• Nie Znaleziono Wyników

Arianin na Colloquium Charitativum : toruńskie wrażenia Hieronima Gratusa Moskorzowskiego z oglądania miasta (1645 r.)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Arianin na Colloquium Charitativum : toruńskie wrażenia Hieronima Gratusa Moskorzowskiego z oglądania miasta (1645 r.)"

Copied!
33
0
0

Pełen tekst

(1)

Adam Kucharski

Arianin na Colloquium Charitativum

: toruńskie wrażenia Hieronima

Gratusa Moskorzowskiego z

oglądania miasta (1645 r.)

Rocznik Toruński 34, 41-72

(2)

R O C Z N I K T O R U Ń S K I T O M 34 R O K 2007

Arianin na Colloquium Charitativum.

Toruńskie wrażenia Hieronima Gratusa

M oskorzow skiego z oglądania miasta (1645)

A d a m K u c h a r s k i In s ty tu t H is to r ii i A r c h iw is ty k i U M K T o ru ń

Z drugiej ćwierci XVII w. pochodzi kilka relacji podróżnych zaw ie­ rających fragmenty poświęcone pobytowi w Toruniu. W epoce staropol­ skiej miasto było częstym przystankiem na drodze obyw ateli szlachec­ kiej Rzeczypospolitej wyruszających na zachód i północ Europy oraz obcokrajow ców zdążających z G dańska w głąb ziem polskich. N ie wszyscy jednak podróżni sporządzali takie relacje, a w odniesieniu do obywateli Rzeczypospolitej była to jednak zdecydow ana m niejszość. L iteratura podróżnicza przynosi w iele cennych inform acji na tem at Torunia wzbogacających naszą wiedzę o tym mieście, dając jednocze­ śnie świeżość i bezstronność spojrzenia obserwatora, który był tylko czasow ym gościem na terenie m iasta i wobec tego starał się zapisywać fakty w sposób, w jak i je dostrzegał z całą bezpośredniością.

M ożna tu przykładow o w skazać zarów no opisy staropolskie ja k i cudzoziem skie. W arto wspomnieć przede wszystkim o obszernej rela­ cji C harlesa Ogiera, uczestnika francuskiego orszaku dyplom atycznego i sekretarza posła Klaudiusza de Mesmes, hrabiego d ’Avaux uczestni­ czącego w polsko-szwedzkich negocjacjach pokojowych w Sztumskiej W si w 1636 r .1 Innym dokum entem tego typu je s t rów nież dziennik

1 K. O gier, D ziennik p o d ró ży do Polski (1635-1636), tłum. E. Jędrkiew icz, opr. W. C zapliński, cz. 1, G dańsk 1950, s. 8 9 -1 1 3 .

(3)

poselstw a, tyle że dyplomaty holenderskiego Abrahama Boota, który był sekretarzem poselstwa przebywającego w Toruniu w 1627 r. w związku z m ediacją w w ojnie polsko-szwedzkiej zakończonej jednak rozejmem w Starym Targu (Altmarku) dopiero po jego w yjeździe (1629). Sw oją relację literacką z tej misji okrasił rysunkiem Ratusza Staromiejskiego. N a uwagę zasługują rów nież relacje innych podróżników, choć znacz­ nie skromniejsze, ja k choćby opis A nglika Petera M undy’ego podróżu­ jącego na przełom ie lat 1640/1641 w interesach handlow ych po teryto­ rium Prus Królewskich i K siążęcych (Gdańsk, Toruń, Elbląg, K róle­ wiec)2. Z relacji staropolskich zwraca uw agę opis Stanisław a Oświę- cim a udającego się w poselstw ie po królow ą M arię Ludw ikę Gonzagę do Francji (1645), który w Toruniu krótko przysłuchiw ał się i przypa­ trywał obradom Colloquium C haritativum 3.

W ym ienione tutaj przykładowo relacje z odbytych podróży po­ święcały sprawom toruńskim stosunkowo dużo m iejsca w skali opisu całej peregrynacji. Z zasady jednak jeśli miasto nie było punktem do­ celowym podróży, lecz jedynie miejscem czasowego postoju w trakcie jej trwania, były to zaledwie krótkie wzmianki. Z tego względu pośród relacji tego typu w yróżnia się mało znany rękopiśm ienny diariusz po­ dróży wymienionego w tytule ariańskiego szlachcica H ieronim a Gra- tusa M oskorzowskiego (ok. 1627-ok. 1661) poświęcający tematyce to­ ruńskiej sporo m iejsca z uwagi na dłuższy pobyt autora w tym m ie­ ście4. N a obecnym stanie badań znany je st tylko oryginał diariusza. Nie wiadomo o istnieniu żadnych jeg o kopii, a tym samym trudno cokolw iek pow iedzieć na tem at kręgu oddziaływ ania zaw artych w nim informacji.

2 P. M undy, The Travel o f Peter M undy in Europe and A sia (1 6 0 8 -1 6 6 7 ), vol. 4, London 1924, s. 9 9 -1 0 3 . Tekst zawierający opis Torunia został przedrukow any w: M. Farbiszewski, Toruń w idziany oczyma Anglików w pierw szej połow ie X V II w., [w:]

M iscellanea źródłow e do historii kultury i sztuki Torunia, opr. B. D ybaś i M. Farbi­

szewski, red. M. B iskup, W rocław 1989.

3 S. O św ięcim , D iariusz (1643-1651), wyd. W. Czerniak, Kraków 1907, s. 81 -8 2 . 4 D ziennik podróży znajduje się w zbiorach rękopisów Biblioteki C zartoryskich w Krakowie pod sygnaturą 1372 (dalej cyt. B.Cz., rkps 1372). W szystkie cytaty źró­ dłow e odnoszące się do diariusza M oskorzow skiego, zaw arte w tym opracow aniu, pochodzą z tego rękopisu.

(4)

D iariusz podróży odbytej przez M oskorzowskiego po Polsce i E u­ ropie w latach 1645-1650 jako kontynuacja nauki nie doczekał się niestety wydania drukiem 5. Ten ciekawy zabytek łacińskojęzycznego piśm iennictw a staropolskiego, noszący obszerny tytuł D iarius rerum notabilium concinnatus p er Hieronim um C ratum a M oscorow M osco- rovium, nie cieszył się także zbytnim zainteresowaniem historyków. Zw rócił na to uw agę Janusz Tazbir, dostrzegając potrzebę obszernego omówienia jego zawartości, co uczynił w swoim artykule6. Osobie auto­ ra diariusza podróży również poświęcano niewiele miejsca w opracow a­ niach naukowych7.

O bszerny opis Torunia pióra M oskorzow skiego znajduje się na samym początku diariusza8. W liczącym 361 stron dzienniku spisanym w języku łacińskim aż 45 stron zostało pośw ięconych opisowi pobytu w Toruniu. Już sam fakt, iż kw estie toruńskie zajm ują tutaj ponad dziesiątą część objętości czyni ten diariusz godnym uwagi. Zaw iera on ciekawe spostrzeżenia autora na tem at sam ego miasta, a także szeroką i trzeba przyznać szczegółow ą relację z obrad C olloquium Charita- tivum. Ze względu na te niew ątpliw ie bardzo ciekaw e wzmianki ten fragm ent podróży zasługuje na osobne opracow anie, co postaram y się tutaj uczynić9. Należy też zaznaczyć, iż literatura na tem at obrazu T o ­ runia w opisach podróżnych je st bardzo skrom na i nie zajm ow ała się dotąd relacją H ieronim a M oskorzow skiego w tym aspekcie10.

5 Jedynie niewielki fragm ent poświęcony pobytowi autora dziennika podróży w Elblągu wydano drukiem (w rękopisie są to odpow iednio strony 4 5 -4 7 ): J. M ałecki,

Opisanie Elbląga przez arianina polskiego, W armia i M azury, 1959, nr 12.

6 J. Tazbir, D iariusz H ieronim a G ratusa M oskorzowskiego (1645—1650), Przegląd H istoryczny, t. 54, 1963, z. 4, s. 6 3 1 -6 5 0 .

7 Autorem biografii Moskorzowskiego jest również J. Tazbir, M oskorzowski H iero­

nim Gratus, [w:] Polski słow nik biograficzny, t. 22, 1977, s. 4 9 -5 1 .

8 B.Cz., rkps 1372, s. 1 -4 5 .

9 Ze względu na obszerny program peregrynacji Moskorzowskiego J. Tazbir w swoim om ów ieniu przebiegu jeg o podróży sygnalizuje jedynie pobyt autora dziennika w T o ­ runiu, poświęcając temu zagadnieniu w swoim artykule zaledw ie półtorej strony, zob. J. Tazbir, Diariusz, s. 6 3 3 -6 3 4 .

10 Zob. Toruń w opisach literackich. G losy wieków, opr. J. Przybytow a, uzupetnila T. Friedelów na, P oznań-T oruń 1973; M iscellanea źródłow e do historii kultury i sztuki

(5)

W prawdzie Toruń był tylko jednym z przystanków na bogatej trasie peregrynacji Moskorzowskiego, i to wcale nie najdłuższym, jednakże obszemość i szczegółowość opisu pozwala na odtworzenie wielu (choć nie wszystkich) istotnych cech portretu miasta z połowy XVII w. skre­ ślonego piórem ariańskiego podróżnika. Dwuczłonowy tytuł niniejsze­ go opracow ania w ym ienia przede wszystkim C olloquium Charita- tivum, lecz skupimy się raczej na toruńskich w rażeniach autora zano­ tow anych jako efekt oglądania miasta. Takie podejście zostało podyk­ tow ane tym, iż sam pobyt M oskorzowskiego nie był dotąd przedm io­ tem opracow ania naukowego, gdy tym czasem toruńskiem u zjazdowi ekum enicznem u pośw ięcono w ostatnich latach ju ż kilka poważnych rozpraw naukow ych".

R elacja M oskorzowskiego z obrad Colloquium Charitativum je st de facto kroniką wydarzeń, przytaczaniem treści mów i dysput, co znalazło ju ż sw oje odbicie w literaturze dotyczącej tego wydarzenia. D latego kw estie związane bezpośrednio z toruńskim zjazdem katoli­ ków i protestantów zrelacjonujem y w sposób szkicowy, w iększość uwagi pośw ięcając obrazowi miasta, i to będzie głównym celem tego opracow ania. N ie będziemy się zatem zajm ować kwestiami teologicz­ nymi poruszanym i przez autora przy opisach obrad kolokwium . Pod­ staw ą źródłow ą tego artykułu b ędą natom iast zagadnienia imagolo- giczne dotyczące obrazu świata, a w tym konkretnym przypadku ujęcie realiów Torunia, uchwytnych w relacji autora.

A nalizując w rażenia autora z oglądania Torunia postaramy się w y­ szczególnić najistotniejsze kategorie tego opisu, m ając na celu jak najlepsze przybliżenie czytelnikowi języka i sposobu relacjonow ania

11 Zob. O. Ikier, Das Colloquium Charitativum zu T h o m vom 28 August bis 21 No­

vember 1645 nach den Akten dargestellt. Beitrag zu r G eschichteder Reform ation in P olen, K rotoschin 1889; K. E. J0 rgensen, Ökumenische Bestrebungen unter den p o ln i­ schen Protestanten bis zum Jahre 1645, Kpbenhavn 1942; P. Schm idt, A nsichten und G edanken eines Ew atigelischen über das ehem alige Religiongespräch zu Thorn im Jahre 1645, D anzig 1913; E. Piszcz, Colloquium C haritativum w Toruniu A. D. 1645,

Toruń 1995; P. H. W ojciechow ski, II „Colloquium C haritativum “ di Torun del 1645, Pelplin 2000; K. M aliszewski, W okół Colloquium Charitativum (1645), [w:] Historia

Torunia. W c za sa c h renesansu, reform acji i wczesnego baroku (1 5 4 8 -1 6 6 0 ), red. M.

Biskup, t. 2, cz. 2, Toruń 1994, s. 2 9 4 -3 0 0 ; C olloquium Charitativum Secundum , red. K. M aliszewski, Toruń 1996.

(6)

oglądanych w ydarzeń i rzeczy przez autora12. Rozważania pośw ięcone pobytowi M oskorzowskiego w Toruniu potraktow ane zostaną dw uto­ rowo. N ajpierw postaramy się prześledzić w układzie chronologicz­ nym jego pobyt w Toruniu i opisyw ane przez niego obiekty oraz wy­ darzenia, a następnie postaram y się w yciągnąć ogólne wnioski doty­ czące postrzegania przez podróżnika sam ego miasta i poszczególnych jeg o elem entów składowych.

Hieronim G ratus M oskorzowski urodził się w latach dw udziestych X VII w. (z pew nością około 1627 r.) w rodzinie ariańskiej w Czarko- wach w Lubelskiem . N ajpraw dopodobniej był jedynym synem szeroko znanego działacza i pisarza polem icznego Braci Polskich A ndrzeja M oskorzow skiego oraz jeg o żony Anny W iszowatej. Po zakończeniu edukacji rozpoczętej w ariańskiej szkole w Lusław icach wyruszył w podróż edukacyjną po Europie ze swej rodzinnej m iejscow ości dnia 21 V I 1645 r. M iał więc wówczas zapew ne około osiem nastu lat. Po pow rocie z peregrynacji zagranicznej (1650) M oskorzow ski osiadł w rodzinnych Czarkow ach w swoich dobrach szlacheckich, stając się patronem tamtejszych arian. Ożeniwszy się z Barbarą, córką Jana Nie- mirycza, miał je d n ą córkę. N ie opuścił kraju mimo edyktu z 1658 r. zm uszającego arian do konw ersji na katolicyzm bądź banicji, mimo iż praw dopodobnie należał do zdeklarowanych zw olenników panow ania w Polsce króla szwedzkiego K arola Gustawa. Pozostaw ił dw ie druko­ wane mowy okolicznościow e. Zm arł około 1661 r., najpraw dopodob­ niej pozostając do końca życia przy wyznaniu Braci P olskich13.

D iariusz podróży je s t najobszerniejszym źródłem dla poznania dziejów peregrynacji krajowej i zagranicznej oraz życia autora w trak­ cie jej trwania. D roga w iodła początkow o przez Bełżyce, w których M oskorzowski zw iedzał m iejscow ą szkołę, a następnie dotarł do L u­ blina. Po krótkim pobycie w Żalinie (koło Chełm a) autor pow rócił do Lublina. Tutaj dołączyli do niego jeg o wuj Janusz Szlichtyng oraz

12 Z pow yższych w zględów przytaczam y w tekście, w naw iasach, oryginalne zw ro­ ty i term iny stosow ane przez autora w diariuszu (w formie gram atycznej i ortograficz­ nej użytej przez M oskorzow skiego).

13 Inform acje biograficzne oparto na cytow anym powyżej artykule J. Tazbira za­ m ieszczonym w P olskim słowniku biograficznym .

(7)

kilku innych współwyznawców. D nia 31 V 1645 r. wspólnie wyruszyli w kierunku północno-zachodnim do Torunia, do którego grupa arian dotarła 6 czerw ca14. Pobyt tutaj trw ał do 28 XI 1645 r., a więc nieco ponad pięć i pół miesiąca. W m iędzyczasie nastąpił krótki wyjazd do Gostynia na K ujaw ach i dalej do zboru ariańskiego w Łozinach koło Bielaw, który miał m iejsce w dniach od 28 czerw ca do 5 lip ca15, co tylko nieznacznie skróciło faktyczny czas zam ieszkiw ania M osko- rzowskiego w grodzie K opernika. Daty odnotow yw ane przez autora na marginesach (chociaż nie codzienne ja k sugerowałby tytuł) ułatw iają orientację w chronologii podróży.

D alszy przebieg peregrynacji zakładał najpierw naukę w szkołach na terenie Rzeczypospolitej, a dopiero później wyjazd za granicę. W ramach tego założenia program edukacyjny obejm ow ał dłuższe pobyty w Elblągu i Gdańsku. W pierwszym z tych miast autor diariu­ sza uczył się w tam tejszym gimnazjum, wpisując się do metryki 6 XII 1645 r .16 Po dłuższym czasie spędzonym w Gdańsku, O liw ie oraz wy­ cieczce do K rólew ca udano się w końcu w podróż statkiem do A m ­ sterdamu. Opiekunem w podróży młodego M oskorzow skiego był jego współw yznawca Paw eł Stegmann. Do Holandii wyruszono z Gdańska (11 VIII 1647). Zgodnie z edukacyjnym charakterem podróży Mosko- rzowski podjął studia między innymi w Lejdzie (styczeń 1648 r.). P o­ byt w H olandii i N iderlandach H iszpańskich wykorzystał rów nież na zw iedzanie wielu miast. Na tym etapie podróży M oskorzowski przeby­ wał głównie w Holandii, przeplatając studia na uniwersytecie w Lejdzie zw iedzaniem licznych m iejscowości. D opiero w sierpniu 1649 r. udał się do Francji, gdzie po zwiedzeniu m. in. Luwru w pisał się do metryki studentów w Orleanie. O statecznie na początku lipca wyruszył w dro­ gę pow rotną do Polski, gdzie przybył w początkach 1650 r .17

Faktycznym pow odem przybycia H ieronim a M oskorzow skiego do Torunia były obrady Colloquium Charitativum, na co wskazuje jed n o ­

14 B.Cz., rkps 1372, s. 1. 15 Ibid., s. 5.

16 D ie M atrikel des G ymnasium s zu Elbing (1598-1786), hrsg. v. H. Abs, Quellen

und D arstellungen zu r G eschichte W estpreussens, t. 19, Danzig 1944, s. 114.

17 Zob. J. Tazbir, Diariusz, s. 6 3 8 -6 4 5 .

(8)

znacznie początek i koniec jeg o bytności w m ieście przypadające bez­ pośrednio przed i po w spom nianym zjeździe ekumenicznym katolików i dysydentów. N ie był to jednak, ja k się okazuje, jedyny pow ód jego przybycia do Torunia. W ysunięto hipotezę, iż M oskorzowski uczył się w tutejszym G im nazjum A kadem ickim 18. Sam autor jednak w żadnym m iejscu swoich w spom nień z podróży nie zaznacza podobnego faktu, chociaż informacje o swojej nauce w gimnazjum w Elblągu ju ż podaje.

Jest to bardzo znamienny fakt, poniew aż podjął faktycznie naukę w toruńskim gim nazjum istniejącym od 1568 r. Świadczy o tym wpis w m etryce uczniów. N iestety notatka je st bardzo lakoniczna i zaw iera jedynie jeg o nazw isko z adnotacją dotyczącą szlachectwa: „H ierony­ mus M oskorowsky, nobilis Pol.” . Nie ma żadnych innych wzmianek ani co do czasu trw ania nauki, który z natury rzeczy m usiał być krótki, ani co do daty wpisu czy jeg o wyznania. Brak tej ostatniej stosunkow o najłatw iej zrozumieć, gdyż arianie nie cieszyli się sym patią władz Torunia, co mogło spow odow ać zatajenie tej inform acji przez m łode­ go podróżnika. N ie dysponujem y też informacjami o stancji, którą zajm ował młody arianin. M ożna jedynie założyć, iż w pisu do metryki uczniów dokonano dnia 8 czerw ca lub niedługo potem , gdyż w łaśnie taka data w idnieje przy nazw isku Johannesa Preussa, ucznia poprze­ dzającego na liście M oskorzow skiego19. N auka w toruńskim gim na­ zjum nie była jednak ani długa, ani zapew ne zbyt intensywna, gdyż jak wynika z tekstu relacji więcej czasu niż w ław ach szkolnych M osko­ rzowski spędzał w Ratuszu, przysłuchując się obradom Colloquium Charitativum .

N a początkowym etapie podróży T oruń był jej głów nym celem, gdyż od mom entu wyruszenia z Lublina M oskorzowski nie opisuje żadnej innej miejscowości. Z tekstu diariusza wynika, iż jeg o autor zobaczył sylwetkę m iasta zanim jeszcze do niego dotarł. Zapew ne na długo przed przekroczeniem bram miasta autor zauw ażył w idoczne ju ż z oddali atuty Torunia, pierwszego m iasta w Prusach („urbem prim o in

18 T. W otschke, Polnische Studenten in Leiden, Jahrbücher für K ultur und G e­ schichte d erS la v e n , N. F., Bd. 3, H. 4, 1927, s. 482.

19 M etryka uczniów Toruńskiego G im nazjum A ka d em ickieg o (1 6 0 0 - 1 8 1 7 ), wyd. Z. H. Nowak, J. Tandecki, cz. 1, Toruń 1997, s. 142.

(9)

Borussiae limine”), ja k zapisał. Były nimi: swoisty urok miasta („amo- enissume”), położenie na równinie, a przede wszystkim niepowtarzalna architektura. Moskorzowskiemu szczególnie rzuciły się w oczy widocz­ ne z daleka wyniosłe budowle pokryte okazałymi dacham i („culmini- bus spectabilem ”), wśród których w yrastał las wysokich wież („fasti- gies celsarum turrium”). Powyższe cechy toruńskiej zabudow y m iej­ skiej stanowiły dla autora zew nętrzną w izytówkę miasta („externa facies urbis”)20. W dalszej części opisu autor zawarł kolejne w skazów ­ ki na tem at położenia i obronności miasta21. Zauważył m ianowicie, iż z jednej strony broniła Torunia W isła oraz biegnący wzdłuż rzeki dłu­ gi i gruby mur. Z pozostałych stron miasto otaczały mury zaopatrzone w fosy oraz liczne mniejsze budow le fortyfikacyjne („crebris firmu- sque propugnacules paulo humiliori arte”).

Tuż po przybyciu do miasta M oskorzowski za najbardziej godny uwagi i opisu uznał drew niany most na W iśle22. Nie mogło być zresztą inaczej, gdyż podróżnik przybywał do Torunia od strony K ujaw i m u­ siał pokonać most, chcąc dostać się do miasta leżącego na lewym brzegu rzeki. M oskorzowski określił go jako zadziwiające dzieło sztu­ ki budowlanej o wielkiej długości („vasta longitudine et m irabili arti- ficio”). A utor zanotow ał również, iż konstrukcja m iała zw odzone przęsło, gdyż pod mostem przepływały nie tylko tratw y poruszane wiosłami bądź żerdziami, ale także okręty, a naw ierzchnia jezd n a m o­ stu pozostaw ała rów na naw et pod naciskiem załadowanych wielkim ciężarem wozów. W ytrzym ałość całej konstrukcji oraz fakt, że była ona zw odzona kazały mu uznać ten m ost za dzieło godne najsłynniej­ szych budow niczych w typie mitycznego D edala, projektanta słynnego labiryntu. A utor diariusza stwierdził, iż masywne i w ysokie drew niane filary mostu zaopatrzone były w ochronne izbice w ypełnione kam ie­ niami („stipites in cratium formam alte impositos, lapidum congerie hum oque firm atos”). D zięki temu, ja k zauważył autor, pale w bite w podłoże zapew niały całej konstrukcji stabilność, tak że nie chw iała się ona pod naporem W isły. B yła to kluczow a cecha mostu, gdyż idąc

20 B.Cz., rkps 1372, s. 1. 21 Ibid., s. 2 -3 . 22 Ibid., s. 1.

(10)

dalej tropem poetyckich zgoła porów nań rzeka kolo T orunia m iała mieć według M oskorzowskiego siłę rów ną tej, z ja k ą sw e wody toczył N il na odcinku kataraktowym.

A utor pozostaw ił bardzo obszerny opis toruńskiego mostu drew ­ nianego, akcentując obszernie szczegóły techniczne jeg o budowy. W swoich notatkach podkreślał przede wszystkim daw ność m ostu („an- tiąuitas”) oraz okazałość jeg o konstrukcji i dokładność sposobu w yko­ nania („structura ac fabrica”). Faktycznie w czasach podróżnika most liczył sobie dopiero około półtora wieku, gdyż zbudow ano go w latach 1497-1500 pod kierunkiem mistrza budowlanego Piotra Postilla z Bu- dziszyna. D rew niana część mostu, nisko zaw ieszona nad rzeką, ulegała jednak częstym uszkodzeniom w skutek nagrom adzenia przepływającej między filaram i kry w iślanej, co pow odowało konieczność częstych napraw i stałej konserwacji całej konstrukcji. Fakt ten jednak umknął uw adze M oskorzowskiego. Podróżnik opisał natom iast wnikliwie no­ w oczesną strukturę mostu, a przede w szystkim jego części wiszącej złożonej z drew nianych belek i m etalowych klam er. C ałość spraw iała według niego wrażenie chw iejnej, ale m ost był stabilny: „Hic usui videre est com pactos sinuosis et perplexis am bagibus trabes, annosu- sque ąuercus crassa ferram entorum ligatura inactos, ąuibus pons totus in aere pensilis libratur ac sustinetur” .

W realiach staropolskich m ost toruński miał duże znaczenie, gdyż przynajm niej początkowo był jed y n ą stałą przepraw ą przez W isłę na północ od Krakowa. D latego nie dziw ią sform ułow ania autora podkre­ ślającego starożytność budow li („vetustas”), zasobność miasta, które w zniosło go w ielkim nakładem kosztów („sum m a im pensa”), oraz uczucie zazdrości, którego doznał oglądając most. Inform ow ał on rów nież szczegółowo czytelnika o pochodzeniu drew nianego surowca do budowy mostu, którym były dębow e deski i belki w zm acniane ele­ m entami żelaznymi. W swoich zachwytach nad funkcjonalnością i kon­ strukcją mostu M oskorzowski wspomniał na koniec o jedynym jego mankam encie, którym były olbrzym ie wydatki („ingens sum ptus”) pochłaniane przez ciągłe napraw y gnijących i uszkodzonych części drew nianych.

(11)

Opis mostu daje pewne, choć mato dokładne w yobrażenie o tej budowli, która przestała ostatecznie istnieć wskutek pożaru w 1877 r. W łaściwie w trakcie kilku wieków istnienia były to mosty często zry­ wane przez spiętrzoną krę (jak choćby w 1584 r.) bądź niszczone w trakcie pożarów lub działań wojennych. M oskorzowski miał prawo podkreślać rolę drewnianego mostu jako ważnego szlaku kom unika­ cyjnego, lecz z pew nością nie jego konstrukcji, o której przesadnie pisał, iż nieprzerwanie wytrzymywała napór rzeki. M ost mógł jednak wywrzeć ogromne wrażenie na oglądającym go młodym podróżniku przede wszystkim przez sw oją długość liczącą około kilometra. Skła­ dał się on ów cześnie z dwóch części, tzw. „mostu niem ieckiego” łą ­ czącego lewy brzeg rzeki z K ępą Bazarową, oraz „mostu polskiego” rozciągającego się od Kępy Bazarowej do prawego brzegu W isły. W połow ie XVII w. most miał konstrukcję mieszaną, palow o-w iesza- row ą gwarantującą jego większą trwałość. W szystkie informacje podane przez M oskorzowskiego dow odzą jeg o bystrego i rzeczow ego podej­ ścia jako obserwatora23.

Po przebyciu mostu (autor wjeżdżał do miasta od strony Kujaw) otworzył się przed nim trakt wiodący aż do rynku miejskiego. M osko­ rzowski wkroczył tam przez bram ę („nomen Portita”) zdobioną her­ bem w yobrażającym ulicę w iodącą do mostu. Podążał zatem obecną ulicą M ostową, w jeżdżając do miasta przez bram ę o tej samej nazwie. Brama M ostow a wzniesiona w 1432 r. przez H ansa G otlanda nosiła wcześniej m iano Bramy Prom owej lub Przew oźnej, której to nazwy użył M oskorzowski w swojej relacji. Zdążając w kierunku centrum m iasta peregrynant wzmiankował szerokie i w ysokie fasady kamienic z pięknymi przezroczystym i oknami („pellucidis fenestris”), w spania­ łymi szczytami oraz różnorodnym i i błyszczącymi w słońcu pysznymi dacham i, które z obydwu stron bez żadnej przerwy w yznaczały pierze­ je ulic. W ten sposób M oskorzowski, dostrzegając ciasną zabudow ę ulic, dotarł na Rynek Starego M iasta, który rów nież obszernie opisał24.

23 Na tem at toruńskiego mostu drew nianego w X VII w. zob. B. Dybaś, K. W al­ czak, Toruńska przepraw a i m osty na W iśle, Toruń 1989, s. 5 -1 7 .

24 B.Cz., rkps i 372, s. 1-2.

(12)

Rynek („forum ”) określił jak o pozbaw ioną bruku dość obszerną kw adratow ą przestrzeń („quadratum spatio satis amplum ac capax”). Dokładnie w samym jej środku znajdow ał się Ratusz („curia augu­ sta”), który w edle słów autora, pięknem swojej architektury i orna­ m entyką w nętrz zdobił całe miasto. Pobudek dla w zniesienia tej oka­ załej siedziby władz miejskich autor nie szukał jednak we względach administracyjnych, lecz w rozważaniach K atona Starszego „De diru- enda Carthagine” . Sam czworoboczny budynek („quadranguli figura”) Ratusza Starego M iasta em anow ał według niego rzym ską pow agą („Rom ana gravitas”). O pinia ta w ydaje się przesadzona i świadczy raczej o artystycznym dyletanctw ie autora porów nującego gotycki ratusz do antycznych bazylik będących siedzibam i w ładz rzymskich. W architekturze Ratusza Starom iejskiego w yszczególnił liczne okna („densis fenestris”) ośw ietlające cały gmach („tota m achina”) oraz małe wieżyczki („m odica turri) w narożach budynku. Przede w szyst­ kim jednak zwrócił uw agę na w yniosłą wieżę zegarow ą znajdującą się w południowej fasadzie, która przewyższała sw oją wysokością wszyst­ kie pozostałe. Zanotow ał rów nież sw oistą ciekaw ostkę w postaci in­ formacji o oznaczaniu upływ ającego czasu. M ianow icie w porze połu­ dniow ej zegar wodny znajdujący się na wieży ratuszowej („hydraulus”) wskazywał godzinę dw unastą, co obw ieszczano wszystkim m ieszkań­ com m iasta za pom ocą hejnału w ygrywanego na trąbce.

Sporo m iejsca autor pośw ięcił rów nież wnętrzu Ratusza, w którym przysłuchiw ał się przecież obradom C olloquium C haritativum . W śród dziesięciu sal („decem tem pla”) w ymienił jed n ak z nazwy tylko Salę Senatu („Praesidis nom en”). Uderzyło go w ielkie bogactw o form ar­ chitektonicznych i różnorodność w ystroju. W yszczególnił sklepienia w sparte na kolum nach („fulta colum nis fom icibus” ), w iszące stropy („lacunaribus suspensa”) pokryte w spaniałymi obrazami („im aginibus splendentia”) oraz szlachetne m arm urow e w ykładziny. N iestety autor nie pokusił się choćby o próbę przedstaw ienia bogatego programu ikonograficznego m alarskiej dekoracji Ratusza, który dziś znamy ju ż tylko z przekazów źródłowych.

(13)

Podczas drugiego pobytu w Ratuszu Starego M iasta (13 V II)23 au­ tor diariusza określił go jak o rozległą i m iłą dla oka rezydencję władz miasta („palatium amplissimum ac amoenissimum”), która w prawiła go w podziw. Oglądając poszczególne sale zachwycał się kolorowymi, malowanymi sufitami, bogatymi krzesłami z purpurowym i obiciami, a także ozdobnymi portalami i kolumnami wykładanymi marmurem. Podał też wiele technicznych szczegółów konstrukcji budynku, ja k choćby posadzki podgrzewane parą („hippocaustorum pavim entum ”). Tym razem autor sam udał się na w yniosłą wieżę zegarow ą spiralnym i schodami, aby wysłuchać z bliska hejnału obw ieszczającego miastu nastanie pory południowej, o którym wcześniej wspominał, a który wydał mu się teraz niezwykle łagodnym dźwiękiem („suavissim o clangore”). W idział tam także niezwykle cenny dzwon w ykonany pra­ wie w całości z czystego srebra, przyw ieziony do T orunia jak o łup wojenny. Utartym zwyczajem wszystkich odw iedzających („pro mo­ re”) M oskorzowski pozostawił po sobie ślad w Ratuszu w pisując sw o­ je nazwisko na ołowianej tablicy o kształcie woluty tuż obok inskryp­ cji dokonanej „manum Sacra Regia M aiestatis piae m em oriae Zigis- mundi 3” . A utor zanotował, iż polski m onarcha miał zwyczaj podpi­ sywać się słowami: „Ego sum Rex” .

W yjątkowy, srebrny dzwon opisywany przez młodego arianina nie zachował się do czasów obecnych. N ie znamy ani jego twórcy, ani czasu powstania, gdyż ja k tw ierdził podróżnik, pochodził on z łupów wojennych przyw iezionych do miasta. A ktualnie istnieją w Ratuszu Starego M iasta cztery dzwony, a najstarszy z nich, bogato dekorow any inskrypcją i reliefami, został odlany przez znanego ludw isarza D aniela Tyma (Thieme) zaledwie w kilka lat po odjeździe M oskorzowskiego, gdyż w 1648 r.26

Opis Ratusza pióra M oskorzowskiego je st dla nas cenny ze w zglę­ du na to, iż otrzymujemy inform acje o budow li, która dotrw ała do współczesności po licznych zmianach. Przypom nijm y, że gotycki Ra­

25 Ibid., s. 6.

26 K. Kluczwajd, D zwony w toruńskim Ratuszu Staromiejskim, [w:] Tajemnice sta­

rych dzwonów Torunia i Chełmna w 500-tną rocznicę ulania wielkiego Tuba D ei spisa­ ne, red. T. Jaworski, M. Nasieniewski, K. Przegiątki, Toruń 2001, s. 5 1-54, 5 7 -6 8 .

(14)

tusz Starego M iasta T orunia pow stał w XIV w. Stan, w jak im oglą­ dał go M oskorzowski, był efektem przebudow y średniow iecznego gotyckiego gmachu w duchu manieryzmu północnego, dokonanej w e­ dług projektu architekta gdańskiego A ntoniego van O pbergena naj­ praw dopodobniej w dwóch etapach w latach 1602-1605. Ratusz uzy­ skał wtedy większą wysokość poprzez dodanie trzeciej kondygnacji, szczytów na każdej z czterech fasad, narożnych wykuszowych w ieży­ czek oraz pow iększenie pow ierzchni okien, które tak bardzo przypadły autorowi do gustu. W tej form ie Ratusz istniał do 1703 r., kiedy to został bardzo pow ażnie zniszczony podczas oblężenia miasta przez w ojska szwedzkie27.

W ypada także żałować, iż M oskorzowski nie pokusił się o dokład­ niejszy opis wnętrz ratuszow ych, a szczególnie jeg o w ystroju m alar­ skiego. Ten cenny zespół obrazów wzorowanych na dekoracji malar­ skiej Sali Czerwonej Ratusza Głównego M iasta w Gdańsku uległ kom­ pletnemu zniszczeniu podczas pożaru w czasie oblężenia w 1703 r. O b­ razy były dziełem znanego malarza gdańskiego A ntoniego M oliera, który w ykonał je w latach 1602-1603. N a całość dekoracji składały się m alowidła ścienne ujęte w dekoracyjne ramy i jednolicie czerw one tapiserie ścian, o czym M oskorzowski nie wspomina. Sporym m anka­ m entem tego opisu, tym bardziej że autor spędził w budynku wiele czasu, je s t brak inform acji o tem atach przedstaw ień. Program ikono­ graficzny był dziełem burm istrza toruńskiego Henryka Strobanda M łodszego, obecnego jeszcze na obradach Colloquium Charitativum . O bejm ow ał on sceny zaczerpnięte z tradycji antycznej oraz chrześci­ jańskiej. Jego wym ow a m iała typow o protestancki m oralizatorsko- dydaktyczny charakter propagujący ideały i cnoty dobrego m ieszcza­ nina i chrześcijanina. Z tego tytułu obrazy nie mogły z pew nością obu­ rzać konsekw entnego arianina tak m ocno w yczulonego na katolicką idolatrię w dziedzinie sztuki sakralnej28.

21 W ięcej na ten tem at zob. E. G ąsiorowski, R atusz Starom iejski w Toruniu, Toruń

2004, s. 9 1 -1 3 2 .

28 N a temat malarskiej dekoracji ratusza zob. J. Puciata-Pawłowska, Program ikono­

graficzny zaginionego stropu A ntoniego M oliera w ratuszu toruńskim . Zapiski H isto­

ryczne, t. 24, 1958-1959, z. 4; S. D ąbrow ski, M alow idła A ntoniego M oliera w R a tu ­

szu toruńskim , Zapiski TN T, 1927, t. 7, s. 1 6 9-185.

(15)

Podczas drugiej swojej bytności w Ratuszu (13 VII) M oskorzowski dokładniej przyjrzał się malowidłom zdobiącym stropy i ściany. N aj­ ciekawsza jest w tym kontekście jego wzmianka o malowidle stropo­ wym w Sali Senatu. Młody arianin określił nawet temat jednego z obra­ zów, który przedstaw iał, ja k zapisał autor, cały senat zgromadzony nad stołem w sali zebrań („totus Senatus super m ensam”). Co jeszcze w aż­ niejsze, M oskorzowski podkreślił daleko posunięty realizm i portreto- wość tego obrazu, a może przede wszystkim m istrzostwo jego wyko­ nania wyrażające się w misternym oddaniu detali. Zauważył m ianowi­ cie wielkie podobieństw o wizerunków rajców do modeli, a także w ier­ ność malarza w oddaniu szat, budowy ciała ludzkiego oraz konturów i kształtów wszelkich namalowanych obiektów, notując: „vestes, line- amentaque, corporis ac vultuum ad vivum depixit pictor”29.

Sądząc z opisu autor miał z pew nością na myśli obraz przedstawiają­ cy Mądrość. Było to trzecie w kolejności malowidło stropowe A. M olie­ ra przedstaw iające alegorię Rozwagi upersonifikow aną w postaci ko­ biety w purpurowej szacie z przepaską na głowie. N a łonie kobiety m alarz przedstaw ił widok miasta Torunia, a obok Ratusz Starego M ia­ sta z w idoczną w jeg o wnętrzu sesją senatu. Obok artysta um ieścił widok sesji weneckiego senatu, co bardzo dobrze obrazuje republikań­ skie tradycje i zarazem am bicje toruńskich rajców 30.

Innym godnym uwagi miejscem był toruński arsenał („arm am enta­ rium ”) znajdujący się na drugiej kondygnacji R atusza Starego M iasta. M oskorzowski zwiedził go ponad miesiąc od przyjazdu do miasta (13 VII), ale ja k tw ierdził, tylko dzięki przychylności urzędnika ratu­ szowego („beneficio curatoris publicae arm aturae”). O glądał tam róż­ noraki sprzęt wojenny. Zarów no ten nowoczesny, aktualnie używany, ja k rusznice („bom barda”), katapulty m iotające kam ienie i pociski („tormentum bellicum”), balisty, tarany do kruszenia murów („tormen- tum m urale”), pociski czy muszkiety, a także ten posiadający w XVII w. ju ż tylko wartość m uzealną ja k miecze, tarcze, zbroje, proce czy heł­ my. W ydaje się, iż M oskorzowski nie reprezentow ał pacyfistycznego skrzydła arian, gdyż oglądając zgrom adzony w arsenale sprzęt dokonał

29 B.Cz., rkps 1372, s. 6.

(16)

jedynie jego klasyfikacji, oglądając poszczególne machiny z w yraź­ nym zainteresowaniem , a nawet znaw stw em 31.

Jednak nie tylko architektura zaprzątała uwagę ariańskiego podróż­ nika. Spodobały mu się rów nież piękne i uprawne ogrody podm iejskie toruńskich patrycjuszy otaczające miasto. Zachwalał szczególnie „hor- tus Joannis H ibneri”, w którym m iał okazję przebyw ać32. Przebyw anie na łonie przyrody uznał nie tylko za odpoczynek dla ciała, ale przede wszystkim duszy („recreare anim um volupe est”). Zanotow ał tam oranżerię z palm ami oraz różnego typu obiekty architektury krajobra­ zowej („opere topiario”). Przede wszystkim były to klom by pośród szpalerów drzew porośnięte kwiatam i i ziołami, ale także liczne ścież­ ki i podziem ne kanały („subterraneis m eatibus”) uchodzące do Wisły. Szczególnym zainteresow aniem autora cieszyła się rów nież rzeźba ogrodowa. W ym ienił tu kilka posągów -fontann o wymyślnych kształ­ tach, które oglądał w ogrodzie: dość fryw olną statuę siedzącego bożka D ionizosa („Albi Bacchus”) rozlew ającą wokół wodę i stojącego żoł­ nierza, z którego muszkietu wypływała woda („stans trux miles bom- barda eiaculabur aquam ”). W jednym przypadku M oskorzowski zapi­ sał dokładnie wygląd rzeźby i podał jeg o źródło. U czynił to opisując małą fontannę w form ie misy mieszczącej w ewnątrz siedem planet oraz przedstaw ienie N eptuna z trójzębem oszukującego zm ienną F or­ tunę („N eptunus cum tridente fallaxque fortuna m utabili”). O w a fon­ tanna m iała rów nież tę właściwość, iż w yrzucała krople wody w ten sposób, że skrapiały one przechodzących obok niej..

Po opisaniu niew ątpliw ie przyjem nego pobytu w ogrodach Johanna H ubnera33, członka toruńskiego patrycjatu, w pierw szym tygodniu po przybyciu do Torunia, M oskorzowski krótko relacjonuje pod datą 11 czerw ca przebieg dorocznego jarm arku toruńskiego rozpoczynają­ cego się w niedzielę Św. Trójcy („festum SS Trinitatis”)34. W edle relacji

31 B.Cz., rkps 1372, s. 5 -6 . 32 Ibid., s. 3.

35 Johann H ubner (H ubner) - wpływowy przedstaw iciel patrycjatu toruńskiego. Pełnił liczne urzędy miejskie: ław nika podm iejskiego (163 1 -1 6 4 0 ), ław nika Starego M iasta (1 6 4 0 -1 6 4 1 ), w ójta (1641), sędziego Starego M iasta (1642) i wreszcie rajcy Starego M iasta (1 641-1659); por. K. M ikulski, U rzędnicy m iejscy Torunia. Spisy

(1 4 5 4 -1 6 5 0 ), Toruń 2001, s. 114, 141, 169.

(17)

autora w ydarzenie to celebrow ano przez dwa tygodnie. Było to wielkie święto handlu, podczas którego na ulicach miasta sprzedawano sukno, arom atyczne przyprawy oraz zboże. N a jarm ark zjeżdżali się kupcy z bliższych i dalszych okolic oraz kupujący różnego stanu, wieku, płci i zamożności. Nie brakowało Żydów oraz cudzoziemców. N otatka o udziale kupców żydowskich je st tutaj sym ptom atyczna, gdyż zgod­ nie z toruńskim prawem nie mieli oni wstępu do miasta poza okresem jarm arków . Jednak ten oficjalny zakaz był niejednokrotnie łam any35. N iestety autor nie wyszczególnił narodow ości, które m ożna było spo­ tkać w Toruniu w czasie trw ania jarm arku. Uczynił tak później przy okazji jarm arku w Gdańsku (26 VIII 1646), gdzie w ym ienił kilkadzie­ siąt nacji, a w tym naw et H iszpanów 36.

Toruński jarm ark wiosenny, który na M oskorzowskim wywarł duże wrażenie swoimi rozm iaram i, długością trw ania oraz liczebnością uczestników, nie był jednak ani jedyną, ani najw ażniejszą im prezą handlow ą w mieście. N ajistotniejszy dla miejscowego handlu i zara­ zem najdłuższy był jarm ark zimowy rozpoczynający się w święto Trzech Króli (6 stycznia) i trwający dwa tygodnie. Trzecim był jarm ark jesienny przypadający w okolicach święta Szymona i Judy (28 paździer­ nika). Jarm ark w iosenny, opisany przez m łodego arianina, dopiero od pięciu lat (od 1640 r.) był obchodzony w podanym przez niego term i­ nie. W cześniej organizowano go w święto W niebow stąpienia. Jarm ar­ ki toruńskie grom adziły w XVII w. wielu kupców z różnych stron Pol­ ski i krajów ościennych, gdyż zgodnie z oficjalną konstytucją sejm ow ą z 1628 r. stawały się obok swoich odpowiedników w Gdańsku i Łowi­ czu jedynymi miejscami wymiany handlowej pomiędzy kupcami z tere­ nów Rosji i ziem niem ieckich. O ferow ano tam szeroki asortym ent towarów, a wśród nich przede wszystkim wełnę, skóry, tkaniny, futra czy „korzenie” . Pozostaje tylko żałow ać, iż takiego wykazu nie spo­ rządził w swej relacji M oskorzow ski37.

35 Zob. K. Maliszewski, Stosunki religijne w Toruniu w latach 1548-1660, [w:] Histo­

ria Torunia, t. 2, cz. 2, s. 297.

36 B.Cz., rkps 1372, s. 83.

37 S. C ackow ski, Rozkw it toruńskich jarm arków , [w:] H istoria Torunia, t. 2, cz. 2, s. 5 6 -6 1 .

(18)

Kolejnym wydarzeniem w życiu miasta były obchody katolickiego święta Bożego Ciała wzmiankowane przez autora pod datą 15 czerwca38. Moskorzowski określił uroczyste obrzędy jako pamiątkę ukrzyżowania Ciała Zbawiciela Naszego („memoria Corporis Salvatoris Nostri pro nobis crucufuxi”). Autor zaznaczył masowy charakter obchodów. N ad­ mieniał bowiem, iż w święcie brały udział wielkie rzesze pospólstwa, które wyległy na wszystkie ulice miasta („populus frequens totis sese effundebat plateis”). Tłum przechodzący procesjonalnie ulicami miasta na czele z biskupem chełmińskim Kasprem Działyńskim („Działy- nius”)39, jego bratem starostą puckim oraz okoliczną szlachtą stanowiącą orszak pontyfikalny („magna nobilium stipatum”), zrobił wielkie wraże­ nie na peregrynancie. Możemy podejrzewać, iż katolicką procesję wi­ dział z pew nością nie po raz pierwszy, ale zapewne nie spodziewał się jej ujrzeć w takim wydaniu na terenie sprotestantyzowanego Torunia.

Samo św ięto miało dla młodego arianina niezw ykle radosny i wi­ dow iskow y charakter, gdyż uczestnicy szli przy dźwiękach muzyki wygrywanej na fletach, piszczałkach, trąbach, lutniach i harfach. M o­ skorzowski zaznaczał jednak, iż luterańskie władze m iasta zezw oliły na procesję tylko dw iem a ulicami, na trasie od kolegium jezuickiego do dom inikańskiego kościoła św. M ikołaja („a Jesuitis ad D om inica- nos et a D om inicanis ad coenobium ”). N ad pokojow ym przebiegiem uroczystości czuwał wysłannik („curator”) Rady M iejskiej, niejaki Bel- ham40, który miał nie dopuścić do tumultu ludności protestanckiej skierow anego przeciwko katolikom.

D ow iadujem y się też ciekaw ego szczegółu. W iadom o, iż procesje toruńskie zaw sze budziły bardzo żywe emocje i niejednokrotnie do­

38 B .C z., rkps 1372, s. 4.

39 Kasper Działyński pełnił urząd biskupa chełm ińskiego w latach 1639-1646. W 1639 r. wystąpił na sejm ie z w otum w sprawie utrudniania przez luteranów w T o ru ­ niu publicznego kultu katolickiego i przyw rócił w 1643 r. procesję w święto Bożego Ciała. W skutek tego w 1643 r. zawarto ugodę. Jednakże w 1645 r. popadł w otw arty konflikt z toruńskim i jezuitam i, rzucając klątwę na ich zw olenników. Było to przyczy­ n ą je g o nieobecności na C olloquium Charitativum ; J. Poraziński, D ziatyński Kasper, [w:] Stow nik Biograficzny Pom orza N adw iślańskiego, t. 1, 1992, s. 3 6 7 -3 6 8 .

40 W spisach urzędników m iejskich Torunia z 1645 r. nie udało się odnaleźć niko­ go o podobnym nazwisku; por. K. M ikulski, op. cit., s. 114, 167.

(19)

chodziło w ich trakcie do różnych zajść. N ie inaczej było w 1645 r. M ianowicie ów kurator ratuszow y dla w drożenia planu zakładającego zaprow adzenie spokoju miał do pomocy strażników z łańcuchami („sa- tellites cum cathenis”). Ich zadaniem było nie dopuścić, aby rozszalały tłum protestantów („populus lym phatus”), ja k go określił M oskorzow- ski, nie wznosił zapór ani barykad na drodze procesji, ja k działo się to w przeszłości. Autor niezwykle rzeczowo i szczegółowo zrelacjonow ał obchody święta. W całej wypowiedzi wyczuwa się jednak ogrom ną niechęć w łaściw ą dla gorliw ego zeloty. M oskorzowski używa na okre­ ślenie rytów, które oglądał, niewybrednych i obraźliwych terminów. N azyw a je przesądami („superstitiones”), a biskupa określa jak o nie­ godziwca i zbrodniarza („nefandus”). W ogóle całe święto wzbudzało w nim odrazę, którą okazał nazywając je bez ogródek „omnimode dete- stabilem idolatriam”, czyli całkowicie haniebnym bałwochwalstwem.

Co niezw ykle sym ptom atyczne, M oskorzowski, będący protestan­ tem, w m ieście o wyraźnej przew adze tego wyznania, opisuje święto katolickie. Nie było to jednak spow odowane faktem, iż główne święta toruńskich protestantów (rocznica reform acji M arcina L utra i rocznica oficjalnego uznania kultu luterańskiego w m ieście) przypadały poza okresem jego pobytu w mieście. M ożna więc uznać, że przy całej nie­ chęci do luteranizmu i kalwinizm u to katolicyzm był w jego m niem a­ niu najbardziej niedopuszczalnym spośród wszystkich wyznań. Poza tym św ięta katolickie w wydaniu barokow ym miały o w iele bardziej spektakularny charakter niż protestanckie. M łody arianin, choć nie m ożna go uznać za bezstronnego obserwatora, dostarcza nam jed n ak w ażnych inform acji na tem at przebiegu new ralgicznego przejaw u ka­ tolickiej pobożności, jakim była procesja eucharystyczna.

Uroczyste obchody św ięta Bożego Ciała zapoczątkowali jezuici, którzy przybyli do Torunia w 1596 r. Inicjatyw a zakonników spotkała się jed n ak ze zdecydowanym sprzeciw em Rady miasta, w skutek czego próba organizacji w yłącznie przykościelnej procesji w 1606 r. skoń­ czyła się antykatolickim tum ultem i czasow ym wygnaniem jezuitów z miasta. Problem pow tórzył się w 1614 r. i 1639 r., kiedy to procesja została zatrzym ana przez luteranów za pom ocą łańcuchów zam ykają­ cych przejście. O pisyw ana przez M oskorzow skiego procesja m iała

(20)

miejsce tuż po zawarciu ugody (1643), na podstawie której przyznano katolikom praw o do procesjonalnego przejścia ustaloną trasą. Biegła ona, co zanotował też podróżnik, od kościoła św. Jana przez Rynek, ulicę Szew ską i M ost Pauliński do kościoła dom inikanów św. M ikoła­ ja . D la zapew nienia bezpieczeństw a i spokoju nałożono na członków Rady M iejskiej obowiązek przebyw ania w trakcie procesji w Ratuszu, a uczniów jezuickich w ich kolegium41.

Z kolei 2 lipca M oskorzowski przypatryw ał się ćw iczeniom w oj­ skowym obywateli m iasta („solitum anniversarium civium Thorunen- sium m ilitare”). Jak zanotował, były one organizowane każdego roku jeszcze zwyczajem Krzyżaków („mos a C ruciferis”), ja k przypuszczał. Pokrótce opisał przebieg manewrów, które rozpoczynały się wspólnym udaniem się na strzelnicę im itującą pole walki w rynsztunku bojowym („om nibus cum apparam entis bellicis in cam pum egrediantur”). W trakcie ćwiczeń autor miał możność obejrzeć w akcji m achiny w o­ jenne, które wcześniej podziw iał jako eksponaty w arsenale. Oglądał popisy strzeleckie m uszkieterów mierzących do tarcz oraz obsługę katapulty strzelającą do celu.

W ydaje się, iż najciekawszym elem entem tych ćw iczeń były zaw o­ dy strzeleckie, które miały w yłonić „króla kurkow ego” . Składały się one z dwóch konkurencji: strzelania z katapulty i z muszkietu. Zw y­ cięzcą zostawał strzelec, który trafiał celnie w wyznaczone m iejsce odpow iednio trzy- i siedm iokrotnie („si quis ex torm ento 3, ex vulgari bom barda 7 locum destinatum tetegerit”). T rium fator był natychm iast ogłaszany królem („statim in regem eligetur”) na cały rok. N agrodą był jednak nie srebrny kur, lecz ozdobna, pozłacana statuetka wołu („auratis cornibus decoratus bos”) oraz pew na sum a pieniędzy, której w ysokości autor nie sprecyzował, pochodząca z części podatków m iej­ skich. N a zakończenie ćw iczeń ich uczestnicy przed rozejściem się do dom ów składali uroczystą przysięgę, zobow iązując się do obrony m ia­

41 Por. K. M aliszewski, D ziałalność jezuitów w protestanckim Toruniu u schyłku X V I

i w XV II wieku na tle stosunków w yznaniowych w mieście, [w:] Jezuici iv Toruniu (1 5 9 6 - -1996). M ateriały konferencji zorganizowanej w Toruniu 1 7-23 listopada 1996 z okazji jubileuszu 400-lecia przybycia jezuitów do miasta, red. K. Maliszewski i W. Rozynkow-

ski, Toruń 1997, s. 5 0 -5 3 ; S. Salmonowicz, W staropolskim Toruniu (X V I-X V III w.).

(21)

sta, a machiny w ojenne wracały do zbrojowni. Te zabawy w ojenne nie tylko nie budziły sprzeciwu, ale zupełnie w yraźnie przypadły m łode­ mu wyznawcy arianizm u i jego opiekunowi do gustu, gdyż wyraził on chęć organizowania podobnych im prez w posiadłościach Braci Pol­ skich („haec nostrae imitari vellent urbes”). Podziwiali bow iem nie tylko sprawne przeprowadzenie ćwiczeń, ale i m ilitarną organizację miasta, które nakładało na wszystkich obywateli obowiązek ćw iczeń w strzelaniu do tarczy nie krócej niż przez sześć tygodni w roku42.

Ten niew ątpliw ie ciekawy opis ćw iczeń strzeleckich je st św iadec­ twem starej toruńskiej tradycji urządzania podobnych manewrów. M iały one źródło w organizowanych przez cechy dla swoich członków ćwiczeniach w strzelaniu (pierw otnie z kuszy), będących de facto szkoleniem na wypadek obrony miasta. Bractwo strzeleckie pow stało w Toruniu w 1352 r. jako dwa odrębne zrzeszenia działające zarówno w Starym ja k i w Nowym M ieście. D ysponowały one dw iem a strzelni­ cami. Staromiejska, działająca od 1412 r., znajdow ała się pomiędzy murami na odcinku między Bram ą C hełm ińską i Staro toruńską. Strzel­ nica Nowego M iasta była usytuowana odpowiednio w międzymurzu pomiędzy bramami św. Jakuba i św. Katarzyny. Jednak od 1489 r. po połączeniu dw óch gałęzi bractw a funkcjonow ała ju ż tylko jedna strzelnica um iejscow iona między murami Starego i N owego M iasta przy obecnej ulicy Podzam cze, którą opisuje M oskorzowski. W ćw i­ czeniach używano ręcznej broni palnej (rusznicy, muszkietu), strzela­ jąc do tarczy. Pierw otnie trafiano do podobizny kura przytwierdzonej do żerdzi. W zaw odach tych z czasem zaczęto też w ykorzystywać artylerię, a od 1628 r. w yznaczono urząd puszkarza miejskiego. Za zw ycięstwo przyznawano w ysokie nagrody (np. w 1659 r. był n ią tu­ czony wół) i przyw ileje. Szczególnie intensyw nie strzelano w 1644 i 1646 r., choć ja k świadczy relacja M oskorzowskiego, rów nież w tym czasie organizowano bardzo spektakularne ćwiczenia43.

42 B.Cz., rkps 1372, s .7 .

43 T. Janowski, Historia Bractwa Strzeleckiego w Toruniu, [w:] Księga pam iątkowa

Bractwa Strzeleckiego w Toruniu wydana z okazji 575-letniej rocznicy istnienia (1 3 5 2 - -1927), Toruń 1927, s. 5 -6 ; B. Dybaś, Dzieje wojskowe Torunia w latach 1548-1660,

[w:] Historia Torunia, t. 2, cz. 2, s. 142.

(22)

N ajwięcej m iejsca w opisie m iasta zajm uje relacja z obrad C ol­ loquium Charitativum. Historyczne spotkanie ekum eniczne katolików, kalwinistów i luteranów odbyło się w dniach 28 VIII - 21 X I 1645 r., a głównym miejscem jeg o obrad był gmach toruńskiego Ratusza Sta­ rom iejskiego. Inicjatyw a organizacji tego spotkania w yszła w 1643 r. ze strony katolickiej i rychło zyskała protekcję m onarszą W ładysław a IV W azy. Jednak do planow anego spotkania nie doszło w pierwotnym terminie (10 X 1644). O statecznie datę rozpoczęcia zjazdu ustalono na 28 V in 1645 r. K ról, który w trakcie swego panow ania baw ił w T oru­ niu czterokrotnie, nie przybył jednak osobiście na Colloquium przysy­ łając swoich legatów 44. Polską scenę w yznaniow ą pierwszej połow y X VII w. reprezentow ały tylko trzy konfesje: luteranie, katolicy i wy­ znawcy kalwinizm u, którzy przed Colloquium dokonali na zjeździe w Lesznie unii z Braćmi Czeskim i45.

N a w ysoką rangę kolokw ium i jeg o obszerny opis w diariuszu zło­ żyło się kilka faktów. Przede wszystkim było to w ydarzenie bezprece­ densow e w ów czesnej Europie pochłoniętej kończącą się w ojną trzy­ dziestoletnią. N ie mógł zm ienić tego fakt, iż arianie nie brali w nim bezpośredniego udziału. Poza tym mamy praw o sądzić, iż przypatry­ w anie się obradom było głównym celem toruńskiego epizodu Mosko- rzow skiego wchodzącego przecież w skład Większej grupy Braci Pol­ skich. Nie bez znaczenia je st w reszcie fakt, iż zapew ne ojciec autora przykazał w swej instrukcji młodem u podróżnikow i dokładną obser­ w ację Colloquium i jeg o szczegółowe protokołow anie, dzięki czem u dysponujem y dziś tą ciekaw ą relacją naocznego świadka. Sam zresztą M oskorzowski notuje w diariuszu, iż w ysyłał z T orunia listy do ojca (24 VI), inform ując go o swoim pobycie46.

Z punktu w idzenia H ieronim a M oskorzow skiego najistotniejszą przesłanką rozpoczynającego się w łaśnie C olloquium był brak w sze­ regach jeg o uczestników w yznawców arianizm u. Przyczyną niedo­

44 S. Salm onow icz, Z ygm unt III i W ładysław IV, [w:] K rólow ie po lscy w Toruniu, red. M. Biskup, T oruń 1984, s. 4 1 - 4 3 .

45 Zob. E. Piszcz, op. cit., passim; B. Kumor, H istoria K ościoła, t. 5, Lublin 2002, s. 2 5 1 -2 5 3 .

(23)

puszczenia Braci Polskich do udziału w toruńskich obradach było skrajne stanowisko dogmatyczne i nierzadko społeczne reprezentow a­ ne przez tą konfesję, co nie pozw oliło mu na osiągnięcie konsensusu z luteranam i i kalwinistami, o katolikach nie wspominając. Przypo­ mnijmy jednak, iż pierwotnie w swym liście (wydanym 12 XI 1643) prym as Łubieński zaprosił wszystkich bez różnicy dysydentów pol­ skich na spotkanie ekumeniczne. Arianie, dla których toruńska im pre­ za była szansą w yjścia z izolacji, przybyli do Torunia na ledw ie je d ­ nodniowe spotkanie - 9 X 1644 (w składzie Janusz Szlichtyng, M arcin Ruar i K rzysztof Lubieniecki), nie wiedząc, iż planow ane kolokwium zostało przesunięte na rok przyszły. Od biskupa Jerzego Tyszkiew icza uzyskali jedynie inform ację, że nie zostali dopuszczeni do obrad pod­ czas przyszłorocznej „rozm owy” , gdyż katolicy mieli się tam spotkać tylko z luteranam i i kalw inistam i47.

Nie bez znaczenia dla w ykluczenia arian z C olloquium Charita- tivum było rów nież niechętne nastawienie władz m iejskich Torunia wobec wyznań radykalnej reform acji, w tym szczególnie do menoni- tów i właśnie Braci Polskich. O ile ci pierwsi mieli prawo przebywania w dobrach toruńskich, głównie ze względu na znaczne korzyści gospo- darczo-ekonomiczne płynące z ich osadnictw a, o tyle arianom takiego wyboru zdecydow anie odmawiano. Skalę niechęci do Braci Polskich najlepiej oddaje edykt Rady M iejskiej Torunia z 1622 r., który zabra­ niał im nie tylko posiadania w m ieście swego zboru, ale w ogóle orga­ nizowania zebrań i rozprow adzania książek. Był to w yraźny przejaw nietolerancji w ładz miasta, a zarazem istotny elem ent ich polityki, co podkreślił toruński kronikarz um ieszczając w zm iankę o tym edykcie w swym dziele48.

M łody autor diariusza, niezrażony brakiem oficjalnego zaproszenia na Colloquium dla arian, przebyw ał w Toruniu przez cały czas jego trwania. Inform ow ał na bieżąco w swoim dzienniku o przybyw aniu kolejnych reprezentantów różnych wyznań. Już 11 sierpnia poczynił pierw sze ogólne spostrzeżenia tego typu, a w dw a dni później donosił

41 E. Piszcz, op. cit., s. 7 8 -7 9 , 1 0 6-109.

48 J. H. Zemecke, Thom ische Chronika in welcher die Geschichte dieser Stadt vom

(24)

o przybyciu Zygm unta Gorayskiego, przywódcy obozu kalw ińskiego49. Z dalszych zapisów na m arginesie m ożna ułożyć sw oistą księgę go­ ści przybyw ających do T orunia na zjazd. 25 sierpnia przyjechała de­ legacja arian (w yłącznie jak o widzowie) w składzie: M arcin Ruar, Piotr Stegm an oraz nie w ym ienieni z im ienia Szlichtyng i Lubieniec- ki. 26 i 27 sierpnia przybyli legaci katoliccy: Jan Leszczyński i Jerzy O ssoliński50.

Opis przebiegu Colloquium Charitativum rozpoczął M oskorzowski od dnia jeg o otw arcia (28 VIII 1645). Rankiem o godzinie szóstej, według jego relacji, w kościele św. Jana zgrom adzili się katolicy. Przy tej okazji po raz kolejny wyraził sw oją dezaprobatę dla katolickich nabożeństw, pisząc, iż dopiero po zakończeniu papistow skich lam en­ tów („quiritisus Papisticis”) odbyła się tam msza celebrow ana przez biskupa żmudzkiego, czyli Jerzego Tyszkiewicza. N astępnie udano się do Ratusza, do którego pierw szy wkroczył legat królewski. A utor opi­ sał kolejność zasiadania przy stole obrad oraz zdał skrótow ą relację z inauguracyjnego posiedzenia, którą zamknął inform acją o mowie Jana Hülsemanna, profesora z W ittenbergi i niekwestionowanego przy­ wódcy teologów luterańskich. Całość obrad zakończono o godzinie 17 rozejściem się do dom ów 51.

M oskorzowski zam ieścił rów nież z kronikarską dokładnością na­ zw iska wszystkich uczestników zjazdu ekum enicznego52. N a pierw ­ szym m iejscu w ym ienił reprezentantów kościoła katolickiego: „N om i­ na eorum qui a parte Rom ana C atho[lica] Colloquio T horunensi inter- fuerant”53. Na czele obozu katolickiego autor usytuował kanclerza w ielkiego koronnego Jerzego O ssolińskiego, legata królewskiego, podając je g o pełną tytulaturę. N astępnie znajdujem y na liście Jana Leszczyńskiego, kasztelana gnieźnieńskiego, który został zastępcą legata w drugiej fazie obrad, oraz kasztelana gdańskiego Stanisław a Kobierzyckiego. W dalszej kolejności umieszczone zostały nazw iska

49 B.Cz., rkps 1372, s. 7. 50 Ibid., s. 8. 51 Ibid., s. 8 -9 . 52 Ibid., s. 9 -1 7 . 53 Ibid., s. 9 -1 4 . 63

(25)

teologów katolickich delegowanych na zjazd toruński. N a ich czele stał biskup żmudzki Jerzy Tyszkiewicz. N astępnie autor wymienia teologów królewskich, czyli trzech jezuitów : G rzegorza Schönhofa (Schonoffius), Przemysława Rudnickiego oraz W awrzyńca Piekarskie­ go. Pozostałych teologów wymienia zgodnie z przynależnością diece­ zjalną w następującej kolejności: archidiecezja gnieźnieńska (Stefan Damalewicz, Benedykt Bułakowski, Bartłomiej Nigrinus), diecezja kra­ kowska, diecezje włocławska, poznańska, płocka, warmińska, żmudzka oraz chełmińska. Należy zauważyć, iż przy sporządzaniu tego wykazu wkradła się pewna nieścisłość, gdyż Moskorzowski nie wymienił osob­ no diecezji wileńskiej, w łączając jej przedstaw icieli do diecezji w ło­ cław skiej, która faktycznie m iała tylko jednego reprezentanta, Seba­ stiana Grotkowskiego, którego nazw iska brak w spisie autora54.

Drugim wymienionym w kolejności wyznaniem byli kalwiniści. Spis przedstaw icieli kościoła reform ow anego zatytułow any „Ex parte Reform atorum ”55 został podzielony na przew odniczących czy też pre­ zesów („praesides”) oraz pastorów (pastores) z poszczególnych dzielnic: M ałopolski, W ielkiego K sięstw a Litewskiego, W ielkopolski i Prus. Na czele listy autor wymienił kasztelana chełm skiego Zbigniew a G oraj- skiego (Zbygneus de G orai), głównego protektora kalw inistów. Ł ącz­ nie wymienił 20 osób. O ddzielnie w ym ienił też skład delegacji złożo­ nej z teologów reprezentujących księcia elektora brandenburskiego, lennika Rzeczypospolitej z najw iększą sławą, a m ianowicie Janem Amosem Kom eńskim 56. Byli oni rów nież w yznania kalw ińskiego, lecz oficjalnie nie wchodzili w skład jeg o delegacji, dysponując jedynie głosem doradczym 57.

Jako ostatnie z w yznań zostali w ym ienieni luteranie („Ex parte Invariata A ugustana C onfessionis”)58. A utor wprowadził tutaj tró j­ dzielny schem at podziału na przew odniczących, teologów i rozm ów ­ ców („Theologi A ugus[tanae] Con[fessionis] et collocutores”) oraz

54 Zob. E. Piszcz, op. cit., s. 2 1 0 -2 1 1 . 55 B.Cz., rkps 1372, s. 14-15. 56 Ibid., s. IB.

57 Zob. K. M aliszewski, W okół C olloquium , s. 298. 58 Ibid., s. 16-17.

(26)

pozostałych reprezentantów obozu ew angelicko-augsburskiego („ac- cesserunt deinceps”). Jako pierwszy figurow ał na tej liście starosta sztumski Zygmunt G üldenstem . M oskorzowski wymienił 25 nazwisk teologów luterańskich z największymi sławami na czele: Janem Hül- semannem, Janem Botsakiem, Abrahamem Caloviusem i Piotrem Zim- mermannem.

W dalszej części diariusza autor opisywał szczegółowo dzień po dniu, z krótkimi przerwam i, kolejne sesje C olloquium Charitativum . Zaznaczał ważniejsze w ydarzenia bądź brak jakiejkolw iek sesji dane­ go dnia. W ażniejszym wydarzeniom, takim ja k choćby odczytanie listu królewskiego, pośw ięcał więcej m iejsca59. Relacjonow ał spory dok­ trynalne, wyznania wiary w szystkich trzech konfesji oraz streszczenia dysput. Pom ijam y te fragmenty, ja k było to zaznaczone we w stępie, ze względu na ich dokładne opracowanie w literaturze przedmiotu. Z oso­ bistych spostrzeżeń autora można tu wymienić jeg o rozczarowanie, jakiego doznał drugiego dnia zjazdu, kiedy nie udzielono arianom głosu, na co z pew nością liczyła ich delegacja, czy próby nieoficjalnych rozm ów prow adzonych przez przedstaw icieli arian poza obradam i. M oskorzowski inform ow ał, iż 3 września przybył do Torunia Eliasz A rciszewski, brat słynnego K rzysztofa, „polskiego konkw istadora” . D la podniesienia rangi znanego współw yznawcy młody arianin w y­ m ienił jeg o tytuły dw orzanina i pułkow nika królewskiego („SRM auli- cus ac colonellus”), podkreślając, że mimo młodego w ieku je s t to god­ ny syn M arsa, boga w ojny60.

W łaściw ie od tego mom entu aż do końca swego pobytu w Toruniu M oskorzowski w ydaje się być pochłonięty kolejnymi etapam i toczą­ cego się kolokwium , które obszernie relacjonow ał. N ie było tu ju ż m iejsca na zw iedzanie ani rozrywkę, ja k w pierw szej części diariusza. Pozostały czas p oza obserw ow aniem obrad spędzał praw dopodobnie w ław ach toruńskiego G im nazjum Akadem ickiego. N ależy uznać, iż czas przez niego spędzony na sali obrad jeg o opiekunow ie i w ycho­ wawcy uważali za niezw ykle cenny elem ent edukacji w yznaniowej i przygotow anie do prow adzenia polem ik. M oskorzow ski nie w spom i­

59 B.Cz., rkps 1372, s. 24. 60 Ibid., s. 20.

(27)

na w ogóle o warunkach codziennego bytowania, uznając ten temat być może za niegodny wobec wielkiej dysputy ekumenicznej, do któ­ rej jednak jego współwyznawcy nie zostali dopuszczeni. N ie wiemy zatem, gdzie autor diariusza mieszkał, a brak od początku sierpnia 1645 r. innych zapisek niż pośw ięconych kolokwium wskazuje niezbi­ cie, iż było ono jedynym jego zajęciem, aż do momentu wyjazdu.

21 listopada autor inform ow ał o odbyciu ostatniej (X XXVI), za­ mykającej obrady kolokw ium sesji. Stwierdził, iż protokół podpisali jedynie katolicy i kalwiniści, po czym nastąpiło w zajem ne pożegnanie i rozjechanie się uczestników. M imo iż Colloquium Charitativum nie przyniosło spodziewanych wyników w dialogu ekumenicznym M osko- rzowski oceniał je bardzo pozytywnie, używ ając w podsum owaniu na jego określenie terminu „fraterna colloquio” (braterska rozm owa)61. Pożegnanie z Toruniem w wydaniu autora było bardzo zdawkowe. Z jednego zaledwie zdania dow iadujem y się, iż 28 listopada wyruszył z Januszem Szlichtyngiem w trzydniow ą podróż do Elbląga. Jest to jedyny zapis z tego dnia62.

M im o młodego wieku autora relacja H ieronim a G ratusa M osko- rzowskiego z pobytu w Toruniu odznacza się wysokim poziom em literackim. Już sam fakt, iż została przez niego spisana po łacinie wskazuje na jego solidne wykształcenie. D iariusz cechuje się rozległo­ ścią opisów i rzeczow ością obserwacji. D la porów nania możemy tutaj zanotować kilka uwag na tem at innej relacji, w spółczesnej M osko- rzowskiemu. Jest to fragm ent diariusza podróży Stanisław a O św ięcim a udającego się do N iderlandów i Francji w poselstw ie po m ałżonkę W ładysław a IV W azy, Ludw ikę M arię Gonzagę. A utor spędził w T o­ runiu zaledwie kilka dni w sierpniu 1645 r. D o m iasta przybył żeglując łodzią po W iśle w drodze do Gdańska. Jak inform ow ał czytelników , chcąc widzieć obrady kolokw ium , specjalnie, mim o pośpiechu, pozo­ stał w m ieście przez cały dzień (29 VIII) „dla przysłuchania się i przy­ patrzenia tej spraw ie” . Jednak w dniu rozpoczęcia notow ał jedynie zdaw kow o początek „charitativum colloquium cum dissidentibus in religione C hristiana K rólestw a Polskiego i W ielkiego K sięstw a L itew ­

61 Ibid., s. 44. 62 Ibid., s. 45.

(28)

skiego”. A utor wyrażał w ielką radość z tego powodu, lecz nie pozo­ stawił relacji. Ograniczył się tylko do streszczenia przem owy kancle­ rza Jerzego O ssolińskiego, legata królewskiego, zasłaniając się faktem, iż wszystkie debaty i przem ówienia zaw arto w oficjalnej księdze zaty­ tułowanej „A cta conventus Toruniensis celebrati anno 1645” . Nie pozostawił natom iast w ogóle żadnych uwag na temat miasta i swoich wrażeń z jeg o oglądania63.

Porów nanie relacji z pobytu w Toruniu młodego ariańskiego pere- grynanta szukającego w swej podróży głównie wiedzy i dośw iadczo­ nego dyplom aty królewskiego wypada pod każdym w zględem na ko­ rzyść tego pierwszego. Nieco inaczej wygląda natomiast paralela mię­ dzy diariuszem M oskorzowskiego i relacją angielskiego kupca Petera M undy’ego, który w Toruniu baw ił nieco wcześniej, a m ianowicie na przełom ie lat 1640/1641 (25 grudnia-17 stycznia). Zaledw ie czterolet­ nia różnica w dacie pobytu w m ieście pozw ala traktow ać te dw a opisy jak o niem alże współczesne.

D iariusz A nglika z oczywistych względów nie zaw iera w zmianek o C olloquium C haritativum , ale w opisie m iasta ujm uje podobne ele­ menty, choć w mniejszym zakresie. M undy zw rócił po pierw sze uwagę na w yniosłą i obronną sylw etkę Torunia („w alled round, full o f Tur- retts, 9 or 10 gates”). Ratusz uznał zaś za najpiękniejszy w całym kraju, chociaż uw agę jego zw róciła jedynie w ieża („a lofty, costly tow er”). W ięcej m iejsca zajął w jeg o relacji opis mostu w iślanego („a wooden bridge o ff near lA a M ile in length”). Co więcej, zam ieścił naw et jego schem atyczny rysunek dający nam dziś w izualne pojęcie ja k w przy­ bliżeniu most wyglądał. A utor ten podkreślał jeg o w ytrzym ałość na płynącą rzeką spiętrzoną krę oraz wysoki przybór wody. Przez most udał się do Podgórza, uznając, iż dopiero tam rozpoczyna się Polska: „I went over the said bridge unto a sm alle Polish tow ne nam ed Pots- garre” . W reszcie najwięcej zdań M undy pośw ięcił jarm arkow i zim o­ wemu („Epiphany Faires”). Zadziw iła go ponad dw utygodniow a dłu­ gość jeg o trw ania, a także przybyw ający nań kupcy z takich odległych krajów ja k N iem cy, W łochy, a naw et Turcja. Jarm ark stał się dla niego okazją do szerszych rozw ażań nad toruńskim handlem . Zanotow ał

(29)

sporą ilość Szkotów m ieszkających w mieście („there beeing many 100 (I may say 1000) fam ilies off that nation”). Co więcej, w czasie trw ania jarm arku oglądał w Nowym M ieście stragany i sklepy prow a­ dzone przez Ormian, Holendrów, Francuzów i oczyw iście Polaków. Podkreślił również dużą liczbę Żydów, z zastrzeżeniem jednak, iż prze­ byw ają w m ieście tylko na czas jarm arku: „a great num ber o f Jews, now perm itted att the Faire tym e” . Ten krótki przegląd zaw artości jego relacji m ożna zakończyć uw agą o zasięgu używania języka polskiego i niem ieckiego w Toruniu i Prusach Królew skich, czego nie znajdzie­ my u M oskorzowskiego64.

Próbując dać odpow iedź na pytanie o sposób postrzegania miasta i jego mieszkańców przez młodego ariańskiego podróżnika należy pamiętać, iż był on zdeterm inowany charakterem jeg o pobytu. Tylko w początkowej fazie pobytu w Toruniu M oskorzowski notuje sw oje wrażenia „turystyczne” . Świadczy to o tym, że głównym celem jego pobytu tutaj nie była rekreacja, lecz z pew nością nauka, której pośw ię­ cona była przecież cała peregrynacja, a T oruń leżał zaledwie na jej początku. Jednak pobyt w Toruniu został zdom inowany przez odbyw a­ ją c e się w łaśnie obrady Colloquium Charitativum.

W opisach poszczególnych budow li i obiektów widzianych w T o­ runiu H ieronim G ratus M oskorzowski nie odbiega zasadniczo od spo­ sobu opisu innych podróżników swego czasu. A utor diariusza nie po­ zostawił nam kom pletnego opisu miasta. Tem atycznie dom inuje teren Starego M iasta, ale rów nież niecały. Brak nam w nim z pew nością przede wszystkim opisów toruńskich kościołów, co m oże być akurat zrozum iałe w przypadku arianina przyzw yczajonego głów nie do nabo­ żeństw domowych (chociaż w innych miastach szeroko rozpisyw ał się o św iątyniach, nierzadko katolickich). O ile m ożna zrozum ieć, iż autor nie zw iedzał wnętrz kościołów (czyżby nie został do nich w puszczo­ ny?), o tyle zadziw ia brak wszelkich wzmianek o architekturze gotyc­ kich kościołów św. Jana, św. Jakuba czy N ajśw iętszej M arii Panny, tak bardzo w yróżniających się w ówczesnej zabudow ie miasta.

Biorąc pod uw agę sposób patrzenia M oskorzowskiego na rozm aite składowe toruńskiej rzeczywistości należy pamiętać, iż był on młodym

Cytaty

Powiązane dokumenty

nierski i było dla Europy podzielonej konfliktam i religijnymi jakim ś walnym przypomnieniem, że droga do jedności, to droga dialogu, a nie przemocy.. Jan Paweł II,

With the proposed propulsion system and power management strategy, the electrically assisted propulsion system would be able to reduce fuel burn, total energy consumption, and

Rozpoznanie przesłanek oraz barier współdziałania w sieci innowaq'i wydaje się mieć znacznie, jako że ten specyficzny typ sieci mię­ dzyorganizacyjnych odgrywa

94 Kodeksu pracy „mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub

rodne formy kultury lokalnej, a kraje Trzeciego Świata stają się obiektem nowej formy imperializmu - ekspansji środków masowego przekazu (Giddens

Przedm iotem artykułu je s t prasa lokalna ukazująca się na obsza­ rze Ziemi Rybnicko-W odzisławskiej. Zgodnie z tą klasyfikacją, przedstaw iono p o szcze­

Mam tutaj przede wszystkim na myśli sposób, w jaki autor Die Traum- deutung ujmuje w swoich pracach związek między sensem i popędem w obrębie ludzkich zjawisk psychicznych. Na

Mając powyższe na względzie oraz licząc na przychylność studentom I roku Informatyki Wydziału Cybernetyki prosimy o pozytywne ustosunkowanie się