Stanisław Pamuła
"Człowiek wobec śmierci : aspekty
psychologiczno-pastoralne", red.
Józef Makselon, Kraków 2005 :
[recenzja]
Studia Psychologica nr 6, 294-297
Ks. Jó zef M akselon (red.), Człowiek wobec śmierci. A spekty psychologiczno-pastoralne, K raków 2005, W ydaw nictwo N aukow e Papieskiej A kadem ii Teologicznej w K rakow ie
R e d a k to r recenzow anej pozycji, ks. Jó zef M akselon, w swej pracy naukow ej k oncentrow ał się n a dwu zasadniczych w ątkach myślowych. Z jednej strony był to pobyt p ap ież a Ja n a Paw ła II w Polsce, w idziany bardziej o d strony psychologicznej, aczkolwiek nie tylko. S tarał się o opis i analizy psychologiczne respondentów , co utrw alało św iadom ość k o n ta k tu z O jcem Świętym, w ię cej, sw oistego pozostaw ania z nauczaniem naszego ro d ak a w myśli Polaków . Jed n ak z drugiej stro ny, co trz e b a zdecydow anie pow iedzieć, że spraw a śm ierci człow ieka (grecki term in thanatos) sta w ała się w ręcz przysłowiowym kw iatem paproci, k tó reg o cały czas w swej pracy naukow ej p oszuki w ał i dalej poszukuje. Począwszy o d pozycji „Struktura wartości a podstaw a wobec śmierci. Studium
z tanatopsychologii”, przez „L ę k wobec śmierci. Wybrane teorie i badania psychologiczne" , oraz w ie
le artykułów odnoszących się do tej tem atyki, po o statn ią pozycję, k tó ra jest ow ocem zorganizow a nego przez niego sym pozjum . Jej tytuł brzm i: Człowiek wobec śmierci. A spekty psychologiczno-pa
storalne. Prace te, to je d n a w ielka i p o g łęb ian a rzeka d ra m a tu um ierania, który staje się udziałem
człowieka. Pozycja o tyle interesująca, iż dom inuje tu myśl psychologiczna, idąca w głąb człowieka, który poddaw any był badaniom . Czy słusznie w ięc czyni au to r, skoro nasze hic et nunc wysyca a n a lizą świadom ości, k tó ra jakoś przy różnych okazjach śm ierci nas dotyka, jed n a k też o d niej nie d a je się nam ucieć. D ość w spom nieć śm ierć bliskich, sam obójstw a, trzęsie n ia ziem i itp. Je d n a k ks. M akselon to wszystko w erbalizuje, analizuje i opisuje. W iadom o bow iem wszystkim, iż płacz ro dzącego się dziecka jest już zapow iedzią dnia śm ierci. O d tego fak tu śm ierci, k tó ra m a nastąpić, niestety, nie m a ucieczki. Ta rzeczywistość, przez p rezen to w an e referaty, w yraźnie uk azan a jest w recenzow anej pozycji.
Całość składa się zasadniczo z dwu części. N ajpierw w prow adza nas w interesujący i n a d e r p o głębiany o bszar analiz teoretycznych n a te m a t śm ierci (s. 11-140). Spraw a o tyle w ażna, że już p o n a d 20 la t te m u w Papieskiej A kadem ii Teologicznej w K rakow ie „ .. .rozpoczęły się system atyczne w ykłady z tanatopsychologii, k tó re kilka la t później były rów nież kontynuow ane w K U L ’ (s. 7). Ty powym przykładem tej postawy, jest ks. Czesław C ekiera, który tych spraw dotykał, w szak zajm u jąc się zagadnieniam i patologii społecznej, narkom anii, psychologii klinicznej, te ra p ii i tym zag ad nieniom bliskimi spraw am i, nie m ógł uciec o d sprawy śm ierci. Przyw oła w ięc w swym referacie rzeczywistość życia, sam obójstw a i śm ierci, w szak napisze, iż „ . p y t a n i a o sens istnienia i jakość życia n ależą do najbardziej podstaw ow ych i bardzo w ażnych". Ważnych, bo to w ielkie pytanie Szekspira: to be, or not to be, dotyka każdego człow ieka (s. 12). Z auw aża je d n a k a u to r artykułu, iż były okresy szanow ania ludzkiego życia, swoistej czci śm ierci, zaś m iniony X X w. świadczy o dew a luacji ludzkiego życia. To czas w ojen, łagrów, pieców krem atoryjnych, holokaustu, w spółczesnych sposobów uśm iercania ludzi, ja k chociażby to, co stało się już w tym w ieku (X X I) w U S A czy H isz panii, gdy człow iek przygotow uje śm ierć człowiekowi z przedziw ną prem edytacją i perfidią. Jeśli w III R zeczpospolitej Polskiej w 2000 r. po p ełn iło sam obójstw o 5841 osób, zaś ok. 60 tysięcy p o dejm ow ało próby sam obójcze, to fakt śm ierci staw ia w iele pytań. Są on e kierow ane do przedstaw i cieli rodzin, różnych społeczności, w ładz państwow ych, ale i lekarzy, psychologów, psychiatrów , teologów im bliskich profesji.
Blisko myśli ks. C ekiery p ozostaje ks. M arian W olicki, w szak po strzeg a śm ierć człowieka, jako aspekt czasowości ludzkiego życia. Jak napisze, przez śm ierć człow iek „ . t r a c i nie tylko ciało i św iadom ość, ale rów nież czas, który jest ściśle związany z m a te rią i p rzestrzen ią" (s. 102). K reśli więc te n duchowy aspekt życia ludzkiego i pow iada, iż ta k w idziany człow iek d eterm in u je w lu d z kiej myśli to, co nazywamy nieśm iertelnością. „D uchow e Selbst jest bow iem tym, co się ciągle staje,
a staje się w pełn i dopiero w śm ierci” (s. 103). Ta dym ensja ludzkiego życia, idąc za w ielom a myśli cielam i, szczególnie za V. E. Franklem , naw iąże do starego adagium prim u s vivere, deinde philoso-
phari, je d n a k tłum aczyć je będzie niejako wspak. G łó d sensu życia, tego chleba duchow ego, wcale
nie jest mniejszy o d w ym iaru m aterialnego. Taka po staw a lek arza czy psychologa jest o tyle słusz na, ile ludzie pracujący w służbie zdrow ia - ja k uw aża H . P era - nastaw ieni są n a leczenie k o n k re t nej choroby, naw et w stanach term inalnych, co opisuje ks. M arian S tepulak (s. 78). W skazuje więc n a p o trzeb ę po szerzan ia i pogłębiania psychologii o w łaściwą postaw ę pom ocy św iadczonej czło wiekowi chorem u, ja k i nauczanie jej stu d en tó w medycyny.
W spółcześnie, coraz częściej w stanach term inalnych ludzie skazani są n a sam otność. N aw et, gdy stan term inalny dotyka członka rodziny, a jego bliscy o piekują się nim , to zap o m in a się, iż sa m otność m a w iele dymensji: fizyczną, psychiczną, duchow ą, religijną. Jest to rzeczywistość n ad er tru d n a, często cięższa niż w cześniejsze niełatw e życie. A n n a L ataw iec, opisując te zdarzenia, w ska zuje n a kreatyw ną rolę rodziny, bliskich, je d n a k nie tylko. B rak tego oto czen ia pozw ala au to rce na n a d e r m ocne stw ierdzenie, iż prow adzi to do destrukcji ongiś form ow anej osobow ości człow ieka (s. 47). Tak odnotow yw ana śm ierć, stan ie się dla s. A gnieszki Z auchy p odstaw ą do u k azan ia myśli A n toniego K ępińskiego. R zecz o tyle interesująca, iż ja k kiedyś pow iadał ks. J. T ischner, to w ła śnie K ępiński „ .n ie s tr u d z e n ie p en etro w ał n ied o stęp n e dla innych pokłady ludzkiego bó lu ” (s. 111). D latego a u to rk a przyw oła słynne zd an ie K ępińskiego, iż „m iłość jest jednym z najsilniej szych antidotów n a uczucie lę k u ” (s. 137). W tym kontekście w prow adza słow a pisane w ielkim i li teram i, ja k „D rugi” czy „Tajem nica”, co czytelnika prow adzi do sacrum , pow iedzm y, jeszcze b a r dziej w obliczu śm ierci.
K azim ierz D ąbrow ski, p a trz ą c n a te dośw iadczenia ludzkiego życia, w prow adził te o rię d ezin te gracji pozytywnej. Rzeczywistość bow iem śm ierci swoiście wpływa n a kształt osobow ości człow ie ka. M oże tej osobow ości zaszkodzić, ale m oże jej tak że p o m ó c w kształtow aniu bogatszego św iata w ew nętrznego. Tak w ięc form acja siebie z uw zględnieniem tej praw dy o życiu, m a tym samym wpływ n a relacje m iędzyludzkie. N ie uciekając się do p rzesłan ek religijnych, Jo a n n a M ikołajczyk napisze, iż w tym zakresie ks. M akselon pójdzie o k ro k do p rzodu, w szak „ .p o s t a w a w obec śm ier ci jest stru k tu rą w ielow ym iarow ą” (s. 67, p o r. s. 51). K ierow nik K atedry Psychologii R eligii już nie om aw ia tych trzech aspektów w obec śm ierci, w szak to czynił w cześniej (1983), je d n a k dochodzi do prow okującego w niosku, iż „ .n a jb a r d z ie j znacząca w dośw iadczeniach granicznych będzie głębia osobow ościow a i religijna tych, którzy w niej uczestniczą” (s. 57). D latego dym ensje osobowości, więcej, religijne nastaw ienie, m oże p om agać w przezw yciężaniu d ra m a tu śm ierci. U w aża, iż p o tw ierdza to prak ty k a kliniczna. Ja k w ięc te n w ym iar śm ierci przedstaw ia się w b adaniach psycholo gicznych? Z w raca n a to uw agę druga część recenzow anej pozycji.
P o zo stałe tytuły tej części p racy stanow ią e fek t b a d a ń i sw oistego praxsis tych, którzy często, pytani, ze rk a ją te ż i n a k o n iec swego życia. Co in teresu jące, to fakt, iż nie są to tylko ludzie s ta r si, gdy śm ierć staje się n a tu ra ln ą k o le ją życia, ale ta k ż e m łodzi resp o n d en ci, ba, naw et dzieci, k tó re stają w obliczu k o ń c a swego życia. Ta część p rezen to w an y ch tu artykułów sprow adza się do trzech obszarów em pirycznych. Je s t to najp ierw w izja śm ierci ze w zględu n a w łasną religijność, po w tó re, dośw iadczany u b adanych lę k p rz e d śm iercią, i w reszcie, po trzecie, kondycja ludzi h o spitow anych w obliczu śm ierci. B ad an ia te m o g ą też być om aw iane ze w zględu n a w iek b a d a nych, w szak dotyczą opinii dzieci, m łodzieży i starszych, co niew ątpliw ie ze zrozum iałych w zglę dów różnicuje odpow iedzi.
B a d a n e dzieci i m ło d zież nie m a ją m o że ta k w yraźnie św iadom ość śm ierci ja k o fak tu , je d n ak tow arzyszy im stale lęk, ilek ro ć się teg o z a g a d n ie n ie dotyka. N ie d y skutują o tych s p ra w ach, a n a pew no n ie p y ta ją czułby się, m łody człow iek, gdyby m iał u m ierać, czy ta k , ja k w ów
czas gdyby trz e b a byîo p o żeg n ać kogoś z rodziny lub z bliskich (ks. R o m u a ld Jaw orski, P io tr Św iercz). T aka re c e p c ja tej spraw y m o że m ieć zw iązek ze w spółczesnym konsum pcyjnym sty lem życia, gdy tr a n sc e n d e n c ja n ie staje się d e te rm in a n te m ludzkiego życia. D la te g o o. M iro sław B a rto s b ad a ją c 80 osób w w iek u 19-20 la t stw ierdzi, iż nie k to inny, ale ro d z in a je s t z o b o w iązan a do m ó w ien ia i ła g o d z e n ia lę k u p rz e d śm iercią. Z a n ie d b a n ie teg o ze stro n y rodziny m o że pow odow ać n asilen ie lę k u i obaw p rz e d śm iercią. A u to r u w aża w ięc, iż u św iad am ian ie tej spraw y w ro d zin ie, n ie tylko u czu la w szystkich n a relacje ro d z in n e czy m iędzyludzkie, ale ta k ż e w skazuje n a sens ludzkiego życia, k tó ry każdy człow iek jak o ś p ra g n ie rozum ieć. S to so w an a S k ala Postaw w obec Śm ierci p ro w ad zi do w niosku, iż śm ierć w bliskich k ręg ach d e te rm in u je bad an y ch do m ed y tacji n a te m a t śm ierci o so b istej (s. 311). G łę b ia przeżyw anego d ra m a tu m o że staw ać się b u d u lcem dla św iadków w ra m ach w ięzów krw i, co je s t niew ątpliw ie głębokim a r g u m en tem p o staw osób badanych.
N a te n aspekt głębi śm ierci z p u n k tu w idzenia przeżyw anej religii zw raca uw agę dwu badaczy (ks. B ronisław G rulikow ski i ks. L eszek Jażdżew ski), autorów interesujących analiz w śród K aszu bów. Co w arto podkreślić, są to respondenci (60 pracujących w W ehrm achcie), którzy udzielali o d pow iedzi w 1995 r., a w ięc m ając już za sobą spory okres życia, co więcej, mówili o sobie jako o lu dziach m łodych. O tóż k u ltu ra sacrum to nic innego, ja k głęboka in ternalizacja św iata sakralnego. Ten objaw religijności, jakim jest np. m odlitw a codzienna, to najpierw znak wychowywania religij nego w rodzinie, n astęp n ie au todeklaracji m iejscowej ludności, co charakterystyczne, bez w zględu n a w arunki życia. M a te n sposób m yślenia coś z polskiego zwyczaju, jest je d n a k w zm acniany dyscy p lin ą lokalną, zn an ą te ż i N iem com .
L ęk p rzed śm iercią jest rzeczywistością wszystkich ludzi, co przybliżał A n to n i K ępiński: „Tłem ludzkiej egzystencji jest lę k p rz e d śm iercią” (zob. M akselon, L ę k wobec śmierci, s. 7). Myśl, k tó ra nie budzi w ątpliwości zd erza się z inną, cen n ą w iadom ością, m ianow icie dedykacją przez a u to ra tej pozycji swej m atce, gdy pisze: „Tej, k tó ra nie obaw ia się ani życia, ani śm ierci”. O tóż, w pew nej m ierze odpow iada n a tę reakcję o b u resp o n d en tó w w ynik b ad ań ks. M arian a W andrasza, który za uw aża, iż ludzie religijni w idzą śm ierć jako je d n ą z w artości, k tó ra przejaw ia się w możliwości .zjednoczenia się z Bogiem , a w ięc z Kimś, kto jest ich isto tą w iary” (s. 332). O bok tego typu r e ligijności ortodoksyjnej a u to r w prow adza także drugi typ religijności relatyw izm u historycznego i w reszcie trzeci, typ krytycyzmu zew nętrznego. Pojęcie drugie, m oże naw et bardzo pragm atyczne, czy jed n a k ze w zględu n a nazw ę („relatywizm historyczny”) przy badanym okresie życia, nie jest zbyt preten sjo n a ln e? „H isto ria”, „historyczność”, to p o jęcia z p u n k tu w idzenia m erytorycznego ja k i kw antytatyw nego, k tó re zwykło się w iązać z pow ażniejszym okresem życia, niż tylko z u d z ia łem b adanego resp o n d en ta.
Trzeci a sp ek t em p irii w o b ec śm ierci to artykuły p rzybliżające aktyw ność hospicyjną. Ks. M a ria n W andrasz ro z d a ł 250 a n k ie t w śró d osób p rzew lek le chorych, z czego 192 p e łn e i p o p raw n e o d p o w ied zi p o d d a ł analizom . W yraźnie w śró d b ad an y ch zauw ażono g ru p ę „ . o dużym u z a le ż n ie n iu o d B oga ( . ..) [osób, k tó re] odczuw ają p o trz e b ę pom ocy B ożej, jak o koniecznej dla w ła snego is tn ie n ia ” (s. 341-2). Je d n a k b a d a n ia jeszcze b ard ziej w skazują, iż św iadom ość zależności o d B oga, Je z u sa C hrystusa, m a m ocny w pływ n a relacje z drugim człow iekiem , często tym d o św iadczonym czy obsługującym chorych. A u to r arty k u łu uw aża, iż te n k o n ta k t w in ien stać się p rz e d m io te m kolejnych b ad ań , co do sp o sobu, c h a ra k te ru i okoliczności o p iek i n a d p rzew lek le chorym i.
R uch hospicyjny, aczkolw iek m a swe k o rz e n ie w A nglii, to osobow o sięga do k ra ju n a d W i słą dzięki żydow skiem u u chodźcy z W arszawy, D aw idow i Taśm ie, i p óźniejszej le k a rc e , Cicely S au n d ers, k tó r a założyła H o sp icju m św. K rzysztofa w L ondynie. K ręgi in te le k tu a ln e i religijne
w K rakow ie, śled ząc te n w ym iar londyńskiego życia, doprow adziły w la ta c h 70. u b ieg łeg o w ie k u do p o ch y len ia się n a d u m ierający m i n a choro b y n o w otw orow e w szp italu S. Ż ero m sk ieg o w N ow ej H u c ie czy p ry w atn ie w dom u. Ten o śro d e k staje się w zorem d la K ościoła w G d ań sk u , P o zn an iu a w drugiej p o ło w ie la t 80., w w ielu p o lsk ich m iastach . N ie idzie tylko o n ie p ra w d o p o d o b n ą p o p u la rn o ść tych ośrodków , tra k to w a n ie śm ierci jak o e ta p u ludzkiego życia, bo ja k n ap isze p re z e s H o sp icju m w K rakow ie, J o la n ta S tokłosa, je st to odczytyw anie E w angelii, w iele p o staw sam ary tań sk ich , w ięcej, je s t to p ro te s t p rzeciw e u ta n a z ji, k tó r a w k racza w n iek tó ry ch k ra ja c h w p rzepisy p raw n e. N ie p ra w d o p o d o b n ą zasłu g ą w tym dziele je s t te ż w o lo n ta ria t hospi- cyjny, n a p rzy k ład L u b elsk ie H o sp icju m dla D zieci im . „M ałego K sięcia". Także i w tym przy p a d k u d o jrzała osobow ość w o lo n tariu sza , często o d w o łu jąca się do religijnych p rz e sła n e k , sta now i niew ątpliw ą ra c ję tw o rz e n ia teg o ro d z a ju placów ek. P o m o c d la tych, k tó rzy przybyw ają do hospicjum , p rz e k o n u je często w szystkich, k tó rzy ta m p ra c u ją , o p o trz e b ie głębi, dojrzew ania duchow ego i p e łn e j au to realizacji.
N ie ulega w ątpliwości, iż recenzow ana p ra c a jest dodatkiem do kroków w zakresie myśli tan a- topsychologicznych, k tó re naw et gdy dotykają finalnej, to jed n a k tylko części ludzkiego życia. Jeśli w K rakow ie n a ul. K opernika jest n a budynku nap isan e T h eatru m A natom icum , to chociaż idący tam profesjonalny badacz w białym fartu ch u pochyla się n ad człow iekiem i m a do czynienia z tym ludzkim physis, to nie m o żn a zagubić tak że ludzkiej psyche, co stało się przedm iotem rozw ażań, b ad ań i analiz w om aw ianej pozycji. G o e th e m iał w chwili swej śm ierci wołać: M ehr L icht! Faktycz nie, p ra c a ta przynosi tro c h ę więcej św iatła n a te n tem at, prow okuje do kolejnych b ad ań i refleksji naukow ych w tym zakresie.
ks. Stanisław Pam uła
Philip G. Z im bardo, M ichael R . L eippe, Psychologia zm iany postaw i wpływu społecznego, Po znań 2004, Zysk i S-ka W ydawnictwo
Z różnicow ane postaw y ludzi w obec zjawisk społecznych i nas sam ych n ieu stan n ie spostrzega my, poddajem y ocenie i przetw arzam y. Jesteśm y nieprzerw anie p o dm iotem ludzkich postaw , n a w et jeśli tego sobie nie uśw iadam iam y. N iestety, ludzie częstokroć traktow ani są przez innych, rów nież najbliższych, w sposób przedm iotow y. Człow iek m oże w ięc w skrajnych przypadkach stać się o fiarą postaw innych ludzi. Istn ieją ścisłe pow iązania m iędzy psychologią postaw a w iktym olo- gią, w tym w iktym izacją - ro zu m ian ą m .in. jako p ro ces staw ania się ofiarą. W przypadku osób działających w ram ach przestępczości zorganizow anej m o żn a m ów ić bezpośrednio o postaw ach przestępczych. N ależy też w yróżnić postaw y o kołoprzestępcze - m ogące doprow adzić do p rz e stę p stw a (w idoczne u potencjalnych sprawców przestępstw ), ułatw iające przestępczość (przejaw iane naw et nieśw iadom ie, np. przez przyszłe ofiary), przem ilczające zjawisko przestępczości (poszcze gólni członkow ie społeczeństw a n ie chcą zauw ażać tego zjawiska, np. ze strachu; całe społeczności uciekają o d k onfrontacji z przestępczością, np. ze w zględów politycznych).
R ecenzow ana książka m a znaczący w yróżnik - będzie studiow ana p o d innym kątem przez np. przez psychologa społecznego, pracy, reklam y, rozw oju, sądow ego i p en iten cjarn eg o czy psycholo ga resocjalizującego. Jako psycholog resocjalizujący, p o d tym kątem rozw ażam treści tej pracy. Podstaw ow e zad an ie resocjalizacji to ukierunkow yw anie postaw , konstruow anie system u postaw i w artości prospołecznych oraz elim inow anie (chociażby stopniow e) wpływu negatyw nego, wyzwa lającego czyny przestępne.