Andrzej Krzysztof Waśkiewicz
Co nam zostało z tych lat? : (glosa na
marginesie "Kluczy do wyobraźni")
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (17), 142-147A osobliw ość ich polega n a tym , iż je s t to n eg acja negacji. D w a p rze czenia znoszą się w zajem n ie, dając tw ierd zen ie pozytyw ne. Iż pozy ty w n y m słow em je s t likw id acja rom an tyzm u, jak ie j do k o n u ją p o l scy szydercy, udow odnić chce P iw ińska. Je j a rg u m e n te m ostatecz n ym je s t fakt, iż ziostał on skom p rom itow any ostateczn ie p rzez fa szyzm. R om antycznego człow ieka zabił nadezłow iek. Nie zawsze. J e śli to n a w e t p raw d a , gorzka p ra w d a szyderców , co z niej w y nika? Że likw idacji, o k tó rą w alczą z tak im zapałem , dokonało p rzed n im i życie? Quod d e m o n stra n d u m n o n est.
Ciężkie słow a pod a d resem ro m an ty zm u rzuca P iw iń sk a w sw ym eseju-gigancie, b a rd z o ciężkie. W obronie szyderców ? P rzeciw leg en dzie? U piór w y d a je się być ostatecznie p rz y b ity — już n ie pow stanie. Ale zaśw iaty są m ściw e i p rzek o rn e. W ja k ą tra d y c ję w p isu je się św ięta p asja, bezkom prom isow a w alka, szarg anie św iętości? W t r a dycję Brzozow skich, Irzykow skich, M rożków. Ale także — B e n io w
skich, K ordianów . N ie m a w y jścia z tego k ręg u ... Od ro m an ty zm u
nie m a ucieczki — n a w e t dla P iw iń sk ie j.
Maria Cieśla
Co nam zostało z tych lat?
(Glosa na marginesie Kluczy do wyobraźni)
D opiero d ru g ie w y d an ie K lu c zy do w y o b r a ź n i1 u jaw n ia, czym w zam iarze a u to ra m iała być ta książka: ty leż zbiorem szkiców a n a lity c z n y c h co pro g ram o w y m m anifestem . Tym , czym b y ły: Szm aciarze i bohaterow ie Ja ck a Ł ukasiew icza (1963), Zm iana
w a r ty J a n a B łońskiego (1961) czy późniejsze książki Ja ro sław a M ar
ka R ym kiew icza (C zy m je s t k la s y c y z m , 1967) i S tanisław a B arań cza ka (N ieu fn i i za d u fa n i, 1971). T ylko pozornie je s t to połączenie a rb i tra ln e — p rz y w szy stk ich różnicach książki te łączy jedno: chcą być nie ty lk o diagnozą, ale i pro g ram o w an iem sy tu a c ji w lite ra tu rz e . Rzecz je d n a k w tym , że m an ifesty tego typu, jeśli u k a z u ją się zbyt późno — p rz e s ta ją być m anifestam i, s ta ją się lite r a tu r ą h ag iog ra- ficzną.
„Poeci 56 sta n o w ili n a jb a rd zie j u ta le n to w a n ą a jednocześnie n a jb a r dziej b ezb ro n ną p le ja d ę p o ety ck ą pow ojenn ych czasów. W y stąp iw szy po pokoleniu, k tó re — p rzeb y w szy ciężką słabość — m ogło być, ja k rzadko, p rzed m io tem atak ó w , nie a tak o w ali go bodaj zu p ełn ie”. To pierw sza z legend, k tó re — e x post — b u d u je K w iatko w sk i — le genda n ied ocenienia lu b w ręcz p rześladow ania, stłam szenia p rzez ge 1 J. Kwiatkowski: Klucze do wyobraźni. Wyd. drugie poszerzone. Kraków 1973 Wydawnictwo Literackie, ss. 389, 1 nlb.
n e ra c ję poprzednią. L egenda dru g a: „Jeśli ta m ty c h (tj. p o e tó w po kolenia W spółczesności — przyp . A .K .W .) często sp o ty k a ły sz tu r- chańce, pokoleniu 60 drogę do sła w y w yścielono w sp a n iały m chod nikiem , w iodącym przez całą Polskę od fe stiw a lu do festiw alu , od zjazdu do zjazdu, od n a g ró d do n agród. O trzym ali n ieró w n ie w ięcej: i szerszy dostęp do lite r a tu r y św iatow ej, i czulszą opiekę społeczeń stw a, k tó re — niew iele z n ich w ierszy rozum iejąc — o k azyw ało im je d n a k sym patię, ofiarow yw ało n ajp ięk n iejsze sale n a ich d y skusje, słuchało na licznych w ieczorach au torskich, obdarow yw ało n a g ro d a m i” . L egenda trzecia: „ P le ja d a 56 (...) m a za sobą pew ną, je d y n ą w sw oim ro d zaju zasługę: przy w ró ciła w Polsce w ow ych la ta c h — w ia rę w poezję, w m ożliw ość jej istn ie n ia ” . L egenda czw arta dotyczy sp ra w y dla koncepcji K w iatkow skiego kluczow ej, zdefinio w ania p oe zji „p lejad y 56” jako „poezji onirycznej o p artej n a w arto ściach este tycznych o stry c h ” .
Pozw ólm y sobie — zanim bliżej p rz y jrz y m y się ty m legendom — na m ałą p e d an terię. B o h ateram i szkiców pub lik o w an y ch w d ru g im w y d an iu K lu c zy do w yo b ra źn i są kolejno: B aczyński, G ajcy, B ień kow ski, N ow ak, H arasym ow icz, Białoszew ski, Czycz, B ursa, G rocho- w iak, Różewicz, Mróz, W ajda, G rotow ski, Szym borska, Zych, H e r b e rt, w sy n tety czn y m szkicu o po ezji la t 1956— 1959 p rzy w o łan e zo s ta ją nazw iska D rozdow skiego, C zachorow skiego, Choińskiego, a ta k że B ry lla, Bogdały, Czychowskiego, S tach u ry , Stecew icza, S o chy-L i- sow skiej, Iredyńskiego, K osińskiego, K arpow icza, B uczków ny. To w szystko. N aw et re z y g n u ją c z ry g o ró w przedziałów pokoleniow ych i p rzy jm u jąc, że „p lejadę 56” tw o rzy li poeci d e b iu tu ją c y około tego ro k u książkam i lub rozpoczynający (jak Szym borska czy Nowak) sw oją isto tn ą tw órczość n ie sposób n ie zauw ażyć, że: 1) zestaw ty ch nazw isk nie je s t re p re z e n ta ty w n y d la pokolenia „W spółczesności” , 2) je s t n a to m ia st re p re z e n ta ty w n y dla jednego z n u rtó w p o w o jenn ej (szerzej: dw udziestow iecznej) poezji polskiej, w łaśnie n u r tu onirycz- nego. To p rzesunięcie p ro p o rc ji nie je s t — jeśli p a m ię ta m y diagnozy z Posłowia po latach — bezinteresow ne.
K luczem do now ego — a w ięc odm iennego od tego, k tó re su g erow a ła kom pozycja w y d an ia pierw szego — odczytania to m u jest, oczywi ście, pro gram o w e Posłow ie, ale tak że — n ie p rze d ru k o w a n y — głoś n y szkic W izja przeciw ró w n a n iu 2. W now ym je d n a k u k ład z ie jego te z y fu n k c jo n u ją w tak im m n iej w ięcej znaczeniu: n u r t o niryczny będ ący je d n y m z głów nych n u rtó w polskiej poezji dw udziestow iecz n ej sw ą fazę k u lm in a c y jn ą osiągnął w tw órczości d e b iu ta n tó w 1956 ro k u , w ygaśnięcie te j fali zbiegło się z „niżem p o e ty c k im ”, „po jaw i ły się now e ten d en cje, z jed n ej stro n y — o w iele spokojniejsze, obce w artościom estetyczny m ostrym , z d ru giej — bogatsze w am bicje in te le k tu a ln e , w o w iele też w iększym stop niu niż n u r ty la t p o przed 2 „Życie Literackie” 1958 nr 3.
n ich — au to teliczn e” , ale „nie obfitow ały one (...) w w y b itn e a r t y styczne osiągnięcia” .
Z auw ażm y: postaw y k ry ty k a „rzecznika pokolenia” i „rzecznika
p o e ty k i” rzad ko b y w ają niesprzeczne. W pierw szy m w y p a d k u idzie
bow iem o w y k ry c ie w śró d w ielu pokoleniow ych jedności, p o zo stają cych w stosunk u opozycji, te n d e n c ji głów nej, cechy jednoczącej — na ró żn ych planach i poziom ach — rozbieżne dokonania, w d ru g im — o uzasad nienie — ty m razem ponad pokoleniow ym i przed ziałam i — ra c ji „szkoły p o e ty c k iej” . Zabieg, k tó reg o dokonuje K w ia tk o w ski, polega n a u to żsam ien iu r a c ji pokolenia z rac jam i n u r tu (onirycz- nego). W ątki n a d re a liśty c z n e obecne w tw órczości d e b iu ta n tó w 19-56 p rze stają być je d n ą z ten d en cji, s ta ją się te n d e n c ją dom inującą. Moż n a by się z ty m sądem zgodzić pod w a ru n k ie m wszakże, że źródeł k lęsk i tego pokolenia (K w iatkow ski m ów i tu, delikatnie, o „okresie sp ad ający ch m ete o ró w ”) szukać będziem y nie ty lk o w ty m , że b y ła to „poezja za gw ałtow na, z b y t dziw na i niesam ow ita, z b y t p rz e s ią k n ięta estetyczn ym i w arto ściam i o stry m i”, iżby, pow iedzm y tak, m o gła sta ć się pow szechnie akcep to w an ą „tw órczością o fic jaln ą ” .
W okresie, o k tó ry m pisze K w iatkow ski, opozycja wobec „ n u rtu on i- ry czneg o ” form ułow ana b y ła n ie tylko przez p rzed staw icieli p oprzed ników , ró w nie silna b y ła w śród rów ieśników , b y przyp om nieć p ro g ra m ow e w y stąp ien ia W ierzbaka, w o k resie późniejszym ta k ż e w y s tą pienia neoklasyków ; co w ięcej — n u rte m n a p ra w d ę dom in u jącym w „bojow ym ” okresie tw órczości tego pokolenia był n u r t p u b licy sty cz ny, m ów iąc skrótow o: nie Czycz, a le D rozdow ski i W itold D ąb ro w ski; jak o szczególną k o n ty n u ac ję tego n u r tu w y p ad n ie p o tra k to w a ć także poezję E rn esta B rylla. Tym jed n ak , co pow inno było budzić najw iększe obaw y, to fakt, iż w owej „plejadzie 56” fa k ty c z n i d e b iu tan ci nie ró żnili się zbytnio od d eb iu tan tó w „spóźnionych” (Biało szew ski, Czachorow ski, H erb ert) lub „p o w tó rn y ch ” (Karpow icz, Szym borska, Nowak); a różnić się p ow in ni, k ształto w ały ich in n e dośw iadczenia, to oo było „przeżyciem pokoleniow ym ” spóźnionych deb iu tan tó w , dla n ich było — historią. Ale też ci, co zaczynali od opiew ania trag ed ii „p ijan y ch aniołów ” , po k ilku latach przeistaczali się w p rzy k ła d n y ch p ro d u cen tó w fabułek. A lbow iem , co je st k o lej n y m parad o k sem tego pokolenia, o w iele w ygodniej jest m ówić o nim w kateg o riach „w spólnoty d e b iu tu ” niż jedności pokoleniow ej; w y godniej, a le też te n sposób trak to w an ia'ó w czesn y ch d eb iu tan tó w p ro w adzić m u si do nieporozum ień, do tra k to w a n ia jako re p re z e n ta n tó w tej sam ej g en eracji K arpow icza i G rochow iaka, Szym borskiej i U r szuli Kozioł. K w iatkow ski, d b ając w poszczególnych szkicach o r e k o n stru k c ję genezy postaw , na planie ich zbioru dąży do zacierania różnic, do tw o rzen ia — iluzorycznej — „jedności d e b iu tu ” .
Tak, a le w te n ty lk o sposób da się udow odnić teza o przełom ow ej ro li „p lejad y 56”. Z p e rsp e k ty w y la t zbladły bow iem głośne nigdyś d e b iu ty Jęczm yka, Skolim ow skiego, m ało kto p am ięta dziś np.
0 O śniałow skim 3; głów ny n u r t poezji lat pięćdziesiątych o kazuje się być dziełem „spóźnionych d e b iu tó w ” .
B udow ana przez K w iatkow skiego legenda niedoceniania, „nie sp rz y jający ch n a d w y raz w a ru n k ó w ” , w jak ich przyszło działać te j g ene racji, je st — n ie ste ty — ty lk o 'legendą. Podobnie ja k owa „czuła o piek a” , jak ą otoczono n a stę p n ą generację. G łów na b atalia pokole n ia „W spółczesności” rozegrała się pom iędzy przełom em roku 1955— 1956 a rokiem 1958. W ty m okresie pokolenie to dysponow ało licz ny m i pism am i (z ogólnopolskich „Po p ro stu ” , „W spółczesność”, ze środow iskow ych „Z eb ra” , „W yboje” , „ K o n tra sty ” , „U w aga” , „Poglą d y ”), także pow stające wów czas pism a w ojew ódzkie w większości przez re p re z e n ta n tó w tego pokolenia b y ły obsadzane 4. W brew tem u, co sądzi K w iatkow ski, a ta k i na lite ra tu rę zastaną nie były w cale rza d kie, dość przypom nieć poilemdki „W spółczesności” czy np. w y s t ą p i e n ia g ru p y „Dlaczego n ie ” . Rzecz ty lk o w tym , że szybko zastały za pom niane. P isarze ci (przypom inam — idzie m i o faktyczn ych deb iu ta n tó w okolic ro k u 1956, bo u w ag a ta nie dotyczy np. H erb erta) oka zali się b ezrad n i w obec prziemian, k tó re zapoczątkow ane zostały w lata ch 1958— 1959; gdy znaleźli się bez 'pokoleniowych try b u n , gdy p rze stali być n ad zieją lite ra tu ry , Czyczowskim i „M łodym i i Zapo w iadającym i Się” . Ci, k tó rz y oskarżali, że:
Wycinacie jądra mym wierszom wybijacie zęby mym strofom,
p o tem p o tra fili się ty lk o skarżyć: Przemija brązowa młodości uroda
1 szkoda dni bystrych i nocy mi szkoda (...) To życie. To zwykłość losowych kolein 5.
Albo p rzy k ład n ie d ek laro w ali zgodność z w szystkim i zm ianam i. Bo tak n a p ra w d ę to znaczna część teg o pokolenia niczego nie p rze żyła istotnie. G dy trzeb a — b y li „so crealistam i” potem „ k a ta stro fista - m i” , by w końcu przed zierzg n ąć się w „poetów o b yw atelskich” i w y tw ó rców „na szkle m alo w an y ch ” obrazków . To już raczej w tw ó r czości p oprzedniej gen eracji, choćby W oroszylskiego, m ożna odna leźć św iadectw o h isto rii naszych dni. Tak, pisanie h agiografii g en eracji „W spółczesności” n ie je st rzeczą łatw ą, bo w szystkiego na „n iesp rzy jające n a d w y ra z w a ru n k i” zwalić się nie da. C hw yt p rz e ciw staw ien ia in fe rn a „ p le jad y 56” — id y lli pokolenia 60 m a zresiztą sw e dopełnienie, m yślę tu o pam fleoie P rzestańcie m ów ić ja kim ś
sz tu c z n y m b a s e m 6, udow ad niającym — w try b ie p a m fletu w łaśnie
3 Przeciętnie ukazywało się rocznie ok. 20 tomików debiutanckich.
4 Szerzej piszę o tym w sztócu Instytucje młodej literatury, „Teksty” 1, 1973. 5 Oba cytaty z wierszy Bohdana Drozdowskiego.
6 W tomie Remont pegazów. Szkice i felietony. Warszawa 1969. Jest to tekst referatu wygłoszonego na Festiwalu Poezji w Łodzi.
— „bezosobowość <czy anonim ow ość” „najm łodszej g e n e ra c ji” . P rz y czym , d o d ajm y , je s t 'to p a m fle t p isa n y przez au to ra , k tó ry w in n y m co p ra w d a m ie jsc u d e k la ru je : „zwyczaj pisania pam fletó w (...) n ig d y n ie budził w e m n ie e n tu z jaz m u ” .
L ite r a tu r a hag iograficzn a rządzii się sw oim i praw am i. Iżb y cn oty bo h a te ra m ogły się z c ałą jasnością objaw ić, konieczne je st n e g a ty w n e dopełnienie. W k o n stru k c ji K w iatkow skiego tę rolę p e łn ią d e b iu ta n ci la t sześćdziesiątych, niezdolni, a hołubieni p rzez społeczeństw o, obsy p y w a n i n agrod am i, a n ie p o trafiący „w ybić [się] ponad p rzeciętn ość” ... U ryw am , rzecz w y m a g a ła b y szerszych w y ja ś n ie ń 7, a w k o n stru k c ji K w iatkow skiego odw ołania do tw órczości tego pokolenia m a ją sens ty lk o in stru m e n ta ln y .
K luczow e znaczenie m a natom iast, w y k raczająca poza legendę, s p ra w a n ad realizm u , czy raczej „nadrealistycznego zm ysłu estetycznego ” . To, co K w iatk o w sk i o k reśla m ian em „ n u rtu onirycznego” , jest po zornie ty lk o zbieżne z te n d e n c ją o kreśloną przez Jan u sza S ław iń sk ie go ja k o poezja „w yzw olonej w y o b raźn i” 8. Rzecz jed y n ie w ty m , że p rzy jęcie jak o k o n sty tu ty w n e j cechy tego n u r tu „w artości e ste ty cz n y c h o s try c h ” w iązać go m u siało w rów nym stopniu z n adrealizm em , co — p ozostając n a g ru n aie tra d y c ji polskiej — z p o k rew n y m i t e n d en cjam i w eksp resjo nizm ie i fu tu ry zm ie, z drugiej zaś Strony poza g ran ice n u r tu spychało te ten d en cje, k tó re w praw dzie realizo w ały „w yzw olenie w y o b ra ź n i” , o p a rte je d n a k b y ły n a „w artościach e ste tyczny ch łag o d n y ch ” . To pozw ala zrozum ieć, dlaczego koncepcja S ła w ińskiego obejm ow ała ta k ż e d e b iu ta n tó w la t sześćdziesiątych (B or- dowicz, G ąsiorow ski), K w iatkow ski n a to m ia st rez e rw u je dla n ich m iejsce w śró d „coraz bardziej beznam iętnych — p o e ty k fo rm u li- sty czny ch, «lingw istycznych» i k lasycznych ” 9.
T ym czasem je s t do udow odnienia teza, że n u rt n a d re a listy c z n y — jeśli za „w iodącą” u z n am y w e rsję nie H arasym ow icza, ale np. Czy- cza — je s t — w zm ienionych fo rm ułach — realizo w an y także — a m oże n a w e t p rze d e w szy stk im — w latach sześćdziesiątych: dość p rzy w o łać w czesne w iersze Bordow icza, twórczość G ąsiorow skiego czy Żernickiego, n ie m ó w iąc już o — czynnej głów nie u schyłku lat sześćdziesiątych — „gruipie n a d re a listy c z n e j” (Różański, M achnicki, B abiński, Styczeń).
Tak, a le tw órczość ty c h poetó w Kwialtkowski także „zała tw ił” r y 7 Por. mój artykuł Ograniczona odpowiedzialność i ogólna niemożność. „Współ czesność” 1971 nr 6, s. 3, 6.
8 J. Sławiński: Próba porządkowania doświadczeń. Nowatorskie przedsięwzię
cia poezji polskiej w latach ostatnich. W: Z problemów literatury polskiej X X wieku. T. III. Warszawa 1965, s. 273—275.
9 Por. S. Jaworski: Antyestetyzm w poezji lat dwudziestych. W: Wiersz i poe
czałtow ą fo rm u łą P rzestańcie m ów ić ja k im ś s z tu c z n y m basem . . . 10 T en pozornie chłodny i o b iek ty w n y a n a lity k je s t bow iem , pow iedz m y to jasno, raczej wizjiomerem fin alnych celów niż kro n ik arzem epoki. T yle tylko, że poeci, n a k tó ry c h staw iał, n ie b ardzo się n a d a w a li n a czołow ych rep re z e n ta n tó w „tytu łow ego p rą d u epoki” . B ryll, ja k się Okazało, nie bard zo sp ro stał roili „w yglądającego p raw d ziw ie im pon u jąco” „Kalibiana” polskiej lite ra tu ry , H arasy m o w icz d aw n o p rze stał być „poetą niespodzian ek” , n a w e t b u n t G ro-
chow iaka „się u sta te cz n ił” ...
Tak, n iew iele zastało n am z ty c h lat. Był to „okres spad ający ch m e te o ró w ”. P ozostaje jeszcze d o n ap isan ia histo ria tego okresu, h isto ria w szakże, n ie h ag iograficzna opowieść dopisyw ana e x post do d aw n y ch iszkiców.
Z w szystkich k ry ty k ó w , k tó rz y w bojow ej fazie tow arzyszyli te m u pokoleniu, J e rz y K w iatk ow ski n a jb a rd zie j je s t do n a p isa n ia tej k siąż k i p red e sty n o w a n y : jed y n y , >co n ie tracił nadziei. In n i z uczestników tej k am p an ii pisali po 'latach: ,^pokolenie — ro zu m ian e jako całość — (...) sw ą szansę zm arnow ało. S traciło (...) gubiąc w łasn e słuszne p rz e czucia. (...) J a k b y d u r jak iś kazał ludziom m arn ow ać — w łasne! — zapowiedzi, tale n ty , m ożliwości; w n a jsk ra jn ie jsz y c h zaś w y pad k ach o glądaliśm y praw dziw e wymóżdżainia. Czasem m i się zdaje, że w y m yśliłem sobie całą p ro b le m aty k ę «pokolenia W spółczesności», p ro b lem aty k ę Z m ia n y w a rty — tak m ało zostało” ... n .
* * *
Że je s t to ty lk o jedno z m ożliw ych odczytań tej książki? Oczywiście. A le odczy tanie cen traln y ch , m yślę, p u n k tó w
n o w e j całości. Cała bow iem resz ta — b ły sk o tliw e analizy, o pisy po
szczególnych p o ety k — jest, ja k daiwniej, św ietn a. W iele z ty ch szkiców to „ te k sty kano n iczne” , ty le tylko, że fu n k c jo n u ją w in n e j — niż ta z ro k u 1964, gdy po ra z p ierw sz y u k a z ały się w k siąż ce — p e rsp e k ty w ie: sam e m ogą być przedm iotem histo ry czn o lite rac k ich bad ań . N ie ty lk o ja k o — d o k u m en t epoki. Przez te lata,
co w cale nie zdarza się ta k często, słuszność szczegółow ych ko n sta ta c ji nie została podw ażona. Szlersza analiza w y kracza jed n a k poza zakres tej „głosy n a m arg in esie” .
Andrzej K. Waśkietoicz
10 Witając entuzjastycznie dopiero „nową falę” lat siedemdziesiątych, widział w niej bowiem zarówno „środki estetyczne ostre”, jak i „tradycje ekspresjo- nizujące”. Zob. Notatnik. „Poezja” 1971 nr 5, s. 80—82; Felieton poetycki. „Twórczość” 1972 nr 8, s. 125—127.