R. 14:2005, Nr4 (56), ISSN 1230-1493
Jean Paul Sartre
Zeszyty o moralności (fragmenty)
Fragment otwierający Zeszyt I
Tak długo, jak się wierzy wBoga, dozwolone jest czynić, czyli robić, Dobro, AŻEBY byćmoralnym. Moralność staje się pewnym ontologicznym, anawetme tafizycznym sposobem bycia, który powinniśmy osiągnąć. A jako że chodzio to, by być moralnym w oczach Boga, ażebygo sławić, pomagać mu w stwarzaniu, podporządkowanie czynów byciu jest prawowite. Praktykując bowiem miłosier
dzie, służymy jedynieludziom, natomiast będąc miłosiernym, służymy Bogu. Naj wyższy „byt”, którego w ten sposób dosięgamy, jest wciąż bytem-dla-innego.
A stąd wywodzi sięto, co nazwę ontologicznym indywidualizmem chrześcijani
na. Wszak chrześcijanin ubogacasiebie, przyozdabia - istaje się pięknymmiesz
kaniem, przestronnym i umeblowanym: mieszkaniem Boga. Byćnajpiękniejszym, najlepszym jest czymś prawowitym. Egoizm Świętego jest więc usankcjonowa
ny. Ale niech no tylko Bóg umrze,a Święty niejestniczym więcej jakegoistą:
i komu służy wtedy jego piękna dusza, jego piękno, jeśli nie jemu samemu właśnie? W takim momencie maksyma: „czynić moralność po to, abybyćmoral nym”, okazuje się zatruta. Podobniez maksymą: „czynić moralność po to, by czy nić moralność”. Moralność musi przekroczyć samą siebie w kierunku celu, któ
rym sama niejest. Napoić spragnionego, ale nie po to, by dać pić, aninie po to, by być dobrym, lecz po to, by usunąćpragnienie. Moralność znosi siebie, siebie ustanawiając, i ustanawia siebie, siebie znosząc. Moralność musi być wyborem świata, a nie - siebie.
Fragment otwierający Zeszyt II
Cała Historia musi być rozumiana wfunkcjonalnej zależności od tej aliena
cji, zktórejczłowiek niemoże wyjść. Alienacjanie jestbowiem opresją. Jest su premacją tego, co Inne - w parze Inne i Tożsame, jestpierwszeństwem przyda-
nym temu, co obiektywne, a w konsekwencji i tąkoniecznością, by wszelkie postępowanie i wszelka ideologia projektowałysię, rzucały w żywioł Innegoi po
wracały do swych propagatorówjako postępowanie i ideologia wyalienowane i alienujące. Idea staje się społeczna, dana, zewsząd obejmująca (bojest się - w -idei), obca samej sobie, staje się rzeczą magicznąi zewnętrznością. Sponta
niczna skłonność staje się przymuszającym porządkiem i autorytarnym zwycza
jem. Z drugiej strony jednak,człowiekwyalienowany jest również całym sobą na zewnątrz alienacji, odzyskuje siebie w swej czystej subiektywności. W modusie
„mam tym być” także jest wyalienowany. Jest całym sobą w swych ideach i ca łym sobą pozanimi. Jest więczawsze inieskończenie czymś więcej aniżeli tym, czym jest (postępowaniami, mitami, ideami), albowiemjest po prostutym, z ła skiczegopostępowania, mity, idee wyłaniająsię w istnieniu.Nawet pomiędzy cie- miężycielem i uciemiężonym jest egalitarne uznanie swobód, jakie implikujeprzy najmniej sama opresja (co do porządku, wymagań itd.). I tak wolność rozsadza ideologię, mitologię i uprzednie rytuały: wolnośćurzeczywistnia wyzwolenie no wym postępowaniem i nową ideą. To moment Apokalipsy (to również moment święta). Tylko że Apokalipsa natychmiastustępuje miejsca porządkowi. Projek tuje siebie, rzuca w żywioł Inności. Ideachrześcijańska alienuje się i staje ideą katolicką. Jest ideą, co stała się Inna: Ideą Innego i Inną niż tamtaidea. Idea pro
testancka alienuje się wpurytanizm. Idea marksistowska alienuje się w państwo wysocjalizm. Iw postępowania, które sątegożkonsekwencją. Trzeba przeto po wrócić do Apokalipsy, którajestnowa, ale powrócić o tyle, o ile zawieraw sobie to, co niszczy, bo sama zkoleiitaksięwyalienuje.Taka jest prawdziwadialekty- ka historyczna. Jej trzema członami są: dana Alienacja, Apokalipsa i alienacja Apokalipsy. Widać, że moment ludzkiego wysiłku to Apokalipsa. Wywrócenie Praxis.Alienacja Apokalipsy dokonuje siędialektycznie ibez udziału woli, któ re byłyby za to odpowiedzialne. I tak moment ludzki, moment moralności jest momentem Apokalipsy, czyli wyzwolenia samego siebie i innego człowieka we wzajemnymuznaniu. Najczęściej jest torównież - i paradoksalnie - moment prze mocy. Albowiem nie mamoralności porządku, bo jeston raczej alienacjąmoral ności, a na poziomie Innego jest moralnością minioną. Święto, apokalipsa, Re wolucja permanentna, szczodrość,twórczość -otomoment człowieka. Codzien
ność, Porządek, Powtórzenie,Alienacja - oto moment Innego niżczłowiek. Wol
ność może byćtylko w wyzwoleniu. Jakikolwiek porządek swobód jest nie do pojęcia, bo jest sprzeczny.
Prawdziwystosunek ludzki pomiędzyswobodami jest zawszeobecnyizawsze wyalienowany. Zawszejest uznanie izarazem zniewolenie.
Jakiekolwiek konkretne relacje ludzkie mogą powstaćjedynie przez usunię cie elementu Innego. Jednak ów nieuchwytny element wślizguje się zewsząd whistorię(klany, rasy, narody, klasy, płcieitd.) iwywodzi się z tegowłaśnie, że Duch jestcałością detotalizowaną.Jak długo rozpatrywanespołeczeństwo odgra
nicza jakieś Inne, dla którego ono samo będzie Innym (na przykład: jedennaród dla drugiego), alienacjaciąży na konkretnych stosunkach. Musi po kolei przej
mować i stapiać w sobie wszystkie stosunki odmienności,inności. A wtedy jed
nośćspołeczna jest jednościąsubiektywną,(czego nie widziałMarks,którymimo wszystko wyobrażał sobie jedność obiektywną). Ale nawet i wtedy nieuchwytnym innymbędzie ktokolwiek, byle tylko zestalał resztęspołeczeństwa wInnym.
TranscendentneEgo jako strukturaalienacji. „Ja”jako nadwyżka kompensa cji. Magiczna dialektyka Ego i „Ja”. Egowywodzi się od innych,jego początek zlewasię z obrazemnarcystycznym z okresu poodstawieniu odpiersi. Prawdzi
wej subiektywności i swoistości osoby szukać należy w transcendencji oraz w obie
guświadomości. A prawdziwego „Ja” wdziele. Żyć bezEgo.
Nie mamiłości bezsadystyczno-masochistycznej dialektyki zniewolenia swo bód, którą już opisałem. Nie ma miłości bez głębszego uznania i wzajemnego zrozumienia swobód (wymiar, któregobrak w Bycie i nicości). A jednak próbo
wać nietak kochać, czyli uprawiać taką miłość, która przekraczałaby sadystycz- no-masochistyczne stadium pragnienia i zauroczenia, to usunąć miłość, miano wicie domenę seksualnościjako typ odsłaniania tego, co ludzkie. Trzebanapię
cia'. utrzymywać dwa oblicza dwuznaczności, zatrzymać je w jedności tego sa megoprojektu. Jeśli tylko popuścić dwuznaczności, znowu działa dualność. Inie ma syntezy,którąmoglibyśmy osiągnąć. Trzeba wymyślać.(Podobnie jest w przy
padkuprzyjaźni. Zobacz Potlatch).
Część Pierwsza Planmoralności ontologicznej
1)Istnienie,egzystencja, jako wybór bytu i jako brakbytu. Bytjako perspek
tywa Transcendencji. Takie„w-sobie-dla-siebie”. Urzeczowieniejakopierwsze zja
wisko ontologiczne. Czy nieautentyczność to określona natura? Nie - najpierw (trzeba przejść przezalienację). Nieautentyczność = rozumieć siebieprzez świat.
Naturalny, ponieważ światodsyła mi mój obraz. Ale ustanawiam swój obraz, za nim ustanowięprojekt,który obraz mój projektuje. Rozumiem siebie przez moje dobra oraz przez moje uczynki/dzieła, i przydaję sobie ten typ bytu, jaki właści
wy jest przedmiotowi.Chcę być usprawiedliwiony.
2) W szczególności taalienacja, którajest społecznąstroną urzeczowienia.
WidzęInnego, który mnie widzi. Afirmuję, że istniejęjako Inny i że istnieję taki właśnie,jakimjestem dla Innego. Ale przecież Inny istnieje dla mniejako Inny i ja samjestem dla niego Innym. Czyli transcendowanym przedmiotem. A więc odtąd dla samego siebie jestem Innym. Świat alienacjito świat, wktórym samą SobośćsięmyśliwychodzącodInnego. Krytykamarksizmu: alienacja poprzedza opresję. Alienacja zasprawąMisterium - za sprawą Łaski.
3) Wolność jako wyalienowanie.
Pierwszytyp alienacji: za sprawąnatury ludzkiej (trzeba się stać tym, czym sięjest: Arystoteles). (Opis).
Drugi typ alienacji: za sprawą obowiązku - za sprawą prawa (prawo to wy
móg pana,który dostarcza niewolnikowi jakiegoś prawa).
Trzeci typ: za sprawąróżnych wartości', opis bytu właściwego wartościom.
Jak wolność może tylkopodtrzymywać wartość. Wkroczenie Innego: wartości to mój cel dla innego.
Ja pojmowane jako obce: Takijuż jestem. Można się po mnie wszystkiego spodziewać itd.
Jednakowoż każdy przykładowyprzypadek, każda natura, każdy obowiązek i każdawartość implikują wolność, którąalienują. To zawsze negatywność: wol
ność niszczyjedną formę alienacjiprzez drugą. W samej idei rasy (natury)jest pewien obowiązek-bycia: trzeba zbudowaćrasę, urzeczywistnić wsobierasę. Wy odrębnić obowiązek-byciato ustanowićgo jako obowiązek (Kant). Jednak jest to ciągle rzecz. Obowiązek to Inny w sercu Woli. To projekt Wolipojmowanejjako projektkogośInnego. Początek: stosunek pana do sługi. Wartośćjest negacją obo wiązku, aczkolwiek jest strukturą bytu wszechświata. Takjak w Historii, gdzie każda ideologia jest odmową alienacji inową alienacją, każdy moment takiej pro gresji zawiera w sobiewolność jako odmowę, a z drugiej stronyzawiera przed
stawienie tejże wolności jako rzeczy. „Ja”(Je) jest kimś innym.Ja(Moi) iOn.
4) Kategoriawszystkich alienacji.
Ego jako subiektywny typ alienacji: Ego, czyli Inny we mnie (moi).
BógjakoInny absolutnyalbo zasadasystemu afirmującego pierwszeństwo In nego.
Ekstaza, opętanie/posiadanie, modlitwa/prośba, spojrzenie - jako kategorie alienacji.
Mistyk jako wyalienowany.
Ejdetyczny opisBoga.
5) Opis świata alienacji:
Modlitwa/prośba,wymóg itd. Usprawiedliwienie/uzasadnienie (Justification).
Przemoc.
6) Wolnośćw alienacji.
Taka odwrócona wolnośćobejmuje mimo wszystko strukturęwolności.
Wolność właściwa stosunkowi Świętego do Boga - naprzykład.
Wolnośćw momencie Apokalipsy ijej zanikw momencie instytucjonalnym albo królestwo Innego.
Instytucja jest tym, czego chciałeś, a co stało sięodwróconąwolą i teraz na
rzuca siętobie. Instytucja toprzeznaczenie.
Hierarchia wartości, które pokazująże niczym asymptota doliniiprostej zbli żają się do wolności.
Najniższe wartości miażdżą wolność pod Byciem', czystość, niewinność, rasa, szczerość.
Wartości pośrednie: pojęcie życia jako uprzedmiotowienie transcendencji: szla chetność, męskość, wartości seksualne orazponownie rasa.
Wartościspołeczne: Inny jakowytwór projektu i jako zewnętrzne ponaglanie projektu. Już tupojawia się idea twórczości.
Naród, społeczeństwoitd.,OFIARA.
Wartości subiektywności', pasja/namiętność, przyjemność i chwila, krytyka i wymóg oczywistości,odpowiedzialność, stwarzanie/twórczość, szczodrość.
Hierarchia ta pozwala namdostrzec właściwą wolnośćniczym światłopłyną
ce spod sufitu szczodrości.
7)Nawrócenie: refleksja nieuwikłana. Powód nawrócenia: niemożliwość od
zyskaniasiebie. Sens nawrócenia: odrzucenie alienacji.
Nieusprawiedliwienie/nieuzasadnienie {non-justification) albobezpodstawność {gratuité) - dwuznaczność - napięcie - porażka.
Pierwotny stosunek do siebie: adekwacja w nieadekwacji; modyfikacja pro
jektu: stwarzanie/twórczość. Dać ugruntowanie swemu bytowi,tworząc go z ze
wnątrz. Cel absolutny: dać bytowi świata ludzką wolność jako jegougruntowa
nie.Ale taki cel niejest dany, jestchciany. Różnicamiędzyobowiązkiem a wolą.
Na zewnątrzi wewnątrz. Iobjawienie Bytu: radość.
8) Wezwanie przez innego człowieka. Jak myśleć innego człowieka'. „Taki a taki jest pederastą”. (Ten sam problem co przy szczerości wobec samego siebie).
Zrezygnować z utrzymywania bezpośredniego stosunku z innym człowiekiem.
Prawdziwy stosunek z innym człowiekiem nigdy nie jest bezpośredni: zacho
dziza pośrednictwem uczynku/dzieła. Mojawolność implikuje wzajemne uznanie.
Aledając siebie, siebie się zatraca.Szczodrość. Miłość.
Nowy stosunek między moim dla-siebie imoim dla-innego: poprzez uczynek/
dzieło. Definiuję siebie, dając innemu człowiekowi siebiejako przedmiot, który stwarzampo to, by zwrócił mi tę przedmiotowość.
9) Znaczenie królestwamoralności.
Ludzkość pojmowanajako quasi-podmiotowość.
Jakowola stwórcza.
Moralność skończoności.
Ludzkość jako Historia skończona i absolutna. Ma tylko ten sens,jaki sama sobiedaje.
Odzyskanie absolutu. Apokalipsa. (...) Sekcja II
1) Alienacja jako grzechpierworodny. Dajeto, costanowi sensHistorii: alie nacja - negacja alienacji - nowa alienacja.A to dlatego, że nawrócenia zachodzą
w określonej sytuacji. Reformacja,czylinegacja katolickości, zawiera w sobie za rodek swej alienacji zasprawą faktu,że nie mogła usunąć Boga,a tylko próbować zwrócićmu najczystszy jego obraz. Królestwo celów można pojmować formalnie, ale nie materialnie,czyli wychodząc oddanej sytuacji. Będzie to zawszezlepek.
Ponadto usunięcie alienacji musi być powszechne. Niemożliwym jest być mo
ralnym w pojedynkę.
Stąd problem: Historia -moralność. Historia implikuje moralność (bez po wszechnegonawrócenia nie ma sensu ewolucja ani rewolucje). Moralność impli kuje Historię (nie ma możliwej moralności bez systematycznego oddziaływania na sytuację).
Zdrugiej stronypierwszepotrzeby uciśnionego, a zresztą i człowieka w ogó le, obejmują już całą transcendencję oraz wolność.Najmniejszy gest wyrażający głód jest przekroczeniemsytuacji, rozjaśnieniem tego, co jest,na podstawie tego, co nie jest, mianowicie negatywności, pomysłowości, roszczenia. W odróżnieniu od zwierząt, dla których głód to jedynieconatusdążącydoprzedłużania życia, u czło wieka głódmoże stać się upominaniem o racjężycia albo, jakkto woli, w wysił ku zaspokojenia głodu człowiek może ustanowić całąludzkość (poszukiwanie spra wiedliwości, wolności itd.)jako transcendencję i jako królestwo celów. Tak więc w każdymludzkimdziałaniu jestrozumienie człowieczej kondycji i wolności.
2) Nawróceniemoże się narodzić z nieustannej porażki,jakąkończysię każ
da próba bytu-dla-siebie,aby być.Wszelki wysiłek bytu-dla-siebie, ażeby byćby- tem-w-sobie, skazany jest z definicji na niepowodzenie. A zatem można w ten sposób zdać sprawę, i to uniwersalnie, zkrólestwa Piekieł, czyliz tego regionu egzystencji, gdzie istnieć to stosować wszelakie chytre podstępy po to, by być, idoznać porażki w samymsercutychże podstępóworaz mieć takiej porażki świa
domość.To świat szaleństwa, o którym mówią Spinozai stoicy. Otóżniepowodze niemoże być nieokreśleniemaskowane,kompensowane, ale samo z siebie dążydo ukazywania świata jako świata porażki i może nakłaniać byt-dla-siebie do posta
wieniasobieprzesądzającego o wszystkimpytania,mianowicie pytania o sens swych aktów iorację leżącą upodstaw porażki. Problem zostałby wówczas tak sformuło
wany: dlaczegóż to światludzkijest nieuchronnieświatem porażki, cóżtakiego jest w istocie ludzkichusiłowań, że z zasady są skazane na niepowodzenie? Pytanie to jest ponagleniemdo usadowienia się na terenie refleksji i do refleksyjnegorozpa
trywania ludzkiego działania wraz z jego maksymami, środkami oraz celami.
3) Nawrócenierodzi się zsamejporażki refleksjiuwikłanej.
Refleksja rodzi się jako wysiłek świadomości w celu odzyskania samej sie bie: jakoże diada świadomość odbita-odbijającanigdy nie osiąga absolutnej jed
ności, refleksja wypływa jako człon trzeci,którychce zjednoczyć dwa inne. Ale swoistenic oddziela refleksjęodpoprzednich członów i dokonuje ona jedynie no- ematycznego zjednoczenia określonej diady. Noematycznaunifikacja jestz natu rybytem-w-sobie-dla-siebie, ponieważ uczucie, czy cecha charakteru, ma pewien
fryijakoelement psychicznyi jednocześnieposiada świadomość. Tym samymjest terenem alienacji, ponieważ jednocześniemożebyć wytworem dokonanej przez innego człowieka unifikacji mych obiektywnych postępowań. Wten sposób ist nienie jej będzie egzystencją o podwójnym obliczu,ajako żedwie unifikacje są jednolite,mogą być wzajemnie wymienne, czyli mogę przyjąć zatemat unifikacji obiektywnej unifikację, której dokonał innyczłowiek(obym tylkodowiedział się ojej znaczeniu intencjonalnym).Atoli porażkęrefleksji uwikłanej znamionujeto, że przedmiot noematyczny jest z zasady transcendentny. Mam więc to właśnie uczucie,ale nim nie jestem, oddzielamnieodniego moja nietetyczna świadomość.
Zamęczam się, podsycając uczucie - i w nim się alienuję, boniemogęgo stopićze sobą. I tak życie psyche jest życiem na zewnątrzibez wzajemności. Mam świado
mość(refleksyjną), że nienawidzę,inie jestem tą nienawiścią. Oto więc radykalna inieustanna porażka megożycia psychicznego: nie dotykam swego charakteru, mój charakterjest zjawą;to jeden z przedmiotów świata. Niepowodzenie odzyskania sie bie w refleksji uwikłanej może służyć zamotywację powrotu do refleksji nieuwi- kłanej, która przynajmniej jest-i-nie-jestzarazemtym, co odzwierciedlone,podczas gdyrefleksjauwikłanawcalenie jest ukonstytuowanym noematem.
Jednym słowem, sama struktura alienacji (którą w złej wierze muszę podtrzy
mywać w mym własnym wniej uwikłaniu), porażkaprób, jakie podejmuje byt- -dla-siebie, by być w-sobie-dla-siebie, oraz porażka refleksji uwikłanej są wiązką ponagleń, któremogą prowadzić ku refleksji czystej. (...)
B) Pojawienie sięrefleksji czystej stanowi inny typ istniejącej jednostki, gdzie projekt jakoczyste istnienie, któregowymiarem jest nietetyczna samoświadomość, jest jednocześnie tematyzowany i zakwestionowanyw detotalizowanej jedności
odzwierciedlonego-odzwierciedlającego. Innymi słowy, refleksja czysta nie usu
wa absolutnie projektu, w każdym razie nie bardziej aniżeli fenomenologiczna epoche usuwapostawę naturalną: projektpozostajecałkowity i głębokozakorze
niony w źródłowymwyborze.Ale jest jednocześnie tematyzowanyi dlasamego siebiestaje się przedmiotem pytania. Człowiek jest bytem, którego istnienie jest zakwestionowane wjego bycie, a skoro bytemczłowieka jest działanie, znaczy to,że jednocześnie jego wybór bytu jest w jego bycie zakwestionowany.
Modyfikacje, które przynosi zesobą refleksja nieuwikłana(anie jest ona czystą kontemplacją, bo samajest projektem), są następujące:
Nowy, „autentyczny” sposób bycia wobec siebieidlasamegosiebie,którytrans- cenduje dialektykę szczerości-złej wiary. Ów sposób bycia ma tym razem strukturę czteroczłonową: to,coprzezrefleksjęujmowane(nierefleksyjnaświadomość odbi- jana-odbijająca), to,co reflesyjne(też ostrukturze odbicia-odbijającego).
Tematyczne ujęcie wolności,bezpodstawności (gratuité), niemożności uspra
wiedliwienia (injustifiabilité).
Nowa relacja człowieka do swego projektu: człowiek jest wewnątrz i na zewnątrz zarazem.
Przebadamy kolejno trzy powyższecharakterystyki.Zobaczymy,że pociągają za sobąmodyfikacjęprojektu.
1)O nowymsposobie, jaki maczłowiek, by istnieć swym istnieniem.
Prawdę powiedziawszy, dialektyka złej wiarydawała jużdo zrozumienia, jaka jest odpowiedź. Skoro szczerość i zła wiara zostały odprawione z kwitkiem i ustawione w jednym szeregu, by dalej prowadzić swą grę z byćinie być, rozu
miało się samo przezsię,żeautentycznośćpolegana odsłanianiu bytuwmodu sie: niebyć. Jeśli bowiem fałszem jest,że jestemodważny, oraz fałszemjest, że odważny nie jestem, trzeba takuelastycznić koncepty, by uchwycić samego sie biew pierwotnym napięciu: nie jestem odważny, bo przeciezamierzam takim być, innymi słowy, ponieważ projekt mój realizuje sięjako negatywność w stosunku do swego rodzaju źródłowegotchórzostwa;chociaż tchórzem również nie jestem, ponieważ jakość taimplikowałaby jakiś zamysłbytu, a zatem chodzi raczej o swe
gorodzajuźródłowe rozproszenie,swegorodzajuwoskowatąelastyczność w da nej okoliczności, ouległe naśladownictwo innego człowieka, o hipnotyczną nie omal kontynuację zachowań, któreokreślona sytuacja zarysowuje: te nartysuną do przodu, no to przechylam się dotyłu itd. W tym sensie odwaga zastępuje du
chem eksperymentacji ducha obserwacji: odwagatopochylić się do przodu i to warzyszyć nartom, natomiast tchórzostwem jest postępować zgodnie z duchem obserwacji. Toteż fałszemjest dopatrywać się określonej jakości, ponieważod
wagamusibyćnieustannympoprawianiem samego siebie,i w tym sensie niktnie jest odważny; atoli takim samym fałszem byłoby dopatrywać się wtym wytworu jakiejś przypadkowości: Koestler pokazuje torturowanego, który milczy, bo za
chłysnąłsię wodą w chwili,gdy właśnie miał mówić. Aletego rodzaju przypad kowość mogła okazać się pomocnatylko w samym projekcie wykazania się od
wagą. Tylko sam projekt: być odważnym, jest formalnyi abstrakcyjny, ponieważ nie bierze pod uwagę żadnej szczególnej okoliczności. Z drugiej strony, projekt jestmistyfikacją, ponieważ jakości„odważny” przydać mogą jedynie innina wi dok pewnych stałych postępowań, i wreszcie jest to projekt poczyniony w złej wierze, ponieważ działa się po to, by przydać sobiejakiś byt bądź jakość właści we bytowi-w-sobie-dla-siebie. Jednym słowem,chodzi o to,by takpostępować, i to w okolicznościach uprzednio niezdefiniowanych, abyInni przykleilici obiek
tywną etykietkę,którą sięnastępnieuwewnętrzniw formie elementu psyche,czy
li bytu-w-sobie-dla-siebie.A zatem istnieje pierwotnaalienacjatakw wysiłku, by być odważnym,jak i w „szczerym” wyznaniu: „nie jestem odważny”. Wrzeczy wistości zaś uciekłem w pewnych okolicznościach, nic nie powiedziałem pomi
mo tortur, aczkolwiek kiedy uciekałem, wydawało mi się, że w podobnych,choć nieco odmiennych, okolicznościach mógłbym nie uciekać; ci natomiast, co po
trafili milczeć, powiadają,że w nieznaczniezmienionych okolicznościach zaczę liby mówić. Innymi słowy, wautentyczności nie tylkoredukuję obiektywną,zin- terioryzowaną jakość do następstwa postępków, ale odkrywam przytym,że nie
jestemkażdymz owychpostępków - lub raczejjestemnim i nim nie jestem. Lord Jim nie rozpoznaje siebiew swym akcie, a jednak tymwłaśnie aktem siebieogra
nicza. Absurdem byłoby ograniczyć godo tegoż aktu, a jednak sam nie jest ni
czym innym jak swą własnąucieczką w chwili, gdy ucieka. To, co zwie sięszcze rością, polega nawzięciu-na-siebie tego aktu i na osądzeniu gotak, jakktoś inny by go osądził: jestem tchórzem. Jednak właśnietakaszczerość jest kłamliwa,prze
kracza bowiem to,co jestprawdziwe, ajest czystym i prostym wzięciem-na-sie- bie aktu. Powinienem, jeśli uciekłem, na-się-wziąć swoją ucieczkę i zajednym zamachem zaakceptować, że charakterystyka„tchórzostwo” przychodzi do mnie od innego i jako przeznaczenie. Tchórzostwo jest sytuacją, któramnie obsadza.
Ale gdybym tak z tyłu, za swoim aktem umieścił tchórzostwo jako jakość,było by to pogodzenie się w złej wierze, a ostatecznie poszukiwanie wymówki.
Autentycznośćwiedziezatem ku rezygnacjiz wszelkiego projektu w rodzaju:być odważnym (tchórzem), szlachetnym (podłym)itd. Takieprojektysąbowiem nie do urzeczywistnienia, a w każdym razie prowadzą do alienacji. Autentyczność odkrywa,że jedynymważkim projektem jest projekt: robić (a nie - być),odkry
wa również, że także projekt: robić- nie może być uniwersalny bez popadania w abstrakcyjność(takjest z projektami: czynić dobro,mówićzawsze prawdę itd., itd.). Ważki projekt jestprojektemoddziaływania na konkretną sytuacjęi mody fikowania jej w pewnym kierunku. Taki projekt implikuje zachowania wtórne:
może implikować postępowanie: nie uciekać, dać sobie uciąć obie ręce i nic nie powiedzieć. Alejeśli zamierzony celto być odważnym, wówczas ostateczny cel, pozorny i konkretny, staje siępretekstemdo mistyfikacji. W rzeczywistości trze ba robićto, cokonieczne. I odtądz dwóch równieskutecznych dróg wybrać trzeba tęnajłatwiejszą, która pozwolizachować wolne siły. Ajeśli ktośwybiera najtrud
niejszą drogę, todlatego, że stara się, aczkolwiek okrężnymidrogami, być. Źró dłowozatemautentyczność polega na odmowie poszukiwania bytu, nigdy wszak nie jestem niczym. Tak samo będzie z uczuciami i z wierzeniami. Zauważyłem w innym miejscu, że wierzę znaczy zarazem:jestem o tym przekonany i - nic więcej, tylkow to wierzę. Wierzę w przyjaźń Piotra -to zarazem„prędzej dał bym się posiekać, niżbym pomyślał, że nie jest moim przyjacielem” - i - „nie jestem pewienjego przyjaźni”.Toteż kiedy uroczyściemówiędo Piotra: „wierzę
w twą przyjaźń”, natychmiast rozwijam w sobie zdania mego przeciwieństwo:
„wcaleniejestem tego taki pewien”. Szczerość robi tutaj z siebie złą wiarę,po
nieważ zaniedbujeprzytłumiony głos, który powiada: ,ja tylkow to wierzę, nic więcej”, podobnie jak fizyk,co nie zważa na cyfrypo przecinku;a to dlatego, że lubię Piotra i mam ochotę, by w zamian przekazał mi moje przekonanie jako Byt.
Chciałbym (aby goupewnić, jeśli się niepokoi; przywiązać,jeśli jest niewierny) stać się wjego oczach tym-który-wierzy-w-jego-przyjaźń. Autentycznośćbędzie jednak utrzymywaniem napięcia, skorowierzyć to wierzyć, że się wierzy, itylko wierzyć, a więc już nie wierzyć. Wtakimmomenciewiara stanie się sprawąwoli
itreningu, a jednocześnie pozna swe własne granice. Sama wiara stanie sięwolą, by wierzyć,oraz wiedzą, żewiara jest ograniczona, czyli żeprzyjaźń Piotrajest prawdopodobna. I wierzyć przestanie być prawem, a stanie się przedsięwzięciem (oszukałeśmnie, właśniemnie: tego,który wierzyłw twoją przyjaźń). Jako że ta
kieprzedsięwzięcie zakłada zresztą pewien czas, czyli wyraźnie przekraczamoje aktualne, oczywistemożliwości, odkładam więcodnośną decyzję na tenczas,gdy moje życie będziejuż skończone. Innymi słowy, wiem, że wierzyć to nie wierzyć, a zresztąnie wiem nawet, czy wierzęw sensie ograniczonym, którydopiero co zdefiniowałem, choć chcę przecież wierzyć. Lepiej jeszcze - bo autentyczność będzie wtedy kompletna - nie chcę nawet wierzyć: chcę zbudować tęprzyszłość w ruchu temporalizacji, gdzie każdy z mychaktów będzie wzorować się na jed
nym z aktów Piotra i na odwrót oraz gdzie każdemuposzczególnemu momento wi przedsięwzięcia będzie odpowiadać intuicyjna pewność. Nie ma w tym nic z nominalizmu: wcale nie chodzi o to, by zredukować przyjaźń do następstwa chwil, aleo to, byuważać jednoczący tematza intencjonalny wybór: robić (bu dować przyjaźń) - i w takiej perspektywie pozwolić poszczególnym momentom konkretnie się rozwijać. Tak samo z uczuciami. Zobaczymy więc, jak stapia się, rozpływa psyche: z jednej strony pozostanie przezroczysty świat złożony z Erlebnisse,a z drugiej strony - zbiór informacji (które mam na-się-wziąć) do
tyczących natury mego bytu-dla-innego.I tak,na-się-biorąc swe tchórzostwojako przeznaczenie w świecie, chciałbym być tylko wykonawcątego szczególnego dzie
ła. Co do uczuć, zredukują się, jak widać,do przedsięwzięć; nienawiść i miłość to przysięgi. Ale jako że ujmuję siebie w wolności, przyrzeczenia zachowająna zawsze swąstronęproblematyczną. Natura uczuciazatem zmienia się absolutnie.
Uczucie nie jest podskórnąrzeczywistościąmego bytu,nie jest również zwykłym przeżyciem. Przeżywać bowiemuczucieto uczucie kwestionować, czynićz niego pytanie. Wszak w naturzeuczuciależy byćzakwestionowanym przez tę świado
mość, która je właśnie przeżywa, wnaturze uczucia leży afirmować siebie w py taniu. Nie chodzi, ot tak po prostu, o odczuwanie siebie w każdej chwili, jakowa kobieta, co powiadała: „Dzisiajkocham cię trochę mniej niżwczoraj”; wręczprze ciwnie, taki rodzaj roztrząsań zakłada, że się wierzy w byt uczucia, a zdecydo waćw przypływierzekomej szczerości, że się będzie wkażdej chwili siebie od
czuwać, tozdecydować, że się nie będzie kochać bezgranicznie, to zdecydować, że siębędziew każdej chwilidecydować, czy się kocha, a tojuż nie kochać, nie widzieć, że kochać i chcieć kochać to jedno. Jeślijednakjest się przekonanym, żekochać i chcieć kochać to jedno, wtedyuczuciejest w naturze swej problema tyczne. W istocie gdyby tak chęć kochania byław uczuciu wszystkim, chodziło byo czystą decyzję abstrakcyjną; gdyby natomiast kochanie było wszystkim,by
łaby to czysta, nienazwana bierność przeżycia. Jednakzasprawą takiegopodwój
nego charakteru jest to wzajemnakontestacja: kochać to nigdy całkiem kochać, boprzecież to chcieć kochać,a chcieć kochać nigdynie jest czystym chceniem,
bo toprzecież kochać pomimo siebie, to dać sięprzepełniać swej miłości. A sko
ro uczucie podtrzymywanew bycie swym przezwybór, przezprzysięgę uczucie strukturującą,zatrzymuje sięprzedprzyszłością, trzebabędzieuczucieodnawiać.
(Proust doskonałe opisał grozę tych, którzyna łonie miłości nie chcą pojąć, że miłość może ustać).I takw miłości samej,w jej sercu,będzie,jeśli tylko miłość jest autentyczna, owo być albo nie być oraz ten lęk pierwotny, że może jej nie być. I tak jak miłość jest chciana ijednocześnie odczuwana, tak i lęk ów powi nien być autentycznie chciany jako nasza jedyna obrona przed przyszłością.Nie dlatego, iżby przyszła wolność miała dopadać nasjakzłodziej i wszystkorozbi
jać, ale po prostu dlatego, że dlatej wolności,jakakolwiek by ona była, będzie
my przeszłością, o której sensiesama zadecyduje. Wten sposób odkrywamy nowe napięcie w sercu naszej autentyczności: napięcie właściwe temu, żejesteśmy ży- jącymabsolutem,któregonic nie może zmienić wczasie naszego życia, oraz na
pięciewłaściwe temu, żejesteśmy nieodwracalnie ikoniecznie minioną przyszło ścią, o której zadecyduje wolność, która będzie nowa i zarazem będzie mnąsa
mym. I tak przeszłość jako przyszły stan, bezbronny wobec dekretów wolności, wślizguje siędo serca obecnego absolutu. Aautentyczność musi się właśnie do
magać przeżywania tej akurat sytuacji: będzieto wówczas miłość jako napięcie.
I nie będzie więcej miłości-psyche, a tylko przeżywane kwestionowanie siebie przez siebiew przedsięwzięciu skupionym na zewnętrzu. Pozostająsame inten
cje powzięte jako wybór (źródłowy lub nie): czy jestem przynajmniej tym, czyli takimczłowiekiem, który chce oprzećsię torturze, ażeby zbawić,uratować towa rzyszy, który chce wierzyć w przyjaźń Piotra,którychcekochaćAnnę?Ale naj pierw przecieżchcieć tonie być. Idokładnie, jeżeli bowiem chcę być takim czło
wiekiem, to dlatego, żenimniejestem.Azatemchciećbyć to zarazemw pewien sposób być (chcieć ażdo samego końcanie mówić -to nie mówić) i w pewien sposób niebyć (chcę- i towobec nieustannych ponagleń, które mogą zrobićze mnie człowieka, który mówi). Chcieć być to dokładnie być kwestionowanym w swym bycie, rozjaśniać to, czymjestem (w modusie: nie być), tym właśnie, czym nie jestem (wmodusie: mam tymbyć). I tak autentyczność widzieć będzie wolę raczejjakopytaniepostawione wsamymsercu istniejącejjednostki aniżeli jako sztywne ostrze, jak to się z lubością wolę zwykło definiować. Ponadto in
tencja niedaje się momentalnie rozszyfrować. Nie dlatego, iżby byłanapołyprze zroczysta dla refleksji, ale dlatego, żejest abstrakcyjna. To na samympoczątku intencja zrealizowania dzieła jest najuboższa. Jestniewspółmierna z urzeczywist nionym dziełem (którezakłada nieustanny problemśrodkóworaz nieustanne wzbo gacanie przez świat). I wreszcie pierwotna intencja nie zawiera decyzjio odmo wie zastosowania takiego a takiego środka, o preferowaniu porażki aniżelizasto
sowania jakiegośśrodka, a to z tej racji, że kontekst historycznyniejest jeszcze dany i nie zawiera wspomnianych środków; intencja nie zawiera również śmiałe go pomysłu, który wzbudzijakaś napotkana trudność, trudność bowiem nie zdą
żyła się nawet pojawić.I tak totalnaintencja koincydujeabsolutnie z dziełemto
talnym - i to dzieło totalne informujeo totalnej intencji. Wkonsekwencji auten
tycznośćujmie intencję jako projekt otwarty, jako pewien zmienny stosunek ze światem, w którym tylko najuboższe i najbardziej abstrakcyjne struktury mogą pozostawać niezmienne. Cowcalenieznaczy,awręczprzeciwnie, że byt-dla-siebie powinien tak wybierać, by definiować siebie kaprysem chwili(kapryschwili bo wiem jest kaprysem jedynie na pozór, przyjmując formę kaprysu na tle stałego wyboru), a znaczytylko, żebyt-dla-siebie powinienopisywać siebiewterminach właściwych perspektywie oraz jako kierunek: jest bardziej tym, co robi, aniżeli tym, czego chce. Tym, co pozwoli go odsłonić, będzie fabryka, którą buduje, lub szpital, który zakłada, a nie - jego wolaczynieniadobra lubratowania bliźnich.
Tym natomiast, co zdefiniuje jego miłość, będzie konkretna ofiara, jakąskłada dzisiaj, anie to, co myśli bądźczuje. I tak autentyczne dla-siebie, kiedy odma wia, nie godząc się ani na Byt, ani na Psyche, odsłania się przed samym sobą w bezpośredniości nieustannego kwestionowania (Erlebnis') i zarazemw reflek syjnym opisie swego konkretnego przedsięwzięcia, tak jak owo przedsięwzięcie odsłaniasię przed nimw świecie. Na tym poziomie jego przyszłościąjest przy szłość fabryki, szpitala, przyszłość polityki. Ja tozwodniczy pośrednik: zastąpić go musi ctooę wysyłany przez moje dzieło,bo przecież przyszłośćmego dzieła sta nowi prefigurację mojej przyszłości,oraz swoistość samego zakwestionowania.
Jednak tenpłynny zespółnieustannego kwestionowania i nieustannego prze
kraczania możesię objawić jedyniew takiej refleksji, która niechce Bytu, a chce egzystencji, refleksjabowiemnie jest kontemplatywna: jest uwikłanalub oczysz czająca. W jednym i drugim przypadkujestprojektem. Jaki zatem możebyć pro
jekt takiej refleksji, któraodmawiaposzukiwania Bytu?Możetutaj chodzić jedy
nie odecyzję radykalnejautonomii.I zaiste - cały systemrefleksji uwikłanej po jawiłsięjakonoematyczna projekcja siebie jako Innego, a wreszcie jako hetero- nomia. Decyzjaczystej refleksji jest zarazemnegatywna i pozytywna: jakonega
tywna, czysta refleksja rezygnuje z próby syntetycznej unifikacji siebie przez sie bie,która prowadzi z konieczności do urzeczywistnienia tej unifikacji na zewnątrz i do poświęcenia świadomegoprzeżycia na rzecz noematu; jako pozytywna, czy
starefleksja pojmuje, że jedność istnienianie możedokonać siępodług typu uni
fikacji syntetycznej,która wtłaczałaby świadomośćodbijającą wodbijaną, alepo
dług nowego typu, którymjestzgoda ze sobą. Chociaż przejście do refleksji nie realizuje jedności bytu-dla-siebiei drąży nową otchłań wświadomości,przejście takie ustanawia inny rodzajjedności, albowiem dzięki refleksji egzystencja jawi się sobie w formie tematu i pytania. Nie identyfikuje się ze sobą, ale się sama z siebie wywodzi, bo przecież wkrótce powstaje problem, czy będzie się konty nuować czy też się zatrzyma (zarazemw swych modalnościach - czy zrezygnuję z projektu? - ijako niesubstancjalny absolut - samobójstwo). Refleksja nie jest więc bynajmniej kontemplatywna, sama jest projektem: jest projektem wypływa
jącym z projektu nierefleksyjnego oraz decyzją o jegozawieszeniu bądź konty
nuacji. I zrazu istniejąca jednostka rzeczywiście rezygnuje z projektu bycia w'-sobie-dla-siebie, czyli jako przyczyna siebie (w ramachhipotezy, podług któ rej przyczyna byłaby przedsobością, czyli istniejąca jednostka wywodziłaby się z samej siebie a priori), ale wywodzisię z siebie a posteriori, o ile zaakceptowa
ła zakwestionowanie samej siebiejako istniejącej jednostki i odpowiedziała na pytaniedecyzjąkontynuacji siebie.Jednak właśnie poto, by zyskaćtaką autono
mię i takie przejęcie przygodności, trzebanajpierw, aby istniejąca jednostka za akceptowała i na-się-wzięła swój sposób bycia, któryjestmodusembyciadiaspo- rycznym. Albo dokładniej,na-się-wzięcie takiegomodusubyciatworzy jedno, ra dykalnie, z przejęciemna siebie przygodności. Jednym słowem, istniejąca jed
nostkajestprojektem, a refleksja jest projektem na-się-wzięcia tego projektu. Na
turalnie, proces ten przebiega w modusie: być i nie być, refleksja bowiem jest i niejest tym, co odzwierciedlane. A to dlatego, że refleksja niejest kontempla
cją. Jest wolą. Jeżeliprojektu nieda się odzyskać kontemplatywnie, to jest przy najmniej odzyskiwany praktycznie. Refleksja czyni go swoim nie przez identyfi
kacjęczy przywłaszczenie,a przez przyzwolenie i przymierze. Innymi słowy, na
wrócenie polega na rezygnacji z kategorii przywłaszczenia, która rządzić może tylko stosunkami, jakie utrzymuje byt-dla-siebie z rzeczami, awszystko po to, by w wewnętrzny stosunek Osoby wprowadzić relację solidarności, która później zo
stanie zmodyfikowanaw solidarnościz innymi. Odmawiając posiadania tego,co odzwierciedlone, nawrócenie odsłanianiedający sięprzywłaszczyć charakter od
zwierciedlonej Erlebnis.A jednocześnie urzeczywistnia specyficzny dla istnieją
cejjednostki typ jedności, jakim jestjedność moralna powstała w wyniku zakwe
stionowania i kontraktowej zgody ze sobą. Innymisłowy, jedność nigdy nie jest dana, nigdy niejestcząstką bytu.Jedność jest wolą. Szczerość jest więc wyklu
czona, odnosiłasię bowiem dotego, czym jestem. Autentycznośćzaś odnosi się do tego, czego chcę. Szczerość podawała sięza kontemplację izapowiedź, zwia stowanie (annonciation)tego, czym jestem. Czysta iautentyczna refleksja to chcieć tego, czego chcę. To odmowa definiowania mnie przez to, czymjestem (Ego), a definiowanie mnie przez to, czego chcę (czyli przez samo moje przedsięwzię cie, i to nieo tyle, o ile jawi się onoinnemu człowiekowi -to, co obiektywne - ale oile zwraca ono ku mnieswe subiektywne oblicze). Czy tym właśnie przed sięwzięcie moje różni sięodprzedsięwzięć inżynierów iludzi poważnych, którzy na własne przedsięwzięcia patrzą wprost oczyma innych, czyli obiektywnie? Że powinno się również na-się-wziąć przedmiotowość dzieła, zobaczymy później.
I tak, autentyczneujęciesiebieniema natury bytowej, to wolaskierowananawolę;
to projekt, który zatraca siebie, aby siebie zbawić, który wytwarza refleksyjny dystans do siebie jak do quasi-przedmiotu, ażeby móc chcieć siebie również w quasi-przedmiotowości. I wola skupiona nawoli odzwierciedlonej nie stwier
dzajej (co byłoby jej zatrzymaniemi zestaleniemw e^ię); wręcz przeciwnie,za