• Nie Znaleziono Wyników

"Comedy. The Irrational Vision", Morton Gurewitch, Ithaca and London 1975, Corneli University Press, ss. 346; "Проблемы комизма и смеха", Владимир Я. Пропп, Москва 1976, Издательство „Искусство”, ss. 184; "Fröhliche Wissenschaft", Heinrich Lützeler, Freib

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Comedy. The Irrational Vision", Morton Gurewitch, Ithaca and London 1975, Corneli University Press, ss. 346; "Проблемы комизма и смеха", Владимир Я. Пропп, Москва 1976, Издательство „Искусство”, ss. 184; "Fröhliche Wissenschaft", Heinrich Lützeler, Freib"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Morawski

"Comedy. The Irrational Vision",

Morton Gurewitch, Ithaca and

London 1975, Corneli University

Press, ss. 346; "Проблемы комизма

и смеха", Владимир Я. Пропп,

Москва 1976... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 68/3, 374-386

(2)

mi. Oto trzy Sm iercie pytają bohatera, którą z nich wybierze. Dalej otrzymujemy w yjaśnienie, dlaczego odrzuca d w ie pierw sze i w ybiera trzecią. W reszcie następuje rozm owa bohatera z trzecią Śm iercią (a nie Śm ierci z trzecią dziewczyną!), kiedy dowiaduje się on, że w ybrał śm ierć nie dla siebie, lecz dla swojej matki. Leśmian rew aloryzuje tu m ityczną opowieść o wyborze Parysa na górze Ida, każąc swem u bohaterowi w ybierać sobie śmierć. Puenta wiersza nadaje temu w yborow i głęboki sens ludzki.

Monografia Rochelle H eller Stone w ydana została bardzo starannie. A dreso­ w ana jest przede w szystkim do czytelników szczególnie interesujących się litera­ turami słowiańskim i, którzy m uszą lub wolą czytać o nich po angielsku niż po polsku czy po rosyjsku. Może też zainteresować studentów literaturoznawstwa porównawczego, zwłaszcza tych, co zajmują się symbolizmem. Do „leśm ianologii” najw ięcej — jak w spom niałem — w nosi opublikowany wcześniej po polsku roz­ dział o związkach poety z drugim pokoleniem sym bolistów rosyjskich.

Jan Zieliński

M o r t o n G u r e w i t c h , COMEDY. THE IRRATIONAL VISION. Ithaca and London 1975. Cornell U niversity Press, ss. 246.

В л а д и м и р Я. Пр о п п , ПРОБЛЕМЫ КОМИЗМА И СМЕХА. Москва 1976. Издательство „Искусство“, ss. 184.

H e i n r i c h L ü t z e i e r , FRÖHLICHE WISSENSCHAFT. Freiburg 1976. H er­ der-Bücherei, Band 569, ss. 128.

Historia doktryn i refleksji nad komizmem czeka na autora. N ie byłaby za­ pew ne zbieżna z historią komizm u w życiu i sztuce. Jest bowiem faktem bez­ spornym, że w starożytności i czasach renesansu fenom enem tym zajm owało się niew ielu m yślicieli (Arystoteles, K w intylian, Scaliger, Castiglione, Joubert, d’A u- bignac, Mairet, de Conti, Dryden), że dopiero w iek XVIII przyniósł większą liczbę tekstów poświęconych komedii i jej odmianom. Jednakże ani Congreve nie uogólnił teoretycznie komizmu na tle doświadczeń teatru z okresu Restauracji, ani nie dokonał tego D iderot w odniesieniu do dążeń i osiągnięć francuskiego teatru m iesz­ czańskiego. Dyskusja, jaka w okół groteski rozgorzała w N iem czech (Gottsched, Lessing, Möser, Flögel), nie przyniosła żadnych znaczących rezultatów. Powiada Bachtin, iż nigdy mniej nie rozum iano i doceniano Rabelais’go jak w łaśnie w tym stuleciu. Znam ienne też, że J. B eattie i H. Home nie um ieli w yciągnąć w niosków z przesunięcia, jakie nastąpiło w pojm owaniu humoru (wiek XVII identyfikow ał go z ekstraw agancją i dziwnością, w iek następny m ówił już o „śmiechu przez łzy”). Jedyną ważną pozycją teoretyczną jest w tym długim okresie koncepcja Hobbesa. Kiedy zaś Schiller w rozprawie o poezji naiwnej i sentym entalnej dowodził, że komedia wysoka daje tyle samo co tragedia, tzn. pełną świadomość, kim jest czło­ wiek i jaka jest otaczająca go rzeczyw istość — zapow iadał stulecie następne.

Tak w ięc dzieje w ykrystalizow anej kategorii komizmu datują się od w. XIX, od klasycznej estetyk i niem ieckiej. Pierw sza trw ała fala zainteresowania komizmem przypada na okres romantyzmu, zwłaszcza zaś na czas szkoły H eglow skiej; od tamtej pory trw a, ze zm iennym nasileniem , przyrost literatury przedmiotu — aż po nasze dni. Wiek poprzedni stw orzył filozofię komizmu, dzisiaj jest jej za­ pew ne mniej niż w pierwszych trzech dekadach w. XX, ale próby tego rodzaju w ciąż się ponawia. Bieżące stu lecie wniosło now e perspektyw y badawcze — geno- logiczne (odmiany i gatunki) i w arsztatow o-językow e (techniki w yw oływ ania prze­ życia komizmu). N ie są mi znane jakieś specjalne ośrodki zajm ujące się badaniem tej kategorii w zakresie filozofii, estetyki oraz poetyki ani, tym bardziej, jakie­ kolw iek „szkoły narodowe”.

(3)

Zestaw ienie trzech odmiennych publikacji z różnych regionów geograficznych i kulturow ych tłum aczy się tu w yłącznie aktualnością tych prac. Reprezentują one przede w szystkim samych autorów, ale mogą też być uznane za sym ptom atyczne dla w spółczesnych tendencji badawczych. W ydaje się truizmem, że historia refleksji nad kom izm em zależy od lokalnej oraz św iatow ej twórczości, od bieżących dąż­ ności oraz tradycji w tej dziedzinie. Głównym jej bodźcem często bywają określone okoliczności i w arunki społeczno-historyczne, które nie tylko generują m yśl nad komizmem, ale również potęgują ją czy osłabiają. Jeśli bowiem komizm w rzeczy­ w istości i w sztuce ma historię tyleż długą co cyw ilizacja ludzka, a rozw inięte teorie komizmu zrodziły się późno, tzn. w tedy k iedy sproblem atyzowano historię i egzystencję człow ieka — to najpewniej m usiały tutaj oddziałać osobliwe przy­ czyny ogólnospołeczne i ogólnokulturowe. Jest to frapujące zagadnienie, warte nie tylko szkicu, ale i książki. W splocie czynników odgrywa niem ałą rolę jeszcze jeden, szczegółowy, który m ediatyzuje przyczyny ogólniejsze, m ianowicie: moda naukowa bądź filozoficzna, lansująca daną m etodę jako kluczową i najlepszą.

C iśnienie ow ych parydygm atów badawczych jest w yjątkow o silne za naszych dni, w’ w yniku w yostrzenia św iadom ości, m etodologicznej. Widoczne są tego ślady w wybranych do zrecenzowania książkach — każdy z autorów przyznaje się zresztą do w yraźnego wyboru strategii dyktowanego szczególnym i inspiracjam i. Każdy z nich jest ponadto specjalistą w innej dziedzinie — Gurewitch to anglista i teo ­ retyk literatury, Proppa nie trzeba przedstawiać, Lützeier jest historykiem i teore­ tykiem sztuki. N ajłatw iej byłoby sporządzić sprawozdanie omawiając każdą pracę oddzielnie, tym bardziej że pola ich zainteresowań i analiz nie pokrywają się ze sobą, lecz jedynie krzyżują się. Podejm ę wszakże w ysiłek zsyntetyzow ania docie­ kań tych trzech różnych autorów, skupiając się kolejno nad ich ogólnoteoretycznym i propozycjami, nad tym, co m ówią o odmianach, gatunkach i technikach komizmu, oraz nad egzem plifikacją, którą się posługują.

Najdobitniej w ykłada credo teoretyczne Lützeler (s. 9—27, 40—41). Komizm łączy on z doświadczeniem egzystencjalnym , z uzyskaniem m aksym alnej sam o- w iedzy i potyczką o wolność w e wszelkich jej postaciach. Nie dostrzega w ięc nic szokującego w św iętym , który śm ieje się. Taki św ięty pojął bowiem, iż istnienie jest w nieunikniony sposób tragiczne, że człowiek wciąż narażony jest na ułudy i klęski, że bierze siebie sam ego nazbyt poważnie. Śmiech komiczny neutralizuje tragizm, rozbija patos, przywraca równowagę w ewnętrzną przydając w łaściw ą miarę rzeczom. Komizm atakuje wszystko, co w ięzi i niszczy niepodległy umysł: głupotę, dogmatyzm, zadufkostwo, okrucieństwo, tyranię itd. Uderza w ięc tyleż w zew nętrzne co i w ew nętrzne przyczyny niew olenia człowieka. Jakik'olwiek jest — ironicznego czy satyrycznego charakteru, hum orystyczny czy swobodnie igrający w klow nadzie w łasnym i siłam i psychicznym i, przedm iotam i, słowam i etc. — ko­

mizm zawsze u j a w n i a d y s t a n s między pozorem a prawdą, o d s ł a n i a

s e n s P a s c a l o w s k i e g o z a k ł a d u , jaki każda „myśląca trzcina” zmuszona jest przyjąć, t r a k t u j e ś w i a t j a k o c a ł o ś ć z jego w zniosłym i i tryw ial­ nym i aspektami. Tak pojęty komizm zakorzeniony jest w kultow ych obrzędach, w żyw iole pierwotnego św ięta (później karnawału), które relację człow iek-trans- cendencja uzupełniają relacją człow iek-przyziem ność oraz łamią w szelkie tabu w w yzw oleńczym śmiechu. Ani słowa tutaj o protagonistach, ale cały wyw ód Lützelera dłużny jest przede w szystkim wobec tradycji „ironii rom antycznej” oraz chrześcijańskiego egzystencjalizmu.

Gurewitch głównego protagonistę w łasnych w yw odów w ym ienia wielokrotnie; jest nim Freud, oczywiście przede w szystkim jako autor Der Witz und seine Be­

ziehung zu m Unbewussten (1905). Poza nim przyw ołuje antropologiczną literaturę

(4)

dawniejszych komedii (A. Pickard Cambridge, F. Macdonald Cornford, R. C. Elliott), a także w spółczesne studia o mądrym błazeństwie (W. W illeford, E. Welsford,

E. Trueblood). Sporo tu także zapożyczeń z zastanych teorii komizmu bądź p ole­ m ik (literatura przedm iotu obejm uje m. in. spośród koncepcji dawniejszych: Baude- laire’a, Mereditha, Bergsona, oraz Marie Swabey, Elizabeth Sew ell i J. Felble- mana — spośród propozycji aktualnych). Gurewitch za pewnik uważa, iż komizm nie zasadza się na adaptacji jednostki do wym ogów obyczajowo-kulturowych tu oto dominujących. Nie jest również swobodnym ćwiczeniem um ysłu obnażającego w szelki bezsens, który urąga logice, ani też demoniczną demaskacją nadmiernych pretensji i am bicji człowieka. W prawdzie oczywiste w ydaje się, że przejawiają się w komizmie żyw iołow e dyspozycje utwierdzające niezniszczalność biologicznej ener­ gii w zderzeniu ze zjaw iskam i społecznymi, ale nie stanow i on jedynie procesu regeneracji sił witalnych. W konsekwencji przyjętych założeń Freudowskich autor mniema, iż podstawą komizmu jest przeciwstaw ność wobec w szelkich zakazów i konwencji ukształtowanych i narzuconych przez cyw ilizację oraz iż przybiera on postać bądź jawnej irracjonalności (powrót do dziecięcej, naiwnej ekspansywności

libido, ucieczka do nonsensu jako równoważnika nie stłumionej energii psychicz­

nej), bądź tendencyjnego odsłonięcia bezsiły i fałszu panującej cenzury moralnej. Rozważania te (s. 52—66, 110—112, 129—132) prowadzą autora do konkluzji, że komizm, zwłaszcza w sztuce, przywraca człow iekow i zagrabioną mu przez super

ego wolność sam oekspresji i jednocześnie, łagodząc konflikt z kulturą, ułatwia mu

egzystencję społeczną. W komizmie spełnia się „rebellious irresponsibility” — n ie­ usuwalna potrzeba ludzka, stanowiąca antidotu m wobec kanonów utrwalonych przez despotyczną jaźń. N ajpełniej zaś owa „rewolta bez sum ienia” realizuje się w far­ sie, którą Gurewitch uważa za klasyczne w cielenie żyw iołu komicznego. Inaczej niż u Lützelera, klown, bufon i błazen są tutaj traktowani jako biegunow e prze­ ciw ieństw o świętego. K rólestwo pierwszych to orgiastyczna destrukcja i anarchi­ styczny chaos — królestw o drugiego zaś to optymalna energetyzacja superego, próba zakotwiczenia in stynk tów w ethosie. Tak w ięc w yzw alanie człowieka w gra­ nicach żyw iołu komicznego nie ty le jest osiągnięciem sam owiedzy w obliczu egzy­ stencji w ziętej en globe, co niezbędną dywersyjną terapią, która równoważy nie- dostątki cyw ilizacyjne. Irracjonalny, alogiczny pierwiastek oraz zdławione popędy tu znajdują ujście (s. 231—237). Niem niej również w interpretacji Gurewitcha komizm nacechowany jest w artością metafizyczną. Nawiązując do rozróżnień Baude- laire’a (komizm znaczący o charakterze społeczno-m oralistycznym oraz komizm absolutny, odniesiony do sposobu bytowania człowieka) autor podkreśla,, że w auten­ tycznym śm iechu kom icznym zostają uchwycone i unaocznione owe absolutne ja­ kości. Tzn. nieprzystosowanie człowieka do kultury, jego dwoistość wewnętrzna (poczucie wyższości w obec reszty istnienia oraz poczucie niepełności i klęski), prze­ mieszanie groteski z absurdem. Dlatego też typow y bohater komiczny to bufon będący zarazem „odm ieńcem ” czy „nawiedzonym ”. Co najważniejsze przy tym — Gurewitch kw estionuje podział komizmu na w ysoki i niski. Farsa, którą ma na uwadze, jest zawsze w jakiejś m ierze tragifarsą (s. 190—198, 215—217, 231—234).

Propp zaczyna od rozważań m etodologicznych. Rozdział 1 dotyczy wyboru m e­ tody, która byłaby najmniej restrykcyjna. Autor wotuje za indukcją przeciw de­ dukcji, za socjologiczno-antropologicznym podejściem, a przeciw filozoficznym de­ kretom. Badacz ma uwzględnić wszystko, o czym wiadomo, że ludzi śm ieszy, a więc literaturę piękną i humor ludowy, dowcipy gazetowe i komizm potoczny, pojaw ia­ jący się w sytuacjach życiow ych. Aksjom aty, które według Proppa trzeba stanowczo odrzucić, to ostre przeciw staw ienie żywiołu komicznego i tragicznego oraz roz­ różnienie komizmu w ysokiego i niskiego. Rozdziały kolejne, 2—6, poświęcone są refleksjom nad tym, dlaczego tylko człowiek śm ieje się, choć nie tylko on jest przedm iotem śm iechu. M ianowicie tylko człowiek zdolny jest do odkrycia nagle

(5)

ob.iażonych niedostatków dzięki przesunięciu uwagi z cech zewnętrznych na w e ­ wnętrzne czy też vice versa. D efinicja w stępna jest rodowodu heglow skiego (pozór zderzony z istotą zjawiska, form a skłócona z treścią), a zarazem uwzględnia Hobbe- sowską teorię degradacji oraz K antow sko-Spencerow ską teorię kontrastu i n ie- spcdzianki. Zjaw isko odejścia od normy Propp interpretuje jako jeden ze sposobów ujawnienia nicości (rzekomej w artościowości) przedmiotu. W arunkiem subiektywnym komizmu jest brak cierpienia czy — szerzej — silnego wzruszenia. W dalszych wywodach okazuje się, że definicja ta odnosi się jedynie do komizmu ugrunto­ wanego na w y ś m i e w a n i u innych (ewentualnie sam ego siebie).

Rozdziały 21—25 m ówią o śm iechu innym , przede w szystkim o refleksyjno-hu- morystycznym (tu sprzeczność i kontrasty egzystencji ludzkiej nie są żadną n ie­ spodzianką, a degradacja jest w ykluczona) oraz m agiczno-anim alistycznym (np. w obrzędzie pierwotnym , kiedy afirm uje się w italność ludzką głównie poprzez u w y­ puklenie funkcji biofizjologicznych).

K onkluzje teoretyczne w rozdziale 26 mamy w ięc następujące. D opuszczalne i pożyteczne jest — stw ierdza Propp — w ydzielenie rozm aitych rodzajów śm iechu z punktu w idzenia psychologicznego i socjologicznego. N ie w szystkim z nich należy jednak przypisać charakter estetyczny. Najbliższy refleksji nad jakościami este­ tycznymi jest śm iech z kogoś czy z czegoś (s. 142), ale trzeba pamiętać, że jego· przedmiotem nie jest w yłącznie dziedzina sztuki. Z kolei w dziedzinie sztuki tylko częściowo sprawdza się w yjściow a koncepcja kolizji między treścią a formą. N aj­ ogólniej biorąc, można skonstatować tylko tyle (s. 144— 152), iż zazwyczaj nie ma komizmu bez jednoczesnego spełnienia w arunków podmiotowych i przedm ioto­ wych; bez przeżycia nieadekw atności m iędzy tym, co być winno, a tym, co tu oto· się pojawia, czyli m iędzy wyższym porządkiem duchowym a porządkiem uzna­ wanym za oczyw isty i normalny; bez pewnego stopnia zaskoczenia, gdyż pusta war:ość porządku norm alnego zostaje w łaśnie w tym przeżyciu odsłonięta; bez w y­ siłku m yślowego, gdyż reakcja jest natychm iastowa, natom iast „logiczny rachunek”· komicznego zajścia następuje już post factum. N ie ma to być wszakże form uła wszechobowiązująca, gdyż istnieją — podkreśla autor — przejawy komizmu (cho­ ciażby tego, który zw iązany jest z potwierdzeniem niezniszczalnej energii życiowej) nieredukowalne do w yłożonego powyżej zbioru wyróżników. Literatura przedmiotu u Proppa zam yka się w granicach dorobku rodzimego (po prace aktualne — takich autorów jak Boriew, Jurieniew , N ikołajew , Eisberg), dziedzictwa XIX-w iecznej. estetyki niem ieckiej oraz pism N. Hartmanna. Nawiązań tu więcej do tej drugiej,, natomiast dyskusje skierow ane są pod adresem kolegów radzieckich.

Zanim w skażem y wspólne i rozbieżne elem enty zreferowanych koncepcji, trze­ ba zwrócić uw agę na niekonsekw encje Proppa. Jest za uogólnianiem powolnym i ostrożnym, bez przyjętych z góry założeń, ale ponieważ nie sposób zanalizow ać całego m ateriału antropologicznego i nie wiadomo, jakich użyć kryteriów, aby w y­ selekcjonować typow e próbki, zm uszony jest odwołać się do określonych — nb. przeczących sobie w zajem nie — teorii estetyczno-filozoficznych. Ponadto Propp oscyluje m iędzy form ułą komizmu, która ma ograniczony, ale za to względnie jasny zakres i sens, a nie sprecyzowanym, wręcz zagadkowym stw ierdzeniem o żywiole· komicznym, czyli śm iechu w jego różnorakich odmianach.

Przyjąwszy, iż również stanow isko Proppa — w brew jego obwarowaniom — jest natury najogólniejszej, można wnioskować, że w e w szystkich przedstawionych koncepcjach komizm potraktow any został jako kategoria filozoficzna, a nie w y ­ łącznie estetyczna: 1) dotycząca problem atyki bytow ania ludzkiego wziętego en

globe, co narzuca nierozłączne ujęcie całego obszaru śm ieszności, tzn. komizmu

zarówno w ysokiego jak niskiego; 2) zakotwiczona w odsłoniętych sprzecznościach między naturą a kulturą, porządkiem powinnościow ym a hic et nunc danym, bogatymi potencjam i ludzkim i a kanonami społecznymi, które tamte krępują, w y ­

(6)

paczają czy zgoła w yłączają z gry życiowej; 3) kulm inująca jednak w trium fie sam owiedzy i afirm acji istnienia; 4) nie dająca się zamknąć w’ jednej odm ianie ani oczyw iście w jakimś jednym gatunku artystycznym , gdyż według om awianych autorów powoduje to trudności teoretyczne nie do przezwyciężenia. Dlatego też definicje komizmu są tu wybiórcze, nacelowane na zbiór zjawisk, które dany autor uważa za szczególnie i najgłębiej śm ieszne — inaczej formułując: za stanowiące centrum obszaru komicznego.

Wspólne konstatacje, zwłaszcza 1 i 4, zakładają nieuniknione rozbieżności, za­ leżne od tego, jakie przyjm uje się przesłanki filozoficzne, jak pojm uje się an ty­ nomie egzystencji ludzkiej i co ma się za głów ne źródło komizmu w sensie przed­ m iotow ym i podm iotowym . Poniew aż Propp próbował zastosować m etodę induk­ cyjną i zaw ierzył przede w szystkim psychologicznym penetracjom problemu, śm iech w ystępuje w jego wyw odach w sposób niespójny — raz jako zjawisko sprzężone ściśle z komizmem, to znów jako reakcja podmiotu, nie wiadomo dlaczego koja­ rzona z tą kategorią. Tej ostrej dwuznaczności uniknęli pozostali autorzy, ale nie udało im się jej całkow icie wyminąć. Poniew aż Propp chciał scalić teorie rozmaite (degradacji, sprzeczności, kontrastu, niespodzianki) — a było to przedsięw zięcie z góry skazane na porażkę, skoro brak rozwiniętej eksplikacji i interpretacji jednej z owych teorii, którą uznałby za fundam entalną — jego stanowisko jest nieprzej­ rzyste. Pozostali autorzy om inęli to niebezpieczeństwo skupiając się na wybranych sw oistych aspektach komizmu.

Dla Gurewitcha istotny jest irracjonalno-m agiczny żyw ioł komizmu, dla Liitze- lera aspekt ten jest ważny, ale nie najważniejszy. W prawdzie obaj podkreślają związek przeżycia komizmu z dążeniem do m aksym alnej wolności, ale niejedna­ kowo pojm ują wolność. Dla Gurewitcha — po freudowsku — być naprawdę w ol­ nym to tyle co w pełni zrehabilitować sferę id; dla Lützelera zaś to przede w szyst­ kim uzyskać optym alny, św iadom y dystans wobec w ygórowanych w łasnych m nie­ mań i am bicji oraz w ogóle pojąć ludzkie istnienie w jego tryw ialno-w zniosłej złożoności. Stąd pierwszy odrzuca model św iętego na rzecz szalonego błazna — drugi natom iast znajduje, iż głębokie korzenie komicznego śm iechu i św iętości są identyczne. Nb. w obu przypadkach owe główne akcenty są całkow icie w ytłum a- czalne w odniesieniu do dzisiejszych naszych doświadczeń. Gurewitch mógłby powtórzyć za Marcusem z One-Dimensional Man (1964), że w warunkach techno- logizacji rozumu i wobec patologii aktualnych układów społecznych — żywiołowa, jednostkowa irracjonalność staje się jedynym schronieniem dla naprawdę racjo­ nalnych dążeń, aby życiu przywrócić autentyczne wartości. Jest to w ięc jedna z kluczowych postaci konfliktu Eros—Thanatos. Liitzeler zaś wyciąga w nioski ze św iata, w którym nie tylko umarł Bóg, ale cała hierarchia aksjologiczna została gruntownie zachwiana. Stąd tenor pesym istycznej m ądrości w jego refleksjach o humorze i nieprzekraczalnej granicy w yzw olenia ludzkości z w szelkich plag. Dla Proppa wolność jest zagadnieniem w tórnym w stosunku do k w estii ethosu, który ma być elem entarnym , na ogół utajonym m otorem intensywnego zadowolenia, jakie budzi w nas obnażenie pozorów. Propp inaczej też niż dwaj pozostali autorzy interpretuje komizm bezcelowy. Sądzi, iż sprężyną takiego komizmu jest wyłącznie potrzeba afirm acji biologicznej (np. obrzędowo usankcjonowana cielesność); alo- giczność zaś ma za śm ieszną jedynie jako oznakę głupoty. Tymczasem według Gurewitcha i Lützelera w łaśnie chw ilow a detronizacja rozumu jest w cale nie słabszym źródłem żyw iołow ego komizmu niźli sama ekspresja sił w italnych.

Z rozbieżnościami dotąd w yliczanym i w iążą się różne akcenty na poszczególnych odmianach komizmu. Propp zdaje się preferować śm iech m agiczno-obrzędowy oraz odwetow o-szyderczy, Lützeier — humor filozoficzny, Gurewitch — farsę, choć każdy z nich zdaje sobie sprawę z doniosłego znaczenia innych odmian oraz z przeplatania się w szystkich elem entów komizmu w najlepszych dziełach czy w tych znam ien­

(7)

nych układach życiowych, które uważam y za intensyw nie komiczne. Tu już prze­ chodzę do dalszego fragm entu sprawozdania.

W edług Gurewitcha komedia może zawierać cztery elem enty, w ystępujące w róż­ nych układach i różnym natężeniu (zob. wstęp do książki). W zależności od ele­ m entu dominującego jest albo humorystyczna, albo satyryczna, albo farsowa, albo ironiczna. W każdym przypadku jej zasadniczym przedmiotem są dew iacje z punktu w idzenia uznanej normy, dew iacje, których krańcow y przejaw stanow i szaleństwo. Humorysta akceptuje dewiacje jako fakt nieusuw alny, czyli jako organiczny skład­ nik istnienia; dla satyryka są one czymś do w yśm iania, z nadzieją na społeczną i moralną poprawę (readaptację) w yśm iew anego osobnika; farsopisarz znajduje w nich przeciw siłę wobec zewnętrznych, sztucznych przymusów; ironista przyjm uje je z pobłażliw ym dystansem jako św iadectw o pierwiastka irracjonalnego, m. in. n ie­ obliczalności przypadków międzyludzkich.

W rozdziale 1 zajm uje się autor tendencją umoralniającą. Przeprowadza ko­ lejne rozróżnienie, m ianow icie m iędzy napastliwą z założenia satyrą a komedią obyczajową, która wady piętnuje w sposób dobrotliwy (taki komizm postulowali B. Castiglione, M. Arnold, G. Meredith), oraz komizmem w kulturach pierwotnych, który np. w saturnaliach był zbitką elem entów farsow ych i satyrycznych, m agicz­ nych i racjonalnych. Rozdział 2 dotyczy m. in. dowcipu i żartu, traktując je jako jeden z podstawowych środków wyrazowych, który pozwala zrealizować w szystkie odmiany komizmu. Z w yw odów tych w yłania się atoli jeszcze jeden gatunek ko­ mediowy, ugruntowany przede w szystkim na żarcie konceptualno-tendencyjnym (wt rozum ieniu Freudowskim) — tzn. komedia cyniczna. Taka, jaką uprawiali pisarze w czasach Restauracji oraz O. Wilde. Rozdział 3 skupia uwagę na innym środku w yrazowym — żarcie nonsensownym (wyzwalającym energię psychiczną dzięki grze z przedmiotami, relacjam i m iędzyludzkimi, charakterami, słowam i etc.), co autor łączy z farsą, ale dopuszcza tu m ożliwość igraszek czysto logicznych, bez aktyw izow ania irracjonalnych pokładów id. Taką twórczość uprawiali np. L. Carroll i E. Lear.

Ostatnie dwa rozdziały, poświęcone farsie, wprowadzają dystynkcję między czterem a jej typami. Farsa seksualna (od postaci Don Juana do powieści H. M ille­ ra, od Feydeau do Lolity Nabokova) kpi z m ieszczańskiej moralności, rozsadza oby­ czajowe w ięzi społeczne, akcentuje pierw iastki libertyńskie. Farsa psychologiczna

(jej mistrzami są Diderot w K u zy n k u mis trza Ram eau i Czechow) ma przedstawiać inteligentnego pasożyta bądź tragicznego bufona, żeby obnażać gwałt, jaki w y ­ wierają na jednostce siły zewnętrzne, oraz rozmaite form y jej protestu, agre­ syw ne bądź pasyw ne, w postaci łotrostwa bądź klownady. Farsa społeczna uderza w instytucje, prawa, władzę. Jej wzorcem jest anarchistycznie interpretowany Don Kichot, w ogóle ktoś, kto nieposłuszeństwo wobec panujących norm zamienia w rew oltę. Przykład Króla Ubu Jarry’ego jest tu szczególnie eksploatowany przez autora. Farsa m etafizyczna ugruntowana jest na modelu karnawałowym , na w y­ zw olonych żywiołach orgiastycznych, bądź na absurdzie egzystencji ludzkiej. Za naszych dni — od K afki po Ionesco i Becketta, których dzieła są tu analizowane — komizm absurdalny w ziął zdecydowanie górę, Autor nie sądzi jednak, by farsa tego rodzaju — niejako realizująca ex post refleksje B audelaire’a o demonicznym kom izm ie absolutnym — była jedynie możliwa, i by w łaśnie ona najpełniej ucie­ leśniała zw ycięstw o pierw iastków w italno-irracjonalnych nad uroszczeniami ro­ zum u i jego sztyw nych kodeksów.

Lützeier — po filozoficznym wstępie — analizuje karykaturę (s. 42— 102) i dowcip (s. 103— 128), ponieważ głównym przedmiotem jego rozprawy jest śm iesz­ ność rytuału naukowego oraz komizm charakterów narodowych. Karykatura egzem ­ p lifiku je tu raczej określoną technikę niż odmianę komizmu, ale autor kwestią tą

(8)

w ogóle nie zajmuje się, nastaw iony przede w szystkim na to, by poprzez anegdotę i rysunek odsłonić m iałkość nie tylko ról i masek, które utrwala i sankcjonuje instytucja uniwersytecka, ale również w ątp liw y status samej uczoności nadmiernie chełpliwej oraz pretensjonalności nauki, jeśli ta uzurpuje sobie prawo do herolda wartości jedynych czy najwyższych. Tak w ięc karykatura pozwala autorowi una­ ocznić śm ieszność w szelkich przejściowych norm i kanonów, dem istyfikowanych w sposób sarkatystyczny czy ironiczny. Szczególnym zaś przedm iotem ataku są tu kapłańskie pozy uniw ersyteckich bonzów, które zasługują na farsę czy groteskę. Oddzielnie analizuje autor humor uczonych autentycznych, jakże nielicznych, któ­ rzy dzięki transgresji potrafią zobaczyć siebie sam ych z dystansu, bez złudzeń, goryczy i defensyw nych m echanizmów. Bardzo trafnie Lützeier przy okazji zwraca uwagę, iż zw ietrzał już sens sporej liczby przywiedzionych przez niego karykatur, tyleż X IX -w iecznych co X X -w iecznych. Zm ienił się bowiem w dekadach ostatnich, wraz z eksplozją młodzieżowej przeciwkultury i koncepcjami descholaryzacji spo­ łeczeństw , wizerunek badacza i nauczyciela uniw ersyteckiego. Nie biorą już go całkiem na serio nie tylko rzesze studenckie, ale również znaczna część odbiorców urobionych przez mass-m edia . Te lansują w prawdzie model eksperta, ale uczyniły z niego jeszcze jeden rodzaj technokraty. Decydującym przy tym czynnikiem jest inflacja pseudouczonych, którzy prestiż zawdzięczają nie twórczej w iedzy, lecz zaj­ mowanej pozycji lub, co najw yżej, uzyskanem u w ykształceniu. Dawniej z flanki docinano często również prawdziwym uczonym — dzisiaj, przy spotęgowanej zw łasz­ cza w Europie tytułom anii naukowej, kpina z jej nosicieli jest szeroko rozpowszech­ niona. Dlatego też współczesne akty dem istyfikacyjne ze strony autentycznego m y­ śliciela podszyte są humorem nader gorzkim.

Dowcip traktuje Lützeler instrum entalnie, tak samo jak karykaturę. Ten sam zabieg stosuje pisząc o charakterze narodowym. Dem askacja stereotypów (przy­ tłaczających opinii o Polakach, Francuzach, Niem cach etc.) oraz hum orystyczne ujęcia własnych nieuniknionych przywar w ypełniają ostatni rozdział pracy. R ozwa­ żania Lützelera, nie przywiązujące żadnej analitycznej w agi do k w estii gatunków i technik komizmu, prowadzą do przygotowanej w stępnym i założeniam i konkluzji, że śm ieszność jest zerwaniem sztucznych więzów, um ożliw ieniem choćby doraźnej wolności.

Jeśli z rozprawy Lützelera rysuje się jakiekolw iek m ożliwe, choć nie sform u­ łow ane w niej, rozróżnienie odmian komizmu, to tylko następujące. Istnieje ko­ mizm budzący śm iech bezcelowy, oparty na swobodnej ekspresji sił w italnych (np. gra słowna, czysto bezsensow na zabawa), bądź komizm w yw ołujący śmiech zaangażowany, w ynikający z zadumy filozoficznej czy szyderczej weny. Jednakże przykłady, które autor dobrał i rozpatrzył, tylko w nielicznych przypadkach reali­ zow ały tę pierwszą odmianę.

Propp zajm uje się bardziej szczegółowo gatunkam i oraz chw ytam i w ramach dwu podstawowych odmian komizmu — tzn. w yśm iew ania kogoś czy czegoś (ukie­ runkowany śm iech „z góry”) i m anifestow ania energii w italnej (nieskrępowany śm iech „od środka”). Odmiana pierwsza zawiera m. in. takie gatunki, jak parodia (im itow anie cech zewnętrznych przy elim inacji ich zw iązków z jakąś sensowną całością), karykatura (przerysowanie napiętnowanej cechy w oderwaniu od jej kontekstu), groteska (tego rodzaju hiperbolizacja sensu, żeby ujawnić nicość zjaw iska ośmieszanego). A nalizy te (rozdz. 11— 13) nie są żadną próbą klasyfikacji gatunkowej, są jedynie egzem plaryczne. To samo dotyczy rozbioru rozmaitych chw ytów rozśmieszania (rozdz. 14—20), np. autom atyzmów, um yślnych potknięć, kalamburów, paradoksów, celowego, ale niewinnego wprowadzania w błąd, zde­ rzenia kontrastowych charakterów.

W trakcie w yw odów Propp w spom ina o komizmie ironicznym , cały rozdział (21) poświęca humorowi, ale nie wyciąga stąd żadnych w niosków genologicznych. W y­

(9)

daje się, że uogólnienia tego typu nie leżały zresztą w intencji autora, skoro za punkt w yjścia przyjął szeroko uwzględnione m otyw acje wielorakiego śmiechu i szu­ kał dla nich racji w yłącznie psychologicznych. Np. śm iech zły i cyniczny przeciw ­ staw ił Propp hum orystycznej orientacji, ponieważ w niej na plan główny w ybił czułość i życzliwość wobec niedostatków ludzkich. Omawiając drugą odmianę ko­ mizmu (rozdz. 25—26) w skazał jedynie, iż śm iech obrzędowo-rytualny m iał (i ma nadal tam, gdzie rytuał ów utrzym uje się, choćby w św ięcie laickim) znaczenie archetypalne jako sym bol np. narodzin czy to np. wybujałej anim alności z u w y­ datnieniem seksualnych znamion człowieka. W świadectwach folkloru — baśniach i przysłowiach, żartach i przypowieściach — ów typ komizmu w ystępuje nader często. Propp odrzuca koncepcję Volkelta, że źródłem takiego komizmu jest potrzeba

katharsis z m yśli, uczuć i dążeń, które w edle zw yczajow ego kodu uważa się za w y ­

soce nieprzyzwoite. Koncepcja Volkelta tkw i korzeniami w odziedziczonym d e ­

corum; spraw iedliwość komizmowi orgiastyczno-anim alnem u oddać może jedynie

ogólna teoria pierwotnych funkcji magicznych i m itologii stosunku płciow ego jako podstawy kosmosu.

Jeśli zebrać streszczone teraz rozważania, okazuje się, że:

1. Żaden z rozpatrywanych autorów nie podjął rozw iniętej próby analizy ge- nologicznej ani analizy w zakresie poetyki komicznych środków w yrazowych. N aj­ w yrazistszy i najbogatszy podział na gatunki przedstawił Gurewitch, ale go za­ ledw ie zasygnalizował. Interesow ał się bowiem w łaściw ie komizmem farsowym, a reszta — p e r distinctionem — m iała stanowić jedynie tło dla w yw odów o po­ wrocie do utraconej w olności poprzez błazeństwo. Z kolei zaś Propp, który naj­ w ięcej miejsca pośw ięcił chwytom, nie przypisał im w cale w agi zasadniczej ani też nie zabiegał o to, by je w sposób przejrzysty skatalogować.

2. W wyw odach w szystkich trzech autorów powtarzają się dwa przynajmniej wątki, tj. rozróżnienie jako podstawowych — biegunow ych odmian komizmu: k ie ­ runkowego i bezcelowego, refleksyjnego i żywiołowego, oraz przeświadczenie, iż techniki rozśm ieszania są instrum entalne względem odmian i gatunków.

3. Jednakowa w ydaje się również u wszystkich teza o pierwszeństw ie roz­ strzygnięć teoretyczno-filozoficznych, tzn. tezie o takim a nie innym sensie ko­ m izm u przyporządkowane są refleksje genologiczne oraz uw agi o chwytach.

4. Różnice zasadnicze między autorami dotyczą nie tyle zasobu odmian i ga­ tunków komizmu czy technik jego w yw oływ ania (są to bowiem spostrzeżenia oka­ zjonalne), ile konkretnego pojm owania wskazanych dwu odmian oraz ujęcia ogniw pośrednich m iędzy nimi. Dla Gurewitcha m ianowicie komizm farsow y w chłania ostatecznie w szystkie wyodrębnione elem enty gatunkowe, zacierają się w ięc przej­ ścia m iędzy śm iechem kierunkowym a żywiołowym . Również śmiech żyw iołowy —

atakując superego i realizując wolność całkowitego bycia sobą — staje się za­ angażowany. W rozwiązaniu proponowanym przez Lützelera humor, czyli postać kom izm u najgłębszego, jest po stronie śm iechu zaangażowanego, natom iast komizm sw obodnie igrający elem entam i rzeczyw istości, pojęciam i i słow am i jest ostro w ydzielony. Dla Proppa śm iech orgiastyczno-obrzędowy nie w iąże się bezpośrednio z farsą, a w yśm iew anie się z kogoś lub czegoś kłóci się z postawą humorystyczną. Tutaj więc rozmaite w ersje komizmu są najostrzej rozczłonowane.

Egzem plifikacje z konieczności są u każdego autora rozmaite. Najobfitszy ich repertuar pojawia się oczywiście u literaturoznawcy Gurewitcha, który zresztą w ybrane utwory analizuje w gruntow ny sposób z punktu w idzenia przewodniej id ei swej książki, tzn. irracjonalno-farsowego żyw iołu komedii. Arystofanes (P ta ki i Lizystrata), Hoffm ann (Księżniczka Brambilla). Feydeau (Opiekuj się Amelią), C zechow (O szkodliw ośc i tytoniu i Niedźwiedź), Nabokov (Lolita), Grass (Blaszany

(10)

wy. Kluczowym przy tym punktem analizy Gurewitcha (s. 201—231) są dwa dzieła R abelais’go oraz klasyczna komedia w łoska pt. Li tre becchi. U pierwszego P an­ tagruel i Panurg, w drugiej Arlekin — oto wzorcowe postaci komiczne. Lekko­ m yślna brawura, odmienność balansująca na granicy w ariactwa, otwarta ekspansja

libido, bufonada i błazeństwo, a przy tym niezmożona radość życia — wyrażać

mają najlepiej żyw iołową irracjonalność, w której Gurewitch znajduje maksimum rew olty przeciw zniewolonem u istnieniu. Na przeciwstaw nym krańcu komizmu sytuują się Portret Doriana Graya O. W ilde’a, lim eryki E. Leara czy współczesny nam teatr absurdu. Paradoksy, epigram aty i kalambury pozwalają zniszczyć w szyst­ kie złudzenia, ale chirurgiczno-cyniczny esprit niczego nie w yzw ala. Identycznie

przedstawia się przypadek B eckettowskiego M olloya — jego oscylacja między farsą a m etafizycznym patosem, tragiczną klownadą a zafascynowaniem śmiercią (czy

raczej powolnym rozkładem fizycznym i psychicznym) rodzi śm iech rozpaczliwy. W refleksjach nad karykaturą korzysta Lützeier z anegdot i ilustracji praso­ w ych (od „Fliegende B lätter” przez „Sim plicissim usa” aż po aktualnego „Puncha"), a także z dzieł G. Cruikshanka, J. G randville’a, Th. Heinego aż po współczesnego grafika B. Borna. Główna wszelako egzem plifikacja (s. 33—40) zawarta jest w e w stępnym rozdziale teoretycznym — ogranicza się ona do dwu znakomitych fen o­ m enów artystycznych, Szekspira i Breughela. W obu przypadkach autor stwierdza w spół wy stępowanie w sym biozie pierw iastków dem onicznych i trywialnych, tonację autentycznego tragizmu losów ludzkich, złagodzoną filozoficznym humorem, erupcję energii w italnej i aprobatę tego, co przyziemne (Szekspirowski plebs, chłopi Breughelowscy), przy jednoczesnym odsłanianiu utajonego bezsensu samego b y­ towania.

W książce Proppa króluje Gogol — jest nieustannie cytow any jako n iew y­ czerpane źródło w szelkich odmian komizmu i sposobów rozśmieszania. Pojaw iają się również inni klasycy rosyjscy — Ostrowski i Czechow, a z pisarzy obcych cytow ani bywają Rabelais, Szekspir, Cervantes, Molier, Dickens, Daudet, Wilde. Obok w yim ków z, Gogola drugim clou tej książki są żarty ludowe, zwłaszcza w wydaniu Kuźmy Prutkowa. Jak widać, egzem plifikacja służyła z góry założonym tezom również w przypadku autora radzieckiego, choć ten zapowiadał i zalecał w ykład metodą indukcyjną, bez przygotowanej zawczasu selekcji. Nic zresztą w tym dziwnego, że dobierano przykłady zgodnie ze strategią badawczą i teoretycznie przyjętym takim a nie innym centrum obszaru zjawisk kom icznych. Wolno zresztą mniemać, że działało tu sprzężenie zwrotne, tzn. do określonych rozstrzygnięć teo­ retycznych autorzy dotarli dlatego, że byli szczególnie uczuleni w łaśnie na dane przejaw y komizmu. Trzeba dodać niemniej, że przytoczone egzem plifikacje nie zawsze są w pełni przekonujące, a chwilam i w ydają się nawet naciągane. Widoczne jest to zwłaszcza u Gurewitcha, który w szechw ładnego farsowego elem entu chce dopatrzyć się również tam, gdzie niepodobna go palcem w skazać — np. w opo­ w iadaniu Hoffm anna pt. K siężn ic zka Brambilla czy w przypadku Grassa. Lützeier zaś dzięki odpowiednim zabiegom interpretacyjnym jaw nie uzupełnia strukturę

oeuvre Breughela o pokłady treściow e i wartości, które u tego niezaprzeczalnie

w ielkiego artysty są raczej czymś marginalnym. U Proppa z kolei przykłady tracą niekiedy na perswazyjnej mocy, gdyż rozm iłowany w Gogolu zapomina, że np. żarty czysto słowne, paradoksy, ironię i parodystyczne chw yty w znacznie dobitniejszy sposób uw ierzytelniają inni pisarze.

Spośród recenzowanych tu książek najsłabsza w osiągniętych wynikach, gdyż najm niej konsekwentna i złożona z w ielow ątkow ych, nie scalonych rozważań jest praca Proppa. Być może zaważył na jej niedostatkach fakt, że zmarły niedawno tem u autor nie zdążył jej w yszlifow ać i opracować. M yślę jednak, że o jej n ie­ fortunnym kształcie przesądził przede w szystkim brak decyzji, czym miała być.

(11)

Jak na książkę o sensie komizmu — choć staw ia kapitalne pytania i zmusza do w spółm yślenia w w iększym stopniu niż prace pozostałe — jest za mało podbudowa­ na filozoficznie, obciążona nadm iernym i am bicjam i m etodologicznymi, które okazały się nie do spełnienia. O odmianach komizmu i chw ytach komicznych m ówi w spo­ sób czysto opisowy, bez w ysiłk u klasyfikacyjnego i analitycznego. Jej defekty u w y ­ raźniły się najm ocniej w rozdziale końcowym, pragm atyczno-publicystycznym , w którym Propp udziela rad i recept radzieckim komediopisarzom, krytykom i teoretykom . Tu zresztą najdobitniej widoczna jest polem ika autora z czasem dzisiejszym . Gurewitch i Lützeier prowadzili ją w planie filozoficznym , Propp w płaszczyźnie socjologii kultury — ściślej biorąc, w płaszczyźnie takich układów, które komizm reglam entują, a m yśl o nim bądź poddają presjom koniunkturalnym , bądź ją po prostu w pychają w Prokrustowe łoże.

Lützeier zbudował swą pracę z dwu niezupełnie przylegających części; filozo­ ficzny w stęp jest luźno powiązany z resztą, która m iała tyleż pobudzić czytelnika do refleksji, co go rozśm ieszyć. Najbardziej wartościowa spośród omawianych prac książka Gurewitcha — bogata w polem iczne wycieczki, erudycyjna, pełna inw encji w dociekaniach nad farsą — grzeszy jednostronnością.

Na podstawie tych trzech prac nie można wyprowadzać żadnych w niosków ogól­ nych o aktualnych badaniach. Można rzec co najwyżej, że utrzym uje się, naturalna zresztą, tendencja do ustalania fundam entalnych cech komizmu. Taki bowiem jest w zasadzie charakter w szystkich trzech książek. Jeśli stwierdziłem, że jakakolw iek strategia zmierzająca do uogólnień jest naturalna, to dlatego, że badając odmianę komizmu trzeba w pierw w ytyczyć obszar zjawiska, którego m odyfikacje chciałoby się ustalić; podobnie też, aby rozpatrzyć techniki rozśmieszania, należy przedtem wiedzieć, czym jest ow a śmieszność, na jakim zasadza się zbiorze własności. N ie znaczy to jednak, że dociekania nad sensem komizmu rozwiązują kłopoty ba­ dawcze; w ręcz przeciwnie, komplikują je w ielostronnie — czego św iadectw em są recenzowane prace. Trzeba w ięc choćby szkicowo zająć się na zakończenie tym i pytaniam i, które zadaw ał Propp, a z którym i nie mógł się uporać.

Filozoficzne podejście tym się przede w szystkim odznacza, że sw oisty sens komizmu usytuow anego w związkach bezpośrednich z egzystencją ludzką jawi się w sposób zamazany. N ajbliższa kom izmowi i zarazem opozycyjna kategoria tra­ gizmu może być i często bywa w yjaśniana przez odwołanie się do tych samych antynom ii oraz w artościowana w św ietle nieustępliw ych zmagań człowieka o w o l­ ność. W ydaje się, że ani Gurewitch, ani Lützeier z trudności tej nie zdawali sobie sprawy; w każdym razie pom inęli ją. Propp zaś pozostał przy truistycznej, ale gołosłownej konstatacji, że komizm miesza się zazwyczaj z tragizmem. Można by zaryzykować tezę — przyjąwszy, iż zaw iłe antynom ie egzystencjalne (wzniosłość i trywialność, aspiracje i ograniczenia, etc.) w yznaczają podstaw owy sens kom iz­ mu — że k w estię w olności tragizm i komizm pojm ują w innej optyce. Różnica byłaby podm iotowa, a nie przedmiotowa, ściślej biorąc: aksjologiczna, a nie onto- logiczna. M ianowicie tragizm zasadza się na poczuciu o niem ożliwości osiągnięcia wolności, na przeświadczeniu, że wartości najw yższe są nieuchronnie unicestw iane. Komizm zaś postrzega wolność w rzeczyw istych wymiarach, godząc się ostatecz­ nie — również w m elancholijnym nastaw ieniu hum orysty — z jej nieosiągalnością. Co więcej, w artości dopatruje się tam, gdzie tragizm ich w ogóle nie szuka lub je przekreśla, tj. bądź w uzyskanym dzięki sam owiedzy dystansie człow ieka w obec w łasnych w ygórow anych ambicji, bądź w jego instynktow o-irracjonalnej sam o- ekspresji. Nb. pierw sze rozwiązanie uw ikłane jest w wywodach Lützelera, drugie w yw ieść można by z rozważań Gurewitcha.

A toli nawet takie rozjaśnienie pojęcia nie uchyla m glistości komizmu filozo­ ficznie rozpatrywanego, ponieważ zjawisko to, najogólniej biorąc, ugruntowane jest

(12)

i cały problem w tym, żeby wyróżnić w łaściw ości śm iechu na tle komizmu. W om a­ wianych analizach, zw łaszcza u G urewitcha i Proppa, jakby zupełnie zlekceważono tę fundam entalną kwestię. Jakoż śm iech zrodzony w magicznym obrzędzie, orgia- styczny, nic chyba nie ma wspólnego z tym, co się przez komizm sensu stricto rozumie. Jeśliby tak rozszerzyć zakres pojęcia, komiczna byłaby każda transgresja potoczności, każde św iętow anie. Bachtin pisząc o średniowiecznej kulturze ludo­ w ej i śm iechu karnawałowym oraz jarmarcznym dał w yczerpującą analizę tego złożonego zjawiska. Są w owym śmiechu zawarte bez w ątpienia elem enty ko­ mizmu, niem niej jest to śm iech znacznie bogatszy ze w zględu na swój uniw ersa­ lizm, na sw oje utopijnośw iatopoglądowe podłoże. W ydaje się przy tym, że śm iechu obrzędow o-rytualnego (pierwotnego) nie można utożsam iać ze śm iechem karna­ w ałow ym . Ponadto Freudowska koncepcja „powrotu do id ”, na której zbudowane .są przesłanki i konkluzje książki Gurewitcha, nie jest tożsama z ujęciem komizmu m. in. jako żyw iołow ej, orgiastycznej obiektyw izacji sił animalnych. Po pierwsze bowiem dowcip obsceniczny tym się w łaśnie zaleca, że stwarza dwuznaczność, łam ie normy ustanow ione przez jaźń, a w ięc tylko w opozycji do nich szokuje, natom iast sama ekspresja popędów w obrzędow o-świątecznym korowodzie jest czym ś jednoznacznym, n ie ewokującym żadnego nagłego zaskoczenia. Po drugie zaś w obrzędowo-dionizyjskim upojeniu, które tu ma się na względzie, w olność byłaby wspólnotowo dana, analogiczna do późniejszej jarmarcznej wszechpoufałości czasów średniowiecza i w czesnego renesansu. Tymczasem Freud głosząc postulat powrotu do libidinalnego źródła m yślał o regenerowanej indyw iduacji p rzeciw ­ staw iającej się zbiorowym wyobrażeniom i uczuciom, które utrwala jaźń. Przecież ucieczka Thanatosa w nirwanę to przeciw staw ienie się nie tylko kanonom rzeczy­ w istości, ale również Erosowi.

Kolejna trudność, którą w takim sam ym stopniu unaoczniają recenzowane prace jak cała dotychczasowa literatura przedmiotu, to jednolita koncepcja ko­ m izmu. Sum ow anie wątków, które proponuje Propp (rib. m iał już poprzednika w Jam esie Sullym), nic nie daje, gdyż kłócą się one ze sobą póty, póki nie ustali się jednego z nich jako zasadniczego, próbując zeń wyprow adzić inne.

Wydaje się, iż teoria przeciw ieństw i sprzeczności jest takim najogólniejszym i najdogodniejszym punktem oparcia. Jej m odyfikacjam i są przecież przedmiotowo dane kontrasty, dysproporcje i opozycje, o których w ciąż mowa w traktatach i rozprawach dotyczących komizmu, a których ekw iw alentem w płaszczyźnie pod­ m iotowej jest teoria niespodzianki, zaskoczenia, nie zużytej energii psychicznej. O dstępstw o od normy również można w yinterpretow ać jako przedmiotowo i pod­ m iotowa uwarunkowane przejście od faktu oczekiwanego do nieoczekiwanego. D e­ gradacja komiczna (śmiech „z góry na dół”) realizuje się zazwyczaj, kiedy obnaża się jakąś pozorną wartość, choćby niem oc człowieka — dumnego w ładcy nad przy­ rodą, niezdolnego zapanować nad wiatrem, co mu wicąż porywa kapelusz i turla go w błocie.

Warunek sprzeczności m iędzy głów nym i elem entam i (wartościami) w danym kontekście trzeba jednak wzm ocnić warunkiem dodatkowym , psychologicznym. Tzn. warunkiem nie tyle braku jakiegokolwiek wzruszenia, jak pisze Propp i jak w ielokrotnie postulowano, lecz nietraktowania całkiem na serio przedmiotu ko­ micznego. Lützeier trafia tu w sedno rzeczy, choć warunku tego nie sform ułował. Nie jest to bynajmniej postawa identyczna z dystansem estetycznym , gdyż fikcji w tonacji tragicznej doświadczam y przecież inaczej niż groteski czy parodii. Tu rzecz zdaje się polegać na dystansie aksjologicznym : jesteśm y w stanie śm iać się z najwyżej cenionych wartości, m. in. ze sam ych siebie, poniew aż danego obiektu czy układu odniesienia nie traktujem y w sposób absolutny. Słowem , zdolni jesteś- m y spojrzeć nań z boku, zneutralizować go choćby na tę chwilę, kiedy w łaśnie śm iejem y się. Nie twierdzę wcale, że nie ma lepszej, tzn. trafniejszej teorii. U pie­

(13)

rałbym się natomiast przy m niem aniu, iż bez ukonstytuowania jednej podstaw o­ wej zasady komizmu pojęcie to m usi się rozsypać i w konsekw encji w szelkie jego rozbiory grzeszą tym i sam ym i niedostatkam i co referow ane tu książki. Rozpra­ wiają rzekomo o tożsam ym fenom enie, podczas gdy w istocie rzeczy komizm ten ­ dencyjny inne zupełnie ma źródła i inną strukturę niźli komizm nazwany orgia- stycznym.

Jeśliby się nawet udało jakąś jednolitą teorię badanego zjaw iska zbudować, trzeba by jeszcze rozgraniczyć komizm w sensie estetycznym od komizmu w ogól­ ności. Filozoficzna strategia uzasadniona jest m. in. faktem , że przejawy komiczne rozsiane są w całej rzeczywistości, a nie w yłącznie w sztuce. Należałoby w ięc od­ powiedzieć na pytanie — całkow icie przemilczane przez Gurewitcha i Lützelera, a zaledw ie zasygnalizow ane u Proppa — czy kom izm w dziełach artystycznych jest identyczny z jego przejawam i pozaartystycznym i, czy też znam ionują go jakieś cechy szczególne, dodatkowe. P ytanie to nabiera wagi, jeśli połączyć je z następną, nie przezwyciężoną dotąd trudnością, na jaką natknęliśm y się w trakcie analizy recenzowanych prac. M ianowicie: jakie to kryteria pozwalają w ydzielić odmiany komizmu, czym ma się odmiana różnić od gatunku, a ten z kolei od technik (chwytów) w yw oływ ania przeżyć komicznych.

Być może, komizm w sensie estetycznym zasadza się w łaśnie na właściwościach gatunkowych i osobliwym dyskursie; to zaś, co zw ykle oferuje się jako odpo­ wiedź, czyli selekcja i zagęszczenie komiczności życiowej, stanowi zaledw ie w y ­ różnik wtórny, uzupełniający tam te wyróżniki. Odmiany komizmu, jak wynika ze zanalizowanego tu materiału, wyodrębniano w sposób raczej intuicyjny niż ana­ lityczny. Nie wiadomo, czy w yznaczają je wyłącznie czynniki podm iotowe (kie­ runkowy i bezkierunkowy śmiech), czy jednak również czynniki przedmiotowe. Do rozpatrzenia bowiem pozostaje kwestia, czy humor bądź satyra mają zaiste ten sam przedmiot co irracjonalny śmiech, afirm ujący panw italizm i potęgę popę­ dów seksualnych. W każdym zaś razie nieprzekonująca w ydaje się — rozbudo­ wana przecież w porównaniu z koncepcjami dwóch pozostałych autorów — pro­ pozycja Gurewitcha, by za cztery podstawowe odmiany komizmu i zarazem ga­ tunki komiczne uznać satyrę, humor, ironię i farsę. Korzystając m. in. z argum entów i w yników rozważań tego badacza, należałoby przedstawić następującą kontrpro­ pozycję.

Dwa są głów ne kryteria, które krzyżują się ze sobą. Trzeba rozróżnić — idąc za K w intylianem — m ateriał słow ny i rzeczyw isty (zdarzenia, sytuacje, osoby i rzeczy) oraz — idąc za A rystotelesem i całą tradycją estetyczną — komizm ten- dencyjno-agresyw ny (od szyderstwa, satyry, ironii, do żartów obscenicznych), do- broduszno-refleksyjny (humor) i żyw iołow o-relaksow y opierający się na grze sił psychicznych, m yślowych i afektyw no-instynktow ych (od nonsensów i paradoksów przez farsę, aż po klownadę). M ateriał słow ny stanow iłby jedną z m ożliwych do­ minant zarówno komizmu tendencyjno-agresyw nego jak i komizmu relaksowo- -żyw iołow ego. Do osobnego rozważenia trzeba by pozostaw ić kw estię, czy ten ostatni typ komizmu da się w całości sprowadzić do zasad wspólnych, dzielonych z poprzednimi dwoma typam i. Inaczej form ułując: czy komizm i śm ieszność są synonim am i, czy też — jak pisali Beattie, Hegel, Souriau i w ielu innych badaczy problemu — powinniśm y odróżnić oba pojęcia. Nb. śm ieszność (ridiculous, risible,

lächerlich itd.) w interpretacjach dawniejszych odnoszona była notorycznie do

czegoś, co na żadne uspraw iedliw ienie nie zasługuje, bo dotyczy samej tryw ialności i jest radykalnym przeciwieństw em postaw y hum orystycznej. Gurewitch, jak widać z powyższego przeglądu, podjął próbę w ręcz przeciwstaw ną — farsie nadał m. in. sens m etafizyczny.

Brak w moim zestaw ieniu groteski. D yskusja Bachtina z Kayserem dowodzi, jak skom plikow ane jest to zagadnienie. Abstrahując od ich spolaryzowanych

(14)

nowisk i odrębnego układu odniesienia (karnawał średniow ieczny i wczesnorene- sansowy contra m odernistyczno-egzystencjalistyczna alienacja), w obu przypadkach byłaby to odmiana najbliższa humorowi, со пЪ. już dawno spostrzegł Jean Paul. Dla Baudelaire’a — przypom nijmy — groteska stanow i k w intesencję komizmu absolutnego, a jej biegunow ym przeciwieństw em jest karykatura jako wzorzec komizmu społecznie użytecznego. Wiadomo również, że groteskę traktuje się n ie­ kiedy, zgodnie z w yjściow ym rozum ieniem tego terminu, jako zespół środków wyrazowych (swobodna gra form, hiperbolizacja, kontrast naturalności z cudownoś­ cią czy niesam ow itością etc.) w yznaczających dany gatunek — jedynie m odyfiku­ jących głów ne odmiany komizmu. Jeszcze jeden to argument za ujednoznacznie- niem pojęć, żeby w sytuacji poplątania k w estii i pytań tyczących się śm ieszności uniknąć dodatkowego zamętu.

Jeszcze parę słów o gatunkach i chw ytach. Pierw sze z nich na pewno nie są redukowalne do odmian komizmu; cała rzecz w tym w łaśnie, że jest ich znacznie więcej niż odmian i że w poszczególnych gatunkach można zazwyczaj zetknąć się z w ięcej niż jedną odmianą. Być może^ że oddzielnie stosowane kryterium m ate­ riałow e (słowo lub pozasłowne elem enty) pozw alają ściślej w ytyczyć w łaściw ości gatunkowe np. dowcipu albo kom edii charakterów i sytuacji. N iew ątpliw ie też wolno sądzić, że różnice gatunkowe uw arunkow ane są określonym i chwytam i. Technik wzbudzania śm iechu opartego na kom izmie jest takie m nóstwo, że k la­ syfikacja ich w ydaje się przedsięwzięciem z góry skazanym na klęskę. W ysuwa się również zastrzeżenia co do m ożliwości skatalogowania i usystem atyzowania tropów komizmu, tak intencjonalnego jak m im owolnego, charakterystycznego dla w ypow iedzi perswazyjno-retorycznych w szelkiego typu. W ystarczy jednak sięgnąć po takie św ietne przykłady jak Elie Aubouina Technique et psychologie du comique (M arseille 1948), Lucie Olbrechts-Tyteca Le Comique du discours (Bruxelles 1974), Danuty Butler Polski dowcip j ę z y k o w y (Warszawa 1974), żeby w ycofać się z bez­ zasadnych w ątpliw ości. Kto w ie zresztą, czy w łaśn ie ów rodzaj prac szczegóło­

w ych poświęconych problem atyce genologicznej (Aubouin ogłosił takie dzieło

w r. 1948, E. Olson w 1968) lub poetyce dyskursu kom icznego nie jest w tej chw ili najbardziej owocny, gdyż dostarcza nowych m ateriałów m yśli estetycznie i przede wszystkim filozoficznie zorientowanej. W książkach takich — co wypada jeszcze raz podkreślić — nie da się jednak prowadzić dociekań nad sensem badanego fenomenu, można co najwyżej rozwikłanie ow ego sensu przybliżać. Chyba nie bronię w łasnej tylko zagrody optując za taką hierarchią ważności. Oddam zresztą na zakończenie głos pisarzowi współczesnem u:

„Wyjaśniam więc, że humor, którego alarm ujący niedobór na naszej ziemi szczerze opłakuję, tkw i w fizycznym i m etafizycznym statusie pisarza, który mu pozwala na to, co dla innych byłoby błędem paralaksy: na przykład zobaczyć, że na zegarze w jadalni jest w pół do drugiej, podczas kiedy w rzeczyw istości jest dopiero dwunasta dwadzieścia pięć, i igrać tym wszystkim , co faluje w m ożli­ wościach zmieniania św iata i jego m ieszkańców, bez w ysiłku w skakiw ać w ironię, w u n d e r s ta te m e n t, przełam ywać sztam pę idiotycznych klisz, którą zarażone są nawet najlepsze stronice naszej prozy [...]” 1.

Stefan M orawski

1 J. C o r t a z a r , W osiemdziesiąt ś w ia tó w dokoła dnia. Przełożyła Z. C h ą ­ d z y ń s k a . Warszawa 1976, s. 56—57.

Cytaty

Powiązane dokumenty

That is why the issue of psychological assistance, implementation of socio-pedagog- ical support of pupils of boarding schools that felt the role of forced migrants in a state

W czasie powstania i po nim kraj był domeną wpływów arystokra­ cji, ziemiaństwa, zamożniejszej inteligencji; słowem tych żywiołów, które po klęsce wyparły

Sposito, Linear and Nonlinear Programming, Ames 1975, The Iowa State University Press, ss. Pytkowski, Organizacja i ekonomika gospodarstw, Warszawa 1976, PWN,

Do obow iązków jego należało o

Taki był pierwszy skład władz Stowarzyszenia. Stefan Glaser, a na jego miejsce dokooptowano do zarządu adw. Wobec zrzeczenia się stanowiska członka zarządu przez

Komunikacja nie jest ukierunkowana na przekazywanie informacji – jako że komunikacja opiera się na znaczeniach, a te nie są zjawiskami informacyjnymi – lub (jakkolwiek

Stosowana do wykonywania pasemek na krótkich włosach w celu wyeksponowania końcówek włosów. Włosy mocno stapirować i spryskać lakierem. Nanieść rozjaśniacz na

"INTERNAL FORCES" IN CONNECTION BETWEEN BENDING ELEMENT AND ROCKER ELEMENT (From R