Norbert Wójtowicz
,,J&qogot -e(U.Dg,ru
7.PalaggcłPOTOe/Lm38.P@QI' o
Wrocław,1-3 maja2OOO
Zaden promień śrvlatła nie jest daremn1,. lecz trzeba czasu. ab!, pod .iego wpływem
zitklclkolalo ziarno Nlc la\ĄS/e 5lc\\ca lnoże rvidziec plony. Każde wartościowe dzieło .jcst orvocem lviary,,
Albert schweizer
,,Wyglądał niepozornie i przyjemnie. Pociągła twarz o
drobnychrąularnych
rysach,wysokie
czoło, Łagodneoczy w
skupionym spojrzeniu,płowa bródka i różowa łysiŃa (ze wszystkich
reprodukowanych zdjęć najwierniejszym wydajemi się
amatorskie zdjęcie Edwarda Poznańskiego).Dłonie miał
muskulame, suchei
ciepłe,dzieci mówiły, żę
ma dobre ręce.Lubiły, gdy
rozmawiając musnąłpoliczek albo połoĄł dłoń na
głowie;maluchy uspokajały
się, kiedy
rozcięrał miejsce,w które się
uderzyły,i
zamawiał, czarowńl' <Dzięmdzieremdzie, dziemdzięremdzie, nic nie było, nicnie będzie>" - wspominał Igor Newerly. Jego sposób podejścia
dowychowaŃów i te właśnie dłonie robiły
niesamowitewrażenie.
Israel Zyngman (Stasiek) pisał o swoim pierwszym spotkaniuz
nim: ,,Rozmawiał zmatką a mnie
głaskałpo głowie.
[...]Tak mi
sięjakoś błogo zrobiło
i pomyślałem sobie: <Cą, mniejuz
ktoś kiedykolwiek gładkąjak
aksamit ręką głaskałpo
świeźo ostrzyzonej głowie. Chyba tak- ojciec,
matka,a
możejeszcze ktoś.
Nię
pamiętam, onijednak
dłoniemieli
spracowane, twarde i dlatego uczucie, jakiego przy tym doznawałem, było zupełnie inne i nie bardzo się utrwaliło w pamięci>>". Podobnie wspominali to również inni podopieczri Starego Doktora. Zawsze postfzegany byłw
towarzystwie dziecia
zwłaszcza ,,zamęczających go" bezlitośnie maluchów. ,,Kiedyś byłam świadkiem takiegoobrazka
-
pisała Łucja Gold-
w sali na krześle siedzi Korczak.Na
kolanachtrryma
malca.Kilkoro dzieci
obok. Jednoklepie
doĘtorapo łysinie,
inne vrygjadza kołnierzu
marynarki,a dziecko
siedzące na kolanach koniecmie chce otworzyć Korczakowi usta, aby policzyć jego zęby".Nie
był to obrazek wyjątkowy. OdbywającapraĘkę na
koloniach letnichw
Gocławku HindaLęvi-Lisner
wspominała: ,,Chajkai Miriam wlazĘ
Doktorowi na kolana, a inny dzieciak-
niesforny i podrapany-
ciągnął go za nogi izałoĘł
je sobie naplecy. Maryla chwyciła jedną jego rękę, Ludwik
-
drugą. Doktorjuż
znowunie
należałdo siebie. Kużde z dzieci
prryvvłaszczyłosobie swoją
część Doktora",Kiedy
trzy lata tęmu ukazała sięksiążka
Andrzeja Nowickiego ,,Filozofia masonerii u progu siódmego tysiąclecia"w
wywiadziez
autorem zwróciłem uwagę na znaczący moim zdaniem mankamentjakim
było pominięciew
niej".1:TOT \ LL DZKA O KRYSZTAŁOWYM SERCU"
Norbert l{ójtowic7
.j
1
t
!
-
OOISTOTA LUDZKA O KRYSZTAŁOWYM SERCU,,
Zaden promień światła nie jest dare;nny. lecz trzeha. c/a5u. 3h} pod .lego *pilr*ę,n
zakrelkorialo ziarno Nte zarłrue sicrłca lnoze lvidziec plon1.,, Każde wartościorve dzieło .jest owocem lviary
Albert schweizer
,-\ł'l-glądał niepozornie i przyjemnie. Pociągła twarz o
drobnychrąularnrch
rysach.wysokie
czoło, łagodne oczyi
skupionym spojrzeniu,pło,*t brńlka i
różorvaĘs]nka (ze
wszystkióir reprobuko*u,.y"ł, ,a.;ęe1g*1rnte_!sąm
lr-rda_iemi się
amatorskieia;ęcie
Ed'warda loznansnego).Dłonię
mi*|.u§kularne.
suchei
ciepłe.dzieii
rnówiły,,"
,nu dobre ręce.'ubi§, gĄ rozm.arłtą!ą
musnąłpoliczek atbo
połóZyłałori na
głowie;malucĘ_uspokajaĘ
§Ę_kieĄ
nozcierałmiejsce.'*. ńo- ,lę uO".ryły,
i zalrławiaŁczarosaL
*DzierndziereIndzie. dziemdzieremdzie. nic nie było, nicnie,będzie> Ęor \exerl1. JĘo ,pouóU podejścia
do wychowankówzwgmat
(stasiek} pisałi te włrśnie
o srroim d}oniepienrsąm robih] niesamorłite
spotkarriuz
nim:łraźenie. ,,Roławiał
lsraelz
matką_
a mnie
głaskałpo głornii- t---l irt mi się jakos błógo zrobiło
i pomyślałem sobie: <<Cay- mniejuz
lror;lrioątolxiek-gLdĘ
.iakiLamt
ręką głaskał je,szczepo
ktoś. świeżoNie pamięĘrn
ostrTżonej glorłie- Ch}ta
tak- ojciec, *"*i a
może""i ;"łr*ł
diorriemieli ip*.o**"]fwarde
i 1]_""g" uc.zucie, jakiego prąy tyrndoznarłałen blło
zupeilriei*.ini.
bardzo slę utrwahlo w pamięcil>". podobnie rłspominali to równieźiłni podopiecai
starego Doktora, zawszę.posfizeganyu!ł
w toł-arrystwie dzieci a mlłaszcza ,,zamęczających obrazka go" bezlitośnie maluchów.,śiedyśŁyłam ś*rdki";
takiego-
pisała Łucja Gold-
w sali na krzeile siedzi Korczak.Na
kolanach trzyma malca.Kilkoro dzieci
obok. Jednoklepie
doktoru|o |łni", in,.
wygładza kołnierz
u
marynarki,a
dziecko siedzące na koianach konieczrie chce otworąlć Korczakowi usta,aby
policzyćjego zęby''.Ni.
'ri
io"
ot.ar"t :yJ$|9*y odblrvająca praĘkę na
koloniach letnichw
Gocławku HindaLevi-Lisner
wspominała: ,,chaJtai Miriam wlazĘ
Doktorowi nu totunu, u inny dzieciak-
niesfomy. i podrapany- ciąnął
go za nogi izałoĘł
jesobię na plecy.Maryla
chwyciła jedną jego iękę,L-udwt - d*§ą.
';k;
j;;
Znowunię
nalężałdo siebie.
KużdteŻ ari"ii przywłaszc4,io',oUi.- ,r,ioń
.ręse Doktora".kiedy
trzy lata temu ukazała się ksiąźka Andrzeja Nowickiego ,,Filozofia masonerii u progu siódmego tysiąclecia';w
wywiadziez
autoreil,r*o"ił"*
uwagę na maczący moim zdaniem mankament
jakim
było pominięciew
niej.z|.:\3..Le Droit Humain", wybitnego pedagoga Janusza
Korczaka.l_,.l.,szałem
li
odpor.viedzi: ,,Oczywiście, zgadzamsię, źe brak
rozdziału 3;,5rr 1econegoKorczakowi jest
powaznym mankamentemtej książki. Ale
lakich nlankamentów jest w tej ksiąźce kilkaset, Znacznię lepiej czułbym się _jakohistoryk, gdybym mógł
przedstawićnie czterdzieści. ale
czterystasylwetek wolnomularzy,
ktorzy - moim
zdaniem-
zasługująna to.
zebypoznac ich wkład do
filozofii iinnych
dziędzin kultury,". Andrze_j Nor,vicki niemiał mozliwości
przedstawienie czten,sttl s1,1uetek.
nrusiał lrięc
dokonać wyboru.Czy
jednak wy,bór tenbrł
na.jlepsz.nl2 697iirrrch? Bl,ć
może w ksiązce te.j istotnie pominieto kilkuset innrchrro]:tnlu]arn
ale nie sądzę by braki te w każdy,mprnpadku b)łr
_iednak.l\\L],!11 ::z,>13,Prolistlr \orvicki
w swoich pracachrrskanrrał.
i,r..lozenlL.,,:,l.\i3.:.l'. l,: -: j.,r"-|t,,
Ic7nc!opromienio\.!,ania rrrchorra\\czego . \\'te_j srtuacjiŁ,:ax te_qo. i,:i,r. l.e:_-:r]ze,,,, każdej
chwili
sr,l,egoz}cia
starał się b1 c rrrchorvarrcą zdale się b1c
'b;-;^,en,,szczególnie dotkl iwym.
Kim był człowiek znany
powszechniejako Janusz Korczak?
Henryk Goldszmit urodził się22 lipca l878
rokuw
Warszawieimimo
zydowskich korzeni od samego początku wychowywał się kręgu polskiej kultury i w kręgupolskich
obyczajów.Halina
Mortkowicz-Olczakowa podkreślała,że był
on wychowany,.w duchu liberalnych idei i
pozytyłvistycznychhaseł
pracy społecznej". Początkowy dostatek został uciętyw
sposób radykalnyz
chwiląbankructwa, choroby umysłowej a następnie śmierci ojca.
Zarabiając korepetycjami ukończyłWydział
Lekarski na Uniwersytecie Warszar.vskim, a następnieodbył
uzupełniające studia specjalizacyjne ,,vBerlinie.
Paryźu i Londynie.Po
powrociedo
krajurozpoczĄ
pracę lekarza dziecięcego. Poza pracązawodową
będącpod silnym wpĘwem
postępow,vch społeczników,działa na terenie Czytelń Bezpłatnych, Warszawskiego
Towarzystwa DobroczynnościiTowarzystwa Kolonii
Letnich.W
1907 roku zrł,iązał się z nowopowstałym stowarzyszeniem Pomocdla
Sięrot zajmującymsię
opieką naddziecmi
proletariatu zydowskiego.W
późniejszym okresie wspólnie z Marią Falską utworzył sierociniec Nasz Dom dla polskich dzieci robotniczych.Z
Domem Sierot na ulicy Krochmalnej złączył swe zycie aż do samej śmierci.Az do
samej śmierci związał swojeżycie z
dzlęcmi.Aż
do samej śmierci-
swojej i swoich
wychowanków.Śmięrci, której mógł uniknąć lecz
którąprzyi* w
imię głoszonych ideałówi w
imię wolności. Poprzez swoją ostatniądecyzję w zyciu chciał
zaświad,czyc,ze przęmoc nie moze
człowiekazniewolić i
prawdziwie pozbawić wolności. Bohater jednejz jego
ksiąźek, przebywającyw więzieniu Król Maciuś I mówił: ,,dopóki mnie
wiąząprzemocą
jestem wolny, mogę robić co chcę, wolno mi się bronic".Andrzej Nowicki mówiąc o tych, którzy
współtworzylito co
moznaokreślić
mianem,,filozofii
masonęrii"pominął
JanuszaKorczaka,
alę tężprawdę mówiąc nierłiemy_zbytrviele o jego działalności
w
1oĄ. władysławBocheński wynienia.
.go wśród przeawo;ennych członków
Zakonu WszechŚwiatowego ZjednoczonegoWolnomularstwa,,Le Droit
Humain,,.Pisząc o działających Y, okręsie mĘdzywojennyń- bż;;;
obrządku mieszanegoLudwik
Hassidąc za relacjańi ,,bru"l-;;k"ń;i;
.in.: ,,loża<Sw. Graala> skupiała osoby
o
zainterisowaniach społecznych''i
,,doloĘ
<Radosna Przyszłość> wstępowali przewńnie luazie interesu;ący
się problematyką wychowawczą-często
uyii
to pracownicy szkolnictwai
innych instytucji pedagogicznych,Z kolęi loia
<cwiazdaMoizu,
t on."ntorułu
,ięna
ezotęryce, medYacjlc,hi
kontemplacji",
Znając życieJ;;;; Korczaka
postrZegamy, że przy takim podziale wyóor
,,ciiizay
Morza''ni" uył.tyuu
wyborem
najtrafniejsątn Nr9 k9jarł on
się nam Uowiem, Jot"ryżą
"ry medytacją ale
właśniez dziŃnością społeczną sztornictwem i
pracąpedagogiczną.
w
rozmaitych publikacjacho
charakterzeencyklopedycznlłn korczak
określany jest zazwyczaj11ianem lekarza, plsarza, pedagoga
i
filantropa. Jeston określany mianem filantropa, u ńię"
_.niezwyklezaszczsĄną
na^łączłowieka
,,słuźącegodobry pówsz..ho.ru''. Jest on okeślany
mianempisarzabo
przecież nie sposób -zliczyć*rłrłi.r, i"k#;, fi#iJuuntor"uł Pocrynaląc drukowanych w -,,Kolcach,,
tu-o."ŚJ--io"s|"ię.ony"n
problematyce społecznej, dziś klasyczny kanon pracepoptzez,r.i"g pedagogi"in". r.rią"t r*.więc
dla dzieci,aż po również
nieprzeciętnystanowiące pedagog umiejący przetransponoru'ei.o.if
na codzienność i oboktąo
lekarz.*Ą':
T-_'r' *'3*!l*
Januszro..ru*'uył t., *ięi."l" nj")"ffr.
'"r.
nle w znaczentu
zapamiętywanejprrrŹ rzęsze studentów
klasycznej arystotelesowsko-tomisĘcznejdefinicji filozofii, 4. Ń fii; ror"^
poprr",fakt "filozofowania
czynami".łnarzei- Ńowicki podkreślał, że ,,oprócz filozofii
filozofia w postaciwyłożonej
nie,nverbalizo*un"i explicite.* ."rp;;;"ń ;k",; * fiozoftcmych, istnieje p;;ó;; i;].j"ńorach.',
takźeTo
właśnie ten rodzaj filo zofti,przewłj. ;iuoił,
całeĘcie
doktoia HenrykaGoldsznita, Ponieważ
zaś ,,dóup.u*i*iu"t istorii filozofii
niezbędna jest umiejętność_ wydobyrvaniafilozońi ni"
tytr.oz
wypowiedzi,
aletakże z
crynówWyznając izdzieł
ludzkich'. warto blizej,rińrsię
jegoąlciu.
zasadę ,,pokaż
mi có' "ffir, a powiem ci kim
jesteś''niejednokotnie staram
się
zajrzećoo tsięiozu;oru
nowo poznanych osób.Równiez w
prązpadku tychńórymi ,"j;;;;
sięjako
historyk czasem nie mogę oprzeć się tej pokusie. odwołując,ię
ao r"rcu. danej osoby łatwiej jest pomaćĘchktórzy
gdzieś tam ro.mowatinu*go
bohatera-oor'oł]ą" ,ię
ao lektur konkrętnesoczł1lleka
łatwiejj".i p"^"e
jego ,,nauczycieli'', nawetjeśli
świadomości, Łatwiej jest wtedy nie bezpośrednich to. zpeln9S"ń i";uńi'rposób aort.'"Jt}.r, którry
funkcjonujących gdzieśtam wgryźIi się w jegoi
tęraz stanowią jeden z elementów wypełniających jego
,,przestrzeit dajmoniona".Janusz
Korczak
miał mvyczaj codziennego czsĄania przed snem gdyż jak mawiał,jezeli
któregoś dnia trochę nie poczytam to czuję się brudny, jakbym się nie mył..." Informacje o jego księgozbiorze przekazał nam jego sekretarz pisząc: ,,Czytałduzo i z różnych
dziedzin,ale
biblioteczkęmiał
niedużą )aledwiępirę
regałów przy jednej ścianie.Tylko to, co wltrzymało
próbęcza§l, rzecz!
przeżrywane, znaczącęw jego Ęciu". Jak więc
widzimydokonywał
on
analizy literatury odrzucając wszystko to co mniej istotne. Cóżwięc
znalazłosię wśród
literaturyumanej przez Korczaka za
naprawdę wartościową? ,,A więc _ mówił dalej Igor Newerly _ Nałkowski, Straszewicz,Dawid Dygasiński, Prus, Asnyk, Konopnicka, o których w
<Ofercie>powiedziai <mistrzowie
moi w
pracy społeczrrej>.I
Maeterlinck,i
Ruskin,i.to.y. zawdzięczń
wtajemniczeniew
świat owadów,roślin i
minerałów.Dalej Czechow (<genialny diagnosta
i
klinicysta społeczny>), Anatol France,Maróęl
Proust, Fabre, Pestalozzi,Lę Bon, Krąrwicki, Maręk
Aureliusz...Dziwnie rómorodne towarzystwo, ale każdy z nich coś mu dał
-
długo potemmusiałem dochodzić,
co
mianowicie... Stało tam 1eszcze sporo medycytyi
pedagogiki,ale
tegonie
brałęmdo
crl,tania, Jakaś monografiao
systemiewychowawcą,m
jezuitów,
pamiętamuwagę Korczaka: <Nie
lekceważmy jezuitów,oni
dwięście lat temu wiedzieli cośz
tego, ao teraz odkry\tramy..,)iodręcznik
tresury zwierząt pamiętamw
związku Z rozmową, ze tresowanię zwierzq$i
człowieka odbywasię w
zasadzie wedługĘch
samych reguł, Ipewne podkreślone przez Korczaka zdanie w pamiętniku sławnego pogromcy zvvierząt.I
byĘ
tomyKomisji
Edukacji Narodowej, do których nie zajrzałem.Nie
intęresowaĘ mnie wówczas.A
szkoda, moze byłbym przed Aleksandrem Kamińskim dostrzegł zbieżność fundamentalnej koncepcji systemu Korczaka zpionierskimi poczynaniami komisji w dziedzinie sądu
koleżeńskiego młodzieĄ szkolnej".Ten
kojarzony niemal wyłączniez
dzińaktością pedagogicmącńowiek miał więc niezwykle bogate
zainteresowania.Znajdziemy tu
działaczyspołecznych, znajdziemy naukę o owadach, roślinach i minerałach, znajdziemy filozofów i jezuitów. Janusz
korczak
potrafił czerpaćz
więlu źródeł spajającto co
wartościowei
tworząc jeden wspólny system.Co robił? W
jednym z listów pisał o swojej pracy: ,,oprzeć organizację dzieci na wzajemnej sympatiii
sprawiedliwości.oddalić
zawczasu od złego wpływu spraw dorosłych. Dać imlata spokojne, łagodne, do rozwojui
dojrzewania.Nie
uciskać, nie gnębić, nie obarczać, nie zaniedbywać, nie l<rrwdzić".stary Doktor
rwiązń
swoje ryciez
dziećmi,leczkimżejest
dziecko? Dziś ma ono swoje miejsce,w społeczeństwie leczw
czasach Korczaka odpowiedz nato
pytanie brzrrriałaby zupełnie inaczej.Kim jest
dziecko?-
prawie zel
,pikim".
Niejednokrotnieto
niemalze mebęl przestawianyz
kątaw
kąt.w
przeciwieństwie
do
cieszącychsię
pełniąpraw
mężczyzni kobiet
ktore za przykładem sufraąystek corazlicmiej
starają się podnieść swoje znaczenie w społeczeństwie dziecipraĘcznie
jakby nieistniĄ. A
przeciez, jak podkreślałw ,,wiośnie i dziecku"
Januszkorczak tym
właśnie ,,dzieciomnalezy
się trzecia część bogactw ziemi-
i to prawnie, a nie z łaski''. postawił on sobie zacel
doprowadzićdo
nównania wobec prawa tegopokrąłvdzonego
,,małegoczłowieka" z lułźmi dorosłymi, wielokrotnie
powtarzałwięc w
swoióhpracach, że ,,dziecko jest równo nam wartościowym człowiekiem''.
od
samego początku zdawał on sobie sprawę, że ,,dtoga, którą wybrałem dąząc do celu nie jest mojaani - bo
najkrótsza własna". ani Janusz najdogodniejsza, jestkorczak
natej
jednak najlepsza dla właśnie płaszczyźnie mnie postrzegał-
boswojąrolę
we wcielaniu wĘcie
zasad sprawiedliwości społeczrejirówności
wszystkich ludzi. Tak, wszystkich ludzi, bo nie moma mówić o cźłowieku nie zauwużając dzięckai
mówić o dziecku nie zauwużĄąc w nim człowieka. ,,To jedenz
najzłośliwszych błędów sądzić, że pedagogikajest nauką o dziecku, a nie o człowieku"-
podkreślał z naciskiem.Niedawno zetknąłem
się z
hasłem-mottemjednej ze szkół
działających obecniewe
Wrocławiu: ,,Powiedz-
zapomnę;Pokaż jak -
zapamiĘtam;zaangafuj mnie -
zrozumięm".To
zawołaniema wyażać
pr4rjacielskierelacje i
pełną współpracęmiędzy
studęntamia nauczycielami."I
ctryua podobnamyśl
przyświecałakorczakowi i podobnlłn celom miał
sfuzyeńożony z
samych wychowanków sąd.w
rozważaniachnad
zaprowadzonym przez niego sądem uczniowskim Aleksanderkamiński
zalważa, iż niebyĘ
to koncepcje nowe.,,czy korczak
był świadom-
pyał-
historycmych korzeni swej metody samorządowej? Trudno powiedzieć,czy mńwszystkie
pędy tych korzeni, Iecz na pewnomał
dobrzei
bardzocenii dzieło komisji'Edukicji
Narodowej.Zaś
tekst Trentowskiego [Chowanna,czyli
system pedagogili narodowej] posiada tyle paraleliz
praktykąkorczaka,iż
wydaje się, ze tego autorakorczak także mŃ i.czerpał z
niego".z
jednejstrony-widzńy
powstałąw
1773 rokuw
wyniku kasaty zakonu jezuitówkomisję
Edukacji Narodowejz
prymasem Michałem poniatowskim, zaśz
drugiej jeanegoż
reformatorów wolnomularstwa
i
autorapracy ,,Die p'reimańrii in
ihremWesen und Unwesen" - Bronisława
Ferdynanda Trentowskiego. Dość ciekawe i pobudzające do zastanowienia jest to zestawienie
fuódeł.Ale
wracając do samej koncepcji Januszakorczak*
powołany przezniegodo istnienia sąd zbierał się raz na Ędzień. Skład
sędzio*rti t*o.r}ti
wychowaŃowie wybierani losowo spośród tych którzy
*
duny,n tygodniu niemieli ani jednej sprawy. ptzed sądem stanąć mog iuzay. Jeden
z wychowankówDomu sierot
wspominał: ,,Nasz sądmiał
prawó sądzić nie tylko nas, alei
dorosĘch, nawetludzi z
zęwnątrz,chociazby
nauczycieli zeszkoĘ, do której
chodziliśmy.opowiedziano mi, że raz
jeden nauczyciel rzuciiw dziecko z Domu Sierot kałamarzzatramęntem. Ono podało skargę doądu i
tego tauczycie|a usuniętoze
szkoĘ,To Korczak
spowodorłał', Przed,ąae*
."Ogł stanąe kaZdyi
każdy musiał sięliczyć
z jegowlrokiem,
Przed sąaemstaiali w
równym stopniu wychowankowiei
wychowawcy, RównieżKorczak był tam stosunkowo częsĘm bywalcem |ecz w
większości prz}padków on sam składał na siebie skargę. ,,W ciągupóhocza-
pi,u] w "Jak to.łrae dziecko,,_
podałem się do sądu pięć razy, Raz, że chłopcu dałęm za uszy, raz, Ze cŃopĆa wyrzuciłemz
sypialni, raz, że postawiłemw
kącie, raz,że'obraziłęm ,ęłi.go, raz, że dziewczyŃę
posądziłemo kradzieź, W
pierwszych trzech spiawach otrzymńem § 21,w
czwartej sprawie§ 7l,
wortutni"j sprawie § l, Zu każdym razem
składałemobszeme
zeznaniępisemnJ,,.
Ćr"^u
to robił? Korczak starał sięnalczać
poprzęz przykład bo toco
powiedzianeprędko ulatuje z
naszejpamięci, zaś
obserwując,jak"
zapimiętamy znaóznie więcej. Jest
to Ęm
bardziej widocznew
przypadku dzięciiotęi tu
właśnie staraisię
szczegóLny nacisk kłaśćna
,,pokazywaniejak,,
stary Doktor wielokrotnie z własnejwoli
stawał przed obliczemmaĘch
sędziów
zdającsię na ich poczucie sprawiedliwości.
,,Twierdzęz całą
stunow"roś"ą-
_ póanestuł dalej _ że
tychkilka
sprawbyło
kamieniem węgielnym m-ego -wychowaniajako
<konstytucyjnego> wychowawcy, który ni"*otutógo niekrąrwdzi
dzieci, żeje
lubi czy kocha, ale dlatego, ze istniejeinsqtucją
któraje
przed bezprawiem, samowolą despotyzrnem wychowawcy broni,,."Dzięci
rbwniez
rozumiały
znaczenię tegotypu
instytucji.Nic
więc dziwnego,żę
SamuelGogol
wspominałpo
latach: ,,dla nas sądbył
czymśpotęmń i bardzo ważn}m. Stał się naszą obroną dlatego
wzajemnezadraimięnia i ostre konflikty zdarzaĘ się bardzo rzadko".
Janusz
Korczak
wspominał: ,,będąc ekspertem sądowymdla
nielętnich, ilekroć badałem dziecko skłócone z kodeksem karnyTn,Ęlekroć
stwierdzałem, ze to dziekonie
miało normalnego dzieciństwa,ze
ono nie bawiło sięi
nie Wyą.,\ilałow konieczrych
dla jego rozrłoju formach".Tak
więcw
istocie_
pódkeslał-
to nie dziecko jest głównym winny.n swego złego postępowania, bziecko wielu rzeczy nie rozumie, a równocześnie niezwykle łatwo przejmuje narzucanewzorce. W dużej mierze
winnejest więc
środowisko-
grzech dziecka niemalz regĘ wiąże się z
grzechem społecznym. ,,Człowiek nierodzi się
zbrodniarzemani
aniołem._ pisał i dalej
zauważał,że to _ Wychowanie czyni z niego istotę brudną lub
promienną'',Warto tu
znuairkia* podkreślić
słowo,,wychowanie",,,wychowanie"a
nie.,,karanie".,,Jestem bezwzględnym, nieubłaganyn przeciwnikiem kary cielesnej. Baty, dla dorosłych nawet, będą tylko narkotykiem, nigdy
_
środkiem wychowawcą,m.kto
uóerza dziecko,jest
oprawcą.Nigdy bez
lprzedzeniai tylko w
obronie koniecmej-
raz|.-
w rękęraz,bez
gniewu(eśli w
żaden sposób nię możnainaczej)"
- pisał
bynajmniejnie
źartobliwiew
,,Pedagogice żartobliwej''.Doktor korczak krytycznie odnosił się do skuteczności reedŃacji w zakładach poprawcrych, gdyż
jak
podkreślałw
,,Prawiedziecka do
szacunku'': ,,Dlawykroczeń i uchybień Wstarczy cierpliwa, żryczliwa
wyrozumiałość;występnlłn potrzebna
jest miłość".
Częsław Hakke wspominał,że szŃając
właściwych metod wychowawczych potrafił on doceniać maczenie kultury dla rozwoju człowieka: ,,Któregoś dnia wchodzimy do pokoju muzycmego, gdzie dziewczętagaĘ na
skrzypcach.Doktor
sfuchałprzez dłuższą chwilę
wmilczeniu, a
potemjakby do siebie
powiedział: <gdybywszyscy
ludziezrozumieli muzykę, toby nie było więziefu. Po wyjściu z
pokojurozmawialiśmy dfuższąchwilę o roli mu4zki w wychowaniu".
Nauczyciel
-
pisał-
nie powiniennużać
się zbyt łatwoani
zb7ł. łatwo odpychaćod siebie dzieci
,,trudne". Wszakto
właśnie one,te
,,wyjątkowedzieci
dająnam
najobfitszy materiałdo
rozmyślańi
dociekań,uczą
nas ulepszaći
poszukiwać".Nie
obawiał się trudnościi nie
uciekał przed nimi.podkreślał wielokrotnie potrzebę cierpliwości
i
wyrozumiałości,bo
przecież ,,kużdy kto chce grać na skrrypcach, musi cierpliwie ćwiczyć mięśnie, ścięgna, stawy ręki.Nie
dośćmać nuty. Jak
często twarda łapa wychowawcy sięga naiwnie po zaszcz:i. na lotnym duchu dzięcka". sam rozumiejąc ten problem nie starał się przebudowyrłać istniejącychjuż instrumentówlęczbrałje
w ręcei
delikatnie wydobywałz
nich tony. ,,Mogę stworzyć tradycję prawdy, ładu, pracowitości, uczciwości, szczerości-
pisał w ,,Jak kochać dziecko"-
ale nieprzerobię żadnego
z
dzieci na inne nizjest,
Brzoza pozostaniebrzozą
dąb dębem, łopuch łopuchem.Mogę budzić co
drzemiew
dusry,nie
mogę nic stworąyć".Był
wrogiem panoszącej się ,,kasty autorytetów''i
walczącz
teoretykami mówił: ,,Wywołam uśmiech pobłażliwy lub gryłnas niesmaku, gdy powiem, żerównie
dostojnabyłaby
dwutomowaksiążka o praniu i
praczkach,jak
o psychoanalizie,ze
więcej inteligencjii
inicjatywy wymagająkuchniai
rosółniz pracownia bakteriologiczna i mikroskop. I powierzyłbyn
właśnie niemowlęchętniej opiece uczciwej niani niż szarlocie Btihler". korczak
walczyłz
teoretykami,lłórzy
zastanawiając się nad przekonstruowywaniem człowiękai
społeczeństwa nigdy niewyszli
spoza swego biurka. sam napisał wiele prac teoretycmychz
zakresu pedagogiki lęcz równocześnie nieu}ł
on czys§/rn teoretykiem. potrafił przel<ładać przekarywaną wiedzę na praktykę ido
tegotez
nawoł}rłał innych. podkreślał,żę nie
można dobrzemówić
o crymś czego się samemu nie rozumie bo się nie doświadczyło.,Zanim
więc każe się dziecku wyszorować lub wyfroterować podłogę, trzeba wielokroć to zrobić samemu i patrzeć jak to robią dzieci, i uważrie wysłuchać co powiedzą.'* pisał w,,Wychowawcy ambitnym".
Jeżeli czegoś nalczał to dlatego, że sam tego doświadczń, G.dy mówił o stosunku
do dziecka to nie opirował ogólnikami lecz mówił o
swoim"r"Uir|y." stosuŃu do
niego. Podobnie, zawszegdy mówił o
stosunku doJrugi"jo
człowieka to mów]ło
swoim stosunku,W
spisywanym przez siebiepuńęńir.u
Stary Doktor zanotowałm.in, ,,Jestem nie po to aby mnie kochalii podziwiali,
ale po to,abyn ja
dztŃałi
kochał.Nię
obowiązkiem otoczęnia io,,'ugue mnie, aleja
mam oLowiązek troszczęnia się o świati
o człowieka".Ńt; tń to
z|danii pisanewyłącmię na pokaz o czym
najlepiej świadczy epiroó ÓpisanyprzezKarolinę
Beylin: ,,W dniu kiedy Niemcy zmusili miastoJi
mpituta"3i, gav nu ulicaclrpokrytych gruzemi
szkłęm ludzie chodzilijak
Uięani,Sroaiień ulicy MazowieckĘ
szedł Korczak, niosący na ręku małego chiopczyka.-
Co pan tu robi, panie Doktorze?-
Szukam sklepu z obuwiem,- łi. .rłr*ie
są-zrujnowanelub
zamknięte.po cóż
panu szewc?_
Muszęfu|ie oł."tu
buty,nie
moze chodzić bosopo
szkle._ Co.to za
dziecko?śp|;.ruł
zdzivliony *Nie
wiem. Dziecko. Spotkałemje
na ulicy. Muszę nieśćnu ięt u, dopóki nie
dostanębutów. I odszedł dtwigając swój
cięźaf',irugi"^a
sytuacja, kapitulacjai
okrutnie zniszczone miasto, ludzie błąkający się "bezcelu a ón
dzwiga na ramionach zupełnie obce dziecko.Cóż to
za łz"iecko? Jest wyrażri e*zdziwionytak
postawionym pytaniem,bo
ptzecieżjakaŻtoróŻnica.Niepotrafinanieodpowiedzieć,niewie.'.topoprostu
człowiek który potrzebówał pomocy. ,,Mam obowiązek troszczenia się o świati
o człowieka;, podkreślałi óbowiąek
ten starał się wypełniać niezależnie odokoliczności. Ńic więc dziwnego, żę opublikowany w numerze
7nowojorskiego
dwumieśięcznika,Jewish Afflaires" z 1978 roku
artykułpos*ię"ony"rorczakowi
"ut5łrrło*uno: ,,Istota ludzka o kryształowym sercu".
-Człowiek
o
Sercu czyst}ryni
nieskazitelnym,jak
czystyi nieskaziteĘ
możebyć tylko krysźał.
-cziowiektaki
samjak inrri a
przecieżbez
wątpieniaidniń"v
się ód większości. podobnie jest z kryształem. Chemik powie, źe nie*u "Ę^
się zachwycać,
żeto
tylko jednaz
postaci kwarcu,w
zasadzię-
szkło. w
istocie,to
szkłojakich wiele _
zwy|<łykwarc i
garść dodatków.Wiemy o tym dobrze lecŹ gdy
przyglądamysię
rozczep_iającym światło fantaryjnym-krysaałom jakżę trudno czasem jest nam w to uwierzyć,lanusź Koiczak
uważał,że
,,dziecko spełni głównąrolę w
duchowym odrodzeniu człowieka". podkreślałw swoich
pismachz
naciskiem,iz
tak naprawdę jedyna róimica między dzieckiem a dorosb,m tkwiw
sferze uczuć.Zamaczzł., ze wbrew temu co sobie niekiedy wyobrazamy nasza,,dojrzałość"
nię zawsze
działana
nasząkorzyść, gdyż miast odczuwać
zaczynamykalkulować.
Tymczasem_ pLał *
trzebaumieć
,,dziecinniecieszyć się i
smucić, kochaći
gniewać, ibruzuei
wstydzić, obawiać sięi
ufać". Wańośćuczuciajest ogromna bo
tylko
przeżywając człowiek jestw
stanie naprawdęńź p"ńązycTa. Tylko ńdy
mozemybyć
twórczy, wnosić nowe wartościi
współworzyć
świat w którym zyjęmy.,,Poetą jest człowiek, który bardzo się wesęlii
bardzo się martwi, łatwo się gniewai
mocno kocha-'który
silnió czuje, wzrusza sięi
współczuje. I takie są dzieci.A
filozofem jest człowiek,który się
bardzo zastanawiai
chcekoniecznie
więdzieć,jak
"wszystko jest naprawdę.I znów takie są dzięci" - zauwużń w ,,Piawidła"h
zryiiu'', Chciałoby się wręcz powiedzieć:,jeżeli
nie będziecie jako dzieci...'' Mówiąc o tym_ niepowtarzalnym pedagoguRoman Bertisch
wspominał,że ,,Kotczak
myślał kategoriami dziecka.Nie
było tojednak znizinie
się dodńcięcego
poziomu, ale całkowite wnikanię w mentalność dzięci''.Jego
stosunekdo
dziecka,czy też
może raczej należńoby powiedzieć stosunekdo
człowieka,to
ogromnę sercelecz
bynajmniejnie
altruizm zpogranicza masochizmu. wspopinając Janusza korczaka Ida
Merżan zanotowałajakto
stwierdził on kiedyś: ,,kłamie ten,kto
mówi,że się
dla czegoślub dla
kogoś poświęca. Jedenlubi karł, inny
kobietki, ;eden nie opltszcza wyścigów konrrych, aja
kocham dzieci.Nie
poświęcam Jię wcale, robięto nie
dla nich, leczdla
siebie.Mnie
to jest potrzebne.Nie
wierzcie, panie, słowom o poświęceniu. są kłamliwe i obłudnei. Janusz korczak mówił 1vięco
sobie, ze jest egoistąlecz
jakże piękne skutkiprąłrosił
ten egoizm, przez fal<t takiego a nie innego ukięrunkowania swych pozĘa*, był on egoistą w najpiękniejszym tego słowa znaczeniu..
_ Nluczając młodych pedagogów mówił-
,,nie poświęcam się wcale''. Na ilejedn{
byłoto
prawdziwe? 30 marca 1937 rokuw liście ao ,*"jo
ucznia i przyjacielaZylbertala pozwolił sobie na garść bardzoosobistych..fi.tr;i *
t";sprawie. ,,przypominam
sobie chwilę - pisał - kiedy
postanowiłem nie zakładać własnego domu.Było
tow
parku'koło Londynu.Ńi.*oloił
nie ma prawamieć
dzieci,zyd
polski pod zaborem carskim.i ,ara,
odczułem tojak
zabicię samęgo siebie.z siłąi z
mocą poprowadziłem moje zycie, które na pozór było nieuporządkowane-
samotne i obce,za
syn:aourałeń ideę sfużenia dziecku i jego sprawie. Na pozór straciłem". Tak..., Korczak nie końcąy tych przemyśleń stwierdzeniem,,straciłem", Ieczpisze,,napozór straciłem''.Cóżto
znaczy? Wybierając takie, a. nie inne życie nigay ni")ało4,ł roaztij,lecz
czyjej dzieci nie miał?
pokrzywdzone, opuszczonę, biedne. Franciszek Ciszewski pisał: ,,óo-Starego DoktoraOn
stworzyłim
własny,iiryav.ułv
piętny
iwmarzony
świat, upragnione dzieciństwo.Mogło
zabraknąć cntóua-
atenigdy serca. Korczak nie miał czasu dla siebie, niJzał oi5Ą
roiiiny,Uo |..".i.Z
miał
już
dużo dzieci-
wielką rodzinę.To
dzieci, którym często własn'a mattabyła
macochą.Dla nich gotów był do wszelkicń, najwięksą/cń
nawet poświęceń..."_ w
opublikowanymw
l00 rocmicę urodzin Henryka Goldszmita na łamach -Jewish Currents"aĘkule
HenryBloch
nie wahał się,u".uii, ,,cayav a,
Korczak był katolikiem, a jego dom sierot insĘrtĘą
t<atoiict<i-nie
mawątpliwości i jest
dostatecznie
uzasadnionew,niesięnie go do
godności<świętego>". au,..,
tv-Jń"-l*u"
Korczak bezwąęienia
katolikiem nie bvł.l
nie tylkokatolik;-:;Yiilz
wąąieniay:Ę?^iĄT
człorłiekiem lecz;il;;;#;; j;."-;h,zeScijanskim ńęgu religijnym to
musimy zwrócić uwagęna jego dwa Źiła",Ć,"
flrlary,Ńie da się bowiem Ńryć, że
wprzypadku religii ob#;;;;ń do drugiego człowięka konieczny
jest również pozńĄ^/ny*o,un"t-Jo
Absolutu, Jak wyglądała religijność Janusza korczaka? Dość szeroko rozwodziłsię na ten temat jeden z bursistów w DomuSierot Józęf o*", 'i*i"ń;r, łtov
podsumowującswoje
rozwazania podkreślał.,Myli
się#ó] ł*"-r*ierdzi
dzis.iai_że
Korczakbył
religijny" azwłaszczamyli się
"n'kil'";-,G "ligtę * jej
postaciin.stylcjonal5ł_lf i.Sii kń p"*i., Z. Korczaklył-człowiekiem,
któryz
wielkim zrozumlenlem odnosił się do wierząci"i. "i")lt"ńie
od ich wyzn ania-zbliĄ
się do PrawdY"'Czy
tegostorunru jo;Ęi nie
nalezałobywięać z
pr.zynależmoscią Starego Doktora ao_u.orr..iii ivrpo.ni"tiśmy
wszak na wstępie, żeKorczak bvł
członkiem Zat onu'Wrr".t
S*iuto*ego Zjednoc zonego. Wolnomularstwa"il ;;ffi;łń:. Ća' b za
grupa?Polski
odłam tego Zakonuz
uwag'.'a dość maczrlę p,,."iiJ,i, -,ii p"a względem
personalnym.z,
Polskim Towarzystwernt"orof,Jmi"",ęŚ'
był, z-nimmylony
Podobnie. bywało zagranicą. Związki t" ,i Uu,a"o *y,u^9 już od początków
istnienia wwolnomularstwie tego
,',in_.'w
odniesieniudo
samejtęozofii Ludwik
Hasslirywa
określęnia ,,mistycmei
okultystycmeskrzydło
wolnomularstwa w szerokimt.go rło*u'rriu.r. niu-.
Zńózrycielka Towarzystwa Teozoficznego podkreślała,z. t.oroto*J"ie
t,zymająsię
żadnejreligii lecz każdy
możewvznawać tą
religię, ńi;;ń^-ru *łur.i*ą
lub tózw
ogóle nie.wyznawaćiJ*ł
"'r",,ilr.
-śi"i,rr"ń
-
ino roui" za
cę.' przekaryvv anieuczniom
prawdmoralnych *sroa tito{.t, _rę . pierwszoplanową odgrywała
ideapowszechnego braterstwa
i", *,gtędu
:1_1u,ę,na kolor
skóryczy też
nawymanie.
Zasady propagowanew
systemieteozoficmym miĄ
stanowićesencję
wszelkich ..i;ii: " więc
twórzyłyto co
konstytuujetzw,
"religię pierwotn{,.,,p i|ozofia"ez;*"^. _,ońiem
Bławatskiej_
j edna wszystkiereligie,
obnażaje z
ichludzkich,
zewnętrznych szat,! "*33j", że
rdzeńkażdej
z
nichjest ii;"ryń ,
rdzeniemkażdej innej wielkiej religii". W
takim to towarzystwie-łłabzł"sięJanusz korczak i takie ideesączlłw loĘ,
Nie
wyniósł on,'ao*u.oozinnego
żadnychtradycji wynraniowych i miał doreligii
stosunęk.ó;*Ęciy,anizeii
nacechowanyjakimś
osobistym doznanism.r.ur.toń ji,;ut
o,p"*i.n
elementrozwoju
psychologicznegoczłowieka, toteZ jar<*#s}o'mina'tvta,iu .C.lapska pózrrą
jesienią
1941 roku mówił:,,Dzieci-*;ą';Ę ;oJiie, on.
dziś tego Potrzebują. aja'
odciętY od;;i; *ń"ria
molZeszowego, nie_mogę przewodniczyćich
naboźeństwom [...]Mam
czteryrwłłgeięi
znalazłe^kZp"ypudkiem
na stosie przerómejt_
makulatury Listy Apostolskie
-
panią proszę o litanię doMatki
Boskiej, chcę bowiemułoĘć
dla naszego użytkujakąś błagatną inwokację-
dzieci musząsię modlić..." choć sam bez wiary i tradycji to jednak uważał, że jest to
ważle
gdyż może pomóc jego wychowankomprzeĄć
trudne chwile, Reiigia była dla niego uzasadniona potrzebą ludzi w każdym wieku i każdej sy.tuacji.wspomnieliśmy
o tym iż
stosunekkorczaka do religii wynikał
raczejz
pobudekpraĘcmych.
Tak..., raczejlecz
nie wyłączniegdyi
bezwąęienia miał on w
sobięrówniez coś z
mistycyzmu.Arnon
pódi<reslał, ze ^,jego stosunek do świata duchowegowyrikał z
zafascynowania samą istotąąróii
icz-łowieka. [...] Wyczuwałem u niego utozsamianie się
zkażdym
istnieniem.w
takim utożsamianiu się, trudnyn do ujęciai
zrozumienia, wyrażał się takżejego
stosunekdo religii"- Był on jednak
przeciwnikiem jakiegokolwiek systemureligijnego o
charakterze insĘtucjonaln)rm.W fych
sprawach zdecydowanienie uznawał hierarchii ani dogmatyki obowiązującej
w religiach. Poza tymi strukturami szukał on więc elementówmisĘki.
Maria czapska
wskazywała:,,korczak był
bemvyznaniowcem, dzieci wychowlwał w duchu as}-rynilatorskim, opierając się na bardzo wzniosłym alemgłistym ideale najwyższej sprawiedliwości. Dzieci, które się dó
tego nadawaĘ, prowadził po tajemniczych stopniach uświadomięńi
przózwycięńrt naszczlt
synbolicznejwieĄ i
pasowałje
na rycerryl <Zielonego Sźandaru>.owe
wtajemniczeniaodbywaĘ się
drogą rozmów indyr,vidualnych. plakaty prrytwierdzonedo tablicy w hallu zakładowyn przedstawiiĘ
szczęble symbolicznejwieĘ,
uzupełnione hasłamii
wskazaniami.widziŃam dzieci
zapatrzonew
ten zagadkowy wykresi
głęboko zamyślone. Rozumiał-
ktochciał,
kto
mógł.Było w
t}.Tn cośz
wtajemniczenia wolnomularstwa, cośz katolickiej
spowiedzi:budzenie i ksźałcenie
sumięnia''. wtajemniczenia,stopnie i ten ,,Ztelony Sźandar". No
właśnie...,a cóż to źa
sztandar?c4Ąelnicy
,,króla Maciusia pierwszego"z
pewnością bez trudu skojarzą ten siłnbol. To sźandar pod którym miały zjednoczyć się wszystkie dzieJi swiata.To sźarrdar symbolizujący braterstwo bez granic.
książka
skierowana była do dziecii
mówiła o powszechnym braterstwie tychze diieci. Leczjeśli
dziecko to w myśli korczaka po prostu ,,maĘ człowiek" to cryż nie chodzi tu raczej o synboliczny sźandar jednoczący ludzi. To sztandar świata wyidealizowanego,tego
światao którym mówił
wychowankom opuszczającymDom
sierot:,,dajgmy wam jedno: Tęsknotę
za
lepszymĘciem,
którego-ńie ma, ale kiedyś będzie, za Ąciem Prawdy i Sprawiedliwości';.Mówiąc o myśli
Januszakorczaka na|eĘ podkreślić trzy
zasadnicze elementy,wszystkie
związanez
będącymw
ce-ntrumjego
iainteresowań dzięckiem. pierwszyz
nichto
ogromne, bezgraniczne umiłowanie dziecka.Drugi to wiara w jego możliwości. I wręszcie trzeci, jakZe ważny
a równocześniejakże
niedocenianyprzez
współczesnych mu--
szacunek dla
]
godności
dziecka-człowieka.Ela Frydman pisała, że
,,najwyższą zaletą myśleniaKorczaka jest
dynamiczna postawawobec wszelkich
przejawówZycia
dziecka. Postawa pełna czujności, wrazliwego zrozumięnia najbardziej ukrytych potrzeb każdego wychowanka. Szczera, głęboka chęć poznania jego świata doznań wewnętrznych, troskao to, aby
godność każdego malucha została uszanowana".Aflrmując
godność dzięcka sprawił,że w
przypadkujego
postawy stosowaneod wieków pojęcie
,,humanizm" otrzymało nową jakość i wreszcię nabrało pełni.Na
zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na odezwę mądrego monarchyKróla Maciusia I,
który majdującsię
na bezludnej wyspietak
pisał:,,Mili
braciai
siostry,białe dzieci.
Teraz najlepiej moźecie pokazać, ze jesteście dobrę, Jężęli kto chce mieć prawa, musi przekonać wsrystkich, że ma rozumi
dobre serce. Nieszczęśliwedzieci
czarne nie mają pomocy, więc pokażcie, że chcęcie im pomóc, Macie ładnesukieŃi, jecie
smaczne rzeczy, bawicie sięi
chodziciedo szkoĘ,
podlewacie kwiaty, macie chlebz
miodem.A
czamędzieci
są chorei umieĄą z
głodu,Mówię
wam prawdę. Byłemw
rómych krajach, narożnych wojnach. Widziałem wiele nieszczęść. Ale wszystko to nicw
porównaniuz
obozem czamych dzięci. One są najnieszczęśliwsze, bo nie tylko małei
słabe, ale w dodatku dzikie. Więc trudniej im coś wymyślić, żebysię
ratować.Spieszcie z
pomocą."Oczywiście
moanatu
doszukiwać sięrozmaitych braków w zakręsię pojawiających się ostatnio
nieustannie nawo§rłań do poprawnościpoliĘcznej. Być
możę dziś w pisanych do dzieciksiąźkach nie znaluĄ by się już takie
określeniajak chociazby
,,dzicy murzlĄti".Nie
to jestjednak
waime.Główna myśl
zawartaw tej
odezwie stanowi niejako testament Janusza Korczaka.To
wołanie o prawa wsąystkich dzieci.To
wołanieo
prawa tych, którym ,,trudniej coś wymyślić, zeby się ratować".odęzwa króla Maciusia I aczkolwiek
sformułowanana
kańachksiązki dla
dziecijest
tak naprawdę wołaniem skierowanymdo
wszystkich.Jest próbą wskazania,
że ,jeżeli kto chce mieć
prawaomusi
przekonać wszystkich, że ma rozum i dobre serce".Wrocław, 1-3 maja 2000 r.
mntw
Gdybym powiedział, że ani jednego wiersza w życiu nie napisałem, jeśli nie chciałem, byłaby to prawda. Ak byłoby prawdą, gdybym powiedział, że wszystko pisałem tylko pod przymusem.
Byłem dzieckiem, które ,,godzinanli może bawić się samo", dzieckiem, o którym .nie wie się, że dziecko jest w domu".
K]ocki (cegiełki) otrzymałem mając ]at S^eść, przestałem się nimi bawić mając lat sre"rŻścir.
Jak ci nie wstyd? Taki stary chłop. Wziałbyś się do czego. MĘąc Czytai. piętnaście Klocki - też!lat wpadłem w szaleństwo, furię czytania. Świat mi znikł sprzed oczu, ty]ko Lsiażka isrniala...
Mówiłem z ]udźmi wiele: z rówieśnikami i wiele starszJ/mi, dorosłymi. Miałem w Ogrodzie Saskim w)ekowych partnerów. ,,Podziwiano'' mnie . -Fi]ozof.
Rozmawiałem tJ,Iko sam ze sobą.
Bo mówić i rozmawiać nie to samo... zmiana ubrania i rozbieranie się - to dwie różne cznności.
. Rozbjeram się, gdy jestem sam. j rozmaqiam, gdy jestem sam,
Przed kwadransem zakończfem swój monolog w obecności Heńka Azrylewicza. I po raz piemszy boi4 - źyciu powiedziałem so bie s tanowczo :
Mam umysł badawc4ł, nie wynaluczy. Badać, by wiec]zieć? Nie. Badać, by znależć, doirzeć do dna? I to nie.
C_hyba badać, by stawiać coru da]sze i da]sze pytania, Pltania stawiam ]udzjom &iemow]ętom, starcom),' iaktom, zaarzen]om. ]osom. Nje ponosi mnie ambicja odpowiedzi, chcę przejść do innych pytań - njekon}eczni o tvm samym.
Mówiła matka:
- Ten chłopiec nie ma ambicji. Jemu wszystko jedno, co je, jak się ubierze, czy bawi sió z dzieckiem'swo.1ej srery, czy ze strużkami. Nie wstydzi się bawić z małvmi.
. Pytałem się swoich ceglełek, dzieci, dórosĘch, czym oru Są.
. .. Za,bawek nie psułem, nie obchoclziło mnie, dlaczego lalka leżąc ma zamknięte oczy. Nie mechanizm, a]e istota rzeczy - rzecz sama w sobie.
Pisząc pamiętnik
móuąć, nie rozmawiać. czy życiorys obowiązany jestem Henryk Goldszmit, Pamiętnik