P O L E M I K A . 3 7 3
istotniejszą część p ra cy , 3) przyznał w artość p e w n ą rozdziałom I,
II, V I I i w części, t. j. o ile się nim zajm ował, III-mu, 4) ujemnie o c e nił „ W s t ę p “ i rozdziały V II i X , mimo że o p erow a ł zasobem faktów z dwóch tylko rozdziałów zaczerpniętym , w dodatku faktów przek rę conych łub n aciągn iętych, orzekł, że ro z p ra w a je s t szkodliwa i ch y biona, 6) w jm ików końco-wych, którymi się zresztą nie zajm ował, ni gdzie nie obalił.
D r. E U S T A C H Y N O W I C K I .
O d p o w ie d ź D row i E. N ow ickiem ti.
K ie d y przed ro k ie m pisałem ocenę książki dra E u s ta ch e g o N ow a ckiego p. t. S t u d y a nad k a n c e la r y ą koron ną K azim ierza Ja g ie llo ń c z y k a , byłem przekonany, że wywmła on a n a tyc h m iasto w ą replikę. K i e d y j e dn a k mijał miesiąc za miesiącem nie p rzyn osząc żadnej odpowiedzi, n a brałem p rz eko n a n ia, że ocen a moja wywmrła w ła ś c iw y skutek, że m łody autor, p o z n aw sz y braki i niedostatki s_wych s tu d y ó w dotychczasow ych , zabrał się do gruntow nej pracy, po której miałem nadzieję z uznaniem życ zy ć mu pow o d ze n ia w dalszej pracy. Niestety, pod tym względem
spotkał mię zawód. W ośm czy dziewięć m iesięcy po ogłoszeniu mej
o c e n y nadeszła odpow iedź dra N o w ickiego, w której postępu nie w idać. Odpowiedź ta zmusza mię do paru s łów w y ja ś n ie n ia , ja k n ajkró t- szego, by s p ra w ą tą nie zaprzątać już więcej opinii ś w ia ta naukow ego i łaskaw'ych cz y teln ik ó w „P rz e g lą d u h isto ry c z n e g o “ .
Dr Nowdcki robi mi zarzut, iż nie oceniłem całej je g o książki, lecz ty lko niektóre, j e g o zdaniem mniej wrnżne rozdziały, — rozdziały zaś I I I —V I opuściłem zupełnie, wymawdając się niedostatecznein p rz y g o to waniem do pod jęcia tej pracy.
N ie wchodzę tu w z ag ad nien ie, które z rozdziałów książki dra N o w ic k ie g o zganiłem, a które p o d w a l i ł e m (co do tego ostatniego pu n ktu ma dr. N o w ick i je sz cz e dużo optymizmu); zaznaczam tu, ja k przed rokiem, że dr. Nowdcki nie miał o dpow iednich kwalifikacyi, b y podjąć się takiego zadania. S tą d myli się dr. N ow icki twierdząc, żem rozdzia łów' tych nie oceniał zupełnie;— oceniłem j e już tem samem, iż w y k a załem mu tak zasadnicze braki z zakresu nauk pom ocniczych h istory cznych, iż z brakami tymi n ie sposób b y ło się kusić o rozw iązanie p o ru szo n ych przez n ie g o problematów.
Zarzu ciłem drow i N ow ickiem u niezn ajom ość paleo grafii, ch ro n o logii i d yplom atyk i,— dr. Nowdcki w swej polem ice temu k a t e g o ry c z n ie przeczy. Z b ad ajm y w ię c tę k w e s ty ę raz jeszcze.
W ytk nąłem drowi Now ickiem u dw7a b łę d y w o d c z y ty w a n y c h przez n ie g o tekstach, dw'a b łę d y n ajbardziej rażące, które w mojem p rz e k o naniu w y s ta rc z a ły zupełnie do o kreślen ia prz y go to w a n ia paleograficz- n e g o autora. J e d e n błąd, to odcz3'tanie w m andacie K a zim ierz a J a g i e l loń czyk a do k an c lerz a K r z e s ła w a z Kurozwręk sk ró ce n ia „s. tu e “ , jako „serenitati t u e “ zamiast „sin ceritati tu e “ . Twderdziłem że błędu takiego
nikt obj'ty i obznajm iony ze źródłami uczjmić n ie je s t w stanie. Dr.
N o w ick i uznaje to ja k o tylko pom yłkę w odczytaniu ,— pom yłk ę dziwną
i rzucającą śwdatło na p rz y g o to w a n ie badacza. P o jm u ję zupełnie, że
w pośpiechu, kopiując dokument, można bjdo j ą popełnić, ale ż e b y tak rzucająca się w oczy pomyłka, n iedostrzeżon a przez autora, dostała się
do czystopisu i przez w sz y stkie k o r e k ty do książki samej! Nb. gdzie na stronie 3-ej p ra c y dra N ow ickiego je s t ten w y ra z o d c zy ta n y dobrze, nie w iem ,— na stron icy tej znaleść tych słów nie mogłem, — w każdym razie faktu to nie zmienia i zmienić nie je s t w stanie.
Co się ty c z y odczytania s ło w a „m a d u n te n c ia “ zamiast „inaduer- t e n c ia “ , to mimo wszelkie trudności w odczytaniu tekstu, o których mówi dr. Nowicki, nie przypuszczam, b y łatwiej było odczytać nonsens,
niż w ła ś c iw y w y ra z . W tym w zględzie dr. N ow icki podzielił się od
pow iedzialnością z urzędnikami Archiwum , — zwracam u w agę, że za słow a w y d ru k o w a n e je s t o d p o w ied zialn y tylko dr. Now icki, nie oni, i że ich dośw iadczenie i w p raw a w y k lu cz ają tego rodzaju pomyłki.
W y d a w a ło mi się, że te dwie p rób k i znajom ości p a le o g ra fii dra N o w ick ie g o w y sta rcz ą, by ją określić i skw alifikow ać. S k o r o mu tego za mało, dostarczę mu ich w ięcej, a ja k k o lw ie k wiem, że dra N o w i ck ie g o przekon ać nie łatwo, mam nadzieję, że tym razem p rzyzna mi słuszność i ze mną opinię o s w y c h niedostatkach w paleografii podzieli. N a stronie 1 6 8 sw y c h „ S t u d y ó w “ podaje dr. N ow icki przedruk dwu m andatów Kazim ierza Ja g ie llo ń c z y k a , które obok, n a tablicach I V i V
w
fac-simile umieszcza. Ł a tw o więc po praw n ość przedruku z fac-simileporów n a ć. Z e sta w ia m przeto w dwu kolumnach obok sieb ie błędne le-
k c y e dra N o w ick ie go , i lek cye, ja k ie z tablic w y n ik a ją .
B łę d y dra N o w ickie go: ' P ow in n o być:
(Mandat I) (T ablica IV)
1)
serenitati
tue ;sinceritati
tue2) S o b y e n s k z ’ 1 S o b y e n s k y
3) 4) p r o v e n t a m suorum ratio- , p ro ven tuu m suorum rationem
пит
I
5) Sobyenskz' S o b y e n s k y
6) P /eniazek Peniazek
(Mandat II) ! (T a b lic a V)
7) C haczim ow ι Choczim ow 8) P a r c z o w ! P arcz ew 9) quattuor I quatuor 10 ) pellica pellicea 1 1 ) E x Polcibicze I E x Polwbicze 12 ) millesimo
octogesimo
quarto,1 3 ) , 14), 1 5 ) , 16), E a est voluntas E a est voluntas serenissim i d[o-
serenissim i doinini R e g is . Pom-
j
mini]n[ostri]
R e g is .A .
Pampo-powskz manu propria subscripsit. | w s k y manu propria subscripsit.
T e d y w 28 w ierszach tekstu Ł) popełnił dr. Now icki błędów 16 . S a pienti sat... m i l l e s i m o e t c . q u a r t o ' ) C o s i ę t y c z y p i e r w s z e g o m a n d a t u z Ł o m a z , ( t u n a z w ę t e j m i e j s c o w o ś c i d o b r z e d r . N o w i c k i o d c z y t a ł , i n a t a b l i c y I V z a z n a c z y ł , c h o ć w t e k ś c i e s t r . 35, r o z w i ą z a ł t ę n a z w ę m y l n i e n a Ł o m ż ę , c o w o d p o w i e d z i s t a r a s i ę s ł o w a m i „ t a k j e s t p r z e c i e w t e k ś c i e o d c z y t a n e " u k r y ć ) , j a k i m a n d a t u z P o l u - b i c z , t o o b a z o r y g i n a ł a m i M e t r y k i K o r o n n e j s k o l l a c y o n o w a ł e m . C o s i ę t y c z y b ł ę d ó w , p o w y ż e j p o d n . 3 i 4 w y m i e n i o n y c h , t o w l e k c y i d r a N o w i c k i e g o
P O L E M I K A 3 7 5
Przechodzę do chronologii. W tym kierunku moje zarzuty, s k ie ro w a n e przeciw drowi Nowickiemu, odw ołuję, j e d y n y bowiem przykład rozw iązan ia ja k ie jś daty wytłum aczył dr. Now icki pom yłką p rzy c z e r paniu z S u m m a ry u s z ó w prof. W ie rz b o w sk ieg o , czego nie chcę p o d
d aw ać w wątpliwość, ja k k o lw ie k traf to był szc ze gó ln y i fatalny.
W każdym razie muszę stwierdzić, iż dr. N o w ick i lekk om y śln ie k o r z y stał ze s w y c h źródeł, i że n a w et w w a ż n ych k w e stya ch dat nie s p ra
wdzał. A pow inien wiedzieć, że j e s t to obowiązkiem, i to nietylk o
w pracach dyplo m atycznych, ale każdej historycznej. T a k i np. prof.
B alze r, nie dyplom atyk, z jak ąż skrupulatnością, praw ie pe d a n tery ą s p r a wd zał każdą datę, pracując nad G e n e a lo g ią Piastów! Zdarzało mu się w jakim ś trudnym problem acie ch ron olog iczn ym się pomylić, ale po pełnić błąd w cytow an iu , lub wziąć od kogoś fałszy w ą datę, tego się u prof. Balzera, wzoru suinmienności i porządku, nie znajdzie. D la teg o to nie zrobiłem zarzutu nikomu innemu tylko drow i Nowickiemu p rz y dacie mandatu z Polubicz: po pierw sze p o n ie w a ż pisałem o c e n ę książki dra Now ickiego, nie Su m m a ry u sz ó w prof. W ie rz b o w sk ie g o ,— powtóre, p o n ie waż w tym związku, w jakim dr. Now icki rzecz badał, wiele łatwiej można się było ustrzec błędu, niż prof. W ierzbow skiem u . Z tych po w o d ó w nie robiłem zarzutu prof. W ierzbow skiem u, a robię go drowi Nowickiemu, raz je szcze podkreślając winę le k k o m y ś ln e g o k o rz ysta n ia ze źródeł, na które to źródła dr. N o w ic k i w ła sn ą odpow ied zialność z e pchnąć usiłuje.
P rz ejd źm y teraz do dyplom atyki. T ru d n o mówić o znajom ości tej nauki u tego, który, ja k to zaznaczyłem już w mej ocenie, nie ro z u mie elem entarnych term inów, jak a ren ga, e x p o z y cy a, k o rro h o r a c y a . któ ry nie wie co to je st list, a co mandat, który nie zdaje sobie s p ra w y
czem je st formularz i t. d. Ju ż tych kilka prz y k ła d ó w starcz y do
o c e n y k w alifikacyi w tym kierunku dra N ow ickiego. Zrobiłem d ro w i
Nowickiemu zarzut, że pominął w s w e j książce tak zasadniczą stronę k ry ty k i, ja k autopsya o ry g in a łó w i b adanie rąk p isa rzy k a n c e la ry jn y c h , co dr, N o w ick i uważa za n iepraw dę, rozm yśln ie w obieg puszczoną, gdyż, ja k św ia d czy ć mają liczne cytaty, b ynajm niej nie zaniedbał tej stron}'· badania. Z a p e w n e mało kto lepiej wie ode mnie, że dr. N o w i cki widział dużo, bardzo dużo o r y g in a łó w K azim ierza Ja g ie llo ń c z y k a ; przecież przed laty kilku zgłosił się dr. N ow ick i do mnie w W a rs z a w ie, z listem p olecającym je d n e g o z uczonych, mego dobrego z n ajo mego, i nikt in n y j e n o j a otworzyłem mu zbiory Biblioteki o rd y n a cy i hr. K ra siń skich , i udostępniłem mu ko rz ysta n ie z wszystkich innych w W a r sza w ie. A le nietyle mi chodziło o to, ja k dużo o ry gin a łó w widział dr. Now icki, ile o to, jak je widział, i ja k z nich korzystał.
U d ow odniłem drowi Nowickiemu, że nie zw racał uwagi na znaki pisarzy, które umieszczano nieraz w pierw szej literze dokumentu. O d powiedział mi, że w śród licznych szczegółów , które badał, i na które musiał zwracać u w agę, tego szczegółu nie dopatrzył. J e s t rzeczą
zrozu-t k w i ł w i d o c z n y b ł ą d g r a m a zrozu-t y c z n y a d p r o v e n zrozu-t u m s u o r u m ( z a m i a s zrozu-t s u a r u m ) r a t i o n u m , c o p o w i n n o b y ł o b y ć d l a a u t o r a j u ż w s k a z ó w k ą , c z y n i e n a l e ż y w t y m m i e j s c u t e k s t u z b a d a ć p o w t ó r n i e .
mialą, że w początkach p ra c y można przez p e w ie n czas badać doku m enty, i ja k ie g o ś , na w et bardzo w a ż n ego szczegółu, nie dojrzeć, ale w końcu przyjść musi moment k ied y go oko p o c h w y c i i ocen i. W ięc ja k ież zaufanie można mieć do badania o ^ g i n a ł ó w , p rz ep row a d z o n e g o przez dra N ow ickiego, skoro, z ob a cz y w sz y ich pewno ze trzy lub cztery ra z y więcej niż ja, tego nie dojrzał? I ja , pracując nad k a n c e la ry ą K a zimierza W ie lk iego , stosun ko w o dość późno natrafiłem na fragm ent p ie czątek k anclerskich, o k tó ry ch dałem w iadom ość w ocenie książki dra N o w ick ie go , ale raz szczegół ten z au w ażyw szy, zacząłem badanie od początku, i kilkanaście arch iw ów , zw iedzonych już poprzednio, zbada łem powtórnie, a b y uzupełnić w tym kierunku po cz y n io n e już studya. A szczegół o w ych m on ogram ów pisarskich był ró w n ie ważnjr, a o wiele w y ra ź n ie js z y i łatw iejszy do zauważenia, niż pieczątki, u k ry te pod
zakładką, po których z aled w ie plam y lub okruchy pozostały. S tw ier-
dzam niniejszem, że dr. N ow icki w o g óle nieuważnie i p o w ierz ch o w n ie przeprow adził badanie widzianych o ry gin a łów .
W y ja ś n ię teraz dlaczego uważam, że dr. N ow icki nie mógł dać żadnych p o z }ń y w n y c h rezultatów w dziale o po w sta w a n iu pro d uktó w k a n c e la ry jn y ch , co się ściśle łączy z je g o brakiem studyów 0 з ф 1о т а - tjmznych i z brakiem o d p o w ied n ieg o badania ory g in a łó w .
Od czasó w S ie k ła badania ctyplomatyczne, p ra g n ą c poznać o rga- nizacyę k an celarjd i w y k r y ć p ro c e s pow sta w a n ia dokum entów, z w r ó ciły się przedewszjrstkiem do szc ze gó ło w e go b ad an ia o r y g in a łó w , p o z n aw an ia i różn iczkow an ia rąk pisarzy, zajętych w kan celarjd, w jąa- śn ien ia kwestjd dyktatu.
W p ra cy takiej, ja k ą podjął dr. Now icki, było wskazanem po do- kładnem i szczegółow em rozważeniu k ^ t e r y ó w zew n ętrzn ych i w e w n ę trznych dokumentów, po zbadaniu stano w iska św iadków , ele m en tó w g eo graficzn ych i chronologiczn3mh, zbadać rę kę p isa rzy , p r a c u j ą ^ c h w k ancelaryi. W te n c z a s b y łb y dr. N o w ick i doszedł do o k re ś le n ia j a sn ego i dokładnego liczby p i s a i ^ k a n c e la iy jn y c b , dziś znan3'ch t3'lko fragm en taryczn ie z prz y p ad kow y ch wzm ian ek, tą d r o g ą czas działalności każdego z nich z o s t a ł y o k r e ś lo n y i stan f a l ^ c z ^ y k an c ela ry i w każdym
m omencie p o z n a t^ . Z kolei p rz y s z ło h y badanie d3yktatu, właściw ości
i osobliw ości stylistyczn ych , by tą d r o g ą o d p o w ied zieć na dw a ważne
pytania:
czy
ci pisarze, któ rzy in grossow a li dokument, byli też je g o autorami, którzy sami ubierali akc y ę p ra w n ą w formę kan cela ry jn ą, czy też kto in n y k o n c y p o w a ł akt, a pisarze byli ty lko k aligrafam i, k tórz y m e chanicznie cudze myśli przen osili na pergam in . K w e s t y a ta ró w n ie je s t ważna dla org a n iz ac y i ka n c e la ry i, ja k dla poznania procesu p o w sta w a nia produktów k a n c e la ry jn y c h . P o n iew aż mamy p rz ec h o w an e z czasów K a zim ierz a Ja g ie ll o ń c z y k a księg i k an c ela ry jn e, przeto należało je r ó wnież w ciągn ąć do s tu d y ó w i poddać w łaściw ej kryt3yce paleograficznej, i tą dro gą zróżniczkować p isarzy tych ksiąg. W ten czas otrzym alib yśm y o d pow ied ź na pytanie, czy byli s p e c y a ln i u rz ęd n icy do p ro w ad ze n ia t3ych ksiąg, czy pisali je in grossa torzy , — cz y kon cepty, które dr. N o wicki sp oty kał w księg ach m e try k, i czystopis3', które znal, są tej s a mej ręki, czy trafiają się w konceptach popraw ki innej ręki, niż k o n
cept, i cz3’je j ? W sz y stk o to są kwest3re rów nie w ażne dla poznania
P O L E M I K A . 3 7 7
któw k a n c e la ry jn y c h . T y l k o na pod sta w ie ich rozw iązania można było dać p o z yty w n ą odpow ied ź n a pytan ia, które dr. N o w ick i miał ro z w ią zać. Z tych badań je d n a k nie zrobił dr. N ow icki nic, i dlatego tw ier dziłem, że da) nam studyum h istoryczn e , a w y z b ył się zupełnie m etody b adania dyplom atyczn ego. Z tego powodu wyraziłem się, że nie z b a dał rąk i nie przeprow adził autopsyi o ry g in a łó w , choć widział ich n ie
w ątpliw ie bardzo dużo. Z tego też pow odu stan ow isko m oje w o b ec
p ra cy dra N o w ick ie go je s t n e g a ty w n e .
P o tych krótkich w y ja śn ien ia ch co do w a ru n kó w pracy, zrozu mie z apew n e dr. Nowicki, dla czego uważałem je g o dzieło za przed wcześnie, ze szkodą dla nauki i autora, ogłoszone. G d y b y autor, p rz e p row ad ziw szy od p o w ie d n ie studya, przeprowadził n a stępnie b ad an ia we w ła ś c iw y m kierunk u , m o glib yśm y mieć dzieło, z k tó re g o i nauka
i autor b y lib y z ad ow olen i. W ten sposób zrozumie ró w n ież dr. N o
wicki, dlaczego j a po trzech mie siącach b ad ań nad k a n c e la ry ą K a z im ie rza Ja g ie llo ń c z y k a mogłem, o św iadczając się przeciw je g o pracy, zazna czyć, że stu dya moje są za małe, zbyt d o r y w c z e i niedostateczne, by odpow iedzieć na pytania, na które dr. N ow icki nie odpowiedział. I nie będzie się dr. Nowicki dziwił, że w je g o p r a c y nie znalazłem ż ad n ego s u ro w e g o m ateryału, k tó ry b y na taką k on stru kcy ę pozwalał. P r z y z n a łem się do niedostateczności m ych stu dyów „z rozbrajającą p ra w d o
m ó w n oś c ią “ . Na polu p ra cy n auko w ej p ra cu ję coś około lat szesn a
stu, — dziś mogę śmiało pow ied z ie ć i przyznać się cio tego, co wiem
i umiem, a czego nie. T e lata p ra c y i dośw iad czenia n a u c zy ły mię
oceniać i to, co zrobić m ogę, a czego nie, i n a rozwiązanie których
problem atów mam dość sił, śro d k ó w lub lat życia przed sobą.
Życzą
drowi Now ickiem u, by doszedł do tegoż samego.
Nie będę dłużej polemizował z drem N o w ick im , bo g r a nie w a rta świeczki, a p ra ca dra N o w ick ie go papieru. Z pośród licznych in n y ch przytoczę je d e n je sz cz e przykład, dla zillustrowania sposo bów ob rony, których się chw yta dr. Nowicki, p o leg ają cy c h na zwalaniu w in y na dru gich, lub na zapierania się tego, co napisał, a z czego mu się zarzut zrobiło. Z e sta w ia m obok je d e n ustęp z o b ro ny dra N ow ickiego z tekstem je g o w łasn ej p ra cy , przezemnie zaczepionym.
O brona: ! T e k s t na str. 1 7 „ S tu d ó w " ,
od-I n oszą cy się do om aw ianego
do-I kumentu Ja d w ig i:
Podobnej w a rtości są in ne ! S t ą d spo tykam y w y ra ż en ia
ta-szczegółowe zarzuty p, R e c e n z e n - i kie jak : P e r dominam reginam
ta. N a str. 1 6 ro z p ra w y podałem ; (Rzyszcz. K o d . pol. III 18 2 ) etc.
odm iany formuły re lacyjn ej w Pol- i W tej zaś przynajm niej stylizacyi
see i Niemczech, umieszczając , ulegać w ątpliw ości nie może, ż e
w nagłów kach tłustym drukiem c z y t o p r z e z k r ó l ó w ę, czy
imiona królów , za których pano- przez s e k re tarza , lub w reszcie
w ania cy to w an e dokumenty w y - innego urzędnika, z w r a c a ł
szły, i tam też w ru b ry ce , zaty- j s i ę k r ó l d o k a n c e l a r y i , p o
-tułow anej „W ła d y s ła w J a g i e ł ł o “ , j lecając w ystaw ić odn ośn y
doku-zamieściłem dokument J a d w ig i ment. I n n e g o b o w i e m z n a
a-nam“, bo za panowania Jagiełły
akt ten wyszedł, l e c z n i e tw ier -
d z i ł e m w c a l e , ż e b y t o b y ł
a k t J a g i e ł ł y . M i m o t o p .
R e c e n z e n t n i e w a h a s i ę
r z e c z y p r z e k r ę c i ć i z a r z u
tu s k o n t r u o w a ć b e z p o d s t a
w n i e .
r y a n t o m p r z y p i s a ć n i e po
d o b n a .
Kto z nas dwu ma racyę, i kto „nie waha się rzeczy przekręcić
i zarzutu skonstruować bezpodstawnie" łaskawy czytelnik zechce sam
osądzić.
Polemika dra Nowickiego nie wyszła z nowych badań, jest tylko
odświeżeniem jego dawnych twierdzeń, opartych, jak wskazałem, na
fałszywej, nie metodycznej, podstawie. Nie będę odpowiadał też na za
czepki i alluzye osobiste, nic nie mające do czynienia z nauką, jak i kul
turą polemiki naukowej. Pozostaję przy mojej opinii, jak autor twierdzi,
żółcią pisanej.
Czy dr. Nowicki naprawdę sądzi, że jest ktoś, ktoby
mu autorstwa „Studyów nad kancelaryą koronną Kazimierza Jagielloń
czyka" mógł zazdrościć?
S T A N IS Ł A W K Ę T R Z Y Ń S K I.
N a te m p o le m ik ę z a m y k a m y . (P rzyp. Red.).