• Nie Znaleziono Wyników

"Lata spiskowe" Lenartowicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Lata spiskowe" Lenartowicza"

Copied!
37
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Nowakowski

"Lata spiskowe" Lenartowicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/3, 54-89

(2)

JAN NOWAKOWSKI

„LA TA SPISK O W E “ LENARTOW ICZA

Słuszne zain tereso w anie tw órczością Teofila Lenartow icza, k tó ­ rem u w inno tow arzyszyć now e odczytanie jego poezji (czemu po­ m yślny początek dał P aw eł H ertz sw oim tra fn y m w yborem А), m usi pociągnąć za sobą obow iązek dokładniejszego p rzestu d iow ania za­ rów no całej — n ajzu p ełn iej dotąd nie uporządkow anej — jego tw ó r­ czości, ja k i in n y ch m ateriałów , zw iązanych z dziełem i życiem poety. Jak iek olw iek bow iem pow ażniejsze zetknięcie z „zagadnieniem L en arto w icza“ p rzekonyw a każdego badacza o uderzającej dezorien­ tacji, w ja k ą w pędza dotychczasow y stan w iedzy o nim.

Z anim u da się doprow adzić do sk u tk u k ry ty czn e w ydanie pism poety, n iew ątpliw ie pokrzyw dzonego do tąd przez przedsięw zięcia ed ytorskie i przez tra d y c y jn ą h istorię lite ra tu ry , w y d aje się już teraz rzeczą słuszną, by badaniom nad jego tw órczością przyjść z pom ocą przez ro zp atrzen ie choćby d anych biograficznych. W szelkie zam ie­ rzenia in te rp re ta c y jn e m uszą zaw isnąć w próżni, gdy sięgając, kiedy zajdzie tego potrzeba, po fa k ty zarów no z osobistego, ja k — zw łasz­ cza — społecznego życia tw órcy, tra fia ć będą n a m iejsca albo puste, albo — co gorsza — oznaczone błędnie. W ydaje się, że nie trzeb a dowodzić konieczności p rac biograficznych. Zw łaszcza w tedy, kiedy m ogą one dojść do p u n któw , w k tó ry c h w łaśnie dzieje osobnicze w y bitn y ch tw órców p rzecin ają się z dziejam i postępow ych ruchów społecznych.

Czy tak je s t w w ypadku, o k tó ry m m owa? J u ż stud ia Tadeusza M ikulskiego w S potkaniach w rocław skich 2 m ogły nas o ty m p rze­ konać. R ów nież P a w e ł H e rtz — staw iając w e w stępie do P oezji

w y b ra n y c h L enartow icza pew n e p o stu la ty pod adresem nau k i —

w ysuw ał hipotezy, z k tó ry c h by w ynikało, że sp raw a biografii L e n a r­

1 T. L e n a r t o w i c z , P o e z j e w y b r a n e . W ybrał, w stęp em i przypisam i opatrzył P a w e ł H e r t z . W arszaw a 1954.

2 T. M i k u l s k i , S p o t k a n i a w r o c ł a w s k i e . W yd. 1. W rocław — W arszaw a 1950. — W yd. 2, p rzejrzan e i p oszerzon e. K rak ów 1954.

(3)

towicza nie należy do spraw ani dla bad ań n ad postępow ym i tra d y ­ cjam i lite ra tu ry polskiej obojętnych, ani też istotnie opracow anych. W ypada jed n a k stw ierdzić, że zdarzały się tu nie tylko niejasności, ale n a w e t niesłuszne czy niedokładne pod w zględem rzeczow ym tezy biograficzne. W łaśnie ich rozpatrzenie staje się pow odem niniejszego szkicu. A jego przedm iotem — tzw. czasy w arszaw skie L enartow icza, z uzupełnieniem o okres p obytu w Galicji. Słowem — ten czas, kiedy biografia L enartow icza m ieści się w ram ach dziejów polskich po­ czynań rew olu cy jn y ch la t 1840— 1849. Z w yłączeniem n ato m iast etap ó w łużycko-śląskiego i w ielkopolskiego jako etapów opracow a­ nych od stro n y biograficznej najlepiej. M yślim y o opracow aniu T adeusza M ikulskiego.

P rz y stę p u ją c do naszych rozw ażań zastrzegam y, że obchodziły nas w nich tylko te spraw y, k tó re do naszego zam ierzenia należały, a więc te, k tó re dotyczą kw estii bezpośredniego udziału L enartow icza w akcji rew olucyjnej owych lat. Nie zam ierzaliśm y zajm ow ać się w ty m stud ium tw órczością poety. Sądzim y natom iast, że w nioski pły n ące ze stw ierd zeń biograficznych m ogą się przyczynić — z ko­ lei — do właściwszego niż dotąd odczytania ideow o-artystycznego sensu jego poezji. Nie w szystkie fak ty otrzym ają tu ta j p ełną in te r­ p retację. P ierw szym zadaniem niech będzie próba u stalen ia faktów, J a k się dotychczas przed staw ia obraz „la t w arszaw skich“ L e n a r­ towicza? J a k wiadomo, n iektó re z późniejszych w spom nień o autorze

K aliny i z opracow ań h istorycznoliterackich łączą m łodego poetę

z tzw. cyganerią w arszaw ską, gdy inne, zresztą bardziej m iarodajne, przecząc tezie o bezpośrednich zw iązkach z ty m środow iskiem p rzy ­ znają, iż bliskie były jego relacje osobiste z n iek tó ry m i uczestnikam i cyganerii. Z daje się, że zw iązane z tą k w estią nieporozum ienie w y ­ jaśn ia się przede w szystkim w ten sposób, iż w ypada stw ierdzić obcość L enartow icza wobec zew nętrznego stylu życia arty stycznej bohem y — obcość w yn ik ającą choćby z niew spółm iernych środków m aterialn y ch i z zatru d n ie ń zarobkow ych m łodego poety, co o w ła­ snych w yłącznie siłach ju ż z daw na szedł przez życie, niem al zaraz od „em igracji“ dw unastoletniego chłopca z G łuchow ka 3. N atom iast

3 O p u ściw szy W arszaw ą po śm ierci ojca, K arola L enartow icza, rodzina przyszłego p o ety p rzeb yw ała k olejn o w O zorkow ie, w fo lw a rk u W yrobki, w R aw ie M azow ieckiej (w czasie p o w sta n ia listopadow ego), n a stęp n ie — w e w si C hrzczonow ie k oło M szczonow a, w reszcie w G łuchow ku. Z G łu ch ow k a u d ał s ię d w u n a sto letn i T eofil do W arszaw y, zrazu pod op iek ę siostry, M arianny S z w ey czew sk ie j .

(4)

56 J A N N O W A K O W S K I

należy uw idocznić bliskie filiacje ideow o-artystyczne i w prost poli­ tyczne pom iędzy m łodym L enartow iczem a n ajw y b itn iejszy m i re p re ­ zentantam i środow iska m łodej W arszaw y literackiej, środow iska ówczesnej lew icy b u rżu azy jn o -d em o k raty czn ej. Chodzi przy ty m głów nie w łaśnie o cyganerię, ściślej — jej lewicę, ale poza ty m rów nież o tzw. E n tu z ja stk i i E ntuzjastów , zresztą w gruncie rzeczy dw a odgałęzienia tego sam ego organizacyjnego p n ia k onspiracji spod znaku Stow arzyszenia L ud u Polskiego i now ej jego kon ty n u acji z lat późniejszych.

L enartow icz sam p rzy p isu je pierw sze swoje w y stąp ienia poetyckie zachętom R om ana Zm orskiego. Szczególnie bliscy byli m u w środo­ w isku w arszaw skim : K arol Brzozowski, B ohdan D ziekoński i Zenon Sierpiński. W spom ina dom y Skim borow iczów , Budziłowiczów; o Żm ichow skiej tw ierdzi, że poznał ją około rok u 1840.

Późniejsze w spom nienia daw nych uczestników ru ch u literackiego lat 1840— 1848, a zw łaszcza jeszcze bardziej oddalone w czasie p róby opracow ań historycznych, ujm ow ały fa k ty przede w szystkim od stro ­ ny pow ierzchow nej anegdoty. W tej sferze, więc w sferze anegdot stylizujących obraz środow iska w łaśnie n a podobieństw o artystycznej bohem y, zjaw iała się raczej epizodycznie postać m łodego L en arto w i­ cza. N ajczęściej z zastrzeżeniam i p o d k reślającym i znam ienną rez e r­ wę, przy p isy w an ą nieśm iałości i skrom ności przyszłego ,,lirn ika w io­ skow ego“, w istocie zaś tłum aczącą się może niechęcią L enartow icza dla pozy i rozw ichrzenia „inteligenckiego“, niechęcią uzasadnioną tw a rd ą szkołą życia i dośw iadczeniem społecznym dość bliskim do­ św iadczeniu m as ludow ych, o k tó ry ch in n i ro zp raw iali w języku heglow skim lub sta ra li się dopiero je poznać w trak cie „k rajo zn aw ­ czych“ wycieczek, nie pozbaw ionych p rzy n ajm n iej zew nętrznego c h a ra k te ru stud enck ich burszad.

Najczęściej w spom nienia w y m ien iają L enartow icza w śród uczest­ ników w ędrów ek do gościnnych dw orków Mazowsza, zwłaszcza po­ łożonych n a N adbużu, więc do R ybienka n ad Bugiem (blisko P u ł­ tuska), w łasności M orzkow skich, szczególnie ch ętnych „cyganom “, do niedalekich D ębinek, gdzie w itała ich rodzina D ybow skich, szczególnie córki — K ry sty n a i B rygida. Z aprzyjaźnien i z D ybow ­ skim i byli b racia N orw idow ie, C yprian i Ludw ik, a niew ątpliw y m faktem był se n ty m e n t w iążący p a n n y D ybow skie z L enartow iczem , sentym ent, k tó ry u ja w n ił swój pow ażny c h a ra k te r nieco p ó ź n ie j4.

(5)

W W yszkowie odwiedzano Bogdaszewskich i Brzozowskich, a J u lia i K arol Brzozowscy zw iązani byli ze środow iskiem w arszaw skich arty stó w jak najściślej. W ypada dodać tu ta j rzadziej w ym ieniane w ty m zw iązku Głuchy, dom Norwidów. Przem aw ia za ty m nie ty lk o znany fa k t zaprzyjaźnienia poetów, ale i w yznanie P aulin y N orw id, zaliczające L enartow icza do „rodzinnego k ółk a“ N orw idów i p rzy ­ pom inające mu, „jak p rzyjeżdżał do Głuchów pragsk ą dorożką dróżką za ogrodem “ 5.

Pieląc je w spom inają poetyckie w ystąpienia Lenartow icza, zw łasz­ cza w sk ojarzeniu z twórczością m uzyczną Ignacego Kom orow skiego, rzeczywiście jednego z najbliższych przyjaciół poety, z k tó ry m n a w e t przez czas pew ien m ieszkał w spólnie „na A leksand rii“ w W arszaw ie (praw dopodobnie w r. 1848) i którem u później poświęcił piękne i głę­ bokie w spom nienie poetyckie. Lenartow icz sam d a tu je początek tej p rzyjaźn i około roku 1840.

T rad y cyjn e opracow ania wiążąc luźnie Lenartow icza z cyganerią, jednocześnie s ta ra ją się usilnie łączyć jego dzieje z opieką K azim ierza W ładysław a W ójcickiego, z działalnością liberalnej B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j i sferą jej redakcji, a wreszcie z ów czesnym i „salonam i litera c k im i“ W arszawy, w ym ieniając — obok dom u W il- końskich — salony Łuszczew skich i Łubieńskich. Zwłaszcza W ojciech Grochow ski ju ż w r. 1861 s ta ra ł się w ystylizow ać tak i obraz L e n a r­ towicza:

P otem L en artow icz m ó w ił sw o je w iersze. M ów ił cicho, n ieśm iało, jakby się lę k a ł tę prostą, w iejsk ą op ow ieść puszczać m iędzy pany. A le w ła śn ie ten g ło s cich y nadzw yczaj się nad aw ał do form y i treści; aby go sły szeć, kółko słu ch aczów się ścieśn iało, że tak p o w iem brało go w sw oje ob jęcia, op latało go w ień cem sw o ich rąk, co w końcu n astęp ow ało rzeczy w iście 6.

Ten solidarystyczny sym bol przysw ojenia L enartow icza środow i­ sku kon serw aty w n em u (przejęty przez m onografię B ieg eleisen a)7 m usim y trak to w ać z całą ostrożnością. Podobnie jak całej twórczości poety do m om entu opuszczenia W arszaw y nie można pojm ow ać jako jed n o litej w sw ym c h a ra k te rz e ideow o-artystycznym , niejed n olicie p rze d staw ia się też oibraz jego życia i działalności osobistej w o k resie

5 L ist P a u lin y N o r w i d z roku 1858. Bibl. P A N w K rak ow ie, rkps 2028, t. 6.

6 W. G r o c h o w s k i , Teofil L e n a rto w ic z. T y g o d n i k I l u s t r o w a - ny, 1861, n r 116.

7 H. B i e g e l e i s e n , L irn ik m a z o w i e c k i. Jego życie i dzieła. W ś w ie tle niezn an ej k oresp on d en cji p oety. K raków 1913, s. 21.

(6)

58 J A N N O W A K O W S K I

om aw ianym — w żadnym jed n a k razie nie tak, jak b y chciała tr a ­ d y cy jn a w iedza o poecie. Pom ieszała ona zresztą n aw et podstaw ow e d ane chronologii. Lecz o ty m później.

Łączenie ideow ego c h a ra k te ru jego utw o ró w już w e w czesnym o kresie w arszaw skim z działalnością zbieraczy zapisów folklorystycz­ ny ch i z w ędrów kam i ów czesnych „ludom anów “ n a w ieś — m usi znaleźć uzupełnienie i objaśnienie, jak ie przy n ależy całej ówczesnej lew icy literack iej W arszaw y, dla k tó rej L u d i ludowość były pod­ staw ow ym i elem entam i rew olucyjneg o p rogram u, a w ędrów ki na

w ieś zarów no poznaw aniem rzeczyw istości, ja k sposobnością do swo­ bodnych spotkań, rozm ów i agitacji.

Jeżeli chodzi o L enartow icza, to gdy słabe jed y n ie p rzesłanki dla zrozum ienia w łaściw ego c h a ra k te ru jego pozycji sprzed r. 1844 m ożna by w ydobyć ze w spom nień N iew iarow skiego 8, zupełnie w y ­ raźn ie w skazują postaw ę p o ety w spom nienia K aro la B rzozow skiego9. T en — w opow iadaniu o wycieczce g ru p y m łodzieży z profesorem W ojciechem Ja strzęb o w sk im z In s ty tu tu Rolniczo-Leśnego w M ary- m oncie pod W arszaw ą, gdzie Brzozow ski studiow ał w lata ch 1840— 1842 — p rzed staw ia fa k t dość nieopatrznego w y stąpien ia L en arto ­ w icza z rad y k aln ą, rew o lucjo nizu jącą piosenką zaim prow izow aną w karczm ie p ełn ej chłopskiej m łodzieży:

P łać p odatki, eg zek u tn e, S za rw a rk o w e daj okrutne; Oj, za p ła ci M azur, panie, Jak ci sp ra w i sm a r o w a n ie !10

Sam L enartow icz zachow yw ał w późniejszych w ypow iedziach za­ sta n a w ia ją c ą d y skrecję w stosunku do sw oich przeżyć z tego czasu. A le w notatce autobiograficznej pisał:

Epoka to ciek a w a i godna w sp ółczu cia, zw ażając n a w aru n k i, w jak ich zn ajd ow ała się m łod zież ó w czesn a, n a k on sp iracje, na id ee poruszające u m y sły i n a brak szk ół w y ż s z y c h ...11

N ajw y raźn iej jed n a k w ypow iedział się w autobiograficznych w spom nieniach pozostaw ionych w rękopisie:

8 A. P ó ł k o z i c [A. N i e w i a r o w s k i ] , K a r t k i z n i e w y d a n y c h p a m i ę t ­ n ik ó w . E c h o , 1877, nr 38. 9 K. B r z o z o w s k i , O L e n a r to w i c z u . (Z w ła sn y c h w sp om n ień ). P r z e ­ w o d n i k N a u k o w y i L i t e r a c k i , X X I, 1893, s. 1134. 10 T am że, s. 1135. “ G a z e t a N a r o d o w a , 1893, n r 37, z 15 II.

(7)

B y ł to czas k on sp iracji i n ad ziei p ow stania, na które przygotow u jąc się p isa łe m p iosen k i p ierw sze, do których m u zykę d orabiał koch an y mój p rzyjaciel, ś.p. Ign acy K om orow ski, i tak ow e u za u fan ych p rzyjaciół, jak pp. S k im borow icze, B u d ziło w icze i inni śp iew yw ał. N u ty te b y ły w yborne, szczeg ó ln ie do p io sen k i o k ow alu:

Kuj, kow alu , kuj, B oć to zw yczaj tw ój, A ż przekują nasze m łoty

Te k o p iejk i w polsk i złoty, K uj, kow alu , k u j ! 12

N iew ątpliw ie tow arzyszył Lenartow icz przy ty m i innym zbie­ raczom m ateriałów folklorystycznych w ich w ycieczkach po k raju . Że jed n ak jego rola m ogła być przy ty m taka, jak a przy stała uczest­ nikom przygotow ań rew olucyjnych, pozw ala dom yślać się w zm ianka w opow iadaniu L enartow icza przytoczonym przez M arię W alewską, kiedy w spom niał o przeprow adzonej u niego w m ieszkaniu rew izji, „gdy był skrom nym urzędnikiem i gościem u E n tu z ja ste k “ : „w tedy rew izję robiono, w szystko przetrzęsiono, n a w e t siennik spod łóżka“, a specjalnie u k ry te szufladki w kanapie, „gdzie się chow ały p a trio ­ tyczne odezwy, niecenzu raln e p ap iery i u tw o ry “, uszły uw adze agen­ tów policji paskiew iczow skiej 13.

W ojciech K orneli S ta ttle r 14 łączy podróże L enartow icza z w y p ra ­ w am i badaw czym i O skara K olberga „dla zbierania pieśni ludow ych“ . Jakoż n iek tó re tra sy w y p raw zasłużonego ludoznaw cy m ogą się po­ k ryw ać ze szlakam i m łodego poety. Je śli K olberg pow róciw szy w r. 1840 z Białej Rusi rozpoczął swoje w ędrów ki nasam przód od okolic bliższych W arszawie, a po w ydaniu sw ych pierw szych Pieśni

lu d u polskiego rozszerzył w r. 1842 zasięg te ry to ria ln y w ędrów ek

zw iedzając m. in. okolice K rakow a, po czym w r. 1843 pow tórnie ruszy ł do G alicji chodząc po ziem i krakow skiej, Podgórzu beskidzkim , P od halu i Śląsku, zanim od r. 1844 znów zacznie przem ierzać siedziby K urpiów , to p rzy n ajm n iej trz y regiony: Mazowsze podw arszaw skie, okolice K rakow a i te re n y daw nych puszcz kurpiow skich — m ogły widzieć czasem poetę i ludoznaw cę w ędrujących społem. B rak o tym

12 B ibl. P A N w K rak ow ie, rkps 2084.

13 M aria z P r z e ź d z i e c k i c h W a l e w s k a , P olacy w P a r y ż u , F lo ­

r e n c j i i D reźnie. W arszaw a 1930, s. 95— 96.

14 W. K. S t a t t l e r , P r z y p o m n ie n i e s t a r y c h znajom ości. K ł o s y , 1873, n r 435.

(8)

60 J A N N O W A K O W S K I

jed n ak ściślejszych danych — poza ową w zm ianką u S ta ttle ra o po­ znaniu L enartow icza „za pierw szy m jego przybyciem do K rakow a" w łaśnie z K olbergiem , kiedy to poeta przyszedł do m alarza w prost po zw iedzeniu W aw elu. Ale L enartow icza zaw iodły kroki jeszcze da­ lej — d!o W incentego Pola, praw do po do bn ie 'do jego M ariipola mięidzy Bieczem a G orlicam i. Pam ięć tego sp o tk a n ia u trw a lił poeta w W ier­ szu W in c e n te m u P o lo w i:

G dym za w ęd ro w a ł raz p ierw szy do C iebie [...] Do tw ojej p iersi g a rn ą łem się m łody,

A k to ja taki, ty ś się i n ie p y ta ł [...] I brat ci p rzy szed ł na sp oczyn ek krótki, B ied n y, p o sta w ą ni sło w em n ie b ły s k a ł...15

Na p y ta n ie o chronologię odpow iada ty lk o M é y e t16, p o dając ro k 1842. W w ierszu L en arto w icza z n a jd u je się i w skazów ka chrono­ logiczna. Jeśli w spom ina:

N ie d ru k ow an ą jeszcze P ieśń o ziem i T yś m i odczytał, n a jlich szem u z gości...

to sp o tk an ie m usiało n astąp ić n a jd a le j w r. 1843 (roku w y d an ia Pieśni

o zie m i naszej w Poznanjiu). Nie ry zy k u ją c hip otez co dio ściślejlszych

p rzy czyn ta k dalekiej w y p ra w y „ b ra ta " Teofila w s tro n y w schodnie Galicji, p rzy po m n im y tylko, że w 'w arszaw skim k ręg u k o n sp iracji

P ieśni Ja nusza n ależały w ty m czasie do p odstaw ow ej le k tu ry p a ­

trio ty czn ej, i to, że p rz e n ik n ę ła tam ju ż p rze d sierp n iem 1843 Pieśń

o zie m i naszej 17. W arto p rz y ty m zaliw ażyć naw iasem , że jed en

z u tw o ró w Pola drukow ano jeszcze w r. 1844, obok Na Gople w nocy B erw ińskiego, w „piśm ie zbiorow ym " Ż y w i ę , najb ard ziej w y­ su n ięty m w sw ym rad y kalizm ie organie lew icy dem okratycznej.

Czy L enartow icz b y ł w ted y rów nież na Podh alu i w T atrach, dotąd nie wiadom o. K asprow icz w sw ym stu d iu m tw ierd z i o nim stanow ­ czo, iż „nie znał P o d h ala" 18. T w ierdzi zaś ta k z pow odu jego w iersza

S trzelec 19, tłum acząc zjaw ienie się te m a tu tatrzań sk iego w pływ em

W ójcickiego, k tó ry w K lechdach „pom ieścił podanie ludow e o ska­

15 P rzesła ł go z R zym u w roku 1856. Druk. w P oezja ch. P oznań 1863. 16 L. M é y e t , N ie zn a n e l i s t y Pola. K u r i e r W a r s z a w s k i , 1907, nr 183.

17 Por. B r z o z o w s k i , op. cit.

18 J. K a s p r o w i c z , L i r y k a T eofil a L e n a r to w i c z a . P a m i ę t n i k L i t e ­ r a c k i , IV, 1905.

(9)

łach n a d M orskim Okiem, w śród k tó ry c h rozgryw a się tak że akcja Lenartow iczow skiego S trzelca “ 20. Czy jed n ak zbieżność tem atyczna, której nie m a po trzeb y przeczyć, w yklucza osobiste przeżycie przez poetę k ra jo b ra z u tatrzań sk ieg o 1? N ie znam y w każdym razie żadnego stw ie rd z en ia ze s tro n y L enartow icza, że n ie był w T atrach, n a to ­ m iast w łaśn ie w spom niany wiertsż u d erza na tle ów czesnej tw ó r­ czości m łodego p o ety konk retn ością opisu. Je śli n a w e t nie d o ta rł isto tn ie do M orskiego Oka, nie były m u obce c h a ra k te ry sty c z n e ele­ m e n ty p ejzażu 'wysokogórskiego. W iersz —■ dziś m ało zn an y — za­ czyna się bow iem tak :

C zarne, spokojne p atrzy M orskie Oko, Góry go [!] w koło obsiadły;

A na gór szczytach, daleko, w ysoko, D eszczow e chm ury opadły.

N ad b rzegiem sta w u k am ien ie sterczą, Ś w ierk o w e zielen ią lasy,

A pod sk a ła m i ogn isk a skw ierczą, P rzy ogniu siedzą juhasy.

N iżej po dołach z szum em się w ali, S p ien ion a rzuca się w oda,

D ziarska ja k dusza ow ych górali, G dy w n ich zak ip i k rew m ło d a ...21

N ajzupełniej tra fn ie i w iern ie odtw orzone elem enty otoczenia jeziora, z zachow aniem ich w zajem nego układu, z d ają się d o g o d z ić bezpośredniego przeżycia. T en je d e n Z p ierw szych w naszej poezji utw o ró w pośw ięconych M orskiem u Oku m ożem y zapew ne dopisać do niew ielkiej liczby śladów w ędrów ek L enartow icza po ówczesnej G alicji. U jęty w form ę n a rra c ji w pierw szej osobie o pobycie w śród górali („Więc p rzy ognisku iusiadłem z niem i: Jed en n a ogień n a k ła ­ dał, A sta ry ju h as leżąc n a ziem i Różne m i w ieści p o w iad ał“), m oże wiązać się rów nież z czasem w y praw y do Pola, k tó ry zresztą odbyw ał „w 1. 1840— 1844 w ycieczki n aukow e w T atrach i B eskidzie“ 22, „robił częste w ycieczki na hale i szczyty, poznał dobrze i pokochał biednych, lecz dzielnych i śm iałych m ieszkańców górskich“ — jak to u jm u je C h m ielo w sk i23, mogąc się zresztą w tym odwołać do Pola Obrazów

20 K a s p r o w i c z , L i r y k a Teofila L e n a rto w ic za , s. 152. 21 T am że.

22 K o r b u t , L it e r a tu r a pols ka, w yd. 2, t. 3, s. 115.

23 A l b u m bio grafic zne z a s łu ż o n y c h P o la k ó w i P o le k w i e k u X I X. W arsza­ w a 1901— 1903.

(10)

62 J A N N O W A K O W S K I

z życia i podróży (1846). Nie należy przeoezać i takiego ślad u do­

św iadczeń L enartow icza sp rzed ro k u 1844. Że dośw iadczenia nie b y ły pozbaw ione niepokojów , m oże w skazyw ać i znam ienne zakończenie

Strzelca w estchnieniem : „D aj, Boże!“, gdy go sta ry góral uspokaja

m ówiąc, iż — nie zginie.

W racając do to k u głów nych w yw odów i zaznaczając zatem , że spotkanie z P olem nie przeczy poruszaniu się L enartow icza w g ran i­ cach sieci pow iązań spiskow ych i szlaków w ędrow nych em isariuszy Stow arzyszenia L u d u Polskiego czy C en tralizacji T ow arzystw a D e­ m okratycznego Polskiego — podobnie ja k stanow czo pośw iadczone w relacjach w y p ra w y „m azow ieckie“ z R om anem Zm orskim , nie­ w ątp liw ie czynnym u czestnikiem przyg oto w ań rew o lu cyjn ych w k ręg u ideow ego oddziaływ ania E d w ard a D em bow skiego p rzed r. 1844 — ro zp atrzm y p ierw szy niezaprzeczony fak t u czestnictw a poety w k a ta stro fie ty ch przygotow ań.

P y ta n ie o ucieczkę L enartow icza z W arszaw y z n ajd u je w istn ie­ jący ch m ate ria ła c h i opracow aniach biograficznych odpowiedź zrazu dziw nie pogm atw aną. Sam a u to r Laokoona nie objaśnia nigdzie ściśle tej daty, a ogólniejsze in form acje z jego stro n y k ie ru ją p rzy ­ puszczenia czytelnika w stro n ę ro k u 1848. Podobnie drukow ane w spom nienia in n y ch i rela cje z drugiej rę k i w skazu ją ro k W iosny L udów jako czas ro zstan ia się L enartow icza ze ściślejszą m azow iecką jego ojczyzną. Z auw ażm y p rz y tym , że w e w szystkich biograficznych kom pendiach, do jak ic h pierw szy m ru ch em rę k i sięga polonista, p a n u je zastan aw iający chaos w zakresie chronologii „w yjść na em i­ g ra c ję “ w iększości pisarzy — spiskow ców środow iska bliskiego L e­ nartow iczow i. Poszukiw anie p rzesłan ek w d atach z biografii Z m or- skiego, Brzozowskiego, B alińskiego i sam ego L enartow icza — w ta ­ kich podręcznych opracow aniach, ja k A lb u m zasłu żo n ych P olaków

i P olek X I X w ie k u , S to lat m y ś li polskiej, L itera tu ra polska K o rbu ta

i P olski sło w n ik biograficzny — w prow adza do la b iry n tu , gdzie są zap raw dę „ścieżki m y ln e “.

Złośliw e zestaw ienie w szystkich tw ierd z eń i sugestii, z któ ry ch m ożna b y w nosić o dacie ucieczki L enartow icza z K rólestw a (i to w łącznie z jego w łasn y m i późniejszym i w ypow iedziam i), m usiałoby doprow adzić poszukującego o bjaśnienia do w niosku n ajzu p ełn iej nieoczekiw anego: że ucieczka ta przypadała... na w szystkie kolejne lata, ile ich było m iędzy r. 1843 a 1848 w łącznie (chyba ty lk o z w y ­ jątk ie m r. 1845). O statecznie jed n a k pow ażna w ątpliw ość dotyczy „ w y b o ru “ dwóch ty lk o dat: 1848 czy 1843? W ątpliw ość zresztą b y n a j­

(11)

m niej nie bagatelna. P odjęte badanie źródłow e m usi doprow adzić do w niosku jeszcze bardziej zaskakującego: obydwie d aty są uzasad­ nione, lecz każda z nich m a w istocie swej treść odm ienną.

W relacjach d rukow anych rok 1843 w skazało po raz pierw szy — i to z dokładnością do dnia (18 sierpnia) — w spom nienie K arola B rzo­ zowskiego 24. W idocznie z b rak u innych potw ierdzeń zlekceważono to w spom nienie w spółtow arzysza ucieczki „biednego M azurzyny“, p rzy ­ puszczając w nim , być może, istn ien ie łatw ego do przyjęcia błęd u drukarskiego. Uczyniono tak m im o nacisku ze stro n y n a rra to ra . Brzozowski bow iem podkreślił: „Podobna data przez całe życie leży w pam ięci!“ I jeszcze: „Tak to przed laty pięćdziesięciu z T eofilem żegnaliśm y ojczyznę“ 25.

P om ijając różne tw ierdzenia, k tó ry ch rozpatrzenie w prow adzi­ łoby w dodatkow e zawiłości, zatrzym ajm y się przez chw ilę p rzy orzeczeniu Grochowskiego, k tó ry — kto wie, może w sensie zaszyfro­ w any m — dowodził: „P rzyszły lirn ik ludu robił wycieczki na wieś, n a w e t w lecie 1843 przez blisko 4 m iesiące podróżow ał po ziem iach polskich w A u strii i P ru sie c h “ 26. Zauw ażm y p rzy tym hipotetycznie, że m ogły tu ulec połączeniu dw ie spraw y: w cześniejsza w y p raw a do G alicji i następn ie przejście do zaboru pruskiego. W racając zaś do relacji Brzozowskiego, ucieczka Lenartow icza z Brzozowskim i Z m or- skim składała się z n astępu jący ch ogniw kolejnych: 18 sierpnia 1843 Brzozowski został zaalarm ow any przez przybyłych do W yszkowa „w iejską jedn o ko n k ą“ L enartow icza i Zmorskiego, k tó rzy „pod pło­ tam i się przesu n ąw szy “ oświadczyli, „że trzeb a uciekać, jeśli [się] cy tadeli i jej przyjem ności zasm akow ać“ nie chce. P rz y ty m Brzo­ zowski napom yka w swej relacji o potrzebie „ujścia czujnej pogoni“. D alej: naty ch m iast ru szyli w drogę do wsi Rząśnik. T am tejszy chłop (przechow ujący w lesie strzelbę) udzielił im pomocy. Przeszli teraz przez B iałą Puszczę kurp iow ską i — gdy „poczciwi podali ich poczci­ w y m “ — p rzep raw ili się ry b ack ą łodzią przez N arew . Przem knąw szy

24 B r z o z o w s k i , op. cit., s. 1139.

25 Ta m że. N ieu fn o ść zaznaczyła się nie tylko w biografii L enartow icza. O Z m orskim K o r b u t (w yd. 2, t. 3, s. 440) podaje: „W r. 1843 (czy w r. 1844) o p u ścił Zfm orski] W arszaw ę i w y jech a ł za gra n icę“. O B rzozow skim ( t a m ż e , s. 343—344): „W sierp n iu r. 1848 u ciek ł w raz z L en artow iczem z W arszaw y do P rus. (W edług innej w e r sji opuścił kraj w e w rześn iu 1843 r. i do r. 1848 p rze­ b y w a ł w P ozn ań sk iem [...])“. P o lsk i s ł o w n i k b io g r a ficz n y zn alazł in n e w y jśc ie z trudności pisząc o B rzozow skim : „M łodo opuścił kraj w raz z p rzy ja cielem L en a rto w iczem “.

(12)

€1 J A N N O W A K O W S K I

się koło „niebezpiecznej 'dla n ic h “ O strołęki zbiegow ie p rzeszli przez M yszyniec i po pożegnaniu z ostatn im przew odnikiem — K u r­ piem — nocą z 23 na 24 sierp n ia przekroczyli granicę K rólestw a z P ru sam i W schodnim i. Rozpoczęła się w reszcie w ędrów ka m iędzy Działdow em a B rodnicą. Tam , po epizodzie z „dziadem “ — M azu­ rem z Prus, na k tó ry m L enartow icz spróbow ał sw ych zdolności ag ita­ cyjnych, aż ów oświadczył: „a toż i ja Polak, choć lu te ra k “ — n a ­ stąpiło spotkanie z ziem ianinem W ybickim , a po gościnie u niego oraz sk on tak to w an iu się z n iejak im i S ulerzyckim i i Kossow skim i zbiegow ie zostali w y p raw ien i „z listam i reko m en d acy jn y m i“ dyliżan­ sem do Poznania, gdzie „z całą serdecznością“ zajął się nim i Jędrzej M oraczewski.

Późniejsze opracow ania, nie m ogąc się obronić p rzed p lasty k ą i szczegółowością n a rra c ji Brzozowskiego, p rzyjm o w ały na ogół opo­ w iedziany pow yżej p rzebieg ucieczki, w iązały ją jed n a k n ad al z r. 1848, nie bacząc na to, że przecież Z m orski w połowie r. 1847 zaw arł był ślub z T eklą Parczew ską z w ielkopolskiego Osieka, a w lipcu 1848 — po bytności w Belgii i F ra n cji — spotykał w D reź­ nie Słowackiego, Brzozow ski zaś „bił się w pow stan iu poznań­ sk im “ 27, m usiał w ięc z w iosną r. 1848 być ju ż w W ielkopolsce. Jak że zatem m ógł L enartow icz uchodzić razem z nim i w sierpniu, po w y­ gaśnięciu rew o lucji w ielkopolskiej 1848 roku? D odajm y, że W łady­ sław Kosiński, u którego B rzo zo w sk i28 m iał przebyw ać po przejściu do W ielkopolski, b ył ciężko ra n n y w bitw ie pod M iłosław iem 29, co niew ątpliw ie jakoś m usiało tę spraw ę kom plikow ać.

Zaznaczona w odniesieniu do ty ch czasów m ilkliw ość L en arto w i­ cza — połączona ze zrozum iałym zresztą brakiem m ateriałów , zw łasz­ cza epistolarnych, pochodzących w p ro st z om aw ianego o kresu — w ciąż u tru d n ia pow ołanie się na ośw iadczenie sam ego poety. P rz y ­ n a jm n ie j ogólne po tw ierd zenie swej w iarygodności zn a jd u ją re la ­ cje Brzozowskiego w liście L enartow icza z F lorencji. Tak w spom ina tam m. in. czasy daw nej przyjaźn i:

Za p io sen k i n ie m ogę ci inaczej ja k p io sen k ą się odw dzięczyć, w y d o b y ­ w a m ją przeto z m ojej tu łaczej k a le ty i zabieram się do czytan ia, a ty, sta ry druhu, po d aw nem u, ja k to b y w a ło w m a zo w ieck ich lasach, w szk o­ le m arym on ck iej, w czasie k ilk u d z ie sią t m ilow ej podróży bosej po rozpa­

27 Por. P o ls k i s ł o w n i k b io grafic zn y. 28 Tam że.

29 S. K i e n i e w i c z , W i e lk o p o l s k a i P r u s y Z a ch o d n ie w latach 1846—

(13)

lo n y ch p iask ach i n a parysk im podstrychu, nakładaj fa jk ę (trutkę w s z e l­ kiej b iedy) [...] i słuchaj...

List kończy zdanie: „Obyśm y, jak w yszli razem , razem w rócili do dom u“ 30.

Na szczęście m ożna znaleźć inne, w ażkie potw ierdzenie w m a­ teriała ch rękopiśm iennych, dotąd jakoś przeoczonych. Przytoczym y tu ta j list jednego z bliskich Lenartow iczow i W ielkopolan, Adolfa M alczew skiego z Trzem eszna, osobistości w cale w dziejach poznań­ skich przygotow ań pow stańczych znacznej. Czytam y:

P rzecież to ja m ia łem to szczęście uściskać T w oją dłoń p ierw szy na w ie l­ kop olsk iej ziem i, k ied y ście p ierw szy raz n a nią w stą p ili z K arolem B rzo­ zow sk im i R om anem Z m orskim . B y ło to w roku p ew n ie 42 lub 43; k ied yś w ra ca ł do W arszaw y, zn ów m ia łem to szczęście żegnać Cię, k ied yś z m ego dom u z S trzyżew a w yjeżd żał. P rzezn aczen ie chciało, że i drugą razą z m ego dom u w y jeżd ża łeś na em igran tk ę [...]. L andrat Cune m iał rozkaz areszto­ w a n ia C ię i o d sta w ien ia Cię do B erlina, ale na sw oją od pow iedzialność tego n ie zrobił. P rzy jech a w szy do domu b y łem ja k grom em rażony. P o je ­ ch a łem za Tobą do B erlina, aby znów coś zrobić. N ie ch ciałeś żad n ych kroków , znudzony cią g ły m p o lo w a n iem na C iebie tych m am elu k ów na ż o ł­ dzie m osk iew sk im . C ały w ieczór ostatn iego w id zen ia się p rzeb yliśm y u m nie w h otelu w B erlin ie pod L ipam i w trójkę, bo b yła m oja żona. O pow iada­ łeś nam , jak zacn y W er sądząc, że n ie m asz p ien ięd zy na drogę, ofiaro­ w a ł Ci 100 talarów (których n ie p r z y ją łe ś)...31

In te resu jąc a nas tu przede w szystkim pierw sza część listu — d ru g a dotyczy ju ż w ydarzeń z końca r. 1851 — zn ajd u je p o tw ier­ dzenie i szczególnie w ażne uzupełnienie w innym liście M alczew­ skiego. Zaczyna przytoczeniem w iersza L enartow icza W drodze. Od słów:

K ied ym raz p ierw szy do ch a t w a szy ch w ch od ził W onym poznańskim n aszym W ielkopolu,

Grób m i żaden tam drogi n ie przegrodził...

do słów:

Z n ik im się n ie znam , n ie w iem , kto zacz oni; N ik t m nie n ie w oła i n ik t m nie n ie słucha. A przyjść tak, obcy, to n iech Pan B óg broni: C złow iek bez druha to jak b y bez ducha...

30 B ibl. O ssolińskich, rkps 6524. D a tę 1843 dla p ierw szej u cieczk i L en a rto ­ w icza przyjm u je rów n ież M i k u l s k i (op. cit., w yd . 2, s. 397), uznając na s. 387 p e łn y w alor rela cji B r z o z o w s k i e g o .

31 B ibl. P A N w K rak ow ie, rkps 2028, t. 4, k. 203. L ist je s t bez daty, p isa ­ n y p raw dopodobnie m ięd zy r. 1880 a 1884.

(14)

66 J A N N O W A K O W S K I Potem zw raca się do poety:

Otóż to n ie praw da, B ratk u T eofilu , bo m asz jeszcze druha w W ie lk o - p o lsce — A d olfa, k tóren p ie r w sz y w W ielk op olsce u ścisn ą ł d łoń T w oją. K ied y ście sta n ę li w B a zarze w P ozn an iu , szep n ą ł m i ów czesn y k lu czo w y zam oysk i: „Trzech p an ów p rzy b y ło cich aczem z W arszaw y“ — Ty, K arol B rzozow sk i i R om an Z m orski. P o sła łem zaraz po n ajb liższych : b y li to W ład ysław K o siń sk i i B ro n isła w D ąbrow ski, obydw aj sy n o w ie jen era ­ łó w L egionów . P o k ilk u m iesięczn y m p ob ycie u n a s w ra ca łeś zn ów do* W a r sz a w y 32.

Oprócz zatem ostatecznego już chyba teraz stw ierdzenia fak tu w spólnej ucieczki L enartow icza z B rzozow skim i Zm orskim w sierp ­ niu 1843 i oprócz in fo rm acji — bardzo istotnej — o pow rocie L e n a r­ tow icza po p ew n y m czasie do W arszaw y, gdzie (zapewne po otrzy ­ m an iu dostatecznych w iadom ości o tym , że bezpośrednie zagrożenie m inęło) rozpoczął d rugi okres swego udziału w życiu jaw ny m i nie­ jaw n y m stolicy K rólestw a, m ożem y jeszcze uzyskać dodatkow e ośw ietlenie w y d arzeń i c h a ra k te ru zaangażow ania m łodego poety.

K a ta stro fa ru c h u spiskow ego la te m 1843 dotyczyła centralnego ośrodka przygotow ań rew o lu cy jn y ch w K rólestw ie. Wiadomo, że w y ­ przedziła ją o n iew iele dni w y p ra w a D em bow skiego do zaboru p ru ­ skiego dla sko n tak to w an ia się z tam tejszą lew icą spiskow ą w celu zdynam izow ania p rac przygotow aw czych do w y buch u powstania.. W skutek rozpoczętych w łaśnie w K ongresów ce aresztow ań, w zw iąz­ ku z deko n sp iracją c e n tru m spiskowego, D em bow ski już do K ró le­ stw a z w y p raw y nie wrócił. Czas w yjścia D em bow skiego z K rólestw a m usiał być bardzo bliski d n ia ucieczki trzech m łodych poetów , skoro w ym knięcie się „czerw onego k asztelan ica“ łączono z ucieczką Zm or- skiego 33.

Na pew ien czas przed ty m eksodusem m iało się zresztą odbyć spotkanie D em bow skiego — w H otelu R zym skim w W arszaw ie — z W ilkońskim i, Żm ichow ską, Skim borow iczem ... i Zm orskim . Nie w y d aje się chyba ulegać w ątpliw ości istn iejący w ty m czasie k o n tak t k o n sp iracyjn y m iędzy D em bow skim a Zm orskim . W tak im „kon­ tek ście“ nazw isk i w y darzeń pozycja L enartow icza staje się zatem lów nież dość w yraźna.

32 W tym że rkpsie, k. 220. L ist rów n ież bez daty, z r. 1883 lub 1884. „K lu­ czow ym za m o y sk im “ n a zy w a M a l c z e w s k i zap ew n e A dam a T ytu sa D zia - ły ń sk iego.

33 Np. P au lin a W i l k o ń s k a pisała: „w dni k ilk a n a śc ie p o tem D em b o w ­ sk i i Z m orski p o p ch n ięci na tu ła ctw o z o sta li“ (Moje w s p o m n i e n i a o ż y c i u t o w a ­

(15)

W arto jed n ak w odniesieniu do L enartow icza zwrócić się jeszcze do innego ogniwa skojarzeń niż skojarzenia tylko w k ręg u nazw isk utrw alo n y ch w dziejach rew olucyjnego piśm iennictw a. L enartow icz b y ł nie ty lk o początkującym poetą; był w tym czasie, jak zawsze póź­ niej podkreślał, rów nie początkującym kancelistą w cen traln ej in ­ sty tu c ji ówczesnego sądow nictw a cywilnego w K rólestw ie: w Sądzie

N ajw yższej Instancji. K a ta stro fa sierpniow a r. 1843 w iązała się z w targn ięciem śledztw a w głąb sieci spiskow ej, organizow anej przez ludzi z tego w łaśnie środow iska — środow iska jurystów , gdzie p r a ­ com k o nspiracy jn y m przew odzili: asesor sądow y G erw azy Gzowski i adw okat cyw ilista W ładysław W ięckowski. Dzw onkowski pisze:

„D alecy od doktryn p rzew rotn ych i rad yk alizm u “, h ołd ow ali um iark o­ w an iu i cichej propagandzie. P ropaganda ta b yła jeszcze w zalążku, gdy p rzeciw sta w ili się im m łodzi, n iecierp liw i, którzy pod przew od em K. (K ar­ p iń sk iego) 34 dążyli do n atych m iastow ego w ybuchu. P rzem ogli oni nad u m iark ow an ym i i przep row ad zili m ian ow an ie rew o lu cy jn y ch k iero w n ik ó w w okręgach. P rzy tej czyn n ości zw iązek został odkryty w końcu sierp n ia 1843 r. i cytad ela w arszaw sk a zap ełn iła s i ę 35.

N astępnie dodaje:

K on sp iracja k on cen trow ała się g łó w n ie w W arszaw ie i L u b lin ie i ob ej­ m ow ała p rzew ażn ie u rzędników , a poza tym k ilk u adw okatów , czterech czy p ięciu o b y w a teli ziem sk ich i dw óch rzem ieśln ik ów .

R zem ieślnikom zresztą pośw ięcał w łaśnie wiele uw agi D em ­ bowski.

Nie w dając się znów w ryzykow ne hipotezy (choć ro zp atru jąc dzieje konspiracji często błądzim y tylko w pobliżu hipotez) m usim y jed n a k zauważyć, że L enartow icz m ógł się znaleźć w strefie bezpo­ średniego zagrożenia w ty m w łaśnie środow isku. Późniejsza działal­ ność polityczna poety, o czym jeszcze będzie mowa, może w skazyw ać filiacje z poczynaniam i w szczętym i w śród sądow ników (spraw y z la t 1847— 1848). W każdym razie nie wyłączone, że w sierp n iu 1843 L enartow icz znajdow ał się w punkcie przecięcia dwóch linii n ależą­ cych do tej sam ej sieci.

R elacja M alczewskiego posiada i tę w artość, że bliżej określa poznański „adres polityczny “ sierpniow ej w ędrów ki L enartow icza.

34 A lek san d ra K arpińskiego, rów n ież adw okata lu b elsk iego.

35 W. D z w o n k o w s k i , N a m a r g in esie m o n o g r a fii o ruchach r e w o l u c y j ­

n y c h w K r ó l e s t w i e K o n g r e s o w y m w latach 1835— 1845. M y ś l W s p ó ł ­ c z e s n a , III, 1948, nr 11— 12.

(16)

6 8 J A N N O W A K O W S K I

Je śli M alczew ski i K osiński należeli wówczas do „najbliższych“, k tó ry c h kolejno zaw iadom iono o p rzyb yciu uchodźców, to fa k t ten w iąże pierw sze dni p o b y tu L enartow icza w P oznaniu z cen traln y m środow iskiem lew icy b urżu azy jn o -d em o k raty czn ej K om itetu P o znań­ skiego. W ładysław a Kosińskiego, k tó ry był p rzy jacielem H en ryk a K am ieńskiego, i A dolfa M alczew skiego — podobnie ja k i M ikorskie- go, którego L enarto w icz często później w swej korespo nd encji wspo­ m in a ł — E d w ard D em bow ski (po K am ieńskim ) u p a trz y ł w śród zwo­ len n ik ó w K o m itetu dla in filtra c ji w łasnego p ro g ram u działania.

D em b o w sk i za p om ocą Z w iązk u P leb eju szy sza ch o w a ł b u rżu a zy jn o -d em o - k ra ty czn y K o m itet P ozn ań sk i i jed n o cześn ie ra d y k a lizo w a ł tak że n iek tó ­ r y ch z w o le n n ik ó w K o m itetu 3e.

W łaśnie osoby w yżej w ym ienione.

Od c h w ili p rzyjazd u D em b o w sk ieg o do P ozn an ia oraz zn aczn ego n a p ły w u c zło n k ó w S to w a rzy szen ia L udu P o lsk ieg o , tęp io n y ch przez p o licję p a sk ie- w iczo w sk ą , która w p a d ła n a śla d y p oszczególn ych o g n iw k on sp iracji, p le - b e js k o -lu d o w y n u rt re w o lu c y jn y u le g ł tu p o w a żn em u n a tężen iu i ak­ ty w iz a c ji 37.

W praw dzie p rzy ja zd D em bow skiego do sam ego Poznania n a stą ­ p ił p ó łto ra m iesiąca później, w ięc w spom niany proces jeszcze się nie był rozpoczął, n iem niej in teresu jąco w y pada zestaw ienie tych faktów , gdy w śród ow ych „tępionych przez policję paskiew iczow - s k ą “ m am y ju ź praw o w idzieć L enartow icza, wchodzącego w orbitę ta k ic h w łaśnie ko ntak tó w . W B azarze poznańskim , gdzie nasam przód s ta n ę li uchodźcy, m iał sw oją siedzibę księgarz W alenty Stefański, założyciel Z w iązku P lebejuszów . Je śli zaś ta k serdecznie zajął się w reszcie L en arto w iczem Ję d rz e j M oraczew ski, jeśli poeta u zna­ kom itego h isto ry k a i działacza b u rżu azyjn o-dem o k ratyczn ego w Po­ z n a n iu praw dopodobnie chw ilow o zam ieszkał, to ju ż na praw ach lu ź­ nego tylko sk o jarzen ia n ad m ień m y m im ochodem , że D em bow ski po p rzy b y ciu do tego m iasta zam ieszkał „o trz y dom y od M oraczew- sk ich 38“.

N iew iele, b ardzo n iew iele zn a jd u jem y realnych, k o n k retn y c h śla­ dów tego epizodu w życiu „biednego M azu rzyn y “ , i w znacznej m ie­ rze jesteśm y — a p raw dopodobnie i będziem y — zdani na p rzy p usz­

36 B. Z a k r z e w s k i , Z d z i e j ó w w a l k i o id eo lo g ię d e m o k r a t y c z n ą w P o ­

zn a n i u w la tach 1830— 1850. P r z e g l ą d Z a c h o d n i , IX , 1953, n r 6— 8, s. 289,

37 T am że, s. 287.

(17)

czenia zn ajd ujące jed y n ie gdzieniegdzie oparcie w „d o k u m en tacji“ . Można sądzić, że gru n to w n e zbadanie m ateriałó w archiw aln ych zw ią­ zanych z życiem innych osobistości (np. w spółtow arzyszów w ędrów ki Lenartow icza; w raz z u stalen iem w reszcie odpow iedniej chronologii) dorzuci jak ieś dalsze uzupełnienie.

Ale je s t jeszcze jed en ślad, rów nież nie zauw ażony, choć w cale nie u tajo n y w pokładach m anuskryptów . Z estaw ienia bibliograficzne pism L enartow icza — przede w szystkim pracow ita, acz nie bezbłęd­ na, bibliografia Biegeleisena — d ają lokalizację p ierw o dru k ów m ło­ dzieńczych utw orów poety, z czego w ynika, że w lata ch 1841— 1842 podstaw ow ym odbiorcą jego poezji (od Jaskó łki do Szatana) b ył P r z e g l ą d W a r s z a w s k i Skim borowicza. Obok P r z e g l ą d u d ru ko w ały w iersze L enartow icza ch arak terysty czne w tym okresie „p a m iętn ik i“ ; więc w r. 1841 N a d w i ś l a n i n F illeb orn a (dru ­ kow ał w iersze: * * *, Dum ka), w r. 1843 finansow ana przez D em bow ­ skiego J a s k u ł k a Zm orskiego i Dziekońskiego (drukow ała w ie r­ sze: T ęsknota, W iersz na ta fli kam ien n ej, Dwa pogrzeby). W latach 1843— 1844 głów nym odbiorcą jego poezji staje się B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a 39.

Uszła przecież uw adze jeszcze jed na redakcja, k tó ra w ty m okre­ sie u dzieliła m iejsca poezjom L enartow icza. To T y g o d n i k L i ­ t e r a c k i . W k w ietn iu 1844, w dwóch kolejnych zeszytach d ru k o ­ w ał P iosnkę („Hej tam za góram i...“) i Chłopaka („Śnieżne lecą p u ­ chy...“). Oto więc now y ślad k o n tak tó w po ety -k o n sp irato ra ze śro­ dow iskiem poznańskim . W jakikolw iek bow iem sposób doszło do tego, że poezje ludow e (a te w łaśnie są ludow e — po takich, ja k

Szatan i W iersz... w pieczarach smętarza) m łodego pisarza d ostały

się w ręce red akto ró w czasopisma tak pięknie w dziejach polskiej ideologii dem okratycznej zapisanego, stw ierdzenie istn ien ia jeszcze jedn ej nici w iążącej L enartow icza z w ielkopolską lew icą — tym razem z W oykow skim i — pozostaje faktem .

W arto jed n a k zauważyć, że stało się to dokładnie w tym m om en­ cie dziejów T y g o d n i k a , kiedy zarysow ał się rozłam m iędzy jego red ak to ram i, g raw itu jąc y m i ku reform istycznem u egalitaryzm ow i chrześcijańskiem u, a rew olucyjno-dem okratycznym p ro gram em E d ­ w ard a Dem bowskiego. Co praw da, w iersze owe m usiały praw d opo ­ dobnie czekać, aż zakończy się znam ienna p rzerw a w działalności

39 Z aczyna Zło tą k a c z k ą w t. 3 z r. 1843, kończy O brońcą b o s k i m w t. 1

(18)

70 J A N N O W A K O W S K I

T y g o d n i k a L i t e r a c k i e g o . Je śli tak było, to czekały p rzy ­ n ajm n iej ponad trz y m iesiące. Za to Piosnka, um ieszczona na p ie rw ­ szym m iejscu, in icjo w ała n iejak o no w y etap dziejów pism a.

Nowy okres „czasów w arszaw skich “ L enartow icza zaczął się za­ tem jego p o w ro tem z W ielkopolski, z ostatniego schronienia u A dol­ fa M alczew skiego 40, k tó ry n a d a l będzie czynnie uczestniczył w r u ­ chu w yzw oleńczo-narodow ym — zapew ne gdzieś pod koniec r. 1843. W każdym razie w dziesięć dni po w yjściu z d ru k u zeszytu T y- g o d n i k a L i t e r a c k i e g o , w k tó ry m u kazał się w iersz C hło­

p a k 41, L enartow icz je s t n a pew no w W arszaw ie. Pośw iadcza to no­

ta tk a w p am iętn iczku K azim ierza Bartoszew icza, k tó ry zapisał spot­ k an ie z p o etą 18 k w ie tn ia 1844 na posiedzeniu red ak cji B i b l i o t e ­ k i W a r s z a w s k i e j 42.

N iew ątpliw ie n arzu ca się w ty m m iejscu re fle k sja n a te m a t b rak u śladów jakiegoś zakłócenia „ k a rie ry “ urzędniczej m łodego kancelisty czy p o d sek retarza w sądow nictw ie. M usim y oczywiście przyjąć, że L enartow icz u n ik n ął w niezn any nam sposób „skom prom itow a­ n ia “ w oczach policji paskiew iczow skiej. W spom nienie epizodu z n ie ­ u d an ą rew izją w jego m ieszkaniu dotyczy, być może, tego w łaśnie m om entu. P o e ta z a ta rł w idać ślady ucieczki ze Zm orskim , o czym zresztą i m y m ieliśm y okazję się przekonać śledząc zagubione tro p y niezłego w idocznie k o nsp irato ra.

Z resztą w ow ym — bądź co bądź polskim jeszcze — sądow nictw ie cyw ilnym nie m iano widocznie p re te n s ji o złam anie d yscypliny służ­ bow ej. K to wie, czy nie z ty m i okolicznościam i w łaśnie w iążą się często przez L en arto w icza w ypow iadane życzliw e opinie o kolegach i zw ierzchnikach z w arszaw skiej „S praw ied liw o ści“. Tak na p rzy ­ k ład w spom ina ich w liście do A gatona G illera:

P isz ę Ci tu, n ie w sp o m in a ją c o m o ich b iu ro w y ch b ied ach w W arszaw ie, żeb yś zn a ł m n ie b liżej. P o czciw y W ójcicki w y ro b ił m i, że m n ie prze­ n ie śli z k a n cela rii Sądu N a jw y ższej In sta n cji do K om isji S p ra w ied liw o ści na p od sek retarza; m ia łem w ó w cza s la t 22. M oi n a czeln icy lu b ili m nie i p suli. Z acn y W y czech o w sk i O nufry d a ł zapom ogę n a podróż w góry k arp ack ie d la p o ra to w a n ia zdrow ia, n ie c h m u B óg da n ieb o. B y ł to czci­ 40 M alczew sk i w m ajątk u pod T rzem eszn em fo lw a rk o w i sw em u n ad ał zn a ­ m ien n ą n a zw ę R acław ice.

41 U tw ór C h ło p a k u k azał się 8 k w ie tn ia ( T y g o d n i k L i t e r a c k i , V II, 1844, nr 2, s. 9). P o eta p rzed ru k o w a ł go p o tem z n ie w ie lk im i zm ian am i w cz. II

P o l s k i e j z ie m i. P ozn ań 1850.

42 K. B a r t o s z e w i c z , C z a s y w a r s z a w s k i e L e n a r to w i c z a . T y g o d n i k I l u s t r o w a n y , 1922, nr 10.

(19)

g o d n y starzec i w ie lu z ow ego czasu, tak i senator M inasow icz, P lich ta, P a sch a lsk i, a n a w e t K urnicki, dobrzy P o la cy i dobrzy b y li lu d zie, m niej lub w ięcej gorący, a le k och ający o jc z y z n ę 43.

B ezpośrednie przejście do oceny p atrio ty zm u od wdzięczności

za to, że go „lub ili i p su li“, daje dużo do m yślenia. W idocznie nie

baw iono się tam szczegółami, gdy chodziło o „pobłażanie“ naru sze­ niom porządku urzędniczego, spow odow anym spraw am i nie należą­ cym i do obowiązków lojalnego kancelisty. Podróże m ogły zresztą służyć i „poratow aniu zdrow ia...“

Nazwisko W y Czechowskiego prow adzi nas do W ójcickiego nie tylko w tej relacji. B ył to także p ro te k to r au tora K lechd. Ja k o dy ­ re k to r K om isji Rządow ej Spraw iedliw ości, otoczywszy i W ójcic­ kiego sw ą opieką zam ianow ał go w r. 1845 archiw istą głów nym i b i­ bliotekarzem Senatu, a następ n ie d y rek to rem d ru k a rn i przy tejże K o m isji44. W ójcicki osiadł n a stałe w W arszaw ie w roku 1843.

Nie wiadomo, czy znajom ość z głośnym folklorystą d atow ała się od czasów sprzed „ucieczki“, czy też Lenartow icz zetk n ął się w łaśnie z jego życzliw ością dopiero w tru d n y m m om encie pow rotu. W k aż­ dym razie zbliżenie pom iędzy nim i je s t ch arak tery sty czn e dopiero dla okresu po ro k u 1843. N ależy ono do zespołu sp raw określających fa k t niew ątp liw ej zm iany środow iska najbliższego L enartow iczow i po pow rocie do W arszawy.

Nie tylko o to chodzi, że w ielu dotąd bliskich opuściło K rólestw o. W cześniej już w y jech ał C yprian Norwid. Odeszli przecie Z m orski i Brzozowski. Żm ichow ska rów nież opuściła w r. 1844 zabór ro sy j­

ski. D em bow ski p rzestał bezpośrednio oddziaływ ać sw oją osobo­ wością na w arszaw skie środow isko nie tylko literackie. K a ta stro fa S tow arzyszenia L udu Polskiego, n iew ątpliw a dezorganizacja w szel­ kich poczynań spiskow ych, nie zakończona jeszcze ak cja re p re sy jn a — w szystko to w płynęło na osłabienie przede w szystkim ośrodków m yśli i działań postępow ych o ch arak terze bu rżuazy jno -dem o k ratyczny m i rew olucy jn o-d em o k raty czn y m w W arszawie. P u n k t ciężkości dzia­ łań rew o lucy jn ych przenosi naówczas stanowczo poza W arsza­ w ę — do W ielkopolski, do Galicji, a także na pro w in cję K rólestw a, gdzie rozw ija w tedy sw oją działalność Ściegienny, organizując Z w ią­ zek Chłopski. Z resztą w krótce -1— z końcem października 1844 —■ i ten spisek zostanie zdekonspirow any i now a fala carskich rep re sji

43 B ibl. Jagieł., rkps 7138. L ist z F loren cji 27 III 1882. 44 Z. G l o g e r w A l b u m bio graficznym ...

(20)

72 J A N N O W A K O W S K I

zaleje kraj. W ydaw ało się, że Paskiew icz m iał praw o zam eldow ać carow i w r. 1846: ,,W K rólestw ie P olskim p a n u je cisza“ 45.

„C isza“ to była w praw dzie pozorna. Po now ych przygotow aniach rew o lu cy jn y ch i now ych rep re sja c h w r. 1846, w okresie rew olucji krakow skiej, już na początku r. 1847 k o lejny em isariusz TDP, Józef W ysocki

zw ró cił się do p o zo sta ły ch w W arszaw ie na w o ln o ści czło n k ó w spisku r. 1846 o za ło żen ie now ej organ izacji sp isk ow ej, za p ośred n ictw em A n n y S k im b o r o w ic z o w e j46.

W racając do u ch w y tn y ch in fo rm acji o życiu L enartow icza m o­ żem y jed y n ie stw ierdzić, że na czas od r. 1844 p rzyp ada zbliżenie z W ójcickim , z tak im naciskiem podkreślane przez biografów . G ro­ chow ski tw ierd ził o L enartow iczu:

Od daw na, obok zajęć ob ow iązk ow ych , w ła sn ą p racą d op ełn iał szczu p łego zakresu w ia d o m o ści, ja k ie dała m u szkoła obw odow a. S zczęśliw y m zb ie­ g iem ok oliczn ości obok, w a rch iw u m S en atu , p racow ał autor K l e c h d staro­ ży tn y ch , k tó ry p o zn a w szy w L en a rto w iczu szczerą chęć k szta łcen ia się d ał m u p ieśn i ludu, d zieła Jan a K o ch a n o w sk ieg o i jeszcze starszy od tego, g łęb ok i zdrój —• B i b l i ę 47.

,,Ano nic, dalej, dalej, trzeba się uczyć i czytać, więc czytyw ałem po całych nocach do białego św itu “ 48 — potw ierdza później sam ów­ czesny a u to r w iersza Jan K ochanow ski, danego do dru k u w raz z K a­

liną w N i e z a p o m i n a j k a c h , now oroczniku na r. 1845, gdy

w A l b u m W a r s z a w s k i m — zebrany m sta ra n ie m W ójcickie­ go — ogłaszał w cyklu Z pieśni lu d u : Dwa dęb y oraz A nio ła i d zie w ­

czynę. J a k ju ż zaznaczyliśm y poprzednio, rok 1844 jest przed e w szy­

stkim rokiem najw iększego zbliżenia do B i b l i o t e k i W a r ­ s z a w s k i e j . Poza zestaw ieniem dan ych bibliograficznych p o tw ier­ dza to i cytow ana n o tatk a Bartoszew icza. M ożna przypuścić, że w p ro ­ w adzenie do tego środow iska zaw dzięczał W ójcickiem u, k tó ry też w sw ym w spom nieniu pow ołuje się n a udział L enartow icza w „śro­ dach w red ak cji B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j “, w k tórej L e­ narto w icz „już zam ieszczał u tw o ry sw oje i w iększych rozm iaró w “ 49.

45 Por. A. M i n k o w s k a , O rg a n iz a c ja s p i s k o w a 1848 roku w K r ó l e s t w i e

Po lsk im . W arszaw a 1923— 1925, s. 14.

46 T am że, s. 21.

47 G r o c h o w s k i , op. cit.

48 B ibl. P A N w K rak ow ie, rkps 2084.

(21)

Z nane są relacje o owych o tw arty ch zebraniach rozszerzonej re ­ dakcji B i b l i o t e k i . Dzięki toczonym dyskusjom i zw yczajow i analizow ania napły w ający ch do red akcji m ateriałów z różnych dzie­ dzin i o rozm aitym ch arak terze — często p rzy udziale autorów — m o­ gły one być dla młodego L enartow icza niezłą szkołą, w spom agającą go w uporczyw ym sam okształceniu i uśw iadam ianiu m etod w łasnej twórczości. Nie były one n ato m iast w żadnej m ierze szkołą m yślenia rew olucyjnego. J a k wiadomo, B i b l i o t e k a m iała c h a ra k te r eklek­ tyczny, nie posiadała zdecydow anej linii, do k tórej n ag inałab y w spółpracow ników , ale jeśli była w ty m liberalna, to o tyle tylko, 0 ile jej to przystało jako organowi... liberałów . W ydaje się, że owo w iązanie L enartow icza z B i b l i o t e k ą było an tid otu m na do tych­ czasowe „zbyt niebezpieczne“ k o n tak ty ideow o-polityczne poety, m o­ że św iadom ie stosow anym przez przyjaciół w rod zaju W ójcickiego, k tó ry zachw alając „podania z w iejskiego św ia ta “ nie zapom inał 1 o „staroszlacheckim z m odrzew iow ych dw orów “ 50, podsuw ając poe­ cie jednocześnie Biblię. Nie darm o w tak im zespole w spom nień w y­ stę p u ją u W ójcickiego i u dalszych spraw ozdaw ców w szystkie re la ­ cje o „gościnnych podw ojach zeb rań literackich, jak u W acław ów Łuszczew skich w ieczory poniedziałkow e, u Leona hr. Ł ubieńskiego niedzielne p o ra n k i“ 51.

Jakoż rzeczyw iście Bartoszew icz w ym ienia pod d a tą 20 g ru d n ia 1847 auto recy tację L enartow icza na — jak dodaje — „naw iasem m ów iąc m ocno przechw alonych w ieczorach u N iny Łuszczew skiej“ 52, pod d atą zaś 4 stycznia 1848 pisze o jego udziale w obiedzie u W il- końskich. Co praw da, skąd się m iał tam w ted y — ja k chce B arto ­ szewicz — w ziąć i Zm orski, będący w ty m czasie na dalekim w ojażu szlakiem em igracyjnym ? M niejsza z tym ; niew ątpliw ie jaw ił się tw órca pięknej K a lin y zarów no w strefie liberałów w arszaw skich, ja k n aw et w salonach kokietującej pseudopostępow ością arysto k racji.

Na szczęście tydzień m iał w ięcej dni niż wyliczone w „k arn ecie“ W ójcickiego. W jakieś dni sp otykał się L enartow icz z K ornelem U jejskim , k tó ry „w y b rał się w r. 1844 do W arszawy, gdzie poznał i pokochał L enartow icza, a potem zwiedził, m iędzy innym i, Czarnolas i Zwoleń, aby uczcić pam ięć K ochanow skiego“ 53. W strzym ując się

50 Tam że. 51 Tam że, s. 225.

52 B a r t o s z e w i c z , op. cit.

53 I. C h r z a n o w s k i , K o r n e l U jejs k i. Druk. w A l b u m bio grafic znym ..., t. 2, s. 161.

(22)

74 J A N N O W A K O W S K I

znow u od ryzykow nych hipotez, po dkreślm y tu ta j tylko zbieżność tego hołdu dla pam ięci p o ety z C zarnolasu ze w spom nianym już zw rotem L enartow icza do K ochanowskiego, u trw alo n y m pięknie w ogłoszonym w n e t p o tem w N i e z a p o m i n a j k a c h wierszu, gdzie p a ra fra z a apostrofy do gościa pod lipą czarnoleską w y daje się nasycona jak ąś em ocją bardzo osobistą.

W niedługim czasie zaznaczą się w lokalizacji pierw od ru kó w L enartow icza dość nieoczekiw ane zw iązki z galicyjskim , ściślej: lw ow skim , środow iskiem dem okratycznym . D z i e n n i k M ó d P a ­ r y s k i c h będzie dru k o w ał we w rześniu 1847 P ierw sze przed sta­

w ienie „H am leta“, w y d ane w krótce n akład em J a n a Dobrzańskiego,

zim ą zaś i w iosną 1848 u k ażą się też w e Lw ow ie T r z y siostry i prolog do poem atu S re b rn y śp ie w . Zauw ażm y, że stało się to po całorocz­ n ym m ilczeniu L enartow icza w p am iętn y m r. 1846, w k tó ry m — z zupełnie niew iadom ych dziś przyczyn — nie ogłosił dru k iem żad­ nego utw oru. W net potem już tylko sporadycznie — w r. 1848 — będzie k o rzystał poeta z d ru k a rń w arszaw skich, przenosząc swe u tw o ry do w y d aw n ictw — kolejno — k rakow skich i poznańskich. Jeszcze Sim arę ogłosi (1848) W ójcicki, C ygankę — M erzbach, a tak gościnna daw niej B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a dopiero potem (1853) — z czasopism a Estkow skiego — p rz e d ru k u je Z achw ycenie 54 i k ilk a innych u tw orów ponad trzydziestoletniego poety, k tó ry a k u ra t w ted y — zbyw szy n a k ró tk o kłopotów — w ojażow ał po k ra ju „gdzie c y try n a d o jrzew a“ .

Ale teraz, zanim w ejdzie w swój ro k życia dw udziesty szósty, z n a jd u je się znow u w stre fie nadciągającej burzy. Oczywiście chodzi tu o spraw y rew o lu cy jn y ch i niepodległościow ych poczynań. N iewiele w iem y o przeżyciach L enartow icza w roku, w k tó ry m na Podgórzu — w śród epokow ych w y d arzeń krakow skiej rew olu cji i tarnow skiej „ ra b a c ji“ — zginął D em bow ski, a w W ielkopolsce i K rólestw ie rozlała się szeroka fala aresztow ań, k tóra nie oszczędziła i bliskich znajo­ m ych poety. Z auw ażyliśm y jego ch ara k te ry sty c z n e m ilczenie — przez ponad półtora roku. D ziw nie długie, ja k na zw yczaje tw órcze L e n a r­ towicza. M ilczenie to przerw ie d ru k u ją c utw o ry w łaśnie w period y ­ kach lwowskich.

Sam jed n ak w iosną 1848 jest jeszcze zapew ne w W arszawie. I jeśli ścisłe są dostępne n a m — a, ja k ju ż w iem y, pogm atw ane —

(23)

relacje, w łaśnie w owym roku aw ansuje Lenartow icz w k arierze urzędniczej. Grochowski pisze, że

na początku r. 1848 został [L enartow icz] pom ocn ik iem referen ta w y d zia łu cy w iln eg o w K om isji R ządow ej S p ra w ied liw o ści i zap ew n e już b yłb y się p o su w a ł na w y ższe sto p n ie w hierarchii są d o w o -a d m in istra cy jn ej, ale serce pociągn ęło go do in n ego zaw odu, w k tórym trw alsze czek ały go w ie ń c e 55.

To samo pisze W ójcicki, nazyw ając tylko ów aw ans nom inacją n a se k retarza cywilnego w ydziału tejże K om isji i dodając w prost: „ałe ty ch obowiązków nie pełnił, bo w tym że czasie u d ał się za g ra ­ nicę, gdzie odtąd stale przeb y w a“ . Gdy L enartow icz przypom ina po­ dobnie ten okres swego urzędow ania, kończy tak:

op u ściłem ojczyznę, p rzek on aw szy się, że jestem na liście osób do areszto­ w an ia w sk azan ych i od ow ego czasu, tj. 1848 roku, tułam się po bożym św ie c ie 5e.

Tylko że w prow adza p rzedtem dziw nie bałam u tne określenie swego ówczesnego w ieku: „w r. 24 [życia]“. P rzypadałoby to p rze­ cież na r. 1846, a może 1847.

Tym czasem — poza cytow anym i teraz relacjam i — pam iętniczek B artoszew icza m ów i o au to recytacji Lenartow icza dw u ustępów :

„ R zym u i G recji ze swego poem atu S re b rn y śpiew “, kończąc to

eksklam acją: „cudne, przecudne!“ 57 O dnotow uje rów nież burzliw ą dy sk usję u W ilkońskich, w któ rej Lenartow icz w iódł z innym i — w obronie Słowackiego — spór o Króla Ducha (oczywiście o Rapsod I z r. 1847) 58. Grochow ski m iał widzieć L enartow icza „na początku 1848 ro k u “ . W ilkońska w swoich w spom nieniach opowiada:

55 G r o c h o w s k i , op. cit.

56 A u tob iografia p oety, datow an a z F lorencji 25 X II 1881. Druk. pt. P a ­

m i ą t k a u r o c z y s to ś c i z ło ż e n ia z w ł o k au to r a „Lirer iki“ na Skałce w K r a k o w i e 12 czer w . 1893.

57 B a r t o s z e w i c z , op. cit., pod datą 20 X II 1847. Wg w yd an ia p ó źn iej­ szego (L ipsk 1866) zak oń czen ie p ieśn i R o m a brzmi:

R u in y na ruinach, a w p ow ietrzu słychać P rzecią g ły p łacz pokuty.

P rzed n am i okręt — flagą p o w iew a w olności, D o n ie w in n ie zab itych ludów p łyń m y za n im — D o S zk ocji i Irlandii! do P olsk i! do Polski!

P ły ń m y do n ich z nadzieją jak z w io sen n y m w iatrem , Pod k tórym św ia ty w stają.

(24)

J A N N O W A K O W S K I

P am iętam , p rzy szed ł T eo fil L en artow icz, u d a w a ł o ży w ien ie, w eso ło ść, p rzy­ n ió sł ja k iś artyk u ł z g a z e ty k tórejś n iem ieck iej, w duchu n ader lib e ­ raln ym , za d ek la m o w a ł p rześliczn ie, p o żeg n a ł się „Do w id zen ia “, a n ie u jrzałam go w ię c e j 59.

W każdym razie w lecie 1848 L enartow icz je s t już w K rakow ie. W ystępuje tam jako pisarz i jako działacz obdarzony zaufaniem . Nie m a żadnych powodów, by w ątpić w to, iż opuścił W arszaw ę w m o­ m encie k rytycznym , znow u zagrożony aresztow aniem . Ta dru ga — i ostateczna — em igracja L enartow icza z K rólestw a Polskiego sta ­ nowi n a pew no poszlakę w prow adzającą nas na ślad pow iązań poli­ tyczno-społecznych i o rg anizacyjnych au to ra T yrteusza.

W roku 1847 zreorganizow any został w K rólestw ie zw iązek tajn y, k tó ry m od m arca tegoż ro k u kierow ał H en ry k K rajew ski. Zw iązek rozpoczął przygotow aw czą akcję agitacyjną. M inkow ska stw ie r­ dza m . in.:

B y ły to w g ru n cie rzeczy n a szeroką sk a lę urządzone koła sa m o k szta łce­ nia, w k tó ry ch p row ad zon o w y k ła d y h isto rii p o lsk iej. [...] P raca ta pro­ w ad zon a b yła w śró d rzem ieśln ik ó w , którzy będąc ele m e n te m bardzo ż y ­ w otn ym , b y li w ie lk ą n ad zieją sp isk ow ców , u w ażan o ich za b lisk ich lu d o­ w i, za k adry arm ii, która p o n iesie św ia tło m ięd zy lu d w ie js k i i p ro leta ­ riat, w ierzon o, iż ja k o w a rstw a b liższa n ajp rostszym krw ią, b ęd zie w stan ie za sobą ich p ociągn ąć 60.

D odaje jeszcze:

W e w szy stk ich zezn a n ia ch in stru k cja, którą czło n k o w ie zw ią zk u otrzy­ m ują: „u św iad am iać r z em ieśln ik ó w “ 61.

W m arcu i k w ietn iu 1848 — oczywiście już w zw iązku z w iel­ kim i w ydarzen iam i rew o lu cy jn y m i w E uropie i z pow staniem w iel­ kopolskim oraz ru ch em w G alicji — zaznaczyło się gorączkow e w zbu­ rzenie w śród lu d u w iejskiego. 27 m arca Paskiew icz w y d ał rozkaz zm ierzający do skierow ania chłopów przeciw ag itatoro m — em isa­ riuszom C entralizacji czy krajow ego Zw iązku. W tychże m iesiącach gorączkow y ru ch o g a rn ą ł spisek K rajew skiego.

Z p o sia d a n y ch w ia d o m o ści sądząc w stą p iło do zw ią zk u w a rsza w sk ieg o 20 lu d zi, jak o czło n k ó w w y k o n a w có w , z k tórych k ażdy b y ł o b ow iązan y do gorącej a g ita cji sp ecja ln ie w śród rzem ieśln ik ó w . [...] W szyscy ci ludzie, k tó rzy do sp rzy siężen ia w eszli, oprócz lito g ra fa W iniarskiego, u czn ia K oź­ m iń sk ieg o i k sięd za M en czyń sk iego — b yli z zaw odu u rzędnikam i rządo­ 59 W i l k o ń s k a , op. cit.

60 M i n k o w s k a , op. cit., s. 28. 61 T a m że, przypisek.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nałóż kremy w trzech kolorach do trzech różnych rękawów cukierniczych, a następnie wyciśnij na babeczki, tworząc

Znacznie częściej stosuje się uproszczone wzory strukturalne – wzory grupowe, w których pomija się większość wiązań między atomami węgla i wodoru, ponieważ wiadomo,

Organizacja zajęć na temat „Cyberprzemocy”, poprowadzonych przez psychologa z Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej. Organizacja warsztatów dla klas integracyjnych

2) wystąpi okoliczność leżąca po stronie Zamawiającego, w szczególności wstrzymania robót przez Zamawiającego, nastąpi odmowa wydania przez organ administracji lub

- remont pierwszej części dachu wraz z lukarnami budynku dawnej oficyny dworskiej. c) Przygotowano dokumentację architektoniczną oraz program prac konserwatorskich elewacji

Zakład funkcjonuje już kilka lat, ale chyba tak naprawdę niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, czym się zajmujecie.. - Na pewno dzieci wiedzą więcej niż

Cena jedn. Netto Cena jedn.. Ambroxoli h/ch amp. Amoxicillinum + Clavulanic acid tabl. Amoxicillinum + Clavulanic acid tabl. Bromocriptinum mesylate tabl. Carbidopa, levodopa

Idealnym zwieńczeniem Camino wydaje mi się być spotkanie Boga, poprzedzone refl eksją nad sobą, poznawaniem Go i uświadomieniem sobie wybrania i obdarowania – może dlatego,