• Nie Znaleziono Wyników

Szkwał : magazyn morski : czasopismo Ligi Morskiej i Kolonjalnej, 1937 nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkwał : magazyn morski : czasopismo Ligi Morskiej i Kolonjalnej, 1937 nr 10"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

JCcanika miesięczna

„ D a r P o m o rza“ odbywa nowy, ćwiczebny rejs. D n ia 18 w rz e ś n ia o p u ś c ił G dynię, ż e g n a n y h y m n e m n a ro d o w y m s ta te k s z k o ln y „ D a r P o m o rz a “ , u d a ją c się w re js s z k o ln y .

N a p o k ła d z ie szkolne go ż a g lo w ­ ca z n a jd u je się 111 lu d z i. 11 o f i­

ce ró w i in s tr u k to r ó w z k o m e n ­ d a n te m s ta tk u , k a p ita n e m K o n ­ s ta n ty m M a c ie je w ic z e m , 56 ucz­

n ió w , 11 ju n g ó w , z a ło g a zaw od o­

w a i t. d.

P ożegnanie s ta tk u m ia ło c ha­

r a k t e r u ro c z y s ty . W im ie n iu rz ą ­ du i s po łe czeństw a u d z ia ł b r a li:

M in is te r P rz e m y s łu i H a n d lu A n ­ to n i R om an, d y r e k to r d e p a rta ­ m e n tu m o rs k ie g o M in is te r s tw a P rz e m y s łu i H a n d lu L . M ożdżeń- s k i, n a c z e ln ik w y d z ia łu ż e g lu g o ­ w ego T . O c io s z y ń s k i, w ic e -k o m i- s a rz R z ą d u w G d y n i in ż. S za­

n ia w s k i, do w ódca o b ro n y w y b rz e ­ ża k m d r. d y p l. F ra n k o w s k i, d y ­ r e k t o r S z k o ły M o r s k ie j k p t. St.

K o s k o , k o m a n d o r p ilo tó w p o r tu g d a ń s k ie g o Z ió łk o w s k i i in n i.

Z g ro m a d z iło się ró w n ie ż lic z n e g ro n o ro d z in , k re w n y c h i p r z y ja ­ c ió ł o d p ły w a ją c y c h u c z n ió w i z a ­ ło g i.

Po m s z y ś w ię te j, k t ó r a o d p ra ­ w io n a z o s ta ła n a p o k ła d z ie s t a t ­ k u , M in is te r P rz e m y s łu i H a n d lu p. A n to n i R o m a n w y g ło s ił do u c z ­ n ió w o k o lic z n o ś c io w e p rz e m ó w ie ­ nie. S zczególnie c h a r a k te r y s ty c z ­ ne b y ły o s ta tn ie s ło w a p rz e m ó ­ w ie n ia .

„ F lo ta nasza będzie się szeroko ro zra sta ła — m ó w ił p. m in is te r A . R om an. — W ch w ili obecnej ziwiększa się ona n a skutek no­

w ych zam ów ień o sto proc. swe­

go tonażu — nie zab rakn ie więc p ra c y d la W as w szystkich. Cho­

d zi ty lk o o to, b y ka żd y z W as, w każdej o k a z ji i n a ka żd y m s ta ­ now isku pracą swą i sw oim i w y ­ siłk a m i ja k najsum ienniej s ta ra ł się o to, b y godnie reprezentow ać banderę polską i p rzyczynić się (Jo dalszego pomyślnego je j ro z­

w o ju “.

P u n k tu a ln ie o godz. 11-ej s ta ­ te k o d c u m o w a ł od nabrzeża. N a p o k ła d z ie o d je c h a ł ró w n ie ż P an M in is te r R o m a n z D y re k to re m D e p a rta m e n tu M o rs k ie g o L . M o ż - d że ńskim , b y n a tra s ie G d y n ia — B o rn h o lm odbyć in s p e k c ję s ta tk u i zapoznać się, w j a k i sposób od­

b y w a się w y s z k o le n ie u c z n ió w n a s ta tk u s z k o ln y m .

T e g o ro c z n a tra s a re js u s z k o l­

nego je s t n a s tę p u ją c a : G d y n ia — C a s a b la n k a — P a ra (u jś c ie A m a ­ z o n k i) — M a r t y n ik a — P o r t o f P rin c e n a H a it i — H a w a n a (C u- b a ) — G d y n ia ).

W p ra w d z ie te g o ro c z n a podróż

„ D a r u P o m o rz a “ n ie p o s ia d a ty c h p ro p a g a n d o w y c h d la p o ls k ie j b a n ­

d e ry a k c e n tó w co 2 o s ta tn ie — n ie m n ie j je d n a k s ta te k z w ie d z i p o rty , do k tó r y c h d o tą d nie z a w i­

ja ł, a co n a jw a ż n ie js z e — p o s ia ­ dać będzie doskon ałe w a r u n k i szkolen iow e.

K o m e n d a n to w i s ta tk u k p t. K . M a c ie je w ic z o w i, w s z y s tk im o fic e ­ ro m , u c z n io m — ż y c z y m y : p o ­ m y ś ln y c h w ia tr ó w !

* # *

S p raw y gdańskie. S ta ło się to ju ż t a k im s m u tn y m z w y c z a je m , że r o k ro c z n ie w s to s u n k a c h W o l­

nego M ia s ta G da ńska z R zeczpo­

s p o litą P o ls k ą — m u s i za d źw ię - czyć ja k iś pełen d y s h a rm o n ii i z g r z y tu ton .

Znane są o s ta tn ie w y p a d k i p rz y m u s o w e g o d o p ro w a d z a n ia dz ie c i p o ls k ic h do s z k ó ł n ie m ie c ­ k ic h i re p re s je w s to s u n k u do r o ­ dziców , p o s y ła ją c y c h d z ie c i do p o ls k ic h szkół, ja k ró w n ie ż w y ­ soce n ie z ro z u m ia łe i n a p ra w d ę p ro w o k u ją c e a re s z to w a n ie p o l­

s k ic h lis to n o s z ó w , s p e łn ia ją c y c h w im ie n iu R z e c z y p o s p o lite j sw ą s łu ż b o w ą po w in no ść.

O p in ia p o ls k a z b y t często je s t in fo rm o w a n a o teg o ro d z a ju p o ­ s tę p o w a n iu w ła d z g d a ń s k ic h i k ilk a k r o t n ie ju ż s p re c y z o w a ła w po d o b n ych w y p a d k a c h sw o je s ta ­ n o w is k o .

T o te ż n ie z ro z u m ia łe je s t p o ­ stę p o w a n ia o fic ja ln y c h c z y n n ik ó w W o ln e g o M ia s ta , że z n a ją c o p in ię społe czeństw a p o ls k ie g o w s p ra ­ w ie G dańska, z a p o m in a ją , że p rz e ­ c ią g a ć s tr u n y nie w o ln o . B o nie n a le ż y w c h w ili obecnej sądzić, a b y to b y ły a k t y p ro w o k a c y jn e . Są to ra c z e j o b ja w y pew nego r o ­ d z a ju de spe racji... N ie lu d n o ś c i — lecz w ła d z n a ro d o w o -s o c ja lis ty c z - n y c h , g ło s z ą c y c h swe p o s ła n n ic ­ tw o u u jś c ia W is ły .

# # #

W ie lk ie m an ew ry n a Pomorzu.

G dy n a d E u ro p ą i ś w ia te m c a ły m s p ię trz a się w id m o n ie p o k o ju , g d y ro sn ą p l ik i p rz e ró ż n y c h a k t, bę­

d ą c y c h w y n ik ie m p rz e ró ż n y c h k o n fe re n c y j n a te m a t s y tu a c ji m ię d z y n a ro d o w e j, g d y w re szcie w ła d z e n a ro d o w o -s o c ja lis ty c z n e w G da ńsku z a tr z y m u ją d z ie c i p o l­

s k ie idące do s z k ó ł i a re s z tu ją l i ­ stonoszów , a P an W y s o k i K o m i­

s a rz s k ła d a w G enew ie ra p o r t, że s y tu a c ja w G d a ń sku „ je s t n o r ­ m a ln a i z a d a w a la ją c a “ — w ła ­ śnie w ta k ie j c h w ili na u lic a c h B y d g o s z c z y w obecności n ie z lic z o ­ n y c h tłu m ó w o d b y ła się przed M a rs z a łk ie m E d w a rd e m S m i- g ły m -R y d z e m w ie lk a re w ia s ił z b ro jn y c h .

W ła ś c iw ie nieścisłe b y ło b y m ó ­ w ić t y lk o o r e w ii a r m ii p o ls k ie j w B y d g o s z c z y — b y ł to b o w ie m dzień pe łe n w z ru s z e ń serdecznych d la a r m ii i d la lu d n o ś c i c y w iln e j.

W ty c h o k rz y k a c h n a cześć W o ­

dza N aczeln eg o i w o js k a , w ty c h n a p ra w d ę rz a d k o s p o ty k a n y c h o b ja w a c h m asow ego e n tu z ja z m u P o m o rz a n — w y c z u ć m ożn a b y ło ła tw o w s p ó ln y r y tm , ja k i w y tw o ­ r z y ł się m ię d z y spo łe czeństw e m a a rm ią .

W ie lk ie m a n e w ry p o m o rs k ie w y k a z a ły spra w n ość b o jo w ą p o l­

sk ie g o ż o łn ie rz a — i je g o w a rto ś ć o b y w a te ls k ą , o ra z w a rto ś ć społe­

c zeń stw a p o m o rs k ie g o , ściśle ze­

spolonego serce m z a rm ią . I je ­ szcze jedno. M a n e w ry p o m o rs k ie s ta n o w iły p o k o jo w ą m a n ife s ta c ję s ił z b ro jn y c h P o ls k i.

* # *

„Z a w is z a C z a rn y “ Z szeregu re js ó w je sie n n ych , ja k ie o d b y w a ­ ją ja c h t y p o ls k ie , n a le ż y w y m ie ­ n ić po dró ż s z k o ln ą „Z a w is z y C z a rn e g o “ , k t ó r y w d n iu 21 w rz e ­ ś n ia w y r u s z y ł w „n ie z n a n e “ , t. zn., że tra s a będzie u s ta la n a w drodze w zależności od w a ru n k ó w a tm o ­ s fe ry c z n y c h .

N a p o k ła d z ie s ta tk u z n a jd u je się 15 h a rc e rz y i 30 o fic e ró w w o js k p o ls k ic h s łu ż b y c z y n n e j k ilk u n a s tu p u łk ó w a r t y le r ii i p ie ­ c h o ty z c a łe j P o ls k i.

P rz e d od ejściem w p o d ró ż de­

le g a c ja o fic e ró w o d d a ła h o łd p a ­ m ię c i gen. G u s ta w a O rlic z -D re - szera, s k ła d a ją c n a Jego g ro b ie n a O k s y w iu w ie n ie c ze w s tę g a m i o b a rw a c h a r t y le r ii i p ie c h o ty .

Gmach giełdy baw ełnianej.

W G d y n i no w e g m a c h y w y r a s ta ­ ją ja k g r z y b y po deszczu — n i­

k o g o te ż nie d z iw i te n szere g r u ­ s z to w a ń n a k a ż d e j p ra w ie u lic y . N a w e t ta p lą ta n in a ru s z to w a ń m a w ła ś n ie w G d y n i s w o is ty w y ra z .

Lecz b u d o w a p e w n y c h g m a ­ c h ó w g d y ń s k ic h m a w h is to ry c z ­ n y m w z ra s ta n iu G d y n i spe cja lne a k c e n ty . D o teg o r o d z a ju g m a ­ c h ó w n a le ż y n ie w ą tp liw ie b u d o w a rz e ź n i m ie js k ie j: i ta r g o w is k a o ra z św ieżo rozp oczę ta b u d o w a S ta c ji m o rs k ie j n a m o lo P o łu d n io w y m i g m a c h u g ie łd y b a w e łn ia n e j na p la c u p r z y u lic y D e rd o w s k ie g o i Żerom skiego.

T e n duży, s z e ś c io p ię tro w y g m a c h będzie m ie ś c ił p ie rw s z ą w Polsce g ie łd ę b a w e łn ia n ą i sąd a r ­ b itr a ż o w y d la spra w , z w ią z a n y c h z h a n d le m baw ełną.

G dy p rz y p o m n im y sobie, że ta k n ie d a w n o jeszcze c a ły im p o r t b a ­ w e łn y szedł p rz e z B rem ę , g d y z w a ż y m y , że f a k t te n m a do n io ­ słe znaczenie d la p o ls k ie g o im p o r ­ t u i h a n d lu b a w e łn ą , że G d y n ia s ta n ie się bazą, p o śred niczą cą w h a n d lu b a w e łn ą k r a jó w b a łty c ­ k ic h i śro d k o w o e u ro p e js k ic h — to o g a rn ą ć musi, ra d o ś ć n a w e t z t a k p ro s te g o z d a w a ło b y się z ja w i­

ska, ja k im je s t ro z p o c z y n a n ie b u ­ d o w y n o w e go g m a c h u w G dyn i.

(3)

C E N A 60 G R O S Z Y

7 la macqineúe pczuaataioaaia młodzieży.

do «handlu

Sprawa przygotowania młodzieży do pra­

cy przy wykorzystaniu naszego dostępu do morza, poruszana w szeregu artykułów*) przez p. Red. Zadrożnego, Dr. J. Borowika i innych, jest tak ważnym zagadnieniem, że należałoby oświetlić ją wszechstronnie, a przede wszystkim w tych rozważaniach wy­

łączyć zupełnie czynnik emocjonalny i spoj­

rzeć prawdzie w oczy.

Handel morski, jako in stytucja niezależ­

na w obrocie towarowym z zagranicą, nie da się wydzielić z całokształtu nauki o handlu.

Każdy obrót towarowy staje się handlem morskim, przy zastosowaniu w przewozie to­

warów, transportu morskiego. Specyficzny charakter tego rodzaju przewozu wpływa i niewątpliwie na sposób wykonania takiej tranzakcji. Transport morski narzuca (daw- j niej daleko więcej — obecnie zaś mniej) każ- ; demu kupcowi cały szereg zwyczajowych, jak i prawnych obowiązków i form.

Tym nie mniej kupno lub sprzedaż towa­

ru za granicą może normalnie odbywać się i i wymiana towarowa wzrastać między kraja­

mi i światami na podstawie tych samych wa- : ranków ogólno - gospodarczych, względnie, i ja k to ma miejsce obecnie, w granicach tej ; polityki handlowej i zarządzeń administra- 1 cyjnych, jakie są stosowane do całości tej wymiany przez państwo, bez względu na ro­

dzaj transportu towarów, czy będzie on ko­

lejowym, morskim, a nawet w przyszłości —

powietrznym. j

Z powyższych względów uważam, że słu- : sznie p. Ocioszyński w artykule swoim „L u ­ dzie morza i ich praca“ , „Morze“ , kwiecień 1937, ujmuje tę rzecz konkretnie, że chodzi o wyrobienie specjalnego zastępu młodzieży, ■ która by przygotowywała się do poznania techniki przewozu morskiego, a mianowicie:

* ) P a tr z „ S z k w a ł“ N r 1, 3, 4, 5, i 7 1937 r.

mocskieyo”

przeładunku towarów w porcie, w admini­

stracji portu, ekspedycji morskiej, maklerki okrętowej i samej administracji i eksploata­

c ji żeglugi morskiej. Tego rodzaju wiadomo­

ści są nieodzowne dla każdego kupca, jak i nieodzowna była dla niego znajomość tech­

niki międzynarodowego przewozu kolejo­

wego.

Nasze wyższe szkoły handlowe w progra­

mie swoim uwzględniały technikę przewozu kolejowego wraz ze spedycją, a nawet wia­

domościami z zakresu ta ry f kolejowych —- krajowych i międzynarodowych.

Obecnie więc będą musiały również wpro­

wadzić i naukę o „Technice i organizacji transportu morskiego“ . W Głównej Szkole Handlowej w Warszawie tego rodzaju kate­

dra istnieje już od roku.

Czy samo poznanie teoretyczne tych wia­

domości wystarczy? — bardzo wątpię, gdyż transport morski, szczególnie niektóre jego czynności, ja k maklerka, ekspedycja mor­

ska — wymagają długoletniej praktyki i po­

znania rynku przewozowego, zmiennego sta­

le, gdzie dopiero osobiste kontakty i znajo­

mości, nieraz stale zmiennych warunków, mogą wyrobić i nauczyć tego fachu.

W moim przekonaniu, na zasadzie osobi­

stych spostrzeżeń i kilkunastoletniej prakty­

ki w Gdańsku — wiadomości te można jedy­

nie posiąść dobrze przez długoletnią p ra k ty ­ kę i to nie tylko w naszych portach, a prze­

de wszystkim w obcych i w obcych towarzy­

stwach żeglugowych.

Tym nie mniej jednak od każdego kupca, któ ry przygotowuje się w specjalnych uczel­

niach do swego fachu, powinno się wymagać bardzo gruntownej znajomości teoretycznej techniki i organizacji transportu morskiego, jak się wymagało od niego znajomości tran­

sportu kolejowego, niewspółmiernie łatw iej­

(4)

szego do poznania, aniżeli transport mor­

ski.

Powyższe moje uwagi miały na celu pod­

kreślenie, że nie bagatelizuję zupełnie przy­

gotowania młodzieży do wykorzystania na­

szego dostępu do morza. Chciałem jednak równocześnie zwrócić uwagę na możliwości naszego t. zw. „handlu morskiego“ , a to dla­

tego, że są narody, które całe obecne bo­

gactwo zawdzięczają handlowi, t. j. pośred­

nictwu w wymianie między państwami. Są państwa, które swój bilans dodatni, płatni­

czy, zawdzięczają przewozowi morskiemu i w których duży odsetek ludności znajduje w tym swój zarobek.

Czy Polska ma naturalne warunki, aby pośrednictwo w wymianie towarowej lub przewozie morskim mogło się u nas tak da­

lece rozwinąć, aby z tego czerpać dochody — niezależnie od własnej wymiany towarowej lub przewozu statkami własnych produktów?

Obecnie napewno nie. Musimy pokonać prze­

de wszystkim trudności, aby chociaż naszą własną wymianę towarową i nasze własne przewozy, choć w 50%, odebrać innym, o wiele od nas gospodarczo zdolniejszym*’*).

Trudności, jakie mamy do pokonania —

* * ) W obecnej c h w ili p rz e w o z im y pod naszą, b a n ­ d e rą k o ło 10%.

S/p. „P u ła s k i“ w A m eryce Południowej

leżą przede wszystkim w naszej strukturze gospodarczej i społecznej.

Mówić o „handlu morskim“ wtedy, gdy w kraju handel wewnętrzny jest kopciu­

szkiem ledwie tolerowanym, gdzie kupiec jest nieraz synonimem gorszego gatunku lu­

dzi, gdzie tego fachu ima się każdy niepo­

wołany, gdy wszystko inne go zawiedzie, gdzie nie ma ani tradycji handlu, ani do nie­

go zamiłowania, a inna mentalność dotych­

czasowego stanu kupieckiego, jest dla nas ob­

ca duchem i b. często wypaczona — jęst bar­

dzo trudno.

Młodzież nasza nie może 'przeskoczyć Od razu do „ handlu morskiego“ , pozostawiając stan kupiecki i stan naszego handlu we­

wnętrznego w tym stanie — ja k i obecnie w kraju panuje.

Nie łudźmy się, że można stać się naro­

dem aktywnym w handlu światowym, mając taki „p rym ityw “ , częstokroć wypaczony, ja ­ ki w dziedzinie handlu u nas istnieje.

Wiele, wiele na to złożyło się przyczyn — nie o usprawiedliwienie stanu obecnego mi chodzi, jedno jest jednak pewne, że nie po­

wstanie w Polsce handel światowy (morski również), gdy z gruntu nie przeorganizujemy naszej psychiki w tym kierunku, nie wyrobi­

my w społeczeństwie uznania dla te j dziedzi­

ny pracy gospodarczej i nie postawimy go na należnym mu w strukturze gospodarczej kraju — poziomie.

Dlatego pozwoliłem sobie zwrócić na to uwagę, że młodzież nasza, kształcona w tym fachu, nie może znaleźć dość silnych korzeni dla rozwoju handlu światowego, jeżeli naj­

pierw nie przyczyni się do uzdrowienia sa­

m ej in s ty tu c ji handlu wewnętrznego kraju.

Mylą się ci, którzy myślą, że zagadnienie han­

dlu światowego (i morskiego) można tra kto ­ wać samodzielnie. Handel światowy danego państwa musi czerpać swe siły ze stru ktu ry gospodarczej swego kraju.

Widzimy z przykładu naszego sąsiada ze wschodu, że ta funkcja gospodarki narodo­

wej nie dała się zlikwidować, że rozprowa­

dzenie wyprodukowanych dóbr w czasie i przestrzeni, nawet w zamkniętych granicach państwa, jest zagadnieniem nie m niej waż­

nym, ja k sama ich produkcja, bez względu na to, kto jest właścicielem zakładów pro­

dukcyjnych i samych dóbr.

Te moje uwagi mają jedynie na celu o- szczędzenie wielu rozczarowań, gdy nasze w ysiłki w rozwoju i unarodowieniu naszego handlu morskiego — nie wydadzą upragnio­

nych owoców. A nie wydadzą, póki nie będą miały odpowiednika w strukturze gospodar­

czej i społecznej naszego państwa.

Prof. D r F. Hilchen

N r 10,1937

(5)

N r 10/1937

Jłott i statki

Właściwie to już niejednokrotnie porusza­

na była sprawa wychowania kupca polskie­

go.

Lecz kiedykolwiek była o tym mowa — to tak ogólnikowo, lub w tak zamkniętych ramach, że zagadnienie to nie przedostało się nigdy w dość zrozumiałej formie do świado­

mości opinii publicznej, nie nadano tej spra­

wie właściwej wagi, nie uczyniono z niej po­

tężnego środka,, któ ry pozwoliłby rozwiązać niejeden problem społeczny i gospodarczy.

A sprawa ta staje się już najbardziej za­

sadniczą, gdy ogarniemy myślą ogrom moż­

liwości, które niesie w sobie rytm nieustan­

nej pracy, jaka odbywa się w polskich por­

tach i w całym tym labiryncie spraw morza.

Oczywiście na sylwetkę kupca w znaczeniu światowym składa się zespół zupełnie róż­

nych zalet i wartości — niż kupca krajo­

wego.

W blasku wspaniałej tradycji narodów morskich, w długich okresach wzrastania morskich potęg — postać kupca zajmuje miejsce naczelne, wokół którego ogniskuje się cały korowód innych zjawisk. On to w u- stawicznym kalkulowaniu, zdobywaniu, w nieustannej trosce o dobro swego interesu—

powiększał jednocześnie bogactwo narodu.

Najbardziej wierną i istotną historię po­

tęgi angielskiej czytać można ze starych ksiąg handlowych kupców angielskich. Każ­

da nowa pozycja dochodu — ma swój odpo­

wiednik w jakimś nowym sukcesie zdobyw­

czym, a każde saldo dodatnie tych ksiąg co­

raz mocniej żłobi kształt tej morskiej potęgi.

Jest wprawdzie olbrzymia przepaść w wa­

runkach i możliwościach geograficznych i go­

spodarczych, w jakich pracował kupiec an­

gielski, a w jakich musi pracować i uczyć się jednocześnie kupiec polski.

To są zresztą sprawy znane. Nie o to jed­

nak chodzi, lecz o właściwy stosunek wszyst­

kich czynników, regulujących rozwój życia morskiego w Polsce do problemu wychowa­

nia kadr kupców w skali światowej.

I przyznać trzeba, że w tej mierze nie wiele dotąd posunęliśmy się naprzód, że, jeśli spoj­

rzeć w perspektywę lat nadchodzących, to sytuacja jest raczej w chwili obecnej pełna cech niepokojących.

A jesteśmy przecież w okresie imponujące­

go okresu osiągnięć w pracy morskiej, dzień, każdy dorzuca do mnożących się kolumn cy­

frowych — nowe wartości; zwiększamy tak konieczny tonaż handlowy, kupujemy i bu­

dujemy nowe statki szkolne dla mas młodzie­

ży, która z pokładów i przez pracę żeglar­

ską — ma się uczyć pewnych spraw morza, ma otrzymywać wychowanie morskie.

Czy przeto nie należałoby już w sposób

to nie wszystko!

równie żywiołowy, równie powszechny — uczynić z tej sprawy wychowywania kupca polskiego — wielkiego problemu, lub mó­

wiąc językiem różnych manifestacyj — wiel­

kiego hasła?

Mam wrażenie, że tak! I to byłoby hasło niebylejakie, najbardziej harmonizujące z tym rozmachem pracy już rozpoczętej, gło­

szące ufność w sercach, gdzie lęgnie się nie­

pokój i troska o wielkość i potęgę narodu.

Nie jest to takie łatwe, tym bardziej, że w psychice Polaka, lądowca, trudno jest wy­

krzesać te cechy, które są już właściwością innych narodów. Lecz nie jest to niemożliwe, należy tylko podjąć tę akcję i nadać je j po­

zory wielkiej konieczności, postawić ją w rzę­

dzie najbardziej ważnych i istotnych spraw, jakie kojarzą się z, przyszłością narodu i pań­

stwa, wyolbrzymić ją do rozmiarów wielkie­

go zagadnienia.

Gdy z wielką troską o tych sprawach my­

śleć wypadnie — to mimowoli uwaga cała skupia się na młodzieży, która wypełnia uczelnie średnie i wyższe, która stanowi ten nerw zasadniczy przyszłości, a która, wresz­

cie w niedługim czasie, jako dojrzała do u- działu w sprawach publicznych, spełniać bę­

dzie tę czy inną rolę w życiu społecznym czy politycznym.

I doprawdy nie będzie tu żadnej przesady, ani nadmiernego pesymizmu — jeśli stwier­

dzimy, że w rzeczywistości znajdzie się bar­

dzo znikoma ilość ludzi — mowa oczywiście o dyplomowanych i rutynowanych handlow­

cach, którzy odpowiadają właściwościom ekspansywności kupieckiej, którzy przygoto-

S ta te k przed załadunkiem

(6)

4

wani będą do walki o nowe rynki zbytu, o na­

leżyte wykorzystanie dla zdobyczy gospo­

darczych narodu potężnego w te j chwili środ­

ka, jakim jest zorganizowany transport mor­

ski.

Należy raczej bez przesady przypuszczać, że sposród młodzieży, wychowanej w nastro­

jach pauperyzacji, wchodzących w życie z kompleksem niezaradności, stawiających, jako ideał posadę urzędnika — ze stopniem magistra czy doktora, trzaskającego liczy­

dłami w urzędzie państwowym — wydaje się, że nie wielu znaleźć będzie można takich, którzy bilansem własnych zdobyczy handlo­

wych -— pisać będą naszą historię ekspansji morskiej w międzynarodowym życiu gospo­

darczym.

Dlatego też sprawa ta znaleźć powinna rozwiązanie przez, odpowiednią reorganiza­

cję wychowywania w szkołach powszechnych i średnich — z uwzględnieniem wszelkich środków, które będą mogły prowadzić do celu.

Niedawno jeden z dzienników stołecznych zamieścił wywiad z Ministrem Pełnomocnym Danii p. Schou, któ ry oświadczył że bogac­

two, jakie posiada w tej chwili jego kraj, osiągnięte zostało przez odpowiedni system wychowawczy i oświatowy, któ ry opierał się nie na naukach humanistycznych, lecz. tech­

nicznych i ekonomicznych.

Lecz nie tutaj, jest miejsce na precyzowa­

nie tego czy innego systemu nauczania, na stwierdzanie, ja k i rodzaj nauk jest bardziej, odpowiadający potrzebom wychowawczym;

jest to przedmiot władz oświatowych, nasze uwagi są tylko apelem, wypływającym z głę­

bokiej troski o typ polskiego kupca - zdo­

bywcy.

Jeśli zaś mówić o teraźniejszości — to wydaje się słuszne, że jest to wdzięcz­

ny teren pracy dla wszelkich organiza- cyj handlowych, które zmobilizować mogą potencjał entuzjazmu i zapału młodzieży, garnącej się do spraw morskich, zrzeszonej w kołach szkolnych LMK, w Akademickim Związku Morskim, w Harcerstwie.

Będzie to jednoczesnym wypełnieniem lu­

ki w t. zw. wychowaniu morskim młodzieży, które zwiększając kadry wyszkolonych że­

glarzy, spełnia tylko rolę propagandową mo­

rza, przysparzając raczej społeczeństwu wąt­

pliwych entuzjastów morza, niż ludzi wpraw­

dzie bez romantycznego poloru, lecz rozumie­

jących morze, jako potężny środek bogace­

nia się.

Raduje każdego niezmiernie fakt, że w Gdyni rozpoczęta zostanie wkrótce budowa reprezentacyjnego, wspaniałego Domu Że­

glarza, lecz jednocześnie smuci inny fakt, że prawie nie mówi się o szkołach handlu mor­

skiego, a istniejące liceum handlu morskie­

go w Gdyni, mieści się w jednym niewielkim gmachu wespół z kilku innymi szkołami.

Istnieję w ogólnym układzie sił, które wprawiają w ruch całe nasze morskie ży­

cie — brak proporcji. Gdy stwarza się potęż­

ny instrument transportu morskiego w po­

staci rozbudowy portów, zwiększania tonażu i stwarzania całego szeregu przeróżnych ko­

mórek życia portowego — to jakoś dziwnie wydaje się, że pozostawia się jednocześnie odłogiem sprawę wychowania kupców, któ­

rzy zdolni byliby w pełni ten zorganizowany środek transportu wykorzystać.

Ta niewątpliwie trudna sprawa wychowa­

nia typu kupca - zdobywcy, który stanowić ma istotną siłę zdobywczą narodu — jest równie ważna, jak każde nowe posunięcie w kierunku usprawnienia poszczególnych ele­

mentów transportu morskiego.

Wymaga ona wiele wysiłku i to wysiłku systematycznego, skoordynowanego, gdyż nie łatwo jest przekształcić powszechny spo­

sób myślenia, zamykającego się częstokroć w ciasnych, pozbawionych szerszych hory­

zontów ramach — na taki, który byłby b li­

ski ideału.

Port i statki handlowe żyją już pełną ska­

lą życia, skupiają na sobie uwagę przedsię­

biorczości i inicjatyw y narodu.

Ale port i statki—to jeszcze nie wszystko.

S tanisław Zadrożny

S-amatnaść J,dze(.a Caitcada

P ra w d o p o d o b n ie żaden z a u to ró w d w ud ziesteg o s tu le c ia nie w z b u d z ił ta k ie g o z a in te re s o w a n ia s w o ją osobą i żaden n ie b y ł p rz e d m io te m t a k sprz e c z n y c h o p in ij z a ró w n o co do sw o jej' tw ó rc z o ś c i, ja k i sw o­

je j osoby, co J ó z e f K o n ra d K o rz e n io w s k i. Siedem c z y osiem k s ią ż e k o K o n ra d z ie w ję z y k u a n g ie ls k im , obszerne s tu d iu m p ro f. U je js k ie g o w p o ls k im , p o ­ w ó d ź a r t y k u łó w w p u b lik a c ja c h całego, ś w ia ta — p o ch le b n ych , e n tu z ja s ty c z n y c h , p o c h w a ln y c h , a n ie ­ rz a d k o i a n ta g o n is ty c z n y e h , p e łn y c h z a r z u tó w — od­

s tę p s tw a i ,,za p rz e d a n ia s ię “ —r o to p lo n głosów , ś w ia d c z ą c y c h o ty m , że n a w e t w trz y n a ś c ie la t po je g o ś m ie rc i z a in te re s o w a n ie K o n ra d e m nie sła bn ie w c a le ; p rz e c iw n ie w z m a g a się; szczególnie te ra z , g d y n a u k a o lu d z k ie j psyche c z y n i co ra z w ię k s z e p o ­

s tę p y i z a czyn a z a lic z a ć się do szeregu n a u k p o w a ż ­ nych.

N ie u jm u ją c n ic je g o tw ó rc z o ś c i i ta le n to w i, m o ż ­ n a ś m ia ło po w ie d zie ć, że K o n ra d in te re s u je k r y t y ­ k ó w i b io g ra fó w przede w s z y s tk im ja k o s k o m p lik o ­ w a na , fa s c y n u ją c a osobowość, ja k o m e d iu m do b a ­ da ń p s y c h o lo g ic z n y c h , a d o p ie ro p ó ź n ie j ja k o tw ó rc a .

T u d n o w p ra w d z ie w k r y ty c e lite r a c k ie j oddzie­

lić osobę a u to ra od je g o tw ó rc z o ś c i, le cz w s tu d ia c h o K o n ra d z ie a n a liz a je g o osobow ości z a jm u je zaw sze n a jw ię c e j m ie jsca .

T a k z re s z tą i b yć p o w in n o , gdy, w g rę w c h o d z i fe n o n e m lite r a c k i; w d a n y m zaś w y p a d k u , ze w s z y ­ s tk ic h fe n o m e n ó w lite r a c k ic h , n a jw ię k s z y bez­

(7)

N r 10,1937 5

sprzecznie, n a jb a rd z ie j ta je m n ic z y i n a jm n ie j z ro ­ z u m ia ły .

R. C u rie , je de n z b io g ra fó w K o n ra d a , o m a w ia ­ ją c ta je m n ic z ą s tro n ę je g o osobowości, w p ra c y sw o­

je j „ L a s t T w e lv e Y e a rs o f Joseph C o n ra d “ , pisze:

„C z ę s to tru d n o b y ło z ro z u m ie ć je g o m y ś li... ta k tru d n o , że... c z ło w ie k m ó g ł ła tw o d o jść do zu p e łn ie m y ln y c h w n io s k ó w . Z c h w ilą je d n a k , g d y p o zna ło go się b liż e j, c z ło w ie k ja k p rz e z g ę s tw in ę la s u w id z ia ł p ro m ie ń jego, w ie rn o ś c i d la id ea łu, t e j w e w n ę trz n e j trz e ź w o ś c i, o k t ó r e j t a k często pisze w s w o ic h d z ie ­ ła c h “ .

I d a le j —

„ I to od czucie je go p o d w ó jn e j osobow ości w z m a ­ g a ło się jeszcze b a rd z ie j, g d y c z ło w ie k w y c z u w a ł, że u m y s ł je g o s k ła d a ł się ja k b y z szeregu o d m ie n ­ n y c h p o z io m ó w i że m ó g ł o n z ła tw o ś c ią zeskoczyć z każdego z n ic h i p rz e rz u c ić się n a in n y “ .

C. J. J u n g w s w o je j d o s k o n a łe j ksią żce p. t. „ T y ­ p y p s y c h o lo g ic z n e '“ , k la s y fik u je t a k i ro d z a j u m y s ło - w o ś c i ja k o ty p in tu ic y jn y . W e d łu g J u n g a ty p in t u i­

c y jn y po siada n ie z w y k łą ła tw o ś ć u to ż s a m ia n ia sie­

bie z. in n ą po s ta c ią , szczególnie zaś z ta k ą , k tó r a p rz e m a w ia do je g o w y o b ra ź n i. T y p t a k i n ie p o sia d a s ta łe j osobow ości in n y c h ty p ó w , le cz często w c ie la się, cho ćby n a k r ó t k i czas t y lk o , w in n ą po stać, p o te m p rz e rz u c a się znow u. W s z y s c y c h ło p c y w w ie ­ k u od 7 do 15 la t p rz e c h o d z ą przez, „ in tu ic y jn ą f a ­ z ę " i p ra w d o p o d o b n ie k a ż d y z nas, c o fn ą w s z y się m y ś lą w s te c z do la t chło p ię c y c h , p rz y p o m n i sobie ja k s ta w ia ł siebie n ie ra z w r o li p o d ró ż n ik a , o d k r y w ­ c y lu b dowódcj)’ s tu ty s ię c z n e j a rm ii.

O in tu ic y jn e j n a tu rz e K o n ra d a , lu b je g o ro m a n ­ ty z m ie , k t ó r y cechuje n a tu r y in tu ic y jn e , ś w ia d c z ą lis t y w u ja je g o T adeusza. B o b ro w s k ie g o , w k tó r y c h często o s trz e g a sw ego s io s trz e ń c a prze d z b y tn im p o d d a w a n ie m się u łu d z ie i d o ra d z a m u, ab y s ta r a ł się k u lty w o w a ć w sobie ż y c io w y re a liz m .

W liś c ie z d n ia 20 w rz e ś n ia 1869 r. B o b ro w s k i ta k pisze do swego s io s trz e ń c a : -

.... k ie r u je m y tw o im w y k s z ta łc e n ie m i d a m y ci w s z y s tk o , co będziesz p o trz e b o w a ł. T y , ze s w e j s tr o ­ n y , m u s is z p ra c o w a ć i dbać i z d ro w ie . M im o , że to o s ta tn ie s p o c z y w a w rę k a c h B o g a , w ie rz ę , iż o d z y ­ s ka sz je c a łk o w ic ie , je ś li będziesz stoso w ać się do ra d s ta rs z y c h i je ś li nie będziesz poddawać się uczu­

ciom i myślom, k tó r e nie są n a tu ra ln e w tw o im w ie k u " .

W „ L a s t E s s a y s " sam K o n ra d z d ra d z a in tu ic y j- ność s w o je j n a tu r y , pisząc, ja k ie w ra ż e n ie w y w o ły ­ w a ła n a ń lite r a t u r a p o d ró ż n ic z a :

„M o je serce i m ó j g o rą c y w s p ó łu d z ia ł p rz e rz u c a ­ ły się ze s tr e fy p o la rn e j do s tr e fy p o d z w ro tn ik o w e j, pod u ro k ie m p ro b le m ó w je d n e j i d ru g ie j, a jeszcze b a rd z ie j pod u ro k ie m lu d z i, z k tó r y c h k a ż d y , n i- czem m is tr z w ie lk ie j s z tu k i, p ra c o w a ł s to so w n ie do swego usp oso bie nia i swego te m p e ra m e n tu n a d u z u ­ p e łn ie n ie m o b ra z u na szej z ie m i. W la ta c h u c z n io w ­ s k ic h p ra w ie codzień p o ś w ię c a łe m go dzinę ic h t o ­ w a rz y s tw u . I n a w e t dziś sądzę jeszcze, że b y ło to to w a rz y s tw o p rz y je m n e “ .

I n t u ic y jn a n a tu r a K o n ra d a tłu m a c z y ró w n ie ż d la ­ czego w ię k s z o ś ć m ę s k ic h p o s ta c i w je g o po w ie ś c ia c h je s t t a k z b liż o n a do ż y c ia , w ó w czas, g d y inne, a szczególnie kobiece, są n ie w y ra ź n e , m g lis te , ja k b y p o ru s z a ją c e się z a zasłoną. O in tu ic y jn o ś c i K o n ra d a ś w ia d c z y ró w n ie ż s z e ro k i zasięg je g o u m y s łu , jego re ce p cyjn o ść i d a r lin g w in is ty c z n y .

K o n ra d od n a jm ło d s z y c h la t b y ł z a p a lo n y m c z y ­ te ln ik ie m lit e r a t u r y p o d ró ż n ic z e j, k tó r a n a ży c ie je ­ go w y w a r ła o lb r z y m i w p ły w .

W a r ty k u le „T a le s o f th e Sea", k t ó r y u k a z a ł się w r. 1898, a n a s tę p n ie z o s ta ł p rz e d ru k o w a n y w „N o te s on L if e and L e tte r s " , p iszą c , o Cooperze i M a rry a c ie , dw óch je g o u lu b io n y c h a u to ra c h , K o n ­ r a d p o w ia d a :

„S ądzę, że w c a łe j b e le try s ty c e n ie m a dw óch a u to ró w , k t ó r z y b y w ró w n e j m ie rz e w p ły n ę li na

ty le żyć i p c h n ę li ty le is t o t n a dro gę do z a s z c z y tn e j i p o ż y te c z n e j k a r ie r y . Z o d d a li czasu i p rz e s trz e n i ty c h d w óch lu d z i in n e j ra s y n a k re ś liło ró w n ie ż b ieg ż y c ia a u to ra n in ie js z e g o o p o w ia d a n ia .“

Z a is te d z iw n ie i n ie z w y k le u ło ż y ło się to życie.

To, co d la m ilio n ó w c h ło p c ó w n a zaw sze pozostało w sfe rze n ie z is z c z a ln y c h m arze ń, K o n ra d w c ie lił w życie, m a ją c la t siedem naście. Jego z a m ia ry , m y ś li, m a rz e n ia — w s z y s tk o o b le k ło się w re a ln ą fo rm ę , g d y w r o k u 1873, ja k o m ło d y p o s z u k iw a c z p rz y g ó d , w y s ia d ł z w a g o n u ekspressu w iede ńskieg o n a d w o rc u m a rs y ls k im , w s tę p u ją c od ra z u w n o w y z a c z a ro w a ­ n y ś w ia t. P rz y g o d y ? M ia ł ic h p o d d o s ta tk ie m p o d ­ czas p ie rw sze g o r o k u s w e j m o rs k ie j k a r ie r y . P od róż n a s ta tk u fr a n c u s k im do C e n tra ln e j A m e r y k i z ła ­ d u n k ie m k o n tra b a n d y , p o w ró t do F r a n c ji, s z m u g ie l b r o n i do H is z p a n ii podczas p o w s ta n ia k a r lis tó w , po­

je d y n e k i a w a ria — je ś li o p rz y g o d y chodzi, w y s ta r ­ c z y ło b y m u ic h n a całe życie. Jednakże w p o w ie ­ ścia ch je go i w y z n a n ia c h w y c z u w a się ro z c z a ro w a ­ nie, ja k ie g o d o z n a ł ju ż w k r ó t k im czasie p o o b ra ­ n iu za w o d u m a ry n a rz a . A n i m o rze nie b y ło t a k p ię k ­ ne, a n i p rz y g o d y t a k fa s c y n u ją c e , ja k o ty m c z y ta ł w k s ią ż k a c h . J e ś li ta k , cóż w ię c s ta ło n a drodze p o ­ w r o tu do K ra k o w a ?

T ru d n o od po w ie dzieć n a to p y ta n ie . M oże K o n ­ ra d a c ią g n ę ła chęć p o z n a n ia dalszego ś w ia ta , może b y ła to m iło ś ć d la nieznanego ż y w io łu , k t ó r y p o z n a ł (a c z k o lw ie k to prz y p u s z c z e n ie w y d a je się m a ło p ra w d o p o d o b n e ), o może b y ła to po p ro s tu a m b ic ja , m ło d z ie ń c z y u p ó r, niechęć p o w ro tu do k re w n y c h , k tó r z y , s p rz e c iw ia ją c się je g o w y ja z d o w i do M a rs y ­ lii, m u s ie li n ie ra z d r w ić z je go m ło d z ie ń c z y c h z a m ie ­ rzeń.

W „P e rs o n a l R e c o rd " K o n ra d b a rd z o w y ra ź n ie m ó w i o s p rz e c iw ie ze s tro n y ro d z in y . O to d w a w y ­ j ą t k i z je g o w s p o m n ie ń :

„ D la w ra ż liw e g o chłop ca m ię d z y p ię tn a s ty m , a szesn astym ro k ie m ż y c ia , to p o rusze nie w je g o m a ­ ły m ś w ia tk u w y d a w a ło się rzeczą w ie lc e n ie z w y - 1 k łą . N a t y le n ie z w y k łą , że, chociaż b r z m i to a b s u r­

d a ln ie , echa ty c h w y d a rz e ń b łą k a ją się w m o im um y ś le po dziś dzień. W g o d z in a c h sa m o tn o ści i re - tro s p e k c ji, ła p ię siebie czasem n a o d p a ro w y w a n iu z a rz u tó w i a rg u m e n tó w , c z y n io n y c h m i p rz e z lu d z i, k t ó r z y u m ilk li n a zaw sze i z n a jd u ją c n a n ie odpo­

w ie d z i, k tó r y c h ja k o ch ło p ie c znaleźć nie m ogłem , po p ro s tu d la te g o , że im p u ls y , k tó r e m n ą k ie r o w a ­ ły , b y ły d la m n ie ta je m n ic z e i n ie z ro z u m ia łe .“

...„m u s ia łe m w y s łu c h iw a ć z d z iw io n y c h oburzeń, d r w in i z a rz u tó w , tr u d n y c h do zn ie s ie n ia d la p ię t­

n a s to le tn ie g o c h ło p c a ; ...oska rżan o m n ie o b ra k p a ­ tr io ty z m u , ro z u m u , w re s z c ie serca ; ...przeszedłem p rze z k a tu s z e k o n f lik t ó w w e w n ę trz n y c h i; p rz e la łe m w u k r y c iu n ie m a ło łez...“ .

Jean A u b r y po da je ja k o po w ó d je g o w y ja z d u do M a r s y lii (a w ię c t y m s a m y m może i niechęć p o ­ w r o tu do K r a k o w a ) p rz y c z y n y n a t u r y s e n ty m e n ta l­

ne j. N ie u le g a w ą tp liw o ś c i, że K o n ra d d a rz y ł g łę b ­ s z y m uc z u c ie m d w ie d z ie w c z y n y , z k tó r y c h je d n a p o s łu ż y ła m u ja k o m od el do s tw o rz e n ia p o s ta c i A n ­ t o n ii w „N o s tr o m o " . Le cz w d a n y m w y p a d k u , je ś li p o w o d y ta k ie is tn ia ły , b y ły one p rz y p u s z c z a ln ie w tó r n y m im p u ls e m , k t ó r y w z m ó g ł t y lk o chęć w y ­ ró ż n ie n ia siebie w oczach w ła s n y c h i w oczach sw e­

go oto czenia.

P o k ilk u la ta c h p ły w a n ia n a s ta tk a c h fr a n c u ­ s k ic h K o n ra d z a c ią g a się n a a n g ie ls k i ż a g lo w ie c i p ły n ie n a w schód. T r a f ia z n ó w w n o w y ś w ia t — ś w ia t an glo-sasó w , ś w ia t o d k ry w c ó w , p o d ró ż n ik ó w , zd o b yw có w , lu d z i, o k tó r y c h c z y ta ł w po w ie ś c ia c h p o d ró ż n ic z y c h w la ta c h c h ło p ię cych . W p ły w , w y w a r ­ t y d a w n ie j p rz e z lite r a t u r ę a n g ie ls k ą , a te ra z prze z oto czenie, je s t s iln y , ś ro d o w is k o , ty p y , lu d z ie , z k t ó ­ r y m i s t y k a ł się u p rz e d n io w k s ią ż k a c h , a te ra z ob­

c u je n a ja w ie , p rz e m a w ia ją do je g o w y o b ra ź n i. J e s t e m ig ra n te m , k t ó r y z n a la z ł się w szczególnych, n ie ­ z w y k ły c h w a ru n k a c h . S a m o tn y p rze ch o d zi prze z o-

(8)

N r 10/1937

P lą ta n in a w a n t

k re s a s y m ila c ji. Proces m u s i po s tę p o w a ć s z y b k o ze w z g lę d u n a in tu ic y jn o ś ć je g o n a t u r y i ś c is ły k o n ta k t z o to c z e n ie m a n g lo s a s k im . J a k u ka żd e g o e m ig ra n ­ ta , t a k i u nieg o n a s tę p u je p s y c h ic z n e ro z d w o je ­ n ie — d w a ś w ia ty , d w ie m ia r y p o g lą d ó w ś c ie ra ją się z sobą, w a lc z ą w e w n ą tr z je g o ja ź n i. T r a c i ten g r u n t pod n o g a m i, ró w n o w a g ę du cho w ą, k t ó r ą d a je św iado m ość p rz y n a le ż n o ś c i do pe w n ego śro d o w is k a . N ie n a le ż y n a w e t do e m ig ra n c k ie g o ś ro d o w is k a . J e s t s a m o tn ik ie m , k o s m o p o litą , b łą k a ją c y m się po ś w ię ­ cie w p o s z u k iw a n iu c h im e ry .

J e s t u K o n ra d a n o w e la o te z ie m g lis te j i ta je m n i­

czej, ja k całe je g o życie . N a z y w a się „ U k r y t y so­

ju s z n ik “ . W n o w e li t e j k a p ita n s t a t k u d a je p r z y ­ t u łe k sw e m u s o b o w tó r o w i T r z y m a g o u sie bie w k a b in ie , w u k r y c iu prze d załogą. S o b o w tó r je g o p o ­ s ą d z o n y o m o rd e rs tw o , u k r y w a się p rz e d w ła d z a m i.

N o w e la s ta je się z ro z u m ia ła d o p ie ro po zapoz­

n a n iu się z ż y c ie m a u to ra , w ła ś c iw ie z je g o p s y c h i­

k ą , z je g o n ie z w y k łą osobow ością. J e s t rzeczą z n a ­ ną, że K o n ra d w c h w ila c h d e p re s ji u w a ż a ł siebie za re n e g a ta , z a zbiega, u k ry w a ją c e g o s ię w o b c y m ś ro ­ d o w is k u .

O to u r y w k i z t e j n o w e li, św iadczą ce o je g o s ch y- z o f r e n ii:

„ A n i tro c h ę n ie b y ł do m n ie podobny, p o m im o to, g d y t a k s ta liś m y z g ło w a m i z b liż o n y m i i szepcąc do siebie, z u c h w a le c ja k iś , k t ó r y b y u k ra d k ie m d r z w i u- c h y lił i z e r k n ą ł do ś ro d k a , z d u m ia łb y s ię n a n ie sa ­ m o w ity w id o k : ro z d w o jo n y k a p ita n p o ro z u m ie w a się szep tem ze s w y m d r u g im j a “ .

I d a le j:

„ N ie d o w o d z iłe m s ta tk ie m n ie p o d z ie ln ie : w k a ­

b in ie s ie d z ia ł prze cie ż te n obcy. P o w ie d z m y ra c z e j, że n ie n a le ż a łe m do s ta tk u c a łk o w ic ie i n ie p o d z ie ln ie . W p e w n e j m ie rz e b y łe m nieobecny. Id e a p rz e b y w a ­ n ia n a ra z w d w ó c h m ie js c a c h d o tk n ę ła m n ie w p ro s t o rg a n ic z n ie , ja k g d y b y m p rz e s ią k ł ta je m n ic z o ś c ią do rd z e n ia d u s z y “ .

J a k ż e z ro z u m ia ły m s ta je się te n z w r o t d la k a ż ­ dego, k to d o z n a ł p rz e k le ń s tw a e m ig ra c ji. Id e a p rz e ­ b y w a n ia n a ra z w dw ó ch m ie js c a c h : d w a ś w ia ty , oba obce, n a w e t ten, k t ó r y się o p u ściło p rze d la t y w w ę ­ d ró w c e za Chlebem lu b w p o g o n i za ułud ą.

K ilk a s tr o n d a le j, s o b o w tó r K o n ra d a , d r u g i na- w p ó ł z a s y m ilo w a n y K o n ra d , o d z y w a się do k a p ita ­ n a w te s ło w a :

„S k ą d on i w ie d z ie ć m ogą, c z y w in ie n je s te m , c z y te ż nie, a ta k ż e , ja k a je s t m o ja w in a . T o m o ja rzecz.

Co m ó w i P is m o ś w ię te ? „T u ła c z e m i bez p r z y t u łk u będziesz n a z ie m i“ . P ię k n ie . W ię c je s te m te ra z t u ­ ła czem i bez p r z y tu łk u . O dejdę w n o cy, ja k w n o c y p rz y s z e d łe m .“

I t a k o to K o n ra d , w r a ż liw y i w ie c z n ie ś w ia d o m y s w e j obcości w ś ro d o w is k u anglosasów , p ły w a n a s ta tk a c h a n g ie ls k ic h p ra w ie dw a d zie ścia la t. M o rz e ju ż nie p o c ią g a go. W s z y s tk o , co dać m u m o g ło , do­

ś w ia d c z y ł w c ią g u s w e j d łu g ie j i o b fite j w p rz y g o d y k a r ie r y . M a ju ż la t 37. J e s t n a s ta n o w is k u k a p i­

ta n a . R e z y g n u je z m o rs k ie j s łu ż b y i o siad a c h w ilo w o w L o n d y n ie . T u te ż ro z p o c z y n a s w ą d ru g ą k a r ie r ę : p ra c u je nad „ A lm a y e r 's F o lly “ .

D e c y z ja je d n a k p o w s ta ła w cze śnie j. Ju ż n a O cea­

n ie I n d y js k im podczas s w e j s łu ż b y w c h a ra k te rz e k a p ita n a , p ró b u je s w o ic h s ił ja k o lite r a t . P o n ie ja ­ k im czasie p o z n a je n a p o k ła d z ie „ T o r r e n s “ pe w ne­

go p a s a ż e ra i p o k a z u je m u s w o je prace. P asa żer te n to J o h n G a ls w o rth y . Z achę con y je g o e n tu z ja ­ s ty c z n ą oceną, K o n ra d p o s ta n a w ia p isa ć da le j.

O d tą d ju ż n ig d y niesądzone m u b y ło zazn ać spo­

k o ju . O b ra ł fa c h , k t ó r y ze w s z y s tk ic h , ja k ie t y lk o m ó g ł ob rać, b y ł n a jb a rd z ie j d la n ie g o n ie fo rtu n n y . J e s t p rz e c ie cudzoziem cem . P iszą c w ję z y k u a n g ie l­

s k im m u s i t łu m ić n a tu ra ln e o d ru c h y s w o je j ra s y , p rz e is ta c z a ć s w o ją ja ź ń , n a g in a ć u m y s ł do w y m a ­ g a ń a n g ie ls z c z y z n y . R o zd w o je n ie , k tó re g o do zna ł, p o g łę b ia się jeszcze b a rd z ie j. W tw ó rc z o ś c i s w o je j n ig d y nie je s t 100% A n g lik ie m , ale n ie je s t te ż i 100% P o la k ie m . J e s t gd zie ś p o ś ro d k u ; ja k b y z a ­ w ie s z o n y w p ró ż n i.

Co m y ś la ł te n n ie z w y k ły , s a m o tn y c z ło w ie k , g d y siedząc w m a ły m p o k o ik u u m e b lo w a n y m p r z y P im li­

co S qu are h a r o w a ł ja k w ó ł n a d „ A lm a y e r 's F o lly " . C zy p rz e w id z ia ł tru d n o ś c i, k o n f lik t y duchow e, w r e ­ szcie z a rz u ty , n a ja k ie się n a ra z i? C zy p r z e w id z ia ł sam otność, ja k a go o to c z y ; b r a k z ro z u m ie n ia — o- b r a ł p rze cie ż d ro gę , po k t ó r e j n ie k r o c z y ł jeszcze n ik t.

K tó ż to w ie. M o ż n a je d y n ie p rz y p u s z c z a ć . P r o ­ b le m y te j m ia r y u ja w n ia ją się d o p ie ro w te d y , g d y się ic h do ś w ia d c z y . K ażd e p o w o ła n ie n a s trę c z a s w o ­ je z a g a d n ie n ia , le cz w y r a s ta ją one d o p ie ro podczas p ra c y . K o n ra d z a a w a n s o w a ł s ię dość d a le k o ze s w o ­ ją w y tw ó rc z o ś c ią , g d y w y ło n iło się n a g le z a g a d n ie ­ nie je g o p o lsko ści. J a k o p is a rz a n g ie ls k i n ie m ó g ł w o ła ć g ło ś n o : „J e s te m c u d zoziem cem ". T o je s t z ro ­ z u m ia łe , a c z k o lw ie k to w y w o łu je n a jw ię c e j z a rz u ­ tó w . Le cz p o s łu g iw a n ie się o b c y m ję z y k ie m , ja k o n a ­ rz ę d z ie m w s w o je j tw ó rc z o ś c i, p o c ią g a z o b o w ią z a ­ n ia . D la p is a rz a obcego pochodzenia, b a rd z o tr a g ic z ­ ne zo b o w ią z a n ia . W y o b ra ź m y sobie cud zoziem ca, k t ó ­ r y w y b iłb y się n a czoło na sze j lite r a t u r y , a p o te m p o d k re ś la łb y g łośn o swe obce pochodzenie. J a k u- s to s u n k o w a ła b y się do nie g o o p in ia ? I m y sam i.

K a ż d y z nas — n a o g ó ł t a k p o b ła ż liw i d la w s z y s tk ie ­ go, co obce.

T a k i o to p ro b le m w y ło n ił się n a g le p rz e d K o n ­ radem . Co ro b ić ? J a k ż e często m u s ia ł p o w ta rz a ć te s ło w a w c h w ila c h d e p re s ji. P rz e k re ś lić w s z y s tk o , c a łą pracę, z re z y g n o w a ć z tw ó rc z o ś c i, z tego, co

(9)

N r 10/1937 7

z o s ta ło zd o b y te ta k im tru d e m i n a d lu d z k im w p ro s t w y s iłk ie m ? T a k to b y ło w y jś c ie . A m oże ro z p o ­ cząć trz e c ią k a rie rę , p is a ć w ję z y k u o jc z y s ty m ? L e cz K o n r a d m a ju ż c z te rd z ie ś c i la t. Czasu p o z o s ta ło n ie ­ w ie le . M u s i się śpieszyć. K tó ż w re s z c ie z a rę c z y ć może, że p o t r a f i tw o r z y ć w ję z y k u p o ls k im . P o w ie ­ ś c i je g o są o p a rte n a re m in is c e n c ja c h : z d a n ia , s ło ­ w a , u w a g i, zasłyszan e w prz e s z ło ś c i, c is n ą się pod p ió ro w a n g ie ls k im ję z y k u . M u s ia łb y z n ó w z a c z y ­ n a ć od p o c z ą tk u . I ile b y czasu z a ję ło o p an ow a nie ję z y k a o jc z y s te g o ? C a łą m łodość s p ę d z ił w ś ró d A n ­ g lik ó w i m im o , że nie m y ś la ł ja k A n g lik , je d n a k ż e m y ś la ł ju ż w o b c y m ję z y k u . P ro b le m y , p ro b le m y , p ro b le m y ! N ie m oże ju ż ry z y k o w a ć . N ie m oże w r e ­ szcie w y p r a w ia ć nie b e z p ie c z n y c h e k s p e ry m e n tó w ze s w o im ro z d w o jo n y m ja . P rz e n ie ś ć się w now e ś ro ­ d o w is k o , to zn a c z y z n ó w p rz e c h o d z ić o k re s a s y m i­

la c ji, po to , żeby o s ta te c z n ie n ie z a s y m ilo w a ć się n ig d y . J e s t p r z y p a r t y do m u ru . U w ik ła n y w sieć n ie ­ z w y k ły c h o k o lic z n o ś c i, s a m o tn y , n ie z ro z u m ia ły p rze z n ik o g o , c o ra z częściej p o pa da w depresję.

J e s t ja k Decoud w „ N o s tr o m o “ s k a z a n y n a sa­

m o tn y ż y w o t n a obcej w y s p ie . Decoud, lite r a c k ie w c ie le n ie K o n ra d a . O to , ja k pisze o n im (o sobie) K o n ra d :

„ ...ja k b y w ucieczce p rz e d s a m o tn o ś c ią p o g rą ­ ż a ł się w m e la n c h o lii. M g lis ta św iado m ość z w ic h n ię ­ te g o ż y c ia , pośw ięconego im p u ls o m , k tó r y c h w s p o ­ m n ie n ie p o z o s ta w ia ło g o r z k i n ie s m a k w u sta ch , b y ­ ło p ie rw s z y m m o ra ln y m d o z n a n ie m je g o d o jrz a ły c h l a t “ .

W „ Z ło te j S trz a le “ ( „ A r r o w o f G o ld “ ) je s t t a ­ k i u s tę p :

„W re s z c ie na d sze d ł dzień, k ie d y w s z y s tk o u su­

n ę ło m i się spod r ą k . M a ły »statek, r o z b ity i z g u ­ b io n y , n ic z y m je d y n a z a b a w k a s a m o tn eg o d z ie c k a

i sam o m orze , k tó r e go po chłonę ło , w y rz u c a ją c m nie n a b rz e g po te j a w a r ii...“ .

N a d z ie je m ło d o ś c i p r y s ły . J a k „ T r e m o lin o “ m a ­ rz e n ia je g o p o chłonę ło m orze . N ie p o z o s ta ło n ic , o- p ró c z g o rz k ie g o za w o d u i p o c z u c ia z w ic h n ię te g o ż y ­ c ia . J e s t z u p e łn ie o s a m o tn io n y . T o, co go drę czy, je s t obcem d la in n y c h . K r o c z y ł prze cie ż s a m o tn ą ś c ie ż k ą ; n i k t jeszcze n ie d o ś w ia d c z y ł t a k ic h p r o ­ blem ó w . Z b ie g ie m la t n a p a d y d e p re s ji s ta ją się co­

r a z b a rd z ie j g w a łto w n e . Z a r z u ty o d s tę p s tw a p o g łę ­ b ia ją t y lk o je g o m e la n c h o lię . J e s t z u p e łn ie b e z ra d ­ n y . J a k w y tłu m a c z y ć s y tu a c ję , w k t ó r ą t r a f i ł ? co

żaglow iec i parowiec

p o w ie d z ie ć ? p rz e c ie ż s ło w a nie w y tłu m a c z ą n ic ; trz e b a p rze żyć, a b y zrozu m ieć.

W „P e rs o n a l R e c o rd “ , w od p o w ie d zi na z a rz u ty , pisze t a k : — „ N a w e t p r z y n a jb a rd z ie j p rz y c h y ln y m u s to s u n k o w a n iu się, tru d n o je s t dać od pow iedź n a to p y ta n ie . N ie s te ty ! Czuję, że są lu d z ie o n ie z a ­ p rze czon ej p ra w o ś c i c h a ra k te ru , g o to w i rz u c ić p o ­ g a r d liw ie sło w o od stępstw o . I ta k w ię c p o s m a k n ie ­ w in n e j p rz y g o d y m oże s ta ć się g o r z k i d la p o d n ie ­ b ien ia. O c e n ia ją c po stę p o w a n ie lu d z k ie w świecie, gd zie żadne w y tłu m a c z e n ie n ie je s t ostateczne, n a ­ le ż y uzn ać pew ne rz e c z y z a n ie w y tłu m a c z a ln e . N ie m ożn a w y p o w ia d a ć z a rz u tó w w ia r o ło m s tw a z le k ­ k im sercem . P o z o ry te g o n ik łe g o ż y c ia są zw odnicze, ja k w s z y s tk o , co p o dp ad a pod sąd n a s z y c h n ie d o s k o ­ n a ły c h z m y s łó w . G łos w e w n ę trz n y m oże pozostać w ie r n y w s w y c h u k r y t y c h rad ach . W ie rn o ś ć d la spe­

c ja ln e j t r a d y c ji może p rz e trw a ć w y p a d k i n ie p o w ią ­ zanego ż y w o ta , id ąc w ie rn ie d ro g ą , n a k re ś lo n ą prze z n ie w y tłu m a c z a ln y im p u ls “ .

T y le t y lk o m ó g ł p o w ie d z ie ć K o n ra d , a m oże ty le t y lk o c h c ia ł pow ie dzieć. B y ł z b y t d u m n y , a b y się tłu m a c z y ć : z a w iłe w y ja ś n ie n ia b y ły b y t y lk o ż e b ra ­ n ie m o lito ś ć , d la ty c h , co p o t r a f ilib y g o z ro zu m ie ć.

W o s ta tn ic h la ta c h co ra z częściej o g a rn ia go chęć p o w ro tu do z ie m i, z k t ó r e j w y s z e d ł. C zu je w i­

dać z b liż a ją c y się kon ie c. W je s ie n i 1924 r. u m ie ra w s w o je j p o s ia d ło ś c i w h ra b s tw ie K e n t, s a m o tn y , w o to c z e n iu s w e j n a jb liż s z e j ro d z in y i p rz y ja c ió ł, lecz ob cy im u m y s łe m i duchem .

Leonard C w alina

baku mówią, że

7 l a

N a p ra w d ę , n ie w ia d o m o , o co b a rd z ie j n a le ż a ło b y posądzać p e ­ w ne p is m a spo śród na sze j k o c h a ­ n e j p ra s y co d z ie n n e j: c z y o ła tw o ­ w ie rn o ś ć , n ie lic u ją c ą z fa c h e m d z ie n n ik a rs k im , — c z y o b e z m y ś l­

n o ś ć w la n s o w a n iu p lo te k , n a jz u ­ p e łn ie j n ie s p ra w d z o n y c h , a w y ­ s sa n ych z pa lca , — c z y w re szcie o św iadom e, k a ry g o d n e szerzenie k ła m liw y c h sensacyj, g w o li t y lk o za d o ś ć u c z y n ie n ia ła k o m s tw u c z y ­ te ln ik ó w s p e c ja ln e g o ty p u , lu b u ­ ją c y c h się w s z y s tk im , co t r ą c i j a ­ k im k o lw ie k c u d z y m nieszczę­

ściem .

N ie t a k daw no, bo w s ie rp n io ­ w y m n -rz e „ S z k w a łu “ p is a liś m y , ja k to p ra s a ju ż w d n iu 12 lip c a p o d a ła n o ta tk ę o „ z n ik n ię c iu bez ś la d u “ ja c h tu A Z M - u „W o je w o d a P o m o rs k i“ , m im o , iż ja c h t te n m ia ł re js u k o ń c z y ć d o p ie ro 23 li p ­ c a i do te g o czasu nieobecność je ­

go w p o rc ie b y ła n a jz u p e łn ie j z ro ­ z u m ia ła .

A o to d ru g a ju ż w t y m sezonie ż e g la rs k im k a c z k a d z ie n n ik a rs k a teg o sam ego ty p u : W d n iu 18 w rz e ś n ia p ra s a o b w ie ś c iła (n ie ­ k tó r e p is m a n a m ie js c a c h n a c z e l­

n y c h ) o k a ta s tr o fie in ne go ja c h ­ tu A Z M -u . „ T rag ed ia n a B a łty ­ k u !“ „Jacht1 „ K rz y s z to f A r c i­

szew ski“ zato n ął w ra z z załogą w rozpaczliw ej w alce z h u rag a­

n em !“ — w s p a n ia łe , je ś li cho dzi o d z ie n n ik a rs k ą sensację, t y t u ły : is t n y ż e r d la w y o b ra ź n i s m a k o ­ szów. P od ty tu łe m zaś in te lig e n t­

n y opis tr a g e d ii: „Z ałog a do o- stjatniej c h w ili bohatersko w a l­

czy ła z naw ałnicą. B u rza jednak b y ła t a k silna, że strzas kała m aszt i ro zb iła kadłub jachtu , k tó ry zailonął. Z ałog a jac h tu prawdopodobnie zatonęła. P rz y ­ n ajm n ie j do te j pory żadnego z

* * *

je j członków nie odnaleziono.

W c zo ra j w ieczorem w idziano w okolicach V isb y n a w zburzonym m orzu złam an y m aszt oraz koło ratun ko w e z napisem „ K rz y s z to f A rciszew ski“ .

Co d z ia ło się z te le fo n a m i re ­ d a k c y jn y m i w b iu ra c h Z a rz ą d u G ł. L M K , co w Z a rz ą d z ie Gł.

A Z M -u , tru d n o opisać. P rz e z c a ły dzień d z ie s ią tk i osób, n a jb liż e j z a ­ in te re s o w a n y c h tra g e d ią — z g o ­ d z in y n a godzinę, z m in u ty n a m i­

n u tę głose m d rż ą c y m od serdecz­

nego n ie p o k o ju , z lę k ie m ś m ie r­

te ln y m w serca ch — d o p y ty w a ło się o now e w ie ś c i, o los synów , b ra c i, n a rz e c z o n y c h c z y t y lk o b l i­

s k ic h k o le g ó w . T rz e b a b y ło zob a­

cz y ć s p ła k a n ą t w a r z m a tk i- s ta - ru s z k i, k t ó r a b ła g a ła o ja k ie k o l­

w ie k w ia d o m o ś c i, — trz e b a b y ło to w id z ie ć , b y z ro zu m ie ć, ile n ie ­ szczęścia p ra w d z iw e g o m oże p r z y ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Polskie rybołówstwo morskie wykazuje wielką żywotność rozwojową uwidocznioną na zewnątrz w stale powiększających się po ­ łowach, przy rown'oczesnem pogłębianiu

Widać to już z porównania frachtów zainkasowanych przez statki holenderskie od ZSSR.: w całym roku 1933 bowiem zainkasowano za te przewozy 3 mil. florenów, natomiast w

Ogólna ilość towarów, przewiezionych statkami polskiej floty handlowej w ciągu miesiąca czerwca wyniosła 77.823,8 ton..

dem, dla którego tak mało sprzedaje się świeżych ryb morskich z połowów naszych rybaków na rynku gdyń-.. Już przed rokiem poruszaliśmy w

Jeśli się jednak zw aży, że luty jest m iesiącem krótszym oraz, że w arunki naw igacyjne były bardzo nie­. sprzyjające, to nieznaczna zniżka znajdzie

Bezpłatny dodatek „Głosu Wąbrzeskiego* poświęcony sprawom wybrzeża morskiego PONMLKJIHGFEDCBA. Organ Oddziału wąbrzeskiego Ligi Morskiej

Bydgoszcz, ul. Bydgoszcz, Bank Zw iązku Spółek Z arobkow ych, Oddz. Bydgoszcz, Kom unalna Kasa Oszczędności m.. Jerozolim ska 22.. Przedsięąiarstwo Inż.. M

Sekretariat redakcji przyjmuje: poniedziałki, środy, piqiki od