• Nie Znaleziono Wyników

Wszystkie nasze pozycje - Piotr Sitnik - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wszystkie nasze pozycje - Piotr Sitnik - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Piotr Sitnik

Wszystkie nasze pozycje

Wydawnictwo Psychoskok Konin 2016

(3)

Piotr Sitnik

„Wszystkie nasze pozycje”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok sp. z o. o. 2016 Copyright © by Piotr Sitnik 2016

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana

w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Wydawnictwo Psychoskok Projekt okładki: Robert Rumak Zdjęcie okładki © Fotolia - meihe Korekta profesjonalna: Ryszard Krupiński

ISBN: 978-83-7900-602-1 Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl

(4)

„Statystyczny Polak”

Czasem spluwam na bok Pędem kurczę się

Staczam mózg na bezdroża Na rozstajach trzęsę głową

artystycznie.

Przed seksem zawsze wkładam jej Polskę między nogi By nie zapomnieć pisać ją z wielkiej litery

Masz czternaście lat do wyboru Czternaście nabojów

Czternastu pedofilów w dwudziestu niedojebanych szeregach

Cały świat potrzebuje chleba z masłem Przytulmy swoje nienarodzone dzieci Przerżnąłeś w życie

Rzyć przerosła nasze możliwości

Czasem spluwam na bok Pędem kurczę się

Staczam mózg na bezdroża Na rozstajach trzęsę głową

artystycznie.

(5)

„Lubię banalne powtórzenia”

Pisałem zawsze po to

by cię odrzucać

by cię łaskawie z powrotem przyjmować.

Dwoje zbłąkanych dzieci pod latarnią Pod skorupą marzeń patrzyliśmy w górę Gdzie widziałaś matkę

ja składałem oczy w martwym pocałunku.

Wracaliśmy do domu, wracałem do domu by pisać Nieobliczalna normalna

Twarz pół-ekstremalna Wracałaś do domu, wracaliśmy…

Powroty powtarzane notorycznie zamazują percepcję Czy powrotem są oczy skąpane w pomylonej miłości?

Czy początkiem są kości miłości tworzące mdłości?

Składamy się z ciągłych powtórzeń, początków szczątków.

(6)

„Czekanem przez torbę”

Dzisiaj w bloku wszystko kwadratowe Kubeł na śmieci otwiera się poczwórnie Ściany tańczą po suficie w wiedeńskim walcu Marzec staje się faktem

Powtórnie więc patrzę przez okno I nic. Okno znika gdzieś w dali, w nicości

Zaczyna biec przed siebie, tuż za mną, z pogardą wytyka mnie wzrokiem

Ulica płynie pod prąd rwącym potokiem Kiedyś nauczę cię różnicy między „dla” a „do”

Nie do ciebie piszę notki samobójcze Gdy czekanem celujesz w lewe oko

Ja patrzę niedbale na mecz futbolowy w niewielkim oknie z kratami

(7)

„Eteryczny”

Cześć

Zamknęłaś na pewno drzwi dobrze cichutko na pewno na głucho?

Wysłałaś na ostatni marsz swe myśli brudne okrutne grzeszne nieduże?

Dzwoniłaś do księdza brodatego nieładnego kopulującego?

To cześć.

Ona nie słucha.

Ona patrzy na świat oczami skruchy

Pomiędzy murem a ścianą zawsze postawi linię Ona nie słucha.

Załóżmy swoje własne czterdziestogodzinne radio Ostatnie czterdzieści godzin przed śmiercią

Chcę słyszeć jak zamykasz drzwi i jak rozmawiasz z moimi wcieleniami

Chcę zawisnąć w eterze na westchnień kilka

Na westchnień kilka z twojej piersi wykrzyczanych

(8)

„Już nie proszę”

On tutaj nie stoi z zamiłowania Ona nie czeka na kolejny cud Bóg już nie wstanie, nie odkupi cnót Wrót do przecenionego zmartwychwstania

Stoją we dwoje, słońce świeci

Dzieci na drodze w krzywym dwuszeregu W biegu omijają suche płatki śniegu Między dwojgiem strach boi się wzniecić

Na horyzoncie przed nami gdzieś hen rozpostarta Karta z abonamentem na szczęśliwe życie

Elicie nie przystoi słów niewypowiedzianych Krzyczeć głucho i niemo, na miłości szczycie

Nie bierzemy się za rękę, nie chcemy świateł Razów tyle żeśmy unikali wzroku

Kroku nie dotrzymam w największym amoku Przeskoczę twoje serce, nie prosząc o litość

(9)

“Ambitnie zgoła”

W przerwach między krzyżówkami Rozkazuję zabijać niewiernych maczetami Ambitnie zgoła.

Nie lubię czytać swoich nekrologów na skrawkach przędzy.

Nie cierpię czcić ołtarzy przebrzmiałych półbogów co tylko drwią z nędzy.

Spróbujmy zamienić

czyny bezwstydne naszych niepokornych dzieci na chwilę spokoju. Na dzień święty.

Gdy patrzymy na czerwone transparenty Nikt nie dorysuje choćby białych kropek Choćby twarzy nienarodzonych płodów Choćby symbolu moherowych ciotek

Tylko spojrzenia dwa, spojrzenia w bok nieczyste Kiedyś będzie normalnie, gdy zabraknie schodów Do pokoju i prawdy; gdzie nad niebem rozpięty Sztandar sprawiedliwości bezprawnie zawiśnie Pokażę ci palcem, skąd wracają bezbrzeżne pomysły W dniu świętym, dniu przeklętym, co jak czar nie pryśnie

(10)

Między zamachami na święte ideały Idę do kościoła na trzy zdrowaśki Ambitnie zgoła.

Umrzemy przykładnie na rozkaz milionów Dwójka wędrowców na przedpolu chwały (Nie wiem, czy wspomną o nas w gazetach Czy przejrzą na oczy, że w tle śpiewnych tonów Powierzchownego zachwytu tkwi jakaś myśl głębsza Że patriotyzm nie spada z napływem wątpliwości

lecz się zwiększa) Staniemy w bramie kolektywnego przebaczenia Gdzie nikt nie spojrzy na nas jak na ludzi Wyjdziemy jak weszliśmy

bo gorzej się nie da ja jako ja, ty jako ty

my jako my Patrz, to tożsamość się budzi.

Pomiędzy dwoma krwawymi reżimami

Wymieniam karty rękami splugawionymi pleśnią Ambitnie zgoła.

(11)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wkrótce Piotr nie wyobrażał sobie funkcjonowania domu bez pani Marii i traktował ją niemalże jak członka rodziny, a i Ewa starała się schodzić jej z drogi i nie

6 Nie można przecież sensownie walczyć o zachowanie przy życiu czegoś, co już dawno przestało istnieć, kiedy zostaje się postawionym pod ścianą, z rękoma podniesionymi

Kiedy w jakiejś wspólnocie wierzących coraz mniej ludzi zbiera się na wspólną modlitwę, a uświęcanie czasu i przestrzeni staje się rze- czą coraz mniej ważną, świadczy

Natomiast nas najbardziej interesuje człowiek, który nazywa się Artur Hesse.. Naj- prawdziwszy Niemiec, syn szewca

Ja się zapytał tego Wodza, znaczy się tego dyrektora, to jest wicedyrektora, czy jak ja jestem dobrym ojcem, to może jakie mieszka- nie socjalne bym dostał i zamieszkał

15 Aleksander Gieysztor, Mitologia Słowian, Wyd.. z upływem czasu poczęła się regionalizować i wchłaniać niektó- re elementy wierzeń mieszkających wcześniej na tych terenach

Wielce prawdopodobne, że nasze życie rozgrywa się w symulacji komputerowej, a w niniejszej książce przedstawię dowody na to, że tak właśnie jest.. Mimo iż zjawiska, o

Proszę dać mi brata do telefonu – powiedział prezes partii.. – Oj, towarzyszu… Nie mogę dać brata