• Nie Znaleziono Wyników

Turysta Polski. R. 3 [1914]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Turysta Polski. R. 3 [1914]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

TURYSTA POLSKI.

„Turysta polski” wychodzi raz na miesiąc w pot. każdego miesiąca.

Prenumerata wynosi 2 rb. rocznie.

Cena ogłoszeń: wiersz nonpar.30kop.

Cena zesz. 15 k.

Rok III.

Adres redakcyi I admlnlstracyl:

Warszawa, Zgoda 1 róg Chmielne]

Wydawnictwo Akc. Tow. „św iat” .

Redaktor odpowiedzialny A. Breza.

Ogólny widok Przemyśla

Przemyśl dzisiejszy.

Są pewne miasta, w których ży­

cie, to pełne, w tysiącznych przeja­

wach do nas przemawiające, stresz­

cza się jakby w nazwie samej; są in­

ne, zaciszne, wpatrzone w siebie i wsłu­

chane we własny rytm ; są i takie, którym na zegarze dziejowym wybi­

ła godzina zaniku — 'śnią teraz sny dawnej chwały i rozkwitu... I ró­

żnorodne znaleźć by można jeszcze typy, które w wewnętrznej swojpj budowie, w całokształcie przejawów, wykazują pewną postaciowość. Ale są także miasta, w których nurt ży ­ cia płynie głęboko skryty, niedopa- trzony — dla których rubryką roz­

woju jest dzień w znaczeniu dosło- wnem, które żyją. a właściwie nie żyją. Są to owe bezpostaciowe mia­

sta i miasteczka, szare, brudne, naj­

częściej nędzne; w Polsce jest tych miast i miasteczek wiele, a jednem z nich jest Przemyśl, „trzecie mia-.

sto“ Galicyi.

Spiętrzone terasowato wzgórza spływają łagodnie ku brzegom Sanu, rozpościerając latem kobierce łąk i po­

lan; w dali, na widnokręgu, biegnie koronka lasów, misternie rozwiana, złocona w zachody słoneczne purpu­

rą blasków... Malowniczy pejzaż, sie­

lanka widoków, teren dla osady o- grodowej, iak mówił mi kiedyś zna­

ny polski ogrodnik, dr. Władysław Kubik. Zstępują stopniowo domy, je­

den rząd za drugim, gubiąc się w wązkich, krętych, nieregularnie ła­

manych ulicach; gdzieniegdzie w y­

strzeli szczytem swoim kościelna wieża — i raz wraz linia się łamie, spiesznie pobiegnie śródmieściem, by na drugim brzegu znowu nadą­

żać ku górze, ku górze... I zdawa­

łoby się, że linia owa falista bę­

dzie wykresem życia Przemysławo- wego grodu, że w takt ten wysił­

ki potęgować się będą, że spotkamy tu twórcza wole i twórcza energie zbiorowa, lub grupową conajmniej, której ekspansyę poznać byśmy mogli w prący,

A tymczasem —

A tymczasem, patrząc na owe pięćdziesiąt tysięcy ludzi, którzy przewijają sie przed oczyma, kro­

kiem jakby niepewnym, nie dojrzysz w tym ruchu logiki; gdy myśl sku­

pisz i wnioski snuć się poczną. wy­

krywasz bezcelowość i bezkierunko- wość. Bo do życia celowego po­

trzebna jest odpowiednia atmosfera, na którei nowstanie składają się nie­

kiedy wiefti, a którą znowu łatwo może zachwiać bezduszność tego lub innego pokolenia, tego lub inne­

go czasokresu. I w tern właśnie tkwi dla rozwoju Przem yśla dzisiejszego węzeł gordyjski: brak bowiem owej podniosłej, twórczej atmosfery, by życie bujniei i dostojniej rozwinąć się mogło. Nie iest to zjawisko wy­

łącznie przemyskie prawie wszy­

stkie miasta galicyjskie znane są ze

swej patyny dobro - czy zadusz- ności, z pominięciem jedynie Kra­

kowa, który stanowi unikat miast Królestwa, Galicyi i Lodomeryi.

Zamkowe wzgórza Przem yśla mó­

wią o chwalebnej tradycyi jasnych, słonecznych dni. Ale te należą do przeszłości dawno zapomnianej, któ­

ra jedynie kilku budynkami, a prze- dewszystkiem wieżycami zamkowe- mi, narzuca się. Chwile dzisiejsze biegną, ledwie coś znacząc na m ar­

ginesach życia. A życie wymaga spółwysiłków sharmonizowanych, a spółwysiłki jednoczyć winien chara­

kter wewnętrzny i zewnętrzny, a si­

lę i wartość nadawać im winna wła­

sna tężyzna duchowa. A tu... sekta Litanii Lemańskiego:

„Jadalność. nijalność, spalność

„I innych dóbr używalność ..To idealna realność,

bezcharakterność (nie w etycznem znaczeniu), bezpostaciowość — za­

miast jednego węzła sto węzełków;

zamiast życia gromadzkiego kwile­

nie podwórkowe — ---

Nic piszę karykatury życia prze­

myskiego, zarysowuję jedynie linie konturowe takie, jakie są, a w któ­

re ująć mogę niemal wszystkie tu Tow arzystw a (jest ich, wedle staty­

styki jednego z miejscowych pism, stokilkadziesiąt), Tow. oświatowe, narodowe, społeczne i inne cele ma­

jące w statutach — całą inteligencyę z podnóżkiem kilku (5) pism miej­

scowych — krzykliwe sztandary ró­

żnych partyi, stoliki zielone klubów i klubików — i t. d„ i t. d. Dziwny to stan, tern dziwniejszy, że P rze­

myśl ma do spełnienia szereg zobo­

wiązań narodowo-kulturalnych. ja­

ko miasto pod względem składu lu­

dności mieszane (rusini i żydzi two­

rzą połowę prawie mieszkańców).

I patrząc na poszczególne wysiłki, dążące do celów nader wzniosłych, że wymienię tylko Towarzystwo

Przemyśl. Widok z wybrzeża nad Sanem.

19

(2)

Ulica Mickiewicza w Przemyślu. Fragment rynku w Przemyślu.

Szkoły Ludowej. Towarzystwo P rz y ­ jaciół Nauk, dobra wolą nacecho­

wane — kiedy się widzi zerowe skutki, znowu natarczywie narzuca się ów brak zdrowia publicznego, brak atmosfery, przewinienia prze­

szłości (tej bezpośrednio przed dniem dzisiejszym).

A światła? Są. Są latarnie ol­

brzymie światła elektrycznego nad kawiarniami w nocy. W nocy P rze­

myśl żyć pragnie, żyć za wszelką cenę, choćby nawet — najdroższych szampanów. A kapele różnorodne serpentynami dźwięków utulają du­

sze i w półsennem rozmarzeniu po­

czyna się fango ducha i ciała... I śmieją się ludzie — śmieją się w no­

cy...

Kiedy zaś dzień nowy nadcho­

dzi i raduje się myśl, że linię jakąś życiu naszemu nadać będziemy mo­

gli, że stworzy się czyn, który skupi wolę wszystkich — ogłasza ktoś m a­

nifest przeciw zaczętemu dziełu.

Z za węgła „grupy" niewidnei w y­

chodzi manifestant i sztyletem zawi­

ści godzi w twórcę czy spółtworzą- cych. I rozpierzcha się gromada, a „opinia" wychodzi, jako hyena, na żer. na smutny żer... I długo potem

po brudnym przemyskim bruku wa­

łęsa się śmiech tryumfatorów...

To jest emocya obok inercyi.

Katedra łacińska w Przemyślu.

W ypada mi rejestrować typy.

Znane są i powszechne w galicyj­

skich miastach: urzędnik, adwokat, kupiec — to jest suma intelektu i duszy każdej miejscowości. Ludzie pracy i inieyatywy są; wspólne za­

mierzenia są; rezultatów niema. Dzi­

wne równanie, a jednak najlepszy matematyk społeczny nie doszedł­

by do innego wyniku. Przyczyny starałem się ugrupować, znajdżmy punkt ciężkości. Tkwi on w atmo­

sferze koteryi. A ta powoduje bier­

ność. Bierność ta życiowa cieszy się nadzwyczajnem zaufaniem w Przemyślu, grodzie, któremu histo- rya zostawiła obronne szańce pol­

skiego charakteru na tym rozstaj­

nym punkcie ziem polsko-ruskich.

I bierność ta. która wyciska na cha­

rakterach jednostek długo nie dają­

ce się usunąć ślady, przejawia się w życiu narodowem, społecznem i kul- turalnem. Straty, poniesione w dwu pierwszych kierunkach powetować ma organizacya ruchu narodowego w Przemyślu, wszczęta planowo w o- statnich czasach, której wysiłki będą musiały iść po linii największych o- porów.

Na punkcie kulturalnych zaga-

ł

dnień Przem yśl grzeszył zwykle szczególna neofobią. Dla zaakcento­

wania mojego twierdzenia wezmę pod rozwagę sprawę stałego teatru pol­

skiego w Przemyślu. Myśli o takiej placówce żywego słowa były już i da­

wniej ; urzeczywistniło je w roku ubie­

głym Tow. „Teatr Polski", organi­

zując doborowy zespół aktorski.

Po pięciu miesiącach teatr stanął na rozdrożu. Przyczyna — wstydzę się światu wyjawić - bojkot. Kuźnicę piękna, szkołę najwznioślejszych m y­

śli dla młodzieży —■ Przem yśl boj­

kotuje! Piękno, sztuka, kultura e- stetyczna, to są jeszcze zawsze dla przemyślan „rzeczy nieprodukty­

wne".

Chocholski śmiech tłucze się wśród tysiącznych zduszonych do­

mostw... nędznych, szarych...

Jest w Przemyślu, znana na bruku, postać żydka ułomnego, kup­

czącego zapałkami. Biedny, nędznie odziany żydziak, sparaliżowany czę­

ściowo, chadza od rana do nocy w deszcz lub śnieg, pogodę lub słotę i w oła:

—• Kupcie zapałki...

Tak mi się ta postać na myśl na­

sunęła, gdym ostatnie kłaść miał sło­

wo o życiu w Pzemyślu. Dziwna po­

stać. A może symbol?...

Przemyśl. Stefan Rowid.

Podróże zbiorowe.

W ycieczka do Rzymu i W ło c h południow ych.

Cieszące się za granicą tak znacz- nem powodzeniem zbiorowe podróże i wy­

cieczki w okolice bliższe i dalsze u nas na­

leżą wprost do rzadkości. Za granicą ist­

nieją ogromne organizacye, zajmujące się stale ich organizowaniem, by wymienić choćby Towarzystwo Lloyda lub Kompa­

nią Cooka — u nas zrzadka tylko, mo- żnaby niemal powiedzieć: przypadkowo, zorganizuje podróż podobną jakieś sto­

warzyszenie lub osoba prywatna.

A szkoda. Odzywają się czasem wpra­

wdzie zarzuty przeciw podróżom zbioro­

wym, przeciw płynącej z nich konieczno­

ści dążenia dalej, chociażby chciał je­

szcze podróżny posiedzieć chętnie dłużej

:o

(3)

W jakiejś miejscowości po drodze. Zape­

wne, miło jest być panem samemu sobie, niczem nie skrępowanym. Ale potrzeba na to dużo czasu i pieniędzy. Kto zaś nie posiada zawiele czasu, kto nie może rozporządzać do zbytku pieniędzmi, a jednak praśnie zwiedzić kawałek świata, zobaczyć nowe kraje i ludzi, ten musi się uciec do pomocy podróży zbiorowych.

Bo podróż, odbywana w ten sposób, ko­

sztuje względnie najmniej, uwalnia od wszystkich kłopotów i trosk wędrowni- czych, ułatwia oryentacyę w istotnie cen­

nych zabytkach i miejscowościach, go­

dnych widzenia. Odpada trud nabywania biletów kolejowych czy okrętowych, trud wyszukiwania hoteli czy restaura­

cji, przewodnik towarzyszący wycieczce zbiorowej nietylko prowadzi, ale i obja­

śnia wszystko fachowo.

Nie mając własnej organizacyi po­

dróży zbiorowych, posiłkujemy się obce­

mu To znowu ma tę złą stronę, że od­

bywamy podróż w towarzystwie ludzi obcych nam duchem i narodowością, że Przechodzimy nieświadomie obok pol­

skich pamiątek na obczyźnie — bo wszak międzynarodowej organizacyi nie obcho­

dzą one wcale — że wyjaśnień, udziela­

nych przez przewodnika wycieczki w ob­

cym języku, nie rozumiemy dokładnie, a czasem i nie rozumiemy 'wcale.

Jest więc u nas niewątpliwie miejsce na polską organizacyę podróży zbioro­

wych, a choćby tylko na polski oddział jakiejś organizacyi zagranicznej. Przed­

siębiorstwo tego rodzaju z pewnością ry­

chło pozyskałoby sobie uznanie i rozpo­

wszechnienie, a byłoby również pożyte­

czne z ogólnego, szerszego punktu widze­

nia. Wtedy bowiem marszruty byłyby układane z uwzględnieniem potrzeb, wspo­

mnień i zamiłowań polskich, uczestnicy mieliby sposobność zobaczenia po drodze 'wszystkiego, co pozostaje w jakimkol­

wiek związku z Polską, wyjaśnienia w Polskim języku byłyby rzeczywistemi, nie Problematycznemi objaśnieniami.

*

Zanim jednak powstanie stała orga- nizacya tego rodzaju, musimy posiłko­

wać sic sporadycznie organizowanemi Wycieczkami. W najbliższym miesiącu uwie z nich wyruszają z Warszawy na Południe pod wodzą p. Adama Koziarskie- g0> który urządzał już wielokrotnie zbio- r°we podróże ze znacznem powodzeniem.

Plan czternastodniowej pielgrzymki no Rzymu obejmuje następujące miejsco­

wości włoskie: Ankonę, Assyż, Bolonię, adwę, Loretto, Rzym, i z powrotem.

Woszt podróży w klasie III wynosi 185 rb„

w mieszanej II/III—210 rb., w klasie II—

~5 rb. (Przejazd do Rzymu, bez utrzy­

mania, w klasie III, tam i z powrotem do Jranicy, obliczono na 95 rb.).

Plan 24-dniowej wycieczki turysty- j^Pej do Włoch południowych obejmuje miejscowości następujące: Abbazya, An- . °na, Assyż, Bolonia, Budapeszt, Castel- amare, Capri, Fiume, Florencjm, Lido, -oretto, Neapol (3 dni), Padwa, Pompea, wzym (tydzień), Sorrento, Tivoli, Wezu- /iusz, Wenecya i Wiedeń. Koszt podró- y w klasie 111 wynosi 325 rb., w miesza­

j ą II/iii — 345, kiasje u — 3(,5’ w kla- e 1 — 395, licząc od dranicy do Gra­

nicy.

. Obydwie grupy wyjadą z Warszawy Wnocześnie w dniu 14 maja z dworca Kolei Wiedeńskiej o godz. 3 min. 25 po NastCPnego dnia przed dalszą ooróżą odbędzie się Msza św. na Jasnej cin Ze’ • P°dróż odbywać się będzie po- , arn' Pośpiesznemi i kuryerskiemi dla szystkich klas, prócz 111; książeczki bi- siP°We^ ą ""ażne na przeciąg trzech mie- lęcy- Uczestnicy wycieczek nocować bę­

dą w centralnych hotelach w śródmieściu, zajmując jeden pokój na 2 lub 3 osoby (za pokój oddzielny dopłata 25 rb.), ko­

szty przejazdu z dworców lub portów i z powrotem ponosi organizacya wycieczek.

Bez żadnej dopłaty korzystają też ucze­

stnicy z kart wstępu do muzeów, galeryi, zbiorów, wystaw, zamków, teatrów, ogro­

dów i t. o. oraz z kąpieli morskich, sło­

necznych i łaźni. Pomoc lekarska i du­

chowna zapewniona we wszystkich mia­

stach. Program zwiedzania ogłaszany będzie codziennie wieczorem; oprowa­

dzać będą pomocnicy polscy lub przewo­

dnik główny. Zwiedzane będą wszystkie rzeczy godne widzenia i uczęszczane przez turystów, na żądanie także fabry­

ki, magazyny i sklepy. Ostatecznie usta­

loną marszrutę oraz listę osób biorą- cych udział otrzymają uczestnicy podró­

ży po zapisaniu się i złożeniu zadatku w sumie stu rubli. Lista uczestników za­

mknięta będzie dnia 6 maja r. b.

Prócz wymienionych wyżej podróży, organizuje p. A. Koziarski dwutygodnio­

wą pielgrzymkę do Lourdes d. 10 czerw­

ca b. r. (III klasa 235 rb., II 275 rb.), oraz miesięczną wycieczkę do Ziemi świętej dn. 18 sierpnia b. r„ przez Odesę, Kon­

stantynopol, Smyrnę, Bajrut, Jaffę i Je­

rozolimę.

*

Administracya naszego pisma przyj­

muje zgłoszenia zarówno na pielgrzym­

kę do Rzymu, jak na wycieczkę turysty­

czną do Włoch południowych.

Drobne wiadomości.

Nowe polskie Tow. Turystyczne powstaje w Galicyi wschodniej. Organi- zacya, której brak zarówno w turystyce górskiej, jak i w krajoznawczej bardzo dawał się odczuwać, jest zakrojona na szerszą miarę. Do komitetu organiza­

cyjnego należy szereg wybitnych gali­

cyjskich sportsmenów i popleczników turystyki.

Konkurs samochodowy na użycie benzyny, organizowany przez redakcyę czasopisma „Lotnik i automobilista", na­

znaczony na dzień 29 marca r. b. został odroczony przez komitet organizacyjny na dzień 26 kwietnia. Do udziału zgłosi­

ło się dotychczas jedenastu uczestników;

również prowineya zainteresowała się żywo konkursem.

Piękne Gorgany wschodniogalicyj- skie pozyskają w niedalekiej przyszłości nową linię komunikacyjną, łączącą je ze światem. Nowa kolej przechodzić bę­

dzie przez Broszniów, Roźniatów, Ce- niawę, Kniaziówkę, Jasień i t. p. Obok znaczenia ekonomicznego posiadać bę­

dzie także ważne znaczenie turystyczne, prowadzi bowiem poprzez najpiękniej­

sze niemal punkty Galicyi wschodniej, dziś mało odwiedzane z powodu trudno­

ści komunikacyjnych. (Wiele z tych miejscowości dzieli 30 do 50 kim. od naj­

bliższej stacyi kolejowej).

Polak w Afryce Środkowej. Nakła­

dem galicyjskiego Tow. Nauczycieli Szkół Wyższych pojawiła się wytwornie wydana, bogato ilustrowana książka dr.

Antoniego Jakubskiego: „W krainie słońca", zawierająca jego zapiski z po­

dróży do Afryki Środkowej w latach 1909 i 1910. Autor — powiada w przed­

mowie prof. Nusbaum-Hilarowicz — da- je opis swej podróży po podzwrotniko- wjrch krainach Afryki wschodniej... Nie stać nas, jak inne narody, na urządzanie zbiorowych a kosztownych bardzo wy­

praw naukowych. Tylko więc jednostki wyjątkowe, o żelaznej woli i wytrwało­

ści, zdolne do ponoszenia ciężkich bar­

dzo ofiar materyalnych, zdobyć się mo­

gą na podróże tego rodzaju. Taką też była wyprawa Jakubowskiego, którą od­

był sam, bez towarzyszy,, a tylko przy pomocy sług czarnych, środkami wła­

snymi, podróż najeżona trudnościami i niebezpieczeństwami, wymagająca nie­

zwykłego poświęcenia i zaparcia, jak to widać z każdej stronicy książki, pomi­

mo, że autor nie usiłuje tego nigdzie za­

znaczyć. Książka napisana jest nader zajmująco, bardzo żywo i obrazowo, od­

powiednio do żywego i wrażliwego tęt­

na autora. Czytając ją, zdaje się, iż ra­

zem z nim spędzamy gorączkowe chwile jego uciążliwej podróży, iż znajdujemy się w jego karawanie i widzimy jej po­

chód po rozpalonych piaskach lub dzi­

kich buszach afrykańskich.

Wystawa miast iv Lugdunie. W ma­

ju b. r. odbędzie się w Lugdunie, w połu­

dniowej Francyi, wielka międzynarodo­

wa wystawa miast. Austrya bierze ró­

wnież udział w wystawie, a w Wiedniu zawiązał sie już specyalny komitet wy­

stawowy Wobec tego Liga pomocy przemysłowej we Lwowie rzuciła myśl, by również polskie miasta, zwłaszcza Lwów i Kraków, zgłosiły swój udział.

Nowy tunel podmorski. Wzmożony ruch podróżniczy i transportowy, oraz trudności, na jakie ruch ten napotyka w miejscach, gdzie kolej dobiega do brze­

gów morza, a podróżni i towary muszą część drogi odbywać okrętem, stały się główną podnietą do projektów budowy tunelu pod kanałem La Manche. Zanim jeszcze budowa jego została ostatecznie zdecydowana, rodzi się już projekt nowy tunelu podmorskiego, mającego połączyć Danię ze Szwecyą. Na duńskiem wybrze­

żu punktem wyjścia tunelu byłaby miej­

scowość Bigersler pod Kopenhagą, stąd tunel biegłby na wyspę Salt-Holin, a po­

tem, zanurzywszy się znowu pod dno morskie, kończyłby się wreszcie w Mal- moe w Szwecyi. Koszt wykonania pro­

jektu, którego twórcami są inżynierowie Ouitsgaard i Ortli, obliczono na sto mi­

lionów koron duńskich.

T reść Ne 15 „Ś w ia ta ".

„Z ie lo n y E rin ” . D r. Zygmunt Stejańsla.

Z salonu F R ychlinga. i Z j U . ) />.

D o ro b e k S z k o ły P o ls k ie j. 'Z r i i/.l W. Z.

W yw ie szki. < z ) il.) Maryan Olszewski. . . C h ry s tu s w p o e zyi p o ls k ie ). W iktor Gomiihcki.

Domy p rz y s z ło ś c i (Z s i l ) SI i.

„R e w o lu c y a ” w d z ie n n ik a rs tw ie londyńskiem . (Z 1 il.) M. G - r .

M uzycy p o ls c y w W iedniu. IZ 7 « ./ Henryk Iniender.

N ow e muzeum lo n d yń skie . (Z 4 i l )■ SI. G F a ła t o Warsz- S zko le S ztu k Pięknych-

<Z 1 il.) Jul. Pałał.

D ziki c z ło w ie k . Młodywdł.

N ow y system w ych o w a w czy. iZ 4 u.) T e a try w a rsza w skie (Z 2 il.J A. Ii. Betttolt b.

t P a w e ł H e yse fZ 1 tl.)

Ś m ie rte ln y p o je d y n e k p o la kó w . < z 2 tl.) Z k ro n ik i to w a rz y s k ie j z z -• U )

NalwaZnieJsze w yp a d ki m inionego ty g o d n ia . K a ta s tro fa sa m o ch o d o w a . (_r >7.'

ś. p. P a w e ł C h rzan o w ski 'Z 1 U.) Ś. P- M arya T om acka. (Z / i7J D o d a te k p rze m ysło w y. fZ 8 tl.) kr.

Ż a ło b n a k a rta tZ 3 il.)

TURYSTA PO LSKI.

P rzem yśl d z is ie js z y . iZ 3 i/.l Stefan Rowid.

P o d ró ż e z b io ro w e . D ro bn e w ia d o m o ści.

ROM ANS I POW IEŚĆ.

P ieniądz. Powieść A n d r ze j S tr u g . W sDom nienie. Adam Stodor

Dana od Boga. Powieść. (Z 1 il. l H a ll Came.

W ia d o m o ści lite ra c k ie

O D D ZIELN E ILUSTRACYE- Z w ysta w y K o ła A rt. W ie lko p . w Poznaniu.

Ze sce n y i e s tra d y . 13 il.l.

N asi a rty ś c i za a ra n ic ą

Z k a te d ry o d c z y to w e ! w W arszaw ie. (3 »■>

Zgon w ie lk ie a o a rty s ty . Na w id o w n i—z tyg o d n ia .

G rem ia ln y Jubileusz z ło ty c h g odów .

; i

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jacek Biernacki, Kierownik Oddziału Kardiologii z Intensywnym Nadzorem Kardiologicznym W rezultacie działań zespołu BMM przejście tarnobrzeskiego szpitala z

Aby elektrony padały na ekran wzdłuż pierwszej górnej linijki, górna płytka musi być naładowana dodatnio, a napięcie między płytkami bocznymi musi się zmieniać. (5)Im

We present a case of spontaneous distal lead tip migration resulting in lack of ventricular stimulation diagnosed over a year after implantation.. Ventricular lead tip was

producent: MASKPOL. brak danych brak danych 5 szt. Kraj prod.: Polska,. producent: MASKPOL. brak danych brak danych 5 szt. brak danych brak danych 5 szt. brak danych brak danych 5

gnąć zdoła, na dwukilometrowej przeszło przestrzeni, mkną fala za falą, lśniąc się w promieniach słońca, ośnieżone, zda się, na grzbietach rozpryskującą

lońskiego w wieku XVI są karty, na których spotyka się przy każdern nazwisku słuchaczy dopisek: „profi- ciscens in Italiam stuclii gratia&#34;... Słowacki,

Może zmniejszy się emigracja (która, dodajmy, jest znacznie przeszacowywana).. Reasumując – przy

W społeczeństwie rozpo- wszechnione jest przekonanie, że opieka zdrowotna w Polsce jest gorsza niż w innych krajach, a wysiłki polityków czy zarządzających tym systemem