• Nie Znaleziono Wyników

"Le bonapartisme. Aux origines de la droite autoritaire", Frédéric Bluche, Paris 1980 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Le bonapartisme. Aux origines de la droite autoritaire", Frédéric Bluche, Paris 1980 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Kieniewicz, Stefan

"Le bonapartisme. Aux origines de la

droite autoritaire", Frédéric Bluche,

Paris 1980 : [recenzja]

Przegląd Historyczny 7 5 /1 , 174-178 1984

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

w ystarczające środki piftiiężne, lecz dlatego, że nie podejm owali działalności go­ spodarczej, do której inw estycje kapitałow e byłyby niezbędne. Je st to jeszcze jeden aspekt gospodarczej słabości rosyjskiego mieszczaństwa doby P iotra W iel­ kiego i okresu wcześniejszego, wiążącej się z jego słabą pozycją społeczną i domi­ nacją państw a w spraw ach m iejskich. Jest to również jeszcze jeden aspekt róż­ niący m iasta rosyjskie od m iast nowożytnych Europy Zachodniej.

Czy jednak można uważać A strachań za typowe m iasto rosyjskie czasów Piotra Wielkiego — jak sugeruje Golikowa? Było to wszakże m iasto kresow e i miasto kolonialne, przekształcające się w łaśnie dopiero z pogranicznej tw ierdzy w miasto we właściwym znaczeniu. Podobne przekształcenia przechodziły w tym samym czasie inne m iasta rosyjskie, także położone w głębi państw a. Pozostałe m iasta regionu astrachańskiego, o których zresztą Golikowa napisała w swej książce niewiele, były raczej mało znaczące i dłużej od A strachania utrzym yw ały ch a ra k ­ te r iortec i siedzib garnizonów wojskowych. '

K siążka Golikowej, w ydana pod trochę mylącym, bo zbyt ogólnikowym i przez to zbyt wiele zapowiadającym tytułem , a dotycząca tylko pew nej grupy m iast rosyjskiego im perium i tylko niektórych aspektów ich dziejów n a przełom ie XVII i X V III w., jest lekturą interesującą, pożyteczną i pouczającą. Poucza ona o jakże swoistej historii m iast położonych geograficznie jeszcze w Europie, ale bardzo różniących się historią od m iast Europy C entralnej, Zachodniej, Północnej i Połud­ niowej. Różnorodność jest cechą specyficzną historii m iast, ale zbyt często zapo­ m ina się o niej próbując zam knąć tę historię w ujednoliconych form ułach obejm u­ jących wszystkie m iasta św iata, a przynajm niej kontynentu europejskiego. Nie wychodzi to na dobre historiografii m iejskiej i dlatego lek tu ry p rac takich, jak książka Golikowej, są potrzebne i inspirujące.

A ndrzej W yrobisz

Frédéric B l u c h e , Le bonapartisme. A u x origines de la droite autoritaire (1S00—1850), Nouvelles Editions Latines, P aris 1980, s. 366; François C o l l a v e r i , La franc-m açonnerie des Bonaparte, Payot, P aris 1982, te. 322.

Bonapartyzm bardzo dawno już przestał być popularny w e Francji; lecz pro­ blem pogodzenia zasad dem okratycznych z potrzebą silnej władzy pozostał a k tu a l­ nym za życia de G aulle’a i po nim . To może jedna z przyczyn utrzym ującego się zainteresow ania okresem napoleońskim, również w poważnej historiografii. Tenden­ cje te w a rto jest śledzić w Polsce, już choćby ze względu n a rolę naipoleomizmu 1 legendy napoleońskiej w naszym X IX wieku.

Dwie sygnalizowane tu taj m onografie różnią się podjętym tem atem : pierwsza jest próbą syntezy zjawiska, druga — zdawałoby się — m arginesowym przyczyn­ kiem. Upodabnia zaś obie książki szerokość i „świeżość” bazy źródłowej, now a­ torstw o ujęć i wniosków. Są one bliskie sobie także w swych słabych punktach: m ianowicie w lekceważeniu, lub niedostatecznej orientacji w spraw ach pozafran- cuskich.

F. B l u c h e dziesięć lat tem u ogłosił niedużą dysertację o plebiscycie „Stu dni” (kwiecień—m aj 1815) i ukazał w niej, co można wnosić o postaw ie politycz­ nej mas (w tym wypadku: stosunku ich do w racającego z Elby Napoleona), na podstaw ie w yników powszechnego głosowania, analizowanych na szczeblu już nie departam entu, ale kantonu. Analogiczną metodę zastosował Bluche w niniejszej książce, obejm ującej półwiecze: od zamachu 18—19 brum aire’a (1799) do zamachu 2 grudnia (1851). W grę wchodzić m fgły cztery „plebiscyty” K onsulatu i pierw sze­

(3)

R E C E N Z JE 175

go Cesarstw a (rok VIII, X, X II oraz 1815), seria głosowań za drugiej Republiki i na koniec dwa plebiscyty (1851—1852), inaugurujące drugie Cesarstwo Napoleo­ na III. Analiza plebiscytów zw raca uwagę nietyle na procent oddanych głosów „tak ”, z reguły bardzo wysoki, co na poziom absencji, niekiedy bardzo znacznej, chociaż mniej rzucającej się w oczy. W prowadza też, gdzie trzeba, popraw ki w w y­ padku dowodnego fałszow ania wyborów.

Idzie zaś autorow i o wytłum aczenie zjaw iska, które ta k bardzo intrygowało współczesnych: jak się to stało, że zamachowiec brum aire’a zdobył sobie natych­ m iastowe poparcie większości Francuzów i cieszył się nim przez lat piętnaście; n a ­ stępnie z dnia na dzień utracił to poparcie całkowicie; z kolei zaś, tradycja ta

odżyła w ćwierć w ieku po śm ierci bohatera i w prow adziła na tron Napoleona „małego”, po jego „wielkim ” stryju. Pytanie to au to r rozstrzyga dwutorowym rozumowaniem. Po pierwsze udow adnia (głównie z pomocą pomysłowych mapek), że poparcie bonapartyzm u, tak zmienne w czasie, było również zróżnicowane prze­ strzennie i środowiskowo. Po w tóre zaś ukazuje, jak się zm ieniała zawartość poję­ cia bonapartyzm u w kolejnych dekadach pierwszej połowy X IX wieku.

Nie ma m iejsca w krótkiej recenzji n a odtworzenie całości złożonego rozu­ mowania. Mówiąc o w ładztw ie Napoleona w latach 1800—1814 \autor odrzuca zarówno kw alifikację „dyktatury wojskow ej”, jak i „absolutyzm u oświeconego”. Nie opierało się też pierwsze Cesarstwo na określonym ruchu politycznym, chociaż można by jego ideologię określić jako oscylującą między jakobinizm em a m onar­ chią czy też, ściślej biorąc, m iędzy praw ym a lewym centrum . Jest natom iast Cesarstwo systemem scentralizow anej władzy, w spartej (w teorii) na woli ogółu, lecz wszelką inicjatyw ę zatrzym ującej dla siebie. Nie m iał też »Napoleon, zdaniem autora, stronników sensu stricto (poza armią!). Godzili się z nim wszyscy ci, k tó ­ rzy pragnęli utrw alenia m aterialnych zdobyczy Rewolucji, to znaczy pokoju. Otóż pokój europejski należało wywalczyć; racją bytu C esarstw a był ciąg nieprzerw any zwycięstw. Gdy przyszły klęski, odwróciły się od Napoleona zarówno elity, ja k i masy. Nie pow inien nas łudzić entuzjazm ludowy, tow arzyszący pow rotow i N a ­ poleona w 1815 roku. Było to, jak w ykazuje autor, zjawisko lokalne i koniunktu­ ralne, w yraz niechęci do Burbonów i do cudzoziemskiego okupanta. W plebiscycie, który m iał potw ierdzić liberalną zm ianę konstytucji, na m iesiąc przed W aterloo, wzięło udział zaledwie 21,4e/· uprawnionych. W niektórych departam entach w skaź­ nik ten spadał aż do 5®/«, w żadnym zaś nie przekroczył 49®/·... Najoczywiściej rzesze utraciły już w tedy w iarę w Napoleona.

Nie było też bonapartyzm u w e Francji, stw ierdza Bluche, w następnym trzy­ dziestoleciu po kongresie wiedeńskim. Inaczej mówiąc: nie było n u rtu politycz­ nego, zmierzającego do restytucji C esarstw a. Spiski bonapartystow skie lat 1817— 1820 były wręcz śmieszne; u p artą opozycję w iarusów W ielkiej Arm ii „na półżoł- dzie” (les demi-solde) wliczyć należy do legend; nie był to żaden problem ilościo­ w y ani jakościowy, z policyjnego punktu widzenia. K rzew iła się, i owszem, legenda napoleońska; tę jednak Bluche starannie odróżnia: zarówno od m itu napoleońskie­ go, organizowanego za życia przez samego cesarza, jak i od politycznego b onapar­ tyzmu. Legenda napoleońska rodzi się spontanicznie w latach R estauracji, jako nostalgiczny naw rót do czasów w ielkiej chw ały; rodzi się, zanim jeszcze ją sko- dyfikuje „M emoriał ze Świętej Heleny” Las-Caze’a (1823). Nie stw orzyła legendy tej rom antyczna elita literacka, ani też piosenka B erangera; literaci eksploatowali już istniejącą modę. Wszelako żaden z ta k licznych wielbicieli „Małego K aprala” nie m yślał w tedy o w skrzeszeniu Cesarstwa. Toteż bonapartyzm nie zdołał w yko­ rzystać w ielkiej okazji rew olucji lipcowej 1830 roku, gdyż jako ru ch w danym m o­ m encie nie istniał. Książę R eichstadtu („Orlątko”) trzym any był w Wiedniu, a zresztą w krótce zmarł. Bardzo mozolnie i z m iernym i w ynikam i odbudowywać

(4)

będzie polityczną klientelę nowy pretendent, książę Ludw ik Napoleon. Zdaniem Bluche’a, bonapartyzm nie znajdow ał żadnego oparcia w arm ii M onarchii Lip­

cowej. .

K oniunkturę przyniósł pretendentow i dopiero rok 1848, a ściślej biorąc, krach rew olucji i republiki. Skłócona „partia porządku” nie mogła wysunąć do prezy­ dentury żadnego ze swych notabli a św iat p racy odw racał się ze w strętem od gen. C avaignac’a, jako pogromcy pow stania czerwcowego. Na tej podwójnej n e­ gacji zrobił piorunującą karierę wczoraj jeszcze niem al nieznany synowiec w iel­ kiego cesarza. T rium f jego z 10 grudnia 1848 był ściśle personalny, o czym św iad­ czy m.in. w ynik parlam entarnych w yborów z m aja następnego roku, kiedy to po­ niosła porażkę większość kandydatów księcia-prezydenta. Toteż rzeczywistą władzę

mógł on zdobyć tylko tak ja k 'stryj, w drodze zamachu stanu. Wówczas jednak plebiscyt grudniow y 1851 roku daje księciu prezydentowi średnio 76«/« głosów upraw nionych, z rozpiętością 40—90°/o w poszczególnych departam entach. A utor w tym momencie w yróżnia dwa kum ulujące się, lecz rozmaicie uw arunkow ane bonapartyzm y: wiejski, przeciw staw iający się zarówno radykalizm ow i m iejskiemu, jak i m iejscowym notablom — oraz w łaśnie bonapartyzm notabli (i ich klienteli), dla których Ludwik Napoleon w ydaje się w tej chwili jedyną zaporą przeciwko „czerwonym". W brew M arksowi autor jest zdania, że powszechnie bonapartystow - ską była raczej w ieś zamożna i oczytana, aniżeli zacofana i ciem na.

Czego brakuje w niniejszych inteligentnych wywodach, zwłaszcza nam, czy­ telnikom polskim, to tła europejskiego. P rzew ijają Się w książce w zm ianki ό po­ szczególnych Włochach i Polakach aktyw nych w otoczeniu pretendenta, bez prób objaśnienia, skąd brały się te sym patie. W puczu bulońskim 1840 r. brać miało udział kilku „domestiques polonais et français (!) recrutés pour la circonstance” (s. 221). A przecież bonapartyzm oznaczał między innym i odrzucenie trak tató w 1815 roku, tym samym budzić m usiał zainteresowanie patriotów włoskich, n ie­ mieckich, polskich, illiryjskich, rum uńskich, którzy z tym i trak ta tam i nie chcieli się pogodzić. Autor słusznie zareplikuje na to, że owe pozafrancuskie sym patie w niczym nie przyczyniły się do zwycięstwa bonapartyzm u we Francji. To praw da, natom iast ułatw iły one grę m iędzynarodową Napoleona III w latach 1854—1863. W tym punkcie zresztą Bluche jest kategoryczny. W zm iankując słynny fragm ent „Idej napoleońskich” z 1839 r. o praw ach narodowości europejskich — odw ołują­ cych się zresztą do „M emoriału ze Świętej H eleny” — Bluche pisze o autorze „Idej”: „Szczerość jego, bądź co bądź, jest totalna. Cesarz Napoleon III widzieć będzie w zasadzie narodowości z M emoriału arty k u ł w iary, który go doprowadzi do zguby”.

Bluche zapewne nigdy nie słyszał o związkach Mickiewicza z legendą napoleoń­ ską. Czy słusznie nas to drażni? Zdaje mi się, że trochę słusznie. Bądź co bądź Mickiewicza usunięto z Collège de France za napoleońską propagandę, o której w arto było coś powiedzieć. Z kolei zaś „Tribune des Peuples” 1849 roku stanow iła ciekaw ą próbę pogodzenia księcia prezydenta z lewicą, w łaśnie na gruncie poli­ ty k i m iędzynarodowej. Autor om aw ia na s. 284—287 ówczesną p rasę bonapartys- towską, ale „Trybuny Ludów ” nie w ym ienia. Jest w książce w zm ianka o „Dwóch G renadierach” Heinego; lecz napoleońską legendę kształtow ała rom antyczna poezja wielu innych krajów Europy. Już nie wspom inam o polskiej; zwrócę jednak uw a­ gę na wiersze Lerm ontowa, Puszkina, a także Byrona.

Druga książka sygnalizowana w tytule dobrze świadczy o gotowości m asoń­ skich działaczy do podejm owania nad historią swej organizacji badań ściśle n a u ­ kowych. Służy tem u celowi bogate archiw um Wielkiego Wschodu Francji, ogólnie dostępne w paryskiej Bibliothèque N ationale od czasu ostatniej w ojny. O autorze, F. C o l l a v e r i’m, dow iadujem y się z noty na okładce, że jest wysokim urzędni­ kiem („a suivi une carrière préfectorale”), który ma też doktorat z historii w spół­

(5)

R E C E N Z JE 177

czesnej. Obok archiw aliów i druków lożowej prow eniencji korzystał on też obficie z m ateriałów policyjnych. Niżej okaże się, że praw ie każda loża m iała za P ierw ­ szego Cesarstw a swojego tajniaka. Do m asonerii C ollaveri odnosi się z szacunkiem, jako do instytucji upraw iającej braterstw o międzyludz/kie i w zasadzie apolitycz­ nej. N atom iast o w yznaw cach masońskich obrzędów um ie się rozpisywać z tą szczyptą humoru, której ta k nieraz b rak u je historykom Kościołów chrześcijańskich.

Okres napoleoński w dziejach m asonerii francuskiej nie jest dla niej skądinąd tytułem do chluby. Ja k wiadomo, Rewolucja położyła kres czynnościom lóż, podej­ rzew anych o sym patie dla ancien régim é’u. Zginęło pod gilotyną niewielu tylko m asońskich dygnitarzy, lecz ci, co wyszli z więzień, zdołali wznowić czynności i to nie bez przeszkód, dopiero po Termidorze. Żywiołowy rozwój m asonerii nastąpił za K onsulatu. Bonaparte, ponoć sam wolnom ularz (chociaż brak pisemnego śladu jego inicjacji) „zaakceptow ał” loże, uczynił z nich narzędzie swojej propagandy. Narzucił arb itraln ie fuzję obu ryw alizującym obediencjom: Wielkiego Wschodu i „rytu szkockiego”. Nom inalnym wielkim m istrzem uczynił b rata swego Józefa; faktyczne kierownictwo powierzył „koledze” swemu z K onsulatu, Cam bacérès’owi. Wszyscy czołowi dygnitarze Cesarstwa, w tym jedenastu m arszałków, piastow ali godności lożowe. (W yjątek zdaje się stanow ił Talleyrand, którego książka w ogóle nie wymienia.) Niezależnie od tego loże infiltrow ane były przez policję. W p ra k ­ tyce stanowić miały, i zapewne stanow iły rzeczywiście, rozgałęziony organ oddzia­ ływ ania reżimowej propagandy na wyższe i średnie w arstw y społeczeństwa. Autor szeroko i barw nie opisuje funkcjonow anie w lożach tego, co nazyw a (aktualizując) „kultem jednostki”.

Nawiasem mówiąc, to uzależnienie m asonerii nie na wiele się Napoleonowi przydało. Niemal nazajutrz po jego abdykacji w 1814 roku loże paryskie zwróciły się ku Burbonom, a dygnitarze C esarstw a zostali usunięci z władz Wielkiego Wschodu. Serdecznie także podejmowano w tedy w lożach „braci” oficerów arm ii okupacyjnych — w tym w ielu Rosjan, późniejszych dekabrystów . W sumie zatem w ydaje się, że szeroko rozbudowane środowisko m asońskie służyło reżimowi ze względów koniunkturalnych, nie zaś z przekonania. ·

Jak szeroko sięgało owo środowisko? M onografia zaw iera parag raf poświęcony „adeptom ” lóż, ale nie bardzo nas on zadowala. Na s. 93 czytamy, że było wtedy w e F rancji i w krajach „pod francuską k u ra te lą ” ponad tysiąc lóż. Loża m usiała liczyć najm niej siedmiu członków, lecz, jak wynika z książki, licząca poniżej stu członków zaliczana była do niewielkich. Nie brak w książce przykładów lóż dw us­ tu - i naw et znacznie więcej-osobowych. Przemnożenie tysiąca lóż chociażby przez stu członków dawałoby liczbę olbrzymią; skądinąd jednak wiemy, iż liczni masoni zasiadali różnymi czasy, albo i równocześnie w kilku lożach. Precyzyjne określenie ich liczby w danym okresie wymagałoby sporządzenia kartoteki. Trud ten byłby naukowo opłacalny, gdyż umożliwiłby porów nanie m asonerii I Cesarstw a z tą przedrewolucyjną, oraz z tą doby R estauracji. Zwłaszcza gdyby kartoteka uw zględ­ niła przynależność społeczno-zawodową członków. Na ten tem at książka Collave- r i’ego podaje szczegół interesujący: jedynie w małych miasteczkach, dysponujących tylko jedną lożą, spotykali się ludzie różnych w arstw społecznych. W mieście liczącym lóż kilka, lub kilkanaście, masoni ze sfer zamożnych separowali się od m ajstrów rzemiosła (do p ro letariatu m asoneria nie sięgała). Specjalizacja była i dalej posunięta: m am y więc loże przeważnie kupieckie, urzędnicze, oficerskie, grupujące wolne zawody itd. W M arsylii jedna z lóż składała się wyłącznie z fry ­ zjerów i perukarzy. Zjawisko godne uwagi, wobec często głoszonej tezy, że loże służyły zbrataniu ludzi różnych stanów. Książka nie umie jednak odpowiedzieć na najistotniejsze pytanie: w jakim stopniu m asoneria napoleońska rozgałęziła się poza elitam i, w jakim stopniu zeszła do kręgów średniej i drobnej burżuazji?

(6)

W śród francuskich masonów doby napoleońskiej trafia li się księża, choć nie tak licznie, ja k za ancien-régim e'u, kiedy to gallikański Kościół wręcz ignorował antym asońskie bulle kolejnych papieży. Zdaniem Collaveri’ego, stosunki poszcze­ gólnych lóż z miejscowym kościołem układały się popraw nie: zamawiano więc niejednokrotnie msze żałobne za zm arłych „braci”, składkę lożową na cele dobro­ czynne przekazywano proboszczowi itp. Brak w książce jakiejkolw iek wzmianki, czy legitym istyczna frak cja k leru francuskiego nie prow adziła w tedy kam panii antym asońskiej — analogicznie do tej, jak ą upraw iał w Polsce prym as Ignacy Raczyński. '

Połowę książki, nie najm niej ciekaw ą, poświęca autor lożom „europejskim ”, a ściślej biorąc, funkcjonującym poza etnograficzną Francją, na obszarach uzależ­ nionych od francuskiego C esarstw a. Tu omówiono również loże „wojskowe”, tj. oficerskie, czynne przy (poszczególnych jednostkach arm ii okuipacyjnych: w istocie bowiem do tych lóż wojskowych afiliowali często tubylcy z k rajów uzależnionych, bądź anektow anych. Nieraz też loża wojskowa w k raju okupow anym stym ulow ała rozwój miejscowej m asonerii. W tej części książki autor poświęcił Italii stron 55, krajom niemieckim 25, Hiszpanii i P o rtugalii 18, N iderlandom 13, Szw ajcarii 12, zaś Polsce zaledwie trzy z kawałkiem ... Losy pozafrancuskiej m asonerii układały się jednak inaczej, niż w tak zw anym dziś „Hexagonie”. U trzym yw ała się w za­ jem na nieufność między władzą francuską w obcym k raju, a lokalnym i prozelitam i masonerii. W anektow anym Piemoncie policja francuska staw iała lożom przeszko­ dy. W K rólestw ie Włoskim loże złożone z Francuzów nie chciały się podporządko­ wać W ielkiemu Wschodowi Italii, jakkolw iek pronapoleońskiem u. Podobne tarcia dostrzega się w W estfalii, między lożami francuskim i i niemieckimi. Holenderskie loże staw ały się wręcz ośrodkam i opozycji antyfrancuskiej. O dw rót wojsk n apo­ leońskich z Europy w 1813 roku położył praw ie wszędzie kres rozwojowi masonerii, lub też silnie ją ograniczył.

K usy parag raf poświęcony K sięstw u W arszawskiem u pow tarza to, co znalazł au to r pod hasłem „Pologne” w „D ictionnaire universel de la m açonnerie” (1974). Interesująca jest w zm ianka pod rokiem 1807 o m anifestacjach sym patii dla Polski w niektórych lożach francuskich. A utor wie o zawiązaniu się w W arszawie loży „Les Polonais réunis”, o odnowieniu Wielkiego Wschodu Polskiego. Słyszał o udzia­ le Edw arda Bignon’a w rozbudowie m asonerii polskiej. Oto i wszystko, co przyto­ czył autor, choć m iał w archiw aliach paryskich pod dostatkiem m ateriału do dziejów m asonerii Księstwa W arszawskiego, o czym świadczą ostatnie publikacje Ludw ika H a s s a . Jeszcze jeden przykład słabego zainteresow ania francuskich badaczy spraw am i Europy środkowej i wschodniej.

Co jeszcze m ają wspólnego ze sobą dwie omówione powyżej monografie? Do­ syć rozbudowany ap a ra t przypisów, m.in. z notkam i biograficznymi o wielu mało znanych osobistościach; interesujące dokum enty w aneksach; wykaz źródeł i b i­ bliografia w wyborze, na końcu tomu. Równocześnie zaś brak indeksów, co poważ­ nie utru d n ia korzystanie z obu książek, jako że jedna i druga roi się od nazwisk.

Stefa n Kieniewicz

Aleksandr M. O r i e c h o w, P ierw yje m arksisty w Rossii. P eters­ burski} „Raboczij S o ju z” 1887—1893, „Mysi” Moskwa 1979, s. 178.

%

Autor, badacz polsko-rosyjskiej w spółpracy rew olucyjnej, m.in. w łaśnie dzięki znajomości ruchu polskiego i polskich źródeł dotarł do pierw ocin grupy socjalde­ m okratycznej, zwanej potem grupą Brusraewa. W swej pracy oparł się na sta­ rannym przeglądzie dotychczasowej historiografii i o nowy, obszerny i w a

Cytaty

Powiązane dokumenty

The heel angle at steady turning 9, is shown in Fig 6 and quite satisfactory agreement between the computed and the experimental results can be seen for all the cases of the ship

biologicz­ nych, medycznych, ponadnarodowe nazewnictwo astronomiczne, wyrażenia fra­ zeologiczne, które wywodzą się ze wspólnej dla większości narodów kultury

T łum aczka starała się odtw orzyć paralelizm zastosow any przez D ickensa, pow tarzając ten sam czasow nik „szarpać”.. Stąd rozbudow anie tekstu o dopełnie­

cepcją powstania zbrojnego i oderwania Królestwa- Polskiego od Rosji, uznając ten program za szkodliwy dla toczącej się rewolucji społecznej. Jeżeli w drukach propagandowych

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski

μ N −1 of directed networks. As illustrated in Fig. 9 , the algebraic connectivity increases with the directionality ξ in both the directed binomial networks and the directed power-

Taka infografika powinna: pokazywać duże ilości danych i treści, być skoncentrowana na oryginalności projektu graficznego oraz mieć prosty i efektywny projekt graficzny.

AIC: Akaike Information Criterion; ATTC : American Type Culture Collec- tion; avg: average; BfG: Federal Institute of Hydrology (Bundesanstalt für Gewässerkunde); BMBF: