R. 19: 2010, Nr 4 (76), ISSN 1230-1493
William James
Czy istnieje „świadomość ”?
Tłumaczenie na podstawie: „Does ‘Consciousness’ Exist?”, w: „The Journal of Philosophy, Psychology and Scientific Methods”, vol. I, 1904: 477-491.
„Myśli
” i „rzeczy” to nazwydwóch typów
obiektów,które
zdrowyrozsądek
zawszeuzna
za przeciwstawne sobie izawsze będzie odróżniać.
W przeszłościfilozofia
dawała różnewyjaśnienia
tegokontrastu
ipodobnego stanu rzeczy należy
sięspodziewać w przyszłości.
Początkowo „duch imateria”
, „dusza icia ło”
stanowiłysubstancje
biegunowoodmienne, ale
równieważne
ibudzące równe
zainteresowanie.Lecz pewnego
dniaKant zakwestionował duszę
iwprowadził transcendentalne ego. Od
tej pory równowagatej dwustronnej
relacji została zachwiana. Transcendentalne egozdaje
siędziś w
kręgachracjonalistycznych
uchodzić za wszystko,w
empirycznych - zanic.
Wrękach
takichpisarzy, jak Schuppe, Rehmke,
Natorp,Miinsterberg - w każdym razie we wczesnych pismach tego
ostatniego-
a takżeSchubert-Solderna i innych, zasada duchowarozrzedza siędo
stanuprzypominającego widmo
istanowijedynie
szylddlafaktu,
że„treść
” doświadczeniajestznana.Traciw ten sposób
osobowąformę iaktywność
-które przelewane sąna treść -
stającsięczystą
BewusstheitalboBewusstseinüberhaupt,o
których niesposób
nicpowiedzieć.
Uważam,
że gdy„świadomość
”wyparowuje
dostanu czystej
przezroczystości,równie dobrze
można by uznać,że całkiem
znikła. Stanowi nazwę dlaniebytu
i nie ma dla niej miejscapośród
pierwszychzasad.
Ci, którzywciąż się jejtrzy
mają,chwytają tylkojej odległe
echo,
słabnącąpogłoskę „duszy”,
ledwiesłyszal
ną w
wietrzefilozofii.Wciąguostatniegoroku czytałem
kilkaartykułów,których
autorzy bylio
krokod porzucenia
pojęciaświadomości1,
lecz niezastępowali
jej absolutnymdoświadczeniem z
dwóchpowodów.
Wswoich zaprzeczeniach
1 Artykuły Baldwina, Warda, Bawdena, Kinga,Alexandrai innych. Dr Perry przekroczyłjuż tę granicę.
nie byli
wystarczająco radykalni
aniodważni.
W ciągu ostatnichdwudziestu
lat zrezerwą
traktowałempogląd, że „świadomość
”jest
rodzajem bytu;od siedmiu
czyośmiu
latsugerowałem
jej nieistnienie swoim studentom istarałem
się ich przekonaćdo
jej pragmatycznegoodpowiednika w postaci
doświadczenia.Wyda- je
misię,
żeczasy
dojrzałydo
tego,aby ją otwarcie
i pod każdymwzględem
odrzucić.Zaprzeczyć
całkowicie istnieniu
„świadomości”zdaje sięna
pierwszyrzutoka czymś takabsurdalnym -
nie możnaprzecież zaprzeczyć
istnieniu„myśli
” - żeobawiam się,
iżniektórzy
czytelnicy nie zechcądalej
za mnąpodążać. Pozwolę sobie zatem natychmiast
wyjaśnić, że pragnę zaprzeczyćjedynie temu, że słowoto oznacza jakiś
byt, natomiastchciałbym nalegać,
żeoznacza
jakąś funkcję.Myśli nie są,
tak
jak rzeczymaterialne,
zrobionez
jakiegoś pierwotnegomate
riału, nie
są
atrybutem istnienia; istniejejednakw
doświadczeniufunkcja, którą
myśli pełnią, ido
pełnieniaktórej tenatrybut
istnieniajest
przyzywany. Tąfunk cją jest wiedzenie.
„Świadomość”wydaje
sięniezbędna
dlawytłumaczeniafaktu, że
rzeczy nietylko
są,ale są przedmiotem opisu
iwiedzy.
Ktokolwiekusuwa pojęcie
świadomości zlistypierwszych
zasad, musijakoś wyjaśnić, jak
tafunkcja jest wypełniana.
I
Moja teza brzmi następująco: jeśli zaczniemy od założenia, że jest
tylkojedno
pierwotnetworzywo,
jedenmateriał na świecie, z którego
wszystkojest zrobio
ne,
inazwiemy
tocoś
„czystymdoświadczeniem”,
wtedywiedzenie
można zła twością wytłumaczyć
jakoszczególny typ
relacji wiążącej ze sobąróżne porcje
czystegodoświadczenia. Relacja sama w
sobiejest efektem
czystegodoświad
czenia;
jeden z
jej„członów
”staje
siępodmiotem
albo nośnikiemwiedzy,
czyliwiedzącym2,
drugistaje
siępoznawanym
przedmiotem.To będzie
wymagałowieluwyjaśnień,
zanim stanie sięjasne.
Abyzrozumieć
ten pogląd, najlepiej skontra-stować
go zkonkurencyjnym
stanowiskiem. Do tego możenam posłużyć
naj nowsza
propozycja,w
którejrozrzedzenie
duszy-substancji postąpiło najdalej bezcałkowitego zniknięcia.
Jeśli zatemneokantyzm
zdołał przezwyciężyćwcześ
niejsze formy dualizmu,
my będziemy w stanie
przezwyciężyć wszystkieinne, jeśli uda nam
się przezwyciężyć neokantyzm.2 WmoichZasadach Psychologii starałemsięwykazać, że nie potrzebujemy innej koncepcji wiedzącego niż takiej,w której jest on tylko„przebiegającąmyślą”.[Por.tomI, s. 338 in., wyd. ang.]
Dla
myślicieli,których
nazywamneokantystami,
słowo „świadomość” nie stanowi nicwięcej
niż świadectwo tego, żedoświadczenie jest nieredukowalnie
dwoistew
swej strukturze. Toznaczy,
że niepodmiot
i nie przedmiot,lecz
podmiot-plus-przedmiotstanowią
minimum tego, coistnieje realnie.
Tymczasemrozróżnieniepomiędzy
podmiotem
aprzedmiotem jest
zupełnieinnej natury niżodróżnienie między umysłem
imaterią,
czyciałem
i duszą.Dusze można było oddzielić, miały własny
los; coś mogłosię imprzytrafić.
Świadomościnic się niemoże przytrafić, ponieważ - sama będąc bezczasowa -
jest tylkoświadkiem wydarzeń w czasie, w których
nie odgrywa żadnejroli.
Jest,krótko
mówiąc, logicznym korelatem„treści
”w doświadczeniu, którego
szczególnącechą jest to,
że fakty wychodzą wniejnajaw,żepojawia
się świadomość treści. Świadomość jakotaka jest
więc całkowicie bezosobowa-
„ja” ijego
działaniaprzynależą do
treści. Powiedzieć,że jestem
samoświadomy, że jestemświadomy poruszeń
woli, znaczy tylko tyle,że
niektóretreści,
dla których„ja
” i„wysiłek woli
”są nazwa
mi, nie pozostają
niezauważone,
gdyzachodzą.
Tym,
którzy
poniewczasiegromadzą
sięu
kantowskiegoźródła,musimyprzy
znać, że świadomośćjest
„epistemologiczną” koniecznością, nawetjeślibyśmy
nie mieli bezpośredniegodowodu na to,
żeistnieje.
Ponadto,
niemalwszyscy
uważają,że
powinniśmymiećświadomość
świadomo ści.
Kiedyświat
zewnętrznychfaktówprzestajematerialnie istnieć
iprzypominamy lub wyobrażamy go sobie,
uważa się, żeświadomość
ujawnia się ijest odbierana
jako rodzaj bezcielesnego,wewnętrznego strumienia, który
razrozpoznany w
tegotypu
doświadczeniu,może
równieżbyć wykrytyw
przedstawieniachświata
zewnętrz nego.
„W chwili, wktórej staramy
sięskupić uwagę na
świadomości i zobaczyć, czymona
właściwiejest
- pisałniedawno pewien autor
-ona znika. Wydaje się, jakbyśmymieli
przedsobą
tylkopustkę. Kiedy dokonujemy
introspekcjiwrażenia niebieskości,
wszystko, co widzimy,to
niebieskość;inny
element wydaje się byćprzezroczysty.
Możemygo
jednakwyróżnić,jeśli patrzymy wystarczająco
dokład
nie i wiemy,że
istniejeto,
czegoszukamy”3
. „Świadomość (Bewusstheit) - mówiinny
filozof- jest
niewyrażalnai
trudnoją
opisać,a
przecieżwszystkie świadome doświadczenia mająto z sobą
wspólnego,że
ichtreści w szczególny sposób
wiążą sięz
ośrodkiem, któremuna
imię »ja«, ina
mocy któregote
powiązaniatreści są
subiektywnie danelub
sięobjawiają.
[...] Chociażw
ten sposóbświadomość,
bądź odniesieniedo
»ja«,jest jedyną rzeczą,
któraodróżnia treści
świadomeod
jakiegokolwiekrodzajuistnieniabezświadomościnakierowanej na
coś,to
tajedna różnica
wymyka się wszelkim bliższym wyjaśnieniom. Istnienieświadomości,
cho
ciażstanowi fundamentalny fakt
psychologii,można
coprawda założyć
jakopewne, możnawywieśćna drodze
analizy,ale
nie możnazdefiniować
aniwywieśćz nicze
go innego, jak
z
niej samej”4.3 G.E. Moore, „Mind”, tomXII, N. S., s. 450.
4 P. Natorp, Einteilung in die Psychologie, 1888, s. 14, 112.
„Można wywieść na
drodze
analizy”, mówi ten autor. To zakłada, że
świado
mośćjest
elementem,momentem, czynnikiem - jakkolwiek
byją nazwać-
doświad
czeniao dwoistej
wewnętrznej strukturze,w
którejpo usunięciu zawartości pozo
stanie
świadomośćujawniona
dlasamejsiebie.
Doświadczeniejest w
tympoglądziepodobne do farb,
którymimaluje
się pejzaże. Farba madwojaką
konstytucję,na którą składają się
rozpuszczalnik5 (olej, grunt
czy cotam
jeszcze) i zawartość,którą stanowi zawieszony w
cieczypigment. Możemy uzyskać
czystyrozpuszczal
nik,
jeśli pozwolimy
osadzić siępigmentowi, lub
czystypigment, odlewając grunt
czy olej. Działamy stosując fizyczne odejmowanie. Ajak głosi rozpowszechniony pogląd,jesteśmy
wstaniewanalogiczny
sposóbwyodrębnićdwaczynniki
doświad czenia,
stosując mentalneodejmowanie -
nieoddzielając
ich całkowicie, leczróż
nicując
jewystarczająco,aby wiedzieć, że są
dwa.5 „Mówiąc metaforycznie, o świadomości można powiedzieć, że jest jednym powszechnym rozpuszczalnikiemlub menstruum, któryzawiera różne rodzajepsychicznych aktów i faktów,czy wukrytej, czy w jasnej formie”. G.T. Ladd: Psychology, Descriptive and Explanatory, 1894, s. 30.
II
Moje
stanowisko jest
dokładnie odmienne.Doświadczenie, jak mniemam, niema wewnętrznej dwoistości; rozróżnieniego na świadomość i treść nie odbywa się na drodze odejmowania, lecz dodawania - dodawaniado pewnej konkretnej jego
częściinnychzestawówdoświadczeń, w
połączeniuz
którymiposzczególnefunk cje lub zastosowania mogą być
dwóchróżnych typów. Niech farba
ponownie posłuży zailustrację.
Leżącw opakowaniu obok
innychfarb w
sklepiez farba
mi
jest tylko
towarem.Nałożona na
płótno razem zinnymi farbami położonymi obok reprezentuje coś na obrazie, pełniąc w
tensposób
funkcjęduchową. Uwa
żam,że
w podobny sposób
niepodzielnaczęść
doświadczeniaw
jednymkontek
ście
może grać
rolę wiedzącego,stanu
umysłu, „świadomości”;
tymczasemw
drugimkontekście ta sama niepodzielna część
doświadczeniagra
rolęrzeczy znanej,
obiektywnej „treści”.
Krótko mówiąc, raz działajako
myśl,a
razjako rzecz. A
ponieważmożejednocześnie
przynależećdo obydwu grup,
mamypełneprawo
nazwaćją subiektywną
i obiektywnązarazem. Dualizm przychodzący na
myślprzez użycie takich
dwuznacznychterminów
jak„doświadczenie”,
„feno
men”,„dane
”,
„Vorfindung” -terminów, które
w filozofiicoraz częściej
zastę pują jednoznaczne terminy
„myśl” i„rzecz
”-
ten dualizmjest wciąż
obecnyw moim
stanowisku,lecz przeobrażony w taki sposób,
żezamiast być
czymśtajemniczym
inieuchwytnym,
staje sięczymś
określonym i dającym sięzweryfi
kować.
Tosprawa
relacji,leży na zewnątrz,
nie wewnątrz pojedynczego rozwa żanego doświadczenia,
izawsze
możebyć ujednostkowiona
i zdefiniowana.Pierwszy
klin tego bardziej konkretnego
sposoburozumienia
dualizmu został wbityprzez
Locke’
a, kiedysłowem
„idea” oznaczył, nie dokonując rozróżnień, zarówno rzecz, jak i myśl,oraz przez Berkeleya,
kiedy tenpowiedział,
żeto,
co zdrowy rozsądekuznaje
zarzeczywistość,
filozofnazywa ideami. Ani Locke,
ani Berkeleyniewyjaśnilitego do końca. Wydaję
mi sięjednak,
żekoncepcja,
któ
rej
bronię, nierobi
wielewięcej,
niż stosuje„pragmatyczną
” metodę,której oni
pierwsi użyli.Kto zbada swoje doświadczenia,
tendostrzeże,
comam na
myśli. Zacznijmyod doświadczenia postrzeżeniowego,
tak zwanego „występowania” fizycznego obiektuw
zasięgu polawidzenia, dajmyna
topośrodku
pokoju,w
którymsie
dzimy z czytaną właśnie
książką.Załóżmy,
żew chwili
obecnejtraktuję te
zło
żone obiektyw zdroworozsądkowy
sposóbjako będące „naprawdę
”tym,
czymzdają
się być, czyli kolekcjąfizycznych
przedmiotów wyciętychz
otaczającegoświata innych
fizycznychobiektów, z
którymi tefizyczne rzeczy mogą mieć
aktu
alnelub
potencjalne relacje. Wtym
samymczasie nasz umysł,
jakmówimy,
postrzega te same rzeczy; i cała filozofia percepcji od Demokrytaaż do dzisiaj
byłajednym
wielkim sporemo paradoks,
zgodniez
którymewidentnie
jedna rzeczywistośćpowinna być w dwu miejscach
jednocześnie,na zewnątrz iw umy
śle. „Reprezentacjonistyczne
” teorie percepcji unikają tego
logicznegoparadok
su,
alez drugiej strony
naruszająpoczucie realności
czytelnika, który nie zna pośredniczącego obrazuumysłowego, lecz zdaje
sięwidziećpokój
iksiążkębez
pośrednio, tak
jak
istnieją.Zagadka
identycznegopokojuw dwóch różnych miejscach
sprowadza siędo
zagadki,jakjeden
punktmoże
leżećna
dwóchprostych.
Może -jeślibędzie
sięznajdował na
ichskrzyżowaniu. Podobnie, jeśli
„czystedoznanie
”pokoju
znaj
dowało sięna
skrzyżowaniu dwóchprocesów, które
łączyłoje z
różnymi grupa
mikojarzonych
treści, możebyć
liczone podwójnie,jako
należącedo każdej
zgruplub istniejące w
dwóch miejscach, chociaż numerycznie wciążpozostaje jedną
rzeczą.Doświadczenie
jest
członemróżnychprocesów,które możnaśledzić w całkiem różnych
kierunkach.Konkretna rzecz
matyle relacji do reszty doznań,
żemożna ująć ją w
różnych układach kojarzonychtreści
i traktowaćjako przynależącą do różnych
kontekstów. Wjednym z
tychkontekstów jest „polem świadomości
”; w
innymjest
„pokojem,w którym siedzisz
” - iw obydwu kontekstach
funkcjo nuje w
swojejcałości. Nie
mazatem
podstawmówić,
żedo
świadomościprzy
łącza
sięjednąze
swoich częścilub aspektów,
a do zewnętrznejrzeczywistości inną. Czym są dwa
procesy, których doświadczeniepokoju staje
sięw ten
spo sób elementem?
Jednym z nich jest osobista biografia
czytelnika,innym jest historia domu,
któregoczęścią jest pokój.
Występowanie, doświadczenie,krótko mówiąc, to (zanim
zdecydujemy, czym to właściwie jest; musi pozostać tym)jest ostatnim
członemw ciągu
wrażeń,emocji, decyzji,
ruchów, klasyfikacji, oczekiwańitp.
kończącym się
w
teraźniejszościi pierwszym członem „wewnętrznych
”operacji rozciągających
się postronie czytelnika
ku przyszłości. Zdrugiej strony,
owoto stanowi
terminus ad quem mnóstwa uprzednichfizycznych
operacji, cięciadrew
na,
tapetowania,
meblowania,ogrzewania itp.
oraz terminus a quo wielu przyszłychoperacji,
w
których będzieuczestniczyć,
podzielająclos fizycznego
pokoju.To,
co fizyczne, ito,
co umysłowe,tworzą ciekawie
niekompatybilnegrupy. Pojęte
jako pokój, doświadczenie należałodo tego miejsca
iobejmowało
jegootocze
nie
przez
30 lat. Pojętejako pole
świadomości, mogło nieistnieć aż do teraz.
Jako
pokój, pozwalałona odkrycie
niezliczonych nowych szczegółów.Jako stan umysłu, ujawniało niewiele
nowości.Jako
pokój, trzeba by trzęsienia ziemilub brygady
mężczyzn iznacznej
ilości czasu, byje
zniszczyć. Jako twój subiektywny stan, wystarczyzamknięcie oczu lub
jakikolwiek wybryk wyobraźni, iznika.
W świecie rzeczywistym
pochłonieje ogień.
Wtwoim umyśle możesz
pozwolićogniowi bawić się
znim bez uszczerbku.
Gdyjest obiektem zewnętrznym,
musiszpłacić, aby w
nim mieszkać. Gdyjest
treściąwewnętrzną,
możesz pomieszkiwać wnim, ile chcesz,
za darmo.Krótko
mówiąc,jeśli podążysz
zanim w
kierunkuumysłowym,
biorącze sobą
tylkoelementy osobistej biografii, rozmaite
rzeczywydadzą
się prawdą, mimoiż
sąfałszywe.Wszystkie
zaśfałsze okażą
się praw
dziwe, jeślipotraktujesz je jako
realnąrzecz
poddanądoświadczeniu ibędziesz
podążaćza nim w kierunku fizycznym,wiążąc
je z innymi rzeczami tegosame
go typu w świecie
zewnętrznym.III
Jak
na razie, wszystko
wydajesiębyć
proste,leczmoja
tezanajprawdopodobniej stanie sięmniej wiarygodna, kiedy
przejdęod
przedmiotówpostrzeganych
dopomyślanych,
czyli odrzeczy obecnych przy
mnie do myślanychna
odległość.Niemniej
uważam, żetakie
sameprawa
obowiązujątu
itam.
Jeśliweźmiemy
myślowe całości, wspomnienia,marzenia, one
takżesąnajpierw
kawałkami czy stego
doświadczeniaijakotakie są
pojedynczymitymi, które
wjednym kontek
ście zachowująsię jakobiekty,
awinnym jak
stanyumysłu.
Chcęabstrahować od
ichrelacjido możliwych doświadczeń postrzeżeniowych, z
którymimogą
być połączone,do których mogą prowadzić
ina których
mogą się kończyć, iktóre, jak się
namwydaje, mogą„reprezentować
”.
Gdy takna
nie patrzymy, możemy postawićproblem w
granicachświata pomyślanego,
a nie światabezpośrednio odczuwanego
czywidzianego.
Tenpierwszy, taksamo jak świat doznań,
jawi sięnam
początkowo jako chaosdoświadczeń, z
którego wkrótce zaczynawyłaniać
się porządek. Dowolnaczęść,
jakąmożemy wyciąć do
rozważań, okazuje się połączonaz
wyraźnymigrupami kojarzonych elementów,
dokładnie jak nasze doświadczeniapostrzeżeniowe.Kojarzone elementy łączą
sięzesobąprzez
różnerelacje6
ijedne tworzą
wewnętrznąhistorię osoby,inne
działająjako
bezosobo
6 Zarówno tutaj,jak i w innych miejscach relacje są oczywiście doświadczanymi relacjami, członkami tej samej różności niepostrzeżeniowych doświadczeń, której częściąsą także człony relacji.
wy,
„obiektywny”świat,
przestrzennylub czasowy, lub
poprostu logiczny,mate
matyczny, a
w
innymprzypadku „idealny”.
Pierwsza przeszkoda
po
stronie czytelnika,uniemożliwiającadostrzeżenie, że niepostrzeżeniowe
doświadczenie macharakter
zarównoobiektywny, jakisubiek tywny,
powstajezapewne w
wynikuinwazji na jego umysł „przedmiotów postrze-
żeniowych”,trzeciej grupy kojarzonych
elementów,z którymi
doświadczenie niepostrzeżeniowemoże wejść w relacje,
i które„reprezentują”
, mając siędo niego jak
myślido
rzeczy. Ta ważnafunkcja
niepostrzeżeniowychdoświadczeń komplikuje
kwestię igmatwa
ją; ponieważtak bardzo
jesteśmyprzyzwyczajeni
traktowaćspostrzeganeprzedmioty jako
jedynąrzeczywistość,
żerezygnującz
ich rozpatrywaniamamy
tendencjędopomijania obiektywności,jakakryje
sięwdo świadczeniach
niepostrzeżeniowych samychw
sobie. Skoro„znamy
” postrzega ne przedmioty, traktujemy
jena
wskroś subiektywnie, imówimy,
żew
całości składają sięz
tworzywazwanego
świadomością, używająctego terminu na
okre
ślenie rodzajubytu w sposób, który zamierzam
obalić7.7 Oreprezentatywnej funkcji niepostrzeżeniowego doświadczenia jako całości powiem coś więcej gdzie indziej: zagadnienietoprowadzi zbyt głęboko do ogólnej teorii wiedzy i za dużo by otym mówić w tak krótkim artykule, jak ten.
Chcę
zatem
powiedzieć,abstrahując od
postrzeganychprzedmiotów,żekażdeniepostrzeżeniowe
doświadczenieliczone jest podwójnie,
taksamo jak
doświad czenie
postrzeżeniowe, występującw
jednymkontekście
pod postaciąobiektu lub
polaobiektów,
aw drugim jako stan umysłu:
iwszystko to bez śladu samo-rozerwania z własnej przyczyny na świadomość
i treść. Wjednym ujęciu jest
totylko świadomość; w innym tylko
treść.Obiektywność
niepostrzeżeniowych doświadczeń, całkowity
paralelizmpod względem
realności pomiędzytym,
cojest
odczuwane jakoobecne,
itym,
cojest pomyślane na odległość,
zostałytakdobrze
wyłożonena
stronicachGrundzugeMunsterberga, że pozwolę go
sobieprzytoczyć.
„O
moich obiektachmogę
tylko myśleć - mówiprofesor
Miinsterberg-
aprzecieżw
moichmyślach stoją
przede mnądokładnie
tak,jak stałyby
przed
mioty postrzegane, bezwzględu na to,
jak bardzo różnesą
tedwie drogi
dojściado
nich.Książka leżąca na stole przede
mną iksiążka w pokoju
obok, poktórą
chcę
się udać -obydwie są realnościami
danymi miw
tymsamym sensie, real-
nościami,
które potwierdzam i którychjestem w
pełniświadom.
Jeśli zgodzimysię,
żepostrzegany przedmiot
niejest ideąwe mnie,
leczże rzeczspostrzegana
irzecz sama, jako nieodróżnialne,
są naprawdę doświadczanetam, nazewnątrz, nie maciepowodu uwierzyć, że ten
obiekt myślijest schowany
wewnątrz myślą
cego podmiotu. Obiekt, o którymmyślę,
iktórego
istnieniamam świadomość,
niepozwalając,
by mi teraz oddziaływałna
zmysły, zajmujekonkretne miejsce
w
zewnętrznym świecie taksamo,
jak ten przedmiot,który bezpośrednio widzę.
16
Co jest
prawdziwe tu itam,jest
teżprawdziwe teraz iwtedy. Wiemo rzeczy
miwspółczesnej, którąpostrzegam,
wiemrównież o
wczorajszej, której nie ma,lecz
którą pamiętam.Obydwie mogą mieć
wpływna
mojepostępowanie, obie są częścią rzeczywistości, którą
uznaję. Prawdąjest,
że niejestem pewien
więk
szości przeszłości, tak samojak niejestem
pewienwiększości
tego, coobecne,
jeślijest słabo
postrzegane.Przedział
czasowyw zasadzie
niezmienia mojego
podejściado
przedmiotu, nieprzemienia
go ze znanegoobiektu w stan
men talny.
[...]Rzeczy w
pokoju,który
lustruję,jak
ite
z mojegoodległego domu,
te, októrychmyślę,rzeczy
tej minutyimojegodawnozakończonego
chłopięctwa,mają
wpływna mnie
i decydująo mnie w
podobny sposób, corealność, którą moje
ichdoświadczenie
bezpośrednioodczuwa. Wszystkie
tworząmój
świat,tworzą go
bezpośrednio, niemuszą być
minajpierw
przedstawione izapośred- niczone przez
idee,które
pojawiają sięwe
mnie tu i teraz.[...] Ten
nie-jacharakter
moichwspomnieńioczekiwańnie implikuje,że przedmiotyzewnętrz
ne istnieją także
dla innych.Przedmioty śniących
i podwpływem halucynacji są
pozbawioneogólnej wiarygodności.
Gdybyjednak istniałycentaury
izłote góry, istniałyby‘
tam’, w krainie
baśni, a nie ‘wewnątrz’
nassamych”8
.8 Grundziige der Psychologic, tom I,s. 48.
9 Zob. A.L. Hodder, The Adversaries ofthe Sceptic, New York 1899, s. 94-99.
Z
pewnościąjest
to bezpośrednia, pierwotna, naiwna i praktycznametoda mówienia o naszym
pomyślanymświecie. Gdyby
nie było postrzeganego świata,służącego
jako„reduktor
”w
sensie Taine’a,przez
bycie „silniejszym” i bardziej„na
zewnątrz”
(wporównaniu z którym nasz pomyślany
światwydawałby
się słabszym iwewnętrznym), nasz
pomyślanyświat
byłbyjedynym światem
icie
szyłbysię
w
naszymprzekonaniu
kompletnąrealnością.
Cośtakiego
mamiejsce w naszych snach lub
kiedymarzymy
najawie, lecz tylko tak długo,jakspostrze gane rzeczy
nie zakłócątego.
A
jednak, tak jakwidziany pokój (aby powrócić do naszego przykładu) jest
także polemświadomości, tak samo
pomyślanylub
przypomnianypokój także jest stanem umysłu; zdwojenie
doświadczeniamawobydwu przypadkach
podob
ne
przyczyny.Pomyślany
pokój,mianowicie,
mawiele pomyślanych połączeń z wieloma pomyślanymi rzeczami.
Niektóresą
stabilne,inne
nie. Wosobistej
historii czy
telnikapokój występuje z
pojedynczą datą- widział
gozaledwie raz, być
może roktemu.
Whistorii domu pokójjestjednak
stałymelementem.
Niektórepołą
czenia mają
dziwny upórfaktu, pożyczając
termin Royce’
a. Innecechują
siępłynnością fantazji - pozwalamy
im przychodzić iodchodzić
jaktylko
im sięto podoba.
Razemzresztą domu, znazwą miasta,
właściciela,budowniczego, war
tością, planem dekoracyjnym,
pokój zajmuje porządny
przyczółek,do
którego,jeśli zechcemy
goporuszyć,
będzie siłą powracać9.
Innymi słowy,[pokój] przy-
17 staje
do tych kojarzonych treści,
nie wykazująctendencji do
przystawaniado innych
domów,innych
miast, innych właścicieli.Dwa
zbiory, pierwszy spójnych, drugiluźnych skojarzeń,
wnieunikniony sposób
zostanąskontrastowane.
Pierw
szyzbiór
nazwiemysystememzewnętrznych
realności, wewnątrz którego pokój, jako„realny
”, istnieje;drugi
nazwiemy strumieniem naszego wewnętrznegomyślenia, w którym
pływaonprzezchwilę10
jako„obraz
mentalny”.
Pokójznowu
liczonyjest podwójnie.
Gradwie różne role, będąc Gedanke
i Gedachtes, myślą- o-przedmiocie i przedmiotem-myśli,obydwa w
jednym.Wszystko to
bez para
doksu czytajemnicy,
taksamo
jak przedmiotmaterialnymoże być
jednocześnieniski
i wysoki,mały
i wielki, zły i dobry,z
powodu relacji z odmiennymiczęś
ciami otaczającego
świata.10 Dla uproszczenia powstrzymam się od „zewnętrznej” rzeczywistości.Jest bowiem jeszcze system rzeczywistości idealnej,w której pokój równieżodgrywa rolę.Relacje porównania, klasyfi kacji, szeregowania, wartościtakże są uparte, przypisująkonkretne miejsce pokojowi, nietak jak wprzypadkuniespójności luźnej rapsodii postępujących po sobiemyśli.
11 Proszę zwrócić uwagę nadwuznacznośćtego terminu, który czasemujmuje się obiektywnie, aczasem subiektywnie.
12 „PsychologicalReview” zlipca tego roku opublikował artykuł,w którym drR.B. Perry wykłada pogląd na świadomość bliższy mojemu niż jakikolwiek,z którym się zapoznałem. Dr Perry uważa,
Gdy
traktujemy doświadczenie jako subiektywne, to mówimy, żereprezen
tuje;
gdyuznajemyza obiektywne, wtedyjest przedmiotem
reprezentacji.To,
co reprezentuje, ito,
cojest reprezentowane, jest
tutaj numerycznietakie samo;
musimyjednakpamiętać,
że żaden
dualizmbycia reprezentowanym
ireprezen
towania
nie mieści się w doświadczeniuper se.W
stanie czystymlub wyizolo
wanym
nie masamorozdwajania
sięna świadomość
ito, z
czegoona jest. Jego
obiektywność i subiektywność tojedynie funkcjonalne
atrybuty, podczas gdy doświadczenie „zachodzi”, jeśli
sięje
dwukrotnierozważa, rozpatrując w dwóch
różnychkontekstach,w oparciu o
nowe,retrospektywne doświadczenie,
dla któ
rego wszelkieprzeszłe
komplikacjestanowią teraz nową treść.
Wyrywkowepole
teraźniejszości jest
przezcały
czastym,
conazywam
„czystymdoświadczeniem
”. Na razie tylko wirtualnie
i potencjalnie,jest
zarazem przed
miotem i podmiotem.Na
raziejest zwykłą
aktualnościąlub istnieniem bez
żad
nych kwalifikacji,prostym tym. W tej
naiwnejnatychmiastowości jest oczywiście wiarygodne;
jest tam, działamy podługniego;
apodwajanie go w retrospekcji do
stanu umysłu i rzeczywistościjest
jednymz takich działań. „Stan
umysłu”,traktowany
początkowo jakotaki
w retrospekcji, zostanie potwierdzonylub
poprawionyiw podobny
sposóbzostaniepotraktowane owo doświadczenie retro
spektywne;
lecz wyrywkowedoświadczenie,kiedy przemija, stanowi zawsze „praw
dę
”11,
praktycznąprawdę,
coś podług czego można działać.Gdyby tamten świat miał zgasnąć
jakświeca, pozostałoby to prawdą absolutną
i obiektywną,ponie
waż stanowiłby „ostatnie
słowo”,
niemiałby krytyka
i nikt niesprzeciwiłby mu
sięw myśli12
.Myślę,
że
mogęterazuznać
mojątezę
za jasną. Świadomość konotujerodzaj
zewnętrznej relacji, a niespecjalne tworzywo
czysposób istnienia. Szczególność naszych doświadczeń, to, że nie tylkosą, alesą znane, co wyjaśniamy przywołując jakość „bycia świadomym”, lepiej tłumaczy się przez ich relacje względem siebie,i te relacje także należyrozumieć jako doświadczenia.
IV
Gdybym
teraz
zająłsięwiedzą o postrzeżeniach na
podstawiedoświadczeńmyślo
wych,okazałyby
sięone
ponownie należećdo relacji
zewnętrznych. Jednym doświadczeniem byłbywiedzący, innym
rzeczywistość,o której mamy wiedzę;
i
mógłbym doskonale
zdefiniować, nie odwołując się do pojęcia„świadomości
”,do czego
właściwie praktycznie sprowadza sięwiedzenie - mianowicie do sku
pienia
się na i dotarciado
przedmiotów postrzeganych,poprzez
ciąg przejścio wych doświadczeń,
których dostarczaświat.
Nie będę się tym terazzajmował, ponieważ
niestarczyłoby
miejsca13
.Rozważę jednak kilka zastrzeżeń, które mogą
zostaćwysunięte
podadresem teorii
w jejobecnym kształcie.
żekażde pole doświadczenia stanowi „fakt”. Staje się „opinią”czy „myślą” tylko w retrospekcji, kiedy świeże doświadczenie,myśląc tę samą rzecz, zmienia jei poprawia. Poprawiające doświad
czeniesamo zostanie skorygowanei takdoświadczanie jakocałość staje się procesem,w którymto, co obiektywne,nazawsze zostaje zsubiektywizowane, zamieniając sięwnasze ujęcie przedmiotu.
Bardzo mocno polecam godnyuznaniaartykułdr.Perry’ego moim czytelnikom.
13 Częściowo zająłem się już tą kwestią wartykule opublikowanymw „Mind”, tom X,s. 27, 1885 i w „Philosophical Review”,tom II, s. 102, 1895. Proszęporównać z tekstem C.A. Stronga w„Journal odPhilosophy,Psychology and Scientific Methods”,tom I, s. 253, 12 maja1904. Mam nadzieję powrócićdotegozagadnieniana łamach niniejszegoperiodyku.
V
Przede
wszystkim podjęta musi być następująca kwestia: „Jeśli doświadczenie
nie ma‘
świadomej’egzystencji,
tojeśli częściowo
niejest zrobione
ze‘świado
mości
’
,to z
czegow
takimwypadkujest zrobione?
Znamymaterię iznamy myśl,
i znamyświadome
treści, aleo ‘
czystymdoświadczeniu’
nicnam
niewiadomo.
Powiedz więc z
czego się składa -bowiem
musi sięskładać z czegoś
-lub
gotuj się porzucić swe poglądy!”.
Odpowiedź
na
towyzwanie jest
prosta.Choćdlapłynności
wywoduwcześniej w artykule poruszyłem kwestię
czystegodoświadczenia, muszę
teraz dodać,że
nie ma ogólnegotworzywa, z którego
doświadczenie jest zrobione. Jestwiele
tworzyw, taksamo
jakwiele jest
„natur”w doświadczanych rzeczach. Jeśli pada pytanie o to, z
czegojest zrobiona
każdacząstkaczystego
doświadczenia,odpo
wiedź zawsze będzie
taka sama:jest zrobiona z
tego, co sięwłaśnie
jawi,z prze
strzeni,
z intensywności,
z plaskości, brązu,ciężkości
iz czego tam jeszcze.
Analiza Shadwortha
Hodgsona w tym
względzie niepozostawia
wieledo życze
nia.Doświadczeniestanowitylko
zbiorczą nazwę
dlatychwszystkichzmysłowych natur,bo poza
przestrzeniąi czasem (ijeśli chcecie, także
„istnieniem”)
nie mawspólnego, uniwersalnego
elementu, z którego wszystkie rzeczysązrobione.
VI
Następne zastrzeżeniejest
całkiem poważne,
a nawetmiażdżące,
jeślisłyszy
sięje
po razpierwszy.
„Jeśli
dokładnie
tasamaczęśćczystego doświadczenia,
ujętapodwójnie,
służy raz za myśl, a raz zarzecz
-tak
mniejwięcej
biegnie to zastrzeżenie-
tojakto
jest, żeichatrybutyróżnią
siętak diametralnie w
dwóchujęciach? Jako rzecz, doświadczeniejest rozciągłe; jako
myśl, nie zajmujemiejsca w
przestrzeni aniczasie.
Jako rzecz jest czerwone, twarde,ciężkie; ale
kto kiedysłyszał
o czer
wonej, twardejlub ciężkiej
myśli?Nawet
teraz mówisz,że doświadczenie jest zrobione
z tego,co
sięjawi, ale to,
co się jawi, to właśnie te przymiotniki. Jakjedno
doświadczenie,ujęte
jakorzecz, może być z nich zrobione, składać
sięz
nich, nieśćje
ze sobąjako własne atrybuty, a ujętejako myśl wypiera się ich iprzypisuje je gdzie indziej?
Jestto
sprzeczność wewnętrzna,od
której może naswybawićtylko
iwyłącznie radykalny
dualizm myśli i rzeczy. lyikojeśli
myśl jestjednym typem
bytu, mogą przymiotniki istnieć wnim
‘intencjonalnie
’ (abyposłużyć
się scholastycznymterminem); tylko
jeślijest
innegorodzaju, mogą
istniećw
nimkonstytutywnie
i energetycznie. Żaden prostypodmiot
niemoże
przez tesame przymiotniki być
raz określanym,a
razbyć ‘z
nich’, jakz
czegośtylko
wiedzianego czy znanego”
.Rozwiązanie
proponowane
przeztego krytyka,
jak wieleinnych rozwiązań opartych na
zdrowym rozsądku,staje
się tymbardziej
niesatysfakcjonujące,im bardziej
ktośje przemyśli.Zacznijmy
możeod
tego: czy myśl i rzeczy sąaż
tak heterogeniczne, jak siępowszechnie
mówi?Nikt
nieprzeczy, żewspółdzielą
pewnekategorie. Identyczna jest
ichrelacja
z czasem.Ponadto obydwie mają części
(tak je przynajmniejtraktuje większość psychologów); obydwie też
mogąbyć złożone lub
proste.Obydwie
są jakiegośrodzaju, mogą być porównywane, dodawane, odejmowane
iszeregowane.
Wiele przymiotników kwalifikującychnasze
myśli wydajesię
nieprzystawać do
świa domości,
do tego czystego tańcawidm. Na
przykład,myśli bywają naturalne
iłatwe
albopracochłonne.
Bywająpiękne, szczęśliwe,
intensywne,interesujące,
mądre, idiotyczne,ważne,marginalne, nudne,
mgliste,niejasne,
dokładne,racjo
nalne, przypadkowe, ogólne, szczegółowe i
jeszcze
inne.Co
więcej, rozdziałyo „percepcji
”w książkach psychologicznych są pełne
faktów, które przemawiająna rzecz
homogeniczności myśliz
rzeczą.Jak trudne
byłobyw
prezentowanych i rozpoznawanych treściach odróżnićto,
co dostaje sięprzez
organy zmysłowe,od tego,
co„wychodzi
z głowy”
, gdyby„przedmiot
” i„podmiot
”miały być „roz
dzielone przepaścią
odmiennego bytowania
” i niemiały
żadnych wspólnychatrybutów! Doznania
i idee postrzegawcze łączą się tutajwięzią
tak bliską, że niemożna łatwiej rozpoznać,
gdzie zaczyna się jedno, adrugie
kończy, niż wtych
sprytnychokrągłych panoramach,
które ostatniowystawiano, gdzie praw
dziwe
tło
i płótnozlewają
sięw
jedno14
.14Dowód Spencera na „transfiguratywnąrzeczywistość” (jego doktryna, zgodnie zktórą istnieje absolutnie niementalna rzeczywistość) przychodzi namyśl jakodoskonały przykład niemożliwo ścizaprowadzenia radykalnej heterogeniczności pomiędzymyślą arzeczą. Wszystkie gromadzone wwielkich bólachróżnice stopniowo zlewają sięwjedno i sąpełne wyjątków.
15 Mówię tu o wewnętrznym życiu,w którym umysł swobodnie gra ze swoimi materiałami.
Oczywiście swobodnagraumysłu jest ograniczona, kiedy usiłuje skopiować realne rzeczyz realnej przestrzeni.
Descartes
jako pierwszyzdefiniował
myśljako absolutnienierozciągliwą,
co późniejsi filozofowie uznali za poprawne. Alejakie
znaczeniemoże to mieć, jeśli
powiemy, że kiedy myślimyo mierzeniu w
stopachalbo jardach kwadrato
wych,
rozciągłość
nieprzysługuje
naszej myśli?Każdemu rozciągłemu przed
miotowi
musiodpowiadać
obrazumysłowy o
dokładnietakich samych wymiarach.Różnica
pomiędzy obiektywnym
asubiektywnym wymiarem
zależytylkood rela
cji
do kontekstu. Wumyśle
wszystkie wymiary nie utrzymująniewzruszonego
porządkuwzględem siebie, w
fizycznym zaś świeciewiążą
się zesobą stabilnie, a dodane
razemtworzą wszechogarniająca
jednostkę,w
którą wierzymyi
nazy
wamy prawdziwąprzestrzenią.Jako „zewnętrzne” ustawione są do siebie
wrogo,wykluczają
się nawzajem iutrzymują
dystans; jako„wewnętrzne
”występują w
luźnymporządku, przenikają się durcheinander, igubią swą
odrębność15. Jed
nak upierać
sięna tej
podstawie,że
doświadczeniewewnętrzne
jest całkowicie nierozciągłe, wydaje mi siębyć
niedalekieod absurdu.
Tedwa
światy się różnią,ale
niepod względem obecności czybraku
wymiarów,ale
podwzględem relacjizachodzących
międzywymiarami w nichobydwu.
Czy przypadek
wymiarów
nie daje nam wskazówek dotyczącychprawdziwo
ści innych
jakości? Daje -
ijestem zaskoczony,
że faktówtych
nie dostrzeżono jużdawnotemu.
Dlaczegona przykład
nazywamyogień
gorącym, awodę
mokrą,a
nie powiemy tak onaszych stanach
mentalnych, któresą
otych
obiektach?„Intencjonalnie”
, kiedystan
mentalnyjest wyraźnym
obrazem, ciepło i mokrośćsą tam
obecne tak samomocno, jak w
doświadczeniu fizycznym. Przyczynąjest
to,
żekiedy
chaos wszystkichnaszych
doświadczeń zostanieprzesiany,
dostrze
gamy,
żesą takie pożary, od których patyki
zawszebędą płonąć,
iktóre
zawsze ogrzejąnasze
ciała, i że są wody,które
zawsze ugasząpożary;
oraz żesą
takie wody itakie pożary,
które wogóle
niebędą działać.
Grupadoświadczeń,
które działają,które
nietylko posiadają swoje
naturywewnętrznie, aleprzywdziewają
je przymiotnikowo ienergetycznie,
wywołującprzeciwstawne działania,
jestw nieunikniony
sposóbkontrastowana z grupą,
której członkowie, mając iden
tycznenatury,
niemanifestują
ichw energetyczny
sposób. Wyobrażam sobie teraz doświadczeniebuchającego płomienia; umiejscawiam
je przymoim ciele;
lecz nie
ogrzewa mnie on w najmniejszym stopniu. Kładę na
nimpatyk, a
tenalbo płonie,
albopozostaje zielony,
zgodniez
moją wolą.Przywołuję
wodę iwylewamją na ogień, lecz
nic się nie zmienia.Wszystkie te
faktynazywam ciągiem nierealnych doświadczeń, ciągiem umysłowym. Mentalny ogień
niespali realnych patyków;
mentalnawoda niekoniecznie
zgasi (choć oczywiściemoże) nawet
mentalnyogień. Mentalne noże mogą być
ostre,ale
nieprzetną
prawdzi wego drewna.
Mentalne trójkątymają wierzchołki,
które nie ranią. „Realne”obiekty
zawszepowodują konsekwencje;
wtensposób
prawdziwedoświadczenia
odsiewane sąod
mentalnych,rzeczy - wszystko
jedno, zmyślone czyprawdziwe
-od naszych
myślio
nich, i ustawioneobok
siebie,tylko
rzeczystanowią część
chaosudoświadczanegojako świat
fizyczny.Tenaszedoświadczeniawrażeniowe stanowią rdzeń,
i tylkoone są źródłowymi,
mocnymidoświadczeniami. Dodaje-
mydo
nich mnóstwo myślowychdoświadczeń
iczynimy je mocnymi także w
wy obraźni,
budując ich silami części naszegoświata na
odległość. Dookoła tego rdzeniarzeczywistości,
jakchmury na niebie, porusza
sięświat
luźnopowiązanych marzeń
i czysto poetyckichobiektów.
W chmurach łamanesą zasady, których przestrzega
sięwrdzeniu.
Wymiarymogąbyć umiejscowione
niewiadomogdzie;
ruch nie
podlega prawom Newtona.
VII
Istnieje
szczególna
klasadoświadczeń,
którymprzypisujemy
różne natury,biorąc
je razjako
subiektywne,kiedy indziej jako obiektywne,
ponieważw
obydwukontekstach
wpływająaktywnie na
kojarzonetreści, choć
nie taksilnie
iostro,
jakrzeczy
oddziałującenasiebienawzajem
swoimi fizycznymi energiami. Odno
szę siętu do
ocen, tworzących zagadkową sferę istnienia, przynależącz jednej
stronydo
emocji, leczposiadającteż obiektywną
„wartość”z drugiej, ibędących
nie całkiemwewnątrz
i nie całkiem nazewnątrz,
takjakby rozerwanie
sięroz
poczęło,
ale
nie zakończyło.Na
przykład doświadczenia bolesnych przedmiotów sąrównież
bolesnymidoświadczeniami;
postrzeżenia cudowności, szpetoty, są rejestrowanejako
miłos
nelub szpetne
precepcje; intuicjemoralnie
szczytne sąintuicjami
szczytnymi.Czasami
przymiotnik błądzi, jakby niewiedząc, gdzie
sięprzypiąć.
Powinniśmymówić
o kuszącychwizjach
czy o wizjachkuszących
rzeczy?O
zdrożnych prag nieniach
czy opragnieniu
zdrożności? Ozdrowychmyślachczyo myślach
ozdro
wychrzeczach?
Odobrych impulsachczyo
impulsachku temu,
codobre?
Ouczu
ciach
gniewu
czy o gniewnychuczuciach?
W umyśle iw rzeczy
natury te modyfikują swójkontekst,
wykluczają pewneskojarzenia
i determinująinne, do
jednychpasują,
z
innyminiemogą
sięzgodzić.Jednak
nieaż
taksilnie, jak w przy
padku
jakości fizycznych, bowiempiękno i szpetota,miłość
inienawiść, przyjem
ność
iból mogą
współwystępowaćw pewnych złożonych
doświadczeniach.Jeśli ktoś miałby dokonać
ewolucyjnej
rekonstrukcjitego,w jaki sposób
pier wotne
mrowieczystychdoświadczeńzostałozróżnicowane na
porządek wewnętrz
ny iświat zewnętrzny, cała proponowana
tu teoria zależałbyod
tego, czy uda
łoby się wytłumaczyć,jaklub dlaczego
jakośćdoświadczenia, najpierwaktywna, zaczęła gnuśnieć,
ijak zenergetycznego
atrybutuw jednych
przypadkach zde gradowała
się do biernejlub zaledwie
wewnętrznejnatury.
Takotrzymalibyśmy
„ewolucyjne”
wyjaśnienie pojawienia się psychiczności w
świeciefizycznym,
adoznaniaestetyczne, moralne
i emocjonalne znaczyłybypołowę drogi.
VIII
Z wielu
gardeł wydrze sięteraz okrzyk:
,jion possumus”. „To wszystkobardzo
piękne ibystre
-powiedzą
-ale nasza świadomość
samaintuicyjnie
temuzaprze
cza.
Możemy
przecieżo
sobiepowiedzieć, że
wiemy, iżjesteśmyświadomi.
Czu- jemy nasząmyśl, płynącą
jakożycie wewnątrz
nas,w
całkowitymkontraście
z
przedmiotami, którym takniestrudzenie towarzyszy.
Nie możemyokazać
się wiarołomni wobectej bezpośrednio
odczuwanejintuicji. Dualizm jest
funda mentalnym
datum:niech
człowiek nie łączy, co Bóg rozłączył”.Moja odpowiedź
tomoje ostatnie słowo
i niezmiernie żałuję, że dla wielubędzie ono brzmiało
jakmaterializm.
Nie potrafię nicna to
poradzić,ponieważ
jarównież mam
swojeintuicje
imuszę być imposłuszny. Jestem
tegopewien,jakniczego
innego:strumień
myśleniawe mnie
(któryrozpoznaję zdecydowaniejako fenomen) jest tylko beztrosko ukutą
nazwądlaczegoś,
copoddane dokładnemu oglądowi,
okazuje sięskładać ledwie
ze strumieniamojego oddechu.
„Myślę”,
októrymKant
powiedział, że musi towarzyszyć wszystkimmoim
przedmiotom,okazuje
siębyć „oddycham
”, które faktycznie imtowarzyszy. Również
innewewnętrzne fakty
pozaoddychaniem
(śródczaszkowe dostrojenia mięśni itp., októrychpisałemnieco w
swojej Psychologii) zwiększają atutyświadomości, o
ileta jest przedmiotem
bezpośredniego postrzeżenia; lecz oddech, który kiedyś był„duchem
”, oddechem
poruszającym sięna zewnątrz,
pomiędzygłośnią
anozdrza
mi,
jest -
jestem przekonany-
esencjątego,
cofilozofowie
nazywająświadomoś
cią.
Ten
byt jest fikcją, natomiast myśli pojęte konkretnie są prawdziwe. Lecz myśli pojęte konkretnie są zrobione z tegosamego, z czego zrobione są rzeczy.Chciałbym móc
wierzyć,
że myśl tastała
się przekonująca dzięki temu arty
kułowi. Postaramsięw następnym dokładniej wyrazić, na
czymmiałaby polegać
koncepcja świata złożonegowyłącznie z czystych doznań.
Tłum. Jakub Kapiszewski