• Nie Znaleziono Wyników

Z kłopotów filologa : historia jednej koniektury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z kłopotów filologa : historia jednej koniektury"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Pigoń

Z kłopotów filologa : historia jednej

koniektury

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 44/2, 671-678

(2)

Z K ŁOPOTÓW FILOLOGA

H IS T O R IA J E D N E J K O N I E K T U R Y

Mńlją i filologowie swoje kłopoty, i to nie byle jakie. Z umownych znaków graficznych pochwycić najbardziej lotną i jak najbezwzględ­ niej odrębną, „samoswoją“, niepowtarzalną intencję twórczą — to zadanie wcale nie najłatwiejsze. Cóż dziwnego, że porając się z tr u d ­ nościami u ty k a ją oni częstokroć na zaporach, zapędzają się nierzadko na manowce błędu. Ale i błędy byw ają instruktyw ne, i z nich można się niejednego nauczyć. M e masz innej drogi do praw dy, jak b łą­ dzenie. K ażdy z nas przez całe życie, jak Gustaw z Dziadów, to „w błędach nieznużony goniec“. P retensja nieomylności może tu być tylko szkodliwa. Przeprow adza się dziś w pracowniach uni­ wersyteckich programowo ćwiczenia w zakresie k ry ty k i te k stu i sztuki przygotow yw ania w ydań naukowych. Tam miejsce n a naukę

— tak że z cudzych osiągnięć i z cudzych pom yłek.

D la przykładu więc i nauki rad bym przedstawić historię jednej trudnej i wielokrotnie podejmowanej emendacji, w której dywi- nacje filologiczne idą o lepsze z błędami. Właśnie chodzi o Dziady i o słowa Gustawa.

W śród niewykończonych rzutów I cz. Dziadów natrafiam y na miejsce szczególnie trudne, które też juzysporzyło filologom naszym sporo kłopotów i dyskutow ane jest od la t do dziś dnia. Zabłąkany w lesie Gustaw oddaje się marzeniom, urzeczony przez wizję wy- tęsknionej umiłowanej. Przywołuje ją przed oczy duszy jako „sa­

motności córę tajem niczą“ i ta k ą oto odzywa się do niej apostrofą: N iecliaj się tw ój d uch u w ięczy

C hoćby m arn ym , n ik ły m ciałem . Okryj się choć rąbkiem tę c z y Lub ja sn y m źródła k ryształem .

N iech aj tw ojej b lask o b słon y D łu g o , długo w oczach stoi! N iech tw ych, u st rajskim i to n y D łu go, długo słuch się poi.

(3)

672 S T A N I S Ł A W P I G O Ń

D otąd wszystko jasne. Pragnie ją ujrzeć jako ducha elem entar­ nego: sylfidę czy rusałkę. Aliści teraz oto natrafiam y n a trudność w odczytaniu. Strofa n astęp n a w ygląda w autografie ta k :

....

. { ■ f r r ’A^fS ^ ^ ä - 'Ä - 'v . . - > . / О

A utograf, oddany litera w literę, daje tek st następujący: Ś w ieć m i sło ń ca n iech zrzen ica

O lśn ić, m a rzy cłi tw o je lic a , P ie y Syreno pr w lu b y c li głosach , U sn ą ć , m a rzy ć o n ieb io sa ch .

K ażdy widzi, że w zwrotce tej, w szczególności w drugim jej wierszu, jest jakiś lapsus calami, k tó ry n am zam ąca to k myśli. W wierszu pierwszym przydałby się jakiś przecinek, w drugim słowo „olśnić“ m ożna by n a upartego czytać „olśnić“, ale z dziwacznym „m arzych“ nie wiadomo, co począć. Łatw o się więc zgodzić, że tu tkw i błąd, ale gdzie i ja k go usunąć? Oto orzech, n a którym próbują zębów swych od la t filologowie.

Pierwszy wydawca, J . Klaczko, skrupułów filologicznych nie miał. Pochwycił, ja k sądził, myśl po ety i uwyraźni! ją nie m artw iąc się odstępstw am i od autografu. Uzupełnił interpunkcję, z formami fleksyjnym i w 4 w. obszedł się swobodnie, a słowo tru d n e w 2 w. po prostu zastąpił innym i do niego dostosował składnię. W pierw­ szym zbiorowym w ydaniu pośm iertnym dzieł poety czy tam y 1 gładką zw rotkę:

Ś w ieć m i sło ń ce! N ie c h źren ica O lśnię b la sk iem tw eg o lic a ; P iej Syren o. W lu b y c h g ło sa ch U sn ę , m arząc o n ie b io s a c h ...

Lekcję tę zaaprobował syn poety w wydaniu z r. 18802 i ta k to już zostało n a jakiś czas. Wznowił sprawę J . K allenbach, k tó ry przestudiow ał autograf i w ykorzystał go w publikacji p t. Rewizja

tekstu 1 cz. „Dziadów“. .. podług autografu (1887), a ponownie w

wy-1 A . M i c k i e w i c z , P is m a . P a r y ż wy-1860, t . 3, s. 29-30. 2 A . M i c k i e w i c z , D zie ła . P a ry ż 1880, t. 2, s. 161.

(4)

daniu t. 4 Dziel A. Mickiewicza staraniem Tow. Literackiego im. A. Mickiewicza. Odrzucił on lekcję poprzednika i dał te k st ta k i :

Św ieć m i! słoń ca n iech źrenica O l ś n i ć ... tw o je lica; Piej Syren o! W lu b y ch głosach U sn ę, m arzyć o nieb iosach .

Ja k widzimy, nie jest to ta k bezwzględnie „podług au to g rafu “. K rytyk wprowadził w ykrzyknik po „m i“ (nie po „słońce“, jak K lacz­ ko), w 4 w. przeczytał, wbrew autografowi, „U snę“, tym razem za prze­ wodem Klaczki. Przy lekcji „olśnić“ nie obstaje, dopuszcza: „może należałoby czytać olśnię“ pam iętając, że „ć używał Mickiewicz bardzo często“, a przed trudnością główną uskoczył. Słowo trudne w 2 w. wykropkował w tekście głównym, a z Uwag w ydaw cy3 widać, że próbował je czytać: „m arnych“ i uważał całe za omyłkę; gotów by je zastąpić, machnąwszy w ogóle ręką n a autograf, jakim innym , np. „w idząc“.

Propozycji tej pozwolił się zasugerować T. Pini i w swym dwu- nastotom ow ym wydaniu lwowskim Dziel z r. 1911 dał, nie troskając się o autograf:

O lśnię, p a trzą c w tw o je lica.

Kallenbach tym czasem wahał się dalej; tegoż roku w swym wy­ daniu brodzkim 4 stanął chwilowo bezradny n a gruncie agnosty- cyzm u: „Trudno — pisał — domyśleć się, co tu być m iało“. Od tego

ignorabimus odszedł on wszelako z czasem i w ydając tek st Dziadów

w tom iku B i b l i o t e k i N a r o d o w e j przyjął ostatecznie lekcję drugiego wiersza:

O lśnię, (m arząc) tw o je lica

Nie wiele poza ten zator wyszedł autor obecnych uwag przed dwudziestu laty, aczkolwiek z kolei na swą rękę mocował się bezpo­ średnio z autografem. W swym wydaniu Poezji A. Mickiewicza (1929) skapitulował przed trudnością i przyjął tekst za poprzedni­ kiem 5 z tą drobną zmianą, że dał „olsnie“ zam iast „olśnić“. Trzeba się tu pokajać, że nie poprawił tekstu nawet tam , gdzie on (w. 4) w sposób oczywisty odstępuje od autografu.

8 A . M i c k i e w i c z , D zie ła . L w ó w 1905, t. 4, s. 410. * A . M i c k i e w i c z , P is m a . B rod y 1911, t. 2, s. 68. 6 A. M i c k i e w i c z , P oezje. L w ów 1929, t. 2, s. 68.

(5)

S T A N I S Ł A W P I G O Ń

Trzecim badaczem, k tó ry straw ił sporo czasu nad tą stronicą autografu Mickiewicza, był W. Borowy. Jak o plon ponownych oglę­ dzin proponował on lekcję trochę odmienną, drukiem dotąd nie podaną:

Ś w ieć m i sło ń c e , n iech źrzenica O lśnię m arząc tw o je lica.

Ja k w id z im y , Borowy wprowadza trzy em endacje; czyta: „słońce“ zam iast wcale wyraźnego w autografie „słońca“, po czym staw ia przecinek, którego autograf nie ma, czyta „olśnię” zam iast „olsnie” , a omyłkę „m arzych“ popraw ia zgodnie z Kallenbachem n a „m arząc“.

Gruntownie zmienił sformowanie zw rotki następny filolog, J . Kleiner. W ydając w P a m i ę t n i k u L i t e r a c k i m 6 nowoodczytany i nowougrupowany te k st Dziadów cz. I, pomieścił tam zwrotkę naszą w tak im brzm ieniu:

Ś w ieć m i słoń ca n iech źrzenica — O lśnieć, m a rzy ć tw o je l i c a . . . P iej, Syren o, w lu b y c h głosach , U sn ą ć , m a rzy ć o n ie b io s a c h ...

A zatem , w porównaniu z poprzednikam i w wierszu 1 zostawił tek st ściśle według autografu, nie wprowadzając żadnego znaku jirzestankowego prócz m yślnika n a końcu. W wierszu 4 również trzym ał się autografu dając: „U snąć“. M e poskąpił natom iast zm ian w wierszu 2; „O lsnie“ zmienił na „Olśnieć“, a słowo zepsute „m arzych“ popraw ił n a „m arzyć“.

Rozumiemy, co k rytykiem powodowało. W iedziony czujnym zmysłem estetycznym dostrzegł on, że w zwrotce tej można b y za niewielką cenę uzyskać doskonałą stru ktu rę, o p artą n a syme­ trii i paraleli: w. 1 i 3 można ująć w dwa szeregi sym etrycznych apostrof (Świeć! — P iej!), a w. 2 i 4 w takież dwa szeregi jeszcze bardziej sym etrycznych bezokoliczników (Olśnieć, m arzyć — Usnąć, m arzyć). Stroficzna stru k tu ra ï>o p rostu wyrzeźbiona. Gorzej jest trochę ze stroną znaczeniowrą.

Co ta lekcja znaczy, jak należy rozumieć sens ta k sformowanego tekstu, w yjaśnił k ry ty k w swej monografii o Mickiewiczu7 i po­ nownie w recenzji w ydania narodowego Dziel Mickiewicza8. W edług

6 J . K l e i n e r , „XteiatZow“ część p ie rw sza . T ek st całkow ity w n ow ym u k ła ­

dzie. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X X X I , 1934, s. 183.

7 ,1. K l e i n e r , M ick iew icz. L u b lin 1948, t. 1, s. 242.

8 J . K l e i n e r , W y d a n ie narodow e „DzieZ“ M ick iew icza . P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X X X I X , 1950, 8. 3 3 5 - 3 3 6 .

(6)

tego poeta pisząc wiersz 1 chciał jakoby powiedzieć: „Świeć mi, źrenico słońca“. Słówko „niech” miałoby tu być jakoby wzmocnie­ niem try b u rozkazującego.

Eecenzja wydania narodowego Dzieł (1949), ogłoszona w P a ­ m i ę t n i k u L i t e r a c k i m , odnosiła się m. in. do tek stu t. 3, k tó ry wyszedł spod redakcji piszącego te słowa. Kleiner nie jest zadowolony z tego tekstu. J a zaś w wersji zwrotki podanej w tam ty m wydaniu chciałem ja k najm niej gospodarować, a oddać najwierniej autograf. 'Przyjąłem więc wiersz 1 w brzmieniu nienaruszonym, uchyliłem się naw et od postawienia w nim przecinka, proponując go tylko w O bjaśnieniach (ale zostawiając niepotrzebnie myślnik na końcu wiersza), a w 2 wierszu słowo niewyraźne wykropkowałem propo­ nując, znowu tylko w kom entarzu, przypuszczalną koniekturę.

Pozw any przez recenzenta na udeptaną ziemię, próbowałem się bronić, z czego wyszła n o ta tk a w tym że roczniku P a m i ę t n i k a L i t e r a c k i e g o 9. Uchyliłem tam Kleinerową lekcję pierwszego słowa w 2 wierszu jako niezgodną z faktycznym stanem rzeczy. W autografie ma ono najwyraźniej sześć liter, można je więc czytać: „olśnić“ albo „olśnić“, ale w żadnym razie nie: „olśnieć“, na co by potrzeba mieć w autografie siedem liter. Nie przyjąłem też lekcji ani interpretacji wiersza pierwszego. K ry ty k — pisałem —

[...] dop atru je się tu jak iejś n iesłych an ej in w ersji. Słow a: „Św ieć m i słońca n iech ź r e n ic a !“ bierze w zn a czen iu : „ N iech słońca źrenica m i św ieci ! “ J e st to h ip o teza z b y t ju ż ry zy k o w n a . Sądzę, że od k ąd p olsk a m ow a m ow ą p olsk ą, n ik t n ig d y i n ik om u n ie p ow ied ział: P rzy n ieś m i w o d y n iech szk lan k ę! A coś w ty m sty lu p rzyp isu je recen zen t M ickiew iczow i. Z aak cep tow ać te g o n iesp osób .

Recenzent przyznał częściowo rację i wycofał się, zarzucił daw* niejszą swą propozycję. W ysunął natom iast nową, równie niespo­ dzianą 10 :

Skoro strofa p isa n a je s t w ja k im ś p ośp iech u c z y z ja k im ś oporem p sy ch iczn y m i p osiad a o m y łk i p isan ia, d laczego n ie p rzyp u ścić o m y łk i

w p ierw szym w ierszu ? Szczególnie częste są o m y łk i w o sta tn ich literach

słow a — c z y w ięc nie m oże b y ć om y łk ą „ c k “ w słów k u „ n iech “ ? N a su w a się m yśl, że m iało b y ć „ n ie b “, że b lask w yrażon ej p o sta c i G u staw ujm uje w m etaforę „źrenica słoń ca n ieb ia ń sk ieg o “, słońca fik cy jn y ch , w m

arze-9 S. P i g o ń , U w agi o uwagach prof. J . K le in e ra na tem at I I I tom u w y d a n ia

narodowego „ D z ie ł“ M ickiew icza. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X X X I X , 1950, s. 358.

10 J. K l e i n e r , W ydan ie n a r o d o w e ..., s. 330.

(7)

676 S T A N I S Ł A W P I G O Ń

uiu ja śn ie ją c y c h n ieb io s. N ie w ą tp liw ie d op ełn iacz „ n ie b “ za m ia st „n ie­ b io s“ b y łb y cz y m ś rzad k im , ale n ie m a w sob ie n ic rażącego, a w o ła cz „źren ic a “ zu p ełn ie je s t m ożliw y.

Według tego pierwszy dwuwiersz zw rotki winien b y brzmieć: Ś w ieć m i, słoń ca nieb źrenica —

O lśnieć, m a rzy ć tw o je lica;

W ostateczności dopuszcza k ry ty k także możliwość lekcji Bo- rowego, zmieniwszy ją. nieco w 2 wierszu: „M arzyć“ zam iast

„m arząc“, tzn. ta k iej:

Ś w ieć m i sło ń ce! N iech źrenica O lśnię! M arzyć tw o je lica!

Tak czy owak pragnie 011 salwować swe postrzeżenia o „para- lelizmie n a tu ry wersyfikacyjnej i składniow ej“, zachodzącym jak o by w zwrotce, i podtrzym uje swe rozumienie sensu: Gustaw według tego

zgad za się n a o ślep n ięcie (olśnieć — o ślep n ą ć), b yle m arzyć o licach idealnej k o ch a n k i, ta k jak c h ę tn ie g o d zi się na u śn ięcie. b y le m arzyć o n ieb iosach .

Ale dom niem any i dosztukow any trochę paralelizm wydaje się tu co najm niej wrątpliwy. Paralelizm 11 brzm ień i form gram atycz­ nych, jeżeliby miał zachodzić i poza dźwiękiem coś tu mówić,

winienby chyba iść wr parze z paralel izmom znaczeń, a tego ty m ­ czasem uchwycić niesposób (ładny mi paralelizm : sen i ślepota!).

Po ty m wszystkim , co się rzekło, może się wrięc w yda słusznym, że wrócimy przecież do lekcji przyjętej w wydaniu narodowym i pow tórzym y ją tu , z lekka jodynie m odyfikując:

Ś w ieć m i! sło ń ca n iech źrzenica O lsnie m a rz[ą e] tw o je lica.

W ten sposób czytelnik dzisiejszy otrzym uje do wyboru trzy sposoby odczytania miejsca wrątpliw'ego, lekcje: Borowego, Klei­ nera, Pigonia.

Przy w^yborze między tym i trzem a ewentualnościami decydować musi zasada, któ rą wolno — sądzę — postawić na zakończenie jako zdobycz tego drobiazgowego sporu. J e s t ona pro sta: w tekście

J1 N a le ż y też w p row ad zić d robną korekturę do ob ja śn ien ia n a w ia so w eg o w u stęp ie p r z y to c z o n y m : oślep n ąć ma za syn on im nie olśn ieć, lecz olsnąć. rzadziej olśnąć.

(8)

autora, choćby i zmylonym, należy jak najmniej gospodarować, interweniować ja k najrzadziej, jak najoszczędniej w tykać swoje ko- niektury. Tam tylko, gdzie to najkonieczniej potrzebne, gdzie bez tego czytelnik się zgubi. Z kilku proponowanych emendacji bez żadnej wątpliwości najstosowniejsza będzie ta, k tó ra ja k najwięcej zostawia tekstu autorskiego bez naruszenia.

Jeżeli pod ty m kątem spojrzymy na trzy zestawione powyżej lekcje zwrotki, różnice i stosowność ich czy niestosowność w ystąpią jasno.

Chcąc poprawić w tekście jedno zmylone słowo Kleiner przyjm uje, że Mickiewicz pisząc dwuwiersz pomylił się aż w trzech miejscach: napisał „niech“ zam iast „nieb“, „olśnieć“ zam iast „olsnie“ i „ma- rzych“ zam iast „m arzyć“. Borowy przyjm uje, że poeta pomylił się w dwóch miejscach i dał: „słońca“ zam iast „słońce“ i „m arzyeh“ zam iast „m arząc“. J a k sprawdzić łatwo, autograf do ta k dalekich zapędów nie daje podstaw y: słowo „słońca“ i słowo „olsnie“ są tam zupełnie wyraźne.

P rzy lekcji podanej w wydaniu narodowym przyjm uje się rnyłkę w jednym tylko miejscu, ta m gdzie się ją przyjąć musi: zam iast „m arzyeh“ dano ta m „m arząc“. Wszędzie indziej zostawia się tekst poety nienaruszony. Znak przestankowy wprowadza się w 1 w. jedynie po „m i“, zgodnie z propozycją Kleinera, a wbrew Borowemu. Ta jedna koniektura przywraca dostatecznie sens wiersza. W ątpli­ wości przy wyborze wśród tych alternatyw być chyba nie powinno. A ów sens wiersza w ynikający z przeprowadzonej koniektury? K to wie, czy nie jest on lepszy niż przy tam tych. I Borowy, i Klei­ ner rozum ieją, że w myśl poety oślepnąć ma Gustaw, jakoby po to mianowicie, by mógł marzyć o licach ukochanej; obaj przyjm ują, że tego on sam właśnie pragnie. In terp retacja więcej niż wątpliwa. Cóż to za kochanek, k tóry radby stracić wzrok, by mógł w marzeniu kontemplować oblicze ukochanej! Oślepnąć — żeby oglądać!

Możliwy tu jest i znacznie stosowniejszy się w ydaje sens całkiem inny: oślepnąć m a słońce, napotkaw szy lica umiłowanej „córy sa­ m otności“, o blasku bardziej niż jego własny olśniewającym. Zgasnąć ma źrenica słoneczna marząc, to znaczy kontem plując w marzeniu niezrównane piękno tej twarzy.

J e s t w ty m oczywiście emfaza i hiperbola; piękność ukochanej wyniesiona tu została ponad wszystkie piękności dostrzegalne w kos­ mosie, ponad najwryższą piękność, jaka może istnieć w naturze, blask jej lica — ponad blask słońca. Bo też dla Gustawn. jest ona

(9)

678 S T A N I S Ł A W P I G O Ń

wyższa n ad naturę, je st właśnie niebiańska, w jej oblicznośei można tylko „marzyć o niebiosach“. M amy tu więc hiperbolę w superla­ tywie. Oczywiście. Ale któż powie, że właśnie ta k wyolbrzymiona nie jest ona stosowną w ustach młodego marzyciela rom antycznego? Że nie jest w ty m miejscu właśnie najwłaściwsza? Że nie najtrafniej oddaje egzaltację pokolenia? Sądzę, że można się śmiało na nią zgodzić i pozostać przy tekście ustalonym w w ydaniu narodowym.

Tę przydługą nieco chryję podało się tu , jakośm y rzekli, „dla n au k i“. Można było wskazać dobry przykład trudności piętrzących się przed uważnym filologiem, kiedy pełen pietyzm u chce jak n a j­ bardziej uszanować wolę twórczą autora, usiłuje wydobyć z przypad­ kowych osłon i przekazać przyszłości słowo jego w szacie jak n a j­ bardziej nieskazitelnej i najautentyczniejszej. Z przedstawionej wieloletniej kolei dociekań, pomysłów i błądzeń dostrzec łatwo, ile inwencji zużyć trzeba dla trafnego usunięcia jednej przypadkowej zapory, a zarazem przekonać się można, ile to waży na tej drodze, obok dywinacji, ostrożność, oględność, własny krytycyzm wspierany postronną kontrolą krytyczną, a nade wszystko —■ jakim doniosłym postulatem jest sumienność filologiczna.

Cytaty

Powiązane dokumenty

(produkty mleczne), soja (produkty sojowe i pochodne), sezam (i pochodne), jaja (i pochodne), orzechy (orzechy ziemne migdały) seler gorczyca łubin lub zawierające siarczany,

Wykonawca zobowiązany jest dostarczyć zamawiającemu dowody zapłaty wymagalnego wynagrodzenia podwykonawcy (potwierdzenie wykonania przelewu z konta wykonawcy oraz potwierdzenie

w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po tym, gdy stwierdzono ich brak. "Popełniłam błąd [łamiąc zalecenia rządu] i bardzo za to przepraszam. Politykom wolno mniej,

ketchup, tomato paste, cured meats etc.) may contain trace levels of allergens: gluten, milk (including lactose), eggs, soy, nuts, celeriac and

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych

Wykonawca zobowiązany jest dostarczyć zamawiającemu dowody zapłaty wymagalnego wynagrodzenia podwykonawcy (potwierdzenie wykonania przelewu z konta wykonawcy oraz potwierdzenie

Potwierdzając moje wrażenia, zgadza się, że teraz właśnie jest narzędziem eksperymentu, wręcz dlatego tylko może jeszcze pisać, takie znajdując