• Nie Znaleziono Wyników

Rozmyślania adwokata emeryta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozmyślania adwokata emeryta"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Zygmunt Albrecht

Rozmyślania adwokata emeryta

Palestra 21/6(234), 102-106

(2)

102 Z y g m u n t A l b r e c h t N r 6 (234)

rad y ad w o k a ck ie j, to je d n a k nie może ona p rz e jść do p orządku dziennego n ad w o ­ lą członków zespołu adw okackiego, w y ra żo n ą przez nich w akcie w yborczym . Tym bard ziej, że w y ra że n ie tej woli odbyw a się w drodze głosow ania tajnego, co z a p ew ­ nia pełną sw obodę zajęcia przez każdego członka zespołu n ieskrępow anego s ta n o ­ wiska. A k t w yborczy do org an ó w ad w o k a tu ry , ja k w ogóle każdy a k t w yborczy, n ie może i n ie p ow inien być p rzedm iotem m a n ip u la c ji sprzecznej z in te n c ją w yborców .

s.m.

ZYGMUNT ALBRECHT

Rozmyślania adwokata emeryta

A u t o r w y c h o d z i z za ł o ż e n i a u z n a n e j p r z e z org a n a s a m o r z ą d u a d w o k a c k i e g o k o n i e c z n o ś c i o p i e k i m a t e r i a l n o - b y t o w e j

t

s o c j a l n o - p s y c h i c z n e j n a d a d w o k a t a m t e m e r y t a m i i r e n c i s t a m i , d a j e za ś p r i o r y t e t o b o w i ą z k o w i o p i e k i te g o d r u g i e g o r o ­ d z a j u , p r z y t a c z a j ą c na p o p a rc i e s w e g o p o g l ą d u g ło sy n a u k i i p o w a ż n e j p u b l i ­ c y s t y k i .

Żyw e p o ruszenie p ow stałe w naszej a d w o k a tu rze w zw iązku z u ch w a łą NRA w pro w ad zającą przy w y k o n y w an iu zaw odu adw okackiego górną g ran ic ę w ieku — przycichło. M ożna się było tego spodziew ać, skoro środki p raw n e c h a ra k te ru k o n - tru jąceg o zostały b ezskutecznie w yczerpane, a pow aga zaw odu i zdrow y rozsądek zam knęły drogę do o b ja w ian ia ja k ich k o lw iek p ozapraw nych m an ifestacji. P ozostały więc je d y n ie rozm y ślan ia nad poszukiw aniem środków łagodzenia w strzą su ek o n o ­ micznego, a jeszcze bard ziej psychicznego, doznanego p~zez w ielu kolegów i ich r o ­ dziny. P o szu k iw a n ia te sp ro w ad za ją się do udzielenia odpow iedzi na p y ta n ie : „Co robić d a le j? ’’ albo — aby uzyskać p ełn iejszą odpow iedź — „Co robić dalej i co ro ­ bić z so b ą ?”

Na ta k rozszerzone p y ta n ie a d re sa te m odpow iedzi byłby podm iot pouczony o tym , ja k może zapracow ać n a u trzy m a n ie sw ojej rodziny, a jednocześnie p rzedm iot, c h ro ­ niony p rzed sk u tk a m i p u stk i p ow stałej z n a d m ia ru rozporządzalnego czasu.

N aczelna R ada A dw okacka, co należy pod k reślić z u znaniem , zdaw ała sobie s p r a ­ wę z konieczności pom ożenia em ery to w i w zn alezieniu odpow iedzi na-pow yższe ro z ­ szerzone p y ta n ie, od razu bow iem w p ro w ad ziła „zapom ogi” w yrów naw cze, w sk a z u ­ jąc obok n ic h na m ożliwość z a tru d n ie n ia e m ery ta w zespole na p o d sta w ie um ow y o pracę, zlecenia lub um ow y o dzieło. P re zy d iu m NRA w yraziło p onadto pogląd, że ra d y ad w o k ack ie m ogą u sta la ć listy k o n su lta n tó w p raw n y ch spośród a d w o k a ­ tów sk reślo n y ch z zespołów z pow odu w ieku, a będących w ybitn y m i sp e cja listam i w poszczególnych dziedzinach p raw a. W reszcie m ożliw ość pew nych zarobków , a tym sam ym w y p ełn ian ie p u stk i w sk u te k n a d m ia ru czasu, m ogłyby d aw ać em erytom w y ­ głaszane przez nich p re le k c je w ra m a c h szkolenia ap lik an tó w oraz d oskonalenia zawodowego adw okatów .

Ł atw o przew idzieć — a p o tw ierd za to dotychczasow e dośw iadczenie — że pomoc finansow a k o n k retn ie -wyrażać się będzie w „zapom ogach” w yrów naczych, n a to ­

(3)

m iast in n e m ożliw ości zarobkow e zary so w u ją się w zm iennych, raczej n ieznacznych kw otach i z n a tu ry rzeczy są m ożliw e tylko dla szczupłego gro n a em ery tó w , p o sia ­ dających n iezbędne k w alifik acje.

„ P ry w a tn y c h w sk azań odbieram y w ty c h sp raw ac h dużo. Mówi się nam : „czytaj, a zw łaszcza piszt — w spom nienia, p a m ię tn ik i z osobliw ych dośw iadczeń zaw odo­ w ych, ja k ie n aro sły w o k resie w ielo letn iej p ra k ty k i”. Ale przecież obok tru d n o ści wr postaci b ra k u np. dostatecznego ta le n tu (ta le n t p isa rsk i nie idzie n a w e t w parze z dość pospolitym „k ra so m ó w ste m ” sądow ym ), dla w szystkich zab rak ło b y w ręcz te ­ m a ty k i p ublicystycznej.

Ju ż w ięc w p oszukiw aniu dla em ery tó w dodatkow ych źródeł zarobkow ych w y ła ­ n ia ją się przeszkody zarów no n a tu ry rzeczow ej ja k i k o n fliktow ej z Z U S-em . P rzy tej sposobności raz jeszcze z n a jd u je p o tw ierd zen ie p raw d a, że łatw iej je s t p ostaw ić p y ta n ie aniżeli p o p raw n ie na nie odpow iedzieć. Jed n ak że, ja k ju ż p o d k reśliłem to na w stępie, dla w iększości em ery tó w w ażniejsze je st stw orzenie im w aru n k ó w u m ożliw iających zap ełnienie p u stk i pow stałej w sk u te k z a p rzestan ia p ra c y o stały m , codziennym ciągu, z czym łączy się n ie je d n o k ro tn ie uczucie w łasnej b ezużyteczno- ści. O czyw iście, w skazanie m ożliw ości o k reślonej pracy za k ła d a obok za ro b k u także w y p ełn ian ie czasu, je d n ak ż e p ra k ty c z n a szczupłość tej m ożliwości nie pozw ala osiągnąć założonych celów7.

Z ap ro je k to w an a m ożliw ość z a tru d n ie n ia em e ry ta lub ren c isty na p o d sta w ie ty tu ­ łów w sk azan y ch w uch w ale je st tylko teo re ty cz n a i m im o licznych d y sp u t n ie p ro - wradzi do w sk az an ia z a tru d n ie ń o c h a ra k te rz e pow szechniej dostępnych. M uszą one przecież odpow iadać nie tylko poożliwościom zatru d n ian e g o z p u n k tu w id zen ia jego k w alifik acji osobistych, ale rów nież pow adze zaw odu, bo przecież e m e ry t czy r e n ­ cista nie p rz e sta je być adw okatem , k tórego w iążą zasady ety k i i godności zaw odo­ wej.

Dopóki ro d zaje m ożliw ych z a tru d n ie ń nie zostaną ustalo n e w sposób, k tó ry by za p ew n iał w szystkim skreślonym z zespołów odpow iadających im i p o szukiw anych przez nich za tru d n ie ń , dopóty w y d aje się konieczne i bezzw łoczne rea lizo w a n ie z a ­ lecenia zaw artego w7 uchw alonym w d niu 16.X .1976 r. p ro g ram ie d ziałan ia sa m o rz ą ­ du adw okackiego („ P a le stra ” n r 12/76). N aczelna R ada A dw okacka zd a w ała sobie sp ra w ę z zachodzącej tru d n o ści co do z a tru d n ie n ia e m ery ta i w ypełn ien ia m u czasu, k tó ry m zaczął nagle dysponow ać w ro zm iarze dlań dokuczliw ym , skoro stw ierd ziła, że nieodzow na jest sta ła tro s k a sam o rz ąd u o podnoszenie w aru n k ó w so c ja ln o -b y to ­ wych, a w k ręg u tej tro sk i — k o n ty n u o w an ie p olityki zw iększania pom ocy m a te r ia l­ nej dla em erytów 7 i ren cistó w w7-granicach uzyskanej m ożliwości w ygospodarow ania śro d k ó w na ten cel. Są to istotnie w a ru n k i sprzężone: w m ia rę bow iem p o d n o sz e­ nia w aru n k ó w bytow ych adw o k ató w w yko n u jący ch zaw ód, zw iększać się może z a ­ k re s św iadczeń adw okatom , k tórzy się znaleźli poza b a rie rą w ieku. N ie oznacza to, że sam fa k t sk reślen ia z listy p ra k ty k u ją c y c h znacznej liczby „k o n k u re n tó w ” od r a ­ zu polepsza sy tu a c ję tych, k tó ry m w iek nie przeszkadza, by dalej w ykonyw ać za­ wód. A by zapobiec ew e n tu aln em u zarzu to w i, że przecież jako k o n k re tn e przy k ład y z a tru d n ie ń em ery tó w czy rencistów w sk az an e zostały w ykłady szkoleniow e dla a p li­ kantów 7, p rele k cje w p rac ach d oskonalenia zaw odow ego adw okatów , w reszcie u d z ie ­ la n ie w określonych w a ru n k a c h k o n su lta c ji p raw n y ch — pow ołuję się n a p rzytoczo­ ną ju ż m ożliw ość w yk o n y w an ia tych z a tru d n ie ń przez stosunkow o n ie w ielk ą g r u ­ pę e m ery tó w lub rencistów , p o m ijają c już przy tym nielogiczność g en e raln ą w y n i­ k a ją c ą z fa k tu , że nie dopuszczeni do w y k o n y w an ia zaw odu zostali pow ołani do in ­ stru o w a n ia tych, k tó rzy posiad ają k w a lifik a c je w tym względzie. W edług zaleceń NRA, w p arz e z tro sk ą o sy tu a cję m a te ria ln ą a d w o k a tó w skreślo n y ch z zespołów

(4)

104 Z y g m u n t A l b r e c h t N r 6 (234)

m usi pójść tro sk a o u trz y m a n ie z nim i ciągłej w ięzi w postaci bezpośrediej opieki, zw łaszcza n ad osam otnionym i ro d zin n ie i n ie p o ra d n y m i.

N iech mi w olno będzie w ty m m ie jsc u przytoczyć, że Koło E m e ry tó w d R encistów p rzy R adzie A dw okackiej w Łodzi pow ołało do życie paroosobow ą K om isję o p ie k u ń ­ czą, k tó re j zad an iem je st n aw ią za n ie b lisk ich stosunków osobistych z kolegam i, o k tó ry ch m ożna sądzić, iż żyjąc w o sam o tn ie n iu nie m a ją koniecznej opieki. C ho­ dzi w ięc o zapew n ien ie im te j w łaśn ie opieki w e w łasnym za k resie K oła, bądź też o zw rócenie na nich szczególnej uw agi K o m isji so cjaln o -b y to w ej p rzy R adzie A d­ w okackiej.

T roskę o w a ru n k i m a te ria ln o -b y to w e n aczelne organy naszego sam o rz ąd u p r z e ja ­ w iły w ięc w sposób zdecydow any. A le nie m am y jeszcze pełnej odpow iedzi n a d r u ­ gą część postaw ionego na w stępie p y ta n ia : „Co robić z so b ą?” N ie znaczy to, żeby przy p isy w ać tym organom przeoczenie tego zagadnienia, p rzeciw nie — u ch w a ła P re ­ zydium NRA w sp raw ie w y k o n an ia po stan o w ień zm ienionego re g u la m in u zespołów kateg o ry czn ie stw ierdza, że chodzi o za p ew n ie n ie skreślonym należytego w y k o rz y s­ ta n ia uciążliw ej próżni w czasie, jeżeli ty lk o w y k az u ją n ad a l sp raw ność psychofizy­ czną i chęć działania, ta k aby m ogli oni „znaleźć ujście dla sw ej ak ty w n o ści w róż- fiego ro d za ju postaciach i fo rm ach dz:ałalności sam orządow ej, zw łaszcza o d p ła tn e j”. Chodzi przecież o tych, k tó rzy do z e b ra n ia środków u m ożliw iających u zu p e łn ia ją ce św iadczenia p ieniężne przyczynili się zaró w n o sw ą w ielo letn ią p ra c ą ja k i w pływ em w ychow aw czym , dzięki k tó rem u m łodsze p okolenia u zn a ją bez za strzeżeń obow iązek m o raln y opieki i tro sk i o losy em ery to w an y c h poprzedników . P ro b le m w y p ełn ien ia p różni w czasie jak że często w yp rzed za potrzebę stabilności w dziedzinie m a te ria l- n o -bytow ej. P rzysłow ie, że „nie sam ym chlebem człow iek ży je”, n ależy chyba do najp raw d ziw szy ch w sk a rb n ic y m ądrości ludzkiej, nic w ięc dziwnego, że w różnych w ersja ch je st p rzedm iotem w ypow iedzi A aukow ych i publicystycznych. F ak t, że „ T ry b u n a L u d u ” oddała szereg sw ych sz p alt dla um ożliw ienia znaw com om ów ienia zagadnień zw iązanych ze s ta tu s e m e m e ry ta czy re n c isty od stro n y ekonom icznej, a przede w szystkim psychologicznej i socjologicznej, już sam przez się dow odzi ,jak głęboko sięga poruszona przeze m nie p ro b le m a ty k a tak że w szeregi podstaw ow ych zagadnień społeczno-politycznych.

Zofia K rzyżanow ska w a rt. pod ty t. „R enciści i em eryci a społeczeństw o” (Tryb. L. n r 235/75) ta k odpow iada n a obie części naszego w stępnego p y ta n ia: „(...) nasza p o lity k a społeczna p rzy jm u je zasadę, że u tr a t a sił do p racy n ie pow in n a pow odow ać w y datnego obniżenia poziom u życia o byw atela, (...) w iele osób po w ejściu w w iek poprod u k cy jn y czuje się o dsuniętym i od życia, obyw atelam i d ru g iej k lasy ; zm iana tego zależy w dużej m ierze od sto su n k u do osób starszy ch ich otoczenia, ich rodzin, in sty tu c ji i zakładów , w k tó ry ch p rac o w a li; załogi pow inna łączyć z były m i p ra c o w ­ n ik am i w ięź stała, nie o g ran ic za jąc a się do sp o tk a ń o dśw iętnych, d ając a w ete ran o m p rac y poczucie przynależności do k o le k ty w u , w którego doro b ek w nieśli sw o ją p ra c ę ”. N astępny a r ty k u ł w „T ry b u n ie L u d u ” (nr 8/76) zn an ej p u b lic y stk i M irosław y P a - rzy ń sk ie j pt. „T olerow ani czy p o trz e b n i” w yw ołany został listem cz y teln ik a J. K o­ bylińskiego, k tó ry m. in. pisał: „(...) w y d aje mi się, że ci seniorzy, k tó ry c h ręce je ­ szcze nie zniedołężniały, a mózgi nie zrezygnow ały z pożyw ki, ja k ą sta n o w iła dla nich praca, oczekują od społeczeństw a czegoś w ięcej niż sporadycznie o rg an iz o w a­ nych Dni S en io ra”. A u to rk a a rty k u łu ak c e p tu je w pełni ten pogląd dodając, że p ra ­ ca dla em ery tó w to nie tylko pogląd jed n o stk o w y osób m ogących jeszcze w iele dać z siebie oraz służyć d łu goletnim sw ym dośw iadczeniem i w iedzą i to nie tylko r e a ­ lizacja zaleceń g eria tró w tw ierd zący ch , że ak ty w n o ść zaw odow a w pływ a na a k ty w ­ ność biologiczną starszego człow ieka. A u to rk a podnosi, że żaden zakład p racy nie

(5)

prow adzi w zak resie z a tru d n ia n ia em erytów system aty czn ej polityki, gdy ty m c za­ sem w śród znaw ców pro b lem u coraz częściej m ów i się o ułożeniu listy zaw odów i stanow isk, k tó re by m ogły być zastrzeżone dla ludzi starszych.

D alszy a r ty k u ł w te jże „T ry b u n ie L u d u ” (nr 9/76) a u to rs tw a Izy M ącisz pt. „W ę­ d ru ją c po zachodnim s to k u ” stw ierd za w stępnie, że je d n y m z podstaw ow ych m ie r n i­ ków k u ltu ry społecznej je st m. in. stosunek do ludzi słabszych, starszy ch i chorych. „Sam opoczucie człow ieka, k tó rem u całe życie w y p ełn iała p ra c a zaw odow a — ulega w m om encie p rzejścia n a e m e ry tu rę g w ałtow nem u zachw ianiu. My, Polacy, m am y specyficzny pow ód do szacunku i serdeczności w obec tych, k tó rzy w ycofali się już z czynnego życia zaw odowego. Są to pokolenia, k tó ry ch udziałem stały się n a js tra s z ­ n iejsze przeżycia w ojny i okupacji (...). D latego coraz w iększego znaczenia n ab ie ra w łaściw e zorganizow anie życia ludziom starszym . F orm y opieki o rg an iz u ją k o m ó r­ ki socjalne zakładów pracy, m. in. przez K oła E m ery tó w (...). J e s t to działalność bardzo pożyteczna.”

Szczególnie tra fn ie ocenia p roblem w y p ełn ian ia pow stałego dla e m ery ta w olnego czasu dr H alin a W o ra ch -K a rd a s, p rac o w n ik I n s ty tu tu Filozofii i Socjologii PAN — O ddział w Łodzi, w a rty k u le pt. „S tarość a k ty w n a ” (Tryb. L. n r 178/76). I n te r e s u ją ­ cych się p roblem em z a tru d n ie n ia em ery tó w odsyłam do tego arty k u łu . P rzy taczam z niego k ró tk i fra g m e n t w stępu: „D om inuje przek o n an ie, że człow iek n a em ery tu rze to człow iek schorow any i słaby, n ie p rz y d atn y do pracy zaw odow ej i niechętny jej. S kłonność do u jm o w a n ia starości w ra m y jednego sch em atu nie u ła tw ia rozeznania rzeczyw istych potrzeb i a sp ira c ji ludzi starych. P o trz eb y te nie o g ran iczają się do sam ych ty lk o w aru n k ó w m a teria ln y ch i niezbędnej opieki. W ielu ludzi szczególnie silnie odczuw a potrzeb ę po tw ierd zen ia sw ojej p rzydatności społecznej, potrzebę k o n ta k tó w m iędzyludzkich, w yznaczonego ry tm u dnia, poczucia tożsam ości. L udzie ci odczuw ają n a em ery tu rz e pew ien b ra k saty sfak cji, czują się odsunięci od szerszej społeczności. T w orzenie m ożliw ości d ziała n ia je st zatem niezbędne. S tarze n ie się fiz ­ jologiczne, k tó re m u podlega każdy człowiek, nie może być tra k to w a n e w yłącznie ja k o proces negatyw ny. W raz z w iekiem n a stę p u je bow iem w zrost dośw iadczenia i k u m u la c ja w iedzy zaw odow ej (...). Coraz w ięcej ludzi w Polsce osiągać będzie w iek starości i coraz dłużej będzie żyć po jego przekroczeniu. Istn ie je potrzeba »zagospo­ darow ania« tych la t w zgodzie z p o trzebam i sam ych za interesow anych i dla dobra społecznego”.

C elne uw agi n a te m a t zag ad n ien ia em ery taln eg o w ad w o k a tu rze za w iera a rty k u ł adw . S tan isław a Podem skiego pt. „A dw okat po siedem d ziesiątce” („K urier P o lsk i” z dn. 18.X.1975 r.). A u to r w y raża ja k gdyby zdziw ienie, że gdy obniżanie w ieku em e ­ ry taln eg o p rzy jm o w a n e je st z jed n ej strony przez środow iska pracow nicze n a ogół życzliw ie, to z dru g iej stro n y n ie k tó re środow iska ad w o k ató w em erytów (Łódź, K r a ­ ków , W arszaw a i inne) zgłaszają w ty m w zględzie zastrzeżenia. Z jaw isko to, n a p o ­ zór sprzeczne z in te rese m człow ieka pracy, a u to r w y jaśn ia i u sp raw ie d liw ia bardzo tra fn ie tym , iż w y stę p u je ono w zaw odach pochłan iający ch człow ieka całkow icie, w ym ag ający ch od niego talentów , zw iększonych w ysiłków i w yrzeczeń. T ak jest w łaśnie w w y p ad k u ad w o k a tu ry — i m yli się, kto sądzi, że u źródeł k o n flik tu leży tylko obaw a o zm ianę w dochodach (wyciąg z o pracow anej przez S.M. n o ta tk i w r u ­ bry ce: P ra s a o ad w o k a tu rze, „ P a le stra ” n r 12/75, str. 96).

M yśl tę p o w tarz a w tym sam ym n u m erze „ P a le stry ” (str. 90) adw. K aeppele w o p rac o w a n iu sp raw o zd a n ia z p le n arn eg o posiedzenia NRA z dn. 18—19 paźd ziern ik a 1975 r„ pisząc: „A d w o k atu ra należy (...) do tych pro fesji zaw odow ych, k tó re w y p e ł­ n ia ją życie całkow icie, i dlatego zrozum iałą poniekąd m usi się w ydać opozycja zgło­ szona w k ilk u izbach przez K oła S eniorów (W arszaw a, K raków , Łódź)”. (Opozycja

(6)

106 R e c e n z j e N r 6 (234)

ta dotyczyła w p ro w ad zen ia gran icy w ieku, od którego uzależnione je st dalsze w y k o ­ n y w an ie zaw odu w zespole — przyp. Z. A.).

W tym m iejscu chcę sam o k ry ty czn ie zauw ażyć, iż może zbyt w iele, a niekiedy n aw e t bez cudzysłow u, zaczerpnąłem z te k stó w w yżej w ym ienionych a u to ró w , czy ­ niłem to je d n a k z p rze k o n an ia o słuszności ich arg u m e n ta c ji i zarazem obaw y o to, by nie osłabić jej ja k ą ś w łasn ą p rze ró b k ą słow ną. P u b lik ac je w „ T ry b u n ie L u d u ” nie były — rzecz ja sn a — p o d y k to w an e m yślą w yłącznie o e m ery tac h ad w o k atach , je d n ak ż e u zu pełnione uw ag am i ad w o k ató w P odem skiego i K aeppelego odnoszą się do nich a fortiori.

W każdym razie, d b ając rów nież o siebie, m usim y szukać godnych sposobów , aby obok „ z a tru d n ie n ia ”, do k tórego dopuszczają nas uchw ały, w ypełnić p u stk ę p o w s ta ­ jącą po u sta n iu w y k o n y w an ia zaw odu. Nie je s t to ła tw e i nie da się u reg u lo w ać ja k ą ś u n iw e rsa ln ą receptą. P ow in n iśm y w ięc sam i dzielić się pom ysłam i i w sk a z y ­ w ać u ta rte już przez siebie drogi w iodące do w ypełnienia owej p u stk i, k tó rą w różnym sto p n iu będziem y odczuwać. Na pew no — tam wszędzie, gdzie to je st m ożliw e, byłoby rzeczą pożyteczną organizow anie klubów um ożliw iających s p o tk a ­ nia to w arz y sk ie przy h erb acie czy kaw ie, g rę w szachy czy dom ino lu b in n e gry w y łączające ja k iek o lw iek hazardy. S zerokie pole do działania m ogłyby daw ać z a ­ jęcia społeczne. N iew ątp liw ie celow a będzie m asow a przynależność do takiego s to ­ w arzyszenia w yższej użyteczności p ublicznej, ja k im je st P olski Z w iązek E m erytów , R encistów i Inw alidów , a ta k ż e do in n y c h o rg an iz ac ji lu b zrzeszeń.

S ta w ia n a przez n a s na d ru g im m iejscu pom oc m a te ria ln a pow inna być w y d a t­ niejsza od dotychczasow ej. F undusz W yrów naw czy E m e ry tu r i R e n t pow inien p o ­ w staw ać z p rzew idzianych w reg u la m in ie źródeł, a ponadto z n adw yżek b u d ż e to ­ w ych, k tó re m ogą być znaczne przy s ta ra n n e j ko m p resji p relim in o w an y ch w y d atk ó w o rganów sa m o rz ąd u w szystkich szczebli.

S k u tec zn a o pieka nad em ery tam i je s t dla p racodaw ców nakazem , a odpow iednie Koła E m e ry tó w i Inw alid ó w istn ie ją p rzy każdym w iększym za kładzie pracy ja k o kom órki w znacznym stopniu autonom iczne. Nie m a więc żadnej ra c ji, abyśm y p o ­ zostaw ali za in n y m i w tyle, za m ia st daw ać przy k ład y tego, co zdziałać może po ­ w ierzony ad w o k a tu rz e sam orząd zaw odowy.

Z r o b i l i ś m y w d z i e d z i n i e o p i e k i n a d e m e r y t a m i i i n ­ w a l i d a m i d u ż o . P o k a ż m y , ż e p o w o d o w a n i d o b r ą w o l ą p o t r a f i m y w o b l i c z u i s t n i e j ą c y c h p o t r z e b z r o b i ć j e s z ­ c z e w i ę c e j .

H E C Ę W Z J E

Rom an Ł y c z y w e k, O lgierd M i s s u n a: S z tu k a w y m o w y sądowej, W yd. Prawu.., W arszaw a 1977.

U kazała się długo oczekiw ana k sią ż­ ka „S ztuka w ym ow y są d o w e j” w7 o p ra ­ cow aniu R om ana Ł yczyw ka i O lgierda M issuny. D ługo oczekiw ana w pod w ó j­ nym znaczeniu tego słowa. O sta tn ia bow iem k sią żk a w języku polskim p o ­ św ięcona sztuce w ym ow y, m ianow icie

H. M aryańskiego „K u lt żywego słow a”, w yszła w ro k u 1935, czyli przeszło 42 la ta tem u, a pożartym w iele także cz a­ su upłynęło od chw ili złożenia książki do d ru k u W ydaw nictw u Prawm iczem u, co łączy się, niestety , z ciągi? jeszcze bardzo długim cyklem produ k cy jn y m .

Cytaty

Powiązane dokumenty

6.1.4 Reakcja hydrolizy halogenków pierwszorzędowych (S N 2) i trzeciorzędowych (S N 1) 6.1.5 Reakcje addycji odczynników Grignarda do aldehydów, ketonów, estrów i epoksydów

[Wtedy] pytano o to, czy [człowiek] się zgadza, żeby zamieścić zdjęcie, [na którym się znalazł]. Teraz, o ile wiem, zdarza się tak, że [publikuje] się [fotografię]

Wizja antycznej Grecji w obrazie henryka hektora Siemiradzkiego Fryne na święcie Posejdona w Eleusis... Kwintyliana, starali się: eligere ex omnibus opti- ma – ze wszystkiego

Il linguaggio del calcio è un settore della lingua che subisce una metamor- fosi continua, in quanto la lingua stessa è un organismo dinamico che si arricchisce ed entra

Jednym ze średniowiecznych autorów, który opowiadał się za metafizyczną koncepcją prawdy, był Wilhelm z Auxerre (zm. Jego dzieło Summa Aurea uchodzi też za jedno z pierwszych

Srebro pokrywa się dość szybko warstwą siarczków, wykazuje skłonność do zgrzewania i do wędrówki materiału z jednej elektrody na drugą (od anody do

Door: Reinhout Kleinhans (OTB/TU Delft), Walter Klein Nienhuis (bewonersbedrijf Malburgen).. Reinhout Kleinhans heeft als onderzoeker aan OTB/TU Delft onderzoek gedaan naar

Odpowiedź na pytanie, jaki jest stosunek poszczególnego człowieka do religii, sprowadza się moim zdaniem do uprzytomnienia sobie przezeń, czy wierzy, że po życiu