Wersja Demonstracyjna
Robert Gmiterek
„Sen na Kniaziach i inne historie osobiste”
Copyright © by Robert Gmiterek, 2019
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o., 2019
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana
w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Redaktor prowadząca:
Renata Grześkowiak Korekta:
Joanna Barbara Gębicka, Bożena Sigismund
Skład:
Joanna Barbara Gębicka Projekt okładki:
Jakub Kleczkowski
ISBN: 978-83-8119-412-9
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3/325, 62-510 Konin tel. 63 242 02 02
www.psychoskok.pl
e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl
To co po nas zostanie przy drodze, którą idziemy...
Czerwone krople krwi głogu i łzy niebieskiej tarniny.
A gdybyśmy wrócili, gdybyśmy żyli znowu?
Tylko niebieskie łzy tarniny i krople krwi czerwonej – głogu.
4
Sen na Kniaziach
Kto usnął snem opartym o kamień przydrożny? Kto na kamiennym ra- mieniu długie lata wsparty, śni maliny w gęstwinie poplątanej ciszy?
Kto położył rozległość okolicznych krain przed ślepe oczy Edypa? Kto otworzył świątynię na jesienne deszcze? Kto na drodze snu senne po- stawił upiory budzące się w uśpionych i splątanych ścieżkach. Sen na Kniaziach jest długi. Nie oszczędza czasu. Tutaj możemy go dotknąć.
Możemy wybaczyć pośpiech chowania zmarłych w ich zamkniętych
oczach. Tutaj malin jest dosyć dla żywych i śpiących. Tutaj wszyst-
ko jest jedno. Jeden sen, jeden kamień, jedna kropla maliny na zielonej
plamie ciszy. Kropla maliny, która drąży sen.
4
6
Tylko wzgórza
Tylko wzgórza o świeżym zapachu tarniny potrafią płynąć i nie zni-
kać z oczu. I tylko one potrafią nie tęsknić za swoim odejściem. Tylko
cień wzgórz zna swój początek i kres. Tam gdzie wiatr niesie kurz. Sie-
je po okolicznych siołach niedokończone aleje. Sieje dla siebie. Będzie
w nich wiał i trwał niepowstrzymanie, bo taka jest miara wiatru i wia-
tru nieznane. Dziś tylko wzgórza płyną przez morza Żurawiec, przez
oceany Korhyń. Przez nasz czas płyną ogromne wieloryby. Połykają
nasz zdrowy rozsądek, nasze ostre widzenie, znajomość rzeczy i po-
rządek praw. Wypluwają nas, niczym Jonasza, ze swych sieci i sadzają
w dziecięcym zachwycie na skraju Roztocza. Tam tylko patrzeć moż-
na. Nie sądzić, nie liczyć. Nie przebierać w widzeniach, nie licytować
w latach. Tam gdzie siedzimy, płyną pierwsze dni stworzenia świata.
6
8
Księżyce schwytane w pełni
Są miejsca, gdzie na ścianach zawisły w pełni schwytane księżyce.
Gdzie sarna uchodzi przed łowem brzegiem mglistego strumienia.
Gdzie post na krawędzi jest drogą do nigdzie więcej. Gdzie trawy, osty i drzewa to wszystko co było i będzie. Gdzie mglistość jest treścią wie- lu. Gdzie stare gorzelnie stalowe słupy wbijają w dno smolistej rzeki.
Gdzie maszty zmurszałych statków żeglują przez czeluść. Gdzie ledwie
pojawi się światło, a już zmierzch je gasi. Gdzie na końcu w korzeniach
istnienia tkwi okno. Na świt, na światło, na kryształowo nikły, księży-
cowy krajobraz Huty Kryształowej. Na dolinę Smolinki, na brzeg Po-
demszczyzny. Na aleje lipowe, w których rosną dęby. Na okno w par-
ku podworskim na granicy świat(ł)a. Na to wszystko, co we mgle uto-
pione dawno, a teraz powraca. I choć brzmi już inaczej i inaczej słucha,
jest tym, czym było zawsze pod okiem księżyca.
8