• Nie Znaleziono Wyników

Sekretariat - Maria Łaszkiewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Sekretariat - Maria Łaszkiewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA ŁASZKIEWICZ

ur. 1960; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe projekt Polska transformacja 1989-1991, PRL, Komitet Obywatelski, praca w sekretariacie, Krakowskie Przedmieście 62, Przeciechowski, Tomasz (1951- ), Kłoczowski, Jerzy (1924- )

Sekretariat

W sekretariacie Komitetu Obywatelskiego znalazłam się dzięki mojej siostrze, Ewie Michońskiej, która po tygodniu pracy uznała, że powinna ruszyć w teren i zajęła się wspieraniem Janusza Stępniaka i Tadeusza Mańki. Trzeba było zatem kogoś znaleźć, kto by przyszedł i siedział w sekretariacie. W ten sposób trafiłam do oficyny na Krakowskim Przedmieściu 62 na pięć, może sześć tygodni przed wyborami.

Na początku wręczono mi listę członków Komitetu Obywatelskiego. To była dosyć długa lista. Część osób z tej listy znałam (szczególnie te osoby, które były związane z KUL-em), pozostałych członków w ogóle nie znałam i niektórych do końca nie poznałam.

Pierwsze wrażenie było raczej przygnębiające i to przede wszystkim z powodu pomieszczeń, w których trzeba było pracować. Oficyna pałacu przypominała slums.

Czytałam wspomnienia profesora Jerzego Bartmińskiego, który powiedział, że to były trzy małe pokoje. Rzeczywiście tak było, ale do tego trzeba jeszcze dodać, w jakim stanie te pokoje były. Wyglądały one naprawdę tragicznie, a najgorzej było w toalecie. Trochę miało się wrażenie, że to za chwilę się rozpadnie: krzesła były, nazwijmy to, mało stabilne i należało uważnie na nie siadać, żeby nie doznać uszczerbku na ciele. Te wszystkie sprzęty były mocno zdezelowane. Mimo że tam była tapeta, to jej stan powodował, że wydawała się jeszcze bardziej obrzydliwa. Do tego miała taki przytłaczający wzór. To wszystko było takie brzydkie, takie

„socjalistyczne w treści”, przy tym straszliwie brudne. I w tej koszmarnej przestrzeni się pracowało.

Zapachu w pokojach nie pamiętam, ale na pewno tam nie pachniało ładnie, chociażby z powodu wspomnianej toalety, która mogła przerażać, zarówno jeśli chodzi o jej stan techniczny, jak i higieniczny. Jak przyszłam tam pracować, kupiłam różne środki chemiczne. Któregoś dnia stanęłam i próbowałam ją doszorować, ale się

(2)

nie udało. To wyglądało tak, jak toalety w starych, socjalistycznych wagonach polskiego PKP. Generalnie stosowałam zasadę, żeby nie korzystać z tego miejsca – oczywiście jeżeli mogłam, starałam się nie korzystać. I w tej toalecie stał teleks i trzeba było odbierać wiadomości z dalekopisu – i wszystko w tym obrzydliwym miejscu.

Z takich śmiesznych rzeczy związanych z toaletą pamiętam, jak tam zamykał się Tomasz Przeciechowski z profesorem [Jerzym] Kłoczowskim, kiedy obaj chcieli w spokoju porozmawiać. Zawsze się zastanawiałam, czy oni czasem nie cierpią na jakiś ubytek węchu, bo dla mnie to była przestrzeń nie do zaakceptowania. I jak się tam pierwszy raz zamknęli, to wszyscy latali i zaglądali, bo nie wierzyli, że tak długo można tam wytrzymać na bezdechu. Potem były takie uwagi: „A Przeciechowski znowu zamknął się z Kłoczem w kiblu, to znaczy, że coś poważnego jest”. Ale to było tak naprawdę jedyne miejsce, gdzie można było się odizolować i spokojnie porozmawiać. Tam właśnie te wszystkie sprawy „najwyższej wagi” były załatwiane.

Data i miejsce nagrania 2014-03-18, Lublin

Rozmawiał/a Łukasz Kijek

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Łukasz Kijek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Teoretycznie miałam biurko, a na tym biurku był telefon, był spis telefonów, były jakieś teczki, w które coś się upychało, coś się wkładało.. Mówię, że teoretycznie

Nawet jeśli się kłócili, to nie było tak, żeby mieli się od razu już do siebie nie odzywać.. Były spięcia, bo to były emocje, bo to szybko trzeba było wszystko

Dotyczyło to zgłoszeń kandydatów na senatorów i na posłów, które trzeba było w określonym terminie – to był ostatni możliwy dzień – wysłać do centralnej komisji

Na przeciw zaraz internatu, ale tam płaciłam 35 zł, a internat 55 zł., a dla rolnika, to już było bardzo dużo, bo rolnikom się nigdy za dobrze nie powodziło, i te produkty

Można powiedzieć, że wtedy byliśmy bardziej wolni, jak obecnie, bo ja się spotykam z prasą teraźniejszą, [która] mówi, [że] tego nie wydrukują, bo to jest niepoprawne

Kiedyś moja matka miała dwa duże barany, przyszedł Żyd i kupił te barany od matki.. Kazał je związać i położyć, żeby leżały przez całą noc, a on je następnego

Dla mnie, jako przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego, najistotniejszą rzeczą było właśnie to, że mamy ludzi, na których można liczyć (i w sekretariacie), jak i mamy

Wówczas powstaje koncepcja, żeby w każdym województwie, w każdym mieście, w każdej gminie, gdzie jest to możliwe, powstawały Komitety Obywatelskie, które by zrzeszały w