Stefan Moysa
"Sprachenwertung in der Kirchen",
Anton Grabner-Haider,
Zürich-Einsiedeln-Köln 1971 :
[recenzja]
Collectanea Theologica 42/1, 225-226
R E C E N Z J E 225
s e n h ü t t l w ykazuje, że dzisiaj już nie można pominąć zagadnienia dem i- tologizacji, gdyż Pismo św. faktycznie zawiera szereg w yrażeń i obrazów w ziętych ze starożytnego św iata m itologii. Zasługą B u l t m a n n a jest postaw ienie tego problemu, przy czym jak zaznacza autor, teolog z Mar burga nie chciał bynajmniej pozbawiać Pism a św. jego prawdy, wprost przeciwnie, zamierzał praw dę tę lepiej uwydatnić. Problemem natom iast jest, jak daleko należy posunąć dem itologizację, aby tem u zadaniu odpowiedzieć i co jest w łaściw ym kryterium , w edług którego należy ją przeprowadzić. A lbowiem nieraz tam, gdzie B u l t m a n n m ówi o m icie, katolicki teolog zobaczy tylko analogiczny sposób w yrażania się. Autor daje w ięc wyraz nadziei, że egzegeci katoliccy i protestanccy podejmą te zagadnienia i dalej je poprowadzą ku rozwiązaniom, które będą odpowiadały św iadectw u wiary zawartemu w Piśm ie św., a zarazem zbliżą to św iadectw o dzisiejszem u czło w iekow i.
W drugiej części najw ięcej uw agi poświęcono sprawie charyzm atów i urzę du kościelnego. Zagadnienia te w iążą się ściśle ze sobą i m ają rów nież w iel kie znaczenie ekumeniczne. Autor w ykazuje, że charyzm aty nie są tylko nadzwyczajnym i darami, ale bywają również udzielane dla spełniania zw y czajnych funkcji w K ościele i jako takie stanowią nieodzowną zasadę życia każdej gminy. Wśród tych charyzmatów m ieści się również urząd kościelnym jeżeli tylko jest rozumiany jako służba gminie. Istotą bowiem charyzmatu jest jego znaczenie społeczne, a nie osobiste. W życiu charyzm atycznym gm i ny urzeczywistnia się w ięc życie wzajem ne dla siebie (füreinander dasein). Jeden członek gm iny przez sw oje charyzmaty jest dla innego znakiem Bożej obecności i Bożej mocy.
Wreszcie autor pragnie ukazać, w jaki sposób problem Boga stoi w centrum zainteresowań teologii w spółczesnej i jak coraz bardziej nabiera znaczenia ekum enicznego, mimo że nie jest bezpośrednio przedmiotem konfesyjnych podziałów. W tym celu przedstawia szeroką panoram ę teologów ,»śmierci B oga” i stara się wykazać, że rozwiązanie postawionych przez nich problemów leży nie w przedm iotowym, ale w osobowym pojm owaniu Boga, tak jak czyni to Pism o św. D ążenie do coraz lepszego pojm owania Boga ma sw oje ekum eniczne następstwa. Wprawdzie można w iele zagadnień dzielących w yznania chrześcijańskie rozwiązać bez uciekania się do problemu Boga, ale w yjaśnienia w tej dziedzinie czynią problemy w yznaniow e łatw iejszym i. Drogę postępowania upatruje autor w poznaniu Boga nie na drodze teologii naturalnej, ale z wiary. W ielkie znaczenie ma tu również poznanie działania Bożego w historii zbawienia, a nie tylko w św iecie, jako czynnika porząd kującego.
Poprzez w szystkie rozważania autora powtarza się m yśl: być razem,v istnieć dla drugiego człowieka. Jest to nic innego jak m iłość bliźniego, a w ięc naczelne zadanie, które chrześcijanin m a do spełnienia. Książka może być w ielką pomocą, aby to zadanie dostrzec, a przez otwarcie horyzontów spotkać nie tylko drugiego ^człowieka, ale też i Boga w nim.
Ks. Stefan M oysa S J ‘ W arszawa
Anton GRABNER-HAIDER, S prach en tw ertu n g in den Kirchen, Zürich—Ein- siedeln-K öln 1971, Benziger Verlag, s. 48.
Jednym z najważniejszych problemów dzisiejszego Kościoła jest problem komunikacji. Słyszy się zewsząd narzekania, że język religijny m ija się całkowicie z językiem w spółczesnego człowieka, a Kościół nie ma już nic temu człow iekow i do powiedzenia, gdyż żyje on w św iecie całkow icie pozba wionym elem entów sakralnych. Autor stara się odnaleźć przyczyny tego stanu rzeczy i środki zaradcze.
226
R E C E N Z J EG r a b n e r - H a i d e r przeprowadza ostrą krytykę języka kościelnego w przeszłości i obecnie, przy czym obiera takie zagadnienia jak Bóg, czło w iek, miłość, wolność, w których te niedomogi, owszem w opinii autora w yraźne nadużycia, są jaskrawo widoczne. M ówi na przykład, że w im ię B oga popełniano w szelkie zbrodnie, usprawiedliwiano w ojny i niegodziwy układ warunków społecznych. Kościół odnosił się zawsze z nieufnością do człow ieka, a zwłaszącza do jego życia seksualnego. Kościół w ten sposób „kochał” dusze heretyków, że palił ich na stosie. Dziś jeszcze nie wprowadził praw człowieka do sw ojego prawodaw stwa i raczej chce panować niż szano wać wolność. Nauka o K ościele bezkonfliktow ym , jako societas perfecta , stała się jedną z przyczyn obecnego kryzysu.
Cała książka jest praktycznie tego rodzaju aktem oskarżenia, w którym p ew ne fakty zostają w yrw ane z całości historii, a następnie uogólnione. Broszurę należałoby zaliczyć bardziej do kategorii pam fletu niż eseju teolo gicznego. Autor oczyw iście nie poprzestaje na samej krytyce i stara się znaleźć pew ne drogi w yjścia z obecnego impasu. Jedną z nich w idzi w m oc nym oparciu języka religijnego o rzeczywistość, inną w kierowaniu się tylko posłannictwem Jezusa Chrystusa, przy czym to posłannictw o ogranicza do doświadczenia w olności i m iłości względem człowieka.
Niepodobna oprzeć się wrażeniu, że autor jest znacznie słabszy w sw ojej części konstruktywnej niż w krytyce, a czytelnik bardziej przeżywa rozgo ryczenie niż w idzi perspektyw y na przyszłość. Na pewno krytyka autora jest w w ielu punktach słuszna i stawia ostro problem inflacji, a zarazem prawdziwości języka religijnego. A le prawdą jest też, że w szelkie działanie i m yśl chrześcijańska powinna raczej zmierzać do budowania niż do niszcze nia, a zbyt w ielkie zapatrzenie się na zło uniem ożliw ia czynienie dobra. W ydaje się, że od tego zarzutu autora uwolnić nie można.
Ks. S tefan M oysa SJ, W arszaw a
Jürgen MOLTMANN, Die ersten Freigelassenen der Schöpfung. Versuche
über die Freude an der F reihet und das W ohlgefallen am S p ie l, München
1971, Chr. Kaiser Verlag, s. 79.
Można by tę książeczkę, na którą składa się kilka powiązanych ze sobą szkiców , nazwać próbą nakreślenia teologii zabawy czy znalezienia teologicz nego sensu zabawy i odprężenia. Punktem w yjścia dla autora jest sytuacja dzisiejsza, w której człowiek znajduje się pod presją różnych czynników domagających się jego udziału w życiu społecznym. Wśród tych czynników m yśli on w sposób w yłącznie utylitarny i przed każdą czynnością zadaje sobie pytanie: do czego ona służy, w jaki sposób może być pożyteczna? M o l t m a n n stara się wykazać, że w tym czysto utylitarnym sposobie m yślenia tkwi błąd, a pożytek oraz celowość czynności nie są jej najwyższą miarą.
Dlaczego Pan Bóg stw orzył świat? — zapytuje autor. Odpowiedź może być tylko jedna i zawierają ją w szystkie katechizm y. Ostateczną racją stw orzenia jest Boże upodobanie, a św iat istnieje po to, aby Boga uwielbić. Świat jest th eatrum gloriae Dei — pow ie Kalwin. Nie można w ięc znaleźć dla istnienia św iata żadnej racji utylitarnej. Racją tą jest jedynie Boże upodobanie, jakby Boża zabawa, zabawa Jego nieskończonej mądrości — ze w szystkim i zastrzeżeniam i, jakich domaga się zastosow anie tego terminu w ziętego z ludzkich stosunków do rzeczyw istości transcendentnej.
Stworzenie ma w ięc oddać chw ałę Bogu i cieszyć się w łasnym istnieniem . Radość jest sensem życia ludzkiego, a istnienie człow ieka jego racją w ystar czającą, która zw alnia od poszukiwania innych celów. Kto to zrozumie, uwolni się od niepokojącego pytania: po co jestem?