• Nie Znaleziono Wyników

Literatura dla nauczycieli

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Literatura dla nauczycieli"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Paszek, Władysław

Słodkowski

Literatura dla nauczycieli

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6, 146-150

(2)

rzeczow ych i pochopnych w n iosków . D ziw ne, że sytu acja taka zdu­ m iew a P rześw ietn ą K om isję E gzam inacyjną. A przecież odpow iedź na to p ytan ie je st prosta i leży w system ie nauczania, k tóry aprobują przecież w szy sc y lub w zględ n ie w szy scy . K ażda k rytyk a jest tw ó r­ cza, je śli p ostu lu je jak ieś zm iany i podaje sposób ich przeprow a­ dzenia. W ydaje m i się, że p o stu laty takie zaw arłem już w p o w y ż­ szym , zresztą n ie jestem sp ecjalistą w tym zakresie. B lisk a mi je st spraw a u zdrow ienia p olon istyk i w szkole średniej — blisk a w d w ó j­ nasób. N ied aw n o op uściłem „ogólniak ” i znam sy tu ację n ie tylk o zresztą od stro n y ław k i, ale i od stron y katedry. Studia p olon istycz­ ne, k tóre rozpocząłem , każą m yśleć o przyszłości, o szkole, w jakiej p rzyjd zie pracow ać. Czy będzie to szkoła praw d ziw ie now oczesna — n ie w iadom o. Z p ew n ością w ie le się zm ienia. Żle się dzieje, że zm ia­ n y te om ijają przedm iot tak w ażn y jak język ojczysty.

Jedno je st p ew n e — je śli am bitni n a u czyciele rezygn ują ze sw oich zam iarów , to p ozostaje im tylk o gorycz i poczucie źle spełnian ego obow iązku. J e st to czynn ik dem oralizujący — a środow isko peda­ gogiczn e jest szczególn ie podatne na w zajem n e tarcia i anim ozje. S k u tk i ich są nieraz opłakane.

M iałem pisać o szk olnych lekturach. N apisałem o czym ś zu p ełnie inn ym . L ek tu rk i szk olne to tylk o tło inn ych w ydarzeń, o których nie w oln o zapom inać. O wo F reedom na m urach szacow nych budow li d ziw n ym jest sym b olem . Czego?

Zbigniew Bauer

L iteratura dla n au czycieli

W ładysław Słodkowski: Dzieło literackie w szkole.

W rocław 1972 Ossolineum, sis. 248.

W e w stęp ie do książki W ładysław a S łod k ow ­ skiego, będącej „próbą całościow ego, bardziej ogólnego ujęcia pro­ b lem atyk i d zieła literack iego jako przedm iotu nauki w szkole śred ­ niej, ze szczególn ym u w zględ n ien iem zagadnień teoriopoznaw czych i założeń w sp ółczesności (sic!) d yd ak tyczn ej” (s. 5), znajduję dwa n ie ­ u doln ie zam askow ane c h w y ty m ające słu żyć do odpow iedniego n a­ staw ien ia (czy raczej: „u staw ien ia ”) czy teln ik a i w yw arcia nań p resji. N ajp ierw autor u siłu je chronić się za p lecam i sw oich m istrzów (J. G ołąbek, W. B orow y, J. K rzyżanow ski) oraz aż czterech recen ­ zen tów (A. H utnik iew icz, E. S aw rym ow icz, J. Tokarski i S. T reugutt), by później przyd u sić i oszołom ić czytającego zapow iedzią „pasjonu­ jących zja w isk ”, „m isterium poznania” i „w ielk iej p asji” (w tym p rzed ziw n ym n ab ożeń stw ie literack im S łod k ow sk i czuje się pow o­ łan ym kapłanem ), z jakim i p rzyjdzie się zetknąć odbiorcy d zięk i

(3)

lek tu rze tej w łaśn ie pracy. Z astosow anie p ierw szego ch w ytu (autorytety!) prow adzi do konkluzji, iż recen zentów „w n ik liw e u w a ­ gi i oceny p ozw oliły usunąć usterki, a poprawkam i u lepszyć treść k siążki” (s. 6) — czyli, gdy n aw et i usterki usunięto, n ie m asz ci tu już żadnej zm yłk i a zmazy! W yzyskanie drugiego ch w y tu — zasłona dym na „m isteriu m ” sztuki — pozw ala autorow i na nie m niej w y m o w n y szantaż: tylk o ten m oże zrozum ieć dzieło S łod k ow ­ skiego, kto podobnie (tu brak, n iestety, ściślejszych danych) kocha literaturę jak autor: „Jeżeli czytający tę rozprawę podobną m iłość 1 do literatu ry i sztuki nosi w sobie, to n ie tylko zrozum ie autora, ale i m u w tym p rzytak n ie” (s. 6).

O dsłońm y k u lisy obu p ow yższych p ersw azyjn ych zabiegów autora

Dzieła literackiego w szkole. Otóż każdy, kto k ied yk olw iek m iał do

czynien ia z praktyką w ydaw niczą, św ietn ie zdaje sobie z tego spra­ wę, iż żaden recen zent nie „u lep szy” źle pom yślanej i w ykonanej (w całości lub w przew ażającej części) rozprawy, a n aw et krótszego artykułu: zw yk le trzeba napisać od now a całą rzecz. Z drugiej stro­ n y zaś m uszę się w sty d liw ie przyznać, że w idocznie n ie noszę w so­ bie „w ielk iej p asji” i „rozum nej m iłości do litera tu ry ”, bo podczas studiow ania tej natchnionej chęcią zrozum ienia „m isterium ” sztuki dysertacji zau w ażyłem w tekście w ie le p odstaw ow ych (by n ie rzec: szkolnych!) b łędów term inologicznych oraz kilka p ow ażn iejszych niedopatrzeń i n iek on sek w en cji m etodologicznych.

Zacznę od usterek (a jednak!) w term inologii teoretyczn oliterackiej. Autor np. nadużyw a słow a „struktura”, oznaczając nim raz zjaw iska „form y” w p rzeciw staw ien iu do „treści” (por. s. 162, w . 1 od góry oraz s. 83, w. 18 od góry), k ied y indziej na odwrót: „treść” w p rze­ ciw staw ien iu do „form y” (s. 177, w. 15— 16 od dołu), by w reszcie

zastosow ać ten term in w odniesieniu do idei, a m oże i gen ologii (s. 201, w . 7 od góry: „krytyczna struktura pow ieści h isto ryczn ej” Żerom skiego). Inny przykład. M ówiąc o „słuchow ych i w zrok ow ych w rażeniach” oraz „m uzyce sło w a ” w Panu T adeu szu p osłu gu je się term inam i „konsonans i dysonan s” (s. 182) tak, jak gd yb y n a leża ły one do jak iejś jednej k ategorii (gdy „konsonans” zrozum iem y tu ja ­ ko odpow iednik „asonansu”, to „dysonans” też p rzen iesiem y do określeń z zakresu poetyki!).

W pokazow ej analizie p oczątkow ego fragm entu Pop io łó w pojaw ia się term in „instrum entacja onom atopeiczna”, który ma odnosić się do następ u jących słów tekstu Żerom skiego: „echo grania”, „słabło” , „utonęło w m ilczen iu ...” (s. 21), a przecie jasne jest dla każdego, że nie ma tu żadnych realn ych (chyba „ m istery jn e”?) podstaw do m ów ienia o d źw ięk on aślad ow n ictw ie (przytoczone w y ra zy n ie od­

dają — np. przez odpow iedni dobór fon em ów — odgłosów szczeka­ nia ogarów). O statnie dwa p rzyk łady nieporozum ień term in ologicz­ nych: gd y spotykam się z inform acją, że „do poezji wkracza teoria

(4)

znaku i sta ty sty k a m atem atyczn a” (s. 54), to n iecierp liw ie zaczynam p oszukiw ać na półce bib lioteczn ej w ierszy u kładanych np. przez b ieg ły ch k sięg o w y ch na sp ecjaln ych , p okrytych rubrykam i, form u­ larzach... Gdy zaś S łod k ow sk i stw ierdza, iż ,,w recepcji dzieła li­ terackiego nie m ożna od dzielić słow a, jego brzm ienia i znaczeń od zapisu alfab etem g łosk ow ym ” (s. 73), to n ajp ierw w sp ółczu ję J a ­ pończykom i C hińczykom , którzy n ie m ając alfab etu głoskow ego n ie m ogą brać udziału w „m isteriu m ” literatu ry, a potem dziw ię się w szy stk im słuchaczom recytow an ej poezji, jak oni p ercypu ją w ier­ sze bez odtw arzania sob ie k aligrafii liter.

Do takich b ow iem zdziw ień i zam yśleń stale przyw odzą m nie frag­ m en ty naukow ej rozprawy, w których p otoczystość m ow y i próby e fek to w n y ch aforyzm ów zd om in ow ały sem an tyk ę kom unikatu i adekw atność term in ologii.

Jeśli w szy stk ie w ym ien io n e usterki m ożna jeszcze b yło rzeczyw iście u sun ąć w trakcie redakcyjnego op racow yw ania książki, to niedo­

ciągnięcia, do k tórych teraz przechodzę, nie tak łatw o dadzą się w yelim in ow ać z rozpraw y. Chodzi m ian ow icie o stosunek narratora

D zieła literackiego w szkole do czyteln ik a-n au czy ciela (A) oraz

0 h iatu s m ięd zy zakładanym przez autora a realizow anym przezeń poziom em an alizy sty listy czn ej dzieła literack iego w szkole (B). A . W trakcie rozw ażań o n iektórych prostych spraw ach (radio, te le ­ w izja) autor w pada w m anierę „u nau k ow ion ego” opisu znanych 1 o cz y w isty ch fak tów . C zytając w ięc np. „o tym , co dla radia, i te le ­ w izji jest o sob liw e i tylk o im w ła śc iw e ” (s. 81), zdziw iony nauczyciel zn ajd u je m .in. tak ie re w ela cy jn e w iad om ości o radiosłuchaczu: „Od­ biera je («różnobodźcow e dźw ięki») dzisiaj w radioodbiorniku, b ę­ d ącym docelow ą stacją radia, k tóre działa dzięki r o zb u d o w a n e j

tech n iczn ie rozgłośni i aparaturze, u rzą d ze n io m studia i radiostacji

(...) P rzek az rad iow y m oże być jed y n ie s ły sza ln y , m ów iącej osoby c z y grającej na instru m en cie, w yk on aw ców dialogu lub scen zbio­ row ych n ie w i d z i się, lecz sły s z y . (...) radio (...) na co dzień, choćby n iezb y t w iele dając tego, co jest w istocie przekazem artystyczn ym ,

staje się sw oistą, w kategoriach tech n iczn ego d z iw u (sic!), sy n te­

tyczn ą da w k ą pozn ania” (s. 82).

0 te le w iz ji m ó w i autor w tym że sty lu rew elacyjn o-m en torsk im . P rzytaczam ty lk o jeden przykład: „Projekcja obrazu te lew izy jn eg o upodabnia się, zależn ie od treści i form y przekazu, do obrazu k ształ­ tow an ego przez teatr lub przez film , nieraz też zbliża się do cech obrazu m alarskiego, choć m ala rsk o ść t e le w i z ji ma ch a ra k ter d y n a ­

m i c z n y ” (s. 87).

Podobne p opisy p seu doeru dycji znajdują się w dużym zagęszczeniu na stronicach p ośw ięcon ych „M iejscu i roli litera tu ry w śród innych sztu k ” . Spotyka się tu kilka zbędnych d ygresji, zaw ierających cało­ stron icow e w y liczen ia p rzyk ład ów „w zajem n ych u słu g ” p oetów 1 m u zyk ów (s. 70— 71), k atalogi „ rea listyczn ych ” i „ fik cy jn y ch ”

(5)

obrazów m alarskich (s. 62), przy czym uogólnienia mają np. taki charakter: „W spólne m o ty w y treści n ie upodabniają jeszcze do sie ­ bie w p ełn i d zieł jednorodzajow ej sztuki. K r z y ż a c y K raszew skiego

to nie to samo, co K r z y ż a c y S ien k iew icza” (s. 56) lub: „U jejski

w utw orach p oetyckich zin te rp r e to w a ł treściow o n iektóre m azurki, k ołysankę i m arsz żałobny Chopina” (s. 70) bądź: „J est n aw et obraz J. Tintoretta pt. R y m o m do w tó ru , ilu stru ją c y w m alarstw ie ów czes­ ne tend en cje m u zyczn e” (s. 71).

M yślę, że w iększość przekazanych w rozdziale I (pkt. 3 i 4) infor­ m acji to znane i banalne spraw y, a chęć nadania im naukow ego brzm ienia i w iele urobionych ad hoc u ogóln ień spraw ia jedyn ie hu­ m orystyczn y efekt. Jest to n ajlep szy przykład in fan tyln ego i upu ­ piającego stylu przem aw iania do nauczycieli (m ówi się o rzeczach

dobrze znanych, ale istota tk w i w tym , by pow iedzieć to innym , „n auk ow ym ” językiem ).

B. Najbardziej zaskakującym faktem w lekturze dysertacji Słod­ kow skiego jest przepaść dzieląca w stępn e rozw ażania na tem at trzech szkół sty listy k i (s. 16— 17: 1) „tradycyjna sty listy k a ”, 2) „w sp ółczes­ na poetyk a opisow a”, 3) sty listy k a badająca tekst „z pozycji struk-

turalizm u język ow ego”) i późniejsze zastosow anie w praktyce na­ rzędzi analityczn ych tych szkół (s. 183— 184).

Pisząc dla „w ykazania się” sw oim i horyzontam i nauk ow ym i (habi­ litacja!), u żyw a Słodkow ski m niej lub bardziej szczęśliw ie w sp ół­ czesnej term in ologii teoretyczn oliterackiej, o której zapom ina jed ­ nak w ch w ili pokazyw ania, jak n ależy odczytyw ać lekturę szkolną na lek cji język a polskiego. Oto np. autor k reśli w izerunek badacza, struk tu ralisty, pochylonego nad początkow ym i zdaniam i Popiołów:

„(...) uzna przede 'wszystkim, że zostały zastosowane tu przez pisarza dwa za­ biegi postępowania językowego: wybór znaków i znaczeń oraz 'ich kombi­ nacja. W wyborze tym dużą rolę odegrała ekwiwalencja synonimiczna. Za­ stanowi 'Siię jednak, ozy wszysitk'ie komponenty i ich konotacje są równie

oczywiste dla nadawcy i odbiorcy, czy zachodzi konieczny dla komunikacji językowej fakt wspólnego dla obu stron kodu. Uznając istnienie funkcji poe­ tyckiej, rozpatrzy pod tym względem zdania Popiołów jako komunikat języ­ k owy” (s. 17)

O czyw iście, popisow e nagrom adzenie tych w szystk ich struk tu ralis- tyczn ych term in ów daje w w yn iku nieco k arykaturalny obraz w sp ó ł­

czesnego badacza sty lu literackiego, ale nie mniej śm ieszny jest upór w tłaczania analiz szkolnych w dawno zu ży ty już uniform tra d ycyj­ nej sty listy k i. Bo tak w łaśn ie nakazuje autor interpretow ać sty l szkolnych lektur. Przytacza jako w zór — w ła sn y rozbiór Janka

M u zy k a n ta H enryka Sienk iew icza (s. 183— 184):

„Słabość fizyczną chłopca podkreślają celne epitety i przenośnie: „złotą głów ­ kę”, „rozczochraną głów kę” (...) Podobnie stany psychiczne Janka i jego matki

(6)

dziecka była jakby zasłuchana w odgłosy w iejsk ie”, (...) „padła twarzą”, „zaczęła ryczeć” (...) Jankowi w szystko grało, cała przyroda towarzyszyła mu w e w szystkich zamierzeniach: księżyc, w iatr, drzewa, łopuchy (...)

N ow ela J a n k o M u z y k a n t jesit arcydziełem w doborze środków językow o-sty- litstyczinych, zadziwia trafnością ich zastosowania, zgody znaku i znaczenia (...)”.

M yślę, że taka w ła śn ie trad ycyjn a sty listy k a , jaką zaleca tu autor, n ie p otrafi u dok u m en tow ać zacytow an ego w n iosku („Janko M u z y ­

ka n t je st arcy d ziełem ”). Teza pozostaje gołosłow na, poparta b yle

jak im i argu m entam i (bo p rzecież — w b rew tw ierd zen iom S łod k ow ­ sk iego — „złota g łów k a” n ie m a nic w sp ó ln ego z fizy czn ą słabością Janka, a w y ra żen ie „zaczęła ryczeć” — nie je st przenośnią!). Brak tu b ow iem n ie ty le „zbyt tru d n ych ” niby term in ów w sp ółczesnej sty listy k i, lecz spojrzenia na an alizow any tek st n ie z p ersp ek tyw y b elfersk ieg o sam ou w ielb ien ia (w yliczania ep itetó w i porównań), a z p u n k tu w id zen ia czyteln ik a potrafiącego zachw ycić się (ale i w sk azać p rzesłanki tego zach w ytu ) znanym u tw orem tak, jak g d y ­ b y go cz y ta ł po raz p ierw szy. W tedy, b yć m oże, zn alazłyb y się inne, n ieb an aln e znam iona arcyd zieln ości n ow eli S ie n k ie w ic z a 2. Może w ów cza s w arto b y ło b y p rzyw rócić w nauczaniu i uczeniu się lite ­ ratury w ła ściw e m iejsce ak ty w n ości u m ysło w ej, a nie polegać li ty lk o na p odejściu em ocjon alnym (por. s. 152, w . 8— 10 od dołu). W ted y S łod k ow sk i n ie m u siałb y z jedn ej stro n y nam aw iać n au czy­ ciela do „stałego korzystania z osiągnięć n a u k o w y ch ”, a jed n ocześ­ n ie z drugiej — „w p rak tyce p olon istycznej stosow ać m ocno zw ę­ żone co do zakresu i w y d a tn ie zm niejszon e co do ilości kryteria i n arzędzia a n alizy dzieła litera ck ieg o ” (s. 98).

D otych czas w yróżn ian o w h istorii p iśm ien n ictw a zjaw isko „ litera­ tu ry dla lu d u ” . K siążka S łod k ow sk iego n ależy do całej serii dzieł, k tóre p rzy szły h istoryk będzie m ógł określić m ianem „literatu ry dla n a u c zy cieli” .

J e r z y P a s z e k

2 Por. nip. J. Krzyżanowski: T w ó r c zo ść H e n r y k a S ien k iew icza . Wansizawa 1970, s. 90, 106; T. BujinicSci: P i e r w s z y o k res tw ó rc z o śc i H e n r y k a S ien k iew icza . Kra­ k ów 1968, s. 34)1, 357.

Cytaty

Powiązane dokumenty

rodne formy kultury lokalnej, a kraje Trzeciego Świata stają się obiektem nowej formy imperializmu - ekspansji środków masowego przekazu (Giddens

W przypadku porażenia elektrycznego należy przede wszystkim uwolnić rażonego spod napięcia przez wyłączenie wyłącznika.. Przy napięciu do 600V można

Warto zatem dokonać pierwszych refleksji w jakim zakresie sektor ekonomii społecznej może odnaleźć się w sytuacji kryzysowej oraz jakie działania można podjąć

” Naszym podstawowym celem jest komfort chorego podczas całego procesu leczenia, skuteczność tego procesu oraz łatwość stosowania naszych rozwiązań przez personel

Pierwszym aspektem, do jakiego odwołuje się Guerreschi, jest tolerancja wystę- pująca zarówno w przypadku uzależnienia od substancji, jak i „nowych uzależnień”.. Objawia

komitych kapłanów zaliczają się wychowankowie seminarium, spośród których wielu już przez szereg lat bardzo dobrze wywiązu­. je się z obowiązków głoszenia

Oto lista podmiotów, u których legalnie można obstawiać zakłady bukmacherskie:.. Nazwa spółki

Przykład: Jeżeli overlay wynosi 20%, kursy 2.40, a bankroll 1000 zł, Metoda Full Kelly poleci obstawić 143 zł, czyli 14,3% twojego bankrolla.. FRACTIONAL KELLY