• Nie Znaleziono Wyników

O wymowie "Chorągwi sauromatckiej" Marcina Paszkowskiego = The message of Sauromatian Flag (Chorągiew sauromatcka) by Marcin Paszkowski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O wymowie "Chorągwi sauromatckiej" Marcina Paszkowskiego = The message of Sauromatian Flag (Chorągiew sauromatcka) by Marcin Paszkowski"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Interpretacje I reInterpretacje TOM 1

Radosław Sztyber Uniwersytet Zielonogórski

O WymOWiE Chorągwi sauromatCkiej mARCiNA pAsZKOWsKiEgO

Anonsowany w tytule szkicu utwór drukiem wyszedł na początku trzeciej dekady XVII wieku1. Pełny tytuł zabytku brzmi nieco obszerniej i z różnych względów warto przyto- czyć jego brzmienie w całości – Chorągiew sauromatcka w Wołoszech, to jest pospolite ruszenie i szczęśliwe zwrócenie Polaków z Wołoch w roku teraźniejszym 1621 „opisana przez Marcina Paszkowskiego”2. Ta dawna publikacja niedawno doczekała się nie tylko wznowienia, ale i zgoła niekrótkiej monografii3. Obu przedsięwzięć, bezsprzecznie cen- nych, podjął się Michał Kuran z Uniwersytetu Łódzkiego. Ustalenia badacza zmieściły się w obszernym studium z 2008 roku4. Niestety, rodzą one wiele wątpliwości zarówno

1 M. Kucharczyk (Sposoby kreacji postaci Jana Karola Chodkiewicza w „Pamiątce rycerstwa sar- mackiego” Wojciecha Rakowskiego (?) i „Chorągwi Sauromatckiej w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego,

„Wschodni Rocznik Humanistyczny” 2008, t. 5, s. 58, przyp. 19) wątpi w oczywiste rozumienie zapisu na karcie tytułowej Chorągwi i sugeruje, że zawarte tam „w roku teraźniejszym 1621” oznacza albo rozpoczęcie pracy nad tekstem, albo może nawet jego ukończenie, co jednak niekoniecznie musi być momentem tożsamym z chwilą tłoczenia ulotki. Istnieje bowiem spore prawdopodobieństwo, że Paszkowski – posiłkujący się w swoim „banderowym” tekście wcale licznymi zapożyczeniami, naj- pewniej m.in. (zob. niżej i przyp. 52) relacją Jana z Ostroroga (utwór, obok trzech innych dzienników, wznowił Ż. Pauli, zob. niżej, przyp. 18), którą, co ważne, ogłoszono w 1622 roku (por. Nowy Korbut.

Piśmiennictwo staropolskie, oprac. zespół pod kier. R. Pollaka, t. 3, Warszawa 1965, s. 68) – doprowadził do edycji Chorągwi dopiero krótko po pożegnaniu roku umownego triumfu chocimskiego.

2 Broszurę rejestruje K. Zawadzki (Gazety ulotne polskie i Polski dotyczące XVI-XVIII wieku.

Bibliografia, t. 1: 1514-1661, Wrocław 1977, s. 90, poz. 345). Korzystamy z pierwodruku zabytku (pozbawionego informacji o miejscu druku), podając w tekście głównym numer kolejnego cytowa- nego wersu. Inne oznaczenia liczbowe wersetów Chorągwi wprowadził M. Kuran (zob. niżej, przyp.

4), wyłączył z tego rejestru 22 otwierające linijki zabytku.

3 Szkic ten powstał w 2012 r., przed ukazaniem się – nieomal w tym samym czasie – książkowego studium M. Kurana pt. Marcin Paszkowski – poeta okolicznościowy i moralista z pierwszej połowy XVII wieku (Łódź 2012). Odwołania do tej pracy sporządzono już na etapie opracowania redakcyjnego, dlatego też uzupełnienia ograniczono do absolutnie niezbędnego minimum.

4 Zob. M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego jako przykład epickich nowin poświęconych batalii chocimskiej z 1621 roku, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia

(2)

w obszarze decyzji edytorskich, jak i rozstrzygnięć interpretacyjnych, niemniej to nie miejsce, by w pełni referować meandry przecież dość skomplikowanego zagadnienia.

Raz – że zapowiedź tej rozprawki wskazuje inny jej cel, a dwa – że na gruntowniejszy głos polemiczny zarezerwowano między innymi odrębny rozdział w książce dotyczącej czterech wybranych broszur tłoczonych ówcześnie i traktujących o chocimskiej „po- trzebie”5. I trzy – ramy tej publikacji uniemożliwiają bardziej kompleksowy ogląd.

Nie można wszakże pominąć istotnego dopowiedzenia – artykuł i niedawna „resty- tucja” wydawnicza ulotki sprzed blisko czterystu lat okazały się wielce inspirujące do sformułowania tych kilku spostrzeżeń. Nieraz także – mimo zgłoszonych obostrzeń – przyjdzie, choćby sygnalnie, odnieść się do przedstawienia ostatniej znanej pisanej enuncjacji Paszkowskiego z początku trzeciego millenium w trybie krytycznym; co więcej – współczesne omówienie i reedycja częściowo wyznaczają poniekąd plan kompozycyjny tego szkicu. Mało tego – niektóre wątki XVII-wiecznej „agitki” i jej najnowszego omówienia budzą po prostu kategoryczny sprzeciw. W kwestiach abso- lutnie zasadniczych, a przede wszystkim w sprawie wymowy, o czym prezentowana refleksja, „dzieła”.

Cudzysłów, okalający słowo wieńczące poprzednie zdanie, definiuje co najmniej ironiczną próbę kwalifikacji (intencjonalnie zastrzeżoną znakami graficznymi i z wielu powodów uzasadnioną) wytworu żyjącego na przełomie XVI i XVII stulecia „wierszo- pisa”, gdyż jak czytamy w jednym z kompendiów – „poeta był z niego nieszczególny”6. Przeciętnych talentów rymopisarskich autora i jego wysiłków na przykład w starszych Dziejach tureckich (bogato inkrustowanych słowami Macieja Stryjkowskiego7) dowo- dzą rozmaite zapożyczenia, a ograniczymy się do wskazania wyłącznie „zawłaszczeń”

obcych fraz w Chorągwi, czyli przejętych od niewątpliwego autorytetu poetyckiego epoki renesansu, przy czym sam „łowicz”, jak efektownie grabieżców literackich określał Juliusz Nowak-Dłużewski w ślad za Aleksandrem Brücknerem8, nie zdradził proweniencji pożyczki. A chodzi o ewidentne przejątki – wcześniej niedostrzegane Litteraria Polonica” 2008, t. 10, s. 21-44.

5 Zob. R. Sztyber, Wieści z Chocimia A.D. 1621 (polskie „gazety ulotne”). Reedycje – relektury – rewizje (w przygotowaniu).

6 Encyklopedia powszechna, t. 20, Warszawa 1865, s. 448. Umiarkowane noty wystawił Chorą- gwi J. Nowak-Dłużewski (Okolicznościowa poezja polityczna w Polsce. Zygmunt III, Warszawa 1971, s. 291-292), podkreślił „statykę wojny”, następnie wzmocnił tę obserwację (Paszkowski „drugoplanowo traktuje samą dynamikę działań bojowych”) i stwierdził wreszcie, że ten „utwór różni się od cecor- skich Bitew znamienitych” (właśnie brakiem „dynamiki działań bojowych”). I dalej ten sam badacz wydaje ocenę o tej próbie pisarskiego wytworu autora – jej istotę oddają następujące sformułowania:

„mało interesujące”, „czysto prozaiczne”, „nieefektowne”, „mdłe ogólniki” (choć uwagi te odnoszą się do poszczególnych fragmentów utworu).

7 Zob. M. Paszkowski, Dzieje tureckie i utarczki kozackie z Tatary, tudzież też o narodzie [...], Kraków 1615.

8 J. Nowak-Dłużewski, dz. cyt., s. 241.

(3)

i tym samym rzutujące na nazbyt pochlebną ocenę „piórowych” wysiłków szlachcica herbu Zadora. I padnie w tym kontekście najwybitniejsze nazwisko rodzimego Parnasu staropolskiego.

W rzeczywistości bowiem niektóre wersy nasz tytułowy bohater zwyczajnie prze- pisał z dzieł Jana Kochanowskiego. Swego czasu Józef Ignacy Kraszewski wciąż jeszcze niewskazaną konkretnie pieśń Czarnoleskiego Poety charakteryzował następująco:

„takiej dziś pewnie nikt już nie napisze, tak szczerej, prostej, naiwnej, a tak poczci- wej”9. Mowa o Kolędzie10 „lirycznego piewcy harmonii wszechrzeczy i ich Stwórcy”, jak między innymi oceniał Janusz Pelc11 ojca przedwcześnie zmarłej córki, Urszulki.

Paszkowski z dorobku swojego poprzednika czerpał obficie, jednak nie bez własnego wkładu, gdyż wprawdzie brał całymi garściami od swojego znakomitego poprzedni- ka, kamuflażem usiłował uniknąć zarzutów o plagiat, komplikując jego oczywistość zabiegiem niezbyt wyrafinowanym – translokacją.

Dla niewprawnego oka kradzież kompletnie niedostrzegalna, dla znawcy – możliwa do zidentyfikowania; istnieje wreszcie prawdopodobieństwo, że ówcześni czytelnicy roz- poznawali ten ekscerpt, traktując go jako dowód erudycji, oczytania i – co w praktyce artystycznej mogło uchodzić za cenne – świadectwo, nobilitujące, realizacji postulatów kanonów szacownej zasady imitacji12. Niemniej, skoro tak chętnie i często przepisy- wano cudze myśli bez jakiegokolwiek odstępstwa, niewolniczo, dlaczego Paszkowski postanowił zamydlić oczy czytelnikom, przestawiając kolejne wersety noworocznego życzenia Kochanowskiego, i uczynić z nich apel do narodu i serie jemu serwowanych życzeń, tożsamych z prośbami twórcy Trenów. Zestawienie tekstów ujawnia wreszcie skalę powinowactw i prawdziwego „kredytora” Paszkowskiego13.

9 J.I. Kraszewski, Nowe studia literackie, t. 2, Warszawa 1843, s. 41. Od słów tych mocno odbiega ocena na temat „zaanektowanych” fraz wyrażona przez M. Kurana („Chorągiew sauromatcka w Wo- łoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 36), który dostrzegł w nich fundament „futurologicznej wizji”.

10 Zob. Jan Kochanowski. „Pieśni”, oprac. i wstęp L. Szczerbicka-Ślęk, wyd. 3, Wrocław 1970, BN I, 100, s. 137-138.

11 Por. J. Pelc, Kochanowski. Szczyt renesansu w literaturze polskiej, Warszawa 2001, s. 182-209.

12 Sprawę podjął w takim właśnie duchu M. Kuran („Chorągiew sauromatcka w Wołoszech”

Marcina Paszkowskiego, s. 21) i od niej rozpoczął rozprawę, przy czym, co zastanwiające, nie dostrzegł w Chorągwi jakichkolwiek zapożyczeń, pominąwszy chyba najbardziej ogólną – w porównaniu z lawi- nowo zjawiającymi się zestawieniami ukazującymi skalę nieoryginalności Paszkowskiego (por. tenże, Marcin Paszkowski – poeta okolicznościowy i moralista, s. 513-618) – wzmiankę o długu Paszkowskiego zaciągniętego u P. Zbigniewskiego (por. tamże, s. 611). Zob. też niżej, a także przyp. 15.

13 Paszkowski padł również kilkakrotnie ofiarą tego typu korsarki. Chorągiew ukazała się raz jeszcze, sygnował ją Jeremiasz Bzowski. Zob. K. Zawadzki, dz. cyt., s. 90, poz. 345; Nowy Korbut, s. 94. Najbardziej jednak spektakularna kradzież literacka dotknęła Paszkowskiego w związku z innym jego tekstem, „który osiągnął wielką poczytność i przyniósł sławę – nie tylko autorowi, lecz i plejadzie plagiatorów (1614 – Wawrzyniec Chlebowski, 1624 – Aleksander Żorawski, 1626 – Sebastian Alek- sander Zakrzewski, 1627 – »Eques Polonus«, 1645 – Piotr Napolski)”. Mowa o Wizreunku wiecznej sławy Sauromatów starych, pobudzający młódź rycerską ku naśladowaniu spraw ich [...], Kraków 1613.

Wspomniani twórcy-łowicze „przywłaszczyli sobie to dzieło, dodając najwyżej – dla zysku – własne

(4)

Jan Kochanowski (1587)1 Kolęda, w. 1-16

Marcin Paszkowski (1621) Chorągiew [...], fragment, w. 213-224 Tobie bądź chwała, Panie wszego świata,

Żeś nam doczekać dał Nowego Lata.

Daj, byśmy się i sami odnowili,

Grzech porzuciwszy, w niewinności żyli.

Łaska Twa święta niechaj będzie z nami, Bo nic dobrego nie uczynim sami.

Mnóż w nas nadzieję, przyspórz prawej wiary, Niech uważamy Twe prawdziwe dary.

Użycz pokoju nam i świętej zgody, Niechaj sie nas boją pogańskie narody.

A Ty nie chciej odstępować, Panie, I owszem, racz nam dopomagać na nie.

Błogosław ziemi z Twej szczodrobliwości, Niechaj nam dawa dostatek żywności, Uchowaj głodu i powietrza złego, Daj wszytko dobre z miłosierdzia swego!2

Łaska twa święta niechaj będzie z nami, Bo nic dobrego nie uczynim sami.

Mnóż w nas nadzieję, przyspórz prawej wiary Niech uważamy twe prawdziwe dary.

Użycz nam świętej między sobą zgody, Niech się nas boją pogańskie narody.

Błogosław ziemi z swej szczodrobliwości, Niechaj nam dawa dostatek żywności.

Uchowaj głodu i powietrza złego, Daj wszytko dobre z miłosierdzia swego.

Daj rok żyźniejszy, daj szczęśliwsze lata, Daj miłość spólną, Panie wszego świata.

Teraz za wszytko niech Ci wieczna będzie Dzięka na niebie i na ziemi wszędzie.

1 Tekst Kolędy za: Jan Kochanowski. „Pieśni”, s. 137-138.

2 To nie jedyna zresztą pożyczka od J. Kochanowskiego, Paszkowski bowiem przepisywał także fragmenty Szachów czarnoleskiego poety, co zauważył Marek Sznajder (w szykowanym studium), który aż nadto przekonująco ukazał ewidentną zależność Chorągwi od dziennika Prokopa Zbigniewskiego (zob. niżej – w nieniejszym szkicu podniesiono właściwie jedną szczególnie istotną w tej mierze kwestię dotyczącą zapisu nazwiska Konstantego Baptysty Wewellego). Odpowiedniość, identycznie zrymowanych dwuwersów ukazuje zestawienie, najpierw fragment z XVI w.: „Teraz by czas był, panny z Helikona, / Przywieść na pamięć, jakich która strona” (J. Kochanowski, Szachy, [w:] Jan Kochanowski. Poezje, oprac. i wstęp J. Pelc, Warszawa 1993, s. 355, w. 135-136), następnie ustęp drukowany w XVII: „Teraz że teraz, panny z Helikona / Przypatrujcie się, która będzie strona” (Chorągiew, w. 91-92). Zawłaszczeń tych (tj. słów przejętych od Kochanowskiego) nie rejestruje M. Kuran we wzmiankowej monografii (Marcin Paszkowski – poeta okolicznościowy i moralista, s. 539-611), której imponującą rozmiarem część poświęcono imitacyjnemu i kompilacyjnemu charakterowi twórczości Paszkowskiego. Wprost niezwykle też wypada ocena komparacji Bitew znamienitych [...] mężnych Polaków z nieprzyjacioły Krzyża Świętego Paszkowskiego (1620) z anonimową Pieśnią, w której się zamyka porażka pogan. Przez rycerstwo polskie, raz po raz trzy razy, tudzież też trwoga turecka i męstwo chrześcijańskie [b. m. i r.]. Zbliżenia obu zabytków, ukazane w tabeli, M. Kuran kwitował jednoznacznie (tamże, s. 608):

„Paszkowski sięgnął po słowa” sprawcy Pieśni, lecz rozstrzygnięcie to nosi znamiona co najmniej grubego nieporozumienia, gdyż utwór nieznanego z imienia i nazwiska autora najwcześniej mógł powstać po batalii chocimskiej, więc w drugiej połowie... 1621 roku. Ewentualnie zatem to właśnie Paszkowski padł ofiarą kra- dzieży, co w ten właśnie sposób postrzega J. Nowak-Dłużewski (dz. cyt., s. 293-294, 412-413, przyp. 81-83), lub dokonał autoplagiatu, wykorzystując wcześniej wypracowany schemat myślowo-językowy (w Bitwach znamienitych). Do tej ostatniej opinii zapewne przychyliłby się L. Podhorodecki (Chocim 1621, Warszawa 2008, s. 168), przypisujący Pieśń właśnie Paszkowskiemu (niestety bez udokumentowania tego domysłu).

Zresztą ten bezsprzecznie młodszy tekst również pozostaje w bezpośrednim związku z tradycją czarnoleską za sprawą Pieśni o spustoszeniu Podola i jej melodycznej ilustracji skomponowanej przez Mikołaja Gomółkę (por.

A. Krzewińska, Poetyka antytureckiej liryki artystycznej XVI i XVII wieku, [w:] Zeszyty Naukowe Uniwersytetu dedykacje lub, jak to uczynił Napolski, z lekka odmieniając tytuł” (Z. Abrahamowicz, Paszkowski Marcin, [w:] Polski słownik biograficzny, t. 25, Kraków 1980, s. 302). Por. także M. Kuran, Marcin Paszkowski – poeta okolicznościowy i moralista, s. 109, 112 i przyp. 4.

(5)

im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, z. 12: Filologia Polska, t. 5, Toruń 1965, s. 141-143; taż, Pieśń ziemiańska, antyturecka i refleksyjna. Studia nad wybranymi gatunkami staropolskiej liryki XVI i XVII wieku, Toruń 1968, s. 96-98). Inna sprawa, że chronologiczne próby umiejscowienia utworu dają rozmaite wyniki i dlatego dato- wanie Pieśni budzi wiele wątpliwości. Według A. Krzewińskiej (Pieśń ziemiańska, antyturecka i refleksyjna, s.

98) powstała w latach czterdziestych XVII w., J. Nowak-Dłużewski sadowi ją, jak wynika z omówienia badacza, w okolicach roku 1621, natomiast z Bibliografii polskiej K. Estreichera (t. 14 (og. zb.), Kraków 1896, s. 175) wynika chyba (bo zapis nie do końca jest precyzyjny), że tekst ten ukazał się dopiero w 1673.

Oto pierwsza poszlaka nakazująca nabrać dystans do utworu. W rezultacie trudno także ustrzec się przed pewną dozą niechęci wobec samego autora, choćby z dopiero co podniesionego powodu. Pojawią się kolejne przesłanki i ugruntują fundament dla bardziej sceptycznego oglądu wierszowanego sztandaru. Wyłącznie na podstawie Chorągwi Kuran konkludował, że wymieniony w treści zabytku Konstanty Baptysta Wewelli w trakcie „potrzeby” chocimskiej odegrał rolę „obiektywnego negocjatora”14. Następnie badacz zdawkowo przypomniał diametralnie inne oceny działań tego człowieka, niemniej żadnych stąd wniosków nie wyciągnął, a przecież od nieomal bezpardonowej krytyki mediacyjnego wilka okrytego owczą skórą od 1621 roku aż huczy, zresztą nieprzerwanie do dzisiaj, w naszej literaturze, pamiętnikarstwie i histo- riografii (odpowiednio np.: Samuel Twardowski w Przeważnej legacyji [...]15; Stanisław Lubomirski w Dzienniku wyprawy chocimskiej r. 162116; Leszek Podhorodecki w znanej monografii współczesnej17).

Dziwi zbagatelizowanie tak często powtarzanych świadectw, nader oczywistych i chyba między innymi dlatego niepodważalnych. Niech poczynania Wewellego określi reprezentatywna grupa krótkich wyimków wydobytych z prac tuzów swoich dziedzin.

Pod koniec XVII wieku Wacław Potocki pisał o nim bez ceregieli: „lis”18 czy „książę między franty”19, jeszcze później Adam Naruszewicz równie bez ogródek wyrażał się jednoznacznie: „chytrek”20. Żadnych złudzeń nie pozostawił także dzisiejszy historyk, wymownie odtwarzając strategię Wewellego w pośredniczeniu między stronami:

„perfidny sposób rokowań”21. W znakomitym, przekrojowym studium Renaty Ryby –

14 Por. M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 35.

15 Poeta pisał m.in.: „Weweli z obu stron kredense odbiera” (Przeważna legacyja [...] Krzysztofa Zbaraskiego [...], Kraków 1639, s. 21). I jeszcze: „chytre rady / I tajemne [...] Wewelego zdrady”

(tamże, s. 235). Nie inaczej w najnowszej edycji poematu (oprac. i wstęp R. Krzywy, Warszawa 2000), odpowiednio: s. 47, Punkt I, w. 623; s. 236, Punkt V, w. 1319-1320.

16 S. Lubomirski (Dziennik wyprawy chocimskiej r. 1621, [w:] Pamiętniki o wyprawie chocimskiej r. 1621, wyd. Ż. Pauli, Kraków 1853, s. 172) np. notował: „chciał był Baptysta Wewelli namówić nas, Turkom się akomodując, abyśmy czapki zdjęli”.

17 Zob. niżej i przyp. 23.

18 Na szczęście Chodkiewicz „umiał z lisem” (W. Potocki, Wojna chocimska, oprac. A. Brückner, Wrocław 2003, s. 208, cz. 5, w. 872).

19 Tamże, s. 69, cz. 3, w. 78.

20 A. Naruszewicz, Żywot J. K. Chodkiewicza, wojewody wileńskiego, hetmana wielkiego W. Ks.

Lit., wyd. K.J. Turowski, t. 2, Kraków 1858, t. 2, s. 188-189.

21 L. Podhorodecki, dz. cyt., s. 142. W. Potocki wyrażał się mniej kurtuazyjnie (dz. cyt., s. 69, cz.

3, w. 79-80): „gotów dla wziątku / Boga przedać; tego był niecnota rozsądku”. Zob. też niżej i przyp.

(6)

zatytułowanym symptomatycznie w świetle rozważanej akurat kwestii, gdyż badaczka zechciała je otworzyć sformułowaniem znamiennym: „motywy szpiegowskie”22 – nie mogło zabraknąć miejsca dla omawianej właśnie postaci. W W wojnie chocimskiej Potockiego, stwierdzała, „ujawnieniu właściwych zamiarów posła towarzyszy odpo- wiednia charakterystyka postaci: «niecnota», «przeniewierca»”23.

Przykłady można mnożyć i w żadnym razie nie wolno przechodzić obok nich obojętnie. Zobowiązują interpretacyjnie, na dodatek zasadniczo, gdyż „chorągwiany”

portret przypomnianego człowieka mocno odbiega od obrazu osoby „napojonej grecką wiarą a chytrością w Wołoszczyźnie”, osoby, która podjęła się misji, „dla wybadania umysłów i wyśledzenia wielkości sił polskich” – jak wyraziście i z przesadą pisał wspomniany już Naruszewicz. Podsumowywał także – używając dosadnego epite- tu – „przewrotny”24. Zwodzenie okazało się istotnym elementem taktyki przebiegłego i nieuczciwego, wyrachowanego „arbitra”, widzącego zyskowny interes w nadarzającej się okazji pozornego godzenia Turków i Polaków. Ten „obiektywny negocjator” kazał sobie również słono zapłacić za swoje usługi, a i nie zaniedbał targów o ostateczną sumę25.

O co tyle hałasu? O Wewellego! Wiadomo, lecz Wewellego w Chorągwi sauro- matckiej właściwie nie ma... Nawet nie ma... Wewelego26, którego z kolei, co niezwy- kłe, zauważył Kuran, bo jest tylko i wyłącznie w... reedycji z 2008 roku27. Natomiast w oryginalnym druku sprzed wieków stoi... „Wenelli” (w. 156)! Niby drobiazg, nie- mniej zastanawiający, zmuszający do podjęcia kwerendy. W jej wyniku okazuje się, że w jednym co najmniej tekście (a może to jedyny) z czasów wiktorii chocimskiej pojawia się forma miana Konstantego Baptysty w postaci zarejestrowanej chyba tylko jeszcze przez Paszkowskiego. Chodzi o Diariusz Prokopa Zbigniewskiego28, naocznego

24-27.

22 R. Ryba, Motywy szpiegowskie w staropolskiej epice heroicznej (na wybranych przykładach),

„Sarmackie theatrum IV”. Studia o literaturze i książce dawnej, red. R. Ocieczek i M. Jarczykowa, Katowice 2009, s. 114-116.

23 Tamże, s. 115. U Potockiego odpowiednio (dz. cyt., s. 70, cz. 3, w. 80 i 104).

24 A. Naruszewicz, dz. cyt., s. 179.

25 „Za prace 4 000 złotych polskich”, potem stanęło na 5 000 (zob. J. Sobieski, Dziennik wyprawy chocimskiej r. 1621, [w:] Pamiętniki o wyprawie chocimskiej r. 1621, s. 161-162).

26 Tę formę nazwiska stosuje M. Kuran („Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Pasz- kowskiego) w cytowanym często omówieniu, identycznie w monografii (podobnie u Twardowskiego czy Potockiego).

27 Zob. M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 35 i we wznowieniu Chorągwi, w. 134 (tamże, s. 42).

28 Zob. P. Zbigniewski, Adverasaria abo terminata sprawy wojennej, która się toczyła w wołoskiej ziemi z tureckim cesarzem w roku teraźniejszym 1621, [b.m.]; tenże, Dziennik wyprawy chocimskiej r. 1621, [w:] Pamiętniki (w tej edycji pominięto rodzaj wstępu wprowadzającego do lektury diariu- sza).

(7)

świadka i uczestnika batalii nad Dniestrem29. Niepotrzebnemu, bezrefleksyjnemu, skorygowaniu jednej z pochodu liter starego artefaktu wypada przypisać rangę głów- nej przyczyny obniżenia poziomu czujności wydawcy, który zlekceważył doniosły detal. Jednak między innymi ten niuans stanowi wyraźny ślad scenariusza dawnych zdarzeń – przede wszystkim pisarskich i związanych z nimi historycznych uwikłań;

w istocie: inspiracji „piórowej” roboty, jej źródeł oraz teleologicznego zamysłu, jakże tendencyjnego, przejrzyście manifestowanego w wielu warstwach utworu.

Omyłkę trudno dostrzec, mając w rękach jedynie XIX-wieczną edycję diariusza Zbigniewskiego, ponieważ jej sprawca, Żegota Pauli, dość systematycznie poprawiał

„usterki” wznawianych tekstów i korygował niektóre zapisy. Książka z 1853 roku w trzech wybranych miejscach dziennika ma konsekwentnie „Wewelli”, natomiast pierwodruk dysponuje odmiennym brzmieniem relacji, odpowiednio – dwukrotnie jedynie „Baptysta” i wreszcie... „Baptysta Venellius”30. Rozumiemy Zbigniewskiego i przyczyny jego niewiedzy, nie należał do elity sztabowej chocimskiej armii; stał w szeregach frontowych formacji, dlatego też nie odnotował w odpowiedniej formie na- zwiska Wewellego, zresztą może i zawinił ktoś w warsztacie typograficznym, niemniej, wolno domniemywać, Paszkowski niewolniczo odwzorował miano interesującego nas mediatora właśnie z książki zawierającej pamiętnikarską deskrypcję bezpośredniego obserwatora batalii, do czego, być może, nawet się przyznał (w. 148-150).

Omówiony szczegół każe postawić pytanie o wiarygodność Chorągwi. Michał Kuran dowodził... rozmaicie, choć zaufał Paszkowskiemu bez reszty i po trosze z za- mkniętymi oczyma, gdyż naprawdę niełatwo wydobyć się z labiryntu stwierdzeń w stylu „nowiniarska szkicowość” czy „dokładny nowiniarski rejestr”31. Jak pogodzić

29 Por. Ż. Pauli, Przedmowa, [w:] Pamiętniki, s. IX.

30 W wydaniu Żegoty Pauli np. pod 12, 22, 27 września (s. 52, 55, 58), w pierwodruku (Adver- saria) odpowiednio pod: 12, 21 i 26 września.

31 M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 27, 34 (odpo- wiednio). W istocie zaś Paszkowski szafował liczbami ponad miarę, kazał stawić się armii osmańskiej w grubo przesadzonej sile, samych Turków było ponoć „pięć kroć sto tysiąc” (w. 61), a „Tatarów sto tysięcy” (w. 63), w rezultacie „Wojsko ogromne, jakby z piekła wyszło” (w. 64). Intencjonalna przesada, inspirowana obranym kursem autora i ukazana w postaci konwencjonalnego toposu perswazyjnego.

W istocie wrogą nawałę stanowiło nieco ponad 100 000 ludzi, w tym kilkanaście tysięcy ordy (por.

L. Podhorodecki, dz. cyt., s. 89-91). Jednakże tę zawyżoną kalkulację można objaśnić osobliwą metodą sumowania opisaną przez Jana z Ostroroga (Dziennik wyprawy chocimskiej r. 1621, [w:] Pamiętniki, s. 38): „Żeleński [...] z wiadomości od ludzi i z przypatrzenia swego nie kładł więcej nad sto pięć- dziesiąt tysięcy Turków, Tatarów nad sześćdziesiąt tysięcy [...]. A przyczyna tego, że tak małą liczbę wojska tureckiego kładł p. Żeleński jest, iż je rachował na nasz polski rachunek, który od tureckiego jest daleko różny, bo w tureckim wojsku rachują osobno każdą rzecz żywiącą, jako kiedy rycerz na koniu siedzi, a ma abo konia drugiego, muła abo wielbłąda, tedy to wszystko rachują osobno i dlatego czyni się tego liczba wielka barzo, jakoż i jest, ale przecię nie bije się [zwierz], tylko jeden [żołnierz]”. M. Kuran („Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 36 i przyp.

26) zauważa sprawę i wierzy Paszkowskiemu, szacującemu straty Turków na około dwieście tysięcy ludzi, co rzekomo potwierdza literatura fachowa (zob. też niżej i przyp. 42).

(8)

te różnoimienne orzeczenia? Mowa o zarysie czy raczej rzetelnym katalogu? Poza wszystkim – najpewniej jedynie mistrz umiałby zawrzeć „wszystko” w 226 wersach kunsztownie opracowanego poematu. Nie był nim Paszkowski, dlatego „zdobił” swoją pisaninę wersetami Kochanowskiego, zaglądał do dziennika Zbigniewskiego, a ponadto zadbał o typowe ornamenty mitologiczne, szeroko omówione i uczenie objaśnione przez Kurana32. Te „dodatki” to 30% całości, prawie 70 linijek. Sporo za dużo jak na

„relację wiarygodną” (mimo wszystko pisał rzeczony badacz33), gdyż konwencjonalne ozdobniki oraz zidentyfikowane przejątki znacząco uszczuplają walor faktograficzny Chorągwi (ilościowo i jakościowo).

Co najwyżej utwór zasługuje na określenie wyjątkowo powierzchownej panoramy (choć nie bez oporów stosujemy to słowo), pozbawionej szczegółów właściwych spra- wozdaniom naocznych świadków. Zauważmy – tekst wyposażono w zaledwie dwa na- zwiska uczestników zmagań chocimskich (wyjąwszy jeszcze królewicza Władysława34):

Jana Karola Chodkiewicza35 i Wewellego (są inne osoby, lecz należy je zaliczyć do chlubnej i już przebrzmiałej historii polskiej, jak np. Kazimierz Wielki czy Zygmunt August, książę Witold; zresztą pojawiły się, bez wątpienia, z inspiracji dziennika Zbigniewskiego36; podobnie jeśli chodzi o wysokiego reprezentanta ówczesnej armii osmańskiej – basza Karakasz37).

Nawet śmierci hetmana wielkiego litewskiego, naczelnego dowódcy w chocimskim obozie, nie uznał Paszkowski za stosowne zamieścić w swoim wierszu. Teoretycznie można byłoby usprawiedliwić wspomniany deficyt fragmentem wypowiedzi inicjalnej zabytku, powtórzmy kluczowe jej frazy: „szczęśliwe zwrócenie Polaków z Wołoch”;

odczytajmy również jeden przesadnie optymistyczny werset: „Polacy wszyscy w cale

32 Por. M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 29.

33 Tamże, s. 37.

34 Charakterystyka młodego Wazy wydaje się zdawkowa, jemu za zwycięstwo hołd oddają Tatry (w. 206) i on jest adresatem mało wyszukanego życzenia szczęścia (w. 212). Jak wiadomo, syn Zygmunta mógł, ale nie przyjął naczelnego zwierzchnictwa nad połączonymi siłami po śmierci Chodkiewicza. Z innym bowiem zamiarem przybył pod Chocim, by „zbierać doświadczenia wojen- ne”; ostatecznie podporządkował się komendzie Lubomirskiego (L. Podhorodecki, dz. cyt., s. 131), zresztą i wiek późniejszego króla uzasadniał takie rozstrzygnięcie, i, co przypomina M. Kucharczyk (dz. cyt., s. 60), dolegliwości zdrowotne.

35 Warto podkreślić, że bezpośredni opis sylwetki hetmana opiera się w Chorągwi nie na rejestrze posunięć strategicznych wodza w lecie 1621 roku, lecz frazach trącących komunałem („człek mężny”,

„sławą i dzielnym rycerstwem potężny”) i jego wcześniejszych osiągnięciach militarnych, „w Inflan- ciech”, „w Moskwie” (w. 71-76). Sporo miejsca autor też poświęca motywacjom wodza podjęcia się batalii, najistotniejsza okazała się świadomość „krzywdy narodu polskiego” (zniszczenia, grabieże, śmierć rodaków i ich niedole w jasyrze), stąd „żalem niewymownie zdjęty / Z rycerstwem swoim stawił się tam mężnie” (w. 77-87). Ekspozycja chrześcijańskiego miłosierdzia mało oryginalna, choć wizerunkowo pożyteczna i poprawna. Zob. też M. Kucharczyk, dz. cyt., s. 59.

36 Por. P. Zbigniewski, dz. cyt. (wyd. Ż. Pauli), s. 63.

37 Por. tamże, s. 53.

(9)

się wrócili”38. Słowem, tendencyjne podejście twórcy zdecydowało o rozziewie między autentycznym biegiem zdarzeń i ich pisanym odbiciem, niezbyt, użyjmy oględniejszego określenia, rzetelnym i obliczonym na z góry założony cel, propagandowy. A propa- gandzie prawda nie służy. Skalę hipokryzji gloryfikatora sławnego w całym ówczesnym świecie triumfu ujawnia znawca, dowodząc, że prawie trzecia część połączonych sił polsko-litewsko-kozackich nigdy nie miała powrócić z pola walki39.

Pozozostałe w archiwach dokumenty pozwalają dokładnie zorientować się w ogromie strat poniesionych przez wojska Rzeczypospolitej. [...] W sumie więc armia Rzeczypospolitej utraciła pod Chocimiem około 14 000 żołnierzy, w całej zaś kampanii – 17 000-18 00040.

Gwarancję miarodajności rymowanego sprawozdania upatrywał Kuran w oso- bistych wyznaniach Paszkowskiego otwierających Chorągiew. Przytoczmy je: „Jasną rzecz głoszę, bom też patrzył na to”, i jeszcze: „Przeto com widział, to piórem swym głoszę”. Badacz zatem wyrokował: „czytelnik otrzymał [...] relację z pierwszej ręki, przygotowaną przez uczestnika zdarzeń i ich świadka”41. Wydaje się jednak, że między

38 Zresztą w tym kontekście łatwo także wykazać stanowczy brak konsekwencji Paszkowskie- go, autor wspomniał bowiem o polskich więźniach pozostających w jasyrze, którzy jednak wyjść z niewoli nie mogli. Sprawę odłożono do późniejszych rokowań (w. 175-178). Niejakie zastrzeżenia budzi również porządek chronologiczny, jedna przykładowa sekwencja wypowiedzeń: „Polski tam obóz tak był posadzony” (w. 31), „Sam hetman w śrzodku” (w. 37), „Potym Chodkiewicz przyjechał”

(w. 71). Według relacji Lubomirskiego (dz. cyt., s. 70), naczelny wódz, właśnie Jan Karol, ostatecz- nie nadzorował obsadzenie warownego obozu. Kim jest „hetman” z w. 37? Dlaczego w „śrzodku”?

A. Naruszewicz (dz. cyt., 193) pisał: „miejsce obozowi wyznaczone w okolicach Chocimia, pustego naówczas dla ucieczki mieszkańców. Obrał ten plac Chodkiewicz, jako snadny do zawarcia okopu i zdolny do bitwy, gdyby jej potrzeba było. [...]. Tył obozu zasłaniał zamek, na wysokiej i przerwanej skale budowany, o którego krawędź Dniestr obijający się zakolał biegiem na lewą stronę. Tu stanął Chodkiewicz z litewskim ludem. [...]. Na prawej stronie osadził wojska koronne hetman polny Lu- bomirski; środek zostawiony dla pułków z królewiczem Władysławem przybyć mających”.

39 Zob. L. Podhorodecki, dz. cyt., s. 94-96. Armia polsko-litewska – ok. 25 000 ludzi, Zaporoż- ców miało się stawić ok. 30 000 (wielkości te już uwzględniają zmniejszenie ogólnego stanu wskutek

„chorób, zgonów i dezercji”).

40 Tamże, s. 157-158. Treść studium M. Kurana („Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Mar- cina Paszkowskiego, s. 36 i przyp. 26) każe zmieścić krwawą cenę tego zwycięstwa w osądzie wręcz niestosownym, niewolniczo podążającym duktem myślenia Paszkowskiego, ten ostatni – pisał ba- dacz – „podkreślił, kto był zwycięzcą zakończonej właśnie wojny, konfrontując duże rozmiary strat tureckich [...] ze znikomymi, prawie żadnymi szkodami po stronie polskiej” (zob. też wyżej i przyp.

33). „Prawie”, jak się okazuje, wyjątkowo pojemne. Armia ośmańska wprawdzie doznała większego uszczerbku aniżeli polska, lecz ustalone przez historyka liczby powściągają ideologicznie motywowaną egzagerację Paszkowskiego. L. Podhorodecki (dz. cyt., s. 158-159) podsumowywał: „źródła i opra- cowania polskie przesadzały wyraźnie pisząc o 60 000-80 000 poległych i zmarłych Turkach [...].

W sumie armia Osmana utraciła [...] około 14 000 poległych w walce [...] oraz co najmniej 14 000- 15 000 zmarłych wskutek ran, chorób i niedożywienia. Po uwzględnieniu jeszcze wielu dezerterów otrzymamy liczbę zbliżoną do 40 000”.

41 M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 28. Zob. też niżej i przyp. 59.

(10)

innymi w świetle wcześniej sformułowanych dowodów wolno bez obawy popełnienia błędu podważyć zasadność tego spostrzeżenia, a zwłaszcza zakwestionować obiekt, jaki obserwował autor. Repeta tej samej, kluczowej, myśli już nasuwa niejakie podejrzenia;

metatekstowa wypowiedź jest tak skonstruowana, że wolno ją odczytywać na kilka sposobów. Oddajmy głos XVII-wiecznemu apologecie:

Przyjmij to wdzięcznie Czytelniku miły, Na co mię muzy moje pobudziły.

W różnych się rzeczach ludzie dziś kochają, Jedni solutę, drudzy wiersz czytają.

Ja dwu autorów przydłuższe zabawy Wciąż przeczytawszy tej Marsowej sprawy, Obróciłem też na wiersz pióro moje, Lecz nie tak, jak ktoś pisał gęsie boje.

Jasną rzecz głoszę, bom też patrzył na to, Gdy wojska swoje Mars stawił czubato.

Przeto com widział, to piórem swym głoszę I z tym bądź łaskaw – po staremu proszę.

Co oglądał na własne oczy Paszkowski? „Solutę” (w. 14), to jest teksty prozą o cho- cimskiej „potrzebie”? „Gęsie boje” (w. 18), czyli utwór Jana Dzwonowskiego zatytuło- wany Niepospolite ruszenie abo gęsią wojnę?42 A może jednak tych żołnierzy, których

„Mars stawił czubato” (w. 20)? Zgódźmy się i przytaknijmy ostatniej odpowiedzi, ale brak w niej pożądanej precyzji, stąd kolejne pytanie – o jakiej armii myśli nasz mistyfikator? O udziale Paszkowskiego w kampanii przeciwko siłom sułtana biograf twórcy milczy43. Zagadkę najpewniej wyjaśnia kolejna część tytułu, ponownie zacytujmy stosowny wyimek: „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech, to jest pospolite ruszenie”.

Obłudny podstęp literacki utożsamił poniekąd wojska stacjonujące tuż przy twierdzy chocimskiej (i walczące nie tylko z niebezpiecznym przeciwnikiem, ale głodem, bra- kiem bojowego wyposażenia, płonną, jak się pokazało, wiarą we wsparcie posiłków44) z rzeszą zbieranej gromady szlacheckiej leniwie gromadzącej się daleko od pola bitwy, gdyż pod Lwowem, gdzie wreszcie do pospolitaków dotarła wiadomość o zakończeniu

42 Zob. J. Dzwonowski, Niepospolite ruszenie abo gęsia wojna, [w:] Antologia literatury sowi- zdrzalskiej, oprac. i wstęp S. Grzeszczuk, wyd. 2, Kraków 1985, BN I, 186.

43 Z. Abrahamowicz, dz. cyt., s. 301-302.

44 J. Sobieski (Dziennik wyprawy chocimskiej r. 1621, [w:] Pamiętniki, s. 169), obrońca spod Chocimia, notował: „bardzo nam źle bez żywności było, ale najbardziej bez prochu, którego jedna beczka była i sztuczek parę ołowiu [...], a kul kilka w worku z Kamieńca chłop przyniósł”. Oto naj- ważniejszy powód rozpoczęcia negocjacji: „ze względu na brak żywności i amunicji oraz wyczerpanie żołnierzy, a także brak nadziei na odsiecz, najwyższa pora podjąć rokowania” – pisał Podhorodecki (dz. cyt., s. 136). Miało to miejsce 28 września, a 13 października dopiero do Lwowa dotarł król (tamże, s. 153). Ale i wcześniej, już na przełomie pierwszej i drugiej dekady miesiąca, sytuacja zasługiwała na określenia dramatyczne, położenie wojska stawało się „krytyczne”, o czym świadczy list Jana Czaplińskiego do Jerzego Radzimińskiego (zob. tamże, s. 121-122).

(11)

zmagań militarnych. A Zygmunt III stojący na czele pospolitego ruszenia informacje o podpisanych pokojowych traktatach przyjął z niezadowoleniem, żywił bowiem nadzieję, że prowadzone przez siebie roty mogłyby okazać się argumentem, który zmusiłby „Turków do daleko idących ustępstw”45. Logika słuszna, choć do koncentracji doszło zbyt późno i w tych okolicznościach wyprawa zmoblizowanych na południowe rubieża Rzeczypospolitej okazała się bezcelowa. Herbowi zatem mogli powrócić do ojczyzny, „szczęśliwie” i „w cale”. Rzecz jasna ani słowa na ten temat w wierszowanym sztandarze, skrzętnie skrywającym kompromitujące bądź co bądź zajście za parawanem komplementów i słów podziwu dla skuteczności rodzimego oręża.

To szeroko i często komentowane zdarzenie, stawiające króla polskiego w pozycji moralnie dość dwuznacznej (jako wodza nieudolnej, leniwej zbieraniny szlacheckiego tłumu stojącego w Grodzie Lwa, mimo że tego właśnie odwodu wypatrywano, żeby

„był na przemorzone, zniewczasone i już zwątpiałe pogaństwo przybył do swoich”46), dla Kurana nie miało większej wagi w kontekście oceny Chorągwi i jej przesłania. Do zasług badacza należy zaliczyć gruntowną analizę tytułu tekstu (w ujęciu wieloaspek- towym) jako element ramy utworu47, lecz zrównanie „chorągwi sauromatckiej” (za sprawą „to jest”) z „pospolitym ruszeniem” przeszło zupełnie bez echa. Niepotrzebnie i bezzasadnie, zamazało bowiem iście demagogiczne intencje Paszkowskiego, odpo- wiedzialnego za sprawienie tak naprawdę chybionej pompy sarmackiej48 ku czci...

biernych zwycięzców spod Chocimia. Sławił ich wierszopis deskrypcją cudzych czynów, podkomendnych Chodkiewicza, Stanisława Lubomirskiego czy Piotra Konaszewicza Sahajdacznego i innych. Niemniej wydawca Chorągwi z 2008 roku, powołując się na słowa Brücknera, notował, iż dzieło Paszkowskiego to „relacja autonomiczna”49. To już trop wydobywający zabytek z zanurzenia w konkretnym czasie i miejscu.

W konsekwencji takiego stanowiska łatwo pozbyć się „zbędnego” balastu kontek- stualnej interakcji, a przede wszystkim rozmaitych związków zachodzących między Chorągwią a takimi tekstami, jak wspomniany Diariusz Zbigniewskiego (a może też i Jana z Ostroroga50) czy „gęsimi bojami” Dzwonowskiego. Zgłoszona formuła oglądu zubaża obraz, a nawet go po prostu deformuje.

45 L. Podhorodecki, dz. cyt., s. 154.

46 W. Potocki, dz. cyt., s. 433.

47 Por. M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 25-27.

48 M. Stryjkowski (Kronika polska, litewska, żmódzka i wszystkiej Rusi..., t. 1, Warszawa 1846, s. 95) objaśniał proweniencję i znaczenie użytej w Chorągwi odmianki epitetu „sauromatcki” (często obecnego w tej formie w literaturze), miał pochodzić ,,od ludzi z jaszczorcimi oczyma, bo Sauros po grecku jaszczurka, omma oko, a stąd też i nazwisko Sauromatów [...], jako ludzi gniewliwych i strasz- liwych, którym popędliwość i jadowita srogość z oczu jako jaszczorom okrutnym [...] pierszała”

49 Por. M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 28.

50 Por. tamże, s. 35.

(12)

Najciekawiej wypada stosunek roboty Paszkowskiego wobec Niepospolitego ruszenia.

I w tej materii Kuran wahań przeżywał bez liku. Ilustrują je wykluczające się stwier- dzenia: orzekł najpierw, że „autor nie prowadził refutacyjnego dialogu”, a następnie już w kolejnym akapicie przekonywał, iż twórca dokonał zabiegu, „który pozwolił [...]

na podjęcie refutacyjnego dialogu”51. Doprawdy niełatwo się znaleźć w gąszczu tego rodzaju opinii. Zbył badacz w naukowym dociekaniu kompleksową wymowę sowi- zdrzalskiej satyry i potraktował ją jako ogólną charakterystykę szlachcica – „spasionego darmozjada”, dowodząc tezę przywołanymi ekscerptami, dobranymi z pieczołowito- ścią52. Niemniej w tym akurat utworze sprzed wieków pojawiają się inne ważkie wersety, wyraźnie przekonujące do oczywistej opinii na temat (nie)pospolitego ruszenia i nie budzą absolutnie żadnych wątpliwości:

KAC[ZMARZ]

Bodaj tam o tej wojnie ani było słychać,

Ledwie sami od głodu nie musimy zdychać (w. 17-18).

SZLACHCIC

Siłaśmy utracili na wojnie tym czasem, Wiele się nas starzało, mówię jednym słowem.

Jak żywo, drugi nie był tu, pod Sędziszowem, Zbroje nie miał, jako żyw, drugi na swym grzbiecie – Teraz wiemy, co dobrze, a co źle na świecie.

Zdrowiaśmy natyrali, pochromili konie,

Bodaj więcej nie bywać w tak dalekiej stronie (w. 31-38).

KACZMARZ

Aleście po próżnicy, mój panie, jeździeli,

Boście się wy z Tatary ni z Turki nie bili (w. 39-40).

SZLACHCIC

Dobrzeć, żeśmy z Tatary się nie potykali, Ledwie byśmy ich żywcem my nie połykali, A wiem, iże oprócz nas było ich niemało, Co się z tymi pogany w polu potykało (w. 41-44).

KACZMARZ

Wiem, iże tam nie każdy Turczyna obraził (w. 73).

[...]

Straszliwy owo żołnierz, gdzie uderzy dupą, Obali Tatarzyna zaraz i z chałupą (w. 93-94).

[...]

Jeśli was tak drugi raz abo trzeci ruszą, Wolicie na Podole powędrować z kuszą.

51 Tamże, s. 28.

52 Por. tamże, s. 23.

(13)

Atoli też drugim nic, choć w Podolu byli, Nikt ich nie bił, oni też nikogo nie bili.

Jeszcze drudzy potyli na podolskim miedzie,

Teraz każdy z kopiją do swej miłej jedzie (w. 131-136)53.

Interesującym więc literackim fortelem, i tylko fortelem (spod znaku i w myśl zasady ujętej w ramy powiedzenia, że sukces ma wielu ojców), Paszkowski na papierze

„zaciągnął” do ogółu polskiego wojska pospolitaków spod Lwowa. Stanowić mogli ważną, wcale liczną (blisko 30 tys. ludzi) rezerwę taktyczną, lecz w ocenie historycznej ich wsparcie zasłużyło na określenie „spóźnionej odsieczy”; zgromadzone siły nie po- skromiły nawet sprawców akcji dywersyjnych, czyli „grasujących wszędzie Tatarów”;

śmiałym atakom tych ostatnich odpór dawali uzbrojeni chłopi – kompetentnie, sięgając do dawnych źródeł, objaśniał Podhorodecki54. Pisał także, że mobilizowani kolejnymi wiciami żołnierze ze szczytnym rodowodem służyli „jako dość silny odwód strategicz- ny”, lecz on „nie odegrał żadnej roli w wojnie chocimskiej”55. Bolesne zdania.

Michał Kuran świetnie je zna i – mimo wszystko – ryzykuje diametralnie różne rozumienie kluczowego tu terminu – „pospolite ruszenie”, wbrew jego sensowi wynika- jącemu z dobrze ugruntowanej w polszczyźnie semantyki i dziejowej tradycji. Winno ono rzekomo oznaczać „niespotykaną wcześniej skalę moblizacji, która objęła [...] trzy w zasadzie autonomiczne armie”56, kierowane przez Chodkiewicza, Sahajdacznego i Zygmunta III. Ten sposób myślenia uwypukla jedynie strategię perswazyjną fasa- dowo uwierzytelnionej prawdy, jakiej usiłował dowieść Paszkowski. Ale to werbalny podstęp, czczący oddziały kompletnie niezasłużone w jednym z większych triumfów ówczesnej Europy. Dziwi zrekonstruowana supozycja naukowa, skoro jakichkolwiek wieści o panującym królu i pozostających pod jego dowództwem oddziałów próżno szukać w badanej „gazecie ulotnej”. Chyba że chodzi o jawny wręcz wyrzut: „By było wojsko z wojskiem się złączyło”, niepochybnie nastąpiłaby... „wiktoryja główna” – czytamy w zrymowanym „sztandarze” (w. 132-134). Ta gorzka właściwie konstatacja podkopuje zasadność postrzegania pospolitego ruszenia w zaproponowanym przez Kurana rozumieniu.

Kontrowersyjności pociągnięć pióra twórcy Chorągwi nie sposób przeoczyć, tym bardziej że istnieją poważne zastrzeżenia co do wiarygodności czy raczej autentyczno- ści przekazu (wydaje się, w wielu warstwach zależnego), ponoć opracowanego przez naocznego świadka i uczestnika57 (utwór na pewno pozbawiony wnikliwszej refleksji,

53 J. Dzwonowski, dz. cyt., s. 301-306.

54 Por. L. Podhorodecki, dz. cyt., s. 149-155.

55 Tamże, s. 155.

56 Por. M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 28.

57 P. Buchwald-Pelcowa („Imiona nasze wiek wiekowi podawać będzie...” Kilka kartek z dziejów sławy wojny chocimskiej 1621 roku, [w:] Wojny, bitwy i potyczki w kulturze staropolskiej, red. W. Pawlak

(14)

zawierający mdłe, banalne uwagi na przykład o hetmanie i dziedzicu tronu58). Chyba wystarczyłaby lektura wzmiankowanego raportu Zbigniewskiego, przydałaby się rów- nież i wiedza powszechnie dostępna o składzie armii polskiej rzeczywiście stojącej naprzeciw szyków osmańskich, by sporządzić wierszowany sztandar w opozycji do wypowiedzi Dzwonowskiego, szkalującej, słusznie, nieudolną gromadę braci szlachec- kiej, zasłużoną w podbojach, jak się okazało, zagród czy drobiu. Aleksandra Brücknera podnoszone zagadnienia nie nurtowały szczególnie, wprawdzie bolały, niemniej ich ogląd wypadał bezwzględnie jednoznacznie.

Pospolite ruszenie zawiodło zupełnie; po wojnie kokoszej z 1537 r. nastąpiła gęsia z roku 1621; opowiadała o niej współczesna satyra [...]; potykało się ono, ale podle płota, a ruszało, ale gęsi, gumna i skrzynie. Sami żołnierze chocimscy gorzkiego doznali zawodu; wynędzniałych, chorych, głód i mrozy do reszty dobiły. Ale sława zwycięstwa chocimskiego, gdyż Turcy mimo olbrzymich przygotowań po raz pierwszy z niczym odeszli, rozeszła się po całym chrześci- jaństwie i opromieniła wojsko, wodzów i królewicza, a napełniła dumą słuszną obrońców chrześcijaństwa59.

Odtworzone barwnie i trafnie myśli zasłużonego dla polonistyki uczonego po- przedzają edycję Wojny chocimskiej Potockiego. Natomiast sam autor „nieplewionego”

Ogrodu równie dosadnie taksował przysługi przybyłej ze Szwecji „maszkary hisz- pańskiej”60, a więc pierwszego Wazy na polskim tronie, oraz rodzaj jego militarnego wsparcia (wraz z potęgą „herbownych”61). Poeta włożył w usta kursorowi przybyłemu do warownego obozu cokolwiek bulwersującą nowinę – król „Wojska ma trzykroć więcej, niż my, pode Lwowem,/ Z którem śpi do południa, potem bawi łowem”62. Mówi się i o tych drobiazgach, gdyż Kuran, można odnieść takie wrażenie, raz po raz usiłuje przymierzyć Chorągiew do eposu twórcy Moraliów.

Poeta z Potoka nie krył postawy wobec pieczętującego się Snopem importowanego władcy63, zniesławiał go w różny sposób, dobitnie. Zrewidował nawet wyczytany, to i M. Piskała, Warszawa 2011, s. 162, przyp. 15) uwierzyła w naoczność obserwacji Paszkowskiego, jednakże M. Kuran w 2012 r. diametralnie zmienił zdanie w tej materii (zob. wyżej i przyp. 43):

„wiarygodność tekstu miało więc potwierdzić czerpanie z godnych zaufania relacji poprzedników.

Poeta nie był obecny pod Chocimiem, dlatego wejście w rolę świadka to jedynie zabieg literacki”

(M. Kuran, Marcin Paszkowski – poeta okolicznościowy i moralista, s. 320). Niestety bezrefleksyjnie odnotowana wolta interpretacyjna pozostała bez koniecznego komentarza.

58 Zob. wyżej krótkie omówienie „chorągwianych” portretów wzmiankowanych osób.

59 A. Brückner, Wstęp, [w:] W. Potocki, Wojna chocimska, oprac. A. Brückner, Wrocław 2003, s. IX.

60 Zob. J. Ekes, Złota demokracja, wyd. 2, Warszawa 2010, s. 250.

61 Tak pisał m.in. W. Potocki np. w Poczcie herbów szlachty Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Gniazdo i perspektywa staroświeckiej cnoty, płodnej Matki, wszytkich świętych, świeckich ozdób, po całym świecie, a mianowicie w ojczyźnie naszej [...], Kraków 1696.

62 Tenże, Wojna chocimska, s. 216, cz. 6, w. 189-190.

63 Zob. W. Potocki, Epitafium snopowi, [w:] tegoż, Poczet herbów szlachty Korony Polskiej i Wiel- kiego Księstwa Litewskiego, s. 32.

(15)

możliwe, u Paszkowskiego epizod, zapewne fikcyjny i wzorowany na analogicznych, znanych literaturze, praktykach wojennej kurtuazji, czy też zwyczajnej pokazowej buńczuczności rycerskiej. Inne dokumenty nie informują o tak spektakularnym zda- rzeniu; a oto i ono w ujęciu twórcy-mitomana – hetman wrogowi przesłał bodajże

„pałasz hecowany” „i drzewko krwawo malowane z grotem kończystym” (w. 111-112).

Ten ostatni rekwizyt Kuran widzi jako „strzałę, która miała symbolizować nieugiętość strony polskiej”64, co przez pryzmat nieco starszej Tragedyji o polskim Scylurusie i trzech synach koronnych ojczyzny polskiej Jana Jurkowskiego65 trudno pojąć66. Bo oczywiście nie chodzi o pocisk wyrzucany siłą napięcia cięciwy łuku, lecz o pikę. Tak temat ukazał Potocki, przy czym frazy te, kierowane do wyzywanego na pojedynek Husseina, wypo- wiada Stanisław Lubomirski, nie Chodkiewicz: „Na ostrą-li kopią? Na pałasz-li goły?”67.

„Drzewkiem” kopię nazywa i Zbigniewski68, który niewątpliwie, bez swojej wiedzy, przyczynił się do powstania Chorągwi (choć to zagadnienie na osobną rozprawkę).

W ostatniej sekwencji tego szkicu godzi się podeprzeć główną tezę „rewizyjnego”

odczytania „sauromatckiej” flagi znamienną konstatacją potwierdzoną autorytetem gremium redakcyjnego Nowego Korbuta; jej głębię i doniosłość urzeczywistnia między innymi forma gramatyczna wyrażonej uwagi, lakonicznej, aczkolwiek merytorycz- nej i niebłahej. Odnosi się nie do pierwszego członu tytułu dzieła Paszkowskiego, choć naturalnie o ten tekst chodzi, lecz do drugiego..., do – co wymowne – „pospo- litego ruszenia” (anonsowanego w dalszej części zapowiedzi wstępnej Chorągwi).

Posłuchajmy tego krótkiego wypowiedzenia: „napisane [nie: napisana!] przeciw wierszowi J. Dzwonowskiego”69, a sedno czy proweniencję sowizdrzalskiego utworu jego wydawca, Stanisław Grzeszczuk, ze znawstwem kwitował stanowczo: „pospolite ruszenie w ogóle nie oglądało Turków [...] i w niczym nie przyczyniło się do zwycięstwa pod Chocimiem”70. Józef Tretiak dyskredytował sens partycypacji pospolitego ruszenia,

64 M. Kuran, „Chorągiew sauromatcka w Wołoszech” Marcina Paszkowskiego, s. 33.

65 Por. J. Jurkowski, Tragedyja o polskim Scylurusie i trzech synach koronnych ojczyzny polskiej, oprac. i wstęp S. Pigoń, Kraków 1949, s. 22.

66 Zob. S. Pigoń, Wstęp, [w:] Jan Jurkowski. „Tragedyja o polskim Scylurusie”, s. 7-8. Krótko – dopiero pęk „naboi” wypełniających kołczan stanowił symbol „niezłomności”.

67 W. Potocki, Wojna chocimska, s. 209, cz. 5, w. 901-903. O tropie naprowadzającym na możliwą genezę motywu zob. w: R. Sztyber, W oczekiwaniu na wytęsknione i „pocieszne nowiny” z 1621 roku.

Zapomniany „prolog” do „Diariusza” Prokopa Zbigniewskiego (w druku).

68 Zob. P. Zbigniewski, Dziennik (wyd. Ż. Pauli), s. 49.

69 Nowy Korbut. Piśmiennictwo staropolskie, oprac. zespół pod kier. R. Pollaka, t. 3, Warszawa 1965, s. 94; K. Estreicher, dz. cyt., t. 24 (og. zb.), Kraków 1912, s. 124-125. Zob. także K. Badecki, Wstęp, [w:] Pisma jana Dzwonowskiego, wyd. K. Badecki, kraków 1910, s. 17-18.

70 Objaśnienie S. Grzeszczuka do Niepospolitego ruszenia Dzwonowskiego w: Antologia, s. 302.

(16)

nazywając je machiną wojenną „zardzewiałą i niedołężną, kosztowną, a mało pożytku przynoszącą”71, „była to wielka masa, ale nieobrotna, niekarna i niewyćwiczona”72.

Słowem, Chorągiew – werbalnie tylko sławiąca pospolitaków za przyczynienie się do zwycięstwa nad dziesiątkami tysięcy oddziałów Osmana II (i „głucho” – bo jak odeprzeć zarzuty oczywistej nieobecności na polu ogniowej próby?) – powinna ucho- dzić za jedno z najbardziej czczych, kłamliwych oświadczeń tamtych czasów. Może inspirowanych wolą ratowania majestatu monarchy... (?) Takie próby się poniekąd trafiały (czy powiodły?), świadczy o nich na przykład włoski druczek z Florencji (1622) zatytułowany La grande [...] vittoria [...] Sigismondo III, re di Pollonia contro i Turchi […]

1621, zwyczajowo przypisujący zwycięstwo królowi. Dekadę potem, z kamuflowanym przekąsem, w podobną strunę uderzył złośliwy w tym wypadku Wojciech Dembołęcki, przypisując temu władcy wątpliwe sukcesy „osobiste” na arenie międzynarodowej.

Chwalił między innymi za „skruszenie tureckiej siły” pod Chocimiem czy, zarazem, uzyskanie czapki Monomacha73. I w jednym, i w drugim przedsięwzięciu, jak wiado- mo, postawa koronata doczekała się krytyki, czasem nawet miażdżącej.

Wymodelowana przez Paszkowskiego wizja przeszłości nie zmyła z króla plam na honorze, na jakie – obiektywnie rzecz biorąc – po prostu zasłużył. A uczestnicy życia publicznego tamtej epoki doskonale potrafili zarówno docenić rzeczywiste zasługi, jak i wskazać błędy czy nazwać grzechy zaniechania. I żadna licencja poetycka uobecniona w tej „książce-błyskawicy”, jak okolicznościową Chorągiew symptomatycznie definiuje Monika Kucharczyk74, nie mogła ani nadal nie może zaciemnić obrazu. Podobnie z emocjami, jakie wzbudzał ten zabytek; chyba i dzisiaj są gorące, gdy rzetelnie prze- świetlić spektrum rozmaitych okoliczności. Usiłowanie rehabilitacji pospolitego rusze- nia z gruntu, z założenia (z uwagi na dysproporcję stanu rzeczywistego i insynuacji pisarza), skazane było na niepowodzenie. W tym kontekście znamiennie też wypada spostrzeżenie Janusza Ekesa na temat poniekąd zdolności umysłowych XVII-wiecznego społeczeństwa polskiego: „nie tyle wierzono, iż czarne jest białe, ile usiłowano to sobie wmówić, skoro zmycie czerni wymagało dużego trudu”75. Zastanawiające również, dlaczego właśnie ten akurat utwór Paszkowskiego zamknął (przecież nie zwieńczył) karierę poczytnego, a to nauka potwierdza nierzadko, twórcy...

tHE MESSAgE of Sauromatian Flag (Chorągiew SauromatCka)

71 J. Tretiak, Historia wojny chocimskiej 1621 r., Lwów 1889, s. 42.

72 Tamże, s. 46.

73 Por. W. Dembołęcki, Wywód jedynowłasnego państwa świata, [w:] R. Sztyber, „Skądże to zbłaźnienie świata?” Wojciecha Dembołęckiego „Wywód jedynowłasnego państwa świata” (studium monograficzne i edycja krytyczna), Zielona Góra 2012, s. 420.

74 M. Kucharczyk, dz. cyt., s. 60.

75 J. Ekes, dz. cyt., s. 282.

(17)

by MARcin pASzKoWSKi

Summary

This paper is an attempt to present the real message of Sauromatian Flag (Chorągiew sauromatcka) by Marcin Paszkowski. The XVII century text is considered to be an eulogy of the whole Polish army that had beaten the forces of Ottomans’ Empire in 1621 at Khotyn (Chocim). However a lot of obvious historical facts contradicts such a point of view for a significant part of Polish troops has never reached the battlefield near the Dniester River at all. They returned home from Lviv (Lwów) just after the end of fights against Turkey. But Paszkowski shows the members of the Noble Host (pospolite ruszenie) as victorious participants of the war and this idea seems to be a simple false inspired with author’s sophisticated tendency willing to defend the noblemen mass from any allegation because they were led by the king, Sigismund III Vasa (Zygmunt III Waza). And there is no need to believe the Paszkowski’s suppositions.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zapewne tylko jeden solidny wniosek da się wyprowadzić z tych dwóch zestawień, a mianowicie taki, że częściej można natrafić na abstynen- tów w próbie losowej

Żeby dowiedzieć się więcej na temat tego, co dzieje się w konkretnej grupie, możesz przeprowadzić ćwiczenie – poproś uczniów, żeby wyobrazili sobie hipotetyczną

Jak twierdzi archeolog Maciej Szyszka z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, który przyczynił się do odkrycia owej piwnicy, pierwotnie budowla ta była jadalnią i kuchnią, w

Niektóre zdania przedstawiane przez Autora jako jego twierdzenia są wręcz truizmami („Twierdzę jednak, że specyfiką druków dotyczących zwierząt egzotycznych było

7RPRMHī\FLHRGFVHULDO .REUDRGG]LDâVSHFMDOQ\ RGFVVHULDO 1DVK%ULGJHV RGFVVHULDO 1DVK%ULGJHV RGFVVHULDO 1DSLVDâDPRUGHUVWZR RGFVVHULDO .REUDRGG]LDâVSHFMDOQ\ RGFVVHULDO

Zamiast współczucia pojawia się wyznanie ojca, że intensywne uprawianie sportu jest sposobem, aby o niczym nie myśleć, komplet- nie się wyłączyć, co syn sarkastycznie

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

Wydawałoby się, że nowe przepisy stymulują przed- siębiorczość, a tu tuż przed końcem roku kierownic- two Ministerstwa Zdrowia wygłasza poglądy o nad- miernym rozwoju