Michał Wojciechowski
"Grzech dosłowności we
współczesnych polskich przekładach
Starego Testamentu", Marek Piela,
Kraków 2003 : [recenzja]
Studia Theologica Varsaviensia 43/1, 210-212
M arek P i e l a , Grzech dosłowności we współczesnych polskich przekładach Stare
go Testamentu, W ydawnictwo U niw ersytetu Jagiellońskiego, K raków 2003, ss. 376.
K siążka ta zaw iera rozpraw ę doktorską przedstaw ioną w 2003 r. na W ydziale F i lologicznym U niw ersytetu Jagiellońskiego. A u to r stawia tezę, że dosłowność p rze k ład u negatywnie odbija się n a jego odbiorze przez czytelników i przeciwstaw ia m u zasadę ekwiwalencji dynamicznej. Egzem plifikuje to analizą przekładów Biblii h e brajskiej na polski powstałych po 1945 r. Tytuł pracy jest n o tab en e nieścisły, gdyż greckie księgi ST pom inięto. Praca jest obszerna, dobra w arsztatow o i starannie zre dagowana. W ykorzystuje sporą literatu rę fachową, choć i ta k wybraną, gdyż nie spo sób przytoczyć całą literatu rę potencjalnie przydatną przy ta k szerokim tem acie.
Trzon pracy stanow ią trzy rozdziały (II-IV ) om aw iające różne k ateg o rie języko we. P oprzedza je rozdział w stępny z dyskusją m etodyczną (I), a n a k ońcu figuruje krótszy rozdział z w nioskam i (V ). Przedstaw iając kolejne teksty biblijne a u to r cy tu je liczne przekłady, w tym w ażniejsze obcojęzyczne, przew ażnie p ro p o n u jąc na k o ń cu własny. P otem n astęp u je dyskusja sposobów tłu m aczen ia danego przykładu czy term in u . M ateria ł om ów iony jest bardzo obszerny.
Pierw sza k ateg o ria to pojedyncze leksem y, których literaln e tłum aczenie jest m ylące. Z aczyna o d nazw części ciała, a właściwie o d te rm in u basar, k tó re znaczy „ciało”, ale tak że co innego: człowiek, krew ny, genitalia. P rzeniesienie n a te sytu acje p rzek ład u „ciało” stanow i błąd. (Czy jed n a k jest to b łąd dosłowności, czy błąd m echaniczności?) N astęp n e przykłady obejm ują dalsze części ciała, term iny o k re ślające pokrew ieństw o (ben, „syn” to tak że dalszy p o to m e k i członek grupy) i inne (np. szem - im ię, ale tak że nazw a). U w zględniono czasowniki, m .in. am ar jako w prow adzenie zd an ia w m ow ie niezależnej o raz te, k tó re eufem istycznie o znacza ją w spółżycie płciowe. U w zględniono też w ybrane przysłówki i zaimki.
N astępny rozdział krytykuje dosłow ne tłum aczenie idiom ów . M etafory i m eto- nim ie konw encjonalne po h ebrajsku często n ie są przyjęte po polsku (np. „zbudo w ać d o m ” znaczy założyć dynastię). Bywa jed n a k i odw rotnie, m e ta fo ra po hebraj- sku w yjątkow a jest po polsku przyjęta. W o b u przypadkach p rzek ład dosłowny m y li czytelnika co do ch a ra k te ru oryginału. O bszernie om ów iono przykłady ze sło w em „róg” i m otyw em drogi. N a stę p n a gru p a to idiom y z nazw am i części ciała (rę ka, serce, tw arz i inne), np. „szukać oblicza” (Boga) itp. nie oznacza w ysiłku d u chow ego, lecz zabieganie o łaskawość. W śród dalszych przykładów w ystępuje np. „zdechły p ie s”, co znaczy „śmieć, nędzny ro b a k ” .
K olejny rozdział szczegółowy dotyczy konstrukcji gram atycznych i stylistycz nych, przy czym najw ięcej uw agi pośw ięcono funkcji pow tórzeń po heb rajsk u jako znaczników akapitów i ważnych m iejsc fabuły, co nie jest czytelne przy przekładzie dosłownym.
Powyższe postaw ienie sprawy zap rasza oczywiście do dyskusji. Tezy a u to ra wy d ają się bow iem jed n o stro n n e i w zbytniej m ierze założone z góry. Z tego, że tłu m aczący dosłow nie p o p ełn iają liczne błędy, n ie wynika, że ta m e to d a tłum aczenia jest chybiona.
Zacznijm y o d kw estii pozostającej w ram ach rozw ażań literackich. K rytykując dosłowny p rzek ład p rzenośni i idiom ów , pom niejsza a u to r okoliczność historycz ną, że w iele z nich po dosłownym przeło żen iu w eszło do języka polskiego i stało się częścią jego zasobów - np. niewątpliwy hebraizm „w im ieniu” . W języku p o l skim istnieją setki biblicyzmów. P atrząc n a to bardziej teoretycznie: tłum acząc u tw ó r obcojęzyczny bud u je się zd an ia nigdy d o tąd w naszym języku nie wypowie dziane i tym samym p o szerza się jego zasięg - inaczej p rzek ład nie byłby w ogóle możliwy. N astępnie, w ażne dzieła, także najzupełniej świeckie, b u d u ją swój świat językowy, nie pow ielając rozw iązań już gotowych. Gdyby tłum acze z ubiegłych w ieków postępow ali w myśl założeń autora, n ie doszłoby w ogóle do zbudow ania języka chrześcijańskiego po polsku!
Istnieje też kw estia przypadków granicznych - w yrażeń zrozum iałych dla części czytelników, ja k w przypadku idiom ów z w yrażeniem „serce” . D la czytelnika n ie przygotow anego odn o szą się o n e do uczuć, ale pew ne oczytanie w Biblii czy o słu chanie w m ow ie kościelnej pozw ala dostrzec w „sercu” synonim psychiki w ogóle („m ężne serce”). Prawdziwym p roblem em dla tłu m acza jest raczej to, że znaczna w iększość czytelników Biblii i uczestników mszy nie rozum ie w ogóle tru d n iejsze go języka, czy jest to idiom specyficznie biblijny, czy też obecny w słow nikach języ k a polskiego.
K olejna kw estia to cel p rzekładu. A u to r zakłada, że p rzek ład biblijny podlega tym regułom , co inne. N ie wyciąga konsekw encji z religijnego celu przekładu. O m aw ia jedynie zapotrzebow anie czytelnika n a język podniosły, z którego wynika w przekładzie pew na d eform acja brzm ienia oryginału, w rzeczywistości zw yczajne go językowo (n o tab en e książka wywodzi te n b łąd z dosłowności, ale niesłusznie: w idać to dobrze n a przykładzie NT, gdzie zwykłe „jeść” odpow iadające ściśle grece oryginału bywa przez tłum aczy zastępow ane przez „spożyć”). Tymczasem istota p ro b le m u leży gdzie indziej. W ierzącem u czytelnikowi Pism a Św iętego nie chodzi o przystępną lek tu rę, lecz o p o zn an ie Bożej praw dy w nim zaw artej, k tó rej chce się nauczyć. A u to r argum entuje w praw dzie w e w stępie, że statystyczny czytelnik Biblii czyta ją wyrywkowo i przypadkow o - czy je d n a k tłum acz w łaśnie takiego w inien brać za głów nego adresata, obniżając poprzeczkę?
Założyw szy cel religijny, p rz e k ła d dosłow ny w ydaje się odpow iedniejszy, a w yrażeń w nim zaw artych, k tó re o d b ieg ają o d ogólnej polszczyzny, czytelnik uczy się w raz z treścią . K oniecznym u z u p ełn ien iem p rzek ład u , a w łaściw ie jego częścią, są w tedy o d p o w ied n ie przypisy. W katolicyzm ie obow iązyw ała zasada,
że bez o b jaśn ień P ism a Św iętego w ogóle nie należy w ydaw ać (in n a spraw a, czy o b jaśn ien ia z p o p u larn y ch w ydań Biblii są u d a n e ). W p ro te sta n ty z m ie p rzeciw nie, uw ażano, że siowo B oże sam o przez się je st zro zu m iałe. Poniew aż jed n a k ta k ie n ie było, pojaw iło się n a g runcie p ro te sta n c k im z ap o trzeb o w an ie n a p rz e kłady b ardziej przy stęp n e. W g runcie rzeczy książka przyjm uje nieśw iadom ie t e go ty p u założenia.
Tezy a u to ra osłabia te ż okoliczność, że nie w ykonał on żadnego większego p rzek ład u , który byłby egzem plifikacją jego m etody. A nalizując p rzekłady istn ie jące i w skazując sytuacje, w których dosłow ność m oże być m yląca, a n astęp n ie tłu m acząc pojedyncze zd a n ia m o żn a isto tn ie stworzyć w rażenie, że p rzek ład m niej dosłow ny b ędzie trafniejszy. Tymczasem tłu m acząc n ap o ty k a się stale na przypadki p o śred n ie, gdzie znaczenie dosłow ne łączy się w oryginale z p rz e n o śnym. O dchodząc o d dosłow ności bard zo tru d n o zachow ać konsekw encję w m e todzie. P rzek ład m niej dosłow ny w ykonany p o d hasłem ekw iw alencji dynam icz nej w p raktyce często w p ad a w p a ra fra z ę i bardziej o d dosłow nego uzależniony je st o d egzegezy te k s tu z jed n ej strony, a z drugiej o d rozm aitych świadom ych i nieśw iadom ych założeń tłum acza. W gruncie rzeczy je st to tekst, w którym do oryginału dom ieszano pew ne objaśnienie, w o d ró żn ien iu o d p rzek ład u lite ra ln e go, gdzie oryginał p rzek azan o n iek o m p letn ie. A u to r w idzi Scyllę literalizm u, a ignoruje C harybdę parafrazy.
O dpow iedź n a pytanie, czy p rzek ład pow inien być dosłowny, czy ekwiwalentny, brzm i: p o trzeb n e są oba. Pewnym dobrem jest sam a w ielość p rzekładów biblij nych, żad en p rzek ład nie jest wystarczający, natom iast w achlarz p rzekładów b a r dzo dobrze przybliża oryginał. W części z nich góruje zam iar uprzystępnienia sen su tekstu, inne m ają za cel zbliżenie do brzm ienia oryginału, ja k przekłady w k o m en tarzach naukow ych - znaczenie idiom ów i m e ta fo r w yjaśniają w tedy noty. A nalogiczny c h a ra k te r m iew ają naukow e przekłady innych źró d eł starożytnych. Skrajnym przypadkiem jest p rzek ład interlinearny, który stanow i właściwie p rep a- racje do oryginału - w takim przypadku p re te n sja o dosłow ność jest niedorzeczna, a jed n a k a u to r ją form ułuje p o d adresem hebrajsko-polskiego w ydania Rdz w opracow aniu A . K u ś m i r e k .
M im o tych zastrzeżeń, p ra c a M. P i e l i m a znaczne zasługi. Po pierw sze do k o n a ł on sum iennej analizy w ielu tłum aczeń p o d k ątem stosow anej w nich m etody. Z w rócił uw agę n a liczne tru d n o ści tłum aczenia, zaproponow ał lepsze rozw iązania i w skazał błędy w p rzek ład ach istniejących. M ożna oczekiwać, że w przyszłości opublikuje w artościow e przekłady biblijne. K siążka n a pew no przyczyni się do ogólnej popraw y jakości polskich przekładów Pism a Świętego.