• Nie Znaleziono Wyników

O napoleonizmie Fredry

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O napoleonizmie Fredry"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogdan Zakrzewski

O napoleonizmie Fredry

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/2, 3-20

(2)

I.

R O Z P R A W Y

I

A R T Y K U Ł Y

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X V II I, 1977, z. 2

BOGDAN ZAKRZEWSKI

O NA PO LEO N IZM IE FR ED R Y *

Sform ułow anie ty tu ło w e oznacza podjęcie zagadnień stosunku F re d ry do N apoleona i napoleonizm u oraz do ich legendy. N apoleonizm tra k tu ję jako ideologię w szerokim jej znaczeniu i dziedzictwie, obejm u jącą róż­ norodne doświadczenia F re d ry w yniesione z jego życia wojskowego i w sposób isto tn y k sz ta łtu jąc e jego osobowość.

Zagadnienie napoleonizm u w życiu i twórczości F re d ry jest jed n y m z najistotniejszych, a zarazem n a jtru d n ie jsz y c h do rozw iązania, ze w zglę­ du na jego now atorstw o a rty sty czn e i w ielofunkcyjność ideową, z uw agi na jego obecność i am b iw a len tn ą ew olucyjność w całym długim biegu życia F re d ry oraz wobec b ra k u bogatszych przekazów źródłow ych (nie- literackich) dotyczących jego służby w ojskow ej. W nie napisanych dotąd dziejach napoleonizm u polskiego doby rom antycznej stanow i ich zasad­ niczy rozdział, n ajciekaw szy zapew ne i z tego powodu, iż ów napoleonizm F re d ry w ym yka się stereo ty p o m legendy napoleońskiej: jasnej albo czar­ nej.

Z dość w ątłego i przyczynkarskiego stan u b adań w arto przytoczyć dw ie rep re z en ta ty w n e opinie. Znakom itego znaw cy legendy napoleoń­ skiej, A ndrzeja Zahorskiego, i znakom itego fredrologa, K azim ierza W yki. P ierw sza — zdaw kow a — pośw iadcza niew czytanie się w napoleoński p am iętn ik F re d ry T r z y po trz y , k tó ry nb. Z ahorski ocenia bardzo w y ­ soko:

Jasną barwą kreśli tę epokę najznakom itszy z naszych komediopisarzy, Aleksander Fredro, żołnierz i oficer ułanów K sięstw a Warszawskiego, w sw ych św ietnych pam iętnikach T rzy po trzy. Z tych czasów w yniósł Fredro znamienny rys sw ej twórczości — kult honoru i wierności żołn iersk iej1.

* Referat w ygłoszony na konferencji naukowej „Aleksander Fredro. W stulecie śm ierci” (Warszawa, 15—16 X I 1976), zorganizowanej przez Kom itet Nauk o Litera­

turze Polskiej PAN i Instytut Badań Literackich PAN.

1 A. Z a h o r s k i , Z dzie jów legendy napoleońskiej w Polsce. W arszawa 1971, s. 85. To ostatnie zdanie autor pow tórzył om al dosłownie w książce Spór o N apole­

ona w e Francji i w Polsce (Warszawa 1974, s. 92). Być może, iż historykowi w ystar­

(3)

N atom iast W yka w ostatn iej sw ej p racy o kom ediopisarzu stw ierdza:

Fredro nie przekazuje kultu Napoleona, wobec Cesarza jest on sceptyczny. „Narody sum ienia nie m ają” — oto jego gorzki w niosek z epopei napoleoń­ skiej 2.

Oba przytoczone sądy — a b stra h u ją c od ich sy n tety czn ej z koniecz­ ności ograniczoności — m ają w artość k o n tro w ersy jn y c h uogólnień. I w ła ś­ nie ta ich k o ntrow ersyjność stanow i w ypadkow ą sum ę poglądów F re d ry - -a rty sty na in te resu jąc y nas problem .

Na początku jed n ak konieczna jest in fo rm acja ty p u biograficznego. F redro pośród w ielu naszych lite ra tó w zain teresow an ych trw ale j, g łę­ biej i w sposób tw órczy N apoleonem i napoleonizm em był jed n y m z n ie ­ licznych, k tó rz y — jak np. Józef W ybicki, K azim ierz B rodziński, C yp rian Godebski, W incenty R eklew ski czy Tomasz Tym ow ski — b rali ud ział w w ojnach napoleońskich. F re d ro — w ich fazach najtragiczn iejszy ch : w w y p raw ie na Rosję i pow rocie zdziesiątkow anej arm ii (z tyfusem i n ie ­ wolą w W ilnie), aż po ab d y k ację Napoleona. F re d ro był jego n a jw ie r­ niejszym żołnierzem polskim : z honoru i obow iązku przysięgi. I tak ja k książę Józef — szedłby za nim ,,na koniec św iata” (T 136). D latego n a ­ leżał do tych, co zgłosili się do dym isji, nie zaś, jak później b ra t jego M aksym ilian, w y b ra li in tra tę służby carskiej. A leksan der był jed n y m z tych, k tó rz y na rew ii-sty p ie odbytej przez cara w S aint-D enis (24 IV 1814) stali „cicho i p o chm urno” i k tó ry m „łzy jeszcze nie oschły — tak jest, łzy ”, choć już w Lipsku wiedział, iż stracił „pow tórnie O jczyznę” (T 87, 79).

Pierw sze „zetknięcie” F re d ry z Napoleonem nastąp iło pod Sm oleń­ skiem (w sierp n iu 1812)3 i odtąd w idzim y ich w bliskim sąsiedztw ie — oczywiście literack im z T r z y po trzy, szczególnie wówczas, gdy k a p ita n F red ro był „zawsze przy cesarzu N apoleonie” (T 81), tj. jako oficer sztab u głównego (nom inację otrzym ał w Zgorzelcu 24 V III 1813).

U schy łku r. 1840, gdy N apoleon po raz o statn i w racał do P ary ża, F redro zapew ne ze w zruszeniem czytał o ty ch w spaniałych cerem oniach opisyw anych m u w listach jego b ra ta H e n r y k a 4 i w idział siebie p rzy orderach, pośród licznych Polaków , w iern y ch w iarusów , gdy ulica p a ­

2 K. W y k a , Aleksander Fredro. 1793—1876. W zbiorze: Literatura krajow a

w okresie romantyzm u. 1831—1863. T. 1. Kraków 1975, s. 429. „Obraz Literatury

Polskiej X IX i X X W ieku”. Seria 3. We w stępie do Pigoniow skiej edycji Pism

w szystkich A. F r e d r y (1 1. Warszawa 1955) Wyka pogłębia oczyw iście problem

napoleonizmu. Odwołując się w dalszym ciągu do tejże edycji Pism w szystkich (opracowanej przez S. P i g o n i a przy w spółudziale K. C z a j k o w s k i e j ) posługujem y się skrótem PW. Pierw sza liczba po skrócie w skazuje tom (cyfra do­ dana po łączniku — volumen stanowiące część tomu), liczba po przecinku — stro­ nicę. Odrębny skrót stosujem y dla tekstu podstawowego tutaj i najczęściej cytow a­ nego: T = T rzy po tr z y (PW 13-1).

8 A. F r e d r o , P o rtre ty osób, które znałem osobiście. W: PW 13-1, 214. 4 A. F r e d r o , Korespondencja, listy z 21 i 27 XII 1840. W : PW 14.

(4)

ry sk a skandow ała: „A bas les traîtres, à bas G uizot, v ive Г E m pereur,

v iv e n t les Polonais” 5. Ale nie chciał od b ra ta an i upom inków z tej u ro ­

czystości w postaci kolorow ej litog rafii orszaku pogrzebow ego6, a n i in ­ nych sztychów sław iących b o haterstw o N a p o le o n a 7. M iał go bowiem w sw ych w spom nieniach n a zupełnie innych praw ach, w przeciw ieństw ie do drugiego swego b ra ta napoleończyka — Sew eryna, b oh atera spod W agram i P e tersw a ld e, k tó ry k u lt N apoleona pielęgnow ał tak sta ra n n ie jak gościnne sw oje Nowosiółki.

Zaszczyt „bycia żołnierzem napoleońskim ” tow arzyszy F red rze przez całe życie, zarów no w odczuciu w łasnym 8 ja k i w opinii społecznej. J e st on n a w e t jak b y godniejszy od zaszczytu „ojca kom edii polskiej” i znacz­ nie w cześniej „oprom ienił” czoło młodego kap itan a legendą napoleońską. G dy ofiarow ano m u uroczyście w 1865 r. m edal, jako kom ediopisarzow i „Dobrze Z asłużonem u w N arodzie” , w ręczano m u go jako „żołnierzowi, poecie i obyw atelow i polskiem u” 9. N atom iast na pośm iertnej klepsydrze w ypisano: „żołnierz napoleoński, ojciec kom edii polskiej” , a za tru m n ą sędziw y w e te ra n w ojen N apoleona W ielkiego, „Paw ulski, niósł na aksa­ m itn ej poduszce o rd ery zm arłego: Legię Honorową, K rzyż V irtu ti M ili­ tari, M edal Św iętej H eleny [...]” 10.

P rz y ja ź n ie F re d ry z e ry w alk i ze św iata napoleońskiego były w jego życiu długo i trw a le pielęgnow ane, np. z Józefem G rabow skim , a szcze­ gólnie z gen. Józefem Załuskim . F re d ro nie znosił jed n a k an ty k w a ry z m u i tro m ta d rac ji patrio ty czn ej lw ow skich napoleończyków . Idee napoleoń­ skie, w historycznej ich ew olucji europejskiej i w polskiej swojszczyźnie, b y ły żyw e w jego zainteresow aniach i o rien tacjach politycznych a n ty - zaborczych.

K rą g le k tu r F re d ry z tego zakresu obejm ow ał czołowe prace o zasięgu europejskim , np. L. A. T hiersa w ielotom ow ą H istoire du Consulat et

de l’E m pire (T 95), A. J. F ain a M anuscrit de m il h u it cent quatorze [...]

(1823), Z polskich au to ró w R. S ołtyka R elation des opérations de l’arm ée

[...] pendant la cam pagne de 1809 (1841) oraz liczne inne pam iętniki, np.

J . Załuskiego, J. G rabow skiego. Znał także antynapoleońskie d ram a ty A ugusta Kotzebuego.

Można stw ierdzić, iż zainteresow ania Napoleonem , jego czasami, dzie­ dzictw em oraz legendą były trw a ły m skład n ik iem biografii F re d ry , ró w ­ nież w zakresie tw órczości w łasn ej, kom ediow ej i pozakom ediow ej. W ko­ m ediach stanow iły jak b y (także w m aterii pozasłow nych w ypow iedzi

5 Ibidem, s. 563.

6 Ibidem, s. 576.

7 Ibidem, s. 576, 580. Zob. B. Z a k r z e w s k i , Fredro z paradyzu. Wrocław 1976, s. 103.

8 Zob. np. relację Z. K a c z k o w s k i e g o ( Mój pamiętnik. Lwów 1907, s. 63). 9 Cyt. według: Z a k r z e w s k i , Fredro i fredriLsie. W rocław 1974, s. 209 n. 10 Cyt. jw., s. 335. Jan P aw ulski był reprezentatywnym , niejako etatowym „pa- triotnikiem ” lw ow skim .

(5)

osób) su b s ty tu t polskiej tra d y c ji patriotyczn o -żo łn iersk iej, nb. n ad u ż y w a ­ ny n ieraz w ich scenicznych dziejach! (np. „napoleońsko-urlopow a » ch ry - ja « ” — D am y i h u za ry — ja k je określa W yka n , czy P rzyjaciele). W ię­ cej ty c h zainteresow ań odn ajd u jem y w w ierszach F re d ry : okolicznościo­ w ych (m. in. do daw nych tow arzyszy broni), p atrio ty czn y ch (jak P ieśń

P olaków czy S ta ry ułan), saty ry czn y ch (np. facecja A n g lik i Francuz,

będąca pierw szym rzu te m pow iastki o P aw le i Gawle) oraz osobistych (np. Pro mem oria). Je d n ak pełnię swego arty sty czn ego poglądu na N apo­ leona i napoleonizm zaw arł w najlepszym p a m ię tn ik u polskim w szech­ czasów, w T r z y po trzy . Będzie on w łaśnie om al w yłącznym źródłem n a ­ szych rozw ażań, z tego też w zględu, iż dotyczy przede w szystkim (choć nie tylko) czasów napoleońskiej w ojaczki F re d ry .

Jak o a u to r p am iętnik a pisanego w zasadniczym zrębie w lata ch c z te r­ dziestych m usiał F re d ro — rzecz jasna — N apoleona i napoleonizm w i­ dzieć także, a może głów nie, oczam i z ty ch w łaśnie lat, a więc oczami w ielkiego i dojrzałego już pisarza, oczam i p rześw ietlający m i m łodzieńcze w spom nienia. T rzeba podkreślić złożoność tego problem u, jakże nieraz tru d n eg o do rozłożenia, rozdzielenia przy in te rp re ta c ji. Zdaw ał sobie z tego sp raw ę parniętnikarz, pisząc:

N ie w szystko ja co do słowa m yślałem w czółnie, co teraz m yślę przy sto­ liku. Przebaczcie mi te anakronizma. Trudno przepiłow ać się na dwoje i dwie ze sieb ie zrobić połow y, jednę — jakim się było, a drugę — jakim się jest. [T 121]

Z rzad k a tylk o d ysponujem y „źródłow ym i” przekazam i, k tó re pozw a­ lają nam na bezbłędną k o n fro n tację poglądów „naiw nego” żołnierza ze „ sta ry m ” pam iętnikarzem .

W dniu ab d y k a cji N apoleona w · F o n tain eb leau (5 IV 1814) F red ro , p rzy to m n y jej, napisał Pieśń Polaków, tj. żołnierzy po w racający ch do k ra ju . W iersz, niezw ykle w ażny dla owej k o nfro ntacji, u jaw n ia „na gorąco” owoczesny stosunek F re d ry do s p ra w y polskiego napoleonizm u. W persp ek ty w ie oglądu i dośw iadczeń „stareg o ” p am iętn ikarza pozostają z niej żyw e tak ie w artości „hasłow e”, jak : „honor, sław a, bohaterstw o, stałość” , zw iązane „Z ch lu b nym Polaka n azw isk iem ”. N ato m iast później­ szy k ry ty c y z m wobec p o lity k i N apoleona je s t w w ierszu nieobecny. P o ­ lacy cierpią „dla ho noru i dla sław y ”, rzu cen i w obce stro n y , są tylko „srogich przeznaczeń igrzyskiem ” , a klęska N apoleona je s t u tr a tą „P o l­ ski nad S ek w an ą” 12. Cała jeszcze świeża przeszłość od by tych w ojen skw itow ana została om al idylliczną reflek sją:

Szybko szczęścia chwile zeszły, Szczątki tylko rot i znaków 11 W y k a , A leksander Fredro, s. 410.

18 A. F r e d r o , Pieśń Polaków oraz jej w ersja późniejsza pt. Pieśń nasza. W: PW 12, 83—84. W T rzy po tr z y napisze już inaczej (T 79, podkreśl. B. Z.): „Z upadkiem potęgi Francji upadły i n a d z i e j e P olak ów ”.

(6)

Świadczą sm utnie byt nasz przeszły, Świadczą nadzieję Polaków.

[ ]

Los nas staw ił w jednym rzędzie, N iech jeden drugiego wspiera, A przyjaźń ocierać będzie Łzy, które przeszłość w y d z ier a ls.

S tereo ty p n ap oleo ńczy k a-u łana, fo rm u ją c y się w łaśnie „na oczach” i „w se rc u ” m łodego F re d ry , stereo ty p , k tó ry tak mocno i n a długo m iał ukształtow ać ty p b o h a te ra i b o h aterstw a żołnierza polskiego, istn ieje jeszcze w św iadom ości daw nego u łan a napoleońskiego, z entuzjazm em w itającego w y b uch p ow stania listopadow ego. M ianow icie w w ierszu

S ta ry ułan, o zbanalizow anej już poetyce piosenki pow stańczej:

K iedy pod Napoleonem Nasz Książę Józef dowodził, S ław a biła w ielkim dzwonem, A ż św iat cały z nami chodził. W tedy w krw awym w rogów mrowiu Lansa była mi podporą,

Kulim nie znał, jak z ołowiu... Niech pedogrę diabli b io rą !14

F re d ro a rty s ta -p a m ię tn ik a rz zb u rzy n ato m iast w spom niany ste re o ty p napoleończyka-ułana, zastęp u jąc go o w iele głębszą i n o w ato rsk ą w k u n sz­ cie kreacją.

W rok u 1820 n apisał ciętą fraszk ę w ym ierzoną przeciw 6-tom ow em u dziełu ks. Ignacego C hodynickiego pt. D zieje histo ry с zn o -p o lityczn e E u ­

ro p y [...] na p o czą tku X I X w. 15, k tó re w d uchu rela cji gazet niem ieckich,

w sposób fałszyw y, a więc wrogi, p rzedstaw iało Napoleona. F raszk a F re d ry — jak objaśn ia P igoń — „jest n iew ątp liw ie o d p łatą za te n »hołd

uwielbienia« dla Św iętego P rz y m ie rz a ” 16.

W tym że ro k u pow stała w spom niana ju ż alegoryczna facecja poli­ tyczna A n g lik i F rancuz [...]. Pigoń nazyw a ten u tw ó r facecją o N apoleo­ nie 17. J e st ona cenny m dla nas św iadectw em F redrow skiej ocen y jakże niedaw nych jeszcze zm agań dw óch p o tężnych ad w ersarzy : m ocarstw a lądow ego i m orskiego; zm agań, w k tó ry c h a u to r T r z y po tr z y przecież uczestniczył. „N iecne [...] sw aw ole” aw anturniczego F ran cu za-m y śliw e- go, grożące zw aleniem „starego dom u” , tj. św iata, ubezw ładnia, z a ta ­ pia — jak w iem y — A nglik-w ędkarz, k tó re m u nie udało się prośbam i skłonić m yśliw ego, „by raczy ł łaskaw ie / Odpocząć czasam i w tej głośnej

13 F r e d r o , Pieśń Polaków, s. 83.

14 A. F r e d r o , S ta r y ułan. W: PW 12, 85.

15 A. F r e d r o , Dzieje h[istoryczno]-p[olityczne] ks. Chfodynickiego]. W: PW 12, 189.

16 S. P i g o ń , kom entarz w: PW 12, 614.

(7)

zabaw ie” 18. M oralistyczna p u en ta tej żartobliw ej n iby -facecji je st w nio­ skiem w yniesionym z w łasnych dośw iadczeń i p rzem yśleń F re d ry , m ia­ now icie — gorzkim osądem epopei i cesarza Francuzów , „dogoryw ają­ cego” jeszcze wówczas na w yspie §w . H eleny z woli „oligarchii angiel­ skiej i jej siepacza” 19.

T r z y po trzy , skom ponow ane arcynow atorsko, bez precedensu w dzie­

jac h naszego p am iętn ik arstw a, zaw ierają także p a rtie pisane w sty lu publicystycznych kom entarzy o siln y m ład u n k u em ocjonalnym . P ośw iad­ czają one współczesność w yrażan y ch poglądów, a w k w estiach in te re su ­ jących histo ry ka napoleonizm u F re d ry przynoszą jednoznaczne jego opi­ nie kryty czne, włożone jed n a k (dla podniesienia ich w agi oraz rozszerze­ nia perspektyw y) w u sta oficerów sztabow ych („sm utne rozm ow y b ied ­ ny ch nas Polaków w lipskich alejach ” , T 79):

Ale m niem aliśm y, że dopiero pod Lipskiem tracimy powtórnie Ojczyznę, nie w iedzieliśm y, że Napoleon najłatw iej zawsze przyjm ował warunek wrócenia jej w potrójne jarżmo niew oli. Piekielna obłudo! szatańska polityko! Tyle po­ święcenia, tyle krwi przyjm ować za nadzieje, których w głębi serca nie m yśli się spełnić. Skrępow ał nas tym K sięstw em Warszawskim, tym królem saskim , i kiedy pozbawił w szelkiej sam odzielności, jak m artwą sw oją w łasnością był zaw sze gotów rozrządzić. Biada człow iekow i, którego los zaw isł od drugiego, ale dwakroć biada narodowi, co zaw isł od interesu innego narodu! Narody su­ m ienia nie mają. [T 79] 20

W inn y m także m iejscu F red ro , in fo rm u jąc z owej persp ek ty w y o tw o­ rze n iu się w ojska polskiego w r. 1809, w trąc a z przekąsem : „jak nas i n a ­ sze zasługi W ielki N apoleon m ało cenił” (T 123). A staw iając „teraz [...] pod rozw agę obraz owego czasu”, w ypom ina swoim krajano m , iż zby t pochopnie rzu cili się do broni, organizow ali pow stanie „bez n a jm n ie j­ szego w ezw ania do w spółdziałania, w im ieniu ówczasowego W skrzesi­ ciela (!!!) P o lsk i” (T 205).

Albo rela cjo n u je opinie sejm ikującego w ojska polskiego, jak to N a­ poleon fry m arczy ł legionam i, każąc w San Domingo szukać O jczyzny (T 137). O burzenie F re d ry -p a m iętn ik arz a w yw ołuje cyniczna przem ow a N apoleona do w ojska polskiego (z końca października 1813):

„Nie idzie mi o waszą pomoc. Kilka tysięcy Polaków nie przeważy szali losów. Nie m yślcie, że sprawa Francji stracona. Fortuna jest to frajerka... dziś temu, jutro tamtemu użycza sw oich pieszczot. Czy m nie w idzicie zmienionego? Czy nie jestem mężczyzną? Jeżeli m nie odstąpicie, rozwiążecie przez to od razu sprawę Polski, i może na zawsze. Jeżeli zaś zostaniecie w ierni orłom francus­ kim, natenczas przy zawieraniu pokoju przytom ność wasza zmuszać będzie, aby w as nie zapom niano”. [T 137] 21

18 A. F r e d r o , Anglik i Francuz [...]. W: PW 12, 63—64. 19 R. B i e l e c k i , Napoleon. Warszawa 1973, s. 356.

20 Zob. także w arianty tego tekstu (w: PW 13-2, 78, 79), zawierające inne, rów ­ nie m ocne i z pasją w ypow iedziane słowa krytyki stanowiska, jakie zajm ował N apoleon w obec sprawy Polski.

21 Nb. niektórzy pam iętnikarze piszą o entuzjazm ie słuchaczy. Zob. np. F. G a- j e w s к i, Pamiętniki. T. 1. Poznań br., s. 355.

(8)

Przytoczone poglądy są dość typow e dla owoczesnych dziejów sporu i form ow ania się legendy na tem at: N apoleon a spraw a Polski. P o tw ie r­ dzają to m. in. p race A n d rzeja Zahorskiego i S tefan a T reu g u tta. Poglądy te św iadczą o dużym realizm ie politycznym F re d ry , k tó ry ceniąc w ielkie­ go wodza i genialnego żołnierza, potępia — w aspekcie narodow ej sp ra ­ wy — polityka. I w ty m względzie różni się n ieraz od sw ych w spółto­ w arzyszy broni i p am iętn ik arzy , k tó rz y opisując i oceniając te czasy b y ­ w ali b ezkry tyczn y m i chw alcam i N apoleona albo jego bezw zględnym i w ro­ gami. Różni się oczyw iście od rom an tyczn ych tw órców i krzew icieli le­ gendy napoleońskiej, często p rofetycznej, m illenarysty cznej, np. M ickie­ wicza, Słow ackiego czy N orw ida, choć z ro m an ty k am i dzieli ów „in sty n k t honoru ” , b y stro d o strzegając jego daw niejsze „w korzenienie” , znam ienne dla stereo ty p u polskiego b o haterstw a. W sw ym k ry ty cyzm ie publicy sty w ydaje się F re d ro bliższy n iek tó ry m w spółczesnym m u historiografom krajow ym .

D otykam y tu ta j owego problem u bardzo pow ierzchow nie i w sposób uproszczony, zdając sobie spraw ę, iż np. samo choćby zagadnienie kon­ fro n tacji napoleonizm u F re d ry i M ickiewicza, jakże w ażne dla ich dw u arcydzieł: Pana Tadeusza i T r z y po trzy , oraz dla idei gdzie indziej w y­ jaw ianych , dom aga się rychłego opracow ania, jako rep re z en ta ty w n e z ja ­ wisko literack ie e p o k i22.

F red ro zapew nia często, iż „Polacy ubóstw iali N apoleona” także po jego powrocie z Elby:

Żaden nie pom yślał nawet, aby można nie wstąpić w nowo zabierające się hufce pod odrodzonym cesarskim orłem, orłem, do którego zawsze m ieli tyle pociągu, ile w strętu do m oskiewskiej opieki. [T 134]

P rzy tej okazji opow iada anegdotę o k ap itan ie A ntonim Jankow skim , anegdotę, k tó re j m orał rozw iązyw ał w ażny dylem at: w ierności czy zdra­ dy wobec N apoleona. Öw Jankow ski, uczestnik całej epopei napoleoń­ skiej, zw iązany „słow em danym cesarzow i A leksandrow i” nie chciał po­ w rócić do nowo tw orzonych w ojsk N apoleona i zażądał „paszportu do P olski” .

N ie odmówił mu go Napoleon, ale m niemał, że może zaufać oficerow i sw o­ jej gwardii i Polakowi, pow ierzył mu w ięc list do Marii Ludwiki [żona Napole­ ona przebywała w ów czas wraz z synem w Schönbrunn]. Jankowski przyjął list i oddał... cesarzowi Aleksandrowi. [T 134]

Czyn ten p rzysporzył m u aw ansów , ale pozbaw ił „szacunku w spół- kolegów ” i jak b y zaciążył n ad h an ie b n ą śm iercią tego generała jako dom niem anego z d rajcy z p o w stania listopadow ego, z d ra jcy powieszonego n a ulicznej la ta rn i. Jasn e są dla nas pow ody przytoczenia przez F re d rę te j praw dziw ej sk ąd in ąd anegdoty.

22 Trzeba np. pamiętać, iż w okresie pisania T rzy po tr z y powstaje list M ickie­ w icza do Tow iańskiego (12 X 1842), list, w którym nawiedzonem u poecie „duch N apoleona” dyktuje w ieszcze słow a m ówiące, iż iponownie przybędzie, „aby dać życie Francji”.

(9)

O m aw iany tu ty p k ry ty czn y ch ocen Napoleona, jak ie ferow ał F red ro, w cale nie n ajisto tn iejszy dla podjętego zagadnienia („tuzinkow y” w spo­ rze o Napoleona) i nie n ajw ażniejszy (F red ro bow iem nie je st h isto rio ­ g rafe m tych czasów), nie w yczerpuje an i nie określa jego stosun ku — ja k o a rty sty -p a m ię tn ik a rz a — do N apoleona i napoleońskiej legendy. F re d ro nasycił sw ą stern ow sk ą gaw ędę o w łasnej młodości bolesną r e ­ fle k sją p am iętn ik arza stylizującego się na zawiedzionego i zgorzkniałego om al „ sta rc a ”, reflek sją o nieodw racalnym tragizm ie p rzem ijan ia, „ tę sk ­ n otą za niep o w ro tn y m ” — w yw ołującą ogrom dław iących i załzaw ionych w zruszeń. Ten w łaśnie niepokój egzystencjalny d ecyduje o sposobie p rz y ­ w oływ ania, kreow ania i oceny przeszłości, tj. owej młodości, w św ietle dnia współczesnego, k tó ry jest w praw dzie „m ąd rzejszy” o dośw iadczenia życiowe, św iatopoglądow e, ale jednocześnie — jako bez p ersp ek ty w dal­ szej drogi — sk a rla ły wobec w ielkiej i drobnej, łudzącej się i oszukanej, rad osnej i jednocześnie targ ającej boleśnie przeszłości. To am biw alentne jej w idzenie narzuca F red rze często postaw ę h u m o ry sty , postaw ę z ca­ ły m bogactw em odcieni w zruszeniow ych, specyficznych dla F red ro w sk ie­ go hum oru. W tej koncepcji h um orystycznej m ieści się p raw ie bez resz ty napoleonizm F re d ry , uzyskując w ysokow artościow ą opraw ę arty sty czn ą.

N apoleona w licza F red ro w poczet „n ajjen ialn iejszy ch ” ludzi w szech­ czasów, tak ich ja k A leksander W ielki, M ojżesz czy M arcin L u te r (T 163). Ale ów poczet pow ołany je st dla sy tu acji arcy k o m iczn ej, w k tó rej sam p am iętn ik arz jest aktorem , gdy jego — oficera, poniosła klacz angielska na ulicach W arszaw y, i to na oczach sam ej ks. C zartoryskiej oraz jej to ­ w arzystw a. M am y tu ta j ch arak tery sty czn y przykład, może jeszcze nie ten najlep iej w y b ran y , dem onum entalizacji uzn aw any ch pow szechnie wielkości — na zasadzie kontaktow ania ich z sy tu a c ją prozaiczną, g ro te­ skow ą lub błahą, w k tó rej sam F re d ro nieraz bierze udział.

E m blem atyczny w yznacznik k u ltu cesarza, w spopularyzow anej po­ staci in icjału jego im ienia: „N ” , p o trafił F red ro w ykpić, pow ołując się na niego w sy tu acji mocno groteskow ej i w jej eksplikacji m ocno dw uznacz­ nej „onom astycznie” — m ianow icie, gdy pęk ły m u spodnie przy grze w ciuciubabkę.

W istocie rzeczy, przypadek ten względem św iata był m ało znaczącym i nie krzywdzącym mnie bynajmniej... [...] Względem w ięc św iata nic nie szkodziło, ale względem mojej osoby nad miarę w iele, bo to były moje jedne i jedyne spodnie od wicemunduru, to jest od fraka. [...]

Zapewne, spodni nie w ezm ę za przedm iot ballady, ani też je jak Napoleon sw oje „N” w cielę w porządek architektoniczny, ani je um ieszczę w pierścionku

lub m edalionie z napisem: Souvenir [...]. [T 160, 161]

„O d wzniosłości do śmieszności je st tylko jed e n k ro k ” — ja k m aw iał ponoć N apoleon I.

Jakąż skalę wzruszeń roznieca w nas Fredro, gdy [w T rzy po t r z y ] paro­ diując w ątki epickie i rozpraszając atm osferę legend i ich wzniosłości, budzi

(10)

poezję dla tej rzeczyw istości, która się ostała, a wraz z tym w zniosłość — jak by rzekł Norwid — potęgi drugiej. [...]

Oto opow iada nam Fredro, jak w 1813 roku gotowano w Lipsku kaszę, i z tego punktu, poczynając od tego konkretnego drobiazgu, każe nam spojrzeć na dzieje — w w ielką perspektyw ę epopei napoleońskiej. Zniszczył m głę legendy, ale jej treść związał z rzeczywistością, postaw ił nam przed oczy jako „prawdę żyw ą”. W ten sposób nie tylko w ielkość czyni wiarogodniejszą, ale i w szystko to, co napełnia nas zadumą i tęsknotą m etafizyczną, czyni czymś mniej oder­ wanym , nieokreślonym, um iejscawia niejako w konkretności cod zien nej23.

W jednej z ostatn ich zw ycięskich b itew N apoleona, pod M ontereau (18 II 1814), „cesarz i kró l w jed n ej osobie” — „sam w ym ierzył jedno działo” w k ie ru n k u uchodzącego wroga.

wym ierzył, strzelił i... chybił. Kula padła przed linią nieprzyjaciel­ ską. Utrzym ują wprawdzie niektórzy, że dobrą dał dyrekcją... Być może... ale ja, nie rezonując, jako artylerzysta powiadam simpliciter, com widział, że Jego Cesarska Mość spudłowała na piękne. [T 71—72]

Ta praw dziw a sk ądinąd anegdota dezaw uuje — zdaniem F re d ry — źródło zasadności sentencji: „Z robił to lub owo jak kró l!” , m ającej „w y ­ razić doskonałość jakow ej czynności” (T 71). P am iętam y, że sen ten cja ta k o ronuje an egdotę o Napoleonie.

N aw et wów czas, gdy F re d ro tw orzy panoram iczno-historyczne o brazy „godne pędzla” w y b itn y ch m alarzy, obrazy piękne, k tó ry m i się sam zachw yca i w zrusza, obrazy u kazujące w ielkie postacie historyczne, n a ­ w et wówczas ich głów ny ak to r, „N ajjaśniejszy P a n ” , p o trak to w an y je st nieco po h ogarthow sku: w sieraczkow ym surducie, pośród św ietnych, te a tra ln y c h m u n d u ró w — ty łem obrócony „do obszernego ogniska. Ze stro n y dym u oficerow ie różnej b ro n i” , a pośród nich F redro. „S tał w ięc cesarz N apoleon ty łem do ognia i do m nie obrócony” (T 82). E fe k t de- m onum entalizacji cesarza ogrzew ającego sw oje pośladki („rozkładał cza­ sem poły — in fo rm u je F red ro — aby się w ygrzać le p ie j”, T 82), godzi, rzecz jasna, w bardzo po p u larn e ujęcia (modne na nowo w latach c z te r­ dziestych X IX w.) z obrazów apoteozujących N apoleona w plastyce i b u j­ n ym pam iętn ik arstw ie o ty ch czasach. Ale F red ro nie ogranicza się tylk o do owego efektu. W iąże go bowiem organicznie z w łasną, p araleln ą, choć jak że różną w h iera rc h ii w ojskow ej sy tu acją, n asycając ją ciepłem k a ­ m eralnego hu m o ru . J e s t to typow y u niego zabieg arty sty czn y , u ja w ­ niający nie tylko stosunek do N apoleona, ale i sposób jego literackiego kreow ania.

Z tego w szystkiego, co m iałem honor powiedzieć, waćpan dobrodziej w no­ sisz zapewne, że byłem zawsze przy cesarzu Napoleonie... I bardzo trafnie. N ie tylko w moim stanie służby jest wyraźnie, że znajdowałem się w ostatnich kampaniach w e w szystkich bitwach, w których był sam Cesarz, ale i grzałem się z nim nieraz przy jednym ogniu... prawda, że się to nieczęsto zdarzało. Cesarz rzadko kiedy biwakował... Prawda, że ogień dla Cesarza założony o w iele, 23 S. K o ł a c z k o w s k i , Osobowość i postawa poetycka Fredry. W : Pism a wybrane. T. 1. Opracował S. P i g o ń . Warszawa 1968, s. 64—65.

(11)

w iele byw ał w iększy jak zw ykle ognie biwakowe... prawda, że zawsze po tej stronie stawałem , na którą wiatr dymem gonił, nawet najczęściej, m ówiąc m iędzy nami, Cesarz był tyłem do ognia, a przeto i do m nie obrócony [...]. W stosunkach obywatelskich można by to uważać za uchybienie z jego strony, ale w czasie wojny nie jest się tak dalece uważającym na etykietę i ja też urażać się nie w idziałem powodu. [T 81—82]

N a podobnej zasadzie przeprow adza F red ro dość k o n sek w en tn ie d e h e - roizację N apoleona, przy dając m u w ielokrotnie dla owego e fek tu i ko n ­ tra s tu postaci — w łasne tow arzystw o m izerne i nie rozpoznane. D eh e- roizacja ta nie m a oczywiście c h a ra k te ru satyrycznego, lecz w y p ły w a z nieagresyw nej postaw y dobrotliw ego h u m o ry sty , tak że wobec siebie. Oto p rzy k ład y w y b ran e z bogatych i zróżnicow anych sy tu acji. W P ro

m em oria głośny in icjaln y dw uw iersz:

W yjechaliśm y razem, nie z równych pobudek, Napoleon na Elbę, ja prosto do R u d ek 24.

Podobnie rozpoczyna swój p am iętn ik T r z y po t r z y :

Ośm nastego lutego roku 1814 jechał na białym koniu człow iek średniego w ieku, nieco otyły, w sieraczkowym surducie pod szyję zapiętym, w kapeluszu stósow anym bez żadnego znaku prócz małej trójkolorowej kokardy. Za nim w niejakiej odległości drugi, znacznie młodszy, także w surducie, ale ciem no­ zielonym , także w kapeluszu bez znaków, także zgarbiony rów nie jak pierwszy, a m oże i lepiej — siedział na dereszowatym koniu. Koń biały, krwi orientalnej, b ył niew ielki, niepokaźny, ale dzielny. Deresz zaś był... dereszowaty, trudno co o nim w ięcej powiedzieć; nie w strzym yw any ani sław ą przodków, ani sw oim w łasnym usposobieniem, potykał się często na drodze, którą mu los codzien­ n ie wyznaczał.

Pierw szym z tych jeźdźców był Napoleon, drugim byłem ja. [T 69]

H u m o ry sta podkreśla w ielokrotnie, iż m u „w y ra źn ie ” nie służyło „sąsiedztw o w ielkiego człow ieka” (np. T 96), bo — jak w baśniow ej stylizacji przeznaczenia — bliskość cesarza aż cztero krotn ie była bliskoś­ cią śm ierci zaglądającej F red rze w oczy (T 95). Ta antybioza b o h atera m izernego z w ielkim , oczywiście w rzeczyw istości historycznej nie istn ie­ jąca, uzy sk uje dram aty czn ą, kom ediow ą stylizację, zn aną zresztą z folk­ lo ru żołnierskiego, ó w fatalizm sąsiedztw a F re d ry z N apoleonem nasuw a czytelnikow i (nie pam iętnikarzow i) analogię b ardziej w ażką, m ianow icie analogię „sąsiedztw a” N apoleona ze sp raw ą Polski. Je j rów nież to „są­ siedztw o” nigdy w rezu ltacie nie służyło a n i nie w yszło n a dobre.

A oto jed en z przykładów o dużym ład u n k u d ram atycznego liryzm u:

Pod Hanau kula armatnia, z trzaskiem i łoskotem przetorowawszy sobie drogę przez gałęzie otaczających nas dębów, zaszumiała nad sztabem cesarskim. M iała do wyboru Cesarza, książąt, jenerałów albo i jakiego z dzielnych ru­ m aków tych wysokich panów, a przecież wybrała sobie moją biedną szkapę, com m iał najlepszego. Uderzona w prawą łopatkę, usiadła jak pies na zadzie. Odpiąłem mantelsak, w yjąłem pistolety, oddałem Rejtanowi, ściągnąłem mun-24 A. F r e d r o , Pro memoria. W: PW 12, 133.

(12)

sztuk i, nie wstydzę się powiedzieć, ze łzami w oczach objąłem i przycisnąłem do piersi ten łeb bułany, co się ku m nie zwracał, jak gdyby w zyw ał p o­ mocy. — Żegnam cię — rzekłem — towarzyszko wierna — i oglądając się w za­ jem nie na siebie rozstaliśm y się na zawsze. [T 85]

N apoleona, jak w baśni, o czym „wie k ażdy”, k ule się nie im ają. Sam zresztą oświadczył to swoim gw ardzistom : „Nie lękajcie się; jeszcze k ula nie ulana, k tó ra m nie zabije” . Są to słowa, w edług historyków , rze ­ czywiście przez niego w ypow iedziane. Ale do nich F red ro n aty ch m iast dołącza w łasną reflek sję h um orystyczną, iż ci, k tó rzy znali powiedzenie N apoleona, nie w iedzieli pew nie, „że o k ilkadziesiąt kroków z ty łu stał deresz, a na dereszu ja [tzn. F red ro ]” (T 71) 25.

Raz tylko, w przekazie rodzinnym , a więc nie autory zow an ym przez F re d rę , pojaw ia się anegdota o stereotypow ej form ie pietyzm u do pam ią­ te k po cesarzu, pietyzm u antykw arycznego, jakże często obecnego w p a- m iętn ik arstw ie napoleońskim , a zupełnie obcego F redrze. „Raz jed e n ” p rzed swoim synem

w yraził [...] jednak żal, że znajdując się w przedpokoju cesarza — jeżeli się nie mylę, w Dreźnie, i ujrzawszy mameluka jego, Rustana, wynoszącego na tacy w łosy cesarza, który się dopiero co był dał ostrzyc, nie w ziął ich sobie szczypty na p am iątk ę26.

Bezpośredni k o n ta k t z W ielkim N apoleonem , tj. naw iązanie z nim rozm owy, któ ra by w ykraczała poza oficjalny dialog cesarza z oficerem jego sztabu sk ład ający m m u u stn y m eldunek, to nieziszczalne m arzenie F re d ry : „Chciałbym był przeciągnąć rozm owę, ale nie było podobieństw a, ty m więcej że N ajjaśn iejszy P a n raczy ł odwrócić się ode m nie” (T 96). „Cóż u diabła za przeznaczenie — ż a rtu je — że z żadnym m onarchą po­ gad an k i zawiązać nie m ogłem ” (T 105).

F red ro -h u m o ry sta sprow adza Napoleona do w ym iarów człowieka zw y­ kłego, nie każąc jednocześnie zapom inać o jego wielkości. Do w ym iarów człow ieka z w ielom a defektam i, odrucham i czy odezw aniam i nie licu ją­ cym i z w yobrażeniem geniusza. P odkreśla np., iż ów „w ielki człow iek” , którego słów „każdy [...] słucha albo czyta ch ętn ie” , p o trafi w yrażać się grubiańsko, „dob itn ie” i „w ęzłow ato” . Ale jego w y rażeń p am iętnik arz nie odważa się pow tórzyć, ograniczając się do ich „wolnego naśladow a­ n ia ” , np. „Idź do diabła!” (T 71). J e st w tych reflek sjach F re d ry w y ra ź ­ n a i nieco p rzeko rna polem ika z m itotw órczym napoleonizm em p am ięt- nikarzy, „zbieraczy” słów i pow iedzeń cesarza tylko m ądrych, genial­ n y ch (n b . F redro, ja k w iem y, chciał rów nież „zdobyć” słow a N apoleona,

25 Wspomniany epizod pod Hanau utrw alił na żądanie rodziny komediopisarza Juliusz Kossak. A le w jego akwareli przedstawiona sytuacja, oderwana — oczy­ w iście — od fabuły pamiętnika, zniekształca ją w sposób inwersyjny: to Napoleon u św ietnił batalistyczną akw arelę z Aleksandrem Fredrą!

26 M. z F r e d r ó w S z e m b e k o w a , Niegdyś... Lw ów 1927, s. 74. Autorka polemizując ze S. W asylewskim pisze tu — na podstaw ie w łasnych wsipomnień — o w ielkim kulcie, jaki żyw ił dla Napoleona Fredro i jego najbliższa rodzina.

(13)

ale z o s o b i s t e j z n im rozm owy!), p am iętn ikarzy, k tó rz y w b re w praw dzie historycznej pasow ali N apoleona na w ielkiego i doskonałego m ówcę.

F re d ro podkreśla n iejed n o k ro tn ie, z dużą ap ro b atą, dem okratyzm do­ w odzenia w ojskiem przez N apoleona, jego osobistą tro sk ę o ran n y c h na pobojow isku, o broń dla żołnierzy, o ich odznaczenia za b o h aterstw o , o ich fetow anie zw ycięstw , a przede w szystkim bezpośredniość dem ok ra­ tycznych k o n tak tów cesarza nie ty lk o z najbliższym i oficeram i, ale tak że ze zw ykłym i żołnierzam i. F re d rz e im ponuje ta osobista „gospodarność” w ielkiego cesarza i sto su n ek wodza do arm ii.

C h araktery zo w ane przez F re d rę cechy s tro ju N apoleona, po epigońsku naśladow ane przez tysiące m ce-N apoleonów , jego sposób siedzenia w sio­ dle, noszenia kapelusza, posługiw anie się gestam i itp., m ają nie ty le w a r­ tość realisty czn y ch ob serw acji p am iętn ik arza dalekiego od u w ielbień a n ­ tykw ary czn y ch, „sprzączkow ych” , ale służą także ow ej now atorskiej a r ­ tystycznie k rea c ji N apoleona Fredrow skiego.

P o rtre tu ją c go z w łasn ej pam ięci (na i n n e j zresztą zasadzie) za­ uważa:

na koniu nietęgo w yglądał, krótko siedział w strzemionach [...]. Był trochę łysy [...]. Jego ręce zdawały m i się trochę za krótkie эт.

W ty m F red row skim p o rtrecie N apoleona (n b . tu ta j w cale nie m a la r­ skim) je st sporo realisty czn ej obserw acji i sporo k ry ty cy zm u , k tó ry po­ średnio dezaw uow ał rzeczyw iste po rtrety -ap o teo zy N apoleona. Ale ów k ry ty c y z m i deziluzja nie oscylują ku k a ry k a tu rz e , nie ubezw ład niają uczuciowo — w końcow ym efekcie — serdecznego i inty m n eg o stosunku F re d ry do wielkiego wodza i żołnierza. Inaczej przecież zrealizow ał p o r­ tre t niew iern ej, a więc odrażającej żony cesarza, M arii Luizy:

Poznałem 845 w Ischel. Stara, sucha, bezzębna baba. Ani śladu jakiej takiej piękności. Amatorka m ałżonków 28.

F re d ro porów nuje nieraz, na zasadzie żartobliw ego k o n tra stu i spo u fa- lenia, sw oje zachow ania i o druchy z „history czn ym i” zachow aniam i ce­ sarza, zw ykle w sy tu a c jac h groteskow ych, w cale nie licujących z jego biografią. Np.:

N ie tracę czasu... korzystam z pomieszania i, jak Bonaparte dziewiętnastego

brumaire do Rady Pięciuset, wstępuję do sieni. A żółty kraw iec stojący na

przodzie m ógł był zaw ołać jak Arena: „lei, des sabres!” [T 77]

Albo:

Napoleon miał gdzieś kiedyś w gniew ie wykrzyknąć: „Gdybym m iał dwóch Vandammôw, kazałbym jednego pow iesić”. Ja toż samo ledw ie nie co dzień m ogłem o moim Onufrym [„arcyciurze”] powiedzieć. [T 81]29

27 F r e d r o , Portre ty osób, które znałem osobiście, s. 214. 28 Ibidem, s. 215.

29 Nb. w szystkie anegdotyczne szczegóły biograficzne o Napoleonie podaje Fre­ dro z w iernością sum iennego historyka.

(14)

B yw ają w szakże p rzy ró w n a n ia zachow ań o przeciw staw n ym c h a ra k te ­ rze. N aśladu jąc cesarza, jego oficerow ie ulegali m odzie „nienoszenia z n a­ ków o ficerskich u k ap elu sza” .

Ja byłem jednym z tych, ale przyznam sią, że nie z innych przyczyn jak tylko z oszczędności n ie kupiłem w Dreźnie złotych kutasików i złotej plecionki do kokardy. Nieraz tego potem żałowałem . [T 85]

P rz y k ła d y te i inne pozw alają nam w skazać n a jeszcze inny sposób (spow inow acony z uprzednim i) trak to w an ia cesarza przez F re d rę n a p r a ­ wach in ty m n ej „ p ry w a ty z a cji” , ogrzanej ró w nież ciepłem serdecznych w spom nień.

N apoleon F re d ry je st różny od N apoleonów innych p am iętn ik arzy i litera tó w okresu ro m an ty zm u . J e st on o s o b i s t ą k rea c ją F re d ry , spoufaloną z jego codziennością oraz w niesioną do jego spraw intym n ych , dom owych, ale jednocześnie posiadającą ró w n ież w y m iary b o h atera h is­ torycznego: heroizow anego i deheroizow anego na sposób ludzki. W oce­ nie cesarza — po lata ch — u n ik n ął F re d ro w spom inanej już c h a ra k te ry ­ stycznej dla p am iętn ik arzy tego okresu, sk ra jn o ści uschem atyzow anych sądów, tj. bezw zględnej apoteozy czy bezw zględnego potępienia, negacji wielkości.

Ta odm ienność k re a c ji N apoleona oraz a m b iw a len tn y stosunek F re d ry do napoleonizm u posiadają nie tylko znam iona oryginalności w swej epoce. Są rów nież ja k b y zw iastunem groteskow ych deheroizacji i dem o- n u m en talizacji histo ry czny ch u W itkacego czy M rożka, ale bez ostrza ich satyrycznego skalpelu.

W spom nienia czasów napoleońskich, choć w przeszłości n a jtrag ic zn ie j­ szych, łagodzi przep ływ czasu, „tęsknota za n iep o w ro tn y m ” . T ęsknota za bezpow rotnie u tra c o n y m w iekiem m łodości, „m it deinen Sch m erzen, m it

deinen F reu d en ”. F re d ro pisze:

Im dalej od ciebie, tym jaskrawsze zdają się tw oje kwiaty, tym grubsza m gła zasłania pom niki sm utku i cierpienia. Im dalej od ciebie, tym w ięcej w zrasta tęsknota za tobą, tak jak wzrasta cień nasz w łasny na ścianie, gdy się od niej ku św iatłu cofamy, wzrasta, sięga stropu, na strop w ystępuje i nareszcie

opływa nas zupełnie. [T 86]

A więc tęsk no ta ta ogarnia zaborczo całe życie.

Tak je s t w form ow aniu się F red ro w sk iej legen dy napoleońskiej. Ale jej w artość „ re a ln a ” — dla p am iętn ik arza b y w a n iew spółm iernym dzie­ dzictw em :

Gdzież jesteście, zw ycięskie roty? W odzowie? Gdzie jesteś potęgo, dla której strum ieni krw i lało się tyle? Zwyciężcy i zwyciężeni, upokorzeni i tryumfatory znikli jak słońce, co zaszło przed chwilą, jak zniknie świeca, co stoi przede m ną. — Cożeście po sobie zostaw ili światu? — N iew iele, n iew iele. — A mnie? —

(15)

Niech nam w olno będzie przytoczyć jeszcze inne reflek sje F re d ry , b o ­ gatsze w dalsze odniesienia, aż po „dom atorski k onform izm ” gaw ędziarza:

Kiedy po skończonych wojnach wróciłem w domowe zacisze, w ielu, w ielu razami uderzone serce, serce zakrwawione, zbolałe, nie dozwalało pam ięci roz­ powiadać zdarzeń z onego czasu, w którym morze nadziei, a sław y kropelka czyniły życie istotnym życiem duszy — czyniły nas ogniwem, aczkolwiek drob­ niejszym, niż m yśl sobie w ystaw ić może, ale jednak ogniwem łańcucha, który w zruszał zardzewiałe zapory świata. Nieraz w rodzinnym kole stokrotne za ­ pytania zbyw ałem krótką odpowiedzią. Chciałem jakby zamknąć już zapisaną pierwszą księgę mojej przeszłości, a zwracać tylko całą uwagę na tę drugą, co m i jeszcze białym i błyszczała stronnicami. Przeciw nie zupełnie dzieje się po w ielu upłynionych latach. Białych stronnic niedużo, a zapisane ciągną ku sobie. W podróży życia bywa jak i w każdej innej ipodróży. Póki idzie się ochoczo, raźno, póty rzuca się okiem tylko przed siebie. Każdy przedmiot jest celem nowej dążności; zaledwie go się dojdzie, szuka się drugiego i tak dalej, dalej... „Naprzód!” — hasłem wędrowca. Ale kiedy siły osłabną, kiedy wyszedłszy na wzgórek odetchnąć trzeba... otrzeć znojone czoło, wtedy zwraca się oko na prze­ strzeń, którą się już przebyło. Odległość, co przed nami, m ierzym y podług tej,

co za nami. A owe cieniste gaje, wonne łąki, srebrzyste potoki, których nie uważaliśm y w naszym biegu, jakże są piękne, jak lube w pam ięci naszej w ten ­ czas, kiedy droga coraz ostrzejsza, wiatr coraz chłodniejszy, niebo coraz ciem ­ niejsze.

Teraz, zasiadłszy przy kominku, chętnie gwarzę o cesarzu Napoleonie. M ło­ de pokolenie słucha jak o Stefanie Batorym albo Janie Sobieskim [...]. [T97—98]

R efleksje te u k a z u ją m. in. typow ą praw idłow ość kam eraln ego id eali­ zowania m łodzieńczej przeszłości, choćby najb ard ziej zakrw aw ionej i krw aw iącej jeszcze. Są także — jeśli chodzi o p u n k t w idzenia, o ocenę tej przeszłości napoleońskiej — odtw orzeniem jej z p e rsp e k ty w y p am ięt- nikarza stylizującego się na starca. F re d ro żołnierz-m łodzieniaszek, k tó ry w w ojnę w skoczył jak „sarn iu k ” w m łodą i zieloną łąkę, chłopiec o w iel­ kim poczuciu honoru i w ierności wodzowi, o zaletach m ęstw a baśniow e­ go, o w ysokiej praw ości i m oralności zw yciężającego czy p rze g ry w a ją ­ cego żołnierza, był d o praw dy dzieckiem , k tó re zdobyw ało dopiero p a trio ­ tyczne, polityczne i społeczne w ykształcenie w szkole napoleońskiej. Za­ pom inają często o tej szkole życia badacze tw órczości kom ediopisarza (bodaj jako pierw szy pisał już o niej L u cjan Siem ieński), zbyt m ało i rzadko a k c e n tu ją jej isto tn ą ro lę w biografii tw órczości F re d ry , nie zapisanej wówczas an i szerszym i w p ły w am i system atyczniej szych le k tu r literackich, an i trw alszą, a więc bardziej resp ek to w an ą tra d y c ją literack ą klasycyzm u.

Tej szkole napoleońskiej zatem zaw dzięczał podw aliny sw ego św iato­ poglądu i kształtow anie w a rszta tu pisarskiego, zdobyte w codziennym znoju i zabaw ie żołnierskiej, w obcow aniu z napoleońskim i k reato ram i ow ych w ielkich przem ian społecznych, narodow ych, obyczajow ych, filo­ zoficznych i arty styczn ych. Przem ian, k tó re p rzeo rały om al całą Europę. Sam zresztą — pow tórzm y — był ogniw em owego łań cuch a, „któ ry w zruszał zardzew iałe zapory św ia ta ” . I jak słusznie p o d k reśla W yka,

(16)

„cnoty obyw atelskie, w zorzec pozytyw nego b o h atera dostrzegał tylko w generacji, k tó ra z nim razem w ojow ała” 30.

A by tezy nasze i dalsze ich rozw inięcie nie b yły gołosłowne, pow ołaj­ m y się na w ypow iedź F re d ry z T r z y po trzy . Będąc w pełni św iadom przem ożnej roli napoleonizm u w E uropie, stw ierdzał, iż n aw et narody, k tó re najw ięcej u cierp iały od znienaw idzonego N apoleona, jak N iem cy „w iedeńscy” , pozostaw ały pod w pływ em („pod rózgą” !) tego „eu ro p ej­ skiego O berprofesora i A rcy b ato żn ik a” (T 140), (jakże przenikliw ie ok reś­ lił F re d ro h isto ry czną wobec nich rolę Napoleona!) „ich narodow ość p rz y ­ jęła odcisk znienaw idzonej francuszczyzny”, np. w obyczajowości, zaba­ w ach, strojach , w m odzie na język francuski, w folklorze, teatrze („te atra p rzed staw iają najczęściej p ow ykrzyw iane fran cu skie vodvile”), i to w sze­ ro kim zasięgu, aż po „średnie klasy to w arzy stw a” (T 140).

N apoleoński p atrio ty zm nauczył go w ielkiej, w iern ej, niep rzed ajnej i nie konform istycznej m iłości do O jczyzny, wszakże nie tej, o k tó rą w a l­ czyły n astęp n e pokolenia, listopadow e i polistopadow e, ani tej tro m ta - dracko-lw ow skiej. P a trio ty z m F re d ry był ,,du m eilleu r aloi, praw dziw ie z epoki napoleońskiej. N ienaw idził paradow ania frazesam i, cenił tylk o ro zum ny i siln y czyn” 31. W brew bolesnym doświadczeniom nie b ył po­ zbaw iony sw oistego altru iz m u wobec innych uciem iężonych narodów , ale i nie w ierzył w pomoc innych narodów .

N apoleońskie życie w ojskow e ukształtow ało pojęcia F re d ry o w a r­ tości człowieka, o jego etyce i m oralności, spraw dzanej nieraz w n a jb a r­ dziej tragicznych m om entach losu ludzkiego, w najbard ziej „zw ierzęcych” in sty n k tac h człowieczych. W ty m w zględzie m am y w T r z y po tr z y zróż­ nicow ane i pry n cy p ialn e p rzy k łady form ow ania się w ysokich zasad i cnót F re d ry .

Napoleoński dem okratyzm w stosunkach m iędzyludzkich nauczył go obcow ania z ludźm i, stosow ania odpow iednich k ry te rió w ich ocen, sza­ now ania „niżej urodzonych” czy w y k onujących zaw ody dotąd pogardzane. N apoleońska m yśl społeczno-filozoficzna i polityczna pozwoliła m u dojrzeć i zrozum ieć nieuchronność pew nych p rzem ian bu rżu azyjn ych , np. a g ra rn y c h czy zw iązanych z ro lą k ap itału , przem ysłu, oraz k asto ­ w ych, stanow ych i zawodowych. N auczyła go ona laicyzm u św iatopoglą­ dowego, lekcew ażenia — z określonych przyczyn — a u to ry te tó w w ładzy państw ow ej czy kościelnej, a także bezw zględnej pogardy dla w szelkich odm ian parafiańszczyzny lwowskiego grand m o nd e'u m ałpującego W ie­ deń.

M imo tak obfitego dziedzictw a F redro w sk i napoleonizm nie sta ł się — jak u M ickiewicza — p rom otorem jego system u historiozoficznego. Był ty lk o busolą w skazującą m u drogę, pozw alał na podstaw ie tych dośw iad­ czeń oceniać współczesność i rokow ać przyszłość.

so W y k a , w stęp w: PW 1, 105.

81 Z a k r z e w s k i , Fredro i fredrusie, s. 30. 2 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1977, z. 2

(17)

W dziedzinie k u ltu ry napoleonizm dał F red rze w ięcej, niż dotąd za­ uważano. Był isto tn y m czynnikiem tw órczym w jego dorobku kom edio- pisarskim z pierw szej połow y życia. Dał m u np. pełną, now oczesną św ia­ domość dem ok ratyzacji sztuki, szczególnie d ram atyczn ej, te a tra ln e j, z a ­ rów no w sensie jej adresow ania jak i odbioru z parady zu. N apoleonizm o- w i w pew nym stopniu zawdzięcza F red ro swe now atorskie k rea c je bo­ h ateró w kom ediow ych, w yposażonych w język żywy, pozbaw iony m ino- derii, język „do bitn y ” (jak u cesarza), nieraz czysto żołnierski, oraz w sferę uczuć p ro sty ch i szczerych. U kształtow ał on w jak im ś stopniu hum or F re d ry i hum ory sty czn e w idzenie św iata oraz pew ne literack ie sy tu acje kom iczne, często jak b y zapam iętane z życia żołnierskiego, z n a ­ poleońskich biw aków i k w ater. U kształtow ał także jego lite ra c k ą tw ó r­ czość obsceniczną. W yposażył go w h isto ry zm ow ej doby, ze specyficzną form ą k u ltu b ohaterstw a, przeszłości narodow ej i bohaterów narodow ych. A n a w e t ośm ielił zaatakow ać a ry sta rc h ó w klasycyzm u — w tw órczym , św iadom ym lekcew ażeniu ich sp etry fik o w an y ch reg u ł poetyckich. Z a­ p raw iał do um iejętności realistycznego postrzegania i odtw arzania oraz poetyzow ania rzeczyw istości, do świadomego p rzeciw staw iania się p apie­ row ym konw encjom literack im . N a sposób żołnierski uczył się F red ro profanow ać hieraty czn ą dostojność poezji (zob. np. fryw o lne w ierszyki, choćby „na u tra tę gaci” , albo propozycję „ry m u arcynieczystego ” do incip itu w iersza „w ro d zaju uczuciow ym ” : „M iłość je st rów n ie [...]”

(T 175, 176)).

N apoleonizm w y w arł także sw oiste piętno na rodzinnej obyczajow ości F re d ry , na jego stosunku żołniersko-ojcow skim do s ł u g 32 i poddanych; n a styl życia codziennego i św iątecznego. W ydaje się naw et, że owa cie­ kawość szerokiego współczesnego św iata, zaszczepiona m u w erze n ap o ­ leońskiej, pozwoliła schorow anem u i hipochondrycznem u sam otnikow i, o k tó ry m zapom niano, że żyje, u trzy m ać żywy, choć jed n o stro n n y k o n tak t z bieżącym pulsem w y d arzeń i idei św iatow ych.

Ale w ty m bogatym — m im o że niep ełn ym — re je strz e dziedzictw a tru d n o zapraw dę w skazać cezurę m iędzy tym , gdzie kończą się w łaściw e dośw iadczenia i echa napoleonizm u, a tym , gdzie zaczynają się i w y ra ­ s ta ją inne oraz gdzie napoleonizm p rzestaje w ogóle być isto tą zagadnie­ nia.

Nie je s t dla nas najw ażn iejszy m fak tem przyw ołana przez F re d rę ż a r­ tobliw a inform acja, iż w łaśnie w w ojsku o trzy m ał pierw szą oraz jed y n ą w życiu „naukę ry m o tw o rstw a ” (T 175), an i zapew nienia jego, iż w w oj­

32 Wśród nich byli w ierni napoleończycy-ordynansi: Jędrzej Czerwiński i Onu­ fry. Pierwszem u pośw ięcił wiersz, w którym czytamy m. in.:

Jędrzeju! znam tw e cnoty, umiem wierność cenić, Nic m nie w życiu dla ciebie nie zdoła odmienić, Będziem z sobą, aż póki w ostatecznej dobie

(18)

sku nie by ł „siln ą n a u k ą p o d p a rty ” , co by m u pozwoliło zostać poetą: „W róciłem z nie zw iększonym n au k i zapasem ” 33. K iedy indziej kom en­ tu je to nieco inaczej: „W róciłem z krw aw ych i z ciężką p racą odb yty ch w ojen m ędrszy może cokolwiek, ale nie u m iejętn iejszy ” 34.

O w iele cenniejsza jest wiadomość, iż dzięki „ re jte ru ją c e m u ” N a­ poleonowi doszedł do P ary ża, gdzie poznał te a tr francuski, k tó ry w y w a rł na nim „nieopisane w ra ż en ie ” . Ale w łaśnie nie sztuk am i tragicznym i, choć w idział w nich w ielkiego k ró la tragików , François Talm ę. P rzesad n a deklam acja i z b y t konw encjonalne ru c h y oraz p rob lem aty ka tych „ tra je - d y i” nie m ogły zadowolić „żołnierskiej e ste ty k i” napoleończyka. Był „praw ie obojętn ym w idzem ” . N atom iast w odew il i kom edia w p raw iały go w zachw ycenie 35, odpow iadały jego „w ew nętrznem u usposobieniu” , m en ­ talności napoleończyków szukających lekkiej rozryw ki, podaw anej im często przez N apoleona z okazji np. fet państw ow ych, zw ycięstw czy u ro ­ dzin cesarsko-rodzinnych (parady, balety , korow ody, ilum inacje, śpiew y chóralne).

Szkołą litera c k ą F re d ry było bow iem przede w szystkim życie, a jego fra g m en t napoleoński dostarczył dom atorskiej biografii kom ediopisarza bardzo dużo dośw iadczeń i im pulsów tw órczych, k ształtu jący ch osobowość a rty sty , oraz uform ow ał w głów nym zrębie jego św iatopogląd. P otw ierdza to F red ro w sw ojej A u to b io g ra fii:

Odtąd zaczęła się dla mnie szkoła świata, najpraktyczniejsza, najbardziej urozmaicona, a zarazem najponętniejsza ze w szystkich szkół, w jakich się mamy uczyć doświadczenia 36.

W tej szkole także o trzy m ał p a te n t na poetę i „niesłychane pochw ały” pułkow ych kolegów 37.

S ternow ska gaw ęda F re d ry zaw iera w ew n ątrz tek stu ustęp, k tó ry m ógłby być zakończeniem pam iętn ik a, gdyby posiadał on p am iętn ikarski ład ko n stru k cji:

Nieraz, kiedy wracam z polowania, a dojmujące zimno jesienne i dym ścielący się z kartoflanej naci biwak przypomni, zdaje mi się, że mam jeszcze pałasz przy boku, depeszę w zanadrzu. M imowolnie wyciągam szyję i śledzę okiem, czy droga wolna. Wtenczas władza w spom nienia sam ą nawet dolegliwość nie tylko znośną, ale i przyjemną robi. Może w części i dlatego, że m yślę o sobie: Jeszcze to zdołam, com zdołał przed laty trzydziestu. Najm ilsze jednak 33 F r e d r o , Pro memoria, s. 133, 134.

34 A. F r e d r o , Notaty różne. W: PW 13-1, 284.

35 Zob. Z a k r z e w s k i , Fredro i fredrusie, s. 120. — A. F r e d r o , Auto bio ­

grafia. W: Aleksander Fredro. Opracował T. S i v e r t przy współpracy E. H e i s e.

Warszawa 1962, s. 63 36 Ibidem, s. 62.

37 Ibidem. Metody, sposoby i sytuacje artystycznego kreowania Napoleona przez Fredrę m ają często — jak sądzę — kom ediową proweniencję i prowadzą nieraz do źródeł Fredrowskiego humoru z jego najlepszych utworów dramatycznych. A le ten istotn y dla całości naszych rozważań problem oczekuje dopiero rozwiązania.

(19)

budzi w spom nienie obiad późny, m yśliw ski. Wszystko jak dawniej, tylko za­ m iast marszałka siedzi żona, zam iast oficerów sąsdedzi. Gwar jak tam, tak i tu, ale jeżeli mowa o strzałach, to z dubeltówki, jeżeli o zabitych, to o lisach i za­ jącach. A co najlepsze, że na koniec zam iast wózka pocztowego czeka dobre łóżko, łóżko, którego wartość uczyłem się oceniać i za wcześnie, i za długo. [T 98]

„P rzep iękn y u stę p ” — stw ierdza Kołaczkow ski — „a jed n a k robi się trochę niep rzy jem n ie: więc to tak i był koniec epopei napoleoń­ skiej...” 38 D odajm y od siebie: tak i b y ł epilog literack iej sty lizacji napo- leonizm u F re d ry , jego napoleońskiego testam entu.

F redro i w ielu z jego pokolenia — jak pisze W yka —

przeżywszy złudę polityczną i kłam stwo zdobywcy 1812 r., już nigdy później nie uwierzyli w w alkę narodowowyzwoleńczą. Ich skrzydła pozostały skrzydła­ mi orłów napoleońskich i K sięstwa W arszawskiego, niezdolnym i do lotu w no­ wych przypadkach życia n arod u 39.

H um orystyczne budzenie przeszłości napoleońskiej jako św iadectw a sław y, honoru, złudzeń narodow ych, poświęcenia, cierpień, w ierności żoł­ nierskiej, tej przeszłości drogiej, a boleśnie ju ż zdew aluow anej i ubez- w ładnionej klęską ludzi skazanych na m arn ą w egetację, na k ap itu lację z w ielkich niegdyś nadziei ofiarnego życia, je st d om inantą napoleonizm u F red ry . Pozostała m u jed n a tylko w artość w spółczesna — w postaci n a j­ bliższej rodziny. W szakże niew spółm ierna z przeszłością i jej w spom nie­ niam i. W artość, k tó ra ra tu je jego życie od pełnego b an k ru c tw a . Pisze o niej w rzeczyw istym ju ż zakończeniu T r z y po t r z y :

Nie m yślcie jednak, kochane dzieci moje, że całą masę szczęścia, którą los m ojemu życiu w ydzielił, zamknąłem, zostawiłem w onym dalekim czasie. Ach, bluźniłbym, gdybym nie czuł się szczęśliwym , kiedy wzrok błogosławiący prze­ suwam po waszych jasnych włoskach, kiedy go zawieszam na ustach waszych, uśmiechających się młodością, kiedy go wtapiam w nie zamącone jeszcze w ej­ rzenie, w czyste jak niebo oczy wasze; kiedy was widzę w objęciu matki, przy jej sercu, sercu nieprzebranej dobroci i miłości, przy tym jednym sercu, gdzie się odbijam takim, jakim jestem w istocie, gdzie zawsze tak w ierny oddźwięk

każdego m ego uczucia znajduję... [...]

Ale szczęście domowe Polaka jest teraz oazą kwiecistą śród puszczy Sa­ hary... [T 210]

Znam y sk ądś lepiej podobną w sty lizacji sentencję, o w iele wcześniej podaną narodow i i ju ż głośną, ale w in w ersy jn y m sensie: „Szczęścia w dom u nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie” 40.

38 K o ł a c z k o w s k i , Osobowość i postawa poetycka Fredry, s. 68. 39 W y k a, w stęp w: PW 1, 142.

40 A. M i c k i e w i c z , Konrad Wallenrod. W: Dzieła. T. 2. Wyd. Jubileuszowe. Warszawa 1955, s. 109.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uzgadniany przez prowadzącego z grupą na podstawie indywidualnego i/lub grupowego wykonania zadań, prac, prezentacji i projektów oraz aktywnego udziału w zajęciach (dyskusji, pracy

Bardzo bym chciał - choć ciągle słyszę, że jestem w tym dość samotny, może wręcz szalony - ale bardzo bym chciał, żeby w Polsce był choć jeden teatr, który będzie pracował

Folklorystyka na nowych obszarach: antropologia mediów, który ukazał się niestety już po jego śmier- ci, ale nie stracił nic ze swej aktualności.. Folklorystyka,

The main aims of burnishing treatment in machine technology can be as follows [1, 2, 3]: surface finish processing – pre-deter- mined reduction of surface

Marii Pawłowiczowej z Instytutu Biblioteko- znawstwa i Informacji Naukowej UŚ dotyczące „Czterech zabytkowych bibliotek kościelnych Cieszyna: Biblioteki Ojców Bonifratrów,

Projekt aranżacji przestrzeni publicznej nie sprawdził się: sztuczna trawa, zadaszenia i pawilony kawiarniane nie funkcjonują zgodnie z założeniem władz miasta

Maksymalna kwota dofinansowania Twojego projektu to 5000 zł brutto. Poza tą kwotą możesz liczyć na nasze wsparcie w sprawach, które będą dla Ciebie problematyczne lub w

nia wyceny plonowania runi łąkowo-pastwiskowej za pomocą koszenia próbnych powierzchni, ale możemy jedynie posłużyć się.. W takich przypadkach niezbędne staje się