• Nie Znaleziono Wyników

Karol Wojtyła w Lublinie.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Karol Wojtyła w Lublinie."

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Dnia 17 października 1978 r. na murach Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

ukazał się transparent: NASZ PROFESOR PAPIEŻEM. Był to wyraz radości z nowiny,

którą znał już cały Lublin, cała Polska, cały świat. Wczesnym wieczorem poprzednie­

go dnia, dnia św. Jadwigi Śląskiej, na Watykanie ogłoszono bowiem urbi et

orbi, że

papieżem obrano kardynała Karola Wojtyłę. Po 455 latach pontyfikatu „włoskiego”

— podobnie jak ostatni nie-Włoch, Hadrian VI, Jego poprzednik sprzed prawie pół

tysiąca lat — głową Kościoła został profesor uniwersytetu katolickiego.

Karol Wojtyła w Lublinie

roi Wojtyła urodził się 18 maja 1920 r. w Wadowicach, gdzie uczęsz­ czał do szkoły powszechnej (1927- 1931)orazdo gimnazjum (1931-1938). Po uzyskaniu matury od 1938 r. stu­ diuje polonistykę we WszechnicyJa­ giellońskiej. Po zamknięciu uniwersy­ tetu przez okupanta przezcałą wojnę pracuje w kamieniołomach i fabryce chemicznej „Solvay” wKrakowie, kon­ tynuującstudiapolonistyczne i teatral­ ne na tajnychkompletach i występu­ jąc jednocześnie w konspiracyjnym Teatrze Słowa (później Rapsodycz­ nym). W roku 1942, po śmierci ojca, wstępuje do tajnego seminarium du­ chownego i studiuje teologię na taj­ nym Wydziale Teologicznym UJ. Pierwszego listopada 1946r. abp Adam Stefan Sapieha udzielaMuświęceń ka­ płańskich. Następnie przez dwa lata młody ksiądz studiuje na papieskim uniwersytecie „Angelicum” wRzymie, przygotowując doktorat, a podczas

23 lata temu w Wydawnictwie Lubelskimna łamach „KalendarzaLubel­ skiego”na rok 1982 ukazał się tekst ówczesnego doktora (aobecnie profe­ sora) KUL Jerzego W.Gałkowskiegopt.KarolWojtyła w Lublinie. Dzisiaj nie byłoby w tym nicdziwnego, wtedy jednak, kiedy oPapieżu Janie Pawle II drukowano głównie suche PAP-owskie informacje i kontrolowane przez cenzuręartykuły (z wyjątkiem „Tygodnika Powszechnego”i innych tytułów prasy katolickiej) swobodny, wręcz osobistytekst był swego rodzaju ewe­ nementem. Nawet sam autor na prośbę o napisanie go zapytał ze zdziwie­ niem redaktora prowadzącego „Kalendarz”: „A któż to Panu wydrukuje?” Tekst jednak przeszedłi Wydawnictwo nie miało z nim żadnego problemu.

Dzisiaj publikujemy go ponownie (zpowodu sporej objętości zmałymi skrótami) ze względu na wagę i fakt, że jako jeden z niewielu w prasie ogólnodostępnej podkreśla naukowe zainteresowaniapóźniejszego Papieża i prezentujeJego sylwetkę jako profesora uniwersytetu, wykładowcę i wy­ chowawcę młodzieży.

Autor, prof. dr hab. Jerzy W. Gałkowski był studentem i doktorantem kardynała Karola Wojtyły, aOjciecŚwięty, już w okresie swego pontyfikatu, byłrecenzentem m.in. jego pracyhabilitacyjnej. Wspomnienia Profesora na­ bierają szczególnej mocy i wartości w czasie, gdy Katolicki Uniwersytet Lubelski przyjął imię Wielkiego Polaka i Papieża.

Andrzej Zdunek

wakacji pracując jako duszpasterz emi-graqipolonijnej we Francji i Belgii.

Po powrocie do kraju w 1948 r. uzyskuje na UJ doktorat teologii na podstawie pracy Problem wiary wpi­ smach św. Jana od Krzyża. Pracując wciąż duszpastersko, ks. dr Karol Wojtyłaprzygotowuje swoją następną pracę i w 1953 r. habilituje się na Wydziale Teologicznym UJ po przed­ stawieniu rozprawyO możliwości zbu­ dowania etyki katolickiej w oparciu o system Maksa Scbelera (wydanej przez Towarzystwo Naukowe KUL w 1959 r.).Wtymże 1954r.rozpoczy­ na wykładyzetykispołecznejna Wy­ dziale Teologicznym UJ i w krakow­ skim Seminarium Duchownym, a w rok później przenosi się namłody Wy­ dział Filozoficzny Katolickiego Uni­ wersytetu Lubelskiego.

Najpierw prowadzi tu zajęcia zle­ cone, a w 1956 r. zostaje kierowni­ kiemZakładu i Katedry Etyki. Prowa­

dzi wtenczas wszelkie możliwe zajęcia: wykłady kursoryczne, monograficzne, ćwiczenia, proseminaria i seminaria. Z wykładówmonograficznychzatytu­ łowanych kolejno: Akt i przeżycie etyczne (1954/55); Dobro i wartość (1955/56); Zagadnienienormy iszczę­ ście(1956/57); Miłość i odpowiedzial­ ność (1957/58)orazZagadnieniaoso­ by i czynu (od 1957 przez parę lat) powstało szereg artykułów i dwie książki (Miłość i odpowiedzialność oraz Osoba i czyn). Były to wykłady trudne. Kierownikiem Katedry Etyki KUL pozostajedo grudnia 1979r., co jest sytuacją wyjątkową w dziejach Kościoła, gdyż od 14 miesięcy był już wtedypapieżem. Wrazz przygotowa­ niem pracy habilitacyjnej i podjęciem zajęć dydaktycznych rozpoczyna się niezwykle intensywny okres działal­ ności naukowej ks. doc. dra Karola Wojtyły. Bibliografia prac naukowych do czasu obioru Go na papieża za­ wiera 7 książek (nie licząc tłumaczeń) oraz 180 artykułów.

□ □ □

Cała praca naukowa ks. Karola Wojtyły od chwili uzyskania stopnia docenta związana jest z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Przyszedł na tęuczelnię za sprawąprof. Stefana Swieżawskiego,którybył recenzentem Jego rozprawy habilitacyjnej. I choć

(2)

Ziemia Lubelska 4 (28) 2005 21 powszechnie Jego zdolność dzielenia

uwagi na dwie czynności równocze­ śnie. Nieraz wprowadzał w zakłopo­ tanieswoich rozmówców, pisząc coś podczas rozmowy. Gdy speszony tym rozmówca przerywał omawianiespra­ wy, okazywało się, że Biskup, czy potem Kardynał, doskonale orientuje się w sytuagi i natychmiast podejmu­ je rozmowę w przerwanym miejscu.

Myśl filozoficzna kard. Karola Woj­ tyły koncentruje się właściwie wokół jednego problemu — człowieka. Wy­ jaśnianie tego problemu szło równo­ legletrzematorami: metodologicznym, antropologicznym i etycznym.

Kardynał Wojtyła podejmuje dwa zagadnieniametodologiczne: rola do­ świadczenia w filozofii oraz synteza filozofii klasycznej w ujęciu arystote- lesowsko-tomistycznym ze współczesną fenomenologią.Zgodnie ze współcze­ snymi tendencjami wfilozofii podkre­ ślazasadnicze znaczeniedoświadcze­ nia jako naukowego punktu wyjścia do tworzenia teorii człowieka i mo­ ralności. Chodzi tu o opracowanie nowej teoriidoświadczenia, czyli opo­ szerzenie jej koncepcji tradycyjnej o osiągnięcia filozofii współczesnej, szczególnie fenomenologii.

Podjęcie próby syntezy filozofii tra­ dycyjnej (tomizmu) ze współczesną fenomenologią łączy się z pewnymi faktami z życia kard. Wojtyły. Semina­ rium krakowskie i rzymskie „Angeli- cum”, gdzie studiował, jak również Wydział FilozoficznyKUL były ostoją tomizmu, natomiast przygotowując pracę habilitacyjną o Maksie Schele- rze oraz przez kontakt z Wydziałem Filozoficznym UJ poznał głęboko fe­ nomenologię. Dostrzeżenie wartości obu nurtów filozoficznych skłoniło do próby ich syntezy. Karol Wojtyła two­ rzy ją na terenie filozofii człowieka i moralności, wykorzystując intelektu­ alne narzędzia obu tychnurtów. Uzu­ pełnia wizjętradycyjną,ujmującączło­ wieka jako samoistny byt rozumnej natury, analizami podmiotowości, su­ biektywności i sposobu świadomego przeżywania przez człowieka swoje­ go istnienia i działania, przedewszyst­ kim zaś analizamisprawczego osobo­ wego dynamizmu. Czymś pierwot­ nym, dostarczającym istotnych danych dla antropologii oraz etyki, jest doświadczenie i eksploatacja czynu ludzkiego, faktu „człowiek działa”.

Zasadnicze analizy problemów etycznych zawartesą głównie wksiąż­ ce Miłość i odpowiedzialność, w licz­ nych artykułach oraz nie opubliko­ wanych jeszcze pismach, będących

Kardynał KarolWojtyławotoczeniu pracowników KUL, rok 1975.

Na pierwszym planieodlewej: rektor, o. MieczysławAlbertKrąpiec, dr Jerzy Gałkowski, kardynał Wojtyła.

Fot. Marian Hałasa

plonem wieloletnich wykładów w Ka­ tolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Osoba ludzka ma strukturę od­ mienną niż świat rzeczy.Tym,co od­ różnia, co istotnie określa człowieka, jest jego „wnętrze” - podmiotowość, rozumność, wolność, sprawczość, emocjonalność. To „wnętrze” ma cha­ rakter duchowy, a wobec tego, wy­ ższą wartość. Duchowy dynamizm

Kardynał Karol Wojtyła idoktor Jerzy Gałkowski, rok 1975.

Fot.RyszardKieraciński

człowieka, wyrażający się między in­ nymi w ujmowaniu i samowładnym dążeniu do wartości (władzą tegody­ namizmu jest ludzkie sumienie), po­ woduje powstanie w człowieku spe­ cyficznegopowiązania zwartościami. Najwyższa wartość, jaka istnieje w świecie, a mianowicie osobowa godnośćczłowieka, powoduje też naj­ silniejsze powiązanie, wyrażające się w tzw. normie personalistycznej.Jak napisze później Karol Wojtyła w swej książce Miłość i odpowiedzialność, „Norma jako zasada o treści ne­ gatywnej stwierdza, że osoba jest ta­ kim dobrem, z którym nie godzi się używanie - która nie możebyć trak­ towana jako przedmiot użycia i w tej formie jako środek do celu. W parze z tym idzie treść pozytywna normy personalistycznej: osoba jest takim dobrem, że właściwe i pełnowartościo­ we odniesienie do niej stanowi tylko miłość. I tę właśnie pozytywną treść normy personalistycznej eksponuje przykazanie miłości”.

□ □ □

(3)

dzia-Wyprawa zprzyjaciółmi naTurbacz. Z prawejkardynał Karol Wojtyła, rok 1968.

Fot. MariaBraun

łalności dydaktycznej na uniwersytecie i teatralnej, podczas wypraw górskich ikajakowych, żyjąc ichżyciemiichpro­ blemami, kard. Wojtyła nie mógł nie dostrzec problemu miłości. Opisyiana­ lizy tego życiowo i moralnie doniosłe­ go zjawiska mają dwojaki charakter. Z jednej strony stanowi:} kontynuaqę rdzennie chrześcijańskiego widzenia człowieka i miłości ludzkiej, z drugiej zaś są reakqą na nowożytną i współ­ czesną tendenqę do rozrywaniajedno­ ści człowieka, do ujmowania jego „czę­ ści” jako samoistnych bytowości, do tworzenia „człowieka w okruchach”. Oddziela się więc płodność od życia seksualnego, życie seksualne od miło­ ści, miłość od małżeństwa. Zadaniem, jakie postawił sobie kard. Wojtyła, było ujęciewszystkichtych elementów w ich pełni i jedności, ich ponowne zintegro­ wanie, a przez to ocalenie człowieka.

Problemymiłości odpowiedzialnej byływpierw przedmiotem wykładów na Wydziale Filozoficznym KUL. Już wtenczas były żywo dyskutowane. Dyskutowano nad nimi również przy innychokazjach, na przykładpodczas wakacyjnych spotkań ze studentami. Po pierwszym i dalszych wydaniach nie ustały dyskusje czy to prywatne, czy też w czasopismach naukowych. Nie zawsze miałyone charakter aka­ demicki. Niekiedy nie brakowało w nich też momentów pewnej, życz­ liwej zresztą, uszczypliwości.

Jesienią 1958 r. w Laskach dysku­ tują nachyleni nad maszynopisem książki Miłość i odpowiedzialność -świeżokonsekrowany Ksiądz Biskup,

pani doktor, pan magister i student. Zabiera głos pani doktor:

- Wydaje misię,Eminencjo... prze­ praszam- Ekscelencjo... Ech, mógłby „Wuj”zostać kardynałem,bosię te ty­ tuły plączą. Biskup patrząc w okno kiwa spokojnie głową.

- Od eminencji do impertynencji - to byłby dobry tytuł.

□ □ □

Miał bardzo swoistą metodę dydak­ tyczną. Nie prowadził studenta za rącz­ kę. „Trzeba rzucić go na głębokąwodę, niech sampływa”- mawiał.Dlatego też, być może, nie dochował się wielu uczniów, choć głównie przeszkodziło Mu w tym późniejsze biskupstwo, nie pozwalające już poświęcać tak wiele czasu zajęciom dydaktycznym. Jego doktorami byli: s. Miriam Szymeczko, Jan Bardan, s. Karolina Kasperkiewicz, ks. TadeuszStyczeń,StanisławGrygieli JerzyGałkowski. Tematy ichpracobej­ mowały myśli takich filozofów,jak:Ary­ stoteles, św.Tomasz, Duns Szkot,Sche- ler, Sartre. Miał też oczywiście „swoich” magistrów, których tematy prac były jeszcze bardziej zróżnicowane. Ksiądz Kardynał był równieżrecenzentem prac habilitacyjnych AdamaRodzińskiego, ks. Tadeusza Stycznia i Jerzego Gałkowskie­ go, z których ostatnia była obroniona jużwokresie pontyfikatu JanaPawła II. Pierwszy raz w dziejach Kościoła zda­ rzyło się, aby papież był recenzentem pracy naukowej.

Seminaria, które w początkowych latach odbywały się w Lublinie, coraz

częściej przenosiły się do Krakowa, do mieszkania Księdza Biskupa na Kano­ niczej u stóp Wawelu lub do Jegoga­ binetu na Franciszkańskiej. W tym ostat­ nim miejscu odbywały się czasempod­ czas godzin urzędowania, były więc często przerywane przez księży - urzędników Kurii. Jedenznich,może dlaokazaniaswej dezaprobaty dla nie­ cobezceremonialnego zachowania stu­ dentów, za każdymrazem przyklękał, by ucałować pierścień, co w sposób widoczny zawstydzało młodszegoodeń Księdza Biskupa. Bronił się przed tym bezskutecznie gestami ipostawą ciała. Wreszcie poradził sobie- takżeukląkł. Pomogło. Później seminaria przenio­ sły się już na stałe do prywatnych (Ja­ kie tam one były prywatne? Pełno wnich zawsze było ludzi!) pokoi Księ­ dza Biskupa i Kardynała, gdzie kró­ lował pan Franciszek. Do niego wy­ skakiwali palacze na papierosa. Re­ zydencja biskupia może konkurować z niejednym muzeum, toteż wspaniałe obrazy i rzeźby stanowiły znakomity dodatek do filozofii.

Dyskusje na seminariach były bar­ dzo ożywione, a ograniczone jedynie wytrwałością uczestników i czasem Księdza Biskupa, później Kardynała, albo godziną odjazdu pociągu z Kra­ kowa. Ciągnęły się więc nieraz bar­ dzo długo.Nie przerywano ich nawet podczas kolacji, którą anonsował nie­ zastąpionypan Franciszek. Dotyczyły głównie prac dyplomowych przygo­ towywanych przez uczestników semi­ narium, a także aktualnych proble­ mówfilozoficznych. Spierano się nie­ raz ostro, bez taryfy ulgowej. Pro­ wadzący seminarium Kardynał bywał mocno naciskany - zgodnie ze starą zasadą, że amicus Plato, sed magis amicaueritas - alenigdy nie szermo­ wał swoim autorytetem Profesora i Kardynała, a wyłącznie racjami ro­ zumowymi. Nie narzucał też nikomu swojego stanowiska, pozwalając każ­ demu pozostać przy własnym, choć swego trzymał się twardo.

Podsumowując dyskusję Kardynał niewchodziłw szczegóły techniczno- redakcyjne omawianych prac. Raczej ograniczał się do stwierdzenia, że pra­ ca wymaga jeszcze uzupełnień i po­ prawek, że nie jest gotowa, albo też, że możnają przepisać i oddać w dzie­ kanacie. To była dobra szkoła samo­ dzielności intelektualnej i życiowej.

(4)

szcze-Ziemia Lubelska 4 (28) 2005 23 golnie ci bardziej zaawansowani

w pracy naukowej, omawiali ciekaw­ sze pozycje literaturypolskieji obcej. Kardynał żartował wtedy, że semina­ riumuczy profesora.

Ksiądz Profesornie był zwolenni­ kiem kształcenia erudycyjnego. Uwa­ żał, iż lepiej jest „przegryźć” się do­ głębnie i przemyśleć jedną książkę, niż pobieżnie poznać wiele. Ta postawa znalazła odbicie wJegopóźniejszych książkach, w których nie ma ani jed­ nego odnośnika czy przypisu.

Seminaria i dyskusje odbywały się nieraz moro peripatetico - w drodze na Turbacz, w Zakopanem,na ojcow­ skichlubnałęczowskichścieżkachlub choćby napodkrakowskim Sikorniku, jeżeli było mniej czasu. Brało siętro­ chę prowiantu, coś dopicia - Kardy­ nał będąc zmęczony chętnie pijał kawę- i dyskutowało chodząc. Cza­ sem ratował kogoś zapasowymi skar­ petami, gdy ten przemoczył buty w śniegu.

Te perypatetyckie seminaria miały nie tylko filozoficzny charakter. Jeśli przypadała odpowiednia pora,Ksiądz Kardynał zaczynał odmawiać Anioł Pański albo Różaniec. Czasem odłą­ czał się dyskretnie odgromadyiszedł sam. Wiadomo było wówczas, że są to chwile rozmowy z Kimś Najważ­ niejszym. Pierwszy z uśmiechem po­ zdrawiał przechodzących i pracują­ cych na polu: „SzczęśćBoże” i „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.

Ten perypatetyzm dostosował i do nowoczesnych środków. W swoim czarnym oplu, ofiarowanym przez Polonię, miał umocowany ruchomy stolik z lampą,przy którym pracował podczas dłuższych przejazdów.

Jego praca naukowa nie ograni­ czała się do własnejtwórczości. Bar­ dzo często pałac biskupi zamieniał się w „Biskupią Akademię Nauk”. Spotykali się tam zapraszani przez Kardynała najrozmaitsi naukowcy: lekarze, fizycy, psychiatrzy, histo­ rycy, teologowie i filozofowie. Były to prawdziwe sympozja, podczas których można byłopoznać najnow­ sze teorie naukowe, wymienić po­ glądy, uzgodnić stanowiska. Orga­ nizował też kongresy, także i mię­ dzynarodowe - historii Kościoła, filozoficzne, teologiczne, etyczne itp.

□ □ □

Oddziaływanie kard. Karola Woj­ tyły wychodziło daleko poza zagad­ nienia naukowe. Równie silnie,

a może nawet bardziej niż tą drogą, oddziaływał swą osobowością. Nie było w Nim nic z dydaktyzmu czy też moralizowama. Po prostu był ze stu­ dentami, rozmawiał z nimi, wysłuchi­ wał ich problemów. Trzymając się twardo swojego zdania, nie narzucał go jednakże nikomu. Ciągle też był otoczony młodymi i starszymi, którzy mieli jakieś interesy do „Wuja”. Był wspaniałym rozmówcą, a swoimi so­ kratycznymi pytaniami pomagał

roz-Biskup Karol Wojtyła ze studentami KUL i ich przyjaciółmi, Święta Lipka, rok1958. Fot. Maria Braun

wiązywać najtrudniejsze problemy fi­ lozoficzne i życiowe. Pytany o radę, nie dawał jej przeważnie wprost. Nie rozstrzygał za nikogo problemów, a tylkodopomagał do samodzielnego uporania się z nimi. Dlatego zawsze rezultat przemyśleń był własny, a nie narzucony.Pamiętał o wielusprawach i o wielu ludziach, o ich radościach i smutkach.Miałczas dla wszystkich -kosztem swojego. Prawdą jest też, że wskutek tego ciągle był spóźniony. WLublinie żartowano często,że przy­ chodzi nawykładywedług czasu środ- kowo-krakowskiego.

Należałdo najbardziej popularnych wykładowców. W największej sali wykładowej Wydziału Filozoficznego na Jego wykładach był zawsze tłok, mimo że przyjeżdżał z Krakowa co dwa tygodnie i dlatego zajęcia miały podwójny wymiar czasowy, a więc niektóre trwały po cztery godziny. Stu­ denci siedzieli nie tylko na ławkach, ale i na parapetach, na podium, przy którym stał, po prostu na podłodze, stali pod ścianami.

Byłznakomitym wykładowcą. Nie wykładał suchej teorii, ale ukazywał życiowy sens omawianych proble­ mów. Jedną z Jego zasad było: „Uprawianie etyki to nie tylko teo­ ria, to nie tylko sprawa intelektu. W człowieku teoria i praktyka sta­ nowią jedność. Przyjęcie i uznanie prawdy o dobru uwarunkowane jest całościową postawą człowieka.” Tę zasadę realizuje konsekwentnie w swoim życiu.

□ □ □

Nominacja biskupia zastała Gona spływie kajakowym. Jedna z Jego uczennic wspomina: „Kiedy w lipcu 1958 r. dowiedziałsię o nominacji na biskupa, wprost z Miodowejprzyszedł do naszego domu ss. Urszulanek Sza­ rych na Wiślnej nie mówiąc ani sło­ wa, kim jest i po co przychodzi (był w cywilnym ubraniu - został wezwa­ ny z wakacji), wszedł dokaplicyi tam przez kilka godzin trwałw modlitwie”. Niektórzy z przyjaciół radzili Mu wte­ dy żartem, żeby jako godło biskupie obrał sobie nartę skrzyżowaną z wio­ słem.Jego zamiłowania do turystyki, także kajakowej, były dobrze znane, toteż nic dziwnego, że podczas Jego wizyty w Warszawie w 1979 r. - już jako Jana Pawła II - można było uj­ rzeć między innymi wielki transparent rozpięty na kajakowych wiosłach: NIE ZAPOMNIJ KRUTYNI.

(5)

zofii Wschodu, żartem przypisywał sobie zasługę nominacji ks. Karola Wojtyły na biskupa. „Wreszcie Kuria mnie posłuchała - mawiał.-Chodzi­ łem tam często i mówiłem im: Zrób­ cie Wojtyłębiskupem. Pobożność ma, mądrość ma i dobroć ma. Różnica między nim amną polega na tym, że ja zaraz po przebudzeniu (dojeżdżali razem do Lublina z Krakowa nocnym pociągiem) wychodzę na papierosa, a on klęka przy oknie i modli się, mo­ dli się bez końca”.

Wchodząc szybko po szczeblach hierarchii kościelnej pozostawał wciąż tak samo skromnyi bezpośredni, nie tworzył dystansów i nie odsuwał się od dawnych znajomych. Nadal cho­ dził z młodzieżą na dalekie wypra­ wy, wyśpiewując ulubione piosenki ludowe: Nockaszumiała, nocka pa­ chniała.. ., OdSiewierza jechał wóz. Wysokie płotytato grodził..., czy też studenckie, zahaczając o pure non-sense. Przy okazji studenci dostosowywalisłowaznanych piose­ nek do sytuacji.

Wyprawy turystyczne były nie tyl­ ko wypoczynkiem i kontemplacją, przyrody, ale zawsze również wysił­ kiem intelektualnym i modlitwą. „Wuj” był miły, serdeczny, rozśpie­ wany i radosny, a jednocześnie sku­ piony i z pewnym dystansem. Nie pochwalał spoufalania się. Mówił, że każdy winien znać swoje miejsce. Przy tym wszystkim był niezmiernie skromny i uczynny. Opowiadał kie­ dyś podczas przerwy w zajęciach wspomniany już wyżej ks. prof. F. Tokarz: „Mam sąsiadkę, fajną dzio- pę (tak mówił zresztą do wszystkich studentek), bardzo miłą i uczynną. Powiedziałem, że urządzę jej taki ślub, jakiego nie miał nikt we wsi. Kiedy było trzeba, poszedłem do Ka­ rola i pojechaliśmy. Po drodze do­ wiedział się, że ma jej dać ślub”.

Karol Wojtyła to człowiektytanicz­ nej pracy. Bardzo wcześnie rano od­ prawiał mszę św., poprzedzonądługą modlitwą. W Lublinie, po drodze z dworca,wstępował do Katedry. Po­ tem do obiadu urzędował w swoim gabinecie, przez który przechodziły tłumy interesantów. W trakcie posił­ ku byłoteż wiele spraw do omówie­ nia. Po obiedzienarady, konferencje, seminaria, któretrwałynierazdopóź­ nego wieczora. W międzyczasie Kar­ dynał wyjeżdżał nawizytacje.Zdarżało się, że mimo późnej pory uczestnicy seminarium odprowadzali Go jeszcze, spieszącego gdzieś z wizytą. A poza

tym pisał książki, artykuły, recenzje doktorskie i habilitacyjne, przygoto­ wywał setki przemówień i kazań, odpisywałna niezliczoną liczbę listów.

Spotkanie w salonachrektorskich KUL, czerwiec 1987.

Papież JanPawełII,prof.Maria Braun-Gałkowska,

prof. Jerzy W. Gałkowski. Fot. Arturo Mari

Mimo wielkiego zmęczenia miał za­ wsze czas na wszystko i dla wszyst­ kich.Zawsze byłcierpliwyi pogodny. Chwytał każdego za serce swoją prostotą, bezpośredniością i życz­ liwością. Nie krył się przed ludźmi, bo Jego służba polega na tym, aby był dla innych.

Studenci, naród dociekliwy i cie­ kawski, szybko zauważyli to, co sta­ rał się ukrywaćprzed światem - ubó­ stwo. Pierwsze, oczywiście,dostrzegły to studentki. Jego przetarte rękawy u sutanny, zniszczone zielone spodnie od dresów,sfatygowanebuty. Później świadectwo ubóstwa wydał Mu kra­ wiec watykański, którego słowa obie­ gły cały świat. Zwrócono również uwagę na Jego modlitwę. W prze­ rwach między zajęciami po prostu modlił się w kościele akademickim w kąciku na chórze. Jeszcze jako do­ cent zostawiał część swojejpensjiasy­ stentom, aby rozdzielili ją międzystu­ dentów w postaci fundowanych sty­ pendiów, potem już całą pensję. Ro­ bił to bardzo dyskretnie, powierzając załatwienie sprawy swoim współpra­ cownikom.

Pamiętał długo swoich studentów, pytał o ich losy, problemy. Pamiętał

o ich radościach i kłopotach.Znalazł czas, aby przy całym swym ogromie zajęć przyjechać i dać ślub swojemu asystentowi. Prawda, że odbył sięon

o zupełnie nietypowej porze, bo wcześnie rano w poniedziałek. Mo­ dlił się za chorych czy zmarłychczłon­ ków rodzin swoich bliskich. Nie lu­ bił stwarzać wokół siebie podniosłej atmosfery.

13 czerwca 1967 r. przyjechał na KUL jako nowo kreowany kardynał. W auli wita Go uroczystymi słowy między innymi przewodniczący Rady Uczelnianej, student z imponującą, patriarchalną brodą. Kardynał z hu­ morem rozładował nieco sztywną at­ mosferę.

- Jak to czasy się zmieniły! Za moich studiów studenci byli gładko ogoleni, a brody nosili profesorowie. Teraz świat się odwrócił.

□ □ □

(6)

Ziemia Lubelska 4 (28) 2005 25 Może jeszcze lepiej niż na Soborze

dałsiępoznaćkard. Wojtyław 1974 r. podczas jubileuszowego Kongresu To-mistycznego w Rzymie i Neapolu oraz w 1976 r.na kongresie wGenuii Bar­ celonie. Ten pierwszy kongres, pod­ czasktóregobył pierwszoplanową po­ stacią, nazwany został przez jednego z uczestników „kongresem kardynała z Krakowa”. W swoim referacie Oso­ bowa struktura samostanowienia kard. Wojtyła wykazał, że współczesny to-mizm nie boi się konfrontagi, że jest żywyi otwarty.Prócz tego wziął udział w dyskusji okrągłego stołu na temat fenomenologii. W czasie posiedzenia plenarnego po tej dyskusji stwierdzono, iż kardynał zajmujący się fenomenolo­ gią to niezwykły fenomen.

Podczas przeprowadzki całego kongresu z Rzymu do Neapolu, w Fossanova, wspaniałym opactwie romańskim z XIII w., gdzie zmarł św. Tomasz z Akwinu, msza św. koncele­ browana była przez około dwustu księży pod Jego przewodnictwem. Wygłosił wówczas piękne kazanie po włosku. Po tym właśnie kazaniu prof. S. Swieżawski wyprorokował Kardy­ nałowi Stolicę Piętrową. Wtenczas równieżi inni uczestnicy, i prasa wło­ ska widziała kard. K. Wojtyłę wśród papabili. Mimo to jednak wybór Jego był zaskoczeniem.Potwierdził wszak­ że, żezasadą wyboru jestosobowość kandydata, a nie inne względy.

Podczas wspomnianego wyżej ju­ bileuszowegoKongresu Tomistyczne-go uczestnicy przewożeni byli z Rzy­ mu do Neapolu. Po drodze zatrzyma­ nosięna obiad wmałejtrattorii. Przez jakieś nieporozumienie trzeba było długo czekać. Rozpoczęły się rozmo­ wy, potworzyły się grupy, prze­ chodzono z jednego końca sali na drugi. Kardynał w czarnej sutannie zatrzymał się przy mieszanej grupie polsko-szwajcarsko-holenderskiej. Chwilę swobodnie i bezpośrednio rozmawiał,wypytywał o toi owo, żar­ tował. Nie wszyscy Go poznali.

- Kto to jest? - pytano.

- Kardynał Wojtyła z Krakowa. Nasz profesor.

- Mój Boże - westchnęli zgodnie Szwajcarzy. - Gdybyśmy takiego mieli...

Jerzy W.Gałkowski

Niektórzy wielcy ludzie budzą wśród otoczenia szacunek, inni lęk, jeszcze inni podziw. Kardynał Karol Wojtyła - Jan Paweł II budzi w ludz­ kich sercach miłość.

Kalendarium

lubelskie

Karola

Wojtyły

12 października 1954. Prorektor KUL, ks. prof. S. Płodzień powierza ks. dr. hab. Karolowi Wojtyle wykłady zlecone na Wydziale Filozoficznym w roku akade­ mickim 1954/55.

27 października 1956.

Senat Akademicki KUL, na wniosek Wydziałowej Komisji Kwalifikacyjnej oraz Rady Wydziału Filo­ zoficznego, postanowił jednomyślnie mianować ks. dr. hab. Karola Wojty­ łę zastępcą profesora przy Katedrze Etyki.

I grudnia1956. Ks. dr hab. Karol Wojty­ ła zostaje oficjalnie zastępcą profesora i etatowym pracownikiem KUL.

8 grudnia 1956.Rektor KUL ks. M.Recho- wicz zwraca się do Centralnej Komisji Kwali­ fikacyjnej dla Pracowników Nauki o zatwier­ dzenie tytułu docenta dla ks. dr. Wojtyły. W uzasadnieniu powołuje się na:,dobre przy­ gotowanie, głębokie zaintere­

sowania naukowe oraz zalety moralne” księdza doktora.

15 listopada 1957. Central­ na Komisja Kwalifikacyjna dla Pracowników Nauki in­ formuje Senat Akademicki KUL o zatwierdzeniu ks. dr. hab. Karola Wojtyły jako do­ centa. Docent Wojtyła zo­ staje kierownikiem Katedry Etyki i funkcję tę sprawuje do końca swojej pracy na KUL.

26 czerwca1958. S. Maria Kasperkiewicz broni na KUL pracę doktorską „Przyjaźń i jej miejsce i zadanie w arystotelesowskim systemie etycznym”. Jest to pierwsza obro­ na pracy doktorskiej, której promotorem jest ks. doc. Karol Wojtyła.

Styczeń 1960. Nakładem Towarzystwa Naukowego KUL ukazuje się rozprawa habilitacyjna ks. Karola Wojtyły pt. „Oce­ na możliwości zbudowania etyki chrze­ ścijańskiej przy założeniach systemu Maxa Schelera”. W 1960 r. TN KUL wy- daje także książkę Wojtyły „Miłość i od­ powiedzialność”.

8-11 marca1961. Ks. bp Karol Wojtyła prowadzi rekolekcje wielkopostne dla stu­ dentów Lublina.

II stycznia 1963. Uczeń Wojtyły ks.Ta- deusz Styczeń SDS broni na KUL pracy doktorskiej „Możliwość etyki naukowej u J. Locke’a”. Doktor zostaje adiunktem w Katedrze Etyki i najbliższym współpra­ cownikiem przyszłego papieża.

26marca1965.Dwoje uczniów ks. Woj­ tyły broni rozpraw doktorskich na KUL: s. Hildegarda Szymeczko - „Teologia a egzemplaryzm w etyce św. Tomasza z Akwinu” i Stanisław Grygiel - „Świa­ domość moralna w filozofii Sartre’a”.

5-6czerwca 1966. Ks. bp Karol Wojtyła uczestniczy w uroczystościach millenij- nych w Lublinie. Wygłasza kazanie w czasie mszy św. koncelebrowanej przez profesorów KUL, bierze udział w sesji naukowej.

13 czerwca1967. Pracędok­

torską , Analiza normowania moralnego u Jana Dunsa Szkota” broni uczeń Wojty­ ły Jerzy Gałkowski. W tym dniu lubelscy studenci spo­ tykają się z Profesorem, aby pogratulować mu nominacji kardynalskiej.

20-22 października 1968. Ks. kardynał Karol Wojtyła uczestniczy w obchodach 50-lecia KUL.

7 sierpnia 1971. Kardynał Wojtyła jest jednym z koncelebransów mszy w Toma­ szowie Lubelskim inaugurującej nawie­ dzenie obrazu Matki Bożej Częstochow­ skiej w diecezji lubelskiej.

21-23września1971. Kar­

dynał Wojtyła przewodni­ czy odbywającemu się na KUL Kongresowi Teolo­ gów Polskich. Głosi referat o zadaniach teologów w Kościele posoborowym.

11 grudnia 1972.Przema­ wia na akademii w 50. rocz­ nicę śmierci założyciela KUL ks. Idziego Radzi­ szewskiego.

21-22 maja 1976. Uczestniczy w Konfe­ rencji Rektorów Europejskich Uniwersy­ tetów Katolickich na KUL, omawiając sytuację Kościoła katolickiego w Polsce.

10 grudnia 1976.Uchwała Senatu Aka­ demickiego KUL w sprawie nadania ks. kard. Karolowi Wojtyle tytułu profesora honorowego KUL.

7 grudnia 1977. Ks. kardynał Wojtyła wygłasza kazanie podczas mszy z okazji nadania doktoratu honoris causa KUL kar­ dynałowi Janowi Józefowi Królowi z USA.

Maj 1978. KUL wyróżnia swego wielo­ letniego profesora Nagrodą im. Ks. Idzie­ go Radziszewskiego.

8 sierpnia 1978. Pracę doktorską broni ks. Andrzej Szostek, późniejszy rektor KUL. Kardynał Wojtyła, nie mogąc przy­ jechać do Lublina (dwa dni wcześniej zmarł papież Paweł VI), przysyła recen­ zję pracy pocztą.

16 października 1978.Kardynał Karol Woj­ tyła, profesor KUL, zostaje 263 papieżem. Sześć dni później, we mszy inaugurującej pon­ tyfikat uczestniczy delegacja KUL z rektorem o. prof. dr. hab. Mieczysławem Albertem Krąpcem.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na podstawie przesłanego filmu lub własnych wiadomości uzupełnij tekst wyrazami w ramce.. Starszy brat miał

Nie uw zględniono też streszczeń przem ów ień nieautoryzow anych, d ru ­ kow anych w tygodnikach lu b p ra sie codziennej.. B ibliografia niniejsza je st pierw szą

Komisja, nie była jedynym terenem, na którym Wojtyła starał się realizować cel podniesienia rangi teologa i poziomu teologii polskiej.. Drugim takim terenem były

Nową natom iast i wiele obiecującą drogą oddziaływania Chóru na szersze kręgi społeczności uniwersyteckiej było podjęcie akcji organizowania koncertów dla

Książka W sercu ludzkiego dramatu jest zapisem pięciu wykładów (McGiv- ney Lectures), które profesor Schmitz wygłosił jesienią 1991 roku w

i recepcji Kopernika poświęcony był referat prof. Stanowisko teologiczne Mikołaja Kopernika na

Duchowy dynamizm człowieka, wyrażający się między innymi w ujmowaniu i samowładnym dążeniu do wartości (władzą tego dynamizmu jest ludzkie sumienie),

1 Tematem pasjonującym kard Wojtyłę bodaj najbardziej jest osoba ludzka i jej tajemnica Wyrazem tego jest nie tylko studium Osoba i czyn, ale także artykuły o