• Nie Znaleziono Wyników

Polacy na Kołymie w latach 1940-1958

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polacy na Kołymie w latach 1940-1958"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Małgorzata Giżejewska

Polacy na Kołymie w latach

1940-1958

Niepodległość i Pamięć 3/2 (6), 85-97

(2)

"N iepodległość i P am ięć" R. III, N r 2(6), 1996

Małgorzata Giżejewska

Polacy na Kołymie w latach 1940-1958

N azw a "K ołym a", którą obejm uje się w literaturze w spom nieniow ej i historii region ła ­ grów położony na północno-w schodnim krańcu byłego Z S R R (czyli kontynentu euro-azja- tyckiego) pochodzi od rzeki K ołym y w ypływ ającej u p odnóża G ór C zerskiego i w padającej do O ceanu L odow atego (M orza W schodnio-Syberyjskiego).

O bszar tej "w yspy" w A rchipelagu G U ŁA G ograniczony był od zachodu p rzez G óry W ierchojańskie i C zerskiego, od w schodu - cieśniną B eringa oddzielającą A zję od A m eryki (A laski); północną granicę stanow iły w ody O ceanu L odow atego, południow ą - M orze O chockie (część O ceanu Spokojnego). R egion ten obejm uje w schodnią część Jakucji (A uto­ nom icznej R epubliki Jakuckiej), K raju C habarow skiego, O bw ód M agadański i A utonom i­ czną R epublikę C zukocką.

Klimatycznie jest to strefa koła podbiegunowego, obszar wiecznej zmarzliny (wiecznie zama­ rzniętej gleby, odmarzającej tylko w lecie na głębokość 60-100 cm), z tzw. biegunami zimna w Wierchojańsku i Ojmiakonie, w których temperatura zimą dochodzi do -70° C. Lato trwa dwa, trzy miesiące, na południu i w dolinach rzek rozciąga się tajga, na półwyspie Czukockim - tundra.

D o lat siedem dziesiątych tego w ieku istniała tu w yłącznie d roga m orska (z W łady w osto- ku przez M orze Japońskie i O chockie do "stolicy" K raju K ołym skiego - M agadanu oraz lot­ nicza (dla niew ielkiej liczby osób i tow aru - do C habarow ska). D roga lądow a, biegnąca przez G óry W ierchojańskie do Jakucka budow ana przez czterdzieści lat przez w ięźniów , do dziś je s t przez kilka m iesięcy w roku nieprzejezdna z pow odu licznych bagien, m okradeł, a naw et je z io r tw orzących się okresow o na przełom ie zim y i lata.

T a specyfika kom unikacyjna i klim atyczna w ytw orzyły w odczuciu m ieszkańców K oły- my (w ięźniów i w olnych) poczucie izolacji od reszty św iata; stąd pojęcia: czudnaja p łaneta,

wyspa - w odróżnieniu od reszty kraju, zw anego "kontynentem " (m atierik).

K ołym a, łącznie z C zukotką, ju ż od końca X IX w. znana była, podobnie ja k przyległa A laska, z niezw ykle obfitych złóż m ineralnych, p rzede w szystkim złota - sym bolu bo g ac­ tw a K ołym y, a dla w ięźniów - sym bolu śm ierci. O prócz złota w ystępują tam rudy cyny, ołow iu, w ęgiel, platyna, uran i inne cenne kopaliny.

D o lat trzydziestych bogactw a te nie były eksploatow ane na szerszą skalę z pow odu bra­ ku siły roboczej (kraj ten zam ieszkiw ały koczow nicze p lem iona Jakutów , C zeczenów i in­ nych ludów az ja ty ck ich 1), niezw ykle ostrych w arunków klim atycznych oraz trudnej kom u­ nikacji z resztą kraju.

(3)

D opiero na początku lat trzydziestych w ładze centralne państw a sow ieckiego p ostano­ w iły zastosow ać m etodę - spraw dzoną ju ż na W yspach S ołow ieckich, przy budow ie K anału B iałom orskiego i innych "budow lach socjalizm u" - eksploatację darm ow ej pracy w ięźniów . P raca ta, ja k w całym system ie G ułagu, m iała m ieć ponadto znaczenie ideologiczne: była to p raca w obozach popraw czych, w których w ięźniow i daw ano okazję "odkupienia sw oich w in" i w efekcie - stania się praw orządnym obyw atelem p ań stw a sow ieckiego.

W 1932 roku zorganizowano trust "Dalstroj", którego celem było zagospodarow anie tego krańca Syberii i eksploatacja minerałów . Do zrealizowania tych celów utworzono nowy okręg łagrow y Siew iem o-W ostocznyje Isprawitielno-Trudowyje Łagiera, w skrócie Siewwostłag.

W tych ekstrem alnych w arunkach klim atycznych i geograficznych pow stał je d en z naj­ okrutniejszych, najcięższych okręgów łagrow ych w całym system ie G U ŁA G u, nazw any przez A leksandra S ołżenicyna’ "białym krem atorium " i porów nyw any często z obozam i koncentracyjnym i w O św ięcim iu czy M authausen.

Izolacja kom unikacyjna tego regionu i specjalne upraw nienia, ja k ie m iał "D alstroj" wraz z podległym mu system em obozów (m.in. w yłączenie spod norm alnej adm inistracji sow iec­ kiej), spow odow ało pow stanie unikalnego system u kołym skiego. B yło to p o łączenie abso­ lutnej w ładzy w yjątkow o tw ardych, bezw zględnych, dośw iadczonych w pracy z w ięźniam i oficerów N K W D z niew olniczą pracą ludzi pozbaw ionych w olności.

W praktyce, bez w zględu na to, czy oficjalne cele obozów były ekonom iczne i ideologi­ czne, pojaw ił się cel trzeci, nieoficjalny i bez pisem nego zarządzenia - eksterm inacja ludzi4. Surow ej przyrodzie niew iele trzeba było pom agać: dać tylko m inim um żyw ności, zabrać ciepłe ubrania, zbudow ać prow izoryczny dach nad głow ą nie utrzym ujący ciepła, pędzić do 12-godzinnej niezw ykle ciężkiej pracy fizycznej, w prow adzić atm osferę ciągłego strachu - i ludzie po kilku m iesiącach dochodzili do stanu skrajnego w yczerpania fizycznego i p sy ch i­ cznego, a w ielu - do śm ierci5.

N a początku lat czterdziestych obszar podległy D alstrojow i, a tym sam ym obszar na którym zakładano obozy, doszedł do ok. 2,5 m iliona kilom etrów kw adratow ych6. Był to w ięc obszar praw ie osiem razy w iększy od obecnego terytorium Polski.

W ięźniow ie, budując kopalnie, drogi, fabryki, m ieszkali często przez kilka tygodni, a naw et m iesięcy, w brezentow ych nam iotach okładanych śniegiem lub m chem . D o w yzna­ czonego m iejsca docierano piechotą, nieraz kilkadziesiąt kilom etrów , przez tajgę, góry, bagna. T e now e, pionierskie obozy odległe od siebie i najbliższego o siedla nieraz o kilkaset kilom etrów , były w zim ie odcinane od w szelkiej kom unikacji; um ierało tam tysiące ludzi z głodu, z zam arznięcia, w ycieńczenia. Tak działo się zarów no w latach trzydziestych-czter- dziestych, ja k i w początku pięćdziesiątych.

2 R. Conquest, Kolyma, The Arctic Death Camps, New York 1978, M. Etlis, A. Szyrokow, Dalstroj, /w :/ Janusz Siemiński Moja Kotyma Warszawa 1995,.

3 A. Sołżenicyn, Archipelag GULAG 1918-1956, (1973) Warszawa 1990, t. I-II1. 4 K. Zamorski, Kolyma. Gold and forced tabor in the USSR, Washington 1949.

5 A. Krakowiecki, Książka o Kotymie, Londyn (1950) 1987; W. Szałamow, Opowiadania kotymskie, t. I-III, Gdansk 1991.

(4)

Polacy na Kołymie w latach 1940-1958 87 Podobnie ja k w całym G ułagu, na K ołym ie znakom itą w iększość w ięźniów stanow ili obyw atele Z w iązku S ow ieckiego - w szystkie narodow ości na czele z rosyjską. To w łaśnie m.in. stanow i specyfikę totalitaryzm u sow ieckiego .

W końcu lat trzydziestych w w ielu obozach odbyw ały się m asow e rozstrzeliw ania w ięźniów ; później ju ż "tylko" pojedyncze - za tzw. próbę ucieczki lub sabotaż przy pracy. Z a zastrzelonego w ięźnia konw ojent lub strażnik d ostaw ał prem ię.

W niektórych obozach, w czasie cięższych zim , śm iertelność dochodziła do 80% stanu rocznego w ięźniów , a średnią śm iertelność w latach trzydziestych i czterdziestych oblicza

g

się na 30% . Ilu ludzi-w ięźniów zginęło na K ołym ie - do dziś nie w iadom o. A m erykańscy i

9 10

polscy badacze uw ażają, że około 2 m ilionów , rosyjscy - na podstaw ie ujaw nionych do­ kumentów N K W D do 1942 roku - podają bliżej nieokreśloną ilość - w granicach kilkuset tysięcy.

Pow szechne rządy terroru zanikały pow oli dopiero po śm ierci Stalina, czyli w drugiej połow ie lat pięćdziesiątych, ale obozy, rów nież dla politycznych, dalej istniały do lat osiem ­ dziesiątych włącznie* *.

P ierw si Polacy - w ięźniow ie X X w ieku - pojaw ili się na K ołym ie pod koniec lat trzy­ dziestych, w w yniku tzw. W ielkiej C zystki (lata 1935-1938). A resztow ania obyw ateli so­ w ieckich narodow ości polskiej odbyw ały się na skalę m asow ą na terenach tzw. D zierżyńsz- czyzny (B iałorusi W schodniej) i M archlew szczyzny (U kraina W schodnia) w latach 1937 i 1938, oraz w m iastach lub rejonach z w iększym i skupiskam i ludności polskiej (m .in. M osk-

12

w a i L eningrad) . P ew na liczba (nieznana dotąd) aresztow anych Polaków , zw łaszcza z dłuższym i w yrokam i znalazła się w obozach kołym skich.

P rzedstaw icielem tej grupy, jed n y m z niew ielu, który w rócił do P olski i napisał niezw y­ kle cenne w spom nienia, je s t W alenty W oronow icz, autor książki P rzypadki X X wieku. 20

13

lat na W yspach Sołow ieckich i K ołym ie 1935-1955 .

M asow y transport na K ołym ę w ięźniów - obyw ateli polskich (różnej narodow ości) m iał m iejsce w latach: (I) 1940-1941 i (II) 1945-1948.

W pierw szej grupie (I), znaleźli się obyw atele polscy (narodow ości polskiej, b iałoru­ skiej, ukraińskiej i żydow skiej) w w iększości zam ieszkujący zaanektow ane przez Z S R R 17 w rześnia 1939 roku. K resy W schodnie II R zeczypospolitej. O skarżani byli z artykułu poli­ tycznego (art. 58) o różne przestępstw a przeciw ko Z w iązkow i S ow ieckiem u. G ru p a ta li­ czyła (w edług dotychczasow ych danych) ok. 7600 osób (w tym rów nież k o b ie t)14.

7 J. T. Gross, W zaborze sowieckim, "Aneks", nr 22, Londyn 1979. 8 R. Conquest op. cit., K. Zamorski op. cit.

9 Ibidem

10 M. Etlis, A. Szyrokow op. cit.

11 Przebywali w nich znani rosyjscy dysydenci - Andriej Amalrik (w latach 70-tych) i Kowaliow (w latach 80- tych - patrz "Karta" nr 10)

12 M. Iwanow, Pierwszy naród ukarany - Polacy w Związku Radzieckim 1921-1939, Warszawa-Wroclaw 1991. 13 W. Woronowicz, Przypadki XX wieku - 20 lat na Wyspach Sołowieckich i Kołymie 1935-1955, Warszawa

1994. Walenty Woronowicz - wychowany i mieszkający w rodzinie i środowisku polskim w Leningradzie, zo­ stał aresztowany w 1935 r. za rzekomą działalność szpiegowską na rzecz Polski i skazany na 10 lat łagrów. Przebywał dwa lata na Wyspach Sołowieckich, potem 18 lat na Kołymie, gdyż w 1949 r. sfingowano mu nowy proces i przedłużono wyrok.

(5)

W ięźniów tych skazyw ano na 7, 10 lub 25 lat IT Ł (popraw czych obozów pracy), niektó­ rzy otrzym ali karę śm ierci. K arę tę, po kilkum iesięcznym p obycie w celi śm ierci, w "drodze łaski" zam ieniano na 10 lub 25 lat o b o zó w 15.

W arunki pracy i życia polskich w ięźniów w kołym skich obozach początków lat czter­ dziestych opisane są m .in. w relacjach osób zw olnionych w ram ach tzw. am nestii z sierpnia

1941 roku (um ow a W ładysław Sikorski - Iw an M ajski), zbieranych przez przedstaw icieli A m basady Polskiej w Z SR R , a później opracow anych przez B iuro Inform acji i D okum enta­ cji przy II K orpusie A rm ii A n d e rsa 16. O becnie relacje te znajdują się w zbiorach A rchiw um Instytutu H oovera w K aliforni oraz (PIM S) Instytucie P olskim i M uzeum im. gen. W łady­ sław a S ikorskiego w L ondynie. W iele cennych inform acji w niosły też w spom nienia pisane w różnych latach przez polskich "K ołym iaków ", a nadesłane na konkursy organizow ane przez A rchiw um W schodnie w W arszaw ie.

17

F ragm ent relacji Z bigniew a L ew ickiego [aresztow any w końcu w rześnia 1939 roku pod Lidą]:

"O bóz C zaj-U ria składał się z dw óch "łagpunktów ". D o każdego z nich przydzielony był kaw ałek obszaru złotodajnego terenu. N a pierw szym Ł agpunkcie, gdzie żyłem od połow y m aja 1940 do lipca 1941 r. znajdow ało się około 1000 ludzi. P rzew ażnie przyw iezieni zo­ stali w roku poprzednim i w łasnym i rękam i budow ali obóz pośród tajgi. M ieszkano w og ro ­ m nych, ponad 100 ludzi m ogących pom ieścić nam iotach, które na zim ę okładało się z b o ­ ków m chem , w środku zaś um ieszczano piec z żelaznej beczki po benzynie. O palano je drzew em , przyniesionym z odległej około 8 km tajgi. N am ioty w okresie długotrw ałych w iosennych i jesiennych deszczów przeciekały, w zim ie, gdy m rozy przekraczały - 60°C, przeciętna tem peratura w nętrza w ahała się ok. -20°. W nętrze nam iotu zajm ow ały dw u-pię- trow e nary, na których leżeli pokotem ludzie. G dy je d n a zm iana pracow ała, druga na jej m iejscach w ypoczyw ała.[...]

W m oim obozie spotkałem tylko dw óch obyw ateli polskich, w yw iezionych w tych sa­ m ych okolicznościach co ja i skazanych rów nież na 10 lat. D użo było obyw ateli sow ieckich pochodzenia polskiego, aresztow anych w 1937 r. P oza tym w idziało się ch y b a w szystkie narodow ości zam ieszkujące ZSR R. W iększość to przestępcy polityczni z w yrokam i od 8-20 lat. K rym inaliści byli kastą uprzyw ilejow aną - piastow ali godności buchalterów , m agazy­ nierów , dziesiętników , brygadierów , naw et starostów obozu. S potykałem w ielu w ybitnych członków partii, którzy kilka lat tem u zajm ow ali w ysokie stanow iska w ojskow e i cyw ilne. O becnie w ycieńczeni do ostateczności, "w ykańczali się" na taczkach.

15 Przykładem mogą być losy ostatniego Prezydenta II RP na emigracji - Ryszarda Kaczorowskiego; patrz: wy­ wiad z Ryszardem Czarneckim: R. Kaczorowski - Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, "Głos" nr 63/64, Lon­ dyn 1989. R. Kaczorowski - działacz Szarych Szeregów na Białostocczyźnie, aresztowany przez NKWD w li- pcu 1940 r„ skazany na karę śmierci, po kilku miesiącach zamienioną na 10 lat obozów pracy - wywieziony na Kołymę. Zwolniony z obozu w ramach amnestii w 1941 r. - dostał się do Armii Andersa.

16 K. Zamorski, S. Starzewski, (S. Mora, P. Zwiemiak) Sprawiedliwość sowiecka, (Włochy 1945) Warszawa 1994, K. Zamorski, 1949 op. cit.; K. Zamorski, Dwa tajne Biura 2 Korpusu, Londyn 1990.

17 Zbigniew Lewicki - relacja nr 198 w zbiorach Polskiego Instytutu i Muzeum im. gen. Wł. Sikorskiego w Lon­ dynie. W posiadaniu żony autora jest też niezwykle interesujący, dramatycznie a zarazem rzetelnie napisany pamiętnik, który ma się wkrótce ukazać w druku w Warszawie.

(6)

Polacy na Kołymie w latach 1940-1958 89 R obota w kopalni złota szła bez przerw y, dzień i noc, na d w ie zm iany. N orm y pracy określane były w zależności od rodzaju gruntu, z reguły je d n ak naw et d la silnego i dobrze odżyw ionego człow ieka - nie do w ypełnienia.

P olaków nie dopuszczano też do pracy w edług specjalności, zm uszając w szystkich do najcięższych robót. Ż ołnierze konw ojujący pracujących w ięźniów m ieli ogrom ne u praw nie­ nia co do użycia broni. N iektórzy z nich w ykorzystyw ali to dla zaspokojenia sw ych sadysty­ cznych instynktów , strzelając do w ięźniów przy każdej sposobności, uspraw iedliw iając się w obec w ładz ju ż to chęcią ucieczki w ięźnia, ju ż to oporem w obec je g o zarządzeń lub nie­ chęcią do pracy.

P ożyw ienie składało się w yłącznie z chleba, postnej w odnistej zupy z ow sa lub m ąki, kaszy ow sianej i ryby solonej. A bsolutnie brak było ja rz y n i ow oców . Pod w zględem w yży­ w ienia w yróżniano cztery kategorie - w zależności od procent w yrobionej norm y pracy [...].

L ekarze-w ięźniow ie, przew ażnie polityczni, nie m ogli p odołać pracy ze w zględu na brak m edykam entów , instrum entów i m iejsc w szpitalach. Ś m iertelność była duża. N a Czaj- Urii po przebyciu zim y pozostało z 1000 ludzi - pozostało 300 zdolnych do p oruszania się. "C ynga" zapalenie i odm rożenie płuc, aw itam inoza, tyfus, biegunka i czerw onka, a przede w szystkim najrozm aitsze odm rożenia dziesiątkow ały ludzi. C o rok opuszczały K ołym ę dziesiątki tysięcy inw alidów . [...] N ieliczne i ciasne szpitale cały rok były przepełnione. W zim ie w nam iocie szpitalnym m ieszczącym 4 0 łóżek (3 ludzi na 2 łóżka) um ierało p rzecięt­ nie 15 ludzi dziennie. [...]

Z aśw iadczenie, że podległem tzw. am nestii otrzym ałem 11 października 1941 r., choć z <fbozu zabrano m nie ju ż 30 sierpnia. W ięcej niż m iesiąc trzym ano nas w M agadanie, gdzie pracow aliśm y w tych sam ych w arunkach, co w obozie. [...]".

Z K ołym y do A rm ii A ndersa dotarło (w latach 1941 i 1942) 583 "am nestionow anych" 18

w ięźniów . Co stało się z resztą m ożna tylko w nioskow ać na podstaw ie pojedynczych w spom nień czy w zm ianek w spółtow arzyszy. Co najm niej 50% zginęło w kolejnych etapach "kołym skiej eksterm inacji": w obozach przejściow ych we W ładyw ostoku i N achodce, w czasie podróży statkiem do M agadanu, a przede w szystkim w obozach. C zęść zw olnionych w ięźniów nie zdążyła dotrzeć do A rm ii A ndersa: niektórzy zm arli "po drodze", inni ze szpi­ tali w różnych m iejscow ościach (przew ażnie północnego K azachstanu) próbow ali w rócić do Polski ja k o żołnierze w A rm ii Berlinga, je szc ze inni - w rócili do sw ych rodzinnych m iej­ scow ości na daw nych polskich K resach W schodnich.

N astępna fala (II) polskich w ięźniów przyw iezionych na K ołym ę i C zukotkę to efekt p o ­ wojennej akcji aresztow ań, która zaczęła się na K resach W schodnich w m arcu 1944 roku.

Jak w iadom o, aresztow ania te objęły przede w szystkim żołnierzy A rm ii K rajow ej lub innych organizacji konspiracyjnych - niepodległościow ych oraz oddziałów partyzanckich.

Od roku 1944 do 1947, a naw et do 1949, zatrzym yw ano zarów no ciągle aktyw nych j e ­ szcze i ukryw ających się członków nieistniejącej ju ż A rm ii K rajow ej, W iN , N S Z i innych, ja k i ludzi, którzy ju ż w cześniej zerw ali z konspiracją oraz tych, których tylko pod ejrzew a­

no o w spółpracę.

18 Według: Aleksander Katryniak - relacja nr 6816 w zbiorach PIMS, publ. [w:] Wspomnienia Sybiraków t. VII, 1993; oraz K. Zamorski, Kolyma ... op. cit.

(7)

A resztow ano m ężczyzn i kobiety, ludzi z w szystkich w arstw społecznych, różnej naro­ dow ości, w tym bardzo w ielu U kraińców (daw nych obyw ateli polskich) należących do U PA , czy też podejrzanych o to.

W roku 1945 aresztow ano rów nież m ieszkańców centralnej P olski, m iędzy innym i żoł­ nierzy i harcerzy z P ow stania W arszaw skiego, aresztow anych przez N iem ców , "w yzw olo­ nych" przez A rm ię C zerw oną i w yw iezionych prosto do Z SR R , m .in. do obozów Siew w ost-i 19

łag-u .

W latach 1946 do 1949 "w yłapyw ano" na terenie całej P olski, zw łaszcza w północno w schodniej części i na Z iem iach Z achodnich, żołnierzy A K lub innych polskich p odzie­ m nych organizacji, którzy działali w cześniej na Z iem iach W schodnich, a w okresie 1945-

1946 przedostali się przez "zieloną granicę" do sw oich rodzin lub przyjaciół m ieszkających w Polsce. N a Z iem iach Z achodnich aresztow ało ich w prost N K G B (np. w okolicach L egni­ cy), w innych częściach Polski - polski U rząd B ezpieczeństw a, który przekazyw ał schw

yta-20

nych "przestępców " w ojskow ym w ładzom radzieckim stacjonującym na terenie P olski . P odstaw ą takich działań było obyw atelstw o sow ieckie, które od paźd ziern ik a 1939 roku tym osobom narzucono.

W szystkim osobom w w ym ienionych grupach aresztow anych postaw iono zarzuty z p a ­ ragrafów słynnego artykułu 58 radzieckiego kodeksu karnego: "zdrady ojczyzny", niektó­ rym dodatkow o - "szpiegostw o" i "dyw ersję".

A resztow ani i w ięzieni do 1947 roku dostaw ali w yroki od 7 do 25 lat ITŁ, niektórzy - karę śm ierci, zam ienianą na 1 0 - 2 5 lat obozów . Po 1947 roku, kiedy w Z S R R czasow o zniesiono karę śm ierci, w yroki w praktyce były takie sam e: 10, 15 lub 25 lat obozów . R zad ­ ko daw ano m niejsze: 3 lub 7 lat, a na K ołym ie skazani z krótkim i w yrokam i byli ew en e­ m entem i z reguły pod fałszyw ym i zarzutam i przedłużano im karę do 10 lat.

Ilość P olaków w yw iezionych po w ojnie do obozów kołym skich nie je s t znana. B yło ich praw dopodobnie kilka tysięcy, ilu w róciło w latach 1955, 1956 i w 1958 roku - nie w iado­ m o, gdyż w ów czesnym PR L-u nie tylko nie pisali w spom nień i nie opow iadali znajom ym o sw ych przeżyciach, ale m ieli cichy nakaz nie w spom inania w ogóle o pobycie w sow ieckich obozach. W m iejscu pracy, w ankiecie personalnej podaw ali tylko, że w danym okresie (przew ażnie 10-letnim) "przebyw ali na terenie ZSRR".

N ależy tu pow tórnie zaznaczyć, że w śród w ięźniów obozów kołym skich, ja k i całego G U ŁA G -u, zarów no w okresach w cześniejszych, ja k i po w ojnie, P olacy stanow ili "kroplę w m orzu" setek tysięcy aresztow anych obyw ateli państw a sow ieckiego. W ysyłano tam rów ­ nież obyw ateli innych krajów (przew ażnie kom unistów ), skazanych za szpiegostw o lub w ziętych do niew oli w toku działań w ojennych (żołnierze niem ieccy, jap o ń scy , koreańscy).

Z pow ojennych w ięźniów sow ieckich wielu ze skazanych za "zdradę ojczyzny" stanow i­ li byli żołnierze A rm ii C zerw onej, którzy zostali w zięci do niew oli przez N iem ców i p rz e ­ byw ali w obozach hitlerow skich. Po w yzw oleniu przez w ojska sow ieckie zostali p rzew ie­ zieni do rodzim ych obozów , w których odbyw ali karę i "oczyszczenie" z ew entualnych "od­

19 por.: J. Siemiński, Moja Kotyma, Warszawa 1995, oraz: W. Pomaski, Wspomnienia... - zbiory Archiwum Wschodniego w Warszawie.

(8)

Polacy na Kołymie w latach 1940-1958 91 chyleń ideologicznych", czyli krytycznego spojrzenia na ustrój sw ego państw a po p orów na­ niu go z w arunkam i życia na Zachodzie.

Po zakończeniu w ojny Z SR R m usiał spłacać w ojenne długi. K opalnie złota, w ęgla, cy ­ ny, uranu "w ołały" o ludzi. D o obozów zaczęły ponow nie napływ ać m asow e transporty d ar­ m ow ej "siły roboczej". D alej stosow ano zasadę: zw iększenie w ydobycia lub produkcji przez zw iększenie ilości w ięźniów i norm pracy, a nie polepszenie w arunków tej pracy i ży-

21 cia ludzi .

N a K ołym ie kopalnie, fabryki, drogi budow ano coraz dalej na zachód (w stronę G ór W ierchojańskich i doliny rzeki Indygirki) oraz na w schód - zagospodarow ując półw ysep Czukocki. W tych now ych, odległych od w szelkich osiedli obozach w ięźniow ie żyli i p ra­ cow ali ja k w pionierskich latach trzydziestych.

Ilustracją tych w arunków niech będą fragm enty w spom nień kilku "K ołym iaków ", którzy przeżyli i po latach opow iedzieli sw ą historię, "aby dać św iadectw o praw dzie".

[1] "W 1945 r. w yw ieziono m nie do obozu nad rzekę Indygirkę przy kopalni złota. N o r­ m a pracy w kopalniach złota w ynosiła 15 g czystego złota d ziennie na osobę. N orm y były obliczane dla całej brygady, w ięc ci, którzy m yli złoto m usieli w ykonać także norm ę za tych, którzy w ozili skałę. T e 15 g złota to był przelicznik w szystkich dóbr w obozie - tyle kosztow ały papierosy, tyle pajka chleba, tyle kosztow ało zw olnienie od lekarza. [...]

Z dnia na dzień ludzie byli tam coraz bardziej w ycieńczeni. D aw ano tylko pajkę chleba (600g) i zupę na rybim tłuszczu z krupą ow sianą. N a K ołym ie przez te dziesięć lat raz tylko udało mi się zjeść m ięso z psa, raz z kota. Później nauczyłem się zbierać biały m ech, który gotow ało się z chlebem i ościam i śledzi. [...]

K ażdy dzień na K ołym ie to była w alka o przetrw anie. N ikt nie liczył się z w ięźniem skazanym na zagładę w iedziano, że i tak przyjdzie now y transport, który zastąpi zm arłych.

W arunki życia i pracy na C zukotce były je szc ze surow sze, ale w niektórych obozach, zakładanych np. przy budow ie szos, nie było m ożliw ości egzekw ow ania tak w ysokich norm i znęcania się nad w ięźniam i, gdyż służba obozow a znajdow ała się w niew iele lepszych w a­ runkach niż w ięźniow ie.

[2] "W lipcu 1947 r. z obozu przejściow ego W anino sform ow ano transport liczący około 1,5 tysiąca w ięźniów . D obór był ja k do wojska: pierw sza kategoria zdrow ia (w edług oceny obozow ej kom isji lekarskiej), w iek od 19 do 35 lat. Skierow ano nas na C zukotkę, do jednej z zatok na M orzu B eringa, na południu C zukotki je szc ze w tedy nic nie było, tylko pusta tundra... P rzyw ieźliśm y ze sobą dw a składane drew niane dom y - d la urzędników i straży. M y spaliśm y na ziem i, potem w nam iotach brezentow ych ocieplanych m chem lub śniegiem . D o ogrzew ania służyła, ja k w szędzie, am erykańska beczka po benzynie. [...]

Jedliśm y tylko tak zw aną zacieruchę z mąki. D opiero po kilku m iesiącach w ybudow ano piekarnię...

21 Podkreśla to z własnych obserwacji W. Woronowicz - op. cit. 22 J. Siemiński op. cit.

(9)

N a C zukotce spędziłem cztery zim y - do 1951 r. Ż ycie było bardzo ciężkie; w ysoko w górach ciągłe m gły i deszcze, a w zim ie straszne zam iecie i w iatry. O d razu na początku za­ b rano nam kożuchy i dano tylko w aciaki i ja p o ń sk ą bieliznę. [...]

Ż ycie konw ojentów też tam nie było do pozazdroszczenia, cho ciaż m ieli kożuchy i w a­ lonki.... W zim ie często nie m ógł dojechać sam ochód z żyw nością. L udzie m asow o um

iera-■yi

li, ale przedtem rzucali się na w szystko, co daw ało się zjeść - to był "szakalizm "[...]" . D la w szystkich w ięźniów najcięższa była zaw sze pierw sza p odbiegunow a zim a. Kto przeżył dw ie zim y - uw ażał się za odpornego, dośw iadczonego K ołym iaka, budził szacunek u pozostałych w ięźniów , a co najw ażniejsze - sam zaczynał m ieć nadzieję, że w ytrw a i przeżyje. N adzieje te je d n ak często byw ały złudne, gdyż dla w ycieńczonego, często ch o re­ go człow ieka przew iezienie do innego obozu, do cięższej pracy, co w ielokrotnie m iało m iejsce, oznaczało, m im o pew nej aklim atyzacji - w yrok śm ierci.

W czasie najcięższych zim, np. z 1945 na 1946 r. i 1947 na 1948 um ierało, zw łaszcza w odległych obozach do 50% , a naw et do 80% ogólnego stanu w ięźniów .

[3] ’T rafiłem do szpitala w S usum anie zim ą 1948 r. m ieliśm y d w a łóżka na trzech ch o ­ rych. B yły m aterace, prześcieradła i koce, natom iast chorzy leżeli nadzy. Jedzenie podaw ali nam nasi w spółtow arzysze - rów nież nadzy... Spotkałem tam P olaka, którego przyw ieziono z obozu nad Indygirką. Tam , w ciągu jednej zim y (z 1947/48 r.) z 3 000 w ięźniów zostało podobno tylko 300 ludzi. Z dolnym i do poruszania się były tylko brygady "truponosów " - tych, którzy w ynosili z baraków trupy. [...]"24.

W 1949 roku na K ołym ie i C zukotce pow stały specłagry (tam zw ane "B ierłagiem ") czy­ li obozy o zaostrzonym reżim ie - tylko dla politycznych. Z godnie z rozkazem B erii z 1948 roku obozy takie pow stały na terenie całego Z SR R . W ięźniom politycznym dano num ery, oddzielono od krym inalnych, obozy otoczono podw ójnym drutem , baraki zam ykano na noc. D o pracy w yprow adzano z podw ójną eskortą, często z psam i. D yscyplina w obozach i w pracy je szc ze bardziej się zaostrzyła. A m im o to w ięźniow ie odczuli d u żą ulgę, pozbyw ając się trzeciej, po zim nie i głodzie, plagi łagrów - tow arzystw a krym inalnych. Ż ycie w bara­ kach i w pracy staw ało się spokojniejsze, bardziej "cyw ilizow ane". M ężczyźni zaczęli c o ­ dziennie myć tw arze i ręce, kobiety - dbać o swój w ygląd, naw et się stroić, co w w arunkach obozow ych i przy tak ograniczonych m ożliw ościach ubraniow ych - w ym agało niem al he­ roizm u, nie m ów iąc o talencie.

W centralnej części K ołym y popraw iły się rów nież w arunki pracy: pojaw iły się zakryte ciężarów ki am erykańskie, m aszyny am erykańskie w kopalniach i elektrow niach, piły do cięcia drzew w tajdze - am erykańskie. Jedzenia i ubrania nadal je d n a k brakow ało, m im o że pojaw ił się biały chleb z am erykańskiej mąki i konserw y m ięsne. W ięźniow ie je d n a k w i­ dzieli z nich przew ażnie sam e blaszanki, z których robiono naczynia d o je d z e n ia .

23 S. Jachiewicz - fragment z nie publikowanych dotąd wspomnień z pobytu w obozach na Czukotce i Kołymie - zbiory A W w Warszawie.

2 4 Benon Malinowski - fragment wspomnień drukowany w "Politicus", Warszawa 1992 nr 3-4, wyd. Instytut Stu­ diów Politycznych PAN (w artykule M. Giżejewskiej, Polacy w obozach pracy (ITŁ) na Kołymie i Czukotce).

(10)

Polacy na Kotymie w latach 1940-1958 93

25

Ilość obozów na K ołym ie w zrosła w tym czasie do 150 (w każdym po 3 - tysiące w ięźniów ), a m niejszych podobozów (do 500 ludzi) było kilkadziesiąt. Ł ącznie z obszarem Czukotki ilość w szystkich obozów m ożna szacow ać na kilkaset.

W 1949 roku w prow adzono tzw. zaczioty - od w ysokości w ykonanej norm y pow yżej 100% odpisyw ano w ięźniom jed en lub trzy dni od w yroku. D zięki tem u, przy oczyw istym fałszow aniu norm przez w szystkich, niektórzy w ychodzili na w olność ro k czy dw a przed term inem . Dalej była to jed n ak "w ieczna zsyłka": zw olniony m usiał pracow ać tam , gdzie mu kazano i m eldow ać się co m iesiąc na N K W D.

Od 1952 roku zaczęto w ięźniom płacić za pracę - odliczając koszty utrzym ania w obozie i tzw. pożyczkę państw ow ą. Były to sum y sym boliczne, ale je d n a k um ożliw iające kupienie sobie czegoś d o je d z e n ia w obozow ych sklepikach, które w tych latach w prow adzono.

W 1955 roku R ada N ajw yższa ZSR R uchw aliła dekret o przekazaniu do P olski "w szy-

26

stkich obyw ateli polskich" . N a mocy tego dekretu P olacy, którzy m ogli udow odnić sw oją narodow ość i obecność w Polsce jak iejś rodziny (a były z tym niekiedy w ielkie kłopoty i dram aty) zaczęli w yjeżdżać z K ołym y pod koniec 1955 i w 1956, a część dopiero w 1958 roku27.

28

A oto fragm enty w spom nień jednej z P olek - Jadw igi B izanc-S zm igiero :

"W czerw cu 1948 r. był drugi etap w yw ozu [z obozów w pobliżu M agadanu - w głąb K ołym y], który tym razem objął i mnie. P ojechałyśm y około 600 km na północny zachód od M agadanu do obozu przy kopalni złota (priisku) "M arija R ostow a". P am iętam nasze pierw sze straszne w rażenie, ja k szłyśm y rano do pracy i spotkałyśm y dziew częta, które w y­ jechały w cześniej - w m arcu. N ie poznałyśm y ich. B yły to stare, dosłow nie - stare kobiety! C zarne, spalone od słońca tw arze, brudne, w ychudzone.

Z aczęła się praca przy płukaniu złota. W stoku góry w ykopyw ało się row y, tw orzące nieraz niem al jask in ie, których ściany czasem zaw alały się i zasypyw ały ludzi. P racow ało się zaw sze nad ja k im ś strum ieniem , żeby była w oda do przem yw ania ziem i ze złotem . P rz e­ m yw anie w yglądało następująco: było drew niane koryto, na w ierzchu którego leżała drew ­ niana ram a z podziuraw ioną blachą. D no koryta przykryw ał w ojłok lub gum a przy p ięta li­ stew kam i. Przy korycie pracow ały trzy osoby: je d n a donosiła ziem ię z w ykopanego szurfu żelaznym i, bardzo ciężkim i w iadram i, druga przerzucała ziem ię do koryta, trzecia p rzem y­ w ała ją.

Z początku trzeba było odrzucić z pow ierzchni bardzo dużo gruntu, żeby dostać się do złoża złota. C zasem odrzucało się ze sto w iader płonego gruntu, żeby dostać się do złoto­ nośnego piasku, a przem yw ało drugie sto, żeby w ykonać norm ę. N orm a w ynosiła 6 g złota na osobę dziennie. M yśm y je d n ak pracow ały na takim terenie, na którym złota praw ie nie było i jeśli na nas trzy w ypadło 3-4 g dziennie, to było bardzo dobrze. N aturalnie nie d o sta­ w ałyśm y w tedy całej porcji dziennej chleba, tylko 700 dkg, to w ydaje się dużo, ale był to

25 R. Conquest op. cit.

26 J. Kumaniecki, Stosunki Rzeczypospolitej Polskiej z państwem radzieckim 1918-1943, Warszawa 1991. 27 A. Popławski, 12 lat łagru, Paryż 1987.

(11)

m okry, ciężki chleb, w ięc odczuw ałyśm y stały głód. P oza tym dostaw ałyśm y dw a razy dziennie zupę - w odę z kilkom a ziarenkam i ow sa, z kapustą w zim ie lub pokrzyw am i w le- cie. C zasam i pływ ały w tej zupie kaw ałeczki ryby. D o m iski po zupie w lew ało się (bez m y­ cia) herbatę. N ie w iem ile godzin pracow ałyśm y napew no z pół doby. Z baraku do kopalni szło się praw ie godzinę, ale tam za to nie było konw oju. K opalnia była na sam ym końcu drogi, dalej ju ż tajga, w ięc nie było m ow y o żadnej ucieczce. [...]

W zim ie nie przem yw ałyśm y złota, tylko kopałyśm y szurfy [row y do badań g eologicz­ nych], G runt był gliniasty, zam arznięty, w ięc kopałyśm y łom am i, odbijając ziem ię po m a­ łym kaw ałeczku. W w ykopanych przez nas szurfach ziem ie w ysadzało się w pow ietrze i brygady geologiczne badały zaw artość złota. D o założenia ładunku w ybuchow ego w szurfie należało w ykopać dziury o średnicy 10-15 cm , głębokości 70 cm i specjalną płaską łyżką w ybrać z nich ziem ię. Ja nie m iałam siły w ykopać tyle zam arzniętej ziem i - najw yżej do głębokości 30 cm [...] Byłam bardzo słaba, zupełnie nie m iałam ju ż sił. Jak szłam, to mi się ciem no w oczach robiło, w głowie się kręciło. Ale musiałam iść, bo człow iek chory nie był [...].

Przy priisku "M arija R ostow a" były dw a obozy: górny i dolny. Ja m ieszkałam w dolnym i byłam tam je d y n ą Polką. W arunki były okropne: je d ze n ia m ało i niesm aczne, do łaźni szło się raz na m iesiąc; dostaw ałyśm y tam m iskę ciepłej w ody i łyżkę płynnego m ydła - trzeba było się w tym um yć razem z głow ą i w yprać je szc ze koszulę. W baraku były piętrow e, o d ­ dzielne prycze. W jed n y m baraku m ieszkało nas ze 100 osób. O grzew anie pochodziło z p ie ­ cyka zrobionego z żelaznej beczki, z rurą prow adzoną do sufitu. D rew no na opał m usiały­ śm y sam e dostarczać po pracy w kopalni.

Pracow ałyśm y tak całą zim ę. N a w iosnę zachorow ałam : znow u w rzody i opuchlina. P o ­ szłam do przychodni. B ył tam felczer - Z ołotariew , w ytatuow any, niem ożliw y. D ał m nie na

29

tzw. O P - 10 dni bez pracy i trochę lepsze jedzenie, ale m ieszkanie nadal w baraku. Z oło­ tariew trzym ał m nie na tym O P dłużej, nie kazał iść do pracy, bo m iałam je szc ze kłopoty z pęcherzem m oczow ym .

P raw ie całą w iosnę 1949 r. spędziłam na tym O P, aż w ięźniarki R osjanki zaczęły bur­ czeć, że tak długo nie pracuję i m usiałam w rócić do pracy. K iedyś, idąc do stołów ki zoba­ czyłam leżącą na ziem i, zam arzniętą skórkę chleba. P odniosłam ją . N igdy je sz c z e nikom u nic nie ukradłam, ale skórka leżała sobie bezpańska, więc ją schowałam i potem zjadłam. [...]

W lipcu 1949 r. w szystkie polityczne w ięźniarki zabrali z tej kopalni i przew ieźli do obozu W akchanka [B achantka], Tam zrobili osobne obozy dla politycznych, które nazyw a­ ły się "B ierłag". D ostałyśm y num ery. Ja m iałam N 1-142. N um ery m usiałyśm y m ieć nam a­ low ane na czapce, na plecach i na spódnicy nad lew ym kolanem (w sam ych spodniach nie w olno nam było chodzić). W tym obozie chodziliśm y pod konw ojem , z psam i, a konw ojen­ ci m ieli karabiny skierow ane w naszą stronę. C zasem konw ój nie p ozw alał rozm aw iać w czasie drogi. Jak się któraś odezw ała, to kazali jej kłaść się na ziem i, często w błoto. Strze­ lali też na postrach - nad głow am i. C zasam i konw ojentow i coś się u którejś nie spodobało, kazał jej w tedy zostać, a nam iść do przodu. W takiej sytuacji, gdybyśm y poszły, to on m ógł

29 OP - ros. oddycha punkt lub ozdrowitielnyj punkt - "punkt" (oddział) odpoczynku - ozdrowieńczy, do którego kierowano zupełnie wyczerpanych więźniów. W tych punktach więźniowie nie pracowali i otrzymywali lepsze jedzenie. Por. Jaques Rossi, Sprawocznik po GUŁAGu, Moskwa 1991.

(12)

Polacy na Kołymie w latach 1940-1958 95 ją zastrzelić pod pretekstem ucieczki. Stałyśm y w ięc w szystkie, żadna się nie ruszyła i nic je j, ani nam nie m ogli w tedy zrobić.

K onw ojentam i byli N K W D -ziści, młodzi poborow i, którzy na K ołym ie odbyw ali za stę­ pczą służbę w ojskow ą. D o nich nie m ożna było ani podejść, ani odejść na chw ilę bez m el­ dow ania, bo zaraz strzelali, naopow iadano im o nas różnych rzeczy: że my "faszysty", że m ordow ałyśm y, Bóg wie, co jeszcze robiłyśm y. Po ja k im ś czasie je d n a k osw oili się i prze­ konali do nas. N aw et m ów ili: "W y dobre dziew czyny, nie takie ja k nam opow iadali".

Przy każdym w yjściu z obozu czytali nazw iska, a my m usiałyśm y pow iedzieć nazw isko ojca, sw ój num er, date urodzenia, paragraf, w yrok - tak było codziennie. P oczątkow o m u­ sieliśm y recytow ać num er sw ojej spraw y - przew ażnie ośm io cyfrow y, trudno go było zapa­ m iętać. Potem dopiero przechodziło się przez bram ę i czekało na resztę. W ieczorem był apel, na którym nas liczyli - w lecie na dw orze, w zim ie - w barakach.

Po przyw iezieniu nas do W akchanki zaprow adzono nas przed kom isję lekarską. B adali nas tak, ja k się bada bydło: naciągali skórę nad kością ogonow ą, ja k odciągała się ja k p ap ie­ rek to zaliczano tę osobę do dystrofikow i wysyłali na "aktirow kę" - czyli dw a m iesiące bez pracy. Ja zostałam na nią skierow ana. M ieszkałam tam przez ja k iś czas w baraku, w którym przebyw ały kobiety z dziećm i (osiem m atek). P ozw alano w obozach trzym ać przy m atce dzieci do ukończenia przez nie pierw szego roku życia, a później państw o zabierało je do d o ­ mu dziecka. D zieci dostaw ały specjalne pożyw ienie, bo o dzieci tam bardzo dbano. Jeśli któraś z m atek chciała, to m ogła dziecko później odebrać, ale mało było takich kobiet. [...]

N a początku zim y kilka z nas, w tym ja , zachorow ało na żółtaczkę. P rzew ieziono nas do szpitala w W akchance. B yło w tedy 25° m rozu, a w ieźli nas otw artym sam ochodem , na żer­ dziach drew nianych, ja k przyjechałam do szpitala i pielęgniarka w sadziła mi term om etr, to słupek rtęci naw et się nie podniósł - byłam ju ż skostniała. Z aczęto m nie okładać gorącym i kam ieniam i i długo trw ało zanim w róciłam do norm alnej tem peratury. N a żółtaczkę w łaści­ wie nas nie leczono. D ostaw ałyśm y tylko cukier. A le ja k o ś ta choroba m inęła. [...]

W Ś w ięta B ożego N arodzenia 1950 przyjechała do W akchanki tzw. "kult brygada" - ar­ tyści z ja k im ś przedstaw ieniem . B yła tam P olka ze L w ow a - śpiew ała i grała na pianinie. Znałam ją z podróży ze Lw ow a. B ardzo się ucieszyła ja k m nie zobaczyła. B rygadzistka po ­ zw oliła mi w tedy nie iść do pracy i zostać na przedstaw ieniu. Z ostałam u nich na kolacji. Była zupa pom idorow a z m akaronem i ryż na słodko. N ałożyły mi dużo i tyle zjadłam , że nie m ogłam się schylić.

D zień przedtem była W igilia, a brygadzistka kazała nam piłow ać drzew o dla garnizonu w ojskow ego. Poszłyśm y we dw ie z Irką30. P iłow ałyśm y drzew o, j a zaczęłam przy tym śpie­ w ać kolędy, ale Irka pow iedziała, żebym przestała... T aka była W igilia tego roku. W późniejszych latach zbierałyśm y się w baraku, kładłyśm y na stół trochę chleba i ja k o ś to Św ięto obchodziłyśm y. W ładze patrzyły na to przez palce. [...]

Jeśli chodzi o stosunki m iędzy kobietam i w baraku, to w śród politycznych był w zględny spokój. Jak nie było P olek to spałam koło Litw inek. N ie daj B oże było w spom nieć przy nich o W ilnie i M ickiew iczu - to było ich litew skie m iasto i ich poeta, o to były kłótnie. Z a­

(13)

proponow ałam w ięc, żeby o tym nie m ów ić, bo nie m a sensu i żyłyśm y w zgodzie. R ozm a­ w iałyśm y ze sobą po rosyjsku - tam się tego ję z y k a nauczyłam .

B yły w tym w szystkim m om enty, w których zaśm iew ałyśm y się do łez. N ie m ożna się było załam ać, bo to było najgorsze.

W obozach różnice religijne nie odgryw ały roli. N aw et kobiety niew ierzące bardzo chciały m ieć krzyżyki. R obiłyśm y je sobie z chleba. W o bozie były też tzw. m onaszki, które z pow odów przekonań religijnych nie pracow ały. P oczątkow o daw ano je do karceru, stoso­ w ano różne kary, ale w końcu dano im spokój. U rządzały nabożeństw a m ajow e i m yśm y się razem z nimi m odliły. M onaszki bardzo ładnie haftow ały i żony naszego "naczalstw a" d a­ w ały im różne rzeczy do w yszyw ania. P oniew aż tej pracy było bardzo dużo, w ięc w iele za­ m ów ień oddaw ały U krainkom , a czasem nam. [...]

W lipcu 1954 r. dow iedziałam się, że następnego dnia m am w yjść na w olność. P ierw szą czynnością było upranie sobie prześcieradła. M ożna było w ziąć ze sobą je d n o prześcieradło i je d n ą zm ianę ubrania. R eszta zostaw ała w obozie. [...]

29 października 1955 r. załadow ali nas na statek "Feliks D zierżyński" i odpłynęliśm y z M agadanu. [...]".

Ż ycie Polaków aresztow anych po w ojnie różniło się pod w ielom a w zględam i od losów "K ołym iaków " grupy w ojennej.

C i ostatni przebyw ali na K ołym ie przew ażnie kilka m iesięcy, nieliczni d w a lata, po czym ci, którzy przeżyli zostali zw olnieni do A rm ii A ndersa. B yły to je d n a k m iesiące stra­ szne pod każdym w zględem . L udzie ci przeżyw ali potrójny szok: agresję Z w iązku Sow iec­ kiego na Polskę, klęskę z N iem cam i hitlerow skim i i niespodziew ane aresztow anie przez no­ w ego w roga. Jechali w w ielu w ypadkach bez w yroku, w nieznane, bez m ożliw ości odw oła­ nia się gdziekolw iek i zaw iadom ienia rodzin o m iejscu sw ego pobytu. N astępnym szokiem były obozy i bardzo ciężka praca w trudnym podbiegunow ym klim acie. W ielu tych m ło ­ dych ludzi nigdy fizycznie nie pracow ało i naw et w ojskow i, czy policjanci nie byli zaharto­ w ani i przygotow ani do tak niezw ykle prym ityw nych w arunków .

Polacy aresztow ani po w ojnie, przybyw ali na K ołym ę ze znanym i sobie w yrokam i, od 7 do 25 lat ITŁ. Ci, którzy przeżyli, przew ażnie odbyli "karę" 10 lat obozów . W tym okresie je d n y m z najgorszych czynników łam iących P olaków p sychicznie b yło rozproszenie w spół­

rodaków w w ielu obozach, na w ielkiej przestrzeni i w ynikająca z tego sam otność w w ielo­ narodow ościow ym i w ielokulturow ym tłum ie. W czasie kilku lat zapom inało się w łasnego ję z y k a i tylko w ielki hart ducha oraz przyw iązanie do "m ow y O jców " pozw oliło ludziom ten ję z y k zachow ać.

Z kolei sam otność w tłum ie pow odow ała niekiedy w iększą otw artość na innych, zw łasz­ cza w stosunku do w ięźniów politycznych - Rosjan, z którym i w ielu P olaków zaprzyjaźniło się i dzięki którym w ielu przeżyło.

W śród pow ojennych polskich w ięźniów zw raca uw agę w iększa odporność psychiczna na łagierną rzeczyw istość, czyli na prym ityw ne w arunki, głód, zim no. W ypływ ało to być m oże z faktu, że byli to żołnierze, partyzanci, po d ośw iadczeniach kilkuletnich w alk, spo­ dziew ający się tego, co ich spotkało. Znali ju ż sw ego w roga i w iedzieli czego m ożna się po

(14)

Polacy na Kotymie w latach 1940-1958 97 nim spodziew ać. W iedzieli, że nie w olno mu się poddać, należy trw ać w w ew nętrznym oporze. Ludzie ci m ieli w iększą dyscyplinę w ew nętrzną (np. w p orów naniu z w ielom a R o ­ sjanam i), w ypływ ającą z zahartow ania w przedw ojennym harcerstw ie, w konspiracji, w p ar­ tyzantce. D yscyplina ta przejaw iała się w czynnościach drobnych, ale ja k ż e w ażnych w w a­ runkach obozow ych: w codziennym m yciu się i utrzym yw aniu higieny osobistej, u kobiet - w dbaniu o w ygląd, w zajm ow aniu się w w olnym czasie haftam i, szyciem itp., zachow aniu tradycji poprzez obchodzenie św iąt Bożego N arodzenia, W ielkiej N ocy itp. N iezw ykle w aż­ na była w iara - w B oga, O patrzność, O piekę, która pozw alała m ieć nadzieję i nie załam ać się m oralnie.

T e "życiodajne" czynniki - wiara, hart ducha, sam odyscyplina, solidarność i bezintere­ sow na przyjaźń w obec w spółtow arzyszy - w pływ ały na u trzym anie pew nej duchow ej, a

na-31 wet fizycznej niezależności' .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Miejsce i czas wydarzeń Kraśnik, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt Ostatni świadkowie, dwudziestolecie.. międzywojenne, życie codzienne, Kraśnik, Żydzi, Żydzi

Naprzeciwko tego kościółka, co jest na górce, to tam same żydowskie sklepy były, żydowskie domy, a jak szło się to prawie nie widziało się Polaków.. Mało sklepów polskich

Jak rozwiązał się oddział zostałem komendantem placówki i później zostałem dalej prezesem koła Armii Krajowej.. Do dnia dzisiejszego mam pieczątkę, nazwiska i

Kładą się często cieniem na naszym życiu, czasem, przeciwnie, budzą to, co już wydawało się martwe, tam jednak wpływu na sekwencję zdarzeń nie mamy, nie zdajemy

Sikora pomija zatem doktryny, które usiłują wyzwolić się z ponurego matecznika historycznej zmienności, przeciwstawiając mu transcendentną wizję statycznego

Proszę o wyrozumiałość, trudności się zdarzają, a ewentualne zastrzeżenia co do wystawionych ocen proszę opisać w nowej wiadomości. Jednak nie uważam, aby była to

Nikodem słucha i widzi, czym jest świat dla Tego, kto się teraz do niego, do Nikodema, zwraca, ów świat, który Bóg tak umiłował, że Syna swego Jednorodzonego dał.

Tytuł fragmentu relacji Kiedy wydarzył się cud, do Lublina nie można się było dostać Zakres terytorialny i czasowy Lublin, PRL.. Słowa kluczowe Lublin, PRL, cud lubelski,