Urszula Krawiec
Nowe rozwiązania ontologiczne
Russella w końcowych fazach jego
doktryny
Studia Philosophiae Christianae 13/1, 248-263
1977
nego o k resu , lecz także m onolityczny obraz (choć w ykonany te ch n ik ą m ozaiki), k tó ry u d o stę p n ia d zieje k sz tałto w an ia się w iedzy w idziany w n iezm iern ie oryginalnie ale zasadnie w y b ra n e j p ersp e k ty w ie filozo ficznej. D obrze się stało, że o n a u k a c h X V w ieku pow iedział nam ty le ciekaw ych rzeczy i ta k p ię k n y m językiem h isto ry k filozofii jako hi sto ry k filozofii i p raw d ziw y h u m a n ista , bo w ów czas w każdej chyba w iedzy szukano lud zk iej m ądrości i szukano najczęściej filozoficznie.
U R SZU LA K RA W IEC
NOWE ROZWIĄZANIA ONTOLOGICZNE RUSSELLA W KOŃCOWYCH FAZACH ROZWOJU JEGO DOKTRYNY
B e rtra n d R ussel (1872—1970) należy do ty c h filozofów, k tó ry c h p ra ce bu d ziły pow szechne zainteresow anie. Jego dorobek n aukow y obej m u je n iezm iernie o bszerną p ro b lem aty k ę . Je d n ak ż e nazw isko Russela je st zw iązane p rze d e w szystkim z p ra c a m i z zak resu filozofii, logiki i m a te m a ty k i. O siągnięcia nau k o w e w ty c h dziedzinach zadecydow ały o roli ja k ą z a ją ł w św iecie k u ltu ry . Jego dzieła filozoficzne w yw oła ły żyw y oddźw ięk w e w spółczesnej filozofii. P ro g ram R ussella zm ie rz a ł do b u d o w an ia filozofii w oparciu o m etodę n a u k o w ą.1 W pełni u św ia d am iał sobie fak t, że d aw n ie j filozofia przyspieszała rozw ój n a uki; obecnie zaś o d w ro tn ie, n au k a je st m otorem rozw oju filozofii. To p rze k o n an ie zn a jd u je odbicie w całej jego tw órczości. M otyw em u p ra w ian ia filozofii było d la niego d ążenie do ab so lu tn ej pew ności wiedzy. Jego p o szu k iw an ia u k azały m etodę filozoficzną sp rzy ja ją cą poznańiu. R acjo n alisty czn a p o staw a R u ssella w y ra ża ła się w p odw ażaniu każ d ej tezy, k tó ra nie byłab y sam a przez się oczyw ista lu b n ie op ierała się n a oczyw istych w yw odach, m a jąc y ch p o d staw ę w rów nie pew nych p rze słan k a ch . P rz y w iąz u jąc w agę jed y n ie do arg u m en tó w , zm ieniał opi nie na w iele s p ra w w zależności od w y su w an y c h ra c ji i w m ia rę ja k p ro b lem d o k ład n ie p rzeb ad ał. W idział p o trzeb ę uzasadnionej zm iany po g lądów oraz dalszej k ry ty cz n ej ich oceny. W k onsekw encji sp ra w ia to w ra że n ie niespójności jego m y śli filozoficznej. Ale je st to pozorna nie spójność, w y n ik a ją c a w łaśnie z te j specyficznie p o ję tej m etody filozo ficznych dociekań, w k tó re j k ażdy k ro k nap rzó d był k ry ty k ą poprzed niego stan o w isk a.
Z ag a d n ien iam i w iodącym i w an alizach filozoficznych R ussella są je go ro zw aż an ia ontologiczne. R ozw iązań, do k tó ry ch doszedł w dziedzi nie ontologii nie podał w p ostaci gotow ego, zw artego system u. N aw et 1 P or. Logic and. K now ledge: E ssays 1901—1950, ed. В. C. M arsh, L ondon 1956, A llen and U nw in L dt., 339.
nie p ró b o w ał dokonyw ać w ielkich syntez. Jego k o ncepcja ontologiczna przechodziła k ilk a faz, k tó re były w ynikiem osobliw ej m etody filozo ficznych dociekań. Je d n a k za n ajw a żn iejsz e re z u lta ty , do k tó ry ch do szedł w te j dziedzinie, należy uznać ro zw iązan ia p rez en to w an e w ko ń cowych fazach rozw oju jego dok try n y . C hcąc zre k o n stru o w a ć poglądy ontologiczne R ussella i p rzed staw ić ich rozw ój w p o rzą d k u chronolo gicznym należałoby, spośród ogrom nego d orobku naukow ego tego fi lozofa, w y b rać i w pełni w ykorzystać jego w szystkie p rac e filozoficz ne. O ile je d n a k początkow e etap y jego poglądów były w ielo k ro tn ie o pracow yw ane (w Polsce zajm ow ała się nim i m. in. M. O ssow ska, k tó ra o p u b lik o w ała w ażną p rac ę na te n te m a t w 1924 r)2, to ich p ó źn iej sze fazy bad an o stosunkow o m niej. W tej sy tu a c ji w ażnym zagadnie niem je s t p rze d staw ie n ie rozw iązań ontologicznych R ussella w jego o sta tn ic h fazach nau k o w ej tw órczości. W tym celu szczególną uw agę należy zw rócić n a dw ie n iezm iernie w ażne p ra c e pow stałe w końco w ym okresie jego działalności tj. A n In q u iry in to M eaning and T ru th oraz H u m a n K now ledge: Its Scope and L im its. P ozycje te są u w ień czeniem jego w szystkich dotychczasow ych ro zw ażań z dziedziny onto- logii. Na ich p rzy k ład zie n ajlep iej u w idacznia się m o d y fik a cja ro zw ią zań filozoficznych R ussella w sto su n k u do etap ó w w cześniejszych.
Filozoficzny rozw ój koncepcji ontologicznej R ussella to, m ów iąc s k ró towo, droga od n e u tra ln eg o m onizm u poprzez ew entyzm do m etafizyki jakości, k tó rą należy uznać za „ostatn ie słowo” R ussella w dziedzinie ontologii. P oniew aż najw ażn iejszy m etap em , n iejak o rozpoczynającym ro zw ażan ia ontologiczne R ussella, je st faza n azy w an a n e u tra ln y m m o- nizm em , p ra c a skrótow o p rze d staw ia głów ne tw ie rd z en ia tego o kresu. N astęp n ie u k az u je przejście od w cześniej p rez en to w an e j te o rii dan y ch zm ysłow ych do koncepcji zdarzeń a w ięc do tzw. ew entyzm u oraz s tr u k tu rę rzeczyw istości n a gru n cie ew entyzm u. P rz y tej o kazji p rze d staw ia, zaproponow any przez R ussella, sposób k o n stru o w an ia p rze d m iotów fizycznych jako k la s zdarzeń. W iąże się to z rozróżnieniem p rze strzen i fizycznej i p ry w a tn e j p rze strzen i p erc ep cy jn ej. To rozróż nienie rozw iązu je p roblem sto su n k u przyczynow ego m iędzy rzeczą fi zyczną a jej w yg ląd am i w różnych m iejscach. E w entyzm p row adzi R u ssella bezpośrednio do ontologii jakości, k tó rą należy uznać za now e a zarazem o sta tn ie rozw iązanie, ja k ie p rze d sta w ił w dziedzinie onto logii. P oniew aż k o ncepcja jakości w iąże się u R ussella z zagadnieniem s tr u k tu r y języka i jego re la c ji do s tru k tu r y św iata, o statn im ak c en tem p rac y będzie zw rócenie uw agi w łaśn ie na te n p ro b lem , w sk az u ją cy ja k z te o rii języka u R ussella m ożna odczytać jego koncepcję
ontolo-2 Por. M. N iedźw iecka-O ssow ska, O ntologia B ertranda R ussella,
gii. P re ze n to w an a p ra c a z założenia m a c h a ra k te r w y łącznie rek o n s tru k c y jn y . D latego nie p o d ejm u je się w n ie j polem iki i d y sk u sji z p rze d sta w ia n y m i poglądam i R ussella. C elem p rac y je s t p o kazanie no w ej (w sto su n k u do chronologicznie w cześniejszej), b ard z iej k o n s tru k ty w n ej koncepcji ontologicznej R ussella. A u to rk a m a nadzieję, że o trz y m a n y r e z u lta t p rac y będzie p ew nym w kład em , p o rzą d k u jąc y m d o ty c h czasow ą w iedzę o końcow ych poglądach ontologicznych tego filozofa.
1. Ź ródeł w łasn ej koncepcji ontologicznej u R ussella należy szukać w jego rozw ażaniach epistem ologicznych. One to zapoczątkow yw ują w ażny e tap w rozw oju jego m yśli filozoficznej, zw any n e u tra ln y m m o- nizm em . D o k try n a tego okresu, po ra z pierw szy p rez en to w an a już w 1921 r., za w iera ideę: „zarów no dusza ja k i m a te ria nie są o sta te cz n y m i ro d z a ja m i su b stan cji, z k tó ry c h sk o n stru o w an y je st św iat, lecz są k o n stru k c ja m i logicznym i, zb udow anym i z m etafizycznie n e u tra l n ych elem e n tó w” . 8 N aczelna teza, k tó rą a u to r p rze d staw ił i b ro n ił w ty m ok resie za w a rta je st w tw ie rd z en iu : „m ate riał, z którego zbudo w an y je st św iat, jeżeli trzy m ać się tego co nam m ów i dośw iadczenie, sk ła d a się w edług bronionego przeze m nie stan o w isk a, z niep rzeliczal n ej ilości przejściow ych elem en tó w ta k ich , ja k ie zachodzą w w idzeniu, słyszeniu itp. łącznie z w y o b rażen iam i b ard z iej lub m niej do nich po dobnym i”. 4 In n y c y ta t ilu s tru je d o k ła d n iej czym są n e u tra ln e elem en ty w ro zu m ien iu R ussella: „ostatecznym i sk ła d n ik a m i m a te rii nie są atom y, an i elek tro n y , lecz w ra że n ia zm ysłow e i inne rzeczy podobne do w ra że ń zm ysłow ych, jeżeli chodzi o rozciągłość i trw a n ie w cza sie”. 5 S iedząc sposób an alizo w an ia przez R ussella psychofizycznie ne u tra ln y c h elem en tó w należy zw rócić uw agę na fa k t, że w początkow ej fazie n e u tra ln eg o m onizm u za ta k ie elem e n ty u w ażał głów nie dane zm ysłow e i sensibilia, z k tó ry ch , ja k b y ł p rzekonany, św ia t fizyczny m oże być sk o n stru o w an y . E le m en ty te były rów nież p rzy jm o w an e jako w chodzące w k o n stru k c ję u m y słu ta k , że je d n a i ta sam a d a n a zm y słow a m ogła, jako człon jed n ej grupy, być sk ład n ik iem , na przy k ład stołu, i jako człon in n ej g rupy, sk ła d n ik ie m um ysłu, w k tó ry m w y stę p o w ała b io g rafia tego stołu. N azw ę d an y c h zm ysłow ych n ad a w ał R us- stell tem u , co je st bezpośrednio znane z dośw iadczenia (bez p o śred n ic tw a w nioskow ania) ja k kolory, dźw ięki, zapachy, ciężkość, okrągłość, tw ard o ść itd. To, co n azw ał sensibilia, u w ażał za p rze jaw y rzeczy z n a j d u ją cy c h się w m iejscach, w k tó ry c h nie m a nikogo, kto b y je p o strzegał. Czyli sensibilia to w szystkie m ożliw e dan e zm ysłowe. R elacja sen sib ile do d an ej zm ysłow ej je s t podobna, ja k re la c ja człow ieka do
8 P or. T h e A n a ly sis of Mind., L ondon 1922, w yd. 2, A llen and U nw in L td., 10—11.
4 P or. Tam że, 143. 5 P or. T am że, 121.
m ęża; człow iek sta je się m ężem przez w ejście w rela cję m ałżeństw a i podobnie sen sib iliu m sta je się d a n ą zm ysłow ą przez w ejście w r e la cję znajom ości. 8 S tąd okazuje się np., że tylko zapach w ąc h an y je st d an ą zm ysłow ą; nie w ąc h an y je st sensibilium . Sensibilia m a ją więc te n sa m sta tu s m etafizyczny co dan e zm ysłow e, je d n a k bez koniecznoś ci spostrzeg an ia ich przez ja k ik o lw ie k um ysł. Różnica m iędzy u m y słem i m a te rią nie je st tu różnicą su b sta n c ji lu b zaw artości, ale je st tylko różnicą w rozm ieszczeniu w spólnych elem entów . To, czy g ru p a dan y ch zm ysłow ych w chodziła w sk ład lu b p om agała k onstytuow ać um ysł czy przed m io t fizyczny, zależało od sposobu pow iązania jej członów. Różne g ru p y były ro zróżniane rów nież ze w zględu na ich bycie przed m io tem różnych p ra w przyczynow ych.
Jeszcze w The A n alysis of Mind (1921 г.) R ussell porzucił te rm in „ d an e zm ysłow e” , w p ro w a d za jąc nazw ę „ w raż en ia”7 (sensation) na
o k reśle n ie dośw iadczenia u św ia d am ian ia sobie ty c h rzeczy, k tó re w cze śniej określił m ia n em d an y c h zm ysłow ych (a w ięc kolorów , dźw ięków itd.). W ięc, k iedy w idzim y kolor, m am y w ra że n ie koloru, ale sam ko lor je s t d a n ą zm ysłow ą, nie w rażeniem . P óźniej założona tu różnica m iędzy w rażen iem a jego p rzedm iotem została porzucona. Początkow o je d n a k przy jm o w ał, że w ra że n ia są z n a tu ry relacyjne. U w ażał, że p erc e p c ja je st sto su n k iem dw uczłonow ym m iędzy podm iotem a p rze d m iotem . P ozw alało to zrozum ieć ja k p erc ep cja m oże daw ać w iedzę o czym ś, co nie je st podm iotem . Ale potem okazało się, iż było to zby tn ie uproszczenie, i w konsekw encji, że pogląd te n był błędny. Co p ra w d a , gdy coś w idzim y, to istn ieje re la c ja m iędzy nam i a tym co w idzim y, ale je st to stosunek b ard z iej pośredni. W szystko co zacho dzi w nas, gdy coś w idzim y, m ogłoby ró w n ie dobrze zachodzić n aw e t w tedy, gdyby poza nam i nie było żadnej ta k ie j rzeczy, k tó rą byśm y w idzieli. Czyli w ra że n ia zm ysłow e, w zrokow e, słuchow e czy inne, nie są z n a tu ry sw ojej rela cy jn e . Ten f a k t b ardzo pow ażnie oddziałał na te o rię n e u tra ln eg o m inizm u. P rzed e w szystkim okazało się, że podm iot u w aż an y do tej po ry za a k tu a ln y sk ła d n ik św ia ta je st logiczną fikcją, ta k ja k p u n k ty , czy m om enty w m atem aty c e, w ięcej — że je st niczym n ie u sp ra w ied liw io n y m założeniem . To zw iększyło tru d n o śc i problem ów dotyczących p ow iązania dośw iadczenia ze św ia tem zew nętrznym . S to su n e k m iędzy św ia tem d anych zm ysłow ych a św iatem fizyki, to zaga d nienie epistem ologiczne, zw iązane głów nie z proglem em poznania św ia ta zew nętrznego. Na ty m m iejscu zo staje ono pom inięte, jako m niej isto tn e p rzy an alizo w an iu poglądu R ussella na s tr u k tu rę św iata. N a leży tu ta j tylko podkreślić, że na ty m eta p ie rozw ażań nie udałp się • Por. M ysticism and Logic and O ther Essays, London 1918, Long m a n s G reen an d C om pany, 149.
R ussellow i zbudow ać nie pozbaw ionej uproszczeń, a ty m sam y m z w a r te j k o n stru k c ji św iata. N iem niej za początkow ana w tym o k resie idea n eu tra ln e g o m onizm u pozostała i była d a le j m odyfikow ana.
2. P óźniejsze ro zw ażania R u ssella dotyczące n e u tra ln y c h elem entów , z k tó ry c h zbudow any je st św iat psychiczny i m a te ria ln y , p row adzą do teorii, k tó rą nazyw a się ew entyzm em . W te o rii tej ja k o fu n d a m e n ta ln e pojęcie p rz y ją ł „z d arzen ie” (event). Ju ż w T h e A n a ly sis of M a
tte r (1927 r.) R ussell opisał zd arzen ia ja k o elem enty, z k tó ry c h są lo
gicznie sk o n stru o w an e um ysł i m a te ria . O kreślił zdarzenie jako coś, co posiada k ró tk ie skończone trw a n ie w czasie oraz n iew ielkie skoń czone w y m ia ry w przestrzen i, a raczej, jeśli uw zględnić teo rię w zględ ności, ja k o coś, co za jm u je n ie w ielk i skończony obszar czaso p rzestrze ni. 8 Je śli zd arzenie sk ła d a się z części, to i one są zdarzeniam i. Z d a rzen ia nie są n ieprzenikliw e; k ażde zd arzenie po k ry w a się częściowo z in n y m i zd arzeniam i. Ja k o h ipotezę p rz y ją ł, że zdarzenie posiada skoń czoną liczbę części, a stą d w y n ik a istn ie n ie zdarzeń nie posiadających części (zdarzenia m inim alne). J e d n a k nie p rzy w iązy w ał w agi do tego założenia. U w ażał, że m ożna je w yelim inow ać; pozostaw iał je d la p ro sto ty rozw ażań. P rz y k ład e m zd a rzen ia m oże być zrów no w idzenie b ły skaw icy, odczucie zap ach u k w ia tu lu b chłodu szyby (a w ięc to, co d a w niej o k reśla ł m ianem danych zm ysłow ych), ja k i zab u rzan ie e le k tro m agnetyczne pow odujące błyskaw icę, p erc ep cja b łysku, poszczególne b arw y , dźw ięki itd. Z d arzenie w ro zu m ien iu R ussella za jm u je w ięc o kreślo n ą i ograniczoną część p rze strzen i i czasu i zachodzi jednocześ nie z niezliczoną liczbą innych zdarzeń, k tó re częściowo, lecz nie całk o w icie z a jm u ją te n sam w ycinek czasoprzestrzeni. Z darzenia, k tó re za chodzą w d an y m w ycinku czasoprzestrzeni są pow iązane ze z d a rzen ia m i, ja k ie zachodzą gdzie indziej.
N a ty m e ta p ie R ussell u w ażał zd a rzen ia za p ojęcia podstaw ow e, n ie- d efin io w aln e i daw ał tylk o ogólne ich określenie. P otem okaże się,
8 T ak o k reślone zdarzienie, z uw agi n a jego rozciągłość czasoprze strze n n ą, m ożna nazw ać procesem . Je d n a k R ussell nie w pro w ad za nigdzie do sw ych ro zw ażań te rm in u „proces” dlatego, idąc za nim b ę dę d alej p o słu g iw ała się w yżej określo n y m pojęciem „zdarzenie”. Rów nocześnie chcę w ty m m iejscu zw rócić uw agę na fak t, że w te rm in o logii fizyki w spółczesnej re z e rw u je się p ojęcie „zdarzenie” ty lk o dla zdarzeń punk to w y ch , n a to m ia st d la zdarzeń, o k tó ry c h m ów i R ussell używ a się te rm in u „proces”. Co p ra w d a w lite ra tu rz e filozoficznej „ew en ty zm em ” nazyw a się zarów no ontologię o p a rtą na bazie zdarze n iow ej ja k i procesow ej. J e d n a k n ie k tó rzy filozofow ie w y ró ż n ia ją d w ie o dm ienne koncepcje ontologiczne, zw ią za n e z różnym rozum ie n iem te rm in u „zdarzenie”, dla p rze jrz y sto śc i rozw ażań p o słu g u ją się pojęciem „m onizm zdarzeniow y” (w te o rii zdarzeń p unktow ych) w p rz e ciw ień stw ie do „m onizm u procesow ego” (w te o rii tra k tu ją c e j zd arzenia jako p rzed m io ty czasowo rozciągłe).
że m ożliw a je s t dalsza faza analizy, w k tó re j zdarzenia nie są już ujm o w an e ja k o b y ty jednostkow e. N a raz ie zd arzen ia tra k to w a ł ja k o elem e n ty i za k ład ał, że zd arzen ia m ogą p o k ry w ać się oraz, że żadne zd arzen ie nie p o w tarz a się. Na g runcie ty c h założeń o kazała się m ożli w a k o n stru k c ja czasoprzestrzeni jako sy stem u re la c ji m iędzy zd arze niam i. 9 Je d n a k z d ru g iej stro n y pow odow ało to pew ne kłopoty, np. w o d różnieniu d w u zdarzeń dokładnie podobnych. P ró b a usunięcia tych tru d n o śc i doprow adziła R ussella do ontologii jakości, k tó ra je st d a l szą fazą jego an a liz w te j dziedzinie (zgodną je d n a k z p odstaw ow y m i założeniam i ew entyzm u). Z agadnienie to będzie ro zp a try w a n e w n astęp n e j kolejności. Na razie p o zostajem y p rzy koncepcji zdarzeń t r a k to w an y c h jako elem enty.
P odobnie ja k św iatło, k tó re w ychodzi z ja k ie jś gw iazdy i ro zprze strz e n ia się w e w szystkich k ie ru n k a c h , ta k i zd arzen ia zachodzące w w ielu różnych m iejscach i chw ilach m ożna niekiedy, ze w zględu na ra c je czysto fizyczne, łączyć w rodziny, m a jąc e w spólnego przodka. F izyka teo re ty cz n a d aje tylk o bardzo a b s tra k c y jn e in fo rm ac je odnośnie do zdarzeń. F o rm u łu je ona pew ne ró w n a n ia podstaw ow e, u m ożliw ia jące jej zajm ow anie się logiczną s tr u k tu r ą zdarzeń i nie d aje odpo w iedzi n a p y ta n ie, ja k i je st w ew n ętrzn y c h a ra k te r ty c h zdarzeń. W e w n ętrz n y c h a ra k te r zdarzeń znam y ty lk o w ted y , gdy się n am one z ja w ią. Z d arze n ia zachodzące gdziekolw iek indziej m ogą być zupełnie po dobne do zdarzeń, z k tó ry m i się spotykam y, ale m ogą być też całko w icie różne. Nie w ychodząc poza dziedzinę fizyki m ożna dać p rzy b li żony obraz p erc ep cji tych zdarzeń. Np. p ły ta fotograficzna naśw ietlona przez część n ieb a gw iezdnego d aje zdjęcia poszczególnych gwiazd. Roz w ażając różne p ły tk i fotograficzne eksponow ane n a nocne św iatło nieba, m ożna w ykazać, że atm o sfera w nocy w k ażdym m iejscu o b ej m u je ty le zd a rzeń d ając y ch się od siebie oddzielić, ile je st gw iazd, k tó re m ożna fotografow ać. P oniew aż m oże być sfoto g rafo w an a gdzie kolw iek, gdy nie je st zasłonięty w idok na niebo, to w każd y m m ie j scu, gdzie może być d an a gw iazda fo to g ra fo w a n a m usi zachodzić p ew ne zd arzen ie w szczególny sposób zw iązane z tą gw iazdą, od k tó rej przychodzi o kreślona w iązka energii. Te ro zw ażania w y k azu ją, że w w ielk iej ilości m iejsc i chw il, jeśli nie w e w szystkich m iejscach i chw ilach, zachodzi duży zespół zdarzeń, i że w iele spośród ty c h zda
9 Nie w n ik a ją c w szczegóły d efin icji m om entów czasow ych i p u n k tów p rze strzen n y c h , k tó re R ussell d okładnie poddał an a liz ie w sw ych p racach, należy podkreślić, że k o n stru k c ja czasoprzestrzeni, ja k ą za proponow ał na g ru n cie sw ych podstaw ow ych założeń ontologicznych, była w pew n y m znaczeniu koncepcją p io n ie rsk ą w sto su n k u do do tychczasow ych.
rzeń w d an y m m iejscu i czasie je st pow iązanych łań cu ch am i przyczy now ym i ze zd arzeniem p ie rw o tn y m. 10
3. N a g ru n cie koncepcji ew e n ty zm u m ożna zdefiniow ać „u m y sł” ja ko zbiór zdarzeń, pow iązanych ze sobą ła ń cu c h am i pam ięci, n a to m ia st m a te rię o k reśla się jako kom pleks zdarzeń połączonych w p ew ie n spo
sób za pom ocą p ra w przyczynow ych. B yty zaś, z k tó ry m i m am y do czynienia w fizyce m a tem aty c zn e j, nie są częścią m a te ria łu , z którego sk ła d a się św iat; są in te rp re ta c ja m i złożonym i ze zdarzeń i p rz y ję ty m i za je d n o stk i dla w ygody m a te m a ty k a . R ussell stoi tu n a stan o w i sku, że w w iedzy całkow itej nie m a m ie jsc a d la ta k ich w y razó w ja k „d u c h ” i „ m a te ria ” — zostają one zastąp io n e przez p ra w a przyczy now e dotyczące zdarzeń. P ogląd te n zgadza się z założeniam i teorii n e u tra ln eg o m onizm u. J e s t to m onizm w ty m sensie, iż uw aża, że św ia t sk ła d a się ty lk o z jednego ro d z a ju tw o rzy w a, m ianow icie zdarzeń. J e s t to je d n a k rów nież p lu ralizm w ty m sensie, że dopuszcza istn ie n ie wielkifej m nogości zdarzeń, tr a k tu ją c każde zdarzenie m in im aln e jako logicznie sam odzielną całość.
N asu w a jąc y m się tu ta j p roblem em je st p y ta n ie: w ja k i sposób moż n a łączyć zd a rzen ia w zw iązki m ogące być uw ażane za w yglądy je d n ej „rzeczy”. R ussell o kreślił w p rzy b liżen iu d w a sposoby ta k ie j k o n stru k c ji. B u d u jąc ze zdarzeń np. rzecz zw aną słońcem , m ożem y z je d nej stro n y w yobrazić sobie w iązkę ze w szystkich zdarzeń, k tó re m ogą być u w ażan e za w yglądy słońca, tj. przed e w szystkim ze w szystkich w zrokow ych oglądów ludzi, k tó rzy w idzieli słońce, n astęp n ie ze w szy st kich zdjęć fotograficznych słońca, w ykonanych przez a stro n o m ó w i w reszcie ze w szystkich zdarzeń w różn y ch m iejscach, dzięki k tó ry m było m ożliw e w idzieć słońce lu b je z nich fotografow ać. Całość te j w iązki zdarzeń je st przyczynow o zw iązan a ze słońcem jako ciałem fi zycznym . Z d ru g iej strony, zam iast zb ierać w szystkie zdarzenia, k tó re są w y g ląd am i d an e j rzeczy, m ożna łączyć w szystkie zdarzenia, k tó re są je j w yglądam i z jednego m ie jsc a fizycznego. W p oprzednim spo sobie tw o rze n ia w iązek, m ieliśm y w iązkę sk ła d a ją c ą się z w ielu w y glądów słońca. N ato m iast w ty m sposobie je d n a w iązka zaw iera ty lko je d e n w ygląd słońca oraz jed en w ygląd każd ej rzeczy, k tó ra je st po - strze g aln a z danego m ie js c a n . T eo ria ta, w edług R ussella, rozw iązu je zagadki dotyczące różnic m iędzy postrzeżen iam i jed n ej i tej sam ej rzeczy przez różnych ludzi, a ta k ż e sto su n k u przyczynow ego m iędzy rzeczą fizyczną i jej w yg ląd am i w różnych m iejscach, oraz — różnic
10 P o r. M ój rozw ój filo zo fic zn y, tłu m . H. K ra h e lsk a i Cz Z n am ie row ski, (ty tu ł oryg. M y P hilosophical D ev elo p m e n t) W arszaw a 1971, PW N (BKF), 15.
11 P or. H u m a n K now ledge: Its Scope and L im its, London 1948, A llen and U nw in L td , 341 i nn.
m iędzy duchem i m a terią . P o w stały one bow iem na sk u te k przeocze nia fa k tu , że każde postrzeżenie zachodzi jednocześnie w trz e c h m ie j scach, k tó ry m i są:
— m iejsce w p rze strzen i fizycznej, gdzie rzecz jest, — m iejsce, gdzie ja jestem w p rze strzen i fizycznej,
— m iejsce w m o je j p ersp ek ty w ie, ja k ie m oje postrzeżenie za jm u je w sto su n k u do innych m oich postrzeżeń.
P rz e strz e ń fizyczna i p erc ep cy jn a pozostają do siebie w pew nym sto sunku, ale nie są identyczne. P rz estrz eń naszych p erc ep cji je st s p ra w ą p ry w a tn ą , podobnie ja k i sam e p ercep cje; istn ieje ty le p rze strzen i p erc ep cy jn y ch , ilu je st osobników. R ussell m ów ił: „w m ojej p rze strze ni p erc ep cy jn ej, m o ja p erc ep cja stołu z n a jd u je się na z e w n ą trz m ojej głow y; n ie w y n ik a stą d je d n ak , że je s t o n a rów nież n a ze w n ątrz m o jej głow y jako p erc ep cja p rzed m io tu fizycznego zn ajdującego się w p rze strzen i fizycznej. P rz estrz eń fizyczna je st p rze strzen ią n e u tra ln ą i publiczną; w tej p rze strzen i w szystkie m oje perc ep cje z n a jd u ją się w ew n ątrz m ojej głow y” . 12 P rz estrz eń p e rc ep cy jn a nie je st w ięc id e n tyczna z p rze strzen ią fizyczną. P rz e strz e ń fizyczna je st naszym w n io skiem , d a n a je st n am je d y n ie p rze strzeń p ry w a tn a . Z p u n k tu w idzenia fizyki cała p rze strzeń naszego św ia ta w rażeń, w ra z ze w szystkim i jej p erc ep cjam i m usi być tra k to w a n a jako b ardzo dro b n y w ycinek św ia ta. K ażdy człow iek nosi w sobie sw ą w łasn ą przestrzeń , k tó rą m ożna dopiero przy pom ocy m etod pośrednich ulokow ać w p rze strzen i fizycz nej, k tó ra je d n a k nie zaw iera żadnego o bszaru w spólnego z p ry w a tn ą p rze strzen ią in n ej osoby. P rz estrz eń fizyczna je st całkow icie sp raw ą w niosku i k o n stru k cji. S am a fizyka d o starcza w iedzy ta k dalece a b stra k c y jn e j, że nie m ożna m ieć pew ności, czy to co zachodzi w św ie cie fizycznym je st isto tn ie bardzo odm ienne (jak tw ie rd z i fizyka) od zdarzeń, k tó re znam y z w łasnych dośw iadczeń. S prow adza ona m a te rię do zbioru zdarzeń. Z darzenia, k tó re z a jm u ją m iejsce m a te rii są w yw nioskow ane ze sk u tk u , ja k i w y w ierają n a oczy, klisze fo tograficz ne i in n e p rzy rzą d y .
P re z e n to w a n a tu koncepcja, u su w a ją c a z rozw ażań filozoficznych pojęcie „ s u b sta n c ji” uw ażanej za coś niezniszczalnego je st zgodna z no w oczesną fizyką i psychologią. F izyka w spółczesna, ta k w te o rii w zgęd- ności ja k i w te o riach budow y ato m u H eisen b erg a i Schrödingera,. zred u k o w ała „ m a te rię ” do system u zdarzeń. F ałszyw e je st nazy w an ie cząstki e le m e n ta rn e j odręb n ą trw a łą rzeczą. R ów nież w psychologii zniknęło pojęcie „ ja ” jako pojęcie ostateczne, zaś jedność osobowości s ta ła się specyficznym zw iązkiem przyczynow ym m iędzy szeregiem
12 P or. Z a ry s filo zo fii, tłu m . J. H osiasson (ty tu ł oryg. A n O u tline o f
zdarzeń. R ussell podkreślił, że „te sam e przyczyny, k tó re p ro w a d zą do odrzu cen ia su b stan cji, p ro w a d zą rów n ież do o d rzu c en ia „rzeczy” i „osób” ja k o pojęć ostatecznych. M ów im y: „siedzę p rzy m oim sto le ”, ale p o w inniśm y m ów ić: P ew n e pasm o zdarzeń pow iązanych przyczy now o w ta k i sposób, iż tw orzy cały szereg zdarzeń zw any „osobą”, pozostaje w p ew nym sto su n k u p rze strzen n y m do pew nego innego p a s m a zdarzeń pow iązanych ze sobą przyczynow o w o dm ienny sposób i pozostających w sw oistych sto su n k ach p rze strzen n y c h , oznaczanych przez w y ra z „stół”. Nie m ów ię w te n sposób, gdy życie je st zb y t k r ó t kie, ale gdybym był praw dziw ym ' filozofem , pow inienem był mówić w te n sposób” .13.
/
W k o n se k w e n cji założeń, że czasoprzestrzeń je st zbiorem zdarzeń oraz, że obszary cz asoprzestrzeni są u p o rzą d k o w a n e za pom ocą re la c ji p rzyczynow ych zachodzących m iędzy zd a rzen iam i R ussell p rz y ją ł, że w śród zdarzeń, z k tó ry c h sk ła d a się mózg z n a jd u ją się m yśli, i że w p rze strzen i fizycznej m yśli z n a jd u ją się w mózgu. (U R ussella te r m in „m yśl” je st używ any rów now ażnie z pojęciem „zdarzenie p sy chiczne”). D okładniej m ów iąc m yśli są pośród zdarzeń, k tó re ja k o k la sa k o n sty tu u ją d an y obszar m ózgu. A rg u m e n ta c ja R ussella za tą tezą je s t p ro sta. J e ś li zd arzenia w p rze strzen i i w czasie fizycznym są roz m ieszczone dzięki stosunkom przyczynow ym , to w ów czas p rze d m io t po strze że n ia , k tó ry się zjaw ia po zdarzen iach , ja k ie zachodzą w oku i w n erw ie optycznym , pro w ad zący m do mózgu, trz e b a zlokalizow ać w m ózgu. I w te n sposób sta ło się m ożliw e p rzy ją ć, że to, co fizjolo gow ie u w a ż a ją za m a terię m ózgu, je s t w rzeczyw istości złożone z m y śli i uozuć, a sam a ró żn ic a m iędzy m a te rią i um ysłem je s t sp raw ą w y łącznie um ow ną. Z an ik ł tra d y c y jn y du alizm du ch a i m a te rii. U m ysł m a tę sam ą n a tu rę , co poznaw ane przezeń rzeczy.
4. N a tym etap ie rozw ażań R ussel p rze d sta w ił rzeczy jako całości s k ła d a ją c e się ze zdarzeń, k tó re tra k to w a ł do te j po ry jako po d staw o
w e, n ie d efin io w aln e elem enty. D alsza an a liz a tego pro b lem u d o p ro w a dziła go do m o d y fik a cji poprzedniego stan o w isk a. N ow ą te o rię w yło żył w H u m a n K n o w led g e u w aż ają c ją za za d o w ala ją cą, gdyż z w a ln ia ła ona z konieczności u zn a w an ia n ie p o zn aw aln y ch tw orów , ja k im i były
b y ty jednostkow e.
P ogląd, k tó ry zasugerow ał na sam ym p o czątk u tej p rac y przyjm ow ał, że „zdarzenie” może być je d n a k zdefiniow ane. A m ianow icie zdefinio w ał je ja k o p ełn ą w iązkę w spółobecnych (c o m p re sen t) jakości, to je st w iązk ę p o sia d ającą dw ie w łasności:
— ż a d n a jakość spoza w iązki nie je st w spółobecna ze w szystkim i czło nam i w iąz k i.14
Po dalszych ro zw ażan iach w p row adził p o p raw k ę do te j definicji, id e n ty fik u ją c zd arzenie z n iepełną w iązk ą w spółobecnych jak o ści.15
W prow adzoną w ty m m iejscu re la c ję w spółobecności R ussell tra k to w ał jako n iezdefiniow aną rela cję , znaną z dośw iadczenia, a zachodzącą m iędzy jakościam i, k tó re w y stę p u ją w ty m sam y m czasie w ty m sa m ym całkow itym dośw iadczeniu. Z godnie z tym w szystkie m o je obec ne w zrokow e, słuchow e czy dotykow e dane, ta k ja k i w szystkie w y o b rażen ia i czucia, k tó re mam' te ra z są w za jem n ie w spółobecne.
R ussell p rz y ją ł poprzednio, jako fa k t em piryczny, założenie, że żadne zdarzenie n ie p o w tarz a się; to jest, jeżeli np. A i В są zdarzeniam i, i A je s t w cześniejsze niż B, w ów czas istn ieje p ew n a jakościow a róż nica m iędzy A i B. A le jeżeli dw a zd arzen ia b y łyby dokładnie podo bne, to nic nie pozw oliłoby m u przypuszczać, że to są rzeczyw iście dw a różne zdarzenia. T a tru d n o ść została u su n ię ta , gdy w prow adził jakości. Np. m a jąc przed sobą dw ie je d n ak o w e czerw one plam y, czer w oną p la m ę n a p ra w o m ożna tra k to w a ć ja k o tw ó r złożony z dwóch jakości — cz erw ieni i położenia na p raw o, zaś czerw oną plam ę po le w ej stro n ie jako złożoną z czerw ieni i położenia n a lewo. W ty m w y p ad k u położenie na praw o i na lew o (podobnie ja k kiedy indziej w y żej i niżej) połączone z pew ną jakością — ta k ą ja k czerw ień — pow o d u je różność dw óch czerw onych p lam w idzianych jednocześnie. P o dobne ro zw ażania m ożna zastosow ać rów nież do p o rzą d k u czasowego
K oncepcja jakości by ła p ró b ą elim in acji elem entów , p ró b ą p o k aza nia, że elem en ty m ogą być zastąpione k o m p lek sam i jakości. W tym w łaśnie celu została w pro w ad zo n a re la c ja w spółobecności. Zaś p o d sta w ą nowtego sy stem u były p ro ste jakości. R ezygnacja z by tó w je d n o st kow ych ta k ic h ja k zdarzenia, tra k to w a n e ja k o elem en ty , nasu n ęła trudność w znalezieniu czegoś, co nie p o w tarzało b y się. P ro sta jakość, ta k a ja k odcień jakiegoś koloru, nie w y stę p u je tylko raz. Tę tru d n o ść usiłow ał R ussell w ykluczyć przez rozw ażanie „k om pleksu” jakości. Stosow ał tu ta j n a s tę p u ją c ą p ro ced u rę: jeżeli m a ją c p ew n ą g ru p ę w spół obecnych dośw iadczeń (np. słyszenie, w idzenie, p rzy p o m n in an ie itd.) m ożna znaleźć cokolw iek jeszcze, co je st w spółobecne z w szystkim i danym i dośw iadczeniam i, d odaje się to do d an e j grupy. P ro c e d u rę ta ką p o w tarz a się aż do chw ili, gdy nie z n a jd u je się już niczego, co byłoby w spółobecne z każdym członem k o n stru o w an e j grupy. W ten sposób dochodził do k la sy p o siad ającej tę w łaściw ość, że w szystkie jej człony są w spółobecne i że nic spoza niej nie je st w spółobecne
14 Por. H u m a n K now ledge, 97—98. 15 P or. T am że, 322.
z w szystkim i je j członam i. T ak o trzy m an ą g rupę nazyw ał „pełnym k om pleksem w spółobecności” (co m p lete co m p le x o f com presence).lł
I w ty m m iejscu trz e b a sobie postaw ić p y ta n ie, k tó re poprzednio sp raw ia ło kłopoty: czy istn ie ją ja k ie ś rac je, logiczne lub em piryczne, by pełn y kom p lek s w spółobecności ja k o całość nie p ow tórzył się? C hcąc odpow iedzieć na to p y ta n ie R ussell ograniczył się początkow o do dośw iadczeń jed n ej osoby. J e j pole w zrokow e je st bardzo złożone, chociaż p raw d o p o d o b n ie ni'e nieskończenie złożone. P rz y każdym ru c h u oczam i, jakości w zrokow e zw iązane z d an y m p rzedm iotem uleg ają zm ianie: obraz w idziany w c e n tru m pola spostrzeżeniow ego w y g ląd a inaczej, niż ob raz spoza tego ce n tru m . W do d atk u , jeżeli pam ięć czło w ie k a je st zab arw io n a jego przeszłym i dośw iadczeniam i, w tedy jest niem ożliw e, by całkow ite w sp o m n ien ia d an e j osoby były d okładnie podobne w dw óch różnych sy tu a cjach . A n a w e t gdyby nie istn iało ob ciążenie pam ięci przeszłością, to i ta k ta k ie do k ład n e podobieństw o w y d a je się być m ało praw dopodobne. Z ty c h rozw ażań w y n ik ał w nio sek, że do k ład n e pow tórzenie całkow itego chw ilow ego dośw iadczenia je d n ej osoby (które je st tym , co R ussell n azw ał „pełnym kom pleksem w spółobecnych jakości” ), chociaż nie je st logicznie niem ożliw e, je d n a k em pirycznie je st ta k n iepraw dopodobne, że m ożna p rzy jąć jego n iepow tarzalność. N iepow tórzenie się takiego k om pleksu może być ak cepto w an e jako praw o fizyki, ale nie ja k o coś koniecznego. P ełn y k om pleks w spółobecności С je s t o kreślony, kiedy w sp ó łw y stęp u jące jak o ści k o n sty tu u ją c e go, pow iedzm y q 1( q 2, ... q n, są dane. Je że li kom p leks С je s t w ysta rc za jąc o złożony m ożna założyć, że fak ty c zn ie nie w y stą p i w ięcej niż jed en ra z.17 A w ięc d la em pirycznych, nie logicz nych r a c ji p rzy jm o w a ł (jako fa k t w ysoce praw dopodobny), że żaden ko m p lek s w spółobecnych ja k o ści ni'e p o w tarz a się, tzn., że żad en nie poprzedza siebie, n ie zn a jd u je się pow yżej lub poniżej siebie, na le wo lu b na p raw o od siebie. G dyby p rzy ją ł, że p ełn y kom pleks może pow tórzyć się oznaczałoby to dopuszczenie re la c ji w cześniej-później tego k o m p lek su w sto su n k u do sam ego siebie. R ussell założył, że ta k a re la c ja nie w y stę p u je w sto su n k u do jednego kom pleksu, n ato m ia st zachodzi m iędzy każdym i dw om a p ełn y m i kom pleksam i. K om pleks, k tó ry nie je s t pełny, je st częścią innych kom pleksów , podobnie ja k pojedyncza jakość. Np. d an y odcień k oloru je st częścią każdego p e ł nego k om pleksu, k tó ry zgodnie z za p roponow aną przez R ussella defi n ic ją je s t czasoprzestrzennym p u n k te m , w k tó ry m te n odcień w y stę pu je. Czyli inaczej, pow iedzenie, że d an a jakość lu b niepełny kom pleks „ istn ie je ” w ta k im i ta k im pu n k cie czasoprzestrzeni, je st rów now ażne
18 P or. Tam że, 312. 17 P or. T am że, 312—313.
stw ie rd z en iu , że je st to część pełnego k o m p lek su będącego ty m p u n k tem .
N iepełny k om pleks za jm u je ciągły o b szar czasoprzestrzeni, jeżeli m iędzy dw om a ja k im ik o lw iek p u n k ta m i czasoprzestrzeni, k tó ry ch on je st częścią, z n a jd u je się ciągłe p rzejście łączące p u n k ty , k tó ry ch n ie p ełny k om pleks je st częścią. Właśniie ta k i n iep ełn y kom pleks w spół- obecności n azw ał te ra z „zdarzeniem ”, gdyż m a on podobnie ja k p ełn y kom pleks, w łasność niepow tórzenia się a nie za jm u je ty lko jednego p u n k tu w cz asoprzestrzeni.18 M ożliwość zid en ty fik o w an ia zd arzenia z pełn y m kom pleksem w spółobecności została przez R ussella w y k lu czona z chw ilą p rzy ję cia założenia, że zd arzen ie za jm u je skończony obszar czasoprzestrzeni. P oniew aż nigdy nie m ożem y wiedzieć, czy d a ny kom pleks w spółobecności je st pełny, oznacza to, że p ra k ty c z n ie n i gdy nie m ożem y d okładnie określić m ie jsc a i d aty zajścia danego zd a rzenia.
W te j te o rii kom pleks w spółobecności, k tó ry nie p o w tarz a się, z a j- mujie tra d y c y jn e m iejsce elem entów , ale logicznie kom pleks je s t tego sam ego ro d za ju jed n o stk ą, co pojedyncza jakość. W te n sposób R us sell, rozpoczynając ro zw ażania ontologiczne od koncepcji d anych zm y słow ych, jako elem entów k o n sty tu u jąc y ch św ia t poprzez an alizę te o rii zdarzeń doszedł do ontologii jakości. Istn ie ją k om pleksy złożone ze w spółobecnych jakości. S pośród nich kom pleksy, k tó ry c h sk ła d n ik i są ze sobą w spółobecne, al'e nie są w spółobecne z tym , co n ie w chodzi w ich skład, są w łaśn ie ty m i ko m p lek sam i w spółobecności, k tó re R ussell n azw ał pełnym i. Z a stę p u ją one b y ty je dnostkow e i zam iast t a k ich zdań, ja k np. „to je st b ia łe”, m am y „białość w chodzi w sk ła d kom p lek su w spółobecności, stanow iącego m o je a k tu a ln e tre śc i p sy chiczne”. N a g ru n cie te j k oncepcji zd arzen ia są tra k to w a n e jako j'ed-
nostki p o sia d ające odpow iednio złożoną s tru k tu rę .
Zgodnie z now ą te o rią podm iot w psychologii lub cząstka m a te rii w fizyce były tra k to w a n e bądź jako w iązki dośw iadczonych jakości i rela cji, bądź ja k o odnoszące się do ty c h w iązek przez re la c je znane z dośw iadczenia. To, co zw ykle byłoby naizwane rzeczą je st te ra z w iąz ką w sp ó łistn iejący ch jakości ta k ich , ja k czerwoność, tw ardość, chłód etc.
5. Początkow o R ussell sądził, podobnie ja k L eibniz, że każdy tw ó r złożony sk ła d a się z elem entów pro sty ch , i że w ażnym celem je s t do k o nyw anie analizy ze w zględu n a te sk ła d n ik i pro ste, P o tem je d n a k doszedł do w niosku, że chociaż o w ielu rzeczach m ożem y w iedzieć, że są złożone, to o niczym nie m ożem y w iedzieć, że je st proste. W H u
stadia... To, co p rz y jm u je się za elem en ty p ro ste n a jed n y m stad iu m analizy, sam o w n astęp n y m sta d iu m o k az u je się czym ś złożonym. S zkielet sk ła d a się z kości, kości — z kom órek, kom órki — z cząste- cziek, cząsteczki z atom ów , ato m y — z elek tro n ó w , pro to n ó w i n e u tro nów ; dalsza an a liz a je st ja k n a raz ie p rzypuszczalna. Kości, cząsteczki, atom y i e le k tro n y tra k to w a ć m ożna d la określonych celów, ta k ja k b y b yły one je d n o stk a m i pozbaw ionym i s tr u k tu r y , n ie p o d legającym i d a l szej analizie. A le w żadnym sta d iu m analizy nie m a żadnych podstaw , by sądzić, że ta k je st rzeczyw iście. Je d n o stk i elem e n ta rn e , ja k ie dziś uzyskano, okazać się m ogą w perwnej chw ili podatnie analizie. P y ta n ie , czy m uszą istn ieć je d n o stk i nie p o sia d ające części, a zatem niep o d atn e dalszej analizie, to problem , d la którego ro zstrzygnięcia nie w idzę sposobu. Nie je s t to zresztą w ażne, bow iem nie m a nic błędnego w u j m o w an iu s tr u k tu r y w ychodząc od jed n o stek , k tó re później sam e oka z u ją się tw o ra m i złożonym i” .19 W iele osiągnięć n a u k i polega w łaśnie n a u znaniu, iż to, o czym sądziliśm y, że je st proste, je st złożone. A n a liza ty c h pro b lem ó w d oprow adziła R u ssella do stw ierdzenia, że „sub s ta n c ją ” św ia ta są jakości, a w ięc ta k ie rzeczy, ja k np. białość, a nie
p rzed m io ty odznaczające się w łasnością bycia białym i. Z naczenie te g o stw ie rd z en ia polega na tym , że z a k ła d a omo odrzucenie istn ien ia um ysłów i k aw a łk ó w m a te rii ja k o tw orzyw a, z którego zbud o w an y je st św iat.
Do pow yższego sta n o w isk a doszedł głów nie drogą analizy języka a zw łaszcza nazw w łasnych. U w ażał, że podstaw ow y m a te ria ł, z k tó rego tw o rzy się nazw y w łasne, m usi sk ład ać się z tego, co zazw yczaj n azy w am y jakościam i np. z czerw ieni i b łę k itu , tw ard o śc i i m iękkości, p rzy jem n o ści i nieprzyjem ności. Ja k o p rz y k ła d ro zp a try w a ł czerw ony p rze d m io t z n a jd u ją c y się w ce n tru m po la w idzenia. Zgodnie z pow yż szą te o rią tw ierd ził, że za m ia st m ów ić „to je s t czerw one” p o w in n i śm y pow iedzieć „czerw ień je st w spółobecna z cen traln o ścią”. W in nym p rz y p a d k u „cen traln o ść” za stą p ił przez odpow iedni stopień poło żenia n a lewo, czy na p raw o, niżej, czy w yżej. P ojedynczy pełn y kom pleks w spółobecności lu b ciąg ta k ic h kom p lek só w pow iązanych ze so b ą przyczynow o, je st ro dzajem o b iek tu , k tó re m u konw en cjo n aln ie R us sell n a d a w a ł nazw ę w łasną. Je d n a k ż e ty lk o nasza niew iedza czyni nazw y dla kom pleksów koniecznie. T eoretyoznie, każdy kom pleks w spół obecności m oże być zdefiniow any przez w yliczenie i n azw anie jego sk ła d o w y ch jakości. P ro ste jak o ści ró żn ią się od su b stan cji, ta k ja k się je zazw yczaj tr a k tu je tym , że n ie p rzy słu g u je im ciągłość czaso p rz e strz e n n a , k tó rą potocznie p rz y p isu je się osobom i rzeczom . N ie-19 P or. T am że, 267—269, por. także. T h e A n a ly sis of M atter L o n don, 1927.
m niej są one rów nie k o n k re tn e i rzeczyw iste, a w pow iązan iu z in n y m i jakościam i, z k tó ry m i tw o rzą p ełn e k om pleksy w spółobecności, sp e łn ia ją tą sa m ą rolę co b y ty jednostkow e. T ra d y c y jn ie ta k ie jakości, ja k białość, m iękkość czy zim ność zaliczano do uniw ersaliów . J e d n a k zgodnie z zaproponow aną przez R u ssella te o rią , są one ontologicznie b ard z iej zbliżone do su b stan cji. T ak ie rozw iązanie, chociaż zlikw ido w ało w iele tra d y c y jn y c h un iw ersalió w , n ie zlikw idow ało je d n a k cał kow icie ich potrzeby. Pozostały jeszcze ta k ie p re d y k a ty , ja k b arw a, dźw ięk, sm a k itd. J e s t zrozum iałe, że w szystkie b a rw y m a ją coś w spól nego; przez stopniow e, n ied o strzeg aln e zróżnicow anie m ożna p rzejść od je d n e j b a rw y do każdej innej. O dnosi się to ta k ż e do dźw ięków . Ale niem ożliw e j'est przejście od je d n ej b a rw y do dźw ięku. Z d an ie „czerw ień je st b a rw ą ” należy tra k to w a ć jako zdanie podm iotow o- -orzecznikow e, p rzy p isu jąc e „ s u b sta n c ji” tj. czerw ieni — jakość, czyli bycie b arw ą. Jeszcze w ażniejsze od zdań podm iotow o-orzecznikow e, są zdania stw ie rd z a ją c e relacje. P ozostała konieczność p osługiw ania się ta k im i te rm in a m i relacy jn y m i, ja k : „A p oprzedza B ”, „A je st na praw o od B ” , „A je st b ard z iej podobne do В niż do C”. M ożliwe, że te re la c je m ożna by p rzy pom ocy p ew nych zabiegów zastąp ić przez sło wo „podobny”. J e d n a k to je st rów nież te rm in re la c y jn y i (zdaniem R ussella) nie w idać korzyści z elim in acji in n y c h słów oznaczających rela cje , gdyby i ta k to jedno pozostało. T erm in y rela cy jn e zach o w u ją zaw sze sw e znaczenie u n iw ersa ln e.20 P o w sta je tru d n e p y ta n ie dotyczą ce s ta tu s u m etafizycznego ty c h u n iw ersa lii. P ró b ą zbliżenia się do od pow iedzi n a to p y ta n ie je st o statn i rozdział A n In q u iry into M eaning
and T r u th z a ty tu ło w a n y L anguage and M eta p h ysics pośw ięcony głów
nie zagadnieniom re la c ji m iędzy s tru k tu r ą języka a s tr u k tu r ą św iata. Je st rzeczą ja sn ą , że istn ie ją fa k ty będące rela c ja m i, np. „A po p rze dza B ”. W edług id e alistó w re la c je są w y tw o rem naszego um ysłu. M i mo, że istn ie ją fa k ty ta k ie , ja k „A poprzedza B ”, tru d n o je st m ów ić o istn ien iu jakiegoś p rze d m io tu będącego „poprzedzaniem ”. Ale z p ew nością istn ie ją złożone całości odznaczające się s tr u k tu r ą , k tó re j nie po tra fim y opisać bez pom ocy te rm in ó w rela cy jn y c h . T rudność sp raw ia w y k ry cie ja k ich ś tw orów , oznaczanych przez te te rm in y . P ró b ą w y ja śn ie n ia p roblem u, aczkolw iek nie d efin ity w n y m rozw iązaniem go, je st w skazanie przez R ussella n a n a s tę p u ją c y f a k t dotyczący języka: „Z a chodzą zdarzenia, do k tó ry c h w erbalnego opisu niezbędne są zdania o postaci „A je st podobne do B”. Je d n a k ż e w y d aje się, że z tego f a k tu językow ego w y n ik a coś n a te m a t o pisyw anych zdarzeń, a m ianow i cie pew ien rodzaj fa k tu , ja k i stw ierdzam , p o w iad a ją c: „A je st po dobne do B”. K iedy m ów ię: „istn ieje p odobieństw o”, stw ierdzić chcę
pew ien fa k t o św iecie, a nie o języku. Słow o „żółty” je st niezbędne, bow iem istn ie ją przed m io ty żółte. Słow o „podobny” konieczne je s t d la tego, że istn ie ją p a ry p rzedm iotów podobnych. P odobieństw o dw óch
rzeczy, ta k sam o ja k żółtość jakiegoś p rzed m io tu z pew nością nie je st fa k te m językow ym . W rozdziale ty m doszliśm y do re z u lta tu , k tó ry s ta now ił cel naszych rozw ażań. W ynik, ja k i m a m na m yśli, je st n a s tę p u jący : S k ra jn y agnostycyzm m etafizyczny je st nie do pogodzenia z u trz y m a n ie m zdań języka. N iektórzy now ożytni filozofow ie tw ie r dzą, że w iem y dużo o języku, ale nie w iem y nic o czym kolw iek poza tym . Pogląd te n nie dostrzega, że języ k je st rów nież zjaw iskiem em p iry czn y m , i że ktoś, kto je st m etafizycznym agnostykiem , przeczyć m usi, że w ie cokolw iek, k iedy używ a słów. Ze sw ej stro n y jestem p rzek o n an y , że m iędzy in n y m i dzięki b a d a n iu sy n ta k sy zdobyć m o żem y znaczną w iedzę o s tru k tu rz e ś w ia ta” .21
R ussell, b ędąc pod w pływ em W ittg en stein a, już bardzo w cześnie p rzy jm o w a ł pew ien rodzaj stru k tu ra ln e g o p o dobieństw a m iędzy języ kiem i ja k ą ś rzeczyw istością, k o resp o n d u ją c ą z nim . Później to stało się c e n tra ln ą częścią jego logicznego atom izm u. P isał, że przedm ioty, k tó ry c h n ie m ożna przed staw iać inaczej, niż za pom ocą p ro sty ch sy m boli m ogą być nazw ane p ro sty m i; podczas gdy te, k tó re m ożna p rze d sta w iać za pom ocą kom b in acji ta k ic h sym boli m ogą być nazyw ane złożonym i.22 Ję zy k je st w ięc obrazem rzeczyw istości. T w ierdzenia, opi su ją ce fa k ty są z nim i s tru k tu ra ln ie izom orficzne. Istn ie je pew na id e n tyczność s tr u k tu r y m iędzy fa k ta m i i tw ie rd z e n ia m i praw dziw ym i. J ę zyk je st w pew ien sposób pow iązany ze św ia tem pozalingw istycznym . W edług R ussella istn ie je konieczność odw oływ ania się do obrazów , w celu w y ja śn ie n ia słów odnoszących się do rzeczy, nie danych zm y słowo. Ję zy k należy do fa k tó w takiego sam ego rodzaju, ja k chodzenie, jedzenie, picie... M ow a je st fo rm ą cielesnego zachow ania się. A nalizie języka R ussell pośw ięcił znaczną część sw ych rozw ażań, w k tó ry ch m. in. w y ra ża ł sw e p rzekonanie, że sy n ta k sa , czyli s tru k tu r a zdań, z n a jd u je śię w ja k ie jś re la c ji do s tr u k tu r y fak tó w . W w ielu p racach p odejm ow ał p ró b ę w yłożenia sw ych m etafizycznych poglądów za po m ocą ścisłego języka logiki. W jego ro zu m ien iu język logiczny po w i nien być ta k im językiem , w k tó ry m w szy stk o m ożna by w yrazić za pom ocą zrozum iałych sądów , i w k tó ry m b y ła b y zaw sze
przfedstawio-21 P o r. A n In q u ir y into M eaning and T ru th , L ondon 1943, wyd. 2. A llen and U nw in L td, 347.
22 P or. Logic and K now ledge. E ssays 1901— 1950, 194: Those o bjects
w h ic h it is im p o ssib le to sy m b o lize o th e rw ise th a n b y sim ple sym b o ls m a y be colled „sim ple”, w h ile those w h ich can be sym b o lized by a com b in a tio n of sym b o ls m a y be called „ com plex”.
na s tr u k tu r a opisyw anego s ta n u rzeczy. Ję z y k ta k i m u siałb y zaw ierać słow a o zn aczające o k reślone s tru k tu ry a ta k że słow a d en o tu jąc e obiekty in d y w id u a ln e p o siad ające s tru k tu ry . T e o sta tn ie — ja k tw ie r dził — den o to w an e byłyby za pom ocą n azw w łasnych, przez k tó re ro zum iał słow a, k tó re n ie d e n o tu ją p re d y k a tu an i re la c ji i m ogą w y stępow ać w zd an iu nie zaw ierając y m zm iennych. O nazw ach w łasnych pisał, ż!e są „cieniam i” s u b sta n c ji.23
P ro b lem o w i ję zy k a pośw ięcał R ussell w iele uw agi i często do niego pow racał. Z ag ad n ien ie to za jm u je dużo m iejsca w jego rozw aża n ia ch.24 S ądził, że języ k logiczny b yłby użyteczny w filozofii, chociaż nie b yłby p rz y d a tn y w życiu potocznym . Z uw agi n a sw ą w ażność te m a t te n w ym aga oddzielnego opracow ania. P ow inno ono opierać się g łów nie n a tych pracach , w k tó ry ch szerzej p o ru szy ł zagadnienia ję zykowe, ty m b ard z iej, że z te o rii ję zy k a u R ussella m ożna odczytać jego k o ncepcję ontologiczną.
K oncepcji R ussella, ja k każdej ogólnej te o rii nau k o w ej, nie m ożna tra k to w a ć a n i jako je d y n ej, tłu m aczącej fak ty , an i też jako koniecznie p raw d ziw e j. Je d n a k ż e je st to p ropozycja m a ją c a (z p ew nym i z a strze żeniam i) szansę ak c ep tac ji, gdyż rozw iązu je n ie k tó re zagadki i nie po zostaje w sprzeczności ze znanym i fa k ta m i. E w entyzm w w e rsji R us sella w jego końcow ej rozw iniętej p o staci pozostaw ia m ożliwość pole m ik i ze sta n o w isk am i opozycyjnym i. R ezygnacja ze zdarzeń jako nie defin io w aln y ch bytów jednostkow ych, tra k to w a n y c h ja k elem e n ty i w pro w ad zen ie do te o rii p ro sty ch jakości ta k ic h , ja k ie są zn an e z do św iadczenia o tw a rła now ą drogę sz u k an ia rozw iązań dla zagadnień ontologicznych.
P rz y jm u ją c ostatecznie p ro ste jakości za p odstaw ę sw ego system u oraz p o słu g u jąc się pew n y m i re la cja m i, rów nież znan y m i z dośw iad czenia, R ussell zd e finiow ał zd arzen ia jako b y ty p o siad ające odpow ied nio złożone s tru k tu ry . T rzeb a przyznać, że jego obraz św iata, w k tó ry m id e n ty fik u je m yśli z m ózgiem , jego kon cep cja przedm iotów , jako klas zdarzeń i w reszcie jego now a te o ria zd a rzeń z a k ła d ają ca s tr u k tu ra ln ą k o resp o n d e n cję postrzeżeń do ich przyczyn są budow ane w o p a r ciu o w spółczesne te o rie naukow e. J e s t to zgodne z założonym p ro g ra m em b u d o w an ia filozofii n a podstaw ach naukow ych, gdyż ja k pisał:
th e risk of error in philosophy is p r e tty sure to be greater th a n in science.15
13 Por. H u m a n K n o w led g e, 88.
24 P or. In q u iry into M eaning and T r u th a ta k ż e H u m a n K now ledge, część II, 7Ьг-177.