• Nie Znaleziono Wyników

Plata Maria

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Plata Maria"

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

SPIS ZAWARTOŚCI

TECZKI ftJl: .Qj . .

I./2. D okumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora ~—

1./3. Inne m ateriały dokum entacyjne dotyczące relatora —

l l l . / l . M ateriały dotyczące rodziny relatora — ^

III./2. M ateriały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r. --- - 1II./3. M ateriały dotyczące ogólnie okresu okupacji ( 1939-1945) III./4. M ateriały dotyczące ogólnie okresu po 1945 ----

III./5. Inne ..:---

IV.-K orespondencja---

V. Nazwiskowe karty informacyjne VI. Fotografie

2

(3)

3

(4)

O d p i s

o&WjL r | -p f -• C H T W U M

Maria Plata - S a r d y n , ' 0 J/ 1 /•£ ,<s^'"v 4iiej

pseudr^* H©gi»a r^cL ^ j^>

1 ■ ■ —

Mieszkałam w Czersku, przy ul* Królowej Jadwigi przed wojną i podczas całej okupacji również. Byłam niezamę|jna, ale nie samotna, wychowywałam bowiem czworo sierot po siostrze mojej matki, 2 chłopców

i 2 dziewczynki, /jeden z tych chłopców zachorował i umarł podczas l/ okupacji/. Starszy chłopiec Kazik Przybylak miał 14 lat, a gdy miał

17 lat wstąpił do organizacji podziemnej. Z dziewczynek Regina miała 8 lat, a starsza Janina 12-ćcie. Ta trójka przeżyła wojnę, dziś są ludźmi dorosłymi, założyli własne rodziny, pracują. Ale wówczas,

podczas wojny odpowiedzialność za te sieroty utrudniała moje położenie.

/ Cała moja rodzina była prześladowana przez Niemców* Brat mój Zygmunt - ukrywał się w 40/41 roku, by nie pójść do wojska niemieckiego. Niemcy szukali go również u "matki mojej, ktąra mieszkała- w Karsinie, bili ją pytając: gdzie jest syn - chorowała potem na serce i w 2 tygodnie póź­

niej umarła. Ojciec mój również był aresztowany* /Brat mój Zygmunt - należał już wówczas do Gryfu Pomorskiego. Kontaktowałam się z nim od

czasu do czasu - czasem w domu, czasem w bunkrzfe koło Główczewic.

v W bunkrze spotkałam się również z moim kuzynem Alfredem Szucą/ pseudo-r y/' nim Wąż/ który pracując na lotnifcku w Grudziądzu - był głównym dos­

tawcą broni dla partyzantki* Przywiózł wówczas do bunkra baterię do radia - baterię, którą ukradł na lotnisku. Pracowałam wtenczas przymu­

sowo jako służąca u krawca miał III-cią grupę. Dostarczałam bratu i innym ukrywającym się partyzantom tytoń - chciałam jednak zrouić coś więcej, chciałam wciągnąć się do organizacji podziemnej* Stało się to jesienią 1945 roku - kiedy do ojca mego do Karsina przyszedł Jan

Szalewski /peeud.Soból/. Soból zaprzysiągł mnie do organizacji, dając mi pseudonimjiegina /jak dziewczynka, którą wychowywałam/ i powiedział, że będę pełnić funkcję łączniczki.

^ Potem poznała* Jaskółkę /Stef.Lesikowską/ i potem stale kontaktowałam się z Jaskółką wyjeżdżając do Kościerzyny, lub do Starogardu z rozmai­

tymi meldunkami - co w tych meldunkach było - oczywiście, nie wiem.

. Pamiętam dobrze pierwsze moje, konspiracyjne zadanie* Soból wysłał V mnie z meldunkami do Starogardu do P.ITogi /był również w AK/ U Nogi

była jak4ś pani i wysoki mężczyzna - później dopiero dowiedziałam się, v że był to "Dan”.- /Dan - czyli naucz.Stefan Gus był u mnie po wojnie,

przeżył okupację, mimo że‘ na jego głowę wyznaczona była nagroda przez gestapo/.

4

(5)

Oddałam papiery, które przywiozłam a wracając wiozłam z kolei dla Sobola meldunki w pudełku od zapałek. - Jeszcze raz widziałam się z Danem - mianowicie pewnego dnia spotkła oń się u mnie z Sobolem.

Innym razem Jechałam do Starogardu, bez zezwolenia /Polacy musieli mieć zezwolenie na przejazd/* Wiozłam papiery od Sobola ukryte na

piersi, Ueszłam do pociągu pośpiesznego, który był wypełniony wojskiem - byłam tam jedyną ko.ietą. Nagle wchodzi kontrola, był to tzw.wagon IV-tej klasy - zaczęłam manewrować, raz wchodziłam do wagonu, raz wychodziłam, przesuwałam się na coraz to inne miejsce, odważnie, ale

jakby mimochodem* Zmyliłam kontrolę - mnie jednej nie kontrolowali, '' a taka kontrola byłaby klęską choćby z tego powodu, że nie miałam

żadnej grupy - byłam Polką, a więc nie miałam prawa jedhać żadnym pociągiem. Byłam odważna, nie chodziło mi o moje życie - chodziło mi jednak o te sieroty, które zostawiłam w domu i które by beze ranie zginęły z głodu. A dzieci te były zawsze bardzo dobre.

Potem wyjeżdżałam bardzo często^ stale z meldunkami - raz do bunkra

^ w Odrach, /między Czerskiem a Karsinem/, do lasu, do leśniczego. Dam, w lasach ukrywali się i nasi i Rosjanie, była tam również lekarz rosyj­

ski - nazwiska nie pamiętam. Pamiętam jednak, że raz zawiozłam leki dla tego lekarza-Rosjanina od kuzyna Szucy. Miałam dużo leków, umia- łam je zdobywać.'Szuca / Wąż/ zdobywał leki w różny sposób, np.zbie­

rał komplety leków i narzędzi chirurgicznych nawet z samolotów, na lotnisku w Grudziądzu, miał też leki z aptek.

Raz czy dwa razy wiozłam leki ze Starogardu /Jan Iloga dawał te leki V otrzymywał je od p^WIęokiewiczowej w Starogardzie/ dla Jaskółki.

y Jaskółkę - /Stef.Lesikowską/ poznałam dopiero w 1944 r. - już się

wtedy ukrywała, było to w Karsinie,u moicg, rodziców. Jaskółka przyszła ł' z lasu, do Karsina - moja siostra Janina Plata prowadziła ją do J.-

Rostowej do Karsina późnym wieczorem* U Rostowej mieszkała jakiś czas, bo źle znosiła pobyt w lesie, w partyzantce* Tego dnia odjażdżałam pociągiem do domu, dobrze to pamiętam.

Wszędzie w okolicy, pod Kościerzyną, od Lubni aż po Bytów, w Modrzeje- wie, niedaleko Główczewicz, w Dziewanach, w Raduniu ukrywali się par­

tyzanci. Główczewice leżą 3 km od szosy, jest to świat deskami zabity dobre miejsce dla ukrywających się, tam nie docierali Niemcy.

Ojciec mój podawał ukrywającym się jedzenie, tytoń, pomagał jak mógł.

Przez 2 miesiące ukrywałam Anglika, który uciekł z lagru w Czersku, był jeńcem, pracował jak inni Anglicy w Holzwollefabrik /fabryka wełny drzewnej/.

5

(6)

XA? fabryce tej pracował mój wychowanek i przez niego właśnie skontak­

towałam się z tym Anglikiem, kiedy mieli go wywieźć do Niemiec*

Nazwisko jogo i adres miałam, niestety zaginął* Przez 5 dni ukyywałam również w moim mieszkaniu Rosjanina, którego przyprowadził mój brat

\JJlenryk* Rosjanina tego skierowaliśmy potem do bunkra w Odrach*

Pamiętam dobrze ... przez parę dni było ich 2-ch w moim mieszkaniu - tj* i Anglik /wiek 25 lat mniej więcej/ i Rosjanin* Nagle, pewnego dnia o godz* 4*30 rano przyszła kontrola* Pytam - kto tos Polizeikon- trolle, bitte aufmaclien* Zdębiałam ze strachu, co tu robić, jest tylko 1 wejście, I piętro... Idę się ubrać - mówię, by zys.:ać na czasie*

IĄyślę ... gdzie ich ukryć. Partyzant -Rosjanin miał broń, wlazł do szafy* Anglik był wielkim tchórzem, trsęsiei się, nie może się ruszyć, położył się na tapczan, pod pierzyną, włosy mu wyglądały z pościeli.

Ja nie ubrałam się wcale, tylko w nocnej koszuli otwieram Niemcom dazwi* Wchodzą - policjant i oficer wojskowy, pytają czy u mnie nie ukrywają się Niemcy-dezerterzy. Byłam wówczas b*szczupłaj mówię do nich, że jestem b.chora, siadam na tapczanie, by zasłonić tego Anglika /nawet po niemiecku nie mówił, tyle co nic/ i do Niemców mówię, że mam "Waisenkinder" tj.sieroty na wychowaniu - poza tym nie ma u mnie nikogo* Stali tuż koło tapczanu, a więc koło Anglika, nie odkryli jednak pierzyny, myśleli widocznie, że to jedno z dzieci moich*.*

Myślałam, że zemdleję ze strachu, aż mi ciemno przed oczyma się robiło*

Ale opanowałam się, pokazuję im zaświadczenie, że wychowuję sieroty, a to zaświadeaenie musiałam wyciągnąć z szafy, gdzie ukryty był Rosja­

nin. Dzieci wszystkie spały* Podałam Niemcom imiona dzieci i mówię, że mam suchoty* Nawet zachowywali się grzecznie, poświecili latarką pod łóżka* rozglądnęli się i wyszli* Wtedy usiadłam i zaczęłam płakać*

Było to jakieś 2 miesiące przed końcem wojny. Anglik aż do końca tj.

do wyzwolenia mieszkał u mnie*

v Kiedyś jechałam pociągiem z Bąka do Czerska, w teczce, w torbie wiozłam żywność dla partyzantów, jak zwykle byłam bez dowodu* Nagle wchodzi kontroler - n a szczęście siedziałam z moją wychowanką Reginą miała wtedy 11 lat* Zaczął kontrolę od innej łai^ki - byłam zawsze b.dobrze

ubrana, jak Niemka i kontrolujący wziął mnie widocznie za Niemkę, bo mimo że zapytał czy mnie skontrolował i ja odpowiedziałam - nie - nie sprawdzał moich toreb*

W moim mieszkaniu odbywały się częste spotkania ludzi z lasu - raz przyszło ich 5-ciu, mój wybhowanek wyprowadzał ich potem po kolei*

6

(7)

Najczęściej był jednak Soból, który ukrywał się stale, LesikowsIdLego wiadziałam tylko jeden raz u moich rodziców w Karsinie, był wówczas w kolejarskim mundurze. _ ^

Miałam też kontakt z ^ C z a r n o w s k ą z organizacji - prowadziła ona jak pamiętam wywiad dla organizacji.- Raz Soból posłał mnie do niej z jakimś poleceniem. Znałam ją z przed wojny. W roku 1944, był to

chyba początek lata - nic miał się Soból, ani Jaskółka gdzie podziać, szukało ich gestapo, a oni stanowili wówczas komendę A K po śmierci

/£■Lesikowskiego. Poszłam więc do Gabr^chowej, którą znałam dobrze i prAsiłam ją, by wzięła ich oboje do siebie. Ręczyłam za nich - Gaory- chowa zgodziła się i u niej jakiś czas przebywała i Jaskółka i Soból.

Potem, gdy u progu wyzwolenia Soból został ranny, /w czasie walki/

byli krótko oboje u mnie.

Rodzina moja wiedziała, że jestem w konspiracji, bo stale ktoś obcy u mnie był. Głównie jednak kontaktowałam się z Sobolem, no i z Jaskół­

ką. Przewoziłam żywność, leki, róż-ie papiery-meldunki głównie z

Czerska do Starogardu, potem do Bąka, Kościerzyny, Odry i Główczewic.

Z Sobolem kontaktowałam się przez łączników lub szłam wprost do niego- w Karsinie, w Czersku u Gabrychowej. Ciągle zmieniał miejsce pobytu, na początku widziałam go w Główczewicach.

Drżę na wspomnienie wszystkich tych przeżyć. Znałam też pułk.Miętkiego, poznałam go u Górnowiczów w Lubikach koło Czarnej Wody, G ó m o w i c z e

ukrywali ludzi, wspomagali partyzantów, wspomagali i mnie, inaczej nie dałabym rady wyżywić czworo sierot, Dziś - G ó m o w i c z e mieszkają w świeciu na gospodarstwie Prżechowo. Z Górnowiczami kontaktowałam /(vj się często, tam odwiozłam leki dla ewego lekarza rosyjskiego.

Sam, u Górnowiczów, na Wydmuchowie była na strychu ukryta spacja nadawcza - później jednak partyzanci musieli uciekaj do lasu, by Niemcy nie nakryli stacji. Rodzina Górnowiczów pozostała do końca polską rodziną, mtmo że mieli gospodarstwo - były to piachy ale ok.100 mórg.

/Jako łączniczka pracująca w ramach Wojskowej Służby Kobiet kontakto­

wałam się stale /od 44 roku/ z Jaskółką /Stefanią Lesikowską/ -

wyjeżdżałam do Kościerzyny lub do Starogardu z rozmaitymi meldunkami.

Co w tych meldunkach było - oczywiście, nie wiem.

Jeden raz wiozłam broń i amunicję z Bąka do Karsina ostatnim, wieczo­

rnym pociągiem. Było to ukryte w C h le b ie - n i e wiedziałam, co wiozę, ale było t o b . c i ę ż k i e . Bałam się bardzo, bo jechała# sama - Na

dworcu w 3ąku 2 mężczyzn stało na dworcu, obserwowali mnie.

7

(8)

W Potulicach byłam chyba 3 razy - siedziałam tam w obozie cała moja rodzina: wujek, ciocia ich dzieci. Woziłam dla nich żywność, tytoń ale oczywiście, nietylko dla nich.

Do końca wojny robiłam co m o g ł a m dla konspiracji - nikt z wrogów nie podejrzewał mnie, żaden Niemiec nie domyślał się tego. Utrzymywałam się z szycia - szyłam po domach i usiebie. Przez cały czas pracowałam jako służąca u tego "eingedeutsch'owanego krawca /nazywał się Lipski/

jyli to dobrzy ludzie - praca ta kryła mnie, poza tym starałam się być dobrze ubrana, jak ... Niemka. Sił dodawała młodość, wiara w klęskę Niemców, w przyszłość Polski, nie liczyłam n a żadne korzyści, ani odznaczenia.

Po wyzwoleniu w 1946 roku vjyszłam za mąż, ale mąż mój umarł w 1957 roku na raka - zostałam sama z dwiema córkami, z których jedna jest chora - przebywa stale w zakładzie leczniczym* Hie jest mi łatwo ani lekko, nawet własnego mieszkania nie mam, a zdrowie moje nie

należy do najlepszych,

%

maj 1967 r.

Za zgodność 1

Maria Wardyn

8

(9)

W . 5 \ \ W - 5 Z / W

k a r i a Wardyn z domu P l a t a A urodzona 4 g r u d n i a 1 9° 7 r . kie]

po w. C h o j n i c e , z a m ie s z k a ła w Gdyni, u l .Chylońska 1 3 7 / 6 g . ^ Z. Ł...r---;™

dała wpływu--

Podczas o k u p a c j i mieszkałam w Czersku przy ul.Dąbrowsk ieg o w trzypokojowym m i e s z k a n i u . W s t y c z n i u 1941 r . Niemcy w y r z u c i l i mnie z tego m i e s z k a n i a , gdyż wg n i c h d l a Jtolaków było ono z a duże.

W ciąg u jednego d n i a musiałam wyprowadzić s i ę wraz z czworgiem d z i e c i - s i e r o t , k t ó r e wychowywałam. Zamieszkałam w jednym pokoju na poddaszu i tam p r z e trw a ła m luojnę. Jedno z d z i e c i zmarło , n a j s t a i * r s z y - c h ł o p i e c gdy m ia ł 17 l a t w s t ą p i ł do o r g a n i z a c j i po d z ie m n e j, najm łodsz a dziewczynka m i a ł a wtedy 8 l a t . Pracowałam jako s ł u ż ą c a u k r a w c a L i p s k i e g o. Cała moja r o d z i n a b y ł a p rz eśla d o w an a p r z e z

rył 4*

niemców. P o s z u k i w a l i mego b r a t a Zygmunta, k tó ry również n a l e ż a ł do p a r t y z a n t k i , a który ukrywał s i ę gdyż c h c i e l i go w zią ść do

•j wojska n i e m i e c k i e g o . Z r o b i l i r e w i z j ę w domu u rodz iców , matka b y ł a wtedy sama w domu - n i e z d r a d z i ł a jedna k m i e j s c a p o b y tu syna - z a co s t r a s z n i e j ą z b i l i i w dwa ty g o d n i e p ó ź n i e j z m a r ł a . O jc a

a re sz to w an o . B r a t n a l e ż a ł wówczas do Gryfu Pomorskiego. Kontakto­

wałam s i ę z nim w bunkrze koło Główczewic g d z i e d o s t a r c z a ł a m żyw~

n o ś ć , l e k i o ra z ty t o n . d l a p o d z ie m ia . Tara również spotykałam s i ę z moim kuzynem Alfredem Szucą pseadonim Wąż, który p r a c u j ą c na l o t n i s k u w Grudziądzu, b y ł głównym dostawcą b r o n i d l a p a r t y z a n t k i o raz l e k a r s t w i n a r z ę d z i medycznych , k t ó r e d o s t a r c z a ł a m d a l e j .

Do o r g a n i z a c j i podżiemnej w s tą p iła m w l u ty m 1942 r o k u . Z a p r z y - s i ą g ł mnie do o d d z i a ł u p a r t y z a n c k i e g o . S z y s z k i z r a m i e n i a Gryfu

7-jĄ <r

i Pomorskiego i AK J a n S zalew sk i pseudonim S o b o l, któ rego to p o z - nałam u mego o j c a w K a r s i n i e . Otrzymałam pseudonim Mimei*a. P e ł n i ­ot

łam tam f u n k c j ę ł ą c z n i c z k i , organizowałam kwatery d l a l u d z i kons­

p i r a c j i , p r z e r z u c a ł a m sp a lo n y c h . U rodziców p o z n a ł am t e ż S t e f a - n i ę Lesikow ską-Szalew ską /pseudonim J a s k ó ł k a / , k t ó r a w tym c z a s i e l/i

■$« ukrywała s i ę u p a n i H o s t. K ie mogła tam j e d n a k długo p o z o s t a ć , c z ę s t o m u s i a ł a s i ę chować /n aw et w k o m i n i e / . Zna la zła m j e j kw a te rę w Czersku u p a n i Gabrych i tam p o z o s t a ł a razem z ‘"sobolem 'do końca wojny. B y l i poszukiwani p r z e z g e s t a p o . J a d o s t a r c z a ł a m im meldunki o r a z żywność. W moim m ie sz k an iu c z ę s t o odbywały s i ę s p o t k a n i a

l u d z i z l a s u . P r z y c h o d z i ł t a k ż e Dan / p s e u d o n i m / , k t ó r y poszukiwany b y ł p r z e z g e s ta p o - wyznaczyli z a niego n ag ro d ę « jednak p r z e ż y ł wojnę. P r z e z o s t a t n i e dwa m i e s i ą c e ukrywałam A n g lik a / u c i e k ł z l a g ­ r u / , k tó ry pracow ał jako j e n i e c w f a b r y c e wełny drzewnej , gd z ie również pracował mój wychowanek, w tym c z a s i e ukrywał s i ę również około dwóch ty godni pewien R o s j a n i n , było i c h więc dwóch. W o k r e s i e tym p rz e ży ła m s t r a s z n e c h w i l e . Pewnego d n i a o c z w a rte j rano u sły sza a

v

9

(10)

łam m a le n ie do d r z w i. Spytałam kto to « P o l i c e j k o n t r o l e , zdębiar łam i pod p r e t e k s t e m u b r a n i a s i ę poszłam ulokować moich l u d z i . Angliłov k tó ry o k a z a ł s i ę tchórzem usatadi poło żyła m na t a p c z a n i e pod k o ł d r ę « było mu widać głowę i t r z ą s ł s i ę ze s t r a c h u . R o sja ­ n i n wszedł do s z a fy « miał przy s o b i e b r o ń . J a n a d a l w n ocnej

k o s z u l i otworzyłam drzw i, wszedł n i e m i e c k i o f i c e r i p o l i c j a n t . P y t a l i czy n i e ma u mnie n i e m i e c k i c h ż o ł n i e r z y ^ d e z e r t e r ó w .

Byłam wówczas bardzo s z c z u p ł a , pow ie dzia łam że mam g r u ź l i c ę , j e s t e m P o l k ą i mam na wychowaniu d z i e c i . Podałam im dokumenty sw£je i d z i e c i , A n g lik a w z i ę l i z a jedo z n i c h / d a l e j n i e s z u k a l i Po i c h w y jś c iu słoma zamarły w nas j a umiałam t y lk o p ł a k a ć .

W c z a s i e dzia ła m wojennych ukrywałam 14 osób w tym J a s k ó k a i So­

b o l , któ ry z o s t a ł ranny i potem dość długo przebywał w s z p i t a l u . W roku 1946 w r ó c i ł z n i e w o l i n i e m i e c k i e j mój mąż. Był tam c a ł ą o k u p ac ję p ó ź n i e j z a b r a l i go A n g l i c y . Ślub w zię liśm y po w o j n i e , u ro d ziłam dwie c ó r k i . S t a r s z a /w y s z ł a z a mąż i mieszka w t e j

c h w i l i zemną/ m i a ł a 8 l a t kiedy owdowiałam. Było mi bardzo

ciężko m a t e r i a l n i e /otrzymywałam 82o,-= z ł . r e n t y / , tym b a r d z i e j , że młodsza oórka j e s t t r w a l e chora-ma wadę s e r c a , p r z e c h o d z i ł a

chorobę Heinego-Medina. W t e j c h w i l i przebywa w z a k ł a d z i e spec«

jalnym w Gdańsku. Od roku mam dobre, nowe m ie s z k a n ie je d n a k c i ą g l e c h o r u j ę , miedzy innymi mam m ia ż d ż y cę . Ciesz ę s i ę je d n a k , że j e s t P o l s k a w s p a n i a ł a * P o l s k a , z a k t ó r ą t a k kied y ś t ę s k n i ł - łam.

10

(11)

11

(12)

12

(13)

13

(14)

14

(15)

15

(16)

16

(17)

17

(18)

Plata M aria zam. Wardyn ps. „Kalina”, „Mi­

moza”, „Regina” (1907-1994), zastępczyni referentki WSK Insp. AK Tczewsko- -Chojnickiego, rej. Czersk.

Urodzona 4 XII 1907 r. w Karsinie pow.

Chojnice; córka kupców Jana i Dominiki z d.

Szuca. Wykształcenie podstawowe. W czasie okupacji mieszkała w Czersku i samotnie wy­

chowywała czworo dzieci zmarłej siostry. Pra­

cowała jako pomoc domowa u krawca (im. n.) Lipskiego (ul. Chojnicka). W 1941 r. Niemcy wysiedlili j ą z dziećmi z trzypokojowego miesz­

kania na poddasze. W pierwszej połowie 1942 r.

pod ps. „Regina”, „Mimoza” została zaprzysię­

żona do TOW „G ryf Pomorski” przez poznanego u ojca Jana Szalewskiego ps.

„Soból” (kmdt. „Gryfa” na pow. kościerski). Była łączniczką, kurierką i kwater- niczką. Od listopada 1943 r. w AK ściśle współpracowała ze Stanisław ą Lesi- kowską. referentką Obw. WSK Insp. Tczewsko-Chojnickiego. Była też łącz­

niczką i kurierką „Sobola” do Starogardu i Chojnic w kontaktach ze Stefanem Gussem ps. „Dan”, Stanisławem Lesikowskim ps. „Las”, Bernardem Szczęsnym ps. „Sęk” (kmdt Obw. AK Chojnice), M arią W ika-Czamowską (z d. Dziarnow- ską) łączniczką i wywiadowczynią Obw. AK w Kościerzynie. Przerzucała broń, komplety narzędzi chirurgicznych, leki dostarczane przez Alfreda Szucę ps.

„Wąż” (pracownika lotniska w Grudziądzu) dla „Sobola” do bunkrów w rej.

Główczewic pow. Chojnice i na punkt kontaktowy w Karasinie przy ul. Długiej (mieszkał tam jej ojciec). Punkt odbioru leków znajdujący się u Jana Nogi

108 /l«32><3 ' ' / ) & ] p * / ^

w Starogardzie zaopatrywała z pomocą członkiń konspiracyjnego PCK Heleny Lange, Elżbiety Więckiewicz od 1944 r. referentki WSK Obw. AK Starogard Gd. W ramach WSK organizowała służbę sanitarną (m.in. drużyny ratownicze), łączność, szyła też odzież i prowadziła kwaterę dla partyzantki. Na polecenie J. Szalewskiego ukrywała rannego spadochroniarza radzieckiego i dostarczała leki lekarzowi grupy „W ołga”, kwaterującemu u Gómowiczów w Libikach k.

Czarnej Wody. W 1944 r. wprowadziła do konspiracji Rozalię Gabrych z Czer­

ska, zaopatrywała w środki medyczne znajdujący się u niej punkt sanitarny z rannymi i chorymi partyzantami. U R. Gabrych przygotowała kwaterę dla ukrywającej się od września 1944 r. do marca 1945 r. Stefanii Lesikowskiej ps.

„Jaskółka”.

W 1946 r. wyszła za mąż, wychowała dwie córki; od 1956 r. wdowa. M iesz­

kała w Gdyni. Zmarła 16 VI 1994 r.

Odznaczona: Medal Zwycięstwa i Wolności (1972), Krzyż Partyzancki (1976).

APAK, T.: Plata-Wardyn M., Gabrych R., Lesikowska-Szalewska S., Więckiewi- czowa E.

Elżbieta Skerska

18

(19)

19

(20)

20

(21)

21

(22)

22

(23)

23

(24)

24

(25)

25

(26)

26

(27)

27

(28)

28

(29)

29

(30)

30

(31)

31

(32)

32

(33)

33

(34)

34

Cytaty

Powiązane dokumenty

Istotnie, gdyby dla którejś z nich istniał taki dowód (powiedzmy dla X), to po wykonaniu Y Aldona nie mogłaby udawać przed Bogumiłem, że uczyniła X (gdyż wówczas Bogumił wie,

Obecnie ży- jemy w burzliwej epoce gwałtownej globalizacji, od której, jak się zdaje, nie ma odwrotu, zatem z dużą dozą prawdopodobieństwa mo- żemy zakładać, iż już

Właśnie z powodu owej aktywności organizacyjnej Zarząd Główny PFJ zdecydował się przekształcić tutejszy klub w oddział Federacji, powołując równocześnie

Trochę lepiej przedstawia się sprawa samej stolicy Roztocza i jednej z „pereł polskiego Renesansu” - Zamościa, ale publikacje na temat tego miasta są już w

W dniu 22 maja 2007 roku, już po raz czwarty odbyły się warsztaty studenckie „Miasta bez Barier”, orga−. nizowane przez Wydział Architektury

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

osób na terenie Żoliborza, Bielan i Łomianek, jest dowo- dem na to, że właściwa organizacja pracy i sprawny zespół osiągający dobre efekty może skutecznie działać w modelu

pokoloruj brązowym kolorem, narysuj ładną ramkę wokół krzyża i jasno