• Nie Znaleziono Wyników

Potomek kowala z Kronsztadu - Roman Czerniec - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Potomek kowala z Kronsztadu - Roman Czerniec - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ROMAN CZERNIEC

ur. 1955; Poniatowa

Miejsce i czas wydarzeń Wojciechów, dwudziestolecie międzywojenne, PRL, współczesność

Słowa kluczowe Projekt Rzemiosło. Etos i odpowiedzialność, kowalstwo, tradycje kowalskie

Potomek kowala z Kronsztadu

Nazywam się Roman Czerniec, jestem kowalem w Wojciechowie. Urodziłem się 22 października 1955 roku w Poniatowie. Na pewno dobre jest, jeżeli są jakieś tradycje w rodzinie w danym zawodzie. Czy to u lekarza, czy nauczyciela, czy u kowala. I tak się stało właśnie u mnie, że tradycje rodzinne są tutaj kontynuowane przez 90 lat. Mój dziadek, Michał Ostrowski, w tym miejscu pobudował kuźnię dosłownie 91 lat temu, w 1920 roku. A wcześniej nauczył się kowalstwa w Rosji, gdzie był 5 lat podkuwaczem koni w Carskiej Rosji, w Kronsztadzie. I przyjechał po odbyciu służby wojskowej do Wojciechowa i tu założył, w tym miejscu pierwszą kuźnię w Wojciechowie, oczywiście drewnianą. Dziadek pracował tutaj i całe życie swoje, poświęcił kowalstwu. Zmarł w wieku 84 lat i do ostatniego dnia życia swojego pracował w tej kuźni.

W międzyczasie pracował tu też mój ojciec, tylko ojciec był nie synem dziadka a zięciem. Bo dziadek miał trzy córki i jedną z tych córek wydał za kowala z Gaju Nowego. Mój ojciec uczył się zawodu kowala gdzie indziej, w innej kuźni.

Tu jako kawaler wszedł w rodzinę kowalską i tu z dziadkiem pracowali też wiele lat.

Ja zacząłem pracę w tej kuźni w wieku 16 lat. Już po szkole podstawowej zachodziłem tutaj do dziadka, do ojca, do kuźni. Patrzyłem się na ich ręce, jak oni podkuwają konie, jak pracują, jak uderzają młotkiem, tłukłem koks początkowo dziadkowi i ojcu, bo nie umiałem zawodu kowala, no, ale od czegoś musiałem zacząć. Od tłuczenia koksu zwykle się w kuźni zaczyna.

I to mnie pociągało, ten zawód mnie bardzo pociągał, podobało mi się kucie koni i w wieku 16 lat podkułem pierwszego konia.

Pracuję tutaj bez żadnej szkoły, bez przygotowania zawodowego, technicznego.

Skończyłem kurs czeladnika, mistrza, kurs pedagogiczny, żeby móc uczyć uczniów w tym zawodzie. Także takie kursy przeszedłem, ale do szkoły jakiejś zawodowej specjalnej nie chodziłem. Najwięcej dało mi to patrzenie na ręce dziadka, ojca, podpatrywanie jak oni hartują siekierę, jak klepią kosę do koszenia zboża. I to mi

(2)

wystarczyło, by podjąć ten zawód kowala.

Także od 16 roku życia pracuję w tej kuźni i w tym roku minęło 40 lat mojej pracy zawodowej.

Data i miejsce nagrania 2011-09--26, Wojciechów

Rozmawiał/a Piotr Sztajdel

Transkrypcja Katarzyna Kuć-Czajkowska

Redakcja Małgorzata Maciejewska, Piotr Sztajdel

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale wtedy jak żeśmy chodzili, to ona była zlikwidowana, już nie było cegielni, tylko została taka ściana wysoka

Nie było telewizji, nie było komputerów, rodzice nie pytali się: czy dziecko chce?, co dziecko chce?, kim dziecko by było?, z czego by było bardzo szczęśliwe. Tylko dyktowali:

Mało tego, to były książki nie tylko dla ludzi zatrudnionych w FSC czy w szkołach, które były przy zakładzie, bo była tam i szkoła zasadnicza, i technikum. Dobrzy uczniowie,

Przychodziło do mnie dwóch młodych panów, takich chłopaków, może osiemnastolatki, chcieli się nauczyć tego zawodu, ale ja po prostu nie mam możliwości, bo

Jak ja powiem «zegarek», to masz wiedzieć, że ja noszę zegarek, ja go nie noszę teraz i powiedzieć, że szukać mojego zegarka albo iść naokoło łóżka, wziąć mój zegarek”

Mój ojciec został rabinem, bo jeszcze wtedy uważali, że Żydzi potrzebują rabina.. Mój ojciec

Ja go w wielu wypadkach rozumiem, czasami uważam, że przesadza, no ale po to są właśnie nasze rozmowy, nasze czasami podśmiechujki, bo właśnie – no – sobie pozwalamy na

Mój ojciec wraca z obozu, a u nas w domu był przepiękny obraz, taki medalion Piłsudskiego, w przepięknej wiśniowej ramie, który wisiał zawsze na