• Nie Znaleziono Wyników

Poradnik dla Pracowników Świetlic Żołnierskich : wydawnictwo Polskiej YMCA w W. Brytanii 1941, nr 16

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poradnik dla Pracowników Świetlic Żołnierskich : wydawnictwo Polskiej YMCA w W. Brytanii 1941, nr 16"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

PORADNIK

.dla finucmtnilfurii^

ŚWIETLIC

ą

#

(2)
(3)

PORADNIK -a'la,{WKtejowtikkiy

■jjn ' zolmiimhMb

for- ywi^IMTó m

ioutfm ' $vcia£ -cmiżrei

KR. 16 REDAKCJAiPOLSKA Y1CA,46 TAY Str.PERTH, Tel.25-32 GRUDZIEŃ 1941 R.

Numer zdobił ppor.Jan Poliński

(4)

w głuchą i mroźną noc grudniową na świat mściwie i nienawistnie zezepio- ny wfbratobójczych walkach i okropnych mordach spłynie z niebios po raz blis­

ko dwutysiączny światło dobroci i miłości.

W symbolu bezradnego i zziębniętego Dzieciątka,które zstępuje z wyżyn wieczności na ziemię występku i grzechu,zniżając swój majestat niepojętej wielkości ku pogardzonym,cierpiącym i najbiedniejszym,przejawi się na nowo słodka,cierpliwa,przesycona miłością przestroga i wołanie,że dobroć i przeba­

czenie są jedyną siłą twórczą i prawdą niezłomną.

Los dotknął nas szczególnie okrutnie.W kraju.chaty głucho na skobel zawa­

rte,zawiane śniegiem,kryją nieugiętych braci,nasłuchujących w niepokoju czy brutalna pięść pruska nie załomoce o drzwi,klątwą zakłócając świętą godzinę, niosąo nowe groźby,ciosy,okrucieństwa.

Niechże im słowa kolfdy rozśpiewają się nadzieją.

skulą w perzynę

1

chni ziemi. . . . . .

Może im Wielka Nowina gwiazdą nadziei

l u i u S i U l i A C U l U U U U J a w l j U i i A H U L U U L U i y L i l

zgładzonych burzą wojny z powierz i wiary urzetrwania zaświeci.

W pustyniach libijskich przyczajone lwy Karpackiej Brygady szukać będą na obcym niebie gwiazd znajomych - piach na opłatkach zazgrzyta dysharmonią

zemsty,o której nawet w tym dniu trudno będzie zapomnieć.

Z wysp brytyjskich wyruszą marynarze na niebezpieczne rejsy;wyruszą pod­

niebni piloci na bojowe loty.W różne kierunki,a nieodmiennie prowadzące do Wolnej Polski*

W drodze im wzejdzie gwiazda Betlejemska - na błysk sekundy serce rozczu.

leniem rozhartuje by przypomnieniem znów w stal woli zmrozić,jakoże przeciw Herodom i Antychrystom na krwawy bój śpieszą w obronie nowonarodzonego Dzieciątka.

W Armii Polskiej,czuwającej i czekającej w dłużyznach miesięcy na decyz­

ję czynu,ręce mocniej uchwycą karabin;w gromadzie polityków,nerwowo i praco­

wicie poszukujących własnych dróg do Polski,każdy według własnego sumienia, - dzień ten otworzy serca zrozumieniem jedności,wyciągnięciem rąk do uścisku, który przekreśla swary i kłótnie w obliczu wielkiej godziny pojednania.

X cały świat,wszystkie jego zakątki i dalekie kręgi obejmie w tej jednej godzinie jedna myśl wspólna,zjednoczy się krzyżowany Naród Polski w wielkiej podniosłej komunii wspólnoty narodowej.

Oby błogosławieństwo Boskiego Dzieciątka,wyciągającego rękę nad światem tę Jedność Polską utrwaliło i scementowało,prowadząc nas przez noce walki oraz świt zwycięstwa i kary na zbrodniarzy,ku lepszemu światu,budowanemu na prawdzie i rządzonemu dobrocią-i miłością.

Prawda i Dobro muszą zwyciężyć.'

(5)

GS IM

Niedobrze się, niedobrze dzieje vr mgłach,dżdżach zimy mamy złą,markot.ną,nieinrawąeStroskanąe

Lecz dziś,gdy Gwiazdka błysła,w głos zgodnie nucimy!

Oj,siano! Oj,siano ! Niedobrze jest,niedobrze:

Patrzmy co się dzieje,i w Lecz uparta nadzieja dziś

Brud,błoto,ulewa...

lęku truchlejem.

w duszy nam śpiewa:

Betlejem: Betlejem!

w rojcu.

n o c

dzisiaj się przesila,noc najdłuższa Mozę się też przesili męka,co nas nęka ? Zawodzim co sił w płucach,z dzikim ogniem w oku:

Stajenka!! Stajenka!!

dziatek, zwierzę, ek, Pasterze¡Pasterze ! Mędrcy-Ć przynieśli mirrę,złoto i kadzidło, A my od wilków gorsi? Nie damyż nic Tobie?

Ożyliśmy to podlejsi i gorsi niż bydło:

Wół z osłem przy żłobie?

Czyż gorsiśmy,niź wszystkie pogany,celnik!, Judasz,faryzeusze i jawnogrzesznica?

Dziwię się,że Cię proszą,za nami grzeszniki:

Józef i Dziewica ! Pokaż no Panie Jezu,żeś Pan nad Panami!

Żeś darme-slę nie rodził,żeś tu nie przybłęda!

Czy chcemy,czy nie chcemy,zrób porządek ż nami - Kolęda! Kolęda!

3

.

(6)

M. Ilnicka

Łamię się z wami dziś opłatkiem białym Wy wszyscy moi,dalecy,czy bliscy:

Wy,co za błędnej gwiazdy ideałem Po świecie-ście się rozproszyli całym.

Wy,co pijecie z rzek lodowych zdroi, Ducha nie dając pod troski nawałem, Wy wierni,mocni,wytrwali - wy wszyscy, Których rząd jasny przed wzrokiem mi stoi;

Związani ze mną węzłem wiecznie trwałym,- Z wami się łamię dziś opłatkiem białym.

X z Wami którzy w życia ciężkim trudzie Orzecie doli naszej zagon twardy, Czystego serca i uczynków ludzie,

W których duch mieszka,na podłość za hardy, Wy,co grodzicie się murem pogardy

Od tego,co jest pełzania zakałem.

W żadnego błota nie starzani brudzie, Którym za to da dziś Bóg sen o cudzie:

Ukaże niebo z jego blaskiem całym,- Z wami się łamię dziś opłatkiem białym.

Z wszystkimi,których nieskalane dłonie, Z wszystkimi,których postacie nie Zgięte, Przez to,co kocha w własnym moim łonie, I w każdej ludzkiej piersi jest mi święte, Dla Chrystusowej gwiazdy,co dziś płonie, Dla Boga,który w ludzkości się rodzi, Gdy duchy ludzkie idą wniebowzięte Dla tego,co nam w nędz i trosk powodzi Zostaje jasnym,czystym i wspaniałym, Łamię się dziś z wami opłatkiem białym.

Snop wezmę z sobą,przyda Ci się słoma:

Niech Matką Boska w jakąś noc zadymną Żłób nią wyścieli świętymi rękoma, By Ci nie było w Twej kołysce zimno.

A gdy Ci twardo będzie bez poduszek I smutno - zapal na gwiazdach światełka, Ja Ci dam trochę mych suszonych gruszek I zeszłoroczne opowiem jasełka.

Jak szli Trzej Króle z koroną na głowie, Jakeśmy wtedy zabili Heroda,

I jak na skrzypkach grali pastuszkowie...

Tak ślicznie było..Tyś nie widział...Szkoda.

A potem razem z Betlejem pójdziemy Do nas pomodlić się gdzieś na pasterce, I tu usłyszysz,malusieńki,niemy,

Jak kolęduje Tobie moje serce'.

4

Kazimierz Wierzyński

Zbieram się długo,od samego lata, Zobaczyć Ciebie w świętym Betlejemie, Tylko,że od nas trzeba przejść pół świata, By w Twą zamorską zawędrować ziemię.

Pokaż mi dzisiaj za naszym ogrodem

Najbliższą drogę do Twojej stajenki,

Zato opłatek przyniosę Ci z miodem,

Stanę na palcach i podam do ręki.

(7)

— ^ ^ ^ m m m ‘ Jan Kasprowicz

%Ętwjmii dxmj foŁ óimj

Żegnajmy dzisiaj rok stary Bez żalu i goryczy

I trwożnie pytać przestańmy, Co nowy rok nam użyczy.

Zapewne się w nasze progi Zbyt nie pokwapi wesele, Wszak przywykliśmy do tego, Że radość dróg nam nie ściele.

Za nami idzie niedola,

Naprzeciw śpieszy nieszczęście!

Prawo zginęło ze świata, Panują na nim li pięście.

Zwalony niema przyjaciół, Więc sami kierujmy kroki

W tę przyszłość,co pięścią grozi, W bezprawia pomrok głęboki.

Tylko w tej drodze dantejskiej, Śród tych piekielnych czeluści, Niech wierną będzie nadzieja, Niech męstwo nas nie opuści.

Z sztandarem wolności w ręku I z mieczem co prawdy strzeże, Idźmy przez straszne te kręgi, Nowego życia szermierze.

Choć z naszej wielkiej otuchy Rzechotać się będą czarci, Zdążajmy,co krok dowodząc, Że życia jesteśmy warci.

Czujecie grobu wstrząśnienia?

Podziemne słyszycie łoskoty?

Wulkan! w kuźnicy jutra Podnoszą ciężkie swe młoty.

I w nas na pozór zwątlałych, Drzemią olbrzymów tych moce, I w nas jest przyszłości siła, Co tron bezprawia druzgoce.

Więc idźmy razem w szeregu,

Do góry podniósłszy głowy,

I nie pytając się trwożnie,

Co nam przyniesie rok nowy.

(8)

wodę ze stawu,rąbali drwa,to Ktoś aa- niami się śpieszył,aż koniom śłeazio- ny grały,biegali jeszcze przez staw, skrzypiały wrótnie gdzie niegdzie , zrywały się tu i ówdzie głosy różne, ale zwolna wraz z gaśnięciem zórz i z tą popielną sinością,jaka się sypa­

ły na świat.ruch zamierał,przycich- ły obejścia,! pustoszały drogi...

Dalekie pola zapadały w mrokach.zi­

mowy wieczór prędko nastawa! i brał ziemię w moc swoją,a mróz się p o d ­ nosił i tak ściskał,że głośniej gra­

ły śniegi pod trepamiji szyby mało- wały się w rózgi i kwiaty dziwne,

Wieś zginęła w szarych,śniezys - tych mrokach,jakby się r ozXała,że ani ujrzał domów,płotów i sadów, jed­

ne tylko światełka migotały ostro a gęściej niżłi zwykle,bo wszędy się szykowano do wigilijnej wiecze­

rzy. W każdej chałupie.zarówno u bo- gacza,jak i u komornika,jak i u tej biedoty ostatniej,przystrajano się i czekano z namaszczeniem,a wszędy stawiano w kącie od wschodu - snop zboża,okrywano ławy czy stoły płót—

6

/

nem bielonem,podścielano sianem i wyglądano oknami pierwszej gwiazdy.

Jakoś nie widne były zaraz z pierwszego wieczoru,jak to zwykle przy mrozie,bo skoro ostatnie zorze się dopalały,niebo zaczęło zasnuwać się jakby dymami sinemi i całkiem zatapiało sie w burościach.

Józka z Witkiem dobrze byli już przemarzli.bo stali na zwiadach przed gankiem,nim pierwszą gwiazdę uwidzieli.

— Jest! Jest] — wrzasnął naraz Witek.

Wyjrzał na to Boryna,wyjrzeli i drudzy,a na ostatku Rocho.

Jużci że była tuż nad wschodem, jakby się rozdarły bure opony,a z głębokich granatowych głębin rodzi­

ła się gwiazda i zda się rosła w oczach,leciała,pryskała światłem, jarzyła się coraz bystrzej a coraz bliżej była,aż Roch uklęknął na śniegu,a za nim drugie.

- Oto gwiazda Trzech Króli,bet- leemska gwiazda,przy której blasku Pan nasz się narodził.Niech będzie święte imię Jego pochwalone!

Powtórzyli za nim pobożnie i wpili się oczami w tę światłość da­

leką,w ten świadek cudu,w ten wido­

my znak zmiłowania Pańskiego nad światem.

« 7

(9)

Serca im zabiły rzewliwą wdzięcz­

nością, wiarą gorącą,dufnosc ią i bra­

ły w siebie to światło czyste,jako ten ogień święty pleniący złe,jako sakrament.

A gwiazda olbrzymiała,niosła* się już,niby kula ognista,błękitne smu­

gi szły od niej,niby szprychy świę­

tego koła,skrzyły się po śniegach i świetlistemi drzazgami rozdzierały ciemności, a za nią,jako te służki wierne wychylały się z nieba inne a liczne nieprzeliczoną i nieprzej­

rzaną gęstwą,że niebo pokryło się rosą świetlistą i rozwijało się nad światem modrą płachtą,poprzebijaną srebrnemi gwoździami.

- Czas wieczerzać,kiedy Słowo Ciałem się stało: - rzekł Roch.

Weszli do domu i zaraz też obsie­

dli wysoką i długą ławę.

Siadł Boryna najpierwszy,siadła Dominikowa z synami,bo się dołożyła, aby razem wieczerzać,siadł Rocho w pośrodku,siadł Pietrek,siadł Witek kole Józki,tylko Jagusia przysiadła na krótko,bo trzeba było o jadle i przykładaniu pamiętać.

Uroczysta cichość zaległa izbę.

Boryna się przeżegnał i podzielił opłatek pomiędzy wszystkich:pojedli go ze czcią,kieby ten chleb Pański.

- Chrystus się w onej godzinie na­

rodził, to niech każde stworzenie krzepi się tym Chlebem świętym J- powiedział Rocho.

A chociaż głodni byli,boć to ca­

ły dzień o suchym Chlebie,a pojadali wolno i godnie.

Najpierw był buraczany kwas,goto­

wany na grzybach z ziemniakami całe- mi,a potem przyszły śledzie w mące obmaczane i smażone w oleju konopnym później zaś pszenne kluski z makiem, a potem szła kapusta z grzybami,ole­

jem również omaszczona,a naostatek podała Jagusia przysmak prawdziwy,bc racuszki z gryczanej mąki z miodem zatarte i wrakowym oleju uprażone,a przegryzali to wszystko prostym Chle­

bem,bo placka ni strucli,że z mle - kiem i masłem były,nie godziło się jeść dnia tego...

Cicho się w izbie stało,ciepło, serdecznie,nabożnie i tak uroczyś­

cie,jakby między nimi leżało to świę­

te Dzieciątko Jezus.Ogromny a ciągle podsycany ogień wesoło trzaskał na kominie i rozświetlał całą izbę,aż lśniły się szkła obrazów i czerwie­

niały zamarznięte szyby, a oni sie­

dzieli teraz wzdłuż ławy przed og­

niem i poradzali zcicha a poważnie.

Potem Jaguś nagotowała kawy,to słodzili ją suto i popijali zwolna.

Aż Rocho wyjął z zanadrza książkę okręconą w różaniec,i zaczął z niej czytać cichym a głębokim wzruszonym głosem:

-"Jako to stała się nowina,Panna porodziła Syna:aż w judejskiej zie­

mi,w Betleem nie bardzo podłem mieś­

cie narodził się Pan w ubóstwie,na sianie,w stajni lichej,między byd -

8

łątkami,co w tej radosnej nocy c i ­ chej były mu bratami. - A ta sama gwiazda ,co i dzisiaj świeci,spłonę­

ła wówczas dla tej świętej Dzieciny - i drogę wskazywała trzem królom,co chociaż pogany i czarne jak 3agany, a serca mieli czujące i z krajów dalekich,z za mórz nieprzejrzanych, z za gór srogich przybiegli z darami by prawdzie dać świadectwo".

Długo czytał opowieść oną,a głos mu się wzmagał i rozmadlał,i w śpiew prawie przychodził,że Jakby tę świę­

tą litanię wygłaszał,a wszyscy sie­

dzieli w milczeniu pobożnem,w ciszy serc zasłuchanych,w drżeniu dusz ol­

śnionych cudem,i w najszozerszem od­

czuciu łaski Pańskiej,narodwi danej.

Hej.mój Jezus kochanyj W stajence ci to lichej urodzić się przyszło, tam,w tych krajach dalekich,mię­

dzy obcymi,między żydy paskudne, między heretyki srogie,w ubóstwie takiem,w taki mrózj O,biedoto przenajświętsza:

0

,dziecineczko słodkal...Myśleli,i serca biły im współczuciem,a dusze się zrywały i niosły we lwiąt,jako ci ptakowie aż do tej ziemi narodzin,do tej szopy,przed ten żłób,nad którym śpiewali aniołowie,do świętych nó­

żek Dzieciątka przypadali sercami i całą mocą wiary ognistej i duf no- ści oddawali mu się w te służki najwierniejsze,aż po wiek wieków amen.

A Rocho wciąż czytał,aż Józka, że to miękkie dziewuszysko było i wielce czujące,zapłakała rzewliwie nad Pańską niedolą,a Jaguś wsparł­

szy twarz na dłoniach,tak płakała, aż jej łzy ciekły przez palce,że chowała głowę za Jędrzycha,któren z otwartą gembą wpodle słuchał a tak wielce się dziwował słyszanemu, aż raz po raz szarpał Szymka za ka­

potę i wykrzykiwał:

- CieJ Słuchasz to,Szymek: - ale wnet milknął,karcony srogim wzrokiem matki.

- Nawet tej kolebeczki nie mia­

ła biedota:

- Dziw,że to nie zamarzło:

- I że to chciał Pan Jezus tyle wycierpieć: - powiadali,rozważając, gdy skończył,a Rocho im na to:

- Bo ino - co ochfiarą swoją i cierpieniem mógł zbawić naród,a gdyby nie to,to jużby Zły całkiem zapanował nad światem i wybierał dusze la 3iebie. *

- Witek,zapal latarkę,do krów pójdziemy.W tę noc Narodzenia i ka­

żde bydlątko rozumie człowieczą mo­

wę i przemówić jest zdolne,że to między niemi Pan się narodził.Kto

ino bezgrzeszny zagadnie - ludzkim głosem odpowiedząjrówne są dzisiaj ludziom i społecznie z nimi czują­

ce,więc i opłatkiem trza się z nie­

mi podzielić.

Ruszyli wszyscy do obory,a Witek ze światłem przodem.

Krowy leżały rzędem obok siebie i przeżuwały,glamiąc powoli,ale na światło i głosy jęły postękiwać, zbierać się ciężko do powstawania a odwracać ciężkie,ogromne łby.

- Tyś gospodynią,Jaguś,to prawo twoje między wszystkie.Darzyć ci się będą lepiej i nie chorować- je­

no jutro rano doić nie można,aż wie­

czorem: straciłyby mleko.

Jaguś połamała opłatek na pięć części i,przechylając się nad każ­

dą krową,czyniła krzyż święty mię­

dzy rogami,a wtykała po kawałku w gębulę,na szerokie.ostre ozory.

- A koniom to nie dacie? - za­

gadnęła Józka.

- Nie było ićh w onym czasie

(10)

p r z y N a r o d z e n i u , t o n i e moż n a . Wracali do iZby,a Rocho mówił:

- Kużde stworzenie,trawka kużda, choćby i ta najmarniejsza,kamuszek najmniejszy,nawet ta gwiazda ledwie dojrzana - wszystko dzisiaj czuje, wszystko wie - że Pan się narodził.

- Jezus kochany! Wszystko! to i ta ziemia,! te kamienie! - wykrzyk­

nęła Jagna.

- Prawdę rzekłem,tak ci to jest - wszystko ma swoją duszę.Co ino

jest na świecie,czUjącem jest i na swoją godzinę czeka,aż Jezus się zmiłuje i rzeknie:

"Wstań duszo,ożyj,zasługuj się niebu!"

Bo i robaczek najmniejszy,! ta trawka chwiejna,wszystko się po swojemu zasługuje i po swojemu chwały Pańskiej dostępuje.A w tę noc jedną na rok cały wszystko się podnosi,przecyka,nasłuchuje,a cze­

ka tego słowa.

Dla jednych ono przychodzi,dla drugich jeszcze nie kolej,to leg­

ną potem w mrok,cierpliwie czeka­

jący świtu,kto kamieniem,wodą,zie­

mią,drzewem,kto jeszcze czem innem jak tam któremu Pan naznaczył.

Zamilkli,rozważając,co powiedzi­

ał,bo mądrze był rzekł, prosto do serca,ale się to Borynie ni Domini- kowej nie widziało czystą prawdą, bo ją sobie w głowie przekładali i tak i owak a pojąć tego nie mogli.

Juścić moc boska jest nieodgadnio­

na a cuda czyniąca,ale żeby kamie­

nie i wszystko duszę swoją miało - nie mogli tego wymiarkować.l nie myśleli już nad tem dłużej,bo przy.

Szli kowalowie z dziećmi.

A tymczasem zaś Witek,głęboko tknięty słowami,że w tę noc krowy ludzką mowę mają,wywołał pocichu Józkę,i poszli oboje do obory.

Trzymając się za ręce i dygocz­

ąc ze strachu a żegnając się raz po raz,wsunęli się do obory,pomię­

dzy krowy.

Przyklęknęli przy największej, jakby przy matce całej obory.

TchU im brakowało,duszę się trzęs­

ły,łzy nabiegały do oczów,serca przenikał strach święty,jakoby w kościele podczas Podniesienia,ale dufność serdeczna i wiara w nich była,bo Witek nachylił się aż do samego ucha i szepnął drżąco:

- Siwulai Siwula!

Nie odrzekła ni tem słowem jednem, postękiwała ino,żuła,ruchała gem- bulą,pamlaskując ozorem.

- Cosik się jej stało,że nie od­

powiada,może za karę.

Przyklęknęli przy drugiej,i zno­

wu Witek zapytał,ale już z płaczem prawie:

- Łaciata! Łaciata!

Przywarli oboje do jej pyska, słuchali z zamarłym tchem, ale nic nie usłyszeli,ani słowa,nic...

- Grześniśmy pewnie,to nie usły­

szymy,ino bezgrzesznym odpowiadają, a my grzeszne...

- Prawda,Józia,prawda,grzeszne my,grzeszne,mój Jezus...prawda...

juści,wziąłem gospodarzowi postro- neczki...a i ten rzemień stary...

a i te... - nie mógł mówić więcej, płacz go chycił,żal,i to poczucie winy,że aż się zanosił.a Józka też

mu serdecznie wtórowała,i tak pła­

kali społem,nie mogąc się utulić, aż wypowiedzieli przed sobą przewi­

ny swoje a grzechy wszystkie...

Ale w izbie nikt nie spostrzegł ich braku

5

śpiewali teraz pieśni po­

bożne,że to nie czas przed północ- kiem na kolendy.

Umilkli naraz,bo ostry,przenikli­

wy głos sygnaturki przedzierał się do izby.

- Sygnują na pasterkę,trza się nam zbierać.

Jakoż w pacierz może wyszli wszy­

scy...Noc była mroźna,roziskrzona gwiazdami,modrawa.

Sygnaturka wciąż dzwoniła i jako ten ptaszek świergotała,zwołujący do kościoła.Kto był żyw,do kościoła ciągnął,ostały ino po chałupach cał- kiem stare,chore albo kaleki.

Już zdaleka widniały rozgorzałe okna kościelne,! główne drzwi naroś- cięż wywarte a światłem buchające, naród zaś płynął przez nie i płynął jak woda,zwolna zapełniając wnętrze, przystrojone w jodły i świerki,że jakby gęsty bór wyrósł w kościele, tulił się do białych ścian,obrastał ołtarze,z ław się wynosił i prawie sięgał czubami sklepień a chwiał się i kołysał pod naporem tej żywej fali,i przysłaniał mgłą,parami odde­

c h ó w ^ za których ledwie migotały jarzące światła ołtarzów.

A naród wciąż jeszcze nadchodził i płynął bez końca...

Kościół był zapchany docna,aż do, tego ostatniego miejsca w kruchcie,’

że którzy byli ostatni,to już na mrozie pod drzwiami pacierze mówili.

Ksiądz wyszedł ze mszą pierwszą, organy zagrały,a naród się zakoły- sał,pochylił i na kolana padł przed majestatem Pańskim.

I już cicho było,nikt nie śpie­

wał,a modlił się każdy,wpatrzony w księdza i w tę świeczkę,co płonęła wysoko nad ołtarzem;organy huczały przyciszoną a tak tkliwą nutą,że mróz szedł przez kości,czasem się ksiądz odwróćił,rozkładał ręce,po­

wiadał w głos łacińskie święte sło­

wo, to naród wyciągał ramiona,wzdy­

chał głęboko,pochylał się w skrusze pobożnej,bił się w piersi i modlił żarliwie.

Potem zaś,gdy się msza skończyła ksiądz wlazł na ambonę i prawił dłup go,nauczał o tym dniu świętym,prze­

strzegał przed złem,gromił,rękami wytrząchał i grzmiał tem słowem pa- lącem,że jaki taki westchnął ciężko kto się bił w piersi,kto się w su1- mieniu z win kajał,kto się zamedyto- wywał,któren znów co miętszy, a ko­

biety zwłaszcza,płakał - bo ksiądz mówił gorąco a tak mądrze,że każde­

mu to szło prosto do serca i do ro­

zumu - jużci,że tym ino,co słuchali bo wiela było takich,których śpik zmorzył z gorąca.

A dppiero przed drugą mszą,kiej naród już skruszał nieco modleniem się,huknęły znowu organy,! ksiądz zaśpiewał:

W żłobie leży,któż pobieży.

Naród się zakołysał,powstał z klęczek,wraz też pochwycił nutę i pełnemi piersiami a z mocą ryknął jednym głosem:

Kolendować małemu ?...

9

(11)

Anton van Duinkerken - przełożyła Kazimiera Iłłakowiczówna.

cSUiha i'Mfi

Nie zezwól Matko Boska,zejść Dzieciątku do nas:

niech zostanie u Ciehie.Stajenka spalona.

Niema wołu ni osła,owiec ni pastucha, ani zorzy niebieskiej,okna dobrych duchów.

Niema nawet i wiary już,że Bóg zwycięży, i miłosierdzia jego żaden król ni mędrzec

z gwiazd nie ściągnie,daremno niebo wzrokiem wiercą.••

Ni pieśń anielska żadna grozy nie odejmie sercom.

Na straży,Matko Boska,świętej nocy Twojej nieprzyjacielski żołdak z karabinem stoi:

z bagnetu krew Młodzianków strząsa nad narodem i w proch upadać każe przed Herodem.

0 Boże, pokutę przebyłem 1 długie lata tułacze;

dziś jestem we-właspym domu i krzyż na progu znaczę.

Krzyż znaczę Boży. nie przeto, bym się na krzyż przyjmował;

lecz byś mnie Boże od męki, od męki krzyża zachował.\

\

1

Byś mnie zachował od tego, coś zasię za mnie przebył;

bym ja był z Twoich wibrnycb, a niewolnikiem nie był.

Bym ja miał ¡z Ciebie siłę, jak wierzę v Twoją wiarę i żebym się doczekał, jak miecze ślesz i kari. / / Byś to coś «apowiedział, dopełnił w moim życiu:

by zeszło światło w nocy i trysnął zdrój w ukryciu.

By trysło iró3?ó~5wieże za laską Mojżeszową i byś mi wskazał /leże-

— i dach nad moją głową.

Byś zwiódł z wędrówki długiej mój naród do Wszechmocy:

Byś dał,co mają inni,

dy przyjdziesz jako Dziecię tej nocy.

Bożego Narodzenia ta noc jest dla nas Niech idą w zapomnie

święta.

Niech idą w zapomnienie niewoli gnuśne pęta.

Daj nam poczucie siły I Polskę daj nam żywą, by słowa się spełniły nad ziemią tą szczęśliwą.

Jest tyle sił w narodzie, jest tyle mnogo ludzi;

niechże w nie duch Twój wstąpi

¿dj^piące niech pobudzi.

Niech się królestwo stanie, nie krzyża lecz zbawienia.

O daj nam,Jezu Panie, Twą Polskę objawienia.

* L

l'k

10

.

(12)

p n J j q j / m m i C 9 C

W świat idzie biedna sierotka z oczkami zapłakanemi - wiatr wieje i sypie śniegiem po zamarzniętej ziemi.

Macocha wygnała z domu, zimno i noc już zapada, przy drodze nagie topole, wron się zrywają stada.

W świat idzie biedna sierotka, w pustkowie zatapia oczy, wtem przed nią pałac ogromny z gęstej wychyli się mroczy.

W oknach goreją światła, zamek,jak płomień czerwony, łuna złocista bije

na mury i bastjony.

W komnatach głośno rozbrzmiewa przesłodkie:"W żłobie leży", sierota zdumiona staje u pałacowych dźwierzy.

Chce dzwonić - nie sięgnie dzwonka, chce pukać-za słabe dłonie:

nikt jej nie słyszy w zamku, co w świetle i pieśni tonie.

Gdzie,w którą stronę się udać ? W mgłach przed nią świat daleki;

Pod murem zamkowym spocznie i zaśnie - może na wieki ! ?...

Wiatr wieje i śniegiem sypie - sierotka Yiytęża oczy:

u stóp zamkoWych chatynka gubi się w gęstej mroczy.

W okienku światło przygasa, przymiłka kolęda słodka:

- Otwórzcie mi,dobrzy ludzie, jać jestem biedna sierotka!

Otwarli jej drzwi sosnowe, wpuścili do niskiej chaty:

- Ogrzej się,dziecię,przy ogniu - zjedz kęsek niebogaty!

Sierotka siadła przy ogniu - o,jaki los szęzęśliwy!

1

kromkę ma,a wokół dzieją się cuda i dziwy.

W izbie,gdzie knotek przygasa, gdzie głosu na pieśń nie stanie, światłość się wielka rozlewa i setne słychać granie.

W białych jak śnieg sukienkach wkraczają aniołowie,

3krzypeczki im błyszczą w dłoni, korony jasne na głowie.

Kolędy przecudowne w nadziemskie płyną raje, a w środku tego orszaku sam Chrystus biały staje.

Rzucił niebieskie progi, kościoły rzucił złote, by podziękować biedakom, że w dom przyjęli sierotę.

11

(13)

Z, łacjjjgskiego n • ent^$gprzyj.';eie,czy fjayś po polska czteru-i stnicp,poni - o -z-ji-.jj. się na drugi dz.

3oąo powstał zwyczaj ucztowań ¿a

c l

¿erdziestnicą.A że w polskim kj.

czyniono z gęsich kośći,jaka będz

Z pierwszą niedzielą adwentu zaczyna się nowy rok kościelny,że zaś p>

godzenie Chrystusa.nazywany aiej trwał jak post fone.i. jako w dniu ostatnim Jest to początek zimy,więc

ozed iżby

oby­

czajem w ostatnim dr.ii -oku starego czyniono zawsze wróżby na . ■ owe wróżby ¿atążpójśc^^^dPzeddzień św.Andrzeja/równie jak w dniu 31 grudnia/

B p o l a na instrumentach dętych grywała hejnały z

¡słów Pisma Świętego ¿"Śpiewaj trąbą Syonie",czyli

■nioła na Sąd Ostateczny,gdy Chrystus przyjdzie z cały adwent,rano i wieczorem,wyszedłszy przed dom

ligawkach,tony proste,melodyjne,które w cichy a wiosek dalekich.

W Krakowie

!zy marjai ___

zapowiedzianego

powtórnie. .

Na Mazowszu i Podlasiu na miejsce otwarte,grał:

mroźny wieczór słychać z

Lud polski,podczas adwentu,jak na Wielkanoc,idzie do spowiedzi,wesoła muzyka i śpiewki milkną wszędzie,bo jak mówi stare przysłowie o patronach,rozpoczynają­

cych adwent:

Święta Katarzyna klucze pogubiła,

Święty Jędrzej znalazł - zamknął skrzypki zaraz.

Do pory adwentowej mają Polacy przepowiednie rolnicze i przysłowia : Gdy w adwencie sadź na drzewie się pokazuje,

to rok urodzajny nam zwiastuje.

)d począt

Co zamorzysz w adwencie,tego nie dobędziesz po święcie.

Kto się zaleca w adwenta,ten będzie miał żonę na święta.

Kto ziemię w adwent pruje,ta mu trzy lata choruje.

W adwenta same posty i święta./ codzienne roraty /

u.nad inne wy­

biła światło łość swą dla N.M.

dla tego nabożeńst- na to Kolegium Roran- Od początkowych słów : Rorate coeli - nieba,spuśćcie rosę,zowie się msza,która w Polsce od niepamiętnych czasów przez cały adwent się śpiewa na cześć N.M.

Panny.Msza ta ma miejsce przed świtem,symbolizując,że ziemia cała pozostawała w ciemnościach błędu,gdy Jezus,światło świata,miał pafhdść

W tej też myśli do 6 świec woskowych dodaje się siói"

ższa, symbolizując, iląjB^ętszą Pannę .która, -iakaujutrze:

ąt. . __ .-.ości Chrystusa,

Lud w Polsce zewsząd się na rorat i licznie gromadził,!' Panny okazując.Królowie polscy okazywali s:

wa,łożąc koszta na śpiew i duchownych.^ Krakowie załozon,

tystów."Osobliwie tylko w Polsce używają ceremonji,którą zaczął w Poznaniu Przemysław,a przyjął w Krakowie Bolesław Wstydliwy,którzy uważając,że trzeba

^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ T ^ w i e c ą c ą dobrymi uczynkami,na Sąd Boski stawić wraz z siedmiu sta­

nami,gotowość swoją na sąd Pariski oświadczyli tym sposobem."

Przystępował do ołtarza, najprzód król i na najwyższym lichtarzu siedmioramien- nego świecznika s t a w & ł y a p a l o n ą świecę mówiąc:"Gotowy jestem na Sąd Eoski."

Drugą imieniem duBŁCW^Wtstwa na lichtarz poboczny wstawiał biaKup i potem ko­

lejno stany,jąk to«Jrokomla w wierszu:"Staropolskie roraty" opisuje!

Od Bolesława,Łokietka,Leszka,

Gdy jeszcze w Polsce Duch Pański mieszka, Stał na ołtarzu przed mszą roraty Siedmioramienny lichtarz bogaty.

A stany państwa szły do ołtarza, I każdy jedną świecę rozżarza:

Król - który berłem potężnem włada, Prymas - najpierwsza senatu rada, Senator świecki - opiekun prawa, Szlachcic - co królów Polsce nadawa, Żołnierz - co broni swoich współbraci, Kupiec - co handlem ziomków bogaci, Chłopek - co z pola,ze krwi i roli, Dla reszty braci Chleb im mozoli, Każdy na świeczkę grosz swój przyłoży, X każdy gotów iść na Sąd Boży.

12

Tak siedem stanów z ziemicy całej

Siedmiu płomieńmi jasno gorzały,

Siedem modlitew treści odmiennej

Wyrażał lichtarz siedmioramienny.

(14)

jie,tsk nazwany z łac.od czuwania,chrześcijanie bowiem noc

;yste na czuwaniu i modlitwie spędzali a zwykle i dzień

a i wy­

lej ro- Wigilja - przaaśp'

•®ZKdzające, dni • p r ź e u o p l ....

Najuroczyśeicj zań,z w:-ozorną ucztą postną,obchodzili wigilię Bi nia.Stawianie'snopów zboża po rogach izby,w której zasiadają do uczty nej,dotąd napotykane u ludu,było zwyczajem niegdyś we wszystkich wars szechnym.

Lud wiejski po uczcie wigilijnej,ze słomy tych snopów kręci małe powró zy do sadu owiązuje niemi drzewa owoeir-p- w przekonaniu.że będą le IdziłyT ' I Yi? ii]

Yiieczerza wigilijna u ludu s k ł a d a W się zwykle z potraw siedmiu,szlachecka z dziewięciu,pańska z jedenastu.Kto ilu potraw ni®|skosajkije,tyie go przyjemnoś­

ci w ciągu roku ominie.Po spożyciu wieczerzy wiMllijnej,czy to w chacie czy w pańskim dworze,oboje gospodarstwo,zgromadziwszOTjagj«jBj#°mowników,spędzali resztę wieczora na śpiewaniu kolęd o Narodzeniu JezusoweauW domach zamożniej­

szych panie rozdawały swej czeladzi i dotazgjSn w j g ę f e ą g M & s ^ ^ d z ^ w c z ę t o n ^ e ™ wsi kolędę czyli [■: i.

ożytni Rzymianie pierwszy dzień każdego miesiąca nazywali calendae.Stąo i roku, czyli TTowy Rok rozumiano pod tym wyrazem,a obchodzono go s w i ę t e m hucznem i wesołem,które nosiło nazwę festum Calendarum.Ponieważ w średnich wie­

kach Nowy Rok zaczynał się od 24 grudnia.rzecz więc prosta,że tradycje klasycz­

nego Rzymu,na których wychowywały się narody europejskiejwniosły do języka wie­

lu ludów przekształcony wyraz łaciński calendae,który związał się z obchodem świąt Bożego Narodzenia i nazwą darów noworocznych i upowszechnił się w Polsce i na Rusi,gdzie w czasie święta Kolędy posyłano sobie wzajemne upominki i mia­

no tak nazwać jakiegoś bożka czy boginię,której święto jakoby obchodzili poga­

nie 24 grudnia / ? 7

Uroczystość sama,zwana dotąd przez lud polski"Godami",będąca pożegnaniem stare- go i powitaniem nowego roku,sięga w Polsce czasów pogaństwa i musiała być połą­

czona z mnóstwem pieśni'starożytnych,skoro duchowni,aby je lud zapomniał,ułoży, li w minionych wiekach także mnóstwo pastorałek ożyli "kolęd"poboznych.

Pomimo to przechowały się jeszcze niektóre starożytne i piękne pieśni,Godom właściwe,a takż£"kolędami "przez lud nazywane.

God po słowiaiWJtpznacza rok.Chwilę zatem, w której stykają się dwa lata z so­

bą t.j.stary w ń f f y bardzo słusznie nazwano w liczbie mnogiej Godami. _ Ponieważ w śreoffich wiekach obchodzono Nowy Rok w dniu Bożego Narodzenia,zatem Polacy powyższą uroczystość chrześcijańską nazywali również Godami,która to nazwę lud polski wszędzie dotąd zachowuje.

Każda uroczysta biesiada nazywa się godami.a każdy jej uczestnik nazywa się go­

ściem, W Polsce,gdy przyszły Gody,nie było końca najrozmaitszym zabawom,powin - szowaniom,podarkcm,przebieraniu się za żydów,cyasajfa.niedźwiedzi,kozy,tury,cho­

dzeniu po domach ze śpiewem kolęd,z wilkiem zywyfcurf braku takowego z chłopcem przebranym w wilczą skórę.

Od Bożego Narodzenia do Trzech Króli świętowano wieczory,które dotąd lud w wie­

lu okolicach "świętymi"nazywa.Przez całe te wieczory śpiewano kolędy o narodzę, niu Chrystusa Pana,proste.naiwne,piękne.Chodzono z szopką,czyli jasełkami z

U l u UjOI^yS U U S a r ć ł U c ł j p i U o a. SAUjjrzCfc) jla j o o c i h . « i u

gwiazdą i t.d.Dotąd w wielu stronach młodzież przebrana za Heroda,jego hetmana, żołnierzy,śmierć i djabła,przedstawia scenę z podań Pisma Świętego.

isza z kolęd“W żłobie leży..."zastosowana była niegdyś i dotąd na nutę poloneza,grywanego na dworach królów polskich.

.skiej powiada Tarnowski,że jest ona pieśnią religijną,ale prawie nigdy modlitwą.Nie mówiąc o tych,co mają charakter więcej świecki,a nawet hu- żołnierzy,śmierć i djabła,przedstawia scenę

Najpopularniejsza z kolęd"W żłobie leży..."z jest śpiewana na nutę poloneza,grywanego na 0 kolędzie polskiej powiada Tarnowski,że jest ona

morystyczny i po kościdtech nie śpiewają się,chyba przez nadużyci się tam śpiewać nie powinny.Kto przyglądał się uważnie kolędzie nośó dostrzedz,że jej właściwym przymiotem i największym wdzię istotą,jest ta poufałość naiwna z jaką lud mówi o narodzeniu Pi go Matce,z jaką nasz świat polski i Wiejski przenosi w te oi je.Ten koloryt lokalny polski nadany scenom betleemskim,to , naiwnośą kolęd,a poufałość,prostota i rozrzewnienie,z jakim dane,to jes;t ich piękność wyższa i wewnętrzna.

Ci pasterze ^budzeni priBez aniołów i śpieszący do owej szop;

robki, t & S z o p & jest taka sama,jak każda stajnia przy wiejsk dzie iV*ęSkw«ai.eje Nowego Testamentu znał tylko z kolęd,t Pan JepaEp4ffBM.ł się gdziekolwiek w Polsce,w pierwszej le;

est p e a b w f c A k dwie krople wody do tego Betleem, jakie ,yje w

j r

M | [ ten wiejski świat,ze swoimi zwyczajami i sposoWSmWRwienia:a ta wielka oryginalność,ta ze stanowj większa wartość kolęd,jest skutkiem tego,że one nie były ale i opowiadaniem.

isty?bo

" moz-

zuciami :o naj- twą,

13

(15)

Każda kolęda robi takie wrażenie,jak szopka,gdzie w głębi stoi wprawdzie żło­

bek i Najświętsza Panna i_św.Józef,ale na przodzie sceny rozmawiają żołnierze chłopi i żydzi,niewiele się troszcząc o to,co w głębi.W kolędach na pierwszym planie są zawsze ci pasterze,ci parobcy i ich rozmowy nieraz bardzo długie.

Narodzenie służy za tło,a obrazem jest polski świat,polska wieś,ze wszystkie», co do niej należy;jest i mróz grudniowy i kożychy,i buty,i czapki i różne do­

mowe sprzęty i zapasy.Rozwijają się zarazem różne rodzaje kolęd,bo jeżeli nie­

odmiennie wszystkie mają charakter idylliczny,to w formie raz będzie ta idylla jakaś opowiadana,innym razem djalog we dwie lub kilka osób,a w nim/jak w szop­

ce/ jakieś źdźbło pierwiastku dramatycznego.Ale jeżeli pierwiastek świecki w kolędzie sprawił,że ona przybrała miejscowy charakter narodowy,to znowu inny

S owód nie materialny,ale głębszy moralny i psychologiczny 3prawił,że lud lgnął o kolędy.Człowiek ubogi i prosty znający okoliczność narodzenia Pana Jezusa czuje przecież instynktem,że to jego święto,jego tryumf,apoteoza ubóstwa,pod­

niesienia go do godności chwały,z jaką żad na na świecie równać się nie może.

X człowiek ubogi to, czuje,że Dzieciątko Jezus biedniejsze nawet od najbiedniej­

szych dzieci ziemskich,bo niema nic dla siebie przygotowanego,na sianie i w żłobie, - a przecież to Bóg,Zbawiciel i Odkupiciel.

Od bardzo dawnych czasów istniał zwyczaj dawania podarków w wigilję Bożego Na­

rodzenia lub w Nowy Rok zwanych "kolędą".Herburt pisze za czasów Zygmunta A u ­ gusta,że "biegają dziatki po Nowem lecie i przyjaciele dają sobie Nowe lato,a zwłaszcza panowie sługom,bogaci ubogim,winszując sobie na Nowy rok wszego dob­

ra. ..."W rachunkach Zygmunta I przechował się rejestr wydatków "na kolędy".I tak:panom wikarjuszom dano złotych

1 0

,Tatarom winszującym - złotych 30,Żakom grającym komedje,grzywnę 1 i groszy 24.Gdy raz Zygmunt August nie dał żadnej

"kolędy" staremu Stańczykowi,on,gdy przybyli senatorowie z powinszowaniem do monarchy,chodźił smutny i głośno wzdychał,a zapytany o powód troski,odpowie - dział tak,żeby król usłyszał:"Dla mnie rok nie nowy,bo suknie mam stare".Król uśmiechnął się i kazał dać Stańczykowi nowy żupan,pas i buty.Dawni magnaci by­

wali hojni i rozdawali dworzanom swym "na kolędę" konie,rzędy,pasy.bobrowe kol- paki,szable i t.d.Szlachta dawała"kolędy" na jakie było ją stać.F.Zabłocki w komedji swojej powiada:"Mamy tyle czeladzi,każdy chce kolędy,trzeba wszystkim coś wetknąć,tiki zwyczaj wszędy,rok też na to czekali,raz w Gody ta łaska..."

Jest dawny zwyczaj,że proboszcz lub wikary od Nowego Roku do Wielkiego Postu nawiedza "po kolędzie" domy wszystkich parafjan,ogłaszając zwykle z ambony, kiedy do której wsi przybędzie.Towarzyszy mu organista z dzwonkiem i chłopiec z kobiałką,a dawniej kilku uczniów ze szkółki parafialnej,śpiewających po do­

mach kolędy.Płeban winszując w każdej chacie Nowego Roku,wgląda w pożycie ro­

dziny,w porządek domowy,wysłuchując dzieci pacierza i katechizmu.Synod gnieź­

nieński z 1628 r.przepisuje księżom,aby na kolędzie grzeszników napominali, każdego do pełnienia obowiązków nakłaniali,nieszczęśliwych pocieszali.Po wsiach dawano księdzu do kobiałki:sery,jaja,grzyby suszone,orzechy,len,kokosze, lub coś innego w tym rodzaju.Gdy ksiądz,chodzący po kolędzie,wychodził z czy­

jego domu,dziewczęta ubiegały się do stolica,na którym siedział,w przekonaniu, że ta,co pierwsza usiądzie,tego roku zamąż pójdźieiV

Słuszną uwagę robi ks.Jamiołkowski,że wiele kolęd musieli początkowo tworzyć plebani,klechowie,kantorowie i organiści,którzy z plebanem jeździli po kolę­

dzie i śpiewem kolęd rozweselali parafjan.Tą też drogą upowszechniały się ko- . lędy między ludem,co niewątpliwie nastąpiło w w.XVI.bo Już synod gnieźnieński

z roku 1602 zakazuje śpiewania kolęd niestosownych po kościołach.

0 autorach pieśni kolędowych mało co wiemy.Jana Żabczyca "Symfonje anielskie czyli kolenda"/Kraków 1642/ma w sobie kilka,które dotąd lud z ochotą powtarza np:"Przybieżeli do Betleem pasterze...", "Wstawszy pasterz bardzo rano...»,

“Ach zła Ewa narobiła..."! t.d." żłobie leży.."ma być urworem Skargi.Autorem wreszcie wspaniałej kolędy "Bóg się rodzi" jest F.Karpiński.

...W szopce takiej była więc osóbka Pana Jezusa.a na boku Marja i Józef,sto­

jący przy kolebce,w postaci nachylonej,afekt nabożnego kochania i podziwienia wyrażającej.W górze szopki,pod dachem i nad dachem aniołowie unoszący się na skrzydłach,jakoby śpiewający:"Gloria in excelsis Deo."Toż dopiero w niejakiej odległości jednego od drugiego,pasterze,paciający na kolana przed narodzoną Dzieciną,ofiarujący mu dary swoje,ten baranka,ów kiszkę;dalej za szopą po obu stronach pastuszkowie,wieśniacy,jedni pasący trzody owiec i bydła,inni śpiący inni do szopy śpieszący,dźwigając na ramionach barany,kozły.między którymi roz­

maite stan ludzki i ich zabawy wyrażają:panów w karetach jadących,szlachtę i mieszczan pieszo idących,chłopów na targ wiozących drwa,zboże,siano,prowadzą­

cych woły,orzących pługami,przedających Chleby,niewiasty dojące krowy,Żydów różne towary do sprzedania na ręku trzymających i tym podobne akcje ludzkie...

Taką to szopkę widział i opisuje nam ks.Jędrzej Kitowiez,z czasów Augusta Ili"

Sasa.

Dzisiaj cywilizacja zepsuła nam już szopkę.Z kościołów przeniosła się cna do żaków,którzy przystroiwszy się cudacko,! zbudowawszy sobie piękne teatrum, przyozdobione jaskrawym papierem kolorowym,pokazywali ludziom różne dziwowis- ka.A czasem lalki wypchane zastępowali zgoła ludzie żywi,owi żacy,co tym apo-

1

^

(16)

4

t I

sobem zarabiali na Chleb,którego niezaweze mieli poddostatkiem.Wówczas wystę­

pował jeden z pomiędzy nich,najpokaźniejszy,i zaczynał od oTacji,zastosowanej do dnia świętecznego,dodając pochwałę gospodarza,wielkich jego koligacji oraz splendoru domu całego...Potem delikatnem przejściem występowała mocja szopko­

wa i przy odgłosie hucznych kolęd zaczynało się widowisko.Żacy sami grali w niem r o l ę , a * p o to jakoś składnie i dobrze,wszak tyle razy jedno i to samo zmuszeni byli powtarzać.Więc po

3

kończonem wszystkiem znalazł się i miodek,!

orzechy,! jabłka,! mięsiwa coniebądź.a i do kalety napływało trochę groszy,i żacy wychodzili "w dalszą podróż,wspomożeni,posileni,i weseli.

W dziedzictwie po żajcach wzięli szopkę chłopcy uliczni>którzy nawet po części i nazwanie żaków po tamtych zabrali w puść linie «Rzadko kiedy występowali oni z perorą

dom • '

oni ... — »w...». - __ K _ w ___ - — ---

mięta.Zebrane były wprawdzie owe kolędy w starem wydaniu kantyczek.ale większa część śpiewek szopkowych zaginęła ¿uż z kretesem*Przekręcali je chłopcy jak umieli•zmieniając często i stosując do okolicznościjzawsze jednak szło to składnie, mieli bowiem własnych poetów,którzy im czasem całe sceny komponowali i układali.Czasem nawet odbywało się bez szopki,a wprost była tylko papiero­

wa gwiazda,obracająca się,ze światłem w środku,ale śpiewki starczyły za lalki i wszelkie inne szopkowe ozdoby,i było co słuchać,choćby przez godzinę całą.

Duch ludowy wiał tam z każdej strofki,z każdego wyrazu. , , W tych dawnych kolędach i jasełkach widne były dzieje biednego ludowego życia.

Jak to te Jontki,Bartki,lSaóki i Kuby filozofują tam z sobą i witają ^ieciątko nowo narodzone.Szczere serca,szczere dusze.Ale znają swoje wady,jak np.ów Ku

^ ' D o b y ^ i a k " p i ę " g ł o s u

8

b^srMiłego,aż się Józef stary przestraszył od niego..

—Więc rzecze mu Józef¡Nie śpiewaj t k pięknie,bo się Dzieciąteczko twegogłosu

Ale nic to.Kiedy nam się tak dobra nowina stała i wszyscy idą Pana powitaó,po­

czciwy Kuba,choć śpiewem uraczy Dzieciątko Boże.A że mu się śpiew nie udał,no to S u d L . c z em chata bogata,tem rada.Inni przynieśli barany i zboze.i zgoła na­

wet Chleb już i kołacz gotowy i różny dobytek,a zawsze z Muzyką.Jak tem im J _ X Z. 'T^rrual/- rrł ni 7 flVr»7.Vnki RaT tkowl • j&kŻ G miały wet cni.ee JUZ i. is.uj.iiUA guuuwjr x -- ---- - -T—. __Q ro

ona idzie,tó idzie.Przekora Tomek złoił skrzypki Bartkowi,jakże miały graó?

Ale pomówmy też co i samem przedstawieniu.Jakżeż tam wybitnie występują 1 jas­

krawo się malują różne stany społeczeństwa,różne przywaro i cnoty.

Posłuchajcie tylko piosenki i o tem biednem wilczysku.Musiał ją jakiś zapamię­

tały ludowy satyryk układać: , ' . .

0

,patrzta,tam za górą wilczysko tańcuje ł ...A czemuż to tak wesoła ta leśna bestyja ?

Widać się nie ożeniła,kiedy tak wywija.

Ale niedługo tej radości i hasania.Przyszła kreska na Matyska.

Wilczysko się ożeniło,na dół uszy opuściło, Aul AuiAui Aui cóżem ja zrobiło i

A oto znów chłopki wstają i swarzą się,pewnikiem k i j e i pięście będąniedługo w robocie;zwykła polska natura.trudno zgodzić sie na jedno,choćby wnajuroczy- atszym momeiSie.Ale jak się poćili.tak się i godzą zaraz.bo

serca-.więc się całują,i płaczą,i przepraszają wzajem.Będzie wielka hulanka:

Zabił,Maciuś wieprzka,a my o tem wiemy;

Nie pójdziemy nigdzie,aż kiełbasę zjemy.

Kiełbaska na rożnie,śpiewajmy pobożnie:

Boda wiec -DOżywali^dŁ^Bożyjale i pieśni pobożne będą śpiewali przytem;bo to nie BztukaPzjeśćjtrzebaż za to dobro i PaSu Bogu podziękować.Nawet nieme. byd­

lęta przeczuwają jakieś szczęście dla siebie.Ot np.uczy nas o piosnka o kozie:

Tańcujże kozo,tańcuj,niebogo, A da ci Pan nasz półtora złotego A da ci pan nasz czerwony złoty,

I będziesz miała kozo na buty. . . . . . . . I słusznie wszak to zima,śnieg wszędzie zaległ pola,więc nawet i biednej kozie muszą nogi zmarznąć.Nie skoczylibyśmy,gdybyśmy chcieii tu z kolei przechodzić wszystkie fazy jasełkowe,więc lepiej odrazu przystąpmy do Heroda,bo to uwień­

czenie dramatu,to jego sens moralny.

Król Herod to nasza flance macabre,znaczy taniec śmierci średniowiecza.Nie lada to był mocarz:"miał on cały świat z gwiazdami pod swójemi nogami",więc nie lę­

kał się niczego,krom owego Dziecięcia,co to miało się na lichem sianie w żłob­

ku narodzić.Ale miał on jednak sposób i na to:"Wołaó tu mi marszałka. Przycho­

dzi marszałek.- "Niech mi będzie wszystko wysiekane,wyrąbane,żadnego pardonu nie dawać".I w jednem oka mgnieniu spełniony rozkaz.Ale Herodowi coś żłe na sercu,nieborak przeczuwa biedę swoją.Więc mu się na łzy zbiera,a tymczasem słyszy śpiew:

(17)

Dziś dzień,Herodzie,dziś dzień,bogaczu,jak słońce świeci w srebrzystem kole, Dziś dzierL wesela, ale nie płaczu. Tak ty zlicz swoje troski i bole.

Tak,zaprawdę,istny to wesela dzień,ale nie tobie radować sif,Herodzie.Ot pat- irzaj,prŻjehOdzi do Ciebie śmierć,owa imość jasnokoścista.Napróżno będziesz ją

skarby twoje i władze,nawet złotą koronę i dii Ona tylko głowy twojej pożąda.I padł Herod.a djabeł przyć ca kruka'ttmatki wrony"po czarną,Herodową duszę.Kiedy uli ' re w piekle,wraca znów na scenę,śmieje się i tańczy i hi '

" A czy wieta,ludzie.czego ja się śmieje ? Bo mi się na świecie teraz dobrze dz Zapewne,coć za krzywda djabłu ? Alboż to mało terr

f zedali i służbę pokorną czynią.Przyjdzie jednak I na do piekła odeśle poprostu...baba.Więc się skończyło wsz;

dzi dziad chudzina,potrząsa rękami i brodą,torbę na datki piosenką przedstawienie kończy.

którzy mu sl

‘ res.Zwalczy go i tylko wycho- Sstawia i moralną

Dajemy kilka polskieh ludowych ozdób choinkowych możli­

wych do wykonania nawet w warunkach obozowych,

tiateriał potrzebnyipapier kolorowy,nożyczki,klej,trochę patyków drewnianych,parę yardów nici.

Przede wszystkim najważniejsza ozdoba drzewka - łańcuch Pierwszy:Krajemy z kilku barwnych papierów/najlepiej ul­

tramaryna, żółty,czerwony/paseczki papieru długości 5 ca­

li i szerokości

1 / 2

cala i sklejamy barwami naprzemian, w kształt łańcucha.

Dla informacji podajemy,że na 1 yard łańcucha potrzeba około 18 pasków/ogniw/ - rys.l.

Drugi!Kra.iemy paski papieru barwnego długości 4 cale i szerokości

1 / 2

cala.Z jednej strony smarujemy klejem w 3 miejscach,z drugiej w 2 miejscach i kolejno skleja- my.W ten sposób otrzymujemy oryginalny łańcuch,który z boku wygląda,jak na ryfcnku.Na

1

yard - potrzeba około 100 pasków papieru. - rvs,

2

.

TrzeciiKrajemy słomę/nieprasowaną i niepogniecioną/ na 3-calowe kawałki,wycinamy taką samą ilość gwiazdek czy kwiatków i nawlekamy na nitkę kawałki słomy,przedziela­

jąc je gwiazdkami papierowymi,jak na rysunku.

Na 1 yard łańcucha - potrzeba 12 kawałków słomy i tyleż gwiazdek. - rys.3.

& & &

Rożki¡Wycinamy z barwnego papieru koła o średnicy

8

ca­

li,przecinamy każde z nich na 4 części i każdą sklejamy w kształcie stożka/patrz rys.4-ty/

Przed sklejeniem nalepiamy dla ozdoby gwiazdki,/dowol­

nego kształtu/ a na brzegu/od wewnętrznej strony/podle- piamy ozdoby w kszatałąie,listków, - rys.4.

Pająki iO ile nie m a m y s ł o m y , m o ż e m y ł ą c z y ć patyczki dłu­

gości

8

cali,a na s k r z y ż o w a n i u i k o ń c a c h patyczków przywiązywać rożki. C z t e r y r o ż k i j e d n e j barwy,środkowy innej.Szczegóły wykonania n a r y s u n k u . - rys.5.

Gwiazdy:Jako gwiazdy użyjemy wycinanki.Dowolnego kształ- tu,barwy,wielkości./Nie mniejsze jednak,jak

6

-calowej

średnicy/ n | b »

Wykonywuje się je prosto:składa się papier kolorowy we czworo,lub w ośmioro i .#'.'tt|te* . ■ "

Napewno w każdym oddziale wojskowym znajdzie się żoł - nierz-arty

3

ta,który niejedną piękną wycinankę wykona.

Dla przykładu dajemy jedną,prostą,wykonaną w ciągu kil­

ku minut. f £■;; ' ■

Jedna uwaga:barwy wycinanek choinkowych muszą być jasne by były widoczne na choince.

Po wycięciu najlepiej' nalepić p A biały papier. - rys.

6

. Oczywista,że można wykonać dziesiątki Innych ozdób.Za­

leży to tylko od"miejscowych"talentów.

Trochę popracować warto.Choinka napewno będzie ładna i

"swoja".A i niewątpliwie podobać się będzie naszym szkockim przyjaciołom.

16

oraz sposóS ich wykonania.

W Ca lE

i I ~ ~ i 1 8 g

RYS.2

(18)

T

*łf

Śmie - rtel-ny Król h - f

ÉÉÉÜ

3 = ¿ = ^ ¡

nad wie - ka - mi, ft S J J

Śmie - rtel-- ny Król r

i

J C 3 - Ï

ko - lę - do-waó Delà nam na - ro__-

¿ i" j T ^ -

"’ i

Paatusz-ko - wie

= ¿ = ¿

przy-by - wa^ - cie,

1 ®*?Z

f H k - f * * » ?- r . ,

, ¿ , 1

i—

Pa

k Ł -

atuszkowie przy-by - waj - cie,

i ,J______ J

1

_

i « - 4 -

r— ^ " W * . ---- f- Pastuszko - wie,

ft....ft P l J . ..

J r J---

Je ma wdzięcznie

- ^--- ¿^y---1 ---

przygry- waj - cie,

¿ * 7 ” j -= t i ^ v F — . i : ..f = £= -- Cr-- b--- LU---

r' ft--- ft---J J

î ? ; w -

t- * *

Ja - ko Pa - nu - 4 --- ft---ß l J _l

na - sze-B3u,.

- ^ J t^zr--

1 U

J L - I

--- I —

^ .r f - —

17

É

(19)

karm. H.

h o s o v

/

c z

Ra-dość wszelkie 4 go atwo-rze- aia,,

ptaszki w gć - rę

■fí / - J ____ J-

pod-la - ta - ją,

i r i f ■ f A r

przyśpie - wu Ją,

*

18 t

c

(20)

IJdius malusieńki..

v« U

n o s o w i

cza

-p

1

— f t -

— *— * ----W---- i — j— -- J ---- 1 --- Ma - tu - sia su - - kien-ki..

fij--- J---- d--- --- J---- -1 ---

Ma - tka su - - kien-ki.

i --- - 4 — à --- --- J---- À --- ---- w --- ---- --- f —

1

• £ ■

1

(21)

LeKK.o - umiG. rfCotsa . K . - r

uKZ. H- t-lO

s

.O

wctici

\FZ~

Jam jest du - dka bę - dę - Mu grad

b A S W o r m o r a n e l o .

r .s js j rg^

Xir

t e r - l j

J e - z u - sa m o -

f ....

rffj

je - go, ‘

... - t n e - go.

z s e r c a o - c h o -

... — pd-

-- ---

3

O -

' J

ą p - --- - r ^ P 7

graj dud-ko graj Pa graj-

(22)

^ /A Wacław Wolski!

... A ja wam powiadam,matulu,

Że tak mi coś w duszy się klei, Że Tinm się Pan Jezus narodził

Tu,w Polsce,nie w żadnej Judei...

Obłapił Jezusek za szyję

•'Ojczaszka rączkami małemi, Przymilał się,by mu pozwolił

Przyjść na świat na smutnej tej ziemi.

Matulu,gdzież,jak nie w Polsce,

Biedniejsze te chłopskie strzechy?

Gdzież bardziej na świecie,niż u nas, Potrzeba osłody,pociechy ....

Powiedzcie,gdzież indziej na świecie Tęskniejsze są łąki i pola ? Gdzie mgławią się krwawsze wspomnienia ?

Gdzie bardziej przesiąkła krwią rola ? Gdzie więcej na ziemskim padole,

Spłynęło łez,krzywdy i bólu ?...

Gdzie dola narodu smutniejsza ?

. Powiedzcież sumiennie,matulu i ? ... I kiedy se tak popłakuję,

Coś w duszy mi cięgiem się klei, Że u nas jest w Polsce Betleem -

Nie gdzieś tam w zaświatach,w Judei...

Artur SchrBder

Jan Kasprowicz

Czego by życzyć wam W tę świętą noc,

Gdy betlejemskiej gwiazdy jasna moc Kieruje drogę swą od niebios bram Ku waszym zbożnym chatom ? Kiedy w ten skrawy śnieg, W ten mroźny szron

Spłynie od waszych utęsknionych łon Słodka opowieść,że w żłobie legł, Co odkupienia światom

Pragnął zgotować przez męczeńską krew ? Kiedy aniołów chór

Do waszych wrót,

Zapuka cichoć mówiąc:"stał się cud . Człowiek jest jako piękny Boży wzór Stworzony do swobody ."

Kiedy obsiadłszy stół, Ująwszy w dłoń

Biały opłatek, pochylicie skroń, Chcę wam otuchę wnieść.,.

W ten wielki czas Zasiądźmy wszyscy w krąg, Radość nasz dom

Niechaj napełni.

W noc wigilijną,w srebrnych skrach wskroś oniemiałe,ciche pól przestrż błogosławiących łask niosąc mile?

malutki Chrystus idzie drogą sep

Przez mroczny,niemy idzie las wie Błyszczące z nieba gwiazdy ogień jodły się w koło,cicho modląc,ch i przed Nim białe chylą swoje gł,

/ / / / /

Gdzieś na Słucha,jak azwis staje i srebrną płatkami śnie, w krąg błogo-

i uciszone

(23)

ł

Wł.St.Reymont ...Nadchodziła zima...

- jeszcze się harowała z jesienią i porykujący tłukła po si­

nych dalach,jako ten zwierz srogi i głodny, że niewiada b y ł ^ klej przeprze a skoczy i lutemi kłami weźre się we świat...

- jeszcze czasami prószył śnieg nikły,płowy,jesienny śnieg, - jeszcze przychodziły dnie osłupiałe,chorością sine,ckne, Btękliwe,oropiałe i zgoła lamentem przejęte,a lodowem świat­

łem mżące - dnie trupie,że ptactwo z krzykiem uciekało do borów,trwożniej bełkotały wody i toczyły się leniwo,jakby strachem stężałe,ziemia dygotała,a wszelaki stwór podnosił czujące lękliwe oczy na północ - w niezgłębioną topiel chmur - jeszcze noce były jesiennesoślepłe,głuche,zamętne a pełne strzępów mgieł,brzasków gwiazd pomarłyćh - rozgniłe noce dy- gotliwego milczenia,przenikniętego zduszonym krzykiem trwogi, pełne wzdychów bolesnych,szamotań,nagłych cichości,wycia psów,targan marznących drzewin,żałosnych głosów ptactwa,szu­

kającego schronisk,strasznych wołań pustek i rozstajów,Zgu­

bionych w ciemnicy,łopotów jakichś lotów,cieniów zaczajonych ścianami zdrętwiałych chat,pełzających hukań,zjaw przera­

ch, nawoływań nierozeznanych,mlaskań okropnych,przeszy-

ących jęków. ___

eszcze czasami,o zachodzie,z posępnych pól ołowianego nie- wyłupywało się czerwone,ogromne słońce i opadało ciężko, niby kadź roztopionego żelaza,Z której buchały krwawe wrząt­

ki

1

biły dymy smolisk,czarne,popręgowane gorejęcemi żagwia­

mi,że świat cały stawał w łunach i pożodze -

I długo,długo w noc dogasały i stygły na niebie krwawe z a - / rzewia,aż ludzie m ó w M ^ ^ m —— i /1 - Zima rośnle d^flPMsi|^frMh-przyjedzle, _ _ _ / / / / -

1

rosła zlma,roała codzień,oo godzina,co oczymgnieniC.

Aż p r z y s z ł a ^ ^ ^ j M . 1 I I I I A najrychlej przyleciały zapowiednie wici.

Jakoś wnet po św.Barbarze.patronce dobrej śmierci.0 cichem omdlałem zaraniu,spadły pierwsze,krótkie,trzepotliwe wiatry, obleciały ziemię ze skowytem,jako te psy węszące tropu.gryz­

ły zagony,warczały w krzach,poszarpały śniegi,potarmosiły sa­

dy,poomiatały ogonami drogi,wytarzały się po wodach i milcz- kiem urwały kajś niekajś,co starszych strzecn^A Ogrodzeń i jęły się zwijać,a ze skomleniem uciekać na bory - a po nich, zaraz na odwieczerżu,zaczęły się wysuwać z mroków długie,świ­

szczące i jakoby kolczaste jęzory wichrów.

Wiały noc całą.a tak zasię skowyczały w polach,klei to stado zgłodniałych wilków;a hulały rzetelnie,bo ano rankiem ziemia już dropiala z pod stratowanych i wyżartych śniegów,gdzienie­

gdzie im w dołkach i brózdach bieliły się poszarpane płaty,a zagony świeciły łyaieami,drogi leżały skostniałe i przemarzłe mroź zaś wżerał się ostremi kłami w ziemię,że dzwoniła jak że­

lazo,-ale skoro dzień nastał,ucichły.poszczekująe,pokryły się w lasach i w przyczajeniu dygotały skokiem napiętym,złym.

A niebo pcczęło się zaciągać coraz mroczniej;Chmury wypełzał ze wszystkich jam,podnosiły potworne łby,przeciągar

ne kadłuby,rozwichrzały siwe grzywy,zielonawemi kłi ły i szły calem stadem - groźną,ponurą

1

milczącą o ły się na niebo;szły od północy czarne,a olbrzymi rzępione,podarte,spiętrzone,rosochate,niby kupy b<

gotanych,przerwanych głębokiemi przepaściami,zasyj nemi ławicami lodów,a parły się naprzód z dziką chym poszumem;od zachodu z za borów czarnych,nie*uuu suwały się zwolna sine,obrzękłe zwały,prześwitujące gdzie jakby ogniem,a szły jednania drugą,rzędem nieś ciągiem coraz większym,jakoby te klucze ptaków wiel_

zaś od wschodu wywlekały się chmury płaskie,zrudziałe czne,przeropiałe,zgoła paskudne,kieby te ścierwa prze ociekające posoką;i od południa szły,ino,że zwietrzałe nawę,podobne do bajorów i trzęsawisk torfowych,a peł“

gruzów sinych,pełne plam i rojowisk strasznych - jakb tego grzeszącego robactwa;a jeszcze i zgóry jakby z w__

słońca,spadały kłakami brudnemi,to sypały się barwione żużle stygnące - a wszystkie szły na siebie,stożyły się ogromne i zalały niebo czarnym,strasznym kipiątkiem błota i ru mowisk...

Świat znagła poczerniał,cisza się uczyniła głucha,przygasły światłości,sine oczy wód pomdlały,wszystko jakby zdrętwiało i stanęło w zdumieniu z przytajonym tchem,lęk wionął po ziemi, mróz przenikał kości,strach chycił za gardziele,dusze padły w

ły bą ry.

ch zie

czonym,

czerwo- łego £

te

22 i

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli więc kiedyś w wolnej Polsce nie będziemy chcieli być tylko zwykłymi zjadaczami Chleba,żyjącymi tylko iluzoryczną sławą oręża,to musimy i to jest naszym

Zbladł Judasz.Chwleje' Się słania... Z okopów POLSKA nań wyszła.. Módl się za nami, Uświęcaj oręż,. Błogosław nam w krwawej sprawie, Największy z królów Polski

ry.Tarcza uderzała wówczas o tarczę,mąż zwierał się z mężem,padały kopie,przewracały się znaki, pękały pod uderzeniem brzeszczotów i obuchów

ki istniało w narodzie naszym prawdziwe zrozumienie dziej owych jego przeznaczeń,dopóty Polska upomina się zawsze o swe panowanie nad morzem.Wprawdzie od r.1308 do r

Na wagę tego zagadnienia rzuca światło fakt,że liczba Polaków w krajach przygranicznych wynosi w e ­ dług źródeł polskich 3.L10.000 osób.Cała ta wielka masa ludzka,w

Formą wprowadzającą do dyskusji jest już stawianie pytań po odczycie. Ilość i typ pytań pozwoli prelegentowi i organizatorom zmierzyć w pewnym stopniu poziom

nie niech sobie potem łby porozwalają&#34;,l w nagłym natchnieniu rzucił się naprzód/zbytnio się jednak nie zapałaszowując/ i krzyknął głosem okropnymi.

gami z innych oddziałów przekonanie o ukrywających się dość licznych analfabetach pogłębiło si* i upew niło.Statystyka tego zjawiska tak łatwo nie wykryje bo