• Nie Znaleziono Wyników

"Traktat moralny" : poezja jako "akt umysłu"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Traktat moralny" : poezja jako "akt umysłu""

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Joanna Zach

"Traktat moralny" : poezja jako "akt

umysłu"

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (113), 180-187

2008

(2)

18

0

Traktat moralny:

poezja jako „akt um ysłu

” 1

Traktat moralny jest dla m nie utw orem tru d n y m . Przede w szystkim dlatego, że

jako m anifestacja czynnej postaw y poety wobec rzeczyw istości nie p oddaje się ry ­ gorom filologicznej analizy. P ow iedzm y w prost: jest to najodw ażniejszy utw ór polityczny M iłosza, a zważywszy czas pow stania i okoliczności p u b lik a cji - u k a­ zał się w 1948 roku, na k ilka m iesięcy p rze d Z jazdem Szczecińskim - w ręcz zd u ­ m iew ający śm iałością w yrazu. P om ijając „p ublicystyczny” aspekt Traktatu, p o ­ zbaw iam y go zarazem jego poetyckiego nerw u, p o stę p u je m y jak przysłow iow y „badacz ow adzich nogów ”.

Trzeba zatem szukać takiego try b u lektury, który um ożliw ia k o nfrontację róż­ nych porządków znaczenia. Być m oże w łaśnie spór, dyskusja, do której zaprosił nas profesor M arkiew icz, okaże się najw łaściw szym sposobem in te rp re ta c ji tej dynam icznej całości.

P rzem iana, k tóra dokonała się w poezji M iłosza w la tac h czterdziestych, m iała charakter, by ta k rzec, dw ustopniow y: od Św iata i Głosów biednych ludzi do poezji traktatow ej. W spólnym m ianow nikiem , odrębnych skądinąd, form w ypowiedzi,

P r z y w o ła n e w ty t u le w y r a ż e n ie - „a p o e m a s «an a c t o f m in d » ” - p o c h o d z i z e s e ju o t w ó r c z o ś c i B o ry sa P a ste r n a k a O n P a s te rn a k S o b erly (p r z e d r u k w: C z . M iło s z To B e g in W here I A m . S e le c te d essays, e d ., in tr o d . b y B. C a r p e n te r , M .G . L e v in e , Farrar,

S tr a u s a n d G ir o u x , N e w Y ork 2 0 0 1 , s. 4 0 9 . E sej te n u k a z a ł s ię w c z e ś n ie j w z b io r z e: te g o ż E m p e r o r o f the E a r th . M o d e s o f E c c e n tric V isio n , U n iv e r s it y o f C a lifo r n ia P r e ss, B e r k e le y 1 9 7 7 ). W y d a je m i s ię o n o p o j e m n ie js z e n iż in n e p r ó b y p r z y b liż e n ia f e n o m e n u p o e z ji p o d d a n e j in t e le k tu a ln e j k o n tr o li, k tó re z n a jd u je m y w e s e is ty c e M iło s z a .

(3)

Zach

Traktat moralny

: poezja jako „akt umysłu”

jest pojaw ienie się nowego ty p u iro n ii artystycznej, która ró żn i się od tradycyj­ nych p ostaci ironicznego stylu, n ie m a też nic w spólnego z potocznym ro zu m ie­ n iem iro n ii jako understatement (choć tych innych, „konw ersacyjnych” zwłaszcza jej o dm ian n ie w yklucza). Oto jedno ze źródeł k o m p lik acji i tru d n o ści, ale m oje kłopoty z Traktatem polegają w łaściwie na czym ś innym . M yślę, że wszyscy m am y p ro b lem ze zrozum ieniem , czym jest poezja jako „akt u m y słu ” i m ogły się do tego przyczynić w ypow iedzi sam ego M iłosza, k tó ry próbow ał to zjaw isko w yjaśnić, od­ pow iadając albo na k o n k retn e za rzu ty (List półprywatny o poezji), albo na pytania, dom agające się je dnoznacznych rozstrzygnięć. (W yobrażam sobie zażenow anie poety, k tó ry czuje, że zawsze pozostaje n ieredukow alna „reszta” i że ona to jest sam ym sednem poetyckiego odkrycia, energią w ykluw ającej się form y). W ypow ie­ dzi te zawsze m ają ch a rak te r raczej p rzybliżenia niż w yjaśnienia, zwykle też nie doceniam y dystansu, jaki je dzieli od p rak ty k i poetyckiej. N ajczęściej przytacza się zresztą - nie bez racji - zdanie M iłosza na te m at wzorów odżywających w p o ­ ezji am erykańskiej:

T aka p o e z ja - m o w a o L iśc ie n o w o ro c zn y m A u d e n a - je s t d z ie łe m i n t e l i g e n c j i jak o w ła d z y u m y s łu , d z ie li z in t e l ig e n c j ą n ie b e z p ie c z e ń s tw a b ły s k o t liw o ś c i i, r y w a liz u ją c z p r o ­ z ą , m o ż e b y ć p o c ią g a n a p r z e d tr y b u n a ł r o z u m u : tu ju ż n ie ty lk o s e n s c a łe g o u tw o r u , ale k a ż d e z d a n ie m u s i s ię l o g ic z n ie , n ie ty lk o a r ty s ty c z n ie tłu m a c z y ć . Z d a n ia A u d e n a w y ­ tr z y m u ją p r ó b ę , g o r ze j je d n a k , g d y s ię g n ą ć d o o s ta te c z n y c h w n io s k ó w p o e m a tu .

Ta w ypowiedź, odniesiona do Traktatu moralnego, stanow i - na pierw szy rz u t oka - w ystarczającą podstaw ę dla zastosow ania wobec tego p o em atu p ro ce d u ry badaw ­ czej zaproponow anej przez profesora M arkiew icza w opublikow anym w czw artym nu m erze „Tekstów D ru g ic h ” z 2006 ro k u tekście Czego nie rozumiem w „Traktacie

moralnym”? M uszę się jed n ak przyznać, że czytając te n b ardzo sk ru p u la tn y p ro to ­

kół w ątpliw ości, odczuw ałam n iejasny niepokój. Dlaczego? Czy dlatego, że na wiele spośród postaw ionych tu ta j p y ta ń nie zn a jd u ję odpow iedzi? Zapew ne. Ale także dlatego, że na inne nie um iem odpow iedzieć w trybie, w jakim zostały one sfor­ m u ło w an e. W k ilk u p rz y n a jm n ie j p u n k ta c h in te n c ja p y ta jąc eg o ro z m ija się z czymś, co ja odczuw am jako zasadę, ko n stru k cję nośną poem atu. I ta k jest już na w stępie: dlaczego m am y dom agać się jednoznaczności w ty tu le utw oru? A sko­ ro tak, to czem u w ątpliw ości w zbudza p rzy m io tn ik „m oralny”, a nie rzeczow nik „ tra k ta t” - rów nie daleki od dosłowności? Traktat moralny, Traktat poetycki, Traktat

teologiczny - za każdym razem chodzi przecież o konstru k cję, której istotą jest n a ­

pięcie pom iędzy członam i ty tu łu i założona w ieloznaczność. W olno zatem pow o­ łać się na Jana Błońskiego, k tóry w książce M iłosz jako świat pisał: „B ruździ trochę słowo «poetycki». Czy oznacza tra k ta t o poezji - ars poetica albo historia poesis - czy też rozpraw ę n a p isan ą w ierszem ? M ów iłby w tedy o innej n iż poezja «dziedzinie wiedzy». O h isto rii może? m etafizyce? E p ite t niesie oczywiście w szystkie te z n a­ cz en ia”. Podobnie rzecz się m a z ep itetem „m oralny” . N iesie on przy n ajm n iej k il­ ka znaczeń, których h ie ra rc h ic zn e uporządkow anie zależy w znacznym sto p n iu od odbiorcy. (Odpow iedź, której M iłosz u d zielił R enacie G orczyńskiej: „To jest

18

(4)

18

2

tra k ta t na te m at m o raln o ści” jest niew iele lepsza od: „N ie w iem , ta k m i się n ap isa ­ ło” . Jedna i druga jest w pew nym sensie u n ik ie m wobec zaw iłości, o których nie zawsze m ożna i nie zawsze w arto dyskutow ać).

Powróćmy jeszcze na chwilę do wypowiedzi na tem at A udena. M iłosz pisze, że „zdania A udena w ytrzym ują próbę, gorzej jednak, gdy sięgnąć do ostatecznych w nios­ ków p o em atu ”. Protokół w ątpliw ości zestaw iony przez profesora M arkiew icza zdaje się świadczyć, że z Traktatem moralnym jest dokładnie na odwrót: zbyt wiele zdań nie w ytrzym uje próby logicznej spójności. Czy rzeczywiście? Zbliżam się do źródła m oich niepokojów. Traktat moralny om ijałam dotąd z daleka, ponieważ wydawało m i się, że nie m am dostępu do tego, co najgłębiej poruszało jego pierw szych czytelników, a co wiąże się z jego osadzeniem w konkretnej rzeczywistości. C hodzi o coś, co wy­ m yka się narracji historycznej, co jest żywym m iędzyludzkim „ tea tru m ”, refleksem zdarzeń i odzw ierciedleniem społecznych nastrojów w k onkretnych zachow aniach i postawach. Może należałoby to nazwać s t y l e m , w znaczeniu obejm ującym okreś­ loną fazę w życiu społeczeństw. Zdarzyło m i się słyszeć świadectwa lektury Traktatu

moralnego czytanego w czasach stalinow skich - entuzjazm czytelników nie tylko m nie

onieśm ielał, ale wywoływał odczucie kom pletnej obcości. I oto czytam tekst świad­ ka epoki, z którego w ynika, że dla profesora M arkiew icza poem at M iłosza jest wy­ łącznie archiw alnym zabytkiem , egzem plarzem z m uzeum h isto rii literatury. I wo­ bec takiej postaw y - jeśli ją odczytuję trafnie - gotowa jestem się ośmielić: przecież jednak wyczuwam, m iędzy w ierszam i poem atu, cały ten te atr cieni, a postawa pod­ m iotu - szukanie równowagi um ysłu pom iędzy fanatycznym racjonalizm em i fana­ tycznym irracjonalizm em - jest i dla m nie lekcją „trzeźwego zaangażow ania” . (Oba­ w iam się nawet, że Traktat moralny jako tekst „publicystyczny” zestarzał się m niej, niż byśm y sobie tego życzyli).

2.

Traktat moralny sytuuje się „w lin ii” Głosów biednych ludzi jako poezja „p o d d a­

na red u k c ji elem entarnego cie rp ie n ia ” . Z apow iada Zniewolony umysł i zapocząt­ kow uje „poezję trak tato w ą”, naw iązującą do trad y c ji O św iecenia i współczesnej poezji am erykańskiej. Poezja „poddana red u k c ji elem entarnego cie rp ie n ia ” ma być „aktem u m y s ł u ”, ale także św iadectw em p r z e ż y c i a , dośw iadczenia h i­ storycznego, z którego w yrasta. O kreślony ła d u n ek em ocji spraw ia, że m yśl zosta­ je p o d d an a nie tylko regułom logicznym , ale rów nież „dram atycznym ”, co wiąże się dialogizacją d y skursu i w ielorakim u w ikłaniem p odm iotu. Jednym ze źródeł gatunkow ych Traktatu jest m onolog dram atyczny, reprezentow any przez twórczość R oberta Brow ninga. T aki m onolog jest rozm ow ą z m ilczącym in te rlo k u to re m wo­ bec w yobrażonej publiczności. Jako połączenie słowa, m im ik i i gestu zaw iera jak gdyby projekt sytuacji te atralnej, która jest zarówno ram ą, jak i w ew nętrznym skład­ n ik ie m w ypowiedzi. N ie tw ierdzę, że M iłosz posługuje się tą form ą in extenso, cho­ dzi o to, że w poem acie M iłosza integralność w ypow iedzi nie sprow adza się wy­ łącznie do spójności logicznej w obrębie zespołu zdań, a m yśl nie zawsze daje się

(5)

Zach

Traktat moralny:

poezja jako „akt umysłu”

„rozłożyć na czynniki pierw sze” . Zaryzykuję pew ne przybliżenie: otóż te n poem at jest osobliwym połączeniem f i l o z o f i i , p u b l i c y s t y k i i t e a t r u - p rzy czym każde z tych pojęć należałoby opatrzyć cudzysłow em . Są to jak gdyby różne, n akładające się na siebie perspektyw y w ypowiedzi. R azem tw orzą one wy­ kładnię „ r u c h o m e j m ą d r o ś c i”, która jest istotą i „energią” now atorskiej form y poetyckiej.

O filozofii w Traktacie stosunkow o dużo pisano. C hodzi p rzede w szystkim o he- glizm w in te rp re ta c ji T adeusza K rońskiego (problem zła m oralnego w heglowskiej filozofii dziejów; sytuacja m oralna jed n o stk i w m om encie dziejowego przesilenia). Ale bliższym określeniem stanow iska filozoficznego, do którego naw iązuje poeta, byłby zapew ne „tygrysizm ” (M iłosz używa tego o kreślenia w Rodzinnej Europie w rozdziale zatytułow anym Tygrys - p se u d o n im T adeusza K rońskiego) - z hegli- zm u w yw iedziona filozofia d ziałania. „Żeby ją upraw iać - pisze M iłosz - należało pielęgnow ać «hum or historyczny», czyli raczej zręczność, tak ą jak pływ anie lub bieg, niż um iejętność n ad ającą się do w yłożenia kom uś w te o rii”. K roński - p o ­ w iada M iłosz - „odtańczał filozoficzne system y”, praktykow ał filozofię jako ro ­ dzaj żywej dramy. M iłosz m ógł się m ylić w ocenie swego przyjaciela, w ażne jest jednak co innego, a m ianow icie k o n stru k cja, jaką stworzył na w łasny użytek, p o ­ sługując się jego przykładem . A rd zeniem tej kon stru k cji jest przekonanie, że w stu ­ leciu w ojen i łagrów nie w ystarcza już m ądrość stoicka an i u niw ersalny „skład zasad ”, że p otrzebna jest jakaś „m ądrość ru c h o m a ”, p rze n ik n ięta św iadom ością dziejow ą2. Taka m ądrość z jednej strony um ożliw ia działanie, z drugiej - dystans do teraźniejszości. D ystans nie oznacza wyzwolenia od niep o k o ju m oralnego ani wyjścia poza czas historyczny. Z najom ość dziejów pozw ala jednak wybiegać m y­ ślą w przód i patrzeć na bieżące w ydarzenia z perspektyw y przyszłości. Stąd liczne w Traktacie p rzykłady daw nych zdarzeń i w ierzeń, na któ re dziś patrzym y „z uk o ­ sa”, z oddalenia. D o tego też, m oim zdaniem , odnosi się seria obrazów; kokon- przędza-poczw arka. Przyszłość jest m otylem , obecnym już p o d postacią poczw

ar-J e st to w y r a ż e n ie o b r a z o w e , t y le ż e n ig m a t y c z n e , c o p o j e m n e , k tó re ja sy tu u ję w s z e r sz y m k o n te k ś c ie tw ó r c z o ś c i M iło s z a , o d n o s z ą c je d o p r o b le m a ty k i c z a s u i w a r to śc i. R o z u m ie m , ż e p r o fe s o r M a r k ie w ic z p y ta o k o n k r e t n e m ie js c e w p o e m a c ie M iło s z a : „M e t o d a j e d n a k n ie w y sta r c z y , / N im lu d z k i ró d n ie b ę d z ie s ta r sz y / I w ie d z ą , r z e k łb y m , ż e m u z y c z n ą , / O s ią g n ie ja k ą ś w ie lk ą s ty c z n ą , / T o z n a c z y m ą d r o ś ć ta k r u c h o m ą , / J a k sa m m is tr z o w s k i s a p ie n s h o m o ” . M o je s k o ja r z e n ia b ie g n ą w k ie r u n k u z e t k n ię c ia s ię li n i i c z a s u i w ie c z n o ś c i. P o ja w ia s ię tu ja k ie ś g e o m e tr y c z n e w y o b r a ż e n ie („ s ty c z n a ”), k tó re M iło s z - d o ś ć p r a w d o p o d o b n e - z a p o ż y c z y ł o d A u d e n a . W y s te p u je o n o w L iśc ie n o w o ro c zn y m („T w o w o r ld s

d e s c r ib i n g t h e ir rew a r d s, / T h a t o n e in ta n g e n ts , t h is in c h o r d s ”), n o ta b e n e , o b o k „ a k o r d ó w ” („ c h o r d s ”). P o a n g ie ls k u „ ta n g e n t” m o ż e o z n a c z a ć s ty c z n ą a lb o ta n g e n s k ą ta ( c z y li te ż s ty c z n ą na w y k r e s ie g e o m e tr y c z n y m ). Id ą c d a le j, m o ż e m y w y o b r a z ić s o b ie u k ła d w s p ó łr z ę d n y c h , n a k tó ry m „ s ty c z n a ” o z n a c z a p u n k t p r z e c ię c ia s ię c z a s u i w ie c z n o ś c i („ m o m e n t w i e c z n y ” z B o n u n a d L e m a n e m ?). S k o ja r z e n ie m u z y k i

i g e o m e t r ii - n ie d z iw i.

18

(6)

18

4

ki, ale poczw arka osnuta jest kokonem . N ie dość dostrzec p o d pow łoką kształt poczw arki, trzeba jeszcze w yobrazić sobie jej m etam orfozę. Z m ysł historyczny pozw ala p atrzeć inaczej i w idzieć głębiej, nie znaczy to, że m ożna wyzuć się całko­ w icie z przem ijającej otoczki. Ten ustęp Traktatu jest rozbudow aną m etaforą i jej organiczny ch a rak te r - zderzenie w iedzy przyrodniczej z h istoryczną - m a dalsze konsekw encje: kokon jest nie tylko zasłoną, ale także kolebką czy wręcz „łoży­ skiem ” wykluw ającej się formy. Tu już w chodzim y w sferę arb itra ln y ch skojarzeń. W każdym razie - nie w idzę tu ta j sprzeczności.

Sprzeczność pojaw ia się n ato m iast na głębszym poziom ie: polega ona na jed­ noczesnej afirm acji i przeciw staw ieniu się sytuacji h isto ry c zn e j3. W tym p unkcie M iłosz oddala się od Hegla: „Kto dziejów doskonałość uzna, b ez b ro n n ą śm iercią niechaj skona” (Do Jonathana Sw ifta). M yślę, że każdy czytelnik M iłosza jest z tą sprzecznością jakoś oswojony; in n a rzecz, że jest ona źródłem n iep o ro z u m ie ń czy wręcz niechęci wobec poety. Jak m ożna mówić „Epoka nasza, czyli zgon / O grom ­ na die L iq u id a tio n ” i zarazem tę epokę „cenić”? Ju ż tu ta j zarysowuje się M iło- szowska „filozofia sprzeczności”, która będzie się rozwijać w dalszych jego pism ach, aż uzyska w ykładnię m etafizyczną, której w Traktacie moralnym jeszcze nie ma. Przypom nę jedno tylko zdanie Sim one W eil, któ re w yraża - analogicznie - głębo­ ką afirm ację, a zarazem sk rajn ie krytyczną ocenę w łasnego czasu: „N ie m ogłam urodzić się w lepszej epoce niż ta, w której w szystko zostało straco n e” . M iłosz p o ­ wie w Rodzinnej Europie: „Pochw alałem , pom im o w szelkich jego okrucieństw , mój czas i nie chciałbym żyć w żadnym in n y m ”, dodając, że „zło jest spraw dzianem tego, co r z e c z y w i s t e .

„M ądrość ru c h o m ą ” ro zu m iem przede w szystkim jako dziedzinę praxis, która nie da się zam knąć an i objaśnić w ram ach jakiegokolw iek logicznie zw artego sys­ tem u. M ożna ją porów nać - choć zab rzm i to m oże dziw nie - z N orw idow skim „p rzybliżeniem ”4. N ie w idzę pow odu, aby wiązać te n rodzaj praktycznej (i w ja­ kim ś sensie intuicyjnej) w iedzy z relatyw izm em . P rzeciw nie, jest to raczej roz­

„ E p o k a n a s z a c z y li z g o n , / O g r o m n a D i e L iq u i d a t io n ”, a le z a r a z c z y t a m y „ c eń ją, b o p r z e z n ią ś w ia t s ię z m i e n i a ” .

„ C z y p r z e z p r z y b l i ż e n i e [ . . . ] , ja k p ie r w o tn i c z y n ili, c z y ja k (p o -

A r y s to t e le js c y ) p r z e z s y s t e m o tr z y m u je s ię i u d z ie la s łu s z n ie j ś w ia tło i d o b ro ? - z a p y tu je N o r w id w p ó ź n y m e s e j u M ilc z e n ie . D a le j, a d a p tu ją c fig u r ę p r z y b liż e n ia d o s y tu a c ji w s p ó łc z e s n e g o c z ło w ie k a , p isz e: „ N i e m y ś l ę , a ż e b y w y s t a r c z y ł o c z ł o w i e k o w i , g d y b y o n w i e d z i a ł w s z y s t k o ! M y ś l ę , o w s z e m , ż e c z ł o w i e k p o t r z e b o w a ł b y z a w s z e w i ę c e j . ( J a k t o ? w i ę c e j n i ż w s z y s t k o ? ! . ) - C z ł o w i e k p o t r z e b o w a ł b y ( m ó w i ę ) w i e d z i e ć , k a ż d e j p o r y , d o b y , i c h w i l i , i o k o l i c z n o ś c i , w s z y s t k o t o , c o w t y c h r a z a c h i w z g l ę d a c h w i e d z i e ć o n , j a k o o n , p o w i n i e n , i j a k o s p o ł e c z e ń s t w a l u d z k i e g o c z ł o n e k ” (C .K . N o r w id M ilc z e n ie , w: te g o ż P is m a w s z y s tk ie , t. 6, red. J.W . G o m u lic k i, PIW , W a r sz a w a 1 9 7 1 , s. 2 3 5 ).

3

(7)

Zach

Traktat moralny

: poezja jako „akt umysłu”

paczliw a próba przezw yciężenia relatyw izm u w czasach, gdy wszystko zdaje się k u n ie m u popychać. M iłosz pod ejm u je w Traktacie tru d n ą rozm owę o w artościach, tym tru d n ie jsz ą , że działa już tu ta j w ew nętrzna cenzura. „T raktat” w słow niku M iłosza nie oznacza filozoficznej rozprawy, ale próbę „rozpraw ienia” się z jakim ś zag ad n ien iem w prost, na m ia rę św iadom ości i środków, ja k im i dysponuje poeta. Tym czasem o tym , co stanow i „publicystyczny” rd ze ń poem atu, autor nie m ógł przecież - już czy jeszcze - mówić w prost. K onieczność kam u flażu zakłóca rozm o­ wę o w artościach. W yczuw am y jednak, że nie tylko o tego ro d za ju ograniczenia tu ta j chodzi.

M inim a Moralia. Refleksje z poharatanego życia - ta k zatytułow ał A dorno zbiór

refleksji pisanych nieco później niż Legendy nowoczesności. P rogram M iłosza z lat czterdziestych to rów nież swego rod zaju minima moralia, przecedzone przez do­ św iadczenie „poharatanego życia”. M iłosz nie odw ołuje się an i do w artości relig ij­ nych an i naw et do m etafizyki5. To uderzające na tle jego eseistyki przedw ojennej. Przede w szystkim poszukuje diagnozy. D la m nie esencją tej diagnozy jest frag­ m en t o schizofrenii: „K toś m ówi zło jest bezim ien n e, / A nas użyto jak n a rz ęd zi” / „Ma rację i ku zgubie p ę d z i” . C hciałoby się pow iedzieć: „i straszno, i śm ieszno” . K onkluzja, św ietnie p rzy tw ierd zo n a rym em , w yraża zarów no klęskę system ów myślowych, w których wszystko tak bardzo zw arte, że ani szpilki w etknąć, jak i swo­ isty dem onizm dziejów. U kazuje dob itn ie, co znaczy być w m ocy zła. C hodzi o zło now oczesne, zło, któ re posługuje się pragm atycznym , doskonale zracjonalizow a­ nym dyskursem , aby oddzielić spraw cę od jego czynu i poddać go bezosobowej m achinie: „D la m ego pokolenia - pisze M iłosz w Rodzinnej Europie - człowiek był już igraszką dem onicznych sił, lęgnących się nie w n im sam ym , ale w m ięd zy lu d z­ kiej przestrzen i, w ytw arzanej przez niego razem z podobnym i sobie” .

„O foolishness of m a n to seek / S alvation in an ordre lo gique” - pow iada W.H. A uden w Liście noworocznym. U niego znajdziem y też motyw diabła - d ualisty i schi- zm aty k a6. D iabeł i u M iłosza jest ojcem rozdw ojenia (jest „séparé de lu i-m ê m e”): m yśli popraw nie, ale działa na w łasną zgubę. Tu oczywiście poeta zasłania się iro ­ nią i h um orem . Śm iech jest ro dzajem egzorcyzm u, specyficzną reakcją na strasz- ność św iata. M ilk n ie te n śm iech dopiero p o d koniec poem atu . Ł ad n ie n ap isał Ł ukasz T isc h n er (w Sekretach manichejskich trucizn), że zakończenie przypom ina nieco m onolog P rospera w epilogu Burzy.

5 P o e ta p o d k r e ś la p o la ta c h , ż e b y ła to s łu s z n a d e c y zja : „W tr a k ta c ie je s t w y r a ź n a o r ie n ta c ja w s tr o n ę h is to r y z m u i w k ie r u n k u u c h w y c e n ia s ię za B a lz a k a , za k o n k r e tn e lu d z k ie sp raw y. D la t e g o - m o im z d a n ie m b a r d z o s łu s z n ie - a u to r n ie w p r o w a d z a ł ż a d n y c h e le m e n t ó w m e t a f iz y c z n y c h ” (P o ko c h a ć sprzeczność.

Z C ze s ła w e m M iło sz e m r o z m a w ia ją A le k s a n d e r F i u t i A n d r z e j F r a n a s ze k , w: C z. M iło s z T r a k ta t m o ra ln y. T r a k ta t p o e ty c k i, p r z y p . A . F iu t, W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie , K r a k ó w 1 9 9 6 , s. 18.

6 O d ia b le m ó w i się ta m r ó w n ie ż , że n a j m ils z y je s t m u w id o k k o n s u m e n tó w a lk o h o lu („ H e r e ’s w h e r e th e d e v il g o e s to to w n , / W h o k n o w s th a t n o t h in g s u it s h is b o o k / So

w e ll as th e h a n g -o v e r lo o k ”).

18

(8)

18

6

3.

Z daję sobie spraw ę, że poruszyłam w tym szkicu tylko niektóre kw estie, w zbu­ dzające w ątpliw ości profesora M arkiew icza. O baw iam się jednak, że b adając pod lu p ą każdy szczegół, stracilibyśm y z pola w idzenia tę dynam iczną całość, jaką jest poem at M iłosza. N araż am się tym sam ym na zarzu t, że „przeskakuję m ilczkiem przez niezro zu m iałe dla m n ie fragm enty te k stu , «niczym żaba, któ ra p okonuje m ętn y staw skacząc z liścia na liść»” (Czego nie rozumiem. .., s. 212). T rudno tak i zarzut odeprzeć. C zasem jed n ak ja z kolei n ie ro zu m iem w ątpliw ości zasłużonego p olonisty7. Z gadzam się, że nasza wiedza o Traktacie moralnym wym aga u zu p e łn ie­ nia i w eryfikacji. U z u p e łn ie n ia - choćby o d o k ład n iejszą analizę porów naw czą p o em atu M iłosza i Listu noworocznego A udena. N ieprzypadkow a zbieżność w ielu motywów - do wyżej w spom nianych dorzucić w arto „noc d ługich noży”, „byt i ru ch (staw anie się)” czy choćby „styl” jako „a given m ode of th o u g h t” - nie sprow adza się tu b ynajm niej do zapożyczeń. C hodzi raczej o pew ien kod porozum iew ania się, w łaściw y in te le k tu aln y m elitom w połow ie ubiegłego stulecia, na który skła­ dały się zarówno „obiegowe po jęcia”, jak i filozoficzne idee. To, w jaki sposób ów kod przenika do języka poetyckiego i staje się k o m p o n en tem odrębnych i sam o­ istnych pod w zględem artystycznym całości, w ydaje się pro b lem em tyleż p asjo n u ­ jącym , co zaniedbanym . Oto te m at na osobny artykuł, który chciałabym napisać.

7 N a p r z y k ła d sp r a w a „ s k a r b u ”. („ W n u k b a r b a r z y ń c ó w , z a m y ś lo n y / [ . .. ] / M y ś li 0 ty c h , c o z a c h o w a li / I p o p r z e z c ie m n o ś ć sk a rb p r z e n ie ś li, / O k tó ry m d z iś s ię s k ła d a p i e ś n i ”). W y r a ż e n ie e n ig m a t y c z n e , z g o d a . A le c z y r z e c z y w iś c ie n ie z r o z u m ia łe ? C h o d z i o c z y w iś c ie o w a r to śc i: g o d n o ść ? w s p ó łc z u c ie ? i m p o n d e r a b ilia ? Z w a ż y w s z y n a z n is z c z e n ia , ja k ie p o c z y n iła w o jn a , o d c in a j ą c lu d z i o d k o r z e n i w s p ó ln e g o d z ie d z ic tw a , p o z o s ta je o b r o n a e le m e n ta r n y c h p ra w „ n a tu r y l u d z k ie j ” . K a ż d e d o o k r e ś le n ie z a b r z m i tu ta j b a n a ln ie . M o ż e w ię c le p s z y n ie c o b a ś n io w y „ sk a r b ”, p r z y p o m in a ją c y o m it y c z n y c h w y p r a w a c h , n iż „ lu d z k o ś ć ” . M iło s z p is z e w R o d z in n e j E u r o p ie o p r z e k o n a n iu , k tó re d z i e l i ł z T y g r y s e m , że „ n a s z y m o b o w ią z k ie m je s t p r z e n ie ś ć c e n n e w a r to śc i e u r o p e js k ie g o d z ie d z ic tw a na d r u g i b r z e g , c h o ć b y d z ie s i ą t k i la t m ia ły n a s o ta c z a ć ty lk o a b su r d , k rew 1 e k s k r e m e n t y ” .

(9)

Zach

Traktat moralny:

poezja jako „akt umysłu”

Abstract

Joanna ZACH

Jagiellonian U n iversity (K ra k ó w )

Traktat moralny: Poetry as an ‘Act of Mind’

M ilosz's Traktat moralny [ ‘T h e M oral Treatise'], as a m anifestation o f th e p oet's p ro a c ­ tiv e attitude to w a rd th e reality, cannot be m ade subject to rigours o f a philological analysis. T his Treatise is M ilosz's m ost daring political w o rk . T h e a u th o r's a rgum ent is th a t if the ‘p o litica l-co m m e n ta ry' aspect o f this p o e m is neglected, th e piece gets de p rive d o f its poetic vein. Hence, a course o f reading should be sought fo r w h ic h w o u ld enable co n fro n ta tio n o f various o rd e rs o f meaning.

18

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Podczas gdy fizycy koncentrowali się na pochodzeniu promieniowania, biologowie i geolodzy rozważali jego wpływ na procesy zachodzące na Ziemi i związane z tym skale czasowe.. W

Z dobroci serca nie posłużę się dla zilustrowania tego mechanizmu rozwojem istoty ludzkiej, lecz zaproponuję przykład róży, która w pełnym rozkwicie osiąga stan

Bóg ma pełnię istnienia, jest samym Istnieniem i pełnią wszelkich doskonałości." Dlatego człowiek jako nie-pełny, jest od Boga zawi­. sły, i do Boga ze swojej natury, jako

• W sadzie jabłoni jest więcej niż grusz, śliw jest mniej niż grusz, a moreli jest mniej niż śliw.. Których drzew jest najmniej w sadzie, a

Rozum nowożytny, który Habermas w swym Dyskursie określa jako instrumentalny bądź celowy, jest według Hobbesa po prostu kalkulacją, kalkuluje bowiem użycie określo- nych

Gdyby istniała funkcja dwuargumentowa S(k,n) uniwersalna, to znaczyłoby, że dla każdej funkcji jednoargumentowej F(n) istnieje takie k, że dla każdego n zachodzi

W celu pomiaru orientacji społecznych posłużono się pięcioma rodzajami skal: skalą dystansu wobec obcych (w dalszych partiach nazywana będzie skrótowo: OBCY), skalą