• Nie Znaleziono Wyników

W sprawie pomnika Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W sprawie pomnika Mickiewicza"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

272

W SPRAWIE POMNIKA MICKIEWICZA.

Dziesięć wieków .historyi naszej składało się n a w ydanie Mickiewicza. Go jeniusz n aro d u pięknego i m ą­

drego zawierał, to Mickiewicz — ów milion, co kochał i cierpiał za miliony — w chłonął w siebie i nam w sp o­

sób rów nie szczytny ja k dla każdego przystępny, w for­

mie krystalicznej podał. Z uniesieniem błagał Stw órcy tylko o w ładztw o dusz dla „dźwignięcia Ojczyzny", i posiadł rząd dusz, dla tego też wpływ jego nie sto milionów, ale m iliardy m arek przeciw nam wym ierzo­

nych przew aży: o n n a s p r z e c h o w a i d ź w i g n i e . Zestaw iać z nim żadnego z poetów tego św iata nie m ożna, natom iast należy go zestaw iać z prorokam i ży­

dowskimi, od których on atoli o całą kulturę tysięcy lat wyższy.

Czcić Mickiewicza — znaczy jego rząd dusz u zn a­

wać, dźwigać się i Ojczyznę dźwigać. I kiedy m łodzież uniw ersytetu krakow skiego p rzed kilkunastu laty pow zięła zam iar uczczenia go pom nikiem , zam iar jej naw et bez­

wiednie m iał to doniosłe znaczenie.

Lecz jakże się kom itet do uczczenia arcykapłana Ojczyzny zabrał? Zapew ne z kom itetow ych każdy w edług sum ienia i rozum ienia swego w ezw ał w przód ducha świętego, i przystąpił do a k tu . z pełnem sercem i p o d ­ niesionym umysłem...

Góthe — m inister m ądrze orzekł: „JDie M asę hat n ur m begleiten, ober nicht su leitenu. Literacki dar słowa — to jeszcze nie rozum gospodarski, a wrażliwe i n a w rażenia n ieodporne tem peram enta literackie — to zapraw dę nie natury kapitanów okrętowych.

Po klęskach ostatniego p ow stania w śród zm ęczenia ogólnego zerwały się atoli u nas dwie natu ry literackie niestety do — sterow ania. N ietoperze i karyerowicze otoczyli ich kołem. Sam i pognębieni i zniecierpliwieni szerzyli przez swe doktryny dalej pognębienie i zwątpienie.

S kądinąd najgodniejsi i najzasłużeńsi, fatalny wpływ wy­

w ierali tem większy. Z am iast zam ierający ogień podsycać, zorganizowali „straż p o ża rn ą11. Zam iast tępić patryotników , tępili sam patryotyzm . Zam iast w ytw arzać rozum ną i jak najsurow szą opinią, coby stosunki nasze regulow ała,

zdezorganizow ali opinią, że wszelka lam parterk a dozw o­

lona. P o d znakiem pozornego konserw atyzm u n i s z c z ą c k o n s e r w a t y z m p o l s k i , szczepili tem snadniej re- wolucyą radykalną. Wywiesili pięknie brzm iące hasło

„organicznej p ra cy “ , lecz w praktyce zredukow ali je corychlej i wyłącznie do hasła trzym ania się k l a m k i r z ą d o w e j . I jeszcze szczęście, że tylko chciwi żeru adherenci dla swych o s o b i s t y c h pożytków z hasła skorzystali, zatw ardziałość zaś p ru sk a i rosyjska się nie spostrzegła: przy ladajakiem bow iem przym ilaniu się do n a s , przy ladajakich obietnicach i utw orzeniu partyj dworskich mielibyśmy teraz n a ziemiach polskich n a gruntow ną zgubę naszą trzy pat.ryotyzmy naw zajem się zwalczające, a żadnego polskiego.

W okolicy, k tó rą zamieszkuję, często toczy grzyb dom ostwa. Ile razy patrzę n a spustoszenia przez niego spraw ione, widzę spustoszenie gm achu naszego społe­

cznego poczynione przez grzyb stańczykowski. W śród destrukcyi zaś wszelakiej i obniżenia poziom u moralnego, spraw y publiczne tak swarliwie a nędznie się traktują, jakto n a w e t w n a j d r o b n i e j s z y c h doświadczam y.

Um iera n. p. A gaton Giller, Jeżowi zaś m łodzież k ra­

kow ska gotuje adres, — jeden i drugi patryo ta bez skazy i zasłużony pisarz; ale że innem i drogam i do Rzym u zdążali aniżeli Czas, przeto ten ich już za P o ­ laków, naw et za łudzi nie uznaje: pierw szem u odm ów ił w spom nienia pośm iertnego, na drugiego zaś wyzionął okropność, iż w inien rzezi galicyjskiej. T arnow ski znów jako re k to r raz i drugi przem aw iając do młodzieży, w yrażał zaiste z ł o t e słowa. T arnow ski jako rek to r przem aw iał w duchu Mickiewicza! T arnow ski w tedy wy­

rzekał naw et n a z ł ą r o z p a c z , i gdyby jako profesor, poseł i publicysta w tym samym duchu był się odzy­

wał, ja pierwszy, lubo się nie lubię uginać, ugiąłbym przed nim kolano, ugiąłbym publicznie n a rynku k ra­

kowskim. Ale że to T arnow ski mówił, więc N . Reform a odpłacając się pięknem za nadobne zbyła znoAvu słowa T arnow skiego m ilczeniem . Z a c i e t r z e w i o n e s e k c i a r ­ s tw o n a p r a w o i s e k c i a r s t w o n a le w o .

W takiej sm utnej dobie narodow ego żywota, w u sp o ­ sobieniu pow szedniem i kram arskiem kom itetow i do

(2)

2

uczczenia Mickiewicza się zbierali. A jak i ich nastrój, tak a też robota, taki plon roboty.

Uchwalili n ap rzó d kom itetow i postaw ić pom nik Mickiewiczowi w K ąciku. N a to naturalnie pow stała w rz a w a : nie pozwolimy Mickiewicza chować do kąta, nie pozwolimy...

N astępnie uchw ala K om itet ustaw ić pom nik przed ratuszem , i. na to n atu ra ln a w rz aw a : Mickiewicz — nie burm istrz, nie pozwolimy...

W tedy pow staje pom ysł um ieszczenia pom nika na P lantacyach w okolicy now ego uniw ersytetu. Bez w ą t­

pienia, pom ysł to n ajtra fn iejszy : prospekty mogiły Ko­

ściuszki, W aw elu, pałacu biskupiego, uniw ersytetu i bi­

blioteki otaczałyby w idok pom nika wieńcem . Ale co rychlej sam w nioskodaw ca p o d naciskiem w idocznie

„straży pożarnej" ustępuje i przystaje, aby pom nik na podw órzu biblioteki ukryć. Znow u naturalnie w rz a w a : Mickiewicz — to nie jakiś profesor lub uczony, nie po ­ zwolimy...

Na takiem k ram arzeniu upłynęło lat wiele, a w o­

bec usiłow ań schow ania pom nika, ogół w ołał coraz g ło śn ie j: n a rynek z nim, n a rynek !...

W tedy Zyblikiewicz, w rażliw a dusza i dający w ra­

żeniom zawsze żywy wyraz, po sw ojem u za w o ła ł: Mic­

kiewicza nosi n aró d w sercu, rynek sercem K ra k o w a;

pom nik Mickiewicza m usi stanąć n a rynku...

P odczas ostatniej sesyi sejm owej, której jeszcze przew odniczył, stykałem się z nim nieom al codziennie';

była to już dla niego sesya bardzo ciężka. W tedy ja raz przy sposobności: „przepraszam cię m arszałku, m o­

giła Kościuszki — to serce Krakowa, W aw el sercem, biblioteka sercem i t. p., ale rynek ze swem i przek u p ­ kam i i sklepikami — to nie serce K rakow a, a 1 e-b r z u c h.

„A co do sam ego p o m nika:

„N aprzód, poniew aż bogate narody place sw ych^

m iast drogiem i pom nikam i stroją, więc nuże i my — dziady w śród narodów — ewcSffem truchtem za nimi pędzim . W tem leży przyczyna, dlaczego w śród; nas ludzie realni i dający szczodrze n a wszystko, \ co do­

bre, instynktow nie nie skłaniali się do ofiar n a czczy pom nik.

„A d a le j: czyś w idział m arszałku kiedy, żeby p o ­ m nik żywo oddał p o e tę ? W idziałem posągi poetów , ale nie odgadyw ałem , czy to p asto r lub kaznodzieja, czy sędzia lub b iu ro k ra ta i t. p. Łatw o oddać rycerza- w odza, w ogóle człowieka czynu w śród a k c y i, niepo­

d o b n a poetę. A gdzież dopiero pom nik uzmysłowi nam wieszcza Adama, ja k go sobie w yobrażam y w u m ysłach^

naszych i odczuwam y w sercach naszych? m ożeby to jeszcze oddał natchniony pędzel Matejki, ale rzeźba n i­

gdy ! W tem też przyczyna niezadow olenia naszego z konkursów i rozczarow ania — w rzeźbie, nie w n a­

szych rzeźbiarzach.

„A n areszc ie : jeżeli kom u chcemy zrobić p rezent albo go' uczcić, to przecież zawsze się zastanawiam y,

coby też było po j e g o myśli i j e m u m iłe m ; n iep ra­

wdaż ? To przecież p raw d a elem entarna i pow szechnie praktykow ana. Jeżeli zaś w duchu zapytam y się Mic­

kiewicza, czy miłym byłby m u pom nik, to niezaw odnie by się zasępił i o d p o w ied z ia ł: „fe, dzieci, takem was w ychow ał? Staw iajcie sobie pom niki Gołuchowskiemu, staw iajcie Ziem iałkowskiem u lub D unajew skiem u, ale nie mnie — a głupi w y !“ T akby niezaw odnie od p o ­ w iedział nie próżny, ale zawsze wzniosły Mickiewicz.

Mickiewicz — to nie Słowacki “.

T u mi już przerw ał Zyblikiewicz, odzyw ając się gw ałtow nie: „To czem u nie piszesz? argum enta twoje n ie z b ite ! “

A ja m u n a to : „Jeszcze nie p o ra ! i dziś n a p ró - żnobym się odzywał. Jestem m oże gorący, ale rów nie cierpliwy. Niech ludek dalej om ackiem idzie i utyka, aż sam dośw iadczeniem dojdzie do tego, że w szedł n a drogę, n a której pragnienia swego nie ziści, a ż u c z u j e a m b a r a s “.

Dziś ludek odbył już te całą drogę i niezaw odnie nie m a w śród lepszych żadnego, coby ze skutku był zadowolony a nie czuł am barasu. Dziś p o ra się ode­

zwać.

A zatem nie baw ić się nam w pom niki, bośmy dziady w śród narodów .

Nie staw iać pom nika Mickiewicza, bo żaden p om ­ nik nie o dda poety, a najm niej Mickiewicza.

Nie staw iać m u pom nika, bobyśm y dowiedli nie­

dostatecznego pojm ow ania Mickiewicza, boby m u n a ­ w et było przykro i zżymałby się n a nas. Z tego p o ­ w odu p o p ro stu n i e w o l n o pom nika m u stawiać. Mic­

kiewicz — to nie Słowacki.

N a to m ia st:

1) Jeżeli elem entarną praw d ą jest, że chcąc kogo uczcić, po myśli jego i tylko po myśli jego to uczynić należy, i jeżeli się rozpatrzym y w poezyi Mickiewicza za życzeniami jego, znajdziem y tylko jedno, a to we wierszu, który m iał stanow ić przedm ow ę do Pana T a ­ deusza, a m ian o w icie:

0 g d y b y m k i e d y ś d o ż y ł ' t e j p o c i e c h y ,

Ż e b y t e k s i ę g i z b ł ą d z i ł y p o d s t r z e c h y ; Żeby wieśniaczki kręcąc kołowrotki,

Gdy odśpiewają ulubione zwrotki 0 tej dziewczynie, eo tak grać lubiła, Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła, 0 tej sierocie, co piękna jak zorze

Zaganiać ptactwo szła w wieczornej porze:

Gr d y b y t e ż w z i ę ł y w i e ś n i a c z k i do r ę k i T e k s i ę g i p r o s t e j a k o i c h p i o s e n k i .

Zbróbm yż m u n a Boga tę pociechę, a sporzą­

dziwszy przyzw oite w ydanie P a n a Tadeusza w raz z d o ­ statecznie obszernym i popularnym kom entarzem , ro z­

daw ajm y go w nagrodę porządnym i światlejszym w ie­

(3)

3

śniakom i w ieśniaczkom , rozdaw ajm y w nagrodę m ię­

dzy dzieci szkół ludow ych i rzemieślniczych...

2) W toku l a t , w których traktow ano spraw ę pom nika, a z m iejsca się nie ruszała, wyłoniła się myśl złożenia zwłok Mickiewicza w grobach królewskich.

Szczęśliwa i wielka myśl, bo cześć iście królew ską nio­

sąca. P rzy czci królew skiej spraw a pom nika je st b a ­ nalnym ogonkiem , a jed n ak tak zagryzł się Kom itet w ogonek, że czy to bezw iednie, czy z planu straży pożarnej, wym ijał dotąd właśnie w i e l k ą rzecz. A za­

tem oddajm y Mickiewiczowi należną m u królew ską cześć i w s t o s o w n e j p o r z e przenieśm y zwłoki jego n a W awel, gdzie najprostszy sarkofag stanie za p om ­ nik królewski *).

3) Lubo chodzenie om ackiem i utykanie około spraw y pom nika sporo pieniędzy kosztow ało, jednakże te straty jako też w ydatki n a wydanie P ana Tadeusza i złożenie zwłok Mickiewicza n a W awelu, pokryte nie­

mal być pow inny procentem kilkuletnim od kapitału, złożonego n a pom nik. Go zrobić z sam ym kapitałem ?

Oczywiście znow u tylko po myśli Mickiewicza!

W tym względzie m oże być wiele projektów , a każdy byle był po myśli M ickiew icza, będzie zarazem piękny i obfity w owoce. Najpiękniejszy atoli i najwięcej w skutkach błogosław iony, n asu n ął mi się przy czyta­

niu Przeglądu Polskiego z lipca zeszłego roku. P iszą tam o uniw ersytecie krakow skim : „Przeszkodą działalności naszego uniwersytetu jest niezmierne ubóstwo ogromnej czę­

ści jego uczniów, ubóstwo, z jakiem uniwersytety zamożnych społeczeństw nie mają wcale do walczenia. Szlachetne dąże­

nie do światła, brak szkół rolniczych i przemysłowych, ł a t w o ś ć k l a s y fi k a c y j g i m n a z j a l n y c h , wszystkie te przyczyny razem wzięte, złożyły się na ów napływ młodzieży najuboższej. Mała jej część zdobywa sobie stypendya, większa część szuka utrzymania w pisaniu po kancelaryach lub korepetycyach i dlatego wcale lub nie­

dostatecznie uczęszcza na w ykłady; trzecia znaczna część wraca po wpisach zaraz do domu lub idzie na prowincyą dla guwernerki lub dla zajęć kancelaryjnych, ostatnia cześć

cierpi na bruku krakowskim straszną nędzę, bo pomoc kole­

żeńska jej nie wystarcza. Ten czynnik ubóstwa trzeba wziąść na uwagę, kto ocenia nasz uniwersytet i jego młodzież; kto gorszy się, że wykłady mimo licznych wpisów świecą często pustkam i; kto młodzieży zarzuca brak pilności i wykształce­

nia, brak energii i młodzieńczego zapału; kto ją porównywa z młodzieżą dawniejszą, zamożną; kto ją porównywa z mło­

dzieżą uniwersytetu wileńskiego, lub szkoły głównej war­

szawskiej. Zapał młodzieży, w pewnej części gasi i gasić musi nędza materyalna i troska o kawałek Chleba. Nie mło­

dzież temu winna, nie ci winni, którzy się nie uczą na uni­

wersytecie, bo uczyć nie mogą i nie mają czasu, lecz winne są temu stosunki.

Co za los czeka tę młodzież, ile jej zmarnieje i zginie, nim się czegoś dobije! Nie z uniwersytetu wyjść też może na ten smutny i bolesny stan lekarstwo, ale ze społeczeństwa “.

Niechajże społeczeństw o za pom nik Mickiewiczo­

wi w zniesie bursę im ienia jego dla m łodzieży w szech­

nicy Jagiellońskiej, aby najuboższa m łodzież po d jego znakiem i n a jego pociechę znajdow ała w niej ochronę, p od jego znakiem i na jego pociechę chow ała się na dźwiganie ojczyzny.

T en chyba „nie cierp iał, nie kochał ni ra z u 11, do czyjej duszy ten p ro jek t nie trafi odrazu.

D obry gospodarz nie staw iałby w tym celu m o ­ num entalnego budynku, dobry gospodarz staw iałby n aj­

oszczędniej budynek zdrowy i trw ały i za dzisiejsze już pieniądze postaw iłby budynek, gdzieby młodzież na w spólne zebrania swych stow arzyszeń m iała swe sale, gdzieby stu młodzieży miało kw aterę z opałem i mogło wspólny swój m enaż prow adzić. Dobry gospodarz stawiałby zarazem w edług takiego p lan u , żeby m ógł co trzy lata skrzydło przystawić, bo na tak piękny i realny cel co trzy lata po sto tysięcy by zebrał: składaliby w tedy ofiary ludzie r e a l n i , którzy n a czczy pom nik nie skła­

dali, składałby sejm, składały instytucye publiczne, jak to kasy oszczędności n a cele dobroczynne składają, jak kasa oszczędności lw ow ska tego roku około pół miliona n a wzniesienie gm achu m uzeum przem ysłow ego złożyła.

*) Przed kilku laty w Komitecie Mickiewiczowskim vr obecności syna Mickiewicza wszczęła się była rozprawa nad przewiezieniem zwłok Mickiewicza na Wawel. Jeden za drugim z komitetowych jakby w zmowie n a w s t y d n a ­ r o d u p o l s k i e g o się zasłaniali, że nie ma funduszu....

Upadliśmy, ale znów nie wyrodziliśmy się, żeby nie można każdego dnia potrzebnej na to tysiączki zebrać. Wymówka zatem była najniefortunuiejsza, bo policzkiem dla narodu,

i niezasłużonym. Kiedy o posiedzeniu tem gospodarz z w dziennikach wyczytał, zawrzało w nim i zatelegrafował do ówczesnego prezydenta m. Krakowa : „ Jeżeli na wstyd narodu polskiego nie ma funduszu na przewiezienie popiołów wieszcza narodowego, to podejmuję się własnym kosztem przewieść".

Prezydent zakomunikował telegram dziennikom. Kiedy nastę­

pnego dnia dzienniki krajowe nadeszły, wtedy poczciwe to­

warzystwo instytucyi ze wzruszeniem do łez do swego go­

spodarza: „A ładnie to, że nas pan pominął i my dopiero

we dwa dni z dzienników krajowych powzięliśmy wiadomość, coś pan uczynił? Nie ustąpimy, musisz nas pan przyjąć do spółki11. A on n a m na to : „N on possumus. Wszakże z pań­

stwa każdy przeciętnie więcej posiada niż ja, czemuż cie­

mięga się nie ruszył? A potem, łubom bez wątpienia zdecy­

dowany przewieść, jednakże pewny jestem, że do tego nie przyjdzie. Me ma tak wysokiej osobistości w narodzie, aby jej naród pozostawił ten zaszczyt. Jak mię samego nie chce- igfir dopuścić, tak nas wszystkich razem nie dopuszczą, dopu­

ścić nie mogą. Chciałem naprzód odbić policzek, przez Ko­

mitet narodowi bezwiednie wymierzony, a zarazem wyzwać do czynu tego, kto z natury rzeczy doń powołany". I nie omylił się, lecz osięgnął, co zamierzył. Na pierwszem zgro­

madzeniu Eady miasta Krakowa prof. Bochenek stawił wnio­

sek, aby Eada nie mogąc dopuścić, iżby ktokolwiek jej ten zaszczyt odebrał, przewiezienie zwłok na swój koszt uchwa­

liła. I Eada uchwaliła jednogłośnie.

(4)

Dobry gospodarz za dziesięć lat miałby w bursie kw a­

tery z opałem dla pięciuset uczniów, a dla najuboż­

szych stu, dw ustu — i wyżywienie.

P ropozycya n a każdorazow ego rek to ra bursy, w inna wychodzić od samej młodzieży. Każdy albowiem najlepiej wie, gdzie go b o li, a zresztą należy się jej tyle praw a, bo wniosek postaw ienia pom nika od m ło­

dzieży wyszedł. Aby je d n a k n a posadę nie w cisnął się ani intrygant z prawicy, ani agitatornik z lewicy, p ro ­ pozycya m łodzieży w inna mieć w spólną sankcyą i R ady m iasta K rakow a i S enatu uniwersyteckiego.

Zarzuci kto, że cała P olska n a pom nik się skła­

dała, to m u odpow iem , że uniw ersytet krakowski to nie uniw ersytet lokalnego z n a c z e n ia , ale uniw ersytet całej Polski. W s z a k ż e p o m n i k w f o r m i e b u r ­ s y, t a k ż e p o m n i k i j a k i j e s z c z e p o m n i k ! W bursie nadto stosow ne um ieszczenie naw et na kilka pom ników w formie posążków i biustów.

Z arzuci kto z n o w u , że K om itet ściślejszy spraw ę już przesądził, to m u odpow iem : Eh, gdzie tam p rz e­

sądził! Nie m ogąc się oswoić z myślą, że K om itet sa- m ow iednie aż nieprzyzw oitej samowoli się dopuścił, wolę przyjąć, że m u się w kalendarzu pobałam uciło i św ięta w W ielkim tygodniu odpraw iał. Bywa w p ra­

N ak ład em i czcionkam i d ru k arn i Związkowej w K rakow ie.

wdzie, że gdy czeladnik robotę zpartaczy, to dobry m aj­

ster ją odrzuci i sam następnie wykona. Lecz nie w ie­

dzieliśmy, że K om itet ściślejszy, to takie m ajstry dziel­

ne, co nietylko sąd jurty odrzucić, ale sami lepszy sąd wydać mogą. Nie wierzę, aby społeczeństw o na jego sąd się pisało. A gdy niem ający innego m ajestatu — m ajestat n aro d u szanow ać winniśmy, K om itet ściślejszy w obec tegoż jak w dobrej wierze uchw alał, tak d ob ro ­ wolnie swe uchw ały cofnie.

A upierałby się K om itet, czego przypuścić nie mogę, to się go sprow adzi do absurdum. W szakże K o­

m itet ściślejszy ani pieniędzy, o ile wiem, z kasy p o d ­ nieść, ani placam i publicznem i dysro no w ać nie może w b r e w w o l i R a d y m i a s t a * • a k o w a. Że zaś ta R a d a , w zniesie się do posłannictw a R ady miasta*

pow ołanego w tej spraw ie być sercem całej Polski, o tem bynajm niej nie wątpimy. Niechaj żeby w tedy uparci kom itetow i za pieniądze swoje i po ogródkach swoich sam owolnie pom niki stawiali....

S tanie b u rsa M ickiewicza, to będzie m iał M i c ­ k i e w i c z dużo pociechy, bo dużo pom ocy o j c z y z n a .

T en chyba „nie cierpiał, nie kochał ni razu", do czyjej duszy ten p rojekt nie trafi odrazu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gra odpowiednia jest zarówno dla tych dzieci, które mają jeszcze trudności z dodawaniem liczb bez możliwości przeliczania na konkretnych symbolach, jak i dla tych, które

Znajduje sie w ksiazce zydowskiej Zohar (II,58b); „Pewna tradycja nas uczy, ze w epoce przyjscia Mesjasza 70 zwierzchników niebieskich rzadzacych 70 narodami ziemi, zwróccie

Chciała rękami odstraszyć złe duchy albo zabezpieczyć się przed czymś, co mogło się nie- spodziewanie wydarzyć w trak- cie robienia zdjęcia - wyjaśnia Marcin

Należy sądzić, że katalogów nie wykorzystuje się w pełni, bo zajmują się nimi inne osoby niż te, którym powierza się zadanie - piękniejsze i modniej­ sze -

An increase in flow discharge will, in general, increase the mean monthly, seasonal and annual sediment loads, while a decrease in the flow discharge will decrease the sediment

Prawo do bycia zapomnianym nie dotyczy zniszczenia dokumentacji medycznej na żądanie pacjenta, bo według RODO żądanie usunięcia danych jest nieskuteczne, gdy ich przetwarzanie

Bezsprzecznie następca NFZ, chcąc niejako oczyścić się ze zobowiązań poprzednika, w pierwszej kolejności będzie dążył do zakończenia spraw toczących się przed sądem..

Projekt ustawy oraz załączo- ny do niego projekt rozporządzenia wykonawczego nie dają w istocie odpowiedzi na wszystkie pytania, bo wiele będzie zależało od zarządzeń prezesa