Inga Iwasiów
Negocjacje w sprawie literatury
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (121-122), 84-90
2010
8
4
Negocjacje w sprawie literatury
M iejsce lite ra tu ry we w spółczesnej k u ltu rz e jest niejed n o zn aczn e. Z jednej strony to, co bylibyśm y skłonni, p atrząc z gabinetów na w ydziałach filologicznych, nazywać lite ra tu rą , sam o siebie postrzega jako zm arginalizow ane, osaczone przez p o p kulturow e sym ulakry, w yciągając z tego położenia w nioski - zagrożona egzys tencja dzieł sztuki słowa i lu d z i k u ltu ry to tem at przew odni n a rra c ji książkow ych i tow arzyszących im debat. Z drugiej strony: k siążki sprzedaje się dziś w h ip e r m ark etach , w sieci, dodaje egzem plarze do gazet, b ez k arn ie pow iela, czyni kanw ą filmów, gier kom puterow ych, a autorów zaprasza do rozm ów w telew izji dla m aso wego odbiorcy. T rudno wyznaczyć granice i pow iedzieć odpow iedzialnie: poezja M arcina Świetlickiego oraz pow ieści Jacka D u k aja w całości i nieodw ołanie n ale żą do wysokiej sztuki, n ato m iast K atarzynę G rocholę oraz A ndrzeja Sapkowskie- go w piszm y na listę rozryw ki. „Teksty D ru g ie ” i niszowe k w arta ln ik i literac k ie to m iejsca przyjazne n iezależn em u życiu literack iem u , tygodniki, dzien n ik i, zw łasz cza zaś kolorow a prasa pasożytują na lite ra tu rz e ta k sam o jak na sensacyjnych d o niesieniach z życia polityków. C hciałabym zaznaczać, znać lin ie przejścia, jed n ak p atrząc na k u ltu rę jako dynam iczną całość m uszę uznać płynność kryteriów , zwłaszcza gdy b iorę p o d uwagę rolę um asow ionej k o m u n ik acji i pro fil w spółczes nego odbiorcy. Tak, narrac je m ożna dziś chłonąć także poza b ib lio tek ą i poza wy pieszczonym i w szacownych w ydaw nictw ach okładkam i. Przy każdej okazji p o s tu lu ję o bronę u to p ijn e g o tw o ru nazyw anego „praw dziw ą s z tu k ą ”, p oniew aż gniewa m n ie pow szechne p rzek o n an ie, że najw ażniejsze są n ak ład y i popularność, n ie liczy się ta jem nicza im m anencja dzieła, w ykluczająca profanów . Mój po stu lat m a ch a rak te r ściśle dydaktyczny - uw ażam , że nie należy upraszczać spisów lek tu r szkolnych i akadem ickich, przystając na rozm owę o w spółczesnych czytadłach
Iwasiów Negocjacje w sprawie literatury
w m iejsce tru d n ie jszy c h rozbiórek „n ieak tu aln eg o ” kan o n u . K iedy odpow iadam na pytanie: czym jest lite ra tu ra dzisiaj, m uszę przyznać, że sam jej byt pośredni, w p rzeciągu globalnej kom un ik acji, wobec d om inacji m ediów i snutych na w ielką skalę n a rra c ji p o p u la rn y c h uległ p ara d o k saln e m u w yciszeniu i pogłośnieniu. Jako osoba żyjąca lite ra tu rą nie m ogę udaw ać, że p rze d m io t m oich sta ra ń um arł, m u szę przyznać, że ulega m etam orfozom . Z am iast odpraw iać żałobę po u traconych znaczeniach - elitarnego p rzekazu, autorytatyw nych rozstrzygnięć, w ielkich po staci, diagnoz eksperckich, dom inujących poetyk - próbuję skorzystać z żywotności otaczającej m nie k u ltu ry i dodać do niej w ybierane przez siebie akcenty. P ojem ność, p ragm atyzm , n astaw ienie na osobisty zysk, funkcje terap eu ty czn e ch a ra k te ryzujące k u ltu rę w spółczesną m ogą wspom óc także tę, któ rą z przyzw yczajenia nazyw am wysoką.
Różnicę pom iędzy literaturoznaw czym dośw iadczaniem lite ra tu ry (jeśli zało żę w stępnie, że nie chodzi o oksym oron) w czoraj i dzisiaj u św iadom iłam sobie w racając pam ięcią do końców ki m oich studiów polonistycznych.
Skończyłam studia w Szczecinie, w m om encie, gdy Wyższa Szkoła Pedagogiczna p rzekształcała się w U niw ersytet. N ajintensyw niejsze doznania m łodo-naukow e w iązały się z k u rsem te o rii lite ra tu ry i z se m in a riu m m agisterskim . To, co było wówczas w ażne i oczywiste - zdobycie „n arzęd zi” do o peracji w ykonyw anych na tekście, p oczątki rew izji k a n o n u , najp ierw po 1945, z czasem historycznego, sn u cie opow ieści w okół W ielkich P isarzy i A utorytetów N aukow ych, ale także za in te resow anie w spółczesnością (wielka zasługa m oich nauczycieli, bo przecież ed u k a cja szkolna lokowała pojęcie „w spółczesna”, ta k jak i czyni to obecnie, w okolicy Medalionów i Pożegnania z M arią ), w yrabianie naw yku życia lite ra tu rą p isa n ą obok naszego studiow ania dzieł przeszłości - w szystko to uległo przem ieszczeniu. Tak, naw et naw yk czytania równoległego n ie m al z p o ru szen iam i ry n k u wydaw niczego, dziś zintensyfikow any i doprow adzony do ab su rd u , bo n ik t nie jest w stanie p o d ą żać z n u rte m nowości; dziś te n naw yk zam ienił się w konsum pcję.
W la tac h osiem dziesiątych rysowała się już alternatyw a p ostm odernistyczna, jed n ak uczyliśm y się w ciąż p ro ce d u r form alistycznych, z przym ieszką p sychoana lizy traktow anej jako ekscytująca, n ie m al zakazana przygoda. Tak, pozn ałam n a zwiska: K risteva, L acan, D errid a, D eleuze, prow okacją b rzm iały ty tu ły książek niem ieck ich filozofów, lecz podstaw ę stanow ił Sław iński, Ł otm an, A ustin. E poki trw ały zam knięte w po d ręczn ik ach i zaczytyw anych opracow aniach BN, ale były n am p arad o k saln ie b liskie, składały się w ciągi w ytłum aczone raz na zawsze. O b cow aliśm y z a u to ra m i z pokolenia Kolum bów, dziś o dsuniętym i na dalekie półki. W ykłady m onograficzne pośw ięcone Jerzem u A ndrzejew skiem u, ro zb ió rk i W il helm a M acha, ku rsy poezji współczesnej kończące się na la tac h siedem dziesią tych należały do najpopu larn iejszy ch . R ozm aw ialiśm y o iberoam erykanach, za li czaliśm y kolokwia z B achtina przem ierzającego D ostojew skiego. P oetyki uczyliś m y się na M iro n ie Białoszew skim (jakże in n y m od dziś czytanego!) i Stanisław ie G rochow iaku (jakże ostatecznie pogrzebanym przez dzisiejszych studentów , naw et tych w ielbiących d eath m etal, więc zacofanych). W iedzieliśm y, co piszczy w prozie
8
5
8
6
rew olucji artystycznej. P am iętam oczekiw anie na pu b lik ację pow ieści M oskwa za trzy dni R om ana W ysogląda. Co to za pisarz? Jaką M oskwę chciał odwiedzić? C ze m u p am iętam ? O co w ogóle chodziło? T rudno sobie przypom nieć. B yliśm y na bieżąco, stanow iliśm y w ierny oczywistym ideałom K lub C zytelników E litarnych. N ajch ętn iej podejm ow ane te m aty prac m ag istersk ich dotyczyły tw órczości W it kacego, Schulza i G om browicza, bodaj w tej kolejności. Zaraz za n im i plasow ali się G ustaw H e rlin g -G ru d z iń sk i i Czesław M iłosz.
P olonistyka jeszcze p rze d 1989 była podszyta rew oltą, stą d W itkacy, Schulz, Gom browicz, H erlin g i M iłosz. Potem to się zakotłowało. D ziś m am y zdecydow anie zm ienioną kolejność: G om browicz, Gom browicz, G om browicz, Schulz, W itkacy, jeszcze czasem H erling, sporadycznie M iłosz. P rzeglądam te m aty prac m a g iste r skich i w w yborach m oich kolegów profesorów oraz ich uczniów w idzę świadectwo zm iany.
W idzę coś jeszcze, dla m nie fenom enalnego. T am ta polonistyka, sprzed dw u dziestu p a ru lat, n apraw dę była św iatem bez kobiet. N ie chodzi naw et o spisy lek tur, uw zględniające zaledw ie pojedyncze au to rk i/d zie ła , lecz o głębokie prześw iad czenie o n ie n a ru sz a ln o śc i sta n u rzeczy, n ie zm ien n o śc i h ie ra rc h ii, oczyw istości n orm , pow adze estetyk. Przem ieszczeń m ożna było dokonywać pom iędzy obiega mi: oficjalnym , em igracyjnym i podziem nym . Rozmowa o G om brow iczu nie otwie rała jakiejś drogi na skróty k u p y tan io m o tożsam ość i płeć, pozw alała snuć aluzje p olityczne. O d w ątpliw ej p ro b lem aty k i u ciek aliśm y ku poetyce, w idząc w tym wyzwolenie. W racaliśm y do etyki i polityki, nieskażeni dośw iadczeniem osobistym. Płeć m ajaczyła na horyzoncie, uw idoczniona zaledw ie jako incydent: b o h aterk i n iektórych pow ieści nosiły kobiece im iona.
N a pew no upraszczam , gdyby jed n ak wyłożyć na stół prace m agisterskie z ta m tego czasu i te n a p isan e w o sta tn ic h latach , w idać byłoby zm ian ę idącą p rzede w szystkim przez p roblem atykę płci i tożsam ości. Wówczas: kobieta fataln a w p ro zie epoki m łodej polski. Dziś: fataln e użycia kobiet w prozie M łodej Polski. Ta zm iana oddaje w szystkie pozostałe zm iany zachodzące w świecie zew nętrznym , poza akad em ick im i m u ram i. W alka o p rze łam a n ie paradygm atów toczy się w b i bliotece i w społeczeństw ie. To więcej niż kolejna odm iana prag m aty zm u , raczej dowód żyw otności lite ra tu ry i jej poddanych, do których zaliczam sam ą siebie.
S tudenci w ybierają dziś tem aty pozw alające im zapytać o ich własne „ja”, o spra wy i m e to d y pow iązane z jednostkow ym , czasem zbiorow ym , dośw iadczeniem . W itold Gom browicz, n u m e r jeden w now ym kanonie, w ydaje się m łodszym b ra tem M arian a Pankow skiego, będącego m łodszym b ra te m M ichała W itkow skiego. Schulz przestał być p olskim K afką i m agiem prozy, stał się ofiarą Zagłady. W itkacy bywa „p o stm o d e rn istą”, ale częściej krytykiem k o n stru k tó w społecznych i m izo- ginem . N aw et ta k zlustrow ani - nie tylko oni trzej - są w m niejszości. S tu d en tk i piszą dziś o p isark ach , stu d en ci szukają p atronów gier tożsam ościow ych, m odne stały się te m aty lokalne. Ta zm iana zainteresow ań indukow anych zarów no aktyw nością nauczycieli akadem ickich, jak i po trzeb am i studentów , dostarcza pierwszej odpow iedzi (a m oże tylko podpow iedzi) na pytanie „czym jest lite ra tu ra ”?
Iwasiów Negocjacje w sprawie literatury
Oczywiście, odpow iedź ta będzie uproszczeniem . O d początku m ojego zawo dowego czytania obsesyjnie zaznaczam zręby własnej m etody i własnego położenia, w yciągam daleko idące w nioski z p ostulatów podejrzliw ości, uznając tę postaw ę za w ynik przejścia przez rogatki p o ststru k tu ra liz m u . N ie m ogę ukrywać: z fem i- n izacji p erspektyw y w ynikają pożytki i kłopoty. Podejm ow anie tem atów bliższych adeptkom i ad ep to m filologii polskiej jest spow odow ane n ie tylko uczłow iecze n iem dyscypliny, ale też obniżeniem poziom u w ym agań, w ym uszanym obniżaniem poziom u możliwości. N ie zawsze, często. P o d u p ad an ie nie w ynika z fem inizacji, fem inizacja nie jest sym ptom em p o p k u ltu ry - obniżenie lotów, ekspansja p o p k u l tury, fem inizacja, obrona tw ierdz zachodzą jednocześnie. N ie w yciągajm y łatw ych wniosków. To praw da: stu d e n tk i w nieskończoność chcą pisać o m acierzyństw ie, m iędląc te sam e utw ory literack ie i arty k u ły teoretyczne. Tak, profesorka w yzna czająca genderow y k ie ru n e k le k tu ry m u si zawalczyć o jej poziom , podkręcić te m b r p y ta ń p o n ad p u ła p potocznego dośw iadczenia, w ypierającego „wiedzę o lite ra tu rz e ” . Wszyscy m u sim y zrozum ieć, że nie da się uciec od p y ta ń z dziedziny „wiedzy o życiu” . N azw ijm y je perspektyw ą antropologiczną, zgoda, w praktyce chodzi jed nak o to, że w łączam y w tok m yślenia podm iotow ą perspektyw ę czytających i w spól not, z których się wywodzą. Z tym się m u sim y zm ierzyć, to jest k o m p letn ie nowe, fascynujące, obiecujące i tru d n e: lite ra tu ra p rzestała być p rze d m io te m bad an ia, stała się w spólniczką naszego dośw iadczania św iata i siebie. W róciła do źródła - m ożna pow iedzieć - bo przecież pow inna być tow arzyszką człowieka, nie zada n iem zajm ującym w yspecjalizow ane ekipy u b ran e w skafandry ochronne. Tak zo baczona, w odzyskanej, pierw otnej postaci, m u si wrócić do swej fu n k cji etycznej, a więc zrzucić z siebie ochronny płaszcz niezachw ianego autorytetu.
S tudenci dziś bio rą z lite ra tu ry to, co odpow iada ich potrzebom . Początkowo takie otw arcie - od te k stu ku sobie - m iało m iejsce na se m in a ria ch fem inistycz nych, podczas k o nferencji inicjow anych przez ru c h kobiecy, na ćw iczeniach z k re atywnego pisania. O becnie stanow i, użyję żargonu, mainstream uniw ersytecki. N ie tylko studenci, także wykładowcy, w tym n ajw ybitniejsi, p rzyznają się do osobi stego obcow ania ciało w ciało z lite ra tu rą . Sprzyja te m u odsłonięciu za in te re so w anie au tobiografizm em , now ym historyzm em , neopsychoanalizą i jej krytyką, p o stkolonializm em .
D w adzieścia lat tem u , kiedy p isałam pracę doktorską, potrzebow ałam p ojem nej ram y dla tem atu . P rzeglądam książkę Kresy w twórczości Włodzimierza Odojew- skiego. Próba feministyczna i w idzę, że kresy są o rn am en tem , m etodologia p re te k
stem . Praca w ydaje m i się dziś n iejaw ną autobiografią czytelniczą. N iejaw ną, bo w aru n k i, w jakich pow staw ała były konspiracyjne. D ziś pom agałabym d o k to ra n t ce, któ ra chciałaby obronić swój tryb lektury, swój, pow iedzielibyśm y ak tu aln ą frazą now om ow ną „projekt cz y ta n ia”. U w ażam bow iem , że tylko doinw estow anie osobistego zaangażow ania w lite ra tu rę m oże uratow ać literaturoznaw stw o p rzed roztopieniem się na ruchom ym m arginesie k u ltu ry globalnej. M arginalizacja, której dośw iadczam y m im o podejm ow ania dialogów z dzied zin am i pokrew nym i, p rzyj m ow ania na siebie wyzwań - a to kulturoznaw czych, a to kom paratystycznych, a
8
7
8
8
to socjologicznych - każe szukać n ad z ie i w pryw atyzacji perspektyw y. C h ciała bym wobec tego zachęcić każdą stu d en tk ę, każdego stu d e n ta do czytania we w łas nym im ien iu i na rzecz sam ego siebie, dając im w łasny przykład. W te n sposób korzystam z egoistycznego im p u lsu płynącego z k u ltu ry masowej: p otw ierdzam w ażność korzyści jednostkow ych, schodzę z in te rp re tac ją do czytelnika, pokazując sam ą siebie zaczytaną, w częściowo pryw atnej roli. N ie bro n ię na siłę au to ry tetu akadem ickiej ro zbiórki tekstu.
To kłopotliw e w ezwanie do praktykow ania radykalnej pryw atności w u niw er syteckiej sali stoi w sprzeczności z założeniam i m etodologii odpow iedzialnych za przew rót k o p ern ik a ń sk i dzisiejszego literatu ro zn aw stw a i samej literatu ry . Wy m ieniając te style in te rp re tac y jn e, które sam a uw ażam za istotne: fem inistyczny konstruktyw izm , gender studies, gay-lesbian studies, nowy historyzm , postkolonia- lizm , krytykę etyczną, psychoanalizę - nie m ogę pom inąć ich w spólnotow ych za łożeń. Isto tn ą częścią proponow anych przez nie operacji jest bow iem przejście od h erm e n eu ty k i te k stu k u socjologii literatu ry , opisowi zbiorow ych fantazm atów , p rag n ień , celów. W arto jednak p am iętać, że w ytw arzane przez te założenia m eto dologiczne w spólnoty m ają m niej form alny charakter niż te, które fundow ały „praw d ę”, „n a ró d ”, „uniw ersalny p o d m io t”, a naw et te, któ re odwoływały się do grup w tajem niczonych, jak grem ia uniw ersyteckich ekspertów gotowych aplikow ać do poezji pism a Jürgena H aberm asa. Te wspólnoty, które m am na oku, m ają m niej pew ności siebie, są dopraw dy m gławicowe i sięgają zawsze w końcu do potoczne go, pojedynczego dośw iadczenia. G ru p u ją się raczej w poczuciu n ied o li niż z p o trzeby spraw ow ania władzy. Trzeba je wspom óc, p rzypom inając, że pisyw ano n ie gdyś „ku p o k rze p ien iu serc” - ja bym dodała „ze środka ciem ności” - a więc dla każdej, dla każdego, nie za b raniając w stępu nikom u.
R ozciągam te n obraz „lib eralizacji” m etodologii, instytucji literaturoznaw stw a, samej literatury, n ie zapom inając o w spom nianych już zagrożeniach. Tak jak w li te ra tu rz e d o m in u ją g atu n k i lekkie, w krytyce „quotes” (szczyt postm odernistycz nego w yrafinow ania: cytaty pisan e już jako cytaty, bez konieczności p ro dukow a n ia jakiejkolw iek całości), w dydaktyce im presje osobiste, ta k książka lite ra tu ro znaw cza m oże zm ienić się w p a m ię tn ik literaturoznaw cy, a literaturoznaw stw o w usługę na rzecz tożsam ości. N ie m iałabym nic przeciw ko tem u, gdyby m ożna było prow adzić spekulacje przy n ajm n iej kilka centym etrów n a d ziem ią. N iestety, dyskursy tożsam ościow e sprow adzają często refleksję n a d sztuką do b an ału . M am takie dydaktyczne dośw iadczenie - stu d e n ci p oproszeni o n ap isan ie „swobodnego eseju” rzadko w yw iązują się dobrze z zadania. Łatwiej im w ypełniać gotowe ramy, iść od p rzy p isu do przypisu, cytować cudze sądy. To, co z założenia najciekaw sze - ich opinia - potrzeb u je w sparcia. Częściej dochodzą do interesujących wniosków, gdy m uszą pokonyw ać skostniałą form ę „tek stu naukow ego” . P ryw atna in te rp re tacja w ydaje im się m iejscem pojem nym , p rzyjm ującym n ieisto tn e im presje. C za sem zresztą z tych n ieisto tn y ch w ynikają istotne, n ie ste ty tru d n o do n ic h dotrwać. P odobnie zagrożenie niesie im presyjne literaturoznaw stw o, otw arte em patycz- n ie na te k s t/a u to ra /p ro b le m y w spólnot i na p o trze b y in te rp re ta to ra . O tw arcie
Iwasiów Negocjacje w sprawie literatury
pow iem , że spełniając fu nkcje terapeutyczne, literaturoznaw stw o dzisiejsze tyleż trafia w sedno, ile schodzi na m anowce. Rzadziej p aro d iu je tw ardą n aukę, ale i czę ściej bywa bezwartościowe w kontekście innym niż jednorazow y akt lektury. T rudno p rzy tym wyznaczyć granicę, poza k tó rą pryw atna perspektyw a oznaczałaby wy p ad n ięcie za b u rtę sta tk u z n ap isem „wiedza o lite ra tu rz e ” . Tym tru d n ie j, że o ta czające te n statek w ody to i lite ra tu ra , i krytyka, i życie.
M am n adzieję, że k u rs jest m im o w szystko właściwy. F enom en lite ra tu ry p ole ga na tym , że nie pozw ala n am ustać w in te rp re tac jac h , przy m iark ach , p a ra fra zach oraz na tym , że jest z n am i i nie daje się zniszczyć, uniew ażnić. M ożem y wobec tego zm ieniać listę py tań , przeform ułow yw ać cele, a i ta k istotą naszych d ziałań pozostanie splot relacji tekstów i życia, h isto rii i teraźniejszości, p raw i dłow ości społecznych i przekroczeń norm , języka i podśw iadom ości. W ażne jest pogłębianie, nie zaś spłycanie naszych relacji z lite ra tu rą .
Z m iana, od której opisu w tym tekście wyszłam , zachodzi także poza u n iw er sytetem , poza szkołą. W idać ją w fu n k cjach przypisyw anym p isarzom , b ib lio te kom , n arracjom . L iteraturoznaw ca m u si to rozum ieć. Pogłębianie jest robotą, którą w izualizuję dla siebie jako rodzaj w ykopalisk na p u sty n i - o d g arn iam piasek, ale zaraz m am przysypane ręce. Szukam właściwej te ch n ik i, stosuję szalunki. To, co w ażne, kryje się p o d spodem , z boku, m oże i dalej, poza d rążoną głębią, całkiem płytko, na pow ierzchni, albo w w ykopie zrobionym obok, przez kogoś zu pełnie innego. N azyw am y to zwykle in terdyscyplinarnością.
Ż adna z w ym ienionych przeze m nie do tej po ry m eto d n ie da się pom yśleć poza w ym ianam i perspektyw , każda spełnia wym óg in terdyscyplinarności, skła nia do ujęć kom paratystycznych, korzysta ch ę tn ie z m etafory zm ącenia. C oraz częściej też m etody zainteresow ane życiem te k stu w świecie dają się pogodzić z py ta n ia m i o życie w ew nętrzne te k stu , b iografizm dotyczy autora i czytelnika, k o m u n ikacja nie w yklucza m etafizyki. Jedyną pow ażną n a u k ą w yniesioną z dyskusji teoretycznych o statn ich dw udziestu lat jest dla m n ie p rzekonanie, iż należy u n i kać w szelkiej ortodoksji. Trzeba szukać nie tyle kluczy do tekstów, ile p y tań , które m ogą zasilić życie lite ra tu ry i literaturoznaw stw a. Z estaw tych p y ta ń pow inien pozostaw ać ruchom y, w arto stawiać na eksperym enty.
P lanuję jeden z takich eksperym entów, radykalną krytykę fem inistyczną. Gdyby zredukow ać h isto rię lite ra tu ry do dram atów , poezji, prozy kobiecej, robiąc tylko k ilka wyjątków, ustanow ić k anony estetyczne i h ie ra rc h ie w artości na podstaw ie cech w yszukanych w ta k zestaw ionej bibliotece, a po tem zapytać o całość? To oczy wiście pom ysł na powieść akadem icką, ale czy n ie p o stęp u jem y p odobnie u p rzy w ilejow ując którykolw iek skład n ik kultury? Czy nie ta k czyni H aro ld Bloom, u zn a jąc Szekspira za najw ażniejszego pisarza świata? Tryb negocjacji sem inaryjnych polegający na odw róceniu p ro p o rc ji opisuje w ielu badaczy, na przy k ład M a rth a N u ssb au m , pokazująca otw arcie am erykańskich uniw ersytetów na p y ta n ia zad a w ane z perspektyw y postkolonialnej czy fem inistycznej. Załóżm y, że dla trad y cji środkow oeuropejskiej Szekspir jest zaledw ie tłem , pogłosem . D la p isa re k dw u dziestolecia m iędzyw ojennego form uła pow ieści politycznej nie stanow i obow ią
8
9
06
zującego w zoru. D la geja saga ro d zin n a to n ie isto tn a alternatyw a. Ja, upraw iając krytykę fem inistyczną, zdaję sobie/zdaję innym spraw ę z założeń początkow ych i jestem gotowa podjąć negocjacje. I spodziew am się podobnych ofert.
Abstract
Inga IW A SIÓ W University of Szczecin
Negotiations Concerning Literature
A reply to the questionnaire on the occasion of the 20th anniversary of Teksty Drugie: my personal views on literature, literary studies and other issues of consequence.
A postulate to practise radical privacy in the university classroom: only the investment of one's own personal engagement in literature can hope to save literary studies from marginalisation and from getting assimilated within a global culture.