• Nie Znaleziono Wyników

Widok Znaki kultury na Dolnym Śląsku: utracone — odzyskane — zmodyfikowane

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok Znaki kultury na Dolnym Śląsku: utracone — odzyskane — zmodyfikowane"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Karkonoska Pañstwowa Szko³a Wy¿sza w Jeleniej Górze

Znaki kultury

na Dolnym Œl¹sku: utracone

— odzyskane — zmodyfikowane

Dolny Śląsk jest krainą geograficzną o niezwykle bogatej i skomplikowanej historii pogranicza: na przestrzeni wieków mieszały się tutaj wpływy kultury polskiej, czeskiej i niemieckiej. Poczynając od XIII wieku, w wyniku wzmożo- nej, długotrwałej niemieckiej kolonizacji tych ziem, Śląsk prawie w całości uzy- skał niemieckie oblicze kulturowe, stając się jednocześnie swoistym kulturalnym zapleczem Rzeszy, podobnie zresztą jak polskie Kresy w przypadku Rzeczy- pospolitej. To z Dolnego Śląska pochodzi pierwsza niemiecka poetyka (Marcin Opitz) czy też dzisiejszy hymn Republiki Federalnej (Hoffmann von Fallersle- ben), żeby wymienić tylko najbardziej spektakularne „produkty” niemieckiej kultury pochodzące ze Śląska.

Dolny Śląsk można by nazwać pograniczem wzorcowym, gdyby nie to, że w jego dzieje dramatycznie wkroczyła okrutna w przebiegu, ale przede wszystkim spektakularna w swym fi- nale II wojna światowa. Naznaczony jej skutkami region przestał być pograniczem typowym.

Stał się wyjątkowym, bo w dolnośląską historię wpisała się ludzka i kulturowa katastrofa w ska- li, której nie zaznały inne europejskie pogranicza. Ta wojna, która odnajdywała pokrewne tony we wszystkich innych — obfitujących w zniszczenia i śmierć — dolnośląskich konfliktach zbroj- nych, najazdach, pogromach i przejawach nietolerancji — doprowadziła na terenie całego regio- nu do nieporównywalnych z wcześniejszymi, bo masowych wysiedleń i wypędzeń. Rozerwała społeczno-historyczną tkankę, zniszczyła poczucie stabilizacji, naruszyła kulturową tożsamość, i to zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i zbiorowym. Historia dolnośląska, historia ludzka przełamała się na dwie części — tę sprzed i tę po II wojnie światowej. Do dziś ponad tymi podzia- łami Dolnoślązacy próbują odtwarzać ciągłość dolnośląskich dziejów1.

Przyglądając się dzisiaj tym procesom historycznym z punktu widzenia se- miotyki, można stwierdzić, że momenty wypierania jednej kultury przez drugą, zanikania, utraty znaków kultury lub ich częściowego zachowania i modyfikacji miały tu miejsce właściwie od zarania dziejów. Procesy te przebiegały jednakże

1 E. Berendt, Dolny Śląsk. Tożsamość w konfrontacji z historyczną zmiennością, [w:] Mom jo skarb. Dolnośląskie tradycje w procesie przemian, red. E. Berendt, H. Dumin, Wrocław 2009, s. 19.

(2)

powoli, co sprawia, że choć zakończyły się one prawie całkowitym wyrugowa- niem elementów kultury słowiańskiej w tym regionie, nie były postrzegane jako drastyczne. Inaczej natomiast należy spojrzeć na wspomnianą w powyższym cytacie cezurę historyczną roku 1945, kiedy to doszło do prawie całkowitego transferu ludności niemieckiej i osiedlenia tutaj repatriantów z polskich Kresów Wschodnich i innych części Polski i Europy. W ten sposób powstała w Europie całkowicie nowa sytuacja kulturowa, w niespotykanej do tej pory skali ani w sen- sie duchowym, ani fizycznym. Dlatego też, przypatrując się i analizując procesy utraty, odzyskiwania i modyfikacji znaków kultury z dzisiejszego punktu widze- nia, należy wziąć pod uwagę zarówno płaszczyznę historii, jak i współczesności oraz odnieść się do znaków kultury materialnych oraz duchowych. Ich identyfi- kacja i analiza zostanie przedstawiona w kontekście dwóch kultur — niemieckiej i polskiej, zaś swoistym pars pro toto dla Dolnego Śląska będzie przede wszyst- kim region Kotliny Jeleniogórskiej, lokalnej ojczyzny autora tego tekstu.

Spoglądając z dzisiejszej perspektywy na procesy utraty, odzyskiwania i modyfikowania znaków kultury regionu, nie sposób nie dostrzec niezwykłej rozciągłości tego procesu na osi czasu: przechowywanie i modyfikacja obcych znaków kultury nie jest oczywiście domeną tylko obecnych czasów po drastycz- nym transferze ludności. Podobne procesy, choć w nieporównywalnie mniejszym zakresie, miały miejsce również w średniowieczu, kiedy zaczynała się niemie- cka kolonizacja Śląska. Można je łatwo zidentyfikować, analizując tzw. substraty znaczeniowe nazw niektórych dolnośląskich miejscowości2. Przyglądając się na przykład nazwie miejscowości Stara Kamienica w powiecie jeleniogórskim za- uważamy, że jej niemiecka nazwa, Alt Kemnitz, wykazuje duże podobieństwo z dzisiejszą polską: na początku XIII w. wieś ta nazywała się Camenica i nawią- zywała do kamienistego strumienia, wzdłuż którego została założona, a który dzisiaj nosi nazwę Kamienica. Oznacza to, że kultura niemiecka zasymilowała i przechowała słowiańską nazwę przez wiele wieków, tylko nieznacznie ją mody- fikując. Po roku 1945 dokonano powtórnie niewielkiej modyfikacji, przekładając tę nazwę na język polski. Podobny proces, choć nieporównanie bardziej krótko- trwały, miał tu miejsce po II wojnie światowej, kiedy to niektóre niemieckie na- zwy wsi lub nazwy geograficzne były przechowywane w nieco zmodyfikowanej formie przez kilka dekad w świadomości zbiorowej nowych mieszkańców tych ziem. Dla przykładu, nazwa przysiółku izerskiej wsi Kopaniec, który nosi oficjal- ną polską nazwę Międzylesie, była wcześniej i jeszcze dzisiaj jest zastępowana jej niemieckim odpowiednikiem „Ramberg”, natomiast funkcjonująca wcześniej wśród mieszkańców gminy Stara Kamienica nazwa przysiółku wsi Mała Ka-

2 Por. J. Zaprucki, Substrate und Interferenzen in der Formierung der regionalen Identität als Materialgrundlage für ein innovatives Studienfach (Am Beispiel des literarischen und kult- urellen Erbes in Schlesien), [w:] Consultant Assembly III: In Search of Innovatory Subjects for Language and Culture Courses. A book of papers and communiqués for discussion, red. Z. Wąsik, Wrocław 2010, s. 113–120.

(3)

mienica, „Kiperhojza” (z niemieckiego Kieferhäuser — dosł. Sosnowe Domy), była jeszcze w użyciu do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Znamiennym w tym kontekście jest również fakt, że Holendrzy, którzy w ostatnich latach tutaj się osiedlili, także używają nazwy „Ramberg”.

Dialekty i tradycje

Niemiecki Dolny Śląsk obfitował w liczne dialekty regionalne. W samym tylko regionie Jeleniej Góry było ich co najmniej kilka3. Niektóre odmiany gwar karkonoskich były tak skomplikowane, że np. Fedor Sommer, stosujący gwarę w swoich opowiadaniach, decydował się na umieszczanie tłumaczenia w nawia- sie przy co trudniejszych słowach lub zwrotach4. Dokonując dzisiaj tłumaczenia takich tekstów na język polski, tłumacz nie tylko musi pokonać barierę niemie- ckiej gwary, lecz również zdecydować, jaki odpowiednik wybrać w dostępnych gwarach polskich, bowiem nie ma naturalnej polskiej gwary dolnośląskiej5. W wyniku powojennego transferu Dolnoślązaków do zachodnich i wschodnich stref okupacyjnych w obrębie powojennych Niemiec nastąpiło znaczne rozpro- szenie ludności posługującej się tymi dialektami, co spowodowało ich powolny zanik, tym bardziej że Ślązacy byli tam często postrzegani jako obcy6. W Niem- czech Zachodnich, od 1949 roku — RFN, powstały bardzo szybko instytucje finansowane przez państwo, które zajmowały się zachowaniem śląskiego dzie- dzictwa kulturowego, a więc i pielęgnowaniem dialektów dolnośląskich. Jednym z najbardziej spektakularnych działań w tym zakresie było założenie przez pisar- kę, wysiedloną w dzieciństwie z Jeleniej Góry, Erle Bach7, izby pamięci i wzor- nictwa w Badenii, gdzie wydawała ona również biuletyn w ojczystym dialekcie śląskim. W Niemczech Zachodnich (w NRD było to zabronione ze względów po- litycznych) ukazywały się w latach powojennych liczne wydawnictwa w gwarze dolnośląskiej. W związku z faktem, że potomkowie wysiedleńców niemieckich nie posługują się już gwarą dolnośląską, wydawnictwa w dialekcie pojawiają się

3 Por. H. Korn, Die Mundart des Hirschberger Tales, Hirschberg 1938, (w zbiorach Książni- cy Karkonoskiej w Jeleniej Górze), s. 3.

4 Por. F. Sommer, Schlesische Miniaturen, Gütersloh 1968.

5 Por. F. Sommer, Rokokowy Sekretarzyk i inne opowiadania, przeł. J. Zaprucki, Jelenia Góra 2011.

6 Nazywano ich nawet „Polusami”, po niemiecku „Polacken”. Na postawie wywiadu auto- ra z Joachimem Hoferichterem, niemieckim wysiedleńcem z okolic Jeleniej Góry, Buhlenberg, 22 września 2014 r.

7 Erle Bach, właściwie Hanna-Barbara Streblow urodziła się w Jeleniej Górze w 1927 roku.

Po zakończeniu wojny została przesiedlona i zamieszkała w Badenii (RFN), gdzie prowadziła ożywioną działalność kulturalną i literacką, skierowaną na zachowanie dolnośląskiego dziedzi- ctwa kulturowego. Por. także: http://jbc.jelenia-gora.pl/Content/14982/erlebach_pl.html (dostęp:

20 września 2015).

(4)

dzisiaj niezmiernie rzadko. Niemiecki dialekt śląski można dzisiaj właściwie uznać za utracony. Nawet po stronie niemieckiej, po której pozostała po II wojnie światowej część Dolnego Śląska (okolice Görlitz), nie używa się dialektu śląskie- go, lecz saksońskiego i w bardzo niewielkim stopniu łużyckiego.

Podobne procesy mają miejsce na polskim Dolnym Śląsku. Dialekty przy- wiezione tu „zza Buga”, i te północne, i te południowe, względnie szybko wy- gasały, bowiem publiczne posługiwanie się którymkolwiek z tych dialektów nie było w PRL nigdy mile widziane, ani też nie należało do dobrego tonu. W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że przez kilka dekad po wojnie wśród niektórych przedstawicieli kultury i nauki panowała moda na wymawianie spółgłoski „h”

i „ł” w ich kresowej artykulacji. Dziś możemy stwierdzić, że ta maniera kreso- wej wymowy również odeszła w zapomnienie. Dwa najbardziej spektakularne dialekty spotykane w okresie powojennym na Dolnym Śląsku, a dziś już właś- ciwie nieużywane, to słynny lwowski i wileński zaśpiew. Znany kiedyś dowcip z lat powojennych, w którym jeden z pasażerów pociągu, jadącego na przykład z Wrocławia do Jeleniej Góry, pyta współpasażera: skąd jest, ten zaś odpowiada,

„Ta ja ślązak, ja si rodził wy Wrocławiu”, w dzisiejszych czasach może wywoły- wać uśmiech jedynie u przedstawicieli starszej generacji.

W tym kontekście należy również wspomnieć o występującym tymczaso- wo znacznym zróżnicowaniu gwarowym w licznych miejscowościach dolnoślą- skich bezpośrednio po przesiedleniach: ciekawym zjawiskiem był fakt, że dzieci przesiedleńców potrafiły niekiedy posługiwać się kilkoma dialektami kresowy- mi, które przyswajały, bawiąc się na podwórku z rówieśnikami mówiącymi inną gwarą. Nie ma na ten temat szerszych opracowań, jednak autor niniejszego tekstu przypomina sobie, że jako dziecko potrafił posługiwać się trzema dialektami: wi- leńskim, lwowskim i sieradzkim, których nauczył się od dzieci przesiedleńców, pochodzących z różnych stron Rzeczypospolitej. W tym miejscu nieodzownym jest przypomnienie, że Dolny Śląsk stał się po II światowej swoistym tyglem kulturowym i językowym8 — repatrianci i imigranci z różnych stron Europy przynieśli z sobą nie tylko język, lecz także specyficzne zachowania kulturo- we. Używano tu, oprócz różnych odmian polszczyzny, również takich języków, jak: serbsko-chorwacki, ukraiński, grecki, francuski, żydowski, romski, a nawet koreański. Krótkotrwałe, zaledwie kilkuletnie zaistnienie tego ostatniego, zwią- zane było z mało znanym wydarzeniem, mianowicie z przewiezieniem do Polski na początku lat pięćdziesiątych około 1500 koreańskich sierot, ofiar konfliktu zbrojnego w Korei. Zostały one umieszczone w tajnym ośrodku, dawnym ponie- mieckim szpitalu psychiatrycznym w Płakowicach koło Lwówka Śląskiego. Przez całe dekady prawda o koreańskich dzieciach była znana tylko nielicznej grupie osób, które pracowały w tym ośrodku. Swoiste odzyskanie i zarazem uwiecznie-

8 Por. m.in. E. Kaszuba, Śląsk po II wojnie światowej, [w:] Historia Śląska, red. M. Czapliń- ski et al., Wrocław 2008, s. 505–509.

(5)

nie wiedzy o tym dolnośląskim „incydencie” kulturowym zawdzięczamy dzisiaj dziennikarce, Jolancie Krysowatej i jej doskonale wpisującej się w dolnośląski dyskurs kulturowy książce Skrzydło anioła, w której autorka opisuje niezwykłą historię dzieci koreańskich na Dolnym Śląsku9.

W odniesieniu do wielu przestawionych powyżej procesów nie można mó- wić o odzyskiwaniu czy modyfikacji znaków kultury, bowiem znaczna ich część po prostu zanikła, czy to z powodów polityczno-historycznych, czy też ze wzglę- du na postępujące w późniejszych dekadach procesy globalizacyjne. Działalność licznych niegdyś na Dolnym Śląsku klubów i stowarzyszeń10 oraz szersza ak- tywność kulturalna mniejszości niemieckiej, greckiej czy żydowskiej musi być dzisiaj uznana w dużej mierze za działalność niszową. Na przykładzie Jeleniej Góry możemy odnotować działalność przynajmniej dwóch stowarzyszeń mniej- szości niemieckiej, powstałych po roku 1989, których początkowo bardzo ak- tywna działalność stała się obecnie niszowa z naturalnych względów. Za swoisty paradoks można w tym kontekście uznać, że to właśnie z tych kręgów wywodzi się idea, wspierana przez potomków niemieckich właścicieli pałacu Łomnica, corocznej organizacji kiermaszu tradycji kulinarnych i kulturalnych, przywie- zionych na Dolny Śląsk z Kresów, Bośni i Bukowiny. W tym przypadku zatem odzyskiwanie i modyfikacja znaków tradycji polskiej odbywa się przy wsparciu kultury niemieckiej.

Do najbardziej aktywnych i widocznych społeczności kultywujących trady- cje przywiezione przez przodków należą dziś potomkowie reemigrantów z Boś- ni i Bukowiny oraz potomkowie Łemków wysiedlonych w latach czterdziestych ubiegłego wieku w ramach akcji „Wisła”. Społeczności te nie tylko potrafiły za- chować znaki swej tradycji kulturowej, lecz także były w stanie kultywować ją w początkowo niesprzyjających warunkach socjalizmu, a później propagować tra- dycyjne wartości również na zewnątrz. Ludowe zespoły pieśni i tańca, utworzone przez te społeczności jeszcze w czasach Polski Ludowej, święcą dzisiaj wielkie sukcesy na festiwalach folklorystycznych w kraju i za granicą. Uwagę zwraca duża dbałość o wierne odtwarzanie dawnych tradycji, szczególnie w przypadku społeczności reemigrantów z Bośni, osiedlonych po reemigracji w kilku wsiach dolnośląskich w okolicach Bolesławca. Szczególnie istotne w tym przypadku wydaje się, że na niwę kultury polskiej zostały tu przeniesione pewne elementy kultury serbskiej i chorwackiej przejęte przez Polaków w Bośni, w której spędzili oni około pięćdziesięciu lat.

A obok starych zwyczajów i tradycji wyniesionych z Polski, utrzymanych przez kilkadziesiąt lat pobytu na obczyźnie, zwyczajów, które do Polski wraz z nimi wróciły, przywieźli także inne,

9 J. Krysowata, Skrzydło Anioła, Warszawa 2013.

10 Na przykład Niemieckie Towarzystwo Kulturalno-Społeczne w Wałbrzychu, w ramach działalności którego w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku prowadzono niemiecki teatr, zespo- ły pieśni tańca oraz szkoły z wykładowym niemieckim. Por. m.in. E. Kaszuba, op. cit., s. 499–504.

(6)

do których w Bośni przywykli. W dni świąteczne pojawia się na ich stołach wino i czarna kawa, parzona w przywiezionych z Bośni tygielkach, nadziewane ciasto pita i pura z mamałygi, a mło- dzież kolo lub śpiewa przy wtórze tambury tęskne pieśni dalmatyńskie, których rytm najbardziej się podobał Polakom w Bośni11.

Jako jeden z wielu przykładów działalności kulturalnej tej proweniencji można wymienić zespół pieśni i tańca Gościszowianki, który w swoim repertu- arze ma zarówno tradycyjne pieśni polskie z Galicji Wschodniej oraz Bukowiny, jak i bałkańskie. Podtrzymywaniu tej tradycji służą organizowany od piętnastu lat w Bolesławcu Festiwal Kultury Południowosłowiańskiej oraz organizowana w Gościszowie, jednym z głównych ośrodków tradycji polskich i bałkańskich, tzw. peczenica, podczas której piecze się wieprzowinę na ogniu i śpiewa gali- cyjskie oraz bałkańskie pieśni i przyśpiewki12. W tym miejscu konieczne jest zwrócenie uwagi na fakt, że tematyka związana z tą grupą kulturową znalazła w ostatnich latach swe odzwierciedlenie również w literaturze faktu: Jan Bujak, potomek reemigrantów z Bośni, przedstawił w dwutomowej edycji pod tytułem Galicjanie i Serbowie szeroko udokumentowaną faktograficznie genezę dziejów emigracji i reemigracji na przykładzie historii swych przodków13.

Zachowywanie znaków dawnej kultury rodzimej, przeniesionych ongiś na ziemię dolnośląską, może mieć zróżnicowane oblicza: z jednej strony mamy do czynienia ze zdyscyplinowanym, względnie wiernym odtwarzaniem starych tra- dycji polskich, tak jak w przypadku wyżej wymienionych grup pieśni i tańca czy innych działań kulturalnych, z drugiej zaś — jesteśmy konfrontowani z tzw.

wysypem wszelkiej maści zespołów ludowych, których proweniencja kulturowa wymyka się możliwości jednoznacznego zdefiniowania z powodu daleko idącej eklektyczności i braku zgodności z rzeczywistą tradycją oraz historycznej nie- spójności prezentowanych znaków kulturowych. W jednym ze swych artykułów Henryk Dumin, jeleniogórski etnograf i propagator sztuki ludowej, wymienia następujące niedomagania coraz szerzej i bez wątpienia coraz bardziej niefrasob- liwie uprawianego folkloru na Dolnym Śląsku:

[…] ubieranie się w identyczne stroje przez występujących (rodzaj munduru scenicznego); zakła- danie dziewiczych wianków przez leciwe niewiasty; angażowanie dzieci do udziału w tańcach ty- powych dla dorosłych; wykonywanie pieśni męskich przez kobiety […]; występowanie dorosłych kobiet z gołą głową (przyjęte w chórach amatorskich, natomiast niewskazane w zespołach prezen- tujących tradycję)14.

11 D. Drljaĉa, Między Bośnią, Bukowiną, Serbią i Polską, cyt. za: Mom jo skarb…, s. 75.

12 Por. http://pawelskiersinis.pl/polacy-na-bosniackiej-ziemi; http://www.bok.boleslawiec.

pl/index.php/festiwal-kultury-ps.

13 Por. J. Bujak, Galicjanie i Serbowie. Część pierwsza. Jędrzej i Zosia, Jelenia Góra 2012;

Galicjanie i Serbowie. Część druga. W Bośni, Jelenia Góra 2014.

14 H. Dumin, Folklor na scenie. Praktykowanie tradycji w warunkach współczesnej wsi, [w:]

Mom jo skarb…, s. 116–117.

(7)

Nie ulega wątpliwości, że zdecydowana większość pojawiających się w ostat- nim czasie zespołów folklorystycznych nie promuje spójnego obrazu tradycji polskiej. Jest to zazwyczaj dość pochopna i często raczej przypadkowa kompi- lacja najprzeróżniejszych znaków kultury, najczęściej nieuświadamianych na- wet przez członków konkretnych zespołów, a prezentowanych również na coraz liczniejszych festiwalach, przeglądach czy świętach ludowych organizowanych w regionie. Autor niniejszego tekstu przeprowadził wywiad z członkami jednego z zespołów występujących podczas Wojewódzkiego Święta Ludowego w Henry- kowie Lubańskim w czerwcu 2015 roku: tancerze twierdzący, że są zespołem łu- życkim nie potrafili podać nazwy kwiatu wyszytego na swoich kamizelkach (był to suszek, typowy wzór łużycki), których błękitny kolor, nota bene, raczej nie jest typowym kolorem spotykanym w tradycyjnych strojach łużyckich po drugiej stronie Nysy.

Niemniej jednak krytyka eklektycznych zachowań kulturalnych dotyczą- cych tradycji, a mających obecnie miejsce na Dolnym Śląsku, nie jest zamierze- niem niniejszego tekstu. Należy w tym kontekście raczej zwrócić uwagę na samo zjawisko coraz większego zainteresowania folklorem jako takim oraz znakami kultury związanymi z ludowością, jak też na sam fakt obecności procesów za- chowania, przenoszenia i modyfikacji znaków kultury, które wydają się popierać tezę, że społeczności licznych tzw. małych ojczyzn na Dolnym Śląsku znajdują się od pewnego czasu w okresie intensywnego budowania swej tożsamości regio- nalnej. Procesów tych nie da się wytłumaczyć jedynie brakiem wcześniejszych restrykcji i istniejącym obecnie stanem szeroko pojętej wolności. W grę wchodzi tu najpewniej podświadoma tęsknota za generującą i posiadającą własne znaki kultury tożsamością regionalną jako swoistym antidotum na natarczywość glo- balistycznej, postnowoczesnej ekspansji konsumpcjonizmu.

Analizując procesy związane z utratą, zachowywaniem i modyfikacją zna- ków kultury na Dolnym Śląsku, konieczne jest również zwrócenie uwagi na tzw.

implementację znaków dolnośląskiej tradycji niemieckiej, odbywającą się w ra- mach wspomnianych wyżej silnych trendów kreowania tożsamości regionalnej w jej folklorystycznym wydaniu. Przytoczona tu już, i krytykowana przez etno- grafów, eklektyczna kompilacja znaków kultury ma też bez wątpienia przynaj- mniej jeden pozytywny aspekt: znaki niemieckiej dolnośląskiej tradycji ludowej nie ulegają w tym kontekście całkowitej utracie, lecz otrzymują niejako nowe życie; ich nośnikiem staje się w tym wypadku kultura polska. Jako jeden z bardzo wielu przykładów można by tu wymienić działalność zespołu ludowego Jelenio- górzanie, który ma już ponad trzydziestoletnią tradycję, i którego stroje ewolu- owały od całkowitego eklektyzmu i przypadkowości do połączenia elementów stroju lubelskiego i niemieckiego oraz karkonoskiego spod Szklarskiej Poręby.

W oczy rzuca się przede wszystkim połączenie takich elementów, jak: czerwo- ne korale, typowe dla południowych Kresów, oraz czarny czepek z koronkami i biały fartuch, typowych dla tradycji karkonoskiej przed II wojną światową. Po-

(8)

dobnym, bardzo pozytywnym, zjawiskiem jest na przykład odzyskanie wyszy- wanego wzoru tzw. koszul zachełmiańskich (Saalberger Hemden), popularnych niegdyś w regionie Jeleniej Góry, które obecnie są znowu szyte w Karkonoszach i promowane szeroko między innymi przez występujący w nich zespół folkowy Szyszak, którego repertuar, co niezwykle istotne w tym kontekście, zawiera tak- że odzyskane i zmodyfikowane regionalne utwory liryczne, wywodzące się ze starej karkonoskiej tradycji niemieckiej15.

Architektura sakralna

Najbardziej spektakularnym przykładem materialnej utraty znaków kultu- ry wyznaniowej są kościoły ewangelickie, których na Dolnym Śląsku zaraz po wojnie było bardzo wiele: prawie każda większa miejscowość posiadała oprócz katolickiego jeden ewangelicki. Fakt tzw. dolnośląskiego dualizmu sakralnego zauważył z pewnym zdziwieniem sam John Quincy Adams w swych Listach o Śląsku16, który podróżował po tej krainie w 1800 roku. W latach powojen- nych kościoły ewangelickie, będące niezbywalną częścią dolnośląskiego kra- jobrazu kulturowego (Kulturlandschaft), ulegały powolnej dewastacji — wiele z nich całkowicie zniknęło z powierzchni ziemi, nieliczne zaś przetrwały do dziś, doczekawszy lepszych czasów, to znaczy szansy na remonty i odrestaurowanie oraz idącą za tym modyfikację, czyli zmianę ich przeznaczenia z religijnego na społeczno-kulturalne. Przyglądając się dzisiaj ruinom lub tylko śladom dawnych budowli sakralnych, nie sposób nie przyznać racji Andrzejowi Więckowskiemu, który w 2010 roku stwierdził, że „od 1945 roku do dzisiaj trwa w Kotlinie Jelenio- górskiej nieustanny proces dewastacji Kulturlandschaft”17. Jednak z dzisiejszej perspektywy teza ta wymaga pewnej weryfikacji — wprawdzie wiele obiektów dawnego niemieckiego krajobrazu kulturalnego, jak: pałace, młyny, fabryki, hi- storyczne krajobrazy agrarne, a nawet całe miejscowości18, uległo (tzn. zniknęło z powierzchni ziemi) lub ulega dewastacji, to jednak należy również odnotować olbrzymi wysiłek społeczny ukierunkowany na odzyskiwanie dawnych obiektów historycznych i ich konieczną modyfikację. Świetnym przykładem tego trendu może być założenie pałacowo-parkowe w Wojanowie, gdzie odrestaurowano cał- kowicie zrujnowany pałac, który pełni obecnie funkcję hotelu, zaś w stodołach

15 Por. J. Zaprucki, Wykorzystanie niemieckiego dziedzictwa kulturowego w kreowaniu toż- samości regionalnej na Dolnym Śląsku, [w:] Kulturowa tożsamość książki, red. A. Cisło, A. Łusz- pak, Wrocław 2015, s. 276; por. także http://www.szyszak.pl/.

16 Por. J.Q. Adams, Listy o Śląsku, przeł. Maria Kolbuszewska, Wrocław 1992.

17 A. Więckowski, Wejście na świętą górę, Jelenia Góra 2010, s. 13.

18 Z powierzchni ziemi zniknęły np. wsie Budniki i Miedzianka; są one jednakże obecne w dyskursie kulturalnym, podejmującym aspekt utraty. Por. m.in. F. Springer, Miedzianka. Histo- ria znikania, Jelenia Góra 2011.

(9)

przyległego majątku zaimplementowano pomieszczenia rekreacji i odnowy bio- logicznej oraz pokoje hotelowe. To właśnie temu trendowi Kotlina Jeleniogórska zawdzięcza dziś określenie doliny pałaców i ogrodów. W tym kontekście zwraca szczególną uwagę inicjatywa Gminy Stara Kamienica, gdzie z dużym wysiłkiem odrestaurowano popadający w ruinę budynek dawnego kościoła ewangelickiego, modyfikując (zachowano niektóre znaki sakralne: cytaty biblijne w tzw. piśmie gotyckim) jednocześnie jego przeznaczenie z sakralnego na społeczno-kultural- ne: w budynku kościoła pod koniec 2011 roku została otwarta Artystyczna Ga- leria Izerska19. Niedługo po otwarciu galerii odbył się w niej pokaz filmu20 nie- mieckiej reżyserki, Uty Badury, pod tytułem Domy Pana, ukazującego historię kościołów ewangelickich na Dolnym Śląsku. Film ten stał się natychmiast jeszcze jednym pretekstem do odbywającej się w dyskursie społecznym rozmowy kultur, podejmującej w tym wypadku temat odzyskiwania znaków tradycji sakralnej:

[…] w filmie pełno też ruin, miejsc zupełnie zapomnianych, miejsc porzuconych i straszących swoim wyglądem. A te, których już nie ma, można tylko wspominać. Najgorsze, że nie zniszczo- no ich w trakcie lub tuż po II wojnie światowej, kiedy rany wojny były świeże. O wiele później

— w latach 60. i 70. XX w. Do dziś mieszkańcy wielu miejscowości na Dolnym Śląsku pamięta- ją, jak ciężki sprzęt dokonywał dzieła zniszczenia pięknych ewangelickich świątyń. Czy mogli się przeciwstawić? Dziś trudno to rozstrzygnąć — chyba nawet nie warto. Nie robi tego też reżyserka.

Nie rozlicza Polaków z przeszłości, czego wielu widzów się spodziewało. Ukazuje tylko niezwy- kle cenną spuściznę kultury, która odeszła, ale po której wciąż można znaleźć fascynujące i warte odkrywania ślady21.

Podsumowując, należy stwierdzić, że procesy odzyskiwania i modyfikacji znaków kultury są obecnie widoczne w różnych dziedzinach praktyki społecznej.

Z jednej strony olbrzymim wysiłkiem odrestaurowywane są zdewastowane histo- ryczne budowle, wznawiane różnorodne miejscowe tradycje (np. piwowarskie — browar w Miedziance), z drugiej zaś — powstaje intensywny dyskurs kulturalny, podejmujący tematykę zjawisk utraty i odzyskiwania: tłumaczone są niemiecka proza i liryka dotycząca regionu, organizowane liczne konferencje i sympozja, wystawy oraz festiwale folklorystyczne. Wszystko to pozwala przypuszczać, że w ten właśnie sposób tworzy się nowa regionalna tożsamość dolnośląska, kreują- ca oryginalne wartości, odróżniające ten region od innych.

19 Por. Artystyczna Galeria Izerska Kromnów w Górach Izerskich, http://dokis.pl/institu- tions/view/96 (dostęp: 21 września 2015).

20 U. Badura, Häuser des Herrn [Domy Pana], Badura Film 2012.

21 V. Pietrzak, Kino w Galerii, „Góry Izerskie”, 10.02.2012, http://www.goryizerskie.pl/

?file=art&art_id=568 (dostęp: 23 września 2015).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Stąd też ochroną środowiska zajmują się filozofowie przyrody, etycy i bioetycy, pedagodzy, psychologowie, socjologowie, ekonomiści, prawnicy, leśnicy, rolnicy,

Gajcy będzie więc szukał w poezji możliwości zapisania uczuć metafizycznych, będzie wierzył, że pogodzenie się z Bogiem jest szansą daną pisarzowi epoki..

Stylistyka, cz. Komarnicki, Stylistyka polska wyjaśniona na przykładach i ćwiczeniach, Warszawa 1910; K. Wóycicki, Stylistyka i rytmika polska, Warszawa 1917. Podręczniki

Fragmenty sygnujące osobę i twórczość Szekspira jeśli już (niezbyt czę­ sto) pojawiają się w dramaturgii najnowszej, to przede wszystkim jako spo­

omslaán in zeeang terugebrcht tot de nvoudiger vraag onder welke ornstandigheden een schip in viak water omslaat. Deze vraag kan beantwoord worden door het tegenover elkaar stellen

chodyńskiego, że nie zrezygnuje dobrowolnie z wykonania, zapewne już wstępnie zamówionych, figur do katedry, i czuje się pokrzywdzony odsunięciem od tej pracy – jak.

Żądanie w uchwale zwołania nad- zwyczajnego zjazdu, powołanie komisji edukacyjnej, zwołanie kongresu wolnych zawodów, uchwalenie nowych regulaminów – to wszystko mieści się

Wady postawy posiadają stratyfikację społeczną — częstsze są u dzieci rodziców z wykształceniem podstawowym, rzadsze natomiast u dzieci, których