociażby ci daw ał lepsze ceny, niż ja ci daję za to, co mi się podoba od ciebie kupić. Mu
sisz kupować narzędzia do pracy i w szystko, co ci będzie po
trzebne, ode mnie tylko, chociaż kto inny m ożeby ci taniej sprzedał. Żebyś zaś nie za bardzo zm ądrzał i nie zrozumiał, że cię chcę trzym ać za łeb, nie wolno ci oświecać się i czytać in
nych książek, tylko te, które ja uznam za stosowne.
Będę w naszej szkole wbijał w głowę twoim w łasnym dzie
ciom, że to jest głupstw o kochać rodzonego ojca i rodzoną matkę, bo w tedy twoje dzieci łatwiej dadzą się kierow ać i w końcu może sprzedadzą mi za byle co swoją ojcowiznę11.
Ów gospodarz przedstawia naród, który miał nieszczęście, że nie potrafił obronić się od złego sąsiada i pozwolił mu się u- sadowić w swojej ojcowiźnie.
Niema chyba człowieka, któryby, znalazłszy się w takiem położeniu, nie zgrzytał zębami i wszelkiemi siłami nie starał się pozbyć nieproszonego gościa i opiekuna lub któryby, do
prow adzony do rozpaczy, nie bacząc na nic, nie porw ał za kosę i nie spróbował w ygnać sąsiada.
Naród Polski nieraz chwytał za broń, doprowadzony do roz
paczy, a jeżeli mu się nie udało wypędzić najeźdźcy, musi bardzo tego żałować.
Dla czego jeden naród chce panować nad drugim.
Od samego początku św iata prowadzono wojny nie dla żadnej przyjemności, ale dla korzyści. Napadano na sąsiada, ażeby uprowadzić ludzi, zdatnych do pracy i obrócić ich na niewolni
ków, żeby zrabow ać i przyw łaszczyć sobie mienie jego miesz
kańców. Dziś jednak, kiedy już zniesiono niewolnictwo, woj
ny prowadzi się dla innych, równie jednak w ażnych korzy
ści. Zwycięzca dawno doszedł do przekonania, że lepiej jest dla niego, jeżeli usadowi się na stałe w podbitym kraju i będzie z niego ciągnął korzyści, każąc pracow ać dla siebie jego mie
szkańcom, prowadząc z nimi korzystny handel, w yzyskując naturalne bogactw a tego kraju, np. kopalnie, lasy i t. d.
Że tak jest do dziś dnia, najlepiej można się przekonać z tego, że różne kraje Europy podbijają narody, zamieszkujące inne części świata i tw orzą z ich krajów swoje, t. zw. kolonje.
Do kolonji posyłają swoich urzędników i kupców, nakładają na ludność różne ciężary i ztąd ciągną ważne dla siebie korzy
ści. Jeżeli ludność buntuje się, to posyłają przeciwko niej wojsko i uśmierzają ją, albo naw et zupełnie wytępiają.
2 --- « C Z Y T A J ! » ---
Anglja posiada najwięcej kolonji. Podbiła wielkie, bardzo za
ludnione Indje, zkąd płyną dla niej niesłychane bogactwa. Ma w swojem posiadaniu połowę Afryki, Australję, Kanadę w Ameryce.
W ten sposób Anglja, która dawniej jeszcze podbiła Irlandję i Szkocję, stała się z małego państew ka wielkiem m ocar
stwem, niezmiernie bogatem i potężnem. Anglikom dobrze się dzieje. To samo można powiedzieć i o innych narodach europejskich.
Prow adziły one i prow adzą wojny zaborcze po to, żeby za
brać, czy to sąsiadom, czy zamorskim ludom ich kraje, go
spodarować tam, jak u siebie w domu. Rosja tak samo stała się wielkim państw em , kiedy przyłączyła do siebie Polskę, Finhdję, Kaukaz i wiele krajów w Azji.
Dawnemi więc czasy brano do niewoli jakąś część narodu i u- prowadzano ją do siebie, żeby pracow ała w niewolnictwie.
Dziś, kiedy czasy zmieniły się i już niema niewolnictwa, ani pańszczyzny, jeden naród chce panować nad drugim dla ko
rzyści, o których mówiliśmy. Dziś bierze się i trzym a w nie
woli cały naród.
A niewola ta rów nie ciężka, jak dawniej. Jęczy w niej nietyl- ko ciało, lecz i duch. D otyczy ona w iary, języka, zwyczajów, obyczajów — słowem wszelkich dziedzin życia. Nie mogąc w ytępić podbitego narodu, zdobywca dąży wszelkiemi sposo
bami do w ynarodowienia go, czyli do tego, żeby go przero
bić na swoich w iernych obywateli, którzy powinni zapomnieć, że niegdyś należeli do innego narodu — słowem zdobyw ca stara się zdławić i zniszczyć podbitą narodowość i samemu osiąść na jej ziemiach.
Dla osiągnięcia tego celu nie cofa się przed żadnemi środka
mi. Prześladuje język, religję, w y s y s a w szystkie soki żyw otne z nieszczęśliwego narodu, który dostał się pod panowanie. Podcina korzeń za korzeniem w nadziei, że bę
dzie świadkiem jego zupełnej zagłady. W ynaradaw iając podbi
ty kraj, zdobyw ca osiąga wielkie korzyści, które można na
zw ać korzyściami politycznemi. Rozszerza bowiem swoje państwo, swoje włości, powiększa swoją władzę i swój wpływ na inne narody, z któremi ubiega się o pierwszeństwo.
Słowem podboje dają potęgę, władzę, bogactwo. Nic tedy dziwnego w tem, że każdy naród w miarę sil stara się podbijać swoich sąsiadów, albo przyw łaszczać sobie krainy zamorskie. Robi to, rzecz prosta, dla swoje! wyłącznie ko
rzyści.
--- c C Z Y T A J ! » --- 3
Ziemia i rolnictwo.
Ja k wiemy z początku niniejszej książeczki, dawnemi czasy;
prowadzono wojnę w ten sposób, że, pobiwszy wojsko, bronią
ce napadnięty naród, wycinano jaknajwięcej jego mieszkań
ców, robiono z zawojowanych ziem pustynię, na której potem osiedlał się bez przeszkód zwycięzca.
Dziś, kiedy się ludzkość jako tako ucywilizowała, nie można już tak bez ceremonji postępow ać sobie ze zwyciężonym.
Bierze się go w prawdzie do niewoli, ale zbiorowo, jako ca
łość, którą się wyzyskuje. Jednak zwycięzca zaw sze dąży do zawładnięcia ojcowizną zwyciężonego, usiłuje w yprzeć go z ziemi, którą w pocie czoła uprawiali jego dziadowie. W ysyła się zastępy zdobywców, którzy powoli, ale system atycznie, z planem, ułożonym z góry i przezornie, osiedlają się w róż
nych okolicach podbitego kraju. Jeżeli taka działalność na podbitych ziemiach jest prow adzona przez kilka stuleci bez odporu ze strony podbitego narodu, to ostatecznie przybysze, zasobni w pomoc państwa, silniejsi pod wieloma względami, wypierają ludność miejscową zupełnie i uzyskują prawo uw a
żać te zasiedlone przez siebie kraje za sw oją niezaprzeczalną własność. Na to niema już potem żadnej rady. Jeżeli naród obcy jest bardziej oświecony, jeżeli posiada „w yższą11 kulturę, czyli stan cywilizacji, jeżeli jest bogatszy, umie lepiej praco
w ać i ma lepsze urządzenia społeczne, to bardzo szybko w y
piera naród ujarzmiony z jego siedzib. I odwrotnie, jeżeli jest ciemniejszy, leniwszy, to jego współzawodnictwo nie jest tak groźne, chyba, że doznaje on poparcia ze strony rządu zabor
czego.
To dążenie ze strony najeźdźcy do owładnięcia ziemią podbite
go jest dla tegoż niezmiernie niebezpieczne, grozi mu bowiem wysadzeniem z siodła, w ytrąceniem z pod nóg podstaw y by
tu; zmusza go szukać sobie ojczyzny za morzami na obczy
źnie, albo strąca go do szeregu nędzarzy, nic nie posiadających, z któremi nie potrzeba się wcale liczyć.
Obowiązkiem tedy każdego narodu, który utracił niepodle
głość, który już przestał być panem u siebie, jest obrona zie
mi praojców od przejścia jej w obce ręce. My, Polacy, może
m y to o sobie śmiało powiedzieć, że lak dotąd zdołaliśmy dość skutecznie odpierać wszelkie zam achy na naszą ziemię i, da Bóg, potrafimy ją obronić.
Rząd rosyjski przedsiębrał cały szereg różnych środków, ma
jących na celu wyzucie nas, Polaków, z ziemi praojców.
4 ---« C Z Y T A J ! » ---
Rosja, jak wiadomo, m a ziemi u siebie aż nadto, nie potrzebu
je jej dla swoich wloścjan. Ale korzystała z każdego powstania, żeby zabierać na własność rządową, czyli konfiskować m a
jątki Polaków . Dość było, żeby ktoś wziął najmniejszy cho
ciażby udział w ruchu zbrojnym przeciwko rządowi rosyjskie
mu, aby utracił zaraz majątek. Ba, nawet samo podejrzenie zu
pełnie w ystarczało. Tak było po powstaniu z roku 1831 i 1863.
Dawniej Rosja jednakowo traktow ała i pana i włoścjanina polskiego.
Kiedy jednak wybuchnęło powstanie w 1863 r., Rosja ni ztąd, ni zowąd zaczęła brać pod opiekę chłopa polskiego. D laczego?
Oto widziała, że naród w zyw a w szystkich swych obywateli, żeby stanęli z bronią w ręku odbierać ojcowiznę najeźdźcy, że wielu chłopów poszło do powstania. Zlękła się, że może utracić Polskę, a że w dodatku rząd ptilski, chcąc przyciągnąć włoścjan do powstania, ogłosił sam uwłaszczenie, jak to mo
żecie się przekonać z książeczki, świeżo wydanej pod tytułem :
„Jak chłop polski doszedł do własnego zagona“, więc rząd ro
syjski, pragnąc odciągnąć włoścjanina polskiego od rewolucji, uczynił to, co chcieli zrobić sami Polacy i nadał chłopu ziemię już wówczas, kiedy w Rosji jeszcze była pańszczyzna. Nikt chyba nie przypuści, że rząd rosyjski bardziej kochał chłopa polskiego, aniżeli rosyjskiego, ponieważ go prędzej uwłasz
czył. Nie wiadomo, czy nasi włoścjanie już w r. 1863 byliby uwłaszczeni, gdyby nie powstanie. Zapewne czekaliby na to dobrodziejstwo dobrych lat kilkanaście, jeżeli nie więcej. Ale dając już ziemię chłopom Polakom, rząd rosyjski myślał cią
gle o tern, żeby zasiać nieufność między szlachtą i włoścjana- mi, żeby ich pokłócić na długie lata i tak sobie zabezpieczyć w ładzę nad Polską. W tym celu, a nie w innym wymyślił serw ituty. Przecież mógł odrazu dać więcej szlacheckiej zie
mi włościanom, niktby mu w tem nie przeszkodził, niktby nie stawił oporu. Jeżeli tego nie zrobił, jeżeli wprowadził ser
wituty, to w zam iarze utrw alenia waśni między stanami. Tam, gdzie się dwóch bije, trzeci korzysta — mówi m ądre przysło
wie. Tak też i rząd, a z nim naród rosyjski korzystali do ostat
nich czasów.
Tak, czy ow ak nasz włoścjanin znalazł się w posiadaniu ka
w ałka ziemi. Zobaczmy teraz, czy rząd rosyjski roztoczył nad nim opiekę, jak się należy, czy postarał się, żeby temu polskie
mu włoścjaninowi było dobrze. Rolnictwo, tak jak i przem ysł, potrzebuje opieki i to nie lada jakiej, żeby dobrze się rozwijało w kraju i dawało jego mieszkańcom dostateczne środki do wy
--- « C Z Y T A J ! » --- 5
żywienia się. Opieki najbardziej potrzebuje może nasze rol
nictwo, które ma groźnego współzawodnika w rolnictwie ro- syjskiem. U nas od kilkuset lat grunta znajdują się pod upra
wą, przez ten długi okres czasu ziemię w yczerpano znacznie, nie może sic ona już obywać bez nawozów sztucznych i bez obornika, żeby w ydaw ała plon jaki taki. Tym czasem w Ro
sji najżyźniejsze czarnoziemne grunta zaczęto upraw iać dopie
ro od niedawna, od kilkudziesięciu czy od stu lat. Dawniej ca
ła niemal Ukraina, która nas dziś zasypuje pszenicą, była je
dnym dzikim stepem. Dziś bez nawozu, ledwie poskrobaw- szy pługiem, a nawet sochą, chłop rosyjski zbiera tam plon, ja
kiego my nigdy nie widzimy. D1nfego też rolnik rosyjski z małym nakładem pracy i kosztów może otrzym ać z ziemi duże zyski; nasz zaś rolnik musi się dobrze napracować i plon ma skąpy. W ięc nasz rolnik powinienby być otoczony lepszą opieką, niż chłop rosyjski przez rząd. Tym czasem działo się zupełnie inaczej. Rząd rosyjski nie dbał w cale o to, żeby chłop polski miał dużo plonu; jemu chodziło przedewszys^kiem 0 to, żeby nasz włoścjanin kłócił się ze szlachcicem o serw i
tuty, żeby się kłócili między sobą, żeby sąsiad narzekał na sąsiada, że mu się w jego grunta worywa.
W tym celu rozdrobnił rząd rosyjski grunta chłopskie w sza
chownicę. Wiadomo przecie, że na takiej szachow nicy ciężko gospodarować. A jednak rząd rosyjski nic nie zrobił, żeby ten smutny stan rzeczy zmienić. Praw ił ciągle o tem, że ko
cha chłopa polskiego, ale dobra, zabrane klasztorom katolickim 1 kościołom, zamiast rozdać naszym włoścjanom, porozdawał różnym moskalom, którzy się odznaczyli w prześladowaniu Polaków. I takie grunta, zw ane majoratami, dopiero w ostat
nich czasach pozwolono parcelow ać m iędzy naszych włoścjan za dobre piemądze. A przecież czy nie byłoby lepiej, gdyby te siedemset tysięcy z górą morgów, będących w ręku moska
li, należało do polskiego w łoścjanina? Czy nie byłoby spra
wiedliwiej, gdyby rząd moskiewski rozparcelow ał był cho
ciaż połowę ziem skarbow ych, któ ry ch 'jest w Królestwie 1263 tysiące morgów, m iędzy naszych w łoścjan? Nie byłoby wów
czas tylu bezrolnych, co dzisiaj, ludzie nie potrzebowaliby wy
jeżdżać do Ameryki i porzucać swojej Ojczyzny. W prawdzie rząd kupował przez Bank W łoścjanski ziemię dla rozparcelo
wania jej między naszych włoścjan, ale kazał im płacić słono, oj słono, i w dodatku oddawał im parcele ot tak: niebo i ziemię.
Tymczasem zagraniczne rządy robią wszelkie ułatwienia. A rząd rosyjski oddawał ziemię golą i nieraz też kolonista, po kil
6 --- --- --- — « C Z Y T A J!» ---
ku latach widząc, że nie zdoła się utrzym ać na now o-nabytych ziemiach, rzucał w szystko na łaskę losu, tracąc już wpłacony zadatek. Zresztą rząd rosyjski chętniej osiedlał na nabyw a
nych majątkach sprowadzonego z Rosji kacapa, niż naszego, chciał w ten sposób zamienić Polskę na Rosję. Najwięcej też osiedlano kacapów w gubernji Siedleckiej, gdzie Bank W ło
ściański miał w swych rękach dużo majątków.
Widzicie więc, że rząd rosyjski nie dbał o to, żeby chłop pol
ski miał więcej ziemi w swem posiadaniu. Mógł ją dać, a nie chciał.
A jak to było z opieką nad tym rolnikiem, co już miał swoje od ukazu?
Czy się starano, żeby nasz włoścjanin mógł dobrze sprzedać swoje plony, w pocie czoła w ydobyte z ziemi i z wielkim ko
sztem, kilka razy większym, niż koszt produkcyi rolnej w Ro
sji w ynosi? Bynajmniej, działo się wprost przeciwnie. Rząd wszelkiemi sposobami starał się, żeby pszenica z czarnoziem- nych obszarów Rosji mogła robić konkurencję naszemu zbożu tu u nas. W tym celu ustanowił na rządowych kolejach taki po
rządek, że za zboże, przyw ożone do nas z Rosji, płaciło się dw a razy mniej, niż za nasze zboże, wędrujące z Polski do Rosji. Ma się rozumieć, że nie było mowy o tem, żeby sprzedaw ać ży to, albo pszenicę rosjanom, natomiast nasze rynki b y ły p rze
pełnione ruską m ąką i ruskiemi zbożami. Miało to ten skutek, żeśmy musieli drogo w yprodukowane zboże nasze sprzedaw ać po tej samej cenie, co moskale swoje, łatwo wyprodukowane, przy tanim robotniku, bez sztucznych nawozów, przy małych podatkach. Ustanowiono więc jakby cło ochronne przeciwko naszym produktom rolnym, wywożonym do Rosji. B yła to wielka krzyw da dla naszego rolnictwa, głównie zaś dla nasze
go włoścjanina, boć pamiętajmy, że w ręku chłopów jest w ię
cej, niż połowa w szystkich gruntów w Królestwie Polskiem.
Ustanawiając takie niesprawiedliwe taryfy kolejowe, rząd ro
syjski równocześnie tamował chłopu polskiemu dostęp do sw o
ich łatwo uprawnych dziewiczych gruntów. W ydał bowiem za
kaz nabyw ania ziemi na Ukrainie, na W ołyniu, na Podolu i na Litwie Polakom ; nie robił naw et wyjątkó'w dla włoścjanina polskiego, który przecież zawsze starał się być w dobrej zgo
dzie z rządem rosyjskim i myślał, że ten jest dla niego za po- tulność życzliwy.
Jak wygląda zblizka ta życzliwość, zobaczym y na innych przykładach. Każdy rozsądny gospodarz dziś rozumie, że roi- --- « C Z Y T A J ! » --- 7
nictwo nie może się obejść bez pomocy rządowej. T a pomoc byw a rozm aita. Naprzód tedy rząd powinien się był starać o ta ni kredyt dla rolnika, powinien był pożyczać na nizki procent włoścjanom i panom na kupno inw entarza, naw ozów sztucz
nych, narzędzi rolniczych, powinien byl zakładać dla synów gospodarzy dużo szkół rolniczych, w których opłata małoby wynosiła. Powinien był pozw alać oddawna na zakładanie kółek rolniczych i różnych kooperatyw . Tym czasem każdemu w ia
domo, jak mało' rząd rosyjski zabiegał o to wszystko. Gminiacy musieli zakładać sobie sami k asy w gminach i składać w nich w łasne pieniądze, bo rządow ych zasiłków nie starczało. P rzez długi czas nie wolno było zakładać żadnych stow arzyszeń.
Rząd pozwolił na to dopiero na skutek usilnych starań nie sa
m ych chłopów, ale panów, którzy pragnęli, żeby rolnictwo się u nas lepiej rozwijało. Sam od siebie praw ie nic nie robił. Ża
łował na poprawienie rolnictwa pieniędzy, a równocześnie na
kładał n a naszego rolnika znacznie w yższe podatki gruntowe.
Z nas ciągnął rocznie po 18 rubli i 32 kopiejki z każdego miesz
kańca, a tym czasem w Rosji podatki b y ły o pięć rubli mniej
sze. Podatki zaś gruntow e są u nas pięć razy większe, niż w Rosji. Czy to się nazyw a popieranie chłopa polskiego? Chyba żarty. Ale niechby naw et podatki były duże, pięć razy w ięk
sze, niż w Rosji, gdyby tylko rząd rosyjski równocześnie sta
rał się o to, żeby rolnik polski miał z czego płacić. Tym cza
sem nietylko, że nie robił nakładów na polskie rolnictwo, lecz wszelkiemi sposobami starał się mu szkodzić. O różniczkowych taryfach kolejowych, zabraniających wywozu naszego zboża do Rosji, już wspominaliśmy, nic jednak tak nie szkodziło rol
nikowi, jak brak porządnych dróg w Polsce. Kolei nowych praw ie w cale rząd nie pozwolił budować, niby to dlatego, żeby w razie w ojny nie ułatw ić nieprzyjacielowi dostępu do w nętrza Rosji. Mieliśmy więc kolei znacznie mniej, nż moskale. Jeżeli zaś porów nam y nasze koleje z francuskiemi np., to wypadnie, że francuz m a pięć razy więcej kolei, niż polak u nas. Z szo
sami jest jeszcze gorzej: francuz, o którego rząd dba inaczej, niż dbał o nas rząd rosyjski, posiada 21 ra z y więcej szos od polaka. Tak samo możemy się przekonać, że jesteśm y bardzo upośledzeni co do dróg wodnych, nie m am y bowiem w p rzy
bliżeniu tylu kanałów i uregulowanych rzek, co inne narody, uboższe naw et od nas. Ale bo też takie rzeczy kosztują wiel
kie pieniądze, które czerpać można z funduszów państw ow ych.
Jeżeli naw et rząd wyasygnował cokolwiek na uregulowanie ta
kiej W isły np., to urzędnicy ukradli więcej niż połowę. Na ii- 8 --- « C Z Y T A J ! » ---
trzym anie szos wyznaczono kilkadziesiąt tysięcy rubli na po
w iat rocznie, cóż z tego, kiedy naw et dziesiąta część tych pie
niędzy nie poszła według przeznaczenia, ale utonęła w kiesze
niach złodziejskich.
A nie potrzeba chyba tłom aczyć, jak ważną spraw ą są dobre drogi wodne i lądowe. P rzy złych drogach odstaw a produk
tów rolnych do miejsc zbytu, albo się wcale nie opłaca, albo wypada bardzo drogo. T rzeba się zadowalać upraw ą tego, co na miejscu znajduje nabywcę, albo też utrzym yw ać dużo pociągowego inwentarza. Kto ma majątek, daleko położony od kolei i od szosy, ten jest znacznie uboższy od innego właściciela, któ'ry posiada m ajątek blizko kolei i p rzy szosie. Cena takiego m ajątku ze ziemi komunikacjami musi być niższa i jest. Gdzie więc niema dobrych komunikacji, jak u nas, tam nie może się rozw inąć już nietylko rolnictwo, lecz naw et przem ysł fabrycz
ny i handel. Ludzie nie mają pracy, nie mogą się zajmować handlem, ceny na produkty rolne są nizkie, o zarobki trudno;
biedę klepie rolnik i wyrobnik, i robotnik fabryczny. Ludność w takim kraju nie tylko się nie pomnaża, lecz musi uciekać za granicę, czy to do Ameryki, czy to w ędrow ać na Sasy. M iasta w takim kraju ubogim są też m ałe i ubogie; trudno w nich wy
żyć nie tylko stałemu, mieszkańcowi, lecz tembardziej przy b y szowi. Jedno idzie za drugiem.
Rząd rosyjski nie dbał więc ani o rolnictwo, ani o komunikacje, obojętnie patrzył na biedę naszego włoścjanina i mieszczanina, przeszkadzał mu w e wszystkiem, zam iast dopomagać, słowem był tu złym gospodarzem. I nie można się temu dziwić, był to rząd nietylko obcy, ale wrogi polakom. D obrym rządem może być tylko rząd swój, składający się z dobrych obywateli Polaków , znających potrzeby swojego kraju. Taki rząd pol
ski, przez nas w ybrany, przez nas kontrolowany w swoich czyn
nościach, a nie żaden inny mógłby napraw ić z czasem te k rzy wdy, jakie nasze rolnictwo ponosiło skutkiem zlej gospodarki Rosji. Rząd rosyjski dbał głównie o to, żeby nasłani przez niego czynownicy mieli jaknajw iększe dochody dla siebie i żeby ściągali jaknajwiększe podatki, które szły do kasy pań
stwowej. A z tej kasy trudno było niezmiernie otrzym ać co
kolwiek na polepszenie naszego rolnictwa.
Jeżeli więc pragniecie, gospodarze, żeby w asza zamożność zw iększała się, żeby wasi synowie nie potrzebowali szukać na obczyźnie zarobku i nie tracili w iary i dobrych obyczajów podczas w ędrówek za chlebem, zróbcie wszystko, co od w as eależjr, żeby nastały lepsze, sprawiedliwsze rządy w Polsce.
--- « C Z Y T A J!» --- 9
10 C Z Y T A J!»
A takiemi rządami nie mogą być, pow tarzam , rządy rosyjskie, tylko rządy polskie. Musimy się rządzić sami, tak, jak*się rzą
dzą inne ucywilizowane narody: niemcy, duńczycy, franeuzi, anglicy, am erykanie, szwedzi — słowem w szystkie narody Europy. Inaczej zaw sze będzie u nas bieda.
Zły i dobry rząd.
Co to jest dobry, a co zły rząd, to m ożna widzieć n a pierwszym lepszym folwarku. Jeżeli rządca, czy właściciel zna się na swojem, jest pracowity, zapobiegliwy, to wszystko idzie jak z płatka. Rola w swoim czasie obrobiona i nawieziona obficie daje wysokie plony, które potem dobrze sprzedane dają dochód, tak, iż starczy na w szystko. Inw entarz jest dóskonale utrzy
many i liczny, narzędzi do pracy nie brak, grunta zdrenowane, ludzie mieszkają w schludnych i obszernych budynkach, kro
w y i konie tak samo mają pomieszczenie, jak się patrzy. Na ta
kim folwarku nietylko samemu rządcy, czy dziedzicowi, lecz każdemu człowiekowi i bydlęciu dobrze się dzieje, każdy go chwali, za w zór jeden drugiemu stawia.
To się nazyw a dobry zarząd, dobra gospodarka.
O miedzę zaś, gdzie siedzi kiepski zarządca, dzieje się całkiem inaczej. Rola żyzna m ogłaby dać więcej nawet, niż obok, ale cóż z tego, gospodarz nie potrafi zarządzić, nie wie, jak i co zrobić, we w szystkiem się opóźnia, o nic nie dba, tylko cią
gnie, co się da, z ziemi wyjałowionej. Byle coś schować do kie
szeni, a o jutro nie pyta. Znacie takie gospodarstw a, niestety, dużo ich jest u nas, więcej, niż dobrych. Ma się rozumieć, że a złego gospodarza każdemu źle: i bydlę chude i parobcy nie opła
ceni, skąpo obdarzeni ordynarją, biedę klepią i sam zarządca nieraz nic nie ma, aż w końcu i to się zdarza, z majątku wy
leci, doprowadziwszy go do najgorszego stanu.
Zarząd dużo, bardzo dużo znaczy. D obry zarząd to błogosła
wieństwo, zły — to klęska straszna.
Zupełnie to samo, co o nfejątku, można powiedzieć o kraju całym.
Dobrobyt jego mieszkańców zależy od tego, jak gospodarz w, nim raądzi. My, Polacy, kiepsko, oj, bardzo kiepsko byliśmy rządzeni i dlatego nieosobliwie się nam pod rosyjskim rządem działo.
Żeby się o tem przekonać, trzeba pojechać do jakiegoś kraju, dobrze, sumiennie rządzonego, np. do takiej Danji, Holandji,
--- « C Z Y T A J ! » --- 11 Francji, do Niemiec. Jakże tam w szystko inne, niż u nas. Na
przód biedy tam wcale nie masz, żebrak to d7:iw wielki. W szy
scy ludzie m ają obfitość jadła, mieszkają w porządnych do
mach, ubierają się pięknie, pieniądze mają po bankach; w kraju panuje ład, porządek, oświata, dobre obyczaje. N aw et w takiej Finlandji, która chociaż należy do Rosji, ale posiada własny rząd, oto tam lepiej się dzieje, niż u nas, a przecie to kraj z na
tury ubogi, same prawie kamienie, lasy i piaski. A jednak na tych lichych gruntach ludzie żyją szczęśliwie i w dostatku.
Dla czego? Bo mają własny uczciwy rząd, bo nikt obcy nimi nie rządzi. W praw dzie rosjanie starają się w trącać do rządów w tym kraju, ale ponieważ ma on swój własny rząd i konstytu
cję, którą tak odrazu nie łatwo skasow ać, więc jak dotychczas nieźle się tam ludziom dzieje.
Z araz zobaczym y na przykładach, co to jest dobry rząd, a
co zły. <
Z tych przykładów sami już osądzicie, czy mieliśmy dobry rząd w Królestwie Polskiem, kiedy siedział tu czynownik ro
syjski.
A ponieważ każdego włoścjanina przedew szystkiem obchodzi jego w łasny los, jako rolnika, więc przyjrzyjm y się naprzód temu, jak rosjanie rządzili u nas przem ysłem , ziemią i rolr nictwem.
Przemysł polski a rosyjski.
Nie w szyscy mieszkańcy Polski mogą zajmować się rolnic
twem. Bezrolni muszą sobie szukać innego rodzaju zajęcia, głównie w rzemiosłach i w przem yśle. Jeżeliby Polska nie m iała swojego przem ysłu, a ludzie nie znajdowaliby zarobku w fabrykach i w arsztatach, to musieliby głodem przym ierać alibo emigrować.
P rzem ysł jest więc równie, jak rolnictwo, podstaw ą bytu dla każdego narodu europejskiego. Daje on także sposób do u trzy mania licznemu zastępowi urzędników, inżynierów i tech
ników.
Każdy naród stara się tylko o to, żeby zaspokoić swoje p o trz e by w łasną pracą, żeby mógł produkować w szystkie tow ary w swoich w łasnych fabrykach i swoim dawał zarobić, ale sięga nawet po to, żeby sąsiadowi sprzedaw ać swoje wyroby, z do
brym zyskiem.
Narody europejskie współzawodniczą ze sobą na tem polu. Ka
żdy dąży do tego, żeby jaknajtaniej, jaknajlepiej produkować
wszelkie w yroby i sprzedaw ać je z zyskiem największym nie
tylko w kraju, lecz jeszcze w yw ozić ich jaknajwięcej za grani
cę. Każdy rząd, pojmując, jak wielkie znaczenie dla kraju posia
da przem ysł, stara się wszelkiemi sposobami popierać go. W, tym celu zakłada szkoły dla robotnikó'w wykwalifikowanych, dla techników i inżynierów, urządza w ystaw y, ułatwia wy
jazd za granicę chcącym kształcić się w swoim zawodzie i je
żeli jakaś now a gałęź przem ysłu nie czuje się jeszcze dość silną, żeby mogła w ytrzym ać konkurencję z tow aram i za
granicznego pochodzenia, ustanawia opłaty od wwozu tego to
waru z zagranicy do kraju, czyli tak zw. cła ochronne. S p ra
wia to, że tow ary zagraniczne stają się w kraju droższe i nie psują cen fabrykom krajow ym , które inaczej nie potrafiłyby się utrzym ać i m usiałyby się zamknąć, przez co naturalnie robot
nicy straciliby zarobki. Potem dopiero, kiedy fabrykacja 'kra
jowa dostatecznie się udoskonali i nie lęka się już konkurencji zagranicznych towarów, opłaty celne można zniżyć dla dobra kupujących.
Tak postępuje każdy rząd, dbały o dobro swoich obywateli.
W Rosji niema tak silnego i wielkiego przem ysłu, jak w Niem
czech i w Anglji, więc rząd rosyjski ustanowił cła ochronne od różnych tow arów zagranicznych, żeby one nie współza
wodniczyły z towarami, w yrabianem i w Rosji. Niema w łem nic dziwnego. Ale rząd rosyjski pozwolił sobie na wielką niesprawiedliwość względem przem ysłu polskiego: ustanowił bowiem rodzaj zakazu wwożenia tow arów z Polski do Rosji.
Nie jest to w łaściwie opłata celna, ale owa wspomniana już przez nas taryfa różniczkow a kolejowa, która tak skutecznie broni naszemu zbożu dostępu na rynki rosyjskie, a rosyjskiemu ułatw ia dostęp na nasze. Na prośbę moskiewskich fabrykan
tów rząd postanowił, że tkackie tow ary z Łodzi płacą więcej za przewóz koleją do cesarstw a, niż to w ary moskiewskie, wwożone do Królestwa. W ynosi to zatem na jedno, jakby w cesarstw ie istniało cło ochronne przeciw ko towarom pol
skim. Tak postępuje rząd rosyjski względem swoich w łasnych poddanych, którzy w dodatku, jak to później zobaczymy, pła
cą większe podatki, niż rosjanie. To się nazyw a sprawiedliwo
ścią? Ma się rozumieć, że skutkiem takich opłat niejednakich' w obie strony, naszym fabrykantom trudno jest sprzedaw ać swoje w yroby w Rosji; natom iast fabrykanci m oskiewscy mogą łatw o sprowadzać do Polski swoje w yroby. M y zatem dajemy sposób do życia moskiewskim robotnikom, a nasz nie?
ma roboty tyle, ile potrzebuje i jego płaca jest niższa, niż mo- 1 2 ---— --- « C Z Y T A J ! » ---
glaby być, gdyby rząd rosyjski jednako sumiennie popierał przem ysł polski i rosyjski.
Ten stan rzeczy pogarsza się jeszcze dla nas polaków w sku
tek złych zarządzeń celnych, mających na oku jedynie inte
res rosjan. Żeby np. rosjanie mogli u siebie w Azji upraw iać krzew bawełniany, ustanowiono w ysokie cło na bawełnę ame
rykańską. Ale nasi fabrykanci muszą płacić znacznie w ię
cej za przewóz baw ełny azjatyckiej, niż moskiewcy, dla tej prostej przyczyny, że od nas do Azji dalej, niż z Moskwy. I tu więc widać, że rząd rosyjski wcale nie myślał o poprawie na
szego przem ysłu. Przeciw nie, upośledził go na korzyść m os
kiewskiego.
Rząd rosyjski, robiąc z ościennemi państwami umowy handlo
we, nie pytał, czy polskie fabryki potrzebują ochrony celnej.
Niech tam bokami robią, niech robotnik polski wędruje do Nie
miec na zarobki, albo naw et niech sobie jedzie szukać nowej ojczyzny za morze. Tem lepiej, będzie mniej polaków w Ro
sji, albo będą biedniejsi; rosjanie łatwiej będą mogli nad nimi przewodzić i swoje panowanie w Polsce utw ierdzać coraz le
piej.
Każdy rząd w ydaje krocie miljonów na różne potrzeby pań
stw a, m a się rozumieć z pieniędzy, w pływ ających za podatki.
Otóż my, polacy,. płacimy większe podatki, niż rosjanie, na
leżałoby się więc, żeby część odpowiednia pieniędzy, w yda
w anych przez rząd na potrzeby wojska, kolei żelaznych, fa
bryk arm at, amunicji, mostów kolejowych i t. d. w racała do polskiej kieszeni. Ale gdzie tam. Rząd rosyjski starał się da
wać najmniej obstalunków rządowych polskim fabrykom i przew ażnie pomijał je, zwłaszcza, jeżeli dyrektorow ie nie dali sutej łapówki urzędnikom. Nasz robotnik płacił więc rządo
wi, ale nic od rządu nie miał, prócz prześladowania...
'A jaki to miało skutek? Oto nasz robotnik nie miał naw et po
łowy tych zarobków, co robotnik niemiecki, mi>ę'ał głodem przym ierać, jeżeli bieda w ypędziła go z rodzinnej wioski do miasta. G dyby rząd rosyjski był dla polaków spraw iedliwy, to nasz robotnik, pracow itszy i zdolniejszy od rosyjskiego, m iałby się od niego znacznie lepiej. Ale tego właśnie rząd rosyjski sobie nie życzył, on wolał, żeby robotnik polski cier
piał niedostatek, żeby robotnik rosyjski żył jego kosztem, sprzedając w Polsce dużo swoich w yrobów.
A jak się działo z w ykształceniem techników, inżynierów pol
skich, to chyba także słyszeliście. .W w yższych szkołach --- « C Z Y T A J ! » --- 13
technicznych, czyli politechnikach, gdzie się młodzież uczy na inżynierów, ustanowiono, że polaków nie może być więcej, niż dziesiąta część wszystkich studentów. Najzdolniejszy musiał odejść z niczem od bram y takiej uczelni, jeżeli ten dziesiąty procent był już dopełniony. Jeżeli zaś polak, chciw y wiedzy, jechał za granicę i tam odbierał w ykształcenie specjalne i w racał do Uosji, żeby w niej pracow ać, to nie uznaw ano wca
le jego świadectw z pobieranych nauk, czyli patentów nauko
wych, traktowano go praw ie tak, jakby nic nie umiał, nie do
puszczano do żadnej posady rządow ej; co najwyżej mógł pra
cow ać w fabryce pryw atnej, jeżeli znalazł w niej miejsce, W warszaw skiej politechnice, postawionej za pieniądze, zebra
ne w Polsce, uczono po rosyjsku, robiono utrudnienia pola
kom, chcącym w niej pobierać nauki, tak, iż w stolicy Polski więcej w niej było rosjan, spędzonych z krajśw iata, niż na
szych studentów. Tak samo się działo i w uniw ersytecie warszawskim. Rząd rosyjski nie zakładał dostatecznej liczby szkół średnich, technicznych, w których mogliby się zawodo
wo kształcić m ajstrow ie fabryczni i technicy; na wystawy' pouczające, co już się fabrykuje, a czego brak, udzielał pozwole
nia z największemi trudnościami — słow em jak potrafił, tak hamował rozwój polskiego przem ysłu.
A jak postępował z robotnikam i? W szędzie wolno jest robotni
kom stow arzyszać się, w stępow ać w związki zawodowe, celem obrony swoich interesów i wogóle polepszenia swojego bytu.
W Rosji zaś robotnik traktow any jest jak jaki rewolucjonista.
Za najniewinniejszy strajk, mający na celu w ytargow anie lep
szego wynagrodzenia przez fabrykanta, sadzano robotników do kozy, ba, naw et sieczono nahajkami i zam ykano stow arzysze
nia. Słow em rząd rosyjski równie mało dbał o polskiego ro
botnika, jak i o polskiego rolnika.
I co z tego wynikło dla nas? Ano co tylko było najgorsze. Nasz robotnik nie mógł się zawodowo w ykształcić, tak, iż na lepsze miejsce w fabrykach sprowadzano niemców, anglików i francu
zów. Jego zarobki były liche, wr porównaniu do zarobków ro
botnika niemieckiego, albo francuskiego. Polak, chcąc popra
wić sobie byt, musiał, chcąc nie chcąc, jechać na obczyznę:' rolnik na Sasy, a robotnik do Westfalji, albo do Ameryki. Tam dopiero mógł się przekonać, jak w innych krajach, mających bezstronne, uczciwe, swoje, nie cudze rządy, robotnik jest nie tylko suto opłacany, ale szanowany, uw ażany za człowieka, mającego takie same prawo, jak w szyscy.
1 4--- « C Z Y T A J ! » ---
Niejeden wam powie, że w Polsce zarobki są nizkie, ale zato ceny na życie i inne potrzeby też nizkie i to jedno drugie w y
nagradza. Ale to nieprawda. Przecież w Ameryce robotnik zarobi tyle, że nietylko sam się dostatnio utrzym a, lecz jeszcze zaoszczędzi kilkaset dolarów i przyśle je rodzinie. A długoby czekał, zanimby z zarobków w kraju zrobił takie oszczędno
ści. Tak więc z tego, cośm y wam powiedzieli o przemyśle, widać, jak na dłoni, że rząd rosyjski jak macocha traktow ał przem ysł polski i polskiego robotnika, że krzywdził jednego i drugiego, jak tylko mógł, na korzyść ludności rosyjskiej. W y pędzał przęz takie postępowanie 250 tysięcy ludzi corocznie na zarobki rolne do Niemiec; 50 tysięcy zmuszał do emigracji za m orze; traciliśm y naszych ludzi u obcych, zam iast mieć ich u siebie. A jest to dowiedziona rzecz, że w kraju, dobrze rzą
dzonym, znajdującym się pod dobrą opieką, ludzie nie potrze
bują szukać zarobków gdzieindziej, bo je znajdują u siebie, w w ysoko postawionem rolnictwie, dobrze rozw iniętym przem y
śle, który każdemu daje możność utrzym ania się w dostatku1. Robotniku polski, jeżeli jesteś prześladow anym tułaczem, który naw et na obczyźnie nie czuje nad sobą opiekuńczej ręki swo
jego rządu, to dla tego, że nie masz wolnej ojczyzny, któraby o tobie myślała. Jak będziesz ją miał, położenie twoje popra
wi się na w szystkich polach, możesz tego być pewny.
Jak się dzieje w handlu i jak być powinno.
Nie dość jest w yprodukow ać zboże, albo inne płody rolne, nie dość wypuścić z fabryki tow ar, trzeba jeszcze znaleźć na te tow ary nabyw cę i z korzyścią je spieniężyć. Zadanie to bierze na siebie kupiec, będący pośrednikiem między producentem, a nabyw cą, czyli konsumentem.
Rola kupca nie jest w cale łatwą, w ym aga ona wielkiej znajo
mości rzeczy, sprytu, obrotności, kapitału zakładowego, umie
jętności obchodzenia się z publicznością — słowem nie każdy może być kupcem.
U nas w Polsce ludzie zawsze się wstydzili kupczyć i dlatego pozostawili obcym to zyskowne przecie zajęcie, z którego mo
że się dobrze utrzym ać nie jeden tysiąc rodzin, a zbogacić setki.
D obry rząd dba także o rozwó!j handlu, bo rozumie, że handel iest jakby dopełnieniem rolnictwa i przemysłu, że jest jednem z kół u wozu społecznego, stara się, żeby z tej gałęzi pracy odnosili korzyści w szyscy obyw atele równomiernie. W tym --- « C Z Y T A J ! » --- 15
16 C Z Y T A J!»
celu zakłada szkoły dla kupców, ułatw ia komunikację, zniża przewozowe koszty na to w ary i t. d. Jak się rząd rosyjski opie
kował handlem polskim, zaraz zobaczymy.
Najpierwszym i może największym jego grzechem było za
niedbanie ośw iaty, bez której nie można być kupcem. Kupiec przecież dobrze musi umieć liczyć, czytać i pisać, znać obce języki, żeby jeździć po tow ary za granicę i pisyw ać w tych ję
zykach listy do zagranicznych kupców.
Rząd wrcale nie zakładał szkół handlowych średnich, najwy
żej pozwalał na zakładanie takich szkół osobom pryw atnym , ale i tego było za mało.
Jeszcze może więksizą krzyw dę robił rząd naszym kupcom, nie pozwalając zamieszkiwać żydom w Rosji. Dawniej żydów było u nas dość, ale nie za w iele; żyliśmy z nimi jako tako, nie jak brat z bratem , ale też nie jak pies z kotem. Ale rząd rosyjski, ustanowił takie prawo, a raczej bezprawie, że ży
dom nie wolno mieszkać w całej Rosji, a tylko na ziemiach, należących dawniej do Polski i nam odebranych. W ten spo
sób my sami jedni musieliśmy ponosić złe skutki współza
wodnictwa żydów w handlu. Żydzi zaś od wieków oddają się temu zajęciu, już się zdołali w niem wydoskonalić, prócz tego mają oni więcej szkół początkow ych, niż m y polacy, więc wszyscy niemal umieją czytać i pisać, co im w handlu jest wielce pomocne.
Ale to nie w ystarczało jeszcze rządowi rosyjskiem u dla po
gnębienia handlu polskiego: wydał on now7e rozporządzenie przed dwudziestu kilku laty, zakazujące żydom pobytu naw et w ziemiach dawniej polskich.
Co rok w ydalał on praw em kaduka, jak to się mówi, żydów z Kijowa, Litwy, Podola, ot poprostu po to, żeby ich nam na kark zrzucić. I żydzi, zwani litwakami, jęli churmem spro
wadzać się do naszego kraju, tak że widzimy ich w Królestwie PoLskiem 14 procent, to znaczy, że na stu mieszkańców nasze
go kraju jest 14 żydów. Żydzi ci w dodatku nie umieją popol- sku, a w stydząc się mówić żargonem, udawali u nas rosjan i przyczyniali się do rusyfikowania kraju polskiego, nadając mu pozór kraju rosyjskiego. Zamiast sierdzić się na rosjan, którzy ich wypędzili, żydzi ci obrócili się przeciwko nam, i tak dzięki nieuczciwemu postępowaniu rządu rosyjskiego z żydami, zaostrzyła się u nas kw estja żydowska, z wielką dla nas krzywda. Spójność narodowa także na tem bardzo ucier
piała. Byliśmy dawniej, niemal, że jednolitą skałą, wolną od
obcych przym ieszek i dlatego zdolną opierać się skutecznie wszelkim uderzeniom zzew nątrz, obecnie zaś ta skala m a licz
ne szpary, dziury i wielce traci na swej odporności. M am y w e w łrsnym kraju nieprzyjacielsko usposobionych dla naszych in
teresów obcoplemieńców, k tó rzy się łatw o mogą połączyć przeciwko nam z naszymi wrogami politycznymi i wielce się stać dla nas niebezpiecznymi, jeżeli nie zdołamy się przed ich zachciankami obronić.
Handel polski musi dziś w alczyć z konkurencją wyrobionego handlu żydowskiego, mającego duże kapitały, znającego swoje rzemiosło lepiej, niż my je znamy. Takie współzawodnictwo, jeżeli jest uczciwe, to zw ykle wychodzi na dobre. Nasz ku
piec polski, m ając dobry wzó!r w porządnym kupcu żydow skim, uczyłby się od niego i korzyść byłaby dla wszystkich.
Ale przecież nasz kupiec nie może się nauczyć nic dobrego od kupca żyda. Przeciwnie, uczy się od niego wielu złych rzeczy, które się zw racają przeciwko całemu społeczeństwu polskiemu.
Uczy się szacherek, różnych nieuczciwych sztuczek, spekula
cji, która nie liczy się z niczem, a pragnie jedynie napchać so-
; bie kieszenie, chociażby z k rzyw dą najuboższych. Słowem po
stępowanie rządu rosyjskiego z żydami odbiło się jaknajfatal- : niej na naszym handlu i na naszem kupiectwie. Jedyną na to radą byłaby prawdziwa, uczciw a opieka rządu polskiego nad polskim handlem, zakładanie hurtow ni polskich, zkąd nasz dro
bny kupiec mógłby nabywać tanio i w dobrym gatunku po
trzebny mu towar, banków, gdzieby znalazł na m ały procent pieniądz, niezbędny dla prowadzenia interesu, zrzeszeń i koo- , peratyw , któreby pouczały każdego polaka o korzyściach, w y p ły w ający ch z uczynku solidarnego i zbiorowego, zakładanie
szkół początkowych, szerzących oświatę, niezbędną dla każde
go kupca, różnych kas, spółek i t. d.
W ten tylko sposób m ożnaby się pozbyć koniec końców nad
miaru żydów w handlu i ciągnąć z tej gałęzi pracy korzyści dla narodu polskiego. R zecz prosta, że rząd rosyjski, gdyby znowu zaczął nami rządzić, w dalszym ciągu nasyłałby nam
; żydów rosyjskich do Polski, starając się nimi, niby drzew o kli-
|nem, rozbić naszą jedność, szerzyć między mieszkańcami na- jszego kraju niesnaski i konkurencyę niezdrową, bo nieuczciwą,
j Od rządu rosyjskiego w tej dziedzinie nic dobrego spodziewać i się nie należy, przeciwnie, handel polski może skutecznie po
przeć jedynie rząd polski, m ający na widoku dobro polaków,
| a nie rosjan.
I tutaj więc staje się aż nadto w yraźne, że naró'd, pragnący --- « C Z Y T A J ! » --- 17
mieć u siebie zdrow y handel, zdrow y przem ysł i rolnictwo, mu- ; si przedew szystkiem mieć swój własny, dbały o dobro roda-!
ków rząd polski.
Na co szły podatki, które płaciliśmy w Królestwie Polskient.
Każdy naród, czy to ujarzmiony, czy niezależny, musi ponosić koszty utrzym ania państw a, które bierze na siebie różne obo
wiązki, jak: utrzym anie armtji, urzędników, dróg, kolei skarbo
wych, popieranie rolnictwa, przem ysłu i t. d. Nie można więc sobie wyobrazić, że istnieje taki porządek rzeczy, gdzieby lud
ność nie potrzebowała płacić podatków. Kto obiecuje taką ziemię obiecaną, ten poprostu kłamie, pokazuje gruszki na wierzbie i każdy człowiek rozsądny to łatw o zrozumie. A więc i my, Polacy, czy to w Rosji, czy w Niemczech, czy w Austrji, czy w wolnej, niepodległej Polsce, zawsze płacić będziemy mu
sieli podatki.
Jak będą one wysokie, tego dziś przewidzieć nikt nie może.
Zajmijmy się przeto pytaniem, na co one pójdą, a na co szły, kiedy rządzili u nas rosjanie.
Zasada w wydawaniu środków, jakie naród dostarcza swemu rządowi, jest bardzo prosta: Ani jeden grosz nie może być zmarnowany; w szystko, co dany kraj płaci, powinno mu być zw rócone w postaci w ydatków na cele użyteczności publicznej i potrzeb państwa. Jeżeli jakiś kraj więcej płaci, niż rząd na jego potrzeby w ydaje, to taki kraj, mówiąc poprostu, jest wy
zyskiw any.
Nie może być m ow y o tem, żeby Francja np. była w yzyskiw a
na, żeby grosz, płacony do kasy państw ow ej tego kraju, nie w racał potem do kieszeni obywateli, bo nie można w yzyski
wać i okradać samego siebie.
To samo można powiedzieć o każdym innym kraju niepodleg
łym. Inaczej jednak mają się spraw y z krajami podbitemi, wcielonemi do innych państw, czy to w całości, czy też częścio
wo. Taki kraj musi w mniejszym, albo większym stopniu podlegać wyzyskowi, być krzyw dzonym materjalnie.
Co do Królestwa Polskiego, nie ulega to żadnej wątpliwości.
Mamy przecież dokładne zestawienie dochodów i wydatków państwowych, zarówno dla Rosji, jak dla Polski. Możemy te liczby przeglądać i w yciągać z nich wnioski. Nie można zaś o nich wątpić, bo pochodzą one ze źródeł urzędowych.
Zajrzyjmy do książki, noszącej tytuł „Rocznik S tatystyczny Królestwa Polskiego" za 1914 rok, opracow any pod kierunkiem!
W ładysław a Grabskiego", w ydany w r. 1916. Na stronie 181-ej tego rocznika znajduje się bilans skarbow y z roku 1912, g d zie są w ykazane, zaw sze na zasadzie danych, pochodzących od sa
mego rządu rosyjskiego, dochody i w ydatki państwowe dla ka
żdej poszczególnej gubernji Królestwa Polskiego i jest poró
wnanie w ydatków z dochodami dla Polski i dla Rosji Europej
skiej, Azjatyckiej i Finlandji.
Z tablicy tej przeczytam y bardzo wymowne zestaw ienie:
Otóż kraj nasz dał rządowi ogółem w r. 1912 — 229 miljonów 841 tysięcy 198 rubli. Z tych pieniędzy rząd w ydatkow ał na potrzeby Królestwa Polskiego ogółem 148 miljonów 280 ty sięcy 672 ruble. Odejmując jedną sumę od drugiej, okaże się, że przew yżka dochodów nad wydatkam i wynosi 89 miljonów 51 tysięcy 431 rubli. Mówiąc poprostu, te praw ie 90 miljonów rubli utonęło w kasie państwowej rosyjskiej i poszło na za
spokojenie potrzeb gubernji rdzennie rosyjskich, czyli, co na je
dno wyniesie, Polska zapłaciła haraczu Rosji taką olbrzymią sumę w przeciągu jednego tylko roku. Poniew aż to samo mniej więcej okazałoby się, gdybyśm y rozpatrzyli różnicę w dochodzie i wydatku innych, podbitych przez Rosję krajów, jak Kaukaz, Litwa, Finlandja, to staje się oczywistością, bijącą w oczy, że wszystkie kraje ujarzmione składają się na to, żeby rosjanie rodowici mniej płacili podatków, niż powinni. I w samej rzeczy tak jest. U nas podatki są znacznie w yższe, niż w Ro
sji, o czem każdy może się przekonać, przeglądając tabele po
równawcze dla Polski i Rosji. G dybyśm y posiadali niezale
żność państwową, a chociażby samorząd, to te setki miljo
nów pozostałyby w kraju, podnosząc nasze bogactw a i do
brobyt. I tutaj więc bije w oczy korzyść i przew aga, jaką posiada naród wolny nad narćWem ujarzmionym. Pierw szy zużytkowuje cały swój dochód na w łasne potrzeby; drugi musi stale opłacać sią narodowi, k tó ry go trzym a w jarzmie. Dla
tego to porównanie o baranie i krow ie dojnej jest bardzo trafne.
Byliśmy dla Rosji tłustą krów ką, która daw ała w cale pokaź
ny dochód. Pam iętajm y, że te 90 miljonów to jeszcze nie wszystko, jak się niebawem przekonacie. Teraz zobaczmy jak rząd w ydatkow ał owe 148 miljonów rubli rocznie w Kró
lestwie Polskiem, czy te nasze pieniądze szły na nasze, czy na cudze potrzeby?
Odpowiedź na to pytanie także można znaleźć w spraw ozda
niach rządowych, dla każdego dostępnych.
SYszystkie wydatki, jakie ponosi państwo, można podzielić na
i
— --- --- « C Z Y T A J ! » --- 19
takie, z których korzysta ludność kraju danego, czyli w ydatki produkcyjne i takie, z których odnosi korzyść już samo pań
stwo, jak np. wydatki na utrzym anie wojska, m arynarki, urzęd- ników* dworu cesarskiego, na procenty od długów, zaciągnię
tych przez państwo, czy to za granicą, czy w ew nątrz państwa.
Jakby się rząd rosyjski wyliczył z tych 148 miljonów rubli i 280 tysięcy,, które niby to szły na potrzeby Królestwa Pol
skiego ?
Ano zobaczym y zestaw ienie tych wydatków.
Najpierw część ich szła na ogólne potrzeby państwowe. Ja k a ? Bardzo, niestety, wielka. Dość powiedzieć, że wydatki niepro
dukcyjne, t. j. na wojsko, urzędników, utrzym anie więzień, po
licję, żandarmów, szpiegów, cerkwie i duchowieństwo praw o
sławne, pochłonęły praw ie sto miljonów; dopiero reszta, nie przenosząca 30 miljonów rubli, szła na zaspokojenie praw dzi
wych potrzeb naszego kraju. Widzicie więc, że z 230 bez m ała miljonów, które rząd rosyjski w yciągał z naszych kiesze
ni corocznie, w racało do nas zaledwie 30 miljonów— reszta szła na potrzeby czysto rosyjskie, a naw et gorzej, bo na utrzy
manie ajentów i żandarmó'w, k tórzy tropili każdy nasz krok i pilnowali, żebyśm y się nie zechcieli w czemkolwiek sprzeciwić ciemięzcy. Ósma, czy siódma tylko część naszych pieniędzy była obracana na nasz pożytek, a mianowicie: na szkoły zale
dwie 3.800.000, na utrzym anie rolnictw a aż 1.150.000, na drogi żelazne, pocztę, telegraf i t. d. 25 miljonów.
Smutno, bardzo smutno przedstaw ia się więc rachunek z wiel
kich sum, które rząd rosyjski wyciągał z polskich kieszeni co
rocznie^ Każdy widział, jaka wielka krzyw da działa się nasze
mu krajowi.^ I jak tu się dziwić, że rolnictwo, przem ysł, ośw iata, znajdowały się u nas w takiem zaniedbaniu. Przecież na w szystko potrzeba pieniędzy. Kto nie smaruje, ten nie je- dzie. To też w Rosji więcej dzieci chodzi do szkół, niż u nas.
Rosja m a na 10 tys. m ieszkańców 4 w iorsty kolei żelaznych, m y zaś ledwie półtrzeciej._ A te miljony, które obracano na o- płatę urzędników, szły niemal wyłącznie do kieszeni rosjan, boć przecie w szystkie lepsze posady urzędnicze były zajmo
w ane przez rosjan, nam pozostawiano najniższe stanowiska, najgorzej płatne, na które rodow ity rosjanin jużby się nie po
łakomił. To samo dzieje się w wojsku, gdzie jenerała polaka trzeba ze świecą szukać, chociaż każdemu wiadomo, że poJa- cy, służący w armji, dzielnie spełniali i spełniają swoje obo
wiązki, lepiej zapewne, niż rodowici rosjanie, bo nie kradną, a biją się lepiej. Gdziekolwiek' zajrzeć, działa się naszym
20 --- « C Z Y T A J ! » --- ---
krzyw da, za nasze w łasne pieniądze utrzym yw aliśm y ludzi, którzy nam szkodzili na każdym kroku, którzy nielitościwie o*
kręcali pętlę około naszej szyi.
I pamiętajmy, że jeszcze prócz tych wielkich podatków sk ar
bowych, musieliśmy płacić specjalne podatki gminne, jakby rządowi nie w ystarczało dochodów i musiał jeszcze zdobywać dodatkowe. A w szak wywożono dziewięćdziesiąt miljonów rubli z Królestwa rocznie.
Czy sądzicie, że na tem już koniec? Bynajmniej. Kraj nasz płacił jeszcze dotkliw szy, znacznie w iększy podatek, który nie figuruje w żadnych spraw ozdaniach rządowych, dla tej pro
stej przyczyny, że nikt nigdy na te pieniądze kwitu nie o trzy mywał. Podatek ten nazyw ał się ŁAPÓWKA, a pobierali go urzędnicy, o których zaraz pomówimy.
Urzędnicy.
Każdy naród potrzebuje zastępu różnych urzędników, którzy utrzym ują w ruchu m aszynę adm inistracyjną. Można ich po
równać do m aszynisty, prow adzącego pociąg. Są to ludzie, po
wołani do tego, żeby spełniać niezbędne czynności, związane z zarządem kraju, z utrzym aniem w nim ładu społecznego, do pilnowania i czuwania nad tem, żeby praw o było przestrzega
ne i w ykonyw ane, żeby podatki, niezbędne dla utrzym ania pań
stw a regularnie w pływ ały do kas państwowych i t. d., i t. d..
Bez urzędników żadne państwo, ba, żadna fabryka, obejść się nie potrafi i każdy się zgodzi, że są oni takimi samymi po
żytecznym i pracownikami, jak rolnicy, robotnicy fabryczni i t. d. Ale urzędnicy w kraju ujarzmionym nietylko są poży
tecznymi pracownikami; mają oni jeszcze innne zadanie do spełnienia. Oto razem z żandarm am i i wojskiem są oni narzę
dziami do wyciskania złota z podbitego kraju i do utrzym y
w ania go w posłuszeństwie.
Poza tem urzędnicy ci, znajdując się pośród ludności, w rogo do nich usposobionej, uw ażają się za pokrzyw dzonych, za na
rażonych na różne przykrości, niejako za wygnańców, zmu
szonych do pełnienia ciężkiej służby, i za to każą sobie drogo płacić. Państw o w yznacza im zwykle dodatki do pensji, na
grody za gorliwe spełnianie obowiązków. Oni zaś, ze swej strony, za to okazują swoją gorliwość. Pilnie przestrzegają, żeby wyjątkowe praw a i przepisy, wymierzone przeciw ko lud
ności ujarzmionej, by ły co do joty stosowane, i sami dokłada
ją wszelkich starań, żeby praw o ciążyło z całą swą surowością --- « C Z Y T A J ! » ---2 i
2 2 --- --- « C Z Y T A J!» --- na jej barkach. Taki jest i musi być urzędnik w krajach pod
bitych. Z pożytecznego obywatela, spełniającego swój obo
wiązek, pracującego dla korzyści ludu, zmienia się on w bat, chłoszczący niemiłosiernie plecy, zgięte pod ciężarem niewol
niczego jarzma. Jego właściwe obowiązki nieraz idą w kąt.
Nie lęka się on ich zaniedbać, bo wie, że jeśli okaże gorliwość, jako w łodarz, to mu zwierzchność jego niedbalstwo przeba
czy. G dybyż jednak na tem się skończyło, żeby sędzia ska
zywał politycznych przestępców według w skazówek rządu, żeby inspektor podatków ściągał w ysokie podatki co do gro
sza, żeby budowniczy okręgow y baczył, czy kamienice w miastach są budowane w edług uciążliwych przepisów. Ale ta liczna arm ja urzędnicza, to istotna szarańcza, która trzym a się za ręce, celem praktykow ania na w łasną rękę i na w łasną korzyść w yzysku i tak już strasznie w yzyskiwanego kraju.
W Rosji w yzysk ten przybrał niezmiernie w yraźną, p rzeraża
jącą postać — łapownictwa, praktykow anego przez w szyst
kie szczeble, poczynając od najniższego kancelisty, a kończąc na samych ministrach i innych dygnitarzach państwowych.
My, Polacy, nie mamy nawet pojęcia, jaki strasizny haracz pła
ciliśmy szarańczy urzędniczej. I za co? Czyż za to, żeby nam było wolno zrzucić choć na chwilę przygniatające nasze plecy jarzm o?
Tak bywało, że ktoś, chcąc, żeby prawo, przeciw ko niemu skierowane, nie dotknęło go, okupywał się; w ówczas urzęd
nik zam ykał oczy i dający łapówkę osiągał pewną ulgę. Ale w największej ilości wypadków urzędnicy nakładali na ludność poprostu podatek pryw atny. Założyłeś sobie fabrykę najle- galniej w świecie, bo chciałeś być z władzam i w porządku i m y
ślałeś, że, przestrzegając wzorowo przepisów, obowiązujących każdego fabrykanta, będziesz miał spokój. Próżne złudzenie.
Musiałeś się opłacać, za to tylko, żeby ci wolno było praco
wać uczciwie. Bieda temu, kto zaniedbał uiścić się z hara
czu urzędnikom. Naprzód czekali oni, potem przypominali delikatnie, a jeżeli i to nie pomogło, zaczęli się czepiać o byle co, grozić pociągnięciem do odpowiedzialności za niestoso
wanie się do jakiegoś przepisu. Jeżeli fabrykant nie płacił, pewny swego, wówczas pociągano go do sądu, a sąd trzym ał zawsze stronę urzędnika, czy policjanta i skazyw ał niewinnego za urojone przestępstwo.
Ten i szykanami urzędnicy gnębili każdego właściciela ma
jątku, każdego kamienicznika, fabrykanta, kupca. W szyscy mu
sieli się im opłacać za to, ż.eby żyć w spokoju. Jeżeliby obli
czyć te wszystkie datki i łapówki, to w ypadłyby miljony, dzie
siątki miljonów rocznie. Ale, że tego nikt nigdy nie obliczał, więc, naturalnie, nie wiemy cyfry dokładnie; w każdym jednak razie szło tu o miljony, za które możnaby pozakładać wiele szkół, uniw ersytety, mnóstwo zakładów dobroczynnych, pod
nieść dobrobyt i oświatę.
Prócz pobierania łapówek, które, jak się ktoś dowcipnie w yra
ził, zastępow ały w Rosji konstytucję, czyli łagodziły surowość praw i umożliwiały temu i owemu żyw ot, urzędnicy rosyjscy praktykowali zwyczajne złodziejstwa na wielką skalę. W kie
szeniach ich tonęły miljony, przeznaczone n a budowę i utrzy
manie szos w naszym kraju, na zapomogi dla głodnych, na ule
pszenie rolnictwa. Jeżeli skarb zdecydow ał się na jakieś przed
siębiorstwo, np. na budowę portu, kolei, fabryki lub czegoś po
dobnego, to inżynierowie i urzędnicy mieli łatw ą sposobność do zbogacenia się. Roboty, które miały kosztować setki tysięcy, koniec końców, pochłaniały dziesiątkt miljonów. W porozumie
niu z dostawcami, okradano kasę państw ow ą bez najmniejszego skrupułu. Są to rzeczy, niestety, zbyt znane wszystkim, że
byśm y mieli dopiero w ykazyw ać ich praw dziw ość.
Niedawno wyszła popolsku książka I. K. Ozierowa p. t. „Odzie się podziewają w Rosji, pieniądze narodu", w której cieka
wy czytelnik znajdzie przytoczone bezstronnie przez rosjani- na liczne fakty takich nadużyć, w których tonęły setki miljo
nów krw aw ego grosza chłopa ruskiego i polskiego.
U nas, w W arszaw ie, urzędnicy w ysoko naw et postawieni, chętnie dawali się użyć za narzędzia w ręku różnych nieucz
ciwych ludzi, którzy chcieli się bogacić kosztem narodu. P rz y pomnijmy tylko spraw ę lasku młocińskiego pod W arszaw ą, któ
ry miasto nabyło za 300.000, choć napraw dę był on w art 70.000;
spraw ę tramwajów miejskich, które za dziewięćdziesiąt tysięcy rubli łapówki poszły w administrację spółki i dają jej prawie za nic kilkaset tysięcy rubli rocznego dochodu, na któ
ry składa sę cała ludność W arszaw y, przepłacając korzysta
nie z tego środka przejazdu; dalej spraw a rzeźni miejskiej, ' która nie doczekała się pomyślnego końca, chociaż kosztowała setki tysięcy rubli łapówek; telefony miejskie, bo tow arzy
stw o Cedergren za dobrą łapówkę otrzym ało w Petersburgu koncesję, która umożliwia mu w yzyskiw anie abonentów. Mo
żnaby przytoczyć setki podobnych faktów, które dowodzą za
wsze jednej i tej samej rzeczy, że biurokracja w Polsce była
■ jedną wielką bandą, okradającą nasz kraj. Kto policzy, ile miljonów wsiąkło w jej kieszenie? Nie lękamy się jednak za
rzutu przesady, utrzym ując, że przynajmniej dwieście miljo
nów rubli haraczu płaciliśmy tej szarańczy, która obsiadła ca
łą Rosję, ale szczególniej upodobała sobie Polskę, gdzie w yjąt
kowe położenie i wyjątkowe praw a oddawały całą ludność w jej szpony.
W kraju, k tó ry ma w łasny, silny rząd, kontrolow any przez cale społeczeństwo i urzędników obieralnych, nic podobnego dziać się nie może, każde bowiem nadużycie w ykryje się i bę
dzie karane, jak na to zasługuje.
Polska sam orządna nie potrzebow ałaby żyw ić tysięcy łapo
wników, nie potrzebow ałaby płacić kilkuset miljonów haraczu, nie byłaby tak niemiłosiernie okradana, coby się niebawem od
biło jaknajlepiej na dobrobycie szerokich mas. Niepodległość byłaby w tym wypadku, jak w wielu innych, poprostu interesem dla ludności, jeżeli nawet nie mówić o w yższych uczuciach, ja
kie każdy człowiek żywić powinien dla Ojczyzny, ani o natu- ralnem pragnieniu wolność!, jakie ożywia każdego, zam knięte
go w celi więźnia.
Armia i policia.
Armja i policja w wolnych krajach, które się same rządzą, spełnia swoje zadanie z korzyścią dla ogółu. Inaczej jednak przedstaw iają się spraw y, jeżeli idzie o utrzym yw anie w po
słuszeństwie podbitych, odjęcie im ochoty do jawnego buntu przeciw ko ciemięzcom. To jest jej głó'wne zadanie. Śmiesz
ne więc byłoby mniemać, że arm ja rosyjska po to stała w Królestwie Polskiem, żeby bronić nas od najścia Niemców, lub Austrjaków. Jakże można bronić tego, który już się znaj
duje w najgorszem położeniu — niewolnika, pozbawionego najdroższego skarbu, jakim dla każdego jest wolność i ojczy
zna. Jeżeli Rosja stale utrzym yw ała wielką armję w Polsce, to jedynie dla tego, żeby sobie zapewnić władzę w kraju, który kilka razy chwytał za broń, celem zrzucenia narzuconego so
bie jarzma. Nie tylko służyć w tej arrnji, która brała nas za łeb, ale jeszcze musieliśmy płacić podatki, których część szła na ich utrzymanie.
T o samo zupełnie da się powiedzieć o policji i żandarmerji.
W Niemczech, we Francji, w Anglji policja i straż ziemska, czy
li żandarm erja, napraw dę spełniają swój obowiązek, t. j. tropią złoczyńców i oddają ich w ręce sądów, utrzym ują ład publicz
ny, zapewniają obywatelom państw a bezpieczeństwo oso
b iste i korzystanie z owoców własnej pracy.
2 4 --- --- « C Z Y T A J ! » ---